Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-10-2016, 18:32   #191
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Rozmowa schodziła na dobre tory. Felix i Marwald opowiadali co wiedzieli a ich słowa były spójne, co spowodowało rozluźnienie po obu stronach.

- A więc mówicie że Wam pomagają, że można im zaufać? Dobrze, jeśli jest tak jak mówicie to nie będziemy na siłę z nimi walczyć, dość mamy swoich problemów. No i tak jak mówisz, nasz kapłan może spróbować ich uleczyć, pierwszy raz zdarza sie żeby w naszej wsi pokazał się ktoś zmieniony ale ze zdrowym umysłem, może tym razem się uda.

- Masz rację Marwaldzie, możecie udać sie z nami, tylko najpierw chciałbym ich zobaczyć, no i jeszcze, jednak lepiej zostać na noc jeszcze gdzieś tutaj, my zostawiliśmy rzeczy niedaleko stąd, możemy przenieść się bliżej Was, w kupie zawsze bezpieczniej. A chodzenie po górach jest dość niebezpiecznie a mamy zimę i środek nocy.

Kolekcjoner po raz kolejny zawołał resztę grupy aby wyszła na zewnątrz. Will który jeszcze przed chwilą zapewniał o swojej pokojowej postawie dalej wpatrywał się w czerń jaskini, doszukując się tego co z jej wyjdzie i być gotowym na atak. Podobnie jego ludzie, po których dalej widać było że jednak się boją i szczerze woleliby nie bratać się z kimkolwiek. Słowa przywódcy wskazywały na jego pokojowe nastawienie, lecz Marwald coraz bardziej czuł jego niepewność. Ktoś musiał przerwać niezręczną sytuację i zrobił do Waighstill wychodząc jeszcze kawałek w przód.

Ludzie dokładnie śledzili jego ruch a gdy podniósł halabarde zamarli w bezruchu by poruszyć sie dopiero w chwili kontaktu ostrza ze śniegiem. Twarde i bezpośrednie słowa oraz gesty mogły zadziałać dwojako i tak właśnie zadziałały. Ludzie przyglądali się bartnikowi podziwiając go i obawiając jednocześnie. Z jednej strony ludzie się go bali, lecz z drugiej widzieli go w całej okazałości i mogli oswoić się z widokiem tego rosłego chłopa, wiec tylko kwestią czasu jest aż nieuzasadniony strach minie.

- Nnnnie, nie, wszystko w porządku - zaczął delikatnie zająknąwszy się Will, lecz nie zdążył skończyć gdy z mroku jaskini wyszła reszta grupy. Oczywiście największą reakcje spowodował Olaf. Do boku przywódcy podszedł jeden z mężczyzn i powiedział mu coś na ucho. Will chciał coś powiedzieć lecz pierwszy odezwał się misiek.

- Witam Państwa. Zwą mnie Olaf, zanim nastała na mnie ta podła zaraza trudniłem się wyrębem drzew oraz ich wstępną obróbką. Zawsze byłem dość ...spory, podobnie jak nasz druh Waighstill, lecz po tym wszystkim jeszcze bardziej zwiększyłem swoje rozmiary... [ Olaf opowiada wszystko to co wiedzą o nim ochotnicy, oraz o tym jak to wyczuwa innych mutantów i masę innych mniej lub bardziej przydatnych rzeczy używając przy tym jak zwykle zbyt dużo słow.]

Will zwrócił się do ochotników:
- O, czyli jednak nasi ludzie sie nie pomylili. To Was widzieli i to was przysz....zresztą nieważne. Bardzo się cieszę że nie okazałeś się potworem Olafie, nawet nie wiesz jak bardzo. Musicie nam wybaczyć, dla nas zawsze mutant równał się z dziką, niemyślącą bestią. Jak wiele się może jeszcze człowiek w życiu nauczyć. No, ale skoro juz coś tam o sobie wiemy, to jest że nikt nie będzie próbował nikogo zabić - zażartował - proponuje udać się na spoczynek, jutro z rana ruszymy do naszej osady. Także żegnam, i do poranka - zakończył, kiwnął głową i dał swoim znak do wyruszenia. Ludzie opuścili swoje pozycje i ruszyli we wskazanym kierunku spoglądając tylko od czasu do czasu w stronę ochotników, lecz tym razem były to spojrzenia pełne ciekawości a nie lęku.

Ochotnicy weszli na powrót do jaskini, gdzie znaleźli nieprzytomnego Maxa leżącego na ziemi. Biedak musiał mieć wielkiego pecha. Przetrwać ciężkie warunki wyprawy, walkę z potworami, a rozbić sobie łeb o jakiś kamień, który walnął czaszką, gdy wychodził przed jaskinie, będąc pewnym że już nic mu nie grozi.

Pomimo zapewnień Willa o nieagresji, ochotnicy wystawili warty i tym razem brali je naprawdę serio. Nikt nie mógł ich zaskoczyć, lecz również nikt nie próbował.
***
Z samego rana do jaskini zawitało dwóch mężczyzn którzy mieli zaprowadzić ochotników do reszty grupy. Wybrańcy spożyli posiłek i po połączeniu udali się w drogę. Pogoda była znośna, lecz tempo ślimacze. Podchodzenie nawet pod łagodne zbocze, a jeszcze w takich warunkach było bardzo męczące i trwało o wiele wiele dłużej niż "po płaskim". Ludzie gór byli zaprawieni w takich warunkach i mogliby iść zdecydowanie szybciej, lecz nie robili tego aby nie przemęczać ochotników. Koń dawał radę nawet w takich warunkach, lecz jeśli wierzyć słowom Willa ich osada jest właściwie ostatnim w miarę płaskim kawałkiem terenu, do którego da się dostać normalną droga. Kawałek ponad wsią nachylenie wzrasta i nawet nieobciążone wozem zwierze mogłoby mieć problem.

Droga do osady zabrała właściwie cały widny dzień, lecz ochotnicy mieli wrażenie że nie przeszli zbyt wiele. Sama wieś była mniejsza aniżeli rodzinny Armutsiedlung. Z pewnością nie posiadała tyle pól uprawnych przez co ściślej otoczona była przez las. Zabudowa również była gęstsza, domy stały jeden koło drugiego a główny plac ledwo mógł pomieścić ochotników i część mieszkańców. Miało to swoje wady i zalety. Z jednej strony mniejsza ilość miejsc na pola uprawne powodowała że ludzie musieli bardziej kombinować aby móc coś sadzić, lecz z drugiej strony osada była na tyle mała że stojąc na jednym jej końcu doskonale było widać to co dzieje się na drugim, co dawało większe poczucie bezpieczeństwa i możliwości zawiadomienia o zagrożeniach. Poza tym, jako że wieś zbudowana była w górach, mieszkańców chroniły naturalnie występujące skały, kamienne ściany i inne twory. Jednakże najbardziej rzucały się w oczy znaki wyryte na kamieniach, czyli opisane przez Willa pieczęcie. Wyglądały niemal identycznie jak te które występowały w ich wsi oraz okolicach i które tak dzielnie rozłupywali. We wsi faktycznie było ich całe mnóstwo i ludzie dosłownie się o nie potykali.

Ze wszystkich chat wyróżniała się ta jedna, zamieszkana przez kapłana który już stał na ganku oczekując na ochotników. To wokół niego zebrali się pozostali mieszkańcy wioski. Burkhard nie wyglądał na zadowolonego, a gdy podszedł do niego Will aby zdać raport na twarzy kapłana pojawiło się poirytowanie.

- Witamy przybyszów! - zaczął radośnie, lecz jego entuzjazm był udawany, i było to doskonale widać. - rad jestem że nasi ludzie pomylili się co do Was. Żyjemy tu sobie w zgodzie i spokoju, wiec miło nam wiedzieć że i wy szanujecie nasze wartości. Jednakże musicie zrozumieć że pewne rzeczy są u nas niedopuszczalne. Na przykład to żeby wśród nas żyły osoby naznaczone...

Will gdy tylko usłyszał te słowa doskoczył do Burkharda i prawie wykrzyczał mu kilka słów do ucha. Widać było że oboje są poważani przez ludzi gór, a jeśli chodzi o sprawowanie władzy to są właściwie na równi. Wypowiedz dalej prowadził Will:

- Spokojnie, wiemy że Olaf jest niegroźny, lecz mimo wszystko jest naznaczony, dlatego też nasz kapłan chciałby spróbować wykonać na nim obrządek odwracający mutację. Olafie, czy zgodzisz się na takie coś? W ogóle to myślę że wszyscy czulibyśmy się lepiej gdyby jeszcze dwoje z Was poddało się wprawionemu oku naszego kapłana. Chodzi mi o ciebie Waighstillu, i o Ciebie Konradzie. Wczorajsza noc była dość ciemna, lecz za widnego ja i moi ludzie widzieli Wasze twarze. Nie znaczy że jest to mutacja, ale wyglądacie na chorych, a może potrzebujecie leczenia.

- A i jeszcze chcielibyśmy wiedzieć jak długo chcecie u nas zostać i co macie zamiar dalej robić? Nasze zapasy nie są nieograniczone a i miejsca do dłuższego bytowania dodatkowych osób u nas brak. Oczywiście zapewnimy wam wikt i opierunek. Możemy rozmieścić Was po chatach gdzie dostaniecie kąt do spania i jadła.

Will starał się zmienić temat, lecz zarówno kapłan, ludzie jak i on sam - wszyscy byli ciekawi odpowiedzi ochotników. Olaf zgodził sie momentalnie, nie wiedząc nawet na czym ten obrządek ma polegać, co wywołało tym razem szczery, lecz trochę szyderczy uśmiech na twarzy kapłana.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 01-11-2016, 09:49   #192
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Max nie miał pojęcia, jakim cudem rozbił sobie głowę...
Czy było możliwe, że - jak ostatnia ofiara - wychodził sobie i nie zauważył, że strop jest zbyt nisko?
Prędzej by uwierzył, że ktoś podkradł się do niego i walnął go w głowę. Tyle tylko, że nie bardzo wiedział, kto, jak i dlaczego miałby to zrobić. Ale podejrzenie pozostało, podobnie jak i zdecydowanie kiepski humor Maxa.

Powitanie w wiosce również nie było tak serdeczne, jak by sobie tego Max życzył. Przynajmniej kapłan zachwycony nie był, czego nawet nie starał się zbytnio ukryć.
W zasadzie trudno mu się było dziwić - nie dość, że mutanci, to jeszcze dodatkowe gęby do wyżywienia.
Być może warto by było powiedzieć 'jeszcze dziś ruszamy dalej'? Może lepiej by było uniknąć tego całego obrządku i tych badań... ale Max nie chciał się wypowiadać za innych.
 
Kerm jest offline  
Stary 02-11-2016, 21:58   #193
 
Molkar's Avatar
 
Reputacja: 1 Molkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputacjęMolkar ma wspaniałą reputację
Droga do wioski ludzi gór którzy ich napadli była wyczerpująca, Konrad miał nadzieje, że po dotarciu na miejsce będą mogli na spokojnie odpocząć ale nie... okazało się, że muszą rozmówić się jeszcze z miejscowym kapłanem który próbował być miły ale nie dało się nie zauważyć, iż najchętniej odprawiłby przybyszów tam skąd przyszli co ku zaskoczeniu wywołało zaskoczenie u Willa.
Bardzo niepokojący był szyderczy uśmiech kapłana na tak zwane "leczenie" mutacji, do tego musieli przyczepić się do niego jak i bartnika... chociaż ten ostatni może by było dobrze jakby został zbadany bo ostatnio zachowywał się mówiąc delikatnie co najmniej dziwnie.

- Wybacz mi Will ale kwestie badania i poddawaniu się jakiemuś leczeniu wolałbym zostawić na później... nie chcąc obrazić waszego szanownego kapłana mieliśmy w ostatnich podróżach "przyjemność" spotkać zatroskanych kapłanów którzy okazali się albo pomiotami chaosu albo szalonymi ludźmi chcącymi palić każdego na stosie przez co moja wiara i ufność mocno osłabła

Łowca zdjął kaptur z głowy drapiąc się po głowie, właśnie przypomniał sobie jak dawno nie dbał o fryzurę i zarost musiał wyglądać obecnie okropnie

- Jeśli chodzi o chorobę to nic mi nie jest, badała nas nasza kapłanka z którą podróżujemy i ufam jej osądowi, jeśli coś byłoby nie tak na pewno zostałbym o tym poinformowany. Z badaniem z waszej strony chciałbym poczekać aż trochę jednak się poznamy a tym bardziej zobaczymy na czym ma polegać ten obrządek któremu będzie poddany Olaf. Co do pobytu to pewnie wyruszymy tak szybko jak się da, nie chcąc nadużywać gościnności a kierujemy się w górę - tu Konrad macha ręką wskazując szczyt góry
 
Molkar jest offline  
Stary 03-11-2016, 00:10   #194
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Marwald po wejściu do jaskini pierwsze co zrobił to przejął się jednym ze swoich towarzyszy Maxem, który leżał na ziemi.

- Ktoś Cię zaatakował? -zapytał się podejrzanie, ale nie widząc nikogo uznał, że jego przyjaciel musiał się potknąć, albo w coś uderzyć.

Taka też odpowiedź dostał od samego Maxa. Dokładnie go obejrzał, chcąc sprawdzić, czy oby napewno nic mu nie dolega i postanowił położyć się spać. Miał w prawdziwe wiele przemyśleń, ale nie były one tak ważne jak to co właśnie się działo. Noc minęła spokojnie, a śmieciarz był tak bardzo niecierpliwy co wydarzy się dalej, że uznał niemal odrazu gdy się położył. Wszystko po to aby być gotowy aby teraz pełni sił iść razem z Willem.

***

Marwald szedł cała drogę tuż obok Willa. Cała ta wycieczka bardzo go cieszyła. Czuł, że rozwiązanie jest bliskie. A kluczem jest Olaf. Starał się ciągle zadagywać towarzyszą wyprawy, a to o pogodzie, a to o Bogu, a t to nawet o tym jak daleko jeszcze. Zapały istygły wraz z przebytą drogą, a było jej naprawdę spory kawałek.

Marwald patrząc na domy gdy wszedł na wieś, prawie potknął się o to co tak wiele mogli znaczyć. Był to jeden z kamieni na którym był znak, znak o jakim rozmawiał z Willem. Marwald podniósł kamień jak gdyby chcąc go zabrać ze sobą. Gdy nagle pod nogami zauważył kolejny. Podniósł i ten, był ucieszony znaleziskiem. Co prawda Will i reszta patrzyli dziwnym wzrokiem, dowódca wydawałoby się, że chce coś powiedzieć, jednak zaczekał. Śmieciarz idąc już z dwoma kamieniami zauważył trzeci, czwarty, a nawet piąty, szósty i tak dalej. Stał tak w miejscu nie wiedział co ma zrobić. Było to dla niego straszne, bo chciał mieć je wszystkie., a nie mógł. A jednak mógł, mógł wziąć później swój wózek i je wszystkie zebrać. To mogli być nawet jego przeznaczenie. Jednak nie był to teraz czas na to.

Nie dało się nie zauważyć różnicy w domostwach. Bez trudu dali się rozróżnić dom owego Burkharda. A on sam nie wyglądał na zadowolonego.

Marwald wysłuchał co mieli do powiedzenia pozostali zarówno członkowie jego grupy jak i mieszkańcy wioski. Dopiero teraz wtrącił się do rozmowy.

- Nie mniej bracie nam za złe, że przybywamy. Will wiele mi o tobie opowiadał. Ja też jestem sługą bożym i tak samo jak ty martwię się o ludzi i staram się im pomagać. Bardzo cieszy mnie, że będziesz chciał spróbować stłumić mutację. (Marwald używa specjalnie tego słowa z księgi, aby dać do myślenia). Ja jeszcze nie mogę tego uczynić, pan dopiero mnie testuje. Jednak chętnie ci pomogę. - zaproponował


Marwald uznał, że na pytanie o to jak długo mają zamiar zostać już padła odpowiedź więc nie miał zamiaru powtarzać tego samego. Jedynie skinął głową z aprobatą.

- Ach ten Nicholas... - powiedział lekko ciszej, na tyle aby było to słyszalne, jak gdyby do siebie kierując się w stronę kapłana.

- Zwą mnie Marwald. I jestem tutaj zgodnie z wolą boga. Dzisiaj jest wielki dzień. Jesteśmy trochę już zmęczeni, ale chętnie bym poznał cie bliżej, być może zmówili byśmy razem modlitwę do pana, może pomógł by w tej ciężkiej zime. Gdzie kapłanów więcej niż jeden modły wznosi i o łaskę prosi, tak i pan okiem przychylnie patrzy. - Spoglądał na ludzi, którzy miał nadzieję, będą za modlitwą.
 
Inferian jest offline  
Stary 03-11-2016, 20:38   #195
 
snake.p's Avatar
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
- Olaf... chcą Cię wziąć na operacyje jak u cyrulika... - oświadczenie Burkharda skojarzyło mu się z krwawą pracą Ericha. A poza tym uwielbiał straszyć Olafa - ...ale przydasz nam się tak, jak stoisz, więc lepiej nie łaź do tego dziadygi. Sam mu prędzej łapy utnę niż dam się dotknąć. No i co, czujesz tu chaośników? Może ten? Albo tamten? - Waightstill wypytywał Olafa. Jak mu zaświtało pod jaskinią, wierzył, że Burkhard to ten czarnoksiężnik. Co prawda imaginował sobie, że czarnoksiężnik mieszka w górskiej fortecy, ale co on tam wiedział o fortecach. A jak z Burkharda nie czarnoksiężnik, to pewnie drugi Lothar. He, he - a tu zjawił mu się pod nosem Marwald - czarownik-konkurent. Póki co, rozglądał się tylko, bo te mikrusy miały łuki.
 
snake.p jest offline  
Stary 05-11-2016, 16:52   #196
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Marwald zbierając kolejne kamienie miał pewien problem, gdyż jak wiadomo pomimo niezbyt wielkich rozmiarów potrafią być dość ciężkie i nieporęczne. Jednakże nie to było teraz najważniejsze. Kolekcjoner biorąc do ręki kolejne skały czasami czuł tylko ich ciężar, lecz chwytając niektóre, zdarzało sie doznał czegoś więcej, obecności energii którą znał już wcześniej. Zdolności Marwalda były coraz to lepsze dlatego też wyczuwał coraz to mniejsze zachwiania wiatrów magii. A może to nie zdolności Kolekcjonera tylko coś innego?

Postawa ochotników nie spodobała się kapłanowi który zapewne przyzwyczajony był do tego że nikt, no może poza Willem, mu się nie sprzeciwia. Dał temu wyraz marszcząc brwi i jeszcze bardziej wykrzywiając fałszywy uśmiech. Starał się przerywać ochotnikom, lecz Will skutecznie go strofował. Zamiast tego co chwila podszeptywał przywódcy co ma jeszcze powiedzieć. Wyraźnie ucieszył się tylko na słowa że ochotnicy nie chcą tu zbyt długo zagrzewać miejsca.

- Rozumiem Was, całkowicie Was rozumiem, nikt nie chce podważać Waszych słów ani tym bardziej Victorii która również jest kapłanką i Was przebadała. Z drugiej natomiast strony wolimy dmuchać na zimne i wolimy aby Wasza trójka została oddzielona od reszty, przynajmniej do czasu obrządku, bądz badania o ile się na nie zgodzicie. Na uboczu stoi mała stodoła, szczytem luksusów ona nie jest, lecz w chatach nie jest jakoś dużo lepiej, jesteśmy prostym ludem. Poza tym nie chce nikogo stawiać w sytuacji w której będzie musiał spać w jednej chacie z kimś kogo się boi. Mam nadzieje ze rozumiecie. Pozostali podróżnicy zostaną rozdzieleni do chat mieszkańców. A jeśli chodzi o sam obrządek, nasz kapłan chce wykonać go jutro, po spożyciu posiłku, tak aby każdy mógł dobrze się wyspać i odpocząć...

Will przerwał w połowie zdania i dopuścił do głosu Burkharda, który chwilę wcześniej szepnął mu coś do ucha:

- Nie obawiajcie się, zanim przybyłem do tej wsi dużo podróżowałem, wiec i dużo ludzi spotkałem. Wiem co to znaczy trafić na niewłaściwego człowieka. Wykonam jutro obrządek na jednym z nas, wtedy też zobaczycie że nie ma czego się bać. Oczywiście tej osobie nic złego się nie stanie, gdyż każdy z mieszkańców tej małej wsi jest zdrowy zarówno na ciele jak i na umyśle. Cała ceremonia jest dość prosta, lecz wymaga przygotowania z mojej strony.

Wzmianka o Nicholasie wywołała w kapłanie małe wzdrygnięcie, lecz Marwald nie był w stanie określić czy był to czysty przypadek czy może po prostu zrobił to z zimna, a jak wiadomo czym wyżej tym zimniej i wietrzniej. Konkretne słowa użyte przez Kolekcjonera nie wywołały żadnego widocznego efektu. Natomiast pomysł modlitwy wyraźnie spodobał się kapłanowi.

- Tak Marwaldzie, modlitwa jest zawsze na miejscu. Także może podejdziesz tu do mnie na podwyższenie i w trójkę razem z panienką odmówimy wieczorne modły? - Gdy już wszyscy się zebrali, Burkhard bez emocji zaintonował modlitwę którą mieszkańcy zapewne wcześniej znali:

Panie, pozostań z nami

Panie, pozostań z nami, dzień się przechylił, już wieczór zapada.

Panie, pozostań z nami

Pozostań z nami, pod wieczór dnia, pod wieczór naszego życia, pod
wieczór świata.

Panie, pozostań z nami

Pozostań z nami, z Twoją łaską i dobrocią, z Twoim Świętym Słowem i sakramentami, z Twoją dla nas pociechą i błogosławieństwem.

Panie, pozostań z nami

Pozostań z nami, gdy na nas nadchodzi noc zmartwień i pokus, noc ubóstwa i biedy, noc samotności i opuszczenia, noc choroby i cierpień, noc gorzkiej śmierci.
Panie, pozostań z nami
Pozostań z nami, i z osobami nam bardzo drogimi, z naszymi siostrami i braćmi, z małymi i dorosłymi, z tymi, co blisko i od nas daleko, ze zdrowymi i chorymi, z tymi, co się radują i co się smucą, z wszystkimi, rozterkę serc przeżywającymi.

Panie, pozostań z nami

Pozostań z nami, i ze wszystkimi wierzącymi w Ciebie.

Panie, pozostań z nami

Panie, pozostań z nami

Panie, pozostań z nami

Pozostań teraz i na wieki.

Waightstill stojący w tłumie i zdecydowanie się z niego wyróżniający nie był tak pozytywnie nastawiony do obrządku, i nawet nie starał się tego kryć - tak jak dyplomatycznie zrobił to Konrad. Olaf faktycznie był dość płochliwy, i może nie zląkł się na słowa bartnika, lecz odpowiedział mu ze zwłoką, widać było że towarzystwo podobnego mu dryblasa nie bardzo mu odpowiadało.

- Ja tam nie wiem, jeśli jest szansa na odwrócenie TEGO, to ja chce spróbować. W takiej formie każdy się mnie boi. Wyglądam strasznie i jest mi z tym bardzo źle. A co do mutantów, to nie, niestety albo na szczęście nic nie czuje. Ani tu ani wcześniej, cofając się aż do momentu po walce na pobojowisku. Uwierz mi gdybym coś poczuł od razu bym Wam powiedział.

Z czasem gdy modlitwa się zakończyła ludzie zaczęli rozchodzić się do swoich domostw. Victoria wraz z jej pomocnikiem Horstem zostali zaproszeni do domu Willa w którym mieszkał wraz z żona Catjią oraz na oko 13 letnim synem Rudim. Olaf, Waightstill oraz Konrad zostali ulokowani - jak to zostało wcześniej powiedziane - w stodole, wraz z koniem, saniami i całym sprzętem. Gdy szli w stronę swojej sypialni zauważyli że na zewnątrz budynku zostało dziesięciu łuczników, którzy prawdopodobnie będą stali na straży. Max, Felix oraz Marwald znaleźli cichy kąt w domu rodziny która zajmuje się łowiectwem. Mieli oni jedną wolną izbę, gdyż niedawno z domu wyszła ich ostatnia córka. Małżeństwo przyjęło gości kulturalnie, lecz bez większego entuzjazmu. Starali się być mili, lecz prawdopodobnie tylko dlatego iż byli w grupie która zaatakowała ich gdy spali i chcieli w pewien sposób się odwdzięczyć.

***

Rankiem następnego dnia, po spożyciu posiłku, wszyscy mieszkańcy zabrali się pod domostwem kapłana. Pomimo tego że każdy z obecnych wolałby aby ochotnicy opuścili wieś to nie mogli odmówić sobie wybicia się z rytmu codzienności i obejrzenia widowiska. Gdy cała piątka ochotników pojawiła sie na miejscu zauważyli że Olaf stoi już koło Burkharda. Kapłan odmówił poranną modlitwę po czym przemówił do zgromadzonych:

- Ten tu o to Olaf, który w rozmowie ze mną zarzekł się że urodził się człowiekiem, postanowił poddać się obrządkowi przywrócenia mu człowieczeństwa. Jednakże zanim to się stanie, chciałbym aby ktoś z Was moi kochani, poddał sie temu dobrowolnie, aby pokazać naszym gościom że nie jest to żaden fortel. No proszę, kto jest chętny? Przecież wiecie jak to się odbywa, czyż nie?

Po krótkiej ciszy i kilku szeptach, z tłumu wyłonił się, przy delikatnej pomocy innych mieszkańców wsi, mężczyzna w średnim wieku.

- Dobrze, skoro już mamy ochotnika pójdźmy pod skałę.

Tłum gapiów poszedł w jednym kierunku, widocznie doskonale znali drogę. "Skała" okazała się być położonym trochę wyżej aniżeli wieś, ogromnym kamieniem. Poza rozmiarami, a wysoki był jak dwoje ludzi stojących jeden na drugim, wyróżniało go to że posiadał jedną prawie idealnie płaską krawędź na której to, zajmując całą dostępną powierzchnie znajdował sie znak dobrze znany ochotnikom, a już na pewno Marwaldowi:



O ile poprzednio napotykane znaki były raczej efektem marnej grafomani, to ten wykonany był z dużą dokładnością i dbałością o detale. Sam kamień otoczony był przez bardzo stare, grube lecz zdrowe drzewa.

 Marwald

Marwald od razu poczuł emanującą od skały energię, uczucie było zbliżone do tego gdy wcześniej dotykał skał z symbolami, lecz tym razem było ono o wiele silniejsze. Kolekcjoner poczuł również dziwne uczucie wewnątrz swojego ciała, wiatry magii które zazwyczaj rozproszone w powietrzu teraz jakby stały się łatwiejsze do wyłapania.



 Max

Max po chwili poczuł emanującą od skały energię lecz nie potrafił przyporządkować jej do konkretnego wydarzenia w przeszłości. Dodatkowo doznał dziwnego uczucia, jakby jakaś niewidzialna siła dodała mu energii.



Burkhard nakazał ludziom ustawić się w kręgu, następnie rozdał wśród kilkunastu z nich małe pochodnie, nakazał je podpalić i stanąć wewnątrz tworząc kolejny, mniejszy krąg. Wewnątrz niego stał tylko sam kapłan i ochotnik. Ludzie ustawili się tak aby cześć skały ze znakiem dostępna była dla Burkharda. Kapłan wyjął zza pazuchy małą szklaną fiolkę wypełnioną bladoróżowym płynem i gestem nakazał rozpoczęcie mantry. Ludzie jak na zawołanie zaczęli powtarzanie jednego niezrozumiałego słowa tworząc niemały chór. Tymczasem Burkhard podprowadził ochotnika pod skałę, ustawił do niej plecami i do ręki wręczył fiolkę, którą mężczyzna opróżnił na raz. Następnie złapał mężczyznę za głowę i szemrząc coś pod nosem potrząsał ją dość gwałtownie. W chwilę później kapłan krzyknął coś w niezrozumiałym języku a całe światło dziennego dnia zanikło i widać było tylko płonące pochodnie. Taki stan rzeczy utrzymał się przez chwilę, a podczas ciemnicy ludzie nie odezwali się ani słowem. Po kilku mrugnięciach oczu ciemność znikła a na środku leżał ochotnik trzymający w ręku pusta fiolkę. Kapłan podszedł do niego, ocucił a ten wstał delikatnie zdezorientowany.

- A więc widzicie drodzy goście, tak właśnie to wszystko wygląda. Obrządek wyciąga z najdalszych zakamarków to co w ciele i duszy siedzi najgorszego. I jeśli osoba taka nie ma w całości zepsutego umysłu, to może uratować nieszczęśnika i przywrócić mu poprzedni wygląd, lecz jeżeli i umysł ofiary jest poważnie skażony... na takie przypadki przychodzimy na obrządek uzbrojeni. Jeśli tylko mam okazje staram się wykonywać takie obrządki na istotach które podchodzą pod naszą wieś. Uważam że zawsze lepiej spróbować niż od razu z...neutralizować. A nóż sie uda. Czasami też sprawdzam w ten sposób osoby chętne, które czują że dzieje się z nimi coś niedobrego. Także Olafie, jeśli chcesz aby odprawił na Tobie rytuał, musisz zgodzić się na spętanie Twoich rąk i nóg, tak abyś nie zrobił nam krzywdy gdyby okazało się że jednak Twój umysł skrywa jakieś tajemnice.

Olaf nie powiedział ani słowa, tylko wyciągnął ręce przed siebie aby dać się związać. Tymczasem część ludzi stojąca w drogim rzędzie, za pochodniami, wyjęło łuki i włócznie. Dalszy ciąg wyglądał niemal identycznie jak wcześniej, w przypadku człowieka gór. Ludzie rozpoczęli swą mantrę, Olaf opróżnił fiolkę z krwistoczerwonym płynem, kapłan złapał go za głowę, nastała ciemność i ... tym razem światłość nie zdążyła powrócić gdy do uszu zgromadzonych doszedł przeraźliwy ryk i odgłos łamania kości. W świetle pochodni widać było Olafa próbującego się oswobodzić oraz kapłana leżącego na ziemi, dobre kilkadziesiąt stóp dalej. Burkhard dalej w rękach trzymał dwa przełamane silnym uderzeniem badyle które wcześniej były jego laską. Ludzie wiedzieli co trzeba robić, kilkanaście strzał poleciało w kierunku Olafa, a jako że strzelcy byli na to przygotowani, a dystans był dość mały wszystkie z nich trafiły. Zanim światło powróciło Olaf leżał już na ziemi naszpikowany strzałami niczym jeż. Pomimo licznych obrażeń wierzgał się jak oszalały a ochotnicy widzieli rządzę mordu w jego oczach które zmieniły kolor na czerwony. Olaf szamotał sie próbując uwolnić, lecz jego ruchy były coraz to wolniejsze a spod ciała wartkim potokiem płynęło kilka strużek krwi. Chwilę później mutant leżał już bezruchu. Kapłan ciągle był jeszcze zdezorientowany, a w jego oczach widać było przerażenie. Oczy wszystkich skierowane były właśnie na niego, lecz jak widać Burkhard potrzebował więcej czasu. Przyjrzał się złamanej lasce zupełnie nie wierząc w to co się właśnie stało, lecz w końcu przemówił:

- Mówiliście że był dobry.... Mówiliście że podróżował z Wami ... i pomagał Wam... Zarzekaliście się że ...jest dobrym człowiekiem ....Ale nie winie Was, nie wiedzieliście, przecież nie mogliście tego wiedzieć....Ale teraz wiecie już jakie to ważne, dlatego nalegam abyście zgodzili się na badanie a następnie ewentualny obrządek

Kapłan spojrzał sie na Waighstilla oraz Konrada

- Jeśli jest to tylko przykra choroba, bądź mutacja która nie dosięgła umysłu, nic złego się nie stanie. Na pewno nie będzie gorzej, może być tylko lepiej.

Burkhard mówił bardzo spokojnym głosem, nie wykazywał agresji, lecz widać było że ciągle był rozdygotany, do tego zachorował się inaczej niż przedtem, jakby cała otoczka pysznego kapłana znikła i został tylko pobożny pasterz swoich owieczek

- I to nie chodzi o nas, jeśli nie chcecie mojej pomocy to nie będę Was zmuszał, ale tez nie będziemy mogli Was dłużej gościć, ludzie za bardzo by się bali.

Kapłan zakończył nie zadając żadnego pytania i zajął się przywracaniem swojego ubioru do porządku, nie zwracając tymczasowo uwagi na to co dzieje sie wokół. Inaczej zachowywali się ludzie, którzy bacznie obserwowali całą grupkę ochotników, dalej trzymali w rękach broń. Atmosfera była napięta, ludzie gór bali się i byli niepewni, lecz dominującym uczuciem było zmieszanie, co widać było na ich twarzach.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline  
Stary 07-11-2016, 20:59   #197
 
snake.p's Avatar
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
Waightstill byłby w szoku, gdyby nie był wściekły. Właśnie tego się spodziewał. Ruszył przez tłum w kierunku skały. Ludzie schodzili Waightstillowi z drogi - być może sądzili, że jest kolejnym chętnym do wzięcia udziału w rytuale?

Przykląkł na jednym kolanie nad cielskiem Olafa. Białe futro niegdysiejszego drwala było całe w krwi. - Biedny, poczciwy idiota... - co prawda Waightstill lubił podśmiewać się z Olafa, ale bądź co bądź Puchatek był członkiem ich kompanii - w końcu wspólnie przelewali krew - a Waightstill nie lubił, bardzo nie lubił, jak mu kto druhów odejmował. Ze złości ściskał pięści, ledwo nad sobą panował. Nie sięgnął jednak po swoją halabardę ani nie skoczył na Burkharda z gołymi rękoma, choć miał ochotę zabić go na miejscu. Ochota ochotą, ale nie byli tu sami. Spojrzał za to na kapłana wilkiem: - Wiesz, co myślę, morderco? Dałeś Olafowi do wypicia zioła, co go w furię wprawiły... - patrzył w Burkharda uporczywie - ...żeby móc go spokojnie ustrzelić, gdy leżał bezbronny w pętach. A nawet jeśli nie, to znajdziemy sobie lepszy sposób na odpędzenie mutacji! - Wstał i odwrócił się do otaczających ludzi, by wyłowić z tłumu swoich. - Druhy! Szykujmy Olafa na drogę do Królestwa Morra! - zawołał.
 
snake.p jest offline  
Stary 08-11-2016, 11:41   #198
 
archiwumX's Avatar
 
Reputacja: 1 archiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputacjęarchiwumX ma wspaniałą reputację
To co się działo w tej wiosce Felixa niepokoiło, te dziwne rytuały, modlitwy i ten brak czarownika... A złe przeczucia zaczęły się spełniać podczas "odczyniania", a po śmierci Olafa Felixa ogarnęło przerażenie. Z kolei wzmianka o konieczności przejścia rytuału przez wszystkich wpędziła niziołka w panikę! Gdy się zrobiło się zamieszanie Felix podszedł do Marwalda i piskliwie szepnął do niej:
- A co ze mną? - mając nadzieję, że stara kapłanka zrozumie aluzję do jego odrębności.
 
__________________
Szukam tajemnic i sekretów.
archiwumX jest offline  
Stary 08-11-2016, 20:24   #199
 
Inferian's Avatar
 
Reputacja: 1 Inferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputacjęInferian ma wspaniałą reputację
Marwaldowi strasznie spodobała się pieśń pochwalna. Było to coś niezwykłego. Tak wiele
się działo, a Marwald czuł się jak w domu. Co prawda kapłan czasem wydawał się być nie zadowolony, ale nie dziwiło to kolekcjonera. Miejsce noclegowe było także niczego sobie, guślarz uśmiechał się od czasu do czasu do mieszkańców. Miał nadzieję, że wzbudził ich sympatię.

***

Rano nastało jedzenie, a Marwald zastanawiał się w duchu. Miał wiele rzeczy do przemyślenia. Bał się o Olafa, czuł nim dobroć, ale widział też, że coś jest nie tak.

Doszli do skały, było to coś pięknego, a na pewno już nie zwykłego. Człowiek dokładnie się przyglądał całemu obrządkowi aby móc się go nauczyć i samemu móc uzdrawiać biednych ludzi. Jednak wszytko było nie tak. Kapłan miał zupełnie dwie różne mikstury i podał Olafowi inną. Marwald poczuł złość, nieokiełznaną złość. Niemal zaklął w myślach, lecz się opanował. To było niezgodne z jego zasadami. Kląć mógł tylko na głos. Stał i myślał co zrobić aby jego zachowanie nie było zbyt gwałtowne, aby nie wypaść z roli jaką ciągle utrzymywał.


Nagle podszedł do niego Felix i zagaił go pytaniem, na które ten nie był w stanie odpowiedzieć. Jedyne co dodał to szepnął chłopakowi na ucho

- Dywersja synu, tylko prędko podpal jakąś z chałup, jedną z tych najbliższych. Tak aby nikt nie widział. tylko szybko, pewno jeszcze w paleniskach się coś tli. - powiedział pośpiesznie.

Po tych szybkich słowach słowach Marwald kieruje się do Burkharda Langelage, miał z nim do pogadania. W końcu ktoś musiał udawać, załagodzić sprawę pomimo, że wiedział co tak naprawdę się świeci. Podszedł bliżej Waightstilla i zaczął:


- Spokojni przyjacielu, wszystko da się wytłumaczyć - powiedział głośno, jednak kładąc rękę na jego ramieniu, kucając nad ciałem Olafa dodał szepcząc - przygotuj się, jak zacznie się palić, tak jak kiedyś w chałupie, pamiętasz - wyszeptał tak aby tylko ten go słyszał i aby nikt tego nie zauważył


Wstając uczynił znak pana nad ciałem Olafa i szedł dalej do kapłana.

- Ta góra, ten kamień, czy on już tutaj był jak tutaj przybyłeś? Najbardziej chodzi mi o ten znak - zapytał chcąc zyskać na czasie, ale i też po części zaspokoić swoją ciekawość.


- A tak... Przykro mi przyjacielu. Ludzie co prawda różnie się zachowują, czasem potrafią być tak przebiegli, że ciężko jest ich poznać. Był zmutowany, a to ino nie bierze się tak sobie. Nasz przyjaciel bartnik taki już się urodził, był zawsze duży, nie ma w tym nic dziwnego. Ten chłop miał wiele w życiu, rodzice zawsze ganili go do pomocy przy orce to i silny. Wybacz mu jego bezpośredniość, ale Olaf walczył z nami ramię w ramię. Jak w waszej wsi traktujecie oszustów? - kierował te słowa zarówno do kapłana jak i ludu

Śmieciarz dokładnie starał się przyglądać kapłanowi, aby ten go nie zaskoczył, pamiętał dokładnie jak kiedyś opętany kapłan ranił bartnika.

- Znaleźliście nas pośród skał, i przyprowadziliście nas tutaj, moim przeznaczeniem było stanąć własnie tutaj, właśnie przy tej skale, przy tym znaku. Udowodnię wam to, jednak najpierw chciałem dojść do prawdy. Bowiem wasz kapłan, musi nam wszystkim coś wyjaśnić. Być może się pomylił, jednak taka pomyłka kosztowała życie niewinnego człowieka, a może zrobił to specjalnie - zaakcentował patrząc w oczy Burkharda - złym jest modły wznosić i siać zniszczenie, a wiem co mówię, bo wznoszę modły i praktykuję leczenie, a nawet wychodzenie z mutacji za sprawą najwyższego i nie żadnymi miksturami, a mymi rękoma. - zaczął nimi gestykulować. - Jesteście prawymi ludźmi, ale pośród was jest zwątpienie, pamiętajcie, że bóg jest dobry, ale za za nieposłuszeństwo karze ogniem. Musimy dojść do prawdy.

- Chciałbym dowiedzieć się dlaczego podałeś inną miksturę dla Olafa, a inną dla mieszkańca wioski? Chciał bym je zobaczyć, i jeśli wypierasz się to sam wypij czerwoną fiolkę, którą dałeś Olafowi, zamiast tej różowej.

Marwald starał się być mniej bezpośredni, jednak sytuacja była bardzo ciężka. Było mu bardzo szkoda Olafa, którego nie mógł wskrzesić, mógł uleczyć, jednak gdy w nim nie było tchu, jego magia nie zdawała się na nic.
 

Ostatnio edytowane przez Inferian : 08-11-2016 o 22:01.
Inferian jest offline  
Stary 08-11-2016, 20:52   #200
 
snake.p's Avatar
 
Reputacja: 1 snake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwusnake.p jest godny podziwu
Waightstill lekko przytaknął na słowa Marwalda, niby to przyjmując uspokajające słowa Kolekcjonera. Stał w miejscu. A nuż zdoła pomścić Olafa?
 
snake.p jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 09:13.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172