Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-08-2011, 15:53   #31
 
Tyrsson Ulvhjerte's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyrsson Ulvhjerte nie jest za bardzo znanyTyrsson Ulvhjerte nie jest za bardzo znany
Wookie zostawił przesłuchiwanego jeńca jak gdyby nigdy nic za zamkniętymi drzwiami. Najwidoczniej zastąpił czekającego na niego chłopaka. Za nimi czekał już Haether.

-I jak przesłuchanie Lowchawwa? Dowiedziałeś się czegoś ciekawego?- zapytał, gdy tylko futrzak wprowadził do kodownika odpowiednią kombinację cyfr, co zaowocowało otoczeniem drzwi przez cienkie, błękitne pole siłowe.-I tak przy okazji. Nie uważasz, że to zbyt duże zabezpieczenia jak na kogoś, kto jest już skuty?
-Nie zaszkodzi.- odrzekł wookie za pomocą transformera mowy.-Z tych ważniejszych spraw wynika, że nie tylko ja byłem celem zamachu, ale również arkanianin i mandalorianin. Trzeba jak najszybciej ich uprzedzić. Ja nie mam na to czasu. Ktoś powinien w końcu udać się do Vanko.
-Twoja wola. Jak najszybciej dam znać Twoim towarzyszom. Tylko uważaj na siebie.- dodał wskazując go palcem i odwracając się.

Wookie nie czekając udał się do wyjścia. Na zewnątrz ryknął radośnie, gdy dotarło do niego świeższe, aczkolwiek dalej dalekie od tego z Kashyyyk, powietrze i promienie słońca. Włączył swój osobisty komputer i spojrzał na plany miasta w okolicy biura Vanka. Z radością stwierdził, że jest tam lotnisko dla interesantów, co pozwoliło mu wsiąść do swojego myśliwca i powoli, ostrożnie ruszyć na rozmowę.

Gdy dolatywał do lądowiska poczuł, że statek zatrzymał się, schwytany w wiązkę promienia ściągającego. Po chwili na ekranie komputera pokładowego ukazał się cholograficzny obraz oficera służb ochrony.

-Zanim skorzysta Pan z lotniska muszę sprawdzić, czy systemy uzbrojenia są zdezaktywowane. Rozumie Pan, nie chcemy tutaj żadnych przykrych incydentów.- przemówił spokojnie.-Oczywiście jeśli Pan chce może zachować włączone systemy tarcz, oraz pola ochronne.

Wookie spokojnie zastosował się do instrukcji oficera i wyłączył systemy uzbrojenia. Ostatecznie doskonale wiedział, że jeśli myśliwcowi cokolwiek się stanie to ludzie odpowiedzialni za ochronę statków, które tutaj lądują za to zapłaci.

-Dziękuję za współpracę.- rzekł holograficzny wizerunek.-Miejsce 4 jest wolne. Życzę miłego dnia.
-RRrrOoooaaAARr!- ryknął wookie dając do zrozumienia, że życzy oficerowi tego samego.

Zaraz po wylądowaniu Lowchawwa przezornie zostawił swoje uzbrojenie na pokładzie i rozkazał droidowi pokładowemu włączyć systemy obronne pojazdu. Po wszystkim udał się w stronę głównego wejścia, z zamiarem wypytania Vanka.
 
__________________
Właśnie taki hełm nosi Tyrsson Ulvhjerte i tak się prezentuje :D

Ostatnio edytowane przez Tyrsson Ulvhjerte : 14-08-2011 o 15:53. Powód: W Wordzie to działa inaczej :(
Tyrsson Ulvhjerte jest offline  
Stary 17-08-2011, 22:20   #32
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Moonus Mandel, pod biurem A’Shaeda Heatera

Patric, Marcus



Dziewczyna ze sporą dawka ulgi zauważyła w tłumie na ulicy znajomą postać Tycrosa. Mężczyzna szedł pewnym, spokojnym krokiem, nie zwracając na siebie niczyjej uwagi. Młodego policjanta wyminął wręcz koncertowo, klepiąc go w ramię w odpowiednim momencie. Funkcjonariusz obrócił się odpowiednio szybko by stanąć twarzą w twarz z pokaźnym przedstawicielem rasy Noghri. Z lekkim przestrachem uniósł brwi, a sam obcy zatrzymał się w półmroku.

-Tak… ?- zapytał niepewnie nie świadomy przechodzącego mu za plecami Marcusa. Sam noghrijczyk był równie zaskoczony co policjant.

W tym samym czasie łowca nagród szybko pokonał odległość dzielącą go od Patric i stanął obok dziewczyny, chroniąc się za ozdobnym filarem ściany budynku. Zahne spojrzał na niego z zainteresowaniem łączącym się ze zniecierpliwieniem.

-Czemu nie odpowiedziałeś? I co się dzieje?- nadchodzący ochrzan powstrzymało podwójne pikanie, gdy komlinki Patric i Marcusa zapiszczały z powodu otrzymanych wiadomości. Obie miały taką samą treść i były od Heatera.

„Uważajcie na siebie. Lowchawwa wycisnął z zabójcy informacje o zamachach. Nie było was na liście ale też pozostańcie czujni.”

Oboje spojrzeli po sobie znacząco i zamilkli. Po chwili komlinki odezwały się znowu.

„A. I jacyś federalni z Courscant zwinęli Adasce. Będę wam musiał znaleźć kogoś na jego miejsce”

Tego już było ciut za wiele.


Moonus Mandel, biuro Iscana Vanko, recepcia

Lowie


Biuro Vanka okazało się bardziej przyjazne interesantom niż mogłoby się to wydawać. Ochroniarz przy drzwiach standardowo zapytał o dane osobowe oraz broń, a po pobieżnym przeszukaniu wookiego podał mu identyfikator. Walcząc z odruchem zjedzenia kawałka plastiku Lowie przypiął go sobie do piersi i ruszył przez oszklone drzwi do poczekalni.

Niskie, wytarte fotele, stosy czasopism na każdy możliwy temat oraz automaty z napojami i kawą. Standard dla każdego miejsca gdzie ludzi czekają długie godziny siedzenia z numerkiem w ręku. Jedyne co tu nie pasowało to brak ludzi w takim miejscu. Może mieli jakiś przestój. Lowchawwa spokojnie zabrał numerek z cyfrą jeden i spokojnie wszedł do pomieszczenia z etykietką Sekretariat

Interesanci przyjmowanie od 10 do 17 w dni robocze.

Siedząca za biurkiem sekretarka lekko wytrzeszczyła oczy na widok wielkiego przybysza. Mimo wszystko prezentował się on dużo lepiej niż przyjmowani wcześniej zabijacy. Niektórzy wyglądali jak mieszanka gammeoran z ludźmi.

-Em… W czym mogę pomóc?

-Ja do pana Vanko.- głos tłumacza zabrzmiał możliwie przyjaźnie. Wystraszona dziewczyna wcisnęła guzik interkomu.

-Szefa nie ma, ale jest zastępca

W progu od znajdującego się obok biura stanął niski humanoid, trzymający w ręku cygaro. Na widok interesanta szybko je wyrzucił do kosza.

-Witam. W czym mogę pomóc?


Był veknoidem.


Moonus Mandel, biuro A’Shaeda Heatera


Weteran splótł ręce na piersiach, obserwując swojego rozmówcę. Kotton Lannik należał do najbardziej pewnych siebie współpracowników Heatera a do tego często to podkreślał przechwałkami lub hardym sposobem bycia oraz wizerunkiem. Mimo wszystko szef StarFoxa tolerował przemytnika, widząc że był on jednym z najwierniejszych i najskuteczniejszych popleczników.


-Straciłem jednego ze swoich ludzi. Specjalistę…- zaczął ostrożnie, dając Lannikowi czas na odpowiednio rozdmuchaną odpowiedź. O dziwo, była w miarę normalna.

-Co? Podpadł gangom? Miejscowa policja go zgarnęła?- zapytał, dobrze wiedząc o problemach rozmówcy z miejscowym szefem służb porządkowych.

-Gorzej. RAB. Republikańska Agencja Bezpieczeństwa.

Przemytnik syknął przez zęby, krzywiąc się. Nawet on obawiał się tych hycli ze światów Jądra. I wiedział jak bardzo trzeba być w bagnie by osobiście się kimś zajęli.

-Rozumiem. Czyli potrzebujesz kogoś na jego miejsce. A że zwróciłeś się z tym do mnie

Heater skinął głową.

-Potrzebny mi dobry pilot i technik. Masz kogoś takiego w mieście?

-Jasne. Powiedz tylko gdzie mam go wysłać. O pieniądzach pogadamy potem.

-Mówili że będą w barze Jantaro. Zaraz podam ci ich opis



Moonus Mandel, bar Jantaro

Kelevra, Siódmy



Kiedy mandalorianin wszedł do baru, wszystkie oczy zwróciły się ku niemu. Przez chwilę wszyscy bywalcy pubu obserwowali nowoprzybyłą postać a gdy upewnili się że nie będzie strzelał, wrócili do swoich spraw. Slevin dość szybko odkrył że melina była w cholerę bardziej przyjaznym i bezpiecznym miejscem od wszystkich barów odwiedzonych wcześniej przez niego na Czarnym Targowisku. Od razu wyśledził też wzrokiem Danpę, siedzącego przy stoliku i pijącego sok. Chłopak jadł jakieś pieczone mięso z frytkami i bezwładna kupką zieleniny w rogu talerza. Mandalorianin podszedł i usiadł naprzeciwko niego, plecami do ściany.

-Cześć.

Slevin odpowiedział na to krótkie powitanie skinieniem głowy. Potem zaczął czekać. Kwadrans, pół godziny, godzinę. Półtorej. Po prawie dwóch godzinach komlink mężczyzny zapiszczał cicho. Według informacji od Heatera ktoś planował zamach na niego. On sam to wiedział i to prosto od źródła. I wiedział także że przynajmniej ze strony jednego gangu w okolicy ma spokój. Po chwili obaj dostali drugą informację, ale o tym że Adasca wypadł z gry.

Po kolejnych dwudziestu minutach obaj najemnicy obrócili głowy, gdy do ich stolika podeszła niebrzydka dziewczyna o rudych włosach. Wcześniej widzieli ją jak staje w progu i rozgląda się po klientach baru, jednocześnie zerkając do trzymanego w dłoni komlinka.


Od razu podniosła dłoń na widok spiętego mandalorianina i jego ręki na kaburze pistoletu.

-Hola kowboju.- powiedziała z przyjemnym, przeciągającym samogłoski akcentem.- Mój szef to kolega tego brodatego dziadygi ze StarFoxa. Podobno nieufne z was france, więc kazał dać wam to.

Możliwie powolnym i nieagresywnym ruchem położyła na środku stolika mały holoprzekaźnik. Po chwili wyświetlił on twarz Heatera.

-Cześć chłopcy.- powiedział uśmiechając się lekko.- Chciałem zapytać jak wam idzie zbieranie informacji, ale przy jedzeniu o pracy się nie rozmawia.

Zaśmiał się robiąc dobrą minę do złej gry.

-Sprawa wygląda następująco. Straciliśmy Adascę bo okazało się że jednak troszeczkę zbyt sobie pofolgował z działalnością przestępczą. Dlatego poprosiłem o pomoc mojego przyjaciela, Lannika. To jedna z jego najlepszych przemytniczek. Katy Hawks. Poznajcie się.

Piratka z uśmiechem zasalutował dwoma palcami.

-Hejka.- wyszczerzyła się wesoło.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 22-08-2011, 17:29   #33
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
- Chodźmy stąd - powiedział do Patric, - opowiem ci po drodze. - po czym ruszył w stronę doków, i do Jantaro.

- Zaskoczył mnie ciekawy człowiek. Udało mu się podejść do mnie na odległość wyciągniętej ręki, i zostawić wiadomość. "Nie wszystko musi być takie, jakim wygląda." Ruszyłem za ni, ale kiedy dostałem się do następnego zaułka, był już na dachu. Skurczybyk zrobił 30 pięter w około 20 sekund. A to oznacza kłopoty, zostawił też druga wiadomość. "Zmysły można zmącić, ocenę oszukać". To był mężczyzna, z kilkudniowym zarostem, choć to akurat można szybko zmienić. Miał jednak na szyi, łańcuszek z błękitnym kamieniem, w kształcie rybiej łuski. Tego się nie pozbędzie. Mam przeczucie, że jest mu to potrzebne do robienia sztuczek, takich jak ta wspinaczka. Gdyby doszło do otwartej walki, to pewnie nie będę dla niego godnym przeciwnikiem, ale będę go mógł zatrzymać na chwilę i to tak długą, żeby ktoś mógł się go pozbyć. Wiesz jak walczyć z jedi? -
 
deMaus jest offline  
Stary 23-08-2011, 21:31   #34
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Patric pokręciła głową.

- Potrafię się obronić, jak jestem przyciśnięta do muru, ale nie sądzę, żebym dała radę jedi. Zajmuję się zbieraniem informacji, nie walką.

- Najskuteczniej, zdejmować ich bronią snajperską, z kilku stron równocześnie, albo granatami, czułymi na wstrząsy. Nie sądzę, jednak aby było nam to potrzebne. Podejrzewam, że tego człowieka przysłały Demony z wiadomością, problem może powstać wtedy, kiedy nie zaakceptujemy, z różnych powodów tej wiadomości. Skuteczna może być w takim wypadku, ucieczka i zostawianie za sobą, granatów z zapalnikiem czasowym, na przykład za zakrętem, albo, w koszach. Dobrze było by powiadomić o tym człowieku resztę, ale nasze kanały łączności nie są aż tak bezpieczne, dlatego musimy poczekać w Jantaro, aż się zbiorą.
- Taycross, szedł przed siebie, ale widać było, że mówienie go rozprasza, najwyraźniej główna część, jego świadomości była skupiona na czymś innym. Oczy miał lekko przymknięte, ale ludzi omijał doskonale, jakby obserwował ulicę nie wzrokiem.

- Co rozumiesz przez niezaakceptowanie wiadomości?
– powiedziała Patric zastanawiając się, czy Marcus oczekiwał będzie od niej rozmieszczania tych granatów - Mam dostęp do bazy informacji, chcesz coś sprawdzić?

- Nie dostaliśmy jeszcze wiadomości. Mam wrażenie, że tego człowiek, dopiero się zapowiadał, prezentował swoją potęgę, czy coś w tym stylu. Pewnie jeszcze na nas wpadnie, albo prześle informacje o spotkaniu, ale możesz sprawdzić, czy nie masz czegoś na temat, organizacji, identyfikującej się za pomocą, kryształów, w kształcie rybich łusek, albo czego na temat samych kryształów. Może to jakiś ogniskator mocy. Taka wiedza by nam pomogła.


- Dobrze - Patric skinęła głową i podała Marcusowi pad - narysuj mi to.

Mężczyzna zatrzymał się na moment i po chwili na padzie pojawił się niebieski kształt


Patric przesłała rysunek, wraz z kluczowymi pojęciami podanymi przez Marcusa.

- Posłane, zobaczymy, co z tego wyjdzie... - powiedziała

Ekran komlinka zafalował przez chwilę na zielono by zasypać Patric stosami zdjęć i nagrań filmowych. Było tego sporo, z różnych planet o różnych ludziach. W większości przypadków były to kradzieże lub morderstwa powiązane ze sobą właśnie tym symbolem, łuską widoczną na ubraniach, bransoletach i naszyjnikach. Najdziwniejsze było jednak to że ludzie ci w gruncie rzeczy nie dokonywali przestępstw z perspektywy Republiki. Kradli, zabijali i pojawiali się na terenach niezależnych lub nie podlegających prawom Senatu. Zawsze jednak dokonywali swoich "akcji" równocześnie z pojawiającymi się gdzieś Republikańskimi Jednostkami Uderzeniowymi. Korzystali z zamieszania.

Patric przeczytała informacje Marcusowi i zapytała:

- czego ode mnie oczekujesz?

- Na razie te informacje wystarczą, zobaczymy jak zareaguje reszta, na fakt, że ktoś bardzo wprawny w mocy, szuka z nami kontaktu, albo poluje na mnie. Choć gdyby chodziło o to pierwsze, to raczej byłbym już martwy.

- Wygląda na to, że po prostu popisał się przed tobą. Przed nami. Chce czegoś? Bo w bezinteresownośc nie wierze...

- Cóż, jeśli miałbym zgadywać to powiedziałbym, tak jak wcześniej. Przysłały go demony, albo Vanko z wiadomością. A popisywanie się miło pokazać, że nie mamy wyjścia i wiadomość trzeba wysłuachać. Z drugiej strony, Heather uważa, że ktoś wysłal za nami zabójców, ale to nie pasuje do zachowania tego gościa. Miał dwie świetne okazje, aby mnie zdjąć, a przynajmniej zaatakować, i tego nie zrobił. gdzie w ogóle podział się wooki?


- Został z więźniem... pilnował ich jakiś gówniarz, Tokiva Ordon. Potem poszłam cie szukać. Gdzie teraz idziemy? jakieś spokojne miejsce by się przydało, pogadam z wookiem, co sie dowiedział.

- Do Jantro. Tam mieliśmy się spotkać, więc tam najszybciej, będziemy mogli przekazać informacje o nowym zagrożeniu.

- Oczywiście Jantro
– mruknęła Patric pocierając skroń. Nie mogła sie skupić. Dziwne rozkojarzenie przeszkadzało jej od jakiegoś czasu.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 28-08-2011, 21:51   #35
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
- Witaj Katy, jestem Slevin. Slevin Kelevra.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, opierając pięść na biodrze. Gdy zrozumieliście że był to test na wasze "dżentelmeństwo" zdążyła już samemu, kopniakiem, odsunąć krzesło i usiąść na nim. Wyszczerzyła się wesoło.
- Pan zakuta łepetyna? - zapytała, patrząc na hełm z delikatnym uśmieszkiem – Czy wy, mandalorianie, nigdy ich nie zdejmujecie?
- Zdejmujemy... Czasami. Na przykład pod prysznicami lub gdy jemy - Slevin odwzajemnił delikatny uśmiech, którego i tak nie było widać.
- Dobra Slev, to najpierw stawiacie mi kolejkę czy też wdrażacie w jaki syf wpakował mnie mój szef? - zamrugała, trzepocząc rzęsami.
Była świadoma swojej urody i wyraźną przyjemność sprawiało jej kokietowanie do mandalorianina oraz nieco niepewnie siedzącego na krześle obok chłopaka
- O ile ten tutaj może już pić alkohol.
Z uśmiechem trąciła palcem sznurek przy czapce Danpy.
- Slevin - poprawił dziewczynę - Możemy Cię wtajemniczyć w to przy szklaneczce, tylko za bardzo nie wiem jak mogłabyś nam pomóc... Choć wierzę, że masz wiele talentów...
- Z tego co zrozumiałam, wasz pokręcony szef niezwykle przywiązany do kapelusza z szerokim rondem... - faktycznie, Heater nigdzie się bez niego nie ruszał, nawet w upalny dzień – Ma manię że każda grupa operacyjna powinna być możliwie wszechstronna, a wy straciliście kogoś kto byłby w stanie shackować komputer lub odpalić na zimno frachtowiec. Więc ot i macie mnie, Katy!
Uśmiech nie schodził z jej ust, ale o dziwo nie wydawał się wymuszony ani sztuczny.
- Szklankę ardisu poproszę.
Kelevra wykonał gest ręką, który w mgnieniu oka przywołał do stolika kelnera.
- Dwa ardisy i piwo - wyciągnął rękę z gotówką - Reszty nie trzeba - następnie zwrócił się do dziewczyny - W telegraficznym skrócie, mamy ubić Oo-tman-e'a
- No to potrzebne wam będzie duże zaplecze informacyjne i plan godny głównego stratega Republiki - droid protokolarny pędem podjechał do stolika, zgarniając kredyty i na szybko napełniając szklanki zamówionymi drinkami z dysz zamontowanych w jego torsie – To będzie pół roku jak napada na transporty na szlakach systemu Bothan.
Slevin milczał, powoli sącząc piwo czekając aż Katy coś powie, lub zrobi. Coś więcej.
Dziewczyna szybko opróżniła pierwszą szklankę, jednym, ekonomicznym ruchem
- Bueh. Nie lubię ardisu od droida. Czuć olejem - odstawiła naczynie i przekrzywiła głowę – Co już wiecie, albo jakie macie plany? Bo takie siedzenie tutaj jest może i miłe, ale średnio efektywne.
- Cóż... Nie wiem jak reszta, ale zdobyłem trochę informacji od jakiegoś informatora z Czarnego Targu... - zaczął opowiadać, jak zdobył informacje oraz o późniejszym zadaniu i o tym, jak powiedziano mu że planuje się na niego zamach i jak spróbował zwrócić na siebie uwagi Oo-tman-e'a.
Katy ściągnęła usta i z cichym syknięciem wciągnęła powietrze.
- Czy aby jaja cię w spodniach nie uciskają? - zapytała średnio zachwyconym tonem – Jeśli tym wyzwaniem chciałeś sprawić żeby Demony wysłały po ciebie rębaczy, to gratuluje, masz na to szanse. Ale po jaką cholerę? - pomasowała skronie – Oni nie biorą nikogo żywcem, jeśli taki miałeś pomysł by do nich przeniknąć.
- Nie, ale ja biorę i mam niezłą perswazję, a raczej rozgrzane narzędzia - powiedział z zadowoleniem w głosie.
- Niech ci rozporka nie wypali - pilotka przewróciła oczami i dopiła drugi kieliszek – Kogo jeszcze macie w tym zespole? Bo po samych waszych zdjęciach za wiele ci nie wydedukuję.
Uśmiechnęła się leciutko.
- Chyba że pan "Gorący Sprzęt" nie interesuje się ludźmi po za sobą?
- Jest w tym sporo prawdy - mruknął - Ale ludzie niezbyt chcą abym się nimi interesował, przeważnie to oznacza na nich zlecenie - chrząknął sardonicznie - Tan po prawej to Danpa Siódmy, mamy wookiego, Patricie Zahe i Marcusa Taycrosa. Zarkoh Adasca, jak wspominałaś został wyrzucony z zabawy.
- Pytanko natury osobistej - pochyliła się lekko nad stołem, robiąc uroczą minkę – Ty też masz na pieńku z Agencjami Specjalnymi Republiki czy raczej miałeś dość w oleju we łbie by nie dać się sklasyfikować i skartotekować?
Widocznie Kelevra wyglądał na takiego co ma na bakier z prawem.
- Nie wiem - powiedział - Jeśli tak, to jeszcze się nie zgłosili – uśmiechnął się.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.

Ostatnio edytowane przez SWAT : 29-08-2011 o 12:34.
SWAT jest offline  
Stary 29-08-2011, 09:08   #36
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Czas w barze leciał dosyć mozolnie. Danpa nigdy nie miał dość szczęścia do paazaka aby zaryzykować w trakcie misji utratę funduszy, a i po tym jak zobaczył tutejszy tor wiedział że obserwowanie ekranów w salach bocznych będzie stratą czasu, która jeszcze wydłuży jego odczucie.
Zamówił...uh, poprosił o byle co, i właściwie smakowało jak byle co, zaś przyjście Mandolrianina nie upoiło otoczenia energią. Pewnie głównie dla tego że nie miał powodu o cokolwiek go zagadać, nawet o misję, skoro będą musieli opowiedzieć o wydarzeniach ponownie gdy tylko zjawią się wszyscy zapowiedziani.
Kobieta która przyszła do baru była całkiem interesująca, wydawała się strasznie energiczna podczas rozmowy z Mandolrianinem i widocznie lubił popić nieco więcej.
Nie miała doświadczenia.
Ciężko jest zachować ten poziom żywotności po dłuższej zabawie najemnej, choć znając Heatera, musi być dobra.
Na jej pytanie o alkoholu chciał dać szybkie wyjaśnienie, ale ostatecznie tylko uśmiechnął się lekko. Ludzie żyli krótko. A wiedział że kobiety często były zazdrosne o młody wygląd dużo starszych od nich istot. Właśnie. To zapewne jej wiek był głównym źródłem energii jakim otaczała wszystko dookoła.
Ostatecznie dała mu jednak do myślenia mówiąc o kartotekach republiki. Powiązania Danpy z G0-T0 i kantorem samym w sobie mogą mu utrudnić początek tych misji, nawet jeśli nie był tutaj oficjalnie a na "wczasach". Odrzucił jednak obawy, ostatecznie i tak jakoś to załatwią, w to nie wątpił.
- Oszukam go – odparł pewnie po ich dyskusji. – zrobię zakład o przereklamowane informacje, jeśli wygram będzie dobrze, jeśli nie, to trudno.
 
Fiath jest offline  
Stary 30-08-2011, 17:15   #37
 
Tyrsson Ulvhjerte's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyrsson Ulvhjerte nie jest za bardzo znanyTyrsson Ulvhjerte nie jest za bardzo znany
- Ja do pana Vanko w... ważnej sprawie.- powiedział wookie lekko zdziwionym głosem.- Czy moglibyśmy porozmawiać na osobności?

Veknoid skinął głową i ruszył w stronę swojego biura. Wydawał się nieco podenerwowany obecnością stworzenia trzy razy większego niż on sam ale zachował iście zawodowy spokój.

-Panno Reid, jestem niedostępny.- rzucił, zamykając za kudłaczem drzwi.

Biuro było dość... małe. W sensie ta część gdzie urzędował zastępca marszałka. Dłonią wskazał tylko fotel naprzeciwko swojego biurka i sam usiadł na znacznie wyższym siedzisku.

-Nazywam się Paganto Cour, jestem oficjalnym zastępcą marszałka, w czym mogę pomóc?

Wookie przez chwilę milczał, jednak nie zrobiło to większego wrażenia, ponieważ najzwyczajniej w świecie zastanawiał się na szybko nad zastaną sytuacją. Przede wszystkim nie rozmawiał bezpośrednio z Vanko i nie miał pewności, czy może ufać jego zastępcy, a co ważniejsze nie wiedział, czy będzie on rzetelnym źródłem informacji.

- Nie zamierzam zbytnio przeciągać rozmowy, jak również ukrywać w jakiej sprawie przybyłem.- zaczął Lowchawwa, dbając o to, by zarówno tonem tłumacza, jak i postawą okazać przyjazne nastawienie do słuchającego go urzędnika.- Interesuje mnie organizacja zwana Oo-tman-e. Jak również moje zainteresowanie budzi nieobecność pana Vanko, choć to pewnie można wyjaśnić bardzo łatwo.

-Em... Nie jestem pewien czy wolno mi udzielać takich informacji bez pozwolenia.- wymamrotał, nerwowo gładząc dłonią bezwłosą głowę.- Zakładam że jest... pan, jakimś najemnikiem albo łowcą nagród. A marszałek takich ludzi nie lubi. Nie wiem czemu, ale nie lubi...

Nalał sobie jakiejś dziwnie wyglądającej, brejowatej substancji i wypił ją jednym, ekonomicznym ruchem.

-Niestety nie mam też kontaktu z szefem. Jest teraz pewnie w swojej willi, na Kothis. Nie lubi jak mu się tam przeszkadza, ale w pana wypadku nawet jakby był tutaj, to i tak nie pałałby zachwytem. Nie mówił też kiedy wraca na Moonus Mandel.

- W takim razie pozwoli pan, że przedstawię sprawę w należyty sposób.- zaczął wookie, przyjmując poważny i rzeczowy ton, oraz wygląd.- Otóż nie interesują mnie osobiste urazy pana Vanko, ponieważ nie powinny one przeszkadzać w wykonaniu zlecenia we właściwy, profesjonalny sposób, z którego zresztą słynę. Mogę przy okazji nadmienić, iż jakość moich usług nie budziła nigdy zastrzeżeń, ani wątpliwości. Przy wejściu tutaj zostały pobrane moje dane, więc może pan w każdej chwili zrewidować to, co powiedziałem.

Tutaj przerwał na chwilę, zastanawiając się. Chciał też, by dzięki takiej efektownej pauzie zastępca Vanko miał chwilkę na zastanowienie się nad tym, co właśnie usłyszał. Gdy uznał, że milczał wystarczająco długo przemówił ponownie, tym razem bardziej twardo, aczkolwiek dalej życzliwie.

- Zapewne panu Vanko zależy na tym, by kwestia Oo-tman-e została należycie rozwiązana. Ze swojej strony mógłbym natomiast zaproponować bardzo sensowne rozwiązanie. Mianowicie ostatnia grupa najemników została unicestwiona, najpewniej przez pirackie okręty. Wydaje mi się, że można by na moim statku zainstalować potężny czujnik transmisyjny, który pozwalałby mnie namierzyć nawet w dalekich zakątkach galaktyki. Byłoby to jak mniemam dość sensowne i warte uwagi. Zwłaszcza, że taką aparaturę można by połączyć z systemami naprowadzającymi skoki nadprzestrzennne, co umożliwiłoby flocie podjęcie walki z piratami na równych, czyli przytłaczających piratów liczebnie, warunkach.

Wookie znowu przerwał, pozwalając veknoidowi na chwilę zastanowienia.

- Proszę tylko, by przekazał pan Vanko mój pomysł, jak również informację, że jeśli nie uzyskam od niego odpowiedzi w czasie urzędowym, który jeśli się nie mylę wynosi w tym systemie dwa dni w takich sprawach to odwiedzę jego willę na Kothis. Jeśli to będzie wymagane mogę nawet złożyć przed panem odpowiedni wniosek.- dodał pewny siebie futrzak, patrząc na veknoida wzrokiem dającym do zrozumienia, że nie blefuje.

-Podkreślam że nie mam z nim kontaktu.- złożył dłonie na stole i westchnął.- A nawet gdybym miał... Ech. Mój pracodawca to naprawdę uparty człowiek. Musiałby mu pan przedstawić pomysł z nadajnikiem bezpośrednio, w cztery oczy.

Nerwowo rzucił okiem na duże zdjęcie przedstawiające jego oraz Vanko w czasie promowania Paganta na zastępcę marszałka.

-Wszelki kontakt z nim jest niezwykle trudny. Mogę podać panu tylko adres na Kothis.

- Skoro ten kontakt jest tak utrudniony to z chęcią skorzystam z możliwości otrzymania osobistego kontaktu do pana Vanko.- stwierdził wookie, jednocześnie zastanawiając się nad tym dlaczego veknoid spojrzał na to zdjęcie, jednak postarał się, by nie dać tego po sobie poznać.

Niski obcy drżącą dłonią napisał współrzędne oraz adres naziemny a następnie podał kartkę wookiemu, by szybko cofnąć dłoń. Rezydencja znajdowała się stosunkowo daleko od miast Kothis, na pokrytych górami pustkowiach.

- Dziękuję panu za współpracę.- rzekł wookie podając veknoidowi rękę, ten uścisnął ją, chociaż czuć było, że zrobił to niepewnie.

Nie chcąc tracić więcej cennego czasu Lowchawwa wyszedł z budynku i wysłał do swoich towarzyszy krótką wiadomość, o następującej treści:

Spotkanie za dwie godziny w biurze Haethera, mam nowe informacje dotyczące Vanko. Niemniej jednak uważam, że powinniśmy wszystko na spokojnie przedyskutować i zastanowić się co dalej zrobić.

Lowchawwa.


Gdy tylko dostał potwierdzenie wysłania wiadomości ruszył w stronę myśliwca i postanowił skorzystać z wolnego czasu, na uzupełnienie zapasu torped protonowych i ogniw laserowych, jak również oddania pojazdu do sprawdzenia stan u technicznego w porcie Star Foxa.
 
__________________
Właśnie taki hełm nosi Tyrsson Ulvhjerte i tak się prezentuje :D
Tyrsson Ulvhjerte jest offline  
Stary 02-09-2011, 00:51   #38
 
Makotto's Avatar
 
Reputacja: 1 Makotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znanyMakotto wkrótce będzie znany
Moonus Mandel, bar Jantaro

Siódmy, Kelevra, Patric, Marcus



Bar okazał się bardziej przyjazny niż sugerowałaby to okolica. Patric odkryła to z niemałą ulgą, bo dość już w życiu musiała łazić po ciemnych spelunach, by teraz dobrowolnie naradzać się w jednej z nich. Przy stoliku siedzieli Kelevra, Siódmy oraz jakaś ruda dziewczyna, gadająca beztrosko z mandalorianinem.

Marcus odruchowo obciął ją wzrokiem, szukając broni oraz budzących niepokój zachowań. Broń miała, a konkretniej to pistolet blasterowy w kaburze na biodrze. Samo jej zachowanie było… swobodne. Nim on lub Patric zdążyli cokolwiek powiedzieć, dziewczyna poderwała się z krzesła i z uśmiechem wyciągnęła do wspomnianej dwójki drobną dłoń w rękawiczce bez palców.

-Katy Hawks jestem.- przedstawiła się szybko.- Przysłał mnie ten cały Heater.

Patric odruchowo spojrzała kątem oka w stronę mandalorianina. Ten tylko pokiwał bez słowa głową, potwierdzając to co mówiła pilotka.

Nim którekolwiek jednak zdążyło coś powiedzieć, przy stoliku rozległo się pięć buczeń w różnych tonacjach a każde z zebranych spojrzało na swój komlink.

Wookie wyraźnie postanowił zadziałać na własną łapę i zdobyć informacje z biegu. Widocznie był zadowolony ze swoich odkryć do tego stopnia, że aż zapomniał o spotkaniu w barze. Wszyscy popatrzyli po sobie, jakby namyślając się co zrobić z tą sytuacją. Katy odruchowo spojrzała na komlink przez ramię Zahne.

-To ten wookie, tak?- zapytała i wypiła ostatni kieliszek ardisu.- Trudno się z nimi pracuje. Łatwo tracą koncentrację. Zwłaszcza na widok jedzenia.


Moonus Mandel, hangar myśliwców organizacji StarFox

Lowie



Lekko już posiwiały mechanik wyprostował się, jednocześnie zamykając i hermetyzując klapę od silnika w myśliwcu należącym do Lowchawwy.

-Masz już te swoje torpedy i ogniwa.- poinformował, nie wyjmując nawet papierosa spomiędzy spękanych warg. Odruchowo starł dłonią pot z czoła, jednocześnie brudząc je smarem z rękawicy.- Ten twój Stinger to istny zabytek. Aż dziw że w tak dobrym stanie.

Mechanik splunął siarczyście, rozglądając się po rozległej, gwarnej sali. W sumie dokowało w niej obecnie dwadzieścia myśliwców i dwie fregaty a każdym pojazdem zajmował się duet, trio albo grupa speców w dziedzinie mechaniki. Na szczęście S-100 Stinger należący do włochacza nie wymagał aż takiej uwagi.

-Dobry stan w typ wypadku to znaczne niedopowiedzenie.- dodał, w międzyczasie zaciągając się kilka razy dymem.- Generatory osłon to jakiś żart. Ledwo co wiązkę z blastera by mogły zatrzymać, o czymś minimalnie cięższym nawet nie mówiąc. Do tego jeszcze układ sterowniczy. Dostosowali ci go na Kashyyk, co?

Lowchawwa skinął głową. Kashyyk nie było może najbardziej zaawansowaną technicznie planetą, ale bracia Lowiego znali się na rzeczy.

-Coś tak czułem. Niby wszystko gra, ale przy dużych przeciążeniach wszystko może pójść w jasną cholerę. Uważaj na korkociągi i wiry magnetyczne. Hipernapęd w normie, działa też.

Mężczyzna skończył przegląd, dokręcając wszystkie śruby i uruchamiając system uszczelnienia kadłuba.

-To by było na tyle.- mruknął, ruszając w stronę kolejnego lądowiska. Co jakiś czas oglądał się jednak na myśliwiec wookiego z zamyśloną miną.
 
__________________
Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die...
Makotto jest offline  
Stary 26-09-2011, 19:02   #39
 
deMaus's Avatar
 
Reputacja: 1 deMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumnydeMaus ma z czego być dumny
- Marcus Taycros - powitał Kathy - I tak to był wooki, najwyraźniej znalazł coś ważnego. Warto by się dowiedzieć co. Co do naszych poszukiwań, to ja znalazłem, a właściwie to mnie znalazł ciekawy osobnik. - Po czym opowiedział im o zakapturzonym - tak, czy tak, dopóki Patric nie znajdzie więcej informacji, musimy założyć, że to jakaś, specjalna, albo nieoficjalna organizacja, składająca się z członków lub osób związanych, z Republikańskimi Siłami Specjalnym. Idziemy sprawdzić, co znalazł wooki? -

- Natychmiastowo - stwierdził Danpa - Cokolwiek nie znalazł, albo jest bardzo roztargniony albo następuje istotna zmiana planów. Skąd wiesz czy knajpa jest bezpieczna jeśli republika jest lekko przeciw nam? Pewnie figurujemy tutaj jako potencjalni przestępcy w każdej sprawie łamania prawa w mieście od naszego przyjazdu. - zaśmiał się.

- Nie wiem, czy knajpa jest bezpieczna, do niedawna była, bo nie było powodów, aby podejrzewać, że ktoś, kto skutecznie działa pod przykrywką RSS, ma na nas oko. Z drugiej strony, skoro zostawili nam notki, to albo chcą w jakiś sposób się z nami skontaktować, albo uważają, że nie jesteśmy dość dobrzy. Tak czy tak, jeśli mogą usłyszeć, że wam o nich powiedziałem, to mają dość środków, i rozumu, aby dowiedzieć się, że jeśli wam o tym nie powiedziałem, to przekazałem to innymi metodami. - miał nadzieję, że reszta, zrozumie, iż mówiąc o rzeczach oczywistych na głos, sprawiają, że ktoś podsłuchujący może do tego przywyknąć, co osłabi jego uwagę, na informacje przekazywane pisemnie, lub w pakietach danych.

- Ja też jestem za tym, żeby nie zwlekać i spotkać się z kudłaczem - powiedziała Zahe rzucając niechętne spojrzenie Kathy. Czuła, że nie polubi tej dziewczyny. Chciała wierzyć, że chodzi tylko o to, że tamta zaglądała do jej komlinka.

Kelevra za to, na przekór podsłuchom podzielił się tym co widział i zasłyszał. Skończył po pięciu minutach, po czym milczał.

Droga do biura Heatera była raczej prosta i bez zbędnych komplikacji. W wynajętym śmigaczu było co prawda dosyć tłoczno, ale rodiański kierowca dobrze wiedział jak lecieć by możliwie zaoszczędzić swoim pasażerom czasu i niewygody.

Po skontaktowaniu się z centralą StarFoxa szybko udało się wynegocjować otworzenie pola ochronnego nad lądowiskiem dla ścigaczy i myśliwców. Wookie czekał na miejscu, wyjmując jakieś szpargały z kokpitu swojego środka lokomocji. Kości, opakowania po jedzeniu i kubki. Resztki po tym czym pokrzepiał się w trakcie długich podróży.


Taycros ruszył w stronę wookiego, zatrzymał się niedaleko i najpierw skupił umysł, aby ogarnąć okolicę, szukał śladów mocy, śladów podobnych do człowieka w kapturze, lub wisiorka, a następnie opowiedział wookiemu, o swoim niezwykłym spotkaniu, po czym czekał na jego relację.


-Vanko nie ma w biurze.- Lowchawwa aktywował translator, patrząc po zebranych.- I nie będzie go w nim przez czas nieokreślony. Do tego jest po za zasięgiem komlinka swojego zastępcy, a my nie mamy czasu. Zdobyłem za to adres jego posiadłości. Chociaż pewnie i tam trudno będzie nam go spotkać. A raczej dostać się do środka. -

Danpa zamyślił się, w zeznaniach Wookie czegoś mu brakowało.
- Zaraz, powiedział ci, że nie ma pojęcia na temat demonów, czy że nie może ci nic o nich powiedzieć? Pytałeś go w ogóle? - Podrapał się w tył głowy i dodał. - nie musimy narażać się ściganiem Vanko skoro możemy przycisnąć jego prawą rękę, wątpię aby zastępca miał problem z dostępem do informacji, wystarczy mieć na niego haka albo ciemną alejkę.-


Lowchawwa podrapał się po szyi, prychając.

-Gadał że mu nie wolno udzielać takich informacji. Sądzę że przyciskanie nic tu nie da. Widocznie zależy mu na stołku. Tylko karierowicz trzyma w biurze swoje zdjęcie z szefem.-

- Albo ktoś kto się go boi. - wzruszył ramionami. - osobiście chętnie z nim porozmawiam zanim wylecimy. Równie dobrze szef mógł kazać mu powtarzać najemnikom, że jest nieobecny. Po to, aby nas dobrze spławić.-

Patric popatrzyła na Wookiego.
- Dlaczego zakładasz, że powiedział ci prawdę? - zapytała - Moim zdaniem, powiedział ci tylko o, co szef mu kazał. Ewentualnie to, co uznał, że nieznanemu Wookiemu - bez obrazy - bezpiecznie można powiedzieć.
Marcus skinął głową, aby potwierdzić rozumowanie Patric.
- Zasadniczo o ile inni nie mają jakichś ciekawych informacji, to jesteśmy w punkcie wyjścia. Sugestie? -

Wookie wzruszył ramionami.
-Ja tam obstaję przy swoim. Konus wyraźnie się mnie bał i wątpię żeby był w stanie aż tak długoterminowo i składnie łgać. -

- Ok, czyli ty proponujesz odwiedzić jego rezydencję, nic na tym nie stracimy, więc jestem za. - Taycros był najwyraźniej gotów zgodzić się na dowolny plan byle być w ruchu.

- Każda osoba przy zdrowych zmysłach boi się poddenerwowanego Wookiego...- Patric tez wzruszyła ramionami - ale jestem pewna, że on panował nad sytuacją. Inaczej wezwałby ochronę i nie gadał byś tu z nami. -

-Co prawda to prawda.- Lowchawwa wyszczerzył się.- Uciekałbym teraz pod zarzutem poturbowania pięciu ochroniarzy oraz demolowania biura pewnego dupka. Ja jestem za wizytą w rezydencji.-

- W tym czasie mogą wydać nawet przepis zakazu przebywania najemników na tej stercie śmieci - stwierdził danpa. - skoro aż tak nielogicznie mocno się nas boją. - westchnął masując się po karku. - udam się na szybką pogawędkę do biura i zobaczę jak to faktycznie wygląda. Nie abym ci nie ufał ale historia brzmi trochę zbyt prosto nawet jak na mnie - ostatnie zdanie wypowiedział prosto do wookiego - powiedzcie tylko skąd startujecie a dostanę się na statek gdy będziecie kończyć przygotowania do wylotu.

Kate spojrzała po zebranych i popukała palcem w dość znajomo wyglądający komlink sterujący.
-Dostałam to przy odprawie od szefa. Podobno tak szybko zgarnęli arkanianina że zostawili jego statek i astrodroida. Wylatujemy jak tylko ustalicie kiedy.
 
deMaus jest offline  
Stary 03-10-2011, 20:39   #40
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Danpa spokojnie udał się po rozmowie do biura Vanko, lekko zirytowany łaskawym i pohamowanym podejściem Wookiego, możliwe że włochacz zbyt obawiał się stereotypowych opinii na temat swojej rasy i przesadził z ostrożnością.
Od razu w biurze skierował się do recepcji z głośnym zdaniem
- Mam istotne informacje na temat czarnego rynku w terenie miasta. Muszą one trafić prosto do szanownego Vanko!
Piłująca paznokcie sekretarka prawie upuściła pilnik i wytrzeszczyła oczy zza okularów. Bardzo ostrożnie sięgnęła dłonią w stronę intercomu i przełknęła ślinę.

-Panie Cour...

-Słyszałem, cholera...

Zza sąsiednich drzwi dobiegł jakby rumora, a po chwili wybiegł przez nie niski veknoid. Najwyraźniej relaksował się po wizycie wookiego, bo uniform miał poluzowany przy grubej szyi a wokół siebie roznosił zapach drogiego tytoniu.

-Jestem Paganto Cour...- zamarł, zwalniając. Widok Theelina mocno go zaskoczył.- ...zastępca Marszałka Vanko... ? Panno Reid, co to za jeden?

Zapytał, patrząc na sekretarkę.
- Nie zdążyłem się przedstawić - stwierdził Theelin - jestem Apand, Apand Orange. - zmyślił szybko nie chcąc robić sobie kłopotów gdyby coś poszło nie po jego myśli. - jestem kierowcą ścigaczy. Przyleciałem tutaj w poszukiwaniu czegoś innego i słysząc o okazji na zarobek...odkryłem niestety bardzo istotne informacje które chcę przekazać panu Vanko...i obawiam się że dla własnego bezpieczeństwa nie będę mógł udzielić ich nikomu innemu.
Venkoid zmarszczył brwi, dłonią wzywając theelina za sobą. Jego biuro było ładnie urządzone i czyste, a na ścianie wisiał holo-obraz przedstawiający Coura ściskającego dłoń marszałkowi.

-Mój przełożony jest obecnie niedostępny.- powiedział, mierząc chłopaka podejrzliwym spojrzeniem.- Ale jestem jego bezpośrednim zastępcą i prawą ręką. Wszelkie informacje można przekazać mnie. Z resztą na jaki temat dokładnie? Drażetek?

Zapytał, wyraźnie sceptycznie nastawiony do przybysza.

-I ile chcesz za te informacje?
- Bezpieczeństwa - odparł. - bezpiecznego i anonimowego odlotu z planety. - odparł spokojnie, po czym zaczął się zastanawiać. - oraz innych informacji. - dodał w końcu. - Demony to ostatnio popularny temat, trochę wiedzy o piratach na pewno uprościłoby moje życie.
-Bezpieczny odlot z Układu Bothan to dowolny myśliwiec z napędem dość mocnym by w nadprzestrzeni przelecieć do Światów Jądra terenów republiki. Wszystko co powinieneś wiedzieć jeśli idzie o ucieczkę stąd bez napotkania Demonów.- odburknął.- Więc co to za informacje? Bo nawet nie wiem czy opłaca mi się odpalać kanał kodowany do szefa.

Paganto zaczął się wyraźnie irytować.
Danpa pomasował się po szyi. Nie tak zwykł załatwiać sprawy, też by wolał wysadzić wszystko w diabły i mieć spokój, ale gdy dochodziło już do dyskusji wszyscy zwykle lubili na wzajem wyprowadzać się w pole...trzeci raz z kimś rozmawia, i znowu jest to osoba w gorącej wodzie kąpana.
- Resztki tutejszej szmuglerki od handlu lekami i prochami chce się pozbyć ostatnich ładunków, co tej dojrzał kantor. Teoretycznie stłumieni próbują wykorzystać fakt że uznaliście ich za niegroźnych. - odparł z uśmiechem. - takie demo. To jak, handel? - zapytał, dając do zrozumienia że o demonach chce wiedzieć więcej niż to, że oblegują głównie układ Bothan.
Danpa stał cicho w miejscu, wreszcie spoglądając obojętność osoby z którą dyskutuje zaczął rozglądać się po pokoju. Podszedł aby pod kątem obejrzeć biurko z strony rozmówcy - patrząc czy nie ma na nim nic ciekawego. - przyjrzał się też dokładniej temu co jest na półkach, choć wciąż starał się robić tak mało kroków jak potrzeba. Nie skradał się czy też nie kradł, zwyczajnie był ciekawski. Niestety, cygar nie palił a wina nie pijał...mimo że słyszał dobre zdanie o Koreliijskim wytworze od znajomego nie na długo przed odjazdem. Westchnął odwracając się do karzełka.

W końcu Paganto zamknął komunikator, głośno trzaskając klapką ochronną o obudowę klawiatury.

-Cholera jasna!- warknął, bardziej do siebie.- Tak jak mówiłem, szef jest po za zasięgiem.

Widać było że do tej pory powtarzał to wszystkim i nawet nie sprawdzał, myśląc że Vanko zwyczajnie każe spławiać mu namolnych interesantów. Szokiem było chyba dla niego że on sam też nie ma kontaktu z przełożonym.

-Gdy szef wyjeżdżał, mówiąc że jest niedostępny, nigdy nie miałem konieczności powiadomienia go o czymś. Z resztą to nie twoja sprawa, do cholery.- nerwowo zapalił cygaro, odgryzając końcówkę szerokimi i płaskimi zębami.- Demony są wszędzie, a mój szef ma willę. I szczerze, to nie wiem po co ci to mówię. I tak gówno zdziałasz. Ja nie mam informacji, tylko marszałek.

Nerwowo zaciągnął się dymem.

- Hahaha - zaśmiał się mu prosto w twarz, choć zdawał sobie sprawę że go to zdenerwuje - facet wyjeżdża do prywatnej willi po stworzenia sobie opinii osoby która nie zgodzi się na wzięcie niczyjej pomocy w bitwie jaka spada na jego barki, a ostatecznie odcina się od świata? Jedyny moment w którym można się łatwo go pozbyć. Postaw się na miejscu kogokolwiek kto ma przeskrobane u Vanko, albo dowolnego innego republikańskiego stróża wyższego szczebla. To chyba jasne że czekałbyś na pewną okazję aby przez źródło wyeliminować cały problem? - westchnął. - gdybym w jakiś sposób dowiedział się co się dzieje, mogę zabezpieczyć sprawę i zdziałać więcej niż ci się wydaje. - zamyślił się - moje gwiazdy nie świecą za jasno...choć nie jestem ani sithem ani bandziorem, też chcę tutaj porządku, aby ci, których znam i którzy pobudzili we mnie respekt, mogli egzystować spokojnie - chłopakowi chyba nigdy w życiu nie udało się na poczekaniu stworzyć tylu kłamstw. - jednak oczywiście republika często nie może nic zrobić, i problemy ciągną się latami doprowadzając do coraz większej ilości problemów. - Podrapał się w kark. - załatw mi informacje o demonach, powiem ci co się dzieje w mieście, załatwię ich od wewnątrz i dam sygnał kiedy będą przyparci do muru na tyle, abyście mogli ich załatwić. Nie jestem tutaj bohaterem, ale kimś, kogo nie krępuje mały wybór ilości narzędzi do sprzątania.
Dłoń veknoida zaczęła drżeć do tego stopnia że z trudem włożył cygaro do ust. Wyraźnie jego myśli zaczęły się ze sobą gonić, i coś z nich powstawało. Problemem był jednak fakt zauważony przez wookiego. Facet był tchórzem i to najwyraźniej ciężkim.

Po skroni spłynęła mu gruba kropla potu a on sam zaczął wiercić się na swoim fotelu. W końcu jednak przełknął ślinę i spojrzał na theelina. Wcześniej jednak spojrzał na holo-obraz.

-Wyjdź stąd.- polecił niewyraźnie.- Wyjdź i się więcej tutaj nie pokazuj...

Wygrało tchórzostwo. Strach przed robotą z plecami szefa.
- pomarańcze zjada się ze skórką - odparł danpa nie ustępując - zakrywają ich dobre wnętrze i dla wielu smakują wstrętnie, ale są bardzo pożywne. - ściszył lekko ton głosu. - podam ci swoje prawdziwe dane, dam się nagrać... - zacisnął zęby kontynuując wypowiedź - tak czy inaczej dorwę tą demoniczną piracką bandę, nawet, gdyby w razie niepowodzenia cała republika miałaby mnie ścigać. Nie znasz mnie i nic cię nie obchodzę, cokolwiek mi się stanie możesz po prostu powiedzieć że wykradłem dane i kazać mnie ścigać, ba, mogę nawet zeznać na twoją korzyść. - wypowiadając ostatnie zdanie wyjął prawą rękę z kieszeni i położył ją na sercu, zaciskając w niej kurtkę. - jeśli ty mi nie pomożesz będę musiał sam znaleźć Vanko i opowiedzieć mu całą twoją historię. Jesteś pewien że ten charyzmatyczny przywódca ucieszy się z niedoceniającego poświęcenia, pozbawionego pewności siebie zastępcy? - starając się wyglądać gniewnie i napięcie, powoli odwróci się w kierunku drzwi, licząc że uzyska tym gestem nową odpowiedź.
Veknodi jakby zakrztusił się, a zdenerwowanie w końcu dało o sobie fizycznie znać. Gruba szyja, a raczej pęcherz którym faktycznie była, nadął się jak u żaby czy też ropuchy.

-Spieprzaj stąd, prowokatorze!- Paganto chciał być pewnie groźny, ale piskliwy głos którego nagle dostał znacznie mu to utrudnił. Ręką wskazał na drzwi, z trudem łapiąc równowagę z powodu balonu pod szyją.- Wynoś się stąd, bo każę cię stąd wyrzucić!

Co jak co, ale to już był istny kabaret.
Danpa westchnął wychodząc z pomieszczenia. Jednak zatrzymał się w progu
- Danpa Seventh, łowca głów. Gdybyś zmienił zdanie albo zaczął się przejmować własną bezsilnością wobec zagrożenia życia pana Vanko, spróbuj mnie znaleźć.
Po tych słowach opuścił budynek zawiedziony brakiem rezultatów.

***
Gdy spotkał się z resztą grupy zawiedziony pomachał tylko głową w geście przeczenia.
- Nie dowiedziałem się nic specjalnie nowego, choć w pewien sposób jestem wstanie wyciągnąć wnioski że stwierdzenie iż Vanko nie ma jest błędem. On mógł zaginąć.
 
Fiath jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172