Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-08-2008, 22:56   #221
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Estre najwyraźniej jednak nie planował zabijać wilków. Unieruchomił je jedynie. Cóż może, jednak długouchy miał jakieś ukryte talenta. Wszakże takich winno się doszukiwać u każdego. Tak czy inaczej jego pomoc była nieoceniona. Wilki zostały unieruchomione. Nie mogły w żaden sposób uciec przed wymierzanymi razami. Ork tak dla pewności machnął nogą raz w prawo i dwa razy na lewo, sprawdzając czy aby na pewno poruszyć się nie mogły. Efekty były satysfakcjonujące. Wilki w takim położeniu nie mogły mu w żaden sposób zagrozić, on natomiast mógł zrobić im w zasadzie wszystko. Pomysł zrobienia z nich dywaników, przemknął jednak zdecydowanie za szybko przez orczą głowę. Odbijając promienie słoneczne, medalion w jego dłoni zaczął szybko śmigać to na lewo, to na prawo. Każde dotknięte przez niego zwierze zaledwie po chwili kurczyło się i przybierało kształtem i wielkością najzwyczajniejszego wilka. Te (z racji swych mniejszych rozmiarów) szybko oswabadzały się z ziemnych kleszczy i dawały w długą.

Przed zielonymi oczami, przemknął lotem koszącym czarny kształt, kruk. Z czymś białym w dziobie pomagał orkowi w „nawracaniu” wilczych oponentów. Każda pomoc była wskazana w tak szlachetnym celu. Wkrótce na placu (pożal się Palladine) boju pozostał jedynie jeden wilczur. Ork zdecydowanym krokiem podszedł do niego. Ukląkł przed nim i zajrzał mu głęboko w oczy. To chyba nie był ten sam wilk, którego spotkał na farmie. Nie był pewien.

- No i co teraz przyjacielu? Co mam z Tobą zrobić? Postawić na Twą Wolną Wolę?

Zielony kątem oka próbował złapać wzrok Ast’a, jednak demon zajęty był przekomażaniem się z Kejsi.

Ork zdecydowanym ruchem przyłożył dłoń z medalionem do pyska zwierzęcia. Oczekując na jego przemianę drugą dłonią pogłaskał wilka po pysku.

- Nie wiem, czy będziesz teraz szczęśliwy, czy też nie. Mam nadzieje że nie robię Ci niczego złego. Żyj z wolnym sercem. A jeśli masz życzenie pozostań przy mnie.

Barbak, żałował że nie ma przy sobie jakiegoś kawałka kiełbasy. Może udało by się przekupić wilka.

Ork nie miał wpływu na to co zrobi jego futrzasty przyjaciel. Jeśli będzie chciał popędzić w las za jemu podobnymi, to nie będzie mu stał na drodze jeśli zdecyduje się z nim pozostać, to tak uczyni. Jego Wolna Wola.

Barbak obrócił się w kierunku drużyny, by zaobserwować jak Oni wyrażają swą Wolną Wolę. Kejsi właśnie szarżowała na Ast’a z piórkiem w ręku. Ast stał z założonymi rękoma nie robiąc sobie nic z ataku Chimery, Levin natomiast postanowił mężnie przyjąć na własną pierś piórkowy atak. Przedsięwzięcie to mogło by okazać się brzemienne w skutkach, szczególnie w przypadku gdyby druid miał łaskotki. Zastanawiające był przypadek Druida. Niby postać z natury dobra, niby... a jednak z jakiegoś względu posiadała w sobie pierwiastek chaosu.

Z jakiegoś powodu narażał się na atak, dla demona. Dla dobra drużyny.

- ENOUGH!!!!! Barbak wydarł się na całe gardło. Chyba mamy ważniejsze sprawy na głowach?!?! Może tak dogadacie się ze sobą, a nie jak małe dzieci będziecie wymachiwać czym się da? HALO! CZY KTOŚ MNIE TU W OGÓLE SŁUCHA??? ZBIERAJCIE ZABAWKI!!! IDZIEMY!!! Coś mieliśmy zrobić. TAK? Zapobiec jakiejś wojnie. TAK? Ocalić MILIONY istnień. TAK? Zagrać na nosie Almenie. TAK? No to zbierajcie rzycie w troki!!! Kwestie świecidełka wyjaśnicie sobie potem!!! W dyrdy!!!! Pókim dobry!!!!! I gdzie się podział czarny Lembas?
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 09-08-2008, 17:20   #222
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Było jej strasznie wstyd. Że zapomniała o Starfire, o Żywym Ogniu. To nie wina Światła, to nasza wina, że zapomnieliśmy, że stwierdziliśmy że „jakoś to będzie”. Z demonami nie ma „jakoś”, nie ma „nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło”, nie, nie, nie! Wydaje się nam, że wiemy jakie one są, że potrafimy przewidzieć, co zrobią, co powiedzą, co myślą, co planują. Nie, nie, nie! Tacy Jak My nigdy nie odgadną, jakie są demony, czego chcą, o czym myślą, co zrobią!
Zbytnio pokładamy czasem wiarę w opatrzność Światła. Najpotężniejsze Światło jest nieskończenie dobre i niepokonane, ale nie wolno nam zwątpić, iść na łatwiznę, nie wolno stwierdzić że wszystko się poukłada cokolwiek zrobimy! Demony tak nie myślą, nie modlą się do chaosu, one są chaosem! To, że nie mają uczuć jest ich błogosławieństwem. Nie odczuwają bowiem zawodu, wstydu, nie martwią się o konsekwencje swoich działań.

Pierwszy atak był szokujący. A raczej jego skutki! Astaroth ugodzony piórkiem bieli zachował się jak grat któremu wyciągnięto zawleczkę. Buchnęła od niego potężna fala energii, dwie równe fale ataku zderzyły się nagle ze sobą, a Kejsi i Astaroth byli w samym epicentrum! Kejsi pisnęła ze zdumieniem, kiedy owa energia wybuchła naraz, odrzucając ją od Astarotha, i odrzucając Astarotha od niej!
„Co to było!?”
Spodziewała się demonicznych sztuczek, ale miała nadzieję, że Biel poradzi sobie z jego fioletem, cokolwiek szykował, obłudnie wystawiając się na atak „bezbronny”! Kejsi padła na ziemię i poturlała się po niej, nakrywając się nogami. Astaroth zresztą również leżał kilkanaście metrów obok, również nakryty nogami i skrzydłami.
„Zwierciadło chaosu!!!” - pomyślała Kejsi.
To dlatego atak ugodził i ją! To nie jego chaos pokonał jej biel, to on odbił jej własny atak, jej własna biel w niej uderzyła!

Kejsi widziała leżącego Astarotha, Barbaka drącego się na resztę, Levina próbującego...coś zrobić. Widziała samą siebie, leżąca w mroku na trawie.

http://i255.photobucket.com/albums/h...rl377/Rin1.jpg

- Przepraszam, Starfire... – szepnęła. – Próbowałam...

Biel i chaos. Ray`gi ma racje, między Bielą i chaosem nigdy nie będzie pokoju. Dlatego, że na świecie dzieci Bieli i demony nie są same! Jest jeszcze wiele istot Takich Jak Tev, istot „szarych”, którzy nie chcą być ani Białe ani Fioletowe! To właśnie ich działania sprawiają, że ani Biel ani chaos nie zapanują, jeśli tylko oba te się spotkają! To się nie uda, chcąc pokoju możemy tylko wyobrażać sobie, że możemy razem istnieć, ale wiemy, że to nieprawda! Któreś będzie górować nad drugim, chaos nad bielą!? Ona i Astaroth, wszystko jest w porządku i będzie póki właśnie nie znajdzie się punkt zwrotny taki jak ten. Póki nie będzie jednego celu i dwóch, którzy chcą go mieć!
Nie miała żalu do Astarotha. Wiedziała, że jako demon nie będzie walczył uczciwie, miała nadzieję, że kiedy zaatakuje on sięgnie po szable, a że sięgnął po tajną ukrytą broń, tego się spodziewała. Przynajmniej udowodniła coś sobie, i Starfire, i Almanakh, i Mistress, i z tego się cieszyła.

„Obym tylko... nie skończyła z Astarothem jak Valgaav z Verionem...! – pomyślała z rozpaczą. – Teraz zaczynam rozumieć, jak on się czuł...!”

Why does it feel like night today?
Something in here's not right today
Why am I so uptight today?
Paranoia's all I got left
I don't know what stressed me first
Or how the pressure was fed
But I know just what it feels like
To have a voice in the back of my head….

It's like I'm paranoid looking over my back
It's like a whirlwind inside of my head
It's like I can't stop what I'm hearing within
It's like the face inside is right beneath my skin

Zamknęła oczy.

* * *
[media]http://www.youtube.com/watch?v=-NUlJ-UZOns&NR=1[/media]

- We are what we have always been, what we were ment to be, what we desired to be. As are you. Gods do not exist. If they do, they`re not worth it – Almena zmrużyła oczy i uśmiechnęła się rozkosznie.
- Każdy ma władzę nad własnym umysłem. Nad swymi czynami. Dla każdego z nas istnieją siły wyższe, na które nie mamy wpływu.

- Mistress?
- Speak, I can hear you.
- A może to tylko głosy w mojej obolałej głowie…?
- Then free your mind and see me.



- Czarna Zorzo… proszę… nie zabijaj Almanakh…!

* * *

- Czarna Zorzo... proszę... nie... zabijaj... – wyszeptała Kejsi.
Reszta drużyny mogła tylko patrzeć, jak ciało Kejsi zamienia się w srebrny popiół, który został rozwiany przez wiatr...
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D

Ostatnio edytowane przez Kejsi2 : 09-08-2008 o 17:40.
Kejsi2 jest offline  
Stary 09-08-2008, 17:38   #223
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
XBarbak; Klękasz przed czarnym wilkiem. Ten nieruchomieje, wpatrując się w ciebie.
Zdecydowanym ruchem przy... szlag!!!
Ghost Wolf by ~Zera24 on deviantART

Warknął, klapnął zębami, wyrywają cci amulet, odrzucił głowę do tyłu. Stał się mglisty, eteryczny! Odskoczył, czy raczej odpłynął jako mgła do tyłu. Znów stal się materialny i zerknęła na amulet leżący w trawie, na ciebie.

Burnout Wolf of Shadows by *TheTyro on deviantART

Z pochyloną głową, wciąż nastroszony, nieśmiało pomachał ogonem i ucichł zupełnie.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 09-08-2008, 19:48   #224
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Levin stał oszołomiony, to co się przednim działo nie wyglądało ciekawie. Nie dość, że Kejsi i Ast wylądowali na ziemi to ta pierwsza rozsypała się w proch. Gdyby tylko Levin nie był ślepy patrzyłby się tępo w miejsce w którym jeszcze przed chwilą leżała Kejsi.
"Można było ich powstrzymać, można było."
Cisza, czasem jest ona lepsza od rozmowy.
W sercu Levina Ast walczył z Ray'gim o miejsce głównego złego.
Wszystko się psuło, wszystko. Najpierw Verion został zabity przez smoka, zaprzepaszczając tym samym szanse Levina na zamienienie porażki w wygraną. Potem okazało się, że elf jest najprawdopodobniej zdrajcą a teraz Astaroth zabił Kejsi.
Levin nauczył się już, że szarża z brzytwą na demona nie jest dobrym pomysłem, zresztą nie ma brzytwy.
Druid podszedł do miejsca w którym Avadriel znalazł kij, prawie prosty i w miarę gruby. Nie użył jej do ataku na pana mgieł, użył jej do badania drogi.
-Cóż teraz Barbaku? Gdzie ma się udać nasz dream team? Bo już się pogubiłem. A drowa nie szukajmy chociaż o tyle lepiej.
Rzeczywiście drużyna marzeń: ślepiec, krasnolud poszukujący śmierci, elf, który kiedy nie milczy wzywa kogoś na pomoc (fiolet, biel co to za różnica), ork paladyn, który oswaja wilki i demon, który właśnie ubił ich towarzyszkę. Drugiej takiej drużyny nigdzie nie znajdziesz, na szczęście.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]
Szarlej jest offline  
Stary 09-08-2008, 20:44   #225
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Jedną z najważniejszych cech Astarotha, do tego niespotykaną u innych demonów była słowność. Gdy raz coś komuś obiecał zwykle dotrzymywał słowa, chyba że było to wybitnie przeciwko jego interesom. Tak samo jak obiecał tej drużynie, że nie stanie przeciwko nim i nawet gdy Kejsi zdradziła go łamiąc umowę on ze swojej strony trzymał się jej do końca. Dlatego nie dobył nawet szabli ani nie wykorzystał żadnej ze swoich ofensywnych umiejętności, tylko zaproponował pokojową drogę do porozumienia. Jednak przez zawiść i zaślepienie bieli, które dominowały u chimery nic z tego nie wyszło - został zaatakowany w momencie, gdy był całkowicie bezbronny. ,,Biel jest dobra, pomaga innym, chroni niewinnych i bezbronnych" - tak mawiali obrońcy światła. Teraz właśnie dostał dowód od nowej Wojowniczki Światła ile tak naprawdę biali robią sobie z tych słów. Był bezbronny i pokazał że pomaga innym, a jaka go spotkała za to nagroda? Gwałtowny atak. Nie mógł sam zaatakować, więc po prostu wykorzystał atak Kejsi przeciwko niej samej - nikt nie będzie mógł mu zarzucić, że przekroczył granice obrony koniecznej

Jednak patrząc na rozsypujące się ciało chimery Astaroth nie triumfował jak zwykle, tylko stał zamyślony. Zaufał istotom bieli, podróżował razem z nimi dając im możliwość zmiany swojego postepowania, jeżeli byłoby one niezgodne z normami moralnymi bieli. Chciał zbudować nowy ład, trwałą współpracę która mogłaby zagwarantować prawdziwy pokój. Nie błache umowy, które mogły zostac zerwane tak, jak to zrobiła Kejsi. Pokój Absolutny, trwały i niezniszczalny. Taki, którzy przetrwałby jeżeli nie na zawsze, to przynajmniej przez tysiąclecia. Czyż nie to powinno być marzeniem światła? Czy nie mieli wspólnego celu, do którego mogli dążyć tą samą ścieżką, będąc dla siebie wzajemnym oparciem? Nie... Został nazwany szaleńcem i zaatakowany. Prawdopodobnie zginąłby przez ten zdradziecki atak, gdyby nie wręcz odruchowa zasłona Zwierciadłem Chaosu. Ocaliło go to, że był o krok do przodu. Choć Kejsi była silna i prawie zdołała się przebić przez tą zasłonę odrzucając go w tył, to nie moc decydowała o zwycięstwie. Astaroth nie mógł zostać zabity, ponieważ po prostu MUSIAŁ żyć. Na luksus śmierci mógł sobie pozwolić dopiero wtedy, gdy cały świat stanie się jeżeli nie idealny, to przynajmniej lepszy.

Jednak teraz będzie musiał opracować jego koncepcję na nowo. Doskonale świadczyły o tym słowa Kejsi, gdy swój atak motywowała imieniem zdrajcy i sprzedawczyka, którego nędzy żywot skrócił w sferze Ritha. Przekonał się, że choć zaistniały pozory współpracy, a nawet przyjaźni to dla istot bieli na zawsze już będzie demonem, niezależnie od swoich poczynań. Choćby i pomógł tysiącu osób takich jak Kirrena, Tacy jak Oni już na zawsze będą go uważać za złego. Niech i tak będzie! Po raz kolejny jak głupiec zaufał komuś i po raz kolejny jego zaufanie zostało zawiedzione. Po raz kolejny dał się zwieść słabej, ludzkiej naturze. Szczątki uczuć, które pozostawały w nim od czasów bycia człowiekiem osłabiły go przez chwilę, w której zdążły narodzić się zgubne więzi. Teraz jednak zrozumiał - już nigdy nie zaufa nikomu. Będzie dążyć do swojego celu niszcząc wszystko, co stanie mu na drodze. Wcześniej Thomas, potem Morcruchus i na końcu Kejsi. Cała trójka mu towarzyszyła i wszyscy stawali przeciwko niemu. Thomas zrozumiał swoje błędy i przyłączył się do fioletu, Morcruchus nie dostał takiej szansy gdyż z braku czasu Astaroth go unicestwił. Jak to będzie z Kejsi? Jeżeli jeszcze raz stanie mu na drodze... nie będzie się przejmował, tylko ją również zabije.

Astaroth wstał z ziemi, na którą odrzuciło go zwierciadło. Niezależnie od czynów Kejsi stała się nieporównywalnie silniejsza niż wcześniej, a to oznaczało że biel się umacnia. Najgorszą była myśl, że przyjdzie mu stanąć przeciwko tym, z którymi ramie w ramie pokonał Ritha. Jeśli jednak zajdzie taka konieczność... nie zawaha się. Wiedział, jaką wyciągnąć naukę z ostatnich wydarzeń i tak jak biel postąpiła z nim tak samo był gotowy postąpić z bielą. Zwrócił się jednak do pozostałych z drużyny

- Czy to już wszystko, czy może ktoś jeszcze chce zniszczyć demona? Ja nie mam zamiaru walczyć przeciwko wam, jeżeli tylko wy nie zaatakujecie mnie. Zresztą, sami widzieliście że proponowałem pokojowe rozwiązanie a gdy Kejsi zaatakowała tylko się broniłem. Jeżeli jednak to nie przemawia do kogoś z was, ktoś jeszcze uważa mnie za szaleńca którego trzeba zgładzić... proszę bardzo

Wściekłość ustąpiła w jego głosie miejsca goryczy. Choć podjął decyzję to napełniała go ona smutkiem. Nieporównywalnie bardziej wolałby współpracę niż walkę, jeżeli jednak ktoś zdecyduje się na atak odpowie tym samym
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett

Ostatnio edytowane przez Blacker : 10-08-2008 o 13:05.
Blacker jest offline  
Stary 09-08-2008, 22:23   #226
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Ray’gi powoli spłynął na kamienny dziedziniec. Rozejrzał się i ujrzał setki okien, drzwi, furtek prowadzących w głąb zamku. A wszystkie takie same. Czemu mnie to nie dziwi…? Ludzie są tak irytująco przewidywalni. Ray’gi nie miał dużo czasu, ale to nie miało znaczenia, gdyż mroczny elf potrafił go umiejętnie zagospodarować. Spojrzał w niebo, już po raz drugi tej nocy. Nadal tam były.

Ray’gi zachichotał. Czas naglił. Wtedy je zauważył. Wrota. Uchylone. Tylko ten jeden element krajobrazu wyróżniał się tu w tle monumentalnego, acz przysadzistego, kamiennego zamku. Zamki… Jak wiele ballad powstało na ich temat, na powierzchni ?

Drow zdążył zrobić zaledwie kilka kroków w stronę bramy, gdy nagle dostrzegł coś w środku. Poświata…? Nie… To była ludzka sylwetka… Już jej nie było. No, no… Nie spodziewał się tego, rzeczywiście, nie spodziewał się… Standardowy człowiek w takiej sytuacji zacząłby uciekać. To normalne. Jednak Ray’gi nie był standardowy, nie był także człowiekiem. To aż dziwne, że w sytuacjach, które ich przerastają, mieszkańcy powierzchni, wybierają najprostszą drogę, zastępują większość swoich emocji strachem, a istota przestraszona z reguły nie myśli. Właśnie dlatego Ray’gi, w głębi duszy, chociaż nienawidził orka i krasnoluda, czuł w stosunku do nich pewną namiastkę szacunku. Istota, która się nie boi, analogicznie, była mądra. Panowała nad uczuciami i nie pozwalała przejąć im nad sobą kontroli.

- Morcruchusie, widziałeś to…?
- W – widziałem…
- Boisz się…?
- Trochę.
- Bardzo rozsądnie. Zmarli zawsze doprowadzają mnie do szaleństwa.


Mroczny elf zbliżył się do bramy i spojrzał się w ciemność, jakby byli tam ludzie. Niekoniecznie żywi Ray’gi wszedł i pchnął bramę zdecydowanie, uprzejmie, jednak nie omieszkał dać do zrozumienia, że nieuprzejmość jest nadal otwartą opcją.

Ruszył korytarzem z zamiarem dostania tego, nie ważne ile będzie go to kosztować, nawet, jeżeli miałby przetrząsnąć cały zamek. Nadchodząca Wielka Wojna nie będzie przebierać. Mroczny elf, aby zrealizować swoją intrygę musiał mieć mocne plecy. Skoro poświęciłeś tak wiele to powiedz… cha, cha… gdzie ukryłeś swój skarb panie Glittermore ? Zadziwiające, co w danej chwili ludzie potrafią uznać za znakomity pomysł. Czemu nie zostawiłeś go na widoku skoro i tak nigdy nieprzeznaczona Ci była wieczność…? Po co był Ci ten artefakt?
 
Mijikai jest offline  
Stary 10-08-2008, 15:22   #227
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Wrzuta.pl - Blutengel - Engelsblut

X Ray`gi;
Postanawiasz wejść w bramę. Korytarz nie wygląda zachęcająco. Ale jak to mówią – jeśli nie zawalił się przez te wszystkie lata, dlaczego miałby zawalić się teraz...?



Tup, tup. Huh...?! Szło cichutko, powoli.
Brama z hukiem zatrzasnęła się naraz za tobą. Wokół zapada idealna ciemność, a w niej, na ścianie, na czerwonej, ociekającej krwi ścianie, pojawia się na sekundę napis

Blood by ~BroKen-Fade-Away on deviantART

Znów jest ciemno, bardzo ciemno. Lodowaty chłód przeszywa całe twoje ciało. Całe, poza ręką.
Mimo to, twoje ramię drży. Masz wrażenie, że twoja ręka sama, nie z twojej woli, chce sięgnąć ku ścianie, zacisnąć pięść, jakby... chciała coś załapać...!
- Gero?
Wokół rozbrzmiewa ciche, szemrzące echo żeńskiego głosu.
- Gero, gdzie jesteś?
Cisza. Nic się nie rusza w mroku. Wyczuwasz dziwny zapach. Zapach ryb...? Ruszasz korytarzem. I kolejnym...



Skąd to światło? Przecież na zewnątrz jest noc...! To chyba pochodnie...?
Chyboczące cienie pełzają po ścianach i podłodze. Kiedy nadchodzisz, znikają, wokół robi się coraz ciemniej i ciemniej. Cienie spełzają na sufit, masz wrażenie, że włażą w szczeliny w murach. Oglądasz się za siebie.



Cień natychmiast znika. W głębi korytarza za tobą, tam skąd przyszedłeś, znów jest jaśniej. Znów cienie pełzają po ścianach.
Tup, tup.
- Gyro, ktoś jest w naszym domu! – usłyszałeś cichutki szept przestraszonej dziewczynki.

Docierasz do schodów. Wchodzisz na górę, długo wdrapujesz się po krętych stopniach. Ciemność spełza prosto na ciebie, zasłania kolejne stopnie przed tobą. Oglądasz się przez ramię. Za tobą, w dole, jest jasno.
Drzwi. Otwierasz. Korytarz. Skąd to światło?!



Kiedy tylko otwierasz drzwi do końca, w korytarzu zapada idealna ciemność. Mimo to jeszcze przez kilka sekund doskonale widzisz cienie wszystkich przedmiotów, stolików, lamp... Cienie wpełzają po ścianach, włażą do nozdrzy, uszu jelenich łbów na ścianach. Cisza. Ciemność.

- Oni mówią, że ma na imię Lidrael! – znów głos dziewczynki, zza drzwi po lewej!
Uchylasz...

[media]http://www.youtube.com/watch?v=hnNplKfY6O8&feature=related[/media]

- IIII!!! – świdrujący krzyk dziewczynki. - Gyro, bierz go!!!
Włos zjeżył ci się na głowie. Przeszyty lodowatym wiatrem, cofasz się z powrotem na korytarz, instynktownie, do światła. Natychmiast wokół zapada znów ciemność, czujesz, jak coś pełza wokół twoich nóg, jakby silny powiew wiatru, muśnięcia delikatnego szala... ale nic nie widzisz w mroku.
Jeleni łeb ponad tobą zadygotał lekko, obijając się o ścianę. Znieruchomiał.
Zauważasz kolejne drzwi nieopodal. Wyróżniają się białym kłębkiem mgły unoszącym się przy niej. Mgła znika gwałtownie.
- Ćśśś, on tu wciąż jest! – słyszysz szept dziewczynki.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=EzZI16Z13dw&feature=related[/media]
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 11-08-2008, 00:46   #228
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Korytarz. Nie był solidny, ale Ray’gi wszedł w niego nonszalancko, pokładając zaufanie w starych głazach, z których został zbudowany. Drzwi z hukiem zatrzasnęły się za mrocznym elfem. No proszę, czy ktoś się mnie spodziewał, czy może na każdego gościa tak reagują…? Spojrzał na ścianę – krew. Może to było dobre na lokalnych wieśniaków, którzy próbowali się tu zapuszczać, ale nie na drowa.…Broken… Ray’gi uśmiechnął się i podążył dalej korytarzem. Został już przywitany. Cały czas, krocząc po chłodnych kamieniach, miało się wrażenie czyjejś obecności w tunelu. Chwilę potem wrażenie drowa zyskało potwierdzenie:

– Gero ?
- Gero, gdzie jesteś ?


Kobiecy głos przeszedł echem po następnym z korytarzy, do których wszedł Ray’gi. Ten, był oświetlony przez pochodnie, które jednak gasły, w miarę jak się zbliżał. Po ścianach tańczyły cienie. Zdawał sobie sprawę, że to co tu zobaczył było wystarczająco przerażające by odstraszyć niejednego śmiałka, lecz Ray’gi, co tu dużo mówić, nigdy nie był szczególnie skory do okazywania uczuć takich jak lęk. Ludzki umysł – zaczął jedno z serii krótkich rozważań, które ratowały go od nudy – w normalnych warunkach, rozbrzmiewa tysiącami zbędnych myśli, które starają zwrócić na siebie uwagę. To fascynujące, że jedynie bezpośrednie zagrożenie skłania je do zachowania milczenia.

- Och, sugerujesz, więc Ray’gi, że bez stymulacji ów „bezpośrednim zagrożeniem”, my, mieszkańcy powierzchni nie jesteśmy w stanie się na niczym odpowiednio skupić ?

- Powiedziałem, „ludzie”, Morcruchusie. Na powierzchni żyją setki innych istot, które nie mają podobnego problemu.


Ray’gi wcale się nie krył. Szedł środkiem tunelu, a pochodnie zapalały się w miejscach, koło których zdążył już przejść. Cieniutki głosik zapiszczał: Gyro, ktoś jest w naszym domu ! Ray’gi to zignorował. Swoją drogą bystra jesteś dziecinko, jestem tu już trochę. Schody. Wspiął się po schodach, a ciemność zaczęła go przytłaczać. Każdy kolejny stopień był przez nią przesłonięty. Mój drogi… cha, cha… Nie dasz rady. Dobry psionik nigdy nie pozwoli, by niepewność stała się przeszkodą. Dobry psionik nie jest niepewny. Pchnął drzwi, już odrobinę zniecierpliwiony poszukiwaniami. Kolejny korytarz… Drow powstrzymał się od fatalistycznego westchnięcia i poszedł korytarzem. Wystrój przypominał rezydencję bogatego szlachcica, z której to ten robił wypady w okoliczne lasy na polowania, w której przyjmował gości z zainteresowaniami zbliżonymi do własnych – takie dwory skupiały się tylko na jednym – polowaniach. Przypomina pałacyk Morcruchusa w Trygies. Co za próżność i hipokryzja. Nigdy nie polował. Drow dotarł do ostatnich drzwi, zza których dobiegał głos. Ten sam wysoki głos, który słyszał wcześniej.

- Oni mówią, że ma na imię Lidrael !

Ci „oni” musieli być bardzo naiwni, skoro zasugerowali się ręką. Ray’gi z uśmieszkiem popchnął drzwi, jedynie po to, by usłyszeć krzyk:

- IIII!!! Gyro, bierz go !!!

Przeszył go ostry chłód i Ray’gi cofnął się na korytarz. Zapadł kompletny mrok, jedynie rozświetlany białą mgięłką unoszącą się nieopodal pobliskich drzwi. Dało się słyszeć cichy szept:

- Ćśśś, on tu wciąż jest!

- Dość tej maskarady. – powiedział płynnym głosem Ray’gi – Chociaż, naturalnie, jesteście większością etniczną, zmarli nie są zbytnio rozmowni, z zasady, więc przepraszam za wtargnięcie do waszego domu bez pytania. – Ray’gi mówił w powietrze, bo wiedział, że i tak go słyszą, koniec zdania natomiast, okraszył stosownym ukłonem – A teraz pokażcie mi, gdzie pan Glittermore trzymał to urządzenie, za które dopuścił się tak straszliwego czynu. – ostatnie słowa zaakcentował szczególnie dramatycznie, nagle zreflektował się i błysnął niebezpiecznie okiem – Nikt nie jest ostatecznie martwy, dopóki zegar przez niego nakręcony nie stanie, dopóki plon jaki zasiał, nie zostanie zebrany… – zaczął poetycko – Dlatego jeżeli ja zabijam, to ten kogo zabijam, pozostaje zabity do końca zamiast niepokoić opuszczone, nikomu nic niewinne twierdze, w dodatku w stanie, który mi osobiście przypomina ugotowane powietrze. – rozłożył ręce – Poprowadzicie mnie od razu, czy będziecie dyskutować ? Drugą opcję, z czystej sympatii, odradzam.
 

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 11-08-2008 o 00:49.
Mijikai jest offline  
Stary 12-08-2008, 16:02   #229
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
To tak! Można było spodziewać się wszystkiego. Orkowi nad głową latały już smoki, walczył z demonami, spadał, latał i wyczyniał różne tyleż dziwne, co i głupie czynności. Nie spodziewał się jednak, ze zwykły wilk, no może prawie zwykły, okaże się mieć coś wspólnego i istotami niematerialnymi. Jawnie kpiąc z orkowskiego intelektu, nie robiąc sobie nic z unieruchamiającej pułapki Lembasa, przedreptał sobie kilka kroków i się zjeżył. Zamierzał zaatakować Barbaka. Najwyraźniej zamierzał. Zielony nie przejął się tym tak bardzo jak należało by się przejąć. Wilk nie był pierwszy i na pewno nie był oryginalny w swych zamierzeniach. Przez ostatnie dni, naprawdę niewiele napotkanych istot nie chciało orkowi wrazić swych kłów tam gdzie jest ciemno. Na całe szczęście mało której istocie się to udało. Dzięki temu ciemne miejsce orka cały czas było w jednym i w miarę nie pokancerowanym kawałku.

Jakież zatem było zielone zdziwienie, gdy wilczur zamiast atakować wdzięcznie zamachał ogonem i ucichł zupełnie.

– Okej! Nie gryziemy się! Ja nie kombinuję z medalionem, szanuję Twoją Wolną Wolę. Ty mnie nie gryziesz i jest fajnie. Nie mam niestety kiełbasy, żeby Cię przekupić, ale przy najbliższej okazji jakąś Ci załatwię. O ile oczywiście kiełbasa Cię interesuje. No chodź, ja też nie gryzę. Ork wystawił dłoń z zamiarem pogłaskania wilka. Nie podchodził do niego nachalnie. Czekał, aż zwierze przekona się do niego. Nie wykonywał gwałtownych ruchów nie dawał niepotrzebnych pretekstów do ataku, czy też równie niemądrych zabiegów.

Siedział sobie tak i czekał, słysząc co dzieje się za nim. Nie robił sobie jednak nic specjalnego z tego co się tam działo. Jego przyjaciele nie po raz pierwszy i na pewno nie po raz ostatni wymieniali zdania. Nie po raz pierwszy ktoś komuś groził, nie po raz pierwszy także padały ostre słowa. Siedział sobie i czekał, na swego (jak mniemał) wilczura. Naraz za jego plecami nastąpiła eksplozja.

Coś walnęło, coś zgrzytnęło. W powietrzu czuło się obecność tak bieli jak i fioletu. Ich natężenie było tak duże, że ktoś wprawiony mógłby pociąć je na plasterki i poukładać w fantazyjne wzory. Barbak jednak na chwałę Palladie’a nie był na tyle wprawny. Szybko również przeszedł mu dobry humor.

Z Kejsi została jedynie kupka popiołu. Ast natomiast wstawał właśnie.

Kejsi!!!!!!!

Coś mocno uderzyło w orcze serce. Coś perlistego i gorącego pojawiło się pod jego powiekami. Ręce naraz zacisnęły się w pięści tak że knykcie strzelały, bielały i czerwieniały na przemian.

Kejsi!!!!

Ast był jedną z nielicznych person, które mogły w jakiś sposób zaszkodzić małej chimerce. A jednak zaszkodził.

- Czy to już wszystko, czy może ktoś jeszcze chce zniszczyć demona?...

Ast zaczął przemawiać.

- Zamknij się! Zamknij, bo nie ręczę za siebie! Każdy kieruje się swoją Wolną Wolą. Każdy ma prawo do własnych decyzji, każdy ma obowiązek ponosić konsekwencje podjętych działań. Nie zastawiaj się pokojowym rozwiązaniem. Zamknij się!!!

Barbak nie czekał na ripostę. Nie miał najmniejszej ochoty wchodzić w polemikę z Ast’em. On miał swoje zasady, Ork miał swoje. Nie zgadzali się, ale się szanowali. Pojedynczy pierścień nie był wart żadnego istnienia. To było jedynie narzędzie. Przedmiot pomagający w osiągnięciu określonego celu. Czymże on był wobec zadania jakie stało przed nimi. Czymże była dusza jednego smoka wobec wszechświata, wobec miliardów innych istnień?

A Kejsi? Nic jej nie będzie! Ork miał przynajmniej taką nadzieje. Jeśli to biel ją uderzyła to nic jej nie będzie. Oby! Na pewno? Palladine?

- Może dla odmiany zajmiemy się czymś konstruktywnym? Drow’a nie ma więc powiem otwarcie. Jakąś świątynie chyba mieliśmy do postawienia? Architektów do odnalezienia? Może w końcu połączymy nasze starania? I zaczniemy działać jak zespół? Levin, mam pomroczność jasną, ale zdawało mi się, że szliście ocalić te chimery. Wtedy co ja i Fungrimm zostaliśmy zabawiać się bordelu. Może pójdziemy dalej tym tropem? A może poszukamy naszego czarnego przyjaciela? Nie wiem jak Wy, ale ja uważam, że nie bezpiecznie jest mieć go za plecami. Fungrimm pewnie się ze mną zgodzi.

Ork rozejrzał się po okolicy. Pewnym krokiem podszedł i podniósł z ziemi medalion. Ucałował go a następnie zawiesił na szyi. Spojrzał na wilka, bez słów przekazując: Nie obawiaj się, dotrzymam słowa! Następnie stanął pewnie i spojrzał na czworonoga. Chm... z obaczymy, czy będziemy współpracować. Ork stanął pewnie i uderzył się otwartą dłonią w udo.
- Choć! Spojrzał na wilczura.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 12-08-2008, 18:30   #230
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Ray`gi;
- Dość tej maskarady. Chociaż, naturalnie, jesteście większością etniczną, zmarli nie są zbytnio rozmowni, z zasady, więc przepraszam za wtargnięcie do waszego domu bez pytania.
Cisza.
- A teraz pokażcie mi, gdzie pan Glittermore trzymał to urządzenie, za które dopuścił się tak straszliwego czynu.
Cisza. Cienie wiją się w jasności przed tobą i za tobą. Kiedy tylko się zbliżasz, zapada w tym miejscu ciemność.
– Dlatego jeżeli ja zabijam, to ten kogo zabijam, pozostaje zabity do końca zamiast niepokoić opuszczone, nikomu nic niewinne twierdze, w dodatku w stanie, który mi osobiście przypomina ugotowane powietrze.
Znów to samo. Cisza, ciemność.

Z czasem zdajesz sobie sprawę, że ciemność, która rozlewała się przed tobą kiedy szedłeś, i którą początkowo uznawałeś za napaść ze strony pana domu, jest tak naprawdę zbawczym, cichym mrokiem. Mrokiem, z którego umykają cienie.
Cienie były żywymi istotami, oczywiście, wiedziałeś o tym dobrze. Teraz dopiero jednak dotarło do ciebie, że swym falowaniem nie próbowały cię wcale przestraszyć. One schodziły ci z drogi. Czy raczej, co brzmiało absurdalnie, schodziły z drogi twojej ręce. Panicznie bały się Lidraela, demona. Demony zwykły bez trudu tępić Takich Jak Oni. Cóż, póki twoje ramię będzie przy tobie, a nie zanosi się na to, żeby chciało sobie gdzieś pójść, jesteś bezpieczny, przynajmniej jeśli chodzi o ciebie. Trzymają się z daleka, umykają gdzie tylko mogą.

– Poprowadzicie mnie od razu, czy będziecie dyskutować ? Drugą opcję, z czystej sympatii, odradzam.
Cienie wciąż zachowują się tak samo.

Mgiełka unosi się przy kolejnych drzwiach, znów znika.
Chwytasz za klamkę...
Zimna...
Lodowata...
CIAPS!!! – za rękę, którą nacisnąłeś na klamkę chwyciła cię naraz... twoja własna, druga ręka!
Ta demoniczna.
Chyba Lidrael chce ci coś powiedzieć...
Serce dudni ci mocno w piersiach. Ciekawe.
Słyszysz czyjś głos… nieprzyjemny, lodowaty, przedziwny głos… głos jakby… będący… spojrzeniem…? Biciem serca...? Oddechem? Dotykiem…? Nie umiesz tego wyjaśnić… twoje zmysły… Twoje…?!

Behind those eyes lies the truth and grief
Behind those beautiful smiles I've seen tragedy
The flawless skin hides the secrets within
Silent forces that secretly ignite your sins

Fly away, fly away
From the torch of blame
They hunt you
The Mistresse`s Angels
Never lived, you never died
Your life has been denied
They call you
The Mistresse`s Angel

Beyond these clouds you can hide all your tears
Beyond this world you'll be safe from their wicked fears
And in their hearts they fear your demands
You know their minds won't accept you, they'll never understand

On your own I know you can make it
Truth or bone. I know you can shake it
Survive alone I know you can take it

Fly away, fly away
Run away, run away
Hide away, hide away
Mistresse`s Angel

Czyj to głos… kto to… jest? Odpowiedziałeś mu!!! Odpowiedziałeś mu coś!!! Ale jak, przecież nic nie powiedziałeś, nic nie chciałeś mówić!!! O__O’
Usłyszał cię. Zimny dreszcz.

Odstąpiłeś od klamki, twoja ręka puściła cię.
Widzisz kobietę. Piękną, dorosłą kobietę w białej sukni. Salę pełną ludzi. Widzisz jak... ją całujesz?! Słyszysz szczekanie psa. Trzymasz na rękach... czy raczej na jednej ręce – tej demonicznej, małą dziewczynkę z warkoczami. Idziesz z nią ku drzwiom, gdzie czeka na was kobieta w białej sukni. Słyszysz wciąż szczekanie psa. Dziewczynka zaczyna płakać. Widzisz twarz mężczyzny w okularach. Szpony twojej demonicznej ręki wbijają się w jego oczy, wydłubując mózg przez oczodoły...
Fuj.
Ocknąłeś się. Wokół jest ciemno i cicho.

Chwytasz znów za klamkę.

They hunt you
The Mistresse`s Angels
Never lived, you never died
Your life has been denied
Fly away, fly away
Run away, run away
Hide away, hide away
Mistresse`s Angel

And in their hearts
Your heart
Your heart
You live, you can die

Lidrael najwyraźniej próbuje ci coś powiedzieć. Chyba istnieje powód, dla którego to nieśmiertelne demony są pogromcami cieni, nie zaś...

Nonsens. Naciskasz na klamkę.
Kolejny pokój. Dziecięcy pokój! Przyglądasz się chwilę otoczeniu. Coś dziwnego zaczyna się dziać... przedmioty się poruszają...!

[media]http://www.youtube.com/watch?v=kbJsLSxCuoQ[/media]

* * *
... – Dlaczego on nie chce sobie pójść? Naprawdę...? Nie chciałam! Myślałam, że przyszedł mnie porwać!... Czy to była jego mamusia? Żona! On miał żonę, piękną! Tęskni za nią, to smutne! Miał dzieci? Szkoda. Naprawdę? Jesteście pewni? Nie wiedziałam... Ale ja nie mogę stąd jeszcze iść! Muszę znaleźć Gyro, on stale ucieka i się chowa! Myślicie, że on mógłby go znaleźć?

Otwierasz oczy. Leżysz plackiem na podłodze, blady jak papier, dychając ciężko, z mętlikiem w głowie. Gratulacje, chyba właśnie przeszedłeś swój pierwszy w życiu zawał!
Twoja demoniczna ręka dziwnie się zachowuje. Podczas gdy ty leżysz plackiem, ledwo przytomny, ona jakby nigdy nic sięga gdzieś. Wygląda, jakby coś trzymała, ale nic nie czujesz w dłoni.
- Boję się ich – znów ten głos! – Ale muszę znaleźć Gyro!
Siadasz na podłodze. Wokół ciebie krąży kulista mgiełka.
- To mój pies. Kiedy ten zły człowiek przyszedł po mnie, nikt go nie powstrzymywał, chociaż krzyczałam, głośno jak tylko mogłam! Patrzyli tylko. Teraz są tutaj, wszyscy. A Gyro usłyszał moje wołanie, i trzask – zerwał się z łańcucha! Przybiegł i gryzł go, uciekłam! Od tej pory kiedy go wołam, nie przychodzi – cichy płacz, smarkanie. – Nie mogę go znaleźć. Muszę go zabrać, on po mnie przyszedł, ja przyszłam po niego!

Dziwne. Tej duszyczce wydaje się, że nigdy nie doszło do wydarzeń, które miały tu miejsce! Czas się dla niej zatrzymał?!
- Proszę, znajdź Gyro! Ah...? Oni mówią, że przyszedłeś do ojca. Nie chce tam iść. Powiem ci, gdzie on jest, ale chcę, żebyś najpierw znalazł Gyro. Sama będę się bardzo bała, kiedy te drzwi się otworzą! Nie chcę tu być wtedy. Chcę zabrać Gyro i uciec. Ray...? Raj-gi? Tak? Proszę. Lidrael mówi, że mnie stąd zabierze. Proszę, znajdź Gyro!

Barbak; Wręcz przeciwnie. Czarny wilk wcale nie tropi cię tylko po to, aby cię zaatakować. Tam, w burdelu, skacząc za oknem, nie szczekał wcale na ciebie.
To jeden z tworów Mistress. Jeden z tworów Veriona, być może. Wierny swemu panu, widział, jak próbowałeś ocalić Veriona. Widzi w tobie członka stada, obrońcę tego, którego i on bronił.
No. Przydałyby się kiełbaski „made in hell”!
Próbujesz pogłaskać zwierzę. Ono zerka na ciebie, jakby chciało powiedzieć „zabawne”. Jest ciepły. Niesamowicie, eterycznie ciepły i miękki, jedwabisty.
- ChoDŹ!
Wilk spojrzał ci w oczy – au. Pomachał ogonem, wywiesił język, wykrzywiając pysk w psim-bestyjnym-koszmarnym uśmiechu. Przez ten ułamek sekundy miałeś wrażenie, że to zwierzę ma twarz, okropnie zniekształconą twarz potwora. Podszedł do ciebie i usiadł.

Wszyscy; Astaroth znika. Starym zwyczajem, ot tak, po prostu znika.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172