Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Warhammer > Archiwum sesji z działu Warhammer
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Warhammer Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Warhammer (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 12-05-2011, 01:45   #121
 
Cartobligante's Avatar
 
Reputacja: 1 Cartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodze
Strzała wypuszczona przez Eldilora przyniosła oczekiwany efekt. Demoniczna masa rozpadła się z wielkim hukiem i zdematerializowała wszystko dookoła w promieniu kilku metrów. Jednak stało się coś czego nikt wcześniej nie przewidział- zabicie poczwary wywołało we wszystkich biorących udział w walce potworny ból, który okazał się być niezrozumiałą dla nikogo runą naznaczenia. Co oznaczała? I dlaczego każdy został nią naznaczony?

Jednak w ramionach Juliett ból wydawał się ustępować znacznie szybciej niż u pozostałych. Było coś co Elfa bolało bardziej od jakiejkolwiek rany- to zdrada- zdrada tych, z którymi Elf dzielił długie dni swojego niesłusznego wygnania. Eldilor rozglądnął się po wiosce jakby z sentymentem… Teraz, wszystko albo płonęło, albo zawaliło się od podmuchu otwartego portalu. Od dawna nie liczył wiosen które tu spędził a nagle, z dnia na dzień musiał opuścić to miejsce, do którego tak się przyzwyczaił, w które włożył tyle sił i pracy. Wszystko jakby zamarło, wraz z demonem do Domeny zostało wciągnięte całe dobro i przyjacielska moc tej okolicy.

Z przemyśleń wyrwały elfa słowa gburowatego Krasnoluda. - Zapłata... Otto nie żyje, tyś wolna od zakonnej służby. Czas płacić.-

Eldilor wstał bez słowa wstał, zniknął na moment w chacie, w której jeszcze przed paroma chwilami rozważali tak zupełnie odmienny plan, do tego, co się wydarzyło. Wracając machnął ręką aby wszyscy mieszkańcy wraz z rodzinami zebrali się przy drużynie. W lewej dłoni trzymał drewnianą szkatułkę.

Dziękuję wam za wierność!- powiedział, gdy wszyscy się już zebrali- Dziękuję wam za te lata spędzone tu ze mną, za zaufanie, wzajemny szacunek i wsparcie jakim dążyliście mnie i każdego mieszkańca tej osady z osobna. Dziękuję za to, że dzięki wam ta osada stała się płomieniem dobra i szczerości. Światło tej wątłej świecy zgasło tego popołudnia. Dobroć tętniąca wewnątrz tego ostrokołu zwiędła jak jesienne liście z otaczających nas drzew. Lecz jest jeszcze światło, wiara w naszych Bogów, w Sigmara i Asuryana, i każdego komu służycie z dobrych Bóstw tego Świata! Jest jeszcze nadzieja na wypełnienie serc radością! Dzięki tej wierze odnajdziecie swój spokój, a ciepły podmuch waszej dobroci sprawi, że w waszych sercach snów zakiełkuje nowe, lepsze życie. Na ten czas, byście przetrwali to co złe i pochodzące z otchłani, z odłożonych przeze mnie oszczędności ofiaruję każdej z rodzin po 3 Złote Korony. Niech wam wynagrodzą straty jakie ponieśliście wśród swoich najbliższych.

–Mówiąc to wyciągał po 3 korony i wręczał przedstawicielowi każdej z pozostałych rodzin.-
Wam, drodzy poszukiwacze przygód- zgodnie z obietnicą- za zabicie Ottona, i opowiedzenie się po naszej stronie, obronę tego grodu, wypłacam każdemu po 40 Koron. Jednak wydać ich na razie nie możecie, gdyż stąd trzeba uciekać, a do miasta prędko się nie dostaniemy. Jest miejsce w którym milicja nas nie znajdzie, z dala od tego spaczonego miejsca. Możemy tam odpocząć i wyleczyć rany.
Was zwalniam z obowiązku służenia dobru naszej wiosce.- Rzekł do mieszkańców- Każdego kto chce iść z nami przygarnę, tych, którzy pragną pójść w swoją stronę nie zatrzymam.
Niech Asuryan was prowadzi!
 
__________________
Niechaj stanie się Światłość.
Cartobligante jest offline  
Stary 12-05-2011, 10:37   #122
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Gdy Bandyci powrócili po dłuższym czasie prowadząc kilku więźniów- ludzi Otta, pojmanych żywcem. Było ich czterech. Wśród nich, jeden który zupełnie nie pasował do reszty. Miał na sobie szare skórzane spodnie, oraz brązową kamizelkę. W rękach trzymał długi szary płaszcz. Ten mierzący ponad sto osiemdziesiąt centymetrów mężczyzna, nie wyglądał na wojownika, najemnika czy kogoś kto umiałby posługiwać się mieczem. Krótkie jasne włosy, w które gdzie niegdzie wplatają się pojedyncze szare włosy, ułożone były w nieładzie. Wyglądał on na jakieś trzydzieści parę lat, zważywszy na gęste bokobrody i krótką bródkę. Mężczyzna wcale nie patrzył na swoich oprawców tylko cały czas trzymał wzrok wbity w ziemię.
Gdy jeden z bandytów prowadzących jeńców zakrzyknął. -Schwytaliśmy ich na drodze. Nie chcieliśmy ich zabijać na miejscu, bo przecież dziś jest dzień, w którym przypływa handlarz -możemy ich sprzedać dla zysku. Chyba, że wypadnie nam nie po drodze. Jedno słowo a zarznę ich jak wieprze.
Bartholomäus został rzucony na ziemię i choć nie było to uczynione z wielką siłą, ten prawie się rozłożył na ziemi plackiem. Trzymając głowę na ziemię, złapał za nogę kogoś. Podniósł wzrok i zobaczył że był nim jakiś wielki i straszliwy krasnolud. Otworzył usta i począł się jąkać:

- Pppanniieee nieee zzzaabbijjjajj mniiie. Proszęę litościii – złapał mocniej nogę cały się trzęsąc

Bartholomäus począł wzrokiem ogarniać resztę zebranych a jego wzrok nagle spotkał się z elfem. Puścił on nogę krasnoluda i wycofując się do tyłu, drżąc na całym ciele i wskazując palcem na elfa rzekł:

- Na Sigmara… tttoo TYYYY. - głos jego zdradzał przejęcie i strach.

Mężczyzna schował się za krasnoludem, jakby liczył że ten potężny wojownik ochroni go przed elfem.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
Stary 12-05-2011, 13:37   #123
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Hugo Wesser zauważył, że cios Skalfkraga przebił kolano Emila, a w sekundę później sam poczuł, jak pod jego uderzeniem kruszą się kości bandyty. Muł opadł na ziemię, drżąc w agonii, ale Hugo nie patrzył na niego, lecz natychmiast odwrócił się, chcąc pomóc innym walczącym. Zaszokował go zastany widok: potwór już przeniósł się na inną osobę i w dodatku był nią Gregor. Herman doskoczył i grzmotnął go swym korbaczem, a Hugo wciąż stał, wahając się. Trwało to jednak tylko chwilę, a potem rzucił się w stronę opętanego. W tym jednak momencie w powietrzu śmignęła precyzyjnie wypuszczona strzała i trafiła demona prosto w głowę.

Trafienie musiało być śmiertelne i wywołało niesamowite anomalie. Hugo stanął jak wryty, a po chwili padł na ziemię, rzucony siłą eksplozji. Gdy już minęła, wraz z innymi wpatrywał się tam, gdzie wcześniej znajdowała się bestia. Poczuł nagły ból i zacisnął zęby, chwytając się za pierś. Musiał zrzucić z siebie przeszywanicę, żeby zobaczyć wypaloną runę. Rozejrzał się, zauważając, że pozostałych walczących też to dotknęło.

Następna minuta zdawała się ciągnąć o wiele dłużej - jakby trwała godzinę. Hugo był oszołomiony atakiem nadnaturalnego bytu i jego magią: przejmowaniem ciał ludzi, wywoływaniem wybuchów… Słyszał kiedyś o tym, co się dzieje, gdy podpali się dużą ilość prochu strzelniczego, ale nigdy nie potrafił sobie tego wyobrazić. Obalająca na ziemię fala uderzeniowa – a potem wciągająca implozja – całkowicie go zaskoczyły. Patrzył też na pobojowisko, na którym brakowało niektórych ciał tam, gdzie zginął demon, i myślał o symbolu, który pojawił się znikąd. Mnóstwo refleksji pojawiło się w jego głowie zanim z domów wyszli mieszkańcy wioski.

Mimo, że byli wygnańcami, a zatem najpewniej przestępcami, poczuł w tej chwili sympatię do ocalałych; nie mógł też dłużej źle odnosić się do Juliette i Eldilora, którzy najwidoczniej mówili wcześniej prawdę. Hugo postanowił pomóc z przenoszeniem ciał zmarłych, a także zebrał broń i ułożył w stos, tak aby każdy, kto czegoś potrzebuje, mógł sobie to wziąć. Sam również uzupełnił swoje wyposażenie.

Wieczorem stanął z boku i wysłuchał mowy Eldilora. Wydała mu się nieco zbyt przesłodzona, ale nie mógł zaprzeczyć, że elf był na swój sposób szlachetny. Gdy banita zaczął rozdawać pieniądze, Wesser podszedł do niego.
– Jeśli chodzi o moją część – powiedział – to się jej zrzekam. Rozdaj ją mieszkańcom wioski.
Wiedział, że nie może przyjąć tych koron – z kilku powodów. Po pierwsze, nie przyszedł tutaj dla pieniędzy i nie to było powodem, dla którego pomagał Ottonowi, a potem wraz z innymi walczył w osadzie. Po drugie, uderzyło go fakt, że miał dostać aż czterdzieści karli, podczas gdy wdowy i sieroty bez żadnego dobytku otrzymywały tylko trzy. Wreszcie, te pieniądze zdały mu się brudne. Elf musiał posiadać małą fortunę, której jednak prawdopodobnie dorobił się na napadach i grabieżach. Otto Ottonem, ale ilu innych kupców zostało wcześniej zaskoczonych na trakcie przez Muła i jego ludzi?

– Pójdę z wami – dodał jeszcze, zdając sobie sprawę, że w jego sytuacji to równie dobry pomysł jak każdy inny – i też myślę, że musimy trzymać się z dala od Bögenhafen. A już na pewno od ludzi zwalczających Chaos, bo z tymi znakami moglibyśmy się nie zrozumieć – uśmiechnął się do Hermana. – Ale ja muszę najpierw wrócić do karczmy, z której wyruszyliśmy. Zostawiłem tam swoje rzeczy, w tym coś naprawdę ważnego. Jeśli do twojej kryjówki, Eldilor, idzie się w przeciwną stronę, zaczekajcie na mnie. Myślę, że zdążę wrócić do poranka, choć mogę potrzebować twojej pomocy, żeby znaleźć drogę.

Chwilę później na plac przybyli bandyci wysłani na zwiady, ciągnąc ze sobą jakichś ludzi.
– Żadnego sprzedawania w niewolę! – zażądał Hugo. Nie był nawet pewien, czy to rzeczywiście są ludzie Ottona. Zwłaszcza jeden z nich się wyróżniał; teraz zaczął pełzać po ziemi i skomle. Poczuwszy litość, Hugo łapał mężczyznę za kołnierz i pociągnął w górę. W pozycji wyprostowanej jeniec był wyższy od niego, ale dużo drobniejszy.
– Kim jesteś, człowieku? I co to za historia między wami? – dodał gniewnie, zwracając się do Eldilora. Choć wobec niego elf zachowywał się uczciwie, nie miał wątpliwości, z jakiego rodzaju ludźmi ma tu do czynienia.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 12-05-2011 o 13:39.
Yzurmir jest offline  
Stary 12-05-2011, 16:55   #124
 
seto's Avatar
 
Reputacja: 1 seto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znanyseto wkrótce będzie znany
Człowiek padł od ciosu Hermana, a demon od strzały elfa. Tak miało być. Taka była wola Sigmara. Gregor musiał zostać poświęcony. Czasem bywa tak, że muszą zginąć niewinn... W głowie Hermana zaczęła kiełkować pewna myśl. A co jeśli Gregor nie był niewinny? Co jeśli od początku był wysłannikiem demona, który miał sprowadzić ich do obozu bandytów, by potem oddać swoje ciało pod władanie plugastwa? Grundstein nie miał jednak zbyt dużo czasu na rozmyślanie, bo eksplozja rzuciła do na ziemie. Zanim zdążył się otrząsnąć inna siła zaczęła wciągać go do otchłani. Tylko dzięki pomocy samego Sigmara udało mu się temu zapobiec.

Wycieńczony walką mężczyzna przez chwilę leżał na ziemi. Potem powoli i ostrożnie podniósł się. Odsunął się od wypalonej ziemi i usiadł gdzieś z boku. Głowę miał opuszczoną na pierś. Patrzył w ziemię pustym wzrokiem. Słyszał jakieś okrzyki, ale dochodziły one jakby zza ściany. Bardzo grubej ściany. Herman gorączkowo myślał o tym co się zdarzyło. To, że Gregor był zakamuflowanym chaośnikiem było już prawie pewne. Tak samo jak to, że to Herman był głównym celem ataku. Demony chciały zawładnąć jego duszą, aby upodlić jednego z najgorliwszych wyznawców Młotodzierżcy! To jasne jak słońce! Przecież nieczyste siły chciały wciągnąć go żywcem do samej otchłani. Trudno o bardziej oczywiste wnioski. Na szczęście przez jakiś czas Grundstein mógł czuć się bezpiecznie. Przecież demony nie mogły go tak łatwo znale... Dopiero po chwili do Hermana dotarł ból klatki piersiowej. Szybko zdarł kurtkę i sweter. Znak! Mroczne piętno! Siły ciemności znalazły sposób, aby go kontrolować. Zapewne ten symbol, wypalony na ciele pozwalał demonom bez przerwy obserwować poczynania Hermana aby zaatakować go w odpowiednim momencie. Pokorny wyznawca Sigmara musiał być więc bezustannie czujny...

Mężczyzna ubrał się i chwiejnym krokiem udał się do największej chaty. Przed nią zgromadzili się wszyscy ocalali. Elf właśnie kończył swoją mowę i zaczął rozdawać pieniądze.
- Przyjmę te monety, aby dzięki nim zadać jeszcze jeden cios czającemu się wszędzie złu. - Głos Hermana jeszcze lekko drżał. Wziął sakiewkę po czym schował ją do torby. Rzucił nerwowe spojrzenie na wszystkich zgromadzonych ludzi. Oni? Raczej nie, wszak też byli ofiarami. Demony zapewne wykorzystają kogoś z zewnątrz. Grundstein był świadom, że sam nie poradzi sobie ze zdjęciem z siebie klątwy. W dodatku jego towarzysze mieli ten sam problem. Musiał im zaufać. Tylko im.
- Pójdę z wami. Musimy znaleźć sposób na pozbycie się tego piętna. - Herman rozejrzał się nerwowo i ściszył głos. - Złe siły wypaliły nam ten znak aby móc nas obserwować. One chcą upodlić mą duszę i zawładnąć ciałem. Wiem to! Wy też będziecie obserwowani, bo demony chaosu wiedzą, że byliście ze mną. Musimy uważać na każdym kroku. Każdy kogo spotkamy będzie mógł być wysłannikiem chaosu! - Wyznawca Sigmara zwracał się tylko do "naznaczonych" upewnił się, że nikt inny go nie słyszał. Ton jego głosu wskazywał na to, że mówił całkowicie poważnie. Tylko jego spojrzenie było rozbiegane. Jakby starał się obserwować wszystko co było w zasięgu wzroku.

Kiedy bandycie przyprowadzili jeńców Herman od razu zaczął podejrzewać, że chociaż jeden z nich jest wysłannikiem chaosu lub opętanym. Wolał jednak tego nie zdradzać. Dla bezpieczeństwo trzymał się z dala od nowo przybyłych.
- Los niewolnika nie pasuje do żadnego człowieka. Śmierć zaś powinna spotkać każdego kto wspomagał ciemne moce. - Herman mówił powoli, poważnym tonem. Kiedy dostrzegł strach w oczach jeńców po wypowiedzeniu ostatniego zdania, dodał: Jednak większy pożytek dla Imperium z kogoś kto się opamiętał i zaczął żałować swych win niż z trupa. - Słowa Hermana nie były kierowane do kogoś konkretnego. Wypowiedział je jakby w powietrze po czym spojrzał na elfa i zrobił mały krok w tył. Wiedział, że w tej sytuacji decyzja nie należała do niego.
 
__________________
"Wolność oznacza prawo do twierdzenia, że dwa i dwa to cztery. Z niego wynika reszta. " - George Orwell

Ostatnio edytowane przez seto : 12-05-2011 o 16:59.
seto jest offline  
Stary 14-05-2011, 18:56   #125
 
Mortarel's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputacjęMortarel ma wspaniałą reputację
GOOGLE DOCS:

Szlachetny to gest z twej strony! Niech się tak stanie jak sobie życzysz – odpowiedział Wesserowi Eldilor i podzielił tę część łupu między rodziny ofiar.

Przyprowadzony mężczyzna spojrzał na tego, który go podniósł ze strachem i rzekł:
– Bartholomäus Glock, i jestem, a raczej byłem, więźniem Herr Otta… ale Bogowie – wzniósł oczy i ręce ku niebu – zesłali mi wybawicieli. Dziękuję, szlachetni Panowie.
Spojrzał na elfa… „Przecież i tak mi nie uwierzą, ale chociaż spróbuję”, pomyślał i zaczął:
– Zanim wyjaśnię, o co chodzi z elfem... przepraszam... z Panem Elfem, pozwolę sobie na kilka słów wstępu. Otóż Herr Otto zapragnął dołączyć do Altdorfskiej Gildii Kupców, a jako że jego pozycja w Bögenhafen była – zamyślił się na chwilę, podrapał po nosie i kontynuował – bardzo mocna. Tak, sądzę, że to odpowiednie słowo. Tak więc Gildia wysłała mnie, bym przypatrzył się z bliska działalności Herr Otta, jego księgi wieczyste przejrzał i takie tam pierdoły. Otóż wszystko szło bardzo pięknie, gdyby nie to… że oprócz zwykłych ksiąg rachunkowych Herr Otto miał ciekawą kolekcję ksiąg. I przez ludzką ciekawość – uśmiechnął się krzywo – zacząłem lustrować jedną z nich. Na moje nieszczęście, niech Ranald się zlituje nade mną, ludzie Herr Otta nakryli mnie.

Spuścił głowę, usiadł na ziemi i zaczął się trząść. Nie chciał patrzeć im w oczy...
– Dowlekli mnie tutaj, a Herro Otto zaczął mamrotać w dziwnym języku… i ujrzałem... elfa, siebie, pełno krwi i to... ten znak.
Po tych słowach rozpiął kamizelkę i koszulę i pokazał im dziwny symbol wypalony na skórze, a dokładnie na klatce piersiowej. Spojrzał na elfa i rzekł ze łzami w oczach:
– To twoja wina, to twoja!!! Otto mówił że ukradłeś mu coś cennego! Że wszyscy zapłacimy za to…
Znów Bartholomäus zaczął płakać i szlochać.

Skalfkrag z obrzydzeniem popatrzył na mężczyznę, który przed chwilą łapał się jego butów.
– Ta. Ciekawa bajeczka – mruknął i podrapał się po brodzie. – Jedyne, co masz na swoje usprawiedliwienie, to ten znak wypalony na okazałym torsie. Jakby run był nieco większy, to by Ci na plecy zachodził! Przestań się ślozać niczym baba jaka, tylko gadaj, bo mówisz, żeś piśmienny i urzędniczyna. Gdzie z tym leźć, coby nam wyłuszczyli jak się pozbyć znamienia?

Bartholomäus Glock spojrzał z prawdziwym strachem w oczach i zaczął dukać:
– No ... ja... ten... dom… Tak! Tak!!! – Pokiwał głową. – W domu tego zbrodniarza Otta muszą być odpowiedzi – Pokiwał znów głową.
Wstał z ziemi i zaczął się zastanawiać. Widać było że zaczyna ów mężczyzna gorączkowo myśleć.
– Sądzę, Panowie, że jeśli tam w jego księgach, zapiskach można by znaleźć rozwiązanie. Zakon Sigmara, jak nas z tym zobaczy, to spali, magusy zapewne – złapał się jakby było mu zimno i wzdrygnął – lepiej nie mówić. No chyba, że szanowny elf zna się co nie co na magii, a słyszałem, że elfy wszakże władać umieją nią ot tak. – Pstryknął palcami.

Bartholomäus spojrzał się po wszystkich i rzekł:
– Tak, jaśnie kransolud ma rację. Jedynie macie moje słowo, żem nie miał nic wspólnego z tym Hure… ale wszyscy mamy to… scheisse... na sobie..
Usiadł “po turecku” na ziemi zrezygnowany.

– Co do elfów, to masz trochę racji – Skalfkrag z niechęcią spojrzał na przywódcę bandytów. – Każde dziecko wie, że umieją uroki rzucać i samym spojrzeniem potrafią omamić, ale ten tu chyba jakiś nieudaczny jest... skoro wśród ludzi żyje, a nie wśród swoich. Sugerujesz więc, że nam trzeba do Bogenhafen dymać. Niedobrze, mówię wam. Trzeba co innego obmyślić.

– Co było w tej księdze, którą zdążyłeś przejrzeć? – Herman rzucił na mężczyzna podejrzliwe spojrzenie.

Bartholomäus spojrzał na Hermana i rzekł:
– Hmm, nie powiedziałem, że ją przeczytałem, tylko lustrowałem... obrazki... dziwne i mroczne. – Znów wstrząsnął nim dreszcz. – Pokazany był cień, który wchodzi przez nozdrza i oczy i uszy do człowieka… – Zamyślił się. – Tak. Tak to wyglądało. Wiesz, ale jeśli jesteś ciekawy... przeczytaj. – Uśmiechnął się złośliwie
Wzruszył rękami na słowa krasnoluda… było mu to obojętne. Tak to było można z łatwością odczytać z jego twarzy

Przywleczenie więźniów przerwało rozdawanie pieniędzy, gdy oto jeden z wyciągniętym palcem ku zdziwieniu i zaskoczeniu elfa wykrzyknął obciążające słowa. Eldilor nie zawahał się jednak, przestąpił z nogi na nogę, zlustrował twarze nie mniej zaskoczonych sprzymierzeńców i ze spokojem w głosie rzekł do Bartholomaeusa:
– Jestem Eldilor; nie Pan Elf. Mówisz, że widziałeś mnie w domu Ottona? Coś mi się zdaje, że były to jakieś demoniczne omamy wywołane przez tego sługusa Chaosu. Znamię nosimy wszyscy, lepsze to niż wizja śmierci z tych twoich obrazków, ta, jaką zginął nasz sprzymierzeniec. Nierozważnie było z twej strony sięgać po te księgi, nie naznaczono by ciebie, gdybyś nie poznał tajemnicy ottońskich ksiąg, nie obarczaj zatem winą mnie. Co do tego cennego skarbu... – spoglądnął tu z uśmiechem na Juliett – nie była jego własnością, a to jedyne, co mu odebrałem.
Zaczepki Skalfkraga, do których przywykł po tych kilkudziesięciu godzinach, ignorował zajęty myślami o dalszej drodze.

– Skalfkrag, daj mu spokój – powiedział Hugo. – Po tym wszystkim, co się wydarzyło, jego opowieść ma sens. Ale opowiedz mi więcej o tym, co się stało tutaj – zwrócił się do Bartholomäusa. – Jak to: ujrzałeś elfa, siebie i krew? To była jakaś magia czy po prostu dojrzałeś Eldilora z oddali?

– Żeby nie było, że nie ostrzegałem – odburknął krasnolud. – Nigdy nie ufaj elfom, tak się mówi wśród krasnoludów. A skoro my tak twierdzimy, to coś w tym musi być.

Mężczyzna spojrzał na Hugo i począł opowiadać:
– To było jak sen albo jak bym widział przyszłość. Jak bym patrzył na swoją przyszłość. Tam dostrzegłem Otta jak morduje ludzi. Jak – wzdrygnięcie – elfa prowadzą do niego w kajdanach.
Znów wzdrygnięcie
– I wtedy coś ciemnego, mrocznego pochłania elfa… a potem – spojrzał na kobietę – a potem ona. Tak, ona też tam była. Coś mrocznego ją pochłaniało. Trzymała coś w rękach. Coś, co było – znów wzdrygnięcie, ale tak że Bartholomäus objął się rękami wokół – złego. To było coś małego. Jakiś przedmiot. A potem ból… fala bólu... krew... patrzyłem na swoje ręce i twarz i wszędzie krew. Czułem ból – padł na kolana płacząc – ten BÓL – łkanie – nie da się opisać. Ta kobieta – wskazał na Jullietę – odeszła z Ottem, a elf umarł. Padł z jej ręki.
Zamilkł. A potem zakrył twarz w dłoniach i płakał.

Hugo odpowiedział natychmiast, jakby chciał odgonić od siebie przywołane przez Bartholomäusa wizje.
– W takim razie to nie mogła być przyszłość, bo Otto nie żyje i raczej nikogo więcej nie zamorduje. Co za podła magia. Trzeba się z tym rozprawić raz na zawsze, zrobić coś z tymi symbolami. Nie wyglądają dobrze i nie wiem, czy Herman nie ma co do nich racji.

Juliette ze wzburzeniem odparła:
– Cóż za brednie wygaduje ten człowiek! Ja miałabym odejść z Ottem? Nigdy w życiu! Poza tym on nie żyje. Ten człowiek – wskazała na pojmanego – musi być niespełna rozumu.

Bartholomäus spojrzał na kobietę i rzekł łkając:
– Pani, ja mówie, co mi Otto pokazał. Ta wizja byla straszna. Nie wiem, czy prawdziwa, czy po prostu przyszłosć nie okazala się taka, jaką on by chciał widzieć. Wiem tylko, że teraz ten ślad, który wszyscy nosimy, łączy się i nas. A Ty Pani, wybacz, że ośmielę się zapytać, czy Ciebie to też spotkało?

Juliette poczerwieniała na twarzy.
– Jak śmiesz! – zakrzyknęła. Zbliżyła się do związanego i spoliczkowała go. Mężczyzną aż rzuciło. Złapał się za twarz i upadł na ziemię.
– To tyle co po niektórzy mają do powiedzenia – mruknął i zamilkł
Dziewczyna natomiast wzdrygnęła się. – Sprzedajmy tego człowieka... – zwróciła się do przywódcy bandytów.

– Hej, spokojnie! – krzyknął Wesser, wchodząc między Bartholomäusa a Juliette. – Nikt nie zostanie sprzedany – przypomniał.
– Eldilorze? Od kiedy w twoim obozie rządzą więźniowie! – Juliette zwróciła się do ukochanego. Następnie rozpłakała się.
– Jeśli nie zauważyłaś, panienko, nie ma już obozu – odparł gniewnie Hugo. – Zważaj na to, co mówisz, bo nie jestem twoim kochasiem, gotowym zabijać i więzić ludzi, bo ty się poczułaś obrażona.
Juliette rozpłakała się jeszcze bardziej.

Bartłomiej ma rację – powiedział elf, wstając z ziemi. – Musimy sprawdzić, kto z nas jest naznaczony, a kto nie, dowiedzieć się, dlaczego tak jest i jak się tego pozbyć. – I nie będzie żadnego wyjątku! – krzyknął do tłumu, spoglądając surowym wzrokiem na Juliette.

Bartholomäus spojrzał na elfa i rzekł:
– Panie Elfie, rad bym był, gdybyś nie przeinaczał mego imienia, wszakże rozumiem, że nasze imiona, imiona ludzkie mogą być ciężkie do wymówienia, więc mówcie mi po prostu Bart lub Herr Glock.
– Wypowiedzianych słów już nie cofnę; Glocku, zatem niech tak będzie.

Hugo spojrzał na Eldilora z wdzięcznością. Spodziewał się, że elf ulegnie swojej kochance, ale na szczęście tak się nie stało. Bez słowa podciągnął koszulę, pokazując wypalony znak.
Bart również podniósł koszulę pokazując znak.

– Zbadam Juliette, czy jej się to podoba, czy nie, jednak uczynimy to w sposób godny jej osoby. Potrzebuję jednak świadka, który będzie mi towarzyszył i zaświadczy, że mówię prawdę. Reszta z was nie musi tego widzieć, wystarczy nasze słowo. Kto się ośmieli? – po czym podszedł do swojej kobiety, złapał ją za rękę w pewnym uścisku i rzekł do niej – rozumiesz, że oni nie mogą tobie tak po prostu zaufać, jak ja, bezgranicznie. Potrzeba nam dowodu, a to jedyna możliwość, by sprawdzić, że nie masz z chaosem nic wspólnego.

– Ja nie mam z tym problemów – odparł Hugo. – Rób, jak chcesz, bylebyś był szczery. I weź jakąś kobietę, która tu mieszka. A gdy już sprawdzimy wszystkich, trzeba omówić, co zamierzamy dalej robić.
Bart natomiast rzekł:
– Ja chętnie. Cycki to cycki.

– Słowa wypowiedziane przez Barta zdenerwowały na tyle Eldilora, że w jednym podskoku znalazł się przy nim ze strzałą w ręku tuż przy jego szyi.
– Z szacunkiem! Czy niejasno się wyraziłem?

Krasnolud zareagował odruchowo na zachowanie Eldilora. Gdy tylko ten wyciągnął strzałę i przystawił ją do szyi Glocka, Skalfkrag już trzymał w ręku nadziak i szykował się do ataku. – Typowo elfie. Atakować bezbronnych. Dajcie mu miecz. Niech się broni.

– Eldilor! – krzyknął Hugo. – Zostaw go, proszę. A ty lepiej się zamknij, bo nie pomagasz mi wcale ocalić cię przed niewolnictwem!
Hugo złapał się za czoło i zamknął oczy. Co za dzień, co za ludzie… Na myśl, że, dopóki nie wyjaśnią całej sprawy, będzie musiał rozdzielać wszystkich dokoła, zrobiło mu się niedobrze.

Bart zaczął się jąkąć:
– Eee nooo tenn… tak, Panie... Przepraszam, Lady. – Opuścił pokornie glowę.
Eldilor odstąpił, schował strzałę do kołczanu, wskazał na najstarszą z kobiet w obozie: – TY! – Wziąwszy Juliette, odszedł do swojej chaty, by tam stanąć przed nią i powiedzieć: – Dla naszego i Twojego dobra, Kochanie. – Po czym złapał za jej bluzkę i zaczął ją rozpinać.

Po dłuższej chwili Hugo odezwał się z westchnięciem.
– Bart. Jesteś zatem urzędnikiem czy kimś takim? Trzeba spisać, kto ma znak, a kto nie. – W tej chwili wrócił Eldilor. – Potrzebujemy pergaminu i pióra. Macie tutaj coś takiego? Chcę zrobić listę naznaczonych osób.

Elf wrócił w ciszy i smutku, a towarzysząca mu kobieta stała za nim, czekając na znak od Eldilora.
– Wpisz... “Juliette”.

Hugo skrzywił się, ale nie martwiło go to zbytnio. W końcu on sam posiadał tę runę; na wnioski przyjdzie czas później.
– Ona nie ma takiej samej jak ja – dodał przywódca banitów.
– Elf z pewnością ma w kształcie grzyba. – Skalfkrag zaczął rechotać ze swojego żartu.
– Jak to? A Bartholomäus? Może on też ma inną? – Wesser pomyślał, że być może kształt symbolu zależy w jakiś sposób od okoliczności nadania go.

Eldilor podniósł koszulę. – Oszczędźcie jej upokorzenia, reszta niech pokaże swoje znaki.
Bart spojrzał na Hugona i zaczął mówić:
– Raczej jestem kimś w rodzaju merchanta lub bankiera. Przeglądam dokumenty, liczę, patrzę na cyfry... Po prostu jak coś się nie zgadza w księgach to… ja to znajduję.
Podniósł koszulę. Porównał ze znakami innych.

Hugo również ponownie podwinął koszulę, porównując swój znak z innymi. Czuł się przy tym nieco głupio.
– Ale umiesz pisać – odpowiedział Bartowi. – To starczy.
– Tak umiem – odpowiedział.

Poinformowany przez Eldilora mieszkaniec wioski przyniósł odpowiednie przybory, a kupiec zaczął notować. Obok każdego imienia starał się narysować lub jakoś opisać dany znak. Gorzej mu tylko na pewno poszło z jego własnym. Zwrócił się do Huga lub elfa:
– Możecie przy moim imieniu opisać to… gówno co mam wyryte…?
Hugo chwycił pergamin i starał się narysować symbol.
– Może musimy się jakoś ustawić? W odpowiedniej kolejności? – zapytał Eldilor.
– Może tak: zwołaj wszystkich swoich ludzi, podziel według płci i ustaw w dwóch kolejkach do ocalałych domostw. Tam po dwie osoby będą sprawdzać obecność znaku. Przed domami będą skrybowie, zapisujący imiona. Jednym może być Bartholomäus, drugim mogę być ja.

Ludzie z wioski przysluchiwali się rozmowie. W końcu jeden z bandytów rzekł:
– Nie ma potrzeby, nie mamy zadnego znaku. – Po chwili inni ludzie zaczęli mu wtórować.
Wszyscy naznaczeni odnieśli nieprzyjemne wrażenie, że spoglądają na nich jak na odmieńców.

Wesser wymienił spojrzenia z pozostałymi. Ale przynajmniej – pomyślał – sprawa sama się rozwiązała i ominęło ich trochę pracy.
– Być może tylko ci, którzy mieli kontakt z Ottonem, otrzymali ten znak? Zresztą to nieważne. Wszystkiego dowiemy się, gdy zdobędziemy te księgi.
Myślał przez chwilę.
– Proponuję, abyśmy udali się wszyscy do domu Ottona. Pójdzie z nami też Juliette. Choć zaczynam wątpić w to, czy to dobry pomysł – dodał kwaśno – to jednak ona powinna orientować się w budynku i być może odnajdzie zakazaną bibliotekę Ottona. Gdy już będziemy mieli księgi, wydostaniemy się z Bögenhafen tak, aby nikt nas nie zobaczył. Przestudiujemy je w drodze, bo udamy się do tego bezpiecznego miejsca, o którym mówił Eldilor. Pozostali mieszkańcy wioski najlepiej niech udadzą się tam od razu. Albo założą tymczasowy obóz gdzieś w lesie.

Herman przysłuchiwał się wymianie zdań w milczeniu. Kiedy było trzeba, pokazał także swój znak. Zajrzał przez ramię w kartkę Barta i wyszeptał:
– Skoro też jesteś naznaczony, to wiedz, że demony będą nas stale obserwować przez te znaki. Od teraz musisz uważać na każdym kroku. Każdy, kogo spotkasz, może być opętanym! Tylko Sigmar może nas ochronić...
Bart spojrzał na Hermana i przytaknął tylko głową. W sumie nigdy nie był dość religijny, więc modlitwa nie była jego mocną stroną. Odrzekł:
– Tak… wiesz, nigdy nie zbyt mocno wierzyłem... Może to znak, bym się nawrócił. Taka druga szansa. – Zamilkł już potem.
– Niezbadane są drogi którymi prowadzą nas bogowie. Musimy tylko zwrócić się przeciwko złu, które czai się wszędzie. – Dorzucił Herman, po czym wyprostował się i zwrócił się do elfa:
– Jak daleko jest od twojej kryjówki do Bögenhafen?
– Dwa dni drogi do Bögenhafen, a jeden stąd do kryjówki.

– A więc wszystko wskazuje na Bögenhafen. A ja mówiłem, coby tam nie leźć. Ale kto by tam słuchał słów khazada? Mówię Wam, w matnię jeszcze większą się pchamy. – Skalfkrag wciąż był przeciwny udaniu się do miasta.

– Musimy zdobyć te księgi, żeby dowiedzieć się, co to właściwie są za znaki – odparł Hugo. – Też mam co do tego złe przeczucia, ale musimy to zrobić. Co jeśli Herman ma rację i demony mogą nas teraz widzieć? Trzeba tam pójść, tylko potrzebujemy dobrego planu. Wyglądasz na obytego, więc mam nadzieję, że mi pomożesz.
- Podziękowania dla Yzurmira za przeredagowanie tekstu.


***

Po dłuższej rozmowie najsensowniejszym wyjściem wydało się wyruszenie do miasta. Trzeba było poszukać wskazówek w domu Otta. Może dzięki temu dowiecie się, czym są znaki na waszym ciele, oraz jak się ich pozbyć.

Jednak nie będziecie maszerować całym obozem bandytów do miasta. To byłoby samobójstwem! Eldilor nakazał, więc swoim zaufanym ludziom zaprowadzenie wszystkich ocalałych do kryjówki. Poczekaliście, aż bandyci znikną miedzy drzewami, a następnie podłożyliście ogień w obozie. Może pożar części lasu odwróci uwagę najemników, którzy zapewne jeszcze znajdowali się w okolicy.

Postanowiliście także zabrać ze sobą Bartholomäusa. Może się przydać, w końcu spędził w towarzystwie Otta trochę czasu. Juliette również wyruszyła z wami. Przywódca bandytów wspomniał, że zna tajne przejście, jaskinią pod murami miasta. Dzięki temu będzie można przedostać się za mury bez konieczności stawania przed strażnikami pilnującymi bramy. Elf nie raz korzystał z tego przejścia chodząc na schadzki z Juliette. Tunel był także wykorzystywany przez przemytników.

Szliście lasem, w milczeniu, żeby nie robić niepotrzebnego hałasu. Staraliście się stąpać ostrożnie, pozostając niezauważonym. Spowolniało to trochę marsz, ale było konieczne. Zbliżyliście się do traktu. W pewnej chwili usłyszeliście krzyki i śmiech. Ostrożnie wyjrzeliście zza drzew i zarośli kierując swój wzrok na źródło dźwięku.

Na drodze, w odległości 10 metrów od was dostrzegliście oddział najemników Otta. Oddział liczył dziesięciu ludzi. Najemnicy stali półkolem przy drodze i coś najwyraźniej niesłychanie ich bawiło. Nie dostrzegli was.

-Nie, proszę, błagam. Nie jestem żadnym bandytą!- dostrzegliście klęczącego na ziemi elfa, który prosił o litość. Na szyi elfa zarzucona była pętla, a jeden z najemników starał się przerzucić koniec liny nad gałęzią.
-Spróbuj jeszcze raz Helmut! Haha. – krzyknął któryś –Już moja babka rzuciłaby lepiej!- zawtórował drugi. Rozległa się salwa śmiechu.

Wasze serce napełnił żal i litość dla tego stworzenia, zaś w sercu Eldilora wzbudził się gniew na widok, tego jak traktowany jest przedstawiciel jego rasy. Czy pozwolicie, by z pośrednio waszej winy, niewinny elf wzięty za bandytę, zginął tak marnie? No cóż, niektórzy nie mieliby skrupułów i pozwoliliby zginąć niewinnemu. Czy wy także należycie do tego typu osób?

Nagle poczuliście, że znak na waszej piersi zaczął was palić. –Użyj mnieee… No dalej, użyj...- Usłyszeliście w głowie szept. Jednocześnie poczuliście niespotykany przypływ energii, która tylko jakby czekała na wasze przyzwolenie.

GM info.

Jeżeli zdecydujecie się na atak, to zaznaczcie, czy przyjmujecie energię znaku czy nie Następnie wykonajcie normalny atak Ja zajmę się resztą.
 
Mortarel jest offline  
Stary 14-05-2011, 20:36   #126
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Hugo był zadowolony z tego, że reszta się z nim zgadzała i że wyruszyli w stronę miasta. Zrównał się z Eldilorem i skomentował ściszonym głosem.
– To podziemne przejście to prawdziwy uśmiech Ranalda. – Sam uśmiechnął się ironicznie na myśl, że przemytnicy pewnie uważają tak samo. – Szumowiny w końcu się na coś przydały. Słuchaj, widziałem, jak strzelałeś z tej swojej zabawki i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem.

Wesser zdawał się obładowany bronią. Wetknięty za pas po prawej stronie był jego młot, natomiast po lewej przypięty miał miecz otrzymany wcześniej od elfa, schowany w pochwie, którą znalazł później, oraz sztylet. Przez plecy przewiesił pas, który trzymał tarczę, a pod nią znajdował się kołczan ze strzałami i łuk. Hugo wskazał na ten ostatni.
– Wziąłem to z twojego obozu, zanim go opuściliśmy, ale szczerze mówiąc, nie potrafię się nim za dobrze posługiwać. Widzisz, w mieście łuki są raczej bezużyteczne. Kusze to co innego, ale łuku nigdy wcześniej nie miałem nawet w dłoni. Z tego, co mówisz, będziemy w drodze trzy dni. Mógłbyś mnie trochę wtajemniczyć w tym czasie?

Słuchając odpowiedzi banity, myślał o następnej rzeczy, którą chciał z nim omówić.
– Nigdy nie byłem w Bögenhafen, ale jestem pewien, że ty się tam orientujesz. Dlatego sam na tobie polegam. Musimy wiedzieć więcej o domu Ottona. Jak duży jest, gdzie się znajduje, czy będzie strzeżony. Powinniśmy wejść i wyjść; nie zwlekać. Juliette, chyba tej nocy, gdy… siedzieliśmy w tej jamie, mówiłaś, że widziałaś miejsce, gdzie twój wuj czcił jakieś bóstwa. Gdy dotrzemy na miejsce, musisz zaprowadzić nas tam tak szybko, jak to możliwe. I zastanów się, czy – jakiekolwiek mroczne księgi mógł posiadać – znajdują się tam, czy w innym miejscu. To bardzo ważne.

Hugo miał jeszcze porozmawiać o księgach z Bartholomäusem i o tym, czy pomoże mu je rozszyfrować – z Hermanem, jednak zwrócono mu uwagę, aby zachowywał milczenie. Jak się okazało, warto było, bo już wkrótce dosłyszeli głosy na drodze. Gdy zobaczył, o co chodzi, ogarnął go gniew i już miał wyskoczyć na najemników, nie zważając na niebezpieczeństwo, gdy poczuł palenie na piersi. Złapał się tam i, zaskoczony, spojrzał na pozostałych, zauważając, że oni również musieli tego doświadczyć. Nie ruszał się, nie będąc pewnym, o co chodzi, gdy usłyszał szept i – wiedząc, że nie należy do żadnego z jego towarzyszy – nagle zdał sobie sprawę z tego, iż musi to być głos demona.
– NIEEE! – ryknął w odpowiedzi i, aby stłamsić istotę stojącą za znakiem, dodał, wyskakując na najemników, w okrzyku bojowym: – SIIIGMAAAR!!!


Trafienie: [Rzut w Kostnicy: 93]
Sheesh, w takim momencie... Wykorzystuję punkt szczęścia i powtarzam rzut.
[Rzut w Kostnicy: 55]
I zakładając, że wykonuję akcję "szarża" (co robię, bo wybiegam itd.), a powiedzmy nawet, że "szaleńczy atak" - ledwo, ledwo, ale udaje mi się zdać. Miejsce trafienia - lewe ramię.
Obrażenia: [Rzut w Kostnicy: 10] (Furia Ulryka) + [Rzut w Kostnicy: 2] + 4]
Trafienie (Furia Ulryka): [Rzut w Kostnicy: 38]
PS. Nie sądzę, aby Hugo był w stanie ściągnąć tarczę ani w jakikolwiek inny sposób przygotować się do walki. Jedynie wyciągnął młot.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 14-05-2011 o 23:22.
Yzurmir jest offline  
Stary 14-05-2011, 22:36   #127
 
Cartobligante's Avatar
 
Reputacja: 1 Cartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodzeCartobligante jest na bardzo dobrej drodze
Stało się tak, jak zadecydowała większość. Elf wyszedł ostatni z obozu, rzucił pochodnie na stóg siana przy bramie i nie odwracając się za siebie skierował się w stronę idących na przedzie kompanów. Poklepawszy po ramieniu pierwszego wyprzedzanego rzucił żartobliwym, lecz ściszonym głosem,

- No! Nie ociągaj się tak Skalfkrarze! I nie rób tyle hałasu!-

Wyprzedził z łatwością krasnoluda, który mimo tego że się skradał, wydawał się elfowi hałasować za całą kompanię Imperialnej piechoty. Zanim jednak ten zdołał odpowiedzieć, Eldilor był już na przedzie grupy „Zwolnię nieco kroku, by najwolniejsi się nie zasapali” pomyślał z uśmiechem gdy dołączył do niego Hugo mówiąc

– To podziemne przejście to prawdziwy uśmiech Ranalda. Szumowiny w końcu się na coś przydały. Słuchaj, widziałem, jak strzelałeś z tej swojej zabawki i muszę przyznać, że jestem pod wrażeniem.-

Elf odpowiedział grzecznie Wesserowi

–Co do przejścia, to zobaczy się gdy do niego dotrzemy czy możemy z niego skorzystać, Boegenhafscy przemytnicy pewnie wolą nie powiększać kręgu wtajemniczonych. Co do walki… także ty dobrze dziś walczyłeś.- dodając po chwili milczenia- Wybacz moją ciekawość, ale nie mieliśmy okazji wcześniej rozmawiać na te tematy; jak to się stało, że porzuciłeś swój zawód i ruszyłeś ratować Juliette? Czym się właściwie przed tym zajmowałeś?

Rozmowę przerwały jednak śmiechy z leżącego nieopodal traktu. Eldilor gestem ręki nakazał wszystkim zachować szczególniejszą ostrożność niż dotychczas… Na ziemi kajał się obwiązany liną elf otoczony Boegenhafskimi najemnikami.

„Nie ma czasu by zwlekać”- pomyślał, gdy nagle w jego umyśle rozbrzmiały przedziwne słowa a runa na piersiach rozpalała duszę Eldilora! W jednej chwili jego rozmówca ruszył z okrzykami na grupę żołnierzy. I zaczął dosłownie odrąbywać jednemu rękę.
Elf nie był na tyle głupi by ulec tej demonicznej sile ale i by ruszać na tak uzbrojony oddział. Błyskawicznie umieścił strzałę na cięciwie i napiął łuk. Wycelował w rzucającego liną najmitę i wystrzelił. Niestety ból i strach przed tym ja zareagować na te kuszące słowa spowodował, że ręka zadrżała a strzała minęła się o włos z ręką trzymającą szubienicę.

„Dobrze, że Hugo tego nie widział, bo by jeszcze zmienił zdanie” pomyślał zły na siebie i szukał już kolejnej strzały w kołczanie.

[Rzut w Kostnicy: 64]
 
__________________
Niechaj stanie się Światłość.
Cartobligante jest offline  
Stary 15-05-2011, 21:16   #128
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
No i oczywiście wyszło na to, że polezą lwu w paszczę, a więc do Bogenhafen. Istniała wszak szansa, że do samego miasta wejdą niezauważeni, wykorzystując jakieś tunele. Na myśl o tunelach, Skalfkragowi zrobiło się lepiej. Miał już dość łażenia po lasach, potykania się o korzenie i wąchania paprotek. Od tuneli jeszcze chętniej odwiedziłby jakąś karczmę. Miał ochotę na garniec pienistego trunku i soczystą wieprzowinę. Na samą myśl o jedzeniu oblizał się. Chwila nieuwagi kosztowała go upadek - potknął się o wielgachny, trudny do niezauważenia korzeń.
- No żesz... Cóż za figlio di puttana postawił to drzewo na mej drodze? - ze złością kopnął w pień. Efekt był taki, że z góry posypał się na niego grad szyszek. Odskoczył i warknął ze złości. Czuł na sobie kpiące spojrzenia towarzyszy, szczególnie elfa. Gdyby nie on, to z pewnością ściąłby to drzewo. Opanował się i otrzepał z igliwia. - No dobra, chodźmy. Wiewiórom odpłacę później...

A wieszajcie go. Ładnie elfik zadynda - pomyślał krasnolud, gdy napatoczyli się na grupę najmitów, mających zamiar dokonać egzekucji. Skalfkrag nie miał nic przeciwko temu, co działo się na drodze. Nie była to zupełnie jego sprawa, ale jego zapalczywi towarzysze najwidoczniej mieli odmienne zdanie. Pierwszy do ataku ruszył Hugo, zaraz za nim pomagać pobratymcowi postanowił Eldilor. Pieprzona rasa. Durne długouchy. Na cóż nam się tam pchać? Teraz trzeba was z opresji wyciągać!

Coś nagle odezwało się w jego głowie, a znak wyryty na piersi rozpalił się ogniem. Skalfkrag poczuł wypełniającą go moc. Czuł wielką siłę, którą mógł wykorzystać w walce. Wyciągnął zza pasa nadziak i ruszył do ataku na oprawców elfa.

[Rzut w Kostnicy: 41]
 
xeper jest offline  
Stary 15-05-2011, 23:07   #129
 
pawelps100's Avatar
 
Reputacja: 1 pawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumnypawelps100 ma z czego być dumny
Valahuir już od wielu dni podróżował po Imperium, błąkając się bez celu. Obecnie, mimo że nie przepadał za miastami, kierował się w stronę Bogenhafen, by tam odpocząć przez jakiś czas, zanim znów miałby ruszyć w drogę.

Teraz jednak elf pieszo podróżował traktem, rozkoszując się zapachem lasu i dzikiej, nieskażonej cywilizacją przyrody. Niestety, to rozkojarzenie sprawiło, że na chwilę stracił czujność i nie minęło dużo czasu, zanim został spętany przez podejrzanie wyglądających ludzi.
-Dawajcie go na drzewo, tylko powoli i spokojnie.
-A..A..Ale dlaczego?- wyjąkał Valahuir.
-Dlaczego? Jesteś przeklętym elfem, zupełnie jak wódz bandytów, którzy na nas napadli. Jesteś buntownikiem i za to czeka cię śmierć- odpowiedział mu dowódca najemników.
To jakiś koszmar, to się nie dzieje naprawdę”- pomyślał Valahuir i gdy mu obwiązali sznurem szyję , wydusił z siebie:
-Nie, proszę, błagam. Nie jestem żadnym bandytą!- jednak to nie zadziałało, a żołnierze tylko się
roześmiali, gdy jeden z nich nieporadnie próbował przerzucić koniec liny nad gałęzią.

A więc to koniec” - stwierdził w myślach elf. Jeszcze raz spojrzał na zieleń lasu i na piękne, błękitne niebo, i zaczął się modlić, aby Asuryan i Kurnous przyjęli go do swojej wiecznej siedziby. Nagle Valahuir usłyszał głośny okrzyk, gdy nowa grupa wojowników ruszyła do ataku na jego oprawców. "Teraz albo nigdy" pomyślał elf i korzystając z powstałego zamieszania wyrwał się z rąk wrogów: [Rzut w Kostnicy: 5], po czym krzyknął w kierunku nadbiegających: -Wróg czy przyjaciel? Bo co do tych to nie mam wątpliwości.- wskazał na najemników. Nie czekając na odpowiedź uciekł parę metrów w las.
 
pawelps100 jest offline  
Stary 16-05-2011, 11:23   #130
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Bartholomäus Glock sam nie był zadowolony, iż musiał wracać do Bogenhafen jednakże następstwa wypadków zmuszały go do tego. Przez drogę milczał, chociaż wiedział że musi porozmawiać z elfem. Najlepiej w cztery oczy, lub z krasnoludem. Tak.. Nie powiedział im wszystkiego, jednakże nie mógł od razu. Musiał poczekać aż będą sami. Bez świadków. Nie mógł ryzykować.
Nagle dostrzegli najemników, więć Bart od razu przykucnął. Poczuł zew. Straszliwy i mroczny i gdyby nie to że mężczyzna nie lubił walczyć, najpewniej uległ by pokusie. A tak, tylko schował się w bezpiecznym miejscu i obserwował całe zdarzenie. ,Nie to , żeby Bartholomäus Glock był tchórzem. On po prostu znał swoje możliwości i jego zachowanie wynikało z troski o towarzyszy, bowiem gdyby dać mu miecz do ręki siał by panikę i zagrożenie w szeregach wroga jak i w swoich własnych.

Mówiąc prostymi słowami Bartholomäus Glock nie był typem wojownika, ani człowieka zdolnego do przemocy. A już nie mówiąc o walce mieczem, którym równie łatwo mógłby ściąć głowę przeciwnika jak i swoją. Po krótkim namyśle Bart postanowił siedzieć w ukryciu i spokojnie przeczekać.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172