18-03-2013, 11:56 | #1 |
Reputacja: 1 | Gore czy nie gore? Jako, że dział, którym się opiekuję nie ma zbyt wielu tematów w tym wątku chciałbym rozpocząć dyskusję na temat horroru i Waszych oczekiwań od niego. Waszym zdaniem lepszy jest horror typu Gore - znaczy krew, flaki i brutalność, czy wręcz przeciwnie - taki dający do myślenia, nie pokazujący przemocy bezpośrednio. Zachęcam do dyskusji. |
18-03-2013, 12:47 | #2 |
Reputacja: 1 | Ocho, ale was ruszyło. Flaki to jeszcze nie horror, a odraza to jeszcze nie strach. Wielu ludzi myli pojęcia. Gore, jeśli dobrze pamiętam, tyczy się tylko i wyłącznie krwi, flaków i mięcha i mniej czy bardziej nowatorskich metod oprawiania i porcjowania tychże. Dla mnie żaden horror, no chyba, że akurat jestem po obfitym posiłku. Inna sprawa - pytanie postawiłeś dziwnie. Lepiej ścianę pomalować na czarno, czy na biało...? A przecież już samych odcieni szarości jest... Dużo. Dobrego porno też nie robi się samą golizną (czyli, jak to określam, mięsem), ale też 2 godziny gry wstępnej w postaci głębokiej i wieloznacznej rozmowy o sensie życia podbudowanej cytatami zasięgniętymi ze współczesnych traktatów filozoficznych też nie jest dobre. Czyli znaj proporcjum, mocium panie. Właściwe dla docelowej grupy odbiorców, oczywiście... A że mięcho zawsze się sprzeda, bo to każdy rozumie... Wypowiedział się Somek, swoisty fan przeróżnych tworów o zombie, które jednak z rzadka okazują się horrorami. Dziękuję za uwagę.
__________________ Cogito ergo argh...! |
18-03-2013, 23:17 | #3 |
Reputacja: 1 | Jak słusznie zauważył Someirhle, gore to nie horror. Przynajmniej nie w mojej skali odniesienia. Drobne elementy gore, odpowiednio wplecione mogą stanowić część składową horroru, ale nie są elementem niezbędnym. Dzieci bojące się ciemności nie boją się tego, że coś je złapie rozszarpie i ich szczątki będą latały po całym pomieszczeniu. Nie, boją się nieznanego, drobnych przesłanek i nieścisłości, gry światła i cienia, szmerów i pisków, gdzie najdrobniejszy ruch i dźwięk przepełnia je niewiadomą, a ich młode, aktywne umysły same doprawiają sobie historie i kreują rzeczywistość. Straszną rzeczywistość, lecz strach... strach zawsze miał wielkie oczy. Horror, przynajmniej dla mnie, to była zawsze niewiadoma, sprzeczne przesłanki i wieczny strach umiejętnie budowany przez MG. Nie było miejsca na radosne strumienie krwistej posoki i wesoło fruwające flaki. Co innego kiedy drużyna badaczy przemierza ruiny szukając innej drużyny która wcześniej nie wróciła. Wszechogarniająca dziwna cisza, nierealność, niepewność i nagle wchodzą w pomieszczenie. Latarka zawodzi. puknięcie, dwa, działa, a wszędzie wokoło krew, świeża. Ni stąd ni zowąd. upuszczasz latarkę. widzisz ruch w półmroku, szmer, latarka uderza o posadzkę i ciemność raz jeszcze. Cisza. Nic się nie dzieje. Horror, to gra z umysłem gracza. Nie ważne są środki, a przesadne szafowanie flakami daje graczom jasno zdefiniowanego wroga. To tu jest, to zabija, to chce nas zabić. Włącza się instynkt przetrwania. Wróg, choć nieznany jest już w pewien sposób poznany. Powstaje survival horror akcji, a to nie o to przecież chodzi.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
19-03-2013, 06:39 | #4 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
Dla mnie horror to tajemnica, to zagrożenie inne niż psychopatyczny morderca z piłą łańcuchową i taaakim hakiem - cytując pewną bajkę. Ale niekiedy gore podkreśla obrzydliwość jakiejś sceny. Wtedy taki "krwisty" kawałek wzmacnia obraz. Zastanawiam się nad filmami, gdzie to wykorzystano? Ostatnio edytowane przez Kerm : 19-03-2013 o 14:45. | |
19-03-2013, 08:01 | #5 |
Reputacja: 1 | Dobre efekty daje odpowiedni, ale krótki "przebłysk" gore w scenach opartych na napięciu i niedopowiedzeniu. Pokazany przez moment obraz, coś co bohater zobaczył przez moment tylko gdy światło na chwilę rozbłysło i zgasło. Podobna rzecz na przykład, o ile pamiętam, była w "Siedem" - dużo skradania, ciemności, latarki, śledzenie ducha a tu nagle - bach - zdjęcie co bestia zrobiła z kobietą za pomocą wykonanego przez siebie narzędzia. Czyli - potrawa z horroru o tym, czego nie widać - i gore jako przyprawa, ale nie składnik dania.
__________________ MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach." Gracz: "Przeszukuję. " |
19-03-2013, 21:05 | #6 |
Reputacja: 1 | Siedem to był film, w którym Kevin Spacey mordował ludzi według 7 grzechów głównych, a Morgan Freeman próbował ratować Brada Pitta przed głupotą. Więc chyba nie o to ci chodziło. Ja to jednak wolę jak jest gore. Bo jest zabawniej. Taka Martwica Mózgu jest jednym z najlepszych filmów o żywych trupach jaki powstał (wyżej stawiam tylko Wysyp Żywych Trupów). Oglądając filmy liczy się dobra zabawa. Tutaj na przykład jest dużo mięsa. Poza tym taki serial Spartacus zyskuje właśnie przez rozrywanie na kawałki kolejnych gnojków. Podobnie Ilsa Wilczyca SS jest lepsza od Ilsa Tygrysica Syberii właśnie dlatego, że w ciekawy sposób pokazuje eksperymenty na ludziach. |
20-03-2013, 08:07 | #7 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
A Martwica Mózgu? Absolutny klasyk jak dla mnie . Rządzi.
__________________ MG: "Widzisz swoją rodzinną wioskę potwornie zniszczoną, chaty spalone, swoich znajomych, przyjaciół z dzieciństwa leżących we własnej krwi na uliczkach." Gracz: "Przeszukuję. " | |
20-03-2013, 16:38 | #8 | ||
Reputacja: 1 | Cytat:
W rzeczywistości sceny gore wokół was zdarzają się - czasem częściej, czasem rzadziej, ale zdarzają się. Choć z ludzi, których poznałem to chyba tylko jedna skończyła w dość krwawy i brutalny sposób. No, ale w okolicy działy się różne rzeczy z ludźmi, których osobiście nie znałem. * - po odszukaniu, bo czytałem to kilka lat temu, chodzi o kwartalnik Archiwum Medycyny Sądowej i Kryminologii, nr 2 rocznik 2009 str. 78-84 Cytat:
Ostatnio edytowane przez Anonim : 20-03-2013 o 16:47. | ||
21-03-2013, 22:22 | #9 |
Reputacja: 1 | Ahoj parę luźnych przemyśleń o straszeniu potworami spod łóżka: 1. Too much gore can kill you! Gore dość szybko staje się kiczowate i wręcz komiczne. (jeśli ktoś ma spaczony zmysł estetyki) Coś jak japońskie kino sushi gore, albo WH40k z czaszkomanią i wielkimi naramiennikami z tysiącleciem tak mrocznym, że aż się człowiek potyka o własne nogi ze śmiechu. Jeśli zalejemy odbiorce flakami to on się z czasem uodporni. Nawet jeśli groza jest zbiorowa, to lepiej niech się gdzieś czai w głębi lasu, albo w szybach wentylacyjnych i czasem chrobocze. 2. Zimny profesjonalizm Na mnie działa nie tyle opis flaków, ale np bardzo precyzyjne i medyczne opisanie obrażeń, tak by odbiorca mógł sobie odtworzyć co dokładnie się stało i poczuć ból. Obrażenia nie muszą być głębokie by były bolesne. 3. Boimy się tego czego nie znamy Truizm tematu. Odbiorca zawsze sam sobie wymyśli czego najbardziej się boi. A jak napiszemy że stwór ma macki zamiast nóg to stary dedekowiec pomyśli "czyli będzie wolniejszy...". Czyli raczej ukrywamy naszego zwierzaka, niech odbiorca się domyśla co może i co planuje jeszcze zrobić. 4. Iluzja normalności Łatwiej się przestraszyć jeśli będzie chwila by posimować (powczuwać się, zżyć z postacią) i np rozwiązywać jakieś zagadki, ale bez oczywistej grozy. Bo jak od razu uderzymy we flaki to odbiorca będzie wiedział, że nie warto się przywiązywać do bohaterów (bo długo nie pożyją). Ogólne przemyślenie nad narracją: pozory normalności - pierwszy szok - PN - szmery w ścianie - PN - krew flaki i piła łańcuchowa 5. Ale pomyślcie o własnej słabości Bohater nie boi się śmierci, bohater boi się choroby i starości. Dzielni marines poradzą sobie ze wszystkim. Personel naukowy/archeologiczny bez przeszkolenia bojowego niekoniecznie. Tak samo dzieciaki. Krótko: Nie gore, chyba że jakaś taka luźniejsza sesja z marines. Jeśli chcemy pozwólmy graczom zżyć się z postaciami.
__________________ Efekt masy sam się nie zrobi, per aspera ad astra |
22-03-2013, 16:13 | #10 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
Czuje strach. Na godzinę przed śmiercią. Na pół godziny przed śmiercią. Na minutę, sekundy... ale nie ból. Chyba, że próbuje się wydostać z tego drutu, a to by był drut kolczasty. | |