Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 04-03-2016, 20:26   #31
 
Turin Turambar's Avatar
 
Reputacja: 1 Turin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputacjęTurin Turambar ma wspaniałą reputację
Zapakował wszystkie najważniejsze rzeczy do swojej torby. Mapę, notes, amunicję, latarkę, blister, pozostałe pęta suszonej kiełbasy, wysuszone grzyby. Nóż włożył na swoje miejsce w cholewce buta. Rewolwer trzymał jak zwykle za pasem.
Resztę rzeczy o jakiejkolwiek wartości opylił handlarzowi za te piętnaście dodatkowych naboi. Napełnił cztery plastikowe butelki wodą.
Odwrócił się od swojego legowiska bez żadnego sentymentu. Rzadko tak bywało, ale kiedy w końcu podjął decyzję to się jej poświęcał w pełni. Zostawiał wszystko za sobą.
Idąc wzdłuż stacji przysiadł na peronie opuszczając nogi na tory. Jego babka zawsze mawiała, że przed podróżą trzeba usiąść na spokojnie. Bunin był prawie pewny, że czeka go naprawdę długa wyprawa. Bardzo wątpił, że wróci tutaj. Obleciał wzrokiem ściany. Nie było nic co by go tu trzymało. Spokój? Być może. Na pewno nie uważał tej stacji za swój dom.
Czy którakolwiek inna na to miano zasługiwała? Również nie. Szczęśliwie Simonowi daleko było do wszelkiej maści kryzysów egzystencjonalnych.
Przez dłuższą chwilę próbował sobie przypomnieć osobę, która mogła mu się śnić. Z kim przystał na tyle dłużej, żeby ten nawiedział go w snach? Nie mógł tego ogarnąć.
Szybko potrząsnął głową, pozbywając się tych myśli. Musiał teraz podjąć decyzję o drodze. To spoczywało na nim, znał metro zapewne znacznie lepiej niż młody Wasyl. I dzięki tym znajomością liczył na to, że jednak może im się udać.

Wstał, kiedy zobaczył, że młody Pogorzelski również był na nogach. Machnął na niego ręką, by ten podszedł.
- Gotowy do drogi? - pochylił lekko głowę oczekując odpowiedzi. - Jeśli tak, to idziemy. Najszybciej na Poliankę będzie przez Czerwoną Linię… I tam się udamy. - jego wzrok w tej chwili kategorycznie zabraniał wszelkich pytań na ten temat. - Do Polis nas nie wpuszczą, dlatego z Teatralnej przejdziem Tetriakowską i później już prosto na tą Poliankę. Powinniśmy tam szybko dotrzeć i go znaleźć… jeśli ciągle dycha. - rzucił mając na myśli jego ojca. - Przed tym jeszcze jedną sprawę musimy załatwić… - mruknął na koniec.
 
Turin Turambar jest offline  
Stary 05-03-2016, 11:59   #32
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Z MG

Emil poprawił pochwę na nóż przyczepioną do paska tak, aby ręka mogła się swobodnie opierać o rękojeść. Zawsze to były cenne minuty żeby kogoś zarżnąć, nie licząc gotowej w każdej chwili na komendę, gotową rzucić się do szyi Mandarynkę która była już w tym ćwiczona. Zbliżył się do handlarzy.
- Witajcie! - zakrzyknął wesoło i przymilnie, jak to miał w zwyczaju odzywać się do swoich klientów któzy mieli nadmiar gotówki - Można się przysiąść? - kiwnął w stronę pożerającego kolejne kawałki jakiś mebli ogniska.
Biedne twarze odwróciły się w stronę nowego. Ciche rozmowy umilkły. Ktoś się zakręcił na miejscu.
- Prsz. - Mruknął jakiś zarośnięty dziad w starej poplamionej, cienkiej ortalionowej kurtce.
Wszyscy wyglądali na trochę spiętych. Przy ognisku siedziało dziesięć osób. Ktoś tam coś jadł, kto inny coś pisał w brudnym brudnopisie ogryzkiem ołówka. Ktoś grzał ręce.
Wszyscy się patrzyli na nowego w niemym oczekiwaniu.
- Widzę że jesteście handlarzami, a więc pewnie poratujecie kolegę po fachu. - przysiadł się i od razu widząc spojrznianie zakrzyknął - Nie, nie… Nie chcę jałmużny czy czegoś w tym stylu. Jestem rusznikarzem z Marksistowskiej, a dzisiaj w nocy okradli mnie na Prospektcie. Nie widzieliście tutaj jakoś podejrzanego gnoja? Z M14, taki karabin podobny do SVT slbo SKS… Tylko drewno ciemniejsze. Rarytas w metrze.
Ludzie popatrzyli po sobie. Jeden brodacz podrapał się po włochatym policzku.
- Tu się zawsze kręci dużo dziwaków. Podejrzanych.- mruknął zamyślony.
- Taaa, szczególnie Chlor.- Dodała od siebie jakaś kobiecina. -Ten to wygląda jak z bajki.-
- Mówią mu Chlor bo wygląda jak rasowy menel jeszcze sprzed wojny.- Wyjaśnił jakiś trzydziestoletni łysiejący rudzielec, sam ubrany w łachmany. Wyglądał na kombinatora.
- Co ty nie powiesz...- Odpowiedziała mu ta sama kobieta, znudzonym głosem.
- Ale rzeczywiście, wczoraj Chlor jakoś tak bardziej się kręcił niż zwykle po stacji. Co chwila widziałem jak łaził w tą i wewtą i jeszcze dziwnie do siebie gadał. Raz był tu, potem go widziałem parę razy na Prospekcie...- Zastanowił się brodacz, dorzucając mebla do ogniska.
Napięcie trochę się rozładowało. Część siedzących znowu wróciło do swoich rozmów.
- Ale z bronią to on nie łazi....
Emil podrapał się po szczecine wyrastającej mu z twarzy. Chlor mógł być odpowiedzialny, ewentualnie skoro się tyle się tu kręcił mógł wiedzieć nieco więcej o jego kochanym M14. Nie miał nic więcej do roboty, jak tylko go znaleźć i przetasować mu ryło.
- Gdzie go znajdę? Może on coś widział skoro tyle łazi? - zapytał.
Popatrzyli wszyscy po sobie.
Brodaty wzruszył ramionami.
Kobieta nożem wydłubywała brud spod paznokci, ale z zamyśleniem patrzyła na rusznikarza.
-Wczoraj wieczorem go chyba widziałam.- Przyznała. - Kuśtykał ze swoimi pakunkami z Prospektu. Wczoraj część ludu stwierdziła, że pójdzie dalej i chyba zabrał się z nimi. Ale dosyć późno w nocy szli, bo tu się burda zrobiła i się pokłócili… - Dodała niechętnie, patrząc na rudego.
- Nie pokłócili, tylko tamte gnoje ugadywali się co do cen na Prospekcie, chuje zasrane. Tak nie można, to w ciebie i we mnie potem uderza bo nikt nie chce tych twoich drogocennych szmat...
- To nie szmaty!- Oburzyła się kobieta.
- A rzeczywiście, Chlor chyba miał przy sobie coś nowego.- Odezwała się dotąd milcząca baba w czapce.- Ale myśmy sobie wczoraj popili, to nie wiem dokładnie, chyba go pytałam ale ten się zazwyczaj nie odzywa normalnie, zazwyczaj sobie podśpiewuje.
- A on też nie brał udziału w bójce? Widziałem że w rękę był skaleczony, pytał mnie o jakąś czystą szmatkę...- Wtrąciła przed chwilą jeszcze oburzona baba od odzieży.
Emilowi zaczęło coś świtać, w końcu Mandarynka mogła go dziabnąć, ale ręki sobie za to uciąć by nie dał. Z nowymi informacjami poczuł się uskrzydlony niczym ptak.
- Dokąd poszedł? Do Czerwonych czy na Turginiewską? A może dalej, do Kitaja? - dopytywał, ale czasami takie dopytywanie odblokowywało ludziom w mózgu pozamykane sektory i nagle sobie przypominali wszystko. Wolał więc napieprzać pytaniami, niż potem się przejechać i pluć w mordę że coś pominął.
- Chlor? I bójki? Nie to nie on, on się trzyma od bójek z daleka. - Zamyśliła się baba w czapce.
Widać, wszyscy lubili tu sobie poplotkować. Dobrze to na nich wpływało, rozluźniali się. Ale czemu tu byli tacy spięci, rozglądali się dookoła i trzymali w dużej grupie?
- On to raczej jest szperacz. - Rudy odpalił sobie papierosa. - Ja tam zawsze mam go na oku bo ma lepkie łapy. Ale czasem też potrafi się potargować, czasem znajduje jakieś błyskotki, drogocenne drobiażdżki. Jak on to robi? A chuj go wie...
- A kij go wie, gdzie poszedł! - Znów odezwał się ten z brodą.
- Do Czerwonych to raczej nikt nie chodzi, słyszałem pogłoski, że… - Rudy był gadatliwy.
- Ci, co się pultali poszli na Turgieniewską, ja to się tam Chlorem nie interesuję, ale może polazł z nimi? On to taki włóczęga trochę, kiedyś widziałam go i na Kurskiej i na Pawieleckiej, więc kto go tam wie gdzie polazł. - Odpowiedziała na pytanie rusznikarza ta w czapce.
- A więc na mnie już czas, nie może być daleko. Dziękuję ślicznie za informacje. - Emil wstał otrzepując spodnie z pyłu - Dobrych targów życzę. Wpadnijcie kiedyś na ma Marksistowską, może zrobimy jakiś interes. Do zobaczenia. - pożegnał wszystkich i wskoczył na torowisko i ruszył do tunelu.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 05-03-2016, 13:30   #33
 
Paszczakor's Avatar
 
Reputacja: 1 Paszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumnyPaszczakor ma z czego być dumny
Dima bezbłędnie rozpoznał, że jeden z przybyłych to jakaś szycha. Sposób w jaki ten drugi płaszczył się przed nim, wyraźnie na to wskazywał. Skoro twierdził jeszcze, że ma jakieś informacje, to nie można ich było odesłać. Brak Emila nic tu nie zmienia, prędzej, czy później pojawi się, a sprawa widać pilna.
-Witajcie towarzyszu, Emila nie ma. Poszedł szukać gościa co mu zajumał laptopa i karabin.Swoją drogą współczuję tamtemu komuś. Ale zapraszam do namiotu, co tak będziemy tu stali. Mi co prawda nic nie ukradli, ale miałem naprawić tego laptopa, więc zainteresowany jestem bardzo. Jak go nie naprawię, to przejdzie mi koło nosa dużo naboi - mówiąc to odchylił połę namiotu i zapraszającym gestem wskazał jego wnętrze. Widząc niepewne miny, tak na wszelki wypadek, żeby nie pomyśleli sobie niewiadomo co dodał
- Wynajęli my ten namiot, bo komputer rozkręcałem a na peronie światła mało i ludzi za dużo. Teraz możemy w nim spokojnie i bez świadków pogadać.
Mężczyźni popatrzyli na siebie, ale nie powiedzieli nic. Po chwili już wszyscy siedzieli przy stole.
Starszy stopniem odchrząknął.
- Podejrzewamy, że ktoś musiał was obserwować wczorajszego wieczora. Czy widzieli panowie coś dziwnego?-
Jego pachołek popatrzył się niepewnie na szefa a potem na Dimę.
-Wie pan, tu kręci się trochę dziwnych osobowości. Między naszą stacją a Suchariewską jest jedno przejście, którym wszyscy swobodnie przechodzą, chociaż oczywiście my pilnujemy porządku. Do wczorajszej nocy nie mieliśmy takich problemów. Mają panowie jakichś wrogów? Do tej pory było tu naprawdę bezpieczne, to pierwsze takie zdarzenie odkąd Prospekt jest pod władaniem Hanzy.-mężczyzna wyglądał na zmęczonego robotą i strapionego.
Po wysłuchaniu Dimitrij patrzył na obu z pewnym niedowierzaniem.
- I przyszli wy powiedzieć, że ktoś nas obserwował? I że różni się tu kręcą? -
Mężczyzna sapnął.
-Nie, nie oczywiście że nie.-Machnął dłonią.-Nie przychodziłbym z takimi pierdami. Faktycznie, chłopaki przyuważyli w nocy wychodzącą na Suchariewską jedną osobę. Z tobołkami, w tym z czymś, co przypominało broń zawiniętą w szmatę.-Spojrzał zimno na swojego podwładnego, a ten przełknął nerwowo ślinę.
- A ja już myślał, że mi tu o pierdołach i zaraz się dowiem żeście ustalili, że nas okradli…- Dima pokiwał w zamyśleniu głową. Oczywiście ten ktoś mógł nie mieć związku z nimi, a ta rzecz zawinięta w szmatę mogła być na ten przykład parasolem, albo rurą od odkurzacza... - Oczywiście wiecie jak ten ktoś wyglądał i kiedy to było? - Zapytał spokojnie - Powiedzcie mi od razu wszystko co wiecie i idę na Suchariewską. Jak znam życie to Emil już tam jest. Przyda mu się trochę inforacji, żeby nie szukał w ciemno. - I mnie, żebym wiedział do kogo Stieczkina wycelować - dodał w myślach.
-No pan jest dokładnie taki sam w gorącej wodzie kąpany co pana towarzysz!-Burknął dowódca.-A róbcie co chcecie...-mruknął pod nosem i zakręcił się poirytowany.
-Ty, Boris, mówże chłopie bo....Palnął przełożonego w tył głowy otwartą dłonią.
Ten się próbował zasłonić, ale nic mu to nie dało. Nerwowo oblizał spękane usta.
-Tak jest, ser. -Burknął. Był młody i widać, że robił za dyżurnego chłopca do bicia.
-Gruby i Żora akurat pilnowali przejścia na Suchariewską. Mówią, że jakaś niewysoka osoba, trudno było określić płeć kuśtykając polazła w tamtą stronę. W ogóle strasznie obłożona była tobołami i jeszcze ten długi pakunek na plecach. Śpiewała sobie pod nosem, ale co to trudno im było określić. Jak się spytali co robi o tej porze, to tylko wzruszyła ramionami i stwierdziła, że do domu. To nie zatrzymywali...
- To wszystko? Jak ją poznam? Nie wiele tego. Może jeszcze jakieś szczegóły? - Dopytywał się Dima - Czasem najgłupsze rzeczy są istotne.
-No mnie przy tym nie było...ale Gruby mówił, że już jakiś czas temu tę osobę widział.
Łazi ubrana w różne rzeczy, dużo naraz. Podoczepiane śmieci, stare maskotki, że podobno mruczy pod nosem, ale twarz zawsze ukrywa pod kapturem... Może ma owrzodzoną? Nie wiem tego już nie mówił...-
Żołnierz nerwowo zerknął na przełożonego. Nie chciał drugi raz dostać kuksańca w tył głowy.
Dowódca wyglądał na zamyślonego. Szarpał się za wąs w zamyśleniu.
- A wy towarzyszu - nad czym tak myślicie? Coś się wam przypomniało? - Chwycił się ostatniej deski ratunku.
Stary machnął dłonią.
-E.-Burknął.-Zastanawia mnie tylko, czemu wybrał sobie akurat was? Musiał was obserwować od jakiegoś czasu. Coś cennego mieliście? Oprócz tych skradzionych rzeczy? Zadarliście no z kim?-
- Ano właśnie nic żeśmy nie mieli, no i narazić się komu nie było jeszcze okazji… No ale nie chcę zabierać waszego czasu, dziękuję za informacje, na mnie pora. - Po krótkiej wymianie uprzejmości Dymitrij szybkim krokiem skierował się w stronę Suchariewskiej. Emila pewnie nie dogoni, ale powinien się z nim na tamtej stacji spotkać.
 
Paszczakor jest offline  
Stary 09-03-2016, 20:05   #34
 
Lila's Avatar
 
Reputacja: 1 Lila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodze
Cały ten widok dał dziewczynie do myślenia. Doświadczenie takie jak to niewątpliwie w pewien sposób odbije się na jej psychice, była o tym przekonana. W pewnym momencie zaczęła rozmyślać również nad tym, że tak naprawdę jest sama na tym świecie, może liczyć tylko i wyłącznie na siebie, jeżeli chce cokolwiek osiągnąć, czy też wręcz jedynie podołać trudom dnia codziennego. Nie była to zbyt optymistyczna perspektywa, jednak prawdziwa. Brutalna rzeczywistość. Z drugiej strony jednak, wszystko to mogło ją wiele nauczyć, udoskonalić ją w szabrowaniu oraz survivalu. Nic przecież nie dzieje się bez przyczyny.
Chwilę myślała również nad światłem widocznym w oknie, jednak była to tylko chwila, jeden krótki moment. Cisza panująca dookoła i całe te zgliszcza znacznie bardziej wpłynęły na jej umysł. W końcu zobaczyła to, o czym słyszała już tyle razy, i czemu zawsze przysłuchiwała się z dużym zainteresowaniem. Jak do tej pory, cała cześć nadziemna metra zgadzała się z tym co miała okazję usłyszeć od starszych, znacznie bardziej doświadczonych od niej ludzi.
Dziewczyna odruchowo poprawiła swój nóż taktyczny i zaczęła ostrożnie wspinać się na gruzowisko. Nie mogła już z tym dłużej zwlekać, tak jej podpowiadał jej instynkt samozachowawczy, a wolała go słuchać, żeby nie wystawiać się na niepotrzebne, nieprzyjemne konsekwencje. W końcu na powierzchni metra mogły na nią czyhać różne niebezpieczeństwa, tego była pewna.
Z pomocą rąk Lily wdrapała się na sam szczyt gruzowiska. Zajęło to jej trochę czasu, bo nie chciała narażać się na ewentualny upadek i jakiekolwiek obrażenia, a i wystające druty, szkło oraz beton nie były zbyt bezpieczne. Gdyby spadła albo się zraniła, byłoby to bardzo niepożądane i niepotrzebnie skomplikowałoby wszystko. I tak cała ta sytuacja była dość złożona i zagmatwana.
Będąc już na wierzchołku, młoda kobieta powoli się wyprostowała. Miała teraz idealny widok na drugą stronę zawalonego przejścia. W końcu mogła zaspokoić swoją ciekawość.
Stojąc na szczycie gruzu, dziewczyna poczuła się niczym wartownik na wieży strażniczej, z tą różnicą, że była pozbawiona jakiekolwiek broni, oprócz nieszczęsnego noża, który dostała na drogę. Mogła zmierzyć wzrokiem cały horyzont. Niewątpliwie, widok ten zrobił na niej ogromne wrażenie. Głównym tego powodem było to, że mogła zobaczyć poniewierające się gdzieniegdzie ludzkie zwłoki, które zdecydowanie nie wyglądały tak, do jakich zdążyła przywyknąć. Nie, one były widocznie ponadgryzane przez te mityczne potwory, o których słyszała. Nie wyglądały też na szczególnie stare. Sprawiło to, że jeszcze bardziej wzmogła swoja czujność i wyostrzyła wszystkie zmysły. Nie chciała zostać kolejną ofiarą. W tym momencie pomyślała również, że pewnie wygląda, jakby była na samym szczycie świata. Jednocześnie, jej motywacja do dalszego działania bardzo wzrosła, nabrała ochoty na udowodnienie wszystkim, całemu wszechświatowi, że nie jest byle kim, a młodą panią porucznik, córką jednego z najlepszych generałów, a wszystko to, czego się tylko dotknie, jest skazane na sukces. Tak, zdecydowanie, ma powody do dumy.
Po kilku minutach zdecydowała się zaryzykować i ruszyć w dół gruzowiska. To, że już z samego szczytu zauważyła szczątki, zdecydowanie było bardzo korzystne. Dzięki temu wiedziała już, czego może się w każdej chwili spodziewać i na co być przygotowaną.
 
Lila jest offline  
Stary 09-03-2016, 21:29   #35
 
Kolejny's Avatar
 
Reputacja: 1 Kolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputacjęKolejny ma wspaniałą reputację
Przy współpracy z Turinem

Nie wiedział, co o tym myśleć. Ten sen... Wydawał się taki prawdziwy, jakby to wszystko było naprawdę. Ale przecież... Nie mógł być. Magiczna wizja? Brzmiało absurdalnie, ale tak naprawdę Wasilij nie był pewien. Ale jeśli to było coś więcej niż zwykły sen... Zresztą, to nic teraz nie zmieniało. Musiał dostać się na Poliankę i to było najważniejsze.
Jeszcze dobrze do siebie nie doszedł po tym śnie bądź wizji, gdy Simon nie tylko zaoferował się z pomocą w znalezieniu Piotra, a jeszcze był już gotowy do drogi i miał w głowie plan całej podróży. Wasyl po krótkim zastanowieniu zgodził się na propozycję świeżo poznanego kompana. Nie znał go oczywiście za dobrze, ale uznał, że tamten nie ma żadnego powodu kłamać. Oczywiście mógł coś chcieć ugrać w tym dla siebie, ale jego pomoc jako kogoś bardziej znającego metro będzie nieoceniona. Wiadomość o zaplanowanej drodze nastolatek przyjął bez problemów:
- No dobra, nie będę się kłócił, bo na pewno więcej wiesz ode mnie… Simon. - trochę dziwnie mu leżało w ustach imię mężczyzny. - Nawet jak go tam nie będzie, to nie znaczy, że nie żyje. Ale to nasza najlepsza szansa. W ogóle to dzięki za pomoc. Nie spodziewałbym się, że kogoś takiego spotkam.
Bunin wzruszył ramionami. Przez chwilę wydawało się, że jakoś skomentuje ostatnie słowa chłopaka, ale ostatecznie zrezygnował. Zamiast tego spytał.
- Jesteś gotowy do drogi? Myślę, że nie ma na co czekać tylko ruszać.
- No. Wszystko mam przy sobie. - wskazał na swój plecak.
- To chodźmy - odwrócił się, zeskoczył z peronu na torowisko i ruszył w kierunku Suchariewskiej. - Trzymajmy się blisko siebie. W tym tunelu zawsze wydawało się coś siedzieć... - sprawdził jeszcze raz czy rewolwer za pasem dobrze siedzi. - Zobaczymy jak nam droga wyjdzie, ale chcę jeszcze zahaczyć o Oktiabrską jeśli damy radę.
- Niech będzie.
Ruszył za swoim przewodnikiem. Doceniał jego gest i choć najchętniej skierowałby się prosto na Poliankę to przeżyje, jeśli zahaczą o jakieś ważne dla Simona miejsce. Z głową pełną myśli opuścił stację. Tekli nie było nigdzie widać, a uznał, że jeśliby chciała to by go znalazła. Nie przejmował się tym - przyszła i poszła, takie życie, nic go z nią nie wiązało. Może po tym wszystkim kiedyś ją odnajdzie i opowie jej o przygodach jakie przeżył... Mała miałaby uciechę. Uśmiechnął się w myślach do tego obrazka i ruszył ramię w ramię z Buninem.
 
Kolejny jest offline  
Stary 11-03-2016, 19:34   #36
 
Eillif's Avatar
 
Reputacja: 1 Eillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znanyEillif wkrótce będzie znany
Dziewczynka nie była zaskoczona uprzejmością i “gościnnością” Tima. Zdążyła się już przyzwyczaić do emocji jakie wywołuje w wielu dorosłych. Podobno litość to jedno z najgorszych uczuć, ale w jej wypadku opłacało się.Treściwy posiłek, bezpieczny i wygodny nocleg. Jednak tym za co była wdzięczna Timowi najbardziej były jego historyjki.
Nie były one niczym specjalnym, ale sprawiły, że wróciła na ziemię i przypomniała sobie po co wyruszyła. Do snu kładła się z głową pełną kotłujących się myśli, w trakcie dręczyły ją koszmary, a dopiero po przebudzeniu doznała spokoju.
Podniosła się, chwyciła plecak leżący w rogu i nie czekając na powrót Tima, wyszła z namiotu.
~Kierunek Krasnyje Wrota...
Jednak po chwili wróciła się do namiotu. Wyjęła z plecaka dwa skręcone papierosy i położyła na swoim zeszło nocnym kocu. Taka forma pożegnania też była dopuszczalna. Teraz mogła wyruszyć.
 
Eillif jest offline  
Stary 11-03-2016, 21:24   #37
 
Nasty's Avatar
 
Reputacja: 1 Nasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnieNasty jest jak niezastąpione światło przewodnie
----------------------

Oksy mijała kolejne legowiska rozglądając się, czy aby Andriej nie zagadał się z kimś z Siemianowskiej. Uliczki porobione a, raczej dróżki pomiędzy namiotami były, ciasne ale, dość klarowne by zauważyć każdą postać.
Same namioty były wysokie zaledwie na góra 2 metry przynajmniej te bardziej wypasione. Jeżeli można mówić tu o jakimkolwiek wypasie. Po prostu były wyższe od innych i nie trzeba było, w nich siedzieć bądź leżeć.
Niektóre łączyły się z sobą tworząc istne namioty cyrkowe w wersji mini.

Gdy dotarła do namiotu Andrieja zauważyła stan nie naruszony. Jak to miał w swych przyzwyczajeniach zasznurowany był zygzakowo a ostatnia pętla była zasznurowana wyjątkowym wiązaniem. Tylko on tak potrafił zaplątać sznur.

Miało to dwa cele bez przecięcia nie dało by się odsznurować, chyba że się znało układ w jaki sposób przechodzi supeł pod oczkiem. Drugi powód pokazywał czy ma się spodziewać niespodzianki w namiocie.

Krzątająca się obok kobieta przykuła uwagę Oksy. Może i nie znała wszystkich z dworca ale, nie kojarzyła kobiety która właśnie sprzątała sąsiadujący ganek przed namiotem. Zresztą kto na dworcu sprząta w ten sposób. Nikt nie dba o bałagan na peronach. Jedynym porządkiem jest opróżniać się z dala od domostw. Reszta to zbędne nikomu nie potrzebne funkcje. Sprzątanie, zbyt częste mycie czy właśnie zamiatanie czegoś co i tak nikomu nie przeszkadza.

-Andrieja nie ma.-Burknęła obrażonym tonem, jakby już była zasypywana pytaniami.-I nie będzie. Polazł w metro i nie wrócił. Jeszcze.-

Oksana o taksowała kobietę i minęła ją bez wdawania się w rozmowę. Nie interesowało jej coś, co ktoś, mówi od tak. W dzisiejszych czasach nikt nie podaje informacji za darmo i to jeszcze bez pytania. Coś było nie tak.
Schowała kij pomiędzy plecak, a w zamian z sunęła na ramię karabin. Rozejrzała się instynktownie na boki i zaczęła rozsznurowywać namiot. Nie do końca pamiętała schemat supła. Po chwili jednak udało się rozwiązać sznur.

W namiocie nieład ale zostawiony raczej przez właściciela. Nie raz bywała u właściciela w namiocie. W końcu był jedyną osobą która dotarła do sumienia i charakteru Oksy. Tego prawdziwego.

Po oględzinach nie było widać czegoś nie typowego. Od tak wyszedł jak by miał wrócić.

Stiopka może i mógłby coś wiedzieć ale, jak go odnaleźć i gdzie. Oksy zastanawiała się czy iść i szukać Andrieja. W końcu jest jedyną osobą która, mogła by coś znaczyć dla Oksi. Może spróbować choćby znaleźć Stiopke? Dotrzeć do następnej stacji i popytać?
Chwilkę rozejrzała się po namiocie szukając czegoś co mogło by dać jakąś odpowiedź.
 

Ostatnio edytowane przez Nasty : 11-03-2016 o 21:29.
Nasty jest offline  
Stary 13-03-2016, 19:20   #38
 
Ravage's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwuRavage jest godny podziwu
https://www.youtube.com/watch?v=LutpGMSJO94


[Powierzchnia, okolice Oktiabrskiej]



Cała ulica była we krwi. Już przyschniętej, ale strzępki wnętrzności kleiły się do butów.
Zza cienkich chmur wyszedł księżyc, który oświetlił okolicę.
W srebrnej poświacie wszystko wydawało się być odrealnione. Widok porozszarpywanych trupów tym bardziej wzbudzał grozę. Czy warto było obrać ten kierunek, widząc z hałdy, że droga jest niebezpieczna?
Lily widać nie miała z tym problemu, albo instynkt zachowawczy był w uśpieniu.
Noc była świetną porą dla drapieżników i będąc porucznikiem, który tyle razy wychodził na zewnątrz, powinna była uważać i wiedzieć, że na zewnątrz roi się od różnego rodzaju koszmarnych bestii. A ta grobowa cisza, która tu panowała nie wskazywała na nic dobrego.
I to dziwne światło w jednym z okien. Cóż to mogło być? Nikt z ludzi nie mógłby mieszkać na powierzchni, tu było zbyt niebezpieczne... I te szczątki...
Kobieta przeszła jeszcze parę metrów i gdy już zaczęła się oddalać od miejsca kaźni, usłyszała za swoimi plecami chrupot szkła. Odwróciła się natychmiast, ale nic nie zobaczyła.
Nic. Ciemność i zimno.
Jeśli nie przyspieszy kroku i nie odnajdzie w niedługim czasie wejścia do metra to będzie po niej.
Ruszyła żwawo, by się ogrzać. Nie mogła się poddać. Dla swoich towarzyszy. Dla misji.
Przystanęła. Coś stało w ciemnej plamie, przy budynku naprzeciwko z lewej strony. Może to był człowiek? Może to on świecił latarką w pomieszczeniu na górze w budynku za nią? Jeśli tak, to jakim cudem, tak szybko znalazł się po drugiej stronie skrzyżowania w bezszybnej witrynie sklepu?
Ciemna sylwetka stała nieruchomo, prawdopodobnie przyglądając się Lily. A może to był manekin? Nie, manekiny sklepowe tak nie wyglądają. Tego dziewczyna była pewna.
Coś tu było nie tak.
Z zimna przeszły ją dreszcze.
Postać podniosła powoli jedną rękę do góry i wykonała dziwny, zygzakowaty gest świecąc żółtym światełkiem. Czyżby trzymała latarkę?
Czyżby los się do niej uśmiechnął?

[tunel między Suchariewską a Turgieniewską]

Mandarynka cała się zjeżyła, zaczęła piszczeć i pojękiwać. Zatrzymała się dwa metry od stacji, w tunelu i nie chciała dalej iść. Podkuliła ogon.
Chwilę Emilowi zajęło przekonanie psa, że jednak warto iść dalej. Suczka ostatnio coś strasznie nerwowa się stała i marudna. Jak nigdy. Może po psiemu wiedziała, że ta cała wycieczka jest niewarta całego zachodu? Może jednak lepiej było siedzieć na dupie u siebie na stacji i dać sobie spokój z tym laptopem?
Pies przekonał się po chwilę trwających namowach właściciela i szczekając wbiegł w ciemność.
Rusznikarz miał ostatnio strasznego pecha. Najpierw zepsuty laptop, Chlor i teraz uciekający pies.
Zawołał parę razy sukę, ale pies przepadł jak śliwka w kompot. Szczekanie jeszcze parę razy odbiło się cichym echem od betonowych ścian i zamilkło.
Trzeba było po prostu iść naprzód. No bo niby gdzie pies mógłby się zgubić? Pewnie będzie czekać na Turgieniewskiej.
Po dłuższym czasie wędrówki Emil zobaczył przed sobą jasny punkt przed sobą, świadczący o tym, że zbliża się do nowej stacji. Ale coś go tknęło. Z tego co kojarzył, Turgieniewska była opuszczona i żadnych świateł tam nie było. Więc co to było?
Nie było już czasu zawracać. Pies czekał na stacji.
Szedł do zbliżającego się światła, które wcale nie oślepiało. Po parunastu krokach Emil poczuł coś miękkiego i skrzypiącego pod nogami. Spojrzał w dół. Na drewnianych podkładach i szynach leżała cienka warstwa białego puchu. Śnieg? Na cudem ocalałych widoczkach wiszących czasem u kogoś w namiocie można było widzieć śnieg. Ale tu? Pod ziemią?
Coś jednak go popychało do przodu. Może ciekawość?
Emil doszedł do krańca. Wszędzie leżało już mnóstwo śniegu, który był nawiewany z...otworu.
Mężczyzna stał na krańcu tunelu, a przed nim rozciągał się zimowy, cichy krajobraz.

Nigdzie za to nie było śladu Mandarynki.

[Prospiekt Mira → Suchariewska]

Dimitrij poszedł w kierunku stacji. Widział, którym przejściem przychodziła i wychodziła część tłumu na Prospekcie i dobrze wywnioskował, że to była droga na Suchariewską.
Było na tyle wcześnie że jeszcze tłumu w tunelu nie było.
Ale idąc przezeń zrobiło mu się nieswojo. Czuł zimny dreszcz przechodzący mu po plecach, jakby ktoś lub coś go obserwowało i nie miało dobrych zamiarów. Rozejrzał się, ale jak zwykle to bywa nic nie wskazywało, żeby coś czyhało na jego życie. Trzeba było tylko przyspieszyć kroku, by wyjść na wybraną wcześniej stację.
Najpierw zaczęły swędzieć go uszy. Najpierw od delikatnego gilgotania, które na chwilę ustawało jak sobie małym paluchem pogrzebał w uszach, a potem jakby zaczynało mu się jakieś choróbsko.
Gdy drapanie nie pomagało i mógł już tylko zatkać uszy, nagle to usłyszał.
Zawodzący szloch.
Nieutulony, samotny i pełen bólu i goryczy płacz. Trudno było powiedzieć, czy był to szloch dziecka, czy dorosłego, kobiety czy mężczyzny.
Po prostu zawodzący płacz.
Ale nikogo oprócz Dymitra tu nie było. Trzeba było stąd wiać, cokolwiek tu się działo.
Mężczyzna wypadł na stację. Panował tu półmrok rozświetlany tylko małymi ogniskami, przy których siedziały niewielkie skupiska ludzi, deliberujących szeptem.
Stacja była zamieszkana, ale nie był to poziom życia taki, jak na stacjach Hanzy. Tu przebywali w większości przyjezdni, a jeśli tu ktoś mieszkał to był wychudzonym łachmaniarzem. Emila nigdzie nie było.

[Siemionowska → Elektrozawodska]

Okssi rozejrzała się ostatni raz po mieszkaniu kolegi.
W namiocie, poza zwykłym nieporządkiem Andrieja, który pod tym względem był mistrzem, nic nie znalazła. Na półkach skleconych ze starych, drewnianych skrzynek na owoce niewiele leżało, poza paroma książkami o tytułach takich jak „Tołstoj, dzieła wybrane”, „Atlas chrabąszczy”, „Dzieci Arbatu” i „Prywatne życie Stalina”. Wiadomo było, że nie do czytania, ale żeby sobie dupę podetrzeć.
Na innech półce, tej przy samej ziemi były ze dwa rzucone byle jak a nie złożone t-shirty. Żadnych notatek, zostawionych wiadomości. W namiocie nie było za wiele. Po prawej kanadyjka, na wprost malutkie biureczko i składane krzesełko wędkarskie i lampka na baterie a na lewo przy materiałowej ściance półko-szafka. Nic tu po niej, trzeba było iść.
Stacja była względnie czysta i okiem złapała dwie kobiety, które nieopodal jak rozwieszają między namiotami pranie; jedna rozwieszała z pięć różnej wielkości, trochę powyciąganych gaci w kolorach spranego różu, albo szare. Pewnie miała małe dziewczynki i męża, który wypierdział trochę dziur w gaciach, bo te największe i męskie miały dziurę na środku.
Inna kobieta, która stała obok tej rozwieszającej pranie też miotłą zgarniała kurz i piasek. Jednak jej miotła nie miała drążka, pewnie się złamał dawno temu. Musiała się schylić, by zamieść.
Namioty na stacji nie stały zbyt blisko siebie, zgodnie z ogólnie znanymi przepisami przeciwpożarowymi. Wszyscy znali historie o jednej takiej stacji, co się przez głupie niedopatrzenie doszczętnie spaliła i od tej pory stacja stała opustoszała, jak posępne mauzoleum.
Niektórzy mówią, że to była Ploretarska a inni że Nagorna, ale prawdy to się chyba nikt w życiu nie dowie.
Jedynym dwupiętrowym namiotem na Siemionowskiej był magazyn, w którym składowano wszystkie potrzebne rzeczy. Był to namiot typu wojskowego, z grubego płótna, w kolorze khaki. Wszyscy o niego dbali i Okssi wiedziała, że cała stacja składuje w nim swoje dobra. Przed namiotem siedział ochroniarz i pilnował, by ktokolwiek, kto będzie chciał coś z magazynu będzie musiał podpisać się na liście.
Stacja, na której mieszkała była znana ze stalkerów. To stąd najwięcej się wywodziło i Hanza często ich wynajmowała w swoich celach. Mieszkańcy sojuszu Baumańskiego byli z siebie bardzo dumni. Dlatego kobieta, mogła na stacji wypatrzeć tylko dzieci i kobiety. Mężczyźni byli „w pracy”. Na powierzchni.
Tylko zamiast teczek i garniturów mieli na sobie skafandry i broń.
I właśnie dlatego też na stacji można było znaleźć różne rzeczy, których na innych stacjach nie było, lub były dobrem luksusowym. Takie, jak lustra, krzesła, fotele w dobrym stanie...
Na jednym z takich foteli przed namiotem siedziały dzieciaki w wieku sześciu, siedmiu lat i dokazywały, jedząc pieczarki na śniadanie.
Oksana minęła je, kierując się w stronę tunelu.
Życie na stacji płynęło leniwie. Coraz więcej ludzi wychodziło z namiotów a część kobiet roześmianych właśnie szło do jednego z wydzielonych korytarzy by nakarmić kury, które udało się tu ściągnąć jeszcze na samym początku.
Lampy na stacji może nie świeciły się tak jak w Polis, ale organizacja życia na stacji była na tyle dobra, że zawsze znalazł się ktoś, kto na przystosowanych do tego rowerkach zapewniał trochę prądu dla ogółu.
Okssi była już przy wejściu do tunelu. Tunel był ciemny, ale suchy.
Wyjście na stację było tylko formalnie zabezpieczone workami z piaskiem i zbudowana została budka strażnicza z falistej blachy, przy której stało małe stanowisko z karabinem i reflektorem. To było zabiezpieczenie tylko na pokaz, bo tunel prowadził tylko do Ekejtrozawodskiej, która również była w sojuszu. Strażnik patrzył tylko leniwym, niewyspanym wzrokiem na wychodzącą kobietę. Nic nie powiedział. Nie było co.
Tunel był zadbany, wilgoci nie czuło się powietrzu. Był suchy i czysty, ale światła tutaj nie pociągnięto.
Wzdłuż ściany za to został pociągnięty kabel do telefonu, by zarządzający stacjami mogli w razie czego wymieniać informacje.
Tory kolejowe były używane, dlatego nie widać było na nich rdzy a betonowe podkłady nie były porośnięte żadnymi porostami czy grzybem.
Ściany tunelu też były czyste i suche. Szło się przyjemnie, bez dziwnych odczuć. Tunel niósł tylko wesołe dźwięki ze stacji, którą Oksii zostawiła za plecami.
Po niedługiej chwili dotarła na Elektrozawodską. Wejście na stację miało podobne „zabezpieczenia” co na poprzedniej, ale stało tu dwóch strażników, którzy właśnie rozmawiali z innym przybyszem z Siemionowskiej. Był to w średnim wieku, łysiejący facet ubrany w militarne ciuchy koloru moro i khaki. Na nogach miał podobne wojskowe buty co strażnicy. Przy pasku wisiała mu maska gazowa a plecak miał wypchany. Może miał tam skafander? A może jakie skarby z góry?
Faceci rozmawiali swobodnie, ale na twarzach całej trójki widać było zmęczenie. Noc była dla nich długa.

Stacja była cała w granicie i marmurze. Nawet ściany i sufit były wyłożone kamieniem. Kiedyś musiała robić niemałe wrażenie, posadzką w kratę i płaskorzeźby na szerokich, prostokątnych podporach i półokrągły sufit z okrągłymi kasetonami robiącymi za dekoracyjne obramowanie oświetlenia.
Teraz ściany były przybrudzone, przyszarzone, posadzka popękana tak samo jak ściany i miejscami wybrakowane do surowego i nieprzyjemnego betonu. Większość płaskorzeźb była potłuczona i niekompletna. Oświetlenie nie działało, za to podwieszone były żyrandole ze świeczkami, dające jako takie, żółto-ciemne oświetlenie o głębokich cieniach. Podłoga była brudna, poplamiona i chyba się trochę kleiła do butów.
Namiotów było tu więcej niż na jej „domowej” stacji, a ruch wśród mieszkańców większy. Kręciło się tu więcej strażników i w powietrzu czuć było charakterystyczny smrodek świńskiego łajna. W którymś z nieużywanych korytarzy były chlewy.
Smrodek świń mieszał się z zapachem jedzenia, WOGN'owej herbaty z grzybów i ludzkiego potu, co tworzyło niezwykle duszny aromat.
Stacja niczym się nie różniła od innych, które sobie radziły jako tako i miały radę i zarządcę. Namioty stały w rządkach, były mniej lub bardziej zadbane a jeśli ktoś nie miał namiotu, to gdzieniegdzie widać było czyjeś na prędce sklecone legowiska. Ludzie dookoła się krzątali i wykonywali swoje zajęcia w mniejszym lub większym pośpiechu. Ktoś niósł kosz pieczarek, ktoś prał swoje łachmany, ktoś coś naprawiał czy szył, czyścił broń, rozkładał towar na małym straganie, ktoś opiekował się dziećmi albo pakował towar na na taczkę by z nim pójść dalej.
Gdzieniegdzie przechadzali się leniwie strażnicy, patrząc pilnując bez entuzjazmu porządku.
Gdzieś przy jakimś namiocie stały dwie starsze kobiety i plotkowały namiętnie, śmiejąc się głośno co jakiś czas.

[Prospiekt Mira → Komsomołska]
Simon i Wasilij wyruszyli najszybciej jak się dało.
Przeszli bez żadnego problemu tunelem między stacjami. Ciała Andrieja już nie było. Tylko trochę śmieci, rozgrzebane ognisko i zaschnięta brunatna plama po krwi.
Komsomolska przywitała ich reflektorem i dwoma strażnikami, którzy bardzo szczegółowo wypytali o cel podróży i po dłuższym namyśle wpuścili na stację.
Stacja jak stacja, brudna, gorzej oświetlona od Prospektu i z większą ilością widocznych żołnierzy.
Przejście na Czerwoną część stacji było bardzo dobrze chronione i zabezpieczone. Schody były zabezpieczone kratą a z dwóch stron stały karabiny, reflektory i budki strażnicze.
To samo było na końcu przejścia, które prowadziło w dół. Sufit był tu nisko, schody były obłupane i mocno zakurzone. Chyba nieczęsto ktokolwiek chciał lub mógł podróżować między Hanzą a Linią Czerwoną.
|Na dole schodów były podobne zabezpieczenia Czerwonych.
Kratę otworzył im patrzący spode łba żołnierz, który miał zupełnie inny mundur niż Hanzeatyccy strażnicy. Miał lekko zapadnięte oczy i policzki, tak jakby trochę niedojadał.
-A więc chcecie wejść na Teren Linii Czerwonej?-Upewnił się, gdy usłyszał po co przyszli.
-Cel podróży?-


[Komsomolska]

Dziewczynka ruszyła w kierunku wyjścia na Kurską. Jednak tym razem nie było jej łatwo przemknąć między wartownikami.
Tunel był tutaj bardzo dobrze zabezpieczony, było porządne stanowisko artyleryjskie z dużą ilością worków z piaskiem, krata kładka u góry z rzędem reflektorów i spora ilość pilnujących żołnierzy.
Teklę złapał ją za rękę jeden ze strażników, gdy próbowała się przyczaić.
-Hola hola panienko!- Burknął. Miał ospowatą twarz i około czterdziestki. Wyglądał, jakby był napuchnięty. Może lubił zbyt dużo popić w wolnym czasie.
-A gdzie to się wybieramy na spacerek?-
 

Ostatnio edytowane przez Ravage : 13-03-2016 o 20:19.
Ravage jest offline  
Stary 15-03-2016, 14:49   #39
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Emil był naprawdę na siebie zły, że zachciało mu się z tym komputerem tyle przejść. Naprawdę miał serdecznie dość całego tego pitolenia się ze złodziejami, z Dimą, z całym tym pierdolonym metrem. Gdyby nie to że wychował się pod surowym spojrzeniem i ciężką ręką żołnierza, który wpoił mi jakieś tam wartości i idee życiowe, z pewnością teraz położyłby się w tym śniegu, zwinął w kulkę i zaczął szlochać. W dodatku pierwszy raz od dłuższego czasu był naprawdę samotny, zawsze była przy nim Mandarynka z którą był nierozłączny, a teraz ta zostawiła go i pobiegła na zatracenie w ciemności. Poczuł zimne jak lód ostrze wbijające mu się w plecy, na szczęście była to tylko metafora tej zdrady. Skoro Mandarynka go zostawiła, w tym tunelu musiało się nieźle coś odpierdalać. Emil postanowił to zbadać, w końcu nie był z ludzi siedzących na dupie. Ruszył i… zamurowało go.

Śnieg był wszędzie, otwór wychodził na ośnieżoną polanę. Pamiętał za dzieciaka jak wygląda śnieg, z resztą kiedy był stalkerem również śnieg parę razy widział. Nie były to najświeższe wspomnienia, ale naprawdę miał przed sobą śnieg. A nad głową słońce, płynące chmury.

Wyobraził sobie ile teraz przyjmuje radów na sekundę, śnieg na 100% świeciłby w nocy jakby się go nasypało w słoik i postawiło na szafce, taka lampka nocna. Chciał zawrócić, ale coś go pchało naprzód, sam nie wiedział co to było. Zrobił niepewnie krok do przodu i za nim kolejny, macając podeszwą buta podłoże. Pod śniegiem mogła kryć się rozpadlina lub jakaś przepaść która utrzymała psa, ale niekoniecznie musiała utrzymać go.

Koniec końców nie przypominał sobie aby w tym miejscu była jakaś część odkrytego tunelu, z tego co wiedział są takie, ale nie w tym miejscu. A nawet jeśli, powinny tu być wypalone ruiny, a nie polana aż po horyzont. Dopiero po kilkunastu krokach przypomniał sobie opowieści podróżników-bajarzy o tunelach, które potrafią człowieka oszukać i zrobić go nieźle w konia, w najgorszym przypadku odebrać mu zmysły. Na chwilę obecną Emil czuł się sprawny umysłowo, więc założył że tunel po prostu się z nim droczy. Wyciągnął rękę do przodu i powoli posuwał się naprzód. Miał nadzieję że jak minie strefę kpienia z podróżnych, wizja się rozpłynie, a on będzie mógł kontynuować pościg za Chlorem.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 17-03-2016 o 21:31.
SWAT jest offline  
Stary 17-03-2016, 09:51   #40
 
Lila's Avatar
 
Reputacja: 1 Lila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodzeLila jest na bardzo dobrej drodze
Nie, to byłoby zbyt piękne aby było prawdziwe. Jak do tej pory nic nie szło tak jak powinno, więc nie powinna mieć złudzeń że teraz tak będzie. Chociaż może? Nigdy nic nie wiadomo. Za to nie ulegało wątpliwości, że postać trzymająca latarkę bardzo ją zaintrygowała. Zaczęła się zastanawiać, kto to może być i co tutaj robi, zważywszy na to że okolica nie była zbyt bezpieczna. Czyżby kolejny przymusowy wygnaniec z metra? A może ktoś, kto polował na ludzi takich, jak ona? Sojusznik czy wróg? Możliwości było całe mnóstwo. Myśli dosłownie kłębiły się w głowie dziewczyny i sprawiły, że chociaż na moment zapomniała o swoich dotychczasowych przygodach. Było to o tyle dobre, że jej umysł zajął się czymś innym i mogła w końcu zacząć obmyślać jakieś konkretne działania, a nie tylko snuć domysły. Poza tym- to niekoniecznie musiał być ktoś, lecz mogło być coś. Chociaż ta latarka… Przecież tylko człowiek byłby w stanie ją trzymać. Tak, to nie mógł być żaden dziwny stwór. To pocieszyło dziewczynę, ponieważ była o wiele bardziej przyzwyczajona to walki z ludźmi. Ich działania i taktyki znała znacznie lepiej i czuła się pewniej w walce z nimi.
Zimne dreszcze zastąpiło pełne wyostrzenie zmysłów. Momentalnie przyłapała siebie na tym, że mimo woli zaczyna czuć się jak przed jakimś ważnym zadaniem do wykonania . Najwyraźniej to miała już we krwi.
Młoda kobieta miała kilka opcji do wyboru. W pewnym momencie przemknęło jej przez myśl, żeby w jaki sposób nawiązać kontakt z postacią, która najwidoczniej dawała jej jakieś znaki swoją latarką. Takie posunięcie miało plusy i minusy. Bez wątpienia takie zachowanie nie byłoby zbyt bezpieczne, więc postanowiła, że przynajmniej jak na razie, po prostu to zignoruje. Jeżeli postać wyjdzie, nie będzie miała wyboru, zostanie zmuszona do konfrontacji, choćby słownej. Jednakże, wolała nie wywoływać wilka z lasu. Po ostatnim doświadczeniu z tym nieszczęsnym Feliksem stała się jeszcze bardziej ostrożna i nieufna. Nie będzie się niepotrzebnie narażała, to zdecydowanie było zbędne, a miała mieszane uczucia co do tego, kto bądź co czai się w witrynie sklepowej i jakie może mieć wobec niej zamiary.
Dziewczyna odważnie ruszyła naprzód. Jeżeli stanie się coś nieoczekiwanego, to trudno. W tym momencie nie było już żadnej innej opcji do wyboru. Nie miała się już nad czym dłużej zastanawiać, zresztą takie zachowanie nie leżało w jej naturze. Nie raz i nie dwa dziękowała już losowi, że nie traci swojego czasu na zupełnie niepotrzebne rozterki i wielokrotne analizowanie wszystkiego.
 
Lila jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:50.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172