Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-11-2021, 20:41   #11
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Sen był przyjemny. Człowiek kładł się po trudach dnia, odzyskiwał siły i - jeśli szczęście dopisywało - budził się świeżo wypoczęty, a czasami i rozbawiony sennymi marzeniami. Tyle że w przypadku profesorowej obstawy sen okazał się zdradziecki. Visserowi pracownicy weszli w obręby faktorii niczym nóż w masło, po cichaczu i niepostrzeżenie. Zaraz rozpoczęli wykorzystywać dobrą passę, jaką obdarzył ich los - czy to nokautując śpiących, czy przecinając cięciwy kusz.

Passa, jak to passa - trwać nie miała prawa. Musiała być równowaga i balans, regresja do średniej i tym podobne. Do tej pory było łatwo, ale dalej już łatwo być nie miało. Sprezentowany przez Korina złoty deszcz, za który co poniektóre marienburskie zamtuzy inkasowały ciężkie pieniądze, był zwiastunem nadchodzących komplikacji. Łupnięcie wiadra i krzyk skutecznie wyrywały z letargu. Nie było miejsca na “jeszcze pięć minut”, przeciąganie się, przecieranie oczu czy ospałe ziewanie.

Błysnęły ostrza, rozbrzmiały przekleństwa. Ochroniarze Profesora zrywali się jeden po drugim, sięgając ku nożom i obitym pałom. Kusznicy zapewne palnęliby z kusz, ale dzięki zabiegom Szczura nie mogli. Mogli za to tłuc wzmacnianymi kolbami, co zresztą uczynili. Jednego z nich nie powstrzymał nawet korinowy nóż w ramieniu, a cyrkowiec syknął jedynie, czując ból eksplodujący w barku. Szczęśliwie był już tam Rocco, odpędzając kusznika szerokimi cięciami. Drugi zniknął z pola widzenia, ściągnięty szaleńczą szarżą rechoczącego Kasztaniaka. Buchnęła krew.

Noże szczęknęły. Bernolt odpędził się cięciem na odlew, zbijając uderzenie od lewej, myląc podręcznikową fintą na prawo. W sukurs nadszedł mu Magnus, półtorakiem niemal przepoławiając oponenta z lewej. Był i Norbert, siłujący się z kolejnymi osiłkami, z klasyczną kombinacją miecza i tarczy w dłoniach. Krew tryskała, palenisko trzaskało, ranieni krzyczeli, wszyscy klęli. Początkowa przewaga zaskoczenia prędko stopniała - adrenalina skutecznie i prędko rozbudziła wartowników, którzy stawiali zaciekły opór.

- SKURWESYNY!

Okrzyk gdzieś z góry, dobiegający od strony zabudowanej części antresoli, przebił nieco odgłosy starcia w dole, ale kto by tam zwrócił nań uwagę. Nie licząc Vimitra, którego początkowe nuty potańcówki ominęły i złapały między skrzynkami. Zerknął w stronę źródła głosu. Cietrzewiący się siwiejący jegomość ze szkłami na oczach i spiczastym nosie, Profesor. Mężczyzna klął, pluł i złorzeczył w stronę rabanu i ścierających się zbrojnych, ale prędko dołożył do całego zamieszania cegiełkę od siebie.

Blaszany cylinder poszybował wysoko, kończąc lot gdzieś między stopami rozbójników i koziołkując wesoło po ozdabianych krwią deskach. Zaraz też i zasyczał, roztaczając wokół siwą chmurę. Dym prędko owinął batalię szarym, gryzącym w oczy i gardło całunem, zawężając już i tak wąskie pole widzenia. Vimitr zerknął na kotłujące się kształty i, niewiele myśląc, wyrwał w stronę schodów na antresolę.

Profesorowy specyfik skutecznie utrudnił starcie. Nożowa robota teraz szła prawie że na ślepo, gdy widzieli jedynie na wyciągnięcie ręki. Dogasające światło paleniska i płomień lampy zza uchylonych drzwi wejściowych migotały jedynie, niczym bagienne ogniki we mgle. Oni mogli jedynie zgadywać, w którą stronę wychylają się szale spotkania. Ktoś, gdzieś runął w zalegające skrzynie. Swój czy wróg? Szczęknęło szkło rozbitej na podłodze lampy oliwnej.

Było duszno, siwo i parno. Za chwilę miało być i gorąco...
 
Aro jest offline  
Stary 03-12-2021, 11:27   #12
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Było duszno, siwo, parno i gorąco. Za chwilę miało zrobić się dodatkowo ciasno i niemile. Korin kurwował już nie w duchu a gromko, świadom tego, że ciche podejście diabli wzięli. „Jebany cebrzyk” mówił w myślach, ale miał świadomość tego, że najzwyczajniej zadziałało jedno z odwiecznych praw złodziejskich, które mówiło, że jak coś ma źle pójść, to pójdzie.

Daleki był jednak od rwania włosów i lamentów, bowiem żył z tego, że w takich tarapatach znajdował drogę. Klnąc na czym świat stoi skoczył na spotkanie jednego z wybudzonych śmiesznie stukając cebrzykiem uczepionym skórzanego buta. Gdyby mógł podziwiać tę scenę z boku sam byłby obśmiany do łez. Ale nie mógł.

Stuk! Puk! Stuk! Puk! Stuk… Korin gnał przez zadymione pomieszczenie intuicyjnie unikając ciosów, inne z kolei zbijając otwartą dłonią. Drugą w której dzierżył nóż, użył ledwie dwa razy. Zostawiając za sobą dwóch wrzeszczących, okrwawionych ludzi. Dopadł belki i już miał się podciągnąć, gdy czyjeś ramię złapało go w pół i ściągnęło na ziemię. Upadł zręcznie skręcając ciało, lądując na barku i odtaczając się kawałek. Ten co go ściągnął w pół susa stał nad nim z mieczem w ręku. Ale właśnie. Stał. Krin nie stał. Niemal od razu po upadku zmienił kierunek toczenia się. Niczym beczka upuszczona z niedbałych rąk tragarzy runął pod nogi napastnika i wywrócił go samym impetem nim ten zdążył wsadzić miecz tam, gdzie Korinowi bardzo by się to nie podobało. Gdzieś obok rozległ się ryk wściekłego Kasztaniaka, ale Korin nie tracił czasu na rozglądanie się w koło. Zerwał się na nogi w samą porę by podziękować przeciwnikowi solidnym kopem w unoszący się z ziemi łeb. Ceber trzasnął i rozleciał się w kawałki w przeciwieństwie od głowy tamtego, ale cios i tak był wystarczający. Ręce zbrojnego rozjechały się po ciosie, nos zakrwawiony zarył w podłogę a Korin nie czekając skoczył znów do belki, tym razem wykorzystując leżącego jako podpórkę. Podciągnął się i już był w górze mknąc po krokwi w kierunku ryczącego „Profesore”. Nie tracąc ani trochę z szybkości dobył dwóch noży i widząc, że mądrala znów z czymś majstruje cisnął weń oba.


.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 03-12-2021, 21:23   #13
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Było milo i przyjemnie, do chwili, gdy jakiś osioł nie narobił hałasu... a wtedy zaczęły się kłopoty, które były im potrzebne jak dziura w moście.
Przeklinając hałaśliwego niezgrabę Bernolt zaczął pracować mieczem, to zadając ciosy, to ich unikając. Jeden z oponentów, dziabnięty samym czubkiem miecza w ramię, rozdarł się na całe gardło i wypuścił miecz, który z brzękiem padł na podłogę. A potem sam Barnolt omal nie stracił głowy... na szczęście atakujący go strażnik potknął się o jakiegoś nieszczęśnika, który wcześniej spoczął na nierównych deskach podłogi.
Bernolt wymienił z przeciwnikiem dwa uderzenia, a potem nagle siwy dym ograniczył nagle widoczność. Woźnica machnął mieczem w zasadzie na oślep i jakimś cudem trafił, bo ostrze utknęło w czymś miękkim, które to coś wrzasnęło z bólu.
Nie przejmując się losem przeciwnika Bernolt ruszył w stronę drzwi, po drodze waląc w łeb jakiegoś ktosia, który z niewiadomych powodów wpakował mu się pod nogi. A potem jeszcze sztych w plecy walczącego z Norbertem osiłka... i już był przy drzwiach.
 
Kerm jest offline  
Stary 04-12-2021, 13:52   #14
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
– "Zawsze siem coś spierdoli" – pomyślał Kasztaniak – "Za każdym jebanym razem".

Tym razem na drodze bezproblemowego wykonania roboty stanęło wiadro ze szczynami. Jak na ironię okazało się ono większym zagrożeniem niż tutejsze luźne hultajstwo wynajęte przez Profesora do ochrony. Nic to, Kasztaniak miał już w czubie i zamierzał się bawić.

- AAAA! MOŻECIE MI WSZYSCY POSSAĆ CHUJA! – krzyknął do wrogów i zaszarżował na jednego ze strażników, siekąc na oślep swoim toporem.

Zbir zawył, na Kasztaniaka buchnęła krew, zdobiąc brodę na czerwono. Wtem zobaczył Korina, który wskakiwał po grzbiecie jakiegoś głupka na antresolę. Khazad ruszył jego śladem. Skoczył na grzbiet zbója, coś chrupnęło i ten zakwilił boleśnie. Kasztaniak odbił się zręcznie od jego pleców i podskoczył, by chwycić się brzegu antresoli, ale… zabrakło mu kilkunastu centymetrów.

- Kurważ – stwierdził, lądując na plecach nieszczęśnika, który znów zawył.

Jak dobrze, że Kasztaniak dysponował lepszym niż reszta, bo khazadzkim, wzrokiem, ponieważ zauważył, że kislevita biegnie w kierunku schodów na antresolę. Ruszył za nim, wywijając na lewo i prawo toporem. Nie zważał na to, czy i kogo usieknie, liczył się tylko Profesor. Zamierzał wsadzić mu topór w dupę i nikt i nic nie mogło go już powstrzymać.
 
MrKroffin jest offline  
Stary 05-12-2021, 12:05   #15
 
wooku's Avatar
 
Reputacja: 1 wooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputację

- SUKA BLYAT! - zaklnął po kislevicku Vimitr.

Początek mieli dobry, wchodzili do faktorii jak do siebie, bez wzbudzania alarmu, dlatego kislevita chciał wykorzystać dogodną sytuacje i niewiele myśląc ruszył po schodach w poszukiwaniu głównego celu. Teraz sytuacja się zmieniła, wrzaski świadczyły o tym, że ochrona zakładu stanęła na nogi, a on znajdował się w połowie drogi do antresoli, z której pewnie nie było innego wyjścia. Ostatnie czego teraz chciał to zostać otoczony na wąskich schodach bez wyjścia na dół, dlatego instynktownie zatrzymał się chwilę i powoli zaczął wycofywać się tyłem w kierunku parteru, ale kolejny krok zatrzymał się na Kasztaniaku.

- Mamy robotę do wykonania - wycedził krasnolud przez zęby do Vimitra jakby odgadując jego intencję.

- Cholerskie krasnoludy i ich jebany honor - pomyślał kislevita i rzucił do kamrata - To idź pierwszy, ja ochraniam schody.

Wypowiedziawszy te słowa Vimitr zszedł o parę stopni niżej zostawiając Kasztaniaka w połowie drogi do antresoli, sam będąc gotowy ciąć swoim dwuręcznym mieczem każdego, kto rzuci się do ochrony Profesora.
 

Ostatnio edytowane przez wooku : 05-12-2021 o 12:14.
wooku jest offline  
Stary 06-12-2021, 20:20   #16
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Duszno, siwo, parno. Kotłowanina w gęstym dymie, sprezentowanym przez alchemiczne cudo Profesora, przycichła nader prędko. Walczyć na oślep, w gryzących w oczy i gardła oparach - na to nikt nie miał ochoty, toteż zaraz zaczął się masowy exodus z siwej chmury. To akrobatyczne harce, to bieg schodami na antresolę, to ucieczka w stronę majączących drzwi. Bernolt dopadł uchylonych drzwi pierwszy, wytaczając się z faktorii i łapczywie zaciągając się czystym, świeżym powietrzem.

Korin z kolei, jak na cyrkowca przystało, wyrwał z powrotem ku górze. Tu skok, tu podciągnięcie się. Szczur przycupnął na belce, ocierając łzawiące od dymu oczy, bezpieczny na wysokości. Kątem oka widział Kasztaniaka i Vimitra na schodach, ale to Profesora obdarzył uwagą. Profesora, który jeszcze przed chwilą buszował w swojej oficynie, a teraz szykował kolejny podarek dla grupy w dole. Butelenka z dziwnym płynem zawirowała w locie, ale wylądować już nie wylądowała. Rozbita rzuconym przez Korina nożem brzdęknęła jedynie, rozbryzgując wściekle syczący i żrący płyn po okolicy.

Antresola zadudniła pod ciężkimi krokami Kasztaniaka. Przebierając kulasami khazad sprintem dopadł do zabudowanej oficyny, nie certoląc się z drzwiami. Drewno trzasnęło jedynie, wyrywając się z żelaznych zawiasów. Proste łóżko na prawo, skrzynia u jego nóg, parę ksiąg ułożonych w piramidę w kącie i biurko zasłane papierami. Oraz skrzynka, cel ich wyprawy za miasto, zajmująca miejsce honorowe na blacie. Kasztaniak zebrał pudełko w biegu ku następnym drzwiom i Profesorowi. Alchemik pewnie przywitałby go, ale nie dał rady. Korinowy nóż w barku posłał go ku ścianie, a khazad przyszpilił go buciorem do podłogi.

Kłęby dymu wylewały się z faktorii przez otwarte na oścież drzwi. Bernolt, zgięty w pół, łapał oddech i czujnie obserwował kotłujące się kształty, z których część ruszyła za nim. Pierwszy wypadł Rocco, ze szramą na poliku, a za nim ciężko wytoczył się Magnus, klnąc w tym dziwnym, norsmeńskim języku. Kolejne kształty zdawały się nadciągać w ich stronę i Bernolt gotów był powitać je żelazem... Tyle że nie musiał.

Rozlana oliwa z lampy złapała w końcu jakąś niesforną iskierkę z paleniska. Błysnął ogień, buchnęły kolejne obłoki dymu. Płomienie rozlały się po prawej stronie, liżąc i trawiąc skrzynki i pudła. Sięgnęły i zalegające pod ścianą worki, które zaraz stanęły w ogniu i dodały do dymno-oparowej mieszanki. Tyle że tutaj dym śmierdział inaczej, palonym zbożem i... Czymś innym. Vimitr, który wrósł w podłogę na widok płomieni, widział jak jeden z ochroniarzy Profesora wypada z mglistych tumanów i chyba rusza ku niemu. Chociaż nie, nie do końca. Zatoczył się w jego stronę, to prawda, ale nader tanecznym krokiem i ze śmiechem w gardle.

Duszno, siwo, parno i gorąco. Wycieczka poza miasto nie była nudna, a narkotykowe opary powoli wypełniające faktorię zwiastowały wycieczkę innego sortu...
 
Aro jest offline  
Stary 06-12-2021, 23:19   #17
 
MrKroffin's Avatar
 
Reputacja: 1 MrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputacjęMrKroffin ma wspaniałą reputację
Kasztaniak zarechotał tryumfalnie, trzymając but na piersi zaskoczonego alchemika. Podniósł swój toporek.

Trza było nas nie wkurwiać, magister! – krzyknął do niego, lecz nagle w nozdrzach poczuł osobliwą woń, której zapachu nie potrafił nijak nazwać, a jednak wydawała się mu znajoma.

Gdy wonny narkotyk uderzył już do głowy – być może za sprawą dodatkowego odurzenia alkoholem – khazad poczuł, jak świat dookoła zaczyna świecić się pastelowymi barwami. Kontury stały się rozmyte, a Profesorska izba coraz bardziej zaczęła przypominać… stodołę koło chałupy?

Stary? – spytał zaskoczony.

Ojciec leżał przygnieciony jego butem, chyba dał sobie mocno w palnik, bo nie reagował ani na słowa, ani na poszturchiwanie. Było strasznie gorąco i parno, sam środek żniw, a ten nierób znowu się opił jakiejś berbeluchy. Teraz Kasztaniak, matka i rodzeństwo będą musieli sami obrobić całe pole, a i jeszcze pańszczyznę. Wkurwiło to niemiłosiernie młodego krasnoluda.

Ty stary capie! Przez ciebiem bedziem mieć dwa razy tyle roboty! Ruszoj dupe! – Ale ojciec ani myślał wstawać; przewrócił się na drugi bok i coś wybełkotał niezrozumiale. – Kurważ ty!

Ryknął i zdzielił ojca z pięści w głowę, aż ten zemdlał. Kasztaniak pokręcił głową z dezaprobatą i nagle zauważył, że trzyma przecież coś pod ramieniem. To była niewielka drewniana skrzyneczka, w której miał maślane bułki ukradzione od piekarza, które zamierzał sprzedać kultystom Khorne’a w zamian za lenno w górnym Talabeklandzie. Musiał się spieszyć.

Nie mogąc liczyć na wsparcie ojca, chwycił go za jedną z jego krzywych nóg i pociągnął po klepisku stodoły. Robiło się tu naprawdę wściekle gorąco. Przeszedł kawałek i natknął się na swoją znajomą, cycatą cyrkówkę Korinnę. Poklepał ją po biuście i powiedział:

- Matka, stary się najeboł, mus jest go do dom zabrać – oznajmił matce i ruszył w kierunku wyjścia ze stodoły.
 
MrKroffin jest offline  
Stary 07-12-2021, 19:42   #18
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Łyk świeżego powietrza był nad podziw ożywczy i Bernolt z radością odetchnął pełną piersią.
A potem po raz drugi... i wreszcie przestało mu się kręcić w głowie.
Woźnica cofnął się o krok, a potem o drugi, odsuwając się od chaty, i wylewających się z niej kłębów dymu. Nawet gdyby w środku kryły się wszystkie skarby świata, to on nie zamierzał tam wracać.

Przygotował się za to na gorące przyjęcie tych, co mogli wyjść za nim i żywili zamiary niezbyt przyjazne.
Jakimś dziwnym acz szczęśliwym trafem najpierw z budynku wydostał się Rocco, a za nim, znacznie wolniej, Magnus.
- Odsuńcie się - powiedział Bernolt. - Demony jeno wiedzą, co profesorek tam trzymał. A nuż w powietrze chałupa wyleci... A jak kto ze środka wylezie, to podskoczymy i walniemy w łeb!
i Ale rozglądajcie się też, czy czasem ktoś nie nadchodzi drogą
- dodał.
 
Kerm jest offline  
Stary 10-12-2021, 07:31   #19
 
Bielon's Avatar
 
Reputacja: 1 Bielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputacjęBielon ma wspaniałą reputację
Drewniana belka pod sufitem, która dla jednych była by zdradziecką grzędą trudną do sforsowania, dla niego była niczym brukowana uliczka w centrum miasta. Biegł nią pewnie i śmiało spoglądając z góry na faerie płomieni i tumany dymu rozpościerające na parterze swoje królestwo. Świat śmiał się chichocąc z charkotem dobijanego przez Kasztaniaka Profesorka, ale Korin nie rozumiał tego dowcipu. "To nie był dobry dowcip” pomyślał rechocąc wyciągając jednocześnie jeden z nielicznych noży, które znalazły właściwą sobie pochwę w osobie leżącego pod buciorem Kasztaniaka człeka. Korin pamiętał, że mówiono coś o papierach, ale było tu tego tyle… Kasztaniak coś mruczał do siebie mocując się z wcale nie małą skrzynką, ale Korin obsmarkał się wręcz z nieporadności kompana.

-Profesorek patrz, jakim trzeba być młotem, by szarpać się z kuferkiem, jak papieru to pod dostatkiem? - mruknął siadając na ziemi obok stygnącego trupa, wskazując mu zasłane papierami biurko i odpowiadając na jego pytania. - Tak, wiem, trochę tu głośno wiesz? Głośno! - Korin pokręcił głową nie rozumiejąc nic z tego co doń mówił Profesorek. Czy tam Kasztaniak. Ktoś, chyba khazad, szarpał go za kołnierz i „Szczur” musiał się solidnie naszarpać, by wyrwać się zostawiając w garści kompana kawałek przyodziewku. Znów zarechotał, ale zamilkł zaraz widząc jęzory ognia sięgające piętra, przebijające się przez kłęby smolistego, cudownego, tęczowego dymu. Kasztaniak, niczym kaczka, poczłapał gdzieś ze zdobytym trofeum pod pachą a Korin zastanawiał się chwilkę, czy jeśli wkroczy na ten tęczowy most, to da radę przejść na drugą stronę? I czy na jego końcu będzie obiecany skarb. Ruszył po balustradzie chwiejąc się, śmiejąc się i zataczając się, i coś jeszcze „się”. Widział maleńki prześwit okienka, którym wszedł do budynku. Gdzieś na końcu tęczy ku któremu zmierzał. Ale nie dokończył rozmowy z Profesorkiem przecież! Przypomniawszy to sobie zawrócił śmiejąc się ze swego gapiostwa a potem przypomniał sobie, że zapomniał o końcu tęczy. Znów zawrócił, zabalansował jedną nogą drugą robiąc zamach do zgrabnego piruetu po którym znów nie do końca wiedział w gęstych już kłębach, w którą stronę zmierza. Kaszląc ze śmiechu, śmiejąc się z kaszlu dobrnął do okna i widząc cudowną, tęczową pochylnię skoczył ku niej radośnie rechocąc…

… i wylądował na trawniku przy domu rozbijając resztki ościeżnicy i wiszącą smętnie, okopconą już okiennicę. Nie było skarbu, tylko krowi placek, ale cóż to za różnica? „Są tacy…” - pomyślał filozoficznie - „… dla których właśnie to jest skarbem!”. Zarechotał na tę myśl. Dostrzegł też jakieś kolorowe cienie, które przyglądały mu się z niedalekiej odległości. Dałby sobie odciąć pół czegoś, że zna ich twarze! Pomachał do nich radośnie wciąż chichocąc i słysząc rozkazy padające z ust ważniaka Bernolda. Do niego też pomachał wywlekając zza pazuchy kilka wziętych z biurka kart, bo pamiętał że to było jakoś ważne. - Mam! Mam! - zawołał gromko do kompanów i podjął swoją walkę ze śmiechem. Śmiech zdecydowanie wygrywał.

.
 
__________________
Bielon "Bielon" Bielon
Bielon jest offline  
Stary 10-12-2021, 20:35   #20
 
wooku's Avatar
 
Reputacja: 1 wooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputacjęwooku ma wspaniałą reputację

Z powodu zbliżającego się ochroniarza Vimitr poprawił uścisk na rękojeści miecza. Zrobił to instynktownie, wyćwiczonym ruchem, mimo paraliżującego strachu, który unieruchomił jego ciało na widok płomieni. Na szczęście gdzieś głęboko w podświadomości kislevity włączyły się procesy samozachowawcze, które nieraz go ratowały w przeszłości, więc nauczył się ich słuchać.

UCIEKAJ! - mówił wewnętrzny głos, niezwykle cichy, ale wypowiedziany w trybie rozkazującym.
KASZTANIAK - wypowiedział kolejny głos, należący do innej części podświadomości Vimitra. Miał już odwrócić głowę, żeby kątem oka spojrzeć na sytuację kamrata, ale wrócił pierwszy głos, tym razem głośniejszy - JEBAĆ KASZTANIAKA - o kontrolę nad ciałem kislevity walczyły po kolei: instynkt samozachowawczy, paraliż wywołanym lękami oraz altruizm zapisany gdzieś w ludzkim sercu, który chciał się upewnić o bezpieczeństwo Kasztaniaka.
BROŃ SIĘ! - ryknął triumfalnie ten pierwszy głosem wyrywający z odrętwienia, który przypomniał o zbliżającym się niebezpieczeństwu. Dzięki temu i wieloletnim treningom Vimitr był przygotowany do starcia nawet w tych warunkach ekstremalnego stresu, jaki powodowała u niego bliskość płomieni, które przez nikogo krępowane, zagarniały zuchwale coraz większe terytorium.

Wydarzenia zdawały się spowalniać, chociaż chwila trwała tyle co nic, ot najwyżej jedno ziarenko piasku przesypałoby się w klepsydrze. Vimitr czekał z ciosem na zbliżającego się przeciwnika, ale do podświadomości dotarły nowe bodźce. Coś się nie zgadzało. Głownia trzymanego przez kislevite miecza straciła nagle swoją sztywność, stal zwiotczała jak męski członek przy zaburzeniach z erekcją. Widząc te czary przerażony Vimitr rzucił bronią o podłogę. Dźwięk upadku wydał naturalny dla żelaza brzdęk, zupełnie nie pasujący do tej dziwnej wizji. W tej samej chwili śmiejący się w najlepsze ochroniarz dopadł swoją ofiarę przewracając obydwu na schody.

- Ha ha ha! Mam cię! - zaryczał mężczyzna, który rozsiadł się okrakiem na swoim celu. Ogromne dłonie oprawcy zmierzały do uścisku na szyi ofiary, gdy nagle złapały kislevitę za żebra i zaczęły łaskotać palcami. Ciało Vimitra było przygotowane tego wieczoru na wszystko, ale nie na to. Podświadomość też tym razem nic nie podpowiadała, jakby sama zszokowana sytuacją. Bodźce wywołały przypływ pozytywnych endorfin i spowodowały po chwili wybuch śmiechu u ofiary gilgotek. Straciwszy zupełną kontrolę, kislevita leżał na schodach i chichotał jak mała dziewczynka.
 
wooku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:40.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172