Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Postapokalipsa > Archiwum sesji z działu Postapokalipsa
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-08-2021, 18:43   #151
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Rita siedziała w pokoju, próbując uruchomić laptopa. Już wcześniej miała podejrzenia, że się wydupczył. I słusznie, jak się okazało. Bateria była całkiem rozładowana i komputer zdechł na amen... albo przynajmniej do chwili aż brunetka nie znajdzie możliwości, by go podładować. Podobnie było z aparatem. W cholernym Miami elektronika kosztowała tyle, co w reszcie ZSA, ale była znacznie trudniejsza do dorwania i ledwo dychała. Fakty były ponure. Jeśli będzie trzeba włamać się do jakiegoś komputera lub elektronicznego systemu, to nie miała przez co się do niego podłączyć. Wszelkie kamery, zwykłe czy na podczerwień i inny chuj, czujniki ruchu, czytniki, systemy zabezpieczeń, roboty strażnicze itd. były obsługiwane i nadzorowane przez komputery... Istniała oczywiście szansa, że obiekt nie był tajny, ani zabezpieczony, lub, że od dawna nie było w nim zasilania. Różnie mogło być. Okularnica jednak nie lubiła działać w ciemno i wolała być przygotowana na wszelkie okoliczności. Dlatego podkurwił ją nędzny stan jej sprzętu.

Po pewnym czasie do pokoju wpadła Roxie. Widocznie załatwiła swoje sprawy na mieście. Zarzuciła do niej nawijką na temat tego co udało jej się ustalić.
— Spoko — odparła koleżance łowczyni skarbów. — Zatem obskoczyłyśmy większość osób wartych uwagi... i chyba już nic lepszego nie znajdziemy. Możesz jutro wszystko dogadać. Ja jeszcze będę musiała opylić fanty, by mieć na tę zaliczkę. Bo u mnie też krucho z gamblami.
Spojrzała w kierunku okna.
— Nie ma co się szczypać. Ta Kimberly dała najlepszą ofertę. A Zaginione Miasto, jeśli chociaż w połowie jest takie jak w legendach, to powinno mieć dość fantów nie na jeden wypad, ale miesiące, bądź nawet lata plądrowania. Uwierz mi, znam się na tym.
Mrugnęła okiem znad lustrzanek.


Następnego dnia po rozmowie przy śniadaniu Rita udała się w miasto. Miała oczyszczone fanty i chciała je jak najlepiej opylić. Nie śpieszyło jej się zbytnio, więc miała czas by poszukać najlepszej oferty.

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 17:50.
Alex Tyler jest offline  
Stary 17-08-2021, 21:54   #152
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 35 - 2051.03.14; wt; popołudnie

Czas: 2051.03.14; wt; popołudnie
Miejsce: Miami; Liberty City; hotel “2018”; pokój hotelowy
Warunki: pokój hotelowy, jasno, ciepło; na zewnątrz jasno, umiarkowanie, pogodnie, d.si.wiar


Rita i Roxy



Obie kobiety spotkały się ponownie w swoim pokoju w “2018”. Obie się nachodziły od rana to przyjemnie teraz było usiąść i dać odpocząć nogom. No i wymienić się co się której udało załatwić. Wyglądało na to, że ich pobyt w mieście dalekiego południa zbliża się do końca i wymarsz do Zaginionego Miasta może się zacząć nawet i jutro.

Niebieskooka musiała się nachodzić w ciągu dnia ale okazało się, że sztućce i zastawy jakie wyłowiła z wraku jachtu były chodliwym towarem. Jeszcze wczoraj wyglądały jak wyciągnięte z błota skorupy i kawałki złomu ale pracowicie spędzony wieczór na ich czyszczeniu opłacił się. I złodziejce dawnych technologii udało się przywrócić im ich przedwojenny blask. To dzisiaj trochę tu a trochę tam udało jej się wymienić na coś innego. Kawiarnie, restauracje i bary były chętne kupić coś takiego w zamian za alkohol, tytoń i żywność.

Roxy zaś przyniosła wieści od Kimberly. Tropicielce nie przeszkadzało aby wyruszyć już następnego dnia. Dla siebie miała wszystkie niezbędne fanty na taką wyprawa w bagna i dżungle. No ale chciałaby wiedzieć gdzie mają ruszać czyli zobaczyć mapę a najlepiej ją przestudiować. Bo sama z siebie chociaż nazwa celu ich wędrówki nie była jej obca to dotąd traktowała ją jedynie jako jedną z miejskich legend albo co najwyżej trudno sprawdzalną plotkę. No i te 60 gambli zaliczki za pierwsze 3 doby wyprawy.

Miała też nieco “gratów” na wymianę. Uzbierała w swoim garażu niezłą kolekcję różnych karimat, śpiworów, maczet, lin i innych takich, że mogłaby sklep otworzyć. Więc część tego szpeja mogła odsprzedać swoim klientkom. Po powrocie do “2018” blond lekarka mogła próbować szczęścia ze znalezieniem pacjenta. Było jej trochę łatwiej niż za pierwszym razem bo widocznie tamten grubas lub jego synowi rozpowiedzieli o niej znajomym bo jak zapytała o to w “Palmowej” to prawie od razu okazało się, że ktoś potrzebuje medyka. Zabieg okazał się krótki chociaż bolesny dla pacjenta. Tym razem okazał się to zapłakany chłopiec który upadł tak pechowo, że poza rozbitą twarzą wybił sobie bark. Darł się więc niemiłosiernie ale było to bardzo bolesne nawet dla dorosłego. Twarzy wystarczyła woda i trochę nici aby zszyć rozcięcia. No ale bark trzeba było boleśnie nastawić albo dalej miałby boleści przy każdym ruchu. Jeden krótki wrzask a potem płacz. Ale jak palcami sprawdziła to wyglądało jakby wskoczyło wszystko na swoje miejsce. Za ten zabieg dostała trzy słoiki konfitur i płaszcz przeciwdeszczowy z dużym kapturem.

Z tego co Kimberly mówiła Roxy wynikało, że odradzała brać zbyt wiele. Bo każdy kilogram trzeba będzie przenieść na sobie. W tych tropikach i błocie. Polecała zaopatrzyć się w hamaki i tabletki do odkażania wody. Nie brać do gotowania coś więcej niż jedną menażkę czy kociołek w którym będą gotować. Reszta to zbędny balast. Nie głupio jakby miały gumowce co często okazywały się najlepszym obuwiem na nadmiar wody i błota. Albo jeśli są w stanie to darować sobie buty i iść w samych sandałach. Inne i tak przemokną i trzeba je będzie co wieczór suszyć. No i maczety. Dobrze aby każda miała chociaż jedną. Maczetowanie zarośli to mordęga więc zwykle rzadko ktoś wytrzymuje dłużej niż kwadrans. Więc i tak by musiały się zmieniać przy tym zajęciu. Żywności nie uważała za konieczne brać. Na trzy osoby to by musiał być osobny plecak z prowiantem. Albo jakiś muł do dźwigania tego wszystkiego. Jak bez czworonożnego tragarza to odradzała brać nadmiar szamy bo i tak będą łowić ryby, ptaki i zbierać owoce. Kawa i herbata za to były dobre. Byle w szczelnym pojemniku. Były lekkie a jak się zalało wrzątkiem były w sam raz. No chyba, że jej klientki są nie wiadomo jakimi siłaczami i dla nic noszenie góry gambli na własnych plecach to nie problem. To oczywiście Kim się w to nie wtrącała. No i kapelusze. Bo czy słońce czy deszcz to kapelusze były przydatne. Chroniły też przed wszędobylskim robactwem. I jak były gotowe to wystarczyło jutro rano podejść do niej i ona też będzie gotowa. A jak nie to dobrze aby dały znać, odłożyź wyprawę na później też nie stanowiło dla Kim żadnego problemu.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 18:08. Powód: niebieskooka :P
Pipboy79 jest offline  
Stary 21-08-2021, 21:04   #153
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
- Teraz już powinno być dobrze. Niech przez tydzień oszczędza rękę, najlepiej nosi ją na temblaku. - Powiedziała układając kończynę chłopca na prowizorycznym opatrunku, zrobionym z jakiegoś przyniesionego prześcieradła.

Z wdzięcznością przyjęła zapłatę, szczególnie mocno ciesząc się z płaszcza z kapturem. Takie coś na pewno mogło się przydać w dżungli. Co do komfitur planowała zgodnie z zaleceniami Kimberly wymienić je na coś “lżejszego” Nadal musiała znaleźć sobie jakiś hamak czy menażkę. Była też gotowa wymienić swoje obuwie, jeśli uda się jej jakieś znaleźć. Cóż… nie pozostało nic innego jak poszukać na mieście i znaleźć tyle ile się da. Mimo iż Kimberly odradzała niesienie jedzenia, wolałaby coś mieć. Na razie nie była przekonana do przepatrywaczki, a jakaś jedna puszka czy torebka makaronu mogły się nadać. Wszystko jednak zależało od tego co uda się jej znaleźć i opłacić tymi nielicznymi gamblami, które miała.

Roxy stara się kupić to co sugerowała Kimberly plus to co w poście


 
Aiko jest offline  
Stary 22-08-2021, 16:52   #154
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Rita pobujała się nieco po Miami i udało się zawrzeć kilka całkiem korzystnych deali, dzięki czemu zarobiła 75 gambli, głównie w produktach żywnościowych. Część z nich wydzieliła na zaliczkę dla przewodniczki. Resztę razem z resztą szpeju zachowała na ewentualne przyszłe transakcje.

Jeszcze raz brunetka rozglądała się po mieście za jakąś elektroniką. I to dość rzadką, dlatego nie robiła sobie zbytnich nadziei, że coś złowi. Zwłaszcza w stanie używalnym. Cholerne Miami...

Jeśli chodziło o wyruszenie w drogę, to okularnica była już wcześniej dobrze przygotowana. Dlatego nie poczyniła sporych zakupów. Jako że wycinać krzaczory trzeba było na zmianę, to stwierdziła, że jedna czy dwie maczety w ekipie w zupełności wystarczą. Zamiast kapelusza mogła użyć swojej chustki, miała też okulary przeciwsłoneczne. WD-Tabsy i kawę oraz herbatę również posiadała. Rozejrzała się za to po składowisku Kimberly w poszukiwaniu hamaka.

  1. Rita chce kupić hamak od Kimberly.
  2. Przekazuje też 30 gambli z tego co zarobiła za sztućce.
  3. Szuka mikro paneli z ogniwami fotowoltaicznymi albo składnikami na nie. Chce sobie kupić/złożyć ładowarkę na baterie słoneczne do swoich urządzeń.
  4. Jak nie znajdzie nic z pkt 3, to szuka 100% sprawnych baterii do aparatu i laptopa.

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 17:50.
Alex Tyler jest offline  
Stary 23-08-2021, 11:06   #155
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 37 - 2051.03.15; śr; zmierzch

Czas: 2051.03.15; śr; popołudnie
Miejsce: okolice Miami; Malaryczne Bagna; 1 dzień drogi od Miami; bagna
Warunki: na zewnątrz jasno, ciepło, deszcz, powiew





https://www.worldweatherattribution....n-1200x400.jpg


- Już niedaleko. Jeszcze trochę i tam będzie taki pagórek i tam się rozbijemy na noc. Trzymacie się jakoś? - Cambell szła kilka kroków z przodu ale odwróciła się do tyłu aby sprawdzić jak się mają jej dwie towarzyszki.

No jako sié trzymały. Chociaż początek podróży nie był zbyt miły. Od rana były w drodze. Jeszcze póki szły przez miasto to było pół biedy. Dawny miejski moloch był ogromny jak się tak szło przez niego w mrówczym tempie na własnych nogach. Jak ruszyły z rana to gdzieś dopiero w południe dotarły do jego zewnętrznych krawędzi. Z dobre pół dnia dzisiejszej wycieczki. Poza Downtown i w miarę zamieszkałymi ulicami gdzie obie kobiety z północy spędziły większość swojego pobytu w tym mieście. Wyglądało na to, że im dalej tym gorzej. Budynki były bardziej zapuszczone, zrujnowane a mieszkańców jakby mniej. Wydawało się, że z dżungli idzie istny szturm jaki powoli ale nieustannie pochłania tutejszą ludzką cywilizację. Ściany, dachy, słupy, latarnie jeśli jeszcze stały były oplątane bluszczem, porośnięte mchem i trawą, młode, skromne i przystrzyżone niegdyś drzewka w ogrodach zdziczały rozrastając się do rozmiarów pełnowymiarowych drzew. Wszędzie też było pełno wody lub śladów po niej. Zerwany asfalt, woda stojąca na ulicach, kałuże, strumienie i błoto naniesione na chodniki, beton i asfalt. Wszystko to sprawiało opuszczone i bezludne wrażenie. Podobnie jak jazgot małp i papug. Wyglądało jakby to ludzie tutaj byli gośćmi. Zwłaszcza jak już były bliżej zewnętrznej krawędzi miasta i szły już tylko we trzy. Do tego ranek okazał się deszczowy więc szły w deszcz. Płaszcz z kapturem jaki wczoraj Roxy dostała w podziękowaniu za nastawienie barku chłopcu rzeczywiście okazał się w sam raz. Kimberly też miała na sobie jakieś wojskowe ponczo. Gorzej miała Rita jaka przemokła już z rana.

Potem było tylko gorzej. Nawet jak się szło bo betonie czy asfalcie zarośniętym chaszczami i pokrytym błotem to nie było to przyjemne ale jakoś się szło. Podobnie jak wyszły z miasta ale Kimberly prowadziła ich jakąś dawną asfaltówką to jeszcze też nie było tak źle. Ale brudna, zawalone pniami i porośnięta trawą asfaltówka kończyła się w mętnej wodzie. I nie było bata, trzeba było wejść w tą wodę. Nie była głęboka. Czasem sięgała kostem, czasem do połowy łydki. Zbyt płytko na jakąś łódź ale mało praktyczne i przyjemne do brodzenia. Nawet to, że poranny deszcz skończył się jeszcze jak szły przez miasto niewiele pomagało. Szło się po prostu ciężko przez te mokradła. Znów okazało się, że rada tropicielki aby wziąć gumowce była na miejscu. Roxy szło się w nich o tyle przyjemniej niż Ricie która właściwie od pierwszego kroku w bagnie miała przemoczone buty i stopy. I tak trzeba było iść brodząc w tym śmierdzącym bagnie przez cały dzień.

Kim nazywała je Malarycznymi Bagnami. Co nie brzmiało jakoś sympatycznie. Ale jak skończył się deszcz rzuciły się na nie owady. Tu się przydały kapelusze z zamontowaną siatką jakie chroniły od słońca oraz od inwazji małych krwiopijców. Przynajjmniej twarz i głowę. Chociaż na owady Campbell znała sposób. Mówiła aby się natrzeć jakąś granatową maścią o konsystencji dżemu. Miała nieprzyjemny, zapach. Sama też się nią wysmarowała na twarzy, szyi i dłoniach.

Dało się zrozumieć dlaczego nalegała aby zbyt wiele nie brać. Każdy zabrany klamot przez cały dzień trzeba było nieść na sobie. A z każdą kolejną godziną zmagania się z błotem, bagnistą wodą, gorącem i insektami wydawały się one cięższe. Paski plecaków wpijały się w ramiona ale na tych bagnach nawet nie bardzo było gdzie odpocząć. Najwyżej na jakimś zwalonym pniu czy złomie aby napić się z manierki. Te po całym dniu marszu też już zaczynały wysychać i na dnie zostało już niewiele.

Sama tropicielka szła ze sporym plecakiem przy jakim widać było karimaty, śpiwór, złożony hamak i parę innych takich potrzebnych detali. Przez co wyglądała trochę jak turystka z dawnych czasów. Zabrała maczetę oraz pistolet w kaburze. Gdzieś przy plecaku miała kuszę ale nie dźwigała jej w ręku podpierając się albo sprawdzając drogę przed sobą trzonkiem włóczni. A po południu znów zaczął padać deszcz. Przegonił on owady ale ponownie zmoczył wszystko i wszystkich.

- O. Widzicie? To tam. Tam przenocujemy. - Kimberly wyraźnie ucieszyła się gdy dojrzała metę dzisiejszego dnia. Rzeczywiście wydawał się jakiś porośnięty trawą i krzakami garb wystawać z wody dając nadzieję, że wreszcie będzie można postawić nogę na mniej mokrym gruncie. Było jeszcze widno ale na oko to za jakąś godzinę zacznie się robić ciemno. Wedle rangerki to mogła zostawić towarzyszkom rozbicie się na noc. A sama miała zamiar założyć zanęty na ryby i ptaki. Jak się złapie coś to będzie na kolację albo śniadanie. Tylko, że z kolacją a raczej kto by miał być tą kolacją to wyszło całkiem inaczej niż to sobie planowała.

Kępa pływających liści czy jakiegoś zielska, jedna z wielu jakie mijały dzisiaj okazała się skrywać czającego się aligatora. Prawie w ostatniej chwili dostrzegły go niebieskie oczy Rity niwecząc jego zasadzkę ale gadziny nie powstrzymało to od polowania. Ruszyła w kierunki trójki ludzi.

- Do brzegu! W wodzie on ma przewagę! - krzyknęła tropicielka i puściła się biegiem rozbryzgując wodę w kierunku zbawczego lądu.


---


Mechanika 37

Rita, dostępność fotogoniwa (5%) rzut: Roll(1d100)+0:23 > porażka

Rita, dostępność baterii do lapa (5%) rzut: Roll(1d100)+0:90,+0 > porażka

Rita, dostępność baterii do aparatu (5%) rzut: Roll(1d100)+0:17,+0 > porażka

Rita, test zmęczeniowy, BUD + Kondycja; 12-3-3-3-1=2+1; rzut: 8,6,3 > -3 suk = ma.por > -1 do testów, uf ale było to trudne!

Roxy, test zmęczeniowy, BUD + Kondycja; 12-3-3-3-1=2+1; rzut: 2,19,4 > -1 suk = remis > 0 do testów, znużenie, dobrze, że to już koniec!

Kimberly; test zmęczeniowy, BUD + Kondycja; 13-1-3=9+4>12+4; rzut: 11,7,9 > 6 suk = ma.suk > 0 do testów, szału nie ma ale jakoś się udało!

Rita, wypatrywanie aligatora, PER + Wypatrywanie; 13-3-1-6=3+3>6+3; rzut: 15,3,5 > 3 suk = ma.suk > wykrywa aligatora z 8 m

Roxy, wypatrywanie aligatora, PER + Wypatrywanie; 10-3-6=1+1; rzut: 18,2,13 > -11 suk = śr.por > nie wykrywa aligatora

Kimberly, wypatrywanie aligatora, PER + Wypatrywanie; 13-1-6=6+2; rzut: 9,17,3 > -1 suk = remis > wykrywa aligatora z 4 m
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić

Ostatnio edytowane przez Pipboy79 : 23-08-2021 o 18:48. Powód: Wymiana oczu Rity z zielonych na niebieskie.
Pipboy79 jest offline  
Stary 24-08-2021, 23:01   #156
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Pierwsza część drałowania do Zaginionego Miasta ciągnęła się przez betonowo-roślinną dżunglę nagrzanego niczym patelnia Miami. Fakt, że droga prowadziła przez miasto miał jednak dla brunetki niewielkie znaczenie. Po wydostaniu się z jako tako ogarniętego centrum z niesmakiem przypomniała sobie przyjazd do miasta. Przebijanie się przez niedostępne, dzikie tereny aglomeracji, pełne odgłosów, śladów, a nawet obecności zwierząt i innego cholerstwa. Gdzie co kilkadziesiąt metrów zachodziła konieczność dokonania objazdu z powodu zawalonej, zarośniętej lub zatarasowanej przerdzewiałymi autami, obalonymi drzewami, śmieciem czy gruzem drogi. Kolorowa, acz niegościnna fauna i flora mogłaby być gratką dla przedwojennego biologa, jednak w Ricie budziła wyłącznie niepokój. Była rangerką i globtroterką, ale ze wszystkich dzikich terenów najlepiej znała się na ruinach. Dlatego ostrożnie stawiała stopy i starała się niczego nie dotykać, ani też do niczego zanadto nie zbliżać, o ile to nie było absolutnie konieczne. Każdy zwierzak mógł być nie lada skurwielem, agresywnym i niebezpiecznym, jadowitym, trującym, albo zakaźnie chorym. Mógł też być jebanym mutasem. Ba, z roślinami było nie lepiej!


Na szczęście w tych kwestiach szafirowooka mogła oprzeć się na autorytecie i doświadczeniu Kimberly. Dlatego słuchała kobiety we wszystkim. Za dużo sama przeszła, by nie opierać się na radach speców. Zresztą, wiedziała, że wewnątrz Zaginionego Miasta sytuacja się odwróci. Tam to ona będzie na swoim terenie. Już nie mogła się doczekać.


W każdym razie ranek przywitał ją jebaną ulewą, a jedyną osłoną, jaką miała przed dżdżystym chujkiem, była narzucona pospiesznie na głowę skórzana kurtka. O wiele lepiej zmianę pogody zniosła jej przewodniczka i Roxie. Obie miały łachy chroniące przed deszczem. Na nieszczęście powojenna Floryda miała dla okularnicy więcej atrakcji. Po pewnym czasie bowiem dotarła razem z kompankami na podmokły teren i musiała liczyć się z przemoczonymi nogami i butami. Zacisnęła jednak zęby i parła zdecydowanie do przodu. Z każdym krokiem była bliżej tajemniczego skarbca pełnego artefaktów sprzed wojny, a to rozpalało jej zmysły i podnosiło determinację oraz morale. Pozwalając łagodniej znosić znój i trudy.

Kiedy na dobre znalazła się towarzyszkami na „Malarycznych Bagnach”, przestało lać. Ale nie mogło być za dobrze, więc w zamian pojawiły się owady. Na szczęście w tym wypadku mogła owinąć głowę chustą, wolne fragmenty ciała smarując cuchnącym mazidłem, które poleciła jej i lekarce Kimberly. Potem był znowu mozolny marsz. Brodząc w wodzie, szło się o wiele wolniej. A i zatrzymać się nie było bardzo gdzie. Stałego lądu było jak na lekarstwo. Na domiar złego jakiś czas później znowu jebnął deszcz. Ale znalazł się w tym wkurwiającym momencie okruszek nadziei. Przewodniczka bowiem w międzyczasie dostrzegła odpowiednio stabilne i suche miejsce, w którym można by się zwalić z tobołami i rozbić obóz.

Z nowym zapasem sił tchniętym przez kroplę nadziei na odpoczynek Rita ruszyła do przodu, wysłuchując planów Kim na dalszą część dnia. W pewnym momencie za kępą wodnych chwastów dostrzegła coś, co wyglądało na kłodę. Pozornie. Przy dokładniejszych oględzinach okazało się, że natura tego obiektu była znacznie mniej prozaiczna, za to bardziej niebezpieczna. Kobieta bez wątpienia dostrzegła sylwetkę aligatora. O czym bez wahania powiadomiła swe towarzyszki. Przewodniczka od razu zasugerowała ucieczkę, zaś poddenerwowana okularnica pospiesznie podążyła za nią.

Rzut na uciekanie: 16, 1, 18

 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 17:50.
Alex Tyler jest offline  
Stary 28-08-2021, 08:57   #157
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Zaczęło się. Były tu… we trzy. Otoczone przez wielką dżunglę. Nie były to tereny, do których Roxie byłaby przyzwyczajona. Wolała pola... Rozległe pustynie… góry. dobra w tej chwili wolałaby cokolwiek. Fajnie, że udało się jej dostać te gumowce i płaszcz przeciwdeszczowy, bo w miarę szczelnie osłaniały jej ciało. Płaszcz był też na tyle duży, że ukryte pod nim plecak i torba lekarska mogły nie przemoknąć. No i do tego były jeszcze te owady. Lekarka z pamięci mogła wymienić syf, który one mogły roznosić: Denga, Brodawka perwuwiańska, Chikungunya, Tyfus… Choroba Carrióna, Malaria...Choroba Chagasa. Recytowała je jak mantrę starając się odgonić od tego badziewia. Wtedy też pojawiła się propozycja ze strony ich przewodniczki.

Roxy z zaciekawieniem sięgnęła po maść i zaczęła ją nakładać na odsłonięte fragmenty ciała starając się po zapachu rozpoznać z czego ten specyfik mógł być zrobiony. Niestety nie miała na to zbyt wiele czasu. Ledwie udało im się podejść kawałek i Rita podniosła alarm. Lekarka ruszyła za przewodniczką tak szybko jak tylko dała radę, wydobywając przy okazji swój karabin. Czuła jak jej serce zaczyna szaleć, gdy brodząc w wodzie starała się oddalić od zagrożenia cały czas zerkając przy tym za siebie.
~Jeśli się zbliżą strzelaj.. Zbliżą się strzelaj...~ powtarzała w myślach starając się wydostać na ląd przed gadami.
 
Aiko jest offline  
Stary 29-08-2021, 12:30   #158
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 38 - 2051.03.16; cz; ranek

Czas: 2051.03.16; cz; ranek
Miejsce: okolice Miami; Malaryczne Bagna; 1 dzień drogi od Miami; bagna
Warunki: na zewnątrz jasno, ciepło, zachmurzenie, powiew



Wszyscy



- Coś tam dymi. A właśnie tam powinnyśmy iść. - Kimberly wspięła się na jakąś ruinę ławki czy śmietnika aby próbować lepiej dojrzeć co tam się dzieje. Potem zeskoczyła dając okazję towarzyszkom aby same też mogły rzucić okiem. Ta mała sztuczka dawała złudzenie, że da się dojrzeć coś lepiej z tej niewielkiej wysepki na jakiej spędziły noc. Ale niewiele to pomagało o ile w ogóle. To, że tam spomiędzy drzew usnosi się dym widziały wszystkie trzy. Nie był ani zbyt daleko ani blisko. W ocenie tropcielki może w ciągu godziny czy dwóch powinny dojść do źródła tego dymu. Trochę zależało od tego co natrafią po drodze. Jak pokazał wczorajszy aligator jaki ich zaatakował pod koniec dnia te bagna kryły różne przykre niespodzianki jakich nawet doświadczona, tutejsza tropicielka nie była w stanie do końca przewidzieć. Zwłaszcza jak wkraczały w teren na jakim Cambell bywała rzadko więc nie do końca wiedziała czego się spodziewać. Jak teraz z tym dymem jaki niedawno dostrzegły za drzewami. I to w tym kierunku w jakim miały zamiar się udać.

Dym był smoliście czarny i gęsty. Co wskazywało, że nie jest to zwykłe ognisko. Ale z drugiej strony za mało było tego dymu aby to mogł być pożar jakiegoś domu czy coś o podobnej skali. Brunetka w kapeluszu nie wiedziała co o tym sądzić. Zwłaszcza, że nie słyszała aby ktoś tu mieszkał. Tego jednak nie mogła wykluczyć. Pustkowia w samym miejskim molochu jak i okolicy mogły być zamieszkałe przez różnych osobników. Mógł to być też jakiś podróżny obóz taki sam jak one same rozbiły tu na wyspie na noc. Tylko nie paliły nic takiego co by wzbijało taki czarny dym pod niebiosa.

- No to nie wiem. Jak chcecie. Albo idziemy zgodnie z planem i przy okazji pewnie zobaczymy co to tam tak dymi. Albo robimy objazd. Ale to będzie z dobre parę godzin, może nawet pół dnia straty aby to obejść i wrócić na pierwotny kierunek. - tropicielka w końcu zostawiła decyzję swoim klientkom dając sobie spokój z rozwikłaniem zagadki porannego dymu skoro stąd nie dało się tego rozwikłać. Wróciła do przerwanego konserwowania złowionych ryb.

Tak jak wczoraj mówiła nim aligator się nie wtrącił w tą rozmowę to jak już znalazły się na wyspie i sytuacja się uspokoiła to na noc rozstawiła różne żyłki z haczykami. Zmontowała też z patyków powiązanych źdźbłami traw małe klatki jakie ustawiła w wodzie. Z kilku klatek do rana złapały się ze dwa raki a na te haczyki kilka mniejszyc ryb. Zamiast sałatki Kimberly użyła jakiegoś zielska zebranego w wodzie jakie wrzuciła do gara. Po wygotowaniu smakowało to jak soczysta sałata. Nieco wodnista i bez smaku ale do pieczystego z ogniska było w sam ras do zmiękczenia suchego mięsa. Nad ranem jeszcze z kuszy upolowała jakiegoś ptaka jaki uprawiał poranną gimnastykę zbyt blisko zasięgu rażenia bełtem. Więc okazało się, że dla takiego speca od dżungli rzeczywiście nie brakuje w tej dżungli pożywienia. Po śniadaniu Kim zaczęła solić i posypywać ziołami te trzy ryby jakie zostały im ze śniadania. Mówiła, że będą na obiad albo na przekąskę po drodze jak się ktoś nie brzydzi jeść surowego mięsa. Można było też użyć go na zanętę przy koejnych pułapkach.

Noc przeszła im dość spokojnie. Chociaż mokro. Na tych bagnach i w tropikach wszędzie była jakaś woda a przynajmniej było wilgotne. Do tego w okolicach trochę przed i po północy padał deszcz dokładając kolejną porcję wody. Rano więc trudno było o suche rzeczy. Kim spędziła noc w hamaku rozwieszając go pomiędzy dwoma drzewami. Jak się nakryła peleryną jakiej używała także podczas marszu to powstało w miarę wygodne schronienie odporne na deszcze, kałuże i ograniczającą robactwo i węże jakie mogły lgnąć do ciepłego ciała. Do rana rzeczy suszone przy ognisku były bardziej suche niż wilgotne ale jednak nie całkiem suche. Zwłaszcza buty Rity nie zdążyły całkowicie wyschnąć.

- Tu wszędzie wszystko jest zawsze mokre. - Kimberly stwierdziła dość filozoficznie nie będąc chyba za bardzo zdziwiona odkryciem. Rano nad bagnami pęczniała mgła ograniczając pole widzenia. Ale z każdym kwadransem zdawała się rzednąć. I unosiła się raczej przy powierzchni a nie ponad konarami drzew stąd mogły dostrzec ten dym za nimi. Ta mgła utrudniała dostrzeżenie aligatora. Żadnej z trzech podróżniczek nie udało się go dostrzec z brzegów wyspy jaki właściwie był podłóżnym garbem na tyle wysokim, że jeszcze wystawał ponad poziom wody. Nie było wiadomo czy sobie odpłynął czy wciąż gdzieś tam się czai. Chociaż jak Campbell poszła po tego ustrzelonego z kuszy ptaka to jakoś nic jej nie zaatakowało. Co dawało jej nadzieję, że może jednak gadzina odpłynęła.

Wczoraj napędziła im stracha pod koniec dnia. Jak Rita dostrzegła pierwsza skradajacą się w wodzie gadzinę to cała trójka rzuciła się do ucieczki. Widząc to aligator również zrezygnował z dyskrecji i zaczął pruć wodę jak zanurzona motorówka. Widać było, że na większym dystancie biegnący przez wodę po kolana człowiek nie miałby szans z tak rozpędzoną gadziną. Łapy i ogon nadawały mu taką prędkość o jakiej trudno było dwunogom marzyć. Ale na szczęście dla trójki wczorajszych dwunogów zbawczy brzeg był blisko. Pierwsza dopadła go tropicielka. Stanęła na skraju błotnistego brzegu i krzyczała do towarzyszek aby je popędzić. Rita i Roxy dobiegły kilka kroków później już czując na łydkach i słysząc wodę rozchlapywaną przez gadzi pysk. Blondynka była o ten jeden, ostatni krok szybsza od brunetki więc minęła linię brzegu ciut wcześniej. Rita nie zdążyła o włos. Gadzi pysk uderzył ją impetem w łydkę przewracając ją w wodę. Poczuła ból na tej łydce i moment dezorientacji gdy gruchnęła całym frontem w taflę wody. Ale dłonie już złapały błoto na brzegu! Potem Kim ją złapała za rękę i plecak wyciągając ją z wody bez ceregieli zanim gad ponowił atak. Woda przy brzegu jeszcze się pokotłowała gdy wszystkie trzy znalazły się poza zasięgiem gadziego łowcy. Zobaczyły jeszcze jego bezdennie czarne, gadzie ślepia jakie połyskiwały w uspokajającej się wodzie. Po czym znikneły gdy bestia zanurzyła się w wodzie ponownie. Jeszcze przez moment widać było jego podłużny kształt w mętnej wodzie a potem zniknął całkowicie. Od tamtej pory go nie widziały. A Ricie po tym spotkaniu została otarta łydka. Trochę szczypało ale w sumie było niegroźne. Zwłaszcza jak się pomyślało o tych gadzich szczękach jakie mogły bez problemu złamać nogę razem z kością przy jednym chapnięciu. Kim przynajmniej tak twierdziła.

Ale to jeszcze było wczoraj zanim zaczął zapadać zmierzch. Potem zapadł, zrobiło się ciemno, w nocy padało a dziś wstały dość wypoczęte jak już było widno. Garb wynurzający się z wody otaczała kurtyna mgły ale gdzieś tam, przed nimi, wzniósł się słup czarnego dymu. Niedawno bo przed, przy i po śniadaniu jakoś umknął im ten fenomen. Dopiero teraz jak już zwijały obóz i szykowały się do kolejnego dnia drogi na przełaj przez dżunglę i bagna.



---


Mechanika 38



Rita; ucieczka przed aligatorem; (BUD+Sprawność); 12-3-2-1=6+3>9+3; rzut: 16,1,18 > -4>-1 suk

Roxy; ucieczka przed aligatorem; (BUD+Sprawność); 12-3-2=7+3>10+3; rzut: 16,2,13 = 0 suk

Kimberly; ucieczka przed aligatorem; (BUD+Sprawność); 13-1-2=10+10>19+10; rzut: 10,16,17 >11 suk
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 02-09-2021, 18:49   #159
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
— Kurw... — wyrwało się Ricie kiedy dostała cios pyskiem aligatora w łydkę i runęła prosto w wodę.
Fartem jeszcze zdołała urękawicznionymi dłońmi głęboko wbić się w grząski grunt, w panicznym odruchu ucieczki wydzierając odsłoniętymi palcami pokaźne grudy ziemi. Drugi uśmiech fortuny objawił się tym, że po chwili z pomocą przyszła jej Kimberly, dzięki czemu zdołała się doczłapać na brzeg, zanim głodny gad ponowił atak.
— Dzięki stara! — rzuciła łowczyni skarbów, próbując uspokoić oddech i gorączkowe bicie serca.
Uderzona noga nieco ją szczypała, ale było to o wiele lepsze niż skończenie w brzuchu łuskowatego sukinsyna.

Po rozbiciu obozu Rita filowała, jak jej przewodniczka poluje. Sama była niezgorszą rangerką, ale nie za bardzo ogarniała tutejszy typ terenu. Nie wiedziała dokładnie co i jak łapać, ani co jest zdatne do szamania i po jakiej obróbce. Nie ulegało wątpliwości, że gdyby udało jej się zakumać to wszystko, to mogłaby dopisać do listy swoich wykutych terenów dżunglę.

W nocy położyła się w hamaku. I kimało jej się całkiem nieźle, choć wilgotna atmosfera i sporadyczne opady deszczu nieco uprzykrzały spoczynek. O owadach i innym cholerstwie nawet nie wspominając.


Rano okazało się, że rzeczy suszone przy ognisku były dość suche... acz nie do końca. Niestety trampki Rity nie zdążyły całkowicie wyschnąć, co dziewczyna skwitowała kwaśnym wyrazem twarzy. Reszta odłożonej odzieży jednak była zdatna do nałożenia bez dyskomfortu płynącego z dotyku wilgoci.

W pewnym momencie Kimberly wspomniała, że ich cel jest dokładnie tam, skąd wznosiła się smuga dymu, którą okularnica zdołała dostrzec już podczas zwijania obozu. Brunetka wskoczyła na zrujnowaną ławkę i chwyciła lornetkę, by obejrzeć źródło i przyczynę ulatniania się spalin. Niestety niewiele wyczaiła. Nawet ze sprzętem nie mogła wylukać nic ponad plątaninę drzew. Trzeba było zawinąć dupsko i podejść bliżej. Czemu złodziejka artefektów była przychylna z dwóch powodów. Pierwszy stanowił fakt, że nie uśmiechało jej się nadkładać drogi i dymać na około. Drugi stanowiła zwykła ciekawość, dodatkowo podsycona podejrzeniem, że mogli za tym stać ludzie Cantano. Sprytna laska nie wątpiła, że szycha z Miami nie daruje sobie i nadal będzie dążył do znalezienia Rebisu. Przez cały pobyt w mieście zdawała się czuć jego oddech na karku i z ulgą przyjęła długo odwlekaną możliwość jego opuszczenia. Za osobliwe uznając, że ustawiony gnojek zwyczajnie dał jej, Jamesowi i Roxy spokój. Ale to mogły być tylko pozory... Które jak dotąd niewiele oparcia miały w rzeczywistości, bo dziewczyna non stop starała się baczyć na doczepiony ogon, czy ewentualnych szpiegów. Stąd, jeszcze nic nie wskazywało, że kolo ruszył za cudownym artefaktem, lub postanowił mieć na nią oko. Kobieta miała nadzieję, że się w tym nie myliła... W każdym razie w danym momencie stwierdziła, że jeśli to był Cantano, to warto sprawdzić jak sobie radzi i ilu zabrał ze sobą ludzi. A to m.in. dlatego, że mając ten sam cel, mogło w końcu dojść do konfrontacji bossem i jego pachołkami. Ale nawet jeśli to nie był on, to warto było wyczaić, co się tam dzieje, przy okazji skracając sobie marsz. Szafirowooka umiała poruszać się bezszelestnie, a i sztuka kamuflażu nie była jej obca, więc raczej nie obawiała się, że wpadnie w tarapaty. O Kim w tym względzie również się nie martwiła. Jedynie za Roxie nie mogła ręczyć, ale tę na ostatnim odcinku można było zostawić na jakiś czas z tyłu, by na spokojnie przeprowadzić rekonesans.
— Trzymajmy się planowanej drogi. Ja bym to chętnie obczaiła — odparła.
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 03-10-2021 o 17:51.
Alex Tyler jest offline  
Stary 03-09-2021, 20:45   #160
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Roxy z trudem łapała oddech po ucieczce. To… to było szaleństwo! A mogło być tu tego więcej. Z niedowierzaniem patrzyła na swoje towarzyszki gdy te ruszyły dalej w poszukiwaniu miejsca na obóz. Jej oczy cały czas przesuwały się po okolicy gdy szły i reagowały nerwowo na każdy najmniejszy szmer. Dopiero gdy zapłonęło ognisko uspokoiła się nieco. Zmieniła ubrania, a te które miała na sobie rozwiesiła podobnie jak Rita. O ile płaszcz i gumowce nieco ją chroniły to reszta i tak chłonęła wilgoć. Wysuszyła też bandaże i opatrunki, je jednak chowając na noc z powrotem do torby lekarskiej. Lekarka była pod wrażeniem jak Kimberly radziła sobie w dziczy… teraz nie żałowała żadnego opłaconego gambla… nie licząc faktu, że w ogóle ruszyła na tą wyprawę.

Podobnie jak towarzyszki rozwiesiła hamak i to w nim ułożyła się do snu okrywając zarówno kocem jak i płaszczem przeciwdeszczowym. W dłoniach ściskała mocno zapalniczkę mając nadzieję, że przyniesie ona im nieco szczęścia.



Roxy obserwowała wskazana smugę dymu. Wysuszone przez noc rzeczy spakowała do plecaka, który tak jak torba lekarska ponownie zniknął pod płaszczem. Gdzie był dym… musiał być też ogień. Czyżby Cantano udało się dotrzeć do celu dzięki ich szkicowej mapie? A jak tak to co wtedy? A może to był ktoś inny. Ktoś dzięki komu sekta dostawała te wszystkie pamiątki? Lekarka wsłuchała się w propozycje towarzyszek o przytaknęła ruchem głowy.
- Idźmy tak jak szłyśmy. - Powiedziała cicho spoglądając to na Ritę to na ich przewodniczkę. - Sprawdźmy co to… chyba lepiej jak nas nie zaskoczy w samym mieście, nie?
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172