17-03-2024, 10:31 | #1 |
Reputacja: 1 | Komentarze do [D&D 3,5E | Zapomniane Krainy] Kroniki Wybrzeża Mieczy Kroniki Wybrzeża Mieczy, to gra osadzona w świecie Forgotten Realms (Zapomniane Krainy). Planeta: Abeir-Toril, Kontynent: Faerûn. Konkretnym obszaram gry będzie jak sama nazwa wskazuje Wybrzeże Mieczy. Jest to obszar na których rozgrywały się akcje m.in takich gier komputerowych jak: - Baldur's Gate - Icewind Dale - Neverwinter Nights Mam nadzieję, że "klimat" tego świata przypadnie Wam do gustu i Was po prostu "wciągnie". Ostatnio edytowane przez Zamir : 17-03-2024 o 10:35. |
17-03-2024, 11:23 | #2 |
Reputacja: 1 | Gdyby ktoś chciał zobaczyć jak wygląda świat w którym będziemy grać, to poniżej umieszczam link do mapy świata (można przesuwać, przybliżać i oddalać. Nazwy są po angielsku. https://www.worldanvil.com/w/the-for...4-76bc85861fab Poniżej link do mapy Waterdeep: https://www.aidedd.org/atlas/index.php?map=W&l=1 Ostatnio edytowane przez Zamir : 27-03-2024 o 16:26. |
20-03-2024, 21:59 | #3 |
Reputacja: 1 | Czesc Mam nadzieję, że może tak być: Na niedużej polanie niedaleko miasta Daggerford na drodze do Waterdeep znajduje się mała obskurna parterowa karczma. Nad drzwiami widniał przekrzywiony lekko szyld „U Cześka”. Obok karczmy oczywiście znajdowała się stajnia i studnia na wodę. Już z daleka można było usłyszeć gwar dobiegający ze środka. Co potwierdzało, że w środku jest tłoczno. Słychać było wznoszone toasty i przekrzykującego to wszystko karczmarz, a w powietrzu unosił się wspaniały zapach pieczonego mięsa, który dodatkowo zachęcał podróżnych do wstąpienia chociaż na chwilkę. Nagle do karczmy wchodzi zakapturzona postać. W środku nikt nie zwraca na nią uwagi. Postać w mgnieniu oka przemyka przez sale i wchodzi przez drzwi na zaplecze. Chwile później do środka wchodzą dwa elfy księżycowe i podchodzą do lady: -Karczmarzu, czy nie widziałeś tutaj średniej postury półelfa o długich blond włosach i szramie na policzku o imieniu Arre? – w trakcie drugi wyciąga list gończy. - Przykro mi Panowie – odpowiada karczmarz – zobaczcie jaki jest tutaj ruch ciężko się przyjrzeć wszystkim gościom. -Nawet nie spojrzałeś!! Przyjrzyj się dokładniej. Karczmarz podnosi wzrok sprawdza i odpowiada – Niestety nie widziałem… - No nic dwa wina prosimy. Oczywiście elfy nie uwierzyły na słowo i stolik po stoliku sprawdzili cała salę. Było tylko słychać: -Spadaj elfie… Czego!!!... Lepiej zajmij swój stolik chudzielcu… Zgodnie z odpowiedzią karczmarz nie znaleźli kogo szukali. Elfy po zrobieniu zamieszania w końcu siadają przy stoliku głośno dyskutując. - Jeżeli go nie znajdziemy nie mamy się po co pokazywać w Wysokim Lesie. - Zdajesz sobie sprawę, że dla nas lepiej go nie znaleźć? Od dziecka był szkolony tylko w jednym celu. Jak skutecznie zabijać. Nadal nie rozumiem co się wydarzyło, że został wysłany za nim list gończy, przecież to jeszcze 25 letni dzieciaczek. - Nie słyszałeś? Podobno odmówił wykonania zadania… nie chciał zabić kobiety… - Nic tu po nas idziemy dalej… Dwójka elfów wyszła z karczmy… Karczmarz wchodzi na zaplecze i podchodzi do zakapturzonej postaci. Postać zdejmuję kaptur i maskę z twarzy zasłaniającą dużą bliznę na policzku: -Dziękuję, że mnie nie wydałeś – zwraca się do karczmarza półelf. - To i tak nic w porównaniu z tym co Ty zrobiłeś. Uratowałeś moją rodziną przed bandytami i tylko dzięki Tobie nadal mam po co żyć. Jesteś dobrym i honorowym elfem i zawsze moje drzwi są dla Ciebie otwarte. - Niestety jestem zmuszony ruszać w dalszą drogę. Muszę rozwiązać zagadkę, która pozwoli mi odzyskać utracony honor i wyjaśnić sprawy z moim ojcem. - Rozumiem, jeżeli będziesz w okolicy zapraszam. Półelf wyskoczył przez okno i zniknął w ciemnym lesie… |
20-03-2024, 23:32 | #4 |
Reputacja: 1 | Pochmurny dzień, droga wiodła przez pola wysokich traw, gdzieniegdzie przy drodze rosły drzewa dające trochę cienia w słoneczne dni, lecz tego dnia było to bez znaczenia. Słychać skrzypienie drewna, klekotanie metalu i kopyt końskich, a także przytłumione rozmowy i od czasu do czasu jakieś śmiechy. Z przodu widać 2 pary jeźdźców, karawana ma 4, może 5 powozów, a całość zamyka kolejnych dwóch jeźdźców. Gdyby lepiej się przyjrzeć na każdym z powozów oprócz woźnicy widać także uzbrojonych ludzi, prawdopodobnie ludzi wynajętych do ochrony cennego ładunku. Nie jest to jednolita grupa, bo na koniach widać ludzi, niektórzy to elfy lub półelfy, ale nie brakuje też krasnoludów – ci raczej jadą na powozach (trzeba przyznać, że biją się nieźle, ale nie ma opcji, żeby nadążyli za karawaną, a jeszcze do tego jakby się przez to zmęczyli to nikt by nie usnął wieczorem od ich narzekań – że szewc spartolił sprawę z butami, niewygodne jak diabli (to pewnie jakiś gnom robił, a nie rzemieślnik), że projektanci dróg to zakały i jakby to krasnoludy zaprojektowały to by się szło milion razy lepiej itp., tylko przez caalutką noc). Bardziej wprawne oko dostrzegłoby, że nie jest to zwykła karawana z jedzeniem ani z dobrami luksusowymi tylko prawdopodobnie jakieś metalowe narzędzia, może oręż dla garnizonu miejskiego. W środku każdego z powozów siedzą (no w tym wypadku pewnie leżą) dodatkowi żołnierze. Gdyby ktokolwiek chciał przejąć ładunek miałby do czynienia z dodatkowymi siłami. Na jednym z kozłów trwała gorączkowa dyskusja dwóch osób. Siedzący koło woźnicy, elf, gorączkowo mu coś tłumaczył: … a gdy wschodnia brama została otworzona ten młody nadal tam stał. – dokończył woźnica. - Nasz krasnal zabalował za miastem i pewnie nie zdążył przed zamknięciem bramy – odrzekł jego sąsiad. - Nie, nie, nie był ani pijany ani nic, dziwnie się zachowywał. Ponoć mówili, że trzymał kartkę papieru w ręku przez cały czas i nie chciał jej nikomu oddać. – ciągnął brunet z lejcami. – Mówił, że musi oddać to dowódcy straży i tylko jemu. - Chciał się dostać do Rumaka? Ha ha ha… tak z biegu to po mordzie dają, a nie umawiają spotkania z dowódcą. – skwitował szybko półelf z małą kuszą przy nodze - Lord Piergeiron był zajęty wtedy, ale przesyłka została dostarczona. – odezwał się głos ze środka powozu. - Żółty się obudził – chwała najwyższym! Co było na kartce napisane? – zapytał półelf. - A co ja jestem, konfident? Pewnie jakieś sprośne wierszyki od kolegi z Mirabaru, nie wiem. Nie zaglądałem. – pojawiła się w końcu twarz krasnoluda z blond włosami. - Czyli tak samo jak my niczego w życiu nie osiągnąłeś oprócz tego, że razem siedzimy na tym gruchocie. – powiedział półelf. - Gdybyś nie pił tyle to byś coś osiągnął Quarilu. – podsumował w sumie całą historię półelfa woźnica. - Zamknij się Sidd. Nic nie wiesz o mnie, więc zajmij się swoją dupą. Będę pił co chce i kiedy chcę, i nic ci do tego. – odgryzł się Quaril. - Stary pijus – wyburczał pod nosem woźnica. – Żółty, a ty co będziesz robił po dotarciu do Waterdeep? - Muszę coś zrobić dla swojego ojca. Znacie sklep Riven Shield? Ponoć jest tam jakieś ciekawe cacko do sprawdzenia. – odrzekł krasnolud - W Riven Shield jest wiele fajnych rzeczy, na pewno coś znajdziesz dla ojca jako pamiątka z Waterdeep. Raz tam byłem, ale to nie na moją kieszeń, może jakieś dobre zlecenie wejdzie to pójdę sobie kupić nowe rękawice. - Oby… Dałem mu słowo, że przywiozę coś, a dane słowo w mojej rodzinie to świętość. – zakończył krasnolud tę rozmowę, cofając się ponownie w głąb powozu. Od tamtego czasu Dulgran nie odzywał się za bardzo, tylko odpowiadając zdawkowo na pytania towarzyszy, myśląc o swoim zadaniu. Karawana powoli dotoczyła się do murów Waterdeep od strony północnej, a powozy ze zbrojami i mieczami dla garnizonu zostały przejęte przez ludzi z Gwardii. 30 letni krasnolud z ciemnymi blond włosami i krótką jak na krasnoludów brodą zeskoczył z wozu kierując się do najbliższej jadłodajni. Ostatnio edytowane przez HAMSTER : 24-03-2024 o 21:07. Powód: Dodanie opisu |
23-03-2024, 12:46 | #5 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
Fajnie by było, gdybyś zechciał to poprawić. Nie musisz robić nowego wpisu, możesz edytować ten który już jest. Czyli możesz albo od razu na forum poprawić to opowiadanie, albo jak go poprawisz możesz wkleić w to samo miejsce. | |
23-03-2024, 12:46 | #6 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
Jeśli miałbym zasugerować coś, co można by poprawić, to rozpoczęcie dialogu Sidda i Quarila. Początek jest zawieszony jakby w powietrzu i nie wiadomo z czego wynika. Wydaje mi się, że przydałoby się, chociaż krótkie wprowadzenie. Np. po opisie karawany można by dodać coś w stylu: Na jednym z kozłów trwała gorączkowa dyskusja dwóch osób. Siedzący koło woźnicy, elf, gorączkowo mu coś tłumaczył:: “- a gdy wschodnia brama została otworzona...". Wydaje mi się, że byłoby to bardziej gładkie przejście od opisu do akcji. Bardzo intryguje mnie co kryje się za opowiadaniem elfa. Czyli dlaczego Dulgran z kartką w dłoni stał przed bramą. Jeśli nie chcesz, żeby ta historia związana z dostarczeniem kartki do Lorda Piergeirona, to nie zmieniaj tego, ale jeśli chcesz, to albo dodaj to do tego opowiadania, albo napisz mi na priv. żebym mógł to użyć. Fajnie uzasadnione przybycie Dulgrana do Waterdeep, oraz przyczyna która może go w tym mieście zatrzymać. Niezależnie od opowiadania chciałbym wiedzieć czy to co Dulgran dla ojca chce kupić, to jest coś konkretnego, czy on sam jeszcze nie wie co to ma być. Jeśli chcesz dodaj to do opowiadania, a jeśli nie, to napisz mi prywatnie. Zachęcam cię do tego żebyś przynajmniej poprawił ten początek dialogu woźnicy z elfem. | |
24-03-2024, 04:01 | #7 |
Reputacja: 1 | Poprawiłem starałem sie dodać te kwestie o którę prosiłeś, chociaż myslę że lepiej to brzmiało jak było w domyśle... Na niedużej polanie niedaleko miasta Daggerford na drodze do Waterdeep znajduje się mała obskurna parterowa karczma. Nad drzwiami widniał przekrzywiony lekko szyld „U Cześka”. Obok karczmy oczywiście znajdowała się stajnia i studnia na wodę. Już z daleka można było usłyszeć gwar dobiegający ze środka. Co potwierdzało, że w środku jest tłoczno. Słychać było wznoszone toasty i przekrzykującego to wszystko karczmarz, a w powietrzu unosił się wspaniały zapach pieczonego mięsa, który dodatkowo zachęcał podróżnych do wstąpienia chociaż na chwilkę. Nagle do karczmy weszła zakapturzona postać. W środku nikt nie zwrócił na nią uwagi. Postać zauważał jedynie karczmarz. Wymienili skinienia głowami i postać w mgnieniu oka przemknęła przez sale podchodząc do drzwi na zaplecze. Pociągnął za klamkę i szybko schował się w środku. Chwile później do środka weszły dwa elfy księżycowe i podeszły do lady: -Karczmarzu, czy nie widziałeś tutaj średniej postury półelfa o długich blond włosach i szramie na policzku o imieniu Arre? – w trakcie drugi wyciąga list gończy. - Przykro mi Panowie – odpowiada karczmarz – zobaczcie jaki jest tutaj ruch ciężko się przyjrzeć wszystkim gościom. -Nawet nie spojrzałeś!! Przyjrzyj się dokładniej. Karczmarz podnosi wzrok sprawdza i odpowiada – Niestety nie widziałem… A co on takiego zrobił, że go szukacie? - Lepiej, żebyś nie wiedział. Dwa wina poprosimy. Oczywiście elfy nie uwierzyły na słowo i stolik po stoliku sprawdzili cała salę. Było tylko słychać: -Spadaj elfie… Czego!!!... Lepiej zajmij swój stolik chudzielcu… Zgodnie z odpowiedzią karczmarz nie znaleźli kogo szukali. Elfy po zrobieniu zamieszania w końcu siedli przy stoliku głośno dyskutując. - Jeżeli go nie znajdziemy nie mamy się po co pokazywać w Wysokim Lesie. - Zdajesz sobie sprawę, że dla nas lepiej go nie znaleźć? Od dziecka był szkolony tylko w jednym celu. Jak skutecznie zabijać. Nadal nie rozumiem co się wydarzyło, że został wysłany za nim list gończy, przecież to jeszcze 25 letni dzieciaczek. - Nie słyszałeś? Podobno odmówił wykonania zlecenia… nie chciał zabić swojego celu bo okazał się kobietą... - Nic tu po nas idziemy dalej… Dwójka elfów wyszła z karczmy… Karczmarz wszedł na zaplecze i podszedł do zakapturzonej postaci. Postać zdjęła kaptur i maskę z twarzy zasłaniającą dużą bliznę na policzku: - Dziękuję, że mnie nie wydałeś – zwraca się do karczmarza półelf. - To i tak nic w porównaniu z tym co Ty zrobiłeś. Uratowałeś moją rodziną przed bandytami i tylko dzięki Tobie nadal mam po co żyć. Jesteś dobrym i honorowym elfem i zawsze moje drzwi są dla Ciebie otwarte. - Niestety jestem zmuszony ruszać w dalszą drogę. Muszę rozwiązać zagadkę, która pozwoli mi odzyskać utracony honor i wyjaśnić sprawy z moim ojcem. - Rozumiem, ale za nim znikniesz powiesz jak to się stało, że elfy wystawiły list gończy za tobą? - W skrócie należałem do tajnego stowarzyszenia "Dziewięciu Nieznanych". Zostałem tam oddany jako dziecko i nigdy nie poznałem swojej rodziny. Stowarzyszenie wykonywało różne zlecenia dla ważnych osób w całym Faerûnie. Byliśmy szkoleni, żeby nigdy nie popełnić błędu. Dostałem polecenie odnalezienia złodzieja, który okradł władcę Elfów Wysokiego Lasu. Gdy go zlokalizowałem i złapałem złodziej okazał się moją koleżanką ze stowarzyszenia... Zamiast ją zatrzymać, zdębiałem... Ona to wykorzystała i sztyletem rozcięła mi policzek. Zanim się zorientowałem zniknęła w lesie krzycząc tylko: "Arre to wszystko nie jest takie proste jak mylisz. Twój ojciec to władca Elfów z Wysokiego Lasu". Nie daje mi to spokoju dlatego muszę udać się do Waterdeep gdzie za kilka dnia przybędzie władca Elfów i się z nim spotkać... Bądź zdrów... Półelf skończył wypowiedź, wyskoczył przez okno i zniknął w ciemnym lesie… |
24-03-2024, 21:10 | #8 | |
Reputacja: 1 | Cytat:
Jeżeli chodzi o temat listu i temat tego czego szuka Dulgran napiszę na priv. Opowiadanie miało być właśnie takie nieco pokazujące, ale jednocześnie niedopowiedziane. | |
27-03-2024, 18:53 | #9 |
Reputacja: 1 | Wiatr szeptał przez liście drzew, a promienie słoneczne przebijały się przez gęstą koronę lasu, malując na ziemi mozaikę świateł i cieni. Młody druid o imieniu Draven przemierzał te magiczne okolice, wdychając zapach wilgotnej ziemi i mchu. Jego długie, kasztanowe włosy falowały w rytmie kroku, a zielone oczy świeciły promieniami wewnętrznego spokoju i mądrości. Jego uszy dłuższe niż u człowieka a krótsze niż u elfa wskazywały ze jest półelfem. W gęstym mroku leśnego zakątka, dwóch mężczyzn zbierało się, by omówić swój przyszły plan. Ich twarze skryte były w cieniu, a jedynie światło słoneczne przebijające się przez gałęzie drzew rzucało na nich bladą poświatę. Byli to bandyci, mężczyźni, których życie nie znało innego sposobu na przetrwanie niż droga kradzieży i rabunku. - Ten druid, o którym mówią, to ciekawy okaz, prowadzi sklep zielarski na High Road obok sklepu z tarczami RIven - zaczął Glum jednooki facet z blizna na policzku i łysą głowa, trzymając w dłoniach topór obciążony rdzą.- Słyszałem, że przemierza te lasy, rozmawia z zwierzętami i czaruje wodę. Może warto go okraść z jego magicznych skarbów.- - Wygląda na to, że znaleźliśmy nowy cel, Glum. Myślę, że warto spróbować.- odrzekł jego towarzysz Eldin którego bardzo ucieszyła wizja zysku. Glum westchnął, wpatrując się w mroczne liście drzew. "Nie sądzisz, że to może być niebezpieczne? Druidzi mają magiczne moce, których nie potrafimy zrozumieć." Drugi bandyta wzruszył ramionami. "Ryzyko zawsze jest częścią naszego fachu. A jeśli się uda, będziemy bogatsi o magiczne przedmioty, których nawet król by nie mógł sobie pozwolić." Eldin spojrzał na niego z niepewnością, ale w końcu skinął głową. "Dobrze, spróbujemy. Ale bądź czujny, nie możemy być pewni, co ten druid potrafi." Szybko ustalili swój plan. Zaczęli czaić się w zaroślach, gotowi aby napaść na młodego druida, który nieświadomie przemierzał lasy, pochłonięty rozmową z naturą. Nie wiedzieli jednak, że ich przeznaczenie miało się skrzyżować z postacią, której siła i mądrość były znacznie większe niż się spodziewali. Gdy bandyci wyskoczyli z krzaków, zamierzając zaatakować druida, niespodziewanie od strony lasu nadleciała strzała która trafiła w głowę jednego z bantytów. Glum padł na ziemie jak ścięty. W tym momencie Aldin widzac smierc swojego przyjaciela stanał zdezorientowany, co dało druidowi szansę na reakcję. Natychmiast to wykorzystał wyciągając sejmitar i jednym zamaszystym cięciem odciał bandycie głowe. W ciszy zaległej w lesie, druid czekał z napięciem na jakikolwiek ruch ze strony nieznajomego wybawiciela. Trzymał się gotowy do dalszych działań, świadomy, że sytuacja wciąż jest niepewna, a niebezpieczeństwo może powrócić w każdej chwili. Po chwili, z krzaków wyłonił się mężczyzna o niebieskich oczach, ubrany w skórzany lekki pancerz. Miał na plecach łuk, a na biodrze ukryty nóż. Jego spojrzenie było zdecydowane, ale jednocześnie spokojne, co sprawiło, że druid poczuł się nieco uspokojony. Po pierwszym spojrzeniu Draven wiedział ze ma przed sobą elfa. - Mowil ci ktoś kiedyś ze jesteś podobny do ojca – usmiechnał się nieznajomy – ale oczy to masz po matce. - Kim jesteś, znasz mnie? -Jestem starym przyjacielem twoich rodziców, nazywam się Baltazar, ale możesz mnie znac jako Zaklinacza Wilków. - Wychowywałem się razem z twoim ojcem Velkozem w High Forrest a twoją matke Alfive poznałem na ich slubie. Była wspaniałą kobieta i tak jak ty była druidką. - Po twojej minie widze ze mnie nie poznajesz. Masz prawo. Kiedy się ostatnio widzieliśmy byłes małym dzieckiem. - Daleką droge przebyłeś z High Forrest – powiedział Draven – co cie sprowadza w te okolice?- - wędruje w imieniu mego ludu mam sprawy do załatwienia w Waterdeep.- Baltazar podrapał się po głowie. - możesz zabrać się ze mną – powiedział Draven - mam dość chodzenia po lesie na dzisiaj, po drodze opowiesz mi co to za sprawy, może będę mógł ci pomoc. Słonce już zachodziło gdy druid z tropicielem dotarli się do Rzecznej Bramy Waterdeep. |
02-04-2024, 07:01 | #10 |
Reputacja: 1 | Ukryty w cichym zakątku tętniącego życiem Dock Ward w Waterdeep, pośród słonej morskiej bryzy i krzyków mew, znajduje się osobliwy obiekt znany jako The Blue Mermaid. Ta przytulna tawerna, z wyblakłą drewnianą fasadą ozdobioną wyblakłą niebieską farbą i zniszczonym przez pogodę szyldem przedstawiającym pełną wdzięku syrenę, przyciąga zarówno podróżników, jak i mieszkańców obietnicą ciepła, zabawy i pysznego jedzenia. Przechodząc przez skrzypiące drzwi, otacza Cię wspaniały aromat piwa, skwierczących mięs i delikatny zapach słonej wody. W sercu tawerny stoi solidny dębowy bar, a za nim barman, siwy stary marynarz z błyskiem w oku, wita klientów serdecznym uśmiechem, racząc ich opowieściami o morzu i odległych krainach, fachowo napełniając kufle piwem. W jednym kącie grupa marynarzy skupia się wokół gry w kości, a ich ochrypły śmiech miesza się z żywymi melodiami barda grającego na lutni w innym kącie. Powietrze tętni gwarem rozmów – żeglarze wymieniają się opowieściami o swoich ostatnich rejsach, kupcy negocjują umowy przy kuflach piwa, a poszukiwacze przygód dzielą się opowieściami o odważnych eskapadach pod falami. Nagle wszyscy zastygli gdy na scenę wyszła Niziołka o imieniu Zaja. Jej cudowne piwne oczy rozświetliły pomieszczenie, a długie kasztanowe włosy oplatały jej ciało. Gdy tylko zaczęła śpiewać wszystkie problemy tego świata przestały istnieć. - Jakie mamy szczęście, że trafiliśmy na jej występ dzisiaj – powiedział marynarz. - To prawda, rzadko ostatnio występuje biedne dziecko… - dodał kolejny. - Wiecie co się stało? - Słyszałem, że po śmierci ojca ciężko jej było się podnieść. - Wiesz podobno od najmłodszych lat wykazywała niesamowity talent nie tylko do śpiewu.. ale, głównie po tatusiu, jest wyjątkowo utalentowana w prześlizgiwaniu się niezauważenie przez najciaśniejsze przestrzenie, a jej niewielki wzrost i zwinne palce są słynne na całe miasto. - Dobrze, że udało jej się wyzwolić z takiego towarzystwa jak jej ojciec i jego szajka złodziei. Szkoda by było gdyby też zgniła w więzieniu… W tym momencie do tawerny wpadła straż miejska krzycząc: - Zaja stój w tej chwili. Jesteś zatrzymana… Nie zdążyli dokończyć zdania, a Niziołki już nie było! Wyskoczyła i zniknęła w ciemnych alejkach Dock Ward. - Panowie, o co chodzi? – zapytał marynarz - Wasza piosenkareczka nie jest taka idealna. Jest podejrzewana o kradzież cennego artefaktu ze skarbca bogatego szlachcica. Podobno współpracuję z różnymi grupami złodziei na terenie całego miasta. Możecie nie liczyć więcej na jej występy tutaj. - Czyli jednak się pomyliłem, szkoda… - dodał marynarz, wypił do końca piwo i wyszedł… |