Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-01-2022, 13:50   #151
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Śmierć Victora była zastanawiająca i przypomniała, że nieprzyjaciel im nie odpuścił, ale dla Hadriana mało rzeczy to zmieniało. Da się przyzwyczaić do szczególnych środków ostrożności i tym podobnych rzeczy jeśli całe życie spędzasz ze świadomością, że jakiś pojeb może cię zaszlachtować z powodu nazwiska i majątku rodziny. Heisenberg i tak wydawał się tego pragnąć. W końcu wiedział, że z tej wojny już nie wróci. Może teraz uda mu się odnaleźć spokój. Pocieszał się to myślą Spencer, ale sam miał coraz większe przeczucie, że i dla niego ten konflikt się nie skończy. Nie do póki gdzieś będzie Benefaktor odpowiedzialny za to wszystko.

W sprawie "Skurwysynów" ciężko było mu coś orzec. Na początku tego wszystkiego może i coś, by go ruszyło jednak teraz po wszystkim... życie straciło na wartości, a śmierć spowszechniała, a tak to przynajmniej giną nie nasi. Brat też odpowiednio przez nich szturchnięty się ogarnął i dogadał z Vermontem i żal było z tego spotkania nie skorzystać, więc załatwił sobie miejsce w delegacji republiki, ale za wiele to do roboty tam nie miał. Zastosowano zasadę ograniczonego zaufania. W końcu łatka brata zdrajcy z którym chcąc nie chcąc wchodzą w układ była, jest i chyba pozostanie już. Co zrobisz nic nie zrobisz. Udało mu się jednak na krótko spotkać się z bratem i korzystając z jakże archaicznej technologii jaką jest bez wątpienie odręcznie napisany liścik przekazać prośbę Hada o pomoc w poszukiwaniu źródła tajnego sygnału, wraz z pytajnikiem o cenę.


Wszystkie rzeczy utwierdzały go o braku przyszłości dla niego na tej planecie jak i najbliżej okolicy kosmicznej. Trzeba wiać choć nie wiedział gdzie. Miał jednak plan jak w miarę możliwości podróżować i potencjalnie dalej prowadzić swoje śledztwo w sprawie Benefaktora. Zostanie najemnikiem. W tym celu liczył, że uda się od Ishidy wyciągnąć mecha za służbę. Funduszy na start póki co szukał. Nie wiedząc co robić zaczął robić wycenę swojej części majątku, a potencjalny kupiec był oczywisty. Comstar obłowił się na krwi Amerigo jak nigdy.

Troski dnia codziennego można było jednak oddalić. Pan Ishida zadbał aby nie było czasu się nudzić. Podkręcił śrubę całkiem nieźle, ale Hadowi to nie przeszkadzało, a dodatkowy trening strzelectwa był mu bardzo na rękę. Chyba jeszcze nie pilotował mecha co miał taką siłę ognia jak ten Hunchback. Dalej jednak dedykowany dystans był średni, a najlepiej to w ogóle bliski. W sumie dla Spencera na plus. VR był też o tyle ciekawy, że Had musiał radzić sobie sam. W końcu co to za trening jeśli miałby pomóc implantu. Liczył, że uda się zaliczyć test Ishidy. Podobno na następnej sesji ma być coś spejcalnego.
 

Ostatnio edytowane przez Lynx Lynx : 13-01-2022 o 18:53.
Lynx Lynx jest offline  
Stary 13-01-2022, 21:26   #152
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Śmierć Victora w skrytobójczym ataku nie wróżyła nic dobrego. Niby mieli przewagę na swoim terenie, ale wrogowie nadal mieli wystarczająco dużo środków, zasobów i informacji aby przeprowadzić skuteczną akcję. Sprawą zajęły się Wojskowe Służby Informacyjne. Dzięki niedawnej dotacji i pozyskaniu nowych agentów pracowali pełną parą. Na terytoriach zagrabionych przez oponentów zaczęły tworzyć się organizacje ruchu oporu a WSI miało swoje źródła niemal we wszystkich najważniejszych firmach i instytucjach. Nawet nie musieli się szczególnie starać, żyjący pod kieratem niegdysiejsi obywatele Amerigo sami chcieli pozbyć się obcej władzy. Z czystej nienawiści, zemsty, czy też może dla własnej satysfakcji. WSIoki musiały tylko odpowiednio prześwietlić kandydatów.

Minutemen trenowali, ponownie pod przywództwem Ishidy i zgodnie z maksymą “im więcej potu na treningu, tym mniej krwi w boju”. Pełna koncentracja na VR-owych zadaniach pozwoliła umysłowi Itan-sha nieco odpocząć od ciągłego szumu politycznych informacji.

Nowa baza, Camp Blackbore, nie była szczytem marzeń, ale w razie jakby co nada się jako placówka do składowania i naprawy mechów. Projekt był ściśle tajny. Nikt nie miał o nim wiedzieć.

Wieści o dokonaniach Beton sprawiły pilot satysfakcję. Może i działała poza strukturami wojskowymi, ale mogła robić rzeczy, na które nie pozwalał regulamin. I swoje zadania wykonywała skutecznie. Ciekawe czy potrzebowała jakiejś pomocy? Cy Itan-sha mogła jej udzielić. Pilot postanowiła wybadać Anabelle Bright, czy nie wie czegoś więce.

Iroshizuku Asagao od lat żyła oglądając się za siebie, w przeświadczeniu, że przeszłość się o nią upomni i że egzekutorzy yakuza z Draconis Combine odnajdą ją. Zawsze miała przy sobie broń i pilnowała, aby nawet na rutynowe zajęcia chodzić innymi drogami, dokonywać drobnych zmian w uporządkowanym harmonogramie. Takie niuanse utrudniające atak na jej osobę. Obecnie widmo yakuza przejęli mocodawcy zadaniujący asasyna Victora, a w porządku dnia Asagao nie było poważnych zmian.
 
Azrael1022 jest offline  
Stary 14-01-2022, 18:45   #153
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Wydarzyło się bardzo dużo i w różnym stopniu te wydarzenia obeszły Minutemanów.

Dla Juliana najbardziej ponurym wydarzeniem w pierwszej kolejności była śmierć Profesora. Rzucało to cień na pilotów, ale także na ich rodziny - tych którzy pozostali w New Vermont. WSI zapewniało że pilnują ich i że wszyscy mają ochronę. Pytaniem było jednak do jakiego stopnia ta ochrona jest pewna.

By oderwać się od tych ponurych rozważań skupił się na wyczerpujących treningach na symulatorze oraz na rozważaniu sytuacji politycznej wraz ze swoim ojcem. Przez ostatnie lata potrafili całe popołudnia i wieczory przesiedzieć dyskutując o ruchach polityków, tym kim mogli oni być za swoimi maskami i do czego tak naprawdę dążyli. Teraz sytuacja stała się dużo "ciekawsza", kiedy odczepiwszy się od nich politycy wzięli się za siebie nawzajem a pokojowa euforia ustąpiła skrzeczącej rzeczywistości.

Tak czy tak, gdy dotarły do nich wiadomości o wyczynach Beton to Julian podobnie jak reszta pilotów okazał chłód i rezerwę. W jego wypadku nie było to jednak spowodowane jakimś wewnętrznym spokojem czy oderwaniem od takich rzeczy. W jego wypadku była to projekcja urazy wobec NV która zagnieździła się w jego sercu po tym co się dowiedział i po tym jak chcieli rozgrywać ich politycy.
Co prawda partyzanci nie mieli nic wspólnego z politykami, ale byli formalnie częścią armii, jeżeli Julian dobrze rozumiał raporty. To znaczyło że mieli coś wspólnego z generałem Jacksonem, a dla niego powoli hardy generał stawał się taką samą polityczną łajzą jak Gołompy i Jaszczempie.

Zżerała go jednak ciekawość co właściwie się mogło zadziać, bo wielu ludzi jednak sprawa obeszła i to bardzo. Gdy padła propozycja kontaktu z Beton, Juls bez dalszej zachęty zgodził się udać do New Essex by porozmawiać z "czarną owcą".

***

Buggy przypominał Julianowi jego starego wiernego rzęcha. Choć obawiał się że po tak długiej przerwie bez siadania za kółkiem będzie miał problemy, nic z tego nie miało miejsca. Skryta pod warstwą ziemi ubita droga, używana może za czasów kolonizacji, nie była jakąś przesadną niewygodą dla kogoś kto uczył się jeździć na pooranych dziurami bocznych ulicach Newport.
Dopiero po godzinie ciągłego skupienia zdołał opanować maszynę do tego stopnia by można było nazwać jazdę w miarę komfortową. Od podanych współrzędnych kierował się prosto na zachód jak podano w instrukcji i trzymał się ledwie widocznej drogi. Jackson zastanawiał się na co trafi. Opuszczoną farmę? Rozpadlinę? Jakąś samotną skałę będącą w rzeczywistości mechem na którego narzucono płachtę maskującą? Tak czy tak jechał dość powoli by nie wzniecać tumanów kurzu za swoim wehikułem.
Okazało się, że nie było, ani tego, ani tego. Tylko pojedyncza osoba siedząca na kamieniu przy gruntówce. Jackson zatrzymał się obok niej.

- Dokąd podwieźć? - zapytał opuszczając z oczu gogle.

Miał na sobie najzwyklejsze turystyczne ciuchy w piaskowym kolorze, twarz owiniętą chustą, a na głowie kapelusz z rondem. Odpowiedziała mu chmura sinego dymu z papierosa puszczona w stronę auta przez skrzywioną kwaśno karykaturę gargulca w czarnej, bawełnianej czapce nasadzonej na czubek blond głowy. W panującym wokoło dusznym skwarze pustkowia mogła się w pierwszej chwili wydawać kolejną skamieliną, gdyby nie przyklejony do warg kiep i pierś unoszona spokojnym, miarowym oddechem.

- Byle nie ekspresem na drugi koniec tęczy. Chujowe czasy, wielu psycholi się teraz spotyka - Kobieta przekrzywiła kark ku dołowi tak, by móc spojrzeć na kierowcę znad ciemnych szkieł przeciwsłonecznych okularów. Skanowała go przez moment, lecz pobieżne rozeznanie musiało przebiec pomyślnie, gdyż gwizdnęła krótko przez zęby i podniosła się ze skały. Ubrana w ciemne, spłowiałe na udach jeansy oraz czarno-zieloną kraciastą koszulę mogła uchodzić za cywila z prowincji, na pierwszy rzut oka nawet broni przy sobie nie miała. Za to pod jej nogami pojawił się brązowo-żółty, niewielki pies o płaskiej mordzie i niezbyt przejmując sie konwenansami wywalił ozór ziejąc głośno.

- Chodziła plotka że cię odjebali Juls, ale widzę tylko plotka - powiedziała ruszając ku bryle wehikułu i jego kierowcy - Dobrze, wolałam się upewnić.

- Nie mnie, tylko Heisenberga. Nie odjebali, tylko otruli. Nie plotka, tylko fakt. Profesor nie stawiał ponoć oporu, ale żeby nie było to ożenił zamachowca ze skalpelem na pożegnanie.
- odpowiedział okularnik i pomachał wesoło do psiaka - Wsiadajcie. Jak trochę wieje to jest znośniej.
Dopiero kiedy Doe zajęła miejsce Jackson wrzucił bieg i powoli buggy zaczął toczyć się naprzód.
- Chcesz pierwsza zacząć ze sprawozdaniem co się odpierdala?

- Więc to staruszka wyrzucili z siodła. Szkoda, był w porządku i miał ikrę w chwilach gdy nie zamulał. Za darmo też skóry nie oddał, żadna ciotowata śmierć. Przynajmniej tyle - sadzając mopsa na kolanach blondynka odpaliła nowego papierosa. Zwierzak rozglądał się ciekawie, węsząc jak najęty za nowymi zapachami, ona zaś siedziała nieruchomo i ćmiąc kiepa obserwowała kierowcę. Wydawał się cały, o ile nie odstawiał żadnej pantomimy… również spory plus, a tych w ostatnich czasach nie mieli za wiele.
-Jedź dalej prosto, za pół mili skręcisz w lewo przy starej stacji benzynowej - wypuściła dym z płuc i pokreciła głową - Dawno mnie tu nie było, dajesz newsy. U nas było spokojnie. Na Barierze bez zmian.

- Essex. Cały vermont się obsrał. Nawet Staremu zabrakło na moment języka w gębie, po waszej akcji z partyzantami. Zabiliście im ćwieka.
- rzekł bez zająknięcia - Audyt. Przeszliśmy i mamy masę śmiesznych filmów jak urzędasy robią z siebie pajaców. Benefaktor. Zinfiltrował wszystkich na najwyższych szczeblach - NV, Essex, Bandytów. Co więcej był na Amerigo zanim założono NV. Podzielony jest na frakcje, na Columbusie rozyebaliśmy tych co po cichu nas wspierali. Poszedł sygnał który trafił do Ziaren, na pustynię i na Ziemie Nieznane. Wszak kurwa kurwie łba nie urwie. Polecieliśmy na pustynie, dojebaliśmy tym co tam byli. Zero oznaczeń. Po powrocie nim lazory zdążyły ostygnąć ludzie generała Jacksona już lecieli na księżyc zająć ruiny bazy i kopalnię germanium. Jak nie jest szpionem albo marionetką Benka to przewrotki warhammerem będę robił po całym hangarze. NV. Politycy się wzięli za łby, dali nam spokój. Młodzi Spancerowie do spóły z kolonią robią biznes z tego księżyca. Ludzie się wkurwiają bo jednak się skapnęli że pokój pokojem ale wcale lepiej nie jest. Gołębiarze każą pałować tych co o tym głośno mówią, a jak nie mogą to ostrzą na delikwenta nóż. Taki tam telegraficzny skrót. - skwitował.

Wewnatrz buggy zapanowało milczenie, przedłużające się do momentu aż prawie drapało wokół szyi na podobieństwo szubienicznego sznura. Pokój był iluzją, szczególnie ten szyty na prowizorycznie skleconym klepisku mającym udawać pański stół.
- Essex… Essex… - głaszcząc psi grzbiet Doe zamyśliła się, natchnienia szukając w chmurach wysoko ponad ich głowami. Jackson potwierdził przypuszczenia odnośnie milczenia starego Azjaty, lecz i tak kobiecie ciężko szło ukrycie satysfakcji. Zresztą nawet nie próbowała jej ukrywać. Stare, sprawdzone metody dyplomatyczne działały niezależnie od czasu i miejsca ich stosowania.
- A, to. Nie ma o czym gadać, chociaż chyba jesteś tu po to, aby się dowiedzieć, co Juls? Potwory umysłu są znacznie gorsze niż te istniejące naprawdę. - powiedziała z wrednym uśmiechem wyrzucając kiepa przez okno. Zaraz też sięgnęła po następnego.
- Wiesz jaki jest problem z tymi leszczami? Za dużo sobie wyobrażają, trzymając w rękach broń i rozbijając się po swoim terenie w świętej misji danej im przez dowództwo… cóż, dostają jaskry analnej. Za chuja nie widzą sytuacji swojej dupy w odpowiedniej perspektywie. Ujebali sobie w baniach, że skoro obsrało im pagony są lepsi od nas i mogą nam rozkazywać, czaisz to w ogóle, kurwa? Wzięli nas chyba za pierdolone skautki na które hukną, a one grzecznie padną na kolana aby im obciagnąć po same kule. Były takie propozycje, więc im po przyjacielsku wytłumaczyliśmy co i jak. Zawsze są tarcia, w każdej grupie. U nas też zdarzyło się, że jeden z moich chłopaków stwierdził nagle, że baba nadaje się tylko do ruchania albo kuchni i od teraz on przejmuje dowodzenie. Trochę się jebaniutki naciął. - machnęła symbolicznie ręką, obserwując z uwagą tłącego się między jej palcami papierosa.
- Dostał wpierdol wychowawczy. Odrąbałam mu kończyny, wypaliłam oczy i wyrwałam język żeby nie smędził. Nasz doc zaklajstrował frędzla aby nie zdechł za szybko gdy go wieszałam na masce mecha i sobie tam dyndał przez tydzień. Potem nam się znudziło
- kobieta wzruszyła lekko ramionami, jakby odganiała natrętną muchę.
- Poza tym na Barierze bez zmian, od momentu gdy się stąd zawinęliśmy działaliśmy na własną rękę. Szczegółów ci oszczędzę. Zgarnęliśmy kogo się dało, wyrobiliśmy sobie markę. Po ekskomunice wnioskuję, że skutecznie i poszło według planu. Polityka terroru ma dużo plusów, wy macie teraz czyste konto. Gdy odjebie się grube gówno możecie śmiało umyć ręce i zostać czystymi, prawymi bohaterami bez plutonu egzekucyjnego w gratisie. Was się nie dopierdolą, do nas mogą spróbować. Powodzenia. - zrobiła przerwę na dopalenie fajka. Pstyknęła nim za okno, dla odmiany wyjmując z kieszeni spodni piersiówkę. Odkręciła ją i pociągnęła zdrowo aż zabulgotało w przełyku.
- Bagieta i Bakłażan zostali kozłami ofiarnymi, aby kryć reszcie dupę. Had rozkręca biznes ciągnąc dolce nawet mimo powszechnej kwadratury kutasa w której utkwiliśmy. Co z Asagao? Widzę nie nudziliście się… dobrze. Zobaczysz, to wszystko wkrótce pierdolnie. Dostaniemy szansę puścić z dymem każdego leszcza który nam bruździ i porozmawiać sobie na poważnie i od serca z Jacksonem. Liczę, że pierdolnie szybko. Posiedzę tu jeszcze trochę, a potem muszę spierdalać. Mam niezałatwione sprawy - podała okularnikowi piersiówkę.

Julian roześmiał się głośno na opowieść, ale uniósł dłoń. Wydawał się w ogóle nie poruszony drastycznym opisem.
- Hue hue hue… Dzięki. Nie piję jak prowadzę. - rechotał dalej - To jasne że wszystko pierdolnie. Pierdolnie na całego. Z pacyfistów tacy pacyfiści że napierdalają każdego kto powie że nie jest zajebiście. I tak trzeba racjonować żywność. Wszystko na południe od NV to już tylko obrzydliwie bogaci włodarze i rzesza biednych chłopów, którym zaraz znów zostanie rozkazane by ruszyli na północ.
Po przełknięciu śliny Julian dalej kontynuował.
- Benefaktor dobrał się do bliskich i znajomych Bagiety i Bakłażana. Myślę że miał też układy ze Spencerem-dziadem. Pierdolnął tym wojennym kołem fortuny, w mojej opinii, dlatego że stary Hada chciał dalszej eksploracji planety. Wydobycie germanium to zajebisty biznes, ale patrząc ile pompują środków w to przedsięwzięcie myślę że chodzi o jakąś lostechową skrytkę gdzieś na Nieznanych Ziemiach. Poszukują tego od ponad osiemdziesięciu lat i chcą by o tym było cicho. Inaczej by dawno przejęli kontrolę nad wszystkim i się nie pierdolili w tańcu z tymi intrygami i takimi tam. Z resztą… w Dniu Fundacji chyba i tak wybił wszystkich decyzyjnych którzy mogli mu stanąć na drodze.
Wziął oddech. Zbliżali się do stacji benzynowej o której wspomniała Doe, więc zaczął wyglądać za odnogą gruntówki.
- Taaa… czysta karta. Chuja nie czysta karta. - mruknął już mniej wesoło - Wiem o co ci chodzi ale już widzę że to tak się nie skończy. Wróciliśmy po akcji na księżycu i pustyni pod Zieloną. Jeszcze buzuje w tobie adrenalina a tu przychodzi banda kutasów w mundurach i garniturach udających nie wiadomo kogo. Przeczekali wszystko w Burlington czy gdzieś indziej, a teraz nienawidzących ciebie bo nie mogą cię kontrolować. Wszyscy. W ten czy tamten sposób. I zrobią wszystko co tylko w ich mocy by cię zniszczyć jeżeli nie położą na tobie łapy.
Zamilkł na moment.
- Podejrzewałem że z czymś się do was przypierdolili, ci partyzanci, nie zdając za bardzo sprawy z kim mają do czynienia. Choć stawiałem że ktoś wyjebał jakąś głupotę że trzeba was wydać armii bo was władze napiętnowały. Heh.. debile. - mruknął kręcąc głową - Bardziej mnie ciekawi ta druga grupa o której nic nie wiadomo, a która też napierdalała do partyzantów. Czy to od ciebie czy ktoś inny?

- Mówiłam ci, zgarnęliśmy kogo się dało i kto równie mocno nienawidzi tego bandyckiego ścierwa. Za tym wrakiem i prosto
- Jane wskazała wypalony szkielet cysterny zagrzebany do połowy w piachu zaraz obok pobocza. Pociągnęła jeszcze raz z piersiówki, tak dla zdrowotności psychicznej. Słońce grzało zmieniając powietrze w drgający tuż nad powierzchnią ziemi piec. Rzeczywiście podczas jazdy jeszcze szło znieść niedogodności bez skargi. Gorzej, gdy przyjdzie się zatrzymać.

- Sporo jest takich, nawet kurwa nie masz pojęcia ilu marzy o tym aby odpłacić chujom za to co zrobili z ich domami, rodzinami, poprzednim życiem. Wystarczy im dać okazję i nóż do ręki, a potem karabin. Szybciej idzie - mruknęła, zerkając na Juliana znad szkieł okularów. Zmienił się, zmężniał. Przestał wreszcie załamywać ręce nad każdym idiotą o humanoidalnych kształtach.

- Proponowałam Ishidzie jeszcze zanim polecieliśmy z Wintersem po raz pierwszy na Barierę: od samego początku należało racjonować żarcie, usunąć chorych i kaleki, zmniejszyć liczbę cywili zostawiając tych w wieku rozrodczym. Trupy przerobić na mielonkę dla niezbędnych jeńców w fazie ich przydatności, a na koniec wszystkich do pieca. Machał zwisem, kręcił śmigłem i prawie się jebaniutki zapluł. Tak samo jak nie chciał żeby ruszać na razie Spencerów. Pierdolił o sentymentach, zgrywał wielkiego cwaniaka, a sam się nie umiał pozbyć swoich słabości. Gdyby jego honor bushido cokolwiek dla kogokolwiek, prócz niego samego, jeszcze znaczył. Na bogatych włodarzy i ich biedapiechotę też są sposoby. Jaki problem odpalić im nowe ognisko tyfusa albo innej zarazy. Niech zdychają sami i nam oszczędzą roboty, co nie Dio? - spytała mopsa głaszcząc go po głowie, a on zamerdał ogonem na zgodę.

- Z innej beczki. Zanim stąd odejdę zostawię ci namiar na taryfę poza planetę. Nie mam ochoty widzieć ciebie, albo twojego starego ukrzyżowanych w imię burdelu dwulicowych kurew. - naraz zmieniła ton i minę, porzucając pozorną nonszalancję - Wyjście awaryjne, gdybyś nagle stwierdził że pierdolisz Benefrędzla, gierki o tron i taniec z piórkiem wetknietym w dupę byle zadowolić bandę cweli udających wszechładców Amerigo. Albo dołącz do Skurwysynów, zawsze znajdzie się dla ciebie miejsce. Moglibyśmy wyłożyć lachę i na własną rękę szukać zaginionej krypty Lost-Techu gdzieś pośrodku pustyni. Zero polityki, zero sprzedajnych dyplomatów. Proste, jasne zasady bez doszukiwania się drugiego dna w każdym pierdolonym geście. Skąd w ogóle podejrzenia odnośnie tych poszukiwań? Znaleźliście jakieś dane? Byłby dobry punkt na start.

Trochę kosztowało cierpliwości Juliana nie przewrócenie oczami na przerobienie NV na maszynkę do mielenia mięsa. Co do Ishidy też nic nie powiedział, choć jego działania wskazywały że wiedział dużo więcej niż dotąd mówił… albo zaczął dopiero teraz węszyć kiedy coś się dokumentnie zaczęło jebać.

- Dzięki. Już sam się rozglądałem za okazją do odlotu i planami B, jednak wolę pozostać póki co Pod Górą. Bliżej źródła informacji. Stary po wybudzeniu się też całe dnie spędzał na gadce ze swoimi kontaktami i w końcu jest nadzieja że dowiemy się czegoś więcej. Ba. Przygotowuje nas na starcie z Abassed. - postukał palcami o kierownicę - Podziękuję za propozycję dołączenia… wiem że usprawniłem Warhammera do wersji LH i teraz by idealnie pasował do Skurwysynów, ale nie wiem czy przypadkiem przy pierwszej egzekucji kutafonów nie pociągnąłbym laserami po was. Trochę… hmmm… mam ostatnio problem z trzymaniem nerwów na wodzy.
Zamilkł na chwilę poprawiając gogle.
- To że chodzi o Lostech to zwykła kalkulacja z mojej strony. To, formalnie, najcenniejsza rzecz w znanym kosmosie, a znane są przypadki kiedy znajdowano na jakiś zadupiastych globach całe twierdze lub fabryki pełne sprzętu. - zaczął, a prowadzenie wywodu pozwoliło mu się lepiej skupić - Nasza planeta jest gigantyczna, na ekstremalny klimat w pewnych obszarach, a jednocześnie nie trawi zwiadu satelitarnego. Łatwo na niej coś takiego, skrytkę, ukryć i trzeba poszukiwania prowadzić bezpośrednio na powierzchni i pod nią. Wiemy że Benechuj jest tutaj od czasów sprzed kolonii. Operacja logistyczna jaką była infiltracja wszystkich społeczeństw Amerigo to nic wielkiego. Co innego ostatnie wydarzenia. Załatwienie sformowania pirackiej floty, szastanie maszynami z Wewnętrznych Sfer do wszystkich swoich pionków, ba, wyposażanie niektórych w wyjątkowo kosztowne mechy w tym lostechowe i wynajmowanie najemników. Lecąc po pomoc przestudiowałem od cholery materiałów handlowych - koszta tego wszystkiego są wyjebane w kosmos! Dodaj do tego akcję infiltrację, łapówki, przemycanie sprzętu i ludzi oraz snucie wieloletnich intryg. No i trigger. Przed tym jak stary Hada został ministerem nie było w planach akcji eksploracyjnych na taką skalę. Jak dla mnie tylko Lostech jest tak cenny by topić dla niego takie środki i wywoływać takie konflikty, bo odnalezienie go momentalnie czyni cię w chuj bogatym i ważnym, rekompensując to wszystko. - podrapał się kciukiem po nasadzie nosa - Inny pomysł to to że gdzieś na terra incognita mają taki potężny konglomerat przemysłowy lub inwestycję który im przynosi wyjebane zyski. Tylko myślę, że wtedy po prostu Amerigo by wykupili. Hmm… Poza tym… oni naprawdę mają sprzęt nie z tej epoki. Ten MegaMek którego używał Mendełło nie był podobny do niczego. Nikt normalny nie powierzyłby tak naszpikowanej lostechem maszyny takiemu pojebowi, chyba że miałby takich zasobów w cholerę i jeszcze trochę.
Zamilkł na dłużej.
- To jedyny ślad to że sygnał ostrzegawczy poleciał na tereny niezamieszkane oraz do Ziaren. Ewentualnie trzeba by dorwać któregoś z bezpośrednich agentów Benefaktora i go przesłuchać - a to oznacza dobranie się do wierchuszki Zairu, Essex lub NV i wyśledzenie konkretnych ludzi.

Doe mruknęła pod nosem coś krótkiego, co przez warkot silnika i pęd wiatru zmieniło się w niezrozumiałego dźwiękowego bełta niknącego szybko za metalową ramą maszyny. Upiorny żar lał się z nieba, jej kończył się alkohol, a nigdzie w okolicy nie mogła liczyć na działającą stację benzynową. Westchnęła, osuszając piersiówkę do samego dna.
- Wyjebane mam w twojego mecha. Ciebie nie chcę widzieć martwego mimo żeś się nie pozbył całkiem emo faz - Poczęstowała kierowcę rozbawionym spojrzeniem znad okularów. Niemniej krzywy uśmiech udekorował jej gebę.
- Moje feelsy, moja sprawa. Chuj ci do nich. - odparł Julian nawet się nie oglądając na Doe, tonem jakby mówił o pogodzie - Gdyby nie one to połowa twoich ludzi by chuja zrobiła z tym co ich spotkało.
- Życie nie jest sprawiedliwe Juls. Los zawsze znajdzie sposób, żeby cię rozczarować. Możesz snuć plany, a skurwiel i tak pchnie cię w przeciwnym kierunku. Nie doszukuj się w tym sensu i nie próbuj tego zmieniać. Rób swoje, reszta wyjdzie w praniu. Jeśli mamy na Amerigo lostechowy grajdołek prędzej czy później wypłynie na powierzchnię i wtedy pomyślimy jak w najskuteczniejszy sposób położyć na nim byndola własności. Do tego czasu zajmijcie się dozbrajaniem na nich i trzymaniem ekipy w kupie, stabilizacją pozycji, robieniem swojej roboty. Kompania rozpęta w tym czasie małe piekło aby bandyckim kurwom i innym spierdolinom nie było za lekko. Gdy się skupią na liczeniu strat i na nas, Wielkiej Górze chwilowo dadzą spokój. Jebanie na paru frontach zmusza do podziału sił, a podzielone łatwiej dojechać. Reszta, jak zawsze, wyjdzie w praniu, nie? Swoją drogą jak ty tam, kurwa, wytrzymujesz pod ziemią? Wciąż pamiętam te pierdolone korytarze, klaustrofobiczne klitki trącące spierdoleniem… im dłużej tam siedziałam, tym częściej przyłapywałam się na myśli o tym, żeby paru wkurwiających mnie leszczy po prostu zabić. Najlepiej zatłuc pięściami, ewentualnie otruć i zakopać w lesie gdzieś na zboczu Góry. Taka forma pozbycia się kłopotu też wchodziła w grę. A może jednak poćwiartować? Nie ruszyłam z tematem chyba tylko dlatego, że się nie mogłam zdecydować. Baby tak mają czasem, każda bez wyjątku. Obawiać się niezręcznych odwiedzin nie musicie… chociaż byłoby to w urwał zabawne. Zobaczyć po takim czasie wszystkie krzywe mordy na żywo. Cóż, te które jeszcze się ostały.
- przekrzywiła kark i poprawiwszy czarną skarpetę na czubku głowy patrzyła przez okno gdzieś do przodu, gdzie falujące tuż nad powierzchnią spękanej ziemi powietrze tworzyło fantazyjne miraże, jednakże sterta kamieni obok spalonych resztek dwupiętrowego budynku na skraju martwego lasu wydawała się całościowo jak najbardziej realna.
- Well… taki jest plan. Robić swoje, szykować się i zwiększać stan posiadania - odparł Jackson znów stukając w kierownicę - A co do tego jak radzę sobie w podziemiu... bardzo prosto - na własną rękę! - zawołał śmiejąc się rubasznie.

- Mam ostatnio ciągle ten sam sen… stoję po połowę łydki w śniegu na lodowej pustyni, przede mną klęczą ludzie z rękami założonymi za głową. Za sobą słyszę oddechy, czuję niecierpliwość… prawie mogę zobaczyć ich twarze. Prawie pamiętam. - Doe z dupy zmieniła temat i schowała piersiówkę za pazuchę. Międliła co chce powiedzieć, lecz finalnie pokręciła głową.
- Tam - wskazała cel dogasającym papierosem, a mops na jej kolanach ożywił się.
Ciężko szło stwierdzić na pierwszy rzut oka czym były ruiny, kto w nich niegdyś mieszkał, wcale nie tak dawno temu, przed wojną. Wojna zaś wypaczyła krajobraz nadając mu kształt pokracznego karła cuchnącego tak okrutnie, iż w jego obecności nie dało się wysiedzieć bez maski. Owrzodziałego kurwia którego skórę pokrywała wysypka bielejących w słońcu kości wszelkich istot żywych. Budowla do której podjeżdżali prezentowała się tym tragiczniej, im bliżej niej byli. Dewastacja nie ominęła kamiennych, poprzecinanych śladami po kulach i nadpalonych ścian, ani tym bardziej okien, po których nie pozostało więcej ponad gołe, ziejące czernią otwory nieuchronnie kojarzące się z ustami zastygłymi w pełnym bezsilnego przerażenia krzyku. Po dachu uchowały się raptem nadpalone krokwie, czarne ślady spalenizny znaczyły też całą konstrukcję w losowych, mogło się wydawać, punktach. Architektoniczne truchło w zaawansowanym stadium rozkładu, lecz z czynną studnią więc dostępem do wody, a także łatwym do obrony terenem wokół, na którym bez większych problemów dało się zamaskować obecność niewielkiego oddziału i paru maszyn zwiadu.
- Esencja Hartford w jednym obejściu. - skwitował widok Juls zatrzymując wóz koło ruiny.
Doe bez słowa wygramoliła się z łazika. Postawiła psiaka na ziemi, a sama zaciągnęła się resztką papierosa. Wypuściła chmurę siwego dymu.
- Jakby co oferta będzie aktualna. - powiedziała spokojnie.
- Będę pamiętał. Może kiedyś zostanę Skurwesynem. Lecz póki co… Miłego dnia. - odpowiedział, unosząc gogle i wykonując lekkie skinienie.
- Nie zesraj się, rycerzu. - uśmiechnęła się krzywo rzucając papierosa na ziemię i rozcierając go podeszwą buta.
- Też cię kocham, pa kochanie! - odparł wesoło i wrzucił bieg.
Łazik powoli zaczął toczyć się do przodu. Jackson machał jedną ręką i posyłał buziaki do szefowej Skurwesynów.


***

Powrót do bazy przebiegł bez większych problemów.

W sali narad Julian spokojnie zreferował spotkanie z Jane Doe.
Najważniejsza informacja brzmiała że Beton nie odwróciła się od nich, a partyzanci zostali unicestwieni bo uznali że Doe i Skurwysyny mają przejść pod dowodzenie armii. Drugi ważny news był taki że druga grupa - niezidentyfikowana, też należała do bojowników Jane.
W swoich działaniach Beton nie przejmowała się Benefaktorem, polityką Nowego Vermontu czy czymkolwiek. Tylko tym by dopierdolić jak najmocniej wrogowi i tym by nikt nie wchodził jej w drogę.

 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 17-01-2022 o 18:56.
Stalowy jest offline  
Stary 15-01-2022, 13:54   #154
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post

Mijały kolejne dni, choć wydarzenia zdawały się przyspieszać w marcu roku 3000. Pewnymi krokami zbliżała się kolejna pora monsunowa i wyglądało na to, że wszyscy zainteresowani chcieli uporać się z różnymi „sprawami” przed jej rozpoczęciem.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=go_SjvZ2Pr0[/MEDIA]

W eter poszło oficjalne odcięcie się Minutemen od Jane Doe, callsign Beton i jej Kompanii Skurwysynów i potępienie ich czynów. To było oficjalne, gdyż nieoficjalnie to Julian Jackson spotkał się z nią jeszcze kiedy dokańczali „działalność” na teryorium pryncypałatu essexjańskiego i otrzymał od niej kilka zapewnień. Ponadto, niejako na około i za pośrednictwem swoich kontaktów w WSI, Iroshizuku Asagao zaoferowała Beton pomoc swoją i swojego myśliwca – czy to do misji zwiadowczych, czy czegoś innego (choć głównie to pierwsze).

W międzyczasie Hadrian Spencer odbył rozmowę z Panem Ishidą, chcąc wybadać go, czy ten pozwoliłby mu odlecieć z Amerigo z wybranym mechem – nic z tego, jak się okazało. Stary samuraj nie chciał już tracić więcej ludzi i maszyn na skutek odejść. W zamian obiecywał, tak jak Manulowi, że sprawa Benefaktora wkrótce się wyjaśni – i to bez angażowania kogokolwiek spoza planety. Czyżby Stary wiedział więcej, niż mówił?

O wilku mowa: śledztwo w sprawie Benefaktora powoli raczkowało do przodu. Brat Ursuli Trevor ochoczo rzucił się wraz ze swymi zasobami i wpływami na sprawę potencjalnego zinfiltrowania struktur NVR przez Bezimiennych. Na efekty nie trzeba było długo czekać: wspólna akcja Biura Ochrony Rządu, Burlington Police Department i WSIoków zwaliła się na dziuplę Benefaktorowców, którzy odebrali komunikat satelitarny – i była to akcja prawie spalona. Udana, choć nie dostarczyła więcej informacji. Dziupla była prawie wyczyszczona, tropy zatarte, a cokolwiek czego nie zabrali ewakuujący się agenci (kimkolwiek byli i ilu by ich nie było) zniszczone. Był tylko jeden „rezydent”, który stawił zaciekły opór małym arsenałem: granatami, wyciszonym pistoletem Magnum z amunicją typu Glaser i profesjonalnym karabinem snajperskim, również wyciszonym, z poddźwiękową amunicją toksyczną. Na koniec, zamiast dać się pojmać, wysadził się w powietrze pasem z pentagliceryną, puszczając z dymem prawie cały opuszczony magazyn i zabierając ze sobą wielu gliniarzy. Te i podobne śledztwa oraz obławy w pozostałych Ziarnach pod kontrolą NVR dały jeszcze słabsze rezultaty. Wiadomo jednak było, że ów snajper szykował się do zamachu na Rząd Tymczasowy celem dalszego zdestabilizowania kraju. On i reszta agentów musieli być zatem ze stronnictwa „podżegaczy” tego konfliktu.

Z innych działań Ursuli było udane spalenie teczek i innych danych dotyczących „kontrowersyjnych” misji i działań Minutemen na miejscu w Camp Blackmore po zakończeniu inspekcji. Upewniła się, że nie pozostały inne kopie o których mogła wiedzieć. Obóz był natomiast przygotowany na przyjęcie ekipy.

Julius Spencer zainteresował się tematem Benefaktorowców niezgorzej od Archera, choć podszedł do sprawy bardziej subtelnie. Od brata zażądał, aby wszyscy partyzanci pro-NVR opuścili terytorium jego księstwa. Dzięki wpływowi Spencerów i Stern Hvy Ind., poszła odpowiednia „sugestia” do ruchu oporu. Pomijając emocjonalnie zaangażowanych hardkorowców, większość bojowników opuściła terytoria PoE na rzecz PRS (a i tak byli już przetrzebieni przez akcje Kompanii Skurwysynów). Ci uparci zostali wkrótce zaszczuci i zlikwidowani przez Workmenów.
Po pewnym czasie „książę” skontaktował się z Minutemen z zaskakującą propozycją: wspólną obławą na Benefaktorowców w Essex, w której mieliby wziąć udział Minutemen, agenci WSI i jego Workmeni.

Kentin Trevor i reszta zespołu kryptografów i hakerów deszyfrowała ostatnie dostępne dane z Columbusa i satelit. Cała reszta była zbyt skorumpowana, popsuta, aby coś wyciągnąć. Wyciągnięte informacje były jednak ciekawe, gdyż tyczyły się... broni atomowej na Amerigo. Było to potwierdzenie, że stronnictwo Podżegaczy przekazało Bandytom Mwabutsy aż sześć głowic o niskiej mocy – trzy sztuki „Elias” w różnej formie oraz trzy sztuki „Davy Crockett”, w tym dwa typu M i jeden typu I. Jeden M i jeden I zostały zużyte aby unicestwić batalion NVDF „Mailed Fist” na koniec Drugiej Bitwy o Middlebury. Wiadomo było też, że wszystkie Eliasy zużyto... po drugiej stronie Bariery, w okolicach miejsca, gdzie poleciał sygnał awaryjny z satelity Skyward. Został jeden Davy Crockett-M w rękach Bandytów... jeśli wierzyć, że deszyfrowane dane były prawdziwe.
Stronnictwo Górników było zaniepokojone faktem przeszmuglowania i użycia broni atomowej i próbowało temu przeciwdziałać, oprotestować to. Podżegacze nic sobie z tego nie zrobili, a ich plan (jakikolwiek by on nie był) był realizowany.
Wkrótce Minutemen mieli z grubsza dokładne koordynaty gdzie doszło do detonacji ground burst Eliasów i skorelowali je z miejscem odbioru sygnału – mieli dość danych by wyznaczyć cel ewentualnej ekspedycji śledczej.

Dalsze dni przynosiły eskalację chaosu po obydwu stronach granicy. W PRS działała Doe wraz ze swymi ludźmi starając się bić naraz w PPF i ruch oporu. Efekty tego były zdecydowanie mniej spektakularne aniżeli na terenach PoE. Beton przebrała swoich ludzi w mundury „elity” ACzW i zastawiła zasadzkę na konwój wojskowy PPF, jednak atak był spalony – obydwie strony poniosły dość spore straty w ludziach, Skurwysyny musiały się wycofać. Zniszczyli tylko jeden wojskowy pojazd inżynieryjny typu Bueffel VII w wariancie „odwróconym”. Sytuację wykorzystali partyzanci, którzy zastawili na Betoniarzy własną zasadzkę i dotkliwie ich poranili. W akcie zemsty, Skurwysyny odnalazły ich obóz i... wymordowały nie tylko grupę broniących go „oporowców”, ale także ich rodziny i uchodźców, cywilów stricte vermonckich. Nawet Ishida wydawał się być pod negatywnym wrażeniem tej sytuacji i posłał do Beton prośbę o zaniechanie dalszych ataków na Vermontczyków.

Chociaż tak PRS jak i New Zair domyślały się, kto mógł stać za tą akcją „fałszywej flagi”, to już w chwilę później ich pewność siebie została zachwiana, a wzajemne relacje skwaszone. Niezidentyfikowana grupa (choć podająca się za komandosów ACzW) uderzyła na bazę logistyczną PPF w połowie drogi między Newport a Essex, gdzie trafiły zdemontowane prymitywne małe lasery i maszyny, urządzenia, narzędzia oraz wzorce techniczne niezbędne do produkcji tychże, ofiarowane Ludowcom przez Workmenów. Ten atak był bardzo udany – nie było świadków, tylko parę ciał w mundurach bloodshot oraz doszczętnie zniszczone zasoby oraz parę maszyn logistycznych PPF. Bolesny cios.

Niestety, na terenach NVR także doszło do eskalacji. Pojawili się dywersanci zbliżeni do Skurwysynów, którzy zaczęli siać taktykę terroru i ciosy w logistykę, głównie skupione na liniach przepływów między Hartford a Williston, w szczególności w okolicy tego drugiego. Ktoś zadawał sobie dużo trudu aby podgryzać Vermont w tamtej okolicy w ramach akcji black ops. WSI podejrzewało NZ albo ich najemników.

W obliczu tych wydarzeń, które przeciekały do mediów i tym samym do polityki oraz opinii publicznej, wzrastały napięcia wewnętrzne. Ustawki między fanatycznymi bojówkarzami obydwu stronnictw politycznych NVR stawały się częstsze i brutalniejsze, padały pierwsze ofiary śmiertelne i zaczęto używać broni palnej. Rząd w odpowiedzi wprowadził stan wyjątkowy i ustanowił godzinę policyjną we wszystkich kontrolowanych Ziarnach. Relacje zewnętrzne też były napięte jak postronki, dochodziło do incydentów z użyciem broni na granicach z Nowym Zairem i Ludową Republiką Ziaren. Wystarczyła już jedna grubsza akcja, aby ogień padł na beczkę z prochem, a wojna rozgorzała na nowo.

Minutemen mieli kilka opcji oraz przeczucie, że czas przeciekał im przez palce. Zbliżała się pora deszczowa – ważny moment dla wszystkich Amerigan. Trwały ostatnie gorączkowe zbiory i prace budowlane, a także, jak widać, bardziej zakulisowe operacje.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.
Micas jest offline  
Stary 20-01-2022, 20:24   #155
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Dla Juliana rozwój sytuacji zaliczał się do gorzko-śmiesznych. Z jednej strony jeszcze chwilę temu Nowy Vermont świętował zawarcie pokoju, z drugiej wystarczyło parę tygodni by okazało się że to wszystko mrzonka. Poza rządzącymi wszyscy byli biedni, strudzeni i tak miało pozostać.
Uczucie niesmaku graniczyło z obrzydzeniem.
Starsze pokolenia Nowego Vermontu szczyciły się zaprawieniem w trudach, braniem byka za rogi i stawianie czoła przeciwnością losu. “Mnie może być ciężko, ale ważne by następnym pokoleniom było lżej”. I taką postawę wpajano młodym ludziom, a przynajmniej starano się wpoić postawę ciężka praca = patriotyzm. Kolonię zbudowano na pragnieniu wolności i znoju strudzonych kolonistów.
Gdzie są teraz te wszystkie ideały?

W dupie!

Nagle okazało się że jednak dla Vermontczyków jest ważniejsze by zostawić ich w spokoju. Pragnienie to okazało się tak wielkie że zagłuszyło głosy zarówno ciężkopracujących tetryków jak i tych którzy poczuli na własnej skórze koszmar wojny. A potem równie nagle jak ludzie zapragnęli pokoju, tak nagle okazało się że ten pokój to nie pokój tylko rozejm, nie trwały tylko na krótko i w dodatku nie ma wcale tak dobrze jak to malowano.
Rozmowa z Doe uzmysłowiła Julianowi że ma pewne wyjścia z tego pierdolnika inne niż ładować się coraz głębiej. Jednak dla niego nie było to wyjścia. Nie chciał pozostawiać niedokończonej roboty. Ciekawiło go też jak to wszystko się skończy. A… i poza tym… ze sceny należy schodzić niepokonanym, kiedy jest się na szczycie.

Takie oto niewesołe rozważania wciąż i wciąż nawiedzały głowę Jacksona, jednak nie poddawał się im. Trzeba było działać dalej.

Dlatego gdy pojawiły się nowe informacje odnośnie Benefaktora szybko wybrał zadanie dla siebie. Chociaż bardzo chciał ruszyć za Barierę to doszedł do wniosku że nie można pozostawiać własnego podwórka niezamiecionego. Z resztą - mieli dość mechów, pilotów i najemników by zająć się każdą sprawą przy odpowiednim rozłożeniu sił.
Jackson zorganizował sformowanie grupy szybkiego reagowania, która miała zostać zaokrętowana na dropshipie klasy Confederate, by odpowiedzieć na nagłe wezwania pomocy z okolic Williston. Skaptował do szczytnego celu ratowania niewinnych Hermita a także czterech giermków z Rycerzy św. Cameron w lekkich mechach. Locust, dwa Waspy i Stinger były solidnymi dodatkami dobrymi do oskrzydlania wroga kiedy Warhammer, Emperor i Confederate ściągną na siebie ogień… i sami odpowiedzą niemniej solidnym pierdolnięciem.

[media]http://www.youtube.com/watch?v=exWNztpgfIw[/media]

Jedynym problemem pozostawała kwestia ciągłej gotowości do działania, jednak Julian wiedział że widok zmasowanego ognia laserowego wynagrodzi mu stukrotnie tą małą niedogodność.
 
Stalowy jest offline  
Stary 21-01-2022, 12:55   #156
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Było tak jak się wszyscy spodziewali. Ich nieoficjalna lanca robiła swoje a komuś się to bardzo nie podobało, a z racji że oficjalnie Minutemani się od nich odcięli i co gorsze ich potępiali, to tym większe niezadowolenie to wywoływało. Czyli dokładnie działo się to co powinno i dalej robili swoje.

Dobre wieści przyszły od Daniela. Jej brat wykazywał się chyba lepiej niż ich ojciec kiedykolwiek. Chyba jego zacięta postawa dobrze się sprawdzała w obecnych czasach. I bardzo dobrze, bo Nowemu Vermontowi potrzeba było teraz takich polityków. Ursula kibicowała bratu.
To że za wiele nie udało się dowiedzieć z nalotu na miejscówkę snajpera nie było czymś zaskakującym. W tym wypadku trzeba było się cieszyć, że udaremniono atak terrorystyczny na Rząd Tymczasowy.

Zespół kryptologów Minutemen wreszcie coś zaczął wyciągać z zaszyfrowanych danych które wcześniej zdobyli. Ursula zaśmiała się z ironią czytając treść komunikacji Górników. Jakby kiedykolwiek oprotestowanie czegoś w czymś pomogło. Było to zupełnie jak modlenie się, czyli jak nic nie zrobić i mieć przeczucie, że się pomaga.
Plusem było, że udało się doliczyć ile wrogie siły mają jeszcze broni atomowych. Jedna. Warto było ją znaleźć i niezwłocznie Rooikat zgłosiła się do tej misji. A za liderką poszła też reszta Lancy Bravo.

A skoro o lancy mowa, to zdziwiło ją, że Ishida naciskał na nią by podczas treningów jej lancy dowodziła, mimo że nie tylko sam w nich brał udział ale również ich rycerz. Obaj mieli dużo większe doświadczenie w walce, ale to na nią przerzucali odpowiedzialność dowodzenia. Z początku Trevor czuła się z tym dziwnie, bo do tej pory miała pod sobą Martina, którego traktowała jak młodszego brata i do niedawna dwóch młokosów, którym niejako matkowała i wydawanie im poleceń przychodziło jej naturalnie. Więc gdy przyszło jej rozstawiać jeszcze dwóch starych wyjadaczy to czuła się trochę jak podczas egzaminu albo rozmowie kwalifikacyjnej na stanowisko kierownicze. Na szczęście udało jej się zdusić tą tremę już na początku pierwszej symulacji. Ursula nie uważała się za stratega, a swoje metody walki opierała na znanych jej schematach polowań drapieżników stadnych. O dziwo, choć Rooikat zakładała, że przy założonych ustawieniach nie mają szans powodzenia, to jednak symulacje kończyły się wygranymi dla Minutemen.

I chyba to sprawiło, że na symulacji dla obu lanc Ishida kazał podkręcić stopień trudności na maksa, nawrzucał mrowie przeciwników w mechach, plus ustawił niewykonalny w tych warunkach cel misji.
Ale nie to sprawiło, że Rooikat miała problem ze skupieniem się podczas tej symulacji. Symulowana walka toczyła się w miejscu, które bardzo dobrze znała, często w nim bywała nie tylko za dzieciaka ale też i później. Gdy jej ojciec żył.

***


- Jakiś pomysł jak bronić dużego budynku przeciw wrogiemu lotnictwu i trzem wrogim lancom elitarnych pilotów, mając w dyspozycji dwie pomniejszone lance i pilotów amatorów? - zapytał ze śmiechem Martin. Lanca Bravo starała się spędzać przynajmniej porę obiadową wspólnie w kantynie, omawiając bieżące tematy.
- Kogo ty nazywasz amatorem? - obruszył się Leon.
- Ciebie też - wyszczerzył się Nayman, wskazując na Clarka widelcem.
- Nie widzę sposobu - wtrąciła się między nich Ursula. - Ishida chciał nami wstrząsnąć.
- Taa, sam dał się zestrzelić na samym początku - wypomniał Leon.
- Sądzę że zrobił to specjalnie, żeby zobaczyć jak to na nas wpłynie - Trevor doszukiwała się drugiego dna.
- Albo jego wersja ustawień hardcore się na nim zemściła - roześmiał się Młody.
- To by było nawet zabawne - Ursula w zamyśleniu pokiwała głową.
- Cieszcie się, że nie dałem mu ustawić deszczu monsunowego - odezwał się Kentin, który niby uczestniczył w rozmowie, ale siedział przed swoim talerzem, ze wzrokiem wbitym w tablet, który wszędzie ze sobą nosił w ostatnim czasie.
- To by było ciekawe - pokiwał głową Martin.
- Szczególnie jakbym musiał wymieniać przepalone dyski - Kentin na chwilę oderwał wzrok od tabletu, uniósł okulary i przetarł oczy. Zauważył kątem oka ruch. Nożem na odlew uderzył w kocią łapę, która powoli próbowała wkraść się po zawartość jego talerza. - Znowu karmisz ją przy stole? - zgromił spojrzeniem córkę, która o dziwo siedziała cały czas cicho.
- Nie... - pokręciła energicznie głową. Zbyt energicznie.
Martin też nagle znieruchomiał, jakby poczuł się przywołany do odpowiedzi.
- Ale ona tak patrzy... - zaczął się tłumaczyć Neyman.
- Niech ma coś od życia - Ursula stanęła w ich obronie. Na chwilę się uśmiechnęła, ale zaraz spoważniała. - Dobra, a wracając do tematu - popatrzyła po reszcie pilotów.
Karakal za to całkiem już jawnie wskoczyła na blat stołu i rozglądał się za kolejnymi chętnymi do dokarmienia jej.

***

Scenariusz obrony budynku rządowego nie miał możliwości się zakończyć powodzeniem, ale przyniósł Ursuli pomysł. Zamierzała więc za pośrednictwem Daniela zaproponować wspólne ćwiczenia z biurem ochrony rządu, celem opracowania planu ewakuacji VIPów z pomocą Minutemen. Na tle ostatnich wydarzeń, gdzie udało się zlikwidować terrorystę planującego takowy atak, było to jak najbardziej na czasie.
W ten sposób wykażą się inicjatywą wspierającą działania Rządu Tymczasowego, a na przyszłość zawsze dobrze było mieć przećwiczone najgorsze scenariusze.

Ale na ten moment priorytetem była misja Lancy Bravo za Barierą. Zapakowali się do tego zadania tak by być gotowym na wszystko. Mieli więc ze sobą karabiny, maski gazowe oraz sprzęt surwiwalowy i leki na chorobę popromienną. Tak więc udział w tym mieli Rooikat w Shadow Hawku, Mandaryn w Mackie i Pandur w Marauderze. Za transport robił im Leopard z załogą.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn

Ostatnio edytowane przez Mag : 21-01-2022 o 22:32.
Mag jest offline  
Stary 21-01-2022, 17:07   #157
 
Lynx Lynx's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputacjęLynx Lynx ma wspaniałą reputację
Niby pokój, a spokój panuje taki jakby wojna nadal trwała. Cóż przynajmniej nikt za bardzo się nie oszukiwał i każdy wiedział, że to tylko krótka przerwa na oddech, która i tak już dobiega końca.
Póki był w bazie treningi trwały, a Ishida choć zdaniem Spencera poradzili sobie całkiem nieźle z jego testem uznał to za porażkę. Walić, że stracili jakiś tam budynek. Rozbicie trzech lanc mechów takiej klasy samemu tracąc niecałe ich posklecane dwie to świetny wynik jak na mechworiorów z bożej łaski od roku. Rok minął naprawdę szybko... Przyszłość nie była pewna... ani dla Hadriana jak i Vermontu.

Zieloną górę opuścił jako pierwszy z ich składu. Z powodów logistycznych postanowiono się podzielić, aby w miarę możliwości chwycić jak najwięcej srok za ogon. Spencer dostał to co chciał. Miał wyruszyć do Essex, wraz z grupą agentów republiki, którzy w miarę potrzeby mieli przeprowadzić szturm na placówkę Benefaktorwców. Taki tam środek zaradczy, aby nie powtórzyć błędów z Columbusa. Na misję powrócił co Chargera. Była to maszyna już raczej znana workmenom z bitwy o Middelbury, a dzięki Manulowi udało się go doprowadzić do użytku po rodeo jakie sobie nim Highborn urządził. Teraz po wsadzeniu mu w bebechy 3 ML naprawdę zaczął naprawdę zasługiwać na miano klasy szturmowej. Według szacunków Benefaktorowcom za wiele sprzętu nie zostało. W końcu nie mogły być tego za dużo, bo inaczej od razu zostały by wykryte. Więc siły NV do współki z workmenami powinni się z łatwością po nich przejechać, a działać trzeba było szybko, aby chamy nie zdołały zatrzeć wszystkich śladów.

Chargere dostarczono do Fortu Ticonderoga gdzie dołączył do przydzielonych mu szturmowców. Oni jechali jakimś transporterem opancerzonym. No trochę był już na wojnie, ale nazw wszystkich pojazdów dalej nie ogarniał. Przynajmniej mechy ogarnął na tyle, by wiedzieć co w jakiej kolejności złomować.

Droga trochę trwała, ale tragedii nie było. Jak tylko przekroczyli granice z "Księstwem Essex" czy jak to tam sobie Juls wymyślił to przechwycił ich Jenner w barwach workmenów. Pilot przedstawił się jako Poli i kazał ruszać za sobą na miejsce zbiórki. Okazała się nim być przerobiona i dostosowana do swoich potrzeb przez najmitów przepraszam armie książęcą była stacja naprawcza machin rolniczych obecnie służąca do obsługi Battelmechów. Braciszek powitał ich osobiście w swoim Maruderze. Jak tylko trochę odpoczną po podróży mieli stąd ruszyć z obławą na benefaktorowców. Potem mieli do zaliczenia krótką wycieczkę po mieście stołecznym nowopowstałego państwa, aż jakieś łatadło z NV nie odbierze ich z tamtejszego lotniska.
 
Lynx Lynx jest offline  
Stary 21-01-2022, 21:36   #158
 
Azrael1022's Avatar
 
Reputacja: 1 Azrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputacjęAzrael1022 ma wspaniałą reputację
Państwo to głupkowata instytucja, bojaźliwa niczym kobieta ze swoimi srebrnymi łyżkami, i że nie potrafi odróżnić przyjaciół od wrogów; straciłem zatem dla niego resztki szacunku i tylko się nad nim litowałem - H.D. Thoreau

Biorąc pod uwagę wszystko co się ostatnio działo, Iroshizuku postanowiła wspomóc kontruderzenia w bandytów sabotujących dostawy i panoszących się na trasie między Hartford a Williston. Oznaczało to, że musiała spędzać w powietrzu kilkanaście godzin dziennie, aby mieć na oku całe terytorium i być w stanie z wyprzedzeniem poinformować mechwarriorów o tym, że coś się kroi. A uderzenie z ziemi wsparte szybkim atakiem z powietrza zniszczy wszystkich potencjalnych przeciwników, którzy dotychczas walczyli tylko z lekko uzbrojonymi ochroniarzami. I da do myślenia wszystkim ich kumplom, którzy też chcieli bawić się w sabotaż.

Wieczorami nie zostawało już dużo czasu na cokolwiek, jednak mimo zmęczenia Draconisjanka zazwyczaj długo nie mogła zasnąć. Cały czas głowę zaprzątały jej myśli o niesprawiedliwych działaniach rządu, o tym jak Gołębie poświęciły prawie trzy miliony obywateli oddając ich do quasi-państw rządzonych przez mitomanów, narkomanów, fanatyków i niebezpiecznych psychopatów.


-Ishida-san? - Iroshizuku dała znak swojej obecności zwracając się do zapatrzonego w ekran komputera starca. Gdy odwrócił się do niej, zasalutowała.
- Spocznijcie, poruczniku. Co was sprowadza do mnie o tak nieludzkiej porze? - spytał wymownie patrząc na zegar, na którym dochodziła druga w nocy.
- Julius Spencer z Principality of Essex.
Ishida nieznacznie uniósł brew, oczekując na ciąg dalszy.
- Dysponuje jedną lancą bojowych mechów i industrialami Workmenów. Kilkoma samolotami transportowymi, może jakimś tankowcem. Czyli tyle co nic. Jego największą siłą są politycy z naszego rządu, którzy oferują mu wsparcie. Zapewniają spokój, apelują do ruchu oporu, aby przestał tam działać, no i wywabili stamtąd lancę Beton. To zdecydowanie za dużo, jak na wroga, który zagrabił część ziem. Tylko patrzeć, jak zacznie się tam zbroić, inwestować w nowe technologie, kupować mechy spoza planety, męczyć ludzi wysokimi podatkami aby mieć na armię.

- Trzeba mieć plan ataku wyprzedzającego, skorelowanego z pozyskiwaniem informacji, sabotażami gospodarczymi i technologicznymi. Na polityków nie ma co liczyć, że nagle zrobią mu czarny PR, ale nad tym można przejść do porządku dziennego.

- Hadrian wybiera się do Essex, do brata. Mają razem poszukiwać Benefaktorowców. Zaproszenie jest otwarte, mogą jechać zarówno Minutemen jak i przedstawiciele WSI. Zamierzam tam polecieć. Wybadać co Julius knuje, bo z pewnością ma jakąś ukrytą agendę. A jakby się zdarzyła prawdziwa akcja ze wspólnym wrogiem, to zamierzam nagrać jak najwięcej materiału o mechach Spencera - w jakim są stanie, jak uzbrojone, jaką taktykę stosują i jak współpracują. Przyda się to raczej prędzej, niż później.
- Po akcji poczekam aż Hadrian się ulotni a następnie polatam na przeszpiegach. Zobaczę gdzie są bazy mechów, gdzie wracają, gdzie stacjonują ludzie. A potem… zaatakuję ich samoloty transportowe. Zniszczę wszystko, co będzie widoczne. Bez możliwości efektywnego i szybkiego przerzucania mechów, Julius nie będzie taki groźny. To będzie oznaczało ponowienie działań wojennych, ale już na naszych warunkach.
- Rozumiem, że skończy się to dla mnie dyscyplinarką, bo rządowi nie spodoba się działanie na własną rękę, bo takie jest prawo. Ale kiedy niesprawiedliwość staje się prawem, opór jest obowiązkiem. A kontynuowanie pobłażania Juliusowi źle się skończy.
- W skrócie - lecę, niszczę, wracam, o wybaczenie proszę później. Ishida-san, czy mam nieformalną zgodę na ten atak?
W pokoju zaległa cisza. Ishida milczał przez jakiś czas, rozważając wszystkie za i przeciw.
- Zgodę, tak, ale zrobimy to inaczej. Polecisz sama, jak Hadrian wróci. Nie pokazuj się na tym terenie wcześniej. Przemalujemy Lightninga i zamontujemy mu inny transponder IFF. Będzie wykrywany jako pojazd latający, który jest wrogiem każdego na tej planecie. Co oznacza, że byle wieśniak z Bariery może cię zestrzelić z łuku.
- O ile będzie miał przeciwpancerne strzały -
Ishida uśmiechnął się nieznacznie, ale kontynuował poważnym tonem:
- Jak Hadrian wróci, zobaczymy co wyszło z tego ataku na Benefaktorowców. Najlepiej, żeby kogoś zabili albo zniszczyli maszyny bojowe. Wtedy atak na transportowce można będzie podciągnąć pod akcję odwetową i przypisać Benefaktorowi. Tylko pamiętaj, jak cię złapią, będę mógł tylko zaprzeczać, że cię tam wysłałem. Nie daj się zestrzelić. A jeżeli, to lepiej miej w pogotowiu wakizashi.
Iroshizuku wykonała sztywny ukłon.
- Oczywiście, rozumiem, Ishida-san.
Nadchodząca akcja była brawurowa i niebezpieczna. Ale w końcu Itan-sha mogła zasnąć spokojnie, mając świadomość nadchodzącego ciosu jaki Lightning wymierzy w możliwości transportowe Księstwa Essex.
 

Ostatnio edytowane przez Azrael1022 : 21-01-2022 o 21:42.
Azrael1022 jest offline  
Stary 22-01-2022, 13:21   #159
 
Micas's Avatar
 
Reputacja: 1 Micas ma wyłączoną reputację
Post Nowi gracze.

Old Minutemen

Trzecia dekada marca oznaczała kres względnej bezczynności, jakiej oddawali się Minutemen. Lada moment mieli po raz kolejny wytoczyć swe wojenne machiny ze swej wieży z kości słoniowej. Kiedy skończyli ostatnią marcową naradę i udali się do mesy na "ostatnią wieczerzę" przed intensywnym tygodniem, w radiu akurat grała kolejna ze starodawnych melodii terrańskich - choć skoczna, to jej słowa wydawały się pasować do sytuacji w jakiej znajdowało się NVR... przynajmniej z perspektywy "gołębi" i zmęczonych apolitycznych.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=HFUKG6_i4Qc[/MEDIA]

Wszyscy wiedzieli, co mieli robić. Rooikat wykorzystała swe kontakty w rządzie aby przedstawić projekt wspólnych ćwiczeń z BORowcami w Burlington. Został on ciepło przyjęty i agencja zaczęła współpracować z 'ludźmi Ishidy' w kwestii opracowania planów treningowych. Był to jednak temat na przyszłość, gdyż była ważniejsza sprawa - ekspedycja zwiadowcza na Ziemię Nieznaną, za Barierą, bliżej równika planetarnego. Tam, gdzie dotarł jeden z sygnałów satelity Skyward i tam, gdzie zarejestrowano detonacje trzech ładunków nuklearnych typu Elias. Informacje o tym rejonie były znikome - nie udało się dowiedzieć nic nowego z satelit i innych danych Benefaktora. Były tylko zdjęcia orbitalne w niskiej rozdzielczości i niedokładne mapy geograficzne czy ogólnikowe dane meteorologiczne. Mandaryn, Pandur i załoga Leoparda zgłosili się do tej misji na ochotnika, podobnie jak Rooikat mająca dowodzić Lancą Bravo w tej misji.

Po drodze mieli jeszcze zrobić za taxi dla elementu Lancy Alpha na kursie Wielka Góra Zielona-Hartford Airport. Manul rozmówił się bowiem z Hermitem, NVDF i Rycerzami Św. Cameron. Mieli wziąć udział we wspólnej operacji przeciwko "niezidentyfikowanym dywersantom" w pasie Hartford-Williston. W tym celu przebazowano desantowca klasy Confederate na lotnisko w Hartford, gdzie Hermit, Manul i lanca czterech lekkich mechów rycerskich przesiadła się do rzeczonego latadła i miała się z nim udać do Williston. Tam nie czekali długo, aż doszło do incydentu po drugiej stronie Grand Lake - NVDF prowadziło tam salvage operation w ruinach floty jeziornej Czerwonych, zniszczonej przez Minutemen prawie rok wstecz. Utracono z nią kontakt, choć ostatni raport wspominał o tym, że czujki wykryły kontakt. Trzeba było szybko interweniować. Alpha była przygotowana, dyżurująca już wewnątrz Konfederata.

W międzyczasie Highborn przesiadł się na zreperowanego CGR-1A1 Chargera i udał w długą podróż - najpierw odstawiony do Fort Ticonderoga, potem częściowo koleją a częściowo "pieszo" u boku oddziału szturmowego WSI. Na granicy spotkali się z lancą battlemechów Juliusa Spencera i wkrótce potem znów zapakowali do pociągu towarowego aby wysiąść w Essex. Zadbali o to by wypocząć w podróży - na miejscu już była tylko krótka odprawa i rozpoczęcie obławy na Benefaktorowców w precyzyjnie ustalonym miejscu: dziupli w dzielnicy magazynowej. Najgorsze było to, że oponenci wiedzieli, że nadchodził crackdown. Jak mówił Julius, część podjęła próbę ucieczki, ale została przechwycona i wyeliminowana. Pozostali musieli być przygotowani. Elita Workmenów i WSIurów ze wsparciem transporterów opancerzonych miała szturmować opuszczone magazyny, a nad nimi kroczyć miał Charger gotów na niespodzianki. Lanca Juliusa i większe siły Workmenów miały zabezpieczać perymetr i prowadzić ewentualne wsparcie ogniowe na dalekim dystansie.

Itan-sha jak zwykle miała pełne ręce roboty. Przez całe ostatnie tygodnie i miesiące wykonała dziesiątki lotów zwiadowczych, antydywersyjnych i wspierających, tak na terenach NVR jak i Ziaren Zagrabionych. Nawiązała kontakt z Kompanią Skurwysynów, wspierając ich kiedy byli bliżej granic. Póki co czas jeszcze nie nadszedł na bardziej bezpośrednie działania, lecz Beton wyraźnie poinformowała pilotkę, że "w stosownym czasie" wezwie ją na misję specjalną wymierzoną w Nowy Zair.
Do tego czasu jednak Asagao dostała zielone (a raczej zielonkawe) światło na misję blackops na terytorium Pryncypałatu Essex. Kiedy tylko Hadrian Spencer załatwiłby sprawę Benefaktorowców i był już poza zasięgiem swojego braciszka, na kluczowe zasoby Workmenów zgromadzone w Essex Airport miało spaść śmiercionośne gradobicie - choć ryzyko dla Iroshizuku było bardzo wysokie. Wywiad donosił bowiem, że Workmeni pozyskali kolejne myśliwce i pilotów spoza Amerigo.

Beton i jej Kompania Skurwysynów również działali, choć były to czynności zgoła innego formatu. Za sugestią Ursuli Trevor skontaktował się z nimi Daniel Archer. Sprawa była prozaiczna: transfer zdobycznego bydła w zamian za zapasy (amunicję, leki i opatrunki, pieniądze). Był to wysoce nieoficjalny kontakt - gdyby wyszło na jaw, że minister rolnictwa NVR dokonywał czarnorynkowej transakcji z uznanymi terrorystami, byłby śmierdzący dym. Na szczęście transakcja odbyła się bez incydentów - Skurwesyny zabezpieczyły teren, odtransportowały żywca pod wskazany adres na styku granic NVR i PRS, doszło do wymiany i strony się rozeszły. Bydło wkrótce trafiło na kolej i w większości żywe i całe było na polach pod Burlington.
Zasilona o ten pokaźny zastrzyk Kompania Skurwysynów zaczęła się przemieszczać - opuszczała tereny PRS i kierowała się na południowy zachód, ku KoNZ. Terrorystom po drodze się nie spieszyło: kontynuowali swój zwyczajowy proceder palenia, grabienia i mordowania wszystkich i wszystkiego co im się napatoczyło. Niemniej jednak teraz już byli w ruchu (i to dość powolnym) i powoli zaciskała się na nich pętla złożona z sił pościgowych PPF i najmitów "luźnych", a po drugiej stronie umownej granicy już czekało ACzW.

New Minutemen

Mimo, iż prawie wszyscy MechWarriors byli na misjach, to baza wcale nie została opuszczona. Wręcz przeciwnie.

Muzak

Kiedy tylko "starzy" obrońcy Nowego Vermontu rozlecieli się po swych zadaniach, do Montpelier przybył pokaźny konwój logistyczno-wojskowy. Kilkadziesiąt ciężarówek i terenówek, kilkanaście transporterów opancerzonych wypchanych piechotą i ciągnących za sobą armaty. Generał brygady Raymond Jackson najwyraźniej postanowił mieć nieco większy kąt widzenia na Minutemen swoim okiem. Nie pomogło niechętne kręcenie nosem przez Pana Ishidę. Nowoprzybyłe oddziały Green Mt. Boys rozstawiły się w cieniu, nomen omen, Wlk. Góry Zielonej i zaczęły przekształcać zszabrowane i dobite miasteczko w fort.

Pośród tych nieproszonych gości była para o innym statusie - osobiście zaproszeni przez Ishidę. Mały, żołnierz Volunteer Militia i weteran spod Williston, wcześniej pracownik Stern Heavy Industries. Ammit, osobliwa jednostka w tym towarzystwie, bo ex-Workmenka... i to z własnym ciężkim WorkMechem, kroczącym wespół z konwojem LDK-5C LoaderKing w wariancie Militarized.
Mech mógł dotrzeć co najwyżej pod siatkę kamuflującą przy "opuszczonym" górskim kurorcie na końcu krętej serpentyny. Brakowało w tym momencie desantowców, które mogłyby go przetransportować do hangaru. Natomiast obydwoje nieznajomych (sobie nawzajem i innym) mogło już zostać wpuszczonych do bazy przez strażników, spotkać się z Panem Ishidą i zostać oprowadzonymi po bazie i wdrożonymi w jej funkcjonowanie... oraz zostać zasypanymi stertą papierów, tak jak onegdaj ich starsi stażem koledzy i koleżanki. Polecono im także przyjrzeć się wolnym mechom i zastanowienie się nad wyborem. A potem jeszcze mieli zostać ostro przetrzepani przez Warlocka w meczach VR.

I musieli się z tą nawałą nowości szybko uporać. Wkrótce mieli być potrzebni.
 
__________________
Dorosłość to ściema dla dzieci.

Ostatnio edytowane przez Micas : 22-01-2022 o 13:35.
Micas jest offline  
Stary 25-01-2022, 15:39   #160
 
JohnyTRS's Avatar
 
Reputacja: 1 JohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputacjęJohnyTRS ma wspaniałą reputację
Brandon nie zwracał zbytniej uwagi na konwój którym jechał. Konwój jak konwój. Takie konwoje widział dziesiątki razy, kilka razy sam jechał na pace ciężarówki w konwoju. I wiele wiele razy maszerował wzdłuż drogi którą jechał taki konwój, obsypując idących poboczem ludzi pyłem (porą suchą) lub błotem (porą deszczową).

*

Dzień Fundacji w 2999 zaczął się bez spektakularnych wydarzeń. Świętowano go w większych i mniejszych miastach i osiedlach. Brighton nie było wyjątkiem. Parada w Brighton nie była może tak okazała jak w Newport, ale przebiegła spokojnie. Przerwała ją wiadomość o atakach. W Brighton panował spokój.
5 godzin później spokoju było jak na lekarstwo. Oddział Milicji z Burkiem w jednej z drużyn wraz ze strażą kopalnianą bronił składu materiałów wybuchowych (typowo górniczy szajs, ale na bombę się nada). Bandyci na szczęście chcieli go przejąć, a nie zniszczyć, inaczej mieliby piękną eksplozję.

*

Konwój się zatrzymał, podążając za grupą oficerów Brandon wszedł do bazy (wojsko rozlokowało się wokół). W otoczeniu wojskowych regularnej armii wyglądał marnie. Każdy z wojskowych był od niego wyższy co najmniej od głowę, więc idąc za nimi prawie nic nie widział. Dalej mundury. Był jedynym w mundurze Milicji, do tego stan munduru był nieco lepszy od kompletnej szmaty. Koszmarnie sprana tkanina z ledwo widocznym nadrukiem "deszczyku", wielokrotnie przeszywane szwy. Do tego przewieszony przez ramię skrócony powtarzalny Redwood i całe piechociarskie oporządzenie.
Brandon nie miał brody ani wąsów. Po prawym bliznowatym policzku nie uchował się ani jeden włos. Tak samo na prawej ręce, cud że wszystkie palce ocalały. Cóż, trudno było go nazwać pięknym, nie był nawet wysoki.

*

Oddział z Brighton przerzucono na południe do Williston 19 marca. Mieli odciążyć siły regularne od służby tyłowej, jak kierowanie ruchem, ewakuacja rannych i stanowić drugorzutową rezerwę gdyby obrona szła gorzej. Bandyci, Piraci, Workmeni... ta cała hołota atakowała jeziorem i wzdłuż jej brzegów. Już trzy dni później Oddział Milicji z Brighton skierowano na lewą flankę, już poza miastem, kazano się okopać. Cały czas docierały do nich kolejne wiadomości, o Autostradzie śmierci, podpalaczach i oczywiście o Minutmenach, o oddziale mechów. Dzień później szeregowy Burke pierwszy raz widział te potężne maszyny z bliska. W nawale ognia, i one i zwykli piechociarze strzelali do wszystkiego, co się ruszało. Piechota dodatkowo się modliła, żeby w nich coś większego nie jebnęło.

*

Wojskowi regularnej Armii "zajęli się sobą", Brandon mógł w ciągu tych kilku minut rozpakować się w przydzielonym mu pokoju. Wiele rzeczy na szczęście nie miał. Nieliczne ciuchy, kamizelka balistyczna, stalowy hełm, broń. Jak na pilota mecha sprzęt nietypowy. Ale kto wiedział, że tak to się skończy? Ishidy jeszcze nigdy nie spotkał, ale wszystko co robił przez ostatnie pół roku działo się z jego rozkazu.

*

Przez wybuchem wojny Brandon miał być szkolony na operatora mecha budowlanego. On zwyczajny pracownik z miasta - osiedla kopalnianego przy kopalni należącej do Stern Heavy. Oprócz testowania mechów w odkrywce miał odegrać rolę dla działu PR tej firmy. Patrzcie, operatorem mecha może zostac ktoś bez wyższego wykształcenia. Przez cholerny wypadek jego szkolenie uległo opóźnieniu, a potem... wszyscy mieli inne kłopoty na głowie.

*

Starszego szeregowego Brankona Burke'a z Oddziału Brighton VM przeniesiono do Fortu Ticonderoga pod przykrywką wizyty kontrolnej w szpitalu. Przykrywka nie dla Brandona (skontaktowali się z nim ludzie z WSI) tylko dla kolegów z oddziału. Miał się nareszcie szkolić na operatora mecha, tym razem na bojowego. Już przez wojną Brandon miał całe ramię w bandażach, więc skierowanie na badania nikogo nie zdziwiło. W Ticonderodze zaczął szkolenie teoretyczne i jazdę na symulatorze. Symulowano wszystko i wszystkich. Lekkie mechy, ciężkie mechy, desanty na tyłach, ataki, obrony, bez wsparcia, ze wsparciem... Teraz taki mech w takiej konfiguracji... Wszystko tajne, szczególnie bo tym rozejmie, który zakończył walki tylko na papierze. Podczas szkolenia brakowało jednej rzeczy.

Jakiegokolwiek realnego mecha. Brandon był świetnie wyszkolony na symulatorze i to wszystko. I Brandon o tym wiedział.

Wyszedł z kwatery gotów na spotkanie z Panem Ishidą. Równolegle z Brandonem do bazy przybyła mechpilotka, co to zwiała od Workmenów. Burke nie ufał nikomu od Workmenów za grosz, ale w plecy jej strzelać nie będzie.

Cała sytuacja polityczna była dla Brandona posrana. Nigdy nie rozumiał tej całej wielkiej polityki i nie próbował tego ukryć. Rozejm - łamane przez - zawieszenie broni już się walił. Bandyci znowu się uaktywnili, a to było powodem dla wojny w zeszłym roku. Dla Brandona wojna trwała nadal. Jeżeli to według gołębi był pokój, to jak wygląda wojna? Brandon widział mechy New Minutmenów w akcji, jak mu i reszcie ocaliły tyłek. Politykom Minutmeni się nie podobają? W porządku. Pies ich [polityków] jebał.
 
__________________
Ten użytkownik też ma swoje za uszami.

Ostatnio edytowane przez JohnyTRS : 27-01-2022 o 10:57. Powód: literówki niewychwycone wcześniej przez autokorektę.
JohnyTRS jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172