Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-06-2008, 23:53   #81
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Połamane zęby, poturbowane ciało nie boli. Nic nie boli tak bardzo jak urażona męska duma. A w szczególności orkowska duma. Barbak był po prostu wściekły, nie faza wściekłości była czymś co pozostawił już dawno za sobą. Fungrimm zrobił z niego idiotę, postąpił z nim jak z jakimś chłystkiem... co on sobie myślał? Już ja się z nim policzę. Okazja trafi się na pewno. Palladine nie rychliwy, ale sprawiedliwy jeszcze okazja się trafi.

Krasnolud wyszedł cało z całej opresji... jakże miało by być inaczej. Zawołania i wznoszone modły mogły być zwodnicze dla tłumu, jednak ork wiedział, że jego karzełkowaty towarzysz dobrze wiedział co robił. Gdyby tak nie było w ogóle zapewne nie pakował by się do tej palącej się chałupiny.

Cała gloria i sława oczywiście spadła na niego. Jakże by inaczej. Wśród całego zamieszania jakoś nikt nie zwrócił uwagi na niego... a Barbak przeca miał jak najlepsze intencje. Nic to!

Zebrał się z ziemi i nie obciążając jeszcze wciąż bolącej nogi podreptał po Maleństwo. Gdy już łuk znalazł się w jego dłoniach, ork miał szczerą nadzieje udać się na powrót do karczmy, gdzie mógł by się oddać słodkiemu zapomnieniu (najlepiej w objęciach potężnej ilości alkoholu).

Nie było mu to jednak dane. Kejsi, kochana Kejsi pociągnęła kąpletną drużynę w kierunku budynków architektów. Było to miejsce do którego ork także chciał się udać. Może nie teraz, może w lepszym humorze, ale chciał.

Napotkany mężczyzna na wieść o śmierci i zaginięciu przyjaciół zaczął opowiadać o ciekawych rzeczach i wskazywać kierunek podróży... zbieżny z tym który wskazywał Akrenthal.

- Zatem trzeba będzie nam się udać na wschód. Powiedz mi jeszcze Szlachetny Panie, czy znajome są Ci te plany? (Ork pokazał plany zabrane ze zniszczonego wozu) Czy wiesz do kogo mogły należeć? Co dokładnie twoim zdaniem przedstawiają? Jakie są możliwości adaptacyjne tego budynku do innych potrzeb? Czy może inaczej do czego jeszcze ten budynek może się nadawać? W końcu ile takie plany są w tej chwili warte? Nie zrozum mnie źle za coś trzeba sobie chleb na drogę kupić. Ork zrobił głupią minę.

Gdy wyszli i Kejsi zaproponowała wymarsz z miasta ork odparował.
- Wolnego Młoda Damo! Zanim opuścimy to miasto załatwmy w nim wszystko co jest do załatwienia. Fungrimm mówił coś o wizycie w bordelu. Spójrz tylko na niego, a sama dojdziesz do wniosku, że raczej nie zamierza się tam udać w celach w jakich na ogół do bordelu się chodzi. Poza tym nieopodal jest siedliszcze jednego Warg’a, którego to z kolei ja chciałbym odwiedzić... i powiedzmy złożyć mu pewną propozycje. I tu prosiłbym Was o pomoc. Po naszej ostatniej potyczce wyglądam raczej kiepsko. Pomożecie mi go złapać? A potem proponuję zająć się trolem i tematem świątyni o której mówił Akrenthal. Oczywiście to tylko moja propozycja Ork uśmiechnął się szeroko.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 08-06-2008, 12:52   #82
 
Pandemonicum's Avatar
 
Reputacja: 1 Pandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłośćPandemonicum ma wspaniałą przyszłość
Towarzyszy znalazł w miejscu najbardziej odpowiednim do wszelakich spotkań, czyli w karczmie. Barbak łowił właśnie maślane spojrzenia panienek, a krasnolud zwalniał miejsca odstraszając gości swoją osobą, co krukoczłeka bynajmniej nie zdziwiło, byli zabójczo słabi psychicznie. Zaskoczyło go jednak towarzystwo Panów Światłych, najwyraźniej pili oni w towarzystwie kapłana… Cóż, albo to następny dziwak, albo ork i krasnal zupełnie nie rozumieją mechanizmów, jakie rządzą ludzkimi kościołami, opierającymi się na oszustwie i maksymalnemu wykorzystywaniu naiwności. Ale ten tutaj był zielony, więc pewnie jednak dziwak.

Revan odczuwał pewne zmęczenie po całym dniu pracy, postanowił więc chwilę odpocząć, zanim jednak zdążył dosiąść się do kogoś zauważył, że demon zmierza do wyjścia. Podjął spontaniczną decyzję, że musi z nim porozmawiać. Astaroth był prawdopodobnie jedynym, który zajmował się wypełnianiem zadań, albo przynajmniej miał chęci w ich wypełnianiu. Bo kto inny? Drow jak na razie nie robił nic, oprócz krytykowania wszystkiego dookoła, a przynajmniej Revan żadnego działania z jego strony nie dostrzegł, oprócz zaiste bardzo złego i chaotycznego ratowania Kejsi. A pan rakszasa Tev już wyraźnie zaznaczył, że jest neutralny, wobec tego raczej nie był skłonny podejmować działań dla Fioletu. Podszedł więc do demona, by rozpocząć rozmowę.

- Witam… Ponieważ najwyraźniej nie masz ochoty na tańce chciałbym z tobą chwilę porozmawiać – przerwał, oczekiwał na reakcję. Kontakt z demonem był dla niego zupełną nowością, nie wiedział, jak ten może się zachować. A jednak odpowiedź Astarotha była zupełnie naturalna.

- Ależ nie mam nic przeciwko rozmowie... Może najpierw usiądzemy? Obawiam się, że stojąc szybko zostalibyśmy wciągnięci w zabawę przez pijaczków.

Revan przytaknął, uśmiechając się. Impreza się rozkręcała, coraz więcej osób traciło nad sobą kontrolę, Ast miał więc rację. Usiedli przy wolnym stoliku.
- Wszyscy dostaliśmy zadania, nie sądzę jednak, żeby drow czy Tev chcieli je wypełniać, dlatego zwracam się do ciebie. Wiem, że pragniesz remisu z Bielą, przynajmniej tak twierdzisz, ale żeby ten remis osiągnąć trzeba swoje zadania wypełnić. Jak na razie każdy działa osobno i nikt nie podjął kroku, by to jakoś zorganizować. Wolałbym grać w otwarte karty i współpracować, jeśli zechcesz. Jeśli nie to może powinniśmy chociaż ustalić, kto za co się zabierze, żeby nie wchodzić sobie w drogę… Co o tym sądzisz?

- Hmmm... Skoro tak twierdzisz... Ja pracuję właśnie nad jednym zadań, związanym z zielarką Kirreną i mam nadzieję, że nikt nie będzie mi w tym przeszkadzał. Zawsze działałem sam i jestem na najlepszej drodze, by to zadanie zakończyć. Proponowałbym więc, byś zajął się którymś z pozostałych

Nie zdziwiła go ta odpowiedź, nie oczekiwał, że demon będzie chciał z nim współpracować.
- W porządku, to zadanie zostawię więc Tobie... Ja zająłbym się organizowaniem budowy... Posiadam dość wysokie zdolności perswazji, mógłbym odnaleźć architekta i przekonać go do współpracy, znaleźć siłę roboczą. Warto by było ustalić, z jakiego ma być materiału i znaleźć lokalizację. Możemy to ustalić teraz albo po przeprowadzeniu dokładniejszego rozeznania, zdecydowanie wolałbym to drugie. Masz jakiś sposób, w jaki moglibyśmy się kontaktować. Moglibyśmy wtedy uzgadniać, jakie decyzje podejmujemy. Nie będzie dobrze, jeśli samodzielnie ustalę coś, co nie przypadnie do gustu reszcie drużyny... poza tym - Ty, jako demon, masz o nich największą wiedzę i wiesz, co będzie odpowiednie w świątyni na ich cześć. – Zobaczył na twarzy Astarotha grymas, gdy wypowiedział ostatnie słowa. Zapewne demon nie zamierzał czcić innych pobratymców. Mogło chodzić też o coś innego, ale nie było sensu na razie się nad tym zastanawiać.

- Najlepszym materiałem będzie kamień, który najlepiej opiera się próbie czasu. Co do kontaktu, nie obawiaj się, jeśli rozdzielimy się zadbam, byśmy byli w kontakcie.

- Dobrze. Nie wiem, jak się ze mną skontaktujesz, ale nie mam powodu, żeby Ci nie ufać. Zobaczę, co da się zrobić, potem porozmawiamy. – Rozmowa zupełnie Renana usatysfakcjonowała. Dowiedział się tego, co chciał. Demon zamierzał wykonać zadania, obiecał, albo raczej stwierdził, że utrzyma kontakt, powiedział o materiale, z jakiego ma być wykonana świątynia. Wystarczyło na razie. Revan skinął głową na pożegnanie i odszedł, by trochę potańczyć i popić. Nie cieszył się jednak długo. Wszyscy wybiegli z powodu płonącej kuźni, jakby nie mieli innych problemów.

Revan z trudem powstrzymał uśmiech, gdy zobaczył to całe zamieszanie. Ork i krasnal urządzali sobie wyścigi, dość prawdopodobne, że samobójcze. Kotka spanikowała i rzuciła jakiś czar, zaskoczyło go to, bo nie spodziewał się, że jest czarodziejką. Najlepszy był jednak majaczący i bujający się zielony kapłan. Wcześniejsza ocena krukoczłeka, jakoby był on faktycznie dziwakiem, czyli szczerym i wierzącym kapłanem, stała się mocna wątpliwa. Ogień po chwili został ugaszony, a kowal wyratowany. Co ciekawe, w ratunku uczestniczył również Astaroth. Mało prawdopodobne, że działanie to spowodowane było kwestią ideologiczną, Revan sądził, że demona łączyła pewna więź z dawnymi członkami drużyny. Zastanawiające było również, że budynek płonął cały czas, kiedy Revan starał się wejść do burdelu, zabawiał się w burdelu, szedł do karczmy, rozmawiał z demonem, bawił się w karczmie, a sensację zrobiło to dopiero teraz, kowal przeżył, a budynek nie był jeszcze całkowicie spalony. Może w świecie stworzonym przez Mistress panowały inne prawa? Może czas płynął inaczej?...

Kiedy już bohaterowie uporali się z problemem, wszyscy, całą wesołą gromadką udali się do domu architektów. Ucieszyło to Ravana, nie znał planów Kejsi, a on miał zamiar z architektem sobie pogadać. Tak więc dotarli do budynku, którego najwyraźniej nie imały się prawa fizyki, a kotka z resztą dowiedzieli się, czego chcieli i zaczęli uzgadniać coś między sobą, krukoczłek zwrócił się do architekta:

- Mógłbym chwilkę porozmawiać z panem na osobności? – człowiek przytaknął i poszli we dwójkę do pomieszczenia obok.
- Nie mam za bardzo nastroju po tym wszystkim ale o co chodzi?
- Rozumiem, że jest panu w tej chwili ciężko... Mam pewne zlecenie, bardzo duże i opłacalne. Ale jeśli pan nie chce, nie będę przecież nalegał, mogę znaleźć kogoś innego...
- Zlecenie? Na budowę? Czego?
- Nie tak szybko... Najpierw potrzebuję potwierdzenia pana intencji. Zamierzam wybudować coś, co może budzić sprzeciw społeczeństwa, wywoływać różne kontrowersje, problemów będzie więc zapewne sporo. Zapłata będzie sowita, ale dostanie ją pan po zakończeniu pracy. Muszę wiedzieć czy jest pan gotów budować na takich warunkach?
- Sprzeciw społeczeństwa?
- zdumiał się i dodał szeptem - Drugi burdel?!
- Nie, zdecydowanie nie! Aktualnie prosperujący jest zupełnie w porządku. – „sam sprawdzałem”, dodał w myślach. - Chciałbym wybudować, można powiedzieć, konkurencyjną świątynię.
- Świątynia Almanakh w tym mieście? Mogę ją zaprojektować, to żaden skandal, acz wątpię, żeby ludzie byli zachwyceni. Ostatnio nie lubimy tu elfów. Świątynia Lavendera też raczej nie znajdzie tu wielu wiernych, ale w końcu jestem tylko architektem, co mnie to obchodzi.
- Ach, nie, nie chodzi o świątynie żadnego z tej dwójki bogów. Na razie nie zamierzam podawać szczegółów, szykuję dla ludzi... niespodziankę. Chciałbym najpierw uzyskać deklarację, że jest pan w stanie to wybudować.
- Myślę że tak, projekt to projekt... Świątynia dla... kogoś... innego? - niedowierzał. - Po co komu...?! Kto... tam będzie chodził?!
- Ludzie, może mi pan wierzyć.
- Nooooo dobrze, skoro projekt to projekt i pieniądze to pieniądze
- podrapał się po głowie. - Więc... jakieś szczegóły...?
- Duża. Ma budzić respekt, pokazywać potęgę bogów... Jak każda porządna świątynia. Będzie z kamienia.

- Yhym, kamień. Granit, wapień, marmur, adamant, kryształ?- Adamant? – Revan zrobił zdziwioną minę, wyraźnie zawiadamiając rozmówcę, że nie jest pewny, co to jest.
- Budujemy z tego. Świątynie, za oceanem, u nas głównie ołtarze. Od jasnego błękitu po odcień wiśniowy. Adamant jest drogi, aczkolwiek, i rzadki.
- Sądzę, że do pewnych elementów będzie można wykorzystać ten materiał, ale cała budowla będzie z pewnością z granitu.
- Granit. Świetnie. Złoża granitu są bogate w górach. Rozumiem, że zleceniodawca opłaci robotników?
- Oczywiście. Więc, jak rozumiem, wstępnie jesteśmy umówieni?
- Projekt da się wykonać. O ile będę wiedział co i jak mam zaprojektować. materiał jest. robotnicy się znajdą. Ale muszą dostać zaliczkę. Przekaż to temu, kto zażądał budowy. Ja zaznaczam tylko, że mogę zrobić plany.
- Oczywiście, jesteśmy w stanie zaliczkę wypłacić. Ja rozejrzę się za odpowiednim miejscem, panu zostawię ocenę czy nada się pod zabudowę. Szczegóły otrzyma pan potem. Na razie - do widzenia.


Krukoczłeka ta rozmowa usatysfakcjonowała, nie miała ona i tak zbytniego znaczenia, jego celem było głównie sprawdzić, jakim typem człowieka jest architekt. Widać było już po chwili, był prostym człowiekiem, o niewielkich potrzebach, wykonującym sumiennie swoją robotę. Wypytanie ludzi w mieście o niego potwierdziło to, niestety żadnych afer związanych z Oszibą, bo tak, jak się okazało, miał na imię architekt. Ale łatwo ulegał wpływom, a to trzeba było wykorzystać. W głowie Renana pojawił się pewien plan, dość radykalny, ale to dawało zawsze najlepsze efekty. Na razie jednak trzeba było chwilę odpocząć, zaczekać na wieczór. Wrócił pod budynek architektów i usiadł w ciasnej uliczce tak, by mieć widok na wejście krzywego budynku. Obserwował dokładnie wszystkich, którzy z niego wychodzili i do niego wchodzili. Jeśli wyszedłby architekt – podążyłby za nim.
 

Ostatnio edytowane przez Pandemonicum : 08-06-2008 o 13:43.
Pandemonicum jest offline  
Stary 08-06-2008, 16:26   #83
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Kejsi aż się otrzepała.
- Coooooo!? Chcecie iść do burdelu, kiedy tam gdzieś jest zaginiony, biedny, może ranny i konający, czekający na naszą pomoc, samotny troll!? – jęknęła. – Może Zen i Ike też są ranni!!! Może ukrywają się przed napastnikami którym zdołali uciec, czekają na nas, a wy chcecie IŚĆ NA DZIWKI!?!? – krzyknęła w oburzeniu.
Speszona zatkała sobie usta łapkami, bo ludzie wokół popatrzyli na nią ze zgorszeniem.
- Spójrz tylko na niego, a sama dojdziesz do wniosku, że raczej nie zamierza się tam udać w celach w jakich na ogół do burdelu się chodzi.
- Chyba nie spodziewacie się znaleźć trolla w burdelu!? – pisnęła.
- Poza tym nieopodal jest siedliszcze jednego Warg’a, którego to z kolei ja chciałbym odwiedzić... i powiedzmy złożyć mu pewną propozycje.
Kejsi zamyśliła się.
- Właściwie lepiej, żeby Barbak oswoił tego wilka i go pilnował, trzymał na łańcuchu i w kagańcu, w kagańcu, niż ten wilk miałby znowu atakować biedne psy, koniki, krówki i niemiłych chłopów! – stwierdziła. – Jeśli obiecasz że będziesz się nim dobrze opiekował, chętnie ci pomogę! Ale wciąż uważam, że zaginione chimery i troll są ważniejsze! – zerknęła na Estre, praworządnego elfa godnego podziwu, z nadzieją, że on podzieli jej zdanie.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 08-06-2008, 20:28   #84
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Gdy Astaroth dobiegł od płonącej kuźni, przeskakując nad leżącym orkiem, krasnolud już zniknął w środku. Szybko rozejrzał się na boki i zauważył tego, który wołał o pomoc dla uwięzionej w środku osoby. Teraz dopadł do niego i w krótkiej wymianie zdań dowiedział się, że osobą w kuźni jest (o dziwo)... kowal. Demon ponownie spojrzał na kuźnię i wyobraził sobie karła ginącego w płomieniach... Nie było czasu do stracenia, wykorzystał więc umiejętność teleportacji by dostać się do środka

Gdy zjawił się w środku coś lub ktoś skutecznie gasił budynek. Nie miał zbyt wiele czasu, by zastanawiać się kto to zrobił, gdyż zauważył Funghrimma wraz z kowalem. Choć pożar nie zagrażał już tej dwójce wciąż istniało spore ryzyko zawalenia, więc ponownie wykorzystując teleportację wyniósł się wraz z nimi na zewnątrz. Ludzie, jak zwykle zresztą nie zwrócili uwagi na fakt, że pomógł w ratowaniu kowala. Zdążył już przywyknąć, że wrodzoną cechą ludzi jest widzenie tylko tego, co sami chcą zobaczyć. Gdyby zrobił cokolwiek złego wszyscy zwróciliby na to uwagę utwierdzając się w błędnym przekonaniu o demonach. Natomiast, jeśli robił coś dobrego chwała zawsze spadała na ,,białych" a on pozostawał niezauważony. Cóż, taki los i nie pozostawało nic innego, jak tymczasem pogodzić się z tym. Wszystko to zmieni się wraz z nadejściem nowego ładu, jednak na chwilę obecną nie mógł z tym nic zrobić

Gdy ludzie wokół wiwatowali z radości, Astaroth podszedł do Funghrimma. Choć zwykle był spokojny, zwłaszcza gdy jego ludzka połowa odeszła wraz z emocjami, to tym razem był wyraźnie wściekły. Spojrzał swojemu towarzyszowi w oczy i powiedział

- Czy ty zgłupiałeś? Wbiegać samemu do płonącej kuźni, zamiast ruszyć głową i kooperując z pozostałymi uratować kowala w bezpieczny sposób! Czy zdajesz sobie sprawę, że tylko przypadkiem ten budynek nie runął gdy byłeś wewnątrz? Nawet mój teleport mógłby nie zdążyć wydostać cię z niej, gdyby nie pomoc tego, kto ugasił kuźnie. Obiecałem ci pomoc, racja? Powiedziałem, że możesz mnie wezwać gdy zajdzie potrzeba... Na przyszłość nie narażaj się bezsensownie

Chwilę później, wciąż zirytowany postępowaniem sojusznika oddalił się od wiwatujących. Funghrimm najwyraźniej jeszcze nie wiedział, że podpisując z nim sojusz nieświadomie zgodził się na coś jeszcze. Astaroth miał taką zasadę, że nie pozwalał umrzeć swoim sojusznikom, niezależnie od okoliczności... nawet jeśli oni sami tego chcieli. I nawet, jeżeli miałoby to oznaczać schwycenie duszy po śmierci i zamknięcie jej w innym ciele (uśmiercając właściciela) to nie zawacha się ani chwili. Wszystkie sojusze (których w życiu zawarł aż dwa) traktował wyjątkowo poważnie i nie mógł pozwolić, by przez brawurę swojego sojusznika współpraca zakończyła się fiaskiem.

Tymczasem jednak Azmaer zakończył swoją pracę i efekty osłabienia ustały. Mógł w pełni zabrać się za swoje dzieło. Po raz ostatni wykorzystał teleportację by znaleść się niedaleko zielarki. Udało mu się i znalazł się na uliczce, którą Kirrena wracała do domu. Uśmiechnął się do siebie i skoncentrował swój chaos. Nie chciała z nim porozmawiać i dać się przekonać po dobroci... Więc to jej winą będzie to, co się stanie

Astaroth skoncentrował się na dziewczynie i wykorzystał umiejętność transu tak, by twarze wszyskich przechodzniów widziała jako twarz tego, którego zabiła. Miała także słyszeć dźwięki jakie wydawał on umietając, łapczywe wciąganie powietrza jakby w walce o życie. Sam Astaroth zmienił swoją postać tak, by wyglądać jak Averon. Gdy zielarka zacznie panikować miał zamiar wyjść jej na spotkanie dobywając szabli i szepcąc

-Każda zbrodnia pociąga za sobą karę. Nie zasługujesz, by żyć wśród innych ludzi. Nikt nigdy cię nie zaakceptuje , zawsze będziesz wśród nich obca. Kalasz ich swoją obecnością MORDERCZYNI! Odejdź stąd i nigdy nie wracaj!

Jeżeli spanikowana zielarka zacznie uciekać miał zamiar przybrać swoją orginalną postać, po czym wyprzedzić ją po pozwolić, by za miastem ,,przypadkiem" się spotkali. Właśnie w ten sposób miał zamiar upiec dwie pieczenie przy jednym ogniu. Nie dość, że jeżeli mu się powiedzie to pozbędzie się Kirreny z miasta na dobre, a jednocześnie pokaże jej, że biel ją odrzuciła, a chaos jest tym, co przygarnia odrzuconych. Byłaby świetnym materiałem na opętańca, a może nawet na demona...
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 08-06-2008, 23:45   #85
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
- Almanakh...?
Odwiedzała go czasem. Miała wstęp do planu dusz, lecz jak każda żywa wciąż istota, nie mogła długo w nim przebywać.



- Czy ja... się poddałam?
- Nie wygląda mi na to.
- Czuję się przegrana. Czuję, że zdradziłam.
- Kogo?
- Wszystkich.
- Taką zdradę się wybacza, Almanakh.
Przytuliła się do niego, zamknęła oczy. Lavender tulił ją czule. Chciał, aby ta chwila trwała wiecznie.
- Verion chce, żebym... Pewnego dnia zdajesz sobie sprawę, że coś się... zmieniło. Że ty się zmieniłeś i nie podoba ci się ta zmiana. Ale musisz to zrobić, dla tych, którzy cię kochają, po to, aby przeżyć. Przeżycie nie było nigdy dotąd ważne. Nie obchodziło cię. Obchodzili cię inni, potrafiłeś cieszyć się chwilą, dostrzegać rzeczy, o których inni usłuchali ze zdumieniem. Aż nagle zaczynasz walczyć. Walczyć o siebie, walczyć... z innymi! Stajesz się taki jak oni, zamykasz oczy na to co było wcześniej. Ściska cię w dołku i czujesz że straciłeś coś bardzo ważnego. Było ci źle. Przemilczałeś słowa, które cię raniły, nie zrobiłeś nic, kiedy zrobiono ci krzywdę, nie słuchałeś jak przeżyć, gdyż miałeś swoje zasady. Były łzy po nocach, byłeś zupełnie sam przeciw całemu światu, chciałeś aby to się skończyło, a teraz.... teraz masz szansę to skończyć, ale wiesz, że... że musisz czynić zło aby coś zmienić, musisz stanąć przeciwko tym, których szanowałeś, przeciwko swoim zasadom i... widzisz jak to wszystko co było kiedyś... jakie to było piękne! Jaki byłeś wyjątkowy! A gdy świat się zmienia, gdy ty się zmieniasz, musisz... musisz zmienić swoje zasady, ale nie chcesz tego. To jest przyjemne, proste, ale to jest wbrew tobie, dawnej-tobie, a nowa-ty nie będzie już taka... taka jak kiedyś. To przestanie boleć, przyzwyczaisz się do tego, i to jest straszne i... chcesz coś z tym zrobić, ale nie możesz nic na to poradzić, ponieważ świat... ponieważ życie... A jeśli chcesz żyć...
Przepraszam cię. Jesteś niespotykanie dobry, niespotykanie honorowy, jesteś... umysłem i sercem o którym kobiety śnią. Lecz nie mogłam cię kochać, wybacz. Nie zostałam... do tego stworzona. Chcę być sama. Zawsze byłam sama, przeciwko całemu światu, i... i chcę, aby tak pozostało. Jestem Wojowniczką Światła. Moja samotność jest moją wolnością, moim szczęściem. To boli, jest pustka, są łzy nocami, ale... to jest piękne. To sprawia, że nie jestem taka jak oni. Mogą się śmiać; nie chce śmiać się tak jak oni. Mogą drwić, nie potrafię tak jak oni. Nie potrafię żyć tak jak oni. Nie chcę. Nawet Verion wie, że nigdy nie będziemy razem, nasza miłość, nasza fascynacja, nigdy nie będzie spełniona. On pozostanie wierny Mistress. Ja będę wierna Światłu.
- Boisz się nowego ładu?
- Myślałam, że on nigdy nie nadejdzie. To pojawia się z dnia na dzień, niezapowiedziane. Twoje życie, twoje idee, legły w gruzach. Nie chcesz wstać, gdyż wiesz, że... wszystko się zmieni. Nie możesz nie wstać, gdyż ci, których kochasz, chcą, abyś żył dalej.
- Powstań, Almanakh.
- Zapomnę. Zapomnę jaka byłam.
- Tacy jak będą pamiętać. Przypomnimy ci.
- A jeśli zapomnę i was?
- My nie zapomnimy ciebie.
- Nie chcę...
- Idź z nim.
- Nie potrafię.
- Musisz. Chcę, żebyś... żyła. Dasz radę. Nie zostałby z tobą, gdyby nie był pewien. Verion wie, że nie zapomnisz. Zawsze kiedy pomyślisz, że się poddałaś, poczujesz odrazę do siebie, tak jak teraz. I powstaniesz. Światło nigdy nie gaśnie. Kto raz na nie spojrzał, nigdy go zapomni. Zawsze brakowało ci pewności siebie – uśmiechnął się ciepło. – Po to my jesteśmy, Almanakh. Zawsze będziemy.

* * *
Nadszedł wieczór. Słońce zaszło, uliczki miasteczka pustoszały powoli.

Sun set image by beauty_is_withint43 on Photobucket

Naprawdę myślisz, że powinnam? – szepnęła.
Wiatr.
- Ifi thia hatsh enth hatshien ovhna – mruknęła pod nosem.
* * *
Wszyscy [poza Astarothem];
Zebraliście się pod siedzibą architektów, dyskutując na dalszymi poczynaniami. Dziwki czy troll.

- Bądźcie pozdrowieni, wojownicy Światła.


Podchodzi do was przystojny młody mężczyzna z ptakiem drapieżnym na ramieniu.
- Mam na imię Ninjeti i jestem łowcą.
- Łowca, dobre sobie – bąknął ktoś z mijających was przechodniów. – Pupilek elfów!
Ninjei nie przejął się zbytnio tym komentarzem.
- Chodzą słuchy, że przybyliście tu, aby zgładzić bestię z jeziora! Gdybyście tylko się zgodzili, chętnie wziąłbym udział w tym polowaniu!
- Najpierw nasyłają na nas bestię, teraz ją chcą ubić, ta! – bąknęli ci sami, oddalając się i wciąż szemrając. – Przynętę se zrobiły elfy z nas!

- TO ONNN ten sksydlaty diobeł to on ludzie!!! – rozległy się nagle bełkoczące krzyki jakiejś baby.
Doczłapała do was garbata staruszka z laską, i wymachując kijem wytykała Revana.



- To ptasysko czorne, to on, o! Widziołam wszystko z okna! Z tym małym szczylem rzucił ogień jokiś do kuźni!

Oczywiście, natychmiast robi się niewielkie zbiegowisko, zaciekawieni ludzie otaczają was pierścieniem.
- Wszystko widziołam, wszystko, czorny diobeł jeden, rzucił ogień, uciekł aż się kuzyło, tak było ino tak! Powinno się go z miejsca przetrzepoc, o! – wskazała ręką Barbaka. – Wojownik, sługa Lavendera, taki to powinien go przetrzepoc od razu zanim diobeł odleci! Łapcie, trzymajcie, czorna zaraza!
- Ale on niespełna rozumu jest kobieto, oliwę do lamp ode mnie wycyganił! – odezwał się ktoś.
- Ino widzis, ino widzis! – zakrzyknęła baba.
- To jakaś chora, zdziwaczała chimera – stwierdził delikatnie sprzedawca lamp.
- Opętany pewnie! - rzuciła baba. – Sprać toto aż diobeł uleci z niego! Nie wiadomo skąd toto przelecioło, ponie!

* * *
To jakiś koszmar, Światło najświętsze, Światło jedyne, Światło naj...!
Astaroth?! As...?!
Światło niepokalane, Światło najczystsze...!
Jak on mnie znalazł?! Skąd wiedział?! To był on?! Pan Mgieł?! Nowy Shabranido?!

- Nie przejmuj się. Awansowałaś! Ze sprzątaczki na nosicielkę cząstki życia pana tego świata, Nowego Shabranido, Astarotha!

Przecież to już minęło, Światło jedyne, minęło!!! Przecież wierzę, przecież!... – ścisnęła w dłoni medaliki z symbolami Almanakh i Lavendera.
Oko Światła, przecież widzisz, że się nawróciłam! Dlaczego Astaroth, przecież to legenda, Pan Mgieł nie istnieje w realnym świecie, przecież...!!!
To nie był on, to jakaś chimera, nasłana przez Azmaera! To nie był on, to nie...!
- Dobry wieczór – przechodzień pokłonił się jej.
- HYYY!!! – jęknęła ze zgrozą, zasłaniając usta.
Ta twarz!!!
Odwróciła szybko wzrok i pobiegła przed siebie.
To się nie dzieje, Światło jedyne, to tylko sztuczki Azmaera!
Jego przedśmiertny krzyk!

Ulicą przebiegła kobieta; wszyscy obejrzeli się za nią w zdumieniu.
- Światło, zabierz go, zabierz go ode mnie!!! – wrzeszczała w histerii.

Averon!!! – zatrzymała się gwałtownie, zasapana, zapłakana, drżąca.
- Każda zbrodnia pociąga za sobą karę. Nie zasługujesz, by żyć wśród innych ludzi. Nikt nigdy cię nie zaakceptuje , zawsze będziesz wśród nich obca.
- O-odejdź!!! – cofnęła się, ściskając w drżących dłoniach medaliki.
- Kalasz ich swoją obecnością MORDERCZYNI! Odejdź stąd i nigdy nie wracaj!
- Czego chcesz, zostaw mnie!!! Światło jedyne, Światło najczystsze...!!!

* * *
„Oko Światła...!”
Odwróciła głowę, spoglądając na miasto. Verion milczał, tak jak się spodziewała. Nie przyszedł. Ulżyło jej z tego powodu.
- Uwolnij ją – szepnęła.
- I can`t do that. Only the Ligth has the power to kill what`s created from Light.
- Więc się nawróciła. Jej wiara jest silna.
- Yes. She`s ready. If you want, send her to the eternity right now.
- Waha się. Powątpiewa.
- That`s her soul, that`s her free will, Almanakh. Try her.
Almanakh wstała. Stała na czubku wysokiego drzewa, w lesie ponad górami i miastem. Wiatr poruszał łagodnie jej długimi włosami.

http://i38.photobucket.com/albums/e1...otingangel.jpg

- Jeśli jej duszę napełni znów chaos, nie będzie mogła wrócić – szepnęła Alamankh.
W jej ręku pojawił się piękny, świetlisty łuk.
- That`s right, Eye of The Light. You can`t save her if she won`t listen to you – pocieszyła spokojnie Mistress.
* * *
Astaroth;
Udało się. Kirenna umyka, wprawdzie w kierunku swojego domu, ale umyka. Zjawiasz się przed jej domem, przypadkowe spotkanie.
- Oh my, it`s not good – jęknął w twoich myślach Verion.
O co mu znów chodzi?
- Zaraz zrobi się bardzo jasno, nie wystrasz się;3 – ostrzegł. – Szable w dłoń!
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 09-06-2008, 13:31   #86
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Kuźnia została ugaszona, przez, jak się można było spodziewać, litościwą Kejsi i jej czar, który zakończył pożar, zauważony najprawdopodobniej przez likantropa, kończącego tam swój dziewiczy lot. Drow zanotował też pojawienie się Pana Mgieł, który wyciągnął samobójczy duet z miejsca, jeszcze przed chwilą objętego płomieniami. Ray’gi z aprobatą zauważył, że ork o mało, co nie postradał zębów i emanowała z niego wyraźna zazdrość o długobrodego - obiekt uwielbienia ciemnego tłumu na następne kilka chwil. Drow zastanowił się chwilę i stwierdził, że może to było jedyne uczucie, które łączyło rasy pod i na ziemne. Zazdrość. Ray’gi jednak nie miał okazji jej poznać, gdyż nigdy o nikogo nie musiał być zazdrosny. Zazdrość po pierwsze oznaczała bezsilność, więc kolejne spojrzenie na zielonego zaprawił drwiącym uśmiechem. Kpiną, która dumną duszę Barbaka umiała poharatać głębiej niż najstraszniejsze ostrze.

Za pomysłem chimery udali się w stronę budynku architektów, który sam w sobie mówił o ekscentrycznej naturze pracujących weń budowniczych oraz inżynierów. Gmach był na tyle dziwny i niepodobny do okolicznych budowli, że wzbudził rozbawienie drowa. Jako jedyny nie kwalifikował się do zaprzeczeń dostojeństwa, które otaczały go ze wszystkich stron. Ray’gi jednak nie spodziewał się po ludzkim miasteczku żadnych nadzwyczajnych struktur, dlatego też z nutą cynizmu, kiwnął głową jakby mówiąc samemu sobie: „ Tego się spodziewałem.”

Konwersacja z jednym z architektów, prowadzona w dużej mierze przez chimerę była punktem zwrotnym w pobycie Ray’giego oraz kilku innych osób z drużyny na wyspie. Jednak mroczny elf posiadał tą przewagę, iż tylko on zdawał sobie z tego sprawę.

Och Morcruchusie, nie podejrzewałbym Cię o taką przenikliwość i spryt, gdyby nie ten plan. On rzeczywiście jest dobry. Bardzo dobry. Ale...! Nie byłbym drowem, gdybym uznał jego przewagę nad moim. W zasadzie, jednak możemy dojść do consensusu. Rzadko chodzę na ugody z naiwnymi mieszkańcami powierzchni, których jesteś przedstawicielem, w dodatku pozwól, że Ci przypomnę – teoretycznie martwym. Cóż w twoim planie jest nuta egoizmu, która znowu opiera się na osobie Kejsi, Morcruchusie. Powinieneś wiedzieć, że nie będziesz dręczył mnie zza grobu swoimi erotycznymi matactwami z nią w roli głównej. Na Lolth, to jest chimera. Gdybym Cię nie znał zastanawiałbym się nad twoją równowagą psychiczną, a już mam poważne obawy. Jednak nie mogę podchodzić do twego pomysłu jako absurdu zaprawionego osobistą korzyścią, jakbym śmiał wtedy myśleć o sobie jako o nadzwyczaj przebiegłym przedstawicielu własnego gatunku?

Istniały dwa powody długich wywodów mrocznego elfa – pierwszy, odwrócenie uwagi od sedna sprawy i drugi – po prostu je lubił. Wiedział, że pokazywanie wyższości tak mało wartościowym istnieniom, które z egzystencją miały nie wiele wspólnego było raczej bezcelowe, lecz jego umysł potrafił się skupić na kilku rzeczach na raz, a dyskusja z więźniem kryształowego reliktu była dla niego znakomitym treningiem, bo chociaż Morcruchus, nie był przeciwnikiem wymagającym, jak na standardy powierzchni mocno zawyżał średnią.

Na dworze trwała dyskusja – o zostaniu i załatwieniu końcowych spraw, popierana ochoczo przez Barbaka i druga koncepcja, zakładająca natychmiastowe wyruszenie na pomoc Zenowi i Ike’owi. Ray’gi wiedział, że w tej chwili ktoś podpisuje na siebie wyrok. Inaczej mówiąc – wszystko szło po jego myśli. Kejsi wzrokiem obejrzała drużynę i zatrzymała spojrzenie na fanatyku, szukając u niego poparcia. Nie dane mu było jednak coś powiedzieć, bo ktoś podający się za łowcę zaproponował swą pomoc w zgładzeniu bestii z jeziora. Spojrzał na niego powoli, leniwie, z pod kapelusza i zignorował przybysza, gdyż gładzenie jakiejkolwiek bestii krzyżowało mu plany. Nie muszę zaznaczać, że Ray’gi bardzo nie lubił, gdy krzyżowało mu się plany. Dał do zrozumienia nowoprzybyłemu, że jest tu nie mile widziany i powiedział:

- Uważam, że pomoc, Zenowi i Ike jest sprawą niecierpiącą zwłoki – poparcie dla Kejsi znów przyszło z niespodziewanej strony – Na waszym miejscu nie traciłbym czasu i podczas, gdy wy tutaj uporacie się z tą bestią, ja i – spojrzał przelotnie na chimerę – Kejsi, udamy się do zatoki i wyjaśnimy sprawę. Dołączycie do nas, kiedy skończycie już z wargiem. – po krótkiej pauzie dokończył - Więc, czy jeszcze ktoś idzie z nami…?

Oblicze drowa wykrzywił nagle szeroki uśmiech, jedyną część twarzy, widoczna teraz z pod ronda kapelusza. Gdyby ktokolwiek mógł zobaczyć jeszcze złowieszczy błysk w oku, nie miałby wątpliwości, że drow knuje coś nie dobrego.

Mój naiwny przyjacielu – pomyślał spoglądając na Barbaka z pod półprzymkniętych oczu – Chcesz okazji do wykazania się ? – przesunął spojrzenie na Fungrimma – Chcecie równowagi dobra i zła ? Fioletu i Bieli ? Będziecie je mieli. Obiecuję.
 

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 09-06-2008 o 15:48.
Mijikai jest offline  
Stary 09-06-2008, 14:19   #87
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Dwarf roztarł obolały pośladek. Jak już żył te ponad 600 lat pierwszy raz widział taki pożar z lodową podłogą. Dopiero gdy już było Po. Zorientował się kto to zrobił. Był zawiedzony że tał łatwo się udało uratować kowala. Do tej pory mało co tak łatwo się udawało. W końcu podszedł do Kejsi i podziękował.
Bardziej zaskoczył go Astaroth. Przyprawił mu solidną burę a potem sobie poszedł. Tak po prostu. Aż Dwarfa zatkało ze złości. Zmienił chyba wszystkie kolory tęczy i sporo część kolorów spoza tęczy. Na odchodnym usłyszał jeszcze.
-Powiedziałem, że możesz mnie wezwać gdy zajdzie potrzeba... Na przyszłość nie narażaj się bezsensownie
-Aaaaale to co że ja już za stary jestem i nie wiem co robię, Że niby jakiś elfi wypierdek nie potrafię sam o siebie zadbać. Nie rób ze mnie stetryczałego dziadka. Moje 563 lub 581 lat to najlepszy wiek dla Dwarfa!
-A właśnie że będę robił co mi się żyw nie podoba. Całe życie byłem wycofanym kapłanem z poczuciem winy. Teraz w końcu uwolniłem się od tego wszystkiego i jest mi z tym cholernie dobrze! Poza tym nie martw się o takie małe ogniska. Jakbyś popracował trochę w kuźni mego wuja Grungiego to byś wiedział co to jest prawdziwy ogień.

Wiedział że Demon robił to nie tylko z czystego wyrachowania i dlatego mimo że się wściekał to nie czuł do nie go nienawiści. Co więcej podobne emocje ostatnio opuściły go prawie całkowicie. Nawet mając zamiar wbiegnięcia do palącego się domu porzucił zamiar zaciągnięcia tam Drowa.
-O właśnie a gdzie on jest?
Siedział pod ścianą i miał całe zamieszanie gdzieś. Dla niego było to całkiem normalne. Dla Dwarf również przesądzało o jego użyteczności. Najwyższa pora była wyrównać rachunki z poprzedniej walki. Jak szybko pomysł wstał tak szybko i upadł. To nie było teraz najważniejsze.

-...chcecie IŚĆ NA DZIWKI!?!?
Kejsi nie mogła zrozumieć dlaczego faceci są facetami i czasami muszą. Nawet Ci biali. Nawet wtedy kiedy nie lubi się takich lokali.
-Dziecinko moja uwierz mi że ktoś w mym wieku wie od czego należy rozpocząć zwiedzanie nowego miasta? Właśnie od karczmy i burdelu. W takich właśnie miejscach masz najwięcej szans by dowiedzieć się rzeczy o których inni milczą. Mnie męczy to mógł zlecić porwanie Trolla. Kto dysponuje taką mocą by móc porozumiewać się wilkami itd. Itp. Może przy okazji zajdziemy jakieś zleconko? W karczmie widziałaś że nie dało się rady załatwiać interesów...
-Poza tym ja też dałem słowo że odnajdziemy uciekinierów.


Dalszą dyskusję przerwało przybycie i powitanie nieznajomego. Jak przystało na dobrze wychowanego łowcę przygód przedstawił się już na początku. To ograniczało liczbę ewentualnych kłopotów związanych z poznaniem nowych podróżników. Fungrihmm wiedział że takie zachowanie jest podyktowane troską o własne zdrowie.
- Mam na imię Ninjeti i jestem łowcą.
-A ja jestem Fungrihmm, miło mi Cię poznać elfi kochasiu. – Dwarf odparł bez złośliwości. Po prostu pewne rzeczy rzucały się w oczy a on co by nie było za elfami nie przepadał.
-Nie wiem o jakiej besti mówisz ale zamieniam się w słuch


-Ciekawe...Musimy nad tym pomyśleć w wolnej chwili.
-W chwili obecnej całą drużyną szukamy zaginionego architekta i Trolla. Wiem że to dziwne ale czasami trzeba spełniać czyjeś prośby. Ostatnie prośby. Wiesz co mam na myśli?

Dwarf opowiedział całą historię nie pomijając żadnego szczegółu
-Ponieważ jesteś tropicielem wiem że na pewno zauważyłeś jakieś szczegóły nie pasujące do normalności zwykłego dnia. Przeszukaj swoją pamięć. Pomóż nam proszę.

-Tak przy okazji. Możemy pogadać na osobności?


Kątem ucha usłyszał
- Opętany pewnie!
Zdziwienie jego przeszło miarę gdy zrozumiał że to określenie skierowane do Renana. Odwrócił się w ich stronę i zaczął analizować wypowiedzi Staruszki oraz Sprzedawcy. Potem zwrócił się do Renana
-Wytłumacz się. To są najcięższe zarzuty jakie mogą być sformułowane. Revan nie próbuj odlecieć czy używać jakiś dziwnych sił. Musimy to wyjaśnić
-Czy ktoś może domyśla się o jakim gówniarzy jest tu mowa.
 
Vireless jest offline  
Stary 09-06-2008, 16:06   #88
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
- Kejsi. Zgadzam się z Tobą. Sprawa niesienia pomocy jest bardzo ważna. Ale spójrz na to jeszcze inaczej. Po pierwsze nie wiemy dokładnie gdzie znajdują się poszukiwane przez nas persony. Nie wiemy jak daleko trzeba się udać aby je odnaleźć. Nie wiemy czy w ogóle jeszcze żyją. Pędzenie w kierunku, który tylko pozornie może być kierunkiem właściwym jest moim zdaniem pochopne. Uważam, ze powinniśmy zebrać możliwie dużo informacji na ten temat Tu, a gdy już będziemy pewni swego możliwie szybko wyruszyć na pomoc. Pomoc przemyślanom i konsekwentną. Pomoc skuteczną. Bo co twoim zdaniem byśmy zrobili, jeśli wycieczka do tego portu nic by nam nie dała? Albo w porcie okazało by się że nasi wcale tam się nie znajdują. Naprawdę rozumiem Cię. Sam też chętnie czem prędzej poleciał bym w dowolnym kierunku tylko i wyłącznie po to aby nieść pomoc... czy może raczej próbować nią nieść. Określmy dokładnie gdzie nasza pomoc jest konieczna, a potem zacznijmy działać... dlatego właśnie zgadam się z Fungrimm’em. Pomimo tego, że najchętniej przywaliłbym mu teraz czymś ciężkim, muszę mu przyznać racje. Jeśli On twierdzi że bórdel jest miejscem, w którym można zasięgnąć języka. To bez względy na dwuznaczność tego stwierdzenia ja mu wierzę. Wierzę mu tym bardziej, że sam nie raz widziałem jak różnego rodzaju interesy są załatwiane właśnie w domach rozpusty. Dlatego proszę Cię pomóż nam i udaj się z nami. Nam też zależy na uratowaniu tego Trolla i tych chimer. Chyba mi wierzysz?

Ork miał nadzieje, że ma racje. To co przed chwila powiedział miało jakiś sens, pytanie jedynie czy było prawdą. Po chwili Drow, zaproponował swą pomoc Kejsi. Zastanawiające, że właśnie uczynił to w tej chwili.

- Czyżby obudził się w Tobie rycerz w lśniącej zbroi? Sarkastycznie zapytał Ork drow’a. Zresztą nie ważne. Kejsi zrobisz to co chcesz i z kim chcesz. Dokładnie tak jak dyktuje Ci serce. Kierując się dokładnie tym o czym rozmawialiśmy bodajże dwa dni temu. Kierując się Wolną Wolą.

- A tobie mój hebanowy towarzyszu w podróży dam jedną, małą, orkowską radę. Naród do którego należę słynie z porywczości i niepohamowanej, nie ukierunkowanej żądzy mordu. Żądza ta jest czasem wywoływana przez drobnostki. Ufam, ze wiesz o czym mówię, bowiem z tego co słyszałem mieszkańcy tak Mezzoberanzan jak pomniejszych podziemnych miast żyją w oparciu o podobne zasady. Nie nadwyrężaj zatem zasad mojego dobrego wychowania, bowiem któregoś dnia może obudzić się we mnie me dziedzictwo krwi. Dla Ciebie skończy się to w najlepszym przypadku połamanymi nadgarstkami, w najgorszym spełnię prośby Fungrimm’a względem Twojej osoby. Więc zanim ponownie spojrzysz na mnie w ten sposób, zastanów się.

Panie, ostrzegłem Go. Daj mi proszę cierpliwość,
Abym był w stanie tolerować jego towarzystwo.

Barbak był naprawdę zły. Wydarzenia ostatnich godzin toczyły się zdecydowanie nie po jego myśli. Miał ochotę potężnie komuś przyłożyć. Wyżyć się fizycznie. Ograniczyć swe potrzeby do pierwotnych instynktów jakie kierowały przedstawicielami zielonej rasy.

Jak to czasami dobrze jest być zwykłym tępym orkiem.
Ileż to mniej problemów. Ograniczasz się jedynie do dbania o własne siedzenie,
strawę, samicę i pisklaki. I to na ogół w takiej kolejności Nic więcej cię nie obchodzi. Palladine, Panie mój. Dopomóż, albowiem to co dzieje się teraz ze mną niegodne jest miana Twego wojownika
... a jak się po chwili okazało wydarzenia zaczęło toczyć się w jeszcze gorszą stronę.
Względem Raven’a zostały wysunięte oskarżenia. I to przez kobietę, która wydawało by się nie była przy zdrowych zmysłach. Tylko po co miała by kłamać? Wokoło nich zaczął szybko zbierać się tłumek... zadziwiające jak bardzo przypominało mu to wydarzenia z przeszłości. Zastanawiał się tylko jak szybko pojawią się straże, a on obudzi się z potężnym bólem głowy w celi. Z Koteckiem. Tylko i wyłącznie ostatnia myśl wydała mu się zabawna. Na wszelki wypadek ujął lewą dłonią pewnie Maleństwo, a jego prawica była gotowa w każdej chwili sięgnąć po strzałę.
-Wytłumacz się. To są najcięższe zarzuty jakie mogą być sformułowane. Przytomnie stwierdził Fungrimm.
– Zaczynasz być nudny! Dlaczego ostatnio zawsze musisz mieć racje? Raven’iekrasnolud niestety mówi prawdę. Wiesz o czymś o czym mówi ta kobieta? Wyjaśnijmy szybko tę kwestię i załatwmy to co mamy do załatwienia
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 09-06-2008, 17:46   #89
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Niespodziewanie Raygi odezwał się, popierając apel Kejsi! Zdumiona chimerka zerknęła na niego, machnęła kocim ogonkiem raz i drugi, po czym zakrzyknęła radośnie, biegając wokół drowa.
- Wiedziałam, wiedziałam, poruczniku! Jesteś z nami! Dostrzegłeś piękno czystej Bieli!
Ostatnio drow ją zaskakiwał, przyszedł jej z pomocą, choć Tev był najbliżej a tylko stał i się gapił, a Revan krążył w powietrzu i chyba nawet nie zauważył, ze chimerka jest w opalach! Teraz drow wiedział równie dobrze jak Kejsi, która sprawa jest najważniejsza! Raygi był małomówny, zamknięty w sobie, ale wcale nie zły! Był tu obcy, pochodził spod ziemi, na pewno czuł się samotnym i przez to był ponurakiem! Ale ostatnio częściej się uśmiecha, częściej, częściej!

Kejsi przestała biegać, bo Astaroth i Waldorff wymieniali wrzaski. Następnie dwarf stwierdził, ze burdel jest jednak ważniejszy od trolla!
Zjawił się obcy łowca.
- Heja, jestem Kejsi! – przywitała się chiemrka. – Piękny ptak!
Jaki on przystojny hihi – pomyślała i zarumieniła się.
- Miło mi Cię poznać elfi kochasiu – dogryzł Ninjetowi krasnolud.
- Przecież to nie jest elf!!! – oburzyła się Kejsi. – Dlaczego wszyscy się go czepiacie!? – krzyczała przy okazji szemrających przechodniów. – My, dzieci Almanakh, nie mamy uprzedzeń rasowych! – wesoło wskoczyła Raygiemu na barana, a stamtąd na barki Ninjeta. – Hihi! Oczywiście, że pomożemy wygnać bestię z jeziora! Ale najpierw, czy ty pomożesz nam wytropić trolla albo jego porywaczy!?

- Po pierwsze nie wiemy dokładnie gdzie znajdują się poszukiwane przez nas persony – wtrącił Barbak. - Nie wiemy jak daleko trzeba się udać aby je odnaleźć. Nie wiemy czy w ogóle jeszcze żyją.
Kejsi zamrugała ze zdumieniem, zeskakując na ziemię.
- Wiec nie słyszałeś głosu Almanakh!? Powiedziała, że troll, Ike iShaen żyją jeszcze! Zen... o nim nic nie powiedziała – przyznała ze smutkiem.
- Dlatego proszę Cię pomóż nam i udaj się z nami. Nam też zależy na uratowaniu tego Trolla i tych chimer. Chyba mi wierzysz?
- Wierzę, wierzę, wierzę! – zawołała. – Ale... ale ja nie chcę... ja nie wejdę do burdelu!!! – jęknęła z odrazą i otrzepała się. – Fuuuj, nie, nie, nie!!!
Popatrzyła na Akrenthala.
- Jest obcy, jest zielony, i ma śmieszny, szamoczący się amulet, ale wygląda na rozsądnego i miłego, na wielkiego maga i mędrca, a skoro ktoś taki jak on nie chce tam iść, musi mieć poważne powody, więc ja tym bardziej nie pójdę tam, nie!!! Obrzydliwość!!! Ninjeti, widziałeś jakiś statek wczoraj albo dzisiaj!? Gdzie zacumował? Daleko w to miejsce?

- Może ja, Raygi, Akrenthal i Ninjet poszukamy trolla, a wy zbadacie burdel? – zaproponowała. – Będzie szybciej! Za nic nie wejdę do burdelu, nie, nie nie!!!
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 09-06-2008, 21:22   #90
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
Morcruchusie, przeklinanie w języku, którym się gardzi, nie czyni Ciebie lepszym od tych co używają go na codzień. Muszę jednak przyznać, że jestem bliski tego, gdy widzę co robi ta mała... D'arvit ! - zaklął siarczyście w języku mrocznych, gdy Kejsi raczyła potraktować go jak trampolinę i wybiła się z jego barków. - Sam widzisz, dlaczego dziwie się czemu wybrałeś właśnie ją, czemu ją naznaczyłeś. W twoich posunięciach nie ma ani grama logiki, tak charakterystycznej, dla nas, dla drowów. Sam jestem zaskoczony tym, że jeszcze potrafię Cię tolerować. Ciebie i te... absurdy...!

Ray'gi westchnął fatalistycznie i spojrzał na Barbaka, który ewidentnie zamierzał coś do niego powiedzieć. Przewrócił głowę na jedną stronę i uniósł białe brwi w oczekiwaniu na monolog wygłoszony mentorskim tonem, chociaż porównanie Barbaka do mentora wydało mu się co najwyżej jakimś niesmacznym żartem. Jednak to nie nastąpiło. W ułamku sekundy przed tym jak ork zaczął mówić Ray'gi zdał sobie sprawę, że wyprowadził go z równowagi, bądź był tego bliski.

- Czyżby obudził się w Tobie rycerz w lśniącej zbroi ? - następnie zielony pouczył Kejsi i wtedy wrócił do Ray'giego.

- A tobie mój hebanowy towarzyszu w podróży dam jedną, małą, orkowską radę. Naród do którego należę słynie z porywczości i niepohamowanej, nie ukierunkowanej żądzy mordu. Żądza ta jest czasem wywołana przez drobnostki.

- Może dlatego jesteście na wyginięciu, prawda ? - zauważył Ray'gi i zdjął kapelusz, tylko po to by go otrzepać i na powrót umieścić na głowie.

- Ufam, ze wiesz o czym mówię, bowiem z tego co słyszałem mieszkańcy tak Mezzoberanzan jak pomniejszych podziemnych miast żyją w oparciu o podobne zasady.

- Jestem pod wrażeniem twojej wiedzy o naszym społeczeństwie. - rzucił sarkastycznie i spojrzał się mu prosto w oczy.

Barbak skończył typowym, butnym ostrzeżeniem, które oznaczało tak samo mało dla drowa co urażona duma zielonego. Gdy tamten już zamierzał się odwrócić Ray'gi zbliżył się i zniżył głos:

- Barbaku synu Zerathula, jestem mrocznym elfem, mistrzem manipulacji i intryg, twórcą warstw własnej rzeczywistości i obowiązujących w niej zasad. Jeżeli chcesz stanąć mi na drodze, to upewnij się, że już nie jesteś w niej zagubiony. To jest moja wskazówka.

Ray'gi zmrużył swoje oczy, równie ciemne jak skóra i skinął głową na Kejsi.

- Kejsi dopytaj się tego... człowieka o szczegóły i ruszamy. Z pewnością to nie będzie spacer.
 

Ostatnio edytowane przez Mijikai : 09-06-2008 o 21:26.
Mijikai jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:51.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172