Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-12-2011, 23:36   #51
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Pistolet laserowy Talbota posłał w kierunku przeciwnika dwa krótkie promienie światła. Światło po opuszczeniu lufy zaświszczało złowrogo, gdy fizyczne prawa równowagi próbowały wyrównać temperaturę otoczenia świetlnego pocisku. Rozgrzany do tysięcy stopni pocisk trafił cel idealnie między ślepia. Po ustaniu kanonady One-Eyed przełączył swój drogocenny wszczep na fale podczerwone i dostrzegł gorący punkt w czaszce drapieżcy. Tego, który miał zacząć zbierać swe żniwo - kto by przypuszczał jednak, że technik, niby zwyczajny inżynier, naciskając zaledwie dwukrotnie spust pośle go do krainy umarłych. Śmierć była na tyle szybka i niespodziewana, że humanoid padł na ziemię bez jakichkolwiek zakończeń nerwowych. Martwica mózgu była natychmiastowa...

Gregory widząc gotowego do dalszej walki najemnika podszedł do martwego mężczyzny. To był jeden z tych, którzy ich znaleźli tuż po wypadku! Więc jego śmierci można było uniknąć. Wystarczyło powiedzieć, że są tu gośćmi... Ale czy Talbot powinien czuć się winny? Przecież gdyby próbował coś powiedzieć mógłby paść martwy... Albo przeciwnik zginąłby nie z jego ręki co było niemal pewne patrząc na uzbrojonego po zęby Mathiasa...

- To jeden ze strażników! Boże! Mathias co teraz!? Zabiłem jednego z nich... - Talbot był roztrzęsiony.

Ręce inżyniera - jeszcze parę sekund temu tak pewne i celne - w tym momencie dygotały z obaw o ich los. A może to nie był prawdziwy powód? Jorgensen i tak tego nie zrozumie! Bo jak niby miałby to zrobić jak sam zabijał dziesiątki... Pozbawiał życia dla pieniędzy i sławy. Pewnie nie zawsze z konieczności. A Talbot? On pierwszy raz kogoś trafił! Pierwszy raz nie strzelał do hologramowej tarczy na symulatorze walki strzeleckiej! Pierwszy raz kogoś zranił. Do tego tak dotkliwie... Przez następne sekundy, gdy najemnik obszukiwał ciało Talbot dygotał jakby z zimna nie mogąc pogodzić się z faktem, że zabił człowieka. Nie chciał tego zaakceptować!

I wtedy z zarośli labiryntu roślin wyłonił się młody Hawkwood. Marcus nie wyglądał na zadowolonego. Jego oblicze przedstawiało mieszankę zaskoczenia, rezygnacji i rozczarowania. Patrzał na dwójkę towarzyszy jak na hieny, które właśnie dorwały się do stygnącego już trupa. On nie wiedział co naprawdę zaszło...

- Marcus... Znaczy Panie Hawkwood. Dobrze, że jesteś. Całe szczęście. To był wypadek. Zmierzaliśmy wraz z Mathiasem odnaleźć kapitana straży, gdy jeden z jego ludzi nas zaszedł i bez ostrzeżenia zaatakował. Nie miałem wyboru! Musiałem strzelić! Powiedz, że musiałem... Przyznaj... - Talbot starał się wytłumaczyć całą sytuację, ale nie był w stanie więcej sklecić.

Patrzał na szlachcica niewinnym wzrokiem. Jednak rana na czole martwego strażnika nie zostawiała wątpliwości. One-Eyed był zabójcą! Gregory czekał aż Marcus przytaknie, przyzna mu rację, pochwali, że ocalił siebie i Mathiasa... było mu to potrzebne. To było jego usprawiedliwienie przed samym sobą. Potrzebował tego aby nie myśleć o sobie jak o mordercy do końca swych dni…
 
Lechu jest offline  
Stary 08-12-2011, 00:01   #52
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Samin

- Doły? Skąd ojciec wie o...? - teraz nerwy puściły mu już nie na żarty. - C-co? Inkwizycja?! Ale ja nie... ! - Widać było, że był o krok od panicznej ucieczki. Na miejscu przytrzymywało go chyba tylko przeszywające spojrzenie spokojnych oczu duchownego. Był jak bezradne zaszczute zwierzę. Inkwizytor wyraźnie dostrzegał jak w jego umyśle, wraz z opuszczającą go nadzieją, padały kolejne blokady. W końcu, cały dygocząc, zaczął mówić, nerwowym, przymilnym tonem, jak na ciężkiej spowiedzi, którą ta rozmowa zapewne w pewnym sensie dla niego była.
- Wielebny ojciec musi mi uwierzyć! - pochwycił jego dłoń gestem zdruzgotanego grzesznika. - Ja tylko pieniędzy chciałem! Godnego wynagrodzenia za wszystkie męki, które musiałem znieść na służbie tego upartego, zaściankowego rodu! Ono gdzieś tu jest, widziałem starożytne dokumenty! Gdzieś w fundamentach tego przeklętego domostwa zbudowano dodatkowe tajne komnaty, w których prawdopodobnie kryją się dawne skarby! - bojaźliwie cofnął rękę, pojmując co powiedział. - Ale, na Proroka! Nie jestem heretykiem! Jeśli zgodnie z plotkami znajdzie się tam coś grzesznego, to ojciec będzie mógł z tym zrobić co tylko zechce! Jeśli ksiądz mnie nie wyda, to z chęcią pokaże co odkryłem do tej pory, o tu...
Wskazał jedną z zalanych mrokiem, wydłubanych dziur. Na samym jej końcu pod kamieniami, z których zbudowane były ściany szedł jakiś gruby przewód kryty tworzywem sztucznym. Widać na nim było oznaczenie JT-201.
- Zaraz za murem znika w litej skale i nie wiem gdzie prowadzi, ani skąd wiedzie! Gdzieś tu musi coś być! - z nerwów i podekscytowania o mało co nie rwał sobie włosów z głowy. - Musimy się pospieszyć, ojciec pomyśli, że zwariowałem, ale ja słyszę duchy tego domu! Kręcą się wokół mnie nocami, słyszę jak szurają w ścianach i podążają za mną korytarzami! To miejsce jest przeklęte!
 
Tadeus jest offline  
Stary 09-12-2011, 10:23   #53
 
Artonius's Avatar
 
Reputacja: 1 Artonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwu
Szlachcic szedł wolno, nie chcąc przemęczać swojej obolałej nogi. Na dźwięk strzałów musiał jednak zareagować. Strzelać mogli tylko jego towarzysze albo patrolujący okolice dworu dwaj ostatni strażnicy. Ktokolwiek to był, musiał spróbować im pomóc. Ponownie wyjął swój rapier i pobiegł prosto w kierunku, z którego dobiegał huk. Nie zważał na zarośla, nie było czasu aby szukać drogi, biegł prosto przed siebie przez krzaki. To mogła być sprawa życia i śmierci.

Strzały ustały. Więc już po wszystkim. Pozostało tylko pytanie, kto ucierpiał? Marcus biegł dalej a widok, który zastał na miejscu wywołał w nim mieszane uczucia. Zaskoczenie, niepewność, podejrzliwość, złość a szybko zerkając na przyczynę zgonu strażnika obawę przed utratą życia. Pomimo tego, że jego towarzysze nie celowali w niego bronią i nie wydawało się aby chcieli do niego strzelić, Marcus podszedł szybko do nich, mierząc w ich stronę bronią. W szczególności uważając na najemnika, jakie licho wie co go tu przywiodło. Gregory wyglądał na zbyt roztrzęsionego aby stanowić jakieś zagrożenie.

- Co się tu stało?
Słuchając tłumaczenia technika, zaskoczenie osiągnęło w nim moment kulminacyjny. Z wrażenia opuścił broń, nie wierząc w to co słyszy i widzi. Może tak naprawdę zemdlał gdzieś po drodze i to wszystko mu się śni? Podsumowując, szlachcic nie przypuszczał, że Gregory jest tak wszechstronnie uzdolniony. A porównując tę sytuację z jego działaniem w Skoczku, chyba był z niego lepszy strzelec niż technik. Nie wiedział jednak czemu Gregory miałby kłamać więc po prostu mu uwierzył mimo to i tak nie wiedział co ma powiedzieć. Schował swój rapier.

- Niefortunna sytuacja. To prawda, musiałeś strzelić. Jednak musisz ponieść konsekwencje swojego czynu. Weźmy ciało do kapitana, jemu wszystko wytłumaczysz. Myślę, że nie ograbiliście ciała?

Marcus nie wspominał nic o obcym, który kręcił się wokół Skoczka ani o tym, że każdy człowiek jest w tej sytuacji na wagę złota. Nie chciał jeszcze bardziej martwić Gregorego, ostatnie czego teraz potrzebowali to żeby jeszcze ich technik się załamał. Dlatego podszedł do niego i złapał go za ramię.

- Gregory Talbot, to strażnik was zaatakował. Samoobrona to naturalna reakcja w sytuacji zagrożenia. Skoro zaatakował was bez ostrzeżenia oznacza to, że okolica jest niebezpieczna i prawdopodobnie jeszcze nie raz będziesz musiał użyć swojej broni w obronie swojego czy też naszego życia. Tak jak to zrobiłeś teraz. Pamiętaj, że działałeś w celu ratowania życia twojego i Mathiasa, a nie po to, żeby zabić. A teraz chodźmy do kapitana zanim zjawi się tu kolejny strażnik, podejrzewam, że widząc nas w takiej sytuacji najpierw będzie strzelał, potem zadawał pytania.

Próbował podtrzymać technika na duchu a sam widział przyszłość w coraz ciemniejszych barwach. Jeden strażnik mniej, nie wiadomo co stało się z wielebnym Obleyem, dwór prawie cały opustoszały, obcy kręcący się wokół Skoczka i niszczący w nim urządzenia. Czy będą w stanie wrócić do miasta? Jak zareaguje kapitan na wieść o zabiciu jednego z jego ludzi? Może lepiej go okłamać? Nie, honor Marcusa nie pozwoliłby mu na kłamstwo. Zezłościł się na siebie, że taka myśl przeszła mu przez głowę.
 
Artonius jest offline  
Stary 09-12-2011, 17:51   #54
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Samin uprzejmie i z uwagą przysłuchiwał się każdemu słowu wypowiadanemu przez Larsa. Liczył że tamten powie o parę słów za dużo i nie zawiódł się... Nie przerywał Rachmistrzowi, tylko od czasu do czasu uspokajająco kiwał głową na znak że mu wierzy. Odezwał się dopiero, gdy upewnił się że “źródełko” wyschło i należałoby zacząć drążyć dalej temat...
Najpierw jednak należało trochę rozmówcę uspokoić. O ile istniał pewien poziom grozy który rozwiązywał języki, o tyle było to wąskie pasmo gruntu pomiędzy normalnością a paniką absolutną - do tej drugiej granicy Lars zbliżał się wielkimi krokami, a był to stan nad wyraz niebezpieczny. szczególnie że nieświadomie nadal ściskał w ręku łom.

Oczywiście, że Ci wierzę, synu. Nie obawiaj się, teraz, gdy obnażyłeś swe rany, Światło Wszechstwórcy obmyje je i uleczy Twą duszę... - Tym razem to on pozwolił sobie dotknąć dłoni Larsa, ciepły dotyk... Drugą ręką stara się delikatnie odebrać mu łom. - Oddaj mi to, proszę. Twoje słowa niech zostaną okryte tajemnicą spowiedzi. - uśmiecha się raz jeszcze, po czym jego twarz przybiera nieco surowsze rysy. Ludzie w chwilach wielkiego stresu łatwo dają sie prowadzić nawykom czy rytuałom...

- Jednak zgrzeszyłeś chciwością, a gdzie jest grzech i oczyszczająca spowiedź, tam musi być i zmazująca występek pokuta. Naturalnie, Twoja skrucha i chęć niesienia pomocy sama w sobie zmazuje cześć winy... - balansuje nastrojem i tonem przemowy by utrzymać Larsa w poczuciu winy i chęci pomocy, lekko tylko powodując strachem. Obrzydzenie do tej praktyki pozostawia gorzki posmak na języku, niczym trucizna dla jego serca. Wie jednak, że rzadko można liczyć na ludzką pobożność i szacunek, zaś niemal zawsze można osiagnąć skutki operując strachem i ulgą niczym kijem i marchewką. Gorzka to była lekcja, lecz jedna z pierwszych, które należało pojąć walcząc z herezją, a w szczególności z grzechem technofilii. Jedynym pocieszeniem pozostaje fakt, że ostatecznie to ogień zadaje prawdziwe rany. Są gorsi od niego, zaiste.

Wyznaczam Ci więc pokutę: opuścisz to miejsce, a udawszy się do Węzła, przez cztery tygodnie co sobotę pracą rąk swych bliźniemu dopomożesz, a zapłaty od niego nie weźmiesz żadnej. Niech tak się stanie w imieniu Płomienia Wszechstwórcy. - chwila milczenia, w której być może jego oczy błysnęły jakimś dziwnym światłem,a słowa powróciły niby odbity echem dźwięk gromu... A może wcale nie?

W każdym razie chwila ta mija powoli, po czym Samin zmienia ton głosu na mniej oficjalny, wręcz przyjacielski, kładąc rekę na ramieniu Rachmistrza - A teraz myślę, że powinniśmy wszystko tu posprzątać, zanim ktoś nakryje Cię wśród tego bałaganu, co doprawdy nie jest trudne. Nie każdy rozumie,w jaki sposób wielki ciężar potrafi przygnieść człowieka i przywieść ku rozpaczy. - dopiero teraz pozwala sobie oderwać wzrok od Larsa, by przyjrzeć się dokładniej wskazanemu przez niego przewodowi.

Oznaczenie nic mu nie mówi, ale zapamiętuje je, powtarzając kilkukrotnie, mając na uwadze że zna conajmniej jedną osobę, która będzie w stanie mu powiedzieć o tym parę słów... Talbot czy Oblay? Którego powinien odwiedzić w następnej kolejności? Kolejne pytanie, które odsuwa trochę w czasie, przynajmniej do momentu aż wydobędzie z Larsa resztę informacji i zatrą ślady swojej bytności w piwnicy. Póki co, zakrywa czymś odkryty przez Larsa przewód. Nic takiego nie zostało znalezione, przynajmniej dopóki nie nadejdzie właściwy moment... Daje Larsowi chwilę, by wrócił do siebie, jednocześnie poprawiając jakieś drobiazgi.

- Powiedz mi, jakie to duchy miałeś na myśli? - pyta ostrożnie, nie chcąc ponownie zachwiać równowagą psychiczną Rachmistrza. Informacje mogą się co prawda okazać ważne, ale też dosyć mu będzie na dzisiaj, nie chce go dręczyć przesadnie.
 
__________________
Cogito ergo argh...!
Someirhle jest offline  
Stary 10-12-2011, 08:16   #55
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Gąszcz labiryntu przypominał najemnikowi dżunglę, na jednej z planet na której służył. Też było dużo krzaków, które zasłaniały widok i pozwalały przygotować zasadzkę. Mathias automatycznie przeszedł w tryb czujności, gotów w każdej chwili wyciągnąć broń.
Nagle usłyszał poruszenie przed sobą. Wyciągnął rewolwer z kabury, lecz nie wystrzelił, w końcu to mógł być strażnik z dworku. Najwidoczniej tamten nie miał takich oporów, bo zaczął pruć do nich serią z karabinu. Najemnik wiedząc, że inżynier nie ma pancerza, zasłonił go swoim ciałem. I dobrze zrobił, przyjął na kolczugę dwie kule, które mogłyby zranić Gregorego. Mathias bynajmniej nie zrobił tego z dobroci serca – Talbot był mu potrzebny, poza tym za ochronę mu płacono. Głupio by to wyglądało gdyby ochraniana przez niego osoba zginęła i to jeszcze w jego obecności.
Nim zdążył wystrzelić, sprawę przeciwnika załatwił technik. Posłał mu wiązkę lasera prosto między oczy.
– Nie sądziłem, że tak dobrze strzelasz – skomentował strzał inżyniera. Jego wartość wzrosła w oczach najemnika, okazało się że broń nosi nie tylko do straszenia. To dobrze. – Ani że strażnicy są głupsi niż wyglądają.
Jorgensen zajął się przeszukiwaniem trupa. Kilka drobnych, przegrzany karabin, ćwiekowany pancerz. Nic ciekawego.
– Nie jęcz jak baba. Strzelał, więc powinien być przygotowany na kontratak. Zazwyczaj jeśli kogoś zaatakujesz, on się broni, prawda?

Skomplikowaną sytuację skomplikowało jeszcze bardziej pojawienie się Hawkwooda. Miał tylko nadzieję, że młodemu szlachetce nic nie odbije i nie postanowi ich wkopać. Z tego co mówił wydawało się, że jest po ich stronie, ale kto go tam wie.
– Przeszukałem ciało w poszukiwaniu czegoś, co mogłoby nam wskazać ewentualnego zleceniodawcę. Nic nie było. – Mathias schował rewolwer do kabury i zdjął z ramienia strzelbę. – Talbot, poniesiesz ciało? Ja będę nas osłaniał na wypadek kolejnego incydentu. Marcusie, znasz drogę czy również się zgubiłeś? Ponoć szef straży jest w szklarniach.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 10-12-2011, 13:59   #56
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Samin

- Duchy?! Słyszę je poruszające się w ścianach tej przeklętej rudery! Czuję ich zimny wzrok na sobie, gdy chodzę korytarzami! Kto wie jakich zbrodni się tu dopuszczono? Słyszałem, że dawni Li Halanie mieli zwyczaj wmurowywania swoich sługów żywcem w ściany, może tu było ponownie?! Ojciec musi ochronić moją duszę! Proszę odprawić jakieś egzorcyzmy, zanim będzie za późno! -
dodał piskliwym, błagalnym głosem.

Nagle nad swoimi głowami usłyszeli stłumiony, wielokrotny łomot, jakby ktoś biegł korytarzem nad nimi. Rachmistrz pobladł momentalnie, chowając się za księdzem. W końcu hałas ucichł. Gdy po zasłonięciu piwnicznych wykopalisk wyjrzeli na zewnątrz po biegaczu nie było śladu, na dywanie pozostały jednak odciski brudnych od ogrodowej ziemi butów. Prowadziły od drzwi wejściowych domu, aż do biblioteki. Tam na na ziemi spoczywało ciało starszego człowieka ubranego w pobrudzone od ziemi, liturgiczne szaty.
- Ojciec Oblay - syknął rachmistrz przerażony o mało co nie mdlejąc.
Na ciele nie widać było żadnej rany, co dla zlęknionego towarzysza niewątpliwie świadczyć musiało o udziale w zajściu sił nieczystych.

Gregory, Mathias i Marcus

Żaden z nich nie miał pojęcia, gdzie dokładnie znajdować się mogły opisane im szklarnie, toteż błądzili jakiś czas, kierując się resztkami dawno zarośniętych ogrodowych ścieżek. W końcu cybernetyczny wzrok inżyniera w oddali wychwycił jakieś źródło ciepła. Gdy wyłonili się z gęstych zarośli, wreszcie ujrzeli swój cel. Nie była to normalna przydomowa szklarnia, a cały kompleks łączących się pod najróżniejszymi kątami szklanych tuneli. Cały obiekt był wyraźnie zaniedbany. Wszystko oplatała dzika roślinność, rosnąca swobodnie przez liczne dziury w zbitych ścianach konstrukcji. Wiele z szybek było też przyciemnionych farbą, tak że nie dało się przez nie zobaczyć, co kryło się w środku.

Inżynier nie bez satysfakcji zauważył, że pomalowane szkło nie stanowiło niemal żadnej przeszkody dla jego termo-wzroku. Obok szklarni stała jeszcze spora drewniana szopa z drzwiami zamkniętymi potężnie wyglądającą kłódką. Nigdzie nie widzieli zapalonego światła, ani niczego innego, co wskazywałoby na to, że mieszkańcy obiektu są chwilowo w domu. Cyber-oko inżyniera wychwyciło jednak ciepło generatora jakiejś średniej wielkości maszyny, pracującej w środku, blisko wejściowych drzwi.

Szklarnie znajdowały się jakieś 2 kilometry od posiadłości.
 

Ostatnio edytowane przez Tadeus : 10-12-2011 o 14:14.
Tadeus jest offline  
Stary 10-12-2011, 17:35   #57
 
Lechu's Avatar
 
Reputacja: 1 Lechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputacjęLechu ma wspaniałą reputację
Świetność tego ogrodu dawno zapewne minęła. Lata temu. Wydawałoby się nawet wieki. Zarośnięte dziką roślinnością ścieżki napawały Talbota strachem. Strach nie był mu obcy i wiedział jak z nim walczyć. Jak powstrzymać jego mrożącą krew w żyłach moc. Środkami za pomocą których z nim walczył była świadomość własnej wartości i dwóch uzbrojonych towarzyszy. W końcu zaczął wierzyć w swoje umiejętności. Na hologramie zwykle był jednym ze słabszych, ale po raz kolejny nabrał przeświadczenia, że nie najlepszy ten kto ma talent. Najlepszy ten kto zaczyna od normalnego lub nawet niskiego poziomu i ciężką, sumienną pracą dąży do celu. Tak naprawdę żaden z jego znajomych - zarówno tych ze studiów jak i z gildii - nie podejrzewał ile czasu w samotności spędził na masakrowaniu tarcz strzeleckich. Bo nie chciał umrzeć w taki sposób jak ten strażnik. Od jednego, celnego strzału, który uczyniłby to co do tej pory robił nieważnym... Na co by mu była ta cała wiedza? Na co studia ukończone z wyróżnieniem? Na co miejsce w gildii wywalczone uczciwie i bez niczyjej pomocy? Na nic. Bo jeden strzał jest w stanie wymazać go z tego świata. To poczucie dobija. Deprymuje. Sprawia, że strach i bojaźń stają się niemal namacalne...

One-Eyed nie wiedział ile już tak błądzą. Był niemal pewien, że się zgubili w momencie, gdy cyber-wszczep coś wykrył. Jeden, większy ciepły punkt na tle otaczającej go chłodnej roślinności. Musieli być na miejscu...

- Widzę coś. Ciepły punkt wyróżniający się wśród otaczających nas roślin. Zachowajcie czujność. - powiedział już opanowany Gregory ruszając w kierunku cieplnego punktu.

Wychodząc z roślinnego labiryntu inżynier nie mógł wyjść z podziwu. Wielkie, szklane okna łączyły się nie w małą, cichą szklarnię a wielki kompleks tuneli. Szkło idealnie przepuszczało technologiczny wzrok technika pozwalając mu dostrzec nawet wnętrze kompleksu. Były miejsca, gdzie w dziurawych szybach wiły się bluszcze i inna roślinność. To było takie dzikie. Takie... naturalne. Po raz kolejny Talbot doświadczył cudu, którego ludzkość i jej ciężki, masywny sprzęt nie przerobiła pod swój własny gust. Tutaj rządziła natura. Czy komuś się to podobało czy nie... Bezapelacyjnie.

Koło szklarni stała jakaś drewniana szopa zamknięta na masywną kłódkę. Widocznie nikt nie chciał w niej nieproszonych gości. One-Eyed przyjrzał się więc szklarni. W jej wnętrzu nie widział żadnego ruchu poza jedną, zdaje się pracującą maszyną...

- Nikogo w środku nie widzę. - rzekł Gregory oglądając wnętrze szklarni. - W środku pracuje jakaś maszyneria. Widzę jej generator. Jest blisko drzwi. Jak chcecie możemy wejść i sprawdzić co to jest. I tak oddaliliśmy się dość daleko aby teraz tak po prostu spokojnie wrócić…

Gregory "One-Eyed" Talbot czekał na decyzję reszty…
 
Lechu jest offline  
Stary 13-12-2011, 11:36   #58
 
Someirhle's Avatar
 
Reputacja: 1 Someirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputacjęSomeirhle ma wspaniałą reputację
Spokojnie, dopóki... - hałas przerwał mu i sprawił, że odruchowo przeniósł uwagę najpierw na sufit, później zaś na schody... W końcu zaś na wyglądającego trwożliwie znad jego ramienia Rachmistrza, który nadmiernie obciążał mu bark, niemal wspinając mu się na plecy. Ogólny efekt był pewnie komiczny, to jakby chować słonia za mrówką... Samina jednak sytuacja nie bawiła.

Świadomość celu - to było to, co pozwalało mu działać niezależnie od sytuacji. Było to coś, czego brakowało nieraz różnej maści fanatykom. Ostatecznym celem Inkwizytora nie było bowiem wyplenienie wszelkiej herezji - to zaledwie stanowiło środek do celu prowadzący. Celem prawdziwym była ochrona wiernych przed złem wszelakim, przed strachem, bólem i zatraceniem...

Samin spojrzał na Larsa i przez drobną chwilę z jego twarzy zniknęła maska nałożona przez zimną samokontrolę. Strach malujący się na twarzy Rachmistrza ostatecznie przebił na chwilę wszystkie mury w jego duszy i Samin gdzieś głęboko w sercu zapłakał nad jego losem.

===

Kiedy przemówił - chwilę, mgnienie oka, uderzenia serca później - nie musiał sztucznie nadawać głosowi cieplejszego brzmienia, bowiem z serca wydobył strumień wiary i współczucia, który niczym fala zalał Larsa.

- Widzę Twój strach, synu i prawdziwie ubolewam nad nim. Zaprawdę, w tej godzinie próby niech naszą ostoją i podpora będzie obietnica Wszechstwórcy, ustami Proroka wygłoszona gdy strach przed przed wrogami Wiary wypełnił jego uczniów:
“Ja go wybawię, bo przylgnął do Mnie;
osłonię go, bo uznał moje imię.
Będzie Mnie wzywał, a Ja go wysłucham
i będę z nim w utrapieniu,
wyzwolę go i sławą obdarzę.
Nasycę go długim życiem
i ukażę mu moje zbawienie.”
Takoż i my wezwijmy Wszechstwórcę i rozpalmy płomień wiary w sercach naszych, a wezwanie nasze niechaj zostanie wysłuchane. Módlmy się:
Kto przebywa w pieczy Najwyższego
I w cieniu Wszechmocnego mieszka,
mówi do Stwórcy: "Ucieczko moja i Twierdzo,
mój Boże, któremu ufam".
Bo On sam cię wyzwoli
z sideł myśliwego
i od zgubnego słowa.
Okryje cię swymi piórami
i chronisz się pod Jego skrzydła:
Jego wierność to puklerz i tarcza.
W nocy nie ulękniesz się strachu
ani za dnia - lecącej strzały,
ani zarazy, co idzie w mroku,
ni moru, co niszczy w południe.


Recytacja trwała, zaś Samin zastygł z ramionami uniesionymi w górę. Skończywszy modlitwę, opuścił ramiona a ręką nakreśłił w powietrzu znak krzyża, pochodzący jeszcze z czasów przed Prorokiem, jeden z pierwszych symboli Wszechstwórcy. niemal zapomniany, przetrwał w tym rytuale... Gest płynął w powietrzu wraz ze słowami:
- niechaj spłynie na Ciebie łaska Wszechstwórcy, by w twym umyśle nie zagnieździła się wątpliwość, w sercu nie zalęgła się trwoga a ciało twe niech przepełni siła, byś kroczył słuszną ścieżką ku zbawieniu. -

Gdy przebrzmiały ostatnie słowa, chwila ciszy zaległa w pomieszczeniu, potem zaś Samin złożył dłoń na czole Larsa i rzekł jeszcze cicho, patrząc mu w oczy - Nie lękaj się, albowiem wszyscy jesteśmy Dziećmi Płomienia, a Wiara jest naszą Tarczą i broni nas od wszelkiego złego. Krocz śmiało, a Boska Iskra rozbłyśnie w Tobie, swym blaskiem rozpraszając mrok i odpędzając cienie.

Uczuwszy w końcu wilgoć na policzku, odwrócił się i wróciwszy do pracy, otarł twarz ukradkiem rękawem szaty. Nie mówił już więcej... Łaska Wszechstwórcy w istocie obecna była wszędzie i czuł ja zawsze, wypełniała go każdego dnia. Byli jednak i tacy, którzy otoczeni byli ciemnością niczym murem, budowanym z grzechu. To, co uczynił dla Larsa nie było obdarzeniem go mocą czy odwagą, lecz ukazaniem mu światła płomienia... Jego wyborem było, czy wyswobodzi się ze zeskorupiałych lęków i otoczy go światłość Wiary, czy też zamknie się szczelnie i otoczy mrokiem.

===

Skończywszy pracę wylegli z piwnic. Do Samina powróciły czujność i dyscyplina... Natychmiast wychwycił okiem ślady ciągnące się po wyściełającym podłogi dywanie. Z jednej strony kończyły się one u wejścia do posiadłości, zaś podążywszy za nimi w stronę biblioteki, Samin ujrzał...

Syknięcie Larsa tylko potwierdziło podejrzenie, które wykwitło w umyśle kapłana na widok ubioru starszego człowieka, który leżał u wejścia do księgozbioru posiadłości.
Obróciwszy ciało starca na plecy, szybko zlustrował je wzrokiem, jednak nie dostrzegł żadnych ran...

- Bracie Oblay, słyszy mnie brat? - w tym samym czasie zadziałały odruchy. Pewne podstawowe umiejętności posiadał każdy Amaltheanin... Sprawdził puls, a w razie braku odpowiedzi także oddech. Myśli burzyły się falami w jego głowie - natężenie dziwnych zjawisk w rezydencji było tak wysokie, że równie dobrze mógł podejrzewać morderstwo... Czy to możliwe by ktoś podniósł rękę na duchownego? Ale co też wiedział ojciec Oblay, co mogłoby...? zmusił się do porzucenia tych rozważań, bowiem nie czas było na nie. Zamiast tego skupił całą uwagę na leżącym przed nim ciele. Zwrócił uwagę na kolor skóry i ewentualne opuchlizny, które sugerowałyby jakąś truciznę czy chorobę... Tylko jaką? Tak daleko nie sięgała już jego wiedza. Jedyne co mógł zrobić w skrajnych przypadkach to wezwać pomoc, rozpocząć podstawową resuscytację i modlić się...
 
__________________
Cogito ergo argh...!

Ostatnio edytowane przez Someirhle : 17-12-2011 o 07:42.
Someirhle jest offline  
Stary 13-12-2011, 14:05   #59
 
Artonius's Avatar
 
Reputacja: 1 Artonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwu
- Tak, Mathiasie. Jeden ze służących wskazał mi szklarnie jako miejsce gdzie najczęściej przebywa dowódca straży. W ogrodach za dworem. Gregory, pozwól, że pomogę ci nieść ciało strażnika.
Marcus wziął razem z technikiem zwłoki i udali się na poszukiwania szklarni, będąc osłanianym przez najemnika.

Jak się okazało wyjaśnienie służącego nie było wystarczająco dokładne. Długo błądzili po ogrodzie, nie mogąc znaleźć punktu docelowego. Dopiero Gregory dostrzegł coś swoim cybernetycznym okiem i pokierował ich we właściwym kierunku. Zaniedbany budynek nie wyglądał na miejsce, w którym chciałby ktoś przesiadywać, szczególnie mając do dyspozycji dwór i własną komnatę stąd Marcus zdziwił się, że dowódca straży wybrał właśnie szklarnię na swoją siedzibę. Gregory poinformował ich, że nie widzi nikogo w środku, tylko jakąś maszynę. Co by znaczyło, że cała ich wyprawa okazała się zupełnie niepotrzebna a tylko przysporzyła im kłopotów, które właśnie ciągnęli za sobą. Szlachcic uważał, że najlepszym wyjściem będzie zostanie tu na noc, powrót w nocy może okazać się zbyt niebezpieczny. Będzie jeszcze musiał przedyskutować z drużyną temat Skoczka. Ale wszystko w swoim czasie.

- Masz rację, Gregory, powinniśmy sprawdzić szklarnie. Zostawmy ciało przed wejściem. Proponuję abyśmy z Mathiasem rozejrzeli się w środku, ty natomiast zbadaj cóż to za maszyna.
 
Artonius jest offline  
Stary 14-12-2011, 00:14   #60
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Samin

Faktycznie, mimo wszystko wydawało się, że rachmistrz po otrzymaniu błogosławieństwa lekko się uspokoił. Zwierzęca wręcz panika w jego oczach ustąpiła racjonalnej obawie o własne życie. Przestał trząść się i biadolić, nadal nie odstępował jednak duchownego o krok, najwyraźniej podświadomie postrzegając go jako jedyną ostoję w skrajnie wrogim otoczeniu.

Dokładne oględziny przez wyszkolonego w sztuce medycznej inkwizytora przyniosły wiele wniosków. Stary duchowny nadal żył. Jego funkcje życiowe były stabilne, choć nienaturalnie osłabione, podobnie jak działo się to podczas hibernacji u niektórych gatunków zwierząt. Na karku ofiary Samin zauważył niewidoczne prawie nakłucie. Tkanka wokół ranki zafarbowana była nieznacznie na żółto i subtelnie pachniała znanym inkwizytorowi zapachem. Tym samy, który czuł ze znalezionej fiolki. Dalsze inspekcja pokazała, że prawa ręka uśpionego duchownego była nienaturalnie ułożona, jakby po upadku ktoś odciągnął ją od ciała prostując i odginając palce dłoni ofiary. Jakby chciał dostać się do tego, co trzymała w ręku. Obecnie nic już tam nie było, choć najwyraźniej ojciec Oblay ściskał wcześniej przedmiot tak mocno, iż na skórze nadal widać było lekki kontur, czegoś co przypominało... monetę?

Marcus, Mathias, Gregory

Ruszyli ku drzwiom do kompleksu szklarni. Te nie wydawały się zamknięte, więc po bezskutecznym wywołaniu ewentualnych domowników chwycili za klamkę. Ta ustąpiła bez problemu, ukazując im... CZERWIEŃ I BIEL! Termowizja inżyniera oszalała, pokazując mu jak maszyneria przy drzwiach momentalnie rozgrzewa się do granic możliwości. Odepchnął towarzyszy od drzwi, padając na ziemię. I wtedy drzwi wraz z połową szklanej ściany wyleciały w powietrze. Ostre odłamki poszybowały we wszystkie strony wirując. Drzewa wokół nich naszpikowane były zabójczymi pociskami jak jeże. Gdy obolali choć cali unieśli się na nogi, w miejscu maszynerii zobaczyli już tylko parujące szczątki, cokolwiek to było, zapewne było pułapką. I tylko cybernetyczny wzrok inżyniera pozwolił im ją przeżyć.

Chwycili za broń, ostrożnie zaglądając do reszty kompleksu. Już po chwili, gdy przedarli się przez nieznośnie gęste pnącza wypełniające szklarniane tunele, jasnym stało się, czemu domownicy nie chcieli tam gości. W tylnych pomieszczeniach o zamalowanych szybach ujrzeli prawdziwe laboratorium i warsztat. Wszędzie walały się jakieś medyczne i techniczne narzędzia, choć Gregory od razu zauważył, iż należały do najtańszych modeli dostępnych na czarnym runku. Były tam też prototypy równie niechlujnie wykonanych cybernetycznych wszczepów. Kogokolwiek operowano w tak prymitywnych i niehigienicznych warunkach, musiał mieć wyraźne i źle zaleczone rany na ciele. Na stole przy jednym z narzędzi zauważyli też znaną im skórzaną torbę, którą wcześniej widzieli na miejscu kraksy u doktora Uldasa.
 
Tadeus jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172