W kwestii zabezpieczenia klifu, zakotwiczenia kutrów, przeszukania okolicy, przesłuchania więźnia pozostawiam Wam wolną rękę w opisie, zwłaszcza w decydowaniu czy to Wilder czy Jehan będzie pierwszy na górze. Fauconi będą wykonywać wszelkie polecenia sierżanta (poza prawdziwie absurdalnymi oczywiście), bo wciąż znajdują się pod gigantycznym wrażeniem jego wyczynu - Jehan może się pod ten fejm podpiąć pozując na asystenta Rentona.

Ten złapany na klifie człowiek jest wyraźnie wychudzony, ma na ciele mnóstwo starych blizn. Całkiem niedawno obcięto mu język, rana wciąż się goi. Ma kilka starych prymitywnych tatuaży, których nie rozpoznajecie oraz jeden wyglądający na nowy, zrobiony czerwonym barwnikiem i również Wam obcy. Liście muszą należeć do rośliny rosnącej w innej krainie, nic Wam nie mówią zapachem ani frakturą te pokruszone szczątki (to ewidentnie coś egzotycznego). Zapomniałem dodać, że więzień nie ma żadnych stygmatów i nie sprawia wrażenia leperosa. Oczywiście możecie się upewnić w tym wrażeniu korzystając z plagmierza… oh, wiat!

Akacz wygląda na zabytkowy, może nawet sprzed Eshatonu? I jest wyraźnie zadbany.

W pobliżu wzniesienia nie widać śladu nikogo innego - wszystko wskazuje na to, że facet był tu sam. Jeśli to nie zaspokaja Waszej żądzy wiedzy, będziecie musieli machnąć jakieś testy.

Bordenoir spokojnie zakotwiczą kutry na mieliźnie, zabezpieczą plażę i klif według Waszych rozkazów. Gdzieś daleko na zachodzie na lądzie widać gromadę zbliżających się elektrycznych świateł - czyżby harapowie?

No to lecimy po kolei - pisałem już do Campo prywatnie pytając go o kody do cheatowania w Kostnicy, bo ewidentnie takie ma, ale idzie w zaparte. Musimy go zatem cisnąć o te kody grupowo.

Teraz analiza wyników najnowszych rzutów. Sierżant Renton z czterema sukcesami (w tym jednym triggerem) oraz wspomagający go Jehan z trzema sukcesami (w tym dwoma triggerami). Postanowiłem w obliczu tak dobrych wyników uznać, że Wasi nie w ciemię bici bohaterowie wiedzieli jak rozegrać wstępne przesłuchanie zadając pytania w różnych językach (frankijski, hybrispański, borkański Wildera oraz yoruba), a także pozorując rozmowy między sobą mające wywołać jakąś reakcję więźnia (znacie te sztuczki w stylu „patrz, wąż go zaraz dziabnie”, prawda?). Z obserwacji wynika - o dziwo - że gość rozumie yorubę, inne języki nie wywołały reakcji sugerującej rozumienie sensu Waszych słów. Ale fakt, że prawdopodobnie rozumie mowę Lwów nie oznacza, że jest skory do komunikacji, wręcz przeciwnie, nie odpowiada na pytania, nie kooperuje, stawia bierny opór. Pamiętajcie o obciętym niedawno języku oraz czymś bardzo istotnym - wszak wiele wskazuje na to, że w obliczu pojmania ten człowiek próbował popełnić samobójstwo poprzez skok z urwiska na skały (co może być dowodem dramatycznej desperacji).

Przeszukanie klifu ostatecznie dowiedzie faktu, że facet jest w tej okolicy sam. Nie ma żadnych śladów obecności innych ludzi, a także śladów przemieszczania się pojazdu, który mógł go ewentualnie tam podwieźć.