Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-01-2009, 14:25   #21
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Adam spojrzał na Chuaue z pewnym zaskoczeniem.
"O cholera. Tego się nie spodziewałem, chociaż w sumie wszystko co mnie ostatnio spotkało też było niespodziewane. Taak... trzeba się będzie przyzwyczaić coś czuję, ale chyba łatwo nie będzie" spojrzał na czerwonowłosą
"Superbohaterowie... chyba wiem czemu Śmierć ją odesłał. On z nią najzwyczajniej w świecie nie potrafił wytrzymać."

- Co do jednego to z pewnością masz rację. Musimy działać od teraz wspólnie. Wczoraj każdy na własną rękę próbował rozwiązać tamten problem i jaki był tego rezultat chyba widzimy. Mam tylko dwie uwagi. My nie mamy zwalczać dusz... my mamy tylko pomagać im przejść na drugą stronę, więc wymyślanie haseł traci w tym momencie sens. A druga jest taka, że osobiście nie chcę aby ktoś poza wami dowiedział się co robię. To robimy nie należy do normalnych i jeśli ktoś niepowołany dowie się o nas zbyt wiele to... będziemy mieć kłopoty i to poważne. Takie, które kończą się przymusowym pobytem w domu o pokojach bez klamek. -
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 06-01-2009, 22:15   #22
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
Jak widać, czasami książki należy oceniać po okładce. Chuaua nie tylko wyglądała jak z cyrku, ale też tak się zachowywała. I nazywała. Albo nawet gorzej. Jan uważał się za osobę odpowiedzialną, zrównoważoną i rozsądną. Dlatego też nie cierpiał takich czubków, którzy wszystkie wieczory spędzali w klubach i uważali życie za żart. Osobiście nie czuł potrzeby brać więcej z życia, jak to się mówi. Ostatnio i tak miał wrażenie, że toczy jakieś dwa- trzy życia naraz.
"Cóż, może zyska przy lepszym poznaniu"- pomyślał, choć szczerze w to wątpił.

Pozytywnie natomiast nastawiała wypowiedź Adama. To jest facet, z którym można poważnie porozmawiać.

- Zgadzam się w całej rozciągłości. Nic z tego, co się tu dowiedzieliśmy, nie wychodzi poza ten pokój!- rzucił wszystkim po kolei znaczące spojrzenie- Co do reszty, to chciałbym tylko donieść, że dzisiejsza duszyczka została bezpiecznie dostarczona na miejsce- wypiął dumnie pierś - I była to całkiem przyjemna sprawa. Ale co do walki, to adwersarzy nam nie zabraknie, dziś się o tym przekonaliśmy. Plus, nie wszystkie dusze idą do Nieba, tak? Te mniej szczęśliwe pewnie będą wymagały poważnej zachęty- poklepał się po boku i dopiero w tej chwili zauważył, że nie ma przy sobie szabli, co trochę osłabiło wymowę jego gestu.-To co robimy teraz? Jakaś narada wojenna na przyszłość? Może dowiemy się czegoś, gdy nasza tajemnicza nieznajoma się ocknie. Trudno planować współpracę, gdy nie wiemy, jak to wszystko działa. Czy zawsze będziemy dostawać, hmm, "wezwania" wspólnie? Czy będą się pojawiać inni Żniwiarze? Ilu ich jest w mieście? Może ona jest jednym z nich? Jakieś genialne pomysły?
 
Wojnar jest offline  
Stary 07-01-2009, 14:10   #23
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Strach…

Czuć było w pomieszczeniu ostrą woń palących się ziół i zapach krwi…

Dwóch zakapturzonych mężczyzn leżało martwych u stóp ołtarza…

Pośrodku rzędów posągów przedstawiających koszmarne stwory…

Stała kobieta, a przed nią klęczało jej ośmiu kapłanów…


- Mam nadzieję Przemysławie, że taka porażka więcej się już nie powtórzy, prawda? – kobieta łagodnym głosem zapytała mężczyznę klęczącego najbliżej jej osoby. Wężowe włosy na jego głowie poruszyły się nerwowo.

- Tak, oczywiście. Nie pozwolimy, aby żniwiarze weszli nam więcej w paradę…- głos kapłana załamał się, kiedy kobieta spojrzała na niego zza swego ramienia. Nie miał wątpliwości, że kolejna klęska będzie oznaczała dla niego niemiły koniec.

- Ta martwa suka musi zostać unicestwiona Przemysławie, ona i wszyscy nowi…


***

Chatka na ul. Cmentarnej

Wszyscy


Rozmawiali i błądzili jednocześnie nie wiedząc praktycznie nic o swoim nowym „zawodzie”. Jedynie Chuaua wydawała się nie martwić zaistniałą sytuacją, ale ona jako jedyna nie przeżyła spotkania z zakapturzonymi postaciami. Niestety jedyna osoba, która mogła im cokolwiek wyjaśnić leżała teraz nieprzytomna. Czas mijał a zebranych zaczęło ogarniać coraz większe znużenie. O ile reszta nie miała właściwie do kogo wracać, tak o Adama musiała martwić się już jego żona. Świadomość tego faktu zwiększała jeszcze jego zniecierpliwienie.

Wreszcie po prawie godzinie, nieznajoma poruszyła się, najwyraźniej dochodząc do siebie, a wszyscy zamarli w oczekiwaniu na jej reakcję. Kobieta otworzyła powoli oczy, marszcząc twarz w grymasie bólu. Ręką złapała się za głowę w miejscu, którym uderzyła o nogę stołu. Za nim usiadła na ziemi opierając się o drewniany mebel, minęło kolejnych kilka minut, przez które nie rzekła ani słowa wyraźnie zdezorientowana.

- Dzięki za pierwszą pomoc kurwa. – wreszcie wysyczała przez zęby bardzo cichutko tak, że wszyscy musieli się zbliżyć żeby ją usłyszeć. - Widzę, że nie uciekliście a z tobą wszystko w porządku – zwróciła się do Sofie. - …to dobrze dla was, choć ja miałabym mniej użerania się z wami. Słuchajcie…- jęknęła z bólu i przez chwile wszystkim wydawało się, że znów straci przytomność. Na szczęście atak szybko przeszedł.

- Słuchajcie, nie wiem czy zaraz ponownie nie zemdleje a na to się zanosi, więc będę się streszczać. Jeśli chcecie przeżyć to musicie współpracować. Od tej pory takich wieczorów jak ten będzie więcej. Najlepiej pożegnajcie się ze swoim dotychczasowym życiem…to co opowiadał ten kościak, że możecie wrócić do niego było kłamstwem…wielkim kłamstwem. – wypowiadanie słów przychodziło jej z coraz większym trudem, a jej oczy chaotycznie błądziły od twarzy do twarzy zebranych aż wreszcie zatrzymały się na Janie, który raz już starał się jej pomóc.

– Zabierzcie mnie do mojego mieszkania, proszę…gdybyście potrzebowali jakiejś pomocy zgłoście się do ojca Franciszka, przełożonego zakonu kapucynów, a unikajcie rejonu starych zakładów włókienniczych, tam jest…


Nic już jednak im nie przekazała, znów tracąc przytomność w ważnym momencie. Najwidoczniej nie było z nią najlepiej, możliwe, że trzeba było ją zabrać do szpitala. Sama jednakże prosiła, żeby zwieźć ją do jej własnego mieszkania, szkoda, ze nie nadmieniła gdzie ono się znajdowało.

Wszyscy się wzdrygnęli przestraszeni, kiedy niespodziewanie na ciało kobiety wskoczył czarny kot jak smoła kot. Wszyscy o nim zapomnieli, a ten najwyraźniej przysłuchiwał się całej ich rozmowie. Kociak delikatnie zaczął obmywać języczkiem dłonie swojej pani i co rusz trącać ją łebkiem, jednak kobieta nie odzyskiwała przytomności.

Coś musieli zrobić, nie mogli przecież tkwić tu całą noc czekając aż nieznajoma zregeneruje swoje siły o ile w ogóle miało to nastąpić. Jej słowa, choć pozornie nieskładne rozciągały przed nimi dość niemiły obraz najbliższej przyszłości.
 
mataichi jest offline  
Stary 12-01-2009, 12:30   #24
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
„Sztywniaki.” – pomyślała Chuaua wysłuchując słów mężczyzn, po czym uśmiechnęła się rozbawiona myślą – „No w sumie... sztywniaki w sensie dosłownym. Ciekawe czy teraz będziemy jak wampiry i będziemy się żywic ludzką krwią? Co prawda o tym nikt nie mówił, ale to mogło być małym druczkiem...”

Przebudzenie zemdlonej kobiety zakończyło jej przemyślenia. Słuchała słów potakując głową, choć tak naprawdę nie rozumiała wszystkiego. Właściwie nie rozumiała nic, ale prawdą też było, że nie raz pakowała się w numery gorsze od tego. Tak jak wtedy, kiedy wsiadła do vana Myszykiszka i... no, nie ma co się rozpamiętywać. Facet po tym numerze stlenił się i dobrze, bo z taką facjatą, to mógł najwyżej wróble straszyć...

Pojawienie się kociaka znów wytraciło dziewczynę z bocznego prądu, którym podążały jej myśli. Nie wiedziała, jak pozostała trójka do sprawy podchodzi, a ponieważ czuła, że nie może zawieść czarnego kompana, który wyraźnie przecież się z nią zakumplował, rzekła (tym razem już mniej chwacko):

- Przede wszystkim musimy się wymienić miśki namiarami na komy. Mój numer 600-325-332. – wskazała poręczny aparacik z klapką i wymalowaną na niej głową diabła – Laskę mogę odwieźć, tylko ktoś musiałby mi trochę szmalcu na taksówkę pożyczyć, bo nic przy sobie nie mam. Poza tym późno jak cholera, więc chyba nie ma co dużo gadać. Wszyscy wyglądamy na mocno wciętych sytuacją, więc trzeba ja sobie przemyśleć in peace. Proponuję spotkać się jutro i wszystko omówić. Można też zwrócić się do tego całego brata Franka co by nam kasiorką sypnął na jakiś sprzęt i ćwiczenia, bo w końcu mamy być pogromcami duchów, nie? Ja bym proponowała się zmówić się kole siedemnastej - osiemnastej w Blanco-no-Coco – to jest zaraz niedaleko rynku, tylko w piwnicy. Tam mój kumpel jest za barmana to i się osobny stolik na pewno znajdzie, jak go poproszę... Chyba, że wykminiliśta coś innego?

Odruchowo pogłaskała kota, uspokajając go o los pani.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 19-01-2009, 23:44   #25
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Kasę na taksówkę? Może od razu na nowy wóz?- Janek najwyraźniej nadal był wytrącony z równowagi- Mamy samochód tej babki, kolega Adam zdaje się ostatnio prowadził, to może wie, gdzie są kluczyki. Taniej, a kobieta nie będzie potem szukała wozu po mieście. Ja osobiście trochę padam na pysk, więc jeśli poradzisz sobie z tym, to będę trzymał kciuki.- Przez chwilę zapatrzył się na czarnego kota- Poza tym, masz już doświadczenie w podążaniu za kotem? Bo chyba tylko on wie, gdzie ona mieszka.

Milniewicz zamyślił się na chwilę. Naprawdę padał na pysk, do tego burczało mu w brzuchu. Sam już nie był pewien, czy jadł dzisiaj obiad. A raczej wczoraj, bo było już chyba grubo po północy. Gdy pomyślał o jutrzejszym wyjściu do pracy, wzdrygnął się. Co ta kobieta powiedziała? Ze muszą zrezygnować ze swojego dotychczasowego życia? Jak tak dalej pójdzie, to życie samo z niego zrezygnuje. Musiał dotrzeć do redakcji na 8, teoretycznie pracował do 16, ale jak to będzie naprawdę? Ech.. No i jeszcze musiał zajrzeć do świeżo poznanej patologicznej rodziny. Musiał, na myśl o złamaniu obietnicy danej dziewczynce dopadały go czarne myśli.

- No dobra, misie, kur**, kolorowe. Wymiana namiarów to może być dobry pomysł- podał numer swojej komórki- Co do spotkania jutro to też jestem za, może uda mi się wyrobić na w pół do siódmej. Muszę jeszcze załatwić jedną sprawę na mieście. Zresztą, o ile nikt nie będzie miał jakichś genialnych pomysłów, to i tak pewnie od razu pójdziemy do brata Franciszka. No, to co?- zwrócił się do Chuauy- odwieziesz naszą nieznajomą? Ktoś jeszcze ma jakieś wnioski?

Czuł, że jeśli zaraz się stąd nie wyrwie i nie trafi jak najszybciej do swojego mieszkanka, to zaśnie tam, gdzie akurat będzie stał. Tyle dobrego, że już się nie bał cwaniaków w ciemnych bramach. A jutro trzeba wcześnie wstać, potem spróbować szybko wyjść z pracy, pójść do Kowalskich (nie wiedział, jak ci ludzie się nazywają, ale zaczął ich tak w myślach nazywać), a potem na spotkanie z tą...grupą indywidualności. Naczelny pewnie nie będzie zadowolony, ale chyba nadszedł czas na zmianę priorytetów. Jeśli takie noce mają się powtarzać, to dużo musi się zmienić, jeśli ma to wytrzymać. Sesje na studiach wiele go nauczyły, ale to może być za dużo.
 
Wojnar jest offline  
Stary 20-01-2009, 15:09   #26
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
Sofie przysłuchiwała się rozmowom, kompletnie zagubiona. Całkowicie to jej się nie podobało. Wulgaryzmy i podwórkowe słownictwo zniechęciło ją do nowych znajomych. Zawsze unikała takich ludzi, obawiała się ich bezpośredniości i braku taktu.

„I to z nimi ma współpracować? Nie dość, ze ostatnio tyle przeżyła, to ma współpracować jakimiś nierozgarniętymi, niekulturalnymi osobami.” Oczywiście o Adamie nie miała takiego zdania, jako jedyny myślał racjonalnie i był opanowany.

- Mamy samochód tej babki, kolega Adam zdaje się ostatnio prowadził, to może wie, gdzie są kluczyki. Taniej, a kobieta nie będzie potem szukała wozu po mieście. Ja osobiście trochę padam na pysk, więc jeśli poradzisz sobie z tym, to będę trzymał kciuki- Kobieta jakby obudziła się z zamyślenia, wypowiedź strasznie ją poirytowała, zakłopotanie szybko przeistoczyło się w gniew.

- Przepraszam Pana bardzo, ale „ta babka” właśnie tutaj się znajduje i nazywam się Sofie Rome i proszę zachować dla siebie swoje g e n i a l n e pomysły – oburzyła się wyraźnie poirytowana barakiem jakikolwiek zahamowań Janka

- Trzeba zabrać ją do szpitala nie do domu, odwiozę ją- Sofie dopiero zrozumiała, że to dzięki nieprzytomnej jest teraz w normalnym stanie. Jeśli można to tak nazwać. Tak czy inaczej chciała się jakoś odwdzięczyć, zacząć coś działać.
- Tylko gdzie jest mój samochód? Pomóżcie mi ją stąd zabrać... – zwróciła się do Adama i Jana, kompletnie ignorowała Chuaue, nie traktowała jej poważnie. Miała ją za osobę, która więcej może zaszkodzić i to, której również należy się pomoc, tylko, że psychiatryczna.

Nie miała ochoty oglądać więcej tych ludzi, o wymianie numerów nie było mowy. Sama jutro pojedzie do tego brata Franciszka, chyba, że jej szef zgodziłby się jechać z nią, nie miałaby nic przeciwko. Ale ta dwójka niech sobie radzi sama. Całkowicie nie obchodził jej ich los.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline  
Stary 20-01-2009, 23:09   #27
 
Wojnar's Avatar
 
Reputacja: 1 Wojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnieWojnar jest jak niezastąpione światło przewodnie
"Oj, zdaje się, że nadepnąłem komuś na odcisk. I to zupełnie przypadkiem. Zdecydowanie marny dzień."

Absolutnie nie miał ochoty zrazić do siebie tej dziewczyny. Może faktycznie nie gadał przed chwilą jak dżentelmen, ale, na litość, sytuacja była niesprzyjająca. I naprawdę nie miał teraz siły na konwenanse, więc jak ta cała Sofie ma zamiar się obrażać, to proszę.
Wziął głęboki wdechu.

- Przepraszam bardzo szanowną panią, ale byłem pewien, że ten samochód należy do niej- wskazał na nieprzytomną- w końcu trafiłem do niego będąc nieprzytomnym. Nie mam w zwyczaju mówić o swoich rozmówcach w trzeciej osobie. I, z całym szacunkiem, ale chyba pani nie jest w najlepszym stanie do prowadzenia, w końcu przed chwilą odzyskała pani przytomność. A może i coś więcej.

"Ja chrzanię, i co teraz? Najlepiej by było, gdyby się okazało, że Adam jutro może spać do południa, więc teraz ma czas robić za szofera. Bo Sofie na pewno nie odda własnego wozu Chuai.. Chuauie... Chuale... tej czerwonowłosej. Takie przeczucie. Ale przecież samemu też warto by coś zrobić, w końcu ta kobieta wyciągnęła mnie z niezłego bagna."

Mimo swoich uwag, pomógł podnieść nieprzytomną i poprowadzić ją w stronę, w którą wskaże Adam. W końcu on był z nich najprzytomniejszy, gdy tu przyjechali. Po drodze jeszcze zapytał po cichu:

- Odnoszę wrażenie, że nie zamierzacie się pojawiać jutro w tym całym lokalu. Zadeklarujcie się otwarcie, co? Bo jak nie, to i ja się fatygować nie będę. Jakoś nie widzę sensu w spotkaniu we dwoje z naszą energiczną znajomą.- Po chwili dodał- To jak będzie z tym odwożeniem? Poradzi sobie pani? Czy może jednak w czymś pomóc?
 
Wojnar jest offline  
Stary 21-01-2009, 16:44   #28
 
Asmorinne's Avatar
 
Reputacja: 1 Asmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemuAsmorinne to imię znane każdemu
- Chuauo, proszę zajmij się tym zwierzakiem, nie chcę go w swoim samochodzie... – rzuciła do czerwonowłosej obojętnie.

Za nic miała sobie tłumaczenia Janka. Jakiekolwiek wyjaśnianie w tej chwili były dla niej nie istotnie, pozbawione sensu, gdyż wcale nie chciała nic zrozumieć. Niecodziennie wstępuje w człowieka demon i zamyka wśród najgorszych koszmarów przeszłości, a następnie przenosi w chwile, w których moglibyśmy pozostać na wieki. W takich wypadkach można pozwolić sobie na chwilę słabości. Ponownie zdenerwowała ja wypowiedz Milniewicza, choć była wdzięczna, że użył formy grzecznościowej.

- Czuję się bardzo dobrze, w przeciwieństwie do niektórych wulgarnych osób! – powiedziała trochę ostro, lecz nie krzyczała.

-(...). To jak będzie z tym odwożeniem? Poradzi sobie pani? Czy może jednak w czymś pomóc?

Powyższa wypowiedz trochę ją zdziwiła, musiała przyznać, ze nie spodziewaną się takiego zbiegu zdarzeń. Złagodniała w jednej chwili. Wsiadała do samochodu i zapięła pasy.

- Wszystkim się zajmę, proszę już się tym nie martwić, a co do spotkania... jakoś nas nie widzę współpracującym, rozumie pan...nie chciała urazić rozmówcy, więc nie dokończyła-Adamie jeśli chcesz mogę Cię odwieść- Słychać było, że czułą się trochę skrępowana zwracając się do szefa po imieniu.
 
__________________
Cisza barwą mego życia Szarość pieśnią brzemienną, którą śpiewam w drodze na ścieżkę wojenną istnienia...
Asmorinne jest offline  
Stary 21-01-2009, 23:00   #29
 
John5's Avatar
 
Reputacja: 1 John5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłośćJohn5 ma wspaniałą przyszłość
Do tej pory milczał. Zastanawiał się nad tym co usłyszał, myślał o tym ile prawdy leży w słowach nieznajomej.
W gruncie rzeczy… ona może mieć rację. Nie da się wrócić do dawnego stanu rzeczy. Nie można jednocześnie żyć jako poważany biznesmen i uganiać się z kosą za zbłąkanymi duszami, którym trzeba pomóc w przejściu na drugą stronę. Tylko… tylko co z moją rodziną? Co z… cholera ona mnie przecież zabije.

Z westchnieniem spojrzał na innych, po czym bez słowa poprowadził ich do miejsca, gdzie zaparkował samochód Sofie. Przez moment stał nieruchomo jakby nie mogąc zdecydować, po czym z ociąganiem powiedział.

- Czy jutro się pojawię? Nie wiem. To raczej nie zależy ode mnie, w każdym razie mam twój numer i jeśli nie będę w stanie przyjechać to zadzwonię, żeby dać znać... Teraz chyba jedynym sensownym zachowaniem, będzie rozejście się do domów. Wszyscy jesteśmy… zmęczeni i myślę też, że trochę wystraszeni tym co się stało. W końcu nie co dzień człowiek pomaga duszom w zbawieniu. – roześmiał się. Krótko i cynicznie. – Jeśli to dla ciebie nie problem Sofie, to prosiłbym, żebyś odwiozła mnie w miejsce, gdzie zostawiłem samochód. I tak będę miał dość kłopotów z powrotem o tej porze, a gdybym dodatkowo wysiadł z twojego auta to… powiedzmy, że nie byłbym w zbyt dogodnej sytuacji. Oczywiście przedtem, zawieziemy naszą ranną do szpitala, powiemy że znaleźliśmy ją leżącą nieprzytomną na chodniku. Co prawda może mieć potem pewne problemy z wytłumaczeniem kim jest i co robiła na ulicy, ale cóż… chyba nikt z nas nie ma za bardzo jak jej przenocować prawda? – na chwilę przerwał – Chyba nie ma co dłużej tego przeciągać. To był ciężki dzień, po prostu wróćmy do domów i odpocznijmy, później, na spokojnie zastanowimy się co zrobić
-

Nie ociągając się dłużej wsiadł do samochodu i przymknął oczy.

- Jedźmy już. -
 
__________________
Jeśli masz zamiar wznieść miecz, upewnij się, że czynisz to w słusznej sprawie.
Armia Republiki Rzymskiej
John5 jest offline  
Stary 25-01-2009, 23:47   #30
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś

Wreszcie po wielu ciężkich godzinach okupionych ogromnymi emocjami, nadeszło wytchnienie…


Chuaua

Dziewczyna nieco zrażona okropnie sztywnym zachowaniem pozostałych „super-bohaterów”, wzięła ze sobą czarnego kociaka i nie prosząc się więcej o drobne wpakowała się pięć minut później do nocnego autobusu na gapę. Zwierzak o dziwo nie protestował, gdy zabrano go od jego pani, co kobietę nie zdziwiło specjalnie, wszak wiedziała, że nie jest to zwyczajny kot. Ten początkowo obnosił się dość ostentacyjnie do czerwonowłosej, jednak już po chwili zasnął tuląc się do lateksowego ubranka pomrukując głośno.

Nie miała serca go budzić toteż całą drogę od przystanku do mieszkania niosła futrzaka w ramionach. Dopiero, gdy nie była sobie w stanie poradzić jedną ręką z otworzeniem drzwi wejściowych, musiała obudzić kociaka i postawić go na ziemi co ten przyjął dosyć niechętnie, próbując ponownie wskoczyć na ręce kobiety. Chuaua jednak była zajęta otwieraniem aż trzech zamków zabezpieczających dostęp do jej mieszkania…a było co chronić.


Wnętrze okazało się być wielkim apartamentem, niezwykle czystym i uporządkowanym, zdecydowanie niepasującym do ostrego wizerunku dziewczyny, nawet zaspany kocur wyglądał na zszokowanego.

- Miau?

Gdy dotarło do niego najwyraźniej, że trafili do właściwego mieszkania, nie czekając na zaproszenie podreptał na jeden z białych foteli znajdujących się w salonie i niezwykle długim ziewnięciem oznajmił, swoje zamiary złożenia się do snu.

Kobieta wzięła jego przykład, wyskoczyła najpierw z niezbyt wygodnego lateksowego stroju i już bez żadnych ceregieli padła w samej bieliźnie na swoje miękkie łóżko. Jeszcze pomyślała o tych wszystkich niesamowitych rzeczach, jakie ją spotkały tego dnia, a następnie zasnęła prawie natychmiast, śniąc o niesamowitych przygodach.


Adam, Sofie

Ta dwójka nie miała tak łatwo. Postępując zgodnie z planem początkowo zabrali nieprzytomną kobietę na pogotowie. W szpitalu św. Łazarza doktor dyżurny zadawał jednak wiele niewygodnych pytań i kiedy okazało się, że kobieta, jeśli chodzi o fizyczne uszkodzenia, była jedynie poważnie odwodniona, oboje zmyli się po cichu. Żałowali tylko trochę, iż nie wpadli na pomysł, aby obszukać wcześniej kobietę, bowiem jedna z pielęgniarek znalazła u niej dowód tożsamości, lecz wtedy było już na to za późno.

W milczeniu, lekko zawstydzeni swoją obecnością udali się niedaleko miejsca gdzie miała miejsce dzisiejsza tragedia, śmierć dziewczynki. Nie wiedząc za bardzo jak powinni odnosić się do siebie po tym co przeżyli, rozstali się posyłając sobie zaledwie niewyraźny uśmiech. Niby zwykły gest, ale miał spore znaczenie.

Sofie była wykończona tak bardzo, iż nawet nie miała sił na płacz…a chciała płakać po tym co ukazała jej zjawa, która wniknęła w jej umysł. Co stało się z jej życiem? Czym ona się stała? Starała się jednak nie myśleć o odpowiedziach na te pytania i skupiła się wyłącznie na jeździe ściskając kurczowo kierownice samochodu. Ulice o tej porze były praktycznie puste, więc powrót do mieszkania zajął jej niecałe dwadzieścia minut, długich minut.

Nikt się o nią nie martwił, nikt nie przywitał jej w drzwiach, świadomość tego była ogromnie przybijająca.


Jedynie co na nią czekało to puste łóżko, które tej nocy było zimniejsze niż kiedykolwiek.

Adam przespacerował się jeszcze parę minut aż wreszcie dotarł do swojej „audi’cy”. Z jednej strony powinien się śpieszyć z drugiej domyślał się co go czeka w domu. Co powie żonie? Czy właściwie powinien jej coś powiedzieć?

Zdenerwowany ruszył z piskiem opon, nie zważając za bardzo na prędkość, jego myśli krążyły wokół jego rodziny. Nie zdając sobie sprawy z upływu czasu, wydawało mu się, że powrót pod niewielki apartamentowiec znajdujący się na obrzeżach miasta w spokojnej dzielnicy, zajął mu zaledwie kilka sekund.

Każdy krok w kierunku mieszkania powodował kolejne fale wątpliwości i stresu, jednakże nie mógł od tego uciec. Wziął głęboki oddech i przekręcił klucz w drzwiach. Starał się zachowywać najciszej jak tylko potrafił jednak już po chwili usłyszał pośpieszne kroki zbliżające się w jego kierunku.

Jego żona, Katarzyna wpadła do przedpokoju.


Była bardzo roztrzęsiona i z pewnością nie zmrużyła oka, czekając na przyjazd męża. Adam spodziewał się wybuchu szału, ale zamiast tego Kasia rzuciła się na jego ramiona przyciskając się mocno do ciała mężczyzny.

- Gdzieś ty się podziewał do diabła…- Adam usłyszał ciche łkanie. – Nawet nie wiesz jak się zamartwiałam, głupi, głupi GŁUPI! – kobieta biła pięściami w pierś mężczyzny jeszcze dobre kilka minut wybuchając co rusz płaczem, po czym gdy emocję jej opadły oderwała się wreszcie od męża i popatrzyła na niego z wyrzutem.

- Dzisiaj już nie mam sił na rozmowę, jutro chce poważnie porozmawiać. - powiedziała i odwróciwszy się na pięcie odmaszerowała do sypialni.

Nie było tak źle, choć jutro będzie musiał albo dobrze skłamać, albo powiedzieć żonie nieprawdopodobną…prawdę.


Jan

Jan również musiał radzić sobie z komunikacją miejską, niestety jedyny autobus jadący w kierunku jego mieszkania miał przyjechać za dwie godziny, więc postanowił iść pieszo co go jeszcze bardziej wkurzyło.

Wizja pójścia do pracy na ósmą rano wydawała się już nie tyle karkołomna co nierealna, będzie umierał zapewne przez cały dzień co pewnie nie ujdzie uwadze przełożonych. Same czarne myśli krążyły po głowie dziennikarza, jeszcze bardziej wydłużając jego marsz.

Zasępiony ledwie dosłyszał dziwny chrapliwy głos dochodzący z bocznej uliczki tuż przed nim. Przechodząc zerknął tam od niechcenia spodziewając się jakiegoś bezdomnego, po czym zdębiał…

Nad kontenerem śmieci unosiła się niewielka mleczna mgiełka, żywcem przypominająca Kacpra z trochę inną facjatą zamiast durnowatego uśmieszku. Czymkolwiek to coś było śpiewało niezwykle marnie.


Dziesięciu Żniwiarzy na ulicach.
BUM, CIACH!
O jednego mniej będę widział.
Dziewięciu jeszcze Kosiarzy zapchlonych.
TRACH, BAM!
Kolejny został ukatrupiony…


- O cześć młody. – przerwał śpiewanie i przeszukiwanie śmieci, kiedy dostrzegł Janka i wyszczerzył szerzej zęby. – Autobus Ci ucieknie…

Pojazd przejechał tuż za plecami mężczyzny omiatając go zimną smugą powietrza, a dziennikarz widząc kolejny przystanek parę metrów dalej automatycznie podniósł ręka i krzyknął błagając w duchu żeby kierowca go dostrzegł. Limit pecha na tę noc mu się najwyraźniej wyczerpał, ponieważ autobus dosyć gwałtownie zahamował i zatrzymał się na wprost przystanku.

Gdy Jan obrócił głowę dziwnego stworzenia już nie było, czego specjalnie nie żałował.

Po tej przygodzie wreszcie mógł powrócić do swojego niewielkiego lokum i zanim padł na łóżko z nadzieją przespania się, chociaż przez parę godzin spojrzał na telefon stacjonarny, na którym widniała jedna wiadomość głosowa. Nie bardzo mając na to ochotę nacisnął na klawisz odtwarzania.

„Hej, tu Anka…słuchaj wiem, że masz teraz całą masę obowiązków, ale nie chciałbyś się przejść jutro do teatru, dostałam dwa bilety z pracy? Zresztą nieważne, ale mógłbyś się odezwać, od czasu do czasu wiesz? ”

I co on miał z nią zrobić?



Tak oto dobiegła końca pierwsza noc dla grupki zwykłych osób, którzy zdołali przetrwać swoją inicjację w roli Żniwiarzy Dusz.

A co przyniesie im kolejny dzień?
 

Ostatnio edytowane przez mataichi : 25-01-2009 o 23:49.
mataichi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172