Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-11-2012, 14:09   #291
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Minęła ledwie chwila, a już było po wszystkim, a raczej po biednym Leo który poświęcił się dla nich. Gest wielce szlachetny choć zdaniem Elise zbędny i głupi. Nie licząc Roberto ukrywającego się w karczmie zostali sami, ogoniaste stwory zniknęły jakby były tylko snem.
- Co teraz?- zapytał ktoś, ochotniczka w przeciwieństwie do niego nie miała wątpliwości co należy zrobić.

-Tak, pójdziemy sobie smacznie spać jakby nic się nie stało, a rano na śniadanie Roberto poda nam pasztet z twojej wątroby… - powiedziała do elfa na pozór spokojnie, by potem wyrazić swoje prawdzie uczucia jednym krótkim wykrzyknieniem-Zgłupiałeś do reszty? !

Nie miała zamiaru zostać tu ani chwili dłużej, co więcej nie zgadzała się żeby to splugawione miejsce istniało choć chwilę dłużej. Po raz kolejny całkowicie zgadzała się z Vogelem, nie protestowała kiedy zabrał jej pochodnię, ba wcisnęła mu w ręce jeszcze flaszkę gorzałki zabraną z obozu łowcy czarownic.

Ale gdy budynek zajął się ogniem nie była już tak zgodna co do dalszych działań.
-Stój! Nigdzie nie ruszę póki nie upewnię się że ten pieprzony ludożerca już stamtąd nie wyjdzie. Gislanie zostań z Różą, my rozstawimy się dookoła i przypilnujemy żeby zdechł. Nie pozwolę żeby zagnieździł się gdzie indziej, albo nas gonił.- oświadczyła stanowczo pewna że przynajmniej Moperiol ją poprze.

Napięła łuk i ruszyła zająć pozycję. Gdy tylko dostrzeże by Roberto chciał się wydostać z przyjemnością pośle mu strzałę w bebechy. Nie zamierzała jednak marnować czasu, gdyby karczmarz się nie pokazał, a pożar rozszalał na tyle by nic żywego nie mogło w środku przetrwać, natychmiast odpuści i ruszy by pokierować drugim wozem.
 
Agape jest offline  
Stary 29-11-2012, 16:54   #292
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Zraniony napastnik uciekła a Gigant został z problemem. Dziewczynka była miejscowa więc drogę na Błota najbezpieczniejszą z pewnością znała.
-Dziecko musimy cie jak najszybciej do klasztoru zabrać. Będziesz jechała zemną. Pokażesz nam najszybszą ale bezpieczną trasę. Tak byśmy konno mogli ją pokonać- po czym posadził w siodle małą, zaraz przed sobą by mogła robić za przewodnika.
-Panowie do głównej grupy trochę tracimy. Opóźniliśmy łowcę na Sigmara kupiliśmy reszcie czas, oszczędziliśmy krew. W Błotach podejmiemy decyzję co dalej. Jeśli ktoś miksturami leczenia dysponuje niech powie iloma już teraz.

Chwilę później ruszyli na skróty do kolejnej wioski.
 
Icarius jest offline  
Stary 29-11-2012, 17:20   #293
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Znachorem jak widać był jak każdy inny, żadnym. Czy jak człowiek odbył jakąkolwiek edukację to musiał od razu znać się na wszystkim? Może nawet wiedział jak mniej więcej działa ludzkie ciało ale i tak była to raczej powszechna wiedza, że jak leje się krew i ropieje to znaczy, że źle i w środku są jakieś organy jak serce czy nerki. Chociaż Albertowi i tak łatwiej byłoby rozpoznać narządu jakiegoś rytualnego zwierzęcia niż ludzkie.
Tak czy inaczej on miał założyć opatrunek, na szczęście rana nie była głęboka.
-Rana jest płytka, ty młoda łatwo się zagoi nawet blizny nie będzie. Trochę poboli i wszystko.

Postarał się pocieszająco powiedzieć aż do chwili gdy zobaczył truciznę. Miał nadzieję, że w słabym świetle nie było widać jego reakcji.
-Teraz się nie ruszaj przez chwilę.
Wyciągnął nóż i delikatnie jakby chciał pacjentkę ogolić ściągnął nim truciznę. Późniejsze zidentyfikowanie niej pozwoli dobrać odtrutkę, oby nie byłą potrzebna.
Poinformował resztę.
-Jeżeli się da powinniśmy ruszyć już teraz oraz zgodzę się z tobą. Choć normalnie odradzałbym ryzyko drogi przez bagna to teraz czas może być na wagę życia. Eliksir mam jeden, choć może od śmierci uratować to tylko raz więc uważajmy lepiej na siebie.

Nie mając nic do dodania wsiadł na konia.
-Każda chwila spędzona tutaj przybliża do nas pewny, choć pieszy pościg.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 30-11-2012, 12:41   #294
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
-Nie byłbym pewny czy taki on pieszy. Ten Łowca to czort i pewnie gdy będzie musiał, dogoni swoje konie.

Noga bolała go jak diabli lecz to było nic w porównaniu z zatrutą dziewczynką. Należało przede wszystkim zachować spokój. Słyszał kiedyś, że im się człowiek bardziej martwi tym choróbska łatwiej go niszczą. Uśmiechnął się do małej i pogładził po głowie.
-Do wesela się zagoi, co nie?- powiedział, puszczając do niej oczko.

Opierając się na najbliższym drzewku wspiął się na swojego nowego wierzchowca i poklepał go po szyi. Niczego sobie szkapa, oby tylko przetrzymała dłużej niż poprzednia. Spojrzał na wszystkich.
-Ruszajmy jak najprędzej.
 
Luffy jest offline  
Stary 02-12-2012, 18:56   #295
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Karczma

Błędny Ognik, zgodnie ze swoja nazwą palił się wyśmienicie. Rozlany alkohol, lampy oliwne oświetlające biesiadną a pewnikiem jakieś zapasy łatwopalnych substancji zgromadzone na zapleczu zrobiły swoje. Jedynie łucznicy mieli problem, bo budynek mimo wszystko był dość duży a ich było tylko kilkoro i nie sposób było ustawić się tak, aby obserwować go ze wszystkich stron. Było to też bezcelowe, bo nie przeszukali go wcześniej i nie mieli pojęcia, czy nie istnieje na przykład podziemne przejście prowadzące gdzieś poza zabudowania. Dość często spotykany zabieg w tego typu przybytkach. To ostatnie zaniedbanie miało się wkrótce na nich zemścić.

Ogień strzelał już wysoko ku niebu, kiedy wszyscy zgromadzili się przed budynkiem. Muły zaprzęgnięto do wozów, wszystko było gotowe do odjazdu. Elise i Moperiol z nadzieją wypatrywali jakiekolwiek oznaki pojawienia się karczmarza. W pewnej chwili usłyszeli krzyki, przebijające się pod trzaskający ogień. Z w pełni już ogarniętego ogniem budynku wypadła ogarnięta płomieniami postać, krzycząc w niebogłosy. Widok był tak przerażający, że strzelcy w pierwszej chwili nie zareagowali, potem zaś dostrzegli coś, co zmroziło im krew w żyłach. Postać była istotnie niska, jak Roberto, ale karczmarza nie nosił długiej, krasnoludkiem brody... Nie miał też przepaski na oku, którą ku ich zgrozie dostrzegli przez płomienie. Brodacz biegał i krzyczał z bólu, niebezpiecznie zbliżając się do wozu z naftą. Zlitował się nad nim Vogel, skracając jego cierpienia strzałem z kuszy. Choć akurat w przypadku najemnika, pewnie nie o litość mu chodziło. Byli już na trakcie, kiedy płonący dach zapadł się do środka budynku, a ściana stodoły przewróciła się na palisadę. Błędny Ognik stał się historią.

Droga w kierunku Błot upływa w miarę spokojnie. Przynajmniej w pierwszym etapie. Część z nich miała już za sobą jakiś sen, część nie zmrużyła jednak oka, dlatego prowadzono wóz na zmianę, a na tym, gdzie wieziono resztki nafty, można było się na upartego przespać. Do tego należało doliczyć kolebiących się na kozłach i w efekcie, część drużyny spała, podczas gdy inni, prowadzili wozy i przepatrywali okolice. Tajemnicze stwory zniknęły i nie niepokoiły ich więcej, nie wypatrzyli też żadnego innego zagrożenia, choć z dalszej odległość często słychać było wilcze wycie. Moperiol zaś, ciągle miał to denerwujące uczucie bycia obserwowanym.

Gislan

Zasnął. Był wykończony a miarowe terkotanie wozu działało usypiająco. Nawet nie pamiętał kiedy zamknął oczy.

*****


Strach. Czuł jego strach. Śmierdział nim na mile. Gonili go już jakiś czas. Jego bracia i siostry, osaczali go i naprowadzali we właściwe miejsce, tak jako to robili od wieków. On też miał w tym swoje miejsce. Tamten już nawet bardzo nie uciekał. Szedł tylko przez siebie, co rusz zawadzając o jakieś gałęzie, przewracając się na kamieniach. Różowy jęzor liznął czerwona plamę na liściu. Krew. Ludzka krew. Tak, byli już blisko. Łaknął jej. Pragnął zanurzyć kły w jego kratami i poczuć strumień posoki spływający mu do gardła. Dziś stado miało uczynić całość, On się tylko przyglądał. Nadszedł czas. Obniżył głowę do ziemi i przyspieszył.

Dopadł go po kilku uderzeniach serca. Jego bracia już tam byli, warcząc i szczerząc kły. Nie atakowali jednak. Dziś to było jego zadanie. Człowiek był mały, ale tłusty. Będzie z niego dobry posiłek. Stał oparty plecami o dąb. W ręce trzymał wielki, kuchenny nóż. Byli już przyzwyczajeni do ludzkiej broni. Zabijali już takich, którzy ją mieli. Ten jednak nie stanowił zagrożenia. Aż śmierdział strachem. Podszedł do niego i zjeżył sierść na karku. Tamten w desperacji zamachnął się nożem, ale to już były ostatnie podrygi. Skoczył i obalił go na ziemie. Przed sobą ujrzał odsłonięte gardło. Zatopił w nim kły i ścisnął. Gorąca posoka buchnęła mu w paszcze, wypełniając ją tym cudownym smakiem. Człowiek szarpał się i wił, ale był słaby a jego chwyt mocy. To uczucie... To było coś pięknego! W końcu ofiara znieruchomiała w jego uścisku a on zwolnił chwyt. Z mordy spływała mu krew. Oblizał ją długim językiem i wniósł zakrwawiony pysk ku niebu. Zawył a reszta stada zaczęła ucztę.

*****


- Co?! Co się dzieje? -
- Wstawaj, mamy problem. -

Na trakcie

- Kurwa! -

Vogel zaklął soczyście patrząc na leżące na trakcie koło. Wstawał już dzień, kiedy wóz z naftą podskoczył na jakimś kamieniu a kiedy opadł, jedno z kół potoczyło się w trakcie, zostawiając pustą oś.

- Ktoś umie to naprawić? -
- Trzeba podnieść i nałożyć koło. -
- Z całym tym ładunkiem nie da rady. Trzeba rozładować. -
- To zajmie wieki... -

Całą scenę obserwowała z kozła drugiego wozu dziwnie milczącą Elise. Nawet zaczepki Bruna zbywała półsłówkami, zatopiona we własnych myślach. Pchana dziwnym przeczuciem zsiadła z kozła i podeszła do drugiego wozu. Ktoś przytoczył już koło i mężczyźni debatowali co dalej. Miejsca było tylko na dwóch a to za mało aby unieść wóz wystarczająco wysoko na tej błotnistej drodze. Podczas, gdy oni gadali, ochotniczka podeszła do sterczącej osi i złapała ją w dłonie.

- Co robisz głupia, nie dasz ra... -

Słowa ugrzęzły Voglowi w ostach, kiedy Elise chwyciła za oś i podniosła wóz do góry, akurat tyle, aby mogli założyć koło.

- Będziecie się tak gapić, czy pojedziemy dalej? -

Oddech dziewczyny nawet nie przyspieszył. Czuła, że w razie potrzeby mogła zdobyć się nawet na więcej...

Założyli koło bez słowa i ruszyli w dalszą drogę. Zanim dotarli do Błot, drogę zastąpiło im jeszcze powalone na trakt wiekowe drzewo. Zanim, ktoś zdążył chwycić za siekierę, Vogel odrzucił je z drogi, jedynym machnięciem ręki, zupełnie jakby rzucał suchym patykiem.

Czerwone bagna

Droga przez bagna była trudna, nawet za dnia a co dopiero po nocy. Mimo to, nie mieli wyjścia. Hanka, co prawda po jakimś czasie przestała płakać, ale w jej przypadku to był wyścig z czasem. Na szczęście dziewczynka byłą przytomna i wiedziała, co mówi, kiedy wspominała, że zna w drogę. Noc była jasna, światłem obydwu księżycy starego świata, ale i tak po jakimś czasie musieli zapalić pochodnie. Prowadzący pochód Gigant kierował się słowami siedzącej przed nim dziewczynki i tak posuwali się na przód. Mieli szczęście. Zła sława tych bagien objawiała się tylko hordami insektów atakujących ich z wody i powietrza. Z czasem musieli zsiąść z koni i brodzić w bagnie. Teraz dodatkowo atakowały ich pijawki. Nie narzekali jednak. Co jakiś czas odnajdowali ślady po tych, dla których bagna nie były tak łaskawe. Objedzone do kości szkielety ludzi, goblinów, orków i zwierząt, nie wiedząc czemu, nie chciały zatonąć w bagnie. Zamiast tego były teraz kryjówkami dla obślizgłych, wijących się stworzeń, z którymi woleli nie mieć bliżej do czynienia.

Hanka jednak prowadziła ich pewnie, nawet kiedy pojawiły się ogniki. Widzieli je wszędzie wokół siebie. Jedne zdawały się być tuż obok nich. Inne daleko. Jedne podążały za nimi, inne wskazywały im drogę. Przemieszczały się, zwodziły. Wyglądały jak pochodnie jakiś innych podróżnych. Gdyby ich nie ostrzeżono, mogliby podążyć za jednym z nich i wkrótce sami stali by się mieszkaniem dla węży...

Szli całą noc. Pod koniec Gigant musiał nieść dziewczynkę. Straciła przytomność, kiedy na horyzoncie zamajaczyły Błota.

Wioska Błota. Wszyscy

Spotkali się tuż przed wioską. Jakimś cudem nie wystrzelali się nawzajem i czwórka jeźdźców, z nieprzytomną Hanką dołączyła do reszty ekipy. Już razem dotarli do Błot. Lub raczej do tego, co z nich zostało. Wioska byłą zniszczona i spalona. Tym razem nie było trudno zgadnąć, co się stało. Ataki mutantów, zwierzoludzi czy inny jeszcze najeźdźców nie były w Imperium niczym niezwykłym. Domostwa były zniszczone i spalone, wszędzie walały się już nieco śmierdzące ciała. Głownie ludzi, ale było tez trochę zmutowanych zwierzoludzi, którzy musieli być napastnikami. Prawdziwa masakra, jedyne czego brakował to ptaki i inni padlinożercy, których o dziwo nigdzie nie było widać.

W zgliszczach nie znaleźli niczego przydatnego. Na wzgórzu, nieco poza wioską stał kamienny budynek. Musiał być kryty drewnianym dachem, bo ten spalił się i zapadł do środka. Dębowe odrzwia zostały brutalnie wyrwane z wielką siłą i odrzucone przed budynek, ale kamienne ściany wciąż stały i dawały jako takie schronienie. Tam się zatrzymali. Budynek okazało się świątynią Sigmara. Zdemolowana i zbezczeszczona bluźnierczymi malunkami przez napastników wciąż stała. Nie było tu też ciał, widocznie tych którzy jej bronili zamordowali w wiosce.

Muły były zmęczone, konie też, sami najemnicy też już odczuwali skutki podróży i nocnych hulanek. Hanka zaś był nieprzytomna i miała słaby oddech. Pod bandażem ran jątrzyła się zabarwiła na paskudy zielonkawy kolor. Zanim na dobre zdążyli się rozłożyć wrócił wysłany wcześniej na zwiad Moperiol.

- Napastnicy przyszli od strony klasztoru. To musiałoby być dwa, może trzy dni temu. Było ich dużo, może kilkadziesiąt i wróci też w tamtą stroną. Do końca dnia zostało kilka godzin. Nie dotrzemy za dnia do klasztoru. Chyba, że będziemy podróżować w nocy, ale te lasy... Jeśli spotkamy te samą bandę, która zaatakowała wioskę... -

Elf wzruszył ramionami a Oni mieli kolejną decyzje do podjęcia. Do Klasztoru zostało około dzień drogi, słońce stało mniej więcej w zenicie a oni mieli już sporo za sobą. Z drugiej strony byli w śród nich tacy, którzy mieli powody do pośpiechu...
 
malahaj jest offline  
Stary 03-12-2012, 16:31   #296
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Była chwila na powitania, była na zapoznanie swych imion. Jedni robili to z chęcią inni wręcz wcale. Potem przyszedł czas na konkrety.

-Odpocznijmy cztery godziny. Tak by każdy złapał chwilę oddechu. Potem ruszajmy dalej, nie ma czasu do stracenia. My go nie mamy a i w klasztorze liczy się każda chwila. Przydałby się zwiad przed naszym pochodem, widzący w ciemnościach. Tak by jeśli jaka zasadzka się szykuje, nie wpaść w nią nieświadomie. Kto wie może nas nie zauważa lub odpuszczą.

Potem wziął Alberta na stronę.
-Z małą coraz gorzej. Nie dotrwać może do klasztoru. Mikstura kupi jej czas. Wiem, że masz tylko jedną. Jednak na Sigmara to dziecko bez niej umrze miej sumienie-liczył, że siła argumentu wystarczy. Inaczej będzie trzeba rozważyć argument siły. Jon nie pozwoli by to dziecko umarło.
 
Icarius jest offline  
Stary 03-12-2012, 19:21   #297
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Udało im się ale znaleźli kompanów a wśród nich jest elfka, która zna się na leczeniu i będą mogli wyleczyć biedne dziecko.
-Gdzie jest Taliana?- zastanowił się jak pewnie dziwnie ich wymowa musiała brzmieć dla elfów nim wyczytał z twarzy reszty, że uzdrowicielki nie ma już na tym świecie.
Przyjrzał się reszcie.
-Felix, Gottri, Lothar, Leo i Moperiol też?- tutaj chociaż ostatni chyba żył, tylko poszedł na zwiad.
-Widzisz kozaku, z niemal piętnastu co opuściło Czarcią Mogiłę by bestie zabić tylko czterech jeszcze żyje i Bruno. Nikt nie mówił, że w służbie dożyjemy starości.


Wioska nic nie mówiła poza kolejnym problemem. Wróg za nami i wróg przed nami, czego nie zapomniał wspomnieć reszcie. Oraz niespodziewana wizyta gigantycznego człowieka.
-Mikstura jest na sytuacje krytyczne i nie wiemy czy tak należy ją użyć. Może już dość czekania. Nasz więzień, wiedźma imieniem Róża jest przetrzymywana na wozie. Biedna kobieta swoją drogą, niewyuczona guślarka, może nawet sama nie wie jak wykorzystać swoje zdolności. Tak czy inaczej mówiła mi, że zna się na ziołach i leczeniu ludzi. Trzeba jej małą pokazać. Nie chciałem tego robić zanim nie zbadamy ruin. Teraz nic nas nie trzyma, jeżeli ona nie będzie wstanie pomóc to będzie trzeba ryzykować. Przeniesiesz małą?
Miał już odejść szukać właściwego wozu.
-Jedna rzecz jeżeli zechcesz mi pomóc. Nie patrz wiedźmie w oczy. Jeszcze jedno, idziemy z prośbą więc nie wypada mówić wiedźma przedstawiła się jako Róża, jak będziemy miłymi ludźmi to mam nadzieje zechce nam pomóc.
Znalazł wóz i zgodnie z swoim wcześniejszym zamiarem bycia uprzejmym postanowił zapukać w drewnianą część wozu przed wejściem do środka.
Szybko tylko zdążył sprawdzić czy ma swój amulet, prawie zapomniał przez to dziecko zrobili się miękcy, słabi musi się wziąć w garść.
-Mam nadzieję, że dobrze cię traktowali gdy mnie nie było.- to wydawało się dość przyjaznym stwierdzeniem jakie można powiedzieć do więźnia trzymanego w zniszczonej ale jednak klatce.- Potrzebujemy twojej pomocy jako uzdrowicielki. Nie dla mnie czy moich towarzyszy bo pewnie słusznie możesz mieć o nas niskie mniemanie ale dla dziecka jakie uratowaliśmy, dziewczynkę nie mającą nawet dziesięciu wiosen. O pomoc dla niej proszę, została w szyję zraniona zatrutym sztyletem rana ropieje. Mam eliksir leczący ale nie wiem czy nie trzeba najpierw złej rany rozciąć by od nowa zagoił nie mówiąc już o tym, że rąk nie mam do tego wprawnych.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 04-12-2012, 23:02   #298
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
Albert, Gigant

Dziewczyna w pierwszej chwili była bardzo przestraszona na widok ogromnego Jona, ale po słowach Alberta trochę się uspokoiła. Medalion na jego szyi jak na razie spoczywał w bezruchy, chociaż czarodziej widział wokół Róży taki sam blask, jaki otaczał nieprzytomną dziewczynkę.

Róża wygrzebał się ze swego barłogu i podeszła do miejsca, gdzie kraty wozu zostały rozciągnięte. Gigant jak mu przykazano starał się nie patrzeć jej w oczy a Albert usiłował się nie krzywić od zapachu jaki dolatywał jego nozdrzy. Dziewczyna tymczasem wyciągnęła ręce ku Hance i zaczęła badać palcami ranę. Albert mógł znowu przyjrzeć się dziwnym kajdanom pętającym jej nadgarstki. Wyglądały na niezbyt moce, taki Gigant z pewnością porwał by je na strzępy, ale były misternie wykonane i pokryte symbolami, których znacznie mógł się jedynie domyślać. Podczas gdy Róża badała dziewczynkę, on starł się zrozumieć, do czego mógł służyć ten dziwny przedmiot. Wyryte na nich znaki z pewnością miały magiczne znacznie a i język tajemny tu użyty był mu dobrze znany, jednak nie rozumiał wielu symboli ani ich całościowego znaczenia. Domyślał się jedynie, że moc w nich zawarta aktywuje się pod wpływem czegoś i że prawdopodobnie jest to coś w rodzaju zaklęć ochronnych i blokujących. Przez te którą chwile, nic więcej nie zdołał wydedukować. Róża tym czasem skoczyła oględziny i wycofała się do wozu.

- Nie wiele wiem o truciznach, ale ta wydaje mi się znajoma. Nie mam ani nie umiem stworzyć odtrutki, ale mogę zrobić wywar z ziół, który opóźni jej działanie. Tylko nie ma ich ze sobą. Ktoś musiałby mi je zebrać. Ktoś, kto się na tym zna. Albo sama musiałbym to zrobić... Ale sama, nigdzie nie pójdę! Nie sama! Nie tutaj! -

Ostatnie słowa powiedziała bardzo dobitnie i z wyraźnym strachem w oczach.
 
malahaj jest offline  
Stary 04-12-2012, 23:19   #299
 
Luffy's Avatar
 
Reputacja: 1 Luffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skałLuffy jest jak klejnot wśród skał
Gustav przestawił się krótko. Nie miał wielkiej ochoty wyjawiać wszystkim swojej profesji, którą od dawna uważał za mało ciekawą w porównaniu z życiem na szlaku. Teraz jednak był mieczem von Antary, poszukiwaczem przygód czy też najemnikiem. I tak wolał o sobie mówić.

Po spostrzeżeniu maga, odnośnie drużynowej tendencji do umierania wąs mu się zatrząsł nerwowo. Wiedział już do czego skłonni są mag i kozak ale co z resztą. Dziewięć osób to dużo, pocieszał się. A klasztor coraz bliżej!

Wiedział, że powinni iść jak najszybciej do klasztoru, chociażby z powodu umierającej dziewczynki. Lecz część z nich była wyraźnie wykończona, potrzebowała choć paru godzin odpoczynku. Już miał rzucić propozycję postoju gdy posłyszał komentarz dziewczyny. Skoro była 'magiczna' mogła coś wyczuć.
-A dlaczego nie tu? Tu jest niebezpiecznie?
 
Luffy jest offline  
Stary 04-12-2012, 23:44   #300
 
malahaj's Avatar
 
Reputacja: 1 malahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputacjęmalahaj ma wspaniałą reputację
- Złe, bardzo złe miejsce. Tu wszędzie teraz wielkie zło. Widziałeś jakieś zwierzęta? Ptaki? Chociaż kruki czy inne ścierwojady? Te ciała leżą tu kilka dni. Czuje śmierć i... Nie wiem, jak to nazwać. Babka zawsze uczyła, żeby uciekać, kiedy pojawi się takie coś w głowie. Uciekać ja najszybciej i jak najdalej. I miała rację! Gdyby sama słuchała swych rad, jeszcze by żyła... Tam, w lesie, coś czeka. Czuje to. Obserwuje i czeka. Może na noc a może aż wjedziemy do lasu, ale tam na szlaku do Klasztoru... Czeka Śmierć. -
 
malahaj jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:33.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172