|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-07-2021, 10:22 | #141 |
Młot na erpegowców Reputacja: 1 |
|
17-07-2021, 19:23 | #142 |
Reputacja: 1 | Roxy czuła się wykończona gdy już dotarła do tego całego hotelu. Bez słowa wzięła kąpiel starając się choć odrobinę odpocząć przed kolacją i pogadanką z Ritą. Czarno to wszystko widziała, no ale… trzeba się było podzielić informacjami z towarzyszką w niedoli żaden ze spotkanych przez nią przewodników nie zapowiadał się obiecująco. Już nie mówiąc o tym, że nie miała pojęcia skąd by miały znaleźć na to hajs. Swymi przemyśleniami i wątpliwościami podzieliła się ze złodziejką przy kolacji. |
18-07-2021, 00:48 | #143 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 33 - 2051.03.13; pn; przedpołudnie Czas: 2051.03.13; pn; przedpołudnie Miejsce: Miami; otwarte morze; kuter; zatopiony wrak Warunki: pod wodą, okolice wraku, jasno, cicho; na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew Rita Dzień okazał się całkiem znośny. Jak na razie to najtrudniejszym wydawało się dotarcie na piechotę z “2018” do kawiarni gdzie miała czekać długonoga blondynka. Potem to już jakoś samo poszło. Rita co prawda przyszła pierwsza do tej kawiarni co wczoraj rozmawiała z Lori ale ta nie kazała na siebie zbyt długo czekać. Ledwo zdążyła zamówić sobie coś do zwilżenia gardła po wędrówce przez te rozgrzane kaniony betonu i asfaltu gdy szefowa “Hellgate” się zjawiła. - O. Jesteś. To dobrze. To dopij na spokojnie i idziemy. - jakoś wcale nie ponaglała nurka, sama nawet sobie coś zamówiła do picia a potem poprowadziła wzdłuż portowych wybrzeży. Tam pewnie wsiadła do zdezelowanego kutra gdzie przedstawiła Ricie Pablo a Pablo Ritę. On i jego załoga wyglądali na ogorzałe wiatrem i Słońcem wilki morskie. Albo piratów. Przy ciepłym dniu większość z nich była w samych szortach i co najwyżej koszulkach. Pablo jedynie miał na sobie na tyle godności by mieć koszule i kapitańską czapkę z daszkiem. Chociaż równie pobrudzone i zdezelowane jak jego łajba. Mimo jednak wyglądu wiecznej rdzy i prowizorki jakoś to wszystko działało. Podobnie jak większość wraków jakie wciąż jeździły po drogach i bezdrożach ZSA. Na tym jak odbili od nabrzeża Lori przestała zdradzać większą aktywność. - Bo ja mam taką głupią skórę. Albo jestem całkiem blada albo jak tylko trochę Słońca złapię to robię się czerwona jak rak. Zaraz mam bąble i skóra mi złazi. Jakby nie olejek to już dawno to Słońce by mnie zabiło. - tłumaczyła Ricie smarując się olejkiem tak samo jak to wczoraj jej radziła. Nawet odsunęła nieco kawałek szortów aby pokazać jej bladszy kawałek skóry. Rzeczywiście blady. Potem rozwaliła się wygodnie na składanym leżaku w tych szortach i górze od bikini i opalała się w cieniu brezentu rozpostartego z tyłu kutra. Czasem sięgała po drinka ale raczej pozwalała sobie nic nie robić. Pablo i jego załoga pod tym względem byli samowystarczalni i nie ingerowali w zachowania swoich pasażerek. Płynęli wzdłuż wybrzeża zostawiając stopniowo miasto coraz dalej i dalej. Potem zaczęli oddalać się od brzegu no aż dopłynęli na miejsce. Stąd Miami jawiło się jako plama szarości na tle żywej zieleni dżungli. Nawet dzielnica wieżowców to były tylko pionowe kreski wystające ponad linię dżungli. No i płynęli aż dopłynęli. Wtedy Pablo dał znać, że już prawie są bo morze jak morze. Ten kawałek nie różnił się niczym od tego jaki przepłynęli chwilę czy godzinę temu. Widocznie trzeba było wiedzieć gdzie płynąć. Teraz załoganci obsiedli burty i zaczęli wpatrywać się w wodną toń szukając tego wraku. Aż w końcu któryś z nich go wypatrzył. - No to przygotuj się i hopsaj. - powiedziała wesoło blondynka w szortach gdy też wyjrzała za burtę i dostrzegła zatopiony pod wodą cel. A gdy Rita przygotowała się i hopsnęła czekał ją na dole całkiem inny świat. https://media-cdn.tripadvisor.com/me...near-alona.jpg Kuter podpłynął blisko wraku więc nie miała kłopotów go odnaleźć. Woda była dość przejrzysta ale do może jakiejś pół setki metrów. Dalej zmieniała się stopniowo w nieprzenikniony granat. Wrak był porośnięty jakimiś glonami i innym podwodnym zielskiem. Ale dalej dało się dostrzec jego zarys, otwory po oknach, drzwiach i innych takich. Jak Rita podpłynęła bliżej zorientowała się jednak, że wewnątrz jest dość ciemno. A nie miała latarki jaka by działała pod wodą. No i nie bardzo znała się na statkach i innych takich. Więc od czego zacząć sprawdzać ten wrak to była dla niej dość losowa sprawa. Ale ze względu na ograniczone powietrze w płucach i małej butli trzymanej w zębach nie mogła sobie pozwolić na zwłóczenie. Jak na razie żaden rekin czy inny morski potwór nie pływał w tej okolicy a nad głową widziała czarny, podłużny kształt bujającego się na falach kutra. Czas: 2051.03.13; pn; przedpołudnie Miejsce: Miami; Virginia Gardens; dom Kimberly; podwórze Warunki: podwórze domu; na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew Roxy Rano jak Rita poszła w stronę portu aby spróbować zarobić trochę gambli na tym nurkowaniu lekarka została w Palmowej. Za słabo znała miasto aby szukać pacjentów w obcych miejscach. A ta kawiarnia wydawała się równie dobra jak każde inne aby zacząć. Musiała podchodzić do ludzi przy stolikach i oferować swoje medyczne usługi. Większość reagowała pozytywnie chociaż ich angielski był równie dobry jak jej latynoski. Pomagał uniwersalny migowy. Ale tak z zaskoczenia to raczej nikt nic nie chciał. Aż trafiła na jakichś wyrostków. I chociaż mówili raczej po latynosku a z angielskiego zdawali się znać ledwo parę słów na krzyż tak jakoś dogadali się. I tak trochę z duszą na ramieniu poszła z nimi trzema do jakiegoś mieszkania. Domyśliła się, że chyba chodziło o coś z ręką bo tak na sobie to z ożywieniem demonstrowali. Na miejscu okazało się, że nie do końca. To musiał być ojciec jednego z nich i okazało się, że ma wybity bark. Pewnie już jakiś czas. Technicznie to nie było trudne do nastawienia. Wystarczyło odpowiednio pociągnąć za ramię aby odpowiednia kość wróciła na swoją panewkę. Jednak facet swoją masę miał no i był to bolesny zabieg. Więc tak zmagali się ze sobą przez jakiś kwadrans ale przy trzecim czy czwartym podejściu wśród sapania i stęknieć bólu coś tam wreszcie chrupnęło i facet znieruchomiał. Tak samo jak trzech młokosów. Aż wreszcie gospodarz ostrożnie poruszył swoją grubą ręką. Trochę. Potem jeszcze trochę. Spojrzał na nią z niedowierzaniem i wreszcie nią pomachał. A w końcu się roześmiał wesoło. Coś mówił po swojemu dając znać aby Roxy poszła za nim i z jakiejś szafki w kuchni wyjął trzy butelki rumu i paczkę tytoniu wynagradzając lekarkę za tą pomoc. Mogli więc pożegnać się w przyjaźni i wrócić do swoich zajęć. Tak jej zeszło do późnego ranka. Lub wczesnego przedpołudnia nim ruszyła w miasto licząc, że odnajdzie ową Kimberly co miała być tropicielką do wynajęcia. Znów musiała pytać o drogę kogo się dało bo w tej części miasta była po raz pierwszy. Dotarła w końcu w tym rozgrzanym betonie do dzielnicy przedmieść. A w końcu w samo południe do właściwego domu. Dom miał solidne ogrodzenie i furtkę. A przy furtce była klatka a w niej zamknięta krótkofalówka z napisem “Jak coś chcesz to mów”. Pręty pozwalały wcisnąć przycisk do nadawania ale były zbyt ciasno upakowane aby zwędzić krótkofalówkę. Jak Roxy wcisnęła przycisk po chwili ciszy usłyszała kobiecy głos w odpowiedzi. - Słucham? - gospodyni pytała dość oszczędnym, neutralnym tonem. Jak się okazało, że chodzi o robotę to nastała chwila milczenia. - Wejdź. Furtka jest otwarta. Obejdź dom i idź w stronę wody. Moczę się. - powiedział ten sam spokojny, kobiecy głos. Było jak mówiła. Furtka była zamknięta ale jak się przełożyła dłoń przez pręty i zdjęło zaszczepkę to dało się wejść. Budynek za furtką nie wyglądał zbyt imponująco. Raczej jak wiele innych współcześnie zamieszkałych budynków sprzed wojny. Czyli raczej standard. Ale do domu gościnnego Cantano czy jego wieżowca nie miał porównania. Podwórze przypominało pomieszanie famry z graciarnią. Było tu wszystko. Od rdzewiejącego pługa czy czegoś podobnego kojarzącego się z rolnictwem po stary ciągnik, pickup, spalone słonecznym żarem, wysuszone szopy kryte blachą falistą aż po kury które leniwie łaziły po tym wszystkim. Widać było też przebłysk wody na samym końcu. Tak dotarła do pomostu który był tak nisko, że zdawał się pływać na wodzie. Tam zastała właścicielkę tego wszystkiego. Siedziała czy raczej leżała na rozkładanym foteliku. Przy niej był stół a na niej dzbanek i szklanka z rubinowym płynem. I kostkami lodu! Odkąd wyniosła się z domu Cantano nie widziała ani jednej kostki lodu. Dopiero tutaj jak sobie pływały w tej szklance i dzbanku. - Klapnij sobie. Jak chcesz to się poczęstuj. Prawdziwa mrożona herbata. Uwielbiam mrożoną herbatę. Zawsze sobie robię jak tu wracam. Nie spodziewałam się gości. Ale któraś powinna być czysta. Wiesz, nie chce mi się za każdym razem chodzić z jedną szklanką. - powiedziała gospodyni wskazując na zestaw szklanek na dolnej półce stolika i drugi leżak pod ogromnym parasolem. Mówiła dość rozleniwionym tonem ale taki ciepły dzień sprzyjał rozleniwieniu. Jak tak sobie spokojnie leżała na swoim leżaku jakoś nie robiła groźnego wrażenia. Nie wyglądała na twardziela jak Louis czy Kent z jakimi wcześniej rozmawiała lekarka. Raczej jak może ich siostra czy dziewczyna. Po prostu tutejsza dziewczyna z sąsiedztwa. Zwłaszcza jak była na bosaka, w samych szortach i podkoszulku. Rysy twarzy i karnacja wskazywały na jakieś latynoskie pochodzenie. Ta krótkofalówka na stole przez jaką rozmawiały wcześniej nieco psuła ten sielski wizerunek. No i rewolwer na tej dolnej półce. Ale od strony gospodyni. https://previews.agefotostock.com/pr...-001050070.jpg - To jak się nie znamy a mnie szukasz to albo chcesz mi coś sprzedać albo potrzebujesz kogoś do łażenia po dżungli. - gospodyni spojrzała na gościa z uśmiechem sprawdzając która z opcji jakie podała jest bardziej prawdopodobna.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
23-07-2021, 21:22 | #144 |
Reputacja: 1 | Lekarka dłuższą chwilę wpatrywała się w siedzącą na leżaku kobietę. Widok z jednej strony był przyjemnie sielski, a z drugiej… niesamowicie nienaturalny w tych czasach. Po tej całej akcji z nastawianiem barku cały czas czuła dziwny niepokój. Niby załatwiła sprawę i nawet jej zapłacili no ale atmosfera… była jaka była. Teraz gdy patrzyła na ten dzbanek z mrożoną herbatą czuła nieprzyjemną suchość w ustach. |
26-07-2021, 23:27 | #145 |
Młot na erpegowców Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 17:51. |
29-07-2021, 14:53 | #146 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 34 - 2051.03.13; pn; przedpołudnie Czas: 2051.03.13; pn; przedpołudnie Miejsce: Miami; Virginia Gardens; dom Kimberly; podwórze Warunki: podwórze domu; na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew Roxy https://www.planetware.com/wpimages/...ke-talquin.jpg - O. Zaginione Miasto. - kobieta dalej leżała sobie wygodnie na leżaku, pod parasolem i popiła ze szklanki mrożonej herbaty. Pod tym parasolem, nad wodą i ze szklanką mrożonej herbaty w dłoni można się było poczuć błogo jak jakiś turysta na wakacjach z dawnych czasów. Uśmiechnęła się gdy usłyszała, że gościowi też ona posmakowała. Teraz jednak zastanawiała się nad jej propozycją. - I chcecie dotrzeć do Zaginionego Miasta. - mruknęła raczej do siebie machinalnie drapiąc krawędzią szklanki o swoją brodę. - A ilu was jest? I macie jakiś namiar na to gdzie trzeba szukać? - tropicielka odwróciła ku Roxy głowę pytając o wielkość takiej wyprawy no i o odległość czyli jak daleko trzeba by iść. Bo jak to na drugim końcu Florydy to całkiem inna wyprawa niż jakby to miało być gdzieś w pobliżu miasta. Gdzie dokładnie jest to miejsce to z mapy kultystów nie wynikało ale dało się rozpoznać, że raczej jest w południowej części półwyspu i chyba nie powinna być strasznie daleko skoro Eliasz jakoś zdołał wrócić na piechotę do miasta. - Właściwie mogłabym się przejść. Nie mam teraz zbyt wiele do roboty. - przyznała machając wesoło szklanką z mrożoną herbatą. - Ale co mi zaproponujecie za to moje fachowe przewodnictwo? Normalnie biorę 20 gambli za dzień. Połowa płatna z góry. Ale jak chodzi o Zaginione Miasto to chcę też udział w łupach. - zapytała przechodząc do tego co wszyscy inni tropiciele z jakimi wcześniej rozmawiała blondynka. Do zapłaty za swoje usługi. Czas: 2051.03.13; pn; przedpołudnie Miejsce: Miami; otwarte morze; kuter; zatopiony wrak Warunki: pod wodą, okolice wraku, jasno, cicho; na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew Rita Rita nie była nawykła do długotrwałych prac pod wodą więc chociaż kilka pierwszych kursów pomiędzy zarośniętym glonami wrakiem a dyndającym się na wodzie kutrem poszło jej jakoś siłą rozpędu to każdy kolejny zdawał się trudniejszy od poprzedniego. A musiała nurkować raz za razem bowiem do swojej torby mogła włożyć niewiele fantów. Ale kolejne fanty wyładowywane na pokładzie kurta powodowały szersze uśmiechy Lori i załogi. Blondynka z ciekawością oglądała jeszcze ociekające wodą i mułem skarby. Gdzieś zniknęło jej rozleniwienie i bezruch. Najwięcej kłopotów sprawiła rzeźba. Wewnątrz wraku nurek była zdana sama na siebie i swoje boleśnie skromne zapasy tlenu. A tu trzeba było nurkować z tymi linami, wiązać je i nawet jak ci na kutrze zapewniali główną siłę jaka ciągnęła ten ciężar to jednak na Ritę spadło manewrowanie nią pod wodą. Tak aby ją najpierw ruszyć, potem kierować w stronę dawno temu rozbitego okna bo tamci na górze pracowali na ślepo. Mogli tylko ciągnąć albo nie ciągnąć. To osoba we wraku musiała być ich oczami i rękami. A rzeźba jakiejś kobiety była naturalnych rozmiarów i stawiała złośliwy opór martwej materii. Najwięcej Rita namordowała się z tym przesuwaniem rzeźny przez okno. Musieli to robić na raty i przy wydobywaniu tej rzeźby nurkowała, wynurzała się i załoga napełniała jej małą butlę częściej niż wszystkie wcześniejsze wyprawy. No ale koniec końców wreszcie się udało wypchnąć rzeźbę na zewnątrz więc już było z górki. Wtedy już wystarczyła sama praca mięśni załogi aby ją wyłowić na powierzchnię. Potem jeszcze trzeba było wyłowić przez burtę na pokład ale w tym już mogli pomóc ci z załogi. Wreszcie jeszcze ociekająca wodą i mułem rzeźba stanęła na pokładzie. - Ładna. Dostaniemy za nią dobrą cenę. Chociaż… Ładna jest. Może zostawię ją dla siebie? - Lori z zaciekawieniem oglądała wyłowioną rzeźbę kobiety. Dawny artysta się postarał i ładnie oddał kobiece piękno ubrane w dziwny chociaż skąpy strój. Więc jak zastanawiała się na głos właścicielka “Hell Gate”, że na skąpo odziane ładne niewiasty zawsze jest popyt to można by rozgłosić na mieście i opchnąć za jakąś niezłą sumkę. Któryś z ważniaków może by chciał mieć takie cudo w kolekcji. Ale i blondynce ten posąg zdawał się fascynować i zaczynała dumać czy nie zrobić z niego ozdoby na swojej łajbie albo w domu. - I jeszcze jakiś sejf tam jest mówisz? - Loretta na razie odłożyła rozważania co do planów na temat rzeźby i zaczęła zastanawiać się nad tym podwodnym sejfem. Złodziejce artefaktów bowiem nie udało się do niego dobrać. Pod wodą nie bardzo miała o wiele słabsze czucie przy używaniu wytrychów w dziurce od klucza i nie była pewna czy po tylu dekadach moczenia się w słonej wodzie ten mechanizm w ogóle zadziała. No a nigdzie nie znalazła zapisanego kodu do drzwiczek sejfu. Jak ktoś go miał na jakimś papierze albo komputerze to się raczej nie zachował do dzisiejszych czasów. - Można go spróbować wydobyć na powierzchnię. Wziąć jakiś palnik i się dobrać. Ale to już trzeba by wziąć jakąś ekipę co tam zanurkuje i popracuje nad jego wyciągnięciem. - szefowa pływającego klubu co uchodził za renomowany myślała na głos co tu by można dalej zrobić z tym sejfem. Ale raczej w tej chwili to niewiele jak nie mieli odpowiedniego sprzętu do cięcia metalu a i prace zapowiadały się na dłużej. Rozmowę przerwały im hałasy dobiegające ze nadbudówki. Wyglądało na to, że załoga postanowiła otworzyć i spróbować świeżo wyłowioną i schłodzoną morską wodą whisky sprzed kilku dekad. Sądząc po minach i wyrazach uznania to degustacja była całkiem wesoła i wrażenie było pozytywne. https://alkoteka.files.wordpress.com...daniels-02.jpg - No to jak już otworzyliście to polejcie. - Lori machnęła na tą jedną z kilkunastu butelek ciemnego trunku jakie Ricie udało się wydobyć ze skrzyń. Reszta okazała się albo pobita albo nieszczelna. Ale te kilkanaście sztuk chociaż straciło etykiety i były oblepione mułem zachowało się w całości. Co dawało nadzieję, że będą cennym dodatkiem do jakiejś kolekcji przedwojennych trunków. Lori wyceniała, że za jedną sztukę powinno dać się wyciągnąć ze 20, może i 30 gambli od ręki. Może nawet więcej jakby coś pokombinować. Raczej w każdej knajpie by można było to opylić. Dola Rity z tej części łupu wynosiła 4 butelki trunku. - No a za tą rzeźbę to jak się ją opchnie to ci odpalę 25% z ceny. W sobotę w Astorii jest targ i tam będzie dużo ludzi. Wystawię ją na aukcję i zobaczymy. I do soboty to już słuchy powinny rozejść się po mieście. - powiedziała bladolica blondynka w szortach i ciemnych okularach. Rzeźbę było najtrudniej wydobyć na kuter ale dawała nadzieję, za największy zarobek. Tyle, że trzeba było poczekać aż się rozpuści wici i trafi się jakiś kupiec.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
31-07-2021, 18:13 | #147 | |
Młot na erpegowców Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 17:51. | |
06-08-2021, 13:31 | #148 |
Reputacja: 1 | Czas: 2051.03.13; pn; przedpołudnie |
07-08-2021, 14:42 | #149 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 35 - 2051.03.14; wt; rano Czas: 2051.03.14; wt; rano Miejsce: Miami; Liberty City; hotel “2018”; pokój hotelowy Warunki: pokój hotelowy, jasno, ciepło; na zewnątrz jasno, umiarkowanie, deszcz, umi.wiar Rita i Roxy Gdy dwie mieszkanki hotelowego pokoju szykowały się na rozpoczęcie kolejnego dnia w tym mieście na skraju kontynentu to za oknem się rozpadało. Krople łomotały o szyby, parapet i od nowa tworzyły na zewnątrz kolejne kałuże i strumyki w błotnistym podłożu. W przeciwieństwie do krain bardziej na północy tutaj na brak wody wszelakiej nie można było narzekać. Dobrze, że na śniadanie nie trzeba było daleko chodzić bo front “Palmowej” był widoczny z okien pokoju. A żołądki już dopominały się o swoją porcję energii. Nie tylko Rita mogła spojrzeć rano na swoją kolekcję gambli rozstawioną na stole. Wysiłek włożony wczoraj wieczorem w ślęczenie w hotelowej kuchni i czyszczenie każdego detalu w misce z wodą opłacił się. O ile wczoraj jak je Rita wyładowała z torby to to wszystko wyglądało jak przypadkowe śmieci wygrzebane z błota czy jakichś ruin. To dzisiaj jak już były wyczyszczone i wyschły to wyglądały jak gamble gotowe na wymianę na inne gamble. Za to laptop i aparat zdążyły jej się skutecznie rozładować i bez zasilania nie miała z nich żadnego pożytku. W końcu baterie miały co najmniej po 30 lat a od ostatniego ładowania w domu gościnnym minął już jakiś tydzień. Poza tym coś powinno jeszcze jej wpaść za ten posąg. O ile Lori dotrzyma słowa i nie zapomni o umowie. Bo wczoraj obiecała, że jak Rita się zjawi ponownie po tej sobocie to jej wypłaci jej ćwiartkę ze sprzedaży rzeźby wojowniczki w ekspresyjnej pozie. Tylko sama jeszcze nie była pewna czego się spodziewać po sobotniej aukcji. Za to Roxy miała okazję opowiedzieć koleżance o przebiegu swojej rozmowy z Kimberly. Tropicielce tylko dwie osoby pasowały jak ulał na taką wycieczkę. Uważała, że nie bierze za drogo. W końcu 20 gambli na dzień to praktycznie co za średniej jakości pokój i wyżywienie. A to na ile dni zależało jak daleko i na jak długo ma być planowana ta wycieczka. Ostatecznie blondynka chyba ją w jakiś sposób ujęła czy po prostu zrobiła dobre wrażenie bo zgodziła się na zaliczkę do 3 dób czyli 60 gambli w alku, papierosach albo lekach. Ale z zastrzeżeniem, że gdyby wycieczka potrwała dłużej to obie z Ritą zapłacą jej za każdy kolejny dzień służby. Mogło być tymi fantami z Zaginionego miasta. A skoro miały iść tylko we trzy to chciała partnerski udział w tych łupach. Czyli jedną trzecią. W ten sposób na start obie dziewczyny musiały jej zapłacić względnie niewiele a resztę zapłaty można było odłożyć na czas późniejszy. Ale Kimberly stawałaby się pełnoprawnym partnerem przy podziale znalezisk w mieście. Co niejako dawało jakąś gwarancję co do jej motywacji i uczciwości. Bo szachrajstwa zazwyczaj zdarzały się gdy ktoś uważał się za pokrzywdzonego.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
14-08-2021, 18:59 | #150 |
Reputacja: 1 | Roxie wróciła do zajmowanego przez nią i Ritę pokoju z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony, ktoś się znalazł, ale czy naprawdę chciały tam wyruszać? We trzy? Jakoś wizja trzech babek samych w dżungli budziła nieco jej obaw. No ale… podzieliła się z Ritą propozycją Kimberly. |