Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-12-2021, 23:32   #21
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Profesorowi nie można było odmówić kunsztu i statusu eksperta w swym fachu. Narkotykowe opary, wymieszane z mozolnie rozkręcającym się pożarem, skutecznie i stylowo pobudzały ścieżki neuronowe, rozświetlając i zalewając organizm serotoniną. Towarzystwu w spowitej dymem faktorii było dobrze. Aż za dobrze, biorąc pod uwagę okoliczności, ale któż by tam zwracał uwagę na okoliczności, gdy psychodeliczna wycieczka trwała w najlepsze.

Jakimś cudem - czy to przez bożą opatrzność, czy zwykły łut szczęścia - ekipa przegrupowała się ponownie na świeżym powietrzu. Korin do towarzyszy dołączył pierwszy, wypadając przez okno. Ze swojej pozycji, na wpół siedząco, szczerzył się i wymachiwał zdobycznymi kartami, jakby trzymał w łapach Świętego Graala, a nie średniej jakości elficki tarot. Do tego niepełny. Vimitr wytoczył się drzwiami, jakoś odnajdując swój porzucony miecz i - jak co wrażliwsi pisarze by powiedzieli, co ważniejsze - z nowo nawiązaną przyjaźnią. Tyle że przyjaźń nie potrwała długo, bo profesorowy ochroniarz z którym Kislevita wyległ w objęciach, oberwał płazem miecza przez łeb od Bernolta i tyle tego było.

Kasztaniak był ostatni. Obciążony balastem w postaci Profesora, którego niestrudzenie ciągnął za sobą - to po antresoli, to po schodach, to okrężną drogą wymijając płomienie. W zamroczeniu nie zauważając nawet krwawego śladu ciągnącego się za nimi, a broczącego z krwawiącego gardła, ozdobionego korinowym nożem. Na świeżym już powietrzu zostawił Profesora i przysiadł na taborecie, szamocząc się ze ściskaną skrzynką. Nagły napad głodu, a maślane bułeczki pod pachą! Tyle że szkatuła zgrzytała jedynie mechanicznie, nie ustępując i nie otwierając swych podwoi przed khazadem.

- A chuj na to! - Kasztaniak cisnął skrzynką, naburmuszony.

- Pora się zmywać - oznajmił Bernolt, zgarniając i otrzepując szkatułę z błota.

Miał też rację w swoim osądzie. Brakowało im jednego kompana, w osobie Norberta, ale nie było się co go spodziewać. Płomienie rozszalały się w faktorii na dobre, nadwyrężając drewniany szkielet budynku. Drewno zatrzeszczało w paru miejscach, a belki po których jeszcze niedawno hasał Korin ustąpiły, lecąc w dół. Pożoga ogarnęła faktorię, trawiąc wszystko na swej drodze. Krzyki i śmiechy w narkotykowych oparach przeszły w mrożące krew w żyłach nieludzkie, niemal zwierzęce wycie. Wiedzieli, że nie było co nieść pomocy. Nie było komu.

Do łodzi skrytej w szuwarach dotarli prędko. Trochę spowalniał ich fakt, że trzeźwi musieli prawie że holować słabo kojarzących towarzyszy, którzy chcieli wyrywać się na wycieczki krajoznawcze, pędząc w ślad za majakami czy innymi halucynacjami. Na to nie było jednak czasu i władowali się na powrót do barki, odbijając w pośpiechu od brzegu. W tymże samym momencie ogień w faktorii odnaleźć musiał alchemiczne specyfiki czy składzik z olejem, bo wybuch przetoczył się przez okolicę, a grzybiasty tuman dymu wzbił się w powietrze. Nie czekali. Odpłynęli w stronę Marienburga, wiosłując ile sił w łapach.

Upłynęli tak połowę drogi do miasta, gdy kolejny problem zaczął majaczyć przed nimi i zbliżać się wielkimi krokami. Godzina była wczesna, słońce jeszcze drzemało za horyzontem. Ruch na Reiku był właściwie nieistniejący o tej godzinie, ale w ich kierunku sunęła łódź. I to nie byle jaka, bo na rozświetlonym lampami pokładzie widzieli chłopów w pełnym rynsztunku i przeszywanicach w barwach Marienburskiego Sekretariatu do Spraw Kapitału Handlowego. Rzeczna Straż. Bernolt zaklął. Miał nadzieję, że dadzą radę wyminąć przypadkowy patrol kryjąc się gdzieś w szuwarach, czy odbijając w szmuglerski kanał, ale Ranald nie sprzyjał. Rzeka szła prosto, mus było stawić czoła Straży.

Dwa mignięcia lampy. Bernolt nie miał wyboru i zakomenderował kolegami. Cała stop. Łódź zakołysała się lekko, gdy zrównała się z nimi barka Rzecznych. Sierżant z imponującym wąsiskiem wsparł się jedną nogą o burtę i wychylił w ich stronę, a młody aspirant wyciągnął tyczkę z zawieszoną nań lampą, przyświecając zwierzchnikowi przy oględzinach.

- Dziwna pora na rejsy, co? - Zarechotał sierżant, gładząc wąsa. - Tak po nocy pływać to niezdrowo. I podejrzanie. Zwłaszcza, że tam skąd płyniecie, tańcuje łuna. Wiecie coś o tym, hm?

Sierżant łypał na nich podejrzliwie, a oni na niego. Świadomi tego, że załadowane kusze jego podwładnych nie były dobrym znakiem.
 
Aro jest offline  
Stary 14-12-2021, 11:48   #22
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Wszystko dobrze, co się dobrze kończy, pomyślał Bernolt, gdy tak skrzynka, jak i kompani znaleźli się w łodzi.
No i wnet okazało się, iż nie należy chwalić dnia przed wschodem słońca... czy jakoś tak.

- Sierżant Meier! - powiedział, rozpoznając znanego z widzenia strażnika rzecznego, który jeszcze niedawno był jedynie kapralem. - Miło widzieć. I gratuluję awansu. - Uśmiechnął się, prawie że szczerze.
Żeś się, durniu, jeszcze nie utopił, dodał w myślach.
Ale i tak mieli szczęście, bo Meier był niezbyt lotny, ale nie upierdliwy.

- Jakie niezdrowo? - Bernolt udał głupa. - Pogoda ładna, mgły nie ma... No a jak mus płynąć, to płyyyniemy. Ten tu... - wskazał na Korina - ślub ma mieć. Jutro. Wpadło się, biedakowi, więc z tego szczęścia zapomnieć chciał o swej przyszłej połowicy. No i nadużył nieco tego i owego. Ostatnich chwil wolności, znaczy.
- A łunę tośmy widzieli, ale łukiemśmy ominęli, bo on...
- spojrzał na Vimitra - ognia się boi jak, nie przymierzając, demon wody święconej.
 
Kerm jest offline  
Stary 19-12-2021, 07:38   #23
 
wooku's Avatar
 
Reputacja: 1 wooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputację


Vimitr milczał od czasu ewakuacji z płonącej faktorii. Początkowo walczył w sobie z narkotycznymi wizjami, próbując odzielić to co realne od tego co wytworzyła wyobraźnia na dopalaczach. Nie było to łatwe, wymagało skupienia, na szczęście z czasem zaczęło ustępować. Jednak nadal kislevita nie mógł być pewien wydarzeń, nie był nawet pewien czy rzeczywiście znajduje się na łodzi, mimo tego, że tak właśnie zaplanowany był powrót z akcji. Vimitr milczał także z szoku. Z jednej strony paraliżujący strach przed ogniem, z drugiej strony obawiał się być obiektem kpin towarzyszy za niedorzeczne widowisko, które stało się jego udziałem. Naiwnie liczył, że jeśli przemilczy wypadki w faktorii, to może kompanii zapomną. Na szczęście nadarzyła się okazja, żeby wykazać i zmazać wstyd poprzednich niepowodzeń.

Po słowach Bernolta Vimitr wypostrował się nagle na baczność.

- CHŁOPY! - zaryczał do strażników - śpiewać za mną!

- Niejedna dziewczyna żołnierza kochała - zachrypiał początkowo, poprawiając się zdecydowanie w drugim wersie - Niejedna dziewczyna żołnierza kochała!
- Zołnierza kochała, żołnierza lubiła - kislevita do swojego zawodzenia dodał rytmiczne klaskanie, które jako jedyne jakoś wychodziło - Zołnierza kochała, żołnierza lubiła!
- I czuuułe liiiiściki do niego kreśliłaaaa! - kontynuował nic sobie nie robiąc z zaskoczonych min strażników.

 
wooku jest offline  
Stary 21-12-2021, 00:39   #24
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Takich twardych bułek żaden skurwesyn nie weźmie. A już tym bardziej nie przehandluje za dwie morgi ziemi. Piekarz się chyba wkurwił na niego, że podglądał Grubą Zochę. A chuj mu w dupę. Odrzucił wypieki ze złością na bok.

Zajęło chwilę nim Kasztaniak wrócił do zmysłów. Kiedy jednak otrzeźwiał już, prędko wziął pod pazuchę odrzuconą wcześniej skrzynkę i zainteresował się Profesorem. Dziad już nie dychał chyba, cholera, nie tak miało być. Nieważne. Trupy miały te plusy że nie darły mordy i można je było upchnąć w jakieś ciasne pojemniki bez obaw o podtrzymanie funkcji życiowych. Co też właśnie khazad zamierzał uczynić.

Przeszukawszy pierwej kieszenie alchemika i zatrzymawszy w tajemnicy przed towarzyszami co ciekawsze rzeczy, które mógł tam znaleźć, Kasztaniak zapakował Profesora najpierw na pokład, a potem do beczki po kiszonych ogórkach. Cholernik długi był, więc trza było mu pomóc kapkę. Krasnolud połamał więc piszczele trupa i zawinął nogi tak, by cały Profesor zmieścił się w swoim nowym lokum.

- No kurważ… twojo nowo chałupa, bo ze starej wiele nie zostało, hehe – powiedział sam do siebie.

Wtoczył beczułkę w jakiś ciemny kąt pośród innych szpargałów na łódce tak, by nie rzucała się w oczy.

Jakiś czas potem natrafili na patrol. Kasztaniak splunął do wody. Jeszcze tych kurwibąków im trzeba było. Gdy trep ze straży się odezwał, khazad zachował milczenie, chociaż korciło go, by zacząć rozmowę. Doświadczenie uczyło jednak, że na ogół, gdy to on mówił, kumple wpadali w kłopoty, więc zamykał gębę na kłódkę.

Nie wiedział, co Vimitr odpierdala, ale rozbawiło go to. Nie mógł nie podjąć własnej pieśni.

- Jadom goście, jadom, z góry i pod góre, lubiem se takie dziewczę, co mo dużom rure – zarechotał rubasznie swym zwyczajem.

- My najebani, my z kawalerskiego. Puśćcie, pany, żyć dejcie, bo kac męczy okrutnie. Mogem chuchnąć jak chce który, na dowód, jeno nie gwarantujem, że to przeżyjecie, hehe.
 
MrKroffin jest offline  
Stary 01-01-2022, 13:27   #25
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Ocknął się zupełnie trzeźwy i przytomny, choć oszołomiony jak człek któremu w nocy wołają "Gore"!! pod oknem. Trzeźwym okiem ocenił przekrzywiony pokład. Potem drugi pokład. Potem trzeci pokład. Potem wiele innych pokładów... Jak przez mgłę słyszał śpiewy druhów, w tym Kasztaniaka, "dzięki niech będą Manannowi!", kawalerskie, weselne przyśpiewki. I dotarło do niego, jak przez jakąś mgłę, że to chyba o nim kompani mówią, że żenić się będzie.

- Jaaa sę nie żżżenię!!!!! Nnnniiieeee!!!! - ryknął na całe gardło próbując unieść się w na nogi, nieudolnie nieco, bo płynąć podpijał pod płaszczem z bukłaka, dla zdrowotności, coby alchemiczne specjały wypędzić z organizmu uczciwą okowitą.

Roześmiane wielotwarze na drugiej łajbie gruchnęły śmiechem, jeden się posmarkał przez co przy swoich wąsach wyglądał na morsa gdy mu gluty zwisły z wąsisk. Wszyscy śmiali się szczerze.

- Cichaj Korin - szepnął doń Bernolt mrugając porozumiewawczo okiem, wykorzystując powszechną wesołość i gromki, niosący się po wodzie śmiech. - Daj pracować...

- Jaaaa myś... młyśślaahhł, żhhheee wyyy dłłuhhhhyy, aaa whhy mmnniiieee chcehhhcie, chcchhheeecie... - Korin wygrażał kompanom ku uciesze członkom Rzecznej Straży.

- Musi wielce urodziwa narzeczona!

- I wymowna być musi! Język pewnie cięty, że jak raduje się z powrotu chłopa do domu, to na sąsiedniej ulicy słyszą "Ty kurwi synu!!!", ha ha ha!!

- I pewnie mamusię ma lepszą jeszcze!! Jaka matka taka córcia!!!

- Maaaa!!
- Korin zawył odzyskując ślady trzeźwości. Przerażenie na jego Korina było wręcz namacalne. - Ja chhhceee do wojska!! Służba!! Ja się nie żenię!!! - bezradnie, wzrokiem szukającym ratunku spojrzał na roześmianych Strażników Rzecznych i ruszył w ich stronę wyciągając do nich ramiona, by podjęli go na łódź.

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:23.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172