Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-04-2012, 22:41   #311
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Zamek her Eryka Von Waltera

Spora, chłodna komnata, w której czekała grupka gości była urządzona elegancko. Osoba, która zajmowała się jej wystrojem musiała znać się na sztuce wojny, oraz musiała mieć dobry gust. Pod ścianą stały drewniane manekiny, z pozakładanymi zbrojami, oraz opartymi tuż obok tarczami i brońmi. Tylko jeden był pozbawiony swego pancerza. Na wielkim, dębowym stole znajdował się skromny poczęstunek. Owoce, wino, świeże pieczywo i dziczyzna. Zebrani wyczekiwali pana włości, który od tego dnia miał być ich nowym pracodawcą.
Jedni przybyli tu by zarobić, inni by pomóc her Gregorowi a jeszcze inni by przeżyć przygodę, czy w końcu doczekać chwalebnej śmierci. Ich powody stawienia się u lorda Von Waltera były ich sprawą. Dla starego rycerza najważniejsze było to, że w ogóle przybyli.

Drzwi do komnaty otwarły się dziarsko i ich oczom ukazał się starszy człek w pełnej zbroi, jakby gotowy w każdej chwili odeprzeć atak ukrytego wroga. Nie interesowały ich powody, dla których człek nosił zbroję we własnym domu. Interesowały ich szczegóły ich zadania oraz wynagrodzenie, które mogli otrzymać za jego wykonanie.
Twarz tego poważnego męża szpeciło kilka sporych blizn, które zdobył z pewnością nie w czasie dziecięcych zabaw. Był dobrze zbudowany. Na zgolonej głowie odrastały siwe włoski, na pomarszczonej twarzy znajdował się dwudniowy zarost, którego najwidoczniej nie miał czasu się pozbyć. Kroku dotrzymywał mu spory wilczur. Kiedy rycerz usiadł przy stole, pies poczłapał pod jeden z drewnianych manekinów i ułożył się pod nim spokojnie, nie zwracając uwagi na gości.


Jaskinia Białego Wilka

Walka zakończyła się równie szybko, jak się zaczęła. Zza pleców krasnoludów poszybował dosłownie grad pocisków – bełtów i strzał. Kropkę nad „i” postawili Ragnar z Twardym. Stalowy Czerep dobił ranionego strzałami mutanta, który błyskawicznie stracił zainteresowanie umierającym Karlem w nowych okolicznościach. Krasnolud płynnym ruchem bojowego młota wgniótł ogromny otwór w cielsku paskudnego stwora, w jednej chwili pozbawiając go życia. Jeszcze większą zawziętością i determinacją mógł pochwalić się Twardy. Krasnoludzki zbir doskoczył do trzeciej i ostatniej bestii niczym rozjuszony i wygłodniały wilk do rannego jelenia. Topór Twardego kreślił w powietrzu śmiercionośne runy, zwiastując rychły koniec mutantów. Pierwszy cios rozbił grubą skórę stwora na plecach, sekundę później khazad wyprowadził kolejne cięcie, jednak włożył w nie tyle siły, że wnętrzności stwora dosłownie eksplodowały na najbliżej stojących najemników.

Dopiero, kiedy emocje opadły a Twardy zgasił w sobie żądzę mordu mogli zająć się Karlem. Pierwszy dopchał się do niego Rudolf. Stary Strażnik Dróg obrzucił szybkim spojrzeniem dosłownie wygryzione przez mutanty, rany w ciele młodego banity.
-Ja... Ja...- bełkotał blady chłopak.
-Ciii...- uciszył go Rudolf -Będzie dobrze...- uśmiechnął się zupełnie nieszczerze znając smutną prawdę. Kątem oka spojrzał na Twardego i Ragnara kręcąc lekko głową. Młodzieniec oddychał coraz szybciej, a po kilku chwilach ścisnął dłoń Rudolfa i przestał się ruszać. Zapadła cisza, którą po chwili przerwał Albert wymiotując za plecami grupki. Najwyraźniej nie mógł poradzić sobie z tym wszystkim naraz.

Zamek her Eryka Von Waltera

-Przysłał was do mnie Gregor... Cieszę się niezwykle. Poprzedni najemnicy,z którymi tu przybył kilka dni temu uratowali moje życie. Moje oraz wielu mieszkańców mych włości...- rzekł szorstkim i spokojnym głosem.
-Wysłałem ich z bardzo trudnym zadaniem do Jaskini Białego Wilka. Znajduje się dzień drogi stąd. Gnieździ się w niej masa mutantów i prawdopodobnie również kultystów chaosu. Udacie się ich śladem by wspomóc ich w boju z potworami. Każdy miecz się przyda. W ich grupie znajduje się kilku krasnoludów, gadatliwy niziołek i ludzie. Rozpoznacie ich bez problemów.- wyjaśnił nie tracąc ani chwili.
-Ruszycie jeszcze dziś. Od razu. Zapłacę wam pięćdziesiąt złotych Karli, jeśli wrócicie tutaj wraz z nimi po ukończonym zadaniu. Na miejscu dowiecie się od nich więcej szczegółów. Ruszajcie proszę, nie możemy tracić czasu.-

Von Walter zdążył wyjaśnić nowoprzybyłej grupce, że pierwsza drużyna wyprawiła się do Jaskini Białego Wilka poprzedniego dnia, gdyż wszyscy czuli się na siłach, a ich misja wymagała jak najszybszej interwencji. Z tego powodu tamci nie czekali na posiłki w zamku a ruszyli od razu. Z resztą podobnie jak sam Von Walter nie wiedzieli, że ktoś ma ich jeszcze wspomóc.
Grupka prędko zabrała się i ruszyła konno użyczonymi przez her Gregora wierzchowcami w kierunku jamy. Gdy opuszczali zamek starego rycerza widzieli masę spalonych chat w niewielkiej osadzie u podnóża murów budowli. Podejrzewali, że niedawno musiała odbyć się tu jakaś bitwa, pewnie o tych wydarzeniach myślał rycerz mówiąc przy stole. Wjeżdżając na gościniec kompani minęli gońca Imperialnego, pędzącego na złamanie karku do zamku. Czekał ich niecały dzień drogi do miejsca gdzie miała znajdować się jaskinia, zgodnie z pożyczoną im mapą.

Jaskinia Białego Wilka

-Ruszajmy. Kiedy już wyczyścimy tę jaskinię z całego tego cholerstwa, wrócimy tu po zwłoki i pochowamy je godnie.- odezwał się w końcu Dolf, przywódca Strażników dróg. Kompani byli wściekli, lecz nie tylko to ich dręczyło. Zmęczenie, duchota i potworny smród były nie do wytrzymania. Krasnoludy nie narzekały na to z zasady ale inni co raz bardziej odczuwali zmęczenie. Podróż po tak niegościnnym terenie musiała być wyczerpująca, choć w samej jaskini nie spędzili wiele czasu.
Ragnar tylko rozglądał się co chwila nerwowo, czując na sobie czyjś wzrok.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline  
Stary 17-04-2012, 13:10   #312
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
Grupa podzieliła się tak, aby pilnować zarówno swoich rannych jak i móc stanowić sprawną siłę bojową podczas najazdu na jaskinię. Już po niedługim czasie zagłębili się w jej mroczne czeluście starając się poruszać jak najciszej. Niziołek został wysłany do przodu aby stanowić czujkę oddziału. Miał zawiadamiać o zagrożeniu, aby grupa mogła się w porę przygotować. Krasnolud zastanawiał się czy ten wygadany tłusty szczurek podoła temu zadaniu. Pożyjemy zobaczymy. Tylko oby pożyli na tyle długo by móc opowiadać o tym własnym dzieciom. Ragnar szedł zaraz obok Twardego stanowili bowiem trzon ciężkozbrojnych grupy i byli jak na razie najsprawniejsi w bezpośredniej walce. Reszta wolała jakoś walczyć z dystansu, zadziwiającym było ilu strzelców posiadają. Ale to się mogło przydać, modlił się tylko aby nie musieli się bronić w miejscu, w którym ta przewaga zamieni się w sporą przeszkodę.

Ragnar rozglądał się co jakiś czas oceniając sklepienie i ściany, wypatrywał pęknięć i śladów naruszenia skały. Lepiej byłoby gdyby sufit nie zleciał im tutaj na głowę. Jego obserwację przerwały odgłosy szamotaniny i piskliwy głos niziołka paręnaście metrów przed nimi. "Czerwony" zgrzytnął zębami ściągając gniewnie brwi. Ta tłusta hodowlana świnka znowu nawaliła. Szlag by go trafił. Twardy ruszył do przodu, a Ragnar zaraz za nim. Pędzili ile sił w nogach by w końcu wpaść do szerszej jaskini gdzie znajdowała się grupka mutantów. Żaden z wojów nie zdążył nawet dobiec, kiedy salwa ich strzelców powaliła większość z nich. Pozostałe dwa poczęły uciekać. Pogoń ruszyła. Krasnolud klął jak szewc kiedy kolejni członkowie grupy o dłuższych nogach go wyprzedzali. Ale, to nie jego satysfakcja była teraz najważniejsza. Uciekinierzy musieli zginąć inaczej będzie krucho. Na całe szczęście udało się dogonić oba mutanty, a te szybko zostały wysłane w objęcia swoich plugawych bożków. Niestety nie obyło się bez straty, jak się okazało Karl wpadł do jednej ze szczelin, o której uciekający przed nim mutant musiał wiedzieć i specjalnie naprowadził na nią młodzieńca. "Stalowy Czerep" zajrzał w dół mrużąc oczy, nie dostrzegał dna. Jeśli młodzian miał szczęście, to skręcił sobie kark i umarł szybko, jeśli nie, mógł być niemal cały połamany i teraz konać w męczarniach. Nie życzył nikomu takiej śmierci.

Nieco krzywych spojrzeń zostało rzuconych w stronę niziołka sugerując mu, że pokpił sprawę. Jako zadośćuczynienie miał zleźć po linie na dół aby obaczyć czy Karl jeszcze dycha. Sprawiedliwe zadanie otrzymane po karcących słowach Twardego. Cóż, nie podniosło to Dawita na duchu, ale niestety musi sobie zdać sprawę z tego, że za błędy jednego zazwyczaj płacą też inni. Ragnar stanął na czatach kiedy Ziring i paru innych członków grupy trzymało linę, na której zawieszony został niziołek. Krasnolud zerkał od czasu do czasu przed ramię wyczekując nowin. Niestety, szczelina okazała się o wiele głębsza niż przypuszczali. Kiedy już mieli skreślić swojego młodego towarzysza po jaskini rozniosło się upiorne echo jego krzyków. Wszyscy jak jeden mąż poczęli starania by zlokalizować źródło. Ragnar wraz z Twardym szybko zlokalizowali korytarz mogący prowadzić aż na samo dno szczeliny więc zawiadamiając resztę ruszyli. Podłoże było zdradliwe dlatego musieli poruszać się ostrożnie i wolno, a każda sekunda mogła niestety być ostatnią chwilą życia młodzika, to nie poprawiało nikomu humoru. Szczególnie kiedy krzyki stawały się coraz bardziej przerażające.

Felix jak już mówił, nie najlepiej czuł się w jaskiniach. To był teren dla krasnoludów, goblinów, orków i innych, ale na pewno nie dla człowieka z lasu. Co prawda czasem trzeba było w jakiejś jamie spędzić noc, ale na pewno nie walczyć w jej wnętrzu. Łowca jak zwykle z poezją na ustach schodził za krasnoludami. Śliskie kamienie nakładały dodatkowe upięknienia na usta Felixa. Nie jeden raz potknął się łapiąc się w ostatniej chwili jakiegoś głazu, czy innej skałki. W końcu krzyki nasiliły się do tego stopnia, że wiedzieli, iż Karl musi być gdzieś tu blisko. W końcu go ujrzeli. Zobaczyli też te trzy larwopdoobne (przynajmniej dla Felixa) mutanty.
- Jebani... w rzyć jebani...
Jak powiedział tak zrobił. Naciągnął strzałę i po chwili mierzenia wypuścił pocisk mający przyszpilić to ścierwo chociaż na chwilę do skały.
Malec, gdy tylko odwiązał się z lin, popędził za towarzyszami. Po chwili dogonił ich, gdyż w takich terenach prawdopodobnie było mu się poruszać najłatwiej. Twardy był na miejscu pierwszy. Odkrywając powód krzyków, od razu rzucił się ku pomocy Karlowi. Dawit stanął z tyłu. Dziś już wiele razy dostał, łagodnie mówiąc, zjebkę od Twardego. Obawiał teraz się cokolwiek zrobić, by nie narażać się krasnoludowi. Lepiej w drogę mu już nie wchodzić! Pistolety miał gotowe do użycia, czekał aż będzie miał wolne miejsce do strzału i… zezwolenie.

Ragnar wraz z Twardym dotarli do Karla jako pierwsi, a to co zobaczyli na pewno nie wprawiło ich w lepszy humor. “Stalowy Czerep” warknął bojowo chwytając pewniej za rękojeść swojego zdobionego młota i już miał skoczyć do przodu, kiedy przypomniał sobie, że ma przecież za plecami całe stado strzelców, które już pewnie jest uderzenie serca od wypuszczenia salwy. Schylił się więc na tyle na ile potrafił, a kiedy świst bełtów i strzał ucichł wyskoczył do przodu zmuszając swoje grube kłody zwane nogami do biegu. Miał zamiar uderzyć w najbliższego paskuda pod takim kątem aby odczepić go od biednego Karla. W razie czego był gotów odrzucić młot i tarczę aby gołymi rękoma szarpać się z mutantem.
Walka była krótka, bojowy gniew krasnoludów w połączeniu ze skuteczną salwą drużynowych strzelców zakończyły plugawy żywot stworów. Ragnar ciosem swojego młota wbił nieco już rannego i zdezorientowanego mutanta w glebę, paskudnik wyzionął ducha, o ile jakowegoś w ogóle posiadał. Twardy zaś wyprowadził tak potężny cios, iż mutanta po prostu rozbryznęło we wszystkich kierunkach. Ragnar skrzywił się kiedy kawałki flaków i ohydnej posoki obryzgały jego hełm i brodę. Będzie ją musiał porządnie wyszorować kiedy już wyjdą z tego skurwiałego miejsca. Prowizorycznie tylko paluchami wygrzebał co większe kawałki mięsa i usunął je z siebie.

Do Karla dopchał się drużynowy medyk, niestety było już za późno dla młodzieńca. Przyspieszony oddech i mętne spojrzenie zwiastowały jego rychły koniec. Rudolf tylko pokręcił głową potwierdzając stan przyjaciela. Kiedy młodzian wyzionął ducha zapadła cisza przerwana w pewnym momencie przez wymioty Alberta. Ragnar w gniewie posadził sążniastego kopa w jedno z trucheł mutantów po czym sapnął starając się uspokoić. Parszywy los nie pozwolił Karlowi umrzeć od upadku, że też musiał tak cierpieć nim zmarł. Życie w Starym Świecie po raz kolejny okazało swoją brutalność i paskudne poczucie humoru. "Stalowy Czerep" spojrzał tylko na niziołka przelotnie, ale nawet nie chciał się odzywać. Wiedział, że kłótnia mogłaby go wyprowadzić z równowagi i jeszcze by komuś coś nieumyślnie zrobił. Chciał tego uniknąć, ostatnią rzeza jakiej teraz potrzebowali były wewnętrzne niesnaski. Wypuścił powietrze z głośnym westchnieniem poprawiając hełm.

W końcu grupa ruszyła. Musieli zostawić ciało, nie mogli teraz z nim nic poczynić, dopiero kiedy rozprawią się z potwornościami czyhającymi w tych głębinach będą mogli zapewnić Karlowi odpowiedni pochówek. Duchota i zmęczenie dawała się grupce we znaki, krasnoludy były przyzwyczajone do takich warunków dlatego z żelazna determinacją parły dalej do przodu. W Ragnarze płonął już mały płomyczek, zaczątek mogący się przerodzić w wielki ogień zemsty. Miał zamiar sprawić, że ten kto stworzył owe paskudztwa pożałuje każdej chwili swojego nędznego żywota. Pomszczą śmierć Karla, tego wymagał honor wojownika. Dopiero po dłuższej chwili zdał sobie sprawę, że ktoś go obserwuje, już wcześniej czuł to dziwne wiercące uczucie z tyłu szyi, ale dopiero teraz miał pewność. Zrównał się więc z Twardym i odezwał do niego ciszej w krasnoludzkiej mowie
-Mam wrażenie, że ktoś mnie,albo i nas wszystkich, obserwuje..i to już od paru dłuższych chwil. Obawiam się, że krzyki Karla sprowadziły do nas kogoś...tylko czemu nie atakują? Możemy zmierzać w pułapkę..- rozejrzał się nieco nerwowo starając się zlokalizować kogokolwiek, kto ukryty mógł ich teraz podglądać. Napięcie rosło...
 
Blackvampire jest offline  
Stary 17-04-2012, 19:05   #313
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
Imperium. Jakże odmienne od jego rodzinnej Bretonii. Różnice, które od razu rzucały się w oczy. Zupełnie inna wiara, podejście do życia, brak honorowych zachowań, używanie broni palnej, która była w Bretonii uznawana za broń tchórzy. Nie cofnął się jednak przez rzuconym sobie wyzwaniem. I tak jak jego ojciec przed laty, tak i on sam teraz wyruszył na te ziemie, by móc tutaj wykazać się odwagą, sprawnością i honorem. Oraz zdobyć sławę w tej wyprawie, która zapewniła by mu w przyszłości rycerskie nadanie.
Gdy dotarł do zamku Lorda Waltera wiedział tylko, że ten znał za młodu jego ojca, Gautiera. Z opowiadań pamiętał, że wspólnie odbyli parę wypraw. Teraz zaś sir Valdon miał niejako kontynuować dzieło swego rodziciela.
Zlecone przez seniora zadanie wydawało się łatwe do wypełnienia. Mieli wesprzeć drużynę w oczyszczeniu okolicy ze sługusów chaosu. To, że dostaną za to zapłatę mniej się liczyło dla błędnego rycerza niż to, że będzie miał okazję do pokazania na co go stać i szansy na chwałę. Uprzejmie odmówił przyjęcia konia, którego her Gregor mu użyczał. Wolał polegać na swoim własnym wierzchowcu, a wiadomym było, że bretońskie rumaki są najlepszymi w całym starym świecie.

Będąc już w drodze mógł na spokojnie przyjrzeć się tym, którzy mu towarzyszyli w tej podróży. On sam był wysoki, dobrze zbudowanym młodzieńcem, o ciemnych włosach i niebieskich oczach. Wędrował ubrany średni pancerz, na który narzucony miał tabard w rodowych barwach, szachownica czterech pól w kolorach czerwonym i czarnym, na niej stojący na tylnich nogach biały jednorożec, na obu czerwonych polach umieszczone były skrzyżowane miecze. Taki sam herb można było ujrzeć na rycerskiej prostej tarczy. Młodzieniec głowę miał odsłoniętą, zaś hełm spoczywał na łęku siodła, przy boku widoczny był miecz zaś w prawej dłoni trzymał kopię, która była dodatkowo wsparta przy boku konia.

- Skoro podróżujemy razem przeciw zgrai kultystów, tedy warto poznać się. Nazywam się sir Valdon Lorrene i jestem błędnym rycerzem w służbie Pani Jeziora. - odezwał się pierwszy do reszty jeźdźców i kontynuował pełen zapału - Mam nadzieję, że gdy dotrzemy na miejsce zostanie jeszcze coś dla nas. Nic bowiem tak nie poprawia samopoczucia jak zabicie paru sługusów chaosu i oczyszczenie terenu z plugastwa.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline  
Stary 17-04-2012, 20:20   #314
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Na chudy tyłek Morra, zaklął bezgłośnie Gottwin widząc jak wystrzelony przez niego bełt o włos mija plecy kompana. A może powinien podziękować któremuś z bogów? Ulrykowi? Ranaldowi? Albo jeszcze lepiej Myrmidii...

Ciąg dalszy starcia w zasadzie nie wymagał zbyt wielkiego zaangażowania ze strony Gottwina. Krasnoludy w mig rozprawiły się z tymi mutantami, które po salwie przejawiały jeszcze chęć do życia. Niestety dla Karla było już za późno.
Co prawda wynik sześć do jednego nie był najgorszy, lecz i tak śmierć jednego z nich była wielką stratą. Jednak w tym momencie żal należało zostawić na boku, a zająć się przyszłością. Innymi słowy - zostawić tutaj zwłoki Karla i, póki smród nie odebrał wszystkim sił i ochoty do walki ruszyć dalej.

- Im szybciej dopadniemy mutanty, tym krócej będziemy przebywać w tym smrodzie - powiedział na głos. - Lepiej ruszajmy.
Trudno jednak było sądzić, że inne mutanty będą podobne do tych i równie łatwo dadzą się zabić. W końcu banici próbowali i niezbyt im się to udało. Czy stal i ogień dadzą radę zmutowanej skórze? Z pewnością tak, inaczej nie byłoby sensu, by się pchali w głąb ziemi.
- Prędzej czy później spróbują złapać nas w pułapkę, chyba że ich zmutowane mózgi nie wymyślą tak skomplikowanego planu - skomentował słowa Ragnara. - Ale na to bym nie liczył.
W tym wypadku ogromne pole do popisu miał Twardy. Mógł sobie do woli ustawiać 'swoje żołnierzyki' w dowolnych konfiguracjach.
Niech więc próbuje, skoro niby mieli dać mu szansę.
 
Kerm jest offline  
Stary 17-04-2012, 23:38   #315
 
PIOTROSLAV's Avatar
 
Reputacja: 1 PIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodze
Friedrich skinął rycerzowi głową po czym poprawił nakrycie głowy i wygładził czarną koszulę. -Friedrich z Dunstigfurtu - odpowiedział zbrojnemu dośc wysoki, chudy człowiek w mieszczańskich szatach. Zapatrzony w dal, wyprostowany, jadąc wolnym tempem, obracał w myślach wiadomości przekazane przez her Eryka. Jego siwy koń spokojnie uderzał kopytami o bruk. Pochmurna pogoda pasowała do jego nastroju.

-Nie podoba mi się to. Nieczęsto odwiedzałem te strony, ale nie spotkało mnie tu żadne nadzwyczajne niebezpieczeństwo na drodze. - rzekł powoli. - Pan Gregor wezwał mnie tutaj i liczyłem, że sam mi wytłumaczy co trzeba zrobić. To bardzo dziwne. nie jestem wojownikiem. Kto zresztą by wiedział, czy odpowiedziałbym na wezwanie na czas, wszak mogłem być w tym czasie w innym mieście, lecz ton listu nie pozostawiał wątpliwości. Eh, sam nie wiem co o tym sądzić. Czemu her Eryk osobiście nie poprowadzi wyprawy? Zebrałby swoje sługi i już dawno byłby w tej jaskini siekał mutanty.

Ale wciaż nie daje mi spokoju
- odrzekł po chwili Friedrich - ta myśl, że gdy dwa miesiące temu podróżowałem w tamtym kierunku na trakcie nie słyszał o tym wągrze plugastwa w jaskini. - Westchnął głośno do siebie i dalej patrząc w dal kontynuował swój monolog. - Bo kimże ja jestem, jeśli nie ledwie prostym kupcem? Czemu to po mnie posłał mistrz Gregor? Znam różnych ludzi w okolicznych miastach, mógłbym taką wyprawę uzbroić, mógłbym nakarmić, czy sprowadzić konie, ale Verena raczy wiedzieć, dlaczego powinienem się tam udać osobiście. Oczywiście, trzeba by czasu na ustalenie umów z innymi kupcami, czy rzemieślnikami. Widocznie sprawa nie cierpiała zwłoki... I proszę, oto jesteśmy - kilku jeźdźców - mamy pomóc małej armii w walce z mutantami - Friedrich ponownie westchnął i pokiwał z niedowierzaniem głową, spuszczając wzrok na głowę konia.
 
PIOTROSLAV jest offline  
Stary 18-04-2012, 00:38   #316
 
piotrek.ghost's Avatar
 
Reputacja: 1 piotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie cośpiotrek.ghost ma w sobie coś
Wolfgrimm jest potężnie zbudowanym, dojrzałym krasnoludem o pomarańczowych włosach. brodę ma zaplecioną w wiele małych i 2 duże warkocze. Jego ciało zdobią liczne tatuaże, blizny, kolczyki, bransolety i pierścienie. Na plecach ma potężny topór obosieczny. Ubrany jest w lekką skórzaną kamizelkę i biało czerwone pasiaste spodnie.

-Wolfgrimm, nazwisko nie jest istotne. To skąd pochodzę też nie. Moge opowiedzieć o sobie więcej przy dobrym napitku i jedzeniu jeśli kto ma potrzebe wiedzieć o mnie więcej. Mrukliwie powiedział Wolfgrimm pociągając łyk gorzałki którą zwędził z zamku Von Waltera.

Nie był szczególnie zachwycony, tą całą sytuacją. Wiedział co nieco o błędnych rycerzach, wiedział że mają nierówno pod czerepem, ale zdawał sobie też sprawę że może liczyć na tego bajkowego młodzika w lśniącej zbroi kiedy przyjdzie co do czego. Może i nie są normalni, mają wybujałe ambicje i dziwne pojęcie o honorze, ale słyszał niejedno o zdolnościach Bretońskich błędnych rycerzy, a i też widział niejedno. Nie podobał mu się za to ten kupiec, wiedział że kiedy zacznie się gorąco weźmie nogi za pas i tyle z niego pożytku będzie, jeszcze będzie trzeba się o niego martwić i go niańczyć. No ale skoro jego znajomy Gregor przysłał tutaj tego fircyka to najwidoczniej miał w tym interes i nie jemu się o to martwić. Wolfgrimm liczył jedynie że skoro jaskinie upodobali sobie kultyści chaosu, to jest szansa na godnego przeciwnika, który pomoże mu zmazać jego hańbę. Jeśli nie to trudno, mało to na świecie demonów, mutantów czy innego plugastwa? Dużym plusem było to że na zamku Eryka mógł zjeść porządnej strawy a i trochę gorzałki sie trafiło /tutaj spojrzał z zadowoleniem na flaszkę trzymaną w dłoni/. Nie podobało mu się też to że czas ich gonił i musiał jechać wierzchem, jak każdy krasnolud szczerze nienawidził jeździć konno, ba nie potrafił tego, i prawdę mówiąc nie ufał tym zwierzętom.

-Mam nadzieje, że to co o was mówią panie rycerz to nie tylko pogłoski i jak dojedziemy na miejsce to pokażesz co potrafisz. A co do pana, panie Friedrich z Zadupia, ufam iż nie zesracie sie ze strachu kiedy tylko zobaczymy jakieś mutanty. Powiedział już troche raźniej, wszak gorzałka nie była zła, a i przygoda szykowała się interesująca.
 
piotrek.ghost jest offline  
Stary 18-04-2012, 02:41   #317
 
Blackvampire's Avatar
 
Reputacja: 1 Blackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwuBlackvampire jest godny podziwu
-Widziałeś kogoś Ragnarze? Czy to tylko twoje wrażenie?- zapytał go Twardy
-Nie jestem nietoperzem, aż tak dobrze nie widzę...ale czuję to, to znajome uczucie i nie da się go pomylić z żadnym innym. Tak samo się czułem kiedy oddział Tarczowników, którego byłem członkiem zmierzał w zasadzkę, obserwowały nas wtedy poukrywane gobliny.- odrzekł stanowczo -Ale może się starzeje, nerwy już nie te...- zażartował na koniec.
-Nerwy mamy wszyscy zszargane. Głupie błędy kosztują nas za wiele krwi.-spojrzał na ciało Karla.
-Dobrze jednak rzeczesz, krasnoludzkie przeczucie jest dobre. Lepiej powiedzieć o tym na głos. Będziemy czujniejsi niż popełnić błąd milcząc.-
-Planowałem podzielić się tym z resztą, jeno obawiam się, że ktokolwiek na nas patrzy, zna mowę Imperium. Dlatego odezwałem się w naszym ojczystym języku.- odparł
-Dobrze zrobiłeś reszcie jednak też rzec trzeba. Jak będzie okazja na postoju lub dłuższej drodze... Szepnij komu się da ja uczynię tak samo.-
Pokiwał głową na znak zgody.
-Choć widzę jedna człeczyna nasz język zna.- wyszczerzył się w odpowiedzi na komentarz Gottwina. Cięgle mówił w khazalid
-Przekaż Gottwinie dalej, byle po cichu, swym pobratymcom, że ktoś nas obserwuje i niechaj zwiększą czujność.- sam także miał zamiar przekazać nowinę komu się da, wykluczając już Twardego i Gottwina rzecz jasna. Choć nie robił niczego na siłę, aby obserwująca ich istota nie nabrała podejrzeń. Starał się by wszystko wyglądało naturalnie, ot zamieniał z kimś słówko, gdy tylko go mijał. Po cichu, ma się rozumieć.

Nie minęło wiele czasu kiedy znowu zrównał się ze swym rasowym kuzynem.
-Jak stąd wyleziemy, będzie trzeba ogarnąć ten burdel.- zaczął Twardy po krasnoludzku. -Trafia nam się nie lada okazja. Ten cały Lord to uczciwy ludzina. Złota dał ile miał, mało to fakt jak na takie zadanie. Ale myślę, że uda nam się kila rzeczy z nim dogadać. Co zaprocentuje w przyszłości.-
-Hmf...ciekawe, masz jakiś konkretny pomysł na interes?- zapytał zaciekawiony czerwonobrody.
-Ano jakbym nie miał to bym milczał. Coś mi się wydaje, że ten burdel z chaosem zaczyna się dopiero rozkręcać. W imperium miecz czy topór zawsze był w cenie. A teraz jego wartość będzie lecieć w górę niczym smok. Trochę nas tu jest, dobrać jeszcze trochę ludzi problemem nie będzie. W zasadzie tylu ilu sie da. Chce z nas stworzyć coś na kształt grupy najemnej. Lord pewnie wyda nam papiery, że mu dupę wyratowaliśmy gdy nawet jego straż zdradziła. A potem oczyściliśmy ten syf. O ile się uda. Mając papier od niego i krasnoludów wśród nas. Każdy będzie chciał nas nająć. Bośmy pewni sprawdzeni i umowy dotrzymujemy.-
Ragnar podkręcił wąsa w zamyśleniu -Pomysł dobry, a nawet zacny, jeśli oczywiście wyjdziem z tego cało. Więc musimy się postarać aby nasza wzrastająca chwała nie zgasła w tych przeklętych czeluściach. - rozejrzał się po raz kolejny -W każdym razie braciaku, jam chętny jest do zaciągnięcia się pod najemny sztandar.- odparł kuzynowi.
-Zarobione pieniądze będzie można jakoś zainwestować do końca życia wszak biegać z żelastwem nie będziemy. Można się zastanowić w co. Cześć przychodów oddziału rozda się między ludzi, cześć przeznaczy na wyposażenie. A cześć przypadnie do podziału tym którzy są z nami od początku. Taka premia. Może masz jakiś pomysł w czym ulokować złoto?- zapytał Ragnara.
"Stalowy Czerep" zastanowił się chwilę
-Jest sporo rzeczy, w które można zainwestować..płatnerze, usługi gończe, górnictwo...rusznikarstwo. Pewnie na rusznikarzy i płatnerzy niedługo popyt będzie jeśli to co gadał tamten szaleniec się ziści.- odrzekł
-W sumie własna produkcja mogłaby być opłacalna. Obgadamy to potem zresztą. O patrz niziołek wraca ciekawe co powie....- przytaknął Twardy.
"Czerwony" powędrował wzrokiem za spojrzeniem swego rasowego kuzyna. Rzeczywiście niziołek powracał, a jego mina sugerowała, że ma jakieś ciekawe wieści do przekazania. Ragnar uśmiechnął się kącikiem ust poprawiając tarczę. Chyba nadchodziła kolejna bitka.
 

Ostatnio edytowane przez Blackvampire : 18-04-2012 o 02:44.
Blackvampire jest offline  
Stary 18-04-2012, 12:05   #318
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
Spojrzał na wytatuowanego krasnoluda z dumą. Ha, jednak nawet tutaj, w Imperium ktoś słyszał o bretońskich rycerzach. To już wiele dla niego znaczyło. Na swej drodze spotkał już kilku krasnoludów, ale nigdy nie widział by któryś się tak nosił jak tutaj obecny. Przeważali ciężkozbrojni lub górnicy, zwłaszcza na Przełęczy Uderzającego Topora, którą to dotarł na ziemie Imperium

- Możesz być pewien Wolfgrimmie, że pogłoski mówią prawdę. Nie ma bowiem lepszej konnicy i lepszych rycerzy nad bretońskich. Zobaczysz tędy na miejscu, co potrafię w walce. - odpowiedział dumnie. Nie skomentował słów na temat kupca, bo i nie było potrzebny. Ci wyrwigrosze mało kiedy nadstawiali karków, licząc na najemników i ochroniarzy, którzy za grosze pilnowali by kupcom włos z głowy nie spadł.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline  
Stary 18-04-2012, 14:27   #319
 
PIOTROSLAV's Avatar
 
Reputacja: 1 PIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodzePIOTROSLAV jest na bardzo dobrej drodze
Wybaczcie, mości Valdonie, ale tutaj w Imperium Bretonia znana jest raczej z brandy niż z konnicy. Nie chciałbym umniejszać zasług, ni ujmować honoru, ale choć sam bić się nie umiem, co znaczy w walce jeden konny? Wszak konnica to konnych bez mała sześćdziesięciu. - odpowiedział Friedrich wypuszczając z cichym świstem powietrze przez szparę po jednym z zębów. -Czyż nie ideą formacji zbrojnych jest właśnie szyk i liczebność? Powiedzcie mi proszę, mości Valdonie, w czym nasi, Imperialni, zbrojni i rycerze ustępują Waszym?
 
PIOTROSLAV jest offline  
Stary 18-04-2012, 15:18   #320
 
Dhagar's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputacjęDhagar ma wspaniałą reputację
Bretończyk spojrzał na kupca wzrokiem, który wskazywał że nie miał wielkiego szacunku dla zdania imperialnego kupca.

- Słyszałeś że Bretonia jest znana tylko z brandy ? Ha, widać to od razu zatem, żeście z walką zupełnie nie obyci i pojęcia o niej nie macie. Jakoś nie słyszałem by Imperium słynęło ze swojej konnicy. A jedynie co mają to sporo piechoty oraz tych, którzy posługują się tchórzliwie bronią palną. I gdzie tu sława i honor, gdy przeciwnika pokonasz z daleka, nie spoglądając mu w twarz w walce ? - rzekł w odpowiedzi do kupca, który nawet nie raczył się przedstawić. Ale czegóż mógł się spodziewać po imperialnych, wśród których kogoś honorowego trudno znaleźć.
- Nawet mała grupa rycerzy może rozbić w puch większą grupę przeciwników. I tutaj mogę to zaświadczyć własnym doświadczeniem, gdy wraz z grupą liczącą mniej niż pół setki rycerzy wycięliśmy w pień hordę orków ponad trzykrotnie przeważających nas liczebnie, niewielkie przy tym ponosząc straty. Pytałeś co znaczy jeden konny w walce, to ci waść powiem. Znaczy więcej niż paru zbrojnych ludzi z piechoty i nigdy się nie cofa w walce.
 
__________________
"Nie pytaj, w jaki sposób możesz poświęcić życie w służbie Imperatora. Zapytaj, jak możesz poświęcić swoją śmierć."
Dhagar jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172