Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-07-2009, 12:08   #311
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
- Gówno wiecie. Towarzysze to zwyczajni niewolnicy. – chciał krzyczeć, jednak taki sposób okazania złości mógłby sprowadzić na niego wyłącznie kłopoty. Jedyną oznaką zdenerwowania była twarz mężczyzny wykrzywiona w paskudnym grymasie wściekłości.

Istniejemy po to tylko, aby zaspokajać pragnienia członków stad. Jestem tutaj od dawno i wierzcie mi, wiem coś o tym. Istoty pokroju Lorenca czy Miji powinny zapłacić za swoje zbrodnie i wierze, że nastał wreszcie okres rozliczenia.– wziął głęboki oddech starając się zapanować nad emocjami i kontynuował. – Nazywam się Dedal, były urzędnik z Nowego Jorku. Jestem człowiekiem, ale jak się już zapewne domyśliliście miałem wątpliwą przyjemność być towarzyszem w tym plugawym świecie.

- Masz rację. – zwrócił się do Michała i Dominique po chwili. – Wasza dwójka stanowi posiłki, które mają pomóc stadu ludzi, taki obraz przynajmniej przekazała mi moja wizja. Nie należycie do żadnej z grup społecznych i macie szczęście, ze nikt was nie przygarnął pod swoje „skrzydła”. Jeśli będziecie się trzymali mnie to może uda nam się razem odnaleźć wyjście, lecz zastanówcie się dobrze, za kim pójdziecie, jeśli zajdzie taka potrzeba. Za drugim człowiekiem posiadającym dar, tak jak i wy czy za odznaczającym się okrucieństwem wampirem? – w słowach Dedala czaiła się zarówno groźba jak i ostrzeżenie. On sam nie miał wątpliwości, że przyjdzie im dokonać takiego wyboru.

- Dla mnie cały Thargot może zginać w męczarniach, ja po prostu chce być wreszcie wolny i zrobię wszystko żeby to osiągnąć.
 
mataichi jest offline  
Stary 19-07-2009, 12:44   #312
 
Thanthien Deadwhite's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumny
Chłopak wpatrywał się w mężczyznę, który przedstawił się jako Dedal. To co on powiedział, zarówno o karze jaka powinna spotkać Lorenca i Mije, oraz o wyborze jaki niby mieli by podjąć.

- Mylisz się - powiedział, gdy Dedal skończył - Bo widzisz, gdyby Mija i Lorence byli tak bardzo źli jak mówisz, to ja i Juliette już dawno bylibyśmy martwi. Mija oddała za nas życie! - niemal krzyknął Stoica. - Przykro mi, że byłeś tutaj traktowany jak niewolnik, jednak nie masz prawa, mówić o Miji jak o potworze, bo mimo, iż na pewno była szalona, to potworem nie była. Poza tym wyjaśnij mi coś jeszcze. - tu chłopak zmrużył oczy - Co miałeś na myśli mówiąc o "odznaczającym się okrucieństwem wampirem"? - gdy to powiedział wysunął kły i pokazał je stojącemu przed nim człowiekowi.

- Mówisz, że wampiry to potwory, mówisz o Thargocie jako o plugawym świecie. Dlaczego? Bo w Naszym świecie było lepiej? Gówno prawda! Opowiem Ci coś o naszym świecie. Może Cię to rozbawi, ale ja jestem rdzennym Rumunem. Powiem więcej. Cała moja rodzina mieszka na terenach Transylwani! To od mojej rodziny zapewne wzięły się historie i mity o krwiopijcach i bestiach! Moja rodzina od pokoleń przekazuje sobie..jak wy to nazywacie? Dar? Ja bym to nazwał klątwą! Od pokoleń przekazujemy sobie klątwę wampiryzmu! I nic nie możemy z tym zrobić! Od pokoleń nas palono i zabijano! I za co?! Za to, że rodziliśmy się z "darem", a właściwie to tylko za to, że to była moja rodzina! Bo nie wszyscy mieli owy dar, ale wszyscy byli przez zwykłych ludzi, szykanowani i zabijani! Mity o krwiożerczych wampirach? Toć logiczne, że moi przodkowie musieli się bronić, przed "normalnymi ludźmi". Przez lata musieli bronic swego życia, a Ci "dobrzy" ludzie nasyłali na nas całe armie i oczerniali nas tworząc historie o Vladzie Palkowniku czy Hrabi Drakuli! Okrucieństwo! To właśnie jest okrucieństwo! Zabijać i niszczyć za to, że urodzono się innym! I niech nawet Ci do głowy nie przyjdzie, że to było dawno, że cywilizowani ludzie tak nie robią! Moja babcia została porwana przez "światłych ludzi"! Najpierw ją utopili, później wbili kołek w serce, następnie poćwiartowali i spalili! I to się działo w dwudziestym wieku! Więc nie mów, mi że ten świat jest bestialski, bo nasz nie jest nic lepszy! Dla mnie to Thargot niczym nie różni się od ziemi! Jest takie same okrucieństwo, przemoc i żądza władzy! - już niemal wykrzyczał ostatnie zdania Michał.

Chłopak był wściekły. Cała historia jego klanu stanęła mu przed oczami. Nie dziwił się teraz, czemu jego wujek i jego cała rodzina była zgorzkniała i zła. To ludzie ich takimi zrobili. Mimo to Michał był inny. Nie chciał być bestią. Mimo, iż ludzie często robili go potworem, on chciał udowodnić, że z klątwą wampiryzmu można być dobrym.

- Nie mów mi więc - powiedział już spokojniej patrząc na Dedala - że będziemy musieli wybierać. Jako istoty z cechami człowieczeństwa powinniśmy próbować uratować wszystkich. To gdzie się kto urodził i z jaką cechą, nie powinno robić nam różnicy. Bo to tak samo jak podział na białych i czarnych. - powiedział Michał i spojrzał na Juliette. W jego oczach zaszkliły się łzy.
 
__________________
"Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD

"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha."
Thanthien Deadwhite jest offline  
Stary 19-07-2009, 13:01   #313
 
Howgh's Avatar
 
Reputacja: 1 Howgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetnyHowgh jest po prostu świetny
Jonathan słuchał słów Juliana i coraz bardziej żałował, że to nie on zaczął. Ten chłopak...

- Dobra, to może ja jednak zacznę. Wybacz młody, ale to co mówiłeś na początku miało jakikolwiek sens, tak ta cała bzdurna teoria... Odpuść sobie wymyślanie, dobra? Interesują nas fakty, suche fakty. Nic więcej.

Mówiąc te słowa spoglądał prosto w twarz Juliana. Teraz jednak oparł głowę wygodnie o ścianę jaskini i zaczął mówić.

- Z Peterem nie gadaj, temu kretynowi życie nie miłe. Zaraz się nim zajmiemy. Gdy Ty zniknąłeś z domku, reszta Stada spotkała się wraz z Opiekunką chwilę po zniszczeniu Smoka. Opowiedziała Nam o mężczyźnie odpowiedzialnym za to co się tutaj dzieje. To właśnie on w jakiś sposób nakłania mieszkańców Thagorthu do walki, złości, atakowania wszystkiego i wszystkich. Mści się za śmierć swego przyjaciela, którego to my, Stado Białej Róży zabiliśmy. Hydrę. Można więc wnieść logiczny wniosek, iż ten potwór był tak naprawdę wynikiem daru, mocy, umiejętności tamtego 'przyjaciela' i zabijając Hydrę – uśmierciliśmy też człowieka. Tamten 'mężczyzna', który wypuścił Dominikę, cytuję, „ma szalony plan by zrównać to miejsce z ziemią zabijając wpierw wszystkich jego mieszkańców. Twierdzi, że wszystko co tu się znajduje to wytwór czyjejś wyobraźni, był zdziwiony gdy mu udowodniłam, ze jestem człowiekiem, a nie czymś innym.” Idąc tym tropem, można wysnuć wniosek iż TO nie jest prawdziwy świat. Wygląda na to, że jesteśmy pod wpływem czyjejś mocy, chociaż trudno mi to sobie wyobrazić... Potęga tej osoby, czyli Idvy... Rozumiecie to? Oni swoimi darami STWORZYLI ŚWIAT. Niczym bogowie jacyś.

Po tych słowach nastała krótka cisza, wyglądało na to, że wszyscy w myślach próbują ogarnąć te słowa, każdy we własnym zakresie.

- Teraz mamy jeszcze jednak jedno do zrobienia. Ten żołnierzyk, nie chciał nic powiedzieć. Groźby, obietnice nic na niego nie działało. Najwyraźniej jest za głupi by pojąć swoją beznadziejną sytuację. Dlatego Rey, czy dałbyś radę wejść mu do głowy, do umysłu i wydobyć wszystkie informacje dotyczące naszej obecnej sytuacji? Przy okazji pogrzeb mu w pamięci i przestaw go tak, by był bardziej chętny do współpracy. Niczym.. przyjaciel. Widziałem co zrobiłeś z tamtymi marines, wiem, że masz taką moc. Kontrolę umysłu. Mógłbyś teraz to zrobić? Od tego może zależeć nasze życie. Jeżeli nie, to zwyczajnie zabiję Petera.

Jonathan otworzył znowu oczy, gdy zwracał się do przyjaciela, z którym niedawno tak wiele przeszli. Chwilę później przeniósł wzrok w okolice, w które jak pamiętał udał się diabeł i rzucił głośno.

- Zastanawia mnie, dlaczego na naszego Gospodarza ów mężczyzna który zmusił wszystkich innych mieszkańców Thagorthu do agresji i bratobójczej walki, zwyczajnie nie działa i nie próbuje nas zabić, hm?
 
__________________
Nigdy nie przestanę podkreślac pewnego drobnego, instotnego faktu, którego tak nie chcą uznać Ci przesądni ludzie - mianowicie, że myśl przychodzi z własnej, nie mojej woli...

Ostatnio edytowane przez Howgh : 19-07-2009 o 13:07.
Howgh jest offline  
Stary 19-07-2009, 13:54   #314
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
- Żałosne w-a-m-p-i-r-z-e. – Dedal niemal nie wybuchnął śmiechem. – Krytykujesz ludzi, którzy prześladowali twoją rodzinę, a bronisz tego świata, w którym niewinni ludzie stają się niewolnikami. Są dręczeni, wykorzystywani seksualnie i zabijani, jeśli sobie tego zażyczy ich pan, członek stada. Przywołujesz podział rasowy, a to co się tu dzieję jest dokładnym tego przykładem. Według tego co powiedziałeś powinieneś trzymać moją stronę. Więc zastanów się nad tym co kurwa mówisz, ponieważ logika twojej wypowiedzi mocno szwankuje.

Mężczyzna przysunął się bliżej Michała wpatrując się nieprzerwanie w oczy rozmówcy. Stracił tutaj prawie wszystko, również strach i z pewnością nie zamierzał dać za wygraną w obliczu takich bzdur.

– Ile jesteś w Thargocie żeby wydawać jakiekolwiek osądy głupcze? Ja gnije tu tak długo… tak długo nie mogę nawet decydować gdzie mam się wysrać. Nie zdajesz sobie sprawy czym jest niewola. Jesteś naiwny, jeśli uważasz, że Mija i Lorence, którym sprawianie bólu sprawia niewątpliwą przyjemność, nie są okrutnymi bestiami. Albo powiem inaczej, skoro tak uważasz to jesteś taki sam jak oni i nie zasługujesz na nic innego ponad bolesną śmierć. Weź się lepiej w garść chłopcze, bo zabijanie dopiero się zaczęło.

Dedal rzucił wyzwanie wampirowi przygotowując się na każdą ewentualność.
 
mataichi jest offline  
Stary 19-07-2009, 17:10   #315
 
Thanthien Deadwhite's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumnyThanthien Deadwhite ma z czego być dumny
Chłopak wytrzymał spojrzenie Dedala i nie cofnął się, gdy ten się przybliżył. Słuchał go cierpliwie, jednak miał wrażenie, że przemówił do ściany. Mężczyzna bowiem słyszał tylko to co chciał słyszeć. Nic co Michał powiedział nie dotarło do niego.

- Przykro mi to stwierdzić, ale jesteś idiotą - powiedział z lekkim uśmieszkiem na twarzy - Albo ignorantem. Kompletnie nie słuchałeś co ja mówiłem. Historią o mojej rodzinie, próbowałem pokazać Ci, że oba światy nie wiele się różnią. Ty zaś usłyszałeś, że ja bronie Thargotu. Żałosne. Uważasz, że zasługuje na śmierć, że Lorence i Mija także? A kim Ty do cholery jesteś żeby wydawać sądy! Jest w Tobie mniej człowieczeństwa, niż choćby w Miji. Ty w przeciwieństwie do niej, nie byłbyś w stanie oddać życia za kogoś innego niż siebie. Więc przestań mi chrzanić, że jesteś od niej lepszy! Jak możesz zresztą tak mówić, skoro Twoim największym pragnieniem jest to by wszyscy cierpieli w męczarniach! Czym różnisz się od bestii, którymi tak gardzisz? To Twoje logiczne myślenie mocno szwankuje! - chłopak założył ręce na piersi i kontynuował.

- Zwłaszcza, że nie rozumiesz jednej podstawowej sprawy! Ty jesteś potrzebny nam, a my Tobie. Bo bez nas nie opuścisz Thargotu i doskonale o tym wiesz! Więc może skoro widzisz, że niektórzy z nas mają do Lorenca i Miji szacunek, uszanujesz to jak na "światłego człowieka" przystało, co? Bo i Tobie i nam zależy na ucieczce z tego strasznego miejsca, więc skoro już zaproponowałeś współpracę, to teraz nie pokazuj, że jesteś od innych lepszy. . - gdy to powiedział odwrócił się na pięcie od mężczyzny. Nie interesowało go co on sobie myśli. Nie miał zamiaru rozmawiać z kimś, dla kogo życie nie było najważniejszą wartością. Bo co z tego, że myślał o swoim życiu, skoro dla siebie mógłby bez wyrzutów sumienia zabić każdego, kto go skrzywdził. Tak właśnie działają bestie i tyrani. Michał nie był żadnym z nich. Przynajmniej nie chciał być.

- Dominique - powiedział Michał stanąwszy przed kobietą. - Jest coś, co jeszcze powinniśmy wiedzieć? Cokolwiek? W końcu każda informacja może się nam przydać.
 
__________________
"Stajesz się odpowiedzialny za to co oswoiłeś" xD

"Boleść jest kamieniem szlifierskim dla silnego ducha."
Thanthien Deadwhite jest offline  
Stary 19-07-2009, 19:34   #316
 
kabasz's Avatar
 
Reputacja: 1 kabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetnykabasz jest po prostu świetny
- Spokój ! - Krzyknęła przez łzy Dominique. Nie wiedziała czemu, ale rozmowa dwójki mężczyzn strasznie ją zirytowała. Podeszła ze łzami w oczach do Dedala, spojrzała mu w oczy i wyszeptała.

- Spokój...

- Wysłuchajcie mnie do końca. Zanim skoczycie sobie do gardeł z powodu niezrozumienia. Tak Thagortczycy są bezwzględni w stosunku do Towarzyszy. Jednak nie zauważyłeś, że to tej grupy należą tylko ludzie ? Nie pochodzimy z miejsca w którym człowiek jest szanowany i bezpieczny, nie pochodzimy z miejsca w którym liczy się braterstwo szacunek i wolność. Tak jak poznałam Thagort, Opiekunów i te wszystkie stworzenia, mogę przysiąc, że nie raz byli bardziej ludzcy od nas samych. Nie wiem czemu tu jestem, postaram się wyjaśnić wam wszystko od początku ...

Opiekunka stada Białej Róży opowiedziała o narodzinach swego stada. Opowiedziała o spotkaniu z Lorencem, o tym jak okazał jej troskę, zainteresowanie oraz pomoc. Opowiedziała o spotkaniu swojego stada, którego nie zdążyła nawet poznać. Nie była pewna czy wszyscy ludzie z jej stada mają dar, wiedziała natomiast, że co najmniej trzy osoby mogły robić coś niezwykłego. Ona rozmawiała z zmarłymi, Mike czytał w myślach a Julian tworzył, żywe stworzenia – przynajmniej tak podejrzewała na podstawie nietoperza, którego stworzył. Nie było dane poznać jej ich bliżej, a jedyne moce jakie zauważyła nie mogły w pełni odpowiedzieć na pytanie - Co potrafią członkowie jej stada ?

Powoli jak najdokładniej opisywała szczegóły swej obecności w Thagorcie począwszy od krwawej walki z Hydrą – którą jak sobie przypomniała zaczęli wygrywać dopiero wtedy, gdy użyła łuku i wycelowała w tą istotę kościaną strzałę, aż do chwili obecnej.

Gdy skończyła swą opowieść zawahała się i z ekscytacją w głosie stwierdziła.

- Rozumiecie, nas przywitała w tym miejscu wielka gigantyczna wręcz hydra- będąca człowiekiem, a Sala Luster podstawiając nam ten kościany łuk pozwoliła przeżyć. Nie wiem czemu to zrobiła, ale nie wydaje mi się, abyśmy zostali wezwani przez nią. Gdyby tak było, to czemu wy nie macie na sobie Idvy ? Czemu nie stanęliście się członkami stad ? A stworzyliście odrębną grupę w tym miejscu. Nawet Lorence traktuje ciebie inaczej !

Przymknęła na chwilę oczy zbierając myśli.

- Teraz, jak o tym pomyślę. Jest to chyba coś ważnego. Ja jak już mówiłam, zostałam poważnie zraniona. Kiedy straciłam przytomność, ktoś powiedział Firtyx. Może ta Sala Luster, pragnie abyśmy się tam znaleźli. Ponieważ robi się coraz niebezpieczniej w Thagorcie wezwała was aby nam w tym pomóc ?

Rozmowę przerwało przyjście Lorenca wraz z pozostałymi mieszkańcami Thagortu. Wampir spojrzał się na rozmawiających ze sobą ludzi i z nutką sarkazmu rzekł.

- Meduza nie zamieni was w kamień, nie widzę powodu aby się od niej odcinać. Wejście do jaskini jest już zablokowane. Powinniśmy trochę odpocząć nim ten Towarzysz zechce – wyraźnie podkreślił ostatnie słowo - zabrać was do tego człowieka, który wie gdzie jest Firtyx.

***

Było zbyt wiele pytań, na które nie potrafili poznać odpowiedzi. Wszyscy mieli nadzieję, że schwytany marines pomoże choć trochę, rozjaśniając sytuacje.

Rey podszedł do Petera i skupił na nim swój dar. Minęło kilka minut zanim odwrócił się w stronę stojących koło niego współtowarzyszy i ze zdziwieniem stwierdził.

- Nie mogę nic odczytać, możecie mi nie uwierzyć, ale ja w jego umyśle widzę tylko wielkie szklane lustra.

Ta informacja zachęciła Mike do zwierzeń.

Opowiedział wszystkim jak białe światło rozdzieliło go od Dominique i przeniosło do Sali pełnej luster. Lustra, posiadające wolną wolę, wskazały mu to co się działo w tej jaskini i zaoferowały pomoc. Teraz te same lustra nie chcą aby poznali cel misji ludzi mordujących Thagorczyków...

Po opowieści Mike grupa doszła do wniosku, że lepiej zostawić w spokoju Petera i nie kusić losu. Nie wszystkim ta decyzja się podobała.

Wszyscy

To było długich dziesięć godzin dla każdego z przebywających w jaskini ludzi. Próbowali zregenerować siły, nic dziwnego zważywszy na wydarzenia minionych godzin. Niektórzy z nich zasnęli od razu, niektórzy czuwali w nocy. Jednak wszyscy zostali razem w grupie.

Po kilku godzinach snu jakie zakosztowało ich ciało. Ruszyli prowadzeni przez Dedala i Reynolda wgłąb jaskiń. Podróż mijała im wolno, uważali aby schodząc coraz niżej nie doznali kontuzji.

Minęły dwie godziny zanim ich ścieżki się połączyły. Jednak w końcu po wielu godzinach rozłąki stado Białej Róży ponownie było razem.
 
__________________
The world doesn't need anything from you, but you need to give the world something. That's way you are alive.
kabasz jest offline  
Stary 20-07-2009, 12:57   #317
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Julian był naburmuszony na Jonathana.

Mężczyzna wiedział znacznie więcej od niego, a mimo to nie zabrał pierwszy głosu. Chłopak, chcąc wyjaśnić kilka kwestii, wziął sprawy w swoje ręce, a potem wpadł na pomysł, który by wszystko wyjaśniał. Bazując na jego wiedzy, idea pomyłki była wielce prawdopodobna.

Skoro więc mości Noys lepiej wiedział, co się święci w Thagorcie, mógł oszczędzić czasu im wszystkim, zamiast teraz odbierać Julianowi nadzieję, nie omieszkając nazwać go przy tym „młodym”.

Gdy jednak mężczyzna zaczął swoją opowieść, Julian usiadł na ziemi, słuchając z uwagą. Teraz wszystko nabierało znaczenia.

Wychodziło na to, że marines rzeczywiście chcieli zniszczyć Thagort, ich działania nie były wynikiem żadnej pomyłki, a elementem planu, który wykonywali. Hydra była człowiekiem, szaleństwo Thagortczyków efektem mocy innego obdarzonego, a sam Thagort…

Blondynowi zakręciło się w głowie, gdy spróbował ogarnąć ostatnią cześć wypowiedzi Jonathana. Wiedział, że Idva i Ishtav musieli być potężni, bardzo potężni. Byli najprawdopodobniej najpotężniejszymi istotami Thagortu, ale żeby zaraz byli równi Bogu?

Chłopak oparł się o ścianę, biorąc głębokie wdechy i wydechy. Moc, którą mieli rodzice tego świata przekraczała jego wyobrażenia, była jak próba poznania wszystkich ludzi na Ziemi, pojęcia wszelkiej wiedzy, spojrzenie w dół z najwyższego budynku świata, wspięcie się na Mount Everest. Samo myślenie o niej sprawiało, że można było zwariować.

Julian był świadomy tego, że obok toczy się rozmowa, ale nie miało to dla niego większego znaczenia. Dopiero gdy poruszono temat odporności Diabła na dary, odezwał się. Zamknął oczy i wtulił policzek w zimną, kamienną ścianę, ale i tak ledwie co mógł złożyć zdanie.

- To chyba niewrażliwość… leczenie, hipnoza, nic nie działa. Chryste, Bogowie. Antyczni Bogowie…

Skrzydlaty nie zdążył rozjaśnić wątpliwości, gdyż Burke spełnił wcześniejszą prośbę Noysa, próbując zbadać umysł Petera. To, co okrył tylko pogorszyło stan Juliana.

W umyśle marines były masa luster. Żadnych wspomnień, żadnych uczuć, nic. Tylko błyszczące tafle szkła. Gdy matematyk przedstawił to zgromadzonym, głos zabrał Sheff. Opowiedział o Sali Luster, o tym, że chciała pomóc ludziom sprowadzonym do Thagortu, o tym, że wspomogła go, a także o tym, że pokazała mu wszystko, co działo się w jaskini.

Julian zadrżał, gdy mężczyzna doszedł do tej części. Na szczęście, okazał tyle taktu, by nie zagłębiać się w temat. Julian odetchnął, czując, jak mięśnie mu wiotczeją. Przed oczyma miał mroczki i był pewny, że zemdleje. Przed przewróceniem się ocaliło go tylko czyjeś pomocne ramię. Może to Diabeł ruszył mu na pomoc, może Peter, chcąc mu zadość uczynić, a może któryś z członków jego Stada. Chłopak tego nie wiedział. Gdy ruszyli, owa osoba wzięła go na ręce i poniosła.

Po dłuższej chwili Julian odzyskał jako taką władzę nad własnym ciałem i psychiką. Otworzył oczy i zobaczył znajomą, czerwoną twarz Diabła. Mężczyzna uśmiechnął się do niego przyjaźnie, ukazując ostre, białe kiełki. Blondyn uśmiechnął się słabo, dziękując skrzydlatemu i prosząc, by go postawił. Choć dalej było mu słabo, wolał iść o własnych siłach.

Pierwszą rzeczą, którą zrobił po wywołaniu światła na swojej dłoni i stanięciu na froncie grupy, było posłanie naprzód nietoperza. Znajomy stwór wysączkował z jego ręki i ruszył, energicznie machając skrzydłami. Dusza Juliana oddzieliła się na dwoje, jednocześnie pozostając w jego ciele jak i ożywiając ssaka. Dzięki temu mógł iść i jednocześnie mieć trójwymiarowy obraz tuneli znajdujących się przed nimi.

Szli naprawdę długo, aż w końcu…

- Przed nami ktoś jest. Kilku ludzi i jeden wielki, tłumiący dźwięki. To może być zasadzka- ostrzegł chłopak. Nietoperz pofrunął w stronę potencjalnego zagrożenia. Obecność tej istoty w jaskini nie powinna nikogo dziwić, a Julian potrzebował więcej informacji. Gdy tylko ssak przeleciał nad grupą, wyczuł znajomy zapach.

- Dominika!- krzyknął Julian, znacznie oddalony od drugiej grupy. Jego głos poniósł się echem po kompleksie, dochodząc do wampirów dokładnie w tym samym momencie, w którym nietoperz zaczął energicznie krążyć wokół przywódczyni Stada i piszczeć.

- Dominika!- Julian wybiegł z ciemnego tunelu, ciągle świecąc swoją dłonią. Nie myśląc wiele, rzucił się na kobietę, przytulając ją.

- Oh, Dominiko, tak się martwiliśmy. Tam był ten smok, a potem te nieszczęsne pióra, i ten chaos, chaos, śmierć, ból. Boze, tak się bałem, tak się bałem. Przepraszam, nie chciałem uciekać, ale te pióra, ten ból, ta krew. A potem, potem…- Julian zadrżał, mocniej wtulając się w Dominikę. Ta, zaskoczona, mogła obserwować, jak reszta jej Stada wychodzi z tunelu, którym wybiegł chłopak.

- Też się cieszę, ale… gdzie jest Aleksandra?

Jedyną odpowiedzią były łzy Juliana, wsiąkające w jej pożyczoną kurtkę…
________________________
Julian zasłabł wskutek rewelacji o naturze Thagortu i zwierzeń Mike'a. Zostaje wzięty na ręce przed Diabła i niesiony. PO dłuższej chwili staje na czele grupy, wywołuje światło w swej dłoni i tworzy nietoperza. gdy dostrzega drugą grupę, biegnie przodem, by przytulić Dominikę. Ta pyta o Aleksandrę, doprowadzając Juliana do płaczu...
 
Kaworu jest offline  
Stary 20-07-2009, 17:26   #318
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Tyburcjusz obudził się, szumiało mu w głowie. Nic zresztą dziwnego – obok niego walały się potłuczone kieliszki, pusta butelka wina i naga kiść winogronowych smak jeszcze krążył po ustach Pizarro. Zastanawiał się czemu tak ochoczo oddal się w ramiona alkoholowego niebytu, miął przecież kilka o wiele pilniejszych spraw. Przemyśleć niektóre rzeczy, lobować wyszarpać resztę swej jaźni aby ją przylepić do nagiego kośćca czy też wykorzystując okazje – szepnąć w głąb umysłu niekorzących czulsze słowa. Nic z tego. Przetarł dłonią po mokrym czole, spocił się. Nie był pewien czy to były koszmary, jego ojciec postanowił go odwiedzić, ożyć swej perswazji i wesprzeć swój upiorny sposób aby Tyburcjusz powiedział” nie moja wola lecz twoja. Możliwe też, że pot bl spowodowany właśnie ową upiorną wolą, złym gestem który podtrzymywał prawnika przy życiu. W przeciągu tej meczącej nocy ciało Tyburcjusza wróciło do zdrowej formy i nie było na nim ani jednego śladu tego, co uczynił Diabeł. Nic, ani sińca, ani bólu, ani krwotoków wewnętrznych czy zapewne pogruchotanych żeber. Był jak nowo narodzony., bl trochę jak karaluch – ileż to razy odnosił w tym świecie poważne rany, ileż to razy znosił poniżenia – zawsze ciało odbudowało się, a duch pozostawał ugięty, nigdy się nie złamał. Ową mroczną, targaną rozterkami na granicy dobrego i złego duszę palił teraz żar gniewu. Tym bardziej okrutny, że jego ujściem była wampirzyca której tylko niewyraźny kontur rysował się w umyśle mężczyzny. Inni? Jacy inni, wiedział, że zna, znał imiona ale wszystko było obdarte bez wspomnień. Przewrócił se na drugi bok, spojrzał na Juliana. Sala Luster, Elohim pokazalu mu pewne wydarzenia. Wrodziły, słabe niemalże oniryczne ale wrodziły.

-Bonum vinum laetificat cor hominis. Zapewne, oj zapewne.

Po nocnym odrodzeniu nie czuł głodu. Zresztą, na niego przyjdzie jeszcze czas. Powstał ze swego leża ogarniając świat swymi niezwykłymi oczyma. Wnet jego spojrzenie padło na buty – brudne, obszarpane i nielewe brakuje, aby palec prawej nogi mógł wyjść na świat. Nie lepiej było z spodniami, obszarpana marynarka czy nadpalonym po wizycie w altanie strzępkiem krawatu. O ile ciało prezentowało się dobrze to ubiór był fatalny. Tyburcjusz uważał, że dobrze dobrany strój to połowa sukcesu. Trzeba było więc zacząć odnosić sukces.
W mig rozebrał się do naga, całkowicie. Mogło się wydać to dziwne, całkowicie nagi mężczyzna wyprostował się i przymrużył oczy. Nie minęła sekunda – właściwie jakby czas wcale nie minął – a on miał już na sobie nowy, czarny garnitur wraz z biała koszula i jasno czarnym krawatem. Ubiór był dobrze skrojony lecz bardzo podobny do poprzedniego ubrania mężczyzny.

-No teraz wyglądam, że aż... Hymmm... Horribile dictu, o tak.

Uśmiechnął się z przekąsem pod nosem i ruszył resztą na spotkanie grupy. Stanowczo wolał towarzystwo Stada Białej Róży niż innych. Am do końca nie mógł powiedzieć czemu. Natomiast ciągle miał wrażenie, że ich Opiekunka powinna być mu za coś wdzięczna co wydarzyło się pod koniec walki z Hydrą. Tylko do diabła, co? Kiedy już wyruszyli, najbardziej irytował go w tej chwili Julian. Tyburcjusz świetnie widział przez wszystko w pewien sposób nietrwałe, widział przez ciemność, listowie, mgły czy śnieżyce. Lecz jego wzrok nie miał prawa nigdy przebić się przez światło, a te które spowodował chłopak uniemożliwiało mu zajrzenie przez nie i sprowadziło jego zmyśl do poziomu zwyczajnego gdzie widzi tam, gdzie rozproszono ciemność. Bardzo mu się to nie podobało i dawał wyraz swemu niezadowoleniu nerwowo paląc papierosa. Bynajmniej nie denerwowała go jakakolwiek zasadza. Wiedział, że jeśli ktoś nie zasadzi się na niego, że nie powie o jego śmierci i tylko jej zapragnie – jest bezpieczny, a niesprecyzowana dłoń będzie miotać mordercze przypadki obok. Tylko, że było dość osób które pragnęłyby jego śmierci lub też niewoli. Wreszcie nie wytrzymał ze złości na te przeklęte światło. Nie lubił światła. Czasami miał wrażenie, że każdorazowe użycie daru wszczepia w niego kawałek pierwotnej ciemności. Teraz musiał jakość dać upust swej złości ale z klasą. W dłoniach Tyburcjusza pojawił się metalowy przemiotą. Był to najprawdziwszy pas cnoty na średniowieczną modłę. Podszedł z nim do Juliana i wręczył mu ów przedmiot.

-Proszę chłopcze. Zapewne przyda się ci.

Zrobił to z klasa i wdziękiem i gdyby nie jadowita, uszczypliwa natura podarku to w taki sam sposób mógłby być wręczany najwspanialszy diament ziemi.
Prawnik czekał na reakcje trochę se oddaliwszy anachronicznym krokiem.

----------------------
Bonum vinum laetificat cor hominis – dobre wino raduje serce człowieka
Horribile dictu – strach powiedzieć.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
Stary 21-07-2009, 18:52   #319
 
mataichi's Avatar
 
Reputacja: 1 mataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie cośmataichi ma w sobie coś
Doprowadził ich do celu.

Dwie grupki połączyły się co Dedal przyjął z dużą aprobatą zważywszy na przeważającą ilość członków stada ludzi. Jednakże wzruszające przywitanie blondwłosego młodego chłopaka, który rzucił się wręcz na Dominique wywołało jedną smutną myśl. – „Mięczaki.” - Nie powinien jednak się im dziwić, byli wszak w Thargocie zaledwie dwa dni.

Mężczyzna zrobił parę kroków w tył przechodząc na dalszy plan, jego rola w dużej mierze się skończyła, więc wolał nie ryzykować kolejnego zatargu z Lorencem. Nie teraz, gdy jego wartość drastycznie spadła. Wpatrywał się z zaciekawieniem w twarze „nowych”, a jego oblicze rozjaśnił łobuzerski uśmieszek, kiedy dostrzegł wśród nich znajomą facjatę. Pizzaro, Towarzysz Miji, ostatni człowiek na świecie, z którym chciałby się zamienić miejscami. Meduza przy skrzywionej psychicznie wampirzycy była niewinną żmijką, a życie tamtego człowieka było z pewnością o wiele podlejsze od losu Dedala. Do tej pory nie mieli wielu okazji porozmawiać, lecz łączyła ich swoista rodzaju więź, którą można było krótko określić: zrozumieniem dla wspólnego położenia.

Dedal przesunął się bliżej Tyburcjusza, chcąc przekazać tamtemu jakże ważną wiadomość. Złapał ręką za ramię zaskoczonego mężczyzny, który do tej pory go nie poznał i szepnął mu do ucha na tyle cicho, żeby żaden z wampirów nie mógł tego usłyszeć.

Mija nie żyje. Moje moce wróciły. – spojrzał w oczy Towarzyszowi, po czym równie szybko odsunął się czując na swoim karku czujne spojrzenie Lorenca. Następnie powiódł wzrokiem po zebranych i dosyć bezczelnie wskazał palcem na Reynolda.

- To on jest w stanie doprowadzić nas do Firtyxu.
– powiedział na głos zerkając na swego nowego właściciela. Najchętniej walnąłby swoją głową w ścianę za ten przecież niewinny gest…gest wiernego psa czekającego na pochwałę od pana. Zwalczył jednak w sobie złość i podszedł do Lorenca.

- Mój panie mam pewną propozycję. – rzekł spokojnie. – Skoro dalej będziemy szli w tak licznej grupie może lepiej żeby ktoś szedł przodem jako zwiad? Nie chcąc narażać życia członków stad, sam jako Towarzysz zgłaszam się na ochotnika do tej roli i sądzę, że Tyburcjusz Pizzaro będzie równie chętny.
 
mataichi jest offline  
Stary 21-07-2009, 21:32   #320
Moderator
 
Johan Watherman's Avatar
 
Reputacja: 1 Johan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputacjęJohan Watherman ma wspaniałą reputację
Tyburcjusz spojrzał na Deala z niemałym niedowierzaniem. Oczywisćie ukrył to za maska kamiennej twarzy lecz właśnie gdyby przybrany kamień miast luźnego oblicza zdradził jego reakcje. Dobrze się stało lecz było mu żal, ze nie zginęło z jego ręki. Samumu marzyło się mu zakopać ją daleko poza wzrokiem Stad. Jeśli wampiry są tak mocno – przeżyje. Ale się nie wygrzebie do końca tego świata. Oczywiście ta cudna myśl zniknęła wraz z nowiną. Skrzywił się nieznacznie. Przez ostatni czas odkrył kilka rzeczy – między innymi to, że nie prawdą stała się wieść o Towarzyszach nie mogących skrzywdzić członków Stada. Coś się zmieniło. Kiedy chciał ogłuszyć wampirzycę – nie dało się. Lecz to uczynił z Minotaurem. Potem Diabeł... Tyburcjusz nosił w sobie częstą Sali Luster. Wolał nie myśleć,ze to ona go nosi. Uśmiechnął się ironicznie i spojrzał trochę zadziornie na Lorenca. Właściwie to zawsze bywał w pewien sposób do niego zadziorny, wszakże chroniła go Mija . Teraz... Czuł się sam wystarczająco pewnie.
Wtedy to Dedal początkowy do Lorenca. Pizarro usłyszał niewyraźnie to , bardzo utkwiła mu w pamięci wieść, że ma iść przodem. Czemu by nie? Jeśli doszłoby do jakiejkolwiek zasadzki – był pewien, ze nie będzie pierwszą ofiarą. Może późniejsza lecz grot przypadku... Jakże życie staje się mniej stresujące kiedy człowiek nie musi się przejmować przypadkami! Tyburcjusz podrapał się w w ongiś zmiarkować dłoń. Od tamtego czasy jeśli coś go swędziało to właśnie ona. Zastanawiało go coś innego – co knuł Dedal? Mało ludzi czystych. Człowieka nie da się wyprać – z biegiem lat coraz bardziej się brudzi. Tylko ciemność była czysta. Nuta przypomniane, grom z nieba. Mija zakochała się w nim wtedy w sadzawce. Był ciekawy ile to potrwało, czy minęło i czy ona dopięła swego. Chciała Tyburcjusza w stadzie... Ciekawe czy wampiry pamiętają o pamięci i woli zmarłych? Kiedyś sprawdzi.
Jeszcze raz beczenie spojrzał na Lorence.
 
__________________
Otium sine litteris mors est et hominis vivi sepultura.
Johan Watherman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172