Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-08-2013, 13:36   #41
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Nie było już nic do dodania. Przysypane ciało Iriny spoczęło w lesie, przysypane na tyle, by nie dobrały się do niego dzikie zwierzęta. Stracili na to trochę czasu, ale nie znowu tak dużo, a niektórzy z nich mieli jeszcze trochę poczucia honoru i przyzwoitości. Jeśli nawet tylko na pokaz. Zaraz potem wyruszyli w dalszą drogę. Po to tu przecież byli, dotrzeć do skarbca, zabrać zawartość i zapomnieć o wszystkim. Czy myśleli już, że mogą nie dać rady? Uświadomili sobie w co się wpakowali? Zebedeusz powoli odzyskiwał siły, wiedząc, że na jego ciele zaznaczają się potężne siniaki, ale również, że na szczęście nic sobie nie złamał. Zorgrim rany zapijał, za to Dagmar cierpiał. Cięcie na brzuchu utrudniało ruchy, każdy krok okupywał bólem. Krasnolud zszył go solidnie, za to topornie - cóż, solidna blizna po tym będzie.
O ile przeżyją tę wyprawę.

Rycerz stojący na szlaku poruszył się, gdy pokonali może połowę drogi do niego. Zawrócił swojego wierzchowca, a oni dosłyszeli jego głos. Brzmiał jakby dobiegał z głębi studni. Mówił tak, jakby Reikspiel był dla niego obcym, słabo znanym językiem.
- Nie dostaniesz tego! Chwała jest moja. Krew także. Zginiesz powoli.
Dziwne słowa, wypowiadane w liczbie pojedynczej. Ani myślał jednak je tłumaczyć. Jego wielki, czarny rumak zarżał, a potem ruszył galopem w stronę Roezfels. Gonienie go nie miało sensu, oczywiście.
Nie mógł być człowiekiem. Z drugiej strony, po co tu czekał, aby im powiedzieć kilka tych słów?

Minęło kilka kolejnych godzin, podczas których mozolnie posuwali się do przodu, po kluczącej w lesie drodze, coraz mniej równej, za to bardziej błotnistej, pełnej zdradzieckich kamieni i korzeni. Od jakiegoś czasu głównie pięła się w górę, las z mieszanego przemienił się prawie w zupełnie iglasty. Góry Środkowe widzieli już kilka razy, na niewielkich przecinkach, docierając na szczyt co większych wzgórz. Najgorszy był jednak deszcz. Z irytującej mżawki zmienił się w prawdziwą ulewę. Po drodze spływały strumienie, a ich ubrania, już i tak mokre, teraz przemokły zupełnie. Ciążyły, a ich zimno wywoływały dreszcze u prawie wszystkich. Zorgrim wydawał się odporny, być może ze względu na ilość wypitego alkoholu. Przeszli już zdawało się ponad połowę drogi do warowni, gdy odezwały się pierwsze grzmoty. Ciemność panująca mimo tego, że był środek dnia, pozwoliła im dostrzec błyskawice uderzające gdzieś nie tak daleko od nich.
Mniej więcej tam, gdzie miało znajdować się Roezfels.

Dalsza droga w tych warunkach, ze strumieniami wody lejącymi się z nieba, była trudna i niebezpieczna. Z kolei długi postój mógł sprawić, że nie zdążą do celu jeszcze tego samego dnia. Musieli zdecydować. Każde z nich było zmęczone, obolałe i głodne. Dagmar wyglądał najgorzej, z trudem trzymając się na nogach.

Zanim zdążyli podjąć decyzję, za ich plecami, sprawnie podążając drogą, pojawiły się dwie postacie na niewielkich, ale solidnie zbudowanych górskich kucach, znacznie lepiej przystosowanych do takiego terenu, niż zwykłe wierzchowce. Może właśnie dlatego ta dwójka dała radę ich dogonić. Pierwszym okazał się niemłody mężczyzna, ubrany w skóry zwierząt, w rękach dzierżący długi kostur ze zwierzęcą czaszką zatkniętą na jego końcu. Pysk niedźwiedzia służył mu za kaptur. Towarzysząca mu osoba musiała być kobietą, znacznie szczuplejszą, z twarzą ukrytą pod zwykłym kapturem. Cała była owinięta w ciemnobrązowy płaszcz i trzymała się z tyłu. Ci, którzy się na tym znali, mogliby skojarzyć przybysza z dwoma gatunkami ludzi: wyznawcą Taala lub magiem. Mężczyzna uniósł dłonie w pokojowym geście.
- Spokojnie, przyjaciele. Słyszałem w wiosce, że podążacie tą drogą, dlatego pospieszyłem, by was dogonić. Jestem Alrich, wędrowny czarodziej z Bursztynowego kolegium. A to Taila, moja uczennica. Doszły mnie słuchy, że gdzieś w okolicy nastąpiła potężna emanacja magii Chaosu. Pragnę to zbadać, a w grupie raźniej, prawda?
 
Sekal jest offline  
Stary 20-08-2013, 18:30   #42
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
Kiedy przyszli, zauważyła, że wieśniacy uciekli. Ostatecznie, nie zdziwiła się. Zważywszy na przemowę, którą wygłosiła wcześniej w ich kierunku, wieśniacy mieliby chyba nie po kolei w głowie. Jednak przez ich ucieczkę uświadomiła sobie tylko, jak niewiele dla niej znaczyli. Ot, po prostu zgraja durniów z Penzfin, którzy pewnie zostaną gdzieś zaszlachtowani przez zwierzoludzi w ciemnym zakątku lasu.
Nie mogła dbać o nich mniej. Co do Dagmara zaś, nie winiła go. Trudno byłoby próbować wlać rozum do pustych głów chłopów, którzy na dodatek wyglądali jak przyszły materiał na coś, co przed chwilami temu zabiło Irinę. W tym wypadku trzeba było raczej być wdzięcznym za to, że oszaleli ze strachu chłopi nie zabili Dagmara.
Usłyszawszy słowa czarnego rycerza, odparła ironicznie:
- Ot, przypatrzcie się, panowie. Prawdziwy, kurwa, cyrk się tutaj zjechał. Najpierw zwierzoludzie, teraz jakiś panicz, zapewne chory na umyśle. Przysięgam, jeszcze kuglarza tutaj brakuje albo trefnisiów, to byśmy mieli już wszystko do kompletu.
Nie wiedziała, że wkrótce jej słowa staną się prawdą co do części z kuglarzem.

Deszcz wzmagał się, a droga wcale nie robiła się łatwiejsza. W całej ulewie mogła tylko dziękować losowi za swój skórzany płaszcz, który co prawda nie sprawdzał się najlepiej w tej pogodzie - cóż, było to lepsze niż kiepsko zszyta rana w brzuchu. Albo śmierć.
Burza i ciemność nie wieszczyły dobrze dla nich. Oczywiście, jasne było, że od pewnego czasu w Roezfels działo się źle, jednak ani chybi, obecność czarnego rycerza i burzy nie było niczym, czego by potrzebowali.
Zdać by się mogło, że dużo - wyjątkowo dużo - zmieniło się w Roezfels od czasu, kiedy była na tych ziemiach ostatnim razem.
Podczas dalszej podróży, wyjaśniła swoim towarzyszom to, że kiedyś już tutaj była.
- Dobrze będzie - rzekła, pociągając z użyczonej przez Zorgrima okowity - jeśli pierwsza pójdę w okolice twierdzy, na zwiad. Na ziemie te kiedyś zajeżdżał mój ojciec, stare to czasy. Jednak znam okolice warowni dobrze, nawet powiedziałabym - bardzo dobrze. Kiedy tam dotrzemy, rozpoznam, jeśli jest tam jakieś niebezpieczeństwo.
Pociągnęła kolejny łyk.
- To jednak stanie się później. Teraz zaś - wskazała znacząco brodą niebo, z którego lało jak z cebra - trzeba by na popas się zatrzymać. I przeczekać to najgorsze. W plecaku materiał mam i skórę, to się przyrządzi coś.
Kiedy mówiła te słowa, zdało się, że ktoś za nimi jedzie - i słusznie. Okazało się, że dwójka okazała się czarodziejem i uczennicą. To znaczy, czarownikiem i czarownicą, bo tak przecież właściwie powinno się nazywać takie typy.
Zdawali się przyjaźni, jednak nie byle kto chodzi w skórach zwierząt i ma laskę z kości zwierząt. Można by powiedzieć, pokaż mi, jak się ubierasz, a powiem ci, kim jesteś. Pasowałoby to co prawda do tego, że jest z Kolegium Bursztynu, jednak w gruncie rzeczy, kto tam ich wiedział, tych magów?
Wystąpiła i zapytała:
- Witajcie no nam, zacny mistrzu Alrith. Ano faktem jest, że w grupie raźniej. Pozwólcie jednak, że spytam o coś, jeśli nie macie nic przeciwko. Rzeknijcie mi coś o tej emanacji magii Chaosu w okolicy. I dlaczegóż wasza uczennica chodzi zamaskowana? Wszakże u nas obawiać się nie ma czego.
- Użyto tu potężnych czarów, lub emację wywołało coś innego. Jakbym wiedział wszystko, nie musiałbym udawać się w te rejony. A moja uczennica?
- uniósł brew. - Dziwi cię, że chroni się przed deszczem i nie ufa obcym? Doprawdy, zważ na swoje pytanie i jej zachowanie, a otrzymasz odpowiedź. Nie chcemy niepotrzebnej uwagi, ale widząc ślady walki niedaleko od wioski, uznałem, że razem raźniej.
- Tedy pójdzcie z nami, mistrzu -
rzekła. - Akurat popasać mieliśmy. A, jak to mówicie, w grupie raźniej.
Później, odezwała się do swoich towarzyszy, kiedy Alrith nie patrzył:
- Miejcie ich na oku. Któż tam ich wie, czarowników. Przydać się mogą później.
 

Ostatnio edytowane przez Irrlicht : 21-08-2013 o 10:51. Powód: Parę głupich błędów.
Irrlicht jest offline  
Stary 21-08-2013, 15:14   #43
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz przyjął ze spokojem ucieczkę wieśniaków. Nie mówił nic, bo po co. Mleko się rozlało a nie zamierzał ich ścigać. Są rzeczy ważne i ważniejsze, a ściganie tamtych nie było tym drugim. Był tu w określonym celu i na tym zamierzał się skupić.

Deszcz był przyjemny. Nie przeszkadzał młodzieńcowi. Był przyzwyczajony już do trudów podróży, choć wizja zawitania w takiej pogodzie do zamku nie nastrajała go optymistycznie. No i jeszcze jeździec. Tak. Kolejny szaleniec lub wyznawca chaosu, który pragnie "zapanować nad światem". Zaciągnął płaszcz mocniej na siebie i ruszył za grupą.

Spotkanie. Czarodziej. Fe. Nie lubił ich. Nie ważne było skąd pochodzą. Zawsze zwiastują nieszczęście i jeszcze ta tajemnicza uczennica. Alrich. Dziwne imię jak na mistrza, i dziwne było to że wędrowny czarodziej ma uczennicę ale to nie jego sprawa. On po prostu będzie obserwował rozwój wydarzeń. Jak pójdzie coś nie tak, Khazad zapewne wypruje flaki czarodziejowi a i uczennicy nie popuści. Cóż..lekki uśmiech pojawił się na jego twarzy. Nie przedstawiał się na razie czarodziejowi. Zbyt niebezpieczne podawanie swojego imienia.

Spojrzał tylko na Alrith i kiwnął głową że przyjął do wiadomości. Był gotowy by iść dalej, ale decyzja należała do wszystkich..
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 22-08-2013, 15:50   #44
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Patrzył krzywo na Alethe rządzącą się jego okowitą. Normalnie nie był skąpy, ale teraz poważnie niepokoił się o stan swoich alkoholowych zapasów. Czekała ich jeszcze długa droga i bitwa, a jeśli bogowie nie ześlą godnej śmierci to i droga powrotna, tymczasem kobieta żołnierz nie tylko paliła i klęła, ale też piła jak chłop. Źle to wróżyło jego okowicie oj źle.

- Zwiad?- podchwycił słowa kobiety- Świetny pomysł, im prędzej tym lepiej.

Ostatnie zdanie wymruczał pod nosem, bo Alethe wspomniała też o popasie. Tymczasem dojechała do nich dwójka na koniach. Dziwolągi- tak w oczach krasnoluda wyglądali. Zachowywali się jakby coś ukrywali, czegoś się obawiali, coś taili. Tajemnice zaś w odczuciu krasnoluda skrywały rzeczy plugawe. Mimo to powstrzymał się od robienia czegokolwiek. Jeśli pod tymi łachami skrywają mutację jeszcze zdążą się ujawnić a wtedy jego topór zrobi z tym porządek. Głosy w jego głowie znowu się odezwały wszczynając małą awanturę. Jedne mówiły "Zabij!" inne "Zostaw ich w spokoju.", jeszcze inne po prostu z niego szydziły. Uciszył je wszystkie na moment uderzeniem pięści w swoją głowę po którym rozległ się głuchy odgłos. Zorgrim zamrugał oczami i uśmiechnął się niewinnie do otaczających go ludzi.

- Skoro popas to idę sobie szykować legowisko.- powiedział nieco zrezygnowany.

Odwrócił się na pięcie i ruszył w las. Przy pomocy swego topora naciął ile tylko mógł unieść świerkowych gałązek, do tego trzy drągi. Dwa z nich wbij w ziemię, trzeci położył w ich rozwidleniu na górze, by stanowił brzeg dachu jego szałasu. Na takim rusztowaniu zaczął układać świerkowe gałązki tak by stanowiły dach. Potem z kolei naciął ile się dało traw i bukowych liści i zrobił z nich podłogę swojego schronienia. Na koniec podszedł do Alethe.

- Kładę się spać. Obudźcie mnie kiedy będzie moja warta. Zresztą pewno sam się po godzinie lub dwóch obudzę.
 
Ulli jest offline  
Stary 23-08-2013, 22:50   #45
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Dagmar oddając się w ręce Zorgrima nie wiedział czy dobrze czyni. Może nie był świadomy decyzji i jej konsekwencji, a może też właśnie nie miał wyjścia. Gdy to krasnolud zabrał się do pracy nie było odwrotu. Szył, a młody człowiek wolał na to nie patrzeć, a nawet nie mógł czuł nieznośny ból. Alkohol lekko przyćmił cierpienie, ale niestety tylko lekko. Gdy zabieg się skończył, a łowca wampirów spojrzał na swój bebech, poczuł ulgę. Spodziewając się najgorszego, mogło to wyglądać znacznie gorzej.

-Dzięki stary, jak przeżyję tę wyprawę to już mam tę, no pamiątkę po tobie. – poklepał krasnoludzkiego towarzysza, trzymając się jeszcze za brzuch

Droga z taką raną nie była wcale przyjemną. Dagmar kurczowo trzymał się w pasie, przy czym czasem miał uczucie jak by mu mały kichy wylecieć. Co jakiś czas zapijając, tak aby zmniejszyć ból. Nie pragnął się upić i być nie przydatnym, ale być w stanie wytrzymać marsz. Deszcz się nasilił, a na drodze pojawiły się nowe postaci. Czarodziej i jego rzekoma uczennica. - Może jest wampirem, - przeszło przez myśl młodego łowcy - ukrywa się, może boi się słońca? - prowadził dalej rozważania w swojej głowie. Dagmar po wstrzymywał się od jakichkolwiek reakcji, ale gdy usłyszał pytanie czy mogą oni podróżować razem pokręcił do Alethe tylko przecząco głową. Czuł jakąś odrazę, tym bardziej po słowach Schwarzknauen, które wyjawiały wiele. Tym bardziej czuł się na baczności. Starał się nie ukazywać tego co wie od współtowarzyszki, ale był w gotowości.

Decyzja Alethe o odpoczynku, być może była zbawienną w tym przypadku. Uczynił on użytek ze swoich zapałek polał drewna oliwą i rozpalił ognisko. Miejsce nie było może idealne, ale i tutaj udało się znaleźć skalny ostęp, idealnie chroniący w jakimś stopniu przed deszczem. Dagmar oparł się o ścianę i siedział, jadł on po trochu zapasy, które przygotował przed podróżą.
-Chce kto? - pokazał pajdę chleba, jako że potrafił się dzielić.

Ruty: 14, 53
 

Ostatnio edytowane przez Inferian : 23-08-2013 o 23:56.
Inferian jest offline  
Stary 23-08-2013, 23:46   #46
 
ZauraK's Avatar
 
Reputacja: 1 ZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumny
"- Nie dostaniesz tego! Chwała jest moja. Krew także. Zginiesz powoli."
Pieter wzdrygnął się mimowolnie.
- A to co znowu za dziwo? - mruknął.
Nie zdążył jeszcze dobrze się nawet zastanowić, a już kolejne dziwa na horyzoncie się pojawiły i to nawet dwa.

Jak to mawiali w jednostce? Dobry czarodziej, to czarodziej z głową między nogami? Splunął tylko przysłuchując się rozmowie z przybyłymi.
Otrząsnął się nieco z wody pokrywającej ubranie. Mieć na oku? Przydadzą się? Dziwny pomysł, ale niech i będzie.
Na rozchodne Alethe jeszcze rzuciła cicho do Pietera
- Ten "Czarodziej"... Z żadnego on Bursztynowego kolegium, a wiedźmiarz, którego Inkwyzycja chętnie przy objęła swą opieką.
Pieter aż gwizdnął z wrażenia.
- I Ty chcesz... - nie skończył bowiem znaleźli się w sferze chwilowego zainteresowania czarodzieja.
- No dobra, dobra, to ja se przysiadne pod osłoną tego grata na chwile - rzekł wskazując uszkodzony wóz.
Wcisnął się w jedyne miarę suche miejsce pod wozem i z naciągnięta kuszą na kolanach błądził ponurym wzrokiem po okolicy szczególnie upodobawszy sobie kierunek w którym ulokował się najnowszy nabytek kompanii.

Ruty: 33, 85
 
ZauraK jest offline  
Stary 24-08-2013, 20:00   #47
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Ulewa nie ustawała, zmuszając ich do postoju, przynajmniej chwilowego. Lejące się z nieba strugi wody ograniczały widoczność do kilku metrów i zmuszały do dużego wysiłku przy pięciu się w górę po nierównej drodze, toteż schronienia się pod konarami starych, wysokich drzew można było uznać za wielką ulgę. Wystarczyło zbudować prowizoryczny daszek, po którym ściekały krople, by zapewnić sobie suchy kawałek przestrzeni. Niestety, suchy nie znaczy ciepły i pozbawiony wilgotności. Rozpalili ognisko, które nieco sprawę poprawiło.
Alrich, wraz z uczennicą, przysiedli się, lecz nie mówili wiele. Dziewczyna nie mówiła nic, choć z takiej odległości i przy ogniu łatwiej było zajrzeć jej pod kaptur. Nie wyglądała na wampirzycę, ani też zmutowanego potwora. Ta część oblicza, którą mogli dostrzec, należała do zwyczajnej, całkiem ładnej i młodej osoby. Rzadko unosiła wzrok, posilając się tym co z sakwy wyjął jej mistrz. Ten z kolei sprawiał wrażenie zaniepokojonego. Czy jednak mogło to dziwić po tym co powiedział o emanacji magii Chaosu?

Wreszcie ulewa osłabła, ale deszcz wcale padać nie przestał. Daleko mu było, biorąc pod uwagę ciągle takie same, nisko wiszące, ciężkie od wody chmury. I odgłosy burzy, ciągle dochodzące do nich od strony Roezfels. Mimo tego niektórym udało się chwilę przespać a Dagmarowi wróciła część sił. Nocowanie tutaj, pomiędzy drzewami, mogło okazać się bardzo słabym pomysłem, więc ruszyli w dalszą drogę. Było ciężko. Wraz z zapadającym zmrokiem większość z nich, może prócz krasnoluda, czuła się coraz bardziej zmęczona. Aż dziwne, jak na zwykłe przemierzanie drogi, choćby pnącej się w górę i strasznie nierównej.

Być może miało to coś wspólnego z tą magią, o której wspominał czarodziej? A może z czymś zupełnie innym. Mimo słabszego samopoczucia, przecież ciągle pozostawali w pełni sprawni. Niestety, zdawali sobie także sprawę, że nie dadzą radę dotrzeć do warowni przez zmrokiem. Postój mógł być za długi.
Z drugiej strony Roezfels było już naprawdę blisko. Kilka razy, korzystając z tego, że błyskawice doskonale rozświetlały niebo, dostrzegli ponure, uszkodzone zamkowe mury.
Zostało im może kilka zakrętów, gdy błyski pobliskiej burzy zaczęły stanowić jedyne źródło jakiegokolwiek światła. Deszcz ciągle padał, rozpalenie pochodni nie było więc proste. Dopiero z udziałem oliwy udało się uzyskać słaby płomień. Tylko Dagmar miał latarnię, którą teraz oświetlali sobie drogę.
Jeden Zorgrim nie miał problemów z dalszym marszem.

Wreszcie dotarli do skraju lasu. Niewiele widzieli, bowiem nawet najmniejsze ślady dnia dawno już zniknęły, jednakże w świetle błyskawic dostrzegali warownię, znoszącą się prawie tuż nad nimi. Umiejscowiona na wzgórzu miała bardzo dobrą pozycję obronną. Przed nią kiedyś znajdowało się podgrodzie, jego stan teraz jednak był marny - przemarsz armii Chaosu prawdopodobnie zrównał z ziemią wszystko co drewniane. Alethe pamiętała, że do bramy Roezfels prowadziła wijąca się mocno pod górę droga. Żeby do niej dotrzeć z ich obecnej pozycji, trzeba było pokonać jeszcze ze dwieście metrów otwartej przestrzeni. Przestrzeni pełnej skał, pozostałości po polach uprawnych i chatach, a także przekroczyć jedną płytką rzeczkę, spływającą tędy z pobliskich gór. Wcześniej wyjeżdżonej drogi nie było obecnie praktycznie widać - teraz cała przestrzeń wyglądała jak błoto.

Zanim mogli nawet ruszyć dalej, kolejna błyskawica oświetliła ruiny wioski. Wyjeżdżało z nich właśnie dwóch jeźdźców. Błysk był za krótki, by upewnić się, że jeden z nich to ten sam rycerz, którego widzieli wiele godzin wcześniej. Zwierzęta stały się nerwowe. Alrich wypowiedział nagle kilka dziwnych słów, sypiąc przed siebie ziemią.
- Są tu! Wynaturzenia! Chaos! Bardzo blisko. Niemal mogę ich posmakować. Ale magia, która wywołała tę burzę zaburza moją percepcję. Być może trafił tu jakiś spaczony artefakt, gdy cała armia uciekała…
Bardziej to przypominało jakby gadał do siebie. Nikt inny z ich grupy nie żadnego innego ruchu przed nimi. W lesie czaić się mogło wszystko.
Z drugiej strony, łatwo wyobrazić sobie leżących na ziemi zwierzoludzi, tylko czekających na biegnących ku warowni ludzi, aby po chwili zaatakować z furią.

Byli tak blisko, ale jednocześnie i tak daleko od celu.
 
Sekal jest offline  
Stary 24-08-2013, 21:20   #48
 
Irrlicht's Avatar
 
Reputacja: 1 Irrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znanyIrrlicht wkrótce będzie znany
Planu, oczywiście, nie było jak wyjaśniać po drodze, może tylko półszeptami, półsłowami i w ogóle taić się należało z tym było. Choć do kogo mogła w swoich szeptach dotrzeć, do tego dotrzeć zdołała. Wszystkie zaś szepty Alethe były ostrzeżeniem: czarodziej i jego uczennica wcale z Bursztynowego Kolegium nie pochodzili. mówiła Alethe, bo ich znała z wcześniej. To znaczy, czarownika - kim była jego uczennica, tego tylko się można było domyślać. A po tym, że milczała, należało się domyślać najgorszego. Stąd oczywistym było, że wiedźmiarza należało unieszkodliwić. Oby jak najszybciej.
Istniała, oczywiście, jeszcze jedna zaleta ujęcia niebezpiecznego w jej oczach kacerza. Jeśli by tylko można by dwóch czarodziejów dostać żywymi, to przecież całkiem niezłą nagrodę oferowano w Altdorfie za dostarczenie żywego heretyka. To także miała powiedzieć swoim towarzyszom, kiedy już się z nimi rozliczą.
Droga do warowni była, mówiąc najkrócej, podła. Choć postój nieco wzmocnił ich siły, było jasne, że padać nie przestanie, a przynajmniej - padać wcale przestać nie miało dopóty, dopóki będą w pobliżu warowni. Cokolwiek działo się we wnętrzu zamczyska, mogło kazać im się pytać, czy przypadkiem leżąca pod zwałami kamieni martwa Irina nie miała więcej szczęścia niż oni. Chciało by się powiedzieć, że wdepnęli w o wiele większe gówno, niż mieli wcześniej na umyśle.
A jednak, trzeba było iść dalej.
Tymczasem, czarodziej padł na kolana i zaczął gadać do siebie. Alethe nie mogła poprosić o bardziej dogodną okazję.
Naciągnąwszy kaptur płaszczu nieco niżej, podeszła do Alritha. Jej chód, choć nie był szybki, to był pewny.
Bez żadnego ostrzeżenia, jej ręka pomknęła jak błyskawica do jelca jej miecza. Świsnęło ostrze, a jednak głowa czarodzieja nie potoczyła się po glinie. Głownia pomknęła w stronę potylicy heretyka z zamiarem ogłuszenia.
Zamierzała poprawić dodatkowym kułakiem. A później zająć się uczennicą.
A później związać i zakneblować obydwóch. Szczególnie na ręce i knebel bacząc. Cholerni czarodzieje i ich zaklęcia.
Miała tylko nadzieję, że kompani ją nie zawiodą.


Kiedy było po sprawie, rzekła:
- Jak żem powiedziała, tak zrobię. Najpierw na zwiad się wyprawię, a potem wrócę. Znam te ścieżki, tedy będę wiedziała, jak iść i wrócę potem. Jeśli coś wyjątkowo złego będzie nas na drodze czekać, ostrzegę was. Jednak drogę tą muszę przebyć sama; choć szaleje burza i jest mrok, łatwiej będzie mi zrobić rekonesans, a w pojedynkę łatwiej się poruszać. Mówiłam wam wszakże, żem zajeździła do warowni jako mała dziewczynka, więc znam ścieżki do twierdzy.
Zrobiła pauzę, patrząc po twarzach towarzyszy.
- Wrócić powinnam szybko, nie wcześniej jednak, niż godzina. Dla pewności. Jednak jeśli nie będzie mnie dłużej niż półtorej albo i dwie, możecie iść sami, na mnie nie bacząc. Jeśli zdarzyłoby się po drodze spotkać mojego trupa, zróbcie ze mną to samo, co z Iriną.
Poprawiła plecak i dała uzdę konia Zorgrimowi. W takim błocie nie było nawet co marzyć o jeździe konnej. Nie chciała też zwracać na siebie uwagi tętentem kopyt.
I w zasadzie to było wszystko. Nie było żadnych ckliwych pożegnań, żadnych wykładów, dlaczego tak, a nie inaczej. Alethe, poprawiwszy plecack i zamacawszy miecza, a także złapawszy włócznię w drugą rękę, odwróciła się na pięcie.
Zniknęła w ciemności.
Rzuty: 48, 74
 
Irrlicht jest offline  
Stary 26-08-2013, 16:17   #49
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Gdy ruszyli, krasnolud trzymał się czoła grupy. Doskonale widział w ciemności i chciał to wykorzystać. Nie chciał też by ominęła go walka jeśli mieliby się na coś natknąć. Deszcz siekł niemiłosiernie, ale zabójca nie miał wielu ubrań, które mogłyby przemoknąć. Skórzany kaftan, portki i znoszone buty to wszystko co posiadał. Rzeczy te szybko przemakały, ale też łatwo było je wysuszyć.

Gdy podeszła do niego Alethe i powiedziała szeptem o tym co wie o parze czarodziejów ręka zabójcy od razu powędrowała do topora wiszącego w pętli na plecach. W ostatniej chwili się powstrzymał zganiony wzrokiem przez Alethe. Widocznie miała jakiś plan, lub szukała bardziej odpowiedniego momentu. Zorgrim nie rozumiał tego. Jeśli byli winni parania się magią chaosu należało zdaniem zabójcy zgładzić ich niezwłocznie. Jednak powstrzymał się i szedł dalej zgrzytając raz po raz zębami.

Po dotarciu na miejsce ukazała się oczom krasnoluda forteca do której zmierzali. Zobaczył też pomimo krótkiego błysku błyskawicy całkiem wyraźnie dwóch czarnych rycerzy wyjeżdżających z twierdzy. W tym momencie zobaczył jak Alrich odczynia swe "rytuały" i zakradającą się od tyłu Alethe. Widząc to zwrócił się w kierunku siedzącej na kucu uczennicy. W momencie gdy kobieta rzuciła się na czarownika, on spróbował złapać wodze konia. Niestety kobieta była czujna, błyskawicznie obróciła konia i puściła się galopem w las.

-Do kroćset!-rzucił zabójca. Chwycił swój topór i miotnął nim w ślad za dziewczyną, jednak nie trafił. Pobiegł po swoją broń i wrócił do grupy szamoczącej się z Alrichem. Wyraźnie rozgniewany "sprzedał" czarownikowi solidnego kułaka na uspokojenie.

Wysłuchał nie bez irytacji tego co planowała z Czarownikiem i twierdzą zrobić Alethe.
- Chcesz wlec go do Altdorfu? To głupota nawet jeśli zapłacą za niego jak mówisz. Dać mu w łeb i ruszajmy w swoją stronę.

Kobieta była jednak zdecydowana. Poza tym nie mógł nie doceniać, że zaoferowała się wykonać dla grupy niebezpieczny zwiad. Zorgrim postanowił jeszcze raz się podporządkować. Przynajmniej na razie. Wsparł się na stylisku swojego topora i patrzył w ślad za Alethe dopóki mu nie zniknęła z oczu.

Rzuty: 99, 44
 
Ulli jest offline  
Stary 27-08-2013, 08:28   #50
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Zebedeusz był zaskoczony zachowaniem towarzyszki i milcząco przyjął jej działanie. Nie mówił nic tylko ruszył jej w sukurs gdyby zaszła taka potrzeba. Rękojeść miecza znalazł się w dłoni i też ruszył na czarodzieja. Magika takiego trzeba by szybko obezwładnić co by więcej kłopotów nie sprawiał.

Serce zaczęło mu walić a krew uderzyła do mózgu gdy sięgał po broń. Cóż, skoro już na takie działanie zdecydowała się jego szefowa to trzeba działać razem. Swoje przemyślenia zostawi na potem. Teraz trzeba zająć się magiem.

Rzuty 89, 22
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)

Ostatnio edytowane przez valtharys : 27-08-2013 o 08:29. Powód: zapomniałem rzutów
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:32.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172