Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-10-2011, 09:12   #11
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
A więc ruszyli. Kasimir pojechał za resztą swoich towarzyszy, sprawdzając przy okazji czy sztylety są na swoim miejscu. Trzymał się tuż obok Kupy, czyli Martina. Wolał mieć go na oku i mieć pewność że tym razem nic nie odwali. Poza tym z takim ryjem to wszystkie baby wypłoszy z tej dziury, a po załatwieniu tematu Kasimir miał ochotę coś ruchnąć. W końcu są cycki, jest impreza.
Wjechał więc prawie jako ostatni do tej dziury i od razu nie spodobała mu się ona. Widząc że Martin w końcu zszedł z tego co nazywał koniem, choć bardziej mu to świnię przypominało odetchnął z ulgą. Martin zaczął o czymś gadać z jakimś dzieciakiem, więc Kasimir postanowił wejść do karczmy. Miał cichą nadzieję że Martin będzie umiał się zachować pozostawiony sam sobie…
Kasimir wszedł do karczmy i zauważył już że Drake już obrabiał gospodarza. Tak więc Kasimir podszedł do nich, nie odzywając się stał i przysłuchiwał się. Nie miał w zwyczaju wpierdalać się w rozmowę , więc spokojnie przysłuchiwał się i obserwował karczmę. A przede wszystkim tych którzy w niej siedzieli lub wchodzili. Gdy karczmarz skończył już mówić Kasimir rzekł:

- No nareszcie, już myślałem mości gospodarzu że mi tu swoją historię życia streścicie. Padam że tu z pragnienia więc bądźcie łaskawi jakiś trunek przynieście… albo i nie, pokażcie mi co macie w piwnicy dobrego do picia

Kasimir wyjął złotą monetę i zaczął ją obracać między palcami. Uśmiechnął się szeroko i spojrzał swymi przenikliwymi oczami wprost oczy gospodarza, klepiąc go po ramieniu przyjaźnie.

- To co idziemy ?
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 25-10-2011, 10:16   #12
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Albjorn podążał do wskazanej przez Bubę wiochy podśpiewując sobie piosenkę. Była ona o tym, jak jego jeszcze wczorajszy szef zakończył swój żywot z głową w kominku. Można powiedzieć, że ten jakże bezkompromisowy sposób działania Starszego mu imponował. Śpiewał swą piosnkę na dwa głosy, wykorzystując swój jakże specyficzny talent brzuchomówstwa. Kto w tym momencie pierwszy raz by ujrzał Rodgurna zapewne dość mylnie pomyślałby, że fajny z niego facet.

Wyrobione zdanie z pewnością dość szybko by zmienił, gdyby znajdował się w oberży w Lohern. Do której wszedł parę minut po kompanach.
– Co jest kurwa! Kto na wpierdol?! – Imponującej postury Norsmen dzierżący olbrzymi topór, pojawił się z wielkim impetem i gromkim okrzykiem w drzwiach. Blada skóra i czerwonawe oczy albinosa dodatkowo potęgowały przerażenie wśród wieśniaków znajdujących się wewnątrz. Albjorn uwielbiał takie wejścia, nabierał sił widząc strach w oczach tych tchórzliwych, za jakich uważał większość mieszkańców Imperium, ludziach.
– Biały, spokój! – szybko został przytemperowany przez towarzyszy, przyzwyczajonych już do tego typu zachowania towarzysza – Wybaczcie gospodarzu, ten dzikus się jedynie wygłupia, widać że nie chowany w tych okolicach

Po chwili na twarzy Rodgurna pojawił się głupkowaty uśmiech, opuścił swoją broń i podszedł do reszty kompanów. – Dowiedzieliście się czegoś?
 
AJT jest offline  
Stary 25-10-2011, 10:25   #13
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Martin Kupa:
Wystraszyłeś dzieciaka swoją mordą. Teraz trzęsie się i lekko jąka, ale zauważyłeś też w jego oczach błyski oznaczajace, że jest chciwym sukinsynem. Lekko ślini się na widok monety, a może to po prostu z wrodzonej głupoty? Tak czy inaczej musiałeś go popędzić, żeby odpowiedział - a zrobił to dopiero jak większość twoich kompanów władowała się do karczmy. Biały tylko stanął przy drzwiach jakby się zastanawiał jakby tu jakoś fajnie wejść. Pajac.
- Sołtysem panie? - przez moment zrobił minę jakby miał się zesrać, ale prawdopodobnie po prostu zaczął ciężko myśleć - Sołtys Gorlitz jest tu sołtysem, bo o takiego sołtysa chodzi, tak? Ale twardzielem to ja nie znam, chodzi o ludzi hrabiny? To jakaś ranga wojskowa? Ogółem porządku pilnuje tu jej straż, a jest ich ze dwudziestu. Może trochę więcej. Obcy w tej wiosce? Panie, tu jest trakt i każdy od kołyski wie, że jest tu zawsze sporo obcych i że czasem rozdają monety za informacje. Dostanę ją?

Karczmarz Paulus:
Dzień zaczął się fatalnie. Dziwka jak zawsze chętnie obsługiwała gości niby to będąc kelnerką. Stanąłem za ladą i zastanawiałem się po kiego chuja zgodził się na przystrojenie karczmy jakimiś gównianymi wiankami. Goście poschodzili z góry i przysiedli przy stołach, a moczymorda Oldred już pije, bo mu pewnie dziwka sprzedała... Kogo tu rozpoznaję... A tak, jest panna Ottilda, która wraz ze świtą zajmuje cały jeden duży stół. Ponoć mają wyjeżdżać niedługo. No i jest jeszcze ta naprawdę niezła dupa: Gawina, siedzi sama w cieniu w kącie. Oprócz tego kilku podróżników, którzy uregulowali już swoje rachunki, więc gówno mnie obchodzili, ale właściwie to dobrze, że siedzą jeszcze i wydają forsę na piwo i żarcie. Wtem zobaczyłem rzygi na podłodze i leżącego przy ladzie Sebastiana. Wziąłem ścierę na kiju i starłem to zostawiając tego skurwysyna w miejscu, w którym leżał - siedzenie przy ladzie to i tak nie miejsce dla przyzwoitych gości. Czy dzień może być bardziej gówniany? Wtem drzwi otworzyły się i do środka wparowała niewesoła ekipa na co pod nosem wymamrotałem opierając swój duży brzuch o ladę:
- Kurwa miastowy gang, no ja pierdolę. - po czym przybrałem minę profesjonalisty, bo przecież już miałem do czynienia z takimi obwiesiami. Jeden z nich zaczął mnie przepytywać (na szczęście okazało się, że po pierwsze nie szukają mnie, a po drugie to nie napad), a drugi panoszyć po całej karczmie. A niech się panoszy. Gówno mnie to obchodzi. Uniżonym tonem (te chuje myślą wtedy, że szanuję ich) próbowałem odpowiedzieć mu, że żadnej takiej ryżej szmaty nie widziałem, gdy pojawił się jego kompan robiący sztuczki z monetą. Zasrany hipnotyzer. Historię życia mu streszczę? Takiego wała chyba. Bojąc się, że mi spuszczą przysłowiowy wpierdol zaprowadziłem ich do piwniczki, gdzie ich kompan zresztą już myszkował. Suszone mięso, kredensy z czerstwym chlebem i dużo beczek z piwem, wodą, piwowodą, szczynami (dla specjalnych gości) i czymś co ma robić wrażenie wina. Mam nadzieję, że wypiją moje szczyny. Nawet jeżeli potem będę musiał wiać. Przynajmniej w końcu znajdę wymówkę, żeby zostawić to wszystko w cholerę. Bo już mam tego dość. Kurwa dość. Zawsze coś. Zawsze jakieś kurestwo musi się przypałętać. Świat jest pełen tego gówna. Mogłem iść do jebanego zakonu, gdy byłem młody, ale nie! Zachciało mi się robić karierę. No to, kurwa, mam. Tym razem udając zahipnotyzowanego (no jak mnie wkurwił z tym hipnotyzowaniem jakbym nie wiedział co to jest, ze wsi do miasta się przeprowadził, a teraz robi z siebie wielkiego miastowego cham jeden z drugim) powiedziałem:
- Tak jak mówiłem nie spotkałem nikogo takiego. Ale ja niedawno wstałem, powinniście porozmawiać o tym z moją córką. - po czym zupełnie nie zmieniając wyrazy twarzy pomyślałem sobie "No i się odpierdolcie." - Panowie szukają pokoi? Właśnie zwolniły się prawie wszystkie. - może jak będę rżnął głupa to rzeczywiście się odpierdolą.

William "Rip" (i Biały):
Obszedłeś wszystko (piwniczka była większa niż ci się wcześniej wydawało - więcej beczek i sporo szafek lichych), a jak wróciłeś do Drake i Kasimira nie było. Był tylko Rendler, który zdołał już tak zmoczyć ryja, że coś pierdolił o planowaniu. Wtem drzwi się otworzyły i wszedł Biały z tekstem
- Co jest kurwa! Kto na wpierdol?! - kilka osób spojrzało w jego stronę, ale jak mu powiedziałeś, żeby zluzował to zluzował.

Reszta (Alexander, Ingrid, Patio i ci co z nimi):
[ja to bym chwil kilka poczekał na tych co to jeszcze nie odpisali, a to co wyżej to i tak głównie gadki z BNami.]
 
Anonim jest offline  
Stary 25-10-2011, 17:11   #14
 
Panicz's Avatar
 
Reputacja: 1 Panicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputacjęPanicz ma wspaniałą reputację
Strach był niby jakąś wewnętrzną emocją, fluktuacją fluidów i przepływem prądów, czy jakkolwiek tam te procesy ślące przestraszonemu kmiotowi kupę w majty nazywano. Według teorii zapakować należało go raczej do kategorii psychiczno-metafizyczno-książkowych, ale w świecie, gdzie za zabawy w teorię brało się w sumie nie więcej niż kilkuset chłopa o rozziew między faktem, a bajaniem mądrali nie było trudno. I tak, tym razem na przykład Drake mógłby przysiąc, że wyczuł bijący od karczmarza przestrach, wywęszył grozę, którą gospodarz pudrował wyuczonym tonem i miną manekina. Być może jakimś zwierzęcym zmysłem przewidywał przyszłość, a w tej mapy ukazujące okolice ubożały o tych parę domków przypisanych do Lochen. Być może to, a być może coś innego. Nie pora była na quizy.

"No trudno, skoro tak rzeczecie" – Drake przywołał na twarz rozczarowanie i dłoń ze złotą monetą zanurkowała z powrotem do sakiewki, ładując krążek, gdzie jego miejsce – "Może twoja córa będzie wiedziała coś więcej".
Mężczyzna podziękował kreaturze, która chuderlawą sylwetkę łączyła z brzuchem jak barbakan i razem z resztą gadaczy zasiadł przy stoliku w rogu sali.
"Kaźmierz, widzę, że kutas cię świerzbi, więc z córuchną naszego karczmarza mógłbyś ty sobie porozmawiać. Wierzę, że oboje coś z tego wyniesiecie. Tylko dyskretnie" – blondyn spojrzał wymownie na medykusa – "Dobrze by było, abyś oprócz przejebania jej na wylot wypytał o świeżych przyjezdnych i tych, którzy ostatnio z tej dupy wyjeżdżali. Wielu tych ostatnich raczej nie będzie, bo pewnie nie odkryli tu jeszcze koła, ale... Lepiej się upewnić".

Wskazana Kasimirowi dziewuszka rzeczywiście prezentowała się całkiem przyjemnie, ale wychuchany paniczyk z miasta miał chyba wystarczająco prestiżową japę i sukmanę, żeby zdobyć od laleczki, czego będzie mu trzeba. Reszta mogła skupić się na innych środkach szukania informacji, od tych zdobytych przez Kupę począwszy.

"Idziemy do sołtysa, jeśli ma łeb na karku powinien mieć wgląd w większość tego, co się tu dzieje" – Drake zarzucił płaszcz na plecy i wstał od stołu – "Will, chodź ze mną. Niech ktoś zostanie, żeby nie zaskoczyli nas z jakimś gównem".

"Gospodarzu, jeśli ktoś by o mnie pytał, będę się modlił w waszej kapliczce Sigmara" – blondyn uśmiechnął się do chudzielca i skierował kroki do wyjścia – "Jestem Bert Simmel, pan na Wultzbrogu".

* * *


"...możemy?" – pytanie Drake'a po tym jak przedstawił się wymyślonym wcześniej mianem było formalnością. Sołtys do głupich nie należał i mimo, że gość, którego miał przed drzwiami miło się uśmiechał wolał nie próbować szczęścia. Wiadomo, pańska łaska na pstrym koniu jeździ.
"Proszę, proszę, szanownego pana" – łysy jak kolano łeb chłopa zapikował w ukłonie.
"Maryna, biegiem tutaj do mnie, gości mamy... Zrób zaraz..."

* * *


Maryna zrobiła zaraz i goście po krótkim ględzeniu o gównie mogli przejść do rzeczy. Czyli do indagowania chłopa o porządki w jego wiosce, co, kto, jak, kiedy i dlaczego. A najlepiej jeszcze: z kim, po co i o której.

"Czyli naszego druha, Marlona von Kotzke, tutaj nie było, jak rzeczecie" – Drake wpuścił na rozświetlone dotąd uśmiechem oblicze odrobinę cienia – "Ponura sprawa. Musiało mu się coś, ani chybi, stać w podróży. Tu się mieliśmy spotkać, tu miał jakiegoś swego kompana, który miał mu zdać raport..."
"Nie, nie panie szanowny, żadnego takiego tutaj nie mieliśmy jegomościa. Pewnik, pewnik to jest" – sołtys gestykulował żywo, wywijając rękoma figury, jakich nie powtórzyłby żaden mim.
"W takim razie musimy..." – Drake rozpiął kamizelkę i rozchełstał koszulę ukazując srebrny symbol Sigmara bimbający na jego szyi, jeden z takich, w których szczególnie lubowali się łowcy czarownic – "Zapytać z innej strony. Skoro nasz towarzysz przepadł bez wieści, znaleźć musimy tego, który miał tu na niego oczekiwać. Ta sprawa to nie żadna prywata, to..."
"To... T-to znak zakonu, panie?" – sołtys poczuł, jak na stepach jego czoła objawia się rosa.
"Tak. Chodzi o sprawę, o której wiele mówić nie będę, a i wy nie powinniście. Musimy znaleźć tego, kto miał się spotkać z naszym kompanem, więc powiecie nam dokładnie o miejscowych i wszystkich, o których wiecie, że byli tu w ostatnich dniach" – Drake starannie zasznurował koszulę skrywając zrabowany zabitemu niegdyś inkwizytorowi znak pod kołnierzem.
"Wszystkich?" – sołtys czuł, że mokre ma już nie tylko czoło.
"Wszystkich. Kiedy idzie o sprawy Chaosu nie możemy być niedokładni. Nie pozwalamy sobie na błędy. Cenimy pomoc" – twarz blondyna stężała jak galaretka na mrozie – "I surowo karzemy tych, którzy wspierają wrogów Imperium".
 
Panicz jest offline  
Stary 25-10-2011, 18:05   #15
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Ekhem...- burknął khazad rodem spod ciemnej gwiazdy. Kompani znali go z tego, że zazwyczaj wszędzie musiał wcisnąć swoje trzy miedziaki. Zawsze miał coś do powiedzenia, rzadko coś mądrego. Miał jednak inny dar, którym natura postanowiła zrównoważyć braki w zdolnościach myślenia i rozmawiania. Była to nielicha krzepa, kunszt w walce toporkiem, oraz w końcu zaciekłość, która nakazywała mu przetrwać każdą dotychczasową walkę choćby dla samego faktu zrobienia na złość przeciwnikowi.
-Dwie grupy? Ja to żem zawsze kurwa gadał, że kobieciny to kurwa przy garach siedzieć majum i dzieciaki pilnować a nie kurwa podróżować z prawdziwymi chłopami! Ha!- burknął, kiedy pozostali zwrócili na niego swoją uwagę.
-Wjeżdżamy całum grupą! Ba! Może któryś z tych psich zwisów będzie miał problema, to mu się wyjaśni naszą sprawę z pomocą mojej koleżanki siekiery...- pogładził dłonią żelazną część toporka.

Był szaleńcem. Nie. Był idiotą. Instynkt samozachowawczy był kolejną cechą, której bogowie mu poskąpili. Jak zresztą urody, charyzmy, umiarkowania w piciu alkoholu... I przyjemnego oddechu. Wejrzał nerwowo przez ramię, kiedy kamraci zauważyli zbliżających się jeźdźców. Ku uciesze krasnoluda Alexander rzucił całkiem ciekawą i praktyczną propozycją.
-O! O! Ten tu dobrze prawi! Ha!- warknął podniecony wskazując palcem człowieka. Bragan wzruszył ramionami. Wiedział, że towarzysze wiedzieli, czego mogą się po nim spodziewać. Nikt nie zabierał go na tę wyprawę, żeby robił za posła, myśliciela czy taktyka. Był mordercą. Skurwiały zabijaką, który najbardziej w świecie lubował się w zadawaniu bólu i cierpienia. Trudno było to po nim stwierdzić. Na pierwszy rzut oka przypominał przeciętnego khazada.

Był przeciętnego wzrostu i wagi przedstawicielem swej wykutej z kamienia rasy. Twarz miał nieco podstarzałą, pełną zmarszczek z szpetną, sporych rozmiarów blizną ciągnącą się od skroni przez policzek aż do samych ust. Lekka łysina wskazywała na niespokojny tryb życia. Broda jego i włosy rude z natury sięgały pasa. Dopiero, kiedy ktoś spoglądał mu w oczy mógł dostrzec dziwny obłęd, który budził przerażenie, lęk, strach, czy jakkolwiek to nie nazwać. W lewicy dzierżył drewnianą tarczę, zaś u pasa spoczywał toporek, którym zwykł powalać przeciwników. Czy był dobry w mordowaniu? Może tak. Może miał sporo szczęścia a może nie trafił jeszcze na prawdziwego przeciwnika.
-To jak? Siejemy terror i spustoszenie?- zapytał unosząc brwi i łapiąc za toporek.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 26-10-2011, 04:12   #16
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Lochen. Zapadła dziura. "Mniejsza niż dupa węża" jak to trafnie określił Patio. Jak tu w ogóle, do cholery, trafił? Jego przeznaczeniem było przebywanie w miastach, na dworach szlachciców, przyjęciach i balach, a nie rozbijanie się po zachodnim Stirlandzie w poszukiwaniu jakiegoś chędożonego posążka. Nie podobała mu się ta sytuacja i najchętniej wróciłby do Nuln, gdyby nie perspektywa nurkowania w Reiku z kamieniem młyńskim uwiązanym do szyi.

Wszystkie te ponure myśli nawiedzały Edwina, członka bandy z Nuln. Był on całkiem młodym mężczyzną (coś około dwudziestu trzech lat zapewne), przystojnym i wysportowanym. Ciemnobrązowe, proste, sięgające ramion włosy nosił rozpuszczone. Twarz o ostrych, niemalże szlachetnych rysach (Lubił udawać, że ma szlachetne korzenie. Cóż, możliwe że jakiś szlachcic po pijaku puścił się z jego babką... To tyle jeśli chodzi o szlachetne pochodzenie.) zdobiła modnie przycięta, według najnowszej estalijskiej mody, broda. Zielone oczy uważnie lustrowały otoczenie, obecnie przyglądając się konnym na drodze. Podrapał się w zamyśleniu po brodzie. W sumie, można ich było napaść, czemu nie? Zawsze jakieś dodatkowe wsparcie dla jego pustej kiesy.

Ubierał się modnie, przynajmniej na tyle ile pozwalały mu warunki. Trza zaznaczyć, że na swój strój wydał większość swoich funduszy. Odziany był w białą koszulę, na którą zarzucił skórzaną kurtę. Dłonie chroniły rękawice koloru czarnego, tegoż koloru były również wąskie spodnie wpuszczone w wysokie skórzane buty z wywijanymi cholewami. Spodnie przepasane były ćwiekowanym pasem ze zdobną klamrą. Po lewej stronie pasa umocowana była pochwa, w której krył się rapier, zaś po prawej widniał pistolet - bardziej dla szpanu i postrachu, niż do rzeczywistego wykorzystania.

Modniś jest członkiem bandy już od dłuższego czasu. Skąd taki strój u zwykłego bandziora? Wszyscy wiedzieli, że nie wiąże swej przyszłości z bandyctwem - był to dla niego sposób zarobienia kasy i wyuczenia się zawodu. Miał większe aspiracje. Chciał zostać zwadźcą, by wkupić się w łaski szlachty i mieć do końca życia wyjebane, od czasu do czasu tylko dziurawiąc rapierem jakiegoś chama. Świetny plan, prawda? Niestety na razie brakowało mu sławy i umiejętności. Co z tego, że ubierał się modnie i świetnie machał rapierem jak z pistoletu mógł ustrzelić co najwyżej stodołę?

- Dobry plan - podsumował wypowiedź Alexandra. - Rzekłbym nawet, że wyjątkowo pomysłowy jak na naszą szajkę. Nie ma to jak drobny napad dla zaskarbienia sobie przychylności wieśniaków. Podsumowując - ja i Mordeczka siejemy terror i spustoszenie - Skąd w ogóle tak skomplikowane słowa w słownictwie krasnoluda? Zamordował ostatnio jakiegoś wierszokletę? - z lewej strony drogi, ty i młody pójdziecie od prawej. Ingrid robi za przynętę. - W końcu jest ciemno, może nie zauważą blizny na twarzy - A Patio... Niech robi co tam umie. Myślę, że wszystko ustalone - jedźmy. - Rzucił, poklepał karego konia po łbie i nawet nie czekając na resztę ruszył w kierunku podróżników.
 
Wnerwik jest offline  
Stary 26-10-2011, 10:50   #17
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Kasimir udał się za karczmarzem do piwniczki. Tam kazał mu wybrać najlepsze wino jakie miał i nalać.. oczywiście niech karczmarz sam pierw skosztuje. Chuj wie czy wino nie zatrute, czy co innego. Karczmarz to człek, który chleb z niejednego pieca jadł więc cwany człowiek jest. Gdy już wrócili na górę a karczmarz wspomniał że ma córkę no cóż, uśmiech sam zagościł na jego twarzy. Dodatkowo zmotywowany przez Drake’a, który rzucił luźno

- "Kaźmierz, widzę, że kutas cię świerzbi…."

Tak więc Kasimir ruszył do owej dziewoi. Dupa niczego sobie, długie blond włosy zawinięte w kucyki, i obcisły strój sprawiający że jej cyce prawie było widać przyciągała uwagę. Dziewczę było średniego wzrostu i średnich rozmiarów, lecz do spasionej świni daleko jej było. Boczki gdzie nie gdzie widać gołym okiem, lecz brzuch i uda w miarę zadbane. Właśnie się schylała nad jakimś tutejszym, przy okazji pokazując swój całkiem fajny kuper, za który aż się prosiło chwycić. Kasimir poczekał aż dziewczę skończy obsługiwać klienta i zaczepił ją:

- Witaj, wybacz że Ci przeszkadzam.. - spojrzał na nią swoimi oczami - ale chciałem coś zamówić

- Pannie.. nie przeszkadzać.. co podać ? - zapytało zmieszane dziewczę

- Nie tytułuj mnie Panem, choć z rodu zacnego pochodzę. Mów mi Kasimir, a Tobie jak na imię ? - uśmiech szeroki pojawił się na gębie mężczyzny, który cały czas wysilał się by nie patrzeć w jej cyce

- Lisbeth - rzekła kobieta

- Piękne imię, nie dość że ojciec nie powiedział że masz piękne imię to i że jego córka jest piękna.. Trzeba będzie go chyba powiesić za ukrywanie.. - zrobił przerwę specjalnie, uśmiechając się szeroko - takiej pięknej prawdy.

Kasimir wziął dłoń kobiety w swoją i przybliżył się i rzekł:

- Wybacz mą śmiałość, ale sądzę że taka dama jak Ty marnuje się tutaj. Wiesz nie zastanawiałaś się nigdy jak by to było w dużym mieście, w miejscu które daje więcej możliwości. Wiesz jak to jest gdy Twoje życie ogarnia stagnacja i zaczynasz czuć że pragniesz więcej i więcej - gdy to mówił Kasimir położył jej dłoń na swojej klatce - zaczynasz szukać nowych możliwości. Nie myślałaś nigdy by osiągnąć więcej niż usługiwanie ludziom ? Nie pragnęłaś spotkać kogoś kto da Ci coś więcej, niż tylko marną szansę na usługiwanie mu.. kogoś z kim mogłabyś przeżyć coś wyjątkowego..kogoś naprawdę wyjątkowego.. komu byś mogła zaufać.. kogoś kto by rozumiał Twoje potrzeby..pragnienia..i fantazje ?

- Noo.. tak - rzekła dziewczyna, a lekki rumieniec pojawił się na jej twarzy

Kasimir uśmiechnął się, bowiem każdy miał marzenia i każdy czegoś pragnął. Dziewczyna wiedziała że jest atrakcyjna, była naiwna w dodatku wiec manipulacją nią nie powinna być aż taka trudna. Przybliżył się do niej i szepnął jej do ucha, delikatnie dmuchając na nie i szyję.

- Chętnie bym mógł Ci pomóc, ale chyba warto porozmawiać o tym w bardziej ustronnym miejscu, nie sądzisz?

Zanim kobieta odpowiedziała Kasimir teatralnym gestem złapał się za głowę i rzekł:

- Wybacz me maniery Pani, bo jest jeszcze jedna ważna sprawa..ale pewnie nie będziesz mogła mi pomóc - zrobił smutną minę lecz dokończył - szukam przyjaciela. Rudy, z paskudną szramą na mordzie.. Marlo się zwie. Nie wiesz może czy już tu przybył ? - spojrzał na nią znów przenikliwie i uśmiechnął się

Kasimir poczekał na odpowiedzi dziewczyny a potem rzekł:

- Wiesz myślę że jednak.. nie wyglądasz na kobietę, która umiałaby zaryzykować, która umiałaby wziąć to czego naprawdę pragnie - znów dotknął jej dłoni swoją ręką i ścisnął mocniej gdy dodawał - która potrafiła zostawić wszystko teraz.. i pokazać mu jaka jest naprawdę.. odważna i wolna... Wiesz ja mogę pomóc ale tylko prawdziwej kobiecie..

Wszystko to Kasimir mówił wolno, powoli jakby chciał ją wprowadzić w trans za pomocą słów. Dar przekonywania, i umiejętność skupienia całkowitej uwagi słuchacza na sobie. Jeśli dobrze dziewczynę ocenił, czyli jako naiwną, szybką kobietę która lubi się dobrze zabawić a przy tym ma odrobinę poczucia własnej wartości, a nawet więcej niż odrobinę powinna zaraz zaciągnąć go na górę... Dodatkowy plus, poza dowiedzeniem się tego i owego..resztę wyciągnie z niej później...
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 26-10-2011, 16:58   #18
 
Sylverthorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Sylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputacjęSylverthorn ma wspaniałą reputację
Ingrid westchnęła ciężko, obserwując dandysa z ich bandy pędzącego naprzód ku wędrowcom. "Następny awanturnik", pomyślała.
- Dobrze prawicie, Bragan: do krasnoludzkiego topora kobiety niezdatne, zaiste. - przyznała głośno. - Ale i my potrafimy niejedno zdziałać. Każdemu jego talenta, jak mawiają. Dajcie mi najpierw do nich podjechać.

Uśmiechnęła się niewesoło i walnęła piętami wierzchowca. Postanowiła złączyć ich pomysły: konni do panny, a tu niespodzianka!

Ścisnęła konia nogami i szybko przygotowała się do roli: rozchełstała koszulę, rozpuściła ciemne włosy, przyklejając ich kilka pasem do twarzy, by nie było widać szramy - w końcu białogłowy także się pociły, a to potrafiło zepsuć fryzurkę - i wstrzymała oddech, mijając Edwina. W mig dopadła wozu, możliwie raptownie zatrzymując konia.

- Szlachetni panowie, ratunku! - jej krzyk, wysoki pisk niesiony gwałtownym wydechem, postawiłby konającego na nogi, o ile ten by jeszcze je miał. - Zgubiłam się na tym pustkowiu. Zaiste, tacy dzielni mężowie z pewnością mnie biednej wskażą drogę? - zeskoczyła z konia i syknęła, udając skręcenie kostki i widowiskową wywrotkę - dupą w dół, cyckiem w górę. W razie nagłych czułości miała na podorędziu doskonały środek zaradczy.

"Dawajcie, chłopaki, ruszać tyłki!"
 
__________________
GG: 183 822 08

"Hokey religions and ancient weapons are no match for a good blaster at your side, kid." - Han Solo
Sylverthorn jest offline  
Stary 26-10-2011, 20:47   #19
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
"Rzesz cholera przygłup się musiał trafić" - Pomyślał Kupa gdy stajenny odpowiadał na jego pytania. W zasadzie informacje nie były warte złotej korony, ale Martin dał mu ją, gdyż nie chciał na razie zostawiać złego wrażenia. Może dzieciak ma wujka kowala i awantura byłaby gotowa, a na razie trzeba było być grzecznym. Kupa podrapał się po brodzie, rzucił młodemu monetę, a potem polazł do karczmy. Biały, Rip i Rendler pociągali już z gąsiora, Drak'a i Kasimira gdzieś wcięło. Kupa podszedł do karczmarza, który wyglądał jakby był w ciąży i zagadnął - Nalej mi kufel piwka. Czy moi kumple zarezerwowali już pokój? - wskazał wzrokiem miejsce gdzie siedzieli towarzysze i gdy zobaczył skinięcie karczmarza zapytał jeszcze o inną sprawę -Gospodarzu jest w tej wiosce jakieś wysokie miejsce, skąd można widzieć okolicę? Bo ja to se lubię od czasu do czasu spojrzeć na świat z wysoka. - po tych słowach uśmiechnął się do karczmarza, pokazując o dziwo białą i w miarę całą klawiaturę. Wyglądało to dziwnie, coś jak perły wetknięte do gnoju.
 
Komtur jest offline  
Stary 27-10-2011, 20:17   #20
 
Iakovich's Avatar
 
Reputacja: 1 Iakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skałIakovich jest jak klejnot wśród skał
Martin ruszył w prawą stronę choć miał ochotę przylać Edwinowi gdyż ten jak zawsze musiał wypominać mu wiek, choć różnica była tylko paru lat."Jeszcze raz i będzie miał nóż w plecach po zleceniu" Ale profesjonalizm który bił z tego co robi na każdym kroku no może poza paroma niuansami których to albo nie umiał albo tak dobrze udawał, że nie umie.

Nadjeżdżając do wozu z prawej strony Martin nareszcie zrozumiał o co chodziło jak powiedzieli mu by trzymał miecz z prawej strony przecież jego lewa ręka była o wiele sprawniejsza i tą nią dobył miecza. Dystans który dzielił go od wozu pozwalał na stwierdzenie że jest tam 4 osobowa "Całe szczęście niema dzieci"mogły by sprawić dodatkowe problemy. Co jednak podsunęło ciekawy pomysł który będą musieli przedyskutować. Ale na razie czekał na ruch reszty kompanów sam będą gotowym do zadania ciosu niczego nieświadomemu młodzieńcowi.

"Byle tylko nie zniszczyć wozu będzie mi potrzebny"-powtarzał w myśli do ostatniej chwili przed ciosem.
 
__________________
" Blood blood for the BLOOD GOD"

" Jack ty znowu w mieście?? Księżna już wie??... rok minął i chyba wszyscy zapomnieli już o wieżowcu "
Iakovich jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172