Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-02-2010, 23:24   #181
 
Tamaki's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znanyTamaki wkrótce będzie znany
Dziewczyna trenowała wytrwale, a jej ruchy stawały się coraz płynniejsze i coraz bardziej opanowane. Starała się wkładać w nie więcej szybkości i zwinności, natomiast nie używać zbyt wiele siły, jak nakazał sensei. Otuchy dodawała jej pochwała nauczyciela. Oznaczało to, że szybko czyni postępy.
Kiedy trening dobiegł końca, cała trójka udała się do łaźni. Sae z lekkim rumieńcem przypomniała sobie ostatnie zdarzenie z takiego miejsca i spojrzała przelotnie na Nizana. Opuściła głowę mając nadzieję, że żaden z geninów nie zauważył jej zaróżowionych policzków. Tym razem jednak żaden incydent nie miał miejsca, gdyż kunoichi od razu podążyła do sali basenowej dla kobiet.
Odprężoną i wypoczętą po kąpielach dziewczynę miło zaskoczył szeroki uśmiech i radosny ton w głosie nauczyciela, który zaproponował wieczorne zwiedzenie miasteczka. Sam jednak nie mógł pójść ze swoimi uczniami. Sae zastanawiała się, co tak ważnego mogło zaprzątać nocą głowę Ryuushou-senseia.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=8h-V2mKKqUA&feature=related[/MEDIA]

Mimo, że słońce schowało się już za horyzontem, Taigafuru żyło nadal własnym, niespokojnym rytmem. Większość ludzi wychodziło dopiero ze swoich domów aby podziwiać wieczorne spektakle i pokazy. O dziwo, wiele sklepów nadal było otwartych i zapraszało swych potencjalnych klientów do środka. Masae odczuwała przytłaczające ją zmęczenie. Nie mogła sobie jednakże odpuścić poznania tego gwarnego choć niewielkiego miasteczka.

Torowała sobie drogę przez zatłoczone uliczki. Zewsząd dobiegały ją głosy. Kobiety, które mijała, niosły kosze pełne owoców i warzyw. W powietrzu zaś unosiły się zapachy suszonych ryb i świeżych ryżowych krakersów senbei. Dziewczyna przemierzała niespiesznie zatłoczone uliczki, ciesząc się soczystymi barwami. Wokół jaśniały ostrymi odcieniami żółci i czerwieni kimona, a zgaszoną bielą dawały znak uśpione neony. Skręciła za róg, ale po chwili zwolniła trochę, gdy słodki aromat pieczonych na grillu yakitori przypomniał jej o głodzie. Od momentu rozpoczęcia treningu nie miała przecież nic w ustach. Zatrzymała się przed witryną sklepu, gdzie mieściła się piekarnia. Rozkoszne wonie wydobywały się stamtąd potęgując uczucie głodu młodej kunoichi. Drzwi otworzyły się i zamknęły, owionął ją ciepły, pachnący prąd powietrza. Sae rozejrzała się po półkach zapełnionych słodkościami. Podeszła bliżej i w jednej chwili znalazła się myślami w rodzinnym domu. Świeży wypiekany chleb i miodowa kasutera były jej ukochanym smakiem dzieciństwa, kiedy ojii-chan sadzał ją na kolanach a okaa-san opowiadała jej barwne historie.

"Lusterko Matsuyamy" było jedną z ulubionych powieści małej Masae i dziewczynka prosiła często aby mogła ją usłyszeć jeszcze raz. Pamiętała, jak cienkie łukowate brwi matki wzlatywały na czoło. Potem kobieta uśmiechała się i jej córka od razu wiedziała, że znów przetoczy się nad nią kojącą falą jej głos.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=sqxbZq7d86Q[/MEDIA]

„Dawno temu, w odległym zakątku świata mieszkali sobie mąż i żona z małą córeczką, którą bardzo kochali. Kiedy ojciec dziewczynki wybierał się w podróż w interesach, obiecał przywieźć jej prezent, jeżeli będzie grzeczna i posłuszna matce.”
Matka Sae zawieszała głos i patrzyła na nią z uśmiechem w oczach, jakby dodawała bezgłośnie „tak jak ty”.
„Po pewnym czasie ojciec wrócił i przywiózł dla córki piękną lalkę i pudełko z laki pełne ciasteczek. Żonie podarował metalowe lusterko, ozdobione z tyłu wytrawnym rysunkiem sosen i bocianów. Ani dziewczynka, ani jej matka nie widziały nigdy przedtem lusterka.”
Okaa-san przerywała w tym miejscu opowieść, aby przypomnieć, że rodzina mieszkała na dalekiej prowincji, żyjąc skromnie i obywając się bez przedmiotów zbytku.
„Kiedy matka dziewczynki spojrzała w lusterko, zobaczyła, że patrzy na nią stamtąd druga kobieta. Wpatrywała się w nieznajomą z rosnącym zdumieniem, aż mąż wyjaśnił tajemnicę – patrzyła na samą siebie.
Niedługo potem matka dziewczynki ciężko zachorowała. Tuż przed śmiercią przykazała córce, żeby opiekowała się ojcem. Potem dała jej lusterko i powiedziała, żeby patrzyła w nie, kiedy poczuje się bardzo samotna, a wtedy zawsze zobaczy w lusterku ją, swoją matkę.
Upłynęło trochę czasu i ojciec ponownie się ożenił, lecz, niestety, macocha nie była dobra dla małej pasierbicy. Dziewczynka, pamiętając radę okaa-san, chowała się w kąciku i wpatrywała w lusterko, w którym widziała twarz ukochanej matki, nieściągniętą w bólu jak przed śmiercią, lecz jak dawniej młodą i piękną.
Gdy macocha zauważyła ją w kącie, jak siedzi w kucki, wpatruje się w coś i mamrocze pod nosem, pomyślała pochopnie, że pasierbica wypowiada przeciw niej jakieś złe zaklęcie. Poszła do ojca dziewczynki i poskarżyła się na tę zmyśloną niegodziwość. Kiedy ojciec powtórzył zarzut w obecności córki, tak ją tym zaskoczył, że wsunęła lusterko do rękawa. Pierwszy raz w życiu rozgniewał się na nią, gdyż obawiał się, że w opowieści żony kryje się ziarno prawdy.
Kiedy córka usłyszała niesprawiedliwe oskarżenie, dotknęło ją to tak, jakby ojciec ją uderzył. Odpowiedziała, że bardzo go kocha, dlatego nie zabiłaby mu żony, wiedząc, że jest mu droga.
„A co tam schowałaś w rękawie?” – spytał ojciec, nie do końca przekonany.
„Lusterko, które dałeś matce i które ona przed śmiercią przekazała mnie. Za każdym razem, kiedy patrzę na jego lśniącą powierzchnię, widzę twarz ukochanej matki, młodą i piękną. Jej miły, dobry uśmiech pomaga mi znieść ostre słowa i złe spojrzenia, od których boli mnie serce.”
Dopiero wówczas ojciec zrozumiał, że dziewczynka wpatruje się we własną twarz, myśląc, że patrzy na twarz matki. Pokochał córkę jeszcze mocniej za jej oddanie i przywiązanie. Macocha zawstydziła się i poprosiła o przebaczenie. A mała dziewczynka, która wierzyła, że widzi w lusterku twarz matki, przebaczyła macosze i odtąd troski i zmartwienia omijały ich dom.”


Masae, nieświadomie spostrzegła, że wpatruje się we własne odbicie w szybie dzielącej półki z wypiekami. Przywołała w pamięci obraz swoich rodziców doszukując się chociaż jednej podobnej cechy łączącej ją z nimi. Zastanawiała się długo uważnie obserwując każdy szczegół. Niewielki nos, szczupła twarz, niezbyt duże usta, oczy błyszczące jak czarne perły i kruczoczarne włosy opadające jej na czoło. W niczym jednak, mimo usilnych starań, nie znajdowała podobieństwa do wyglądu Toshiakiego i Haru – jej rodziców. Może to tylko przypadek? Nie każdy musi idealnie wdać się w swego ojca lub matkę. Sama jednak nie do końca była tego pewna. Przysięgła sobie, że po powrocie do Konohy zapyta ich o to i póki co nie będzie się tym przejmować. Na pewno coś przeoczyłam. – stwierdziła, jakby dla uspokojenia samej siebie.

Z odrętwienia wyrwał ją zaniepokojony głos mężczyzny. Jak się okazało był to sprzedawca.
- Czy coś się stało? Zastanawia się panienka? Może w czymś pomóc?
Kunoichi ukłoniła się z zakłopotaniem.
- Iie, nie trzeba. Poproszę cztery kawałki kasuteri.
Sprzedawca zapakował starannie cztery porcje słodkiego, miodowego ciasta i podał je dziewczynie. Sae zapłaciła i ukłoniła się ponownie.
- Domo arigato gozaimasu. – rzekła wychodząc z piekarni na chłodne, wieczorne powietrze.

Lekkie powiewy wiatru smagały delikatnie twarz Masae. Zrobiło się naprawdę późno, tłumy ludzi przerzedziły się i większość radosnych głosów znikła. Przyjemny mlecznobiały blask lamp oświetlał jej drogę. W niektórych oknach gasły po kolei światła i dziewczyna poczuła się senna.
Przeszła szybko pustoszejącymi alejkami rozglądając się jeszcze i podziwiając uroki miasteczka nocą. Weszła do budynku, w którym wynajmowali swoje pokoje. Wyjęła z torby wcześniej zakupioną kasuterę i rozdzieliła każdy kawałek. Trzy z nich włożyła do niewielkich papierowych opakowań i postawiła małe pakunki pod drzwiami każdego z towarzyszy oraz senseia. Tak mała rzecz, a może sprawić im przyjemność. – pomyślała. Nie chciała pukać do drzwi. Może ich jeszcze nie być, a jeśli śpią, nie będę ich przecież budzić. Następnie kunoichi udała się do swojego nowego pokoju. Było jej wstyd, że przez swoją bezmyślność spłonęło niemal całe piętro. W dodatku Ryuushou-sensei musiał zapewne pokryć wszystkie koszty poniesionych szkód. Powinna go za to przeprosić.
Sae zjadła swój kawałek ciasta, po czym wzięła kąpiel i przebrała się w zwiewną koszulę. Ułożyła się do snu lecz długi czas nie mogła zasnąć.
 

Ostatnio edytowane przez Tamaki : 12-02-2010 o 23:31.
Tamaki jest offline  
Stary 15-02-2010, 13:44   #182
 
BoYos's Avatar
 
Reputacja: 1 BoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputacjęBoYos ma wspaniałą reputację
Włożyć chakrę w ręce? Element a chakra?
Różnica między tym , sprawiała mu nie mały kłopot. Chakra...Haton...Bez pieczęci.
Pozycja wyjściowa.
Ręce jego zaświeciły kolorem fioletowym.
- Cholera...cholera...chakra a nie element.
powiedział po cichu. Presja którą wywoływał jounin obserwujący postępy była kolosalna.
Podszedł do drzewa. Na jego rękach nie było nic. Wyprowadził uderzenie. Wgniótł korę jedynie pare centymetrów.
Więc tak wygląda bez niczego.
Spojrzał na drzewo , w którym użył elementu.
tak wygląda z elementem...
Podszedł do nowego drzewa. Przyjął pozycję.
Tak jak z nogami.
Zamknął oczy i skupił się myślami.
Chakra. Nie element.
Na jego ręku widać było jedynie pofalowany zarys chakry.
- Teraz!
krzyknął i wyprowadził atak. Wbił pięść identycznie tak głęboko , jak bez chakry. Słychać było nieprzyjemne chrząknięcie kości.
- Aaaaaa o cholera.
Złapał się za rękę. Uwolnił chakrę zbyt szybko , co zaskutkowało jak obusieczny miecz. Najbardziej odczuł bark. Jednak...uwolnił jedynie część chakry , a siła jaką dostał była i tak odczuwalna.
Zaczął powtarzać sekwencje długi czas. W przerwach rozmawiał z jouninem na temat taijutsu i szybkości.
Pod wieczór opanował mniej więcej na czym to polega.
Haton rozchodzi się sekunde za wolno.
Chłopak kombinował jak zrobić tak , by jego element działał od razu. Zaczął zbijać pieczęci i używać jutsu wzmocnienia rąk. Następnie łączył element z uwolnieniem chakry. Kilka razy chakra wymknęła się z pod kontroli , co wyglądało jak cienki bicz. Dostawał najczęściej w twarz , lub w nogi. Widać było czerwone pręgi od krwi.
Taki trening był najlepszy. Stawał się silniejszy. Czas to tylko opanować.

Po jakimś czasie z resztą drużyny udał się do łaźni. Mae spojrzała na niego , on nie uciekł wzrokiem. Obejrzał ją dokładnie. Gdy ta oddaliła się , ten zaczął ćwiczyć na przemyconym kunai swoje jutsu.

Gdy wyszedł ruszył do sklepu z bronią. Zakupił przyrządy ninja.


Po jakimś czasie udał się do pokoju. Zaczęło być ciemno. Gdy upewnił się , że nikogo nie ma na zewnątrz , wyjrzał przez drzwi.
Pod jego drzwiami była paczka. Wział ją. Położywszy ją na stoliku , odpakował. Był w nim przysmak. Nie miał wątpliwości , że to od Mae. Jednak...
Sięgnął do kieszeni.
- Dzisiaj zatańczymy inaczej , sukinsyny.
Szepnął. Zamknął szczelnie okna i drzwi. Wyjął nitkę ninja , którą miał zapakowaną. Rozwinął ją przy oknach i przy drzwiach. Także pociągnął ją po suficie i na podłodze. W miejscach przy oknie i drzwiach przymontował wybuchową notkę. Na podłodze przy czepił do krzesła nitkę z kunai i wybuchową kulką. Gdy ktoś nadepnie lub chociaż ruszy , nastąpi długa sekwencja alarmowa. Sam przesunął wcześniej łóżku w kąt , najdalej od całego mechanizmu. Położył poduszkę pionowo , sam oparł się o nią. Katanę położył sobie na kolanach. Położył na nią prawą rękę.
Zamknął oczy i odleciał w świat snu ...
 
BoYos jest offline  
Stary 15-02-2010, 19:53   #183
 
Qzniar's Avatar
 
Reputacja: 1 Qzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znanyQzniar wkrótce będzie znany
Yuji'ego bardzo wymęczył indywidualny trening. Przy ostatniej próbie jedyne co wyszło Yuji'emu to kilka krzywych, dziwnie chwiejących się tworów. Po jego skończeniu zatroskany sensei polecił im, aby poszli do łaźni, aby nieco odpocząć i zrelaksować się po ciężkim dniu.

Po wejściu do łaźni, Yuji poszedł w stronę basenu dla mężczyzn. Usiadł na przeciwko Nizana. Ten zaś niestrudzony dalej ćwiczył. "On jest szalony... chyba go sensei mocno nie wymęczył."
Przez cały pobyt w łaźni Nizan wytrwale ćwiczył. Dużo wody, można by poćwiczyć, ale już więcej dzisiaj z siebie nie wycisnę.

Po wyjściu ze źródeł rozdzielili się. Najważniejszym celem dla Yuji'ego było teraz uzupełnienie zapasów broni. Po zapakowani pochwy na broń do pełna ( i zostawieniu w sklepie 100 Ryo ), Shiro skierował się do miejsca noclegu.

Genin już padał ze zmęczenia. Otworzył drzwi od swojego pokoju i o mało co nie kopnął malutkiego pakunku leżącego pod drzwiami. Wziął go i zamknął za sobą drzwi na klucz zostawiając go w zamku. Rozwinął paczuszkę - kawałek ciasta. Sensei? Niee miał gdzieś wychodzić i wrócić późno. Nizan? Tym bardziej nie. Została Masae. Tak to z pewnością ona - uśmiechnął się w myślach Yuji. Zjadł ze smakiem podarunek i padł na łóżko w ubraniu. Odpłynął
 
Qzniar jest offline  
Stary 15-02-2010, 21:07   #184
 
Abeir Lissear's Avatar
 
Reputacja: 1 Abeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłość
- Arigatō gozaimasu Hiosou'san - barczysty mężczyzna skłonił się po czym usmiechnął szeroko i wyciągająć masywną łape w strone Maikeru - Teraz Katabami Kinzan znów może wznowić wydobycie - Maikeru zmrużył brwi po czym odzajemnił krótki nieco sztuczny uśmiech.
- Nie ma problemu Koufu'sama. I proszę mi mówić poprostu Sou. Pozbycie się tych kilku rabusiów było nawet nieco...ekchem...zabawne - Uśmiech na twarzy kierownika kopalni zamienił się w zdziwienie popadające nieco w przerażenie.Teraz był całkowicie skołowany. Sposób w jaki chuunin z Sunagakure rozprawił się z nękającą ich grupką złodzieji nie wydawał mu się w najmniejszym stopniu ani zabawny ani tym bardziej humanitarny.
- No cóż...w takim razie Hiii...to znaczy Sou'san proszę przekazać wyrazy wdzięczności dla Kazekage i poinformować, że należności zostaną uregulowane gdy tylko ruszymy na nowo z wydobyciem. Tymczasem jeszcze raz dziękuje - olbrzym rozluźnił żelazny uchwyt spoconej teraz dłoni. Chuunin zarzucił na plecy dwa zawsze towarzyszące mu zwoje, które osobiście Kofu napełniały zgrozą i obrzydzeniem - Mam nadzieje że mieszkańcy poznają zadowalającą ich wersje ostatnich wydarzeń - rzucił przez ramię na odchodne i ruszył przed siebie. Długo jeszcze czuł wzrok na swoich plecach i dopiero kiedy minął skalny załom uśmiechnął się w duszy. Hiosou...kto to wogóle wymyślił (hiosou*). Maikeru nienawidził kiedy ktoś go tak nazywał. Dużo bardziej podobało mu się znaczenie zdrobnienia którego używała większość otaczaących go ludzi (sou*). Wyciągnął długi kawał ciemnego materiału i narzucił go na głowę co zazwyczaj chroniło go zarówno przed nadmiernym słońcem jak i chłodem. Przewiązał go protektorem na wysokości czoła i skierował się na południe "Na miejscu będe o najlepszej porze...piękne zakończenie dnia..."pomyślał wciągając mocno powietrze.

***

Słońce powoli chowało się za piaszczystym horyzontem gdy stanął pod bramami Sunagakure no Sato. Widok olbrzymiej szczeliny tworzącej brame wioski zawsze wywoływał w nim dziwne i nigdy nie nazwane uczucie. Spojżał wysoko w górę dając znać straży o swojej obecności i jednocześnie czas aby mogli go rozpoznać i przepuścić bez zbędnych procedur. Wchodząc w wąskie przejście znów wspomniał słowa niektórych mieszkańców wioski które dało się ostatnimi czasy słyszeć na ulicach, słowa dotyczące Kazekage i jego decyzji o zaostrzeniu straży w wiosce. Maikeru osobiście nie zwracał większej uwagi na wzmożoną ostrożność natomiast sceptycyzm wśród ludzi był rzeczą rażącą, która dodatkowo podważała autorytet Kazekage a to było już rzeczą nie do przyjęcia. Ulice wioski powoli pustoszały a chłodne powietrze coraz głośniej gwizdało pomiędzy budynkami sypiąc co jakiś czas piaskiem w oczy. "Wioska nocą wygląda tak pusto" - pomyślał - "pusto...a zarazem jest w tej pustce coś pocągającego. Tak. Noc potrafi być dużo bardziej zaskakująca niż dzień. Ciekawe...wiekszość mieszkańców już pewnie położyła się do snu więc teraz wkraczają w najbardziej zdradziecki okres. Ich oddech staje się regularny i rzadszy, spada ciśnienie tętnicze, ustają ruchy gałek ocznych, napięcie mięśni zanika, spada temperatura ciała...człowiek staje się najłatwiejszym celem...nie broni się...nie stawia oporu...w zasadzie śmierć w takim momencie jest dość wygodna...jest bezbolesna...jest taka nudna..."Z rozmyślań wyrwał go nagły mocniejszy podmuch wiatru. Stał w miejscu które bardzo dobrze znał z dzieciństwa. Prawdopodobnie nawet za dobrze. Mały, udeptany placyk pomiędzy kilkoma domostwami, pośrodku niewielki piaskowy twór zwany wietrznym grzybem. To tutaj spędził większość swojego dzieciństwa, dzieciństwa złożonego nie z zabaw w chowanego z rówieśnikami, ale z ciągłego gapienia się z szeroko otwartymi oczyma na teatrzyk dziwacznego starca. Starca o zmierzwionych siwych włosach i charakterystycznym wielkim czerwonym nosie, który zdawał się tu być wówczas każdego dnia o każdej porze i który ostatecznie okazał się być najlepszym przyjacielem, matką, ojcem i nauczycielem. Starzec którego tak naprawde nikt nie znał a wiekszość nawet nigdy nie widziała. Odrzucił od siebie wspomnienia i spojżał w niebo. Zapowiadała się zimna noc która prawdopodobnie przyniesie za sobą upalny dzień. Skręcił w uliczkę po prawej stronie i pchnął drzwi. Zapach jaki trącił go w wejściu przypominał o tym jak bardzo ostatnio zaniedbuje nie tylko siebie ale i swoje otoczenie. "Jutro...jutro ogarnę cały ten bałagan, odwiedze łaźnie i...i cmentarz". Zdjął zwoje z pleców i postawił je przy posłaniu, usiadł na leżance i oparł się o chłodne odrapane sciany tworzące kąt pokoju, podciągnał szeroko rozstawione stopy i swobodnie oparł wyprostowane w łokciach ręce na kolanach. "...jest bezbolesna...jest taka nudna..."Wiatr za oknem przybierał na sile...

__________________________________________________ ___________
(hiosou* - jap. żałosny, wzbudzający litość)
(sou* - jap. pozorny, fazowy a także cierpieć, zadawać/odczuwać ból)
 
Abeir Lissear jest offline  
Stary 17-02-2010, 02:36   #185
 
Mizuki's Avatar
 
Reputacja: 1 Mizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znanyMizuki wkrótce będzie znany
W dniu pogrzebu matki Orisamo obudziła się nieco rozdrażniona. Zamknięte koła gniewu. Wszystko wywołane techniką, której trening zlecił jej Hyuuga. Nie śmiałaby zignorować tego polecenia , jednak... Raiton z całą pewnością nie był elementem jej pisanym. Choć starała się z całych sił, mozolne próby nie dawały żadnych efektów. Samo to wzbudzało w niej podświadomą irytację. Kiedy ta osiągnęła wystarczająco duże rozmiary, Miwa wściekała się na samą siebie - za brak powściągliwości i spokoju. Kolejne napady złości wywoływały kolejne - beznadziejny ciąg pozbawiony logiki. "Złość należy z siebie wypompować ciężkimi ćwiczeniami. Wyczerpany umysł i ciało nie traci resztek sił na nasycanie gniewu" westchnęła słysząc w głowie głos ojca. Naszła ją nawet myśl, iż już zawsze ten głos będzie z nią. Gdziekolwiek nie pójdzie, ucieknie, zaszyje się. Aż po grób...
Poderwała się z łózka, po czym wpadła w wir swojej porannej rutyny - rozciąganie, chwila na porządki i przygotowanie się na trening właściwy. Choć dla niektórych ten dzień był dniem żałoby , dla niej nie miało to znaczenia. Nie ważne czy człowiek cierpi, czy jego egzystencja traci sens. Dopóki jest Shinobi i na swym ciele nosi znak wioski, musi pozostawać na swoim miejscu w szeregu.
Trening na polanie praktycznie nie różnił się niczym od wczorajszego. Długa stagnacja w bezruchu. Koncentracja nad przepływem chakry... A później setki wykonanych pieczęci, skoków, przewrotów , padów , kropel potu . A w głowie tylko jedna myśl - " Zawsze stawiaj kolejne kroki tak, by przybliżały cię do celu".
To nie był pierwszy pogrzeb , na którym była. Nie pierwsze twarze żałobników, które ignorowała. W świecie , w którym przyszło jej żyć śmierć musiała stać się czymś normalnym.
Pełna spokoju przyglądała się całej ceremonii. Dostrzegła z daleka łzy na twarzy Orisamo. Ostrożnie przeniosła spojrzenie na zdjęcie jego matki. "A gdyby to był pogrzeb mojego ojca ?". Niemal w tej samej chwili zadrżała. Uczucie , które pojawiło się gdzieś w niej zaskoczyło ją niesamowicie... Nie było tam wielkiego żalu - ze śmiercią wszak kazano jej się pogodzić... Myśl ta uwolniła w niej niewielkie, krótkotrwałe poczucie ... Ulgi.
Podeszła do Orisamo i ukłoniła się mu głęboko.
-Raz jeszcze chciałam ci złożyć moje najszczersze kondolencję. To wielka strata. - w jej głosie trudno było się dopatrywać fałszu. Z prostej przyczyny - głos Miwy zawsze zdawał się być emocjonalnie sterylny.
Po wszystkim wróciła do tego co ważne "teraz". Zjadła coś, zregenerowała cześć sił, po czym wróciła na polanę. Starając się jednocześnie podwoić wysiłki.
 
__________________
"...niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
dla szpiclów katów tchórzy - oni wygrają
pójdą na twój pogrzeb i z ulgą rzucą grudę
a kornik napisze twój uładzony życiorys"
Mizuki jest offline  
Stary 17-02-2010, 17:41   #186
 
Sabaka's Avatar
 
Reputacja: 1 Sabaka nie jest za bardzo znany
Uśmiechnął się do geninów , kiedy zauważył iż zbliżają się w kierunku czekającej karawany.
- Oto moi podopieczni. Pański szef będzie zadowolony. - gruby kupiec skinął ponuro głową , po czym odszedł w kierunku wozów.
- Mam nadzieje, że jesteście przygotowani na wszelkie możliwości.- uśmiechnął się szeroko. - Oto wasza zapłata. Saito-kun oto twoje trzysta Ryo, Kira-kun dla ciebie dwieście. - podał chłopcom zawiniątka z monetami.
- Co do dodatkowego ekwipunku. Niech każdy z was przyszykuje część sprzętu. Zapieczętuję go. Resztę możecie zostawić na jednym z wozów. Nasz pracodawca raczej nie będzie miał nic przeciwko. - poczekał aż każde odda mu część ekwipunku. Na kamiennych płytach rozłożył trzy , przygotowane do zapieczętowania zwoje. W wyrysowanych kręgach umieścił przedmioty geninów, po czym wykonał prostą serię pieczęci. Przez chwilę papier zafalował niczym woda, a przedmioty znajdujące się wcześniej na nim, zniknęły gdzieś w powstałej toni.
- Jak już mówiłem nasza misja została oznaczona rangą C. I będzie trwała ponad tydzień. Co ważne - nie łudźcie się , że ochrona karawany to wasze jedyne zadanie.- szeroki uśmiech , który pojawił się na jego twarzy , całkowicie nie pasował do nieco złowrogiego tonu wypowiedzi. - Przez cały czas macie również szlifować swoje umiejętności. Podejmiemy trening fizyczny. Tak aby przygotować wasze organizmy do nauki pewnej techniki... Ale o szczegółach dowiecie się kiedy przyjdzie odpowiedni moment. Teraz !- wcisnął dłoń do kieszeni białego haori, po czym wydobył z niej trzy karteczki zapisane znakami. Pieczęci. - Mój przyjaciel, przygotował to specjalnie na tą okazję. Oto Joukinzoku no Fuu. Pieczęć ciężkiego żelaza. Każdy z was nałoży na siebie jedną. Zwiększy ona ciężar waszego organizmu. Będzie zatem utrudniała ruchy, ale rozwijała siłę waszych mięśni. Abyście mogli sprostać przyswajaniu techniki, musicie zmobilizować wasze mięśnie do maksymalnego wysiłku. Przywyknąć do rozrywającego je bólu. Dla bezpieczeństwa misji, pozwalam wam je rozerwać kiedy tylko uznacie, że sytuacja tego wymaga. - rozdał każdemu po jednej karteczce.- Zaraz je aktywuje... Jednak ostrzegam. - jego mina przybrała dojść przerażający wyraz. - Każdy kto będzie oszukiwał szkodzi sam sobie... I grozi za to kara.- znowu uśmiechnął się szeroko.- Skoro wszystko wyjaśnione ! Sore ja ! - ułożył dłonie w mudrę tygrysa. - Hajime !
 
Sabaka jest offline  
Stary 17-02-2010, 20:24   #187
 
Endless's Avatar
 
Reputacja: 1 Endless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodzeEndless jest na bardzo dobrej drodze
Kiedy Ryuushou odzyskał przytomność, była już bardzo późna noc. Gdy otworzył oczy, poraziło go blade światło księżyca i gwiazd. Zamrugał parę razy i kiedy przyzwyczaił się już do światła, powoli i ostrożnie wstał z wilgotnej trawy. Jego ciało przeszły dreszcze. Zaczął się trząść, więc szybko odszukał swoją koszulę i sandały. Gdy był już ubrany, skrzyżował swoje ręce na brzuchu i trochę się przygarbił. Spojrzał w gwiazdy...

Do karczmy dotarł na grzbiecie Sorai. Chłopak przeprosił ptaka za tak trywialny powód przywołania i wszedł do środka. Wewnątrz światło dawało tylko kilka świec, w tym dwie umieszczone na stoliku, przy którym strażnicy grali w karty. Spostrzegając nadejście Mitsuhashiego, odwrócili głowy stronę drzwi.
- To tylko ja... - powiedział, uśmiechając się z zakłopotaniem.
Mężczyźni powrócili do swojego zajęcia, a półprzytomny i bardzo blady Ryuushou powoli, trzymając się poręczy wszedł na piętro. Przed swoimi drzwiami zauważył jakiś pakunek. Podniósł go i otworzył drzwi do swojego pokoju. Był taki zmęczony, że ledwo słaniał się na nogach. Odłożył zawiniątko na biurku i upewnił się, że okna pozostały odpowiednio zabezpieczone. Gdy skończył, ściągnął z siebie buty, koszulę i spodnie. Starannie je złożywszy odłożył ubrania na krzesło i położył się do łóżka. Przykrył się kołdrą, zwinął na boku w kłębek i zasnął...

Obudził się w południe. A raczej to bolesny skurcz żołądka go obudził. Jounin wstał leniwie z łóżka i zaspanym krokiem udał się pod prysznic. Zmył z siebie resztki snu i gdy był już ubrany, przypomniał sobie o wczorajszym zawiniątku. Podszedł do biurka i ostrożnie odwinął papier. Jego oczom ukazał się cudowny wypiek. Mitsuhashi powąchał przyjemny zapach, który wydobył się po zdjęciu papieru. Dwa duże ugryzienia wystarczyły, aby ciasto zniknęło. Ryuushou otrzepał ręce z okruszków i jego żołądek znowu dał o sobie znać. Jounin prawie skulił się z bólu. Czym prędzej zszedł na dół i zamówił u karczmarza obiad.
- Sensei!
Błękitnooki odwrócił się i napotkał spojrzenie zatroskanej trójki geninów. Uśmiechnął się ciepło i usiadł z nimi. W dalszym ciągu był blady, a jego młodzieńczy urok zachwiały sińce, które pojawiły się pod jego oczami. Ziewnął głośno, zakrywając przy tym usta.
- Dziś jest wspaniały dzień na trening. - powiedział wesoło. Ale pozwólcie, że najpierw coś zjem. Jestem okrutnie głodny...
Spałaszowanie posiłku przyniesionego przez karczmarza nie zajęło Jouninowi dużo czasu. Gdy oznajmił, że jest najedzony, wraz ze swymi uczniami udał się na polankę, gdzie znowu rozpoczęli swój trening. Sensei tym razem medytował na jednym z dużych kamieni i od czasu do czasu czynił geninom uwagi co do ich ćwiczeń.
 
__________________
Come on Angel, come and cry; it's time for you to die....
Endless jest offline  
Stary 18-02-2010, 17:42   #188
 
Kroni.PJ's Avatar
 
Reputacja: 1 Kroni.PJ nie jest za bardzo znanyKroni.PJ nie jest za bardzo znany
Tesamimaru wszedł na polanę wraz z Orisamo. Czekała tam już na nich Miwa. Sensei skłonił się delikatnie.
- Dzisiaj przejdziemy do... - jego słowa przerwał wchodzący na polanę Omosa. - O proszę jak miło - powiedział w kierunku młodzieńca Hyuuga. Gdy tamten się przywitał jounin podjął:
- W takim razie zmiana planów. Skoro jesteśmy już w komplecie możemy powrócić do treningu, który ostatnio został nam przerwany przez niemiłych intruzów.
Tesamimaru wykonał kilka wymachów ramion, a potem rozgrzał stopniowo wszystkie stawy. Cała rozgrzewka nie zajęła mu więcej niż 3 minuty. Wykonał jeden skok, po czym drugi o połowę wyższy. Trzecim wybił się na kilka metrów, wykonał bardzo dynamicznie salto w tył. Jego prawa stopa dotknęła konaru, który wystawał za nim. Odbił się mocno i znalazł na drzewie po drugiej stronie polany. Krzyknął tylko do pupili by ruszyli za nim i pomknął między wierzchołkami przed siebie. Zastanawiał się przez chwilę czy nie pozwolić Orisamo zdjąć obciążników, ale stwierdził, że genini będą musieli pracować jako grupa jeszcze co najmniej przez kilka lat, a jego koledzy opierali swoją walkę na genjutsu. W wypadku walki w krótkim dystansie jego zadaniem będzie dać jak najwięcej czasu swoim towarzyszom na wyprowadzenie technik i nie będzie mógł pozwolić zbliżyć się przeciwnikom do dwóch mniej obeznanych w zwarciu towarzyszy. Musiał być twardy, by dać sobie z tym zadaniem radę. Z tą myślą młody Hyuuga przyśpieszył jeszcze trochę. Genini nadążali za nim, ale z wielkim trudem.
Po około 10 minutach sprintu Tesamimaru zwolnił i biegł przez kolejne 20 minut wolnych, spokojnym tempem. Potem nieznacznie przyspieszył i zaczął co chwila zmieniać kierunek biegu. Odbijał się od pni na różnym poziomie i w różnym kierunku. Czasami jego stopy odbijały się nawet od ziemi. Po kilku minutach takiej gry sprawnościowej wrócił na nowo do sprintu, a potem wolniejszego tempa. Uczniowie byli już niezwykle zmęczeni. W pewnym momencie Tesamimaru wybił się silnie przed grupę. Leciał przez chwilę nie dotykając nic po drodze aż w końcu delikatnie opadł na niewielką polankę.
Kiedy młodzi shinobi stanęli zdyszani obok sensei'a ten miał zamknięte oczy. Lewa noga stała zgięta na ziemi, a stopa skierowana była na zewnątrz, druga noga, zgięta w kolanie, uniesiona była wysoko, tak że obciągnięte palce znajdowały się na wysokości uda drugiej. Dłonie stykały na wysokości złożone jakby do modlitwy. Nim którykolwiek z geninów zdążył otworzyć usta mistrz nakazał im stanąć w tej samej pozycji. Zmęczone nogi odmawiały posłuszeństwa. Ćwiczenie to wymagało utrzymania równowagi jak i siły dużej siły mięśni ud i łydek. Hyuuga w młodości lubił medytować w tej pozycji dzięki czemu była dla niego naturalna i nie męczył się w niej specjalnie, mimo długiego biegu bez problemu ustał nieruchomo kilkanaście minut. Potem wyprostował nogę, która wcześniej wisiała w powietrzu. Trzymał ją prostopadle do drugiej i równolegle do ziemi. Stał tak chwilę po czym całą sekwencję powtórzył na drugą stronę. Dzięki cały czas używanemu Byakuganowi ninja obserwował przepływ energii przez ciała młodych podopiecznych. Zmęczone organizmy, którym zaczynało powoli brakować sił robiły to co zazwyczaj robią ciała niedoświadczonych ninja i nie tylko. Czakra zagubiła swój ład i krążyła w specyficzny sposób. Choć młodemu Hyuudze często w domu powtarzano, że bardzo niewielu z tych, którzy nie potrafią używać białych oczu wie o zachwianiach w przepływie energii i że u większości trening eliminuje to bez wiedzy trenującego. Tesamimaru wiedział, że następuje to dopiero po kilkunastu latach. Chciał pomóc swym uczniom - może dlatego, że nienawidził niesprawiedliwości, tego że on obdarzony został tymi oczami, że przez to był "lepszy".
Po treningu nóg przeszli to ćwiczeń na ręce. Najpierw sensei kazał przyjąć geninom pozycję jak do robienia pompek, a kiedy ich ręce trzęsły się już do tego stopnia, że za chwilę opadli by na twarz Hyuuga przeniósł cały ciężar ciała na prawą rękę, lewą uniósł do góry. Młodzi ninja i kunoichi powtórzyli ćwiczenie. Potem przeniśli się na drugą dłoń. Genini byli wycieńczeni do cna. Tesamimaru wstał i spojrzał na nich. Była to pierwsza chwila wytchnienia od początku biegu. Stali tak chwilę, a ich ciężkie oddechy zlewały się.
- Teraz zajmijcie się treningiem swoich technik. Każdy może ćwiczyć co innego. Będę wam pomagał w ramach moich możliwości - głos jounina przeciął powietrze. Wiedział jak trudne będzie dla młodzianów wykonanie jakiejkolwiek techniki w tym stanie. Ich czakra przepływała po prostu w inny sposób niż zwykle. Tak na prawdę nie zależało mu na tym by udoskonalili jakieś jutsu. Wiedział, że zarówno Miwie jak i Omosie nie będzie mógł pomóc za bardzo przy ich treningu, bo nigdy nie czuł się pewnie w genjutsu, ale dzięki swoim oczom mógł pomóc im, mimo zmęczenia, przywrócić zwykły przepływ energii.
Uczniowie zaczęli trening, a Tesamimaru przechadzał się między nimi i dawał rady jak mają manewrować czakrą. Choć na początku starania młodych shinobi dawały raczej nieoczekiwane efekty wraz z radami mistrza szło im coraz lepiej. Oczywiście zmęczenie nie pozwalało na zwykłą sprawność, ale Hyuuga wierzył, że jest w stanie to zmienić. Wiedział, że dzięki niemu jego podopieczni nawet na skraju wyczerpania będą kiedyś potrafili wykonać jutsu całkowicie poprawnie.
Zaczęło się już zciemniać. Tesamimaru nakazał im by przerwali trening i wolnym krokiem wrócili do wioski. Była ona niedaleko. Sensei specjalnie biegał właściwie w kółko. Po powrocie pod bramę podziękował młodzieńcom za trening i ruszył wraz z Orisamo do rezydencji rodziny Hyuuga. Weszli do domu i wzięli prysznic.
- Nie trenuj już dzisiaj - poprosił Tesamimaru. - Przez te obciążniki wykonałeś znacznie cięższą pracę. Daj organizmowi odpocząć - kończąc to zdanie jounin uśmiechnął się delikatnie i wyszedł z domu. Choć sam był bardzo zmęczony postanowił oddać się jeszcze na chwilę treningowi. Udał się na znajdującą się niedaleko polanę.
- Kage Shen - gdy słowa opuściły tylko usta Hyuugi zaciemniło mu się przed oczami i opadł zemdlony na polanę. Obudził się późno w nocy gdy księżyc górował już nad wioską. Powstał i powrócił do domu właściwie nie myśląc. Położył się spać.

- Przeforsowujesz się Tesamimaru - rzekł Neji z pobliskiego drzewa. Młody chuunin nawet nie spojrzał na bohatera dawnych czasów.
- Nie mogę tracić czasu. Ty nie rozumiesz mojego bólu - rzekł.
- Pff - zaśmiał się starzec odsłaniając zieloną swastykę na czole.- Ty nigdy nie nosiłeś tego znamienia.
- A może powinienem - odrzekł wściekle młodzieniec przez zaciśnięte zęby. Cały czas wykonywał sekwencje ruchów. Nie spojrzał w kierunku mężczyzny na konarze. Tylko wśród swojej rodziny mógł pozwolić sobie na coś takiego. Wiedział, że oni zdają sobie z sprawę, że ich widzi.
- Może wtedy nie był bym taki obrzydliwie dumny i pewny siebie. Może ta informacja by mnie tak nie zabolała. Może nie czuł bym, że wszystko musi być po mojej myśli... - przerwał na chwilę słowa, a potem i ruchy. Wyprostował się i spojrzał na starszego rodu. Krzyknął z ogromnym żalem i złością:
- JAKIM PRAWEM MI TO ZROBILIŚCIE!
- Minęło już tyle czasu, a Ty nadal masz nam to za złe. Dalej jesteś tylko samolubnym dzieciakiem. Nie rozumiesz co to znaczy poświęcić swoje dobro dla innych...
- Ja nie rozumiem? - przerwał Tesamimaru. - Oddałem wszystko co miałem i za to zbieram tylko ciosy. Zresztą może gdybyście pozwolili mi samemu wybrać...
- Samemu wybrać? Co Ty bredzisz. Byłeś berbeciem! - krzyknął Neji.
Młodzieniec zmierzył go wzrokiem pełnym nienawiści i ruszył po koronach drzew. Nie miał ochoty na towarzystwo tego starca. Jak on niewiele rozumiał.
Musisz zrozumieć samego siebie by rozumieć innych - w uszach chuunina zadźwięczały słowa dziadka.
- Spełnię Twoje marzenie, Rihatsu-sama. Nie będzie już nigdy większych, ważniejszych ani lepszych. Wszyscy będą równi. Udowodnię, że nie ma różnic ani podziałów... OBIECUJĘ!

Hyuugę całą noc dręczyła wizja jego słabości. Śniło mu się wielkie, czerwone, krwawiące oko...

Rankiem zbudził go śpiew ptaków. Tesamimaru wstał i przeciągnął się. Kolejny taki sam dzień, ale każdy zbliża go do celu. Może już niedługo odmieni cały świat ninja...
 
__________________
...I'm still alive...Once upon the time...Footsteps in the hall...
Kroni.PJ jest offline  
Stary 18-02-2010, 18:12   #189
 
Abeir Lissear's Avatar
 
Reputacja: 1 Abeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłośćAbeir Lissear ma wspaniałą przyszłość
- Sytuacja nie wydaje się być najlepszą. Większość Jouninów i Chuuninów jest już przydzielona do innych zadań - Katamari i Bakura czekali niecierpliwie na reakcje Kazekage - poza tym liczba Geninów którzy mogli by zostać awansowani na dobrą sprawe jest bliska zeru. Nawet Maiko nad potencjałem której nadal pracuje, nie wydaje się być gotowa - Bakura z każdym słowem tracił pewność siebie.
- W takim razie... - Kazekage zawiesił głos i spojżał na obydwu Jouninów - w takim razie pozostaje nam jeszcze Hiosou.
Niezręczna chwila ciszy która zapadła na kilka sekund zdawała się teraz ciągnąć w nieskończoność. Wysoki i szczupły Katamari skinął nerwowo głową i delikatnie drżącym głosem odważył się przerwać grobowe milczenie.
- Nie sądze...to znaczy...wydaje mi się...chciałem poprostu powiedzieć że możemy wysłać grupe Geninów. Ostatecznie chodzi tylko o eskortowanie karawany i powitanie naszych gości między którymi jest już wyższy rangą ninja.
- Sugerujesz że młody Sou sobie nie poradzi - w głosie Gaary dało się słyszeć nutkę sarkazmu. Pomimo jego sędziwego wieku, zmarszczonej skóry i chrypliwego głosu, slad jaki zostawił po sobie drzemiący kiedyś w nim demon Shukkaku wypełniał go siłą która nadal budziła olbrzymi respekt wśród mieszkańców.
- Ależ skąd...chodzi mi nie o niego a raczej o tych którym ma towarzyszyć - Katamari poczuł na sobię ostre, karcące spojżenie - Ja tylko...w takim razie poślę po niego z samego rana - Jounini znów skłonili się delikatnie - Czy to wszystko?
- Tak. Wracajcie do swoich zajęć.

**PLAY**

Trucizna jest jedną z najbardziej skutecznych broni shinobi. Mówi się że rozważny shinobi działa jak najlepsza trucizna. Zaskakuje przeciwnika, nie odkrywa przed nim wszystkich kart ale powoli go osłabia z każdą chwilą przybliżając do końca...powoli i często boleśnie. Atakuje nie tylko ciało ale i umysł. Maikeru lubował się w sprawianiu przeciwnikowi niespodzianek. Silny wiatr nie pozwolił mu na zbyt długi sen, dlatego też siedział teraz w samym środku nocy dłubiąc przy swoim nowym dziele
- szybkość wchłaniania trucizny wpływa na intensywność nasilenia objawów i czas trwania zatrucia - przeczytał głośno i zatopił się w myślach."...hmm...zasadniczo trucizny przedostają się do organizmu na trzy sposoby: drogami oddechowymi, poprzez układ pokarmowy lub skórę..." Sou był pochłonięty pracą a myśli przewijały się przez jego głowe niczym wiatr szalejący pomiędzy budynkami na zewnątrz."...objawy działania toksycznej substancji pojawiają się najszybciej w przypadku dostania się jej do organizmu poprzez drogi oddechowe co jest spowodowane pominięciem wątroby, czyli głównego narządu przemian metabolicznych..." uśmiech i fascynacja nie opuszczały jego twarzy podczas gdy niewielkie fragmenty małych rurek i przewodów tańczyły w jego zwinnych dłoniach. Przed oczyma stanął mu obraz meżczyzny wdychającego powietrze, jego usta...tchawica...pień płucny "...w obrębie górnych i środkowych dróg oddechowych wchłanianie substancji toksycznych jest zwykle niewielkie...ale gdy tylko niewielka ilość dostanie się do pęcherzyków płucnych sprawy mają się zupełnie inaczej..." nagły hałas w kuchni wyrwał go z transu. Spojżał na zagracony stolik w pracowni: kilka szklanych rurek i pojemników, gumowe przewody, moździeż, troche zielska, książki. Przesunął palcem po okładce z napisem "Toksykokinetyka" co wywołało na jego twarzy szeroki uśmiech. Chwycił w dłoń kunai i ruszył w strone kuchni. W momencie gdy tylko wyszedł z piwnicy, ostry blask wschodzącego słońca który wpadał przez okna, oślepił go przyprawiając o ból głowy. Na stoliku w kuchni zaraz obok miski z zaschniętym Miso Ramen przysiadł niewielki ptak przynoszący wiadomość. Sou uspokoił się i skarcił w duchu za wygląd swojego domostwa "cholera wygląda to jeszcze gorzej niż myślałem...", zabrał wiadomość i wypuścił ptaszysko....
 
__________________
Straszliwe przeżycia zmuszają do zastanowienia, czy ten, kto ich doświadcza, sam nie jest czymś straszliwym.

Nietzsche

Ostatnio edytowane przez Abeir Lissear : 18-02-2010 o 18:54.
Abeir Lissear jest offline  
Stary 20-02-2010, 13:55   #190
 
Roni's Avatar
 
Reputacja: 1 Roni ma wyłączoną reputację
-Omosa? Więc już wrócił? - Powiedział do sensei. Orisamo zaczął swoją rozgrzewkę. Sprawiała mu ból, gdyż obciążniki utrudniały ruchy. Gdy Hyuuga kazał im biec, Katsumi aż się skrzywił. Skakał po gałęziach z ogromnym problemem. Gdy się zatrzymali zauważył, że sensei jest w dziwnej pozycji.
- Mam zrobić tak samo? - Wyszeptał. Ledwo trzymał się na nogach. Gdy w końcu utrzymał równowagę miał wielkie problemy ze staniem. Nogi mu się uginały. Trening na ręce był jeszcze trudniejszy. Strumienie potu ściekały mu po twarzy.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=UZjf9C6atT4[/media]

-Przejdźcie do treningu swoich technik. - Usłyszał słowa sensei. Katsumi upadł ciężko na brzuch. Nie miał sił. Po kilku minutach leżenia wstał. Wyciągnął swoją katanę i powiedział.
-Raiton! Ikazuchi no Utage! - Był wycieńczony treningiem, wiec nie mógł się skupić. Sensei próbował mu pomóc, lecz nic to nie dawało. Był za słaby. Spróbował czegoś prostszego.
-Doton! Shinjuu Zanshu no Jutsu! - Wyszeptał. Zniknął w kłębie dymu. Gdy obłok się rozwiał okazało się, że Katsumi jest zakopany tylko do ud. Był kompletnie wycieńczony. Gdy się ściemniło, mogli wrócić do domu. Zrobił to co nakazał mu sensei. Wziął prysznic bez ściągania obciążników i położył się spać. Rano zrobił zwykłą rozgrzewkę i poćwiczył trochę mieczem. Poprawił obciążniki. Zauważył krew na nodze. Okazało się, że w nocy próbował je ściągnąć i poranił sobie paznokciami skórę. Nie miał zamiaru powiedzieć o tym sensei. Nie będzie go niepokoił. Musiał przejść jego trening.
 
Roni jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:55.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172