10-08-2013, 16:51 | #41 |
Reputacja: 1 | -Przepraszam ze sie wtrace,ale wlasnie dlatego ja tu jestem. Simmonds daj drona, wychodze na zwiad.
__________________ Man-o'-War Część I |
12-08-2013, 21:00 | #42 |
Reputacja: 1 | Beckett zagryzał wargi. Pozornie opustoszała baza stanowiła problem, ale związany nie z jej infiltracją, tylko z brakiem informacji. Za cholerę nie wiedział, gdzie podziewają się strażnicy, maszyny i inne dziadostwo na usługach profesora. Wysłuchał propozycji męskiej części zespołu. Każdy kombinował na swój sposób. Każdy grał indywidualistę i zdawał się niezdolny do pełnienia funkcji w oddziale. Beckett chciał poznać świra, który z bandy solistów chciał poskładać orkiestrę symfoniczną. Cóż - cudów nie będzie, ale musiał sprawić, żeby przynajmniej grali znośnie. - Dobra. - Zaczął. - Rozumiem, że nie tego się spodziewaliśmy, ale nie zmienia to faktu, że nie ma potrzeby modyfikowania planu. Siłą planu są właśnie zaplanowane działania, które łączą się w całość. Zatem działamy tak, jakby nic się nie zmieniło. Z jednym wyjątkiem - dodał po namyśle - nie widzę potrzeby odpalania pocisku celem zwrócenia uwagi strażników. Zachowajmy efekt zaskoczenia, o ile go w ogóle mamy. - Jeśli to zasadzka, to atak w kilku miejscach zmusi wroga do rozproszenia i zminimalizuje straty. W razie czego i tak będziemy musieli improwizować. Do tego czasu - jedziemy zgodnie z planem. Simonds - pozawieszaj drony tak, jak mówiliśmy. Profesor coś kombinuje i chciałbym wiedzieć możliwie szybko cóż to takiego.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |
14-08-2013, 23:29 | #43 |
Reputacja: 1 | Kayla udając się na pozycję była niczym cień dla Crooka. Nie była wstanie od niego odkleić się na więcej niż metr. Im bliżej była tym miała większe poczucie własnego bezpieczeństwa, choć wszyscy wiedzieli, że złudnego. Na miejscu skuliła się w małą formę nisko przy ziemi. Jedno spojrzenie mówiło prawie wszystko - sikała w gacie. Trzęsła się i biegała oczami chaotycznie dopatrując się niestworzonych rzeczy w całej masie bujnej roślinności. Nie potrafiła się skupić ani uspokoić. Na głos o przygotowanej na nich zasadzce prawie nie wybuchła. Zdusiła wszystko w sobie, starając się przy tym bardzo. Zachowanie ciszy było ważnym elementem, którego załamanie skomplikowałoby jeszcze bardziej sytuacje. Na sygnał wykorzystania drona pokiwała lekko głową z widocznie wilgotnymi oczyma. Następnie spojrzała się w dół, jej emocje przycichły a w zamian pojawiły się cztery niebieskie poświaty wokół jej głowy. Kontrolowała drony. Dwa kroczące zajęły pozycje tuż przy niej, osłaniając ją własną bryłą. Wstrzymane w powietrzy latające jednostki ruszyły się w następnej kolejności. Jeden poleciał w kierunku bazy, by obserwować ją z góry, drugi ustawił się nad towarzyszem, by ten mógł go chwycić i zostać dostarczony w docelowe miejsce. Kayla wiedziała, że zostanie sama przez jakąś chwilę, jednak póki nie widziała przez własne oczy, była to świadomość na tyle odległa, że nie przejmowała się tym. |
16-08-2013, 21:35 | #44 |
Reputacja: 1 | Jason spojrzał za siebie na przerażoną Simmonds. Wspomnienia chciały zalać jego świadomość ale Crook stłumił je. ''Myślenie o przeszłości nie pomoże, współczucie tylko osłabi możliwości walki.'' Pomyślał ale po chwili odrzucił tę myśl. Miał chronić słabszych, a to wymaga współczucia, Kayla jest słabsza, najsłabsza w oddziale choć silniejsza niż pozostali solosi. - Też mi się tu nie podoba, ze dużo odczytów, dżungla żyje swoim życiem a miasto i jego ludzie są tu obcy, wrodzy. - W końcu powiedział do Simmonds. -Wyrównaj oddech. Kontroluj swoje serce a umysł za nim podąży. Dżungla przestanie być wtedy straszna, może się nawet stać twoim sojusznikiem. - Crook wykrzywił usta w uśmiechu ale pod maską i tak nie było tego widać. Dron zawisł w powietrzu nad Jasonem, ten chwycił go i powiedział jeszcze do Kyli. - Nie martw się. Wrócę po ciebie jeśli będzie trzeba. Dron leciał stabilnym lotem nad dach elektrowni, Jason był gotów by w razie potrzeby zeskoczyć w dół z mieczem w rękach.
__________________ Man-o'-War Część I |
16-08-2013, 21:52 | #45 |
Reputacja: 1 | Ben siedział w przeklętym pancerzu i musiał niechętnie przyznać, że mu się w nim podoba. Piekielna machina chroniła go, dawała więcej możliwości niszczenia a do tego miała nawet klimatyzacje Targany wyrzutami sumienia zmówił krótką modlitwę i obiecał sobie, że nie zaliczy żadnego wroga zabitego za pomocą zbroi, jako swoje własne zwycięstwo. Przeciwnik zabity takim narzędziem nie jest jego własnym sukcesem, więc nie zasługuje na tatuaż - Przyjąłem - odpowiedział na rozkaz dowódcy, po czym ruszył z miejsca, aby wykonać wyznaczoną mu zadanie. Czuł się nieco zawiedziony, że nie musiał narobić tyle rabanu ile początkowo planowali |