Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-07-2009, 17:33   #1
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację
[Historyczne - II WŚ] - Kursk 1943 r. - "Pancerna Pięść"

BERLIN 20 sierpnia 1939 r.


Przez skrzyżowanie przetoczył się tramwaj z metalicznym zgrzytem kół. Tuż za nim jechała limuzyna. A pomiędzy nimi tłoczyli się ludzie. Istny chaos nad którym nikt nie panuje.
- Widziałeś to Ditrich? - zapytał oficer w czarnym mundurze SS.
-Tato daj spokój to tylko zwykły korek...
Mężczyzna nie zdążył dokończyć, a oficer już wchodził na skrzyżowanie i kierował się w stronę dyrygującego ruchem policjanta.
- Co pan sobie myśli, panie posterunkowy?
Mężczyna w jednej chwili stanął na baczność.
- Panie Obersturmführer, posterunkowy Determan melduje się...
- Na co mi twoje meldowanie się. Czy nie widzisz co tu się dzieje? Kompletnie nie radzisz sobie z tym całym chaosem. Jak ci się zdaje czy tak powinien wyglądać porządek w nowej tysiącletniej Rzeszy?
- Nie panie Obersturmführer – wyjąkał przestraszony policjant.
Młody Ditrich patrzył na ojca stojąc na chodniku. Z jednej strony podziwiał jego charyzmę, odwagę i siłę, a z drugiej wstydził się że ojciec zawsze wtrąca się w nie swoje sprawy. Równie dobrze mogli pójść dalej wcale nie zwracając uwagi na bałagan na skrzyżowaniu.
- O nie – pomyślał Ditrich – Tylko nie to.
Oficer wziął gwizdek i „lizak” od posterunkowego i sam zaczął kierować ruchem na ulicy. Nie wiadomo czy to umiejętności i cechy charakteru mężczyzny, czy może respekt przed mundurem SS, sprawiły że w ciągu trzech minut na skrzyżowaniu zapanował idealny porządek. Po kilku następnych chwilach ojciec Ditricha schował gwizdek i ograniczył się tylko do pokazywania ręką pozwolenia na przejazd. Wystarczyła tylko jego obecność na środku skrzyżowania, by ludzie podporządkowali się zasadom.
- Widzisz – zaczął oficer gdy wrócił do syna - wystarczy ludźmi pokierować a potem sami już pilnują reguł. Nie można ani na chwilę dopuścić do rozluźnienia dyscypliny.
- Hmm... - przytaknął bez słów Ditrich.
- A wracając do naszej rozmowy. Rozumiem, że definitywnie rezygnujesz z SS.
- To nie ja rezygnuje, tylko oni mnie nie chcą.
- Wiesz, że mogę się postrać, by przychylniej spojrzeli na twoje podanie.
- Tato nie potrzebuje twojej protekcji. Nie chcę by potem pokazywli mnie palcem i mówili, "o to jest ten synalek Steilera".
- Rozumiem cię, ale nalegam przemyśl to jeszcze.
- Nie tato ja już to przemyślałem. Spójrz – Ditrich wręczył ojcu Kartę Powołania.
Ojciec z uwagą studiował kartę i rzekł po chwili:
- No pięknie jednostki pancerne. Brawo synu, odważna decyzja. Tylko niewiem czy zastanowiłeś się co na to matka.
Ditrich tylko spuścił głowę i do końca drogi do domu, nie powiedział już ani słowa.

SYTUACJA NA FRONCIE WSCHODNIM DO LIPCA 1943r.
Rok 1943 przyniósł Niemcom klęskę pod Stalingradem i utratę całej 6. armii. Ich straty w ludziach i sprzęcie rosły bardzo szybko, a przedłużająca się wojna z Rosją Sowiecką pochłaniała olbrzymie zasoby III Rzeszy.
Po sukcesie stalingradzkim, Rosjanie odrzucili Niemców aż o 600-700 km na zachód. 20 lutego Armia Czerwona zdobyła Charków, jednakże do 14 marca został ponownie odbity w wyniku bardzo silnego kontrataku Wehrmachtu.
Zdecydowana większość niemieckich armii tkwiła na froncie o długości ok. 1,6 tys. km, rozciągającym się od Leningradu na północy po Rostów na południu. Wehrmacht tkwił w swoistym impasie strategicznym i najwyższe dowództwo niemieckie zdawało sobie sprawę, że Rosjanie będą dalej coraz potężniej nacierać. Koniecznością więc stało się opracowanie i wykonanie silnej operacji zaczepnej, uprzedzenie radzieckiej ofensywy i zadanie znaczących strat Armii Czerwonej, tak aby zmniejszyć jej siłę bojową. Gdyby udało się zadać Rosjanom silny cios, umożliwiłoby to odzyskanie przez Niemców inicjatywy strategicznej, wyraźnie nadszarpniętej po klęsce stalingradzkiej. Poza tym możliwe wówczas stałoby się przerzucenie części jednostek na inne fronty bez wyraźnego zachwiania dysproporcji sił na froncie wschodnim. W Naczelnym Dowództwie Wehrmachtu, OKW, przystąpiono więc do opracowywania planów takiej ofensywy.

Za najbardziej dogodny rejon do przeprowadzenia planowanej operacji uznano tzw. Łuk Kurski. Ten wielki klin w kształcie wybrzuszenia o głębokości ok. 160 km i szerokości ok. 190 km, wcinał się wyraźnie w linie niemieckie. Centrum wybrzuszenia stanowił Kursk - spore miasto i ważny węzeł komunikacyjny. Kurski klin powstał, ponieważ Wojska Frontu Centralnego i Woroneskiego wysforowały się zbytnio do przodu i poniosły duże straty. W związku z tym Stawka (Kwatera Najwyższego Dowództwa Radzieckiego) rozkazała im utworzyć silne pozycje obronne na Łuku Kurskim i przejść do defensywy. Kurski występ był otoczony przez dwie grupy armii: „Środek” od północy i „Południe” od południa. Gdyby Niemcom udało się umiejętnie przeprowadzić obustronne natarcie oskrzydlające, zdołaliby okrążyć wojska dwóch radzieckich frontów, zamknąć je w pułapce, a następnie zlikwidować. W wypadku powodzenia operacji, poza zadaniem ogromnych strat Armii Czerwonej, Wehrmacht znacznie skróciłby i wyrównał swoje własne linie i uzyskałby dobrą pozycję wyjściową od dalszego natarcia. Po wielu dyskusjach w OKW, wygrała koncepcja forsowana wspólnie przez dowódcę GA „Środek” feldmarszałka Gunthera von Klugego oraz szefa sztabu wojsk lądowych – OKH, generała Kurta Zeitzlera. Ich głównymi oponentami uznającymi konieczność przejścia do silnej obrony strategicznej i maksymalnego wykrwawienia Rosjan przez odpieranie ich ciągłych ataków, byli feldmarszałek Erich von Manstein – dowódca GA „Południe” oraz generał-pułkownik Walther Model - dowódca 9 Armii.

15 kwietnia Hitler wydał rozkaz o rozpoczęciu przygotowań do operacji, której nadano kryptonim „Cytadela”. Główną siłę uderzeniową miały stanowić 9 Armia pod dowództwem gen. Modela, 4 armia pancerna gen. Hermanna Hotha oraz grupa operacyjna „Kempf” (od nazwiska dowódcy gen. Kempfa). Plan zakładał równoczesne uderzenie niemieckich armii na pozycje rosyjskie od północy, z rejonu Orła i od południa, z rejonu Biełgorodu, a następnie po przełamaniu obrony sowieckiej, zdobycie Kurska i zamknięcie w kurskim „kotle” wojsk dwóch frontów radzieckich. Po dokonaniu tej operacji, planowano przeprowadzić operację „Panther”, czyli uderzenie w stronę odległej o 800 km Moskwy.

Łącznie w ramach operacji „Cytadela” przeznaczono do natarcia ok. 900 tys. żołnierzy wojsk Wehrmachtu i Waffen SS, ok. 2700 czołgów i samobieżnych dział szturmowych, 2050 samolotów oraz ok. 10 tys. dział i moździerzy. Na pozycje sowieckie miało uderzyć 12 dywizji pancernych Wehrmachtu: 2., 4., 5., 6., 8., 9., 11., 12., 18., 19., 20 i dywizja grenadierów pancernych „Grossdeutschland” , oraz 4 dywizje Waffen-SS: - „elita elit”- 1 dywizja Gren.Panc. „Leibstandarte Adolf Hitler“, 2 dywizja Gren.Panc „Das Reich“, 3 dywizja Gren.Panc „Totenkopf“ oraz mająca pozostawać w odwodzie 5 dywizja Gren.Panc „Viking“. Łącznie 16 dywizji pancernych.


PADERBORN 5 maja 1942r. Godz. 11.40
Pociąg wyhamowywał powoli i wjeżdzał na małą stacyjkę uroczego miasteczka w sercu Niemiec. Położone między terenem nizinnym, a górzystym regionem, czarujące miasto Paderborn pełne jest zachwycających turystów małych wypełnionych zielenią parków, rozmieszczonych wśród licznych źródełek rzeki Pader.
Peron niewielkiej stacyjki zapełniony był stojącymi w kilkuosobowych grupach żołnierzy, oczekującymi na swój pociąg.

Ten który właśnie podjechał był pociągiem cywilny, a i tak większość jego pasażerów to byli wojskowi. Nic w tym dziwnego miasto poza licznymi atrakcjami turystycznymi i architektonicznymi było słynnym w całej Rzeszy ośrodkiem szkolenia wojsk pancernych – Panzerwaffe.
Prócz kilkunastu turystów z rodzinami, którzy w to malownicze miejsce przyjechali na tradycyjną majówkę z pociągu wysiadło kilku oficerów.
Młody oficer wyszedł z wagonu trzymając w rękach niewielką walizkę. Rozejrzał się po stacji jakby szukał kogoś, choć dobrze widział że nikt tu na niego nie czeka. Spojrzał na zegarek, sprawdzając ile ma jeszcze czasu. W garnizonie miał się zameldować do godziny czternastej, czyli miał jeszcze conajmniej dwie godziny, by rozejrzeć się po mieście.
- Być może później już nie będzie okazji - pomyślał Franz.
Plotki, które słuszał przed wyjazdem, mówiły że w Paderborn jest bardzo rygorystyczne i wymagające szkolenie. Cieszył się z jednej strony, że jego trud i zaangażowanie zostało docenione, awans i skierowanie do elitarnej szkoły pancernej dobitnie o tym świadczyły. Z drugiej jednak strony wiedział jak wygląda walka na froncie wschodnim i zdawał sobie sprawę, że pokonanie ZSSR będzie zadaniem niezwykle trudnym. Z rozrzewnieniem wspominał zwycięstwa w Polsce czy Francji.
- Panie Oberleutnant! - krzyk wyrwał oficera zamyślenia – Przepraszam, że tak bezpośrednio, ale zdaje się że my w tym samym kierunku.
Młody mężczyzna w wieku Franza stanął obok niego, szlify kapitańskie niezbyt pasowały do tej gładkiej i młodzieńczej twarzy.
- Nazywam się Otto Hessel.
- Franz von Zelditz -odparł obreleutnant.
- Pan też na szkolenie?
- Tak...
- Mamy jeszcze chwilkę czasu to może wstąpimy tutaj niedaleko na jednego. Znam tu taki miły lokal. Bo wie pan panie poruczniku to moje rodzinne miasto i znam je doskonale. To jak będzie umowa stoi?
Towarzystwo tego młodego kapitana niezbyt było Franzowi na rękę, ale ciężko mu było odmówić, tym bardziej że sam planował podobnie spędzić te kilka ostatnich godzin przepustki.
Skinął więc w odpowiedzi tylko głową i obaj mężczyźni ruszyli w stronę rynku.

Trzy wojskowe ciężarówki wjechały na rynek w Paderborn. Zatrzymały się tuż obok miejskiego ratusza. Z szoferki pierwszego w kolmnie samochodu wysiadł kapitan:
- Z wozów! - po jego komendzie z paki zeskoczyło kilkudziesięciu żółnierzy.
- W dwuszeregu zbiórka! - krzyknął ponownie kapitan.
Żołnierze karnie ustawili się w dwuszeregu.
- Baczność! Kolejno odlicz!
- Jedna!
- Dwa!
- Trzy!
Odliczali kolejno ustawieni w szeregu żołnierze.

Mieszkańcy patrzyli na rutynową musztrę raczej ze znudzeniem, nie była to ani pierwsza ani na pewno ostatnia odprawa na rynku ich miasteczka. Natomiast turyści, którzy akurat przechodzili przez główny plac Paderborn z dużym zainteresowaniem obserwowali równy szereg żołnierzy Wehrmachtu.
Kapitan stanął przed szergiem i zmierzył wzrokiem pokolei każdego z żołnierzy.
- Panowie jesteśmy na miejscu. Garnizon jest dwa kilometry za miastem i każdy mieszkaniec wskaże wam drogę jeśli zajdzie taka potrzeba. Z racji tego, że do głównej odprawy mamy jeszcze dwie godziny, proponuję mały spacer po rynku i krótki odpoczynek. Przyda się to wam, bo gwarantuje że szybko nie będzie podobnej okazji. Dokładnie o 14.30 jest odprawa na palcu apelowym, a po nim rozpoczyna się intensywne szkolenie. I o przepustkach na miasto możecie zapomnieć. Dlatego wykorzystajcie dobrze tę chwilę relaksu. Spotykamy w tym samym miejscu za dwie godziny. Radzę się nikomu nie spóźnić, a już nie daj boże żeby mi ktoś przyszedł pijany.
Rozejść się! - zakończył kapitan.
Żołnierze spojrzeli niepewnie po sobie i zaczęli rozchodzić się w kilkuosobowych grupach w różne strony rynku.
Udo Lanzer i Ferdinad Kleinlich stali obok siebie.
- Udo jestem – rzekł gefrajter – To co idziemy na małe piwko.
- Pewnie. Ostatni łyk wolności – zażartował oberschütze, wyciągając rękę na powitanie – Ferdinand.
Panowie nie podejrzewali, że los już za chwilę połączy ich drogi na stałe.


PADERBORN 5 maja 1942r. Godz. 14.30
Plac apelowy szkoły garnizonowej był pełny. Wszyscy nowo skierowni stali w równych ośmiu kolumnach po piędziesięciu ludzi i jedna kolumna składająca się z samych oficerów.
Odprawę rozpoczął kapitan Klaus von Tithof, którego część żołnierzy poznała jako dowódcę konwoju.
- Baczność! - rozkazał kapitan – Na lewo patrz!
Stojąc w postawie zasadniczej żołnierze jednocześnie obrócili głowy w lewo. Za budynku wyszedł marszowym krokiem wysoki, postawny oficer. Podszedł do stojącego przed szeregiem kapitana. Mężczyźni oddali sobie honory i kapitan zaczął meldować.
- Panie pułkowniku, kapitan Klaus von Tithof melduje 500 batalion szkolny czołgów ciężkich, gotowy do odprawy.
- Dziękują panie kapitanie – odparł pułkownik – Dajcie spocznij.
- Batalion, baczność! Batalion spocznij!
- Dziękuję kapitanie, możecie wstąpić do szergu. - gdy kapitan maszerował do kolumny oficerskiej pułkownik zaczął mowę – Witajcie panowie! Jestem pułkownik Clemens Graf von Bierhoffen. Jestem dowódcą tej jednostki szkolnej i odpowiadam za to, by nauczyć was umiejętności niezbędnych do obsługi i walki nowym typem czołgów. Większość z was walczyła już na różnych frontach i na różnych maszynach. To głównie dzięki waszym zasługom na polu walki dostaliście się do tej eltarnej grupy. To jest wasz niewątpliwy sukces, ale nie możecie spocząć na laurach. Uprzedzam z góry, że wszystkich traktuje tutaj jednakowo. Nieinteresują mnie wasze wcześniejsze zasługi, ordery ani nawet stopnie wojskowe. Jesteś dla mnie wszyscy kadetami, których muszę wyszkolić. Dlatego nie będę tolerował opierdalania się i jakiejkolwiek niesubordynacji. Jesteście zobowiązani słuchać waszych przełożonych i szkoleniowców, jak samego fuhrera. Rozumiano?
- Tak jest, panie pułkowniku – odkrzyknął jednym głosem batalion.
- I tak ma być do końca. Czeka was intensywny sześciomiesięczny kurs w obsłudze Panzerkampfwagen VI, ochrzczony przez fuhera mianem „Tygrys”. A oto i on.
Pułkownik zrobił teatralną pauzę po czym dał znak ręką. Po jego geście do uszu wszystkich zgromadzonych wdarł się potworny huk pracującego silnika. Na plac wjechało najnowsze dziecko zakładów produkcyjnych Henschel. Potężny szeroki na prawie cztery, wysoki na trzy i długi na ponad osiem metrów kolos. Pogłoski mówił, że waży około 60 ton. Prezentował się wspaniale. Był urzeczywistnieniem marzeń całego Wehrmachtu o potężnym, niezniszczlanym czołgu, na który armia czekała już tak długo.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=1NpK05sUdEQ[/MEDIA]
- Teraz to walka z Iwanami będzie o wiele łatwiejsza - pomyślał oberleutnant von Zelditz.
Był dumny, że to on dostąpi zaszczytu dowodzenia tym cackiem. Już nie mógł się doczekać pierwszych zajęć. Uczucie dumy przepełniało wszystkich żołnierzy zebranych na palcu. Ten stalowy kolos był dla nich kolejnym dowodem potęgi Rzeszy i kolejną obietnicą spełnioną przez ich wodza, Adolfa Hitlera.
Pułkownik dał jeszcze kilka chwil żołnierzom na podziwianie nowego nabytku armii. Po czym gestem ręki nakazał załodze wyłączyć silnik.
- Żołnierze to pierwszy egzemplarz Tygrysa, który dotarł do nas parę dni temu. Reszta składu batalionu dotrze do Paderborn za tydzień. Do tego czasu będziecie uczestniczyć w zajęciach teoretycznych, poznając tajniki wyposażenia, osiągi i zdolności nowego wozu bojowego Panzerwaffe. A teraz proszę o uwagę. Kapitan von Tithof odczyta przydziały do poszczególnych kompani i plutonów. Proszę słuchać uważnie. Wyczytani przechodzą na lewą stronę i czekają na dalsze rozkazy.
Kapitan monotonnym głosem rozpoczął odczytywanie przydziałów. Zaczynał od dowódcy kompanii, potem następowali dowódcy plutonów, po nich dowódcy poszczególnych maszyn, a na koniec wyczytywał żołnierzy przydzielonych do dowódców.
Wszyscy w milczeniu i napięciu oczekiwali wyczytania swojego nazwiska.
- Kompania pierwsza – dowódca kompanii major Gustav Witemaier. Dowódca pierwszego plutonu – kapitan Otto Muller, dowódca drugiego plutonu kapitan Urlich Rostitz, dowódca trzeciego plutonu kapitan Jurgen Fischke.
- Kompania pierwsza, pluton drugi, dowódca drugiego czołgu oberleutnant Franz von Zelditz....
Zadowolony z siebie Franz wystąpił i przemaszerował w wyznaczone dla jego kompani i plutonu miejsce. Oczekiwał teraz z niecierpliwością na swoją nową załogę.
Kapitan dalej nie strudzenie odczytwał kolejne przydział, aż wreszczie dotarł do:
- Kompania pierwsza, pluton drugi, czołg numer dwa - gefreiter Udo Lanzer, oberschütze Ferdinand Kleinlich, oberschütze Werner Strasser, schütze Ditrich Steiler.
Wszyscy wymienieni wyszli z szeregu i ruszyli na miejsce zbiórki plutonu. Maszerowali jeden za drugi, gdy w pewnym momencie szeregowy Steiler runął jak długi. Próbował uchwycić się jeszcze przed upadkiem kaprala Lanzer, ale ten, by samemu nie upaść tylko odsunął się na bok.
Wszyscy w batalionie wybuchnęli na raz śmiechem. Nawet pułkownik i kapitan stojący przed szeregiem musieli zdusić niepohamowany odruch.
- Szeregowy Schlafmütze (gapa) do mnie. Tylko ostrożenie – dokończył pół żartem widząc, że wezwany żołnierz szykuje się do biegu.
Kolejna salwa pustego śmiechu wypełniła plac. Kapitan gestem uciszył batalion i dalej kontynuował odczytywanie przydziałów. Pułkownik w tym czasie udzielał reprymendy szeregowemu Gapie. Nikt od tej pory nie pamiętał już prawdziwego imienia i nazwiska szeregowego. Od tej chwili stał się dla wszystkich Gapą.
- No to kurwa pięknie - pomyślał Franz patrząc z politowaniem na niezdarne ruchy swojego nowego podkomendnego.


PADERBORN 6-15 maja 1942r.
Kolejne dni minęły wszystkim na przygotowaniach i niecierpliwym oczekiwaniu na transport czołgów. Poszczególne kompanie zajmowały się na zmianę przygotowaniem poligonu, strzelaniem i pracami porządkowymi.
Jedynie oficerowie mieli w tych dniach prowadzone szkolenia.

Salę wykładową wypełnili wszyscy dowócy kompanii, plutonów i poszczególnych czołgów. Oczekiwanie na prowadzącego wykład majora Nurlinga umilali sobie niezobowiązującymi rozmowami.
- Baczność – krzyknął ktoś siedzący w pierwszym rzędzie, gdy ujrzał wchodzącego do sali majora.
- Siadajcie panowie – rzekł major – Przepraszam za małe spóźnienie, ale zatrzymały mnie ważne sprawy w sztabie.
- Ładne mi małe – szepnął ktoś siedzący za Franzem von Zelditzem.
- Wstańcie żołnierzu – major również wstał zza biurka i podszedł do młodego kapitana – Co wy myślcie, że ja głuchy jestem?
- Nie panie majorze.
- Czy ja prosiłem byś się odzywał żołnierzu. - kapitan tylko speszony pokręcił przecząco głową – To zachowajcie lepiej ciszę. Za takie zachowanie wyrzuciłbym was na zbity pysk i nie patrzył nawet na to kim jest twój ojciec, ale tak się składa że mamy dzisiaj bardzo ważne zajęcia. Bez których panie kapitanie będziecie doskonałym celem dla radzickich żołnierzy siedząc w tak wielkim czołgu jak Tygrys. Siadajcie.
Major wrócił na katedrę i jak gdyby nigdy nic rozpoczął wykład.
- Panowie oficerowie pomówimy dzisiaj o taktyce walki nowym typem czołgu.
Na początku przypomnę wam podstawy, czyli omówimy pokrótce szyki bojowe plutonu i kompanii.

Szyk 1 – Klein

Najbardziej popularna formacja jeżeli chodzi o atak plutonu. Szyk ten polega na stworzeniu formacji przypominającej kotwicę, która za zadanie miała wbić się a następnie przebić się jak najgłębiej w linie obronne wroga, tym samym zmuszając flanki broniących się sił do wykonania odwrotu. Odległość pomiędzy pojazdami wynosi 100 m., co daje spore możliwości do ostrzału pojedynczemu pojazdowi. W centrum szpicy znajduje się dowódca plutonu oraz sekcji, posiadając tym samym najlepsze pole widzenia, mogą oni z łatwością wydawać rozkazy swoim podwładnym oraz kierować ich ogień, w miejsca gdzie byłoby to najbardziej wymagane w danym momencie. Również co ważne, siła ognia podczas takiego ataku użyta jest w 100%. Olbrzymią zaletą tego szyku jest to, iż każdy pojazd osłaniał siebie nawzajem. Zaraz za szpicą atakujących, postępować powinni Grenadierzy Pancerni zmechanizowani, przemieszczając się w transporterach opancerzonych typu Sdkfz 250 bądź 251, otaczając oraz niszcząc niedobitki wrogich oddziałów, które ostały się po przejściu pierwszej fali atakujących.
Szyk 2 – Linia

Jak sam nazwa wskazuje ten szyk bojowy polega na stworzeniu prostej linii, z równolegle stojących do siebie pojazdów. Jest to formacja niemalże wymarzona użycia dla Tygrysów. Taktyka bardzo prosta i nie skomplikowana, ale zarazem niosąca ze sobą olbrzymie atuty. Stojąc w prostej linii przodem do atakujących, Tygrys wykorzystuje swój najgrubszy przedni 100 mm pancerz. Najbardziej sprzyjającą pozycją do takiego ataku mogło być nie wysokie wzgórze bądź to płaska dolina. Bardzo dużym atutem, jest doskonała widoczność, każdy dowódca czołgu ma bardzo dobry, nieograniczony niemalże widok ( brakuje tego w formacji typu Kail ). Formacja ta może być wykorzystywana tak ofensywnie jak i w razie zajścia takiej potrzeby, defensywnie.
Szyk 3 - Doppelreihe

Ta formacja jest stosowana przez plutony Tygrysów, w celu zbliżenia się do wrogich pozycji, a następnie szybkiego przegrupowania. Stosowana jest na rozległych polach, dolinach, gdzie niepozornie Tygrysy mogły szybko się przemieścić oraz zbliżyć do wrogich pozycji. Takie ułożenie jest bardzo wygodne do dokonania przegrupowania ( łatwo jest z niego przejść do formacji Keil czy też do Linie ), bądź to w razie niebezpieczeństwa powietrznego np: ataku lotnictwa szturmowego, na szybki rozjazd pojazdów na boki. Odległość pomiędzy wozami wynosi 150 metrów. Dzięki ustawieniu w pierwszym rzędzie: Dowódcy Plutonu oraz Sekcji, posiadają oni bardzo dobry wgląd na sytuację oraz na wydawanie odpowiednich komend swoim podwładnym. Sporym minusem jest użycie siły ogniowej, zaledwie w 50% (tylni rząd możeł co najwyżej oddawać ogień na flanki). Co również ważne, stworzenie takiego kwadratu umożliwia łatwą obronę. Pluton może się łatwo bronić w razie jakiegokolwiek ataku czy to frontalnego czy też flankowego.
Szyk 4 – Reihe

Formacja w pełni transportowa oraz służąca do przegrupowania się plutonu. Na przykład podczas długiego przemarszu z wyładunku kolejowego na front. Poprzez bardzo duże rozciągnięcie oddziału, zwiększała się możliwość wykrycia przez wroga, tak lotnicze jak i naziemne. Dlatego też w razie walki jest to raczej beznadziejna pozycja ( zwłaszcza jeżeli mowa tutaj o wąskiej dróżce, a atak miał miejsce z przodu bądź z tyłu kolumny ). Odległość pomiędzy pojazdami wynosi 10 - 25 metrów. Oczywiście w pierwszej linii znajduje się dowódcy plutonu, prowadząc cały oddział za sobą .
Tak to panowie wygląda w teorii, praktyczne zastosowanie przećwiczycie już na poligonie, jak tylko dojadą wasze wozy. Dobrze jednak byłoby omówić te zagadnienia w najbliższym czasie ze swoimi podwładnymi, żeby się potem na poligonie nie okazało że kierowca waszego Tygrysa nie wie jak przejść do formacji klein, na przykład, i jaką powinien zachować odleglośc względem innych wozów plutonu.
To tyle na dzisiaj panowie. Proszę się rozejść, a pan kapitanie pozwoli do mnie na słówko – rzekł na zakończenie major do szepczącego na początku zajęć kapitana.


PADERBORN 16 maja 1942r. Godz. 3.55
- Kompania pobudka, pobudka, wstać! - krzyczał szeregowy pełniący dyżur próbując przekrzyczeć elektryczny dzwonek alarmowy.
Załog oberleutnant von Zelditz zerwała się na równe nogi. Przez kilka sekund wszyscy patrzyli na siebie zdezorientowani. Jak do tej pory, podczas prawie dwu tygodniowego pobytu w Paderborn, nie mieli nocnego alarmu. Szybko jednak doszli do siebie po niemiłej pobudce i zaczeli się szybko ubierać.
- Pobudka, pobudka, wstać! - krzyczał dyżurny.
- Panowie co to jakiś nalot? - spytał Gapa szukając lewej skarpetki.
- Ruchy Gapa. Alarm jest kurwa mać, a co ty myślisz – krzyknął starszy szeregowy Strasser.
- To wiem – odparł Gapa wpełzając pod łóżko w poszukiwaniu zguby – Pytam tylko czy to nalot czy alarm ćwiczebny?
- A co ci za różnica? - spytał już prawie gotowy do wyjścia starszy szeregowy Ferdinand Kleinlich.
- Gapa czego ty tam szukasz do jasnej cholery – ryknął Lanzer.
- Skarpetki panie gefreiter...
- Baczność – do pokoju wszedł pułkownik von Bierhoffen.
Cała załoga przyjęła pozycję zasadniczą tak jak stała. W niekompletnym umundurowaniu i z rozgrzebanymi łóżkami. Gapa w panice szybko wyskoczył spod łóżka. Ze zdenerwowania nie czuł nawet, że zranił się w czoło. Udo Lanzer patrzył na niego z żałością. Nie wiedział czy ma mu współczuć, czy zacząć się na niego wydzierać. To już nie pierwszy raz gdy Gapa wpędzał w kłopoty całą ekipę. W podjęciu decyzji wyręczył Lanzera pułkownik.
- A wam co jest żołnierzu? - podszedł bliżej i bacznie przyjrzał się Gapie – A to ty Gapa? Nie mam już więcej pytań.
Odwrócił się na pięcie i zaczął wychodzić. Cofnął się jeszcze stojąc w progu:
- Panowie opatrzcie kolegę i za dwie minuty widzę wszystkich zwartych i gotowych na palcu apelowym.


PADERBORN 16 maja 1942r. Godz. 4.20 stacja kolejowa
W czasie krótkiego apelu na placu pułkownik poinformował, że właśnie otrzymał telefon od zawiadowcy stacji, że wjechał pociąg z transportem czołgów dla batalionu.
Odrazu w szeregi żołnierzy wdarło się podniecenie i zniecierpliwienie. Już za chwilę mieli nie tylko zobaczeć swoje nowe wozy, ale też przejechać sie nimi te dwa kilometry ze stacji do jednostki.

Gdy cały batalion dojechał na stację oczom żołnierzy ukazał się transport piędziesięciu pachnących jeszcze fabryką czołgów. Podniecenie udzieliło się wszystkim i wszyscy ruszyli żwawo do pracy. Najpierw rozładowano dwa wagony towarowe zapełnione skrzyniami z częściami zapasowymi, które przeniesiono na samochody. Dopiero potem kompanie pokolei zajmowały swoje wozy.

Zapoznani wcześniej z rozmieszczeniem i obsługą sprzętu żołnierze przystąpli do poznawania czołgu w praktyce.
Mieszkańcy Paderborn mieli ciężką pobudkę. Dokładnie o 4.50 na rozkaz pułkownika cały batalion jednocześnie odpalił silniki swoich Tygrysów. Huk i hałas był niemiłosierny. Szyby w dworcowej poczekalni trzęsły się i trzeszczały.
Załoga oberleutnant Franz von Zelditz także szybko zajęła miejsce w czołgu. Wszyscy poza tym, że podziwiali i zaznajamiali się z nowym wozem, bacznie śledzili zachowanie Gapy. Wielkie było ich zdziwienie, gdy spostrzegli, że ledwo Gapa wszedł na pancerz Tygrysa, stał się innym człowiekiem. Doradzał, podpowiadał, co gdzie się znajduje. Ich choć jego rola w rozładunku transportu ograniczyła się tylko do obserwacji i słownych porad, to i tak wszyscy byli nieziemsko zdziwieni jego zachowaniem. Siedząc na swoim miejscu pod pancerzem Tygrysa szeregowy Gapa, czuł się jak ryba w wodzie. Wbrew obawą oberleutnanta von Zelditz, zjazd z rampy kolejowej przebiegł szybko i sprawnie.
Droga do jednostki minęła wręcz w sielankowym nastroju. System wewnętrznej komunikacji sprawdzał się znakomicie. Żartowano i cieszono się, że wszystko poszło tak gładko. Wielu odczytywało to jako dobrą wróżbę na przyszłość.
Załoga oberleutnanta von Zielditz cieszyła się z przemiany Gapy. Wszyscy jednak zadawali sobie w myślach jedno i to samo pytanie:
- Ciekawe jak długo to potrwa?
O godzinie 7.20 wszystkie piędziesiąt Tygrysów stało w równym szeregu w garażach, oczekująca na ponowne uruchomienie.


PADERBORN 18 maja 1942r. Godz. 11.20
Słońce stało wysoko i mocno grzało w odsłonięte karki żołnierzy zgromadzonych wokół czołgu.
Leutnant obrany w roboczy kombinezon wyjaśniał tajniki budowy nowego czołgu. Po tym jak dwa dni temu cały batalion mógł przez chwilę poprowadzić te stalowe bestie, wszyscy z niecierpliwością oczekiwali kolejnych ćwiczeń.

Podporucznik wytarł pod z czoła i kontynuował wywód:
- Jak już mówiłem Tygrys składa się z trzech przedziałów: kierowania, bojowego i silnikowego. Przejdźmy do przodu i omówimy dwa stanowiska w przedziale kierowania. Znajduje się tu stanowisko kierowcy oraz strzelca-radiotelegrafisty. Po lewej stronie przedziału mieści się stanowisko kierowcy po przeciwnej strzelca. Stanowiska rozdzielone są skrzynią biegów. Po prawej stronie siedzienia kierowcy znajduje się konsola z przyrządami do kontroli pracy silnika. Przyrządy to: obrotomierz - wyskalowany od 0 do 3500 obr./min. Podzielony na dwa sektory zielony, bezpieczny, od 0 do 2500 obr/min oraz zakres niebezpieczny dla pracy silnika, zaznaczony kolorem czerwonym, od 3000 do 3500 obr/min.
- Panie Leutnant, szeregowy Linke melduje się z zapytaniem.
- Słucham.
- Czym grozi praca silnika na tych wysokich obrotach?
- Testy wykazały, że mimo tego że silnik może pracować na takich obotach to jest to wysoce niebezpieczne. Na poligonie, gdy silnik dłuższy czas pracował na obrotach powyżej 3000, często dochodziło do pożarów, a w najlepszym wypadku do przegrzania silnika.
Szeregowy chciał coś jeszcze dodać, ale podporucznik nie pozwolił mu na to.
- Inżynierowi z fabryki Maybacha, pracują nad usunięciem tej drobnej ustreki. Narazie jednak musicie pamiętać o kontrolowaniu obrotów silnika. Mówię to głównie do kierowców, ale nie tylko. Musicie pamiętać, że cała załoga odpowiada za bezpieczeństwo swoje i wozu.

Podporucznik widząc zrozumienie i aprobatę w oczach słuchających go żołnierzy mówił dalej:
- Drugim przyrządem jest wskaźnik temperatury chłodziwa. Wskaźnik wyskalowany jest od 40 do 120 stopni Celsjusza. Temperatura robocza to około 80 stopni, natomiast dopuszczalna to 90. Powyżej temperatury dochodzi do zagotowania się silnika. Mamy jeszcze na panelu szybkościomierz (od 0 do 100 km/h) z licznikiem przebiegu, lampkę sygnalizującą pożar w przedzile silnikowy oraz żyroskopowy wskaźnik kierunku pojazdu. Każdy Tygrys wyposażony jest w system przeciwpożarowy, który razie wybuchu ognia w silniku odcina zapłon. Kierowanie odbywa się za pomocą koła kierownicy oraz pedałów (przepustnicy, sprzęgła i hamulca), dźwignie zmiany biegów i hamulec ręczny znajdują się po obu stronach kierowcy. Pod kierownicą umieszczony jest przycisk rozrusznika elektrycznego, a nad nim pokrętło podnoszące pancerną osłonę przyrządu obserwacyjnego.
Środkową część przedziału kierowania zajmuje obudowana półautomatyczna presekwencyjna skrzynia zmiany biegów typu Maybach OLVAR OG(B) 40 12 16A, o ośmiu biegach do przodu i czterech wstecznych. Prędkości na poszczególnych biegach: 1. 3 km/h, 2. 4,5 km/h, 3. 6 km/h, 4. 9 km/h, 5. 14 km/h, 6. 21 km/h, 7. 31 km/h, 8. 45 km/h.
Biegi wsteczne odpowiadają czterem najniższym przełożeniom przednim.
Paliwo napędzające naszego kolosa to benzyna 74 oktanowa podawana do silnika z czterech wewnętrznych zbiorników o łącznej pojemności 534 litrów. Zużycie paliwa waha się od 500 do 650 litrów na 100km, w warunkach bojowych może wzrosnąć. Nie muszę więc chyba mówić jak cenne i niezbędne jest ono dla was.
Po drugiej stronie skrzyni przekładniowej umieszczone jest stanowisko strzelca-radiotelegrafisty. Na półce po prawej stronie za jego siedzeniem umieszczona jest radiostacja FuG5, z odbiornikiem pracującym w paśmie od 27,2 do 33,3 MHz. Zasięg radiostacji wynosi od 6,5 km (foniczny) do 9,4 (kluczem telegraficznym).
Każdy członek załogi ma przy swoim stanowisku bojowym gniazdko systemu łączności wewnętrznej, do którego wpina indywidualne słuchawki i laryngofon.
Przed siedzeniem radiotelegrafisty umieszczony jest gniazdo karabinu maszynowego MG34 w jarzmie kulowym. Jarzmo kulowe Kugelblende 100 (do pancerza o grubości 100 mm) umożliwia wychylenie karabinu w obie strony po 5 stopni, a w pionie od -10 do +15 stopni. W jarzmie zamontowany jest także celownik optyczny KZF2 o powiększeniu 1,8x. Poza celownikiem strzelec ma do dyspozycji peryskop w pokrywie włazu, taki sam jak kierowca, ten peryskop także jest nieruchomy. Wzdłuż prawej ściany, przed radiostacją umiesczone są płócienne worki amunicyjne z taśmami do karabinu. Każdy worek mieści po trzy 50-nabojowe odcinki taśmy, razem 150 nabojów. Stanowisko strzelca rozporządza zapasem 13 worków, a więc 1950 sztuk amunicji karabinowej.
Przejdźmy teraz do wieży, to jest przedziału bojowego.
Przedział zajmuje środkową część kadłuba i jest oddzielony pancerną przegrodą od przedziału silnikowego, a od przedziału kierowania wygiętą łukowatą ścianką wewnętrzną.
W wieży są dwa włazy wejściowe większy okrągły dowódcy i mniejszy prostokątny ładowniczego.
Wieżyczka dowódcy ma proste ścianki w których wycięto pięć szczelin obserwacyjnych chronionych wkładkami ze szkła pancernego, szczeliny mają po 185mm długości i 10mm wysokości. Przednia szczelina ma w połowie szerokości przyspawany z zewnątrz pręt celowniczy. Wewnątrz wieżyczki poniżej szczeliny zamontowany jest krąg z podziałką kątową, umożliwiający odczytanie azymutu do zaobserwowanego obietku.

Z przodu wieży, po lewej stronie jest stanowisko celowniczego, za jego plecami nieco wyżej stanowisko dowódcy. Ładowniczy zajmuje stanowisko po prawej stronie wieży i ma siedzienie zawieszone tyłem do kierunku jazdy.
Celowniczy jest także strzelcem karabinu maszynowego MG34, sprzężonego z armatą czołgu.
Przed celowniczym znajduje się naczółek i część okularowa celownika. Pod celownikiem znajduje się ręczne koło do obracania wieży, po lewej stronie wskaźnik podniesienia armaty. Pod nogami celowniczego umiesczona jest skrzynka z przełącznikami mechanizmu obrotu wieży, sterowanego pedałami. Drugi pedał tam umieszczony steruje spustem sprzężonego z armatą karabinu maszynowego. Z lewej strony znajduje się koło sterujące mechanizmem podniesienia armaty, a na nim przycisk spustu elektrycznego armaty.
Napęd mechanizmu obrotu wieży stanowi siłownik hydrauliczny napędzany od wału napędowego silnika czołgu. Prędkość obrotu wieży zależy od prędkości obrotowej silnika. Możliwy jest ręczny obrót za pomocą pokręteł umieszczonych na stanowisku celowniczego. Pełny obrót wieży wymaga 720 obrotów pokrętłem. Dowódca i ładowniczy też mają pokrętła tylko o większej średnicy - 595 obrotów do pełnego obrotu wieży.
Na ścianach wieży zamocowane jest wyposażenie dodatkowe i osobiste załogu: maski przeciwgazowe, zapasowe wkładki do osłon obserwacyjnych, manierki z wodą, narzędzia rusznikarskie, pistolet sygnałowy, pistolet maszynowy wraz z amunicją.

Tygrys wyposażony jest w armata KwK 36(L/56) kaliber 88mm, półautomatyczną z zamkiem klinowym. Kwk36 to czołgowa wersja słynnej armaty przeciwlotniczej Flak18/36, zaopatrzona w hamulec wylotowy i przekonstruowany oporopowrotnik.
Po lewej stronie kołyski zamocowany jest steroeskopowy przegubowy celownik optyczny armaty i sprzężonego karabinu maszynowego, TFZ9b. Celownik ten ma 2,5-krotne powiększenie przy polu widzenia 23 stopnie. Widoczna w celowniku podziałka wyskalowana jest od 0 do 4000m dla armaty i od 0 do 1200m dla sprzężonego karabinu maszynowego.
Jest to na obecną chwilę najpotężniejsze działo czołgowe, nie tylko w Wehrmachcie ale i na świecie. Testy wykazały, że zdolne jest ono zniszczyć bojowe wozy przeciwnika z odległości 2 km. Walkę zaleca się prowadzić generalnie na odległości około 1000m. Na taką odległość wymaga się od celowniczego trafienia bezpośredniego. Dalej, do 2000m, normą jest wstrzeliwanie się w cel czwartym pociskiem. Nie zaleca się prowadzenia ognia do celów ruchomych na odległość większą niż 2000m, a do nieruchomych do 2500m. Powyżej zaleca się skoncentrowany ogień plutonu.
Normę dla doświadczonego celowniczego jest trafienie na trzy strzały oddane w ciągu 30 sekund do celu poruszającego się prostopadle do lini strzału z prędkością 20 km/h w odległości 800-1200m. O tym jednak opowiem wam dokładnie, gdy pojedziemy na strzelanie.
To chyba tyle na dzisiaj. Pora zbierać się na obiad. Pięciominutowa przerwa na palenie, a potem zbiórka w plutonach.


Kolejne dni i tygodnie wypełniły zajęcia teoretyczne i poligonowe. Każdy z członków załogi dostał swoją funkcję w wozie i od tej pory szkolił się w tym kierunku. Dowództwo pomyślał o wszystkim i każdy z żołnierzy szkolił się na dwa stanowiska. To tak na wszelki wypadek, mówiono, ale doświadczeni pancerniacy wiedzieli dokładnie co to oznacza. Życie batalionu szkoleniowego toczyło się swoim leniowym torem. Zgodnie z tym co powiedział pierwszego dnia kapitan Klaus von Tithof o przepustkach nie było mowy, nawet dla oficerów. W czasie wolnym od zajęć i służby pozostawała tylko kantyna garnizonowa lub sen w swojej izbie.
Załoga oberleutnant Franz von Zelditz zżywała się coraz bardziej. Z każdym dniem wiedzieli o sobie i o swoich umiejętnościach coraz więcej. Powoli rodziły się przyjaźnie i wzajemne zaufanie. Nadal jednak wobec Gapy wszyscy byli niezmiernie podejrzliwi. Nadal na codzień był kompletnym fajtłapą. Najprostsze czynności sprawiały mu olbrzymi kłopot, ale wystarczyło że wszedł do czołgu i zajął swoje miejsce, stawał się nagle innym człowiekiem. Ta dwubiegunowość budziła nieufność, a momentami nawet strach, gdy ktoś wybiegł myślami parę miesięcy w przód i wyobraził sobie pole bitwy. Wtedy Gapa nie był już pociesznym fajtłapą, ale realnym zagrożeniem. Na domiar złego był to bardzo nie przystępny człowiek. Milczący, zamknięty w sobie i bardzo ekscentryczny. Jedyną rzeczą na temat której dało się z nim choć chwilę porozmawiać były jego sny. Gdy tylko pojawił się kolejny niezwykły sen, koledzy już o tym widzieli. Próbował ich przekonać, że jego sny są prorocze i wszystko co mu się śni już wkrótce staje się rzeczywistością. Same słowa Gapy może by i nie przekonały nikogo, ale szybko okazało się że taka jest poprostu prawda. I czy się to komuś podoba czy nie słowa Gapy szybko zmieniały się w realne wydarzenia. Tak był gdy Gapa przewidział, że Lanzer rozwali sobie palec o zacięty karabin maszynowy. Tak było gdy Gapa wyśnił, że Ferdinand, pełniący funkcję kierowcy, uszkodzi zawieszenie ich Tygrysa w czasie najbliższych ćwiczeń. Koledzy przez ten fakt patrzyli na niego jeszcze bardziej podejrzliwie. Dowódca załogi starał się nawet o zmienienie Gapy, ale przełożeni nie wyrazili zgody. Tak więc wkrótce rozeszła się po batalionie pogłoska, że Gapa to jasnowidz. Załoga czuła się conajmniej dziwnie. Nie dość, że wszyscy byli określani mianem, a to ci od Gapy, to teraz jeszcze batalion ochrzcił go prorokiem.

Przyszła jesień, a za nią szybko zima. Już w listopadzie spadł pierwszy śnieg. Z front wschodniego dochodziły coraz tragiczniejsze wieści o ciężkich walkach. Nastroje w batalionie nie były najlepsze. Wielu zadawało sobie pytanie czy wojna z Rosjanami była wogóle potrzebna. Odważniejsi szeptali, że fuhrer zapędził się w swoich imperialnych dążeniach w kozi róg, a prości ludzie będą za to płacić cenę. Oficjalnie i głośno nikt jednak nie wyraził swojej negatywnej opinii o wojnie na wschodzie. Ci którzy mieli okazję walczyć w ZSRR cieszyli się, że ich przydział jest całkiem inny. Afryka może nie była najlepszym miejsce do walki. Kurz, brud i ciągły upał, ale wszystko było lepsze od iwanowej ziemi.


PADERBORN 19 grudnia 1942r. Godz. 6.00
Dyżurny właśnie ogłosił pobudkę. Lanzer, Kleinlich i Strasser właśnie się ubierali i ścielili szybko prycze, gdy odezwał się Gapa.
- Wiecie znowu miałem sen.
- Gapa daj spokój! Wiesz, że nas zaczęło to już nudzić – skontrował Lanzer.
To wiódł prym w wśród oponentów Gapy i starał się jak najgrzeczniej dać mu znać, by zaprzestał swoich mało śmiesznych wygłupów.
- Wiem, że macie dość, ale to ważne.
- Wszystko co ci się śni jest ważne – rzekł ironicznie Kleinlich.
- Tak, ale to dotyczy wszystkich. Nie tylko nas tutaj, ale całego batalionu. A może nawet całej Rzeszy.
- Gapa chyba cię fantazja już całkiem poniosła – zaśmiał się Lanzer.
- Możecie się śmiać, ale jutro wyruszamy na front wschodni, dokładnie do Stawropola.
Glucha cisza zapadła w pokoju. Nikt nie wierzył w przepowiednie Gapy, ale faktem było to, że jakimś dziwnym trafem wszystkie jego słowa sprawdzały się. Niepokojąca cisza przedłużała się. Wszyscy nagle zajęli się swoimi sprawami i nikt nie miał odwagi wrócić do tematu.
W końcu Lanzer ubrany, wychodząc już z pokoju na zbiórkę rzekł w progu:
- Nie żartuj Gapa, my jedziemy do Afryki, a ty jak tam sobie chcesz.


Następnego dnia 500 batalion szkoleniowy został przemianowany na 503 Batalion Czołgów Ciężkich i pod dowództwem ppłk.Posta został skierowany na front wschodni, w celu wsparcia kontrataku na Stawropol.
 

Ostatnio edytowane przez brody : 16-07-2009 o 21:47. Powód: literówki
brody jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172