Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-06-2008, 22:42   #71
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Barbak; opatrzony, postanawiasz zajrzeć do najbliższej knajpy. Funghrimm ci towarzyszy, przyglądając się i przysłuchując. Dołącza do was Akrenthal, tajemniczy zielony.

Revan;
Ułłłł habba-habba!
Mrrrrrrauł!





* * *
Kejsi, Ray`gi, Levin, Estre, Tev; Docieracie do miasta.

Estre; Natrafiasz na warsztat stolarski. Stolarz ciężko pracuje. Kiedy go zagadujesz zerka na ciebie spode łba, jakby chciał powiedzieć „świetnie, elf!”.
- A dlaczegoż to szukacie pracy w Aventer? – spytał, otrzepując ręce w skórzanych rękawicach. – Źle się u was powodzi? Wodę przynamniej macie blisko...
Powiedział to jakoś z wyrzutem, jakby miał do ciebie niewyjaśnione pretensje.
- A umiesz ty chociaż odróżnić dłuto od strugarki? Skoro chcesz się przydać, pozamiataj wióry, miotła jest tam. A potem w drugiej izbie posprzątaj, poukładaj deski według gatunków drewna.
Najpierw zaglądasz do izby. Duża izba. Bałagan. Wióry, deski, deseczki, dechy, kloce, wióry. Ze ściany wystają specjalne uchwyty na poukładane, ustawione pionowo deski.
* * *

Zbiegowisko. Wszyscy gdzieś podążają, radośni, podekscytowani. Coraz to nowe osoby przyłączają się do pochodu, z ciekawości.
- Ihi-hi, jest taki muskularny!
- Feee, jest zielony!!!
- Ale te mięśnie!!! – rozmarzyła się inna.
- I ten ogromny... łuk!
- Widziałem jak jednym kopniakiem spławił tego wilka!
- Ta? Mówię ci, spojrzał mu w oczy, a wilk z piskiem zwiał!
- To ten łowca który ma zabić bestię?
- Oryginał!
- Wziąłby się za robotę!
- Daj spokój, dawno nie było tu czegoś takiego!
Wszyscy kierują się pod jeden budynek i skupiają się wokół niego.

To chyba karczma! Postanawiacie zajrzeć, z nadzieją że znajdziecie tam orka i dwarfa.

Waszym oczom ukazuje się...!!!

* * *
- KKKKHUPPPFFFL!!! X_X
Słonko zerknęła kątem oka na Veriona, który właśnie opluł cały stół i ścianę wyplutą herbatą.
- Coś... się stało...? – wyjąkała.
- Kh-khh! X_X – kasłał. – Oh dear Shabranido, Ooooh! X_X Now I`ve seen everything!
* * *
Dołącza do was Revan!
[W karczmie.]
Wszyscy ; ….!!!
Nie ma was chwilkę, a ktoś tu już nakręcił imprezę!!!

YouTube - Guild Wars vs World of Warcraft


W ferworze imprezy udaje się wam podkraśc trochę trunku osobom, które nie są już tak trzeźwe, by spostrzec, że coś im zaginęło.

Kejsi;
Wreszcie ktoś, kto chce tańczyć! Po imprezie wypytujesz o zaginione chimery i trolla. Wiele osób ich widziało, niestety wczorajszym wieczorem, jak chimery odjeżdżały swoim wozem ku nadbrzeżu, wraz z małym trollem. Troll był znany w Artesen i jak wszyscy twierdza rzucał się w oczy, więc gdyby tu był, na pewno ktoś by go zauważył.
Spytany, jeden gości wyjaśnia ci, jak dotrzeć do pracowni architektów.
- To bardzo charakterystyczny budynek, na pewno traficie – zapewnia.

Funghrimm, Barbak; Pytaliście Akrenthala o to, jak wyglądał wóz podejrzanych posiadaczy jęczącego wora, oraz oni sami. Akrenthal wyjaśnia, iż byli to ludzie, których wcześniej tu nie widział. Odziani podobnie, w skórzane, brązowe spodnie i kamizelki. Byli silnie opaleni, sprawiali wrażenie egzotycznych przybyszów. Wóz był typowym wozem, nic w nim szczególnego. Ciągnął go biały koń, tyle Akrenthal zapamiętał.
Co do burdelu, owszem, jest tu jeden. Prosperuje świetnie, panienki ładne, burdel słynie jednak z czegoś innego. Akrenthal nie do końca chce, czy raczej nie do końca potrafi w czym tkwi szkopuł, lecz po jego mienie sądzicie, ze jest to miejsce, do którego nie chciałby się raczej udać.
Sprawdźcie dlaczego!

Wszyscy; Kejsi wyciąga was na poszukiwania siedziby architektów.

Jest już wieczór. Kiedy tylko wychodzicie, wasze nozdrza uderza duszący dym. Kłęby czarnego pyłu unoszą się ponad domami, poza wrzawą karczmy słyszycie wyraźnie nawoływania ludzi i lamenty kobiet. Udajecie się tam, skąd dobiegają; z ciekawości, z powinności...

Estre; ..... pracujesz, kiedy dobiegają cię kryki z odległeś części miasta. Hmmm, dym...?

Wszyscy


Płonie kuźnia! Wszyscy wokół biegają z wiadrami, przy budynku stoi wóz z ogromną beczką wody.
- WODYYY!!!
- Więcej wody!!!
- Polewajcie budynek obok!!!
- Na Khemetrę, on chyba został w środku!!!

Astaroth; czekasz, lecz ani staruszek, ani zielarska nie opuszczają sklepu. Wieczór. Staruszek wywiesza kartkę z napisem „zamknięte”.
Dym ponad miastem. Zauważyłeś go już dawno, dym jak dym. Przylatuje twoja chimerka, oznajmiając, że kuźnia się pali i dwarf z resztą drużyny tam jest.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.

Ostatnio edytowane przez Almena : 04-06-2008 o 22:47.
Almena jest offline  
Stary 05-06-2008, 11:04   #72
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Zanim się obejrzał impreza nabrała pędu. Ktoś podał mu kufel, potem drugi. Ktoś zaczął śpiewać, ktoś tańczyć. Barbak zawsze był skory do zabawy. W przeszłości frustrował go fakt iż będąc w pracy nie mógł bawić się w tego rodzaju libacjach. Teraz to co innego. Nie wypełniał obowiązków służbowych... dzięki temu mógł popuścić wodze fantazji. Po kolejnym głębszym jaki wypił, zaraz po salucie kuflowym Fungrimm’owi, podjął piosenkę. Dobrze się bawił.

Zdołał także zamienić kilka słów z Akrenth’elem. Usłyszał dość ciekawy opis tutejszego zamtuza. Opis był nie pełen i jego rozmówca wyraźnie nie chciał rozmawiać na temat tego miejsca. Cóż możliwe, że ze względu na profesje taka rozmowa mu nie leżała. Możliwe również, że działo się tam coś o czym nie można było rozmawiać w miejscu tak publicznym jak karczma. Barbak postanowił powrócić do tematu następnego dnia. Zaraz po tym jak się wyśpi i wyleczy z pewnego kaca. Może za dwa dni.

Tymczasem balanga trwała a najlepsze. To była chwila w której wszystkie troski odpływały. Wszyscy byli radośni wszyscy tańczyli, śmiali się. Problemy zdawały się nie istnieć.

Panie pozwól aby ta chwila trwała wiecznie.

Palladine, jednak na to nie pozwolił. Orka dobiegły krzyki z zewnątrz. Wkrótce w nozdrza uderzył też charakterystyczny ostry zapach. Coś się paliło.
Gdy wyszedł na zewnątrz ujrzał płonący budynek. Wypity alkohol sprawił, że świat zewnętrzny dalej wydawał mu się piękniejszy. Jakieś panienki szeptały za jego plecami na jego temat, obrócił się i puścił im oko. Wszystko było takie piękne, że nawet ten płonący budynek jakby wkomponowywał się w otoczenie. Był jak pochodnia oświetlająca dobrze zaplanowaną imprezę.

Ludzie zaczęli biegać wokoło, ktoś krzyczał a do orka tak jakby to w ogóle nie docierało. Stał urzeczony niszczycielskim widokiem. Zafascynowany potęgą żywiołu.

- Na Khemetrę, on chyba został w środku!!!

Barbak został uderzony czymś ciężkim. Nie! Nie było to coś ciężkiego fizycznie. Nagle na jego rozum i serce spadło coś ciężkiego tak bardzo, że z powodzeniem mógłby to być cały świat. Ten ostatni przestał być już tak kolorowy i roześmiany. W budynku znajdował się człowiek...
Ork rozejrzał się i pierwszą osobą jakiej wzrok był w stanie złapać, był wzrok Fungrimm’a.
Zrozumiał go w zasadzie krótszym niż uderzenie serca momencie. W jego żyły uderzyła znowu ta substancja od której zdawało by się zaczynał już być uzależniony – adrenalina.

YouTube - New Order - Confusion (Blade)

W uszach jakby zagrały mu boskie surmy. Hormon w połączeniu z alkoholem spowodował, że Barbakowi zdało się, że jest co najmniej kuloodporny. Nie, nie był pijany. Znajdował się w tym niebezpiecznym stadium upojenia alkoholowego, w którym widzi i słyszy się dużo wyraźniej, a przynajmniej tak się zawsze wydaje.

Szybkim rzutem posłał Maleństwo w rączki Kejsi.
– Zaopiekuj się nim.
Nie czekając na żadną odpowiedź Barbak przybrał ponownie postać pędzącego nosorożca i pognał, ale nie prosto w płomienie. Nieopodal dostrzegł pokaźną balię z wodą, stała ona na wozie. Pobiegł tam najpierw. Gdy dobiegał do potężnego naczynia, wybił się mocno z jednej nogi. Ból go otrzeźwił w mgnieniu oka. Zdołał jednak wykonać to co chciał. Wyskoczył w górę, podkurczył nogi i formując z siebie 160 kilogramowy pocisk i wpadł do wody. Ta na ułamek sekundy zamknęła się nad jego głową. Zastanawiał się czy naczynie i wóz to wytrzymają.

Wyskoczył z wody równie szybko jak do niej wpadł i równie bolesnym się to okazało. Czuł jak świeże rany na jego nodze właśnie się otwierają ponownie. Cały przemoczony biegł jednak dalej w kierunku płonącego budynku. Karzeł już go wyprzedzał. Nie mógł pozwolić sobie na taką zniewagę. Kilkuset letni, krótko nogi karzełek nie będzie biegał szybciej niż on.

- TEN KTO NIE ZNAJDZIE CZŁECZYNY STAWIA ANTAŁEK!!!!
NIE PRZYPAL SOBIE TYCH WARKOCZYKÓW NA BRODZIE!!!


Krzyknął jeszcze maniakalnie, nabrał pełne płuca powietrza i wbiegł przez prawe drzwi, do domu. Przez drzwi z których tak na dobrą sprawę pozostały już jedynie płonące drzazgi i które w chwili uderzenia nie stawiły kompletnie żadnego oporu. W środku od razu uderzył go potworny żar, oraz niesamowity blask promieniujący zewsząd.

Ork skupi się przede wszystkim na poszukiwaniu kogokolwiek żywego, jeśli kogoś znajdzie możliwie delikatnie, ale przede wszystkim możliwie szybko postara się go wyciągnąć go na zewnątrz. Jeśli mu się to nie uda, postara się pozostać możliwie długo w środku próbując ustalić co mogło spowodować pożar.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 06-06-2008, 07:34   #73
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Nie ważne jak bardzo będziesz pijany. krasnoludzkiego zabójcę rozpoznasz. I będziesz wiedział jak postąpić No chyba że sam masz inklinację do zastania kmikadze. Stolik przy którym rozsiadł się Fungrihmm już po chwili był wolny. Krasnolud miał szczery ubaw widząc jak ork go obserwuje. Był pewien że za chwilę będzie zadyma. O masz go los Chyba uprzedzony jakiś do niego.
Za chwilę spłyneła reszta drużyny. Brakowało mu Thomasa i Teva. Ale z drugiej strony oni na pewno mieli swoją robotę. W przeciwnym wypadku nie przepuścili by takiej zabawy.
Nim oddali się całkowitej rozpuście Dwarf starał się podpytać o inne rozrywki w mieście. Wszakże człowiek (tfuu... Krasnolud ) nie samym toporem żyje.
-Ale bordel?? Po co Ci to... w twoim wieku możesz co najwyżej fajkę popykać.
-O żesz ty! Że niby stary jestem? Może i stary ale w odróżnieniu od Orków na kozach czy owcach się nie wyżywam! Poza tym nie zepsujesz mi zabawy. O popatrz jemu chyba to piw nie jest potrzebne

Dwarf zauważył że właściciel prawie całego piwa zwalił się pod stół. Wykorzystał to. Miał 500 letnią tradycję w podobnych podchodach.

Zjawił się Astaroth. juz od początku rozpoznał ich nowego znajomego
- Czy mnie oczy mylą, czy to Akrenthal? To ja, Astaroth... Spotkaliśmy się na tropikalnej wyspie, w świecie fioletu
-No no widzę że gdzie się nie rozejrzysz to sami znajomi.. Podejrzewam że pamiętasz resztę starej ekipy. Ale to nie jest pytanie raczej opowiedziałbyś swą historię. Ciekaw jestem jak się spotkałeś z tak nie typową drużyną

Demon długo nie zabawił. Zresztą było to w jego stylu i nikt absolutnie nie mógl mieć tego mu za złe. Taki już był. Fungrihmm popatrzył na drzwi jak ten odchodzi. Przypomniały mu się wyciniki z jego własnej historii.
-Nie, to było kiedyś. Teraz jestem inny. I co najważniejsze dobrze mi z tym - Mimo że nie miał nic do ukrycia ale rozejrzał się wokół czy ktoś go nie usłyszał. W tym gwarze i hałasie były wątpliwe szanse.

Uszczypliwe uwagi przyjaciela utwierdziły jego stary i uparty charakter w konieczności znalezienie zamtuza. Nieoczekiwanie jego myśli odczytała Kejsi. Zaproponowała poszukiwanie budynku architektów. Jakkolwiek Fungrihmm wolał się zabawić w innym miejscu ale z braku kitu....
Krzyki i zapach dymu przyciągneły ich uwagę. Palil się budynek.według świadków w środku ktoś jeszcze był.
Pewne rzeczy się nie zmieniają. W tym postępowanie dwarfa. Decyzję podjął od razu, chciał zobaczyć jeszcze co zrobi zielonoskóry ale wiedział że i on nie przepuści takiej okazji by zrobić coś głupiego i dobrego zarazem. Fungrihmm szybko zmoczył się w wodzie a potem biegiem ruszył. Nogi miał kilkukrotnie krótsze ale potrafił za to szybciej nimi przebierać. Po chwili doścignął orka i nim się rozdzieli do poszczególnych
-To będzie piękna śmierć ale ty musisz to przeżyć by ją opisać.
Nie myśląc wiele podstawił nogę licząc że ork się wywróci i nie wbiegnie do ognia. On był mu potrzebny bardziej niż on sam dla siebie!
Potem zawył maniakalnie i zakrzynął
-Moradine prowadź mnie!
 
Vireless jest offline  
Stary 06-06-2008, 10:03   #74
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Płomienie się zbliżały, a Barbak czuł już prawie na policzkach temperaturę płomienia. Gdzieś obok niego poruszały się w zadziwiająco szybkim tempie nogi krasnoluda. Mały Pancernik, wyposażony w aerodynamiczne wspomagacze (w postaci grzebienia włosów) musiał wyglądać wyjątkowo ciekawie, gdy mknął w tak szybkim tempie ku swej zagładzie. Ork jednak postanowił się nie oglądać na przyjaciela, skupić się na tym co było przed nim. Ufał krasnoludowi i był pewien, że ten tak samo jak i on sam zrobi wszystko aby ocalić duszę tego nieszczęśnika. Zamknął się w głębi swego umysły i podążając cały czas w kierunku płonących odrzwi złożył krótką modlitwę.

Pnie, spraw aby ogień się mnie nie imał,
Aby ból choć na chwile mnie otrzeźwił.
Spraw aby ten nieszczęśnik znalazł wybawienie,
I abym.....

Barbak został zaatakowany!!! W najmniej oczekiwanym momencie i przez najmniej oczekiwanego przeciwnika. Orka zaatakowała Ziemia po której właśnie biegł. Nie potrafił wyjaśnić dokładnie jak to się stało i dlaczego nagle jego ciało poddało się nieubłaganym prawom ciążenia. Fakt jednak był taki iż obraz płonącego warsztatu jaki jeszcze przed chwilą stał przed jego oczami, został zastąpiony przez obraz ziemi i kamienia niepokojąco szybko zbliżającego się w jego kierunku. Uderzenie było bardzo nieprzyjemne. Orki to rasa, która zaraz obok krasnoludów charakteryzuje się mało finezyjna budową kośćca. Zaletą takiej konstrukcji jest niezwykle mała podatność na wszelkiego rodzaju złamania i kontuzje. Zapewne dzięki temu Barbak w ogóle był w stanie przeżyć ten upadek. Ork spotkał się z Matką Ziemią. Osoby postronne mogły usłyszeć odgłos ciężko padającego ciężkiego ciała, które jeszcze przez kilkanaście centymetrów sunęło do przodu. Kamień wbił się w zielone czoło, a zielonoskóry nagle pogrążył się w ciemnościach, które po kilku sekundach zastąpiły miliony konstelacji gwiezdnych. Pozostałe zmysły jednak funkcjonowały poprawnie.

-To będzie piękna śmierć ale ty musisz to przeżyć by ją opisać.

- A ŻEBY CIĘ TAK PIES Z KULAWĄ NOGĄ WYCHĘDOŻYŁ! KARZEŁKU ZAFAJDANY!Ork wypluł ułamany ząb. ŻEBY CI TAK WYRÓSŁ WIELKI CZYRAK NA RZYCI I RZEBYŚ JUŻ NIGDY SIEDZIEĆ NIE MÓGŁ. ŻEBY CI TEN PATYK CO GO NOSISZ ZA PASEM ZARDZEWIAŁ!!!!!! ŻEBYŚ TAK SRACIŁ SMAK I JUŻ NIGDY NIE WIEDZIAŁ CO TO DOBRY SPITYTUS!!!........

Jasnym stało się teraz wszystko. Ten nikczemny, karzełkowaty właściciel kurzajek, zdecydował się zagarnąć wszystko dla siebie. Nikczemnie sprowadził go do parteru, a samemu pognał na spotkanie ognia. Nic to! Jeden połamany ząb jeszcze nic nie znaczy. A z Fungrimm’em policzy się za chwile.

Barbak poderwał się do ponownego biegu.... i ponownie podążył na spotkanie Matki Ziemi. Pogryziona noga odmówiła posłuszeństwa. Jedynym co mógł zrobić to leżeć i patrzeć jak jego POŻAL SIĘ PALLADINE PRZYJACIEL, zmierza w objęcia płomieni!
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 06-06-2008, 18:33   #75
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Co tam jest, co tam jest!? – Kejsi dobiegła do grupki gapiów torujących wejście do karczmy.
Nie mogła się przecisnąć i zaczęła podskakiwać raz po raz ponad głowy ludzi.
- Co... tam... jest!? Pokażcie, pokażcie!!! – podskakiwanie też nic nie dało!
Wreszcie, ktoś otworzył okno i chimerka zwinnie wskoczyła przez nie do środka, lądując na czyimś stoliku.
- Przepraszam, przepra...! – i tak nikt nie zauważył ze nabroiła, bo wszyscy byli w stanie wskazującym, albo tańczyli, a wodzirejem był... Barbak!
- Rety, rety! – jęknęła zdumiona Kejsi. – Hihi, nie wiedziałam że orkowie tak potrafią!
Wszyscy zdawali się świetnie bawić. Kejsi uwielbiała tańczyć! Wskoczyła wesoło w sam środek zabawy.
- Tańczymyyyyy!!! Funghrim, Ray`gi, Tev, chodźcie do nas! Estreee!




Pomyślała nagle, że levinowi mogło być trochę głupio, więc zerwała się, przebiegła po karczmie, gasząc wszystkie lampy oliwne i zostawiając tylko jedną. Prawie nic nie było widać!
- Levin, chodź do nas!
Po imprezie Kejsi padła na krzesło, by trochę ochłonąć.
- Fajnie było, fajnie, fajnie! Musze zaczerpnąć powietrza!
Wyszli przed karczmę.
- Czujecie, czujecie, czujecie!? – Kejsi powęszyła głośno.
Kejsi wskoczyła barbakowi na ramiona, rozejrzała się z góry.
- Pali się, pali, pali się kuźnia!!! – jęknęła, zeskoczyła na dół i obiegła Barbaka kilka razy wokół.

Ruszyła galopem ulicą, chcąc pomóc w gaszeniu pożaru! Wokół panowała panika, ludzie biegali we wszystkie strony, jedni z wiadrami, inni po porostu uciekali. Kejsi pędząc na przód starała się ich omijać slalomem, ale w rozgardiaszu co chwilę na kogo wpadała, albo ktoś wpadał na nią! Chcąc jak najszybciej dostać się na miejsce, skoczyła na rynnę i wspięła się po niej na dach, gnając po dachówkach na czterech łapkach. Domy stały dość blisko siebie, Kejsi wzięła rozbieg, skoczyła zwinnie z dachu na dach. Oglądała się w dół, sprawdzając, czy reszta tam w dole nadąża.
Pożar był straszny, straszny, straszny!
Kejsi zeskoczyła na ziemię, robiąc salto po drodze.
- To okropne, tam ktoś jest!?
Naraz Barbak podał jej swój łuk. Łuk był z trzy razy większy od Kejsi!
- Gdzie ty idziesz!? – wystraszyła się. – Tam się pali!!! Poparzysz się!
Pijany ork był odważniejszy niż zwykle i chyba nawet nie dosłyszał chimerki, bo zniknął pod wodą, w wielkiej balii! Kejsi patrzyła na to wszystko ze zgrozą i niedowierzaniem. Najgorsze miało dopiero nadejść, krasnolud podłożył nogę orkowi! Niemniej chyba pijany zaczął się ścigać z orkiem do płonącego budynku!
- Zwariowaliiii MIAU!!! Almamiaunakh, Światło najczystsze, MIAU karamba!!! – Kejsi złapała się za głowę.

Ostrożnie położyła łuk orka u swych stóp, stanęła na dwóch tylnych łapkach, zamknęła oczy i klasnęła w dłonie.
- Almanakh, daj im siłę, wspomóż dzieci swoje w walce!
Odbicie świetliste zmrożone rozkazem bieli,
Skuj swoim gładkim lustrem ciszy wrzask złych dusz,
Zduś ogień nienawiści ich umysłów i serc,
Blizzard wind!!!


Miała nadzieję, że lodowaty wiatr zdusi ogień, nim ork i krasnolud wbiegną do budynku.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 06-06-2008, 21:50   #76
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Kejsi była oswobodzona. Naiwna, mała chimera... Dziwnym widowiskiem była jej radość po wyzwoleniu z dołu. Mroczny elf stał z boku i z grymasem zdziwienia pomieszanego z niesmakiem patrzył jak miotała się w radosnych spazmach. Pocieszeniem wydawało się być to, że nie wszyscy mieszkańcy powierzchni byli tacy sami. Gdy Kejsi krzyknęła kilka bzdur o tym, że jednak Ray’gi był z nimi i, że jednak był dobry, drow poczuł silny impuls kryształu.

Pierwszym rzeczą, która wzbudziła zaniepokojenie Ray’giego było to, że kryształ nie dawał znaków życia od bardzo dawna i co najmniej podejrzana była jego spontaniczna reakcja na radość Kejsi. Ciemnoskóry elf jednak w lot pojął co kryształ chciał przez ten impuls powiedzieć.

Wielki Nekromanto, Morcruchusie, jesteś jedynym elfem powierzchni, z którym moje kontakty nie ograniczyły się do rozbryzgania jego wnętrzności po okolicy, a słuchając tych absurdów, szczególnie w tej chwili jestem bliski wysoce destruktywnego działania wobec tego kryształu, w którym jak oboje doskonale wiemy, jest cząstka Ciebie. Dalej tego nie rozumiesz mój jasnoskóry przyjacielu ? To przez nią siedzisz tam zamknięty, przez nią zginąłeś, bałeś się ją uśmiercić, jeszcze raz powtórzę to jej wina. Jej i twojej głupoty. Głupoty, którą wy mieszkańcy powierzchni nazywacie „uczuciami”, by zamaskować swoją nieudaczność. Utwierdziłeś mnie w przekonaniu tą głupią reakcją, że ze wszystkich ibilithów, to wy, moi, a boli mnie to bardzo, dalecy kuzyni, elfy jesteście najbardziej próżną i impulsywną rasą powierzchni.

Poczuł jak kryształ zaczął się rozpaczliwie bronić. Zalał go obrazami z przeszłości, zalał go obrazami, z chwil tuż po porwaniu chimery.

Morcruchusie, jesteś kolejnym przykładem głupca, który myśli, że wzbudzi litość, bądź wzruszenie w mrocznym elfie. Te myśli, zapamiętane z wielką dokładnością, za co nie obraź się, nie powinszuje Ci, są dla mnie tylko pustymi wspomnieniami, pustymi wspomnieniami lekkomyślnego elfa, który dał się uwieść, jakby na to nie patrzeć samemu sobie. A ona przy tym się jeszcze świetnie bawiła...

Poczuł narastające oburzenie kryształu, poczucie bycia oszukanym, strach pomieszany z bezsilnością i silnym uczuciem, przywiązaniem, może miłością...? Wbrew podświadomemu impulsowi Morcruchusa kryształ poczęstował drowa scenami z walki z Astarothem. Walki przegranej.

Morcruchusie, Morcruchusie... Myślisz, że tytuł „Wielki Nekromanta” i pomniejszy demon czekający na twe rozkazy upoważnia Cię o zdecydowaniu o życiu i śmierci Astarotha ? Czy wiesz, że ten z kim wtedy się chciałeś mierzyć jest teraz Panem Mgieł ? Tak, tak ! Pozwól, że uprzedzę twe pytanie... Rith nie żyje. Widać, że związałeś się z nie tym kim trzeba... i nie mam tu na myśli mnie...!

Ray’gi pozwolił sobie na swobodne odłączenie od kryształu i Morcruchus znowu został sam. No może nie zupełnie sam, bo w Krysztale błąkały się też cząstki świadomości pewnego gnoma kiedyś zwanego Von Armeshplaust’em. Na powrót impulsy psioniczne zaczęły łomotać do drzwi jego umysłu. Ray’gi już miał zamiar zbesztać Morcruchusa i zagrozić rozbiciem o ziemię w trybie natychmiastowym, ale wnikliwa analiza przeprowadzona w kilka chwil dała podstawy, by uważać, że w mieście, do którego zmierzał był inny psionik. Nie był to jednak Levin, którego się na początku spodziewał. Sygnał nie był potężniejszy, ani słabszy od sygnału psionicznego roztaczanego przez mrocznego elfa, co samo w sobie było nieprzyjemne, gdyż większość psioników, których spotykał nie umiała nawet połowy tego, co drow.

Kejsi wparowała do karczmy przez otwarte okno natomiast on, jedynie do niego podszedł i ze znowu nałożonym kapeluszem zlustrował źródło sygnału. Czyli teraz psionicy powierzchni wyglądają i tak ? Czy to jakaś kpina ? – pomyślał mrużąc swe chłodne, ciemne oczy. Z pewnością było to oburzające, lecz nie umywało się do również zielonej bestii, zwanej Barbakiem, która śpiewała jedną z typowych pijackich piosenek. Przygryzł wargę. Co za wstyd...

Odszedł od okna i siadł nieopodal. Oczy miał otwarte, ale nie widział już nimi tawerny, ani ludzi tłoczących się u wejścia, tylko Akrenthala, psionika i dawnego towarzysza Genginkazzona Von Armeshplausta, przeszukał myśli inkwizytora i stwierdził, że sam zielony nie stanowił większego zagrożenia, ale niebezpiecznym wydało się mrocznemu, że bardzo szybko zjednywał sobie koszmarny duet króla tawernianego parkietu oraz karła, który ze swoją brodą mógłby robić za miotłę w taniej karczmie. Te dwie osobliwe osobowości w niezrozumiały sposób zjednywały sobie coraz więcej sobie podobnych dziwactw.

Jego rozmyślania nie potrwały długo, gdyż zakończył je swąd spalenizny, jak się niedługo potem dowiedział - z płonącej kuźni. Pospieszył na miejsce za „towarzyszami”, aby tylko zobaczyć jak ratują ludzkie życia, które wszystkie i tak były tylko wytworem Mistress. Jeden fakt go zaciekawił – zabójca i ork gotowi byli poświęcić swe życie dla kogoś kto został w środku. Drow nie zamierzał im przeszkadzać, najwyżej może trochę przyspieszą to, co nieuniknione. Nie widział celu w tych bezsensownych działaniach. Nie pojmował ich. Ale już nie długo. Zjedna sobie ich zaufanie. Przynajmniej jednej z nich i wtedy... Odwrócił się na pięcie i na tle płonących budynków uderzył o siebie dłońmi w geście, który mógł oznaczać tylko jedno.
 
Mijikai jest offline  
Stary 06-06-2008, 22:37   #77
 
Vimes's Avatar
 
Reputacja: 1 Vimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znanyVimes nie jest za bardzo znany
-Ej Akrenthal!
-Hmmm...?
-Znajoomiiii!!! Znajomi!!! Tam! tam! Zobacz! Zobacz! Znajomi!!!
- Od krzyku Ilafa niemalże nie wybuchła mi głowa. Czasami sam zastanawim się dlaczego noszę go do tej pory...
-Bo mnie lubisz! Poza tym zobacz jaki jestem przydatny!
-No jak szóste koło od wozu... Bo piąte to chociaż jako zapasowe się może przydać...
-Tak?! Tak?! To kto niby cię ratuje zawsze jak masz kłopoty, co?!
-No chyba nie ty...


Ta kwestia chyba wyjątkowo nie spodobała się amuletowi, który zaczął szarpać się an łańcuszku, na którym był zawieszony, oraz niemalże zupełnie zagłuszył mi moje własne myśli pełnymi oburzenia, nie do końca zrozumiałymi krzykami.
W karczmie faktycznie jednak znajdował sie mój... no nazwijmy go znajomym. Bardzo specyficznym znajomym. Jego specyficzność zaczynała sie na tym że był on demonem, zaś kończyła na tym że przez jakiś czas zamieszkiwał moje ciało - rzeczy pośrodku nie bardzo chce mi się wymieniać gdyż zwyczajnie nie ma na to czasu.

Astaroth jednak wydawał się czymś bardzo zajęty i wyszedł zamieniwszy jedynie przywitania. Reszta hałastry w postaci orka i krasnoluda zdążyła za to już zająć miejsca przy jakimś stoliku, dosiadłem się do nich i zabrawszy praktycznie pełny kufel piwa osobnikowi leżącemu na blacie stołu obok mnie, przysłuchiwałem się rozmowie. Fungrihmma wyraźnie interesował tutejszy zamtuz, o którym z resztą powiedziałem mu kilka słów. Co prawda przemilczałem jedną kwestię ale cóż... Chłopcy będą mieli niespodziankę jak tam pójdą.
I w tym momencie zaświtał mi w głowie szatański plan - skoro i tak jestem już na imprezie to czemu nie wziąć by sobie troche sherashy? Nie brałem jej już co najmniej tydzień... Niewiele myśląc wyjąłem z czeluści mojej szaty malutką kryształową buteleczkę, po czym ostrożnie wlałem połowę jej zawartości do kufla, poczym wypiłem to jednym haustem.

-No no widzę że gdzie się nie rozejrzysz to sami znajomi.. Podejrzewam że pamiętasz resztę starej ekipy. Ale to nie jest pytanie raczej opowiedziałbyś swą historię. Ciekaw jestem jak się spotkałeś z tak nie typową drużyną. - usłyszałem głos krasnoluda
-Hmmm... To dłuższa historia... Generalnie w wyniku pewnej katastrofy wylądowałem na pewnej wyspie. Tropiki, te klimaty - chociaż to co mówią o tropikach to jedna wilka bujda. Niby faktycznie kolorowo i super, ale wszystko doprawione komarami wielkości krów i innymi równie uroczymi zwierzami... - czułem ze świat wokół mnie staje się coraz bardziej... odległy - No ale wracając do tematu, to wylądowałem tam razem z Astarothem - którego jak widziałem mieliście okazję pospać.. tfu poznać!. Oprócz tego byli tam jeszcze.. Jakiś gnom nekromanta? Człowiek egzorcysta...? - język zaczynał plątać mi się coraz bardziej - Był tam taki co za żagiel się przebierał! Tak, tak pamiętam! I twierdził że jest aniołem! Tylko mu skrzydła ukradli... I jeszcze taki co to kotem był. Ale zginął biedaczyna. Ahaaaaaa i jeszcze jakiś palladyn tam chyba był, ale taki nie dobry to był palladyn..... - Na chwilę zamilkłem - O czym to ja mówiłem...? O żeglowaniu na palladynach? Hmmm... nieee... nie ważne.

Rozejrzałem się dokoła. Otaczał mnie zupełnie inny świat niż ten który pamiętałem z początku mojego wywodu. Mienił się milionami barw, tak kontrastowych i jaskrawych jak to tylko możliwe. Za wszystkimi przedmiotami które latały w powietrzu zostawały piękne wielokolorowe smugi, zaś cały obraz pięknie falował. Siedziałem tak zafascynowany otaczającym mnie światem. Nie wiem ile czasu minęło - mogła to być godzina równie dobrze jak kilka minut, gdy nagle dokoła rozległo się wielkie zamieszanie. Choć nie bardzo docierały do mnie jego przyczyny, to opuściłem karczmę wraz z resztą moich towarzyszy. Ulice wydały mi się niesamowite - ciemne rozjaśniane wielokolorowymi płomieniami latarni, pełne kłębiących się w ciemności dziwacznych cienie, twarzy i duchów. Nagle wszystkie budynki zaczęły się wydawać niesamowicie wysokie. Uliczka którą biegłem za innymi nagle zaczęła się zwężać. PRzerażony biegłem najszybciej jak tylko umiałem. Dokoła ciemność, zewsząd wyłaziły straszliwe powykręcane twarze... Biegłem ile sił w nogach gdy nagle oczom mym ukazał się wspaniały widok... Patrzyłem na budynk cały pokryty wielkimi gigantycznymi wręcz fraktalami mieniącymi się wszystkimi możliwymi, jak również tymi niemożliwymi w normalnych warunkach kolorami. Z wrażenia usiadłem aż na ziemi i nie mogłem oderwać wzroku od budowli. Wokół biegali ludzie krzyczący niezrozumiale... Ja zaś szczęśliwy jak nigdy siedziałem i patrzyłem się w zmieniające się wciąż wzory...
 

Ostatnio edytowane przez Vimes : 07-06-2008 o 12:47.
Vimes jest offline  
Stary 06-06-2008, 23:14   #78
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Oczekiwał przed budynkiem z nadzieją, że ktoś z domowników opuści go, lecz niestety nie doczekał się żadnych efektów. Albo jego aluzje nie były dla zielarki zrozumiałe, albo najwyraźniej nie przejmowała się ujawnieniem prawdy o morderstwie. Odrzucił jednak drugą i położył to na karb pierwszej - nie wyraził się dostatecznie jasno, przez co Kirrena nie zauważyła groźby w jego słowach. Teoretycznie mógł teleportować się do budynku i zmusić ją siłą, by zaprzestała sprzedawać zioła jednak takie rozwiązanie było zbyt proste i pokazałoby że zdobywanie informacji nie miało celu

Zastanawiając się Astaroth ruszył w stronę karczmy, by ponownie dołączyć do pozostałych. Na samym początku przeanalizował plan dnia swojego celu. Rankiem opuszcza dom i idzie pomodlić się do świątyni. Potem najpewniej idzie zbierać zioła i wraca do domu. Nie rusza się nigdzie, więc szanse by spotkać ją po powrocie są bardzo nikłe. Najbardziej oczywistą porą była chwila, gdy szła do świątyni lub z niej wychodziła. Tylko co zrobić, by bezkrwawo rozwiązać ten problem?

Rozwiązanie, jak dziesiątki razy wcześniej spłynęło samo, krystalizując się w głowie Astarotha w świetny plan. Niejednokrotnie dostawał od Teva popisy szaleństwa i upewnił się, że może to być wyjątkowo przydatne w pewnych sytuacjach. Wywołanie szaleństwa, lub wręcz obłędu jest możliwe dzięki uderzeniu w najczulszy punkt danej osoby - czy to są pokłady złości, czy strach. Myśli te przerodziły się w schemat działania, jednak jego realizację Astaroth odłożył do rana. Gdy tylko Kirrena opuści dom... Pozbędzie się problemu

Rozmyślał także nad rozmową w karczmie, o którą poprosił go Revan. Zaproponował on, że zajmie się budową świątyni, co było bardzo na rękę. Pochwalił się również zdolnościami przekonywania co również ucieszyło demona - przynajmniej wśród chaosu ktoś poza nim będzie potrafił się wysławiać. Bawił go tylko fakt, że Revan najwyraźniej chciał poświęcić świątynię Mistress i... Verionowi. Mógł zrozumieć, że Verion jest jednym z najstarszych demonów, jednak jak można było chcieć poświęcać coś lub modlić się do tego pantoflarza? Czasami żałował, że nie umożliwił Thomasowi zamordowania demona... Cóż, było minęło a żyje się dalej. Chcą świątynię, to będą ją mieli... lecz niech nie liczą, że wszystko będzie zgodnie z ich życzeniami

Po chwili nadleciała jednak jego chimera mówiąc, że dym pochodzi z płonącej kuźni, w której pobliżu znajdowali się jego sojusznicy. Umysł podsunął mu wizję białych, którzy marząc o nieśmiertelnej sławie obrońców dobra i sprawiedliwości wbiegają do płonącej karczmy, by widowiskowo stracić życie... A do tego nie mógł dopuścić!

Gdy dobiegł na miejsce okazało się, że miał racje, a krasnolud właśnie znikał w trzewiach płonącej kuźni. Astaroth podbiegł do osoby, która mówiła o tym, że ktoś pozostał w budynku i spytał

- Jaki on! Kto i gdzie został w środku!

Miał nadzieję, że uzyska odpowiedzi wystarczająco szybko, by zaradzić niebezpiecznej sytuacji
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 07-06-2008, 13:01   #79
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Każdy ma inną teorię na temat płonących kuźni. Funghrimm i Barbak uważają, że to świetna meta wyścigu, Kejsi że to istne piekło, Ray`gi jakby w ogóle nie zauważał góry płomieni, zaś Akrenthal zafascynowany pięknem kolorów, siedzi pod budynkiem naprzeciwko, kiwając się w rytm niesłyszalnej muzyki. Zjawia się Astaroth, demon, Pan tutejszych Mgieł i Nowy Shabranido, który o dziwo, jako jedyny tutaj, obok Kejsi, widzi powagę sytuacji.
- Ben, kowal, chyba jest w środku! – odkrzyknął mu ktoś.
Astaroth znowu znika.
Lodowaty wiatr zrodzony mocą żywiołu wody Kejsi omiata śniegiem płonący budynek. Ogień syczy, skwierczy, gaśnie, wznoszą się gwałtownie kłęby biało-szarego dymu.

Funghrimm; wbiegłeś przez drzwi, przez jakąś dziurę, pamiętasz. Nagle wszystko zasnuł dym, straciłeś orientację, pośli...!!! Powtórka z podwodnego lodowego tunelu; PLASK! Rąbnąłeś na podłogę, na oblodzoną podłogę! A to żart Moradina, lodowa podłoga w płonącej kuźni! Na rozjeżdżających się nóżkach idziesz, znaczy przewracasz się, w kierunku, skąd dobiega kasłanie i zdławione wlanie o pomoc. Z kłębów dymu wyłania się postać leżąca na podłodze, przygnieciona resztkami spalonego regału.
Niewiele myśląc [wiwat spirit!] chwytasz za toporem i uczysz spaleniznę dobrych manier. Pomagasz poparzonemu kowalowi wygrzebać się spod zgliszczy szafy.
W dymie majaczy kolejna sylwetka. To Astaroth!

Wszyscy; Podczas gdy Barbak zbierał zęby z ziemi, dwarf wbiegł do spalonej kuźni. Po chwili obok was pojawia się znienacka [jak zwykle] Astaroth, w towarzystwie Funghrimma i poparzonego kowala!
- Chwała Khemetrze!!!
- Dzięki wszechmogącemu Światłu!
- Medyka!!!
Otacza was natychmiast grupka ludzi, wiwatujących, niedowierzających, cieszących się. Pakują kowala na nosze.
- Bądź błogosławiony! – szepnął kowal, chwytając dwarfa za ramię, nim go zabrali do medyka.
Trwa porządkowanie pogorzeliska.
- Chwała wam!!!
- Dzięki wam, wojownicy Światła! – ludzie składają wyrazy uznania Kejsi i Funghrimowi.

Astaroth; Hm. W całym zamieszaniu przeklęci śmiertelnicy nie zauważyli nawet, że ty także pomagałeś. Widzieli jedynie dwarfa wbiegającego do budynku, na ciebie nie zwrócili wówczas uwagi, poza nielicznymi. No cóż.

Wszyscy; sytuacja jest pod kontrolą. Uprzątnięciem bałaganu zajmą się inni. Za radą Kejsi, ruszacie do siedziby architektów.

Nie trudno ją znaleźć...

twisted house II by =Wilithin on deviantART

Kejsi; Pukasz i wchodzisz. Dom wygląda dziwnie. Schody są dziwaczne, wszystko jest niesymetryczne, meble są jakby od innych kompletów.
- Tak? – słyszysz męski głos z pokoju po prawej.
Przy biurku zawalonym papierami i planami siedzi chudy facet.
Smart Guy by ~Sycra on deviantART

Pytasz o zaginionych i trolla.
- Pracowali tam – wskazuje pokój po lewej. – Troll czasem też tu zostawał, ale z reguły był z Zenem. Jeśli szukacie Ike i Shaen, niedługo powinni wrócić. Wczoraj po południu Shaen wypatrzyła nadpływający statek, przyszła tu, i z całą resztą poszli po wóz. Wyjechali wieczorem. Myślę, że rozwożą jeszcze dostawę ze statku.
Wyjaśniasz, że wcale nie.
- CO?!?! – jęknął. – J-jak to nie żyje?! Kiora nie żyje?!?! Reszta zaginęła?!?! Na Khemetrę!!! Dlaczego nikt ich nie szuka?! Trzeba zawiadomić straż!

*
Astaroth; Wracasz do swoich spraw. Teleportujesz się pod sklep Kirenny. Zaglądasz dyskretnie przez okno. Cholera. Pusto. Zaczepiasz przechodnia, pytasz gdzie możesz znaleźć Kirennę. Wyglądasz na tyle przekonująco, że otrzymuje informacje.
Ruszasz we wskazanym kierunku. Wieczorne uliczki pustoszeją powoli. Zauważasz nagle poszukiwaną dziewczynę, zmierzająca najwyraźniej do domu. Jest sama.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 07-06-2008, 15:49   #80
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kiedy ogień zgasł, Kejsi odetchnęła z ulgą. Waldorff wbiegł do kuźni i wszyscy usłyszeli głośne plaśnięcie.
- Oj – skuliła się Kejsi, czując, że dwarf pośliznął się na zamrożonej podłodze.
Wszyscy czekali w napięciu na powrót krasnoluda. Pojawił się Astaroth. Kejsi przez myśl przemknęło, że wpierw podpalił ten budynek a teraz przyszedł podziwiać swoje dzieło i żywic się rozpaczą innych jak każdy demon!
Zniknął znów i wrócił z Waldorffem i kowalem! Kejsi nie mogła w to uwierzyć. Pan Mgieł martwi się o Takich Jak Waldorff!?

Medyk zaopiekował się kowalem, inni zabezpieczali teren pożaru. Kejsi dopiero teraz zauważyła, że zielono skóry w długiej pięknej szacie którego spostrzegła w tawernie, jak rozmawiał z Astarothem, był znów tutaj! Wyglądało na to, że zna Astarotha i chodzi za resztą drużyny! Kejsi podeszła do niego z wesołym uśmiechem i przeturlała się przed nim na powitanie.
- Heja!!! Jestem Kejsi!
Po chwili nie wytrzymała i zawołała z zachwytem.
- Ale masz piękne włosy! Ile warkoczy, mnóstwo, mnóstwo, mnóstwo!!! Też chciałabym mieć takie! – przeczesała swoje niebieskie, rozpuszczone włosy. – Ładne szaty! Co to za pismo, co ono znaczy!? Skąd pochodzisz!? Wszyscy tam mają takie szaty i włosy!? – nie chciała pytać o zieloność.

Dotarli do ciekawego domu architektów.
- Ale piękny dom, piękny, piękny! Myślałam że takie coś powinno się zawalić!
Wysłuchała słów architekta, i musiała przyznać mu rację.
- To prawda nikomu nie zgłosiliśmy zaginięcia tych chimer! – speszyła się.
Architekt potwierdził wersję elfa Quedrona z lasu.
- Czy ten statek już odpłynął!? Może ktoś ze statku wie więcej! Może chimery w ogóle nie dotarły do tego statku!
- Nie wiem, nie interesowałem się tym. Ponoć zacumowali w zatoce na północny-wschód stąd. Jeśli chcecie tam trafić, idźcie główną drogą na wschód.
- Chyba powinniśmy sprawdzić tę drogę! Ale dlaczego wóz znaleźliśmy na południu!? Chyba powinniśmy iść poszukać tego statku! – stwierdziła, zerkając na resztę. – To nasz jedyny ślad!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 02:06.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172