Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-08-2008, 20:56   #211
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- A jeżeli wpadnie on w niepowołane ręce...
- W czyje na przykład!? Jesteś Panem Mgieł, stwórcą demonów! Nie ma większego bakła.... nie ma demona ponad tobą!!! Żaden chaos nie jest w stanie ci zagrozić! A Mistress!? Gdyby Mistress chciała cię zniszczyć, Wiatr Lodu by jej nie powstrzymał! Ona cię wybrała!!! Nie będzie twoim wrogiem!
- Przecież wiesz dobrze, że nie wykorzystuje jego mocy przeciwko bieli.
- A przeciw komu!? Chaosowi!? Jakiemu chaosowi!? Cały chaos jest twój, tobie posłuszny, nie stanie przeciwko tobie! Jedynie powiernicy bieli mogą stanąć z tobą do walki! Gry w kości!? – jęknęła robiąc wielkie oczy. – Mam jeszcze dorzucić coś od siebie w zakład!? ŻĄDAM ABYŚ ODDAŁ mi Wiatr Lodu, ODDAŁ, ODDAŁ!!! ZABRAŁEŚ GO!!! Dlaczego mam jeszcze dawać co dodatkowego!?
Niemal odczuwała jak wzbiera w niej pierwiastek Teva, miała ochotę skakać ze wściekłości i tupać!!!
- Co mam ci oddać!? Nic nie mam!!! Może chcesz sukienkę!? XD Kokardkę z ogona!?
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 03-08-2008, 21:37   #212
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
- Niestety - odpowiedział Astaroth smutno - jestem stwórcą chaosu w tym świecie i tylko tutaj. Istnieje jeszcze świat chaosu, plan mgieł stworzony przez Shabranigdo i to właśnie o jego sługach mówię. Ambicje zaprowadzenia nowego ładu nie kończą się na tym świecie, gdyż mam zamiar stworzyć chaos wystarczająco potężny by zaatakować tamten świat. Nazwijmy to uderzeniem prewencyjnym, bo jeżeli i tam nie zaprowadzę nowego porządku to prędzej czy później oni zaatakują. Właśnie do tej wojny, do wojny wewnętrznej chaosu potrzebuję tego artefaktu. Śmierć Ritha nie zakończyła konfliktu, tylko jego pierwszy etap. Dzięki mocy artefaktów i amuletu być może uda mi się ograniczyć pole walki do obszaru samego fioletu. Chcesz mnie pozbawić tej broni i zaryzykować że wrogowie przedrą się przez fiolet i przyniosą wojnę temu światu? Czy jesteś pewna, że postawisz na szali dziesiątki istnień tylko po to by odzyskać przedmiot? Cóż z tego, że zamknięta jest w nim dusza smoka - Valgaav przez całe życie był zamknięty w swoim własnym ciele poświęcając swoje cierpienie dla bieli. Dlaczego ten smok nie może uczynić podobnie? W końcu spełni swoje przeznaczenie i stanie do walki z fioletem, a w czyich rękach to już nie powinno być ważne. Jeżeli to cię nie przekonuje i chcesz tej ,,walki" to nie odmówię. Czego żądam w ramach zakładu? Twojego słowa. Słowa na to, że nie staniesz przeciwko mnie, nie będziesz powstrzymywała mnie w moich działaniach choćby wydawały ci się złe lub okrutne. To chyba równie cenna rzecz jak pierścień, nieprawdaż?

Astaroth zdjął pierścień z palca, usiadł na większym z kamieniu kładąc go przed sobą

- Jeżeli wygrasz oddam ci ten pierścień, narażając nie tylko siebie, ale cały ten świat na widmo długotrwałej, wyniszczającej wojny. Jeżeli natomiast wygram ja zatrzymam go i zrobię wszystko by zapewnić pokój światom raz na zawsze nawet jeżeli droga będzie krwawa. Ostatni raz pytam: czy tego właśnie chcesz?
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 04-08-2008, 17:24   #213
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
A jednak jego prośba została odebrana jako bezczelna. Cóż, czarny ćmok może nie wpadł w szał, ale specjalnie zadowolony też nie był. Propozycji dość zdecydowanie odmówił. Cóż, jego Wolna Wola, jego dusza. Orkowi nie pozostało nic innego jak tylko zaakceptować wybór Valgaava. Nie znaczy to jednak, że się z nim zgadzał. W zielonej opinii takie działanie było po prostu aktem samolubnym. Valgaav stracił wszystko. Zgadza się. Poniósł nieopisane wręcz straty. Nikt na pewno nigdy nie zrozumie pustki jaką musiał nosić w sobie ten Wyrm. Ale jego życie należało określić grą w pierwszej lidze. Znał doskonale stawkę o jaką gra się toczyła. A on realizował własne cele. Zemścił się na Verionie. Zabił go. A gdy jego zadanie (jak mniemał) się skończyło odszedł. Zdecydował się nie wspierać dalej działań Bieli. Zdecydował się nie walczyć dalej. Odszedł na „emeryturę”. Zrejterował! Stchórzył to może niewłaściwe określenie, ale na pewno nie zachował się odpowiednio. Przynajmniej podle zasad jakie Barbak wyznaczał sam sobie. Owszem, miał trochę racji. Owszem w ich rękach była już dusza jednego smoka, owszem stracili ją. Ale czy mimo tego nie zostali wybrani przez biel? Ale czy stracili ją na pewno? Czy mimo tego nie osiągnęli tego wszystkiego dzięki wzajemnej współpracy? Współpracy bieli i fioletu? Współpracy, która już z sama z siebie niosła ze sobą coś o czym ta przerośnięta czarna jaszczurka nie mogła mieć pojęcia. A może mogła? Może to ja jestem przerośniętą kijanką? Ork bił się z własnymi myślami. Zaakceptował wybór, nie spierał się, nie komentował. Zresztą nie było kiedy. Gdy wyszli na zewnątrz. Czekał już na nich Biały Ćmok. Ich transport do miejsca, w którym przerwali swą podróż.
- Chybaście powariowali, jeśli myślicie, że na to wsiądę!!!

Nikt jakoś nie zareagował, nie uznając za stosowne w jakikolwiek sposób zapewnić alternatywny środek transportu. Co tu zrobić?

- HALO! ORKI NIE LATAJĄ! Łuskowate linie lotnicze jakoś nie robią na mnie wrażenia! Daruj biały przyjacielu, ale mam zaszczepioną nieufność do rozległych przestrzeni znajdujących się poniżej mnie. Nazwij to uprzedzeniem. Tak jestem uprzedzony do latania!

Ku rozpaczy orka jakoś nikt dalej nie pospieszył z pomocą. Może jednak istniało rozwiązanie tej sytuacji. Zajęcie kuszetki na smoczym grzbiecie nie było jeszcze problemem. Barbak zamknął oczy z całej mocy, po czym sztywno przywarł do ćmoka. Całą mocą ramion i ud trzymał się gotowy na wszystko co mogło się przydarzyć.

Ku jego uciesze ćmok zdawał się być świadom jego przypadłości. Leciał spokojnie, dostojnie. Nie prowokował żadnymi ewolucjami, nie w głowie były mu beczki, śruby i insze akrobacje. Ork w tym czasie bez skrupułów oddawał się biadoleniu, narzekaniu i bacznej uwadze aby nie otworzyć przypadkiem oczy. Nie była to postawa godna mężczyzny jednak nie było to też istotne. Pewne rzeczy są po prostu silniejsze i nikt nic na to nie może poradzić.

Lądowanie było delikatne i miękkie, jak na smoka przystało. Barbak w jego trakcie omal nie odgryzł sobie języka, jednak wszelkie epitety pod adresem przewoźnika i jego matki postanowił zatrzymać dla siebie. Szybko i w sposób mało skoordynowany opadł na ziemie. Gdy jakieś osiemdziesiąt procent powierzchni jego ciała spoczęło na gruncie, na zielonym pysku wymalował się szczery uśmiech, a oczy w końcu ukazały się osobom postronnym.

Chwil kila dochodził do siebie, nie bacząc na to co dzieje się dookoła. A działo się sporo. Gdy w końcu stanął na wciąż rozdygotanych nogach spostrzegł dwie kwestie, które zdecydowanie wcześniej powinny przykuć jego uwagę. Pierwszą była wymiana zdań pomiędzy Ast’em i Kejsi, druga były wilki pokazujące się wokoło.
- Ast, powiem krótko, bo i nie jest to w końcu moja sprawa. Pierścień jest własnością Kesji. Straciła go, to prawda jednak w dość niecodziennych okolicznościach. Zawarliśmy przymierze prawda? Czy nie powinno się ono opierać na wzajemnym zaufaniu? Przecież jeśli będziesz potrzebował mocy tego świecidełka Kejsi stanie u Twojego boku. Bez w względu na to czy Ci to przysięgnie czy nie. Wiesz to równie dobrze jak i ja. Więc po co ta szopka? Ale róbcie sobie co chcecie, To Wasza sprawa. A tymczasem przepraszam. Czeka na mnie coś co zdecydowanie bardziej winno pochłaniać tak moją jak i Waszą uwagę.

Ork poszedł w ślady Estreiche. Pognał za elfem w kierunku wilków. Lembas coś kombinował, Ork miał nadzieje, że tym razem nie będzie wzywał kogokolwiek na pomoc.
- NIE ZABIJAJ!!! Krzyknął za elfem. Kątem oka zobaczył, że Drow również ruszył, tyle że w innym kierunku. Dlaczego go to nie dziwił. Brak jakiejkolwiek aktywności Fungrimm’a też nie był żadnym zaskoczeniem. Krasnolud, jak zawsze gdy był najbardziej potrzebny albo przepadał gdzieś, albo grywał w bierki na smoczym nosie.

Czy w tej chwili są w stanie coś mi zrobić? Zobaczymy! Ork szybkim ruchem zdjął amulet z szyi. Łańcuszek zawinął wokoło pięści, natomiast sam smoczy motyw ujął pewnie w lewą dłoń. Pięść, która przypominała raczej bochen chleba (tyle ze zielony) pewnie zamknęła się. Prawica również zacisnęła się w pięść gotowa zadawać razy na prawo i lewo.

Palladine, nie potrafię się jeszcze za bardzo odnaleźć w nowej sytuacji...

Ork rozpędził się do pełnego sprintu, a za koniec biegu wyznaczył sobie największe skupisko wilków.

... ale, jeśli dobrze pojąłem to, to są wilki Almeny.

Pochylił głowę oraz przycisnął przedramiona do tułowie, gotów w każdej chwili zgruchotać wilcze szczęki.
Założę się, że nie będzie szczęśliwa, jeśli kilku z nich otworzymy oczy.

Ork uśmiechnął się brzydko. Bardzo brzydko.
- Kejsi, obiecałaś mi pomóc z Wargiem. Pamiętasz?

Gdy wbiegnie pomiędzy wilki, tak jak w przypadku psów na farmie zacznie na prawo i lewo rozdawać kopniaki, jednak do nich dołączą się jeszcze razy pięścią i amuletem. Barbak będzie starał się dotknąć świętym symbolem tak dużej ilości zwierząt, jaka znajdzie się w zasięgu jego ramion. Pomny wcześniejszych wydarzeń, będzie wirował. Taki ruch powinien w małym (ale zawsze) stopniu zabezpieczyć go przed atakiem z tyłu.

Palladine! Pomóż mi wypędzić z tych istot fiolet
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 04-08-2008, 18:23   #214
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Estre; Dobre wieści podnoszą morale! Na widok wilków rzucasz się do ataku. Ziemia zadrżała pod twoim dotykiem, rozstąpiła się siatką wąskich wyrw, z których wystrzeliły jakby małe gejzery piachu. Obsypawszy nogi wilków, gejzery zastygły błyskawicznie tworząc wokół kończyn opaski z litej skały!

Levin; Leć! Avadriel pochwycił piórko i pomknął ku skamlącym wilkom uwięzionym przez czar elfa. Wiły się zabawnie, bezskutecznie próbowały wyrwać łapy skalnym wnykom. Kruk miał teraz o wiele łatwiejsze zadanie – wystarczyło że wyczul odpowiedni moment y musnął piórkiem zad czy ogon wilka, który nie mógł wywinąć się by sięgnąć go kłami.

Barbak; Rozdawanie kopniaków włochatym tyłkom to twoja specjalność! Świat nie widział jeszcze chyba takiej akcji w wykonaniu Wojownika Światła! Przyznajesz, że unieruchomione wilki kopie się o wiele łatwiej i przyjemniej niż takie ruchliwe...

Wszyscy;
Dotknięte piórkiem, lub amuletem Barbaka, wilki jeden po drugim kurczyły się w oczach! Ze wściekłych bestii przemieniały się w zwykłe wilki!
Po zmniejszeniu rozmiarów, mogły wydobyć łapy ze skalnych rękawów, co tez natychmiast uczyniły i błyskawicznie czmychnęły.
Został tylko jedne. Ten czarny. [przyrośnięty do ziemi ]

Ray`gi; Właśnie. Przybyłeś tu w jasno określonym celu. Nie by patrzeć na walkę chimerka-Pan Mglisty, nie by opędzać się od wszarzy. Zamek Glittermore!
Nie oglądając się nawet za siebie, ruszasz w las. Jak tu ciemno. Jak tu cicho!
Jest!

Night forest image by cassiedra on Photobucket


Zbliżasz się ostrożnie. Hm, zamek wygląda nieźle, choć miejscami leży gruz z nieco ukruszonych murów. Wciąż, jedynym wejściem jest brama. Zamknięta brama z ogromnymi wrotami, przy której czuwają dwa wielkie posągi lwów.



Zatrzymujesz się przy ogromnych wrotach. Teraz, kiedy nie ma wiatru a zwierzęta ucichły, słyszysz... chyba jakiś... szmerek...? Za wrotami...? Coś tam... pełza...?


* * *
[tak for memory i dla Ammana ]
Shabranido, władca chaosu. Stworzył w planie astralnym Wymiaru Chaosu, w siedzibie demonów zasnutej mgłami fioletu, pięciu Lordów Demonów; Phibriza, Gaava, Rashaarta, Riona i Kanzela. Phibrizo zabił Gaava i Rashaarta. Ale to inna historia.
Shabranido wypełzł kiedyś z planu widmowego, i odwiedził świat realny Wymiaru Chaosu. Waleczne dusze śmiertelników nie radziły sobie z jego potęgą, więc w desperacji otworzyły Bramę łączącą ich świat z równoległym wymiarem. Starożytne Czarne Smoki udały się za jej próg, by sprowadzić pomoc. Z wymiaru Bieli nadszedł natychmiastowy odzew. Bramę przekroczyła Almanakh, i dosiadła ostatniego białego smoka, Starfire. Razem z Czarnymi Smokami, ruszyli do boju z Shabranido. Oko Światła, Wiatr Lodu i Żywy Ogień, zjednoczone, wygnały władcę chaosu w odmęty fioletu.
A potem rozdzieliły się. Oko Światła wróciło do wymiaru Bieli, zaś Wiatr i Ogień pozostali. Brama została zamknięta.

Lord Demonów Rion, skaziciel żywiołu powietrza, stworzył swego najwyższego sługę, Kiharę. Veriona. Verion miał wiele dzieci, wiele tworów. W tym demona, którego śmiertelnicy ochrzcili „Rith”.
Rith nie zapomniał, że podczas wojny, poza Almanakh, przez Bramę przeszły smoki, elfowie, chimery. I Averoni. Większość zginęła. Minęły stulecia, resztki Averońskiej krwi krążyły po świecie, ukryte w żyłach niepozornych ludzi.
Rith znalazł grupę śmiertelników, którzy w przeszłości dopuścili się zbrodni. Skradł im dusze i dał szansę na odzyskanie ich, pod postacią kryształów. Kiedy śmiertelnicy owe kryształy zdobyli, Rith zabił ich, a krew jednego z członków drużyny, Averońską krew, wykorzystał by stworzyć z kryształów amulet Kaihi-ri.

Z nadzieją na zemstę, zostali wskrzeszeni. Przez kogo...? To... jeszcze tajmnica;3
Wyruszyli na poszukiwanie Oka Światła, Wiatru Lodu i Żywego Ognia, aby te po raz kolejny zniszczyły chaos, którego moc rosła wraz z mocą amuletu Kaihi-ri. Znaleźli Żywy Ogień w świątyni starożytnych Czarnych Smoków. Wiatr Lodu, w Genegate, sprzed nosa ukradła im czarodziejka Aenis. Jej brat odzyskał artefakt. Znaleźli też Oko Światła. Nie było ono tym, czego się spodziewali, a pieczę nad nim sprawował sam Verion, Kihara Riona, zdrajca własnej rasy...(?).

Na drodze staje im Kanzeliv, Kihara Kanzela, skaziciela żywiołu ziemi. Pokonany, umyka.
Verion zmusza swój twór, Ritha, aby ten przybył przed jego oblicze i oddał mu amulet Kaihi-ri. Okazuje się jednak, iż Rith scalił amulet z własną życiową energią i tylko jego śmierć zniszczy artefakt.

Otwarta po raz kolejny Brama zaprowadziła drużynę śmiertelników do wymiaru Bieli, gdzie umknął Rith, okrutnie okaleczony przez Veriona. Tutaj nie znali fioletu, chaosu, demonów. Aż do tej chwili. Verion zwiastuje bowiem narodziny Nowego Shabranido, „Ast i Arotha” – co w języku starożytnych smoków oznaczało „Last Soulbreaker”. Jednocześnie, Verion, zdradziwszy swego twórcę Riona, hołdując nowemu porządkowi, zwraca się do tajemniczej postaci per „Mistress”, a jego ukochana, Słonko, przeczuwa, kim jest owa podejrzana persona. Brama międzywymiarowa nadal jest otwarta. Po Ritha, po zdrajcę Veriona oraz po Żywy Ogień i Wiatr Lodu przybywają pojedyncze demony, lecz fala ataku dopiero się szykuje. Coś je tu przyciąga, jak nigdy wcześniej...

Drużyna bierze udział w wielkim turnieju w Ditrojid, aby spotkać się z tajemniczym kapłanem ze świątyni. Po wygranej, udają się po odbiór nagrody, lecz zamiast kapłana spotykają Irha, dragonitę opętanego przez Veriona i pałającego żądzą zemsty na swym twórcy. Irh porywa Kejsi, uczy ją używać pierścienia, który przyzywa Starfire, Wiatr Lodu. Chimerka nie orientuje się, że przyjaznym nieznajomym, który wraz z kwiatami ofiarował jej owy pierścień chwilę wcześniej, był sam Verion.
Drużyna udaremnia porwanie. Trop ze świątyni w Ditrojid prowadzi ich do Świątyni Przybycia, miejsca, gdzie z Wymiaru Chaosu wieki temu zstąpił Verion. W świątyni, jak wszystkich śmiertelników, dopada ich klątwa piasku. Chcąc ją przełamać, składają na ołtarzu świątyni to, co dla nich najcenniejsze. Nieświadomi, że stoją nie przed ołtarzem, a ukrytym portalem, dziełem Ritha.
Portal przenosi ich do innej czasoprzestrzeni, stworzonej przez Ritha mocą amuletu Kaihi-ri. Rzeczywistość tutaj jest o ponad 600 lat starsza, a demony zawładnęły nie tylko planem mgieł, ale i panoszą się po planie materialnym. Verion, Valgaav, oraz Słonko są tu uznani za poległych, a Rith sprawuje niepodzielną władzę nad planem mgieł, stworzonym oryginalnie przez Astarotha.
Azmaer, sługa i twór Astarotha, pozostaje wierny swemu stwórcy i staje przeciwko Rithowi. Donosi, iż kluczem do zniszczenia tej czasoprzestrzeni i uwięzienia w niej Ritha jest znalezienie imion członków drużyny i usunięcie ich.

Drużyna zostaje niestety wplątana w sprawę dwóch zabójstw i zmuszona jest udowadniać swą niewinność. Rith, wciąż pamiętając słowa Veriona o nadejściu „Nowego Shabranido, Ast i Arotha”, panicznie stara się chronić swoją pozycję i zgładzić kłopotliwych śmiertelników oraz swój nieudany twór z wolną wolą. Tylko Żywy Ogień, Wiatr Lodu i Oko Światła, zjednoczone, są w stanie powstrzymać Ritha w bezpośredniej walce, niestety, słuch po Oku Światła, Almanakh, zaginął, potrzeba zaś dziewięciu zjednoczonych dusz, aby ją przyzwać.

Pomimo wszelkich starań Ritha, drużynie udaje się odnaleźc swe imiona. W pamiątkowej księdze z Ditrojid, która, jak początkowo sądzą, wpada w ręce Kisssiego, dawnego chłopaka Kejsi, kręcącego z demonami. Verion, opętawszy Almanakh, jest zalezny od jej wolnej woli i ciala, stąd nie może wyprowadzić drużyny z błędu, zaś Alamankh z jakichś powodów nie wspiera go w tej kwestii. Verion zsyłając wizje i pioruny stara się uprzytomnic drużynie, iż księga jest fałszywa, jest tekstem przepisanym przez bylego kiharę Riona. Prawdziwą księgę z Ditrojid wykradł lata temu Irh, opętaniec Ritha, i okrył ją na dnie jeziora, w zatopionej świątyni. Drużyna dociera do niej ostatecznie, lecz nie potrafili otworzyć drzwi zabezpieczonych zagadką, za którymi znajduje się księga. Zniecierpliwiony niepowodzeniami swych sług, Rith zjawia się w planie materialnym i atakuje drużynę. Ze wsparciem przybywają Valgaav, oraz Almanakh, rozprawiając się z demonami Ritha. Samego Pana Mgieł uśmierca zaś druzyna. Astaroth zadając mu ostatni cios, przeklina jego duszę, zamieniając Pana Mgieł w cień. Kejsi, która zginęła w walce z Rithem, ulega reinkarnacji jako topola. Zapuszcza swe korzenie, by sięgnęły jej imienia w gruzach podziemnej świątyni, i prosi Veriona, aby uderzył w nią jednym ze swych piorunów. Wraz ze zniszczeniem imion drużyny, ginie czasoprzestrzeń stworzona przez Ritha, a drużyna powraca do ruin Świątyni Przybycia, wraz z Barbakiem – błogosławionym przez Lavendera orkiem paladynem.

Tak oto spełniły się słowa Veriona – Ast i Aroth zostaje Last soulbraekerem, jedynym i niepodzielnym władcą stworoznych przez siebie mgieł chaosu. Fioletowe niebo ogłasza jednak nadejście kogoś, kogo Almanakh i Verion spodziewali się od dawna. Pojawia się Mistress, stwórczyni Chaosu. Przedstawia się jako Almena, siostra Almanakh. Zaprasza drużynę do tajemniczej gry. Zaprasza Astarotha, jako swego wybrańca, aby został Nowym Shabranido.

* * *
Verion odkrywa po części plany Mistress. Mistress jest znudzona wybuchem Wielkich Wojen, wiecznej walki Bieli i Chaosu, wiecznego tworzenia nowego ładu od początku, ze zgliszczy starych elementów. Chce spróbować czegoś nowego. Dlatego przybyła do Wymiaru Bieli przez Bramę, z Wymiaru Chaosu, wraz z drużyną, gdy ta ścigała Ritha.
Nie zdawali sobie sprawy, że Ona była z nimi.

Plan Mistress polega na stworzeniu nowego ładu, w którym Biel i Chaos egzystowałyby obok siebie w relacjach, jakie dotąd nie były możliwe. Aby to osiągnąć, Mistress chce zmienić twory swego chaosu. Chce, aby miały wolną wolę. Zamiast niszczyć w Wymiarze Chaosu wszystkie demony bez wolnej woli, skupiła w Wymiarze Bieli demony wykazujące fenomen wolnej woli; Veriona, Valgaava, i Astarotha, zakładając, że ich twory również odziedziczą wolną wolę. W końcu z Irchem i Azmaerem się udało.

Aby sprawdzić, jakie powodzenie ma owo przedsięwzięcie, Mistress wybrała grupkę wojowników Bieli, oraz chaotów, umieszczając ich na Wolf Pack Island, stworzonej przez siebie. Początkowo przedstawiciele Bieli i Fioletu zdają się dogadywać...
Sprawa komplikuje się nieco, kiedy Astaroth postanawia załatwić sprawę zbyt dobrze zarabiającej zielarki, Kirenny. Almanakh nie może powstrzymać się przed próbą ocalenia Kirenny przed chaosem. Verion wiedząc, że ona nie zrezygnuje, wyrywa jej łuk i sam oddaje strzał w kierunku Astarotha. Moc Oka Światła, odbita zwierciadłem chaosu Astarotha, „wrania” Biel w duszę Veriona. Ciężko ranny, Verion nie jest w stanie odeprzeć ataków Valgaava, który wyczuwszy okazję do zemsty zjawia się, by dobić Veriona. Pomimo pomocy ze strony drużyny, Verion odniósł zbyt ciężkie rany, i umarł.
Zrozpaczona Almanakh wini siebie za jego śmierć, jak i za szaleństwo i napady szału Valgaava. Uważa także, że Mistress doprowadziła do tego stanu rzeczy – uwięziła duszę Valgaava, a jako matka pozostawiła konającego Veriona na pastwę losu. Almanakh wypowiada wojnę Mistress, wiedząc, że po niej nadejdą nowi Wojwonicy Światła. Mistress jest z kolei zdania, że to nie wolna wola Veriona go zbaiła, a Światło Almanakh, którym ta władała nieumiejętnie, obwinia Almanakh o to, że choć Verion zmienił się dla niej, ona nie potrafiła zmienić się dla niego – Światło było dla niej ważniejsze. Rozzłoszczona utratą ukochanego dziecka i zarazem kochanka, Mistress przyjęła wyzwanie Almanakh do pojedynku.

Astaroth tymczasem opętał Kirennę. Drużyna stoczyła długi bój z Valgaavem, który jak się okazało, miał wyłonić spośród śmiertelnych nowych Wojowników Światła. Wybór padł na Kejsi i Barbaka. Kejsi, obdarzona mocą Bieli, na prośbę Valgaava odbiera mu życia, uwalniając jego duszę od chaosu. Poruszona słowami starożytnego czarnego smoka, Kejsi zamierza odzyskać Wiatr Lodu i rzuca wyzwanie Asatrothowi...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 04-08-2008, 21:28   #215
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Czego żądam w ramach zakładu? Twojego słowa. Słowa na to, że nie staniesz przeciwko mnie, nie będziesz powstrzymywała mnie w moich działaniach choćby wydawały ci się złe lub okrutne. To chyba równie cenna rzecz jak pierścień, nieprawdaż?
Kejsi zmarszczyła zabawnie nos.
- Wcale nie, wcale, wcale! Ja mam wyrzec się natury Bieli!? Wiec może ty wyrzeknij się chaosu!? Szantaż, szantaż, szantaż!! Nie wyrzeknę się tych, których mam bronić!
- Jeżeli wygrasz oddam ci ten pierścień, narażając nie tylko siebie, ale cały ten świat na widmo długotrwałej, wyniszczającej wojny.
- Wielkie wojny zawsze były i... pewnie zawsze będą! – powiedziała nagle. – Teraz, kiedy jesteś tutaj! Od początku istnienia Wymiaru Bieli Wojny tu nie było! Sama Biel nie miała z kim walczyć! To twoje przybycie zburzyło równowagę, przybycie Veriona, twoje, Mistress! Tacy Jak Ty! Sam mówisz, ze masz zamiar walczyć z chaosem w innym Wymiarze, masz zamiar wypowiedzieć mu wojnę! I Taki Jak Ty mówi o pokoju!?
- Jeżeli natomiast wygram ja zatrzymam go i zrobię wszystko by zapewnić pokój światom raz na zawsze nawet jeżeli droga będzie krwawa.
Kejsi odskoczyła i otrzepała się.
- Właśnie, właśnie! – jęknęła. – O tym mówię!!! – zerknęła a resztę. – Czy wy słyszycie co on mówi!? On nie chce pokoju, harmonii, on chce rządzić strachem, bólem i potęgą, chce wywalczyć pokój!!! Chce aby wrogowie na jego rozkaz, ze strachu przed nim, podawali sobie dłonie! Chce zaprowadzić SWÓJ ład, swój pokój, który niczym się nie różni od jego pełnej władzy! Astaroth! – jęknęła z żalem. – Zdrowego społeczeństwa nie uzyskuje się wybijając chorych i słabych, pokoju nie uzyskuje się podbijając wroga i rzucając go na kolana! Tak ci się tylko wydaje, tego cię nauczono w Wymiarze Chaosu! Wielu było szaleńców, którzy próbowali zdobyć władzę absolutną, mieć nad wszystkim kontrolę! Nikt tego nie dokona, nikt, nikt, nawet Taki Jak Ty! Dlaczego Mistress wieki przed tobą nie spełniła twoich zamiarów!? Myślisz, że na nie nie wpadła, że nie miała ambicji!? Ona po prostu wie!!! Wie, że to jest niemożliwe!!! Nawet ona nie marnowała tysięcy istnień, aby sprawdzić, czy zdoła zaprowadzić swój porządek, wymarzony raj, eldorado, jakkolwiek on by nie wyglądał! Raj nie istnieje, nie istnieje... pokój między bielą i chaosem – szepnęła.
Jakkolwiek by się nie starała, jakkolwiek on by się nie starał... Ona wciąż widziała w nim istotę dążąca do swego egoistycznego celu, nieważne jakimi metodami. Może nas czasem ratował, gdyż nas potrzebował. Może naprawdę nas lubił. Może my naprawdę lubiliśmy jego. Ale w pewnych kwestiach nigdy nie będziemy się zgadzać.
- Czasem bardzo, bardzo chcesz coś zmienić... – szepnęła. Widzisz wokół siebie zły, nieidealny świat, i czujesz, że znasz lekarstwo, że umiesz wszystko naprawić, że wszyscy będą szczęśliwsi z twoimi pomysłami. A gdy nie zgadzają się, przekonujesz sam siebie, że nie dojrzeli do tej decyzji. Uparcie proponujesz im zmiany, wpajasz im je na siłę, a już wkrótce zmuszasz ich, by ciebie słuchali, zaś tych, którzy nie idą za tobą, niszczysz, gdyż burza twój piękny, rodzący się nowy porządek... I myślisz, ż eto się skończy, że nadejdzie dzień, kiedy wszystkich wrogów zniszczysz, kiedy ci wierni zrozumieją i ujrzą w końcu świat, który dla ich dobra usiłujesz im dać. Ale zawsze przyjdą nowi. Świat nie trwa w miejscu, skażony chaosem stale się zmienia. Raz ustalony porządek nigdy nie trwa wiecznie. Świat nie jest po to, aby był idealny!!!
Wzięła głębszy wdech i spojrzała w niebo.
„Almanakh! Tak jak twoje zdziesiątkowane elfy szły wciąż przed siebie, miażdżąc demony, tak, jak polegli prawie wszyscy, aby w tych co przetrwali wzbudzić niegasnącą wolę walki za to co słuszne i pomsty... tak jak z podziwem patrzyłam na twoje zwycięstwa, tak spójrz na moje łzy dzisiaj... Abym miała kiedyś odwagę wypowiedzieć słowa twoje:
‘Live with honor, die in pain. I fell good with that!’.
- Ostatni raz pytam: czy tego właśnie chcesz?

Kejsi westchnęła głęboko, zamykając oczy. Uśmiechnęła się do Astarotha.
- Żądasz zbyt wiele. Niech osądzi nas Światło najjaśniejsze. Niczego nie żałuję, nie mam ci za złe, Astaroth! Ty po prostu jesteś... demonem. Rozumiem.
Odskoczyła, uniosła ręce nad głowę i klasnęła, wymachując kocim ogonkiem. Wokół jej dłoni zebrały się świetliste iskry.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 04-08-2008, 21:46   #216
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Wszystko skończyło się tak... szybko. Wilki uciekły, wszystkie żywe, wszystkie oprócz jednego największego. Avadriel usiadł mu na ramieniu zostawiając resztę orkowi. Ślepiec schował delikatnie piórko do sakwy.
"Dzięki Ci Pani."
"Dobrze się spisałeś, dziękuje bracie."
"Wiem, dziękuje."
Zwierzęta nie są tak jak ludzie fałszywie skromne, dlatego w wypowiedzi Avadriela nie był nic zaskakującego.

Levin już miał poszukać sobie jakiegoś kija aby chodź trochę być niezależnemu od kruka gdy Kejsi zwróciła się do nich. Avadriel po raz kolejny wzbił się w powietrze pokazując ślepcowi scenę.
Druid zaciekawiony podszedł bliżej. Kłótnia szybko się skończyła i to brutalnie. Kejsi zaczęła formować kule. Kula jak przekazał mu kruk świeciła i raziła w oczy. Zwierzęta nie widzą kolorów a Avadriel nie był wyjątkiem, także Levin nie mógł zobaczyć, że to najczystsza biel formuje się w rękach Wojowniczki Światła.
I po raz kolejny Levin zadziałał zanim pomyślał.
"Znów będziesz żałował."
"Trudno."
Dał kilka kroków do przodu oddzielając Kejsi od Astarotha.
-Nie wiem o co tu chodzi ale wiem jedno jesteśmy drużyną. Postanowiliśmy działać razem i doprowadzić do remisu. Z tego co Lavender mówił nasze zadanie jest dalej aktualne więc nasza umowa dalej obowiązuje. Uspokójcie się. To, że nawzajem się zabijecie nie pomorze nikomu.
Ciągle obserwował oczami kruka sytuacje, gdy tylko Kejsi lub Astaroth zaatakuje spróbuje podłożyć się pod cios, jednocześnie odcinając swój umysł od umysł Avadriela.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 04-08-2008, 22:28   #217
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
- Czyli oczekujesz ode mnie czegoś w zamian nie dając nic? Jakże egoistyczne podejście... Dobrze, skoro tego chcesz. Nie było tutaj wojny, w tym wymiarze bieli? A czy to nie z tego świata ruszyła armia na odsiecz, gdy atakował Shabranigdo? Czy ten okres pokoju od tego czasu nie został okupiony wieloma istnieniami? I ty śmiesz mówić o moich planach jako o mrzonkach żądnego władzy szaleńca?

Astaroth był naprawdę wściekły i po raz pierwszy od dawna to okazywał. To dlatego właśnie zwykle nie lubił sług bieli, przez tą ich nadętą wyższość i ignorowanie zdrowego rozsądku. Najgorsze w nich było to, że patrzyli na świat przez swój pryzmat nie dostrzegając racji drugiej strony, niezależnie od okoliczności. Czy ktoś kiedyś słyszał o słudze bieli który przyznał się otwarcie, że biel się myliła? Że w czymś nie miała racji? W przeciwieństwie do nich Astaroth widział słabość fioletu, jego niezorganizowanie i walki wewnętrzne. Potrafił przyznać, że chaos popełniał błędy, jednak nie zaliczał się do grona tych co tylko narzekają. Miał plany, marzenia. Chciał coś zmienić, a właśnie Tacy jak Oni po raz kolejny usiłowali stanąć mu na drodze.

- Ignorujesz moje słowa słysząc w nich tylko to, co pragniesz usłyszeć. Ja nie chcę wybijać słabych lub bezbronnych! To właśnie w ich ochronie, w ochronie dla wszystkich chcę zniszczyć tego raka, który trawi ten świat! Rzucić wroga na kolana? O nie... Ziemi nie dotykają kolana moich wrogów, lecz ich pozbawione ciał głowy! Chcę zniszczyć chaos w tamtym świecie i tylko chaos! To właśnie on, ślepo posłuszny i nie znający wolnej woli jest przeszkodą w nowym ładzie!

Astaroth wstał z kamienia na którym wcześnie siedział, podnosząc również pierścień. Podał go swojej chimerze, nakazując by zabrała go tymczasem we mgły i tam oczekiwała co się wydarzy. Jeżeli tylko Kejsi go pokona, niech jej przyniesie pierścień

- Jesteś idealną przedstawicielką bieli. Wiesz czemu? Bo jak cała biel potrafisz tylko rządać od innych, nie dając nic od siebie. Narzekasz na świat nie szukając drogi by go naprawić. Stajesz bokiem do nadchodzących zmian licząc że przeminą one same bez twojej interwencji. Uważasz że utopia narodzi się sama, że wojny same zgasną? Świat według ciebie ten nie znał okrucieństwa...

Demon skinął dłonią, wzywając do siebie Kirrenę

- Czy możesz to samo powiedzieć tej kobiecie? Została zgwałcona przez tych twoich idealnych ludzi i wiodła nędzną egzystencję w ciągłym strachu, zmuszona do morderstwa. Biel skazała ją na potępienie. Dlaczego? Dlatego że była zbyt słaba by się bronić. A to chaos dał jej nowe życie, nową nadzieję. Obroniłem ją przed śmiercią, zesłaną przez tę twoją ukochaną Almanakh i dałem siłę by żyć. Czy teraz powiesz, że to ja jestem złem, demonem? Czy ty zrobiłaś coś podobnego dla kogokolwiek?

Astaroth postąpił o krok w stronę Kejsi, gdy ta przygotowywała się do ataku

- Zrzuć zasłonę z oczu i przestań patrzeć na świat zza zasłony dobra! Dostrzeż jego wady i szukaj sposobu by je uleczyć! Czy może wolisz dalej mówić o idealnym świecie i biednym, szalonym demonie który chce utopić świat we krwi realizując swe nierealne marzenia?!? Ja sprowadziłem zło do tego świata? Skoro złem jest pomaganie potrzebującym to już na zawsze pozostanę złym. Skoro zapewnienie światu pokoju i bezpieczeństwa jest złem to tym bardziej pozostanę złym. Ty nie wyrzekniesz się bieli, a ja nie wyrzeknę się swoich marzeń i ideałów. Jeżeli się mylę, a nowy ład nie istnieje to i ja nie mam po co istnieć. Przeszedłem drogę dłuższą niż jesteś sobie w stanie wyobrazić

Astaroth postąpił jeszcze jeden krok do przodu i rozłożył ręce odsłaniając się na atak

- Powiedziałem wyraźnie, że nie będę walczył z tobą ani kimkolwiek z tych którym obiecałem sojusz. Nie łamię swojego słowa, mam swoje zasady. Ale dalej, ty nie musisz się krępować. Pokaż mi jaka to biel jest dobra i jak każe to wielkie zło, które przed chwilą ci pokazałem! Nie będę się bronił ani uciekał do żadnych sztuczek. Dalej, uderz bezbronnego! Przecież jestem demonem, czyż nie?!
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 04-08-2008 o 22:34.
Blacker jest offline  
Stary 05-08-2008, 01:24   #218
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Chi, chi, chi…!

Ray’gi targany psychotycznym chichotem brnął przez ciemny las. Lecz nie martwiły go ślepia spoglądające na niego z każdych krzaków, nie martwiło go to, że mógł nie zapamiętać drogi. Wręcz przeciwnie. Miał wspaniały humor. Wszystko przecież układało się po jego myśli. Wojownik Światła wystąpił przeciwko Panu Mgieł. Plan był spójny w stu procentach. Nawet drow nie przewidywał takiego sukcesu. Ha, ha…! Ray’gi jesteś geniuszem, Ray’gi, rzeczywiście, jesteś mistrzem…! Ach… D’arvit ! – przeklął w języku mrocznych. Czemu nie ma tu Ciebie, czemu, czemu…? Nie przewidziałaś tego, co…? – drow nawet nie zorientował się, a już mówił sam do siebie. Przeszedł go kolejny radosny spazm i zachichotał. Czy oni na powierzchni nazywają to szaleństwem ? Chi… Chi… Chi… Chyba to jednak nie to… Ray’gi nagle wyprostował się i zmrużył oczy. Dość tego. Teraz jest czas na działanie. Szaleńcy to nie profesjonaliści.

Rozejrzał się, a jego bystre oczy dojrzały zamek Glittermore. Jesteś, mój drogi, już Cię czuję… Ach… Życie człowieka jest powtarzającym się w nieskończoność kręgiem tych samych działań i czynów. A potem umierasz… To nonsens. Po co sprzedawać córkę ? No chyba, że wiedziałeś, że to będzie mogło wpaść w moje ręce Panie Glittermore… W takim razie gratuluje zdrowego rozsądku i poparcia dla mojej sprawy…

Stara forteca wznosiła się przed nim niczym kolos na glinianych nogach. Z jednej strony przytłaczała jej monumentalność, z drugiej widać było liczne skruszałe elementy fortyfikacji. Sama budowla przypominała wielkiego wojownika, cierpiącego od tysięcy mikroskopijnych ran i z utęsknieniem czekającego na chwilę, w której upadnie i zaśnie na wieki. Ale nie poddaje się i stoi. Typowy dla ludzi upór i głupota. Ludzie…! Ludzie… Cóż za paradoks… I Kejsi i Astaroth próbują ich uszczęśliwiać na swoje sposoby, próbują omamić i narzucić swoje wartości, to dobre, to złe, ale to i tak na nic, bo wszystkie triumfy i katastrofy tego świata ludzie powodują nie dlatego, że są z gruntu dobrzy, albo z gruntu źli, lecz dlatego, że są ludźmi. Oni ich nigdy nie zmienią.

Drow zatrzymał się w odległości około dwudziestu metrów od bramy i posągów przedstawiających dwa dumne lwy. Założył obie ręce i przymknął jedno oko. Po chwili przyglądania się budowli skierował wzrok wyżej, na niebo. Gwiazdy. Była to jedyna rzecz, której kiedykolwiek zazdrościł mieszkańcom powierzchni… Wyobraził sobie też, że dostrzega twarze gwiazd – były blade, wygięte w kpiącym grymasie, jakby zbyt długo obserwowały ich wyspę, ogromną krzątaninę, radość i tragedie ludzkie, które mają na niej miejsce codziennie.Uczucia ? Słabość ? Ray’gi przez chwilę zastanawiał się co może czuć Mistress patrząca w gwiazdy. Mistress albo ktokolwiek z potężnych. Wtedy gwiazdy pewnie, łagodnie się uśmiechają jakby nie mogły powstrzymać rozbawienia na widok kolejnego, kolejnej, która wierzy w to, że jest środkiem wszechświata. A przecież wierzy w to każdy. – Ray’gi uśmiechnął się do samego siebie. Mistress musiała się wtedy czuć okropnie samotna. Miała potęgę, ale czym była w obliczu tych tysięcy słońc, które też się jej przyglądały ?

Ray’gi zawsze się cieszył, że odczuwał tylko takie podstawowe uczucia jak satysfakcja, bądź niezadowolenie, bo w tej chwili pewnie ogarnęłaby go, jakaś nieznana tęsknota, melancholia i jakiś znajomy zew, który wzywa go w miejsce, dawno już przez niego zapomniane. Gwiazdy działały tak chyba na wszystkich, wpatrujących się w nie – nawet na tych pozbawionych uczuć, jak drow.

Ray’gi zbliżył się do bramy. Szmer…? Zaraz się przekonamy, kim lub czym jesteś, strażniku zamku Pana Glittermore. Ray’gi odsunął się i rozważył możliwość otworzenia ich za pomocą silnej manifestacji mocy. Na pierwszy rzut oka były po prostu olbrzymie. Na drugi nie zasługiwały. Ray’gi nauczył się omijać podobne problemy. Przedstawicielom powierzchni zdarzało się, bowiem często przeoczyć tak oczywiste rozwiązania jak ominięcie problemu, musieli się z nim zmierzyć. Mroczny elf też mógłby, ale tym, czego nigdy nie pojął była sztuka marnowania i tak już krótkiego czasu, który został dany ludziom, oni dopracowali ją do perfekcji, więc może dlatego byli zazdrośni o wieczność, podarowaną elfom przez bóstwa.

Mroczny elf wzniósł się bezgłośnie za pomocą mocy w powietrze i osiadł równie cicho na blankach muru. Jak cień, cha… cha… Popatrzył ciemność, by przekłuć mrok i ujrzeć tego kogo chciał. Strażnika, z którym przyjdzie mu się mierzyć.
 

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 05-08-2008 o 02:02.
Mijikai jest offline  
Stary 05-08-2008, 18:29   #219
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Słowa Astarotha wskazywały na to, że on się wcale nie zmienił, cały czas był taki sam, jak kiedy zobaczyła go po raz pierwszy. Demoniczny i straszny, straszny, straszny! On się nie zmienił na lepsze, to my wymięliśmy, urobieni jego słowami, przyjaznymi czynami. Wiedział, ze skoro Mistress przywróciła do życia Waldorffa, Vriessa, avalancha, skoro ona, Barbak, Estre i Levin mogli być Wojownikami Światła, skoro mistress chciała pocałować Raygiego, to on i wszyscy byli wybrani Tak Jak On. Wiedział, że się ich nie pozbędzie łatwo, więc musiał z nami współistnieć w zgodzie. Powołując się na przyjaźń zabezpiecza swoje interesy. To typowo demoniczne postępowanie, typowe, typowe! Gdyby wciąż był człowiekiem, nie wybaczyłaby mu, ale był demonem, a demony nie słyszą najświętszego Światła i nie rozumieją pewnych rzeczy. To nie jego wina że jest taki. Ale taki jest i będzie.
Nie było nic więcej do powiedzenia. Chyba Raygi miał rację. Właściwie nikt nie miał pojęcia czemu ten dziwny drow jest wiecznie niezadowolony i czego pragnie, chyba sam nie wiedział. Ale on przynajmniej nie babrał się na astarothowe sztuczki!
Nie można go słuchać! Tego co mówi!
- A czy to nie z tego świata ruszyła armia na odsiecz, gdy atakował Shabranigdo?
- Wyruszyli z odsieczą...!!! – odkrzyknęła. – Zabić zło, które ponoć i ty chcesz zniszczyć!!!...
Nie! Nie, nie, nie! Nie słuchać tego co mówi!
- Jesteś idealną przedstawicielką bieli. Wiesz czemu? Bo jak cała biel potrafisz tylko rządać od innych, nie dając nic od siebie.
Zacisnęła powieki.
„Nie odpowiadaj mu!!!”
- Zrzuć zasłonę z oczu i przestań patrzeć na świat zza zasłony dobra! Dostrzeż jego wady i szukaj sposobu by je uleczyć!
- Wyniszczanie tego co złe nie jest sposobem! Chorego się nie zabija, a leczy!!! Dlatego... – spięła się do skoku.
- Pokaż mi jaka to biel jest dobra i jak każe to wielkie zło, które przed chwilą ci pokazałem! Nie będę się bronił ani uciekał do żadnych sztuczek. Dalej, uderz bezbronnego! Przecież jestem demonem, czyż nie?!

Kejsi wyjęła z torebki świetliste piórko i uniosła je do góry. Zajaśniało silniej, blask z jej łapek przeniósł się na piórko, wydłużyło się na kształt ostrza.
- Oto twoja wolna wola – szepnęła. - A oto moja.
Przypadła do ziemi jak kot i rzuciła się ku niemu.
- To za Morcruchusa!!! – szepnęła przez zęby.
Zacisnęła powieki i całym ciężarem ciała pchnęła piórko, które niczym miecz wbiło się w pierś demona...
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 07-08-2008, 21:18   #220
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Wszyscy; trwa konflikt białasy-bakłażany.

Ray`gi; Wznosisz się ponad mury. Łatwizna. Na co komu drzwi?
Z góry zamek wygląda nieźle. Zniszczenia nie są wielkie; tu i ówdzie roślinki zarastają porzucone budowle, tu i ówdzie coś się zawaliło, ale ogólnie wrażenie jest dobre. Solidna, niezła robota. Lądujesz na murach i obserwujesz dziedziniec.

Castle malbork image by mwilso15 on Photobucket - lol

Pusto. Nadal słyszysz czasem ciche szmery, ale nie możesz określić, skąd podchodzą. Może ci się wydaje...?
Ani żywej duszy. Żadnego strażnika, który miałby ochotę cię przywitać.
Dobra. I co dalej? Dokąd teraz? Setki drzwi, setki okien, masa przejść... Zwracasz uwagę na jedne wrota po prawej.



Coś tam się...?!



Zniknęło!
 
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172