Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-11-2009, 17:51   #1
 
Serge's Avatar
 
Reputacja: 1 Serge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputacjęSerge ma wspaniałą reputację
[Warhammer 2.0] Żywi lub martwi, najlepiej to drugie...

Żywi lub martwi, najlepiej to drugie…




Młody mężczyzna biegł szybko za swym wielkim wilkiem pokonując kolejne metry lasu. Za nim, nieco wolniej, podążała smukła, rudowłosa szlachcianka, która mamrotała coś pod nosem, ilekroć jej noga ześlizgnęła się po miękkiej, wilgotnej ściółce. Effendi nawet nie odwracał się za siebie, pragnąc jak najszybciej dowiedzieć się, gdzie prowadzi ich Buran. Przemykał między drzewami szybko, niczym zjawa. Przeskakiwał nad zmurszałymi pniakami i schylał się pod nisko wiszącymi gałęziami. Oczywiście Aria na nie wpadała i dostawała liśćmi po twarzy. Paprocie ocierały się o jej nogi, a większe głazy i pniaki uderzały w kostki. Grunt po chwili przechodził w niewielkie zagłębienie, a Effendi na pełnej prędkości zsunął się w dół i z chlupotem przebiegł przez wartki strumyk. Aria natomiast ugrzęzła w nim i ślamazarnie, unosząc suknię w górę, brnęła do przodu, rozbryzgując wodę.

- Powinnaś była założyć spodnie, Ario. – rzucił Effendi podając jej dłoń. Wilk widząc, że jego pan pomaga szlachciance, również się zatrzymał, drepcząc niespokojnie w miejscu.
- Gdybym wiedziała, że będziemy biegać po brudnym i mokrym lesie, to bym się nad tym zastanowiła – fuknęła w odpowiedzi. – Patrz, całe buty przemoczyłam – jęknęła, ale Effi tylko ją złapał w pasie i wyciągnął z kałuży, stawiając obok.
- Ruszaj się, nie mamy czasu na biadolenie – powiedział.
- A kiedy będzie na to czas? Już mnie nogi bolą.
- Nawet nie chcę tego słuchać!
- Ty nigdy nie chcesz tego… ej! Poczekaj na mnie!

Łowca ruszył dalej, mijając stare sosny i młode dęby rozsiane wokół jak okiem sięgnąć. Im dłużej biegli, tym teren przerzedzał się, a drzewa niebawem ustąpiły miejsca niewielkiemu zagajnikowi. Buran cały czas biegł pewnie, wiedząc zapewne gdzie prowadzi swoich towarzyszy. Gdy świerkowy zagajnik przechodził delikatnie w niewielką wyżynę, oczom dwójki ludzi ukazała się naturalnie rzeźbiona dziura w skalnej ścianie. Wilk warknął radośnie na Effendi’ego, po czym zniknął w ciemnościach. Aria opadła na kolana, oddychając ciężko i z trudem łapiąc powietrze.


Mężczyzna chwycił umordowaną szlachciankę za dłoń i ciągnąc ją za sobą, po chwili dołączył do swego zwierzęcego kompana. Otworzył szeroko oczy z wrażenia, gdy pod jedną ze ścian wilgotnej jaskini zobaczył siedzącego ojca i kilku mieszkańców wioski. Wielu było rannych, ojciec miał na udzie przepaskę przesiąkniętą krwią. Gdy tylko stary Niclas zobaczył syna, nieporadnie podniósł się do góry i pokuśtykał w kierunku Effendi’ego. Obaj rzucili się sobie w ramiona, ściskając mocno i klepiąc po plecach.
- Tato. – rzucił Effendi a z jego oczu popłynęły łzy. – Myślałem, że zginąłeś.
- Mało brakowało. – powiedział ojciec tuląc syna do piersi. – Dobrze, że jesteś cały i zdrowy, synku.
Nagle jednak odepchnął młodziana i zdzielił go otwartą dłonią w twarz. Aria stwierdziła, że gdyby łowca został uderzony pięścią, leżałby teraz pod stopami ojca.
- A to wiesz za co! – głos ojca przyjął złowrogi ton. – Żeśmy się z matką zamartwiali o ciebie, a tobie głupoty w głowie. Poszedłeś do starych kopalń z tą, z tą… - zaciął się, wskazując na szlachciankę.
- Arią. – powiedziała kobieta. – Arią Estari, córką Verinosa Estari, najbardziej wpływowego człowieka na terenie księstwa Luccini, jednego z najbogatszych ludzi w Tilei i przyjaciela Imp…
- A ty się nie odzywaj, dziewucho! – przerwał jej. – Może i masz jakieś prawa u siebie na zamku, ale dla mnie jesteś nikim. – Niclas dawał upust swoim emocjom. – Gdybyś była moją córką, to bym cię nauczył dobrych manier.
- Na szczęście dla ciebie nią nie jestem. Pewnie bym była tak samo dobrze wychowana jak twój nieokrzesany syn! – warknęła w odpowiedzi i odwróciła się na pięcie. Chciała wyjść z jaskini, ale Effendi złapał ją mocno za ramię i powstrzymał.
- Spokojnie, ojcze, stało się. Nic na to nie poradzisz – rzucił łowca i rozmasował czerwony policzek. – Przecież jesteśmy cali i zdrowi. Usiądź lepiej i powiedz co się wydarzyło w wiosce. Gdzie mama i Ilse? – rozejrzał się po jaskini, lecz dostrzegł jedynie mężczyzn. – A ty – szepnął do Arii – nigdzie nie idziesz. Chaos dookoła, jeszcze coś by ci się stało.
Dziewczyna niewiele myśląc splunęła mu w twarz i wyrwała się z uścisku.
- Dobre sobie, jeszcze pół godziny temu byś mnie chętnie im oddał – syknęła, wychodząc z jaskini.
Łowca wytarł policzek, kręcąc głową z niedowierzaniem i spojrzał na ojca, który tylko uśmiechnął się do niego w stylu „a nie mówiłem? szlachta”.

- Było ich ze trzydziestu, a może i czterdziestu? Przyszli przed południem – zaczął starszy mężczyzna. – Najpierw byli tylko mutanci, potem pojawili się jeszcze zwierzoludzie i ten wojownik Chaosu w zbroi. Nie mieliśmy najmniejszych szans. Kto mógł, to uciekał, a reszta zginęła – Niclas pokręcił głową zrezygnowany. – Najgorsze jest to, że uprowadzili wszystkie kobiety, w tym mamę i twoją siostrę! A ty żeś się gdzieś włóczył po kopalni w towarzystwie rozpieszczonej dziewuchy! A mówiłem, że masz nigdzie nie iść! Zresztą… - ojciec westchnął. – Teraz to już i tak nieważne, pewnie nawet gdybyś był w wiosce i tak nic by to nie dało. Może nawet byś zginął…
- Uprowadzili? Gdzie? Widział kto? – Effendi zapytał, patrząc po przestraszonych i zmęczonych twarzach ocalałych mieszkańców.
- Ja widziałem – odezwał się nagle Hans, wioskowy grabarz. – Zabrali je w stronę Czaszkowej Grani.
- Czy ja dobrze słyszałam? W stronę Czaszkowej Grani? – Aria zapytała, wchodząc do jaskini. – Tam jest moja posiadłość…
- Więc szykuj się na to, że twoi rodzice zapewne nie żyją, a służba rozgrabiła majątek – rzucił cierpko ojciec łowcy. – Pożegnałaś się z mamą przed wyjazdem? Bo pewnie już nie będziesz miała okazji.
Aria nie odpowiedziała, a Effendi doskonale wiedział, dlaczego.
- Trzeba je ratować – łowca zmienił temat, nim ojciec zacząłby się kłócić.
Niclas tylko prychnął.
- A co? Chcesz iść SAM na taką bandę? Jak ty to sobie wyobrażasz? A może twoja Aria cię obroni? – zapytał uśmiechając się i spoglądając ironicznie na jej dwie szabelki.
- Owszem – odpowiedziała szlachcianka, nie dając Effendi’emu dojść do słowa. – Pójdziemy razem i sprowadzimy jakąś pomoc. A jeśli nam się nie uda, to i tak wejdziemy do posiadłości. Ma cały tajny kompleks sekretnych korytarzy i przejść dla służby, całe dzieciństwo się tam bawiłam i chowałam. Jeśli ktoś o tym nie wie, to nie ma szans, żeby odkrył – rzuciła hardo.
- Sprowadzić pomoc? – zapytał starszy myśliwy. – Niby kto miałby nam pomóc?
- Można wynająć oddział najemników – odpowiedziała, wzruszając ramionami. Kilku mężczyzn się roześmiało, lecz jej to nie wystraszyło. Nadal patrzyła się pewnie w oczy Niclasa.
- Ciekawe za co. My już nic nie mamy, poza własnymi zadkami.
- Mam ci jeszcze raz przypomnieć, gburze, kim jestem? – zapytała, marszcząc gniewnie brwi.
- Niby czemu miałabyś nam pomagać, co? – przyjrzał jej się uważnie.
- Aktualnie tylko tracisz nasz cenny czas, więc jeśli chcesz zobaczyć swoją żonę i córkę żywe, stul pysk! – warknęła na niego. – Effendi, rusz dupę, idziemy!

Effi nie wiedział, co ma powiedzieć. Chyba postawa ojca tak ją rozzłościła. Nawet nie wyobrażał sobie, że kiedykolwiek mogłaby mu się tak postawić… Zapewne wykorzystała fakt bycia delikatną kobietą i tego, że nie dostałaby za to po twarzy. Aria wyszła z jaskini pewnym krokiem, Effendi położył dłoń na ramieniu ojca.
- Ruszamy, postaram się sprowadzić pomoc jak najszybciej. Uważajcie na siebie i nie dajcie się złapać. – powiedział łowca.
- Ty też uważaj, synu. Obyś odnalazł mamę i siostrę żywe. Niech Ulryk was prowadzi. – uściskał syna. – Miej oko na tę swoją przyjaciółkę. Prawdziwy demon jej siedzi pod skórą. – Niclas uśmiechnął się lekko.

Łowca jedynie skinął głową, odwzajemnił uśmiech i żegnając się z wszystkimi wyszedł z jaskini. Tam czekała na niego szlachcianka, a sądząc po jej minie, czekała za długo.
- Co się tak grzebiesz? – rzuciła, tupiąc swoją małą stópką. – Cały czas tylko gdzieś chodzimy i chodzimy, jeśli myślisz, że mi się to podoba, to się mylisz. Nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę.
Effendi poprawił łuk i kołczan, po czym mijając Arię rzucił:
- Wiesz co? Rób co chcesz. Ja nie mam czasu na gadanie.
- Ty jeden… - odwróciła się, patrząc na znikające w krzakach plecy mężczyzny.
- Buran, przodem!– zakrzyknął łowca, a Aria chcąc nie chcąc tupnęła nogą i pobiegła za swym młodym towarzyszem.



[Jest to ciąg dalszy sesji xepera - "Zaczęło się w Behemsdorfie". Jeśli będziemy planować grę w większym gronie niż Nasza dwójka, otworzymy stosowną rekrutację...]
 
__________________
Non fui, fui. Non sum, non curo.
Serge jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 16:49.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172