|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
21-11-2004, 16:19 | #91 |
Reputacja: 1 | W skórach mówisz... Tu się wyraźnie zamyślił, lecz doszedł szybko do wniosku, że nie mogą mieć nic wartościowego, przynajmniej nic z rzeczy, które by go interesowały szczególnie. Nie, może lepiej nie, nigdy nie wiadomo jak to się może skończyć, lepiej się nie pakować w problemy niepotrzebanie - kto tak robi dłużęj żyje. Uśmiechnął się. Przejedźmy bokiem.
__________________ "A flame which never dies, but brightens with the passing of time." |
21-11-2004, 19:56 | #92 |
Administrator Reputacja: 1 | Nie wiadomo co mają ani kto to jest ,ta tubylców mi nie wyglądają ,może jednak ich ominiemy?Po co kombinować, sam mówiłeś ,że chcesz jak najszybciej dotzreć do New Reno...Na wszelki wypadek wyjął jednak dubeltówkę i załadował dwa naboje
__________________ |
21-11-2004, 20:03 | #93 |
Administrator Reputacja: 1 | Mina Franka nie była zadowolon. Westchnął sobie głośno: No dobra, to ominiemy ich... Sam sie kiedyś zabawię... Zrobił łagodny skręt kierownicą w lewo, i po kilkunastu sekundach w prawo, znowu byliście na właściwej trasie, tak przynajmniej mówił kierowca. Robiło sie powoli ciemno, Frank spojrzał na liczniki: Niedługo powinniśmy dojechać. Może żeby uprzyjemnić końcówkę podróży opowiecie jakieś ciekawe historie? Może czym się zajmujecie albo coś podobnego? |
21-11-2004, 20:24 | #94 |
Administrator Reputacja: 1 | Ja tam ciekawych historii nie znam raczej ,a zajmuję się... Teraz niczym się nie zajmuję ,jadę odwiedzić znajomego ,którego dawno nie widziałem...Wcześniej pomagałem trochę znajomym Redding. Heh spotkaliśmy z Harrym dwa zmutowane skorpiony.Żywotne były jebane. Pomimo tego ,że wpakowałem w nie kilka śrutówek jeden prawienie dziabnął mnie w dupe...Leżałbym teraz na pustkowiu pomiędzy Redding a Modoc na wpół wpieprzony przez te bestie...Gdyby nie Harry.
__________________ |
22-11-2004, 21:04 | #95 |
Reputacja: 1 | No taa... wielkie skurwysy były. Mało brakowało... A ja tak zazwyczaj za jakąś pracą chodzę. Raz w jednym mieście, raz w drugim - nigdy nie wiadomo do końca co się znajdzie. Takich historii jest trochę, ale nie ma co ich opowiadać bo każda podobna do drugiej. Lepiej ty coś opowiedz o sobie, w końcu nie każdy na samochód. Można więcej szczegółów o aucie ?
__________________ "A flame which never dies, but brightens with the passing of time." |
22-11-2004, 21:36 | #96 |
Administrator Reputacja: 1 | W czasie wypowiedzi Franka, z nudów zaczęliście sie przyglądać autu. Widać na pierwszy rzut oka, że jego celem nie było ładnie wyglądać a poprostu jeździć. Tapicerki praktycznie nie było, zostały z niej tylko strzępki, dywaniki powycierane, z deski rozdzielczej wystawały jakieś kable, oby niepotrzebne. Fotele były w miarę wygodne, a silnik praktycznie niesłyszalny. Skupiliście się na tym co mówił kierowca. [i]No w sumie to już wszystko wam powiedziałem w barze. Urodziłem się na zadupiu w Arroyo. Matka umarła, nie wiadom jak, a ojca nie znałem. Nawet nie wiedziałem jak sie nzywał, chociaż wydaje mi się, że moja matka też nie.No i tak sobie żyłem biegając za gekonami z dzidą i patrząc jak się rozmazują na ziemi (krzywy uśmiech, który po chwili zniknął), aż któregoś dnia jeden mi uciekł do jakiejś świątyni, no i ja pobiegłem za nim, przeszedłem przez tą całą świątynie, trochę robactwa tam było, wyszedłem z niej, przebrali mnie w jakieś śmieszne ciuszki i kazali szukać G.E.C.K.A., który nie wiadomo nawet jak wygląda ani gdzie go szukać. Posłali mnie do Klamath i dali kasę. Powiedziałem sobie no dobra, kase dają to wyrywam się stąd. No i tak zwiedziłem jeszcze pare miast, powybijałem na zlecenie trochę robactwa, także tego podobnego do ludzi, przele... yyyy... zaprzyjaźniłem się z kilkoma kobietami, dorobiłem się tych ciuszków i broni no i potem do Modoc zawinąłem bo uznałem, że chyba czas zacząć szukać tego gówna, no i spotkałem was. A samochód no tak. A to to z jakiegoś złomowiska wyciągnąłem i naprawił mi go taki jeden miły gość... Tylko gdy doszło do płacenia to już mniej miły był ale to już tylko szczegół... Za oknem zrobiło się w międzyczasie ciemno. O panowie, już chyba słyszę dźwięki kasyn. Zbliżamy się do największej dziury w tej części świata. Załadować broń i pilnować forsy. Faktyczniee po kilkunastu sekundach zaczeliście widzieć powoli wynużające się światła miejskie... New Reno... |
24-11-2004, 14:40 | #97 |
Reputacja: 1 | Słysząc "załadować broń i pilnować forsy" Harry trochę się przestraszył, ale nie dał tego znać po sobie. Spokojnie wyciągnął swojego obrzyna i załadwał go. Na wszelki wypadek sprawdził jeszcze raz czy ma w miare dobrze 'ukryte' wartościowe rzeczy. Tu roboty nie powinno brakować dla nikogo - pomyślał - tylko żeby... Sam nie wiedział co dokładnie miał na myśli, odczuwał dziwny lęk przed tak dużym miastem. Można by do jakiegoś baru zajechać, głodny się trochę robie.
__________________ "A flame which never dies, but brightens with the passing of time." |
24-11-2004, 21:00 | #98 |
Administrator Reputacja: 1 | No tak...New Reno.Miasto hazardu i rozpusty hehehe. Masz rację Harry , przydałoby się coś zjeść ,mi także burczy w brzuchu.Jak myślisz Frank? Z pewnoiścią nie będziemy mieli trudności ze znalezieniem lokalu - Próbował mówić z pewną wesołóścią ,jednak juz w czasie podróży widać było ,że nad czymś się mocno zastanawiał.I im bliżej byli miasta tym bardziej było to widać po jego twarzy.
__________________ |
28-11-2004, 00:49 | #99 |
Administrator Reputacja: 1 | Powoli wjeżdżaliście do miasta jadąc popękaną ulicą. Świeciły się pojedyńcze latarnie, które jeszcze działały, dawały one słabe światło, panował ogólny półmrok. Panował ogólny hałas, tumult, bałagan, dźwięki zlewały się ze sobą. Pod ścianami leżeli ludzie, pod świecącymi latarniami stały prostytutki, czekające na swoich klientów. Wszędzie walały sie śmieci, strzykawki, butelki. Gdzieś w oddali było słychać strzały. Żadnego krzyku, nic. Poprostu strzały i cisza. Nikt się tym nie przejął, jakby to było normalne. Nie ma to jak New Reno. Piękne miasto. Dobra, parkujemy i idziemy coś zjeść. Tyle godzin jazdy daje wycisk. Po chwili zjechał na parking przy drodze i wysiadł. Wszyscy się oglądali na was, a raczej na samochód. No panowie, wysiadać! |
30-11-2004, 22:08 | #100 |
Administrator Reputacja: 1 | Słowa Franka wybiły go z zamyślenia.Już ? Szybka bryka ,hahaha .Co zeżremy?Tutaj ,to dopiero jest wybór...Trzeba byłoby pomyśleć także nad jakimś kimaniem ,bo nie wyobrażam sobie żebyśmy szwendali się po ulicach...
__________________ |
| |