Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 13-09-2017, 10:00   #51
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Przeborka powoli pokiwała głową, wiodąc za Jorisem i grupą “pościgową” długim spojrzeniem. Gardło miała zdarte od krzyku, a choć czuła się już o wiele lepiej, mięśnie nadal pulsowały tępym bólem zakwasów i zbyt szybko zasklepionych ran. Głowa też ćmiła narastająca migreną; tak było zawsze po tym, kiedy ogarniała ją “łaska Uthgara” i rzucała się w bój nie bacząc na nic. Tyle razy obiecywała sobie, że tym razem będzie ostrożniejsza, że będzie walczyła z wyczuciem - i tyle razy jej północna krew brała górę nad rozsądkiem. Przynajmniej Joris wykazał się mądrością i zawrócił z drogi - i w głębi duszy Przeborka była szczęśliwa, że nikt z drużyny nie zginął. Tylko miecza szkoda...

Poruszyła z wysiłkiem obandażowaną dłonią i zacisnęła palce na szczupłej dłoni kapłanki. Westchnęła ciężko i powiedziała zrezygnowanym głosem:
- Teraz to ci życie zawdzięczam. Wybacz mi te słowa wtedy... w wieży. - pokręciła głową, jakby sama zawstydziła się tego wspomnienia - Alem myślała, że nas oszukać chcecie, kilka razy już tak było z robotą. A teraz szkoda czasu na waśnie, skoro wróg silny... a roboty mnóstwo przed nami - spojrzała na kapłankę ze skupieniem, wyczekując jej reakcji.

Półelfka przyglądała się chwile dłoni wojowniczki, która ściskała jej palce, po czym uśmiechnęła się pogodnie.
- Po to tu jestem… by wam pomagać. Nie powinnam zabierać głosu w kwestiach w których na których się nie znam. - Torikha skinęła pokornie głową i zabrała się do sprzątania bałaganu jaki wokół obu wytworzyła.
Do Przeborki zbliżył się Shavri i kucnął, podając jej swój bukłak wody z miętą.
- Przebijko - zwrócił się do niej ze skinieniem. - Balisto z Gryfiego Gniazda. Zrzuciłaś smoka z nieba. Nigdy czegoś takiego nie widziałem. Miejsce, gdzie upadł zostawił mocno ufajdane farbą. Jest ciężko ranny. Jeśli prawdą jest to, co mówi Joris, to mimo, że uciekł, to możemy go odnaleźć, nim się zdąży wylizać. Poturbowaliście go wszyscy tak srodze, że prędko to nie nastapi.
- Co..?
- wojowniczka wgapiła się w chłopaka średnio rozumiejącym spojrzeniem. Dopiero po chwili dotarło do niej to, co Sharvi chciał przekazać jej pod tymi wszystkimi słownymi ozdobnikami.
- Iiii... nic takiego, naprawdę. Głupie szczęście miałam, i Uthagrowe błogosławieństwo. - machnęła dłonią, jakby chciała umniejszyć swoje zasługi, ale pod warstwą bitewnego kurzu, brudu i zaschniętej krwii zaczerwieniła się niemal jak zawstydzona wiejska dziewczeka, która właśnie usłyszała coś nieco nieprzyzwoitego.
Shavri uśmiechnął się do niej i wstał. Wtedy dotarł do niego czyjś głos, proponujący przeszukanie rumowiska.
- Myślę, że po ciemku nie ma co przeszukiwać wieży - stwierdził Shavri. - Nie dość, że ciemno, to wielu z was jest zmęczonych. Zaraz pójdę po Zenobię, bo rano przydadzą się nam i konie i wóz. Wystawimy też warty - ranni i srodze zmęczeni są z nich zwolnieni - stwierdził i spojrzał na Jorisa, jakby szukał w nim potwierdzenia ostatnich swoich słów.

Myśliwy podrapał się po głowie, obrzucił spojrzeniem Thundertree, dopalający się już ogień i zawaloną wieżę, w końcu i milczącą Przeborkę, która najbardziej na starciu ucierpiała.
- Zapytam Turmaliny - oznajmił - Jeśli poradzimy sobie z odkopaniem złota w ciągu kilku godzin, to zrobimy to teraz. Jeśli ma to zająć całą noc, sprowadzimy Zenobię i zajmiemy się tym rano. Nie będziemy tu zostawać dłużej niż to konieczne.
- Wiem, gdzie leży skarb, ale odkopanie go spod gruzu i belek ze dwie świece zajmie jak nic… może więcej
- niechętnie stwierdziła Turmalina, wracając właśnie z oględzin rumowiska.
- Robi się coraz ciemniej, łatwo przeoczyć obluzowane kamienie. Jeszcze tylko tego braknie by ktoś nogę złamał. Poślijmy po Zenobię i przenocujmy tutaj. Smok nie powinien wrócić przez jakiś czas więc jesteśmy tu w miarę bezpieczni. - Melune dopchała swoje specyfiki w plecaku i stanęła pod ścianą z dala od kręgu rozmawiających.

Joris pokręcił stanowczo głową.
- Nie. Ze smokiem czy bez tu nie jest bezpiecznie. A noc nawet najurokliwszy zagajnik może zmienić w paskudne miejsce. Nie będziemy ryzykować. Ponadto nasze ognisko może nadal wabić wszelakich gości z głuszy. Przyniesiemy żagwi, żeby oświetlić ruiny i bierzemy się za robotę. Jeśli Turmalina dobrze oszacowała to przed północą będziemy u Zenobii.
- Jorisie, rozumiem Twój pośpiech, ale w takim razie pozwól mi chociaż iść po nasz “tabor”
- zaoponował Shavri. - Na moje oko w wieży było ładnych pare kamieni kruszcu. Może i więcej... Chcesz to wszystko nosić do pierwszego obozu, kiedy tam są i zwierzęta i wozy? Że nie wspomnę o Zenobi, która tkwi tam cały dzień, jeszcze bardziej zagrożona, bo samiuśka ze zwierzętami. Daj mi pół świeczki, pójdę po staruszkę i wrócimy zanim rozchulacie ten ogień na nowo. Jeśli się martwisz, to ktoś może iść ze mną.
Myśliwy w odpowiedzi wywrócił niecierpliwie oczami.
- Ona nieopodal traktu nawet samiuśka jest bezpieczniejsza niż my wszyscy w tej wiosce. I zejdzie się znacznie dłużej. I… - tu jednak jego spojrzenie uwięzło przy kapłance, która zdaje się prezentowała podobny do Shavriego pogląd. Przygryzł wargę i po chwili żachnąwszy się ostatecznie machnął ręką - Jak chcesz Shavri. Tylko bacz, żeśmy jeszcze pająków nie spotkali. Jak Was zdybią w pobliżu to niechybnie będzie po zwierzętach. Jak nie gorzej.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline  
Stary 14-09-2017, 10:04   #52
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Thundertree
Eleint, Śródlecie. Zmierzch/poranek

Marv nie wdawał się bezowocne dyskusje. Był tu gdzieś skarb i nie zamierzał go ot tak zostawić. Złoto nie było sensem jego życia, ale bez złota życie nie miało sensu. Przytwierdził przy jednej ze ścian swoją nigdy nie gasnącą pochodnię i wziął się za odgruzowywanie, wyglądając każdego błysku. Choć miał świadomość, że inni zauważą to najpierw, bo jego oczy w półmroku działały jeszcze gorzej niż za dnia.

Shavri, dla którego niechęć w odpowiedzi Jorisa wystarczyła, żeby porzucić pomysł spaceru po Zenobię, po chwili potrzebnej by zakończyć rozmowę również wlazł do wieży z dwiema zapalonymi pochodniami. Zaczął przenosić lub wyrzucać co większe kawały gruzu poza wieżę, aby oczyścić nieco pole działania. Zasugerował tylko, żeby odpoczywający od tej pracy odpoczywali na zewnątrz w charakterze wart.

Reszta wkrótce do nich dołączyła, choć Trzewiczek i Turmalina wspomagali drużynę głównie werbalnie, wydając entuzjastyczne okrzyki (niziołek) lub rozkazy (geomantka). Robota była ciężka i nie obyło się bez większych i mniejszych siniaków oraz zadrapań. Mimo to pod nadzorem zaklinaczki udało się wyzbierać wszystkie monety, choć zajęło to więcej czasu niż przewidywali. Prócz tego wyciągnęli krasnoludzki topór, który tak spodobał się Przeborce, 2 zwoje, które zainteresowały Trzewiczka, kilka pucharów oraz skórzaną okładkę księgi z napisem “Bowgentle” wybitym po wewnętrznej stronie. Torihka zmarszczyła brwi, będąc pewną, że już kiedyś słyszała to miano.

Była już ciemna noc, gdy objuczona łupami drużyna wróciła do obozu. Tam została przyjęta ciepłym posiłkiem i nie do końca matczyną, lecz czułą opieką Zenobii. W świetle ogniska i licznych pochodni wszyscy, mimo zmęczenia, przez dłuższy czas przyglądali się łupom - może niezbyt licznym, lecz cennym.

Poranek powitał awanturników wiatrem i słońcem. Ranni musieli wypocząć, a Turmalina odespać swoje czary, toteż nie zerwano się skoro świt. Stimy miał okazję we względnym spokoju przyjrzeć się znaleziskom; według niego magiczne były nie tylko zwoje i - wbrew pozorom - zardzewiały topór, ale także okładka. A raczej - była ona częścią magicznej księgi, tak potężnej, że zawarte w niej zaklęcia zostawiły w okładzinie trwały ślad.

Pogoda zachęcała do pogoni za smokiem, choć Shavriego martwił fakt, że gad mógł przez noc częściowo zregenerować obrażenia i po prostu sobie odlecieć. W tym wypadku tropienie go było skazane na porażkę.
Był też drugi problem - wędrówka na przełaj przez las z końmi, a zwłaszcza z dwukółką raczej nie wchodziła w grę. Trzeba było wymyślić coś innego.


 
Sayane jest offline  
Stary 18-09-2017, 23:02   #53
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Dorzucił kilka gałązek do przygasajacego ogniska i wrócił na swoje posłanie. Zbliżał się koniec jego zmiany czuwania, a mimo to nadal nie czuł senności. Coś innego zastąpiło jej miejsce. Pulsowanie w żyłach. To gorąco, którym serce wypełniało trzewia i czaszkę. Dreszcz tego co nadal trwało i trawiło od wewnątrz. Joris znał to uczucie. Towarzyszyło mu przy wszystkich ważniejszych polowaniach. Ale pierwszy raz było tak… nieprzeparte. Tak porywało go za sobą. Czuł, że mógłby jak tu siedzi w tym obozowisku z tymi ludźmi, zerwać się i ruszyć w głuszę bez tracenia czasu na niepotrzebny odpoczynek. Pchało go to jak wyjątkowo silny nurt potoku. I tylko spokojny oddech śpiącej obok Riki zdawał się częściowo uspokajać myśliwego. Otrzeźwiać. Przygryzając gałązkę lipy czekał więc niecierpliwie pierwszych promieni słońca.

Rankiem nie odzywał się za wiele. Póki co nie było zresztą takiej potrzeby. Rika doglądała błyskawicznie wracającej do zdrowia Przeborki, a jej zainteresowanie okładką książki, wstyd przyznać, ale zupełnie mu umknęło. Bo i co ciekawego może być w okładce? Turmalina… była sobą. A najemnicy mieli swoje coraz śmielsze pomysły. Joris niespecjalnie się temu przysłuchiwał. Policzył ile zostało mu strzał, a także racji żywnościowych. Szybko uwzględnił w kalkulacjach odejście niziołka i zastanawiał się przez chwilę jak zasugerować to samo Zenobii. Ostatecznie wygrał sentyment do tej przedziwnej kobiety i uznał, że jednak nadal powinna im towarzyszyć. Miała zbyt wiele lat by nie wiedzieć na co się pisze. Nawet jeśli sądziła, że jej dwukółka przejedzie choćby ćwierć stajania przez tutejsze lasy.
- Do traktu jest niedaleko. A między Neverwinter, a Triboarem co i rusz karawana jaka ciągnie. Da nasz Trzewiczek radę do Phandalin zajechać. A i zda się tym bardziej, bo by tę dwukółkę ze sobą zabrał. I cały niepotrzebny w podróży majdan! - to już powiedział głośniej co by wszyscy mogli ocenić co im się nada, a co nie - Idziemy w dzicz za smokiem. Jeśli smok idzie tam gdzie myślę, a zdaje mi się, że za cel sobie obrał ruiny Cragmaw, to czeka nas dzień przeprawy przez gęstą knieję. Mateczko… Nie da rady inaczej.
Po czym obejrzał się w kierunku Thundertree z niejakim uśmiechem.
- Ruszamy!
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 19-09-2017, 13:14   #54
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Thundertree
Eleint, Śródlecie. Zmierzch

Przeborka uparła się pomagać przy wydobywaniu skarbów z ruin wieży; bacząc jednak na swój stan, koniec końców ograniczyła się tylko do pilnowania stale rosnącej sterty złota, którą reszta drużyny wydobywa z ruin.

Kiedy wszystkie skarby - co do ostatniego miedziaka, o co zadbała obrotna krasnoludka - zostały zebrane i usypane na imponującą kupkę, wojowniczka przysiadła przy ognisku, z melancholią patrząc na piętrzące się przed nimi łupy.

- I co dalej teraz? - spytała, bawiąc się toporkiem. Broń była dla niej dziwnie lekka, przydałoby się jej też porządne olejowanie i ostrzenie, ale kiedy straciła swój wierny miecz, lepsze to, niż nic.
- Jak się dzielimy? I co z drakiem dalej? Tak nie lza go zostawić, przecież wróci… - zauważyła przytomnie. Wiedziała, że takimi wynurzeniami nieco psuje nastrój radosnego tryumfu po wygranej ciężkiej walce, ale niezałatwione porządnie sprawy nigdu nie dawały jej spokoju.
Turmalina sprawdziła też resztę ruin osady, szukając zakopanych czy zapomnianych skarbów, ale wróciła sfrustrowana i zła jak osa, oznajmiając że smok zebrał dokładnie wszystko z okolicy.
- Joris mówił, że wie gdzie go szukać - Marv spojrzał na organizatora całej tej wyprawy. - Trzeba tam pójść i sprawdzić.
Dla niego sprawa była oczywista, problem był jedynie logistyczny. Konie w większości miejsc jeszcze mogły być przeprowadzone, ale jak na jego gust, Zenobia i niziołek nie mieli co pakować się w paszczę tej bestii. To jednak nie była jego decyzja, czekał na to co postanowi myśliwy.

Niziołek, który radośnie obserwował wydobycie skarbów, teraz, wyglądał na nieco zasmuconego. Jak dotąd nikt nie chciał skorzystać z tego co miał do zaoferowania, wydawało się, że ludzie mu nie ufają, a przecież nic takiego nie zrobił! Być może dlatego właśnie, że był niziołkiem? W każdym razie podjął już decyzję. Wcześniej w Phandalin słyszał o niejakim Marduku, który przebywał w Neverwinter i miał za zadanie rozwikłać jakąś magiczną zagadkę. Stimy uznał, że może warto byłoby go odnaleźć, skoro znów jest tak blisko portowego miasta.
- Ja nie idę. - powiedział smutno - Czuję się tu niepotrzebny, a nie chcę być piątym kołem w czterokółce. Ruszę do Neverwinter, a następnie wrócę do Phandalin, gdzie zajmę się moim rzemiosłem. - Stimy klasnął w dłonie i nie wiadomo po kiego czorta stanął na jednej nodze - Gdy wrócicie do Phandalin wstąpcie do mnie, jeśli będziecie potrzebować kogoś, kto powie wam co z waszych łupów… - wskazał zdobyczną kupkę przedmiotów - ...jest więcej warte, lub gdy będziecie potrzebowali czegoś specjalnego. Zgodnie z umową mogę jeszcze przed rozstaniem rozpoznać dla was część z tych przedmiotów po kosztach, czyli sto sztuk złota za sztukę. Widzę, że niektóre z nich są magiczne!
- Mam nadzieję, że coś jest magiczne, bo jaszczur niemal kosztował życie jednej z nas. A teraz rzeczywiście trzeba postanowić, co ze smoczyskiem robimy. Uważam, że powinniśmy go wytropić i ubić, bo smoki to pewnie pamiętliwe bestyje i wolałabym by mi na plecach nie siedział. Zwłaszcza, że z gęby capi mu gorzej jak staremu orkowi
- Turmalina była całkiem bojowa, choć u niej obyło się bez obrażeń ciała więc miała prawo.
Melune nie chciała wtrącać się w sprawy dzielenia łupu. Od tego był Joris, który najął wszystkich i z nimi ustalił podział. Kapłanka przyjmie to co zostanie jej dane, choć nie sądziła, by w ogóle zasłużyła na jakąkolwiek zapłatę. Tajemnicza księga nie dawała jej od pewnego czasu spokoju, ale nie miała czasu jej się teraz przyglądać. Najwyżej poprosi ją o przejrzenie tego, komu zostanie ona ofiarowana.
Zmartwiła się jednak, gdy mały człowieczek postanowił się odłączyć.
Umiejętności Stimiego, choć jeszcze w pełni nie poznane przez, napewno były bardziej przydatne od tych, które posiadała taka półelfka jak ona.
No… może poza leczeniem.
- Dasz radę sam wrócić przez las? - zmartwiła się, podchodząc do niziołka. - Droga jest daleka, a zwierzęta bywają tu różne… dochodzi do tego znajomość terenu… nie chciałabym, by coś ci się stało. Jeśli boisz się smoka, nie musisz z nami walczyć, zostaniesz w obozie albo jakiejś kryjówce… - Rika starała się znaleźć jakieś “bezpieczne” rozwiązanie sytuacji.
- Żwiruś, jeżeli możesz cyngiel kuszy ściągnąć, to się przydasz więc weź nie szczebiocz jak pacholę tylko przyznaj się że masz pietra. W końcu to smok, masz prawo. Zresztą, czego ja się spodziewam! Ale przynajmniej dobrze że uciekasz teraz a nie w środku walki, więc jesteś uczciwym zającem - Turmalina machnęła ręką na niziołka a potem na Tori - A ty co taka markotna jakbyś się najadła smutków całego Phan? Udało się nam jak nigdy, nikt nie zginął, musiałaś tylko kilka chlaśnięć połatać. Uszy do góry - Turmi pacnęła kapłankę w blachy pancerza aż zadzwoniło - Ostrymi końcami w niebo, jeżeli potrzebujesz dokładnych wskazówek, bo nie od dziś wiadomo, że elfy bez mapy i kompasu własnego zadka rękoma znaleźć nie umieją.

Shavri spojrzał najpierw na Marva potem na Jorisa.
- Odwieźmy to do Phandalin - machnął w kierunku kopczyka skarbów w zaufane ręce(chyba, że ktoś woli swoją dole wlec ze sobą), dokupmy pochodni i jedzenia i dokończymy sprawę z tym smokiem. Co się tyczy broni zdobycznej, to bez względu na to, kto ją weźmie, mogę ją naostrzyć i oczyścić… - tropiciel zawahał się na moment. - Mam nawet chyba trochę kwasu w fiolce… Jak komuś bestyjka “popruła” pancerz, to też mogę zerknąć, połatać na szybko, bo chyba czas nie jest nam łaskaw. Rzemienia nie mam, ale podwójne pasy z płótna też powinny chwile wytrzymać.
Potem tropiciel podszedł na chwile do stertki łupów, by po chwili usiaść koło niziołka. Głupio wyszło, ale zdaje się, że przygoda wcale nie zmierza do końca. Dlatego Shavri spróbował ze spokojnym półuśmiechem.
- Trzewiczku, ja chciałbym, żebyś na coś zerknął już teraz. - To mówiąc, tropiciel wręczył mu oddartą deskę książki. - Mógłbyś nam coś o tym powiedzieć? Może choć język kojarzysz?

Torikha ściszyła głos i wskazała głową na wręczaną niziołkowi część księgi.
- Chyba… wiem kim był Bowgentle… coś o nim słyszałam, ale to nie jest rozmowa na teraz. Musimy smoka zabić, no i… drużyna się rozpada, to jest największy mój problem… Cała ta misja nam, mi nie wychodzi… - Wzruszyła w zrezygnowaniu ramionami. Ze względu na Jorisa i jego problemy z ogarnianiem całej hałastry, starała się trzymać swoje rozterki w kupie i wywiązywać się ze swoich obowiązków jak najlepiej, co by nie być dla myśliwego dodatkowym strapieniem.
- Chyba żartujesz Shavri - Marv westchnął głośno, nie ukrywając irytacji. - Zostawić rannego smoka, bo co? Bo część osób niewalczących chce wracać? - rudowłosy pokręcił głową. - Musimy się spieszyć, dopóki smok się nie wylizał z ran. Jak go nie będzie w tych ruinach, to wtedy będziemy się zastanawiać co dalej.
- Ignorujecie mnie na własne ryzyyykoooo
- Turmalina przedłużyła ostatnią sylabę, by nadać irytujący ton swoim słowom i kompletnie olewając fakt że i ona ignorowała resztę kiedy jej się podobało.
Shavri zmilczał i spojrzał wyczekująco na Jorisa.
- Do traktu jest niedaleko. A między Neverwinter, a Triboarem co i rusz karawana jaka ciągnie. Da nasz Trzewiczek radę do Phandalin zajechać. A i zda się tym bardziej, bo by tę dwukółkę ze sobą zabrał. I cały niepotrzebny w podróży majdan! - to już powiedział głośniej co by wszyscy mogli ocenić co im się nada, a coy nie - Idziemy w dzicz za smokiem. Jeśli smok idzie tam gdzie myślę, a zdaje mi się, że za cel sobie obrał ruiny Cragmaw, to czeka nas dzień przeprawy przez gęstą knieję. Mateczko… Nie da rady z tem wozidłem w las.
Po czym obejrzał się w kierunku Thundertree z niejakim uśmiechem.
- Ruszamy!
- I nareszcie, bo zapuszczałam tu korzenie!
- westchnęła Turmi by mieć ostatnie słowo
 
TomaszJ jest offline  
Stary 20-09-2017, 09:38   #55
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Thundertree
Eleint, Śródlecie. Poranek

Po odlocie smoka i odpoczynku w drużynę wkradło się rozleniwienie. Mimo że Joris był gotów ścigać smoka choćby i boso, reszta drużyny nie podzielała jego entuzjazmu. Przynajmniej nie w takim samym stopniu. Ignorowany przez Dużych Stimy zdecydował się wyruszyć do Neverwinter po złoto i informacje, i ani myślał przedwcześnie wracać do Phandalin z dobytkiem drużyny. Zenobia z kolei nie miała ochoto rezygnować ani ze swojej dwukółki, ani z pościgu za ranną gadziną. Chętny był wracać Shavri, choć to znów znacznie uszczupliłoby moce bojowe drużyny; podobnie jak nieobecność każdego z wojaków. Torikha leczyła, a z Turmi nie było co gadać. Konie, które na początku podróży okazały się sporym atutem teraz były tylko balastem; o wozie nie wspominając.

Co prawda niziołek zaproponował, że za odpowiednią opłatą zarygluje się w jednej z chat i poczeka, lecz Jorisowi i Tori niezbyt podobał się pomysł zostawiania niziołka w ruinach pełnych podstępnych krzaków i potencjalnie również nieumarłych. Ale zaświtał im inny pomysł. Konie od biedy można było prowadzić przez las, co do wózka zaś - przecież nikt nie zaglądał do przeklętego Thundertree... prawda?

 
Sayane jest offline  
Stary 20-09-2017, 14:15   #56
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Nie można było rzec, by myśliwy przestawał lubić Zenobię, lub jakąś niechęcią zapałał do niziołka. Cierpliwość jego jednak szybko zmierzała w kierunku zera gdy oboje zaczęli się prześcigać w wymyślaniu przeszkód, przez które drużyna nie może ruszyć za smokiem! A jeśli przeczucia Shavriego co do samouzdrawiania się gada były słuszne, to czasu na takie głupstwa nie mieli.

- Będzie tego mateczko - oznajmił zniecierpliwiony - Dwukółce nic złego się nie stanie jak postoi trochę w Thundertree w jednym z domostw. Zabijemy drzwi na wszelki. Ino to mulisko będziecie musieli wieść za kantar i patrzeć gdzie stąpacie.

Potem zwrócił się do Shavriego. Chłopak wyraźnie nie był rad, że tak lekko porzucali niziołka w tej okolicy. Joris trochę też nie. Ale nie był w stanie wykrzesać z siebie dość troski by się zmusić do odwleczenia smoczych łowów choćby o chwilę dłużej.
- W tych lasach grasowały do niedawna gobliny. A że się nie raz na wnyki i doły ichnie natknęliśmy to trzeba się mieć na baczności. Będę się odłączał co pewien czas by przepatrzyć teren wprzód. Prowadź ich wówczas na południowy wschód.

Joris wiedział, że z całym dobrodziejstwem najemniczego inwentarza będzie ich przejście słychać w promieniu kilkuset metrów. A chciał raz jeszcze móc wykorzystać to czym obdarzyła go Tancerka gdy zajdzie taka potrzeba. Jeśli trop nie będzie jasny, spróbuje porozmawiać z leśną zwierzyną...

Raz tylko obejrzał się na Rikę, jakby tknięty jakimś przeczuciem, że robi coś złego. Nim jednak znalazł w jej oczach potwierdzenie, szybko odwrócił wzrok kierując go w stronę Thundertree. Był myśliwym tych lasów. I miał smoka na głowie. Tylko to się liczyło...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 22-09-2017, 10:52   #57
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Niziołek od nich odszedł. Kapłanka Selune wyglądała na wyraźnie zmartwioną takim obrotem spraw. Nie tylko przejmowała się losem drużyny, ale i samego Stimiego, który został pozostawiony samemu sobie. Milczała jednak, pozostawiając zjadające ją powoli myśli w swojej głowie.
Powinna coś powiedzieć. Powinna stanąć po czyjejś stronie. Powinna być bardziej otwarta. Powinna być wsparciem. Po powrocie z odbicia kopalni, obiecała sobie, że się zmieni, że stanie się silniejsza i pewniejsza siebie. Na razie słabo jej to wychodziło… ale jednak była jedna pozytywna rzecz w całym tym zamieszaniu. Rice udało się uprosić Jorisa o zatrzymanie tajemniczej okładki, do czasu podziału łupów.

Gdy ruszyli więc „tropem” rannego smoka, Melune dreptała w wyznaczonym miejscu w szeregu, wpatrując się drewno obite gładką, acz lekko podartą, skórą.
Starannie wypalone litery, układały się w podpis „Bowgentle”. Czy to był ten Bowgentle o którym mówiła Garaele? Czy to była ta księga, której szukały od tylu dekadni? Ryzyko pomyłki na tak małym terenie było minimalne. To musiał być on, nawet jeśli okładka nie należała do woluminu, który próbowała zdobyć tymorytka.

Czy więc mag padł ofiara smoka, o ile w ogóle jeszcze żył, czy może gad natrafił na jego ukryty, lub nie, spadek, lub kogoś kto go posiadał?
Półelfka spojrzała na drepczącą obok niej korpulentną zaklinaczkę. Gdyby tak tylko miała odwagę się do niej odezwać i podzielić swoimi przemyśleniami. Sama krasnoludka nie była tak mocno zaznajomiona w szczegóły całej sprawy jak sam myśliwy, ale dziewczyna nie chciała obarczać teraz ukochanego kolejnymi problemami.
Był zajęty i mocno przejęty zbiegłym zielonoskrzydłym. Gdy wrócą bezpiecznie do Phan i odpoczną. Wtedy mu wszystko wyłoży, na spokojnie.

”Najjaśniejsza Pani na nocnym niebie. Miej tych dzielnych podróżnych w swojej opiece."
Zmówiła krótkie słowa modlitwy, przyciskając święty medalion do napierśnika. Pomimo ogromu skrzypiącego żelastwa oraz żmudnej wędrówki na nierównym terenie. Tori nie czuła zmęczenia. Nieprzespana noc również nie dawała jej się we znaki.

Chwała Selune.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 22-09-2017 o 10:54.
sunellica jest offline  
Stary 24-09-2017, 14:17   #58
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Phandalin
Poranek, nim drużyna wyruszyła na smoka


Niziołek obserwował gorączkowe, a zarazem w dziwny sposób leniwe przygotowania drużyny do wymarszu, sam też się przygotowywał opuścić ten grajdołek, jednak ich drogi się rozchodziły. Przynajmniej na razie. Jeśli nic im nie będzie zobaczą się przecież jeszcze w Phandalin, bo... raczej tam wróci.

Nie było to dla niego nic nowego, że właściwie nie widział dokąd powinien się udać. Miał kilka potencjalnych spraw do załatwienia, które go interesowały, ale nie było to nic na czym by mu bardzo zależało. Otuchy dodawało mu to, że jak te swoje sprawy załatwi, to da czas swojemu gnomiemu przyjacielowi i może przy kolejnej wizycie w Phandalin będzie już na niego czekał! To byłoby wspaniałe!

Niemniej jednak teraz czekała go droga samotna. A! Wcale nie! Była jeszcze kura!

- Idziemy, co nie Kurzajko? - Stimy uśmiechnął się do kury, buta Shavriego, włóczni Marva, Zdobycznego Topora, torby Torikhi a na końcu buta Przeborki i zaczął się wycofywać machając do tyłu. - Do zobaczenia Śmigłostopy! Do zobaczenia Koko! Do zobaczenia Śliczne Pani! Cześć Ognista Włócznia! - Stimy odczekał jeszcze, aż się bardziej oddali. - Do zobaczenia Dzielna Przeborko! Śliczna też, żeby nie było!

Nagle Przeborka poczuła ruch w bucie. Jak zaczarowany but Przeborki całkiem sam oddzielił się od podeszwy, tworząc coś na kształt bucikowych ust. Stimy przyśpieszył kroku. But zaczął niekontrolowanie wystukiwać rytm, zmuszając Przeborkę do podskoku. Stimy zaczął trochę podbiegać. But zaczął śpiewać. Stimy zaczął zwiewać.

"Dzielna jak lew!
Rzuca miecz, byle utoczyć krew!
Poczuj mego szału zew!"

Stimy biegł ile sił, a za nim unosił się jego przedziwny wehikuł z bagażem.

"Gdzie smoku uciekasz precz?
Jestem Przeborką i ja rzucam miecz, rzucam,
rzucam miecz! Rzucam miecz!"

Wnet niziołek zniknął za wzniesieniem. Czas jakiś jeszcze widać było podksakujący w oddali kapelusz.

- Szybciej Kurzajko! Szybcieeej!


Szlak do Neverwinter
Eleint, Śródlecie. Dzień



- Jak myślisz Kokoszko? Poradzą sobie? Nie? Poradzą, to dzielni ludzie, choć trochę nieufni. Wiesz kokoszko? Trochę tęsknię za Zenobią. - Stimy zagryzł zielonym jabłuszkiem zerwanym z przydrożnej jabłoni, a po chwili pacnął się dłonią w głowę. - Haha! To była smaczna potrawka i wiesz co? Zapomniałem im jej dać! A wiesz co to oznacza? Co mówisz? Tak! Mam jej więcej! Przejdziemy tylko za ten głaz.

Stimy wędrował dość swobodnie z kurą pod pachą, czasem puszczając ją samopas, ale na ogół musiał potem za nią śpiesznie dreptać i zaganiać w odpowiedni kierunek. Cały jego bagaż dźwigał jeden z jego magicznych dysków. To były dość płaskie tereny, więc ciężko było tu o niespodziewanych gości.

- Najpierw poszukamy Marduka, a potem zawitamy do karczmy i może dowiemy się czegoś więcej o tych demonach co ponoć zjawiły się w Urwistych Górach. Jak wrócę do Phandalin będę miał o czym opowiadać! Ciekawe gdzie ten nicpoń Vinogli! Jak to było na tej okładce? "Bowgentle"? To potężny tom magii. Nie mówiłem im, bo przecież za darmo nie powiem, choć lubię Śmigłą Stopę... Phi! Potem by się rozniosło. Za darmo? To do Stimego! Niedoczekanie! Powiedz mi Kokoszko, możne poszukamy w bibliotece księgi bez okładki, lub czegoś o "Bowgentle"? Coś mi się obiło o uszy, że mają tam pokaźną bibliotekę. O! Widzisz?! Oto i głaz! Wspaniale!

 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 24-09-2017 o 14:26.
Rewik jest offline  
Stary 25-09-2017, 11:08   #59
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Las Neverwinter
Eleint, Śródlecie. Popołudnie

Drużyna Jorisa zostawiła za sobą zrujnowane Thundertree i świeżo zawaloną basztę na wzgórzu, pożegnała Stimiego, po czym żwawo ruszyła za smokiem. Całkiem żwawo, podśpiewując, przytupując… Nim ekipa zorientowała się, że to nie Trzewiczek śpiewa a buty Przeborki, które niziołek z takim oddaniem polerował, mały spryciarz był już daleko. Na szczęście odśpiewawszy refren jeszcze trzy razy buty umilkły i awanturnicy mogli kontynuować śledzenie smoka w spokoju. Choć bynajmniej nie w ciszy; konie i zbroje miały jednak swoje ograniczenia.

Dlatego też po kilku kwadransach, gdy wyraźny ślad smoczej wędrówki nagle się urwał, Joris wysforował na przód by w spokoju przepatrywać trasę. Widać było, że po noclegu w gęstwinie gad odzyskał siły na tyle, by wznieść się w powietrze i pogoń za nim nie będzie już taka prosta. Co prawda po drodze lądował jeszcze kilka razy, lecz im bliżej byli zamku, to ze śladami było gorzej. Ale tropiciel miał też pewien pomysł, który siedział w nim już od wielu dni, lecz jakoś nie było okazji go wypróbować. Do tego potrzebował jednak spokoju. Wykorzystując szybkość, jaką dawały mu magiczne buty oddalił się od drużyny, bezbłędnie kierując się w stronę zamku Cragmaw i zostawiając za sobą znaki, dzięki którym Shavri mógł prowadzić grupę jego śladami. Wesoły tropiciel wydawał się dość ogarnięty i Joris liczył na to, że Traffo nie zmyli drogi.

Przez minione dekadni Joris nieźle poznał te lasy i choć po porządnym pogrzebie Anny nie zapuszczał się już w pobliże ex-goblińskich siedliszczy, to nadal nie miał problemu z określeniem kierunku, w jakim powinni podążać. Oczywiście przy założeniu, że smok faktycznie chciał schronić się w starym zamczysku, a nie na przykład w Górach Miecza czy po prostu w leśnej gęstwinie. To jednak miał zamiar właśnie sprawdzić.
Jorisowi nie było łatwo zrealizować swój zamiar. Przerażone obecnością człowieka leśne stworzenia pochowały się głęboko lub wysoko i ani myślały ukazać się dwunogowi z łukiem. Były jednak zwierzęta, które zwykle lekce sobie ważyły wszelkie niebezpieczeństwa.

Wiewiórki.


Myśliwy wypatrzył właśnie jedną. Rudą, małą, ani chybi tegoroczny miot. Siedziała sobie na dębie, spokojnie obgryzając żołądź. Nie wyglądała na najmądrzejszą, ale lepszy rydz niż nic.

Joris poczuł się trochę głupio. Słyszeć o takich rzeczach to jedno, robić - zupełnie coś innego. Odchrząknął cicho. Przydałoby się chyba jakoś pomodlić wcześniej do Eilistraee… czy coś.
Zajęło mi chwilę nim doszedł z sobą do ładu. Tymczasem wiewiórka skończyła konsumpcję i przyglądała mu się ciekawie.



Tymczasem drużyna przedzierała się przez las dużo wolniej, przy wtórze zrzędzenia Turmaliny i cichych westchnień Torikhi, która zorientowała się, że wraz z odejściem Stimiego przepadła szansa na szybką identyfikację zdobytych artefaktów. Co prawda zwoje mogła próbować odczytać sama, lecz chwilowo wybrała modlitwy bardziej przydatne w walce.
Przeborka
rozglądała się pilnie wokoło, poszukując swojego miecza, w czym sumiennie pomagał jej Shavri, nadal zafascynowany niesamowitym ciosem barbarzynki. Na szczęście w dzień było to dużo
prostsze niz przy świetle pochodni, toteż potężne żelastwo wkrótce znów było w dłoniach swojej pani.
Marv dumał zaś nad zyskami z tej wyprawy. Co prawda Trzewiczek odłączył się od drużyny, czego akurat Hund nie żałował, lecz poprzedniego wieczoru włócznik podsłuchał rozmowę niziołka z Shavrim. Obaj dyskutowali na temat tego co można wykonać ze smoczej skóry i innych częsci ciała gadziny. Brzmiało obiecująco… i kosztownie. W końcu nie codziennie polowało się na smoka! SMOKA, nie jakiegoś tam draka!

Zenobia tymczasem ciągnęła za sobą opornego muła. Taka wędrówka przez głuszę nie była na jej nogi, ale nie miała zamiaru się poddawać. Ubrana w wygodne podróżne, lecz nadal seksowne odzienie dziarsko przekraczała wiatrołomy i obchodziła parowy dumając nad losem, który postawił jej przed nosem taką przygodę. W jej wieku ganiać za smokiem - prawdziwym, a nie sypialnianym. To ci dopiero!



Żołądki wskazywały już na porę poobiednią gdy drużyna dotarła do ruin zamku Cragmaw. Nieco przygnębiającym był fakt, że imponująca kiedyś budowla obecnie nosiła miano podłego goblińskiego plemienia, lecz drużynę interesowała teraz nie historia ruin lecz fakt przebywania w nich smoka. Wszystko wskazywało na to, że jest to dla niego najlepsze leże w okolicy, a zawalony dach dawał łatwy dostęp do środka. Zresztą szerokie główne wejście również. W mglistym świetle popołudnia całość sprawiała dość ponure wrażenie.

[media]http://3.bp.blogspot.com/-iDTG9FNzxQo/U_EFF_E6-UI/AAAAAAAACEw/UgzAuK-DfjU/s1600/Cragmaw%2BCastle%2B2250%2Bx%2B1568.jpg[/media]

Marv, Shavri, Przeborka i Zenobia stanęli u podnóża zakrzaczonego wzgórza podziwiając pozostałości budowli obronnej, którą ktoś zdecydował się postawić w środku głuszy. Oczywiście wieki temu z pewnością nie było tu tak gęstego lasu; ba! Pewnie nie było lasu w ogóle, lecz i tak Marv nie mógł się dopatrzeć nawet pozostałości po trakcie, który przecież musiał prowadzić do takiego zamczyska. Były tylko dwie stare ścieżki, szybko zarastające miejscową roślinnością. Nieopodal szerszej dróżyny prowadzącej na wzgórze włócznik dojrzał stosunkowo świeży grób; z luźnych uwag pracodawców wnosił, że leży w nim ciało ich dawnej towarzyszki, czarodziejki czy kapłanki, poległej w walce z goblinami.

Zamek był cichy i spokojny, a wokół Joris nie dopatrzył się żadnych świeżych tropów. Starsze dawno zniknęły, zatarte przez deszcz, wiatr. Nawet gdyby nie one to pewnie byłoby tu pełno tropów lokalnych padlinożerców, zwabionych darmową wyżerką na trupach orków, goblinów i sowoniedźwiedzia. Tak przynajmniej twierdził Joris. Prócz smoka nie powinno było być tutaj nikogo. Mimo to Marv miał nieodparte wrażenie, że ruina jest zamieszkana.


 
Sayane jest offline  
Stary 28-09-2017, 21:13   #60
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Przyglądali się sobie przez chwilę, po czym myśliwy ostrożnie zdjął z ramienia łuk z kołczanem i odpiął morgensztern. Uzbrojenie wraz z zaczarowaną sakwą odłożył pomiędzy paprocie stając bez broni przed małym gryzoniem.
- No dobra - mruknął pod nosem i skierował spojrzenie w niebo, jakby do niego się teraz cicho zwracał - Taaaak… wiem, że to nie Twoja pora. I pewnie śpisz sobie smacznie w mszarze jakim. Ale może uchylisz odrobinę na chwilkę jedno oko? Na chwilę tylko? Tak kawałeczek jeno powieki? Tobie wszak to polowanie dedykuję...
Co rzekłszy ostrożnie dłonią dał znać wiewiórce, że jeszcze chwila i równie ostrożnie zaczął powoli… tańczyć.
Bezgłośnie otwierał usta wypowiadając sobie tylko słyszalne słowa piosenki cały czas patrząc na młodą wiewiórkę i cokolwiek pokracznie, acz z niezaprzeczalną swobodą ruszał się przestępując po igliwiu.
Rycz, mała rycz… Płacz maleńka płacz… Masz to u mnie od dziś...
Wcale się nie dziwił malującemu się w brązowych oczach gryzonia bezbrzeżnemu zdziwieniu. Zaklęcie, nie mówiąc już o samym jego wykonaniu, rzeczywiście było delikatnie rzecz ujmując niecodzienne w tej głuszy.
- Cześć - ozwał się w końcu do wiewiórki.
Maluch stanął słupka przyglądając się człowiekowi. Postąpił kilka kroków i znów przysiadł na zadku. I gdy Joris zaczął czuć się już cokolwiek głupio, wiewiórka wydała z siebie krótkie szczeknięcie. Ot, takie wiewiórcze właśnie. Mimo to myśliwy zrozumiał, iż jest to powitanie.
No nie może to być! Działa!
Usta myśliwego zapewne wygięłyby się teraz w wyrazie dziecięcego szczęścia, ale pohamował się coby nie wystraszyć gryzonia dziwnym zachowaniem.
- Jestem Joris - zaczął - Iiii…
Poluję na zwierzęta, raczej nie wchodziło w rachubę nawet jeśli w życiu nie upolował żadnej wiewiórki.
- … i ścigam pewnego drapieżnika. Mógł przelatywać tędy nocą…
- Noc spać! -
skrzeknęła wiewiórka, wyraźnie zaniepokojona wspomnieniem o drapieżniku.
Fakt… nie pomyślał o tym. A powinien. Bo na razie to tylko tym czarowaniem dzieci straszy.
- A jakiś hałas w nocy słyszałaś? Albo może rankiem coś słyszałaś od innych?
Co by wszak nie mówić o lesie, większość zwierząt jest ciekawska i poranne świergoty, gwizdy i śpiewy to Jorisowi zawsze się z plotkami kojarzyły. Wiewiórka niepewnie przebiegła kilka kroczków po gałęzi i podrapała się za uchem. Joris powstrzymał sapnięcie. W takim tempie to zaklęcie wyczerpie swoją moc nim czegoś się dowie.
- Wielkie skrzydła leciały jak jasna kula wstawała. Wielkie jak las, mówił stuk-stuk! - szczeknął gryzoń, niespokojnie zamiatając ogonem po korze. Okrągłe oczka lśniły. - Wielkie skrzydła, wielki wiatr. Stuk-stuk uciekł i inne fru-fru też!
Czyli był tu. Leciał.
- Leciał do dużo kamieni?
Wiewiórka podreptała po gałęzi.
- Leciał… - potwórzyła niepewnie. W końcu nie ona go widziała. - Leciał gdzie takie jak ty - dodała po chwili.
- Gdzie… - myśliwy poczuł jak w gardle rośnie mu gula. To było zupełnie bez sensu w stanie w jakim był smok. Nawet jeśli szybko się uzdrawiał to musiał odpocząć. Odtworzyć utoczoną juchę… Nieee… Phandalin i zamek były w zbliżonym kierunku… Wiewiórka mogła coś pokręcić… I była trzecia ewentualność. W zamku też mogli być jacyś ludzie… - Takie jak ja? W lesie? Czy już poza lasem?
- Leciał nad las - powtórzyło zwierzątko, strosząc ogon jakby wyczuwała emocje targające myśliwym. Kto wie jaki taka mała wiewióra miała “zasięg” wędrówek; co innego ptasie plotki…


Przeborka zadowolona pomachała kilka razy szczęśliwe odnalezionym mieczem, a potem uważnie obejrzała broń, czy przebywanie w brzuchu smoka nie zniszczyło ostrza.
- Dobry znak - stwierdziła, chowając miecz w należne mu miejsce w pochwie i oddając Marvowi pożyczyną włócznię - Przodkowie nad nami czuwają. Teraz pora odnaleźć tą większą “zgubę”...
- Dobrym znakiem byłaby wielka plama smoczej juchy - krytycznie oceniła Turmalina - Ale przynajmniej wiemy że idziemy we właściwym kierunku i Piryt niczego nie spartolił. Piryt! Daleko jeszcze? Wszystkie te drzewa wyglądają tak samo!
- Cichhho! Na bogów, Turmalino nie wiadomo kto cię usłyszy
- syknęła przestraszona półelfka, rozglądając się niepewnie po drzewach
- Może smok? Będzie mniej szukania! - odgryzła się krasnoludka
- No prosze, jakaś bojowo nastawiona… szkoda, że tylu zapału nie miałaś, kiedym do ciebie przyszli wraz Jorisem z propozycją… - Tori była daleka od gniewu czy sarkazmu, ale szczerze nie rozumiała pochopnego zachowania kompanki.
Myśliwy obejrzał się na trójkę kobiet wyrwany ich dyskusją z jakiegoś zamyślenia i uśmiechnął się gdy dotarł do niego przytyk kapłanki.
- Odpuść jej Rika. Smok teraz ranny a i Przeborka miecz co gada przeszył znalazła. To się nasza Turmi mocarna poczuła.
Puścił oko do dziewczyn i wskazał ręką kierunek.


Droga wiodła dalej tym samym krajobrazem. Powalone drzewa, komary, pajęcze sieci, grząskie zarośla, wądoły, komary, lgnące do spoconej skóry muchy i jeszcze raz komary.
- Będzie jeszcze z pół stajania do zamku. No! To komu darz temu bór.
Marv nie wziął udziału w tej rozmowie, skupiony na mocowaniu włóczni w specjalnym uchwycie na plecach. Chwilę później już podążał za Jorisem.
Kapłanka pokiwała głową, uśmiechając się delikatnie, droga była jeszcze daleka… więc może to i lepiej, by teraz umilkła… inaczej zaklinaczka da wszystkim popalić.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172