|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
26-01-2012, 19:51 | #321 |
Reputacja: 1 | Widząc że reszta praktycznie kończy pałaszować swoje porcje potrawki , a nic im nie jest , Dirk postanowił wpałaszować swoja , przegryzając lekko podeschłym chlebem , który trzymał w torbie. Z uwagą przysłuchiwał się dyskusji , a w międzyczasie opróżnił miskę z sosu. -Muszę przyznać rację Leo , tamten nie wyglądał na osobę która by żałowała towarzyszy , ale może to tylko moje wrażenie? Można by się spytać tego wielkiego z siekierą , ale on nie żyje. - dodał z nutką sarkazmu. Tak czy siak , pertraktować trzeba , myślę że to wyjdzie nam na dobre. Mam nadzieję , że ty i twoi kompanii będą siedzieli cicho , bo ja zapewniam dyskrecję ze swojej strony. |
27-01-2012, 11:25 | #322 |
Reputacja: 1 | Felix słuchał wymiany argumentów krasnoluda i elfa, który wreszcie wrócił ze zwiadu. Słuchał, bo w tunelu nie widział nawet czubka swojego nosa. Ciężko było mu opowiedzieć się po którejkolwiek ze stron. Wiedział, że lepszej chwili nie będzie, wszyscy są zajęci przez atak przypuszczony na zamek i wątpił by wiedzieli o ich obecności. Z drugiej strony co mogli zdziałać obaj ludzie w sytuacji gdy ciemność zdawała się być wszechobecna. - Ciężko mi podjąć decyzję lecz muszę się zgodzić z Moperiolem. Moment nigdy nie będzie lepszy. Ja i Siegfried będziemy musieli polegać na waszym doskonałym wzroku. Wspominałeś coś o zamkniętych drzwiach, myślę że powinniśmy się im przyjrzeć. |
27-01-2012, 18:14 | #323 |
Reputacja: 1 | Na wspomnienie o znajomym arcymagu z lekka się roześmiał. Jednak postanowił dać skończyć rozmówcy, następnie wysłuchał kompanów. Nie byli przeciwni więc mógł działać. -Co do arcymaga to kontynuując ten wątek. Mam szczerą nadzieje, że pewnego dania gdy będę chciał widzieć się z jednym z arcymagów będę patrzył w lustro. Jednak obecnie muszę zadowolić się znajomościami z osobami trochę niżej w hierarchii. Magister kolegium światła Jochan Stein, obecnie mój mentor i jak mam bardzo doniosłe powody przypuszczać osoba o otwartym światopoglądzie. Mówiąc trochę inaczej, gdyby nie to nie byłoby mnie wśród żywych. Oczywiście mam dokumenty potwierdzające, że działam z jego upoważnienia. Zakończył jedną myśl i przeszedł do drugiej. -Co do zaprzedania się chaosowi to źle mnie zrozumiałeś. Jeszcze może nie, ale w przyszłości? Doskonale z własnych obserwacji wiem jak trudno to dostrzec. Ale zastanów się co chciałeś zrobić. Złożyć ludzi w ofierze. Kto wie czy ten akt nie sprzeda twej duszy bez twej wiedzy? Bez zaznajomienia się z księgami doktora tylko on wie. Tylko czy mówi prawdę? Czy leczenie jest trwałe? Czy mutacja nie wróci za miesiąc, rok czy dwa? Wtedy co złożysz kolejną ofiarę? Dalej pójdziesz tą drogą? Bogowie chaosu byli od niepamiętnych czasów. Dla nich nasz czas jest bez znaczenia, oni go mają. -Przystanie do nas jest w waszym interesie. Bo tylko my możemy zweryfikować twierdzenia doktora. A jeżeli z jakiś powodów tylko on mógłby tego dokonać, w co z całą mają wiedzą, wątpię, to z nami macie większe szanse by go zmusić do wykonania swojej strony umowy. |
27-01-2012, 21:11 | #324 |
Reputacja: 1 | Ostermak. Pod bramą. Pomocnik Czarnego spojrzał na Bruna złym wzrokiem, ale dał znak swoim pomocnikom. Ci zwyczajnie puścili Jotuna, tam gdzie leżał i ruszyli po Iskariote. Z Brunem minęli się bez słowa. Łowca bez problemu dopadł do zmasakrowanego krasnoluda i zaciągnął go w stronę bramy. Po drodze dołączył do niego Gislan. - Ty! - Pomagier zawołał za Brunem, kiedy już wymiana doszła do skutku. Łowca odwrócił się błyskawicznie, spodziewając się ataku. Nic takiego jednak się nie stało. - Nie martw się za bardzo o Sigmara i jego rycerzy. Nie wybiegaj tak daleko w przyszłość. Za to, co zrobiłeś tam, w obozie, będziesz wisiał, morderco. - Nie czekał na odpowiedz. Cała wymiana poszła sprawnie i bez przeszkód. Brama ponownie uchyliła się dla nich nieznacznie. Widać w jakim stanie jest jeniec, szybko dopadło do nich kilku strażników do pomocy. Po krótkiej dyspucie, postanowiono, że rannego trzeba zanieść do świątyni Sigmara. Nie było tam co prawda kapłanów, ale medyk, zanim opuścił miasto zostawił tam resztki swoich zapasów. Pypeć był nieprzytomny i krwawił z licznych ran. Na miejscu zabandażowali go jak umieli i unieruchomili te miejsca, które wydawały się połamane lub zwichnięte. Oddech krasnoluda stał się równiejszy, ale jasne było, że bez fachowej pomocy, będzie z nim ciężko. Lars przybył po kilkunastu minutach. - Tłum rozszedł się, ale zostawili straże i postawili ten niby taran na widoku, żebyśmy mogli się mu przyjrzeć. Nie wypuszczą nikogo z miasta. Coście im powiedzieli? - Świątynia - Przestańcie już z tym skurwysyństwem. Świat jest pełen skurwysynów, szczególnie wśród tych, którzy mają władze i pieniądze. Dobrze wiem, co może mnie spotkać, ale sam nie jestem głupcem i nauczałem się już trochę grać w te klocki. Zresztą, któryś z was nie poświęciłby życia MUTATA, aby osiągnąć swoje cele? Wolne żarty. - Odparł łowcy i Dirkowi Wins, po czym wysłuchał czarodzieja. Nie omieszkał poprosić o wspomniane przez Alberta papiery i zapoznać się z nim. Swoim zwyczajem pyknął kilka razy z fajeczki, zanim odpowiedział. - Twierdzenia Doktora już się zweryfikowały. Niektórzy z nas zostali uleczeni. Ty masz tylko słowa... Mimo, to część z tego co mówisz ma sens i nie przeczę, że sam nad tym myślałem. I nie tylko Ja. Słyszałem o tym... Kolegium Światłą... Tak... - Kolejne kłęby dymu opuszczały fajkę mutanta, kiedy Wins w zamyśleniu patrzył w ognisko. W końcu zdecydował. - Powiem ci coś młody czarowniku. Twoja propozycje jest kusząca, ale wciąż uważam, że mocno na wyrost, w stosunku do twoich i waszych możliwości. Mimo to, chciałbym aby to było realne.... Dlatego dam ci zakładników. Jako znak tego, że poważnie traktuje takie propozycje. Na resztę jednak nie licz. Weź tych ludzi, jeśli chcesz. Idź do swojego mentora, przedstaw mu sprawę, zobacz co powie. Potem zobaczymy. Jeśli jeszcze się nie zorientowaliście, to wszystko co tu się dzieje, to tylko część czegoś większego. Teraz to tylko ta zabita dechami dziura. Wkrótce nawet twój mentor, całe to jego Kolegium Światła i reszta Imperium usłyszą o konsekwencjach, tego, co tu się zaczyna. Wtedy, być może faktycznie, będą skłonni dać mi to wszystko, co mi tu obiecujesz. Tak... - Wins buchnął ostatni dymek z fajeczki, poczym zgasił ją i schował. - Idźcie do swojego obozu. Za chwile przyśle tam jeńców. Najwyżej powiem, że mi uciekli... I pomyśl o tym, co ci powiedziałem. Jeśli faktycznie, jesteś wstanie zrobić, to co obiecujesz, to zaręczam, że nie pożałujesz tej znajomości. Jeśli nie... Pewnie się już nie spotkamy. - Ostatnio edytowane przez malahaj : 27-01-2012 o 21:57. |
28-01-2012, 11:00 | #325 |
Reputacja: 1 | -Co z nim? Wyliże się?- dopytywał Bruno spoglądając na bandażowanego Jotunna. Khazad był w fatalnym stanie, ale przecież był istotą zrodzoną w skale, w głębi ziemi, nie dało się ich tak po prostu zabić bronią czy torturami... Zapytany o rozmowę z sługami Iskarioty Bruno wejrzał na Gislana. -Dali nam dzień czasu by namówić was abyście wpuścili tych ludzi do miasta i pozwolili im tu żyć, mieszkać, pracować. Chcą zapanować nad Ostermak... Zgodziliśmy się z wami pogadać, tylko dlatego, żeby z miejsca nie zabili naszego ziomka...- wejrzał na Jotunna. -Gislan. Musimy jakoś dotrzeć do ich obozu i zarżnąć ich tam, z dala od miasta...- wejrzał na Larsa -Jakieś kanały tu macie?- spytał unosząc brew -Musimy się stąd wydostać tak, żeby nas tamci nie widzieli. Najlepiej już teraz co byśmy mieli dość czasu aby ich odnaleźć i gdzie do kurwy nędzy jest reszta tej trupy?!- warknął myśląc o Klarze, której umiejętności medyczne mogłyby się przydać i całej reszcie grupki. -Nie ma czasu. Niech ludzie szykują się na bitwę, no chyba, ze chcecie wpuścić tę hałastrę do środka, do miasta?- spytał, jednak odpowiedź była dlań oczywista -Niech na murach sposobią się do obrony. Szykujcie olej i wodę do gotowania, co by lać z góry. Pozbierajcie wszystko z miasta co przyda się do obrony. Każda cegła, każdy kamień, wszystko czym da się z murów rozwalić łeb. Wzmocnijcie bramę po dziesięciokroć, ale rozstaw też kilku strażników w innych rewirach muru, jakby chcieli nas przechytrzyć i dostać się do miasta w innym miejscu.- wydawał polecenia, jakby znał się na obronności od bardzo dawna. -Jakieś plany miasta na papierze masz? Aha. Kobiety i dzieci, niech ktoś zajmie się ich ukryciem. Najlepiej z dala od murów, gdzieś w centrum miasta. Każdy zdolny do walki mąż musi być gotowy do obrony swojej rodziny i domu.- spojrzał na Gislana -Wiem, ze twa natura i znany krasnoludzki honor nie pozwala atakować wroga w plecy, ale wiesz, że tego starcia nie wygramy w otwartej bitwie...- chciał się upewnić, że krasnolud wie, że to konieczność.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |
28-01-2012, 20:21 | #326 |
Reputacja: 1 | Ostermak. Świątynia Sigmara - Przekaże ich żądania Burmistrzowi. On podejmie decyzje. - Odrzekł Lars słysząc o wyniku negocjacji. - Czy ta mieścina wygląda Ci na Aldrof a Nuln? Tylko co główniejsze uliczki mają rynsztoki a Ty o kanały pytasz? Nie mamy kanałów. Nie istnieje, też żadne tunel, prowadzący poza mury a przynajmniej ja o żadnym nie wiem. Jeśli chcecie się wydostać inną drogą, niż przez bramę, to trzeba będzie zejść po palisadzie. Znam miejsce, w którym można to zrobić tak, że z obozu będziecie widoczni tylko przez chwilę. O ile nikt nie będzie się akurat przyglądnął, to powinno się udać. Potem trzeba zjeść po stromej skarpie, ale porasta ją tam trochę suchych krzaków, więc pownoście sobie poradzić. - Pytanie co chcecie zrobić dalej? Nie da się zaatakować miasta z innej strony niż od Bramy, więc mamy ułatwione zdanie. Wyjść da się też tylko tamtędy, więc i oni tylko tam ustawili straże. Pownoście dostać się bez problemów do samego obozu, tylko co dalej? Tam jest ich kilkuset a po waszym dzisiejszym numerze, pewnie dobrze pilnują Iskarioty i jego pomagiera. No i na jednego z nich, to wy nie wyglądacie, że tak powiem. Brud i łachmany, w sumie nie wiele odstają, ale tam nie ma krasnoludów a Ciebie łowco, na pewno wielu po dzisiejszym dniu zapamięta. - |
28-01-2012, 20:35 | #327 |
Reputacja: 1 | Mężczyzna wejrzał na Larsa. Trzeba było poświęceń dla dobra sprawy. Bruno spuścił wzrok. -Przynieście mi brzytwę. Jak pozbędę się włosów i zarostu, a twarz usmaruję popiołem, ubrany w stare łachmany to zwiększę swoje szanse. Gislan?- spojrzał na przyjaciela -Ty zaś drogi kamracie, tak jak zauważył Lars nie będziesz w stanie się ukryć. Dlatego odwrócisz jakoś uwagę tych ludzi. Najlepiej pod bramą. Może uda Ci się uszkodzić ich taran, ja zaś samotnie dotrę do obozu i spróbuję zabić Iskariotę a i przy odrobinie szczęścia jego ochroniarza. Kiedy nie będzie wśród nich nikogo charyzmatycznego rozproszą się ze strachu niczym gobliny.- spojrzał na Larsa. -Spieszmy się nie ma czasu. Nie wezmę tam młota ani kuszy. Rozpoznają mnie. Dajcie jakiś sztylet i niech który wartko mnie ostrzyże...- żal mu było jego włosów ale w końcu odrosną. Miał w sercu ogromne obawy, jednak wiedział, że to praktycznie najrozsądniejsze wyjście z całej tej sytuacji, którą po części sam rozpętał. Bruno pokręcił głową. Jego brat pewnie srał by ze strachu, ale on nim nie był. Był zupełnie inny. Swoją drogą ciekawe czy jeszcze kiedyś zobaczy się z Larsem.
__________________ A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny! |
29-01-2012, 05:00 | #328 |
Reputacja: 1 | Również czarodziejowi czekanie się dłużyło, lecz pocieszał się myślą "lepiej elf niż ja". Zaczynał już powoli tracić nadzieję na powrót zwiadowcy, lecz ten nagle przyszedł... z drugiej strony! Ożywił się gdy tylko usłyszał relację Moperiola. Stalowe drzwi? Pułapki Tajne przejścia? Wypadałoby to wszystko zbadać, prawda? Niestety, krasnolud był innego zdania. Chciał wrócić do miasta, co może byłoby i dobrym pomysłem, lecz pozbawiłoby ich możliwości zdobycia ważnych informacji, którymi mogliby zabłysnąć przed resztą kompanii. Bo czego tak naprawdę się dowiedzieli? Tylko tego, że gdzieś na dole grasuje Bestia. Na szczęście zarówno elf jak i Felix myśleli podobnie jak Siegfried i przeciwstawili się krasnoludowi. - "Łowcy" mają rację. Powinniśmy to zbadać, później może nie być okazji. Sądzę, że wyższe tunele są na tyle ciasne, iż Bestia się tam nie dostanie... Ponoć nie było tam śladów walki czyli nie miała jak się tam dostać. Niestety, krasnoludzie, jesteś w przegranej sytuacji - nawet jeśliby policzyć głos twego psiaka to i tak mamy przewagę trzech do dwóch. Sam nie wrócisz, a my bez twej pomocy możemy mieć utrudnione zdanie - tak więc decyzja podjęta, zostajemy! - Przemowy zdecydowanie mu wychodziły. Szlachecka krew dawała o sobie znać, no nie? Na koniec jeszcze dodał, dla uspokojenia starego krasnoluda: - A jak już to sprawdzimy będziemy mogli ze spokojnym sumieniem wrócić do Ostermak. - Wzdrygnął się na samą myśl o powrocie, przez wzgląd na to co tam przypadkiem wywołał wraz z Felixem i Albertem. Pożar... Nie zdziwiłby się gdyby spłonęło całe miasteczko uchodźców. Już wolałby spojrzeć w oczy Bestii, niż uchodźcom pozbawionym dachu nad głową... Nie, jednak nie. Uchodźcy byli znacznie mniej przerażający. No i nie potrafili oderwać ci głowy jednym machnięciem ręki. |
29-01-2012, 12:42 | #329 |
Reputacja: 1 | Tunel Po krótkiej dyspucie i ku niezadowoleniu krasnoluda, postanowili dalej badać tunele. Poprzedzani przez Moperiola, który już dziś trzeci raz szedł tą drogą, ruszyli w głąb korytarzy. Po jakimś czasie znów stanęli na rozwidleniu. W tunelach panował cisza. Słyszeli w niej własne oddechy i buty dudniące o kamienną posadzkę. Spong nerwowo węszył dokoła, ale na razie nie dawał oznak zbliżania się niebezpieczeństwa. Na początek postanowili zbadać stalowe drzwi. Wkrótce prowadzeni przez elfa, stanęli przed zamkniętym pomieszczeniem. Drzwi były potężne. Solidnie wyglądająca, ciężka stal, wielki zamek. Klucz, który do niego pasował, musiał być sporych rozmiarów. Gottri ocenił, że to raczej ludzka robota. Wrota pozbawione były ozdób i szczególnej precyzji wykonania. Za to bez wątpienie były ciężkie, ale niewiele więcej można było o nich powiedzieć. Zawiasy były równie solidne, jak same drzwi. - No dobra, jesteśmy. I co teraz? - |
29-01-2012, 17:42 | #330 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Kręcenie nosem ani spokojne tłumaczenia na nic się nie zdały. Wszyscy poza nim doszli do wniosku, że skoro już są to głupio będzie się wycofywać bez odniesienia jakiegoś sukcesu. Jednym marzyło się upolowanie czarnoksiężnika innym zwiad siedziby bestii i pozyskanie cennych informacji. Niestety pomysłów jak tego dokonać nikt nie miał. Pójście pod wielkie stalowe drzwi i obejrzenie ich raczej nie było tym czego chcieli. - Co teraz? Chyba nie będziemy ich forsować przy pomocy młotów i oskardów wykuwając je ze ściany? Nie chcemy przecież zwracać na siebie uwagi. Otwierać zamków bez klucza nie potrafię. Drzwi więc już zaliczyliśmy. Jakieś pomysły gdzie mamy udać się dalej? Podtrzymuję swoją opinię, że najlepiej będzie udać się w kierunku miasta i połączyć siły z resztą kompanii. |