Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-05-2011, 10:13   #141
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Bartholomäus siedział przyczajony w bezpiecznym miejscu, a przynajmniej tak mu się zdawało, i już miał zacząć nucić kolejną piosnkę, gdy nagle poczuł swędzenie. Odruchowo zaczął się drapać pewien że to po prostu od potu, których lał się po jego plecach. Jednak swędzenie zaczęło przeradzać się w delikatny i uporczywy ból. Glock rozejrzał się i wyskoczył z krzaków jak poparzony, otrzepując się z mrówek. Mrówek, które zaczęły całego go obłazić. Wyglądało to dość komicznie bowiem, mężczyzna skakał na jednej nodze dookoła własnej osi, trzepiąc i bijąc się rękoma po własnym ciele. Nie odbiegł daleko od tych krzaków, lecz skacząc ciągle krzyczał:
- Auć, kurwa.. auć.. oj…auć.. a mam Cię – co jakiś czas uporczywie deptał ziemię butem, jakby chciał coś rozgnieźć
Nagle przystanął i zauważył patrzących się na niego głupio bijących się żołnierzy, bowiem zapewne zauważyli go inni. Uśmiechnął się głupawo machając ręką – tak jak się macha drugiej osobie którą widzisz z daleka - , i rzekł z niewinnym, prawie dziecinnym wyrazem twarzy:

- Mrówki.. Wielki mrówki…


Po tych słowach zaczął spierdalać w głąb lasu krzycząc..

- Zabiją mnie.. Sigmarze ratuj.. Jejku.. normalnie złupią mnie te bandziory

Biegł tak by wykonać łuk i znaleźć się za plecami dwójki kompanów która strzelała. Nie patrzył zbytnio na drzewa, po prostu przebiegał przez nie jak rozszalała burza. Tak serce mu waliło jak oszalałe, a on bał się. Tak to można było dostrzec z jego twarzy. Strach o własne życie.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 20-05-2011, 14:09   #142
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Skalfkrag wywinął się spod opadającego na niego ostrza i natarł na najemnika. Mężczyzna był niewiele wyższy od niego, jednak co najmniej dwa razy chudszy. Jego miecz śmigał niczym błyskawica. Krasnolud wciąż czuł wypełniającą go moc znaku, cały czas słyszał przyzwolenie na kolejne użycie energii. Wciąż nie wiedział skąd ona pochodzi i chociaż nie odczuwał żadnych negatywnych skutków jej używania, postanowił polegać na swoich siłach. No dość tego dobrego. Bo się jeszcze zmęczę walką, a tych gnojków jeszcze kilku się ostało. A to coś w krzakach co tak pięknie ryknęło, to raczej też przyjaznych zamiarów nie ma...

Zakręcił młynka nadziakiem, równocześnie wychylając się zza tarczy. Pięknie, niemalże finezyjnie zadany cios powędrował wprost w głowę nieudolnie starającego się sparować przeciwnika. Z rozbitego czerepu trysnęła krew zalewając przeciwnikowi oczy. To że po trafieniu pochylił się, niemalże upadając uratowało mu życie. Skalfkrag zbyt szybko zadał kolejny cios i głowica bojowego czekana przeleciała tuż nad ramieniem mężczyzny. Zaraz potem kolejna rzecz odciągnęła go do dobicia wroga. Z krzaków wypadł idiotycznie tańczący na jednej nodze ich nowy towarzysz. A cóż on za gusła odprawia? Czyżby magik jakiś?

Atak 1: [Rzut w Kostnicy: 60] [z modyfikatorem +10 do WW]
Obrażenia 1: [Rzut w Kostnicy: 10]
Atak 2: [Rzut w Kostnicy: 95]
 
xeper jest offline  
Stary 20-05-2011, 14:31   #143
 
Cartobligante's Avatar
 
Reputacja: 1 Cartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodze
Dobra passa Eldilora nie trwała długo. Runa na jego piersiach piekła ale wszelki głos namawiający do jej użycia uleciał. Nikt nie zauważył w jaki sposób kolejna strzała znalazła się znowu gotowa do wystrzelenia w stronę najemników, tak szybko ją wyciągnął. Jednak zmęczenie ciągłą walką wyraźnie osłabiło jego celność.
Cytat:
Mimo, że wycelował dokładnie w kolejnego najemnego żołnierza, strzałą minęła go co najmniej o metr.
[Rzut w Kostnicy: 82]
"Jak tak dalej pójdzie spostrzeże mnie tu któryś z nich!" Do tego wszystkeigo Bart zaczął skutecznie ujawniać swoja pozycję, co zmusiło elfa do przykucnięcia, by nie stał się łatwym celem dla innych.
Eldilor Pomodlił się do Asuryana by ten wspomógł go, o ile sprzyja mu łaska, maleńką dozą szczęścia, i ponownie napiął łuk. Tym razem strzała leciała wprost na najemnika wbijając się ze znaczną siłą w jego ciało.

[Rzut w Kostnicy: 48] PS
[Rzut w Kostnicy: 5] +3= 7

"Niech chwalony będzie Asuryan, Pan wszelkiego życia, za łaski jakimi mnie obdarowuje każdego dnia!" Wypowiedizał w myślach Sirragh
 
__________________
Niechaj stanie się Światłość.

Ostatnio edytowane przez Cartobligante : 21-05-2011 o 10:50.
Cartobligante jest offline  
Stary 20-05-2011, 23:26   #144
 
pawelps100's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumny
Jak na razie los sprzyjał elfowi. Udało mu się przeżyć, co prawda wyłącznie dzięki przypadkowi, ale jednak. Zaprawdę los płata przeróżne figle. Jeszcze dosłownie przed chwilą Valahuir miał dyndać na gałęzi, by opuścić ten mroczny, toczony zgnilizną świat. Teraz jednak był w miarę bezpieczny, z daleka obserwując pole walki.

Elf nie miał najmniejszej ochoty opuszczać bezpiecznej kryjówki- na zewnątrz czyhała na niego tylko pewna śmierć.
Na drodze kilku ludzi i krasnolud toczyli zażartą walkę z rzezimieszkami, którzy chcieli zabić Valahuira tylko dla własnej rozrywki. Za kogo uważają się ci ludzie? Bywa, że są gorsi od najdzikszych pomiotów Chaosu. Ci ostatni zabijają i sieją zniszczenie, ale taka jest już natura Mrocznych Bóstw, a przez to także ich sług. Ludzie zaś często sieją zniszczenie zupełnie bez powodu. Nieraz rany, jakie zadali przyrodzie, były bardziej dotkliwe niż inwazje Chaosu. Najbardziej elfa bolały rany, jakie pośledniejsza rasa zadała lasom- większości zniszczeń już nie da się naprawić. Jaka będzie przyszłość świata z tak marnymi jego obrońcami?

Jednak po kilku chwilach trawienia wewnętrznego gniewu Valahuir musiał sokrygować swoje zdanie. Nie wszyscy ludzie są tacy źli- zupełnie jak ci, którzy uratowali go od śmierci. Co prawda był z nimi krasnolud, ale on się nie liczył – elf już dawno miał wyrobioną opinię na temat tych karypli, którzy najchętniej wycięliby wszystkie lasy na paliwo do ich kuźni i na dodatek byli jeszcze tacy grubiańscy. Ale ludzie mogli być nadzieją tego świata- trzeba ich tylko wspomóc, by uczynili świat lepszym, a nie pogrążyli go całkowicie w ciemności.

Walka trwała w najlepsze i w końcu elf wrócił do rzeczywistości. Myślał, że nad tymi
refleksjami spędził co najmniej godzinę, podczas gdy w rzeczywistości minęło ledwie kilka chwil.

Z rozmyślań wyrwał elfa okrzyk składający się ze słów nie nadających się do zacytowania. Po drugiej stronie walki nagle pojawił się jakiś człowiek. Wywijał nogami i rękoma zupełnie jak wioskowy głupek,jakiego spotkał kiedyś Bretonii, w czasie ataku szaleństwa. Co mu się mogło stać? Może właśnie jakiś demon opanowywał jego ciało? A może szykował się do pełnego furii ataku, by siać zniszczenie w imię Khorne'a? Wyglądało to naprawdę groźnie.

Po chwili Valahuir oderwał wzrok od szaleńca ,gdyż jego wzrok przykuło ciało najemnika, a konkretniej jego obecnie bezpańska broń. Przez chwilę elf chciał dołączyć do walki, ale strach i zmęczenie wzięły górę. Został w swojej kryjówce i kontynuował bierne obserwowanie wydarzeń.
 
pawelps100 jest offline  
Stary 22-05-2011, 15:58   #145
 
seto's Avatar
 
Reputacja: 1 seto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znany
Herman wiedział, że jeśli przeżyje tą walkę to będzie to tylko i wyłącznie dzięki boskiej interwencji. Już dwa razy uniknął śmiertelnego ciosu. W jego głowie pojawiła się myśl o ucieczce. Wiedział jednak, że nie może zostawić kompanów oraz, że musi walczyć z ciemnymi mocami, które zapewne władały najemnikami. Został mu jeden przeciwnik, po jego zabiciu Herman chciał się wycofać. Puki co jednak liczył się tylko ten opryszek z mieczem. Pokorny sługa Sigmara wyczekał na odpowiedni moment i zaatakował pokonując okropny ból lewego ramienia. Cios spadł na głowę przeciwnika wcześniej jednak zahaczając o miecz którym zasłaniał się najemnik. Przeciwnik jęknął z bólu. Hermanowi z trudem udało się tego uniknąć. Rana dawała się we znaki. Grundstein chciał się wycofać po pokonaniu tego przeciwnik. Wszak Sigmarowi bardziej przyda się żywy wyznawca.

Trafienie: [Rzut w Kostnicy: 50]
Obrażenia: [Rzut w Kostnicy: 5]
 
__________________
"Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery. Z niego wynika reszta. " - George Orwell
seto jest offline  
Stary 23-05-2011, 17:19   #146
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
Hugo Wesser

Zaatakowałeś rannego już wcześniej najemnika. Twój cios pomknął ku niemu w najmniej spodziewanym dla niego momencie. Przeciwnik nie miał szans, aby sparować twój atak. Próbował, choć nieskutecznie. Twój młot z tępym mlaśnięciem uderzył go w głowę, gruchocząc czaszkę i przemieniając część mózgu w papkę. Przeciwnik runął na ziemię, jeszcze przez chwile telepiąc się w pośmiertnych drgawkach. Rana, którą zadano Ci an początku walki nie powinna goić się dłużej jak jeden dzień.

Bartholomäus Glock

Paskudne mrówki pogryzły Cię dotkliwie. Nie były to jednak żadne poważne rany. Najgorszym problemem będzie jednak dokuczliwie swędząca wysypka, która utrzyma się na twoim ciele przez kilka dni. Trochę zaczerwienień na skórze i swędzenia jeszcze nikogo nie zabiło. W biegu otrzepałeś się z małych intruzów i dołączyłeś do łuczników, którzy zza drzew celowali do najemników. Zaiste dzielny z Ciebie wojownik, kryjąc się w krzakach podczas gdy inni walczą, zabiłeś całą masę mrówek.

Skalfkrag Hurorson

Posłałeś kolejnego wroga do piachu. Byłeś dziś niezwykle skuteczny w walce, a na twarzach każdego z twoich przeciwników malowało się przerażenie. Do końca życia zapamiętasz ich wzrok. Przepełniony strachem i nadzieją, że może jednak zlitujesz się nad ich życiem. Nic jednak nie mogło skłonić cię do litości w tamtej chwili. Zabijałeś jednego po drugim, a twoja broń i ubiór pokryte zostały czerwienią krwi. Rany, które odniosłeś będą goić się przez pięć dni, zanim w pełni odzyskasz siły.

Eldilor Sirragh

Twoja strzała pomknęła w kierunku przeciwnika wbijając się w jego prawą nogę. Cios wydawał się niegroźny, jednak najemnik postanowił wyrwać strzałę z rany. To był błąd. Przy wykonywaniu tej czynności poszarpał sobie nogę jeszcze bardziej, a grot strzały przeciął tętnicę. Nic nie mogło go już uratować. Wykrwawiał się powoli próbując zatamować krwotok. Czerwona ciecz bryzgała na drogę, barwiąc piasek szkarłatem.

Valahuir

Siedziałeś w krzakach trzęsąc ze strachu portkami i omal nie narobiłeś w gacie, kiedy zobaczyłeś, jak trupy walą się pod orężem twoich wybawców. Śmierć, krew i krzyki rannych przerażały Cię. Byłeś zbyt delikatny, aby patrzeć na te sceny, co dopiero brać w nich czynny udział. Kryjąc się wśród krzaków i traw modliłeś się, aby twój koszmar skończył się jak najszybciej. Co powiesz ochotnikom, którzy bez zastanowienia ruszyli Ci na pomoc…, że bałeś się ich wesprzeć? Swoim tchórzostwem sprowadziłeś na siebie tylko wstyd i hańbę. Wołałeś siedzieć w krzakach, kiedy inni ryzykowali życiem dla Ciebie. Jak niewiasta wyczekująca ratunku.

Herman Grundstein

Ostatkiem sił wzniosłeś swą broń ponownie do góry. Twój cios ranił przeciwnika, choć z niewielkim skutkiem. Jednak to wystarczyło, żeby złamać w nim wolę walki. W panice rzucił się do ucieczki bez zachowania należytej ostrożności. Odrzuciwszy swą bron nakrył głowę rekami i skuliwszy się zaczął biec. Nie odbiegł jednak nawet na kilka kroków. Chwyciwszy go za kaftan zadałeś mu śmiertelny w skutkach cios. Rany, które zostały Ci zadane będą się goić przez siedem dni. Z niepokojem przyglądałeś się ciałom zabitych. Byleś niemal pewien, że pod skórą człowieka skrywają się demony, które zostały wysłane aby Cię zabić. Fakt ten potwierdzało to, że otrzymałeś najwięcej obrażeń.


***

Na ten widok ostatni z najemników odrzucił broń i zaczął krzyczeć w błagalnym geście: -Litości!-. Nieszczęśliwie dla niego celny strzał Jonasa przeszył mu krtań. Biedak padł na ziemię wijąc się i plując krwią. Trwało to tak długo aż utopił się we własnej posoce.

BYŁO PO BITWIE


Nie zwlekając ani chwili skrzyknęliście się wszyscy do kupy. Uzgodniliście, że ryk, który dało się słyszeć w trakcie walki, nie może należeć do niczego dobrego i trzeba się stąd wynosić. Pośpiesznie przeszukaliście ciała poległych najemników, znajdując przy nich w sumie osiem złotych koron, kości do gry, oraz dwa arkusze pergaminu, wyglądające jak list gończy. Atrament był bardzo wyraźny, co zdradzało, że powstały całkiem niedawno. Na jednym arkuszu widniała podobizna elfa, na drugim zaś podobizna człowieka. Podpisy brzmiały „Czarny Kot” i „Hugo Rozpruwacz”.

Z obawy ruszyliście w dalszą drogę. Odeszliście zaledwie na dwie mile, gdy poszarzało. Słońce dość szybko zniżało się za horyzontem, do tego wszyscy poczuliście głód, Juliette narzekała na niewygody, a rany Hermana i Skalfkraga wymagały opatrzenia, inaczej może się w nie wdać choroba. Zeszliście z udeptanego traktu, wchodząc między drzewa i krzewy. Po kilkuset metrach znaleźliście kotlinkę, która wręcz idealnie nadawała się na obóz. Rozpalone na jej dnie ognisko na pewno nie będzie widoczne z drogi.

Nie macie wyboru, musicie obozować w tym miejscu. Jest to jednocześnie okazja do omówienia dalszych działań grupy (google docs). Miejsce, w którym się zatrzymaliście wymagało jednak pewnego zagospodarowania, takiego, jakie zwykło się robić zatrzymując się na noc w lesie.

GM info:

PD:

Herman: 75 PD

Bartholomäus: 50 PD

Skalfkrag: 100 PD

Hugo: 50 PD

Eldilor: 50

Valahuir: 25
 
Mortarel jest offline  
Stary 23-05-2011, 22:36   #147
 
pawelps100's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumny
Szczęśliwie dla elfa wszystko wskazywało na to, że jego oprawcy zostaną pokonani. Kilku już leżało martwych, a pozostali jeden po drugim ulegali wybawcom Valahuira.

Nie minęło dużo czasu a było już po wszystkim. Elf odczuwał wielką radość z tego, że udało mu się ujść z życiem i jednocześnie ogromną wdzięczność wobec grupy podróżników, którzy zachowali się jak bohaterowie, narażając się w szlachetnym akcie ratowania jego życia.

Jednakże nie wyszli z tej walki bez szwanku- dwóch ludzi zostało rannych, z czego jeden z nich poważnie, a i krasnolud także nie wyszedł ze starcia cało. Pozostali członkowie grupy byli cali- nie licząc tego człowieka, który w czasie walki wyskoczył z kryjówki, ujawniając pozycje strzeleckie grupy. Obecnie jego ciało pokrywały ślady po ukąszeniach mrówek- Valahuir poznał je od razu- będąc dzieckiem nieraz się nabawił tej dolegliwości po całodziennym włóczeniu się po lesie. W grupie znajdował się także elf. Valahuir odczuł przypływ radości na jego widok- jak to dobrze zobaczyć pobratymca w tym świecie pełnym prostackich krasnoludów i wrogich ludzi.

Jednakże w tamtej chwili nie było czasu na rozmowę. Po skończeniu walki wszyscy zebrali się i uradzili, że nie mogą zostać tutaj na dłużej- ryk nieznanej bestii był wystarczającą zachętą, aby szybko opuścić tę okolicę.
Przeszukawszy najemników grupa nie znalazła zbyt wiele wartościowych rzeczy. Jedną z niewielu interesujących rzeczy były dwa listy gończe- jeden wystawiony był na „Czarnego Kota” , a drugi na „Hugo Rozpruwacza” . „Prawdopodobnie jacyś bandyci”, pomyślał Valahuir. Po przeszukaniu drużyna nie zwlekając ani chwili ruszyła traktem w stronę- o czym elf dobrze wiedział z poprzednich wędrówek- Bogenhafen. Ponieważ było to po drodze również z trasą Valahuira, nie wahał się zbyt długo i dołączył do drużyny.

Wszyscy szli przez jakiś czas w miarę szybko, ale słońce szybko zaczęło zachodzić. W związku z tym drużyna zboczyła z drogi i zagłębiła się w las. Po krótkim zastanowieniu elf podążył
za nimi. Tam zagłębił się w swoich myślach, pełnych szacunku dla naturalnego cyklu życia i uwielbienia dla przyrody. Oddychał pełnią życia, umknąwszy śmierci. W takich chwilach elf miał
wielką ochotę zatrzymać się i zatonąć w snach pełnych marzeń.

Jakby na zawołanie w tej właśnie chwili oczom grupy ukazała się mała kotlina. Valahuir wysforował się do przodu. Stanąwszy na pagórku dostrzegł, że była z wszystkich stron otoczona niewielkimi wzniesieniami. Było to po prostu łagodne wgłębienie między niewysokimi wzgórzami. W środku rosły stare, silne drzewa, rozrzucone po całej kotlince. Okolica wyglądała na przytulną i w miarę bezpieczną.

Zresztą drużyna nie miała już wyboru. Wszyscy byli głodni i zmęczeni. Grupa potrzebowała odpoczynku. Dodatkowo elf zobaczył, że rany krasnoluda i człowieka, który oberwał najmocniej
wyglądały niezbyt dobrze. Gdy ludzie zaczęli rozpalać ogień, Valahuir pogrzebał w swojej torbie, aż w końcu znalazł miksturę leczenia. Niestety, miał tylko jedną, a jego zapasy ziół już się skończyły. „Muszę poszukać w okolicy- pewnie coś się znajdzie. Najpierw muszę ich przekonać, bym mógł z nimi zostać i by odpoczęli tu kilka dni”- pomyślał elf.

Co miało być potem? Dla Valahuira póki co to było nieistotne.
 
pawelps100 jest offline  
Stary 23-05-2011, 22:55   #148
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Zadawszy śmiertelną ranę, Hugo odwrócił się do drugiego najemnika, z którym walczył, lecz ten rzucił się na kolana, błagając o litość. Wesser obejrzał pole bitwy, z ulgą zauważając, iż żaden z jego towarzyszy nie jest w bardzo złym stanie. W tym momencie w klęczącego żołdaka uderzył celnie wystrzelony bełt. Hugo aż podskoczył i spojrzał na Jonasa. Trwało to jednak tylko chwilę; potem, nie oglądając się na martwego mężczyznę, ruszył w stronę kompanów.

– O nie, jego zaatakowały mrówki – zadrwił z Bartholomäusa, gdy ten wyszedł z krzaków. – Ale jestem pewien, że poradziłeś sobie z nimi przednie.
Mimo sarkazmu nie miał pretensji do kupca. W końcu nie każdy potrafi się bić i lepiej, żeby młodzieniec siedział w ukryciu, niż gdyby najemnicy go zarżnęli albo zranili na tyle mocno, że trzeba by się nim zajmować.

To przypomniało Hugonowi o jego własnej ranie. Zdjął rozcięty bandaż i, oderwawszy pas materiału z rękawa koszuli jednego z poległych żołnierzy, założył sobie nowy opatrunek. Miał nadzieję, iż otrzymany cios nie uszkodził założonych przez Gregora szwów. Nie zamierzał jednak marudzić i postanowił przyjrzeć się skaleczeniu później, jeśli będzie sprawiało mu jakieś problemy.

Następnie Hugo pomógł kompanom w opatrzeniu ich ran, z wyjątkiem oczywiście Barta, z którego śladami po ugryzieniach mrówek nie chciał mieć nic wspólnego. Spodziewał się, że ktoś przeszuka zwłoki – najpewniej Skalfkrag albo Jonas – i gdy zauważył, iż któryś z towarzyszy się tym zajął, zapytał go, co znalazł.
– Rozdzielimy to później – rzekł, usłyszawszy odpowiedź. – To osiem karli na... pięciu walczących. Bart, zrób rachunki. Pewnie wyjdzie w szylingach. A to co...?
Chwycił listy gończe. Tożsamość jednej z poszukiwanych osób była oczywista i Hugo wręczył kartę Czarnego Kota Eldilorowi. Jednak drugi arkusz go zaintrygował. "Niechybnie chodzi o jakiegoś bandytę", pomyślał, lecz zbieżność imion była nieprzyjemna. Z drugiej strony, rzecz jasna, nikogo przecież nie rozpruwał. Przyjrzał się rysunkowi, jeśli jednak nie znalazł tam podobieństwa do siebie samego, nie zawracał sobie tym głowy.

Przy tym wszystkim zupełnie zapomniał o najważniejszym – czyli o powodzie, dla którego zaangażował się w tę walkę, elfie. Rozejrzał się, patrząc, czy jest w pobliżu, i jeśli go zobaczył, odezwał się do niego:
– Witaj... nieznajomy. Me imię Hugo Wesser.
Nie wiedział, co więcej powiedzieć. Przypomniał mu się złowieszczy ryk i nagle uznał, że lepiej sobie stąd pójść. Nie ma też czasu do stracenia, by dostać się do Bögenhafen.
– Powinieneś dziękować Sigmarowi, że byliśmy w pobliżu. Myślę, że możesz się z nami udać, na razie – dodał, czując wyrzuty sumienia na myśl, iż miałby teraz zostawić samą sobie osobę, która właśnie cudem uniknęła śmierci. Nieznany elf, obcy całej sprawie, nie powinien, co prawda, być wtajemniczony w cel ich podróży, ale przez pewien czas może im towarzyszyć. Hugo rzucił okiem na każdego z pozostałych „naznaczonych”. – Chyba, że ktoś się nie zgadza... Możemy głosować.

***

Gdy wyruszyli w dalszą drogę, Hugo klepnął Hermana w ramię i powiedział:
– Sigmar nad nami czuwał, co nie?
Rzeczywiście uważał przebieg starcia za wynik łaski bogów. Nie dość, że pokonali liczniejszego przeciwnika, to jeszcze nie odnieśli poważniejszych obrażeń, a zwłaszcza on sam. Cieszyła go obecność innego zagorzałego czciciela Młotodzierżcy, gdyż wiedział, że pewne sprawy zrozumie prawdopodobnie tylko on, lecz gdy spojrzał w jego rozbiegane, szerokie oczy, odechciało mu się rozmawiać. Uśmiechnął się tylko i, tak jak wcześniej, dogonił Eldilora.

Przypomniał sobie, na czym skończyli rozmowę. Elf zapytał go, czym zajmował się przed wyruszeniem w świat – dodając, że nie mieli wcześniej sposobności o tym porozmawiać. Hugo znalazł to stwierdzenie całkiem zabawnym.
– No, nie mieliśmy okazji, bo ja byłem głównie w tej śmierdzącej dziurze – odparł wtedy z lekkim wyrzutem, choć nie ciągnął tematu. Parsknął. – Zawód! Tam, skąd pochodzę, większość ludzi nigdy żadnego nie miała. I to wcale nie w ten dobry sposób – że nie potrzebują. Ja... Starałem się naprawić świat wraz z taką grupką ludzi podobnych do mnie. Oczywiście skończyło się kiepsko, ale co tam... – Zamilkł na chwilę. – Wolałbym o tym nie mówić.

Elf tylko westchnął i się uśmiechnął. Wesser postanowił tym razem mu się zrewanżować.
– Czemu "Czarny Kot"? – zagadnął znienacka. – Nie daje mi to spokoju. Czarny nie jesteś, kot zresztą też z ciebie marny, choć rozumiem, że to drugie to tylko tak... Ciekawi mnie też parę innych rzeczy. Tam, gdzie Emil zamordował ludzi Ottona – zaakcentował słowo "zamordował", tak dla zasady – znaleźliśmy pergamin z zapisanymi wskazówkami. Wtedy zastanawialiśmy się: może to kultyści, może to szaleńcy...? Nie przyszło mi w ogóle do głowy, że za atakiem może stać ktoś niepiśmienny. Ale podążyliśmy za wskazówkami i dotarliśmy na polanę, na której zostaliśmy potem pochwyceni. To była pułapka od samego początku, tak? Chcę się tylko upewnić.
Dał Eldilorowi czas na odpowiedź. Następne pytanie miało być bardziej osobiste.
– Wcześniej mówiłeś coś o tym, jak się tu znalazłeś. Coś o armii i cyrku. Ale jak w ogóle poznałeś Juliette?

***

Zetknięcie się z Hermanem przypomniało Hugonowi o tajemniczym głosie, kuszącym, aby wykorzystać jego "moc". Sigmaryta był posępny przez całą podróż, a gdy, po przebyciu dwóch mil, ich grupka rozbiła obóz w kotlince, nie mógł dalej tego odkładać. Najpierw musiał jednak spławić ich nowego towarzysza, aby nie dowiedział się więcej niż powinien.
– Trzeba to miejsce przygotować pod obóz. Niech każdy rozejrzy się za chrustem w pobliżu. Jonas, mógłbyś rozpalić ogień? A ty, przyjacielu – zwrócił się do Valahuira – może udałbyś się nieco głębiej w las i przyniósł trochę nadającego się drewna? Niektórzy z nas są ranni albo wyczerpani, inni pogryzieni przez mrówki... Zrób zatem tę uprzejmość ludziom, którzy cię uratowali. Spacer ci zresztą nie zaszkodzi.

Wiedział, że to wszystko może wyglądać podejrzanie, ale nie miał innego wyjścia. Gdy upewnił się, że elf wyruszył w głąb lasu, zebrał wszystkich "naznaczonych" razem i zaczął mówić ściszonym głosem:
– Zanim zaatakowaliśmy tych najemników... usłyszałem głos. Wy też? Mam nadzieję, że nikt się go nie posłuchał...
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 23-05-2011 o 23:33.
Yzurmir jest offline  
Stary 23-05-2011, 23:51   #149
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Walka się skończyła. A brutalność Jonasa tylko sprawiła że Bartholomäus zaczął trzymać się od niego z daleka. Serce przestawało walić jak oszalałe, a mężczyzna oddychał coraz bardziej miarowo.

– O nie, jego zaatakowały mrówki – zadrwił z Bartholomäusa, gdy ten wyszedł z krzaków. – Ale jestem pewien, że poradziłeś sobie z nimi przednie.

Barta jednak nie zraził usłyszany żart, bowiem co by nie ukrywać nie pomógł on zbytnio swoim towarzyszom. Bart uśmiechnął się po przyjacielsku do Huga i odpowiedział:

- Dziękuje Ci stokrotnie mój przyjacielu żeś docenił moją waleczność a zaprawdę Ci powiadam, te mrówki to istne zło było. Kąsały i gryzły niczym stwory nocy. Nie dam sobie ręki uciąć ale jedna to miała z dwie głowy i groźnie pomrukiwała .. Tak, bój był mój ciężki lecz wyszedłem zwycięsko. Wybacz, że nie pchałem się wam na ratunek, albowiem widział żem, żeście sobie dziarsko radzili toteż moja pomoc nie była potrzebna.

Po tych słowach ukłonił się delikatnie i podjął temat:

- A co do podziału
– zaczął wyliczać walczących – Hugo, Skalfkrag, Eldilor, Herman i Jonas.. Ja i nasz nowy znajomy zbytnio nie pomogliśmy, tak więc jeśli licząc na pięcioro te osiem złotych koron to będzie – zamyślił się na chwilę licząc – to będzie po trzysta osiemdziesiąt cztery miedziaki lub jak wolicie to uproszczę.. - znów pauza - będzie złota moneta i dwanaście srebrników na osobę.

Bart choć bardzo chciał, postanowił jednak nie brać udziału w opatrywaniu towarzyszy. Krew źle działała na mężczyznę, i wolał on uniknąć omdlenia tudzież rzucenia pawia..
Gdy nowo poznany elf oddalił się Bart usłyszał:

– Zanim zaatakowaliśmy tych najemników... usłyszałem głos. Wy też? Mam nadzieję, że nikt się go nie posłuchał.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 24-05-2011, 11:20   #150
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Przy kolejnym ciosie najemnik nie miał już tyle szczęścia. Nie zdążył się uchylić i głowica nadziaka z chrupotem zdruzgotała mu kość przedramienia. Miecz wypadł z bezwładnej ręki, a na twarzy pojawił się wyraz bólu i przerażenia. Ranny wiedział jaki los go czeka, widział to w oczach krasnoluda, szykującego się do zadania ostatecznego ciosu. Jeszcze odruchowo zasłonił się rannym przedramieniem, ale nie był w stanie przechwycić całej siły uderzenia, jakie spadło na jego czaszkę. Jęknął tylko i padł w poplamiony krwią piasek. Skalfkrag otarł twarz z kropelek krwi, jakie osiadły na jego skórze i rozglądnął się po pobojowisku.

Było po walce. Wszyscy ci, którzy szykowali dla elfa sznur, zginęli. Zresztą samego elfa też nie było nigdzie widać. Tchórzliwy robak, pewnie uciekł gdzie na drzewo. Skalfkrag zadarł głowę w poszukiwaniu śladów długouchego w koronach drzew. Nie dostrzegł tam jednak nic ciekawego. Usiadł na jakimś pniaku i zaczął oglądać swoje rany. W tym czasie spomiędzy drzew wychynął obsypany czerwonymi plamami gryzipiórek i dwa elfy.
- No proszę - zwrócił się do nich Skalfkrag. - Jak to miło, żeście zaszczycili nas swoją atencją. Mi scusi, ale już po walce. Nic dla was się nie ostało. Po elfie się tego spodziewałem, że zgodnie z tradycją swego ludu, tchórzliwie w krzakach starcie przesiedzi i pewnie zaraz powie „aleśmy im dokopali, nie? Dobra robota!”. Długoucha poczwaro, tośmy w Twojej sprawie krwie przelewali a tyś w krzakach siedział! Srom i hańba! Rannym został, moja szlachetna, khazadzka krew w piach wsiąka. Dłużnikiem moim jesteś i liczę, że tak samo się odpłacisz w potrzebie, ale pewnie to nadzieja płonna... A ty, chudzino co? Trza było kamykami albo szyszkami we wroga ciskać, niczym wiewiór jakiś w obronie swego drzewa robi. Oj, lud Sigmara na psy schodzi. Nie tak bywało drzewiej.

Skalfkrag zabrał się za przeszukiwanie ciał. Nie można było pozwolić aby cokolwiek należącego do bandytów, się zmarnowało. Przecie nawet schodzone buty można było sprzedać w mieście. Krasnolud wyłuskał co cenniejsze rzeczy z sakiewek pokonanych, zabierając też ich broń. Swoją ranę obwiązał kawałkami szmat urwanymi z ubrań zabitych. Kulał nieco ale mógł chodzić.
- Ho, ho. Patrzcie jak ktoś akuratnie elfika na rycinie przedstawił. Jeno uszy za małe umalował - śmiał się oglądając list gończy. - Dajcie jakiego węgielka to poprawię. A ile za Twoją głowę dają, co?

Wyruszyli w dalszą drogę. Jakoś nikt nie miał ochoty przekonać się co za bestia wydała z siebie tak przerażający ryk. Na szczęście odgłosy nie powtórzyły się i bezpiecznie opuścili pole bitwy. Szli leśną drogą, aż do zmroku i tylko dzięki łutowi szczęścia udało się im znaleźć odpowiednie miejsce na nocleg. Skalfkrag zrzucił swoje toboły na ziemię, tuż za jakimś powalony pniem drzewa i przygotował posłanie.

Z plecaka wydobył pozostałości racji żywnościowych i bukłak z piciem. Wyszperał też niewielką, zalakowaną buteleczkę z namalowanym na niej, czerwonym krzyżykiem. Zerwał korek i jednym haustem wypił zawartość. Skrzywił się niemiłosiernie, niemal tak jak krzywią się ludzie po skosztowaniu khazadzkich wynalazków opartych na czystym spirytusie.
- Mówią, że jak lekarstwo niedobre to skuteczne - orzekł filozoficznie i cisnął pustą fiolkę w krzaki. Poczuł ciepło rozlewające się po całym ciele i charakterystyczne swędzenie wokół ran i zadrapań, znak że mikstura działa.

- Jam użył mocy znaku, bo co? - odpowiedział Wesserowi, patrząc na niego bykiem. - Tak ładnie coś prosiło, tom się zgodził. Gdyby nie to, z pewnością nie wygralibyśmy z tak licznym wrogiem...
 
xeper jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 19:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172