|
Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
|
23-03-2023, 08:19 | #1 |
Reputacja: 1 | WFRP 2edE1-Sprawiedliwość Sprawiedliwość
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |
23-03-2023, 13:03 | #2 |
Reputacja: 1 | Pogoda zepsuła Tupikowi plany wczytania się w poważną choć niezbyt grubą lekturę którą zawinął ... to znaczy wypożyczył z biblioteki Lorda. Musiał coś zrobić z starymi przyzwyczajeniami w myśleniu i mowie które wszak nowo upieczonemu szlachcicowi już nie przystawały. „ Sztuka myślenia stoicyzmem zwana” – zawierała całkiem zacny zbiór i zasób przemyśleń które sprawiały że niziołek miał nad czym się głowić podczas podróży. Nie mogąc czytać, ani tez zbytnio rozmawiać – bo jak tu zagajać do innych kiedy deszcz po twarzy chłoszcze, rozmyślał właśnie nad przeczytanym zagadnieniem „Bogactwo jest niewolnikiem mędrca i panem głupca” – w którym miejscu sam się znajdował ? Odkąd pamiętał gonił za dobrobytem i tylko gdzieś w oddali, w tyle głowy przewijały mu się obrazki których nigdy nie zaznał, sielskiego spokojnego życia , w wiosce niziołków, oddalonej od zgiełku świata i jego niebezpieczeństw, poranne śniadania, wylegiwanie się na słońcu , zabawy przy okolicznej rzece… Nawet nie wiedział jak może to sobie wyobrażać , gdyż takie życie było dla niego czymś zupełnie obcym i nieznanym. Odkąd pamiętał walczył o przetrwanie a jedyną zmienną jaka pojawiała się w jego życiu to coraz większy status i majętność – niemniej ani jedno ani drugie walki tej nie przerwało, co najwyżej wydźwignęło ją na inny poziom. Teraz już walczył nie tylko o przeżycie, ale i o utrzymanie tego co zdobył. Zaiste , coś było w tym całym stoicyzmie… Gdy w końcu wkroczyli do „Ostoi” towarzysze podróży mogli z większa dokładnością przyjrzeć się Tupikowi który dotychczas skrywał się przed deszczem pod płaszczem podróżnym. Pancerzyk z Sigmar wie czego osłaniał małego podróżnika , wyglądało to na skórę z jakiejś łuskowatej bestii i zasadniczo chroniło całe jego małe ciałko. Postój w karczmie dawał możliwość przebrania się w coś bardziej wygodnego gdyż w bardziej bezpieczniejszych okolicznościach nosił ubranko eleganckie , szykowne, kosztowne, choć nie narzucające się przepychem. Wolał nie kusić złego i nie być obrabowanym tylko z powodu swego ubioru, a jednak musiał też podkreślać i bronić swego statusu. Pierścień herbowy , tuba z papierami oraz mieczyk w pochwie i całkiem spory bagaż podróżny mieszczący się w torbie na ramieniu i plecaku dodawały reszty , przewieszona przez plecy tarcza ( tak samo pokryta łuską ) nieco przeszkadzała ale była na tyle sprytnie przytroczona do plecaka, że nie aż tak bardzo. Słowem wyglądał niczym mały zbrojny potworek – gdyby nie płaszcz który zwykle skrywał cały ów pancerz, lub luźna tunika którą alternatywnie przewieszał przez siebie ( gdy nie było deszczu ) Tupik doskonale wiedział , że w tych niespokojnych czasach – po prawdzie innych nie znał – musi być przygotowany na odparcie wroga , bo tych zwykle nie brakowało. Ostoja zdawała się być miłą odmianą , przynajmniej z tego co wcześniej słyszał ( dobrze wiedział jednak że pozory potrafią mylić ) z całą pewnością miała stanowić miłą odmianę od dotychczasowych posiłków, wręcz marzył o ciepłym dobrze przyprawionym gulaszu , pajdzie chleba i odpoczynku przy palenisku z kuflem piwa. "Kto pierwszy ten lepszy" - pomyślał przekraczając progi karczmy , doskonale wiedząc że dla wszystkich może pokoi nie starczyć. - Karczmarzu ! Dajże co masz najlepszego na kolacje i pokój uszykuj – Karczmarz przez chwilę zdezorientowany rozglądał się po karczmie dopóki Tupik nie podszedł bliżej ściągając hełmik i wspinając się na palcach – by dodać sobie kilku centymetrów wzrostu – ręką z pierścieniem zanurzył w kierunku jednej z kieszonek wydobył z niej na blat złocisza, do sakiewki która miał przywieszoną przy boku nawet nie sięgał, znajdowała się tam miedź – „pułapka” na złodziei, prawdziwe kosztowności miał poukrywane wszędzie, dla bezpieczeństwa nie trzymał ich w jednym miejscu a już z pewnością nie w sakiewce. Złocisz za nocleg i kolacje zdawał się być dość spora opłatą – niemniej o status trzeba było dbać , a dziesiątki srebrnych monet zwyczajnie zabierały za dużo miejsca , które z racji nadmiaru rzeczy jaką z sobą woził musiał zwyczajnie oszczędzać. – I powiedz co tam u was słychać ? Kuchnia Helenki znana jest nawet w odległych stronach – podlizywał się nieco karczmarzowi, wszak pochwały nie jedną już bramę nieufności otwarły, - ale i sama Ostoja nie tylko z kuchni słynie . – zakończył licząc na to że sam karczmarz dopowie resztę , a może coś więcej. Tyle co wiedział to to że jest to „ułożone” miejsce zapewne albo płacące haracz komu trzeba , albo też właściciel – karczmarz? – był na tyle ustawiony że nie musiał się martwić o problemy. Tupik nie byłby sobą gdyby przy okazji pozostawionego złocisza nie próbował go wymienić na coś więcej niż pokój czy strawę. Wszak gotów był jeszcze dopłacić gdyby ceny przybytku przekraczały jego szacunki – do wymarzonego zestawu a więc posiłku, ognia z kominka , piwa i spoczynku mógł dodać już tylko balię z gorącą wodą o którą także nie zapomniał zapytać. |
23-03-2023, 15:19 | #3 |
Reputacja: 1 | NIEDAWNO Zakapturzona postać kijem otworzyła przegniłe drzwi meliny, w której akurat dekował się Waldemar. Sam zainteresowany nie zwykł używać zamków, bo w biznesie, w którym działał ludzie i tak nie szanowali niczyjej prywatności. Miał jakieś tam oszczędności, które trzymał w banku, ale większość kasy inwestował we wszędobylską korupcję. Spokój dało się kupić i właśnie taki handel Waldemar lubił najbardziej. Chwilowo działał jako pomocnik medyka i nawet coś tam łapał z tej całej medycyny, a i rachować nauczyli go na studiach, ale żak z niego był marny. Rzadko kiedy miał czas na popijawy z innymi żakami, a jedynie raz na jakiś czas odwiedzał z nimi burdele, żeby nie wyjść na kogoś dziwniejszego niż był w rzeczywistości. Sporo osób zresztą podejrzewało, że Waldemar jest półświadkiem półświatka - osobą, która coś tam wiedziała o przestępczości, ale nie do końca. Faktem było, że Waldemar był pełną gębą rzezimieszkiem, jednakże rzadko kiedy sięgał ku przemocy, choć byk był z niego niemal od urodzenia. Czasem wydawało się, że źle wybrał fach, bo przecież więcej mógł zarobić na rozbojach. Za rozboje jednak łatwo było stać się banitą, a jeszcze łatwiej trafić na stryczek. Zdecydowanie wolał robić z trupami. TERAZ
|
24-03-2023, 22:07 | #4 |
Reputacja: 1 |
|
25-03-2023, 18:42 | #5 |
Reputacja: 1 | Felix był w drodze już któryś miesiąc z rzędu. Zrósł się siodłem, koniem, stał niemal centaurem. Pogoda, niepogoda, kolebał się po traktach i bezdrożach, celowo i bezcelowo, na misjach i pod pozorami misji. Niedogodności znosił bez jęczenia. Jeśli narzekał, to częściej w ramach towarzyskich potakiwań, gdy na postojach zaczynały się wymiany bolączek. Wiosenną mżawkę bardziej odczuł po stąpaniu końskich kopyt na rozmiękającym gruncie, niż po zacinającym deszczu. Większość kropel wyłapywał podciągnięty wysoko płaszcz z kapturem i szerokie rondo kapelusza. Dobicie do Ostoi wyrwało go z transu, z półczuwania i wewnętrznej podróży. Gospodę odwiedzał już kilkukrotnie, bo mnóstwo razy szło mu przecinać krainę od lewej do prawej. Lubił ją. Czas tu zwalniał, ciepło otulało już na podwórzu. Ciepło odczuwalne tak po ludzku, niby pod kloszem, ale i gdzieś poza temperaturą, na jakimś innym poziomie. Ostoja rozciągała wokół siebie atmosferę bezpieczeństwa i spokoju, które grzechem było naruszać. Ożywiony wspomnieniem, Felix szybko zeskoczył z konia i przywołał pachołka, którego kojarzył z wcześniejszych wizyt. Jung znał się na zwierzętach, więc Hofheim powierzył mu zwierzaka bez cienia obawy. Biszkopt też go lubił i poklepany po chrapach zarżał radośnie. Spokojny, Hofheim ściągnął kapelusz i władował się do środka. - Witajcie gospodarzu – Rajtar zaszedł karczmarza od tyłu, gdy mocował się z wtoczoną z magazynku beczułką, pomagając ustać, gdy przeważył go ciężar ładunku. - Pan Felix! Miło nam gościć! - I mnie jest miło – Hofheim rzucił kapelusz na krzesło przy wolnej ławie, ściągnął rękawiczki i bez ceregieli umościł sobie miejsce blisko paleniska. – Na początek daj tu dzban Waszego przedniego wina. Tęskno mi było. - A juści przednie, panie – Gunther odstawił baryłę na bok i zostawił tę sprawę na później. – Jakiejś ciepłej strawy do tego? Przygotować kąpiel, pokój? Na długo u nas? - Wino, Gunther. Wino najlepszym początkiem. Felix zawiesił płaszcz za siedzeniem i wyciągnął nogi przed ogień, rozciągając się jak kot. Okiem złowił przyglądającego się mu faceta, który wcześniej jechał w awangardzie karawany. Felix skinął głową na niepewne spojrzenie i wskazał na nadchodzącego z winem karczmarza, gestem zapraszając do stolika. Rzuty: 98, 87, 44, 50, 36. Ostatnio edytowane przez Panicz : 25-03-2023 o 18:46. |
26-03-2023, 11:07 | #6 |
Reputacja: 1 | Helmut jechał na swym koniu starając się jak najciaśniej okryć płaszczem. -Psia pogoda. Byle proch nie zamókł.- Mamrotał pod nosem cicho przeklinając panujące warunki atmosferyczne. Lata w wojsku nauczyły go podróży w niesprzyjających okolicznościach, ale służba w korpusie inżynierskim skłaniała również do zrzędzenia na wszystko co może zniszczyć wyposażenie. Deszcz niszczący proch, piach i kamienie wciskający tryby i niszczący mechanizmy, czy nierozgarnięty rekrut, który nie dba o powierzony mu sprzęt i go rozpierdziela. Cholerne koty. -Tfu... Tfu...- długo, by gadać. -Uspokój sie to już przeszłość- mówił do siebie odrzucając złe myśli z przeszłości. Klaike dalej jechał i liczył tylko, że się poprawi i słoneczko wyjdzie. Szkoda, by było jakby się zawody strzeleckie nie odbyły z tegoż powodu, że trochę siąpi z nieba. Nie zabrał towaru na handel. Broń palna i tak była za droga dla większości i tylko złodzieja, by kusiła. Zabrał jedynie swój ulubiony pistolet i garłacz. Zamierzał pokazać się w konkursie, aby zademonstrować swój rzemieślniczy kunszt i trochę też przetestować swój strzelecki talent. Zabrał jedynie jeszcze ze sobą podręczne narzędzia i trochę luf na wymianę tak w razie szybkich polowych napraw. Biznes się kręcił i może rozkręci się bardziej, a Helmut dalej jechał i jechał i cieszył się swoim zwykłym spokojnym życiem po młodości na służbie. Trochę później. Ostoja. Błystka, bo tak nazywał swojego konia zostawił chłopcu stajennemu do oporządzenia. Sam zaś ruszył do obejścia. Liczył, że może jeszcze uda mu się załapać na jakieś łóżko i jeszcze co ciepłego na rozgrzewkę dostanie. Pieniądz miał, wiec było czym się za gościnę odwdzięczyć. - Dobry. Niech będzie pochwalony Sigmar. Panie Karczmarzu można by cos na początek na rozgrzewkę. Jaka okowita, by się znalazła? Potem kufel dobrego piwa i co na ząb, by się zdało.- Zagadnął podchodząc do baru. - Niech będzie pochwalony Sigmar.- odpowiedział nie przerywając pracy Karczmarz, skinął głową na znak porozumienia i kontynuował swoja robotę. Helmut wykorzystał wolna chwile, aby trochę rozejrzeć się po pomieszczeniu. Wszystkich w te strony pchało to samo i wiary trochę się zebrało. Głównie handlarze, rzemieślnicy i chłopi, ale wypatrzeć też szło paru ludzi nauki, aż mu się studenckie lata przypomniały, a tak spostrzegł jeszcze kilku ludzi szlaku jak to ich zwykł określać. Niektórych kojarzył, części nie. Jedyne co wzbudziło jego ciekawość to pewien niziołek. Wydawało się, że skądś go zna, ale nie pamiętał aby kiedykolwiek go spotkał. Wyglądał bogato, no rzec można szlachecko. Helmut jednak nie zastanawiał się nad tym. Przyszło jego zamówienie, a nawet jeśli go spotkał to chyba w innym życiu, w innych czasach, a poza tym to wszystkie niziołki wyglądają tak samo. Teraz ważniejsze rzeczy. Znaleźć miejsce w tej przepełnionej karczmie gdzie mógłby usiąść i zjeść. Ostatnio edytowane przez Lynx Lynx : 26-03-2023 o 11:08. Powód: Rzuty |
28-03-2023, 02:20 | #7 |
Reputacja: 1 |
___________________ 97, 65, 12, 53, 84 |
30-03-2023, 18:12 | #8 |
Reputacja: 1 | Z pomocą Junga rozkulbaczyli swe wierzchowce i wyprzęgli szkapę z zaprzęgu wozu, moszcząc strudzone zwierzęta w przytulnych, pustych zagrodach. Stare psy zdecydowały się w końcu zrobić to, za co im gospodarz odpłacał pełną michą, bo jeden szczeknął i zamerdał ogonem a drugi już tylko zamerdał uznając najwidoczniej, że nadmierny hałas szkodzi jego nerwom. Łase pieszczot nie uchylały się przed ludzką ręką. Najwidoczniej nikt ich tu nie skrzywdził. Miały, można by rzec, życiowego farta.
__________________ Bielon "Bielon" Bielon |
02-04-2023, 14:36 | #9 |
Reputacja: 1 | Pablo rozmyślał intensywnie. Raczej nie był wcieleniem Shallyi, ale spojrzenie starszego pasterza nie mogło nim nie poruszyć Patrzył tak, jakby musiał zrobić coś, czego bardzo nie chciał - rozważał. Albo przymiera głodem i uznał, że musi okraść podróżnych, albo... - Widzicie tego starszego przy wejściu? - zwrócił się cicho do Feliksa. - Patrzy na nas, jakbyśmy tu jakieś krzywdy powyrządzali. Słyszeliście o powieszeniu kłosowników? Może sprowadziło to powstańcze nastroje także do Ostoi i teraz tacy jak my - akurat teraz zwrócenie uwagi na podobieństwo fachów nie miało na celu podlizania się, lecz miało być rzeczowym przedstawieniem faktów - uważani są przez ludzi za wrogów albo i oprawców. Normalnie mogę czatować z zasadzką bandytów, ale w tych warunkach, jeśli awantura ma mnie znaleźć nieproszona, chyba nie wysiedzę spokojnie, chcę to mieć jak najszybciej za sobą, zwłaszcza że gospodarz raczej nic już nie powie. Może zwyczajnie ich pokojowo zagadnąć? Chociaż... - tu przepatrywacz zamilkł na chwilę - może lepszym pomysłem będzie, jeśli oddalę się sam na zewnątrz niby do ustępu i zobaczymy, czy ktoś skorzysta z okazji, by za mną pójść i co z tego wyniknie. Może jednak uda się załatwić to spokojnie, ale będziecie mnie osłaniać w razie czego? |
03-04-2023, 04:34 | #10 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Aro : 03-04-2023 o 04:39. |