Shantytown, 5 listopada 2021, 15:28
Członkowie miejscowego gangu pojawili się na miejscu samochodowej kraksy błyskawicznie, tego Abraham nie mógł im odmówić. Lecz chwilę potem wprawili Dickensa w jeszcze większe zdumienie, kiedy zniknęli niczym za sprawką czarodziejskiej różdżki, dosłownie wtapiając się w zaniedbane otoczenie Shantytown.
Stojący obok ciemnoniebieskiego wraku mężczyźni nie zrozumieli w pierwszej sekundzie, co właściwie zmusiło gangsterów do rejterady, a w ich wyobraźni natychmiast pojawiło się wyobrażenie powracającego uparcie do akcji borga. Lecz los pozornie miał być dla nich łaskawszym.
Cztery ciemne Suburbany wypadły z najbliższej przecznicy przepychając się pomiędzy samochodami, których kierowcy tkwili w pewnym oddaleniu od miejsca kraksy czekając na rozwój wydarzeń. Ciężkie pojazdy o szerokich oponach i masywnych kratownicach do złudzenia przypominały wozy ścigające Dicka i jego kompanów wcześniej, ale te miały wbudowane w maski niebiesko-czerwone lampy, które migotały rytmicznie pomiędzy prętami ich kratownic. Przemieszczając się z szybkością zdradzającą profesjonalny sprzęg ludzi i maszyn, Suburbany wyhamowały z piskiem opon po obu stronach rozbitego vana dealerów biorąc paczkę z Northside w efektowne kleszcze.
Wciąż oderwany od rzeczywistości Sidney nawet nie jęknął, kiedy noszący taktyczne pancerze ludzie wyciągnęli go z vana i cisnąwszy o asfalt wprawnie skuli kajdankami. Wszyscy nosili hełmy z opuszczonymi płytami antyoślepiaczy, wszyscy mieli szybkostrzelne Roniny Militechu z krótkimi lufami i złożonymi kolbami.
Ich stroje były równie jednolicie czarne jak ubiory napastników w pływalni, ale ci ludzie uzupełniali swój wygląd jednym dodatkowym detalem, żółtym napisem naniesionym na napierśniki pancerzy.
FBI.
- Gleba, natychmiast! – krzyknął najbliższy Vadima człowiek mierząc fikserowi w twarz z Ronina – Kładziesz się, już! Ręce, chcemy widzieć wasze ręce!
Dick skamieniał z wrażenia. Nie potrafił wręcz nadążyć wzrokiem za antyterrorystami, goście niemal rozmyli mu się w oczach, bo już wyskakując z Suburbanów musieli mieć aktywne Sandevistany. Podcięty kopniakiem w tylną część kolana, czarnoskóry olbrzym wydał z siebie zduszony wizg, a potem już tylko posapywał nieporadnie, kiedy klęczący mu na plecach gliniarz docisnął szyję negra nakolannikiem.
- Jesteś zatrzymany zgodnie z ustawą o zagrożeniu dla bezpieczeństwa narodowego! – rzucił do skuwanego Arthura inny z federalnych, najwyraźniej próbując zedrzeć Koreańczykowi maskę z twarzy razem ze stomatologicznym stelażem – Nie masz prawa do odmowy składania zeznań! W razie braku kooperacji zostaniesz poddany środkom przymusu bezpośredniego bądź terapii farmakologicznej! Zadzwonimy do twojego adwokata, jeśli uznamy, że twój poziom współpracy ze śledczymi spełnia minimalne oczekiwania. Jeśli posiadasz cyberwszczepy inne niż kosmetyczne, zostaną one poddane przymusowej ekstrakcji. Czy rozumiesz, co powiedziałem?!
Podduszany kolanem Abi zacharczał w odpowiedzi na identyczne pytanie postawione mu przez jego osobistego prześladowcę. Ważący w opinii medyka blisko tonę skurwysyn zlazł mu w końcu z pleców, cofnął się o krok robiąc miejsce komuś innemu. Przekręcając w bok głowę Dick ujrzał najpierw eleganckie skórzane buty, potem zaś ubrane w spodnie od garnituru nogi. Wędrując zezorientowanym wzrokiem w górę napotkał w końcu resztę starszego wiekiem, ale świetnie się trzymającego gościa o wyglądzie ogromnie zadowolonego ze swojej pracy korpa.
- Jestem agent specjalny Cardoso – powiedział ze cieniem uśmieszku w kącikach ust gość w garniturze – Prowadzę dochodzenie federalne dotyczące zagrożenia bezpieczeństwa narodowego państwa. Niniejszym oskarżam was o przynależność do organizacji terrorystycznej, kradzież mienia korporacyjnego oraz wielokrotne morderstwa. Na mocy ustawy o zwalczaniu terroryzmu pozbawiam was prawa do adwokata oraz prawa do zachowania milczenia.
Agent Cardoso umilkł na chwilę, schylił się ku płytom chodnika i podniósł z nich jedną z upuszczonych przez Arthura paczek z niebieskimi tabletkami.
- Obrót niedopuszczonymi środkami odurzającymi leży w jurysdykcji władz stanowych, ale dołączymy odpowiednie informacje na ich temat do waszych akt – oznajmił ważąc paczkę w dłoni. Nad jego głową wyrosła znienacka masywna aerodyna o przyciemnionych oknach, rycząca zmniejszającymi błyskawicznie obroty turbinami.
- Podejrzani zabezpieczeni, sir – zameldował jeden ze sprawiających identyczne wrażenie antyterrorystów – Dowody również. Dalsze rozkazy?
- Świetna robota, sieżancie. Załadujcie ich do avki – polecił agent Cardoso