Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-04-2009, 18:31   #51
Anzaku
 


Poziom Ostrzeżenia: (0%)
Wszyscy głośno rozmawiali lub grali w karty. Scharm czuł się tu jak u siebie w domu. - Może któryś z was chce sprawdzić swoje szczęście? - rzekł Gotfryd. -Oczywiście zagrajmy w karty!- odpowiedział mu szybko kanciarz. Sięgnął do kieszeni aby wyjąć z niej talię kart, ale niestety była ona pusta. Musiał zgubić karty gdzieś w drodze do miasta. -Będę musiał sprawić sobie nową talię.- pomyślał.

Nie ma to jak zimne piwo. Scharm kończył już drugi kufel piwa i zaczął powoli odczuwać tego skutki. Położył nogi na krawędzi stołu i w milczeniu słuchał słów Gustava. Gdy ten skończył, Scharm wytarł rękawem usta i powiedział -Ja nigdzie się stąd nie ruszam. Spis nie jest dla mnie potrzebny i tak nie zamierzam tu długo zostawać.- Scharma nie obchodziło nawet czy strażnik straci przez to głowę czy nie -Tu jest miejsce dla mnie, zostaje tu na noc a rano ruszam w dalszą drogę.- kanciarz nie był do końca pewny czy na pewno na następny dzień gdzieś wyruszy, znając jego szczęście wydarzy się coś takiego, że będzie musiał zostać w tym mieście ze wszystkimi tymi nudziarzami ze swojej grupy.

Gdy Varl walnął pięścią w stół Scharm tylko machnął na niego ręką. Wstał lekko się kołysząc i poszedł do barmana zamówić jeszcze jedno piwo. Gdy wrócił Varl już wyszedł a reszta towarzyszy przygotowywała się do wyjścia. -Panowie poczekajcie, zaraz pożyczę od kogoś karty i zagramy sobie kilka partyjek.- rzekł do nich Scharm. Postawił swoje piwo na stole i podszedł do jednego ze stolików gdzie grało kilku typków. -Witam panów! Czy macie może jakąś talie kart na zbyciu??
 
 
Stary 19-04-2009, 10:04   #52
 
Ghosd's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znany


Gnordi z niesmakiem spojrzał na "ucztę", która ich czekała. Jednak pusty żołądek lepiej dawał o sobie znać niż niechęć do jedzenia na stole. Po posileniu się nadszedł czas na upragnione piwo
"Nareszcie... może to nie khazalidzka produkcja, jednak lepszy sik niż nic..."

Ledwo słuchał co inni mówią, skupiając się na kuflu w ręku. Gdy go wypił, poszedł po dwa następne
"Na zapas będzie..."

Gdy wszyscy powiedzieli co mają zamiar robić, spojrzeli się na krasnoluda. Gnordi powiedział:
-Ja się stąd nie ruszam, przynajmniej na razie. Róbcie co chcecie, ja najwyżej pogram w karty z towarzyszem Scharmem... Albo może urządzimy sobie mały zakładzik? Kto dłużej wytrzyma...

Po tych słowach spojrzał się na beczułkę koło szynkwasu.
 
Ghosd jest offline  
Stary 26-04-2009, 16:14   #53
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację


Martin, Gustav, Kerm

Zapłaciliście za swoje jadło i napoje ( odliczcie sobie 1.5 złotej korony) i wyszliście z karczmy. Na zewnątrz było już ciemno i, o dziwo, pusto. Nikt nie chodził po ulicach i słychać było tylko gwizd wiatru pomiędzy budynkami. Nie mieliście bladego pojęcia jak trafić najszybciej do magazynów, a perspektywa wracania do świątyni i dopiero potem do magazynu nie napawała optymizmem. Postanowiliście iść wzdłuż południowego muru aż do bramy. Stamtąd trafilibyście bez problemu. Drogę oświetlały wam już pozapalane lampy, jednak ta pustka na ulicach trochę was niepokoiła. Takie metropolie mają renomę miast które nigdy nie śpią. Teraz jednak nawet w żadnym oknie nie świeciło światło. Psy i żebracy zniknęli z ulic. Wyłącznie na wysokich murach można było dostrzec wędrujących w tą i z powrotem wartowników z pochodniami. Całun nocy zakrył wszystko, narzucając na ludzi strach przed jutrem. Mieszkańcy przeszli wiele i z pewnością przez najbliższy czas będą bać się ciemności i zmroku.
Tymczasem dochodziliście już do bramy. Z oddali widzieliście cały oddział trzymający przy niej wartę i nie wpuszczający nikogo na teren miasta po zmroku. Strażnicy także was zauważyli i trójka z nich ruszyła w waszą stronę. Jeden niósł latarnię. W jej słabym świetle dostrzegliście, że pozostała dwójka sięga po miecze. Stanęli przed wami nie pozwalając wam przejść. Mieliście wrażenie, że pozostali przy bramie także się wam przyglądają
- Co wy tutaj robicie o tej porze! Nie wiecie że od trwa godzina policyjna!? – zapytał jeden z nich. Pozostała dwójka coś szeptała między sobą, nie spuszczając z was oczu.

Brat Ezekiel

Kapłan nie rozwiązał żadnej z łamigłówek, które chodziły o twojej głowie. Wraz z każdym krokiem skierowanym w stronę karczmy narastały pytania co teraz zrobić? Jak spełnić powierzoną ci misję z tak małą ilością informacji. Spojrzałeś na zachodzące słońce, które przebijało się pomiędzy budynkami. Wiara podtrzymywała cię na duchu. Liczyłeś na opiekę swojego boga. Może kolejne kroki przybliżały cię jednak do wykonania swojej misji?
Im słońce było niżej, tym mniej ludzi mijałeś na ulicy. Nie znajdowałeś się już daleko od gospody „Ostatnia Kropla” gdy było już ciemno, a na ulicy nie było widać żywej duszy. Zdziwiło Cię to. Middenheim jest porównywalnie tak samo wielki jak Altdorf, a tam nawet po zmroku błąkają się jacyś ludzie. To trochę Cię zastanowiło. Poczułeś na sobie czyjś wzrok. Obejrzałeś się nieznacznie i zauważyłeś trzech strażników, wychodzących zza rogu. Ruszyli szybkim krokiem w twoją stronę. Jeden położył Ci rękę na ramieniu i brutalnym ruchem odwrócił. Dopiero wtedy zauważył, że jesteś kapłanem Sigmara. Cofnął rękę, ale jego ton nadal pozostawał szorstki.
- Wybacz, kapłanie, ale obowiązuje godzina policyjna. Prosiłbym o podążanie za nami. Ładnie prosił – przy ostatnich słowach położył jednoznacznie rękę na rękojeści swojego miecza.

Gnordi, Scharm, Varl

- Nie, nie mamy dodatkowej talii kart – odburknął gracz. – Jeżeli masz ochotę grać to przyłącz się do nas. Stawka to jedna złota moneta. Zero kantowania – dokończył bacznie Ci się przyglądając. Reszta towarzyszy przy stole uśmiechnęła się do siebie na te słowa. Wszyscy wiedzieli, że nie chodzi tutaj o to by nie oszukiwać, ale żeby robić to w taki sposób by inni tego nie zauważyli. Gnordi stał obok i szukał jakiś godnych przeciwników do picia, jednak nikt nie wyglądał na takiego, który chciałby spróbować takich sił. Nie jeżeli stawka nie była by warta zachodu. Jednak kiedy krasnolud lustrował salę w poszukiwaniu możliwych przeciwników, sam był obserwowany i czuł to. Grupa w rogu skończyła już dyskusje. Najwyraźniej coś ustalili bo połowa z nich wyszła powolnym krokiem na dwór, a młodzieniec który im przewodził miał uśmiech na twarzy. Kobieta, która przewodziła drugiej grupie, nie była taka szczęśliwa. Wyglądała bardziej na wkurzoną. Na jej twarzy malował się tylko niesmak za każdym razem gdy spojrzała na tego chłopaka. Zamówiła kilka piw i w spokoju kosztowała resztki potraw jakie zostały na stole. Reszta rozeszła się po sali, przyłączając się do rozmów i gier. Pozostał przy niej tylko olbrzymi dryblas o miedzianej skórze. To właśnie on podążał wzrokiem za krasnoludem, a jego mina nie wyrażała dobrych chęci.
Do gospody wpadła jakaś postać. Gnordi rozpoznał ją od pierwszego spojrzenia, natomiast Scharm i Varl byli zbyt zajęci sobą, by nawet zauważyć, że ktoś przybył. Podbiegł on do kobiety i zaczął jej coś gorączkowo tłumaczyć. Dryblas przysłuchiwał się im uważnie, ale nie spuszczał wzroku z krasnoluda. Nagle złapał za kark nowo przybyłego, a kobieta najwyraźniej ścisnęła mu klejnoty. Jego twarz robiła się czerwona i malował się na niej grymas bólu. Potakiwał głową i coś obiecywał. W końcu jego mękom stało się za dość, gdyż został puszczony przez obydwoje. Oparł się na chwilę o stół zbierając pozostałe mu siły, ale warknięcie „szefowej” sprawiło, że zniknął równie szybko jak się pojawił. Krasnolud zanotował całą tę sytuację, gdyż intrygowało ( i pewnie wkurzało) go spojrzenie dryblasa. Scharm i Varl tylko rzucali okiem od czasu do czasu, kiedy odrywali się od naszych zajęć. Czym zajmował się Varl? Właściwie to niczym szczególnym, ale trochę upierdliwym. Jakiś staruszek pijanym krokiem przypatoczył się do niego i usiadł obok. Zaintrygowały go wcześniejsze słowa Meusmanna i jego wybuchowy temperament. Nie zwracając uwagi na to czy jest słuchany, zaczął opowiadać o swoich wyczynach jako wielkiego wojownika i o potyczkach oraz sławetnych podjazdach jakie urządzał przebywając na Kislevie. Co chwila starał się także wznieść toast za to właśnie państwo.
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
Stary 26-04-2009, 18:21   #54
 
Petros's Avatar
 
Reputacja: 1 Petros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodze


Brat Ezekiel rozkoszował się ciszą i spokojem dzisiejszej nocy kiedy spostrzegł idących w jego kierunku strażników miejskich.
"No tak. Kiedy trzeba, to ich nigdy nie ma..."
-Wybaczcie panowie. Jestem w mieście dopiero drugi dzień i właśnie kierowałem się w stronę magazynu, w którym to dokonywano wpisów nowo-przybyłych. Ważna misja mego Zakonu nie pozwoliła mi wcześniej tego załatwić...na Młot Sigmara ja nawet nie mam pewności czy idę we właściwym kierunku...Od rana ciężko pracuję zarówno umysłem jak i nogami. Nie miałem nic w gębie przez cały dzień. Chciałbym tylko załatwić kwestię wpisu i szybko dojść do najbliższej karczmy aby coś zjeść i wypić. Zapewniam, że nie będę sprawiał kłopotu.
"Ten jeden to chyba rozum postradał. Grozić duchownemu? No dalej. Wyciągnij miecz. Zobacz co się stanie..."
Włożył ręce w rękawy szat i czeka na odpowiedź strażników z nadzieją, że wrócą do swoich spraw i pozwolą jemu wrócić do swoich.
 

Ostatnio edytowane przez Petros : 26-04-2009 o 18:26.
Petros jest offline  
Stary 26-04-2009, 19:27   #55
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu


Czarodziej spojrzał na swoich towarzyszy, rozważając problem natury moralnej.
Blefować czy powiedzieć prawdę? Jeżeli nie dotrzemy na miejsce na czas to strażnik nam pomagający będzie miał kłopoty. Lepiej blefować.
Decyzja podjęta jeszcze w drodze zaczęła wchodzić w życie nim stróże prawa podeszli do nich. Głośno i roztargnionym głosem zaczął mówić.
<Słowa wypowiedzi kursywą mówię w języku klasycznym>
-Tak, to tu. To tu! Tyle chodzenia i wreszcie koniec Gotfrydzie, daj mi "Destylator Magiczny"mistrza Baltazara.
Krytycznym wzrokiem spojrzał na swojego towarzysza. Postarał się by na jego twarzy malowało się zdziwienie.
-Nie zabrałeś? Gustawie? Kogo mistrzowie przeznaczyli mi do pomocy?
Dopiero w tej chwili spojrzał na strażników.
-Dobry wieczór panowie. Macie może "Destylator magiczny"? Nie, na pewno nie. Godzina policyjna? Tak jak i pan panie oficerze wolałbym siedzieć w ciepłym budynku niż się włóczyć po zimnych ulicach. Jednak gildia czarodziejów i alchemików wydała polecenie to muszę wykonać. Słyszał pan o "Translokacji czasoprzestrzennej"? I to jeszcze w warunkach miejskich. Słyszał pan o Praag? Tam to ponoć demony potrafią się materializować na ulicach. Tak to jest jak cholerni czarnoksiężnicy za dużo plugastwa ściągają. Część ich-Z podkreśleniem na "ich"- czarów zostaje i trzeba potem to naprawiać. Nasi koledzy po fachu w Kislevie zawalili sprawę i słyszy się co tam się dzieje. Ale Kislev to dzicz. Nie pozwolimy na coś takiego tutaj w Imperium. Dlatego z towarzyszami szukam takich miejsc by odprawić oczyszczający rytuał trzeciego stopnia.
Powoli by nikogo nie prowokować przeszedł parę kroków w losowych kierunkach.
-Dokładnie tu! Proszę się odsunąć na chwilę. Panowie stalą zwalczają stal, pozwólcie mi magią zwalczać magie. Ale bez "Destylatora Magicznego" i tak będzie trzeba jutro sprawdzić czy dobre miejsce znalazłem a nie o dwa kroki dalej.
Westchnął, zakreślił dłonią krąg na bruku wyciągnął ręce na boki, zamknął oczy i powoli kreśląc znaki intonował fałszywe zaklęcie w języku klasycznym. Składające się z dowolnego zlepku wyrazów z powtarzającymi się frazami w języku zrozumiałym dla wszystkich.
"Oczyszczam to miejsce" Lub "Duchu, rozkazuję wróć do otchłani"
Po minucie stwierdza, że już.
-Jeszcze jedna sprawa, mamy po zakończeniu roboty zgłosić się do jednego z magazynów gdzie są uchodźcy z okolicznych terenów. Mogą panowie nam wskazać drogę? W Altdorfie bym nie pytał bo tam chamstwo jest powszchne, głupota zresztą też. W przeciwieństwie do tego miasta.
Może uda się coś zyskać na potęcjalnej niechęci do mieszkańców stolicy.
Jeżeli podczas jakielkowiek czynności za wyjątkiem rytuału padnie jakieś pytanie Martin szczerze odpowiada. Na pytania o terminy których używa bełkocze coś w klasycznym.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 26-04-2009, 20:17   #56
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację


- Cholerne zdzierstwo - powiedział Gotfryd, gdy zamknęły się za nimi drzwi "Ostatniej Kropli". - Chyba że ja się mylę i w rzeczywistości jadłem coś innego?
Spojrzał na swych towarzyszy, jakby oczekując potwierdzenia swych wątpliwości.
- Najwyraźniej moja teoretyczna wiedza na temat cen zdecydowanie rozmija się z praktyką...

Ruszyli przed siebie.
Miasto było, można by rzec, dość puste... Prawdę mówiąc nie było nikogo, kogo można by zapytać o drogę do tego całego magazynu.

- Na demony... Wszyscy uciekli z miasta? Pochowali się gdzieś? Wszak niedawno tu się kręciły tłumy ludzi. Nie ma nawet do kogo ust otworzyć i o drogę spytać.

Rozejrzał się dokoła, usiłując wypatrzyć jakiegoś zabłąkanego przechodnia.

- Od świątyni bym trafił - mówił dalej - ale stąd? Nie bardzo chce mi się wlec przez te opustoszałe ulice do świątyni, a stamtąd do magazynu. Może krócej i prościej byłoby dojść do bramy, a stamtąd jest już blisko...


Do bramy nie było nawet daleko.
Co prawda liczba kręcących się koło bramy strażników była zadziwiająco duża, ale w końcu nie mieli nic przeciw strażnikom. Strażnicy przeciwko nim też nic nie mieli, a mogli udzielić dodatkowych wskazówek...

Godzina policyjna? - pomyślał zaskoczony. - Czemu, do kroćset, nikt nam nic o tym nie powiedział...

Już miał powiedzieć o wizycie pod "Ostatnią Kroplą" i konieczności znalezienia magazynu, gdy uprzedził go Martin.

Słysząc głupoty, jakie zaczął opowiadać czarodziej Gotfryd rozłożył bezradnie ręce i pokręcił głową. Miał nadzieję, że strażnicy zinterpretują to jako znak, że nie ma owego "destylatora"...
I że uwierzą w słowa płynące z ust Martina.
Jeśli strażnicy zaczną cokolwiek podejrzewać, to zarówno Martin, jak i Gustav czy in sam znajdą się w wielkich tarapatach. I skończą w więzieniu, jeśli nie na szubienicy.

A może wystarczyło powiedzieć, że Martin po prostu nadużył szlachetnych trunków?
 
Kerm jest offline  
Stary 26-04-2009, 21:55   #57
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację


Półtorej korony? W pełni zrozumiał wysokość kwoty dopiero, gdy wyszedł już z karczmy na świeże powietrze. No tak... można się było tego spodziewać. Od momentu, w którym otrzymali szczodrą zapłatę, wszystko zaczynało się sypać. Zastanawiał się, jak to możliwe, że inni goście "Kropli" mogli pozwolić sobie na takie luksusy. Nie wszyscy wyglądali na zamożnych... A może barman tylko ich tak okantował? Podobne myśli odczytał też z twarzy pozostałych towarzyszy. Wszyscy czuli się wrobieni. Miał tylko nadzieję, że grupa, która pozostała w karczmie, nie wyda do rana całego otrzymanego złota. Może wypadałoby ich ostrzec? - machnął ręką - Jakoś sobie poradzą... Poza tym, miał już dość gospody i jej czarującej obsługi.

Nie mógł pozbyć się myśli, że to dopiero początek ich problemów. Bogowie bywali bezlitośni, a oni zaciągnęli u losu spory dług... Ścisnął mocno wisiorek z symbolem Ranalda i poprosił w duchu, by to wszystko nie skończyło się dla nich zbyt tragicznie.

Miasto nocą wydawało się wymarłe. Absencja psów była akurat zrozumiała. W końcu miasto miało za sobą dłuższe oblężenie. W takich grodach nigdy nie uchowało się zbyt dużo zwierząt... Ale żebracy? Odrzucił głupie myśli. Przecież widział ich za dnia. Gdy wreszcie rozwiązał zagadkę, było już za późno. Nie zaczął jeszcze dumać nad rozwiązaniem problemu ze strażnikami, gdy Martin ponownie wystrzelił z jakąś niebywałą historią - to pomału zaczęło mu wchodzić w nawyk. Oby tym razem się udało. Przez chwilę gapił się z tępą miną, gdy jego otumaniony chmielem umysł analizował skomplikowane wywody czarodzieja. Nigdy nie był dobrym aktorem, więc udał tylko skruszoną minę i odburknął kłaniając się karnie:

- Tak, mistrzu. Przepraszam mistrzu

W sumie żałował, że Martin nie sypnął iskrami, czy nie wykonał jakichś innych dziwów, by przekonać stróżów prawa do swojej historii. A może brakowało mu papierzysk i pomyśleliby, że jest jednym z tych złych? Z czarowników? Po chwili zauważył, że cały ten teatrzyk zaczyna go niesamowicie bawić. Piwo robiło swoje... Musiał mocno ugryźć się w język, by nie wybuchnąć śmiechem. Na szczęście widok wyciągniętej broni strażników podziałał na niego trzeźwiąco. Ponownie przybrał głupawą minę sługi-niedojdy i kontynuował przedstawienie.

"O Bogowie, obym nie umarł tu jako błazen"
 
Tadeus jest offline  
Stary 27-04-2009, 11:20   #58
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację


Podszedł do szynkwasu. U znudzonego wycieraniem i tak brudnych kufli barmana zamówił kolejne piwo i nie zwracając uwagi na zbierających się do wyjścia towarzyszy konsumował niezbyt smaczny (teraz już mu to nie przeszkadzało) trunek.

Zatopiony we własnych myślach i oparach alkoholu zauważył całe zajście przy nieodległym stole, jednak ani go to chłodziło ani grzało.
- Ostra babeczka – pomyślał tylko o kobiecie, która wprawnym ruchem zmusiła mężczyznę do posłuszeństwa, ale zaraz zrobiło mu się żal poszkodowanego. - Na gołębie skrzydła Shallyi, to musiało go zaboleć. Przez jakiś czas nie pochędoży sobie, biedaczyna...
Mimowolnie sam zacisnął krocze, wyobrażając sobie męki czerwonego z bólu mężczyzny.

Do stołu, przy którym siedział chwiejnym krokiem zbliżył się starszy jegomość. Ubrany był niezbyt schludnie, można by powiedzieć „po dziadowsku”, w stylu wskazującym na wschodnią proweniencję. Długie, brudne i potargane włosy oraz zmierzwiona i ubrudzona resztkami jedzenia broda okalały pomarszczoną, ogorzałą twarz. Mężczyzna nie pytając o pozwolenie usiadł naprzeciw Varla i w geście powitania kiwnął do niego na wpół opróżnionym kuflem. Varl starał się go zignorować.

- Do Kiisleva się... wybie... erasz, chłopcze – zaczął bełkotać, wyplute kropelki piwa lądowały na resztkach jedzenia, stole i opróżnionych kuflach. - By.. byłem w tej... wschodniej... (hyc)... krainie...

- Odpuście sobie – warknął przez zaciśnięte zęby Varl.

- (hyc). W ca.. ałym Kislevie sły...yszano o Knudzie Knee.. erplu (hyc). To ja... - wskazującym palcem ręki, w której trzymał kufel wskazał na siebie, rozlewając jego zawartość na spodnie. - Niech żyje Kislev... (hyc)...

- Nie interesuje mnie to – Varl uniósł się nieco i groźnie spojrzał na pijaka. - A ja o Knudzie Kneeerplu nie słyszałem!

- Nie? - dziadek z niedowierzaniem spojrzał na Varla. - To... (hyc)... To Ci opowiem....

- NIE! - wrzasnął Varl zrywając się na nogi. Trzymanym w dłoni kuflem rąbnął w stół z taką siłą, że naczynie rozprysło się w drobny mak, a w dłoni pozostała mu tylko rączka.

- Za Kislev! - niezrażony wybuchem wściekłości pijany mężczyzna wzniósł kolejny toast, pustym już kuflem.
Varl odwrócił się, rozglądając się po sali, jaki efekt przyniósł jego wybuch wściekłości oraz patrząc co robią jego pozostali w karczmie towarzysze – Sharm i Gnordi.
 
xeper jest offline  
Stary 28-04-2009, 22:30   #59
 
Ghosd's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znany


Niestety, poszukiwania przeciwnika do picia w karczmie okazały się bezowocne. Krasnolud zaczął z nudów rozglądać się po gościach. Czuł też, że ktoś nie spuszcza z niego wzroku. Okazało się, że to ochroniarz kobiety o mocno nadszarpniętych nerwach.
"Co się tak gapisz wielkoludzie? Może się zmierzymy? Oprócz konkursów picia w karczmie można zawsze znaleźć inne rozrywki..."

Już miał podejść do człowieka, gdy nagle do gospody wparował jeden z ludzi z którymi wcześniej towarzysze Gnordiego mieli zatarg w zaułku. Widząc reakcję kobiety i dryblasa krasnolud postanowił przysłuchać się o czym ci ludzie rozmawiają. Jednocześnie zszedł nieco z widoku.
"Ciekawe o co, na Gotreka, tutaj chodzi?"

Stara się też jakoś zwrócić uwagę pozostałych w karczmie towarzyszy na nowo przybyłego.
 
Ghosd jest offline  
Stary 28-05-2009, 00:26   #60
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację


Brat Ezekiel

Strażnik trochę stracił rezon i najwyraźniej struchlał. Nie spodziewał się zapewne spotkać prawdziwego kapłana, a prędzej jakiegoś złodziejaszka za takiego podającego się. Nawet jeżeli trafił na dobrego kłamcę, to nadal istniało prawdopodobieństwo, że człowiek którego spotkał, naprawdę był tym za którego się podaje. Z bogami lepiej nie zadzierać, to wie nawet najmniejszy szkrab. Dlatego tym razem zaczął trochę milej:
- Rozumiem wielebny, ale jednak mamy wyraźne rozkazy od naszego przełożonego. Proszę za mną. W budynku straży pożywi się ojciec i odpowie na kilka pytań.
Nie mając większego wyboru, a nie chcąc zadzierać ze stróżami prawa, ruszyłeś za strażnikiem przez miasto. Wszędzie było tak samo. Pozamykane okiennice i pustki. Tylko do czasu do czasu mijaliście jakiś oddział straży, albo jakiś szczur przebiegł przez ulicę. Sprawiało to uczucie, jakbyś wędrował przez miasto pełne duchów. Okazało się, że budynek straży znajduje się w południowej części miasta, niedaleko od waszego magazynu. Była to prosta biała kamienica. Nie ucierpiała w trakcie oblężenia i był to jedyny budynek w którym paliło się światło. W środku wałęsało się mnóstwo stróżów prawa. Na ścianach wisiały listy gończe za poszukiwanymi złodziejami, mordercami i przemytnikami. Strażnik od razu zaprowadził cię do schodów. Zauważyłeś jak z góry schodzi twój niedawny towarzysz elf prowadzony przez dwóch strażników. Nie był skuty, ale gdy cię zauważył, to na jego twarzy wymalowało się przerażenie.
- Kogo tutaj masz Hans? – zapytał prowadzący elfa strażnik w kierunku grupy z którą przybył akolita.
- Wałęsał się po godzinie policyjnej. Twierdzi, że nic o niej nie wie i jest w mieście przejazdem. Podaje się za kapłana Sigmara. Zgodnie z nakazem kapitana przyprowadziłem go na przesłuchanie.
- Nie teraz. Schutzmann jest strasznie zmęczony i przewrażliwiony. Jakaś grupka weszła do miasta omijając spis. Rozsyła właśnie do ludzi wiadomości z ich prawdopodobnym wyglądem. Radze Ci mu na razie nie przeszkadzać, o ile nie chcesz żeby twoja sakiewka ucierpiała.
Prowadzący cie strażnik westchnął i ruszył na dół, nakazując tobie zrobić to samo. Za wami ruszył elf. Zaprowadzono was do jednej z cel więziennych. Nie były one jakieś obskurne, ale luksusowe także nie. Niezwykle przypominały one cele świątynne. Drewniane drzwi z zamykanym okienkiem, kilka drewnianych prycz i otwór z kratami na ciemną ulicę to było wszystko, co się tam znajdowało. Strażnik wprowadził was do środka i zamknął drzwi na klucz.
- Proszę wybaczyć te niedogodności wasza wielebność, ale niestety muszę pana zatrzymać. Zaraz poproszę o dostarczenie jakiejś strawy. – powiedział i oddalił się. Kiedy odgłos jego kroków ucichł, elf usiadł na pryczy i oparł głowę o swoje ręce.
- Więc ciebie też już złapali…

Gnordi, Scharm, Varl

Scharm tylko wzruszył ramionami i ruszył dalej szukać po pomieszczeniu kogoś naiwnego. W tym czasie Gnordi osuszał już kolejny kufel piwa. Bandyta którego wcześniej spotkali już opuścił budynek. Teraz całkowitą uwagę krasnoluda skupiał miedziany olbrzym. On porozmawiał krótko z siedzącą obok niego kobietą i ruszył pomiędzy stolikami do baru. Nie zawracał sobie uwagi przepraszaniem nikogo, a po prostu parł naprzód. Ludzie schodzili mu z drogi sami. Najwyraźniej obawiali się konfrontacji z nim. Olbrzym zamówił kolejne piwo. Jakby od niechcenia zbliżył się do Gnordiego z kuflem w ręku i pociągnął z niego spory łyk. Jeszcze raz objął wzrokiem cała sylwetkę krasnoluda i powiedział głębokim głosem:
- Ty, krasnolud. Jesteś łowcą troli prawda? Wiele słyszałem o takich jak wy. Jesteście skorzy zarówno do bitki jak i do wypitki – roześmiał się rubasznie ze swojego dowcipu po czym kontynuował dalej. - Jestem Bruno i jeszcze nie zostałem tutaj pokonany w żadnej dziedzinie, należącej do prawdziwych mężczyzn. Co ty na to? Sprawdzimy który z nas ma twardszą głowę?
Do krasnoluda zbliżył się Varl, wyczuwając kłopoty. Swoim poprzednim zachowaniem skupił uwagę okolicznych biesiadników, ale nikt nie kłopotał się wybuchem Kislevczyka. No chyba, że barman i służąca, która z ogniem w oczach zbierała kawałki szkła i wycierała stół. Staruszek nadal siedział w tym samym miejscu i kiwając się na krześle, ciągle powtarzał:
- Niech żyje Kislev!
Pomieszczenie napełniło się oczekiwaniem. Wszyscy mieli nadzieje, że wyzwanie zostanie podjęte. Niczego im więcej nie było potrzeba, niż dobrej zabawy i bursztynowego napoju. Bruno wziął kolejny łyk piwa i uśmiechnął się łobuzersko.

Martin, Gustav, Gotfryd

Strażnik ze zdziwieniem i przerażeniem spoglądał na czarodzieja i to co robił. Został zbity z tropu i starał się jak najszybciej odzyskać rezon. Analizował, to co mówił mag i to co ostatnio słyszał od swoich przełożonych, oczywiście tyle o ile był w stanie. Nic jednak nie przychodziło mu do głowy, a zachowanie czarodzieja coraz bardziej go przerażało. Zwłaszcza gdy wspomniał o jakimś translokacji-jakiejś tam i demonach. Nawet nietypowe gesty i miny pomocników czarodzieja nie zastanowiły go. Odsunął się ze swoimi żołnierzami jak najdalej od miejsca domniemanego rzucania czaru.
- I jak panie czarodzieju. Znikło to to? – Gustav i Gotfryd pokiwali głowami na te słowa strażnika. Jak można było dać się nabrać na taką farsę. Drugi strażnik klepnął go w ramię i powiedział:
- Przecież gadał, że nie jest pewien. Jutro tu przyjdzie i się upewni. – A głośniej dodał. – Ależ oczywiście czcigodny panie wiemy gdzie jest ten magazyn. Chętnie wskażemy wam do niego drogę.
Wkrótce więc ruszyliście znowu w drogę, tym razem pod asekuracją trzech strażników. Bez kłopotu minęliście posterunek przy bramie i po kilku krokach stanęliście przed wejściem do waszego magazynu.
- Proszę, to tutaj. – powiedział strażnik otwierając olbrzymie wrota i wypuszczając śmierdzące, zatęchłe powietrze na wolność ( wraz z kilkoma szczęśliwymi muchami). – Smród tutaj straszny od uciekinierów i ich ran. Mógłbym wiedzieć czego czcigodny szuka tutaj?
 
__________________
you will never walk alone
Noraku jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172