Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-05-2009, 13:15   #61
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czy to sprawił uśmiech Ranalda, czy też Martin był taki przekonujący...
W każdym razie strażnik wyglądał na nieco skołowanego. Ale równocześnie przekonanego o tym, że mag ma rację. W każdym razie nie miał nic przeciwko doprowadzeniu ich do magazynu.

Smród był, przynajmniej według Gotfryda, jeszcze gorszy, niż poprzednio. Może do magazynu napłynęli nowi uchodźcy i sytuacja się pogorszyła, a może wieczorne, świeże powietrze jeszcze bardziej kontrastowało z mieszaniną potu, brudu i wielu innych nieprzyjemnych aromatów.

Cholernie ciekawy ten strażnik - skrzywił się Gotfryd.

Z drugiej strony... Sam też byłby ciekawy, czego też mag szuka w taki mało przyjemnym miejscu.
Był też ciekaw, co teraz wymyśli Martin.
Oby był równie przekonujący, jak poprzednio, niedaleko bramy.

Gotfryd spojrzał z udawaną obojętnością na strażnika.
To fakt, że gdyby nie zaspokoili jego ciekawości, to mogliby się z nim rozprawić w parę sekund, ale dalsze konsekwencje takiego postępowania byłyby nieprzyjemne.
Wolałby nie znaleźć się wśród poszukiwanych przestępców, czy też, co gorsza, wrogów państwa.

Najlepiej byłoby powiedzieć o poszukiwaniu kogoś - pomyślał. - Na przykład naszego kapłana.

Ale raczej nie mógł czegoś takiego podpowiedzieć Martinowi, ani też za niego odpowiedzieć. Zresztą... był przekonany, że mag nie potrzebuje wyręki, ani podpowiedzi.
 
Kerm jest offline  
Stary 28-05-2009, 15:22   #62
 
Petros's Avatar
 
Reputacja: 1 Petros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodzePetros jest na bardzo dobrej drodze
Wiedział, że sytuacja jest jaka jest. Wiedział, że stawianie oporu w jakiejkolwiek formie mogłoby tylko pogorszyć sytuację. Nie miał więc innego wyjścia jak robić to, o co jest proszony póki prośby są prośbami.
"Niezłe bagno. Pięknie kurwa. Pięknie. Ach dlaczego akurat teraz o Sigmarze wystawiasz mnie na próbę? Teraz, kiedy mam tyle do roboty...i pusty żołądek."
Poznał Mablunga od razu. Domyślił się o co chodzi, a słowa elfa utwierdziły go w jego przekonaniu. Gdy strażnicy odeszli ściszył głos i ozwał się do elfa:
-Nieźle wpadliśmy. Nie ma jednak sytuacji bez wyjścia. Gdy się nami zajmą pozwól mi działać, a może obejdzie się bez większych...zgrzytów.
"Zapowiada się dłuuuga noc."
Nie pozostało mu nic innego jak usiąść na pryczy i pomodlić się do Ranalda o szczęście i do Młotodzierżcy o siłę. Tak też zrobił, po uprzednim wysłuchaniu Mablunga, jeśli ten miał coś do powiedzenia.
 
Petros jest offline  
Stary 28-05-2009, 16:53   #63
 
Matyjasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Matyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemuMatyjasz to imię znane każdemu
Było blisko, jakim cudem dał się na to nabrać.
-Raczej już odeszło dobry strażniku. Jednak jak powiedział twój przyjaciel w najbliższym czasie wróce sprawdzić czy na pewno sytuacja jest pod kontrolą. Wątpie, że zajdzie taka konieczność, ale jeżeli gdyby działo się coś dziwnego... Od razu biegnijcie po magów.
Mówił idac przez uśpione miasto. Mieli racje magazyn był blisko.

Odór powalał.
Ostatnio nie było tak źle!
Pobserwował jedną z much, zastanawiając się czy na pewno chce tam wejść. Już miał p;rzestąpić próg gdy padło pytanie. Miał szczęście, że stał tyłem do strażnika i ten nie mógł zobaczyć jego wyrazu twarzy.
-Mógłbym powiedzieć, że to nie twoja sprawa. Ale zdążyłem cię polubić.
Co było zgodne z prawdą, nie zaciągnął go na posterunek ani nie chciał zabić, a nawet wskazał drogę! To wystarczało by kogoś polubić.
-Wiec ci powiem. Szukam starego przyjaciela. Nauczyciela i opiekuna z czasów gdy byłem małym dzieckiem. Uprzedze pytanie. Nie jest on czarodziejem, to było zanim wstąpiłem do terminu. Uczył mnie czytać i pisać. Jednak nie chce mówić o tym więcej. Więc spokojnej nocy, panowie.
Jeżeli straż nie będzie miała nic przeciwko daje reszczie znak ręką by podążali za nim i wchodzi do środka. Będąc pewnym, że już go nie usłyszą stróże prawa.
-Oby nigdy więcej nam się coś takiego nie przytrafiło. Dobrze, to wie ktoś, kto prowadzi ten spis? Bo jak już tu jesteśmy to trzeba dopełnić formalności.
 
Matyjasz jest offline  
Stary 29-05-2009, 11:29   #64
 
Ghosd's Avatar
 
Reputacja: 1 Ghosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znanyGhosd nie jest za bardzo znany
Gnordi rozglądał się wciąż po karczmie w poszukiwaniu czegoś ciekawego, przez cały czas śledził również wzrokiem wielkoluda. Gdy ten zaczął iść w stronę baru krasnolud obserwując go, pił piwo i zastanawiał się co też ten człek może wymyślić.

Kiedy olbrzym podszedł do niego i przemówił Gnordi uśmiechnął się do niego szelmowsko i powiedział:
-Przyjmuję wyzwanie. Na mnie mówią Gnordi, nie jestem stąd jednak zapewniam cię, że ciężko będzie ci dorównać krasnoludowi z Karaz-a-Karak. Poza tym... może dołożymy do gry mały zakładzik?

Czekając na odpowiedź spojrzał się na podchodzącego Varla i puścił mu oko.
 
Ghosd jest offline  
Stary 29-05-2009, 19:14   #65
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Za Kislev! - chyba po raz setny Knud Knerpel wzniósł toast, tym razem w stronę sprzątającej rozbity kufel kelnereczki. Varl nie mógł go słuchać.

Na młot Sigmara, dlaczego akurat Kislev? Czy nie mógłby pić za Estalię albo Bretonię? Albo za Krainę Zgromadzenia? - pomyślał kwaśno Varl przesiadając się do innego stolika.

-Ty, krasnolud. Jesteś łowcą troli prawda? Wiele słyszałem o takich jak wy. Jesteście skorzy zarówno do bitki jak i do wypitki – Wielkolud, który wcześniej siedział z kobietą, roześmiał się rubasznie ze swojego dowcipu po czym kontynuował dalej. - Jestem Bruno i jeszcze nie zostałem tutaj pokonany w żadnej dziedzinie, należącej do prawdziwych mężczyzn. Co ty na to? Sprawdzimy który z nas ma twardszą głowę?

Varl podniósł się z ławy i powoli podszedł do popijającego piwo krasnoluda. Przyjrzał się uważnie olbrzymowi, oceniając jakie szanse miałby z nim niemalże dwa razy mniejszy krasnolud. Jak dla Varla raczej niewielkie, nawet jeśli krasnolud był zabójcą trolli. Tym bardziej zaskoczyły go słowa Gnordiego, który proponował zakład.

- Hmm, tak, tego...
- mruknął Varl. - Gotów jestem postawić parę koron na Ciebie krasnoludzie, powiedzmy dziesięć, może być? Czy jest tu ktoś kto podbije stawkę?!
 
xeper jest offline  
Stary 05-06-2009, 11:49   #66
 
Tadeus's Avatar
 
Reputacja: 1 Tadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputacjęTadeus ma wspaniałą reputację
Gdy usłyszał odpowiedź strażników, zamrugał ze zdziwieniem oczami. "Oni naprawdę w to uwierzyli..." Przez chwilę stał z lekko rozdziawionymi ustami, starając się wyjść z osłupienia. W końcu pozbierał się jednak i ponownie przybrał minę służącego, którego pan doskonale panował nad sytuacją. Miał nadzieję, że czar nie pryśnie, gdy Martin opowiedział o swojej drugiej "prywatnej" misji. Ewentualnie dodatkowe pytania strażników mogły się w tej sytuacji źle dla nich skończyć. "No cóż, jeśli już tak zaczęliśmy, to trzeba kontynuować przedstawienie" - dodał w myślach, przyzwyczajając się ponownie do zatęchłego powietrza baraków. Było już późno, więc szanse na wpisanie się o tej porze na listę były pewnie zerowe. Oby spisujący okazali wyrozumiałość i dodali ich do listy nad ranem. W końcu do miasta uchodźcy przybywali każdego dnia, więc i spisy pewnie były powtarzane...

W tym momencie przypomniał sobie o reszcie drużyny. "Ciekawe, czy ich też gdzieś przydybali...". Swoją drogą dziwił się, że karczma, mimo stanu wyjątkowego funkcjonowała nawet w nocy. W końcu nie było tam łóżek, więc bywalcy musieli kiedyś wyjść na ulice i trafić na straż. Im dłużej się nad tym zastanawiał, tym bardziej dziwiły go stosunki panujące w tym wielkim mieście. "To pewnie desperackie próby kontrolowania powojennego chaosu..." Oby oni nie stali się ich ofiarami...
 
Tadeus jest offline  
Stary 14-06-2009, 23:35   #67
 
Noraku's Avatar
 
Reputacja: 1 Noraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputacjęNoraku ma wspaniałą reputację
Brat Ezekiel

-Dobrze. Jak chcesz Ezekielu. Żałuje tylko, że się tutaj znaleźliśmy. – westchnął elf i ukrył twarz w dłoniach. – Gdybym nie był tak popędliwy w dostarczeniu tego reliktu, to może nigdy by się nie zdarzyło. Teraz… - wypowiedź Mablung przerwał odgłos powracającego strażnika. Małe okienko otworzyło się i pojawiły się w nim dwa naczynia z parującym gulaszem.
- Jedźcie. Może to nie rarytasy ale trzeba jakoś nabrać sił – rzekł strażnik i zatrzasnął okno. Wędrowiec przyłożył ucho do drzwi, nasłuchując czy są wreszcie sami. Gdy nic już nie słyszał, westchnął i sięgnął po miskę, drugą podając towarzyszowi.
- Teraz sam nie wiem czym może się to skończyć. Może tylko ukarzą nas grzywną pieniężna, albo ześlą na roboty w odbudowie miasta. Słyszałem, że nowy kapitan straży jest strasznie skrupulatny w egzekwowaniu prawa. – rozprawiał Mablung w przerwach pomiędzy połykaniem gorzkiego jedzenia. Gdy skończył jeść, położył się na swojej pryczy i patrzył z zadumą w sufit, słuchając modlitwy akolity..
- Wiesz przypomina mi to trochę czasu wędrówki z moim przyjacielem. Też co wieczór odprawiał tę samą modlitwę. – rozmarzył się elf i zaczął opowiadać o ich wspólnych przygodach oraz rozmowach.

Gnordi, Scharm, Varl

Gdy tylko zakład został potwierdzony, zaczęło się podbijanie stawek. Po burzliwych negocjacjach okraszonych niezliczoną ilością wyzwisk i gróźb, stanęło na jedenastu koronach. W międzyczasie barman przyniósł całą tacę kufli. Z daleka można było wyczuć, że są zdecydowanie mocniejsze od tych które podaje się zazwyczaj. Pewnie zostały przygotowane specjalnie na tę okazję. Cała karczma zebrała się dookoła krasnoluda i olbrzyma. Większość uczestników znając głowę miedzianego, stawiała na niego ale znaleźli się też tacy, którzy postawili na krasnoluda. Wierzyli w niezliczone opowieści dotyczące ich odwagi, szaleństwa oraz wytrzymałej głowy. W puli znalazło się już ponad sto złotych koron. Ustalono, że oprócz zapłaty za cały zakład, procent zebranej kwoty pójdzie na konto zwycięzcy. Za pilnowanie tego ustalenia obarczono towarzyszy obu walczących. Małego chytruska z miną szczura i Varla. Zanim zabrano się do picia, miedziany podszedł do swojego towarzysza i coś wyszeptał mu do ucha, na co ten uśmiechnął się szeroko i kiwnął głową.
- Niech rozpocznie się picie! – przekrzyczał owacje barman, kiedy obaj pojedynkowicze usiedli przy stole. Dookoła ludzie cieszyli się. Czuć było ekscytację, pot i zapach mocnego alkoholu. Dryblas z szyderczym uśmiechem zaczął jako pierwszy. Pierwszy kufel został osuszony na jeden raz. Kilku ludzi zaklaskało w podziwie. W końcu każda z tych szklanek miała z pół litra. Krasnolud postanowił nie być dłużny i także wypił na jeden raz, jednak jemu kilka kropel bursztynowego napoju zrosiło brodę. Gnordiemu przez moment zastanowił się czy wytrzyma po tym jak wypił jeszcze kilka piw wcześniej, ale szybko odrzucił tę myśl. Ten Bruno przecież nie mógł siedzieć tutaj całego wieczora o suchym pysku. Wkrótce opróżniono kolejne kilka kufli. Po graczach nie było w ogóle widać jakichkolwiek oznak upojenia alkoholem. Dookoła nadal wrzało. Każdy zagrzewał kandydata na którego postawił ciężko zarobione pieniądze.
Po ośmiu kolejkach Bruno zaczął się już lekko chwiać, a Gnordi nadal uśmiechał się. Miał lekkie mroczki, ale to nie było nic strasznego jeszcze. Twarz dryblasa wykrzywiła się w złości. Złapał za kolejny kufel i z rozmachem wlał sobie napój do ust, brudząc sobie koszulę i brodę. Odstawił kufel z hukiem na stół, aż zatrzeszczało. Krasnolud tylko podniósł jedna brew i znowu wypił piwo na wikinga. Przy dziesiątej kolejce Bruno oparł się rękoma o stół, ale nadal upierał się, że da radę dalej walczyć. Wśród ludzi przeszedł szmer zdziwienia. Nikt dotąd nie wytrzymał więcej niż dziesięć kolejek słynnego „Głowołamacza” pędzonego przez samego Wernera Wutenda, właściciela gospody. Według plotki swoją nazwę zawdzięczała nie tylko sporej ilości alkoholu, ale również dlatego, że powoduje największego kaca jakiego można sobie wyobrazić. Konkurencja na chwile została przerwana, żeby kelnerka mogła donieść piwa. Sam gospodarz, widząc wracające puste kufle, gwizdnął z podziwu. Bruno cały czas patrzył spode łba na krasnoluda, u którego piwo otworzyło niektóre rozdziały jego historii, które wolałby zapomnieć. Postanowiono teraz pić równocześnie. Dryblas powoli się zataczał i podobny stan ogarniał Gnordiego. Jednak jego wrodzona, krasnoludka zapalczywość odrzuciła na bok słabości i pozwoliła mu dopić jeszcze dwa kufle. Tyle wystarczyło. Bruno powoli dopił ostatnie piwo, ale już nie był w stanie wytrzymać. Osunął się na stół. Wkrótce dało się słyszeć jego donośne chrapanie. Krasnolud powoli powstał. Wszystko było jakby lekko rozmazane, a on sam widział wszystko trochę wolniej niż było naprawdę. Zachwiał się, ale udało mu się ustać. Zdecydowana większość gości karczmy wydała z siebie jęk zawodu, a ta mniejsza, stawiająca na krasnoluda, wzniosła okrzyki zwycięstwa. Towarzysz dryblasa ze szczurzą gębą ogłosił zwycięstwo Gnordiego. Zaczęto zbierać pieniądze dla wygranych. Po przeliczeniu wyszło na to, że wygrany zakład obejmował sumę piętnastu złotych koron. Jak zwykle przy takich wydarzeniach, wkrótce zaczęły się kłótnie o niedotrzymanie zasad, bo trochę piwa było na dnie kufla, albo upierano się, że ktoś źle policzył należną mu nagrodę. Zrobiło się zamieszanie. Varl oparł rękę na barku krasnoluda i wyprowadził go z centrum zamieszania. Co prawda nie spodziewał się jakiejś burdy, ale pijany krasnolud jest gotowy na wszystko. Gdy byli już przy drzwiach, Varl przypomniał sobie o kimś jeszcze. Scharm stał niedaleko tłumu z towarzyszem Bruna o szczurzej twarzy. Otrzymał od niego sakiewkę. Najwyraźniej w mężczyźnie odezwała się jakaś przyjaźń do kanciarza bo przytulił go mocno i dopiero potem odszedł zabrać swojego towarzysza ze stolika. Scharm niepewnym krokiem ruszył w stronę drzwi.
Pewnie jest pod wpływem szoku z powodu całej tej kasy, albo jeszcze mu w głowie huczy” pomyślał Ostlandczyk. Gdy dwaj towarzysze byli już blisko, w oczach kanciarza dało się zauważyć zdziwienie połączone ze strachem. Sakiewkę przyciskał mocno do swojego boku, jakby bał się, że ją upuści. Varl puścił go przodem, a następnie trzymając nadal krasnoluda za bark wyprowadził na świeże powietrze. Gnordii nie rozumiał dokładnie tego co się dzieje. Wiedział jedynie, że wygrał.
Na zewnątrz uderzył w nich chłód nocy. Krasnolud w końcu wyrwał się z uścisku człowieka i oparł się o swoje kolana i starał się uspokoić wirujący świat. Tymczasem Scharm oparł się ciężko o ścianę karczmy. Szeroko otwartymi ustami łapał powietrze. Varl podszedł do niego chcąc sprawdzić co się dzieje. Ten tylko złapał go za rękę i wsadził mu do niej sakiewkę. Meusmann poczuł coś lepkiego na palcach. Spojrzał na nie. Były całe czerwone od krwi.

Oczy Scharma zaszły mgłą…
Na ulicy nie było nikogo poza trójką bohaterów…

Martin, Gustav, Gotfryd

To było wyjątkowo beznadziejne kłamstwo, albo tym razem strażnik okazał się większą inteligencją. Wynik tego był jednak taki, że stróż tylko uśmiechnął się i postanowił wkroczyć razem z bohaterami do magazynu i poprowadził ich do dyżurki. Mimo tak późnej godziny znajdujący się w środku byli niezwykle pobudzeni i jakby czymś zakłopotani. Zasalutowali strażnikowi i patrzyli się ciekawym wzrokiem na grupę bohaterów.
- Nie przejmujcie się nimi. To czarodziej ze swoimi uczniami – przemówił towarzyszący wam strażnik. Pozostała dwójka wzdrygnęła się lekko na słowo „czarodziej” ale nie starali się jakoś zbytnio okazywać, że sprawiało to na nich jakiekolwiek wrażenie. – Wybaczcie panie, że się wtrącam, ale jako wojownik miasta Białego Wilka jestem zmuszony uczynić wszystko, żeby odwdzięczyć się za udzieloną nam pomoc. Ten czarodziej szuka człowieka o imieniu… - tutaj spojrzał na Martina jakby od niego oczekując podpowiedzi.
-August z zawodu skryba oraz rachmistrz. Dawno go nie widziałem, ostatnio słyszałem, że mieszkał gdzieś nieopodal. Mógł tu trafić. - odparł Martin.
- Tak właśnie jego. Powinien być w waszym spisie. Poszukajcie dokładnie.
Człowiek odwrócił się i otworzył szafkę. Wyjął spory plik dokumentów i zaczął szukać alfabetycznie podanego imienia. W międzyczasie do dyżurki wkroczył kolejny strażnik z magazynu:
- Sprawdziłem jeszcze raz nadal nie… - zatrzymał się w pół słowa, patrząc na trójkę bohaterów. Jego oczy zrobiły się szerokie. Sięgnął po swój miecz z krzykiem:
- TO ONI!
- Widziałem. – odparł z satysfakcją odprowadzający was wcześniej stróż prawa i także wyciągnął miecz. Przyłożył czubek do piersi Martina i powiedział:
- Proszę, proszę magu czy kim ty tak naprawdę jesteś. Naprawdę nie uważaliśmy, że będziecie na tyle durni, że tutaj znowu wrócicie. Oddajcie całą swoją broń i bez żadnych numerów. Pójdziemy do strażnicy po dobroci, albo po złości.
Sytuacja nie była zbyt ciekawa. W ciasnej dosyć dyżurce znajdowało się w tej chwili siedem osób. Trójka bohaterów i czterech strażników, a na zewnątrz magazynu kolejnych dwóch, którzy pewnie natychmiast przybiegną jak tylko usłyszą jakiś hałas. Dwóch na jednego. Nie jest to może jakaś wielka liczba, ale ze stróżami prawa lepiej nie zaczynać. Pytanie tylko czy mieli wyjście i o co do licha byli tak dokładnie oskarżani?

Bugg

Eh cholerny Chaos” pomyślał Bugg machając kawałkiem kija który znalazł. Lina swobodnie dyndała na jego ramieniu. Ciężko było ją znaleźć, ale w końcu ma się znajomości. Kierował się teraz w kierunku olbrzymiego leju, który został po „Rzeźni Flaschera”, kiedy uderzył w nią pocisk z piekielnego działa. Jego zadanie było nietypowe, ale zahaczające o jego zawód. Spojrzał na zachodzące słońce.
Trzeba się spieszyć. Według słów Bolka to po zmroku jest godzina policyjna, a mi nie spieszno do kapitana Schutzmanna” pomyślał i przyspieszył kroku.

Gdy dotarł na miejsce było już ciemno. Dookoła wielkiego krateru krążyło kilku strażników z pochodniami w dłoniach i w pełnej gotowości. Co jakiś czas dało się także zauważyć szaty kapłanki Shally. Przemknięcie się to nie łatwe zadanie. Najtrudniej jest dostać się do krateru. Gdy już się tam znajdzie to zawsze może ukryć się w ruinach, albo jakimś załomie skalnym. A trzeba jeszcze znaleźć obiekt zlecenia.
Raz się żyje
Bugg oczekiwał na stosowny moment, żeby przejść obok patrolujących strażników.


Kelen

To był naprawdę niezwykły dzień dla elfa Kelena. Wreszcie, po wielu dniach podróży, udało mu się wraz z karawanom dotrzeć do miasta Białego Wilka. Wreszcie po wielu tygodniach od wyruszenia, udało im się dotrzeć. Podróż nie była łatwa, ale elf był przyzwyczajony do takich wędrówek. Samo miasto było, dla leśnego mieszkańca, czymś olbrzymim i przerażającym. Jeszcze bardziej przerażała go świadomość, że była armia zdolna naruszyć tak potężne mury.
Jako uchodźców wpakowano całą karawanę do jednego ze śmierdzących potem i krwią, przepełnionych magazynów. Kelen miał wrażenie, że umrze tam z powodu samego smrodu. Dopiero później okazało się, że bardziej śmiercionośnym jest nuda. Po zarejestrowaniu go jako uchodźca, zabroniono opuszczać budynku. Pozostawiony sam sobie starał się jakoś walczyć z wszechogarniającym go marazmem. Skupił całą swoją wolę na przypomnieniu sobie kim tak naprawdę jest, jednak jedyne co udało mu się zobaczyć w swoim umyśle, to urwane obrazy z potyczki z rozbójnikami, po której stracił pamięć.

Był już wieczór, a Kelen miał wrażenie, że nie wytrzyma nocy. Odszedł na stronę. Kiedy wrócił, zauważył, że ktoś majstrował przy jego rzeczach. Szybko obrzucił wzrokiem swój ekwipunek, sprawdzając czy coś mu okradli. Wszystko było na miejscu, a nawet więcej. W skórzanej kurcie pojawiła się koperta z odręcznie napisanym listem. Jego autor musiał się naprawdę śpieszyć, bo pismo było koślawe i trudno się je czytało. Właściwie to elfowi udało się odczytać jedynie imię „ kapitan straży Ulrich Schutzmann”. Pismo było chyba elfickie, ale tak do końca nie był pewien. Pytanie tylko o co chodziło z tym Ulrichem?
Odpowiedzi na należało odłożyć na później, ewentualnie do czasu znalezienia lepszego źródła światła by dokładnie odczytać wiadomość, gdyż w mdłym świetle płonących kaganków było to niezwykle ciężkie do wykonania.

W między czasie do magazynu wszedł strażnik z trzema jegomościami. Jeden miał na sobie obszerną szatę i brązowe włosy. On rozmawiał ze strażnikiem, który odprowadził ich do dyżurki. Krocząca za nimi dwójka wyglądała na typowych wojowników. Jeden miał na sobie skórzaną kurtę, trochę zdezelowaną ale najwyraźniej nadal sprawną, i prawdziwy arsenał przy sobie składający się na miecz, sztylet, tarczę na plecach i kuszę. Był wysokim, stosunkowo młodym jak na ludzkie standardy mężczyzną o szczupłej ale harmonijnej budowie ciała. Drugi natomiast miał na sobie także kurtę i miecz, ale oprócz tego także rusznicę. Cała grupa zniknęła w dyżurce. Po chwili dało się stamtąd słyszeć odgłosy jakiejś szukaniny i krzyki. Wszyscy zaciekawili się co tam się dzieje. Kelen nie był wyjątkiem.
 
__________________
you will never walk alone

Ostatnio edytowane przez Noraku : 15-06-2009 o 22:12.
Noraku jest offline  
Stary 15-06-2009, 05:02   #68
 
homeosapiens's Avatar
 
Reputacja: 1 homeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetnyhomeosapiens jest po prostu świetny
Kelen w drodze do miasta podziwiał rozłożyste drzewa i lasy, a jednak coś w tym krajobrazie raz na jakiś czas go martwiło. Ogólnie lasy były zdrowe, jednak nie tak... no właśnie, jak? Coś mu mówiło, że widział kiedyś inne, przepiękne, majestatyczne, jednak nie mógł się tych obrazów doszukać w głowie. Męczyło go to strasznie. Esme powiedziała mu, że na pewno ma już za sobą setkę - nie był pierwszym elfem w jej życiu i trochę się na "leśnych ludziach" (pff, co za mętne słownictwo - to raczej ich można by nazwać barbarzyńskimi i włochatymi, oraz głupiutkimi elfami) znała. Co robił przez ten czas? Gdzie widział to, do czego chciał wracać instynktownie, pomimo zaniku pamięci? Na ten czas była to zagadka.

Widok Middenheim był dla niego nielichym zaskoczeniem. Wiedział, że miasto jest na górze i że ma potężne fortyfikacje. Zdziwiły go dość potworności, które na tych fortyfikacjach wisiały. Mutanty z drucidłami zamiast rąk - niby to sprytne, ale obrzydliwe w większym stopniu. Ponadto widok wewnątrz miasta był jeszcze gorszy - wszędzie smród, bród, zapach uryny, śmierci, głod, zaraza - dało się wyczuć brak nadziei wśród ludności.Nie najlepiej, myślał, że nie jest aż tak źle. W końcu kiedyś to była prawdziwa metropolia północy. Teraz zostały po tym wszystkim budynki, w części niezamieszkałe, w części poniszczone i stosy szałasów, drewnianych bud - zupełnie jakby ci ludzie cofneli się w rozwoju o kilka tysiącleci.

Ludzie z którymi przebywał byli beznadziejni -typowi chłopi od pługa, bez własnego zdania na jakikolwiek temat, bez żadnego doświadczenia, żadnych ciekawych historii poza wiejskimi sprawami, w których to zbałamucenie przejezdnej dziewki było przypadkiem jeden na milion i chwalebnym do końca żywota. Niby trudno się dziwić - te "babska"(Kelen do kobiet tego by nie zaliczył), miały wszystkie co do jednej garby, prawdopodobnie od ciężkiej pracy i w biodrach były szerokie prawie jak podli brodacze, pewnikiem od corocznych, rzadko skutecznych połogów. Nie wyobrażał sobie jak chłopi, którzy w porównaniu z nimi nie trzymali się aż tak źle(poza kwestią uzębienia, w której dotrzymywali im kroku) mogli je ciągnąć do wyra i powodować te połogi. Chyba, że to kwestie ekonomiczne ich do tego zmuszały...

Z nudów ostrzył miecz osełką - ostrzejszy miecz nigdy nie zawadzi, a ten, który miał nie był traktowany przez poprzedniego właściciela należycie. Co innego Kelen - on o niego dbał tak samo jak o swój łuk.Broń jest rzeczą do użycia w ostateczności, a w takiej sytuacji lepiej już się na niej nie zawieść. Po drodze tutaj przekonał się już o tym parę ładnych razy.

Wtem usłyszał jakiś rumor w dyżurce i uprzednio schowawszy list i wziąwszy swój ekwipunek podążył tam zwabiony pokusą zabicia nudy, być może na czas jakiś. Elf skłonił się i wyprostował, dość tanecznie.

-Witam! Jacy Oni? Co oni zrobili? Kto jest dobry, a kto zły i komu ja mam pomóc? Lepiej dobrym, bo za kratki mi nie śpieszno... Ale hej, i im i wam tak źle z oczu nie patrzy - o co tu w ogóle chodzi? Ja wiem, elfów za obcych uważacie, ale ja prawie jak swój, bo swoich nie pamiętam - jedyne co pamiętam to służbę w waszej armii... a, i znacie kapitana straży Schultzmana? On ma do mnie chyba jakąś sprawę, ale jego skryba bazgrze, że nie dałem rady się rozczytać... No, mniej o mnie, bardziej o tym bajzlu - myślę, że wszystko się wyjaśni jak pójdziemy razem do kapitana? Tak? Jeżeli Panom nie miło się z orężem rozstać, to ja mogę waszmościom strażnikom pomóc w rozwiązaniu tejże sprawy - służyłem w jednostce snajperskiej - pójdę za nimi, a jak ktoś czegoś spróbuje, to nie powiem co odstrzelę.


Kelen puścił oko do strażników.

-Kryzys zażegnany? W takim razie komu w drogę, temu czas?

Elf z jednej strony mógłby pewnie robić za błazna, z drugiej jednak w jego ruchach dało się wyczuć coś związanego z wojskiem i to nie tyle, że potrafił trzymać halabardę, jak jakiś ochotnik z wiochy - jego miecz był dobrze wykonany, a elfi łuk, broń rzadko w tym mieście spotykana, świadczył o tym, że mógł on wcale nie żartować. Wysoki, smukły i zwinny kojarzyć się mógł z jednostką specjalną, choć jego odzienie było dość przeciętne, kto w końcu stroił się na wojnę? Chyba tylko sam Cesarz.
 

Ostatnio edytowane przez homeosapiens : 15-06-2009 o 05:10.
homeosapiens jest offline  
Stary 15-06-2009, 10:14   #69
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Szło im nad podziw dobrze.
Strażnik nie dość, że zaprowadził ich do magazynu, to jeszcze pomagał w odnalezieniu poszukiwanej przez nich osoby. Chociaż, zdaniem Gotfryda, to akurat mógłby sobie darować.

Niech już zabierze swój zadek i wraca do swoich obowiązków - pomyślał.

Pobożne życzenie jakoś nie chciało się spełnić.
Strażnik, z gorliwością godną większej sprawy, tkwił przy nich pilnując, by ich sprawa została jak najszybciej załatwiona.

Gotfryd oparł się o ścianę i przywołał na twarz wyraz znudzenia. Jakby go nic nie obchodziło, szczególnie obecność strażnika. I to, że w środku nocy miast spać musi czekać na nie wiadomo co.


Nudne oczekiwanie skończyło się nad wyraz niespodziewanie.
Chociaż Getfryd nie znał strażnika, który nagle pojawił się w izbie, ten najwyraźniej znał ich, przynajmniej ze słyszenia. I to chyba z niezbyt dobrej strony.


Gotfryd w ostatniej chwili ugryzł się w język.
To, co mógłby w tym momencie powiedzieć na temat inteligencji strażników z pewnością nie wpłynęłoby na zmianę atmosfery na bardziej przyjazną. A nie o to wszak chodziło.
Poturbowanie lub pozabijanie strażników raczej nie świadczyłoby o niewinności.

Spojrzał na swoich kompanów. Miał nadzieję, że żadnemu z nich nie przyjdzie do głowy żaden głupi pomysł. Przynajmniej na razie...
A mając maga pod ręką mogli uciec z każdej celi, bez względu na okoliczności.
Przynajmniej tak sądził.


Nim ktokolwiek zdołał się odezwać wtrącił się jakiś obcy. Elf.
Ten to miał gadane.
Tylko po co się wtrącał tam, gdzie nie trzeba...
Jedynie bardzo bystry obserwator zdołałby zauważyć złośliwy błysk w oczach Gotfryda, na którego twarzy pojawił się natychmiast pełen sympatii uśmiech.

- Ależ oczywiście, że pójdziemy po dobroci... Jak moglibyśmy myśleć o stawianiu oporu. W końcu gdybyśmy mieli cokolwiek na sumieniu, to już by nas tu nie było. Nie wspominając już o tym, że 'po złości' z pewnością nie dalibyśmy się wziąć. Szczególnie przy takiej pomocy. - Wskazał na elfa. - Mam nadzieję, że jego też zabierzecie dla towarzystwa. W końcu jak wszyscy, to wszyscy... Czemu on miałby zostać, skoro my pójdziemy z wami.
 
Kerm jest offline  
Stary 15-06-2009, 18:06   #70
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Tak jak się można było spodziewać znalazło się wielu chętnych do obstawiania zakładów. Większość z nich brała stronę wielkoluda, najwidoczniej już wcześniej brał udział w konkursie picia w karczmie. Ostatecznie stanęło na jedenastu koronach i barman przyniósł tacę pełną kufli mocnego, robionego specjalnie na tę okazję piwa.

Zaczęli pić. Z początku szybko i gładko łykali całe kufle mocnego trunku.
Raz! – krzyczała gawiedź.
Dwa! - kilka sekund później.
Trzy! - krasnolud przełknął kolejny kufel.
Cztery! - pusty kufel wielkoluda uderzył o stół.
Pięć! - wyrwało się z gardeł widzów.

Jednak po kilku kolejkach tempo spadło, a napój nie przechodził już tak łatwo przez gardła. Na szczęście dla Varla, to krasnoludzki wojownik cały czas był w lepszej kondycji. Varl bez przerwy stał za jego plecami zachęcając do walki i odsuwając na boki puste kufle, tak aby nie przeszkadzały w zawodach.

Po kilku kolejkach picia na zmianę zawodnicy zmienili taktykę i teraz podnosili kufle równocześnie. Ten sposób picia przypieczętował zwycięstwo Gnordiego. Wielkolud po wypiciu kolejnego kufla opadł na stół, przykrył głowę rękami i pogrążył się w pijackim śnie. Już po chwili, mimo prób ocucenia go przez jego sekundanta, głośno chrapał.

Varl pochwycił krasnoluda za ręce i podniósł je nad jego głowę w geście zwycięstwa. Zaraz potem krasnolud wstał... i zatoczył się niebezpiecznie.

- Na Sigmara! Tylko się teraz nie wygrzmoć, brodaczu! Bo będzie remis! - krzyknął Varl do ucha Gnordiego, tak aby przekrzyczeć wiwatujący i rozochocony tłum.

- W tej równej i podkreślić należy iż uczciwej walce zwycięstwo odniósł krasnolud! - wykrzyknął z skwaszoną miną sekundant Bruna, który właśnie zaprzestał prób ocucenia swojego zawodnika. - Teraz ludzie dokonajcie wpłat i wypłat i czego tam chcecie...

W rozgardiaszu jaki zapanował podczas rozstrzygania kto ile wygrał a kto ile stracił i dlaczego Varl pochwycił krasnoluda i wyciągnął z tłumu.

- Nieźleś się spisał brodaczu. I niech łaska Shallyi będzie z Tobą jutrzejszego poranka – powiedział do niego, poklepując po ramieniu. - W nagrodę masz u mnie piwo...

Ruszyli w stronę drzwi. Byli tuż przy nich, gdy Varl przypomniał sobie o Sharmie. Pewnie się gdzieś zawieruszył – pomyślał i zlustrował wnętrze karczmy. Zauważył towarzysza jak ten ściska się z sekundantem Bruna i odbiera od niego sakiewkę. Zaraz też nieco niepewnym krokiem ruszył w ich stronę.

Pewnie jest pod wpływem szoku z powodu całej tej kasy, albo jeszcze mu w głowie huczy - gdy Sharm podszedł bliżej Varl zauważył w jego oczach dziwny wyraz, coś jakby zdziwienie połączone ze strachem.

Wyszli na zewnątrz. Sharm pierwszy, tuż za nim Varl nadal prowadzący oszołomionego krasnoluda. Gnordi w końcu wyrwał się z mocarnego uścisku i starał się, pewnie w jakiś tajemny krasnoludzki sposób uwolnić od wpływu alkoholu.

Teraz uwagę Varla przykuł dziwnie zachowujący się Sharm. Po wyjściu z karczmy oparł się ciężko o ścianę, wciąż kurczowo przyciskając do boku rękę, w której trzymał sakiewkę z wygranymi pieniędzmi. Gdy Varl podszedł kanciarz spojrzał na niego pustymi oczami i wcisnął w dłoń mieszek. Varl poczuł, że jest wilgotny. Spojrzał i zamarł. Sakiewka i dłoń były całe we krwi. Sharm osunął się na bruk i znieruchomiał...

- Niech Cię Morr ma w swej opiece – mruknął, gdy już zorientował się, że Sharm jest martwy. - Pomścimy Cię, gdyż wiem kto Cię zabił. I dowiem się dlaczego.

Podniósł się z klęczek, chwycił martwe ciało i zaciągnął je za róg, gdzie oparł je o ścianę w pozycji siedzącej, tak aby przypadkowi przechodnie myśleli, że leży tu znużony pijaczek. Wrócił do krasnoluda.

- Gnordi, jakżeś się już pozbierał to czas na trochę rozrywki – zwrócił się do zabójcy trolli. – Zabili Sharma. A dokładniej zabił sekundant wielkoluda. Co powiesz na konkretne mordobicie?
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 14:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172