Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 30-04-2013, 11:16   #31
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Drapanie z góry zaczęło powoli irytować elfa. Skrzywił się i wstał od stolika bez słowa. Rzucił dziadydze, który mruczał coś o patrzeniu w niebo chłodne spojrzenie i zbliżył się do zwłok karczmarza. Wyjął z nich kilka przedmiotów chowając je przed wzrokiem innych. Następnie bez słowa ruszył na górę. Po schodach na piętro karczmy.

Aslandir ujrzał sześć drzwi do pokoi. Wszystkie, oprócz jednego, po chwili zostały przez niego otworzone, a to co kryły nie było już zagadką dla elfa. Najciekawszą zawartość była ukryta w pokoju 5. Były to zwłoki norsmena. Elf przyjrzał się ciału dokładnie. Na rękach ujrzał ślady po sznurach, oderżnięty niedawno język i oczy, które zamarły w przerażeniu. Aslandir przez jakiś czas myślał czy aby jeden z przedmiotów, które znalazł przy karczmarzu nie był powiązany z tą tajemniczą śmiercią.

Największą zagadką był jednak pokój nr 3. Z niego dochodziło drapanie, które tak denerwowało Aslandira. Drzwi były jednak nie do sforsowania dla elfa. Trzeba było kogoś o na prawdę sporej masie, aby je wyważyć. Szpiczastouchy przypomniał sobie izbę na dole. Czy był ktoś kto...
Momentalnie zszedł na dół. Zbliżył się do stolika, gdzie siedział czarnoskóry mężczyzna. Słyszał jego słowa i po akcencie poznał skąd pochodzi. Zwrócił się do niego w ojczystym języku:
-Sluszaj, mnie nada tiebia. Pajdi za mnoj pażaulsta. (Słuchaj, potrzeba mi ciebie. Chodź za mną proszę.
 
Aeshadiv jest offline  
Stary 30-04-2013, 12:25   #32
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Od kamiennej podłogi na której leżał ciągnęło chłodem i wilgocią, jego nagie ciało przeszły dreszcze. Bardziej wyczuł niż usłyszał poruszenie po lewej stronie. Nie był tu sam. Jego przypuszczenia potwierdziły się po chwili, gdy jego uszu dobiegł niski, gardłowy pomruk. Aegnor czuł, że dzieje się z nim coś nienaturalnego lecz poddał się temu uczuciu. Wstał powoli rozglądając się za jakąś szatą. Czymś czym mógł by się przykryć, w końcu nie wypada tak nago latać. Jakaś kultura i obycie musi być, a on jako przedstawiciel tej wyższej rasy powinien się odpowiednio prezentować.

Macał dłońmi doookoła, ale wyczuł tylko kamień. Nic poza tym. Warkot z lewej strony zbliżał się coraz bardziej. Czuł już oddech na swojej twarzy. Gorący, przesycony zapachem siarki i mułu., towarzyszyło mu drapanie o kamienie. Cokolwiek to było prawdopodobnie posiadało spore pazury.

Ciemno było jak w brudnej goblińskiej dupie toteż Aegnor rzucił najprostszą formułkę by rozpalić magiczny płomień. Co jak co ale warto wiedzieć co się zbliżać, i widzieć to.

blade, nikłe światło pojawiło się w jego dłoni, rozpraszając ciemność. Znajdował się w niskiej kamiennej celi bez żadnych mebli. Na przeciwko ściany pod którą leżał majaczyłzarys korytarza, a pomiędzy nim a elfem stał wychudzony pies wielkości sporego konia. Zapadnięte boki poruszały się spazmatycznie przy każdym oddechu, a z długiej zębatej paszczy kapała ślina. Zwierz zmrużył ślepia po czym odskoczył, porażony nagłym blaskiem. Skrył się w kącie, nadal warcząc nienawistnie.

Widząc że bestia boi się ognia młody elf rzucił na siebie Ognistą Koronę co by bardziej rozjaśnić w tej ciemnej norze. Zrobił krok ku psu, bez strachu czy obawy bowiem on był synem Uthuanu. Elfem i nie przystało mu się bać byle kundla. Wzrokiem szukał wyjścia z celi.

- No burek...siedź spokojnie - rzucił do psiaka.

Pies jakby zapadł się w sobie, począł się zwijać i kurczyć, trzęsąc się jak w delirium. Po dłuższej chwili na jego miejscu leżała dziewczyna, na oko dwudziestoletnia, ludzka kobieta o rudych jak ogień włosach i niepojokojących wilczych ślepiach. Drobne piersi unosiły się i opadały w rytm powolnego oddechu. Nie zasłaniała się niczym. Leżąc na wznak wpatrywała się w elfa poprzez gąszcz poplątanych kłaków.

- Nie wierz im - wyszeptały spękane wargi

Elf spojrzał na dziewczynę i zrobił krok ku niej mówiąc:

- Nie wierz komu ? - padło pytanie

Dziewczyna była ładna, choć wielu kobiet Aegnor nie widział. Zerkał na nią ukradkiem, czerwieniąc się bowiem to drugi raz gdy widzi kobietę nago. Czuł się speszony i zawstydzony

Nieznajoma podniosła się powoli, chwytając ścian i rozglądając się niepewnie dookoła. Kilka niewprawnych kroków i znalazła się tuż przy Aegnorze, elf poczuł ciepło jej ciała równie nagiego jak jego własne, gdy przytuliła się do niego, a raczej uwiesiła na jego szyi

- Oni już są martwi - jęknęła wprost do jego ucha - Martwi i zimni jak kamienie po których z taką dumą kroczyli. Nic już nie ma, nic nie pozostało. Patrz w niebo, tam znajdziesz odpowiedź.

Elf spanikował czując ciepło nagiej kobiety. Lekko odepchnął ją i zaczął nerwowo szukać wyjścia z celu. Szukał drzwi. Serce waliło mu jak oszalałe. Jego myśli stały się dziwne, krążące wokół piersi i ust dziewczyny ale walczył z nimi. Nie to że nie pragnął jej, nie odczuwał pożądania ale nie wiedział co z tym zrobić. Nie chciał jej też tak zostawić. To było by okrutne.

- Kim Ty jesteś ? - zapytał na odczepnego krążąc po celi.

Odepchnięta padła jak długa na ziemię. Lekko nieprzytomny wzrok utkwiła w elfie, nie podejmując już dalszej próby podniesienia się, widać było że ta jedna wystarczyła, by pozbawić ją resztek sił. Wyjście z celi znajdowało się tuż za jego plecami. Ciemny, zimny korytarz którego nawet ognień nie był w stanie rozświetlić.

- Pomóż mi - zapłakała - Nie chcę umierać, nie w taki sposób

Aegnor poczuł ból. Zranił dziewczynę a nie chciał tego. Odepchnął ją ze strachu, a nie z powodu chęci odrzucenia czy poniżenia kobiety. Łzy dziewczyny sprawiły że zrobiło mu się głupio, a jego wzrok i tak mimowolnie “badał” jej ciało. Podszedł więc do niej i rzekł:

- Złap mnie za szyję rękoma - poczekał aż to zrobi i podniósł ją z ziemi

Po chwili wahania uczyniła o co prosił. Drżące ramiona oplotły jego szyję, spękane usta musnęły policzek

- Nie zostawiaj mnie...proszę. Nie zostawiaj mnie tutaj - powtarzałą słąbym głosem garnąć się do mężczyzny z ufnością i nadzieją dziecka, które zagubiło się w głuszy i właśnie znalazło dorosłego.

Pocałunek “rozlał” się po ciele elfa, niczym kąpiel w gorącym mleku. Doznanie było przyjemne, wręcz dla niedoświadczonego elfa niebiańskie, lecz Aegnor ruszył powoli. Chciał spojrzeć na dziewczynę i ją...pocałować. Nie!! Tak nie wolno. Dziewczyna była osłabiona, przerażona i szukała..obrońcy. Lecz na pewne rzeczy musi być czas i miejsce. Przecież ona jest obca dla niego. Piękna mimo to. Zrobił kolejny krok i otworzył drzwi.

- Trzymaj się tylko. Nie zostawię Cię. Jak masz na imię? - zapytał idąc dalej gdy Korona świeciła mu się na głowie.

Rudowłosa milczała, coraz mocniej wtulając się w swojego obrońcę. Przez chwilę chlipała jeszcze cicho, mocząc mu skórę, lecz w końcu uspokoiła się

- Neth, nazywają mnie Neth - jej usta błądziły wokół spiczastego ucha, muskając je delikatnie co chwilę i pieszcząć oddechem - Jestem tutaj, znajdź mnie. Nie pozwól im mnie zabrać, nie pozwól zabić. Chcę żyć, chcę żyć...tak bardzo chcę żyć

Zaczęła robiś się coraz bledsza, lżejsza i mniej materialna aż po chwili zniknęła zupełnie z jego ramion, pozostawiając po sobie wspomnienie ciepła i goździkową woń oddechu.

Ponownie stał sam w ciemności, rozświetlanej słabo przez ognień.

Błysk.

Ponownie siedział w karczmie bez nazwy, na końcu zapadniętego, pogrążonego w zimie Imperium. Jego towarzysz gdzieś zniknął, dziadek cały czas gapił się w sufit, na szczęście nie mamlając już nic pod nosem. Wszystko wróciło do normy i tylko trudy do opisania żał wkradł się w elfie serce.

“Znajdź mnie”.

Coś się jednak zmieniło. Wydawało mu się, że czuje obecność dziewczyny, gdzieś bardzo niedaleko. Realnej dziewczyny czy sennej mary - trudno mu było określić.
Elf wstał z krzesła. Milczał jakby próbował zorientować się co się stało. Mara czy prawda. Coś kazało mu iść na górę. Wewnętrzny głos i to coś co zawsze mu towarzyszyło. Ruszył na górę powoli, jakby w lekkim transie. Jakby czuł że musi tam iść. Wszedł na piętro. Serce waliło mu jak oszalałe. Co zrobi jeśli okaże się, że ta dziewczyna żyje. Jest prawdziwa? Co wtedy ?
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 30-04-2013, 12:48   #33
 
Trollka's Avatar
 
Reputacja: 1 Trollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputację
Andrea przystanęła niezdecydowana nad krawędzią dziury. Odór dobiegający ze środka nie zapowiadał nic miłego, nawet jeść się jej odechciało. Ściągnęła kaptur, zwracając poznaczone bliznami oblicze w kierunku towarzysza. Była świadoma spojrzeń, które wysyłał w jej kierunku, gdy byli jeszcze w poprzednim pomieszczeniu
- Ta ruda, ja...gonisz za wszystkim co krwawi pięć dni i nie zdycha ? - spytała bez zbędnej złośliwości, choć uśmiech który posłała zielonookiemu nie był pozbawiony odrobiny cynizmu. Wzruszyła po chwili ramionami.

Opierając się o regał uniósł w uśmiechu brew. Szczerość i bezpośredniość były cechami które cenił sobie nad wyraz wysoko. O ile, oczywiście, sytuacja nie wymagała inaczej.
- Jeżeli pytasz czy potrafię docenić piękno i talent w drugiej osobie, to tak. Zwracam uwagę na tych którzy mają potencjał osiągnąć coś więcej niż godną pożałowania egzystencję do której pragną nas zmusić władni tego świata . Ten potencjał, widzę w Tobie.. - odpowiadał jej zgodnie z prawdą, wodząc niedbale wzrokiem po niej i okolicy zatrzymując swoje spojrzenie na dziurze w podłodze, najwyraźniej zejściu do piwnicy.
- Ta czarna otchłań, jakże chłodna i obca niczym złowieszcza krypta. Kusząca, lecz przestrzegająca przed tymi co przed wiekami jej strzegli i strzegą nadal... - spojrzał na nią, dłoń oparta na toporze w niedbałym geście władzy i pewności siebie - ...co o niej sądzisz?

Wzruszyła ponownie ramionami i nie odpowiadając zeskoczyła na dół.
Bardzo szybko pożałowała tej pochopnej decyzji. Zderzenie z klepiskiem powaliło ją na kolana, odbierając oddech i ponownie przesłaniając obraz czarną mgiełką. Na wpół oślepiona podniosła się z kolan, przytrzymując się drabiny.
- Głupia jesteś - wyszeptała przez zaciśnięte zęby rozglądając się po wnętrzu. Brawura wobec nieznajomego. Tak, zdecydowanie była głupia. Odzyskawszy ostrość widzenia rozejrzała się dookoła. Ciemność nie stanowiła dla niej żadnego problemu, blask ognia wpadającego przez klapę w suficie wystarczająco dla jej oczu rozświetlał piwniczkę.

Zobaczyła parę beczek z piwem, półki pełne przeróżnych słojów i flaszek, kilka skrzynek wypełnionych butelkami z winem. Na każdej z nich widniał odciśnięty w czarnym wosku symbol przypominający słońce. Po prawej stronie od wejścia gnił sobie spokojnie kopiec kartofli i właśnie on był źródłem również drugiego zapachu.

Powolnym krokiem podeszła do kartofliska, osłaniając nos skrajem płaszcza, z drugą ręką spoczywającą nerwowo na rękojeści miecza.

Jeszcze raz pohamował rozbawiony śmiech który budował się w nim. Przecież grunt to spokój. Chwycił się drabinki i zsunął się po niej w dół jak po linie, a raczej dwóch. Stając na równych nogach rozejrzał się widząc to co i jej oczom się ukazało.
- Dziwny symbol.. - skomentował podchodząc do jednej ze skrzyń. Wziął jedną z butelek i otworzył ją starając się węchem rozpoznać zawartość, druga dłoń w pogotowiu trzymała topór.

W środku znajdowało się wino. Co jak co, ale ten trunek rozpoznać potrafił nawet z zamkniętymi oczami. Andrea podchodząc do kopca musiała się zatrzymać na moment. Smród wręcz oszałamiał.

Przezwyciężyła mdłości i pochyliła się nad kartofliskiem.
- Dziwny grób - wymruczała do Felixa cały czas szczelnie zakrywając nos i usta - Nigdy czegoś takiego nie widziałam.

Spojrzał w jej kierunku jak pochyla się nad kartofliskiem i szybko ją chwycił za ramię odciągając ją od sterty. Doświadczenie, można by powiedzieć.
- Lepiej nie. - powiedział i wstrzymując oddech uderzył toporem w kartofisko, cięcie poprzeczne, nie chciał kolejnej ‘niespodzianki na jego zmianie’.

Już miała zobaczyć co kryje się pod bulwami, zarys czego przypominającego rękę nawet zamajaczył przed jej oczami, gdy nagłe szarpnięcie do tyłu sprawiło że wylądowała na podłodze, niezdolna do jakiegokolwiek ruchu. Bół był oślepiający, czuła jak ledwo co zasklepione rany otwierają się na nowo, ponownie brocząc krwią.
Cięcie w kartoflisko nie wywołało żadnego poruszenia, spotęgowało tylko smród.

- Kurr... - zdołała tylko sapnąć. Na razie nie myślała o tym żeby wstawać. Delikatnie przyłożyła dłoń do boku. Lepka i czerwona jucha zabarwiła jej skórę. Obejrzała się na mężczyznę
- Zab...iję....cię - warknęła tylko

“Uderzenie w kartoflisko nie poruszyło go, dobrze. Nie ma tam ICH” pomyślał zanim usłyszał słowa kobiety. Spojrzał na nią lekko zdziwiony, po czym zobaczył czerwoną juchę...
- ...żesz kurwa jego mać...- warknął przez zęby - ..trzeba było mówić że jesteś ranna! Idziemy na górę, znam kogoś kto pomoże Cię poskładać. Jak by nie było ‘moja wina’
Powiedział podchodząc do niej i zatykając topór za pas.

- Ani mi się waż - jej głos ociekał jadem - Nie dotykaj mnie.
Uniosła lekko głowę, spoglądając na górkę za nim
- Co tam jest? Zobacz, upewnij się.

- Dobra.. - warknął - ...czemu nie. Grunt, że ICH tam nie ma. Inaczej by na nas naskoczyli w chwili naszej nieuwagi. - powiedział i trzymając rękę na toporze podszedł do sterty spoglądając w wyrwę. Starając się dostrzec co tam było.

Dostrzegł drobną rękę, wąską i dziecinną, zakopaną w tym prowizorycznym grobie. Widział też kawałek przedramienia, dokładnie ogołocony z mięsa z dużą wprawą. Użyto do tego czegoś ostrego i twardego, na pewno nie zrobiły tego zęby. Dalsza część ramienia tonęła pod ziemniakami.

- ICH tam nie ma? - spytała zdziwiona - co to za ONI?

- Na łaskę Morra... - wyszeptał rzegnając się z niesmakiem po czym dodał ciszej - ..za późno.
Spojrzał na nią z lekkim, wymuszonym uśmiechem - Najwyraźniej mamy tutaj martwe ciała, a mięso które podają jest ludzkie. - Najwidoczniej odwracał uwagę od NICH.
 
Trollka jest offline  
Stary 30-04-2013, 13:18   #34
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Andrea ścisnęła kąciki oczu pokrwawioną dłonią i zaczęła gramolić się na nogi
- Materiał do zapamiętania - mruknęła - Nie całować cię, choćby nie wiem co
Odzyskawszy równowagę ponownie zbliżyła się do zwłok
- Odkop je - poprosiła - ja nie dam rady.

Zaśmiał się lekko wymuszonym tonem.
- Nie musisz mi mówić, trzeba ich pogrzebać, ale najpierw zajmiemy się Twoją raną. Chodź.. idźmy na górę. - powiedział lekko spokojnie. “Tak, Ikołaib powinien coś zdziałać.”

- Nic mi nie będzie - pokręciła głową, patrząc dziwnie na zielonookiego - Jak do tej pory nie zdechłam to te kilka chwil bez pomocy mi nie zaszkodzi. Trzeba wiedzieć na czym stoimy i o co tu do jasnej cholery chodzi.
Trzymając się ściany zrobiła kilka kroków do przodu
- Dobrze że zjadłam tylko ser - zaśmiała się cicho po czym wskazała na rękę - Kop, kop, ładna buźko.

Zaśmiał się nieznacznie przyglądając się jej z niedowierzaniem i ruszył za nią. Nie miał zamiaru dopuścić, aby się przewróciła, lub spadła z drabiny.
- Najpierw odprowadzę Cię do kogoś kto może Ci pomóc, ufam mu, a skoro jeszcze żyjesz to znaczy, że nie pisane Ci odejść do Królestwa Morra. Jeszcze musisz coś zrobić, dlatego powinnaś dbać o zdrowie. Obowiązki wobec martwych poczekają. Długo już jesteś ranna?

- Muszę się dowiedzieć co to za truchło i skąd się wzięło - warknęła siadając na jakiejś pustej skrzyni i trzymając się za bok - Skończ paplać i bierz się do roboty bo się tu wykrwawię.

- Powiem Ci od ręki, przejezdni, najprawdopodobniej rodzina z pobliskiej wioski lub niewielka grupa cyrkowców z dzieckiem. - powiedział stanowczo - Teraz idziemy opatrzyć Twoje rany, albo się wykrwawisz, rozumiesz? - To mówiąc wziął jedną z dziwnych butelek z winem. “Może ktoś będzie znał ten symbol.”

Śmiech wstrząsnął całym jej ciałem
- Jesteś niemożliwy - spojrzała na niego z lekką kpiną ale i jakby bardziej przyjaźnie - Jest jakieś imię w komplecie do tej ślicznej buźki?

Uśmiechnął się zbójecko przyglądając się jej z zaciekawieniem.
- Felix, chociaż zwą mnie Szczęściarzem - powiedział - Jakie miano nosi ta piękna i jakże uparta kobieta z którą dane jest mi rozmawiać?

- Andrea - mruknęła oglądając go sobie uważnie od góry do dołu z zawadiacką miną - A teraz skończ słodzić i pomóż mi się stąd wydostać, zaraz się porzygam od tego smrodu.

- Już śpieszę.. - powiedział i podszedł do obejmując ją ostrożnie ramieniem - ..mam już dość tego miejsca.

Powoli i delikatnie Felix starał się pomóc kobiecie wydostać się na zewnątrz. Zajęło to sporo czasu, ale w końcu oboje wylądowali na powrót w obskurnej kuchni. Dziewczyna coraz bardziej blada przyciskała rękę do boku, Felix dyszał ze zmęczenia. Mimo wszystko prawie bez jej pomocy wciągnął ją bohatersko na górę

- Dziękuję - wyszeptała odwracając wzrok - chyba jestem twoją dłużniczką

- Daj spokój, gdyby nie ja, twoje rany by się nie otworzyły, mam rację? - powiedział cicho - Więc... wiesz... chodźmy zobaczyć co da się z nimi zrobić, dobrze?

- Nienawidzę mieć długów - odparowała ostrym tonem - Więc mów od razu czego chcesz
Oparła się o niego
- Tylko powoli. Leci ze mnie jak z durszlaka

- Skoro się upierasz... - powiedział zerkając na nią nieodganiętym spojrzeniem i powoli prowadząc ich do wyjścia z kuchni - ..nie wiem co się stało, że jesteś ranna, ale nie daj się drugi raz i nie udawaj mi, dobra?

- Tylko tyle? - zdziwiła się wyraźnie - Żadnego hm...ściągaj portki i rozkładaj nogi?

Pokręciła głową, lekko oniemiała. Ludzie zazwyczaj chcieli czegoś w zamian, szczególnie gdy chodziło o pomoc kobiecie
- Jestem w szoku...czyżby jednak uchowali się jeszcze gdzieś zacni mężczyźni?
Po chwili pokręciła głową z jadowitym uśmieszkiem
- Nieee, to by było zbyt piękne.

Zatrzymała się nagle i wolną ręką dotknęła jego twarzy, obracając ją ku sobie. Chwilę spoglądała wprost w niesamowicie zielone oczy swojego wybawiciela po czym zbliżyła usta do jego ust. Pocałunek nie był długi, ale Andrea postarała się wyrazić nim całą wdzięczność jaką czuła
- To o co prosisz...mogę obiecać że będę się starała, ale co z tego wyniknie nie wiadomo. Różnie bywa.

Uśmiechnął się do niej ciepło i delikatnie puknął ją w czoło palcem.
- Najpierw się wyliż z ran i przemyśl to wszystko, a potem porozmawiamy.. - powiedział delikatnym, wręcz troskliwym głosem - ..nie ma czasu, musimy zająć się raną, bledniesz mi w oczach.

- Nie - odpowiedziała twardo - Nie będziemy już wracać do tego tematu. Sprawę uważam za załatwioną.

Przeciśniecie się we dwójkę przez drzwi nie stanowiło większego problemu. Razem i tak zajmowali mniej miejsca niż córka karczmarza swoją osobą.

- Ikołaib! Potrzebuje Twojej pomocy człowieku! - wykrzyknął Felix wyprowadzając dziewczynę o kasztanowych włosach z zaplecza.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 30-04-2013, 17:38   #35
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Magnus z dezaprobatą spojrzał w górę, jakby mógł wzrokiem przeniknąć powałę. Irytujące skrobanie narastało. Pewnie gdyby karczmarz nie został zabity dzisiaj, wkrótce zżarłyby go mieszkające tutaj myszy.

Od denerwującego odgłosu jego uwagę odwróciło zachowanie pozostałych w gospodzie ludzi. Z pogardą patrzył na okradających zmarłego gospodarza ludzi, po których właściwie spodziewał się czegoś takiego, jednak na szczególną dawkę niechęci zasłużył sobie jeden z długouchych bezczelnie grabiący jeszcze ciepłe zwłoki.
"Psiekrwie chędożone..." - splunął na podłogę.

Dziwne zachowanie dziadygi sprawiło, że sytuacja przestała mu się zupełnie podobać. Nie, żeby przejawy brutalności żołdaków były mu bliskie, jednak teraz zaczynał podejrzewać, że jest coś więcej w tej zapomnianej przez bogów dziurze. I wygląda na to, że zdąży załapać się na niezamówione atrakcje podczas pobytu tutaj. Zapamiętał sobie, żeby był to możliwie krótki pobyt. Ponownie zajął się swoim kuflem.

Po jakimś czasie w kuflu Viggo w końcu pokazało się dno. Już miał wstać, gdy jego uszu dobiegł dziwny dzwięk. Ciche, dziecięce gaworzenie, nie mógł zlokalizować jego źródła. Zdawalo się dochodzić ze wszystkich stron jednocześnie. Przez chwilę nie mógł poruszyc nawet palcem, a włosy na jego karku zjeżyły się.

Reszta towarzystwa zdawała się nie zauważać niczego, zbyt zajęta leniwym przelewaniem czasu przez palce w towarzystwie alkoholu. Gaworzenie zmieniło się w płacz, przepełnione strachem kwilenie niewinnego dziecięcia. Czuł jego przerażenie, drążące serce niczym zatruty cierń. Odetchnął kilka razy, a głos powoli cichł w jego głowie by w koncu ustać zupełnie, jednak uczucie strachu pozostało.

Zerwał się z ławy w chwili, gdy od zaplecza do izby wrócił towarzyszący czarnemu fircyk, jak go nazwał w myślach, z trzymającą się za bok kobietą. Chcąc zapomnieć o nieprzyjemnym majaku podszedł do nich raźno i powiedział:
- Twój znajomek poszedł z jakimś korożercą na górę... diabli wiedzą po co... - spojrzał na krwawiącą kobietę marszcząc brwi - znam się nieco na łataniu skaleczeń, o ile nie masz nic przeciwko? - wolał się upewnić.

- Co to za smród się za wami ciągnie? Aż gębę wykręca... - spytał przystępując do opatrywania rany.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 01-05-2013, 08:26   #36
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
„Co za okropny wiatr” - stwierdziła - „idę sobie stąd nim śnieg mnie przykryje” - ocierając dłońmi ramiona próbowała się ogrzać. Popatrzyła w niebo ale nie widziała nic interesującego, może tam nic nie było, może nic nie dostrzegała przez śnieg. Powoli przeszła przez okropną zamieć poddając pomysł podsłuchiwania nie ludzi. Otworzyła drzwi tym razem delikatnie jakby nie wiedziała co jest po drugiej stronie. Wślizgnęła się niepostrzeżenie do ciepłego zajazdu.

„Ciekawe poznikali jakby smok przeleciał” - zaśmiała się w duchu - „Felix i te tępe babsko pewnie szabrują; ale co mnie to ... prawda?” - skwitowała to niepewnie. Próbowała nadal unikać wzrokiem i myślami zwłok starca lecz było to prawie że nie możliwe. Popatrzyła na niego - "mu to już nie pomogę" - ale ten człowiek nie zasługuje na to co go spotkało. Dookoła było dużo krwi, naprawdę dużo krwi. Jakby rozpruto cielaka nie człowieka. Okropne – powiedziała po czym pomodliła się po cichu za zmarłego, nie trwało to długo. Jeszcze raz ogarnęła gospodę wzrokiem. „Nie lubię samotności” - odgarnęła kosmyk rudych włosów do tyłu i przysiadła się do wielkoluda. Cześć – powiedziała cicho. Staruszek chyba jej nie dosłyszał, bo nawet nie mrugnął. Spokojnie rozsiadła się koło niego czując się pewniej. Uśmiechnęła się lekko i wróciła do swojego ulubionego zajęcia. Gdzieś tu muszą być – szepnęła – o właśnie. Wyciągnęła pióra karafkę i czystą księgę. To dobry moment aby opisać to miejsce:


15 Vorhexen, wioska Erzgalgen
5 dni drogi od Talabheim.
Jest to zabita dechami dziura. Ludzie są strasznie nieuprzejmi a człowiek może...

Pisała spokojnie czasem zerkając czy ktoś na nią nie patrzy. Chwila pisania i znowu ten nieuprzejmy elf. Ciekawe czego on chce. No tak a czego mógł chcieć, albo jego siły ale jej umiejętności. Od niej pewnie niczego bo wyglądał na zdrowego chuderlaka. Haha – zaśmiała się triumfalnie lecz cicho, bo po chwili weszła jej oprawczyni brocząca krwią. „ciekawe jak teraz sobie poradzi” - oglądała zmagania Felixa który próbował jej pomóc. Głodna już nie była więc Felix powinien przestać ją interesować lecz nie było to tak proste jakby się wydawało. Coś się stało mojej ulubionej koleżance ? - zadrwiła głośno i wyraźnie z Andrei.
 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher

Ostatnio edytowane przez Mrsanczo : 01-05-2013 o 15:41. Powód: ...
Mrsanczo jest offline  
Stary 02-05-2013, 17:17   #37
 
Bloodsoul's Avatar
 
Reputacja: 1 Bloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodzeBloodsoul jest na bardzo dobrej drodze
Czarnoskóry siedział w ciszy, pogrążany we własnych myślach, chłonąc spokój panujący w karczmie. Robiąca najwięcej zamieszania rudowłosa dziewka zniknęła za drzwiami, ruszając za niziołkiem i jednym z elfów. Towarzyszący mu podczas podróży Felix, uśmiechając się dziwnie, położył przed nim kuszę.

- Przypilnuj, sprawdzę to i owo - rzucił tylko w kierunku kislevczyka, nie spuszczając wzroku z zakapturzonej kobiety znikającej za drzwiami zaplecza.

Ponownie został sam. Powoli ogarniała go senność, napełniając członki ołowiem i kierując rozmyślania w kierunku łóżka z ciepłym pledem lub chociaż trochę czystszego kawałka podłogi obok kominka.

Coś śmierdziało, doszło to do niego dopiero po pewnym czasie. Źródło nieprzyjemnego zapachu znajdować musiało się gdzieś z jego lewej strony. Zmęczony obrócił głowę w tym kierunku.

Wychudzony nagi człowiek siedział na krześle obok niego. Jego szczękę wyrwano, czarno-sine dziąsła ropiały, oblepiając cuchnącą mazią żółte łopaty górnych zębów, wytrzeszczone, zasnute mgłą zielone oczy wpatrywały się w kuszę Felixa.

Ikołaibowi zrobiło się zimno. Zamrugał a trup zniknął, jednak mężczyźnie całkowicie odeszła ochota na odpoczynek. Miewał majaki, ale do tej pory działo się to tylko wtedy gdy spał.

- Sluszaj, mnie nada tiebia. Pajdi za mnoj pażaulsta. (Słuchaj, potrzeba mi ciebie. Chodź za mną proszę.) - spokojny głos elfa z lisim tatuażem na ramieniu sprawił, że wielkolud o mało co nie podskoczył razem z krzesłem.

Zamrugał gwałtownie kolejnych kilka razy i z lekko rozwartymi ustami spojrzał na elfa, wciąż zastanawiając się co się właśnie stało. Elf gotów był powtórzyć swoje słowa, kiedy Ikołaib gwałtowanie i dość głośno odparł, lecz nie do elfa, a jakoby w pustkę zajazdu, wstając od stołu:

- Bozhe moy, dajcie zaczerpnąć świeżego powietrza! - czym prędzej pognał do wyjścia. Drzwi ze zgrzytem otworzyły się na dyktando czarnoskórego. Zimno i wiatr śnieżnej wichury wparowało do przybytku, lecz nie na tyle mocno by przewrócić olbrzyma. Ten nie zważając na brak płaszcza, który został w budynku, odetchnął z ulgą. „Co to do cholery było? Sigmarze, z jakiej racji skazujesz mnie na coś gorszego od sennych koszmarów?”. Tkwił tak krótką chwilę, ponieważ zimno wygnało go z powrotem do przybytku. Ikołaib zauważyć wodzącego za nim wzrokiem Felixa. Felixa, który niósł tę drugą dziewkę o kasztanowych włosach.

- Ikołaib! Potrzebuje Twojej pomocy człowieku! - stał tam też Viggo, który najwidoczniej wymienił właśnie kilka słów z Felixem, i który ze zdziwieniem patrzył na Ikołaiba wchodzącego do karczmy.

- Jestem, jestem. Dawaj ją tutaj na stół. – Ikołaib płynnym ruchem wielkiej ręki odgarnął stół i rozłożył swój płaszcz by zrobić prowizoryczny materac. Zważywszy na to, że płaszcz szyty był na dwumetrowego jegomościa, był równie gruby i na pewno wygodniejszy od drewnianego, wyszczerbionego stolika. Następnie razem z Felixem położył ją, tak delikatnie jak tylko potrafił by zacząć wstępne oględziny jej stanu zdrowia.

- I przypomnij mi, żebym Ci o czymś powiedział, coś mi tutaj śmierdzi – dodał szeptem do Felixa, choć w głębi wiadomym było, iż o tym co spotkało go parę minut temu długo nie zapomni.

W głębi duszy modlił się by zapomnieć.
 
Bloodsoul jest offline  
Stary 02-05-2013, 18:29   #38
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Herpin, jakby całkowicie znudzony i nieobecny, gapił się w płonący kominek. Wgapiał się w tańczące tam ze sobą płomienie, tak że całkowicie pochłaniały one jego uwagę. Nawet nie zwracał wiele uwagi na zwłoki, ani na szabrującego przy nich elfa. Nic dziwnego, że chcą ich stąd przepędzić! Ten w sumie zachowywał się inaczej, niż typowy długouchy… wcześniej nie spotkał żadnego, który by z takim zapałem popędził do szabrowania jeszcze ciepłego trupa, no ale to tylko potwierdzało, jego niechęć do tej rasy. Gorzej niż hieny cmentarne, ci przynajmniej robią to w ukryciu, a nie tak bez krempacji, przy wszystkich.

Dopiero chwilę później Herpin ocknął się i spoglądnął w wybełkotane przez starca niebo, a tam… sufit jak sufit. Brudny jak wszystko w tej norze. Pająki w kątach potkały sieci wielkości stołu i bardzo możliwe że teraz polowały już na myszy. Tak spasionych ośmionogich bydlaków Herpin nie widział w całym swoim burzliwym życiu. Ale nieba, jak nie było w karczmie widać, ta go nie było i teraz. Normalne, no może to szuranie go też zastanawiało. W tym momencie jednak tylko wstał leniwie, podszedł do okna, za którym nie zobaczył jednak nic poza lekką zadymką śnieżną.

Odwrócił się i ujrzał jak na dół właśnie zbiegał zagoniony elf - szabrownik. Von Monteur minął go i poszedł w kierunku góry.
 
AJT jest offline  
Stary 02-05-2013, 20:44   #39
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Felix już chciał podziękować wielkoludowi kiedy to zauważył Ikołaiba wchodzącego do karczmy. Jego zdziwienie nie miało granic, ale przecież nie takie niespodzianki już miewał w życiu. Ta chociaż była przyjazna.
- Zaplecze całe przegniłe, dzięki za chęć pomocy. - powiedział tylko łysemu jegomościowi. Pół prawdy, też prawda, to, że tam gniły ciała pozostawił jako niedopowiedziane.
Razem już z czarnoskórym jegomościem kładąc dziewczynę na płaszczu zaczął dawać wstępne informacje na temat jej stanu zdrowia. Patrząc na to z boku, można by pomyśleć, że był tutaj medyk i jego uczeń, nic bardziej mylnego.

- Ranny goją się już jakiś czas i ponownie się otworzyły. Warunki na dole nie sprzyjają zdrowieniu jak możesz poczuć. - powiedział spokojnie. Pamiętał swoje własne doświadczenia, w takich warunkach łatwo było o zakażenie. Paskudne zakażenie, dlatego zawsze nosił gorzałkę kiedy tylko mógł. Słysząc słowa kislevczyka zamarł na nieznaczną sekundę, lecz szybko się opamiętał. To zaczynało mu się coraz mniej i mniej podobać z każdą chwilą.
- Wyjąłeś mi to z ust. - skontrował również szeptem Felix chwytając kuszę. Lepiej mieć ją na podorędziu. Magazynek był pełny. Miał nadzieję, że nie będzie musiał go opróżniać tym bardziej, że w wyniku kontuzji wyszedł trochę z wprawy..

Nie wiedział jak długo dane mu było ignorować Kakadę, ale postanowił zamienić z nią parę słów. Dziewuszna naprawdę była roztrzepana...
- Jak na wierną akolitkę wzywającą imienia Shalyii jesteś wielce skora do pomocy... - to wszystko co powiedział na więcej nie mając ochoty. Dlaczego dał jej alibi i nie wydał tego, że jest wiedźmą? Nie myślał nawet o tym. Powrócił do pomagania Ikołaibowi w opatrywaniu ran, choć bardziej ograniczało się to do upewniania się że Andrea nie będzie się wiercić, wierzgać, oraz żeby materiał ubrania nie zbliżał się do rany. Potrzebował każdej pary rąk zdolnych unieść miecz. Jeżeli to co widział w piwnicy jest popularne w całej mieścinie to byli w głębokim ogrzym...

Jedyny plus całej sytuacji był taki, że miał bardzo interesującą pozycję widokową połączoną z równie obiecującą pozycją władzy. Ktoś tu przecież musiał ją trzymać prawda? Może i była to jego wina, że rany dziewczyny ponownie się otworzyły ale szczerze.. jak nie wtedy, to najpewniej zdarzyłoby się to w najmniej pożądanym momencie. Z dwojga złego, piwnooka miała więcej szczęścia niż mogło jej się wydawać.
 
Dhratlach jest offline  
Stary 02-05-2013, 22:21   #40
 
Mrsanczo's Avatar
 
Reputacja: 1 Mrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znanyMrsanczo wkrótce będzie znany
No dobra, dobra – odparła – tylko mnie nie palcie przed kolacją – dopowiedziała co myślała i wstała od stołu. Rozprostowała nogi i się rozciągnęła, widać było że nigdzie się jej nie śpieszy. Widok krwi tym razem nie powalił jej z nóg lecz dostała odruchu wymiotnego. Zaraz wrócę kolego – powiedziała to do towarzysza przy stole. Popatrzyła na wielkoluda zastanawiając się czemu nie ma zaklęcia na głuchotę którą chyba był obdarowany przez bogów. "Mniejsza" - odwróciła się na pięcie i żwawo podeszła do „lekarzy”. No tak widzę że sobie całkiem dobrze radzisz – powiedziała to z ogromnym uśmiechem na ustach do czarnucha – może jakoś pomogę ale cudów nie obiecuję – zagadywała nadal a krew się coraz wolniej i wolniej lała z rany – no to do roboty – obdarowała jeszcze Felixa uśmiechem który cały czas miała wręcz przylepiony do twarzy i zaczęła kurować „koleżankę”. Co ją uradowało jak nigdy, usłyszała - Pilnuj swojego nosa, bo kiedy się stąd podniosę to nie ręczę za siebie - teraz mam sumienie czyste. Zrobiła krok do tyłu popatrzyła ze smutkiem w oczach tak bardzo udawanym, że po chwili zakryła twarz dłońmi. Gdyby była nagroda za odgrywanie scen Natasza już dawno by taką dostała. Koledzy co ja mogę tutaj zrobić - powiedziała przez szpary między palcami - naprawdę nic, sami widzicie. Puściła oczko do do Felixa i powoli odeszła ogniska z zamiarem zdrzemnięcia się.

- Kakada... - ledwie dosłyszałą dźwięk przypominający gwizdek - ..jak jej nie pomożesz, skąd mam wiedzieć czy nam pomożesz kiedy przyjdzie pora? - dodał już spokojny, próbując udawać jej uśmieszek - Nie widzisz, że z braku krwi nie wie co mówi? Jej czas jeszcze nie nadszedł, a swoją obojętnością skazujesz ją na spotkanie z Morrem, czy taka jest wola Shallyi?

Chwilę zastanowiła się nad tym potokiem słów. Heh, widzisz Shallyi chce ją widocznie uratować lecz ona sama tego nie chce. Mam ją na siłę ratować ? Tego właśnie chcesz? A jak wstanie to ja dostanę nie ty "słodka buźko" – Każde słowo nabierało coraz mocniejszego brzmienia i było coraz głośniejsze, lecz ostatnie słowa sprawiły, że załamał się jej głos. Powiedziała na niego „słodka buźko”. Zaczerwieniła się i jak najszybciej doszła do paleniska.
 
__________________
"Ignorance is bliss." ~ Cypher

Ostatnio edytowane przez Mrsanczo : 02-05-2013 o 23:39.
Mrsanczo jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172