Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 02-11-2018, 14:45   #181
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Po opuszczenie terenu zainfekowanego przez nieumarłych pierwsze słowa jakie padły z ust Galeba były w khazalidzie. Kierował je do Detlefa i wywiązała się jakąś poważniejsza rozmowa. Trudno było jednak dojść do tego o co konkretnie chodziło, jednak na koniec obaj krasnoludowie zaśmiali się, lecz przy ich aparycji trudno było wywnioskować jakiego rodzaju dowcipem się wymienili.
Wszystko co potrzebował Galeb miał zapakowane, więc nie bawił się w dalsze poprawki. Trzeba było jak najszybciej oddalić się, odpocząć, a potem ruszać w dalszą drogę. Pozostawanie w okolicy pobojowiska było proszeniem się o dalsze kłopoty.

- Jeżeli nikt z nas nie ma pojęcia jak odszukać taką kryjówkę to nie ma sensu przeczesywać okolicę. - rzekł głośno krasnolud.

Chciał dodać coś o rannych i o zmęczeniu, ale doszedł do wniosku, że lepiej, aby Gustav sam poczuł na swojej skórze co znaczy odpowiedzialność za zdrowie własne i towarzyszy. Bo opatrzenie ran to nie wszystko.
Ostatecznie zerknął na pozostałych, którzy stali jak kołki, pomimo że ich dowódca już powiedział co mają robić. Wzruszył ramionami i odezwał się znów do Detlefa

- Na następnym postoju naprawimy twój pancerz - powiedział w mowie khazadów - Jeżeli masz wszystko co potrzeba to ruszajmy jak chce "sierżant" inaczej znów nas otoczą i będzie bieda.
 
Stalowy jest offline  
Stary 03-11-2018, 11:36   #182
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Poszli, jak chciał sierżant. We dwóch z Galebem wzięli na siebie ciężar przebijania się i bronienia przed agresywnymi zombie, których nie brakowało w kotlince i u jej wylotu. Najwyraźniej pozbawione rozkazów wąpierza nie potrafiły robić nic innego, niż bezmyślnie kręcić się w okolicy i atakować wszystko, co żywe. Brodaczowi niemal było ich żal, ale ci niedawni towarzysze broni próbowali go zeżreć nie bacząc na nic. Dlatego tłukł nieumarłe mięso z zapałem, jakby od tego miało zależeć jego życie. Bo tak było w istocie.

Przekonał się o tym w chwili, gdy szczególnie liczna grupa zgniłków rzuciła się na dwóch krasnoludów. Odparli ożywieńców jak wcześniej, ale chwilę po zatłuczeniu ostatniego z nich Zhufbarczyk zauważył złamane drzewce włóczni tkwiące głęboko w jego pancerzu w prawym boku. Zgniły bydlak musiał zaatakować, gdy khazad rozprawiał się z którymś z jego równie gnijących towarzyszy. W akompaniamencie zgrzytu blach pancerza kapral wyciągnął ułomek i przyjrzał się krytycznie wrażej broni w duchu przeklinając nieumarłego właściciela, że nie dbał o oręż jak przystało żołnierzowi. Jeden zwitek bandaży, skropiony spirytusem i wsunięty pod pancerz w miejscu rany musiał chwilowo wystarczyć jako prowizoryczny opatrunek. Jak już wydostaną się z kotlinki będzie musiał zająć się raną jak należy, albo wkrótce dołączy do tej zgniłej kompanii.

Gdy już oddalili się z rejonu, po którym kręcily się zombie natrafili na część wyposażenia niesionego porzez zbiegłego kuca. Szczególnie szczęśliwie dla Berta, który odzyskał swoje ładunki.-Detlef zdjął napierśnik, a po chwili także zbroję kolczą i skórzany kaftan. Z irytacją obejrzał ranę kłutą pozostawioną przez grot włóczni. Zakrwawionym bandażem wytarł brzegi rany, a samą ranę potraktował solidnie (i nie bez żalu) spirytusem. Nim zapiekło zagryzł zęby na rękojeści noża, by nie dać nikomu powodu do docinek. Przez chwilę pozwolił, by krew swobodnie wypływała z rany, a gdy był zadowolony z jej barwy i braku zanieczyszczeń przystąpił do zszywania brzegów rany. Po zacerowaniu dziury ocenił krzywy ścieg jako „mogło być gorzej”, paluchem posmarował ranę i szwy odrobiną niedźwiedziego sadła z małego słoiczka, po czym przyłożył rozwinięty i złożony w kostkę bandaż, który następnie przewiązał przez tors kolejnym, by opatrunek nie zsunął się z rany. Po wszystkim, tak jak i na początku pociągnął z butelki i ponownie szczerze żałując zostawił resztę na później.

Krótko później, ponownie założywszy skórznię, zbroję kolczą i płytę na siebie mógł zabrać się za czyszczenie broni ze śladów pozostawionych przez nieumarłe ścierwo. W tym czasie trwała dyskusja na temat poszukiwań zaginionego kuca, w której nie zamierzał brać udziału. Wyraźnie coś go gryzło i co chwila poruszał niemo ustami, jakby dyskutując sam ze sobą. W końcu, gdy już był gotowy do dalszej drogi, odetchnął kilka razy głęboko i spojrzał w kierunku Gustawa.
- Sierżancie, chyba powinieneś przedstawić wszystkim swoje plany na dalszą drogę. - Zwrócił się do przełożonego normalnym tonem. - Podczas pierwszego kontaktu z wrogiem niemal zostaliśmy zaatakowani, a dalej było już tylko gorzej. Wszyscy jak tutaj jesteśmy nie wiemy co mamy mówić Granicznym ani Wissenlandczykom, a to zwiększa ryzyko wpadki i śmierci oddziału. Po drugiej stronie rzeki wiedzą już, żeśmy agentami Wissenlandu i takich będą z pewnością szukać z większą determinacją, niż dezerterów, czy najemników. Przynajmniej część z nas wciąż ma przy sobie wissenlandzkie tuniki, a to przy dowolnym przeszukaniu pewna śmierć z rąk Granicznych. - Tłumaczył.

- Pozbądźmy się tych mundurów, ustalmy jedną wersję, której będziemy się wszyscy trzymać i grajmy swoje role tak, żeby niepotrzebnie nie ryzykować strat. - Zaproponował.

Miał przy tym ochotę wygarnąć dowódcy niepotrzebne przebijanie się przez tłum zombie, zamiast wydostać się z kotlinki górą - przecież wystarczyło wykonać uprząż z wiezionych przez nich lin i można było wyciągnąć wszystkich na górę. Ze zwierzakami i sprzętem włącznie. W efekcie przeprawy dołem stracili zwierzaka, odnieśli mniejsze i większe rany, a do tego pancerz Detlefa wymagał naprawy. To nie była dobra decyzja. Przekonanie Gustawa co do własnej nieomylności co rusz sprowadza na nich niebezpieczeństwo. I coraz mniej to brodaczowi odpowiadało.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 03-11-2018, 16:48   #183
 
Komtur's Avatar
 
Reputacja: 1 Komtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputacjęKomtur ma wspaniałą reputację
Bert jak się na kogoś zawziął to nie ma przebacz, potrafił nosić urazę do czasu wyrównania rachunków, choćby i miało to ostatnie przyjść dopiero po wielu latach. Tym razem nowy wróg nie był tak jasno określony jak w przypadku Otta Parszywca i Kurta Shredera, był bardziej ogólnikowy i niebezpieczny. Mowa tu o wampirach, które w swej nikczemności nie pozwalały odpocząć poległym towarzyszom i nie dawały w spokoju egzystować ludziom. To było jego osobiste postanowienie krucjaty, przeciwko stworom nocy.

Bert poprosił Gustawa o pozwolenie szukania Prosiaka i takież pozwolenie dostał. Z pomocą przyszedł też Loftus, który zawezwał magicznego kuca, którego dosiąść miał niziołek. Gdyby Bert nie wiedział kim jest czarodziej w życiu nie wsiadłby na to cholerstwo, zwłaszcza że ledwie co miał pojęcie o sterowaniu wierzchowcem. W tym przypadku wybór był jednak oczywisty, wszak to Loftusowi zawdzięczali przetrwanie w kotlince. Bert ufał mu już od dawna, choć wcześniej niektóre jego ryzykowne projekty odrzucił. Teraz też mu ufał i to chyba najbardziej z całej kompanii. Tak więc zabrał plecak, broń i ze strachem w oczach wsiadł na widmowego kuca. Krótka modlitwa do Esmeraldy i pogonił zwierzę. Starał się nie pozwolić by widmowe stworzenie biegło zbyt szybko, wszak musiał utrzymać trop za zagubionym Prosiakiem, a także uważać na zombie.
 
Komtur jest offline  
Stary 04-11-2018, 15:13   #184
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
Mając w końcu relatywnie bezpieczne miejsce do ogarnięcia się, Ostatni przepakowali zrzucone przez Prosiaka rzeczy na inne zwierzęta juczne i zajęli się ranami. Jako tako wyszło to tylko Detlefowi. Leonora, mimo dobrych chęci, nie miała dziś szczęścia.

Bert martwił się o swojego kuca i chciał ruszyć jego śladem. Oleg, przygaszony i milczący, zaproponował, żeby to on poszedł, ale mag miał inny pomysł. Loftus wyczarował magicznego rumaka z cieni i próbował zmusić go do uklęknięcia, by ułatwić Bertowi wsiadanie... szło mu mniej więcej tak jak Leo z tresurą kruka i ostatecznie musiał zrobić z dłoni kołyskę i podsadzić niziołka. Choć tem wzdragał się przed wlezieniem na grzbiet bestii, pragnienie odnalezienia Prosiaka przeważyło. O dziwo, na "demonokoniu", jak inni ochrzcili wezwaną istotę, siedziało się całkiem wygodnie i Bert zdołał bezproblemowo dogonić i ominąć zombiaka, a potem zbliżyć się i ostatecznie złapać Prosiaka, osłabionego odniesioną raną. Grzbiet i bok kuca pokryte były zakrzepłą krwią i choć rana była bardziej dokuczliwa niż groźna, niziołek na tyle dobrze znał się na zwierzętach by wiedzieć, że przez najbliższy tydzień wyłączy ona kuca z noszenia rzeczy.

Gdy łapał i uspokajał Prosiaka, "cieniokoń" rozwiał się i zniknął w cieniu.
Za to zombie, zlekceważone przez Berta w drodze "do Prosiaka" właśnie go dogoniło. Trzy bełty później Bert uspokajał drżące ze strachu zwierzę równie trzęsącymi się dłońmi. Gdyby spudłował, nieumarły dopadłby go, zamiast paść jego stóp.

Reszta dogoniła go niedługo później. Co prawda Detlef próbował namówić Barona na ustalenia jakiegoś sensownego planu, ale ten ciągle go zbywał, nadal święcie przekonany o własnych talentach dowódczych i nieomylności.
Przynajmniej na jednym z postojów Galeb naprawił wygięte blachy pancerza.

A droga, z dala od szlaków, łatwa ne była. Wydostali się ze wzgórz i szli na południe. Zdecydowanie wolniej niż wcześniej - raz, że poranieni, dwa, że po bezdrożach i trzy, z głodnymi zwierzętami, które coraz trudniej było namówić do ruszenia się po każdym z postojów.
Niedługo okazało się, że jest także "cztery". Pod nieudolnie założonymi opatrunkami rany zaczynały się zaogniać. Loftus, Leonora, Diuk i Oleg mieli zakażone rany. Wrodzona odporność Diuka pomogła mu pokonać chorobę zanim się zaczęła, ale pozostała trójka zaczęła czuć się coraz gorzej.
Przynajmniej Loftus nie zauważył żadnych śladów pościgu, jedynie na drugim brzegu rzeki, gdy czasem spoglądał przez lunetę, widział poruszające się w jedną czy drugą stronę konwoje. Sami, zgodnie z rozkazem, pozostawali niewykryci.



Wieczór, 18 Nachgeheima 2522.
Dwa dni drogi na północ od Auggen


Gdy zmęczeni całodziennym marszem zaczęli szukać miejsca na rozbicie obozu spotkali... Czerwonego Kapturka. No bo jak inaczej nazwać samotną, rezolutną dziewczynę ubraną w czerwoną pelerynę idącą z koszykiem pełnym jedzenia? Choć okolica wydawała się dosyć odludna, najwyraźniej ktoś tutaj mieszkał.
Gdy zdumieni przecierali oczy, podeszła do nich.
- Wy żyjecie? O jak dobrze! Pomożecie mi? Idę do babci z ziołami, to niedaleko stąd, ale robi się ciemno, a tu się ostatnio dziwnie zrobiło i straszno.
Babcia jest zdolną zielarką, może pomoże na wasze rany?
- zaproponowała.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin

Ostatnio edytowane przez hen_cerbin : 04-11-2018 o 15:37.
hen_cerbin jest offline  
Stary 04-11-2018, 18:29   #185
 
pi0t's Avatar
 
Reputacja: 1 pi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputacjępi0t ma wspaniałą reputację
Loftus ucieszył się gdy do grupy wrócił Bert. Jego mała misja zakończyła się sukcesem, co prawda cienisty rumak rozmył się niczym mgła na wietrze za to odzyskali kuca, a i Truskawa był cały. Szary czarodziej tym razem maszerował dzielnie, chciał odpocząć od rzucania zaklęć, a i sporo rozmyślał. Dlatego też przy jednym z krótszych postoi zwrócił się do Gustawa, nie krył się z tym, choć i też nie krzyczał. Jeśli ktoś chciał podsłuchać, to zapewne rozmowę usłyszał, jeśli był zajęty swoimi sprawami, to ją zignorował.
- Gustawie, chciałeś sugestii co do dalsze drogi, to masz jedną ode mnie. Sam cenie sobie pewną niezależność i różnie to z wykonywaniem poleceń bywało. Nie ukrywam nieraz robiłem coś po swojemu, ale w sposób taki aby nie narażać oddziały, a wręcz próbując zyskać dla niego przewagę. Rozkazy jednak należy wykonywać i dbać o siebie nawzajem. Ludzie są tylko ludźmi, można nawalić, ale pewnych rzeczy nie można wiecznie ignorować. Coś co raz jest zabawne, kolejnym razem staje się uciążliwe, a brak chęci zmiany naraża resztę. Przyjrzyj się oddziałowi, skorzystaj z pomocy innych nim ktoś głośno zarzuci niekompetencję. Zresztą wiesz co mówią o Szarych Czarodziejach, izolują i eliminują wewnętrzne zagrożenia, a misja już jest zagrożona.

Mag powiedział, co miał powiedzieć, po czym wrócił do szyku. Co jakiś czas krzywił się z bólu i zaglądał na rany. Z godziny na godzinę czuł się coraz gorzej i to wcale nie przez to co widział przez lunetę po drugiej stronie rzeki. Rany się chyba sączyły, do tego piekły, a i stopy bolały. Dlatego też gdy powoli dzień chylił się ku końcowi zwrócił się do Leonory.
- Leo zerkniesz przed zmierzchem na moje rany. Wiem, że opatrzyłaś je z Gustawem zaraz po wyjściu z kotlinki, ale w Meissen oberwałem bardziej, a tak się nie czułem. Jątrzą się, jak naciskam to bardziej boli. Jak nic rankiem gorączki dostanę, albo z rany jaka ropa wyjdzie. Przy okazji dobra robota z tym wampirem, może uda się jakiś raport do Meissen podesłać, niech wiedzą jakich cudów w walce dokonuje Dziewica Meisseńska. – Mag uśmiechnął się życzliwie, - a przy okazji miałbym też inną prośbę. Pozwolisz czasem nakarmić swojego ptaka? Pobyć z nim z godzinę dziennie? Od kiedy go przygarnęłaś trochę go obserwuje, może się to nic specjalnego, a może jest w nim coś specjalnego. Sprawa raczej wątpliwa, ale kruk tu nietypowy wybór dla Twojej Bogini. To jak mam Twoją zgodę? Kto wie, może pozytywnie wpłynie to na jego dalszą tresurę.

Nie było zbytnio czasu na dalszą dyskusję, do oddziału podeszła wesoła dziewczyna. To było dziwne, normalnie dziewucha uciekła by na sam ich widok, bojąc się gwałtu, rabunku i utraty życia. Jeszcze dziwniejsze było jej zdziwienie i słowa które wypowiedziała. Upajający był fakt, że jego wewnętrzny alarm jeszcze nie dzwonił i nie krzyczał o zagrożeniu, ale to i tak było bardzo podejrzane. Ritter skupił się więc na swoich zmysłach eterycznych, spojrzał na dziewkę okiem duszy, szukał zawirowań wiatrów magii i śladów po rzucanych czarach.

Pomoc zielarki byłaby mile widziana, odpoczynek pod dachem i zebranie wieści o okolicy, w tym o lokalnych ścieżkach istotnie poprawiłoby ich sytuację. Ale czy aby czasem nie wejdą w jakąś pułapkę, dziewczyna mówi o babci, a kto wie jaki wilk tam na nich czyha. Narobili sporo hałasu, zarówno tego słyszalnego jak i takiego który tylko zauważy osoba obdarzona talentem magicznym.
 
__________________
Mistrz gry nie ma duszy! Sprzedał ją diabłu za tabelę trafień krytycznych!

Ostatnio edytowane przez pi0t : 04-11-2018 o 18:44.
pi0t jest offline  
Stary 04-11-2018, 21:50   #186
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Zabiegi Detlefa przyniosły efekt - rana po włóczni nie dokuczała za bardzo i powinna za jakiś czas się zagoić. Bardziej poturbowani od niego członkowie oddziału mieli mniej szczęścia i zaczynali utyskiwać na swoje kontuzje. Tymi ranami zajmował się Gustaw z Leo, stąd krasnolud nie narzucał się im ze swoim doświadczeniem w tej materii. Obawiał się przy tym, że jeśli rany zaczęły się jątrzyć, to jego umiejętności niewiele pomogą bez odpowiednich na takie okazje składników - przede wszystkim odkażających rany maści i dekoktów zwalczających gorączkę.

Poza gojącą się raną humor poprawił mu dodatkowo Galeb, któremu udało się popracować nad blachami Detlefa. Co było zrozumiałe nie był w stanie przywrócić pancerzowi pierwotnej świetności, ale ponownie chronił noszącego tak, jak wcześniej. Kolejna przysługa dodana do długiej listy wykutych w ogniu walki wzajemnych zasług, których nawet nie próbowali zliczać - były one tak oczywiste, że każda inna forma podziękowania, niż mocny uścisk dłoni i skinięcie głową byłoby odebrane jako obraza. W takich sytuacjach Kowal Run oczekiwał po prostu, że korzystający z jego umiejętności towarzysz będzie mu pomagał przy naprawie - a sam Detlef sporo lat przepracował w kuźni swojego klanu by doskonale wiedzieć, które narzędzie podać i w jakim dokładnie momencie, czy też jak blachę rozgrzać i jak ją schłodzić, by nie rozhartować stali.

* * *

Pojawienie się dziewki i to, że sama zagadała do nich najwyraźniej wiedząc o Ostatnich więcej, niż ci mogliby się spodziewać było zaskakujące i conajmniej podejrzane.
- Dlaczegóż mielibyśmy nie żyć? - odpowiedzał dziewczynie. - I cóż to dzieje się w okolicy ostatnio, że tak strasznie i dziwnie? - Dodał.

Normalnie nie zastanawiałby się nad propozycją odwiedzin u jakiejś zielarki, ale stan sporej części oddziału wymagał kompetentnego leczenia. Czy babcia dziewki mogła im pomóc było niewiadomą, ale być może była to jedyna okazja, zanim powali ich gorączka i gangrena.

Z drugiej strony sytuacja była aż tak nierzeczywista, że równie dobrze tam, dokąd poprowadzi ich dziewczyna mogli znaleźć śmierć.
- Jeśli sierżant zgodzi się odwiedzić zielarkę, to powinniśmy mieć się na baczności. Tak na wszelki wypadek. Reszta w tym stanie nie dałaby rady nawet grobiemu... - powiedział do Galvinsona w ich rodzimej mowie.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 04-11-2018, 22:09   #187
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
- Bo rano na wzgórzach śmierć była, a wy ode wzgórz idziecie przecież - odparła po chwilowym zawahaniu dziewczyna - A w okolicach strasznie i dziwnie, bo wilk tu jest. Wielki i przebiegły. Nocą tu niebezpiecznie, a tu zaraz słonko zajdzie. Na szczęście do babci niedaleczko, zdążymy przed nocą - wyjaśniła.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 04-11-2018, 23:04   #188
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Niestety, ale żaden kamień nie miał kształtu kowadła. Kowal Run musiał wykazać się zdolnością adaptacji i improwizować z tym co miał. Odpiął od bandoliera z narzędziami młotek, cęgi i ostrożnie wyklepał na zimno napierśnik Detlefa. Kiedy skończył obejrzał krytycznym okiem swoje dzieło i szczerze mówiąc na obecne warunki nie dało się tego lepiej zrobić. Galeb patrzył na kowalski młotek przez parę chwil, a potem na jakiś badyl leżący pod drzewem. Coś mu zaświtało w głowie.

- Ekhm! - odchrząknął głośno zwracając uwagę ludzi i nieludzi - Mam pytanie. Wiem, że był pośpiech i presja, aby wycofać się z doliny, ale czy ktokolwiek pamiętał o tym, aby wbić w wampira kołek albo odciąć mu głowę?

Pytanie zawisło w powietrzu. Po chwili Galeb pokręcił głową, a ruch bandaży skrywających usta wskazał, że jego mina przybrała bardzo nietęgi wyraz.

***

Von Grunnenberg zapytał się przed wymarszem o sugestie. Kowal Run nie miał dla sierżanta żadnej. Z prostego powodu - wszystko co miał do zasugerowania powiedział dzień przed wymarszem... i zostało to zignorowane. A i nie miał tyle sentymentu do ludzi co drugi krasnolud, aby dla dobra ogółu zignorować to co sobie Piękny Gustav nagrabił.
No może trochę.
Bo tym że pozostali zaliczyli zakażenie ran naprawdę stawiało całą wyprawę pod znakiem zapytania.

I pomoc zielarki w tym momencie byłaby nieoceniona.

Właśnie. Krasnolud bacznie patrzył na dziewcze w czerwieni. Fakt że ich się nie przestraszyła był niepokojący. Może widok kobiety między tą zgrają łagodził ich wizerunek? Chociaż mało to było grup najemnych gdzie kobieta by "taktownie" odwróciła wzrok kiedy jej wyposzczeni kamraci dobieraliby się do powabnej dziewuszki?

Kierowany takimi ponurymi myślami Galeb odezwał się pierwszy nie spuszczając z twarzy człeczej dziewczyny oczu.

- Ciemno i straszno? Mieliśmy okazję się przekonać. - bandaże poruszały się gdy mówił swoim niezbyt przyjemnym głosem - Chętnie odprowadzimy pannę, a jeżeli starsza pani zgodzi się przyjrzeć ranom i nas przenocować w obrębie gospodarstwa to będziemy bardzo radzi.

Po tym krasnolud spojrzał się po pozostałych i znów zwrócił się do dziewczyny.

- Po tych przejściach z umrzykami też cieszymy się z zobaczenia kogoś żywego. Seniorka chyba mieszka w strażnicy z fosą i ścieżką soli w progu, że nie strach jej mieszkać gdy teraz licho krąży. - ni to zapytał ni to stwierdził - Ale wilk... wielki i przebiegły? Grasuje? Staruszki i niewiasty niepokoi? Zobaczymy czy będzie taki przebiegły jak go poszczujemy młotem i toporem.

Jednak bycie wielkim i przebiegłym i zwierzęciem na raz... Galebowi przypomniały się historie o ludziach zaklętych w zwierzęcej formie. Nie chaośnickie, zwierzoczłeckie mutanty, ale ludzie objęci klątwą.
Paranoja podpowiedziała parę dzikich scenariuszy, łącznie z tym że panna lub babcia zamienią się w monstrumy i zeżrą ich jak będą spać. Jednak te "przypuszczenia" Galeb zrzucił po prostu na karb ciężkiego poranka, ciężkiego marszu i raczej niespecjalnie udanych ostatnich dni.
 

Ostatnio edytowane przez Stalowy : 04-11-2018 o 23:17.
Stalowy jest offline  
Stary 04-11-2018, 23:22   #189
 
hen_cerbin's Avatar
 
Reputacja: 1 hen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputacjęhen_cerbin ma wspaniałą reputację
- Rozumiesz! - dziewczę aż pisnęło z radości, gdy Galeb wspomniał o soli na progu - Naprawdę rozumiesz! A babcia mówiła, że żaden karze... krasnolud tego nie rozumie. Babcia jest świetną kucharką, na pewno ugotuje coś pysznego. I przenocuje i obejrzy rany. Fe, ale brzydko pachną. A wy Pana Wilka młotem i toporem, tak - ucieszyła się.
 
__________________
Ostatni
Proszę o odpis:
Gob1in, Druidh, Gladin
hen_cerbin jest offline  
Stary 04-11-2018, 23:35   #190
 
Stalowy's Avatar
 
Reputacja: 1 Stalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputacjęStalowy ma wspaniałą reputację
Bandaże poruszyły się, a kąciki oczu Galeba zmarszczyły się jak przy uśmiechu.
Cieszył się z tych bandaży cholernie, bo był pewien, że ten uśmiech wychodził mu tak sobie... odpowiedź dziewczyny wskazywała co najmniej na wioskowe czary, w najgorszym wypadku na nielegalną praktykę magiczną, klątwy i uroki. I zasadzkę oczywiście.

Zwrócił się do Detlefa w khazalidzie jakby chcąc odpowiedzieć na jego "zaczepkę".

- Bądźmy mili dla dziewczyny i jej babci, a myślę, że rano wszyscy wyjdą na tym lepiej. A sierżanta to tam grobi trącali.

To ostatnie wypowiedział szczerze. Tak, że nawet bandaże chyba nie były w stanie zakryć jego rozweselenia.
 
Stalowy jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:31.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172