Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-08-2009, 18:35   #11
 
Farałon's Avatar
 
Reputacja: 1 Farałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie coś
Uśmiechnąłem się szyderczo do Tanyi.
-Nic nie szkodzi, wielki mistrz wybacza ci tą zniewagę!- Parsknąłem śmiechem
-A co do oprowadzenia- Uśmiechnąłem się szeroko, wiedziałem, że igram z ogniem ale to było bardzo zabawne.Tanya na pewno przestanie ćwiczyć ninsructwó i chętnie cię oprowadzi. Ona zawsze ma czas dla fajnych osób- Sam byłem zdziwiony moim słowotwórstwem ale już to bezsensowne określenie "wypadło" z moich ust.
Spojrzałem się na Tanye.~To co? Mały spacerek? Na pewno się zintegrujecie.~ Zacząłem lekko rechotać, ale szybko się opanowałem i znów uśmiechnąłem do Kate.
***
-No! Bardzo dobry pomysł!-Spoglądałem raz to na jedną a raz na drugą, czekając na reakcję- Chętnie poszedł bym z wami na zakupy ale nie ma co się wpychać miedzy wódkę a zag .... Eeeee to znaczy dwie kobiety- Zrobiłem trochę głupią minę, i postanowiłem, że szybko zmienię temat- A ty Jasper? Co taki milczący? Chyba ktoś tu na tobie wywarł spore wrażenie ...- Uśmiechnąłem się do Kumpla
 

Ostatnio edytowane przez Farałon : 25-08-2009 o 09:57.
Farałon jest offline  
Stary 24-08-2009, 19:04   #12
Ren
 
Ren's Avatar
 
Reputacja: 0 Ren nie jest zbyt sławny w tych okolicachRen nie jest zbyt sławny w tych okolicach


Słysząc o zakupach i fryzjerze zrobiło mi się słabo.
- Na pewno się zaprzyjaźnimy! - omal nie spadłam z krzesła na którym się bujałam.
~Nie! Boże, pójdę do kościoła, tylko ratuj! ~ pomyślałam zniesmaczona.
- Ta, jasne, zajebiaszczo cool. - mruknęłam w odpowiedzi na pytanie Kate, które chyba nie wymagało odpowiedzi, a przynajmniej tak mi się zdawało.
- Tanya na pewno przestanie ćwiczyć ninsructwó i chętnie cię oprowadzi. Ona zawsze ma czas dla fajnych osób. -
~ O Ty mendo! ~ pomyślałam posyłając mu najbardziej zabójcze z moich spojrzeń. ~ Chciałam Ci tylko skopać dupę, ale teraz to już możesz zapomnieć, że kiedykolwiek znowu pożyczę Ci gry mojego brata! ~
- Już ja dobrze wiem, gdzie Ty byś się chciał wepchnąć, a raczej co gdzie wepchnąć. - mruknęłam do niego naburmuszona.
~ Mamusia by mnie nie poznała, przecież ja tak chętnie pomagam innym. ~ pomyślałam zniesmaczona. ~ Ale z drugiej strony pomagam chętnie każdemu kto nie jest stanową małą miss. ~ uśmiechnęłam się szelmowsko.
- Przykro mi, ale ninsructwó to nie w kij dmuchał, trzeba codziennie ćwiczyć. No, ale skoro ja nie mogę to Josh na pewno chętnie pójdzie, w końcu aż mu staje... znaczy aż nie może ustać w miejscu. -uśmiechnęłam się upiornie do Josha.
- No i Jasper na pewno chętnie się przyłączy. - dodałam z wymowną miną.
 
Ren jest offline  
Stary 24-08-2009, 19:28   #13
ilu
 
ilu's Avatar
 
Reputacja: 1 ilu nie jest za bardzo znany


Dzień jak każdy inny. Pobudka, śniadanie i toaleta w mieszkaniu opłacanym przez ojca. Trochę mnie to już nudzi, no ale niektórzy pozabijaliby się, żeby mieć takie łatwe życie jak ja. I mieszkanie z kasą na życie za nic. Nic nie poradzę, że rodzice się wynieśli do LA, a mi zostawili lokum. ‘Abyś mógł spokojnie kontynuować naukę…’
Dzień wcześniej umówiłem się z kumplami w Centrum Młodzieżowym. Byłem trochę nakręcony ze względu na mający się odbyć sparing z Joshem. Nigdy za mało okazji, żeby wykazać się przed grupą amatorów, no nie? Walka skończyła się po dosyć długiej wymianie ciosów. W sumie to tylko ja biłem, a Josh próbował się bronić. Zawsze przed walką mówi, że ze mną wygra, a potem obrywa. Tym razem jednak było inaczej. Niechcący zagapiłem się na siedzącą w koncie sali dziewczynę, co bezlitośnie wykorzystał oponent.
Po walce wymiana uścisków dłoni.
- Ciesz się. To ostatni raz, kiedy Ci odpuszczam – głośno zażartowałem.
- Jasne jasne – uśmiechnął się Josh klepiąc mnie po ramieniu. Zawsze się dogadywaliśmy.
Oboje podeszliśmy do swojego stolika, przy którym siedziała już Tanya. Jak zwykle zaczęła przekomarzać się z Joshem. Nie zwracałem na to uwagi. Zajęty byłem dyskretnym obserwowaniem blondyneczki, przez którą dostałem w kość. Co dziwne po chwili podeszła do naszego stolika i się przedstawiła:
- Cześć, jestem Kate, można się przysiąść?
Po pierwszych słowach, a w zasadzie sposobie ich wypowiedzenia, można stwierdzić, że panienka należy do tych ‘różowych laleczek’, które próbują zwrócić na siebie uwagę i wywołać podziw wśród ludu. Nie powiem, żeby mi to pasowało.
-Jasne, siadaj obok mnie- Josh nie tracąc czasu zaprosił nową.
-Widziałam Twoją walkę, wspaniała, ale muszę przyznać, że miałeś po prostu trochę szczęścia.- Uśmiechnęła się, po czym dodała - Nie przedstawisz mi swoich znajomych?
- Oj, chyba nie dostrzegłaś mojego podstępu!- ściemniał Josh- Tak go obróciłem żeby spojrzał na ....- w tym momencie przerwał żeby odpowiedzieć na kolejne pytanie- A no tak ... Trochę boli mnie głowa... Zupełnie zapomniałem. To jest Tanya. A to jest Jasper –Lekko się uśmiechnąłem. -Skąd jesteś? Nie widziałem cię wcześniej.
Kate, jakby zakłopotana i nie taka pewna siebie odpowiedziała, że przyjechała tutaj wczoraj do swojej ciotki i że to długa i nieciekawa historia. W chwilę po tym dodała:
- To co można tu robić ciekawego? Pokażecie mi miasto?
W tym momencie dałem sobie siana. Kobieta absolutnie nie prezentuje sobą kogoś, na kogo mógłbym zwrócić uwagę. Lubię Tanyę za to, że jest sobą. Josh tak samo. Ale ta Kate? Z dala widać, że ma w sobie coś z mitomanki. Z zadumy wyrwał mnie tekst:
- No i Jasper na pewno chętnie się przyłączy.
Spojrzałem po towarzyszach.
- Nie, nie. Ja sobie tu jeszcze posiedzę, pooglądam jak młodzi walczą. Nie kręcą mnie zakupy. Poza tym, Josh, nie chcę przeszkadzać. A dobrze wiesz, że mam ciężkie poczucie humoru i tylko bym wadził w poznawaniu miasta – szeroko się uśmiechnąłem i poklepałem kumpla po ramieniu.
- Zostanę z tobą, złotko – puściłem oczko do Tanyi. Może w końcu mnie dostrzeże jako faceta…
 
ilu jest offline  
Stary 24-08-2009, 19:57   #14
 
Farałon's Avatar
 
Reputacja: 1 Farałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie coś


Rozmowa nabierała ... charakterku. No przyznam, że na początku mnie to bawiło ... Spojrzałem na każdego po kolei, zapanowała taka jakaś "zjeba*a" atmosfera.
Przestało mi się podobać, bo Tanye poniosło ~Jak ja ci zaraz coś wepchnę!~
- No jeżeli oni mają swoje "sprawy"- Spojrzał na Jaspera, a potem na Tanye, szeroko się uśmiechając- to je chętnie gdzieś się z tobą przejdę ale nie mam zamiaru kupować torebek- lekko się uśmiechnąłem.
Moi przyjaciele byli jakoś wrogo nastawieni, ja jestem raczej do każdego nastawiony pokojowo ...
 

Ostatnio edytowane przez Farałon : 25-08-2009 o 09:53.
Farałon jest offline  
Stary 24-08-2009, 20:34   #15
ilu
 
ilu's Avatar
 
Reputacja: 1 ilu nie jest za bardzo znany
Atmosfera nabrała negatywnego wydźwięku. Bez wątpienia przez Kate. Tak to jest jak ktoś nowy próbuje wbić się do jakieś paczki przyjaciół. Ale jak się postara to w końcu jej się uda. Josh zadeklarował się iść z Kate, aby pokazać miasto rzucając przy tym zbędną uwagę:
- No jeżeli oni mają swoje sprawy to je chętnie gdzieś się z tobą przejdę ale nie mam zamiaru kupować torebek – powiedział.
Trochę się ucieszyłem z takiego obrotu sprawy, ale nie chciałem jednocześnie zrazić do siebie Kate. Zrobiła złe pierwsze wrażenie, ale być może jest ono mylne. Może zareagowała tak, bo nie wiedziała co robić wśród nieznajomych twarzy?
- Idź już lepiej Josh, trochę przesadzasz z tymi sprawami – odpowiedziałem z pewną dozą humoru. Delikatnie uśmiechnąłem się do Tanyi.
- Może mały trening?
 
ilu jest offline  
Stary 24-08-2009, 22:16   #16
Ren
 
Ren's Avatar
 
Reputacja: 0 Ren nie jest zbyt sławny w tych okolicachRen nie jest zbyt sławny w tych okolicach
Jasper chyba stracił wątek w "dyskusji", ale nie stracił rezonu. Cały on.
- Zostanę z tobą, złotko – powiedział puszczając do mnie oko.
~ Przynajmniej ktoś mnie rozumie. ~ uśmiechnęłam się. Josh najwyraźniej miał na mnie focha, ale jak go znam to mu zaraz przejdzie. Może i nie zgotowaliśmy tej Kate hucznego powitania z transparentami i nie padliśmy jej do nóg, jak zapewne się spodziewała, że zrobimy, ale cóż. Może u siebie była księżniczką, tutaj na szacunek trzeba sobie zapracować. Oczywiście znajdzie wiernych fanów, ale raczej nie takich godnych pozazdroszczenia. Nie skreśliłam jej jeszcze, ale póki co wrażenie robiła fatalne.
- Może mały trening? - spytał Jasper.
- Się pytasz jeszcze. - wyszczerzyłam zęby. - Postaram się za bardzo Cię nie skrzywdzić tym razem.
 
Ren jest offline  
Stary 25-08-2009, 10:07   #17
 
Farałon's Avatar
 
Reputacja: 1 Farałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie coś
Jasper ... zrobił się dzisiaj bardzo pewny siebie. No bardzo dobrze... Chyba przestali już interesować się Kate, lub przynajmniej sprawiali takie pozory. Mi to osobiście odpowiada; Kate jest w porządku, więc czemu mieli byśmy się nie przyjaźnić. A to, że Rudej i Jasperowi pasuje nasza "trójka" i wolą niczego nie zmieniać ... prawdę mówiąc, gówno mnie obchodzi.
- Jeżeli oczywiście chcesz gdzieś ze mną wyjść, nie ma problemy ale najlepiej wieczorem bo teraz chciał bym zobaczyć drugą porażkę Jaspera- Rzuciłem okiem na zaczynających walkę przyjaciół.
- Jesper, bandaże są w apteczce ... tam na ścianie!- Nie mówiłem tego złośliwie ale znałem już wynik walki ...
 
Farałon jest offline  
Stary 25-08-2009, 14:21   #18
 
Lotar's Avatar
 
Reputacja: 1 Lotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwuLotar jest godny podziwu
Mark opierał się o ścianę jednego z wielu budynków szkolnych. Właśnie wypalał papierosa, którego trzymał w ręce. Powinien teraz być w szkole, ale nie był. Był na wagarach. Pewnie kolesie z jego klasy teraz pisali test. Bardzo trudny test z matematyki. On jednak, mimo, że jako tako nauczył się zagadnień i prawdopodobnie napisałby ten chrzaniony sprawdzian na 3 wolał uciec ze szkoły. Nikt z nim nie poszedł, a on nikogo nie zamierzał namawiać. Nie tak jak w jego dawnej szkole. Tam miał paczkę wiernych kumpli, którzy chodzili z nim wszędzie nawet na wagary. W nowym liceum był jednak wyrzutkiem. Nie takim z rodzaju nieudaczników do bicia, z których każdy się śmiał. Nie on by innym na coś takiego nie pozwolił w końcu nie uczył się sztuki walki Shidokan na próżno. Wypalony papieros wylądował na ziemi, po czym został przygnieciony butem przez Philipsa. Ten podniósł swój plecak Adidasa i poszedł dalej. Znudziło mu się leżenie na trawię, patrzenie na chmurki i rozmyślanie nad swoim parszywym życiem. Zawsze dopadały go wtedy myśli o tym, że rodzice nie byliby zadowoleni z tego, co robi. Ale co oni mogli wiedzieć? Żyli teraz oddalonym o setki kilometrów od Angel Grove, Nowym Yorku. Nawet nie wiedzieli jak ciężko mu jest w tej zapadłej dziurze. Matka była prawnikiem, a ojciec właścicielem dużej korporacji, więc Mark nie mógł powiedzieć, że brakowało mu rzeczy materialnych. Starzy kupili mu przecież duże mieszkanie na jednym z lepszych osiedli w Angel Grove. Miał szybkie Porshe Cayman S, którym woził się codziennie po mieście. Teoretycznie na takiego przystojnego i forsiastego kolesia powinny lecieć stada dziewczyn, ale niestety tych pustych i plastikowych, a Mark raczej nie preferował takich Barbie. Kiedy przechodził obok szkolnego boiska do gry w piłkę nożną przypomniał sobie, że ma dziś trening. Nie wiedział czy na niego pójdzie. Był najlepszym napastnikiem, jakiego Angel Grove Fighters mieli w swojej drużynie, ale nie mógł znaleźć wspólnego języka z innymi graczami i trenerem. Aż trudno uwierzyć, że człowiek posiadający tyle pieniędzy i naturalnego talentu mógł być tak nieszczęśliwy. Oczywiście czasem wmawiał sobie, że właściwie powinien być wniebowzięty porównując życie swoje z żywotami niektórych ludzi, ale to działało tylko na krótką metę. Mark wyjął kluczyk i otworzył drzwi swojego czarnego Porshe. Wsiadł i przez chwilę tylko siedział rozmyślając, co by tu zrobić. W Angel Grove nie było za dużego pola manewru, ale w końcu zdecydował się na pewien klub, w którym można było mile spędzić czas przy piwie, a i spróbować się z innymi wojownikami. Kluczyk w stacyjce, gaz do dechy i po chwili parkował na parkingu przed klubem.

Kiedy wszedł zobaczył to czego się spodziewał. Pomieszczenie z barem i stolikami gdzie spoceni i wykończeni ludzie odpoczywali po trudach walki i drugie pomieszczenie z matami, na których można było walczyć, a w koncie stała mini siłownia. Mark podszedł do baru i kilka chwil zastanawiał się, co zamówić, wahając się pomiędzy piwkiem, a sokiem pomarańczowym.
- Co podać? – Wyrwał go basowy głos Erniego – barmana.
- Daj mi sok pomarańczowy. – Odpowiedział szybko Philips, kładąc na blacie pięćdziesiąt dolarów. Nie miał drobniej.
Szczególnie zainteresowała go walka pewnej rudej dziewczyny i chłopaka z dredami. Obserwował sparing, popijając napój.
 
Lotar jest offline  
Stary 25-08-2009, 15:00   #19
ilu
 
ilu's Avatar
 
Reputacja: 1 ilu nie jest za bardzo znany
Tanya jak zwykle nie potrafiła odmówić propozycji sparingowej.
~Nazywa mnie kogucikiem, a sama nie jest lepsza~ pomyślałem w duchu. Wyskoczyliśmy na maty jak najbliżej centrum klubu. Wokół zebrała się grupka gapiów. Zacząłem z Tanyą tradycyjny marsz po okręgu, jaki można zaobserwować podczas licznych walk. Mierzyliśmy się wzrokiem, walczyliśmy o jak najlepszą pozycję startową. Lubię ten moment potyczki, bo bezkarnie mogę patrzeć się w oczy Tanyi.
- Nie chcę Cie pobić Mała – zaczepiłem.
- Nie będziesz miał takiej możliwości! - wyszczerzyła zęby. Uwielbiam jej uśmiech.
I zaczęło się. Próbowała mnie boksować, kopać, co tylko. Jakoś nie mogłem się przełamać i przyłomocić jej raz, a dobrze. Jej ruchy mnie rozpraszały. Jak już zbierałem się do ciosu to nie dochodził on do końca. Tłum wokół krzyczał coraz głośniej. „Jasper! Tanya! Jasper! Tanya!” Burza rudych włosów z jednej strony i dreadów z drugiej. Co jakiś czas dochodziło do spięcia tych dwóch frontów. W końcu nie wytrzymałem.
~Nie wygram z nią. Jest dobra, to fakt. Poza tym nie potrafię jej uderzyć. Czas na mój plan.~pomyślałem. W pewnym momencie Tanya wypuściła się trochę za daleko. Wykorzystałem to. W końcu po coś się ćwiczy taekwodno. Szybki ruch nogą i leżymy. Ja na macie, a Tanya na mnie. Manewr udał mi się na tyle, że nasze oczy patrzały wprost na siebie. Miałem nadzieje, że na tym skończy się pojedynek, ale Tanya nie przejęła się niczym. A może udawała? Założyła chwyt na moim barku i musiałem odpukać. Tłum zaczął ją oklaskiwać. Podała mi dłoń i wstaliśmy, grupa gapiów lekko się przerzedziła.
- Następnym razem Ci nie odpuszczę – złapałem Tanyę po przyjacielsku za ramię i odprowadziłem do stolika, gdzie siedział Josh z Kate. Zwróciłem się do siadającej Tanyi:
- Przyniosę Ci lemoniadę, bo widzę, że ci się skończyła. Wiesz, tak na otarcie łez – szczerze zażartowałem. Poklepałem lekko Tanyę po ramieniu i podszedłem do baru nie czekając na odpowiedź.
- Szefie, proszę dwie lemoniady. Duże. I może... hmm… nie, nie. Tylko lemoniady – uśmiechnąłem się do barmana.
 
ilu jest offline  
Stary 25-08-2009, 15:46   #20
 
Farałon's Avatar
 
Reputacja: 1 Farałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie cośFarałon ma w sobie coś
Gadałem z Kate, jeszcze długo. Rozmawialiśmy chyba o wszystkim ... na prawie wszystkim bo na niektóre pytania wolała nie odpowiadać. Nigdy nie odpowiadała mi tajemniczość labo zagadkowość. Udawałem, że oczywiście rozumiem to, że nie chce rozmawiać ...
W między czasie zerkałem na sparing Jaspera z Tanyą ...
Tak jak podejrzewałem, no prawie ... w każdym razie Tanya wygrała ... jeżeli można to tak nazwać.
Podała mu dłoń i pomógł wstać
- Następnym razem Ci nie odpuszczę – złapał Tanyę po przyjacielsku za ramię i odprowadził do stolika, gdzie siedziała Kate i Ja
- Haha! No ładnie, ładnie- Uśmiechałem się lekko do Jaspera- Już wiemy kto tu jest mistrzem. No a jadnak ninsru... ninjutsu się przydaje ... zwracam honor- Spojrzałem na Tanye, lekko się uśmiechnąłem i odparłem - Gratulacje.
Jasper zwrócił się do Tanyi:
- Przyniosę Ci lemoniadę, bo widzę, że ci się skończyła. Wiesz, tak na otarcie łez – Poklepał lekko Tanyę po ramieniu i podszedł do baru nie czekając na odpowiedź.
~A to takie buty. On tak na całego ... powodzenia ~ Myślałem chwilę o wszystkim co miało miejsce przed chwilą po czym bez słowa podszedłem do baru ... usiadłem na ostatnim krześle od prawej i pogrążyłem się w myślach ..
 
Farałon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:01.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172