|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
24-05-2021, 09:41 | #121 |
Reputacja: 1 | Post pożegnalny.Dzięki za sesję
__________________ Iustum enim est bellum quibus necessarium, et pia arma, ubi nulla nisi in armis spes est |
24-05-2021, 09:56 | #122 |
Reputacja: 1 | Miami; Liberty City; kawiarnia “Palmowa” |
24-05-2021, 18:08 | #123 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 26 - 2051.03.11; sb; zmierzch Czas: 2051.03.10; sb; zmierzch Miejsce: Miami; Downtown; dzielnica rezydencji; siedziba LŁiZ Warunki: na zewnątrz zmierzch, umiarkowanie, mgła, powiew Rita i Roxy Blondynka i brunetka schodziły dzisiaj miasto osobiście. Brak sprzętu zmotoryzowanego dawał się we znaki zwłaszcza nogom które musiały robić te kilometry błota, kałuż i asfaltu osobiście. W prawie magiczny sposób to miasto zrobiło się jakieś większe a wszędzie było dalej i szło się dłużej. Coś co na czterech kółkach było tylko krótką przejażdżka nie wartą wzmianki teraz robił się już ładny kawałek do przejścia. Przynajmniej pogoda nie była taka zła bo było całkiem ciepło. Chociaż wilgotne powietrze przylepiało się do płuc, skóry i ubrań. Ale jeszcze było znośnie. W okolicach południa był taki skwar, że nie było się co dziwić, że ulice były jak wymarłe. A potem znów się zrobiło zwyczajnie ciepło i do wytrzymania. Po południu tak Rita jak i Roxy spotkały się aby sprawdzić co wyszło tej drugiej z tego chodzenia i pytania. A jak się okazało wyszło im coś podobnego. Efekt tego chodzenia po mieście był taki sobie. Wydawało się, że znalezienie jakiegoś twardziela co to ma się z tutejszą okolicą za pan brat nie jest aż takie trudne. Zwłaszcza jak pytała o to ładna i zgrabna kobieta w potrzebie. Więc czy Roxy czy Rita początek rozmowy w tej sprawie w większości wypadków był podobnie zachęcający. - Pewnie chica! Potrzebujesz przewodnika? Ja się poruszam po dżungli jak Tarzan! - po tym zwykle zachęcającym początku następowały bardziej rzeczowe negocjacje. A kiedy byśmy ruszali? Ile osób? Na jak długo? Co już macie? Tutaj wykruszała się część kandydatów bo albo już mieli umówione terminy na co innego lub po prostu inne plany. Niemniej nadal tak na oko co drugi byłby skłonny podjąć się tego zadania za odpowiednią opłatą. No ale w końcu każdy też pytał o to samo. A dokąd ta wyprawa? Gdzie chcesz iść? W końcu przy końcu dnia przyszedł im jeszcze jeden trop do sprawdzenia jaki tam czy tu słyszały już czy to od Josha czy od któregoś z rozmówców. Czyli aby spróbować w Lidze Łowców i Złomiarzy. Tyle, że trzeba było się pofatygować do Downtown co na piechotę było niczego sobie spacerem. Do tego we mgle bo pod koniec dnia pojawił się delikatny opar który zdawał się gęstnieć z każdym kolejnym kwadransem utrudniając głębszą perspektywę. A w miarę jak szły przez ten asfalt, beton, chodnik, kałuże i błoto powoli zbliżał się zmierzch. A wraz z nim pora wieczornej zabawy. Zwłaszcza, że był to sobotni wieczór co dało się poznać po muzyce i tańcach jakie odbywały się tak wewnątrz jak i na zewnątrz lokali czy po prostu na ulicach. Jakieś dziewczyny wręczyły przechodzącym podróżniczkom po barwnym naszyjniku z kwiatów uśmiechając się do nich serdecznie. Wydawało, się, że tubylcy są bardzo radośni i życzliwi nawet wobec całkiem obcych ludzi. W końcu pytając się o drogę po drodze brunetka i blondynka dotarły do celu swojej wędrówki. Do ulicy gdzie dominowały piękne lub porzucone ale wille położone z widokiem na ocean. Chociaż teraz większość ulicy i oceanu przykrywał kożuch wilgotnej mgły. A w tej przed jaką stanęły miała być siedziba Ligi Łowców i Złomiarzy. Ładnie wyglądała. Jakby tu mieszkał jakiś bogacz czy ważniak. Z drugiej strony Liga działała w całych ZSA a ponoć właśnie w tym mieście była jej siedziba główna. Ogrodzenie sprawiało solidne wrażenie. Tak samo jak psy za nim. Ale furtka nie była zamknięta. Można było wejść do środka i zadzwonić. Otworzył im jakiś rosły dryblas grzecznie pytając po co przyszły. W końcu widocznie nie był tym od gadania bo wpuścił je do wnętrza willi jaka wydawała się żywcem wyjęta z przedwojennych folderów reklamowych dla bogaczy. Tam obie czekały chwilę w salonie gdzie przy niskim stole panowała patera ze świeżymi owcami oraz dzbanek z owoceowym sokiem. Co po takim długim spacerze wydawało się bardzo dobrym pomysłem. - Witam, mam nadzieję, że nie czkałyście zbyt długo. - powiedziała jakaś szczupła szatynka wchodząc śmiało do salonu i uśmiechając się sympatycznie do gości. - Nazywam się Cherry. W czym mogę wam pomóc? - zapytała i przedstawiła się prawie równocześnie siadając na fotelu i oddając do dyspozycji gości wygodną sofę.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 18:07. Powód: Skasowanie wzmianki o ZM.; ed. zamiana szatynki na brunetkę, my bad pip :P - Alex |
25-05-2021, 18:39 | #124 |
Młot na erpegowców Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 26-05-2021 o 21:38. |
28-05-2021, 10:29 | #125 |
Reputacja: 1 | Miami |
29-05-2021, 21:40 | #126 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 27 - 2051.03.11; sb; zmierzch Czas: 2051.03.10; sb; zmierzch Miejsce: Miami; Downtown; dzielnica rezydencji; ulica Warunki: na zewnątrz zmierzch, umiarkowanie, mgła, powiew - Szukacie jakiegoś doświadczonego trapera. Co nie boi się wyzwań. I pomoże wam dotrzeć w pewne potencjalnie, niebezpieczne miejsce. - Cherry powtórzyła słowa Rity rozdzielając je na poszczególne części jakby każdy był dodatkowym stopniem utrudnienia. Popatrzyła chwilę na obie swoje rozmówczynie jakby czekając na jakiś ciąg dalszy albo dodatkowe wyjaśnienia. Ale jak się nie doczekała uśmiechnęła się krótko. - Brzmi tajemniczo. I podejrzanie. Raczej każdy będzie chciał wiedzieć jaki jest cel podróży. - powiedziała tonem dobrej rady bardziej doświadczonej koleżanki. Sięgnęła po dzbanek i nalała sobie soku do jednej z pustych szklanek po czym upiła z niego skromny łyk. - Nie jestem pewna czy trafiłyście we właściwe miejsce. Jesteśmy stowarzyszeniem łowców. Szukamy określonych gambli na zlecenie. I raczej nie pełnimy roli przewodników, myśliwych czy ochroniarzy. - wyjaśniła coś na samym początku rozmowy. Brzmiało jakby Liga mogła pozornie mieć siostrzany profil do jakichś tropicieli czy najemników do wynajęcia i momentami ich robota mogła wyglądać podobnie. Ale nie był to ich cel sam w sobie. Niemniej jednak szczupła szatynka na tyle znała miasto i branżę, że i tak podała gościom kilka nazwisk które mogły okazać się pomocne. Jean Louis miał być klasycznym twardzielem z Miami. Łowcą krokodyli i zawodowym tropicielem. Pod względem umiejętności powinien być tym kogo goście szukają. Ale Cherry uprzedziła, że właśnie z tego powodu nie jest tani. Oraz niedawno wrócił do miasta więc może mu się nie chcieć zaraz ruszać z powrotem w bagna i dżungle. Do tego był humorzasty w doborze zleceń. Więc nawet jak go znajdą na mieście nie wiadomo czy się zgodzi wziąć takie zlecenie. Podobnie było z Kentem. Douglasem Kentem. To był typowy łowca krokodyli. I właściwie przyjmował tylko takie zlecenia na ubicie jakiejś bestii, najlepiej zimnokrwistej. No ale może zrobi jakiś wyjątek. Zwłaszcza jakby się udało dogadać z jego partnerem, Mario Pereiro. Tak dla kontrastu taki mały i w okularach. No i była jeszcze Kim. Kimberly Cambell. Też cieszyła się zasłużoną reputacją pomimo młodego wieku. Jak spotkają młodą kobietę z pejczem i maczetą u pasa to może być ona. Po mistrzowsku posługiwała się wszelkimi pejczami, linami i łańcuchami. Podobno za pomocą swoich pułapek potrafiła upolować wszystko co chciała. Ale jak szukają kogoś takiego do wyprawy w trzewia tropików to Cherry polecała “Trashyard”. Tam zwykle lubili przychodzić wszelcy stalkerzy, tropiciele i myśliwi. To pewnie kogoś powinny tam znaleźć kto by był chętny na taką wyprawę. Lokal był niedaleko oceanu, w Baysite. Po sąsiedzku z Downtown, wystarczyło iść plażą i co najwyżej pytać o knajpę skoro nie znały miasta. Ponieważ nie zanosiło się, że goście skorzystają z usług kogoś z Ligi Łowców to rozmowa z sympatyczną szatynką zmierzała do końca. brunetka i blondynka jakie były gośćmi miały okazję odpocząć w przyjemnie klimatyzowanym pomieszczeniu przy chłodnym soku po całym dniu chodzenia w rozgrzanym błocie, kurzu i betonie. Roxy przynajmniej podczas tych pieszych wędrówek po mieście złapała namiar na Eltona. Elton podobno zbierał książki, gazety i różne graty sprzed wojny. Nikt nie wiedział po co. Ale podobno jego mieszkanie to samo gratowisko. Miał mieszkać w Nakatomi Plaza w Downtown. Tymczasem dzień się kończył i na ziemi panowały już wieczorne ciemności. Chociaż na niebie były jeszcze ostatnie ślady tego dnia. Za to mgła zrobiła się jakby gęstsza.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 18:05. Powód: zamiana szatynki na brunetkę, my bad pip :P |
03-06-2021, 23:53 | #127 |
Młot na erpegowców Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 17:53. |
04-06-2021, 09:43 | #128 |
Reputacja: 1 | Miami, 2051.03.10; sb; zmierzch |
05-06-2021, 17:29 | #129 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 28 - 2051.03.11; sb; wieczór Czas: 2051.03.10; sb; zmierzch Miejsce: Miami; Bayside; okolice plaży; lokal “Trashyard” Warunki: wnętrze lokalu, jasno, gwarno; na zewnątrz noc, ciepło, mgła, sil.wiatr Rita https://www.beach-backgrounds.com/wo...-wallpaper.jpg Schemat się powtarzał. Barman co prawda wskazał nowemu gościowi do kogo by mogła podbić w sprawie wyprawy w dzicz a potem już ten łańcuszek rozmów sam jakoś poszedł. Ale schemat rozmów się powtarzał. Rita na ogół miała niezły początek. W większości wypadków przy stole młodą, zgrabną dziewczynę co się dosiadała witały raczej przyjazne reakcje. Czy to uśmiechy czy zapytania. Ale gdy mówiła w czym rzecz to wieczór okazał się mocno zbliżony do rozmów prowadzonych za dnia. Nikt nie był takim jeleniem, żeby nawet dla najpiękniejszych zielonych oczu rzucić wszystko i ruszać w drogę. Większość była skora wysłuchać propozycji ale zadawała podobne pytania. - Szaberek w dżungli? No dobrze a co tam jest do szabrowania? Kto tego pilnuje? Czyje to jest? - Wyprawa? No a kiedy start? Na jak długo? Dokąd? Na ile osób? - Tak, znam się na dżungli, żadna nowość. Masz już coś na tą wyprawę? - A to jak chcesz ruszać? Na piechotę, łodzią, koniem? - A ile płacisz? Za taką turystyczną wycieczkę biorę 20 fajek za dzień. Ale jak większe ryzyko to i stawka wyższa. Połowa płatna z góry. Rozmawiała z kilkoma zawodowcami. Z mężczyznami i z kobietami, z tymi młodszymi i dojrzalszymi, z białymi, Latynosami, czarnymi, nawet jakiś Indianin się trafił. Mało kto mówił z miejsca, że nie jest zainteresowany albo ma inne plany. Jednak wszyscy mniej więcej pytali o to samo. Nikt nie chciał ruszać na wyprawę z obcą jakiej nikt tu nie znał w ciemno. A w barze jak to w barze. Ludzie siedzieli, pili, śmiali się, rozmawiali, załatwiali interesy czy opowiadali sobie ostatnie albo dawne dzieje. Jak się słyszało tylko przypadkowe fragmenty to trudno było się połapać o co chodzi. Ci z Hell Gate znaleźli jakiś wrak. Znów ktoś se robił kawał i odcumował łajbę od molo i ich zniosło. Wrak nieźle zachowany. Ale dość głęboko. Lori mówiła, że podzieli się pół na pół z tym co kto… Szkoda, że tych Aniołków wywiało. Teraz nie ma do kogo chodzić na darmowe leczenie. Ale można się było spodziewać, że w końcu ktoś z nimi zrobi... Szczurek jeszcze nie wrócił. Długo go nie ma. Ciekawe czy w ogóle wróci. Może w końcu szczęście go opuściło… Podobno Woods podniósł nagrodę za Czerwoną Brigitte. Spaliła mu kolejną destylarnię. A może to za tą poprzednią tylko teraz mu się przypomniało czy... Gdzieś na zadupiu ktoś rozdupczył jakichś przebierańców w prześcieradłach. Ponoć można było potem trochę się obłowić wśród porozwalanych gratów... Klientela też stanowiła barwna mozaikę. W większości mężczyźni. Przynajmniej ci co wydawali się być tu trzonem gości. Kobiet było niewiele a jak już to jako osoby towarzyszące lub partnerki. Tudzież jako część jakiejś ekipy. Spora część wyróżniała się wyglądem. Jak jakiś czarnoskóry stylizowany wysokim kapeluszem i tatuażami na czarownika voo doo. Albo Latynos w czerwonej bandanie o wyglądzie jakiegoś członka gangu czy dawnego więźnia. Białas w podkoszulku z oderwanymi rękawami co pokazywał na stole swoim towarzyszom i towarzyszkom jakieś fanty. Albo kobieta co wydawała się jedną ze stalkerek i przy swoim stole zachowywała się jak gwiazda opowiadając coś zabawnego bo słuchano jej z przejęciem. Czas: 2051.03.10; sb; zmierzch Miejsce: Miami; Downtown; dzielnica wieżowców; wieżowiec Nakatomi Plaza Warunki: wnętrze lokalu, jasno, cicho; na zewnątrz noc, ciepło, mgła, sil.wiatr Roxy Po rozstaniu z Ritą blondynka ruszyła samotnie przez zamglone, wieczorne miasto. Zapadł już zmierzch więc nocne ciemności były rozświetlone przez światła padające z drzwi i okien budynków. Nie znając miasta Roxy musiała co jakiś czas pytać się przechodniów albo gości kawiarni i barów co miały wystawione stoły na zewnątrz. Ludzi wieczorem było pełno. Zwłaszcza plaże zdawały się ściągać całe, barwne i roztańczone tłumy. W końcu jednak znalazła się przed właściwym wieżowcem. Na tle innych jakoś specjalnie się nie wyróżniał. Nazwa wybita przed głównym wejściem budynku świadczyła, że to to czego szukała. Ale to nie był jeszcze koniec poszukiwań. Jak się znalazła wewnątrz dawnej recepcji powitało ją zakratowane okienko i jakieś latynoskie oprychy w roli dozorców czy strażników. Jeden gruby i drugi trochę mniej. Ale odprowadzili ją wzrokiem nie interweniując. Dostała od Cherry adres na 16-tym piętrze. Co było całkiem sporym wysiłkiem aby tam wejść na własnych nogach. Zdecydowanie nie było tu takich luksusów jak w wieżowcu Cantano. Właściwie to z początku wyglądało to na miniaturke ludzkiego piekła i patologii. Jakieś dzieciaki ganiały się po schodach i darły się do siebie. Matki darły się na te dzieciaki i do siebie nawzajem. Jakiś gówniarz płakał nie wiadomo dlaczego. W niezbyt dobrze zamkniętych drzwiach widziała jakieś wytatuowane plecy mężczyzny biorącego na ścianie jakąś kobietę. Oboje stękali w miłosnym uniesieniu a kobieta patrzyła nawet na przechodzącą Roxy ale trochę błędnym wzrokiem to blondynka nie była pewna czy w ogóle ją widziała. Na półpiętrze na w pół siedział, na w pół leżał jakiś śpiący facet będący pod wpływem alku albo prochów. Albo jednego i drugiego. Puściej zrobiło się na nieco wyższych piętrach. I jakby trochę czyściej, mniej grafiiti. I ciszej. Chociaż echo zniekształconych odgłosów leciało po pustej klatce schodowej. Spotkała dwie rozentuzjazmowane dziewczyny jakie wesoło rozmawiały ze sobą schodzac szybko ale poświęciły jej chwilowe spojrzenie. Jakiś Latynos ze spluwą wsadzoną w pasek spodni i gazrurką w dłoni też na nią spojrzał ale nie przerwał swojego marszu gdzieś na dół. W końću dotarła na piętro z numerem 16. I pchnęła drzwi na korytarz. Znów trzeba było trochę nawigować, tym razem w poziomie. Nim znalazła właściwe drzwi podane przez szczupłą brunetkę z klimatyzowanej willi Łowców. Klimatyzacja zdecydowanie by się przydała w tym wieżowcu. - Tak? - zapytał ostrożnie jakiś męski głos gdy uchylił drzwi ale jeszcze nie zdjął łańcucha jaki je zamykał. Chyba nie wyglądała jak najgorszy bandzior bo gospodarz po kilku pytaniach wstępu spuścił łańcuch otwierając przed nią drzwi do mieszkania. Wtedy też mogła zobaczyć jak ten Eliot wygląda. https://c8.alamy.com/comp/A41BNA/old...sia-A41BNA.jpg A wyglądał jak jakiś stary hipis z poprzedniej epoki. Może nawet stulecia. Mimo wieku i siwych włosów wydawał się zachowywać młodzieńczą werwę. Mieszkał w czymś co dawniej chyba było sklepem. Czy biurem. No w każdym razie raczej to nie było mieszkanie. A teraz wyglądało jak graciarnia. Książki tu, stare zabawki tam, żelazka jeszcze gdzie indziej. Plotka o tym, że Eliot interesuje się dawnymi czasami rzeczywiście wydawała się być prawdziwa. - Tak, to cóż cię do mnie sprowadza? - zapytał gospodarz gdy z małego imbryczka o indyjskich wzorach rozlał jakąś herbatę i ciekawym aromacie dla siebie i swojego gościa. Siedzieli przy niskim stole, na poduchach. Ciemność nocy rozpraszało ciepłe światło świec okolonych kolorowymi abażurami nadając otoczeniu przyjemnej, kojącej intonacji.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
11-06-2021, 14:49 | #130 |
Reputacja: 1 | Miami; Downtown; dzielnica wieżowców; wieżowiec Nakatomi Plaza |