Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-11-2008, 11:44   #111
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Pomimo szkolenia Jedi, które od najmłodszych lat wpajało mu opanowanie i spokój, Haen był jednak żywą istotą, a nie automatem. Odczuwał emocje i potrafił nad nimi zapanować ... zwykle. Jednak cała ta sytuacja wyzwoliła dużo więcej, niż sam Korun chciałby przyznać. Jeszcze nigdy nie opiekował się kimś poza sobą. Czuł się odpowiedzialny za odnalezione dzieciaki i ... czuł STRACH, że nie podoła temu zadaniu. Dlatego postanowił zaatakować patrol, który odciął im drogę ucieczki.

Przechodząc obok drzwi magazynku, gdzie skryły się młodziki poczuł pewną ulgę, ale nowa fala obaw natychmiast ją przykryła.

Co będzie, jeśli jednak nie dadzą rady?

Po chwili już się nie bał. Miejsce strachu zajęła wściekłość. Wściekłość na całą tę sytuację, na to, że nic nie był w stanie zrozumieć ... Dlaczego ktokolwiek chciałby zniszczyć świątynię? Dlaczego klony, które były uwarunkowane na bezwarunkowe wykonywanie rozkazów, atakowały swoich dowódców? Dlaczego nikt nie był w stanie skoordynować obrony świątyni? Przecież, gdyby ktokolwiek dowodził nią, klony nie miałyby szans się do niej dostać. Dlaczego w końcu to wszystko przytrafiło się teraz, kiedy mistrzowie byli poza świątynią?

WŚCIEKŁOŚĆ, która teraz szukała ujścia, opanowała młodego padawana i skupiła się na atakujących klonach.

Przecież byli to tylko żołnierze. Bezwolne kukły, który miały wykonywać rozkazy ... ich rozkazy. To nie są normalni ludzie, ale prawie roboty, z którymi walczą w galaktyce. Tak samo jak one, schodzą z taśmy produkcyjnej. A teraz ich atakują? Jeśli tak, to znaczy, że są wrogami. A wrogów należy eliminować. Bez litości, bo któż by miał litość dla maszyn?

Nie zwracał już uwagi na biegnącego obok Jedi, tylko wczuł się w strumień Mocy płynący przez niego i ... z niego. Czuł strach dzieci, które wciąż siedziały schowane w pomieszczeniu za nimi i ich istnienie zależało od tego, czego dokona. To tylko wzmogło jego złość.

Dopadł do klonów z jedną myślą ...

"Zabić, wyeliminować zagrożenie wszelkimi środkami."

Szerokie cięcie Sai tok, którym przeciął pierwszego klona, nie było ostatnim, które wyprowadził w tym zwarciu.

Moc, którą odnalazł w sobie, wzmocniła i przyspieszyła jego reakcje. Nawet nie próbował nad nią zapanować, całkowicie zapominając o kontrolowaniu uczuć. Klinga jego miecza zamieniła się w świetlistą smugę, gdy bez chwili wahania odciął lufę blastera najbliższego klona, a sam schował się za nim, używając jako żywej tarczy przed nadlatującymi boltami. W następnym momencie ostrze pojawiło się pomiędzy łopatkami lekko zaskoczonego żołnierza. Starszy Jedi patrzył z niedowierzaniem na ten Shiak, który w ten sposób stosowany był zwykle przez Sithów. Jednak padawan był już przy następnych klonach, tnąc szeroko przez dwóch stojących blisko siebie komandosów. To była forma Djem So, o wiele bardziej agresywna niż ulubione przez Haena Soresu. Jego ostrze, jakby wiedzione własną intuicją zawsze było w odpowiednim miejscu, aby odbić nadlatujący pocisk. Twarz miał wykrzywioną w grymasie, gdy z niezwykłą zaciętością atakował oddział ... i nie dbał o to, by czynić jak najmniejsze szkody ... zagrożenie musiało zostać wyeliminowane ... bez żadnych wyjątków ...
 

Ostatnio edytowane przez Smoqu : 06-11-2008 o 17:27.
Smoqu jest offline  
Stary 06-11-2008, 19:08   #112
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
A więc ją ogłuszył, nie spodziewałem się tego - pomyślał Garrem, kątem oka obserwując zimną twarz mężczyzny. To jasne, że pewnie znajdywali się w bardzo niebezpiecznej sytuacji, ale od razu ogłuszać dzieciaka w taki sposób... Zresztą nie jemu to oceniać - nigdy nie brał udziału w podobnej sytuacji. Szczęśliwie Jedi nie był wściekły na bothana. Nie wiadomo co mogło roić się w myślach tego Zabraka. Właściwie to bardzo dobrze, że nie okazał żadnych uczuć. To oznaczało, że Garrem zachowuje status quo w tych okolicznościach. Oby...

Dwaj chłopcy zostali wyznaczeni do niesienia padawanki, co uwolniło bothana od jednego problemu. Potem wszyscy ruszyli w dalszą drogę, schodami w dół. Ruszył jako ostatni, zamykając tył. Dalszy bieg był dużo łatwiejszy, a że odpoczął trochę wcześniej, mógł spokojnie trzymać tempo reszty. Tylko te dwadzieścia pięter trochę przerażało...
 
Terrapodian jest offline  
Stary 10-11-2008, 14:57   #113
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Mimo niezbyt zachęcającego początku spodziewała się po nim czegoś więcej. Zachowawcza reakcja była w obecnych okolicznościach w pełni zrozumiała, ale - no cóż - dość rozczarowująca. Jak to wygląd może... Tymczasem od absolutnej klęski uchroniła go jednak ostatnia uwaga, niespodziewanie ostra i - zwłaszcza w świetle dotychczasowych dokonań - zaskakująco dowcipna. A przynajmniej na tyle, żeby wywołać na ustach Ay've lekki uśmiech.

"No i radzi sobie z dziećmi..."

Po kilkunastu schodach Ay've obróciła się do Garrema i zatrzymała, jeszcz bardziej uśmiechnięta.

- Mogłeś wybrać lepszy moment na poszukiwanie broni, Garr. Samotna dziewczyna w towarzystwie podejrzanego młodzieńca w sukience... Wiesz przecież, jacy są wojskowi! No, w każdym razie miło cię znowu widzieć. Masz, teraz już będziesz miał czym mnie bronić. Bezpiecznik... tryb pracy... spust. Nie wzięłam niestety zapasu. Ale... pewnie będzie jeszcze okazja.
 
Betterman jest offline  
Stary 12-11-2008, 12:51   #114
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
Av've podała karabin z zaschniętą krwią na kolbie Garrenowi. Mechanik nigdy nie przechodził wojskowego przeszkolenia, ani kursu strzelniczego, ale nie mogło być to znów jakoś arcy trudne, na pewno nie tak jak wymiana dyferencjału w układach sterujących delty-7... Gdyby nie to wszytko co zdarzyło się tej nocy, pewno właśnie teraz by zaczynał się za to zabierać. Ile czasu minęło? Bothaninowi zdawało się że wieczność. Spojrzał odruchowo na zegarek. Chyba nie minęła nawet godzina...
Kolejne stopnie, kolejne piętra, w całkowitej ciszy, jeśli nie liczyć echa ich kroków. Na początku schodził rycerz i kurier, który chyba chciał mieć sprawę pod kontrolą. Ten czasem zerkał do tyłu, spoglądając czy cała grupa nie przystopowywała, tempa, które nadał zabrak. Czasem Av've wydawało się że jego wzrok przede wszystkim zatrzymuje się na niej, choć były to zbyt krótkie chwile by mieć pewność.

Mogło im sie udać... przejść niezauważeni, dojść do piwnic wystarczyło ledwo 3-4 pietra... Tyle mogło wystarczyć by dostać się do w miarę bezpiecznych korytarzy serwisowych, prowadzących do piwnic. Lecz tą nadzieje zagłuszył wrzask rycerza:
-Uwaga! A ułamek sekundy później trzask rozbijanej szyby, potężny huk granatu, a potem już niemiłosierna cisza... Fala uderzeniowa przewróciła Garrena, na twarde schody, które niemal wbiły mu się w plecy. Av've, która również znajdywała sie na końcu grupy ledwo utrzymała równowagę. Gęsty dym i pył zasłonił niemal całkowicie wszelki obraz, tak iż dostrzegła tylko sylwetki padawanów leżących bezwładnie na podłodze, ledwo kilak metrów od niej. Gdzie znajdywał się rycerz i kurier? nie była w stanie ich dostrzec, a jedynie niebieskie strzały z blasterów, które przeszywały ową zasłonę dymną, które świadczyły iż ta potyczka dopiero się zaczęła...

***

...dzięki sile zdobywam potęgę...
Jakże świat stał się łatwiejszy, jak prostszym było przejąć kontrolę. Nie wyczuwał w tym mroku zagrożenia. Nie trzeba było się go bać, jak przez te wszystkie lata mu wpajano. Bo on dawał mu potęgę, większą niż wielogodzinne medytacje, panowanie nad mocą, jaka mogli sie poszczycić mistrzowie, a może nawet większą... Kontrolował sytuację. Starszy rycerz z drugiej strony, przechylał szalę zwycięstwa, komandosów już było niewielu...

Kolejny klon, znalazł się tuż obok jego miecza, wystarczyło pchnięcie, spojrzał przelotem na jego głowę zakrytą pod pozbawionym wyrazu hełmem... ale tam ujrzał tą twarz... Z wyglądu miał 25-30 lat, ale Hean wiedział, iż tak naprawdę był on z pewnością młodszy od niego o nawet 5, 6 lat... nastolatek którego przeznaczeniem i jedynym zadaniem było walczyć pod sztandarami WAR... Jeden z tysiąca, szklony od najmłodszych lat do wykonywania rozkazów... ale tego znał był to Aton, który pod jego rozkazami walczył w trakcie obrony na Couscant. Hean zginąłby gdyby nie jego oddział, który w porę przybył ze wsparciem... Teraz klon spoglądał na niego z strachem w oczach, grymasem bólu, z niedokończonym pytaniem na ustach dlaczego... Czy była to jego wyobraźnia, czy też rzeczywiście zobaczył tą twarz tego konkretnego komandosa... Usłyszał jedynie niemal bezgłośny jęk umierającego klona, który osuwał się na ziemię...
Nagle strzał dosięgnął jego lewego ramienia. Nieuwaga zawsze kosztowała wiele na polu bitwy, a kolejna seria strzałów, oznajmiła mu iż przybyły posiłki... 20 kolejnych klonów przy kolejnym korytarzu ostrzeliwało ich z zdwojona siłą... a na tym mogło sie nie skończyć
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!
enneid jest offline  
Stary 15-11-2008, 23:37   #115
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Hojny podarunek od Ay've przypadł Garremowi do gustu.
- Dzięki - powiedział wpatrując się w karabin. - Wreszcie czuję się taki... uzbrojony.
Spojrzał na bezpiecznik i tryb pracy. W sumie to akurat nie było trudne. Chciałby wypróbować broń na jakiejś strzelnicy, co w tym momencie zahaczało o czarny humor. Cele aktualnie są ruchome i odpowiadają ostrzałem. Ciekawe, gdzie w tej chwili się znajdują? Zdobyli całą Świątynię? Przegrywają? Ile czasu minęło od ataku - blisko jedna godzina, może więcej, może mniej. A wydawało się, że to już cały dzień biegają korytarzami. Teraz nie odczuwał większego strachu, prawdopodobnie dzięki towarzystwu Jedi. Z drugiej strony - oni mają zdolność do skupiania na sobie niebezpieczeństwa. Ktoś mu o tym opowiadał.

Biegli w ciszy, tak jakby wszyscy skupili się jedynie na wyjściu z tego koszmaru, ignorując SPOSÓB w jaki mogliby to zrobić. Byli już tak blisko, że nawet Garrem zaczął wierzyć w szybką ucieczkę. Minęli tak dużo pięter, a zaglądając przez barierkę w dół, bothanin dojrzał, że jest już coraz bliżej do piwnic. Wkrótce wyrwą się z tej pułapki, a przynajmniej miał taką nadzieję.

Krzyk rycerza zabrzmiał o te kilka sekund za późno. Nie zdążyli zareagować. Siła wybuchu, która rozerwała wejście na schody, była tak duża, że technika wbiło w schody. Poczuł tępy ból w plecach i kościach. Nie widział nic, oprócz niebieskich pocisków. Pył i dym poważnie ograniczył widoczność. Co stało się z resztą? Jest bardzo, bardzo źle. Garrem wyciągnął broń, przy czym zauważył jak ręce mu się trzęsą. Oho, adrenalina mi skoczyła - zdołał sobie dociąć, choć nie poprawiło mu to humoru. Wycelował w stronę, gdzie prawdopodobnie kłębiły się klony. Wtedy przypomniał sobie o Jedi, których mógł przypadkiem trafić. Mimo to odbezpieczył broń, ustawił tryb na serię i położył palec na spuście. Próbował dojrzeć przez pył białe hełmy.
 
Terrapodian jest offline  
Stary 18-11-2008, 13:26   #116
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Nie było czasu, żeby dokładniej rozpoznać sytuację. Garrem już powoli zbierał się na schodach i szykował karabin. Czyli był względnie cały. Ay've ostrożnie zapuściła się w duszącą chmurę dymu i pyłu, do dzieciaków. Gdyby nie panujące warunki, odetchnęłaby z ulgą na widok podnoszących się niezgrabnie wśród cichych pojękiwań i kaszlnięć figurek. Na szczęście od maleńkości przyzwyczajane do rygoru dzieci nie wpadły w histerię i posłusznie, podtrzymując się nawzajem, wspięły się do Garrema a potem jeszcze wyżej. Póki ostatnie nie zniknęło na półpiętrze, czekała na zabłąkany strzał z mieczem wyciągniętym przed siebie, ale wyłączonym, żeby nie przyciągnąć przypadkiem tych wymierzonych.

Potem wycofała się do bathanina, obdarowała go znowu, tym razem ledwie przytomnym z przerażenia i bólu, zapłakanym, zasmarkanym i zakrwawionym dzieciakiem, a potem skinęła Garremowi głową, zakręciła w palcach rękojeścią miecza i przy samej ścianie, zanurzyła się w dymną zasłonę...
 
Betterman jest offline  
Stary 18-11-2008, 21:23   #117
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Pierwsze cięcia młodzieniec wyprowadził bez żadnego wahania, wiedziony złością, która go rozpierała. Jednak z każdym następnym, padającym, martwym ciałem coraz wyraźniej czuł, że coś jest nie tak. To jednak nie były roboty i Haen doskonale wyczuwał nagłe zawirowanie, gdy gasił ostrzem swojego miecza następne życie. Jakby w strumieniu mocy powstawała nagła pustka, która trwała przez moment, żeby później zostać wypełnioną przez ciągle płynący strumień.

Spadła ostatnia głowa i spod maski wyłoniła się znajoma twarz. Niby klony były genetycznie identyczne, a jednak każdy z nich był inny. Padawan zatrzymał się niepewnie. Wściekłość, która go wypełniała przed chwilą dając mu energię do działania i poczucie mocy, minęła, pozostawiając pustkę.

"Co ja zrobiłem? Co ja najlepszego zrobiłem?"

Poczucie winy, jak fala zbliżającego się sztormu, zalało Haena. Chciał dobrze. Przecież zrobił to, żeby ratować dzieciaki, ale doskonale wiedział, że tak nie postępuje Jedi. Powinien ich rozbroić, unieszkodliwić, ale nie zabijać. A on zabijał wiedziony wściekłością.

Znieruchomiał nad ciałami pokonanego oddziału i opuścił miecz.

"Co ja narobiłem?!" - tylko ta jedna myśl kołatała mu się nieustannie po głowie.

Postąpił wbrew kodeksowi, który był dla niego świętością. Uczynił pierwszy krok w kierunku Ciemnej Strony ... A tego się najbardziej bał.

- Co ja narobiłem? - spojrzał w kierunku starszego Jedi ...

Nagle ostry ból w lewym ramieniu wyrwał go z tego stanu. Zdziwiony popatrzył na ramię, a później w głąb korytarza, skąd nadlatywały już następne strzały. Jednak nie uczynił nic, jakby na coś jeszcze czekał. Patrzył tylko pustym wzrokiem na zbliżającą się śmierć ...

"Moc mnie opuściła, bo ją zdradziłem ..." - przemknęła mu jeszcze przez głowę ostatnia myśl ...
 
Smoqu jest offline  
Stary 19-11-2008, 23:56   #118
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
Bothanin czuł się jakby miał połamane połowę kręgosłupa, lecz udało mu się z trudem bo z trudem, podźwignąć, by rozejrzeć się przed sobą. Poza jednak sylwetkami dzieci nic nie mógł dojrzeć
Padawanka zeszła w dół, by ocenić sytuacje. Zdawało się iż huk wystrzału nadal brzmi w jej uszach, dlatego mogła jedynie polegać na oczach, które w tych warunkach były skuteczne na najwyżej dwa-trzy metry. Zdała sobie jednak sprawę z tego iż pył i dym, nieznośny dla oczu i ust, był właściwie jedyną ochroną przed komandosami, którzy jak ostrzeliwali raczej na oślep klatkę schodową, lecz nie weszli w ów całun dymu. Dało to to na tyle czasu, by dzieci chwiejnie wstawały i obolałe ewakuowały się na względnie bezpieczne półpiętro. Były poobijane, ale całe szczęście tylko jeden, był lekko ranny w ramię. Av've pomogła ostatniemu chłopcu wstać, przygniecionego, przez nadal nieprzytomną dziewczynę i zabrać ją do reszty, ciągle uważając na niechybnie zbliżający się atak. Młodziki, będąc już na górze, próbowali odkrztusić gardła, podrażnione kurzem. Alllen, najbardziej chyba trzeźwy w tej chwilki ze wszystkich młodzików, dodatkowo wyciągnął swój miecz i stanął za bothaninem, gotując się również do obrony.
Av've znów zeszła w dół. Gdzieś w 1/4 wysokości miedzy piętrem a półpiętrem ujrzała wyrwę dura betonowych schodach. Dwa stopnie w połowie były rozerwane, a ich szczątki leżały gdzieś niżej. nadal nie widziała żywego ducha. kolejny krok i z pyłu wysunęły się dwie sylwetki leżące już na pietrze, jedna w rogu, chyba próbowała wstać, druga pod roztrzaskanymi drzwiami na piętro. Niebieskie bolty blasterów zgasły...

***

...Dzięki potędze zwyciężam...
Czy miał wybór? Czy mógł inaczej postąpić, czy jakaś droga była bardziej rozsądna? Może to było jakieś fatum, a porażka była tylko kwestią czasu... Czy zdradził? Czy czekała go śmierć...
Klony ich otaczały, zajmowały coraz to dogodniejsze pozycje do ofensywy, zacieśniając szczęki po bokach. Heanwi wydawało się iz wszytko zwolniło tempo, kroki komandosów się wydłużały wraz z każdą sekundą... nie mieli szans się stąd wyrwać, bo gdzie uciekać? Będą ich przecież ścigać, posłuszne rozkazowi, bo tak je nauczyli. Bez żadnych własnych awersji, wściekłości, żądzy zemsty, bez zaślepienia ciemną stroną czy czymkolwiek innym. Bo po prostu nie mieli wyboru. Byli niewolnikami Republiki, wypełniania swego obowiązku i przeznaczenia...
Kolejne pociski niosące śmiercionośną energię. Nie wiele brakowało, by któryś śmiertelnie ranił na wpół odsłoniętego, stojącego bezczynnie koruna. Nagle coś pociągnęło i uderzył w ścianę, wychodząc przy tym z swoistego transu. Ową niewidzialną siłą, która, uchroniła go od dalszego ostrzału, była mocna ręka rycerza, który również skrył się w jak na razie bezpiecznym korytarzu. Ochroniarze już biegli do wylotu, by pomóc odpierać atak.
-Oprzytomnij chłopie! Nie ma czasu na rozczulanie się nad sobą! Zabieraj te bachory z sobą i uciekaj stąd!
Kiedy w ręku starego jedi znalazł się karabin blasterowy, Hean nie wiedział, lecz ten już wysunął się nieco z korytarza i zaczął ostrzeliwać przeciwnika.
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!
enneid jest offline  
Stary 25-11-2008, 16:52   #119
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Kiedy Garrem stanął na schodach z blasterem w łapach, a wokół pył zasłaniał wszystko, poczuł się nagle taki... ważny. Pomimo, że za chwilę wejdzie tutaj z pewnością kilkunastu klonów. Wymierzył drżący blaster w dół schodów, choć w razie kłopotów nie zdołałby zareagować. Pył drażnił oczy i gardło, wywoływał kaszel, przez co więcej tego świństwa dostawało się do płuc i analogicznie wywoływało jeszcze większy kaszel. Ten młody padawan, którego kojarzył już wcześniej, stanął tuż za bothaninem z mieczem laserowym przygotowanym do walki.

- Trzymaj się blisko mnie - szepnął Garrem w jego stronę. - Niewiele widać, a nie wiadomo co jest dalej...

Przeszli na półpiętro, gdzie schroniła się część skonfundowanych młodzików. Wydawało się, że żołnierze klonów zaprzestali walki, lub po prostu czekają, aż wyjdą wprost pod lufy ich karabinów. Niestety, mogą ich w tej chwili powystrzelać jak szczury. Ay've zeszła w dół zbadać sytuację. Gdy ból w jego bothańskich plecach stał się do zniesienia, ruszył kilka kroków za nią. Stwierdził jednak, że pył nie pozwoli mu się poruszać w tych kiepskich warunkach. Może Jedi są jakoś inaczej skonstruowani, że im to nie przeszkadza? Wrócił się do młodzików. Z nimi było w sumie wszystko w porządku. Raczej potłuczeni, ale cali. Sprawdził obrażenia tego rannego w ramię, choć był to raczej czyn symboliczny, gdyż nie miał przy sobie żadnych opatrunków. Natomiast nieprzytomna dziewczyna, wciąż się nie obudziła.

- Zaraz pył opadnie i będziemy kontynuować naszą ucieczkę - powiedział w ich stronę.

Jakoś średnio wyobrażał sobie tą wędrówkę. Nie zdziwiłby się, gdyby klony czekały tylko na tą okazję. Czekał, aż pył opadnie, aby móc przejść w dół schodów. Nie miał ochoty.
 
Terrapodian jest offline  
Stary 26-11-2008, 00:07   #120
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Oddychała przez rozchylone lekko usta, przez wąziótką szparkę między językiem a podniebieniem. Nos dawno stracił wszelką w tej kwestii funkcjonalność, a szczątkowa już wilgoć w ustach jeszcze wiązała jakoś pył. Od tej mdłej suchości już robiło się jej niedobrze a gryzący dym nie poprawiał sytuacji. Oczy wściekle łzawiły. Na szczęście dzwonki w uszach powoli zmieniały się w nienatarczywy szum. Szła powoli, muskając delikatnie ścianę barkiem. Przestąpiła ostrożnie wyrwę w schodach, ulegając jednocześnie pokusie spojrzenia przez nią w dół. Potem przytuliła się do futryny roztrzaskanych drzwi i obserwując spod przymkniętych powiek poruszającą się niezgrabnie sylwetkę, wytężyła przytępiony słuch. Czekała na dźwięk. Chrzęst pod grubą podeszwą, szczęknięcie zamka, szelest zbroi... głębszy oddech, szmer intercomu, cyknięcie stygnącej lufy, fałszwy takt serca... Jakikolwiek...
 
Betterman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172