Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-03-2012, 22:40   #151
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Tę noc. Leiko spędziła samotnie.
Tej nocy nie obejmowały ją żadne męskie ramiona. Tej nocy nie czuła na nagim ciele drapieżnych pocałunków. Nie była zdobywana przez nikogo.
Nie została zaspokojona.
A przecież miała ochotę. Może niekoniecznie na samo kotłowanie się pod futonem. Ale na drobne pieszczoty, pocałunki i przekomarzania, które... ach... nie było co się oszukiwać.
Tej nocy miała ochotę na męskie ciało, ciepłe i twarde w obszarach najbardziej ku temu pożądanych. Tej nocy miała ochotę na figle pozwalające oddalić chmury ponurych myśli.
Tej nocy nie było przy niej jej osobistego tygrysa. A Yasuro znajdował się poza zasięgiem Leiko. Tej nocy kogucik miał swoją szansę. Tej nocy mógłby ją skusić do gorących chwil pełnych wyuzdanych rozkoszy.
I tę właśnie noc Kirisu przegapił.

Kirisu zjawił się rano i dopiero wtedy Leiko miała okazję poznać jego nocne przygody. I nawet nie musiał nic mówić.


Jego twarz była otwartą księgą. Cienie pod przekrwionymi oczami, blada cera, nieco niepewny krok.
W tym wszystkim łowczyni czytała wydarzenia z ostatniej nocy. Oczywiście dzielny kogucik śledził ją do miejsca w którym go zgubiła. A potem czekał. A że nie był cierpliwy i zbyt odporny pokusy, to zapewne zamówił sake. Pierwszą czarkę zamówił, by nie wydawać się podejrzanym, drugą z nudów, kolejną bo po pierwszych dwóch zasmakował w tutejszym trunku. Po trzeciej, czwartej i piątej świat się stał weselszy. Po szóstej i siódmej zapomniał o powodzie swego pobytu. Po ósmej i dziewiątej nie był już w stanie wstać, ale nadal był w stanie zamawiać. Po dwunastej lub trzynastej stracił przytomność.
I obudził się rano, z bólem głowy i drżącymi nogami. I wyglądem upiora wstającego z grobu.
-Le..i..ko... san.- wychrypiał. Nawet głos miał odpowiedni. Niestety dzielnemu obrońcy łowczyni brakowało wielu przydatnych cech. Wytrwałości, cierpliwości i umiaru. Dobrze, że te braki potrafił nadrobić na innych polach.

Miasto dookoła zamku Miyaushiro było imponujące. Przypominało największe miasta Japonii. Duże i ludne.


Leiko wędrując nim mijała mrowie ludzi. Wieśniaczki, córki kupców, rzemieślników, samurajów, roninów, kieszonkowców... oraz gejsze.
Te ostatnie przypatrywały się łowczyni szczególnie badawczo i nieco nieprzychylnie. Maruiken jednak nie przejmowała się tymi spojrzeniami. Podobnie jak lubieżnym zerkaniem na jej osobę przez mężczyzn.
To było coś zwyczajnego dla niej. Choć Leiko była łowczynią, to jej strój wszak podkreślał urodę i zmysłowość jej ciała. Przypominała nieco w tym stroju gejszę, więc nic dziwnego że miejscowe kurtyzany i artystki przyglądały się bacznie potencjalnej konkurencji.
Nie miało to w tej chwili znaczenia. Obecnie maską Leiko nie była rola kurtyzany.
Choć...
Szukając miejsca w którym odbywało się przedstawienie, łowczyni dotarła do wrót oddzielających część miasta od pozostałego obszaru.
Wejście do Świata Wierzb i Kwiatów, dzielnicy rozkoszy.



Co prawda taka dzielnica nie osiągała nigdy rozmiarów prawdziwej dzielnicy, jednakże zazwyczaj oddzielone od reszty.
Tu też znajdowały się herbaciarnie o-cha-ya w których to gejsze zabawiały klientów. Zazwyczaj te zabawy nie były niczym nieprzyzwoitym. Jako że gejsze nie były djoro, czyli prostytutkami. Niestety teoria, a praktyka to dwie różne sprawy. Niedawna wojna nie sprzyjała kulturze i zmęczeni bojami bushi pragnęli od kobiet czegoś więcej niż tylko gry na instrumentach czy przyjemnej konwersacji.
Granica pomiędzy zabawianiem mężczyzn, a nierządem była bardzo płynna. Zwłaszcza gdy gejsza nie posiadała bogatego patrona.
Tutaj w Miyaushiro niewiele gejsz zapewne mogło sobie pozwolić na bycie tylko artystkami. Mimo bogactwa klanu, niewiele rodów przetrwało wojnę. Ilu z poznanych dotąd przez Leiko samurajów mogło sobie pozwolić na patronowanie gejszom? Ilu z nich potrafiłoby docenić urok towarzystwa delikatnej artystki?
Tylko Dasate Ginari, zapewne.

Było to jednak dobrą i przydatną informacją. Nikt tak bowiem nie jest chętny do zwierzeń jak pijany mężczyzna podczas miłosnych igraszek. A do dzielnicy rozkoszy zapewne zaglądali wszyscy bushi z okolicy. Począwszy od tych najbiedniejszych, po najbogatszych pokroju Hataro.
No i co najważniejsze... Jeśli wczoraj widziała Yashamaru, to właśnie tam on się ukrywał. Światy Wierzb i Kwiatów, były jego ulubionymi kryjówkami. Zawsze tak czynił. Wykorzystując swój chłopięcy urok i naprędce ułożoną zmyśloną historyjkę oczarowywał jakąś kobietę, namawiając ją do udzielenia jej schronienia.

Póki co jednak, ważniejsze było spotkanie z siostrzyczką.
Do karczmy w której trupa aktorska Iruki urządzała przestawienia Leiko weszła otwarcie. Natomiast za kulisy przygotowanego przedstawienia przemknęła się potajemnie. Musiała jedynie unikać oczu bywalców karczmy, bowiem członkowie trupy aktorskiej Iruki, byli bezgranicznie oddani i lojalni.
Sama siostrzyczka przywitała łowczynię bardzo wylewnie. Objęła mocno i przytuliła do siebie. Przez chwilę tak trwała w uścisku i dopiero potem puściła.


Uśmiechnęła się radośnie mówiąc.- Dobrze cię widzieć całą i zdrową Leiko-chan. Tak się martwiłam. Gdy ty przemierzałaś ziemie Sasaki, ja zbierałam o niej straszliwe informacje. Gdy więc się dowiedziałam, że ty tam wyruszyłaś, byłam przerażona. Nieumarli krążący pobojowiskach, widmowy tygrys, śmierć nadchodząca znikąd. Ponoć nikt kto się udał nie wrócił żywy. Jak mogłaś się tak narażać? Nie dało się wysłać kogoś w zastępstwie?
Po czym dodała.- Mam mnóstwo ciekawych i soczystych plotek . Co nieco o obu doradcach daymio i Isako.Dość pikantne informacje. Wiesz, że... rozmawiałam z byłą kochanką Isako?
Zachichotała cicho.- Tak. Kochanką właśnie. Nawet jeśli Isako poduszkuje z Sonoske-sama to tylko z obowiązku. Bowiem ona sama woli... kobiety.
Najwyraźniej nie tylko Leiko się ostatnio powiodło. Także i Iruka zdobyła parę skarbów. I postanowiła nimi karmić łowczynię niczym smakowitymi kąskami.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 10-04-2012 o 11:27. Powód: poprawki
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 15-04-2012, 03:47   #152
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Jakiś czas po przebudzeniu się z niespokojnego snu..
Po rozpieszczeniu swego ciała gorącą kąpielą, która zastąpić jej musiała brak zaspokojenia nocnych pragnień i potrzeb..
Po doprowadzeniu się do porządku przyciągającego spojrzenia, zachwycającego swą nieskazitelnością w ubiorze, fryzurze i makijażu..
Po tych porannych rutynach, Leiko siedziała na tatami pokoju wynajmowanego w gospodzie i oceniała sprawność działania swej zabójczej parasolki po ostatnich podróżach. Trzymając ją rozłożoną tuż u swego boku, palcami ostrożnie sprawdzała ukryty mechanizm i drewniany szkielet, na którym rozciągał się wytrzymały materiał.




Na pojawienie się Płomyczka jednak zareagowała i obracając głowę skupiła na nim wzrok. Nawet jeśli zaskoczył ją jego stan, to rozegrała swój szok bardzo profesjonalnie. Nie mrugnęła, nie skrzywiła się, ani nie ujęła mocniej za rączkę parasolki, choć kogucik wyglądał jak przywołany z powrotem do życia przez Heike.

Przyglądała się kilka chwil jego postaci stojącej w rozsuniętych drzwiach, po czym wróciła spojrzeniem do swej robótki. Iye, ona nim uciekła.
-Ohayō gozaimasu, Kirisu-san- powitała go z wyjątkową uprzejmością, tak sztywną, jak gdyby nagle zaczęła trzymać się etykiety w stosunku do tego niepoprawnego młodzika. Nie to, żeby na co dzień okazywała swoim zachowaniem mniejszą znajomość zasad dobrego wychowania, bądź co bądź zawsze charakteryzowała się chłodną elegancją. Ale w relacjach z Płomyczkiem była o wiele bardziej beztroska i mniej stonowana, dlatego teraz takie powitanie.. było nienaturalne.
W głosie Leiko brakowało nutek złości, które mogłyby jednoznacznie wytłumaczyć zagmatwanie tej sytuacji. Za to było coś innego, rozbrzmiewającego wyraziście niepewnością i całkiem nowym dystansem do swego partnera. Podszywane głębokim zawodem. A każda z tych emocji odbiła się także w sposobie, w jaki zwróciła się do niego.

Kirisu-kun przy każdej wypowiadanej sylabie wprawiało język łowczyni w rozkoszny taniec po ząbkach i podniebieniu w jakże hipnotyzujący dla młodziana sposób.
Kirisu-kun układało jej soczyste wargi jak do pocałunków, których wspomnienie z tamtej jednej nocy pewnie dotąd nawiedzało kogucika.
Kirisu-kun brzmiało figlarnie w jej ustach. Tak pieszczotliwe świadczyło o przywiązaniu jakim kobieta go darzyła, a także skrywało w sobie wieczną obietnicę, najsłodszą z możliwych.
Kirisu-san zaś.. rozpływało się bez echa zaraz po wypowiedzeniu. Było bezuczuciowe, wręcz bolesne w swej obojętności.

Odpowiedzią Płomienia na te słowo było spojrzenie zbitego psiaka, który wie, że coś przeskrobał. Ale w swym małym psim rozumku, nie potrafi zorientować się co. Kirisu usiadł przed nią i szukając odpowiednich słów powoli wyartykułował.- Wyglądasz pięknie w ten uroczy poranek Leiko-chan.
-Dōmo arigatō – odparła łowczyni, nie porzucając tej wyjątkowo grzecznościowej maniery i komplement przyjmując z zaledwie cieniem uśmiechu posłanym w stronę parasolki.

Cisza, która potem nastała, była ciężka i aż niezręczna z jakiegoś niewytłumaczalnego dla młodzika powodu przyprawiającego Leiko w tak wątpliwy nastrój. Ale przecież nie zamierzała pozostawić go w tak męczącej niewiedzy, prawda? Dlatego niby to od niechcenia, niby tylko z kurtuazyjnego przymusu pociągnięcia dalej rozmowy ze swoim gościem, zadała pytanie zwieńczając je ponownie tym nieprzyjemnym przyrostkiem -Miło spędziłeś noc, Kirisu-san?
-Iye... To była męcząca noc.- mruknął smętnym tonem głosu młodzik, choć zapewne nie był szczery. To nie noc była dla niego męcząca, lecz poranek okazał się torturą.
-To niedobrze..- nawet nutka troski zawitała w głosie Leiko, poruszona zapewne nieszczęściem kogucika -A ja szukałam Ciebie. Miałam nadzieję, że..

Urwała, choć przecież tak niewiele brakowało do przynajmniej częściowego poznania przyczyny jej zawodu. Zamiast tego jednak z gracją machnęła dłonią w powietrzu zbywając niewygodny temat.
Fakt, że jej nadzieja dotycząca.. no właśnie, czego? Z pewnością czegoś ściśle związanego z młodzikiem, skoro poszukiwała jego towarzystwa. W nocy. Tylko jego. W nocy. Ciemnej, chłodnej..
Jednakże fakt, że ta nadzieja okazała się być jałową, zalśnił w oczach kobiety niechcianym smutkiem -Ah, to już nieważne.
-Ale ja...- próbował się tłumaczyć Kirisu, ale szybko przerwał. Bo i jak tu się przyznać, że się ją obserwowało i śledziło. Po czym spytał cicho.-Na co miałaś nadzieję Leiko-chan?
-Miałam nadzieję, że spędzimy trochę czasu tylko razem. Sami, we dwoje. Ostatnimi czasy nie mieliśmy ku temu okazji, a tamta noc w Nagoi.. zdaje się już być zbyt odległą – westchnęła ciężko, niewątpliwie na moment odpływając do tamtych chwil rozkoszy. Następnie potrząsnęła delikatne głową -Ale widać, wolałeś inne towarzystwo..
Podniosła w końcu spojrzenie na swego partnera i zaskakująco, na przekór temu co mówiła i jak wielki odczuwała wobec tego zawód, uśmiechnęła się nieznacznie. Niepewnie, z niewielką iskierką wesołości i tylko po to, by mało umiejętnie ukryć swe odczucia -Mogę teraz tylko mieć nadzieję, że jednak Twoja noc była choć trochę przyjemna. I że warto po niej znosić takie zmęczenie, ne?

I nagle wszystko się wyjaśniło. Podejrzewała młodzika, tego niezmordowanego łowcę demonów i niewieścich serc o spędzenie gorących chwil w objęciach innej kobiety. O wzgardzenie ciałem Leiko na swym futonie. Płomyczek nie domyślał się wszak, że ona znała jego drobny sekrecik dotyczący wczorajszego wieczoru. Mogła go więc odrobinkę.. podręczyć, by następnym razem ani myślał ją śledzić.

-Iye! Iye! Ja wcale nie z inną. Ja...- zaczął gorączkowo zaprzeczać Kirisu. Zbyt gorączkowo, jak na ten zmęczony organizm. Młodzian zbladł, przycisnął dłoń do bolącego czoła i z trudem mówił dalej. -To był najgorszy wieczór w moim życiu, tyle czekania i... Ja wcale nie byłem u innej. Ja martwiłem się, że wyszłaś bez słowa i zamierzałem...- uznając jednakże że powiedzenie prawdy, byłoby złym pomysłem dodał.-Ja czekałem, Leiko-chan. Ja czekałem i tak jakoś zeszło mi to czekanie przy sake. I przedobrzyłem z nią. Z sake.

Leiko odłożyła parasolkę, po czym z szelestem kimona podsunęła się nieco ku młodzianowi. Wyciągnęła rękę i ostrożnie dotknęła jego czoła swymi smukłymi palcami.
-Jesteś bardzo zmęczony, Kirisu-san – zamruczała, teraz już gładząc je czule w próbie odgonienia tego bólu przeszywającego Płomyczka -Powinieneś się położyć i odpocząć, póki jeszcze jesteśmy w mieście i możemy korzystać z jego luksusów.
Dbała o niego, nawet stojąc w obliczu zdrady jakiej się dopełnił wobec niej. Istniejącej wprawdzie tylko w umyśle Leiko nie słuchającym jego tłumaczeń, ale zawsze zdrady, której bolesnego ciosu jednak starała się po sobie nie okazywać. I tylko brak odniesienia się do jego słów oraz ciągłe zwracanie się do niego w ten mało pieszczotliwy sposób świadczyły o tym, że raczej nie wierzyła zbytnio w jego dramatyczną historyjkę.
-Hai.- westchnął smętnie Płomień spoglądając w jej oczy. Po czym spytał.- A spotkamy się dziś jeszcze ? Wieczorem powinienem się poczuć lepiej. Chciałbym... Pragnę ci wynagrodzić jakoś mą wczorajszą nieobecność przy tobie.
I spróbować zapewne zrealizować scenariusz wspólnych figli pod futonem. Intrygi Kirisu nie były najwyższych lotów. Pieszczotliwie pogłaskał czubkami palców jej nadgarstek, delikatnie przesunął nimi po jej przedramieniu wsuwając lekko dłoń do rękawa jej kimona. Nie zapomniał lekcji z Nagoi.
A czy ona zapomniała żar tamtej nocy?

-Gomen ne, chyba nie dzisiaj. Muszę się zająć czymś w mieście i nie wiem kiedy wrócę – odpowiedziała Leiko może i nieco zdawkowo, ale zawsze w lepszym wytłumaczeniu niż byle samym zaprzeczeniu propozycji młodzika. Prawdą było, że miała swoje zajęcia, wszak musiała się spotkać z siostrzyczką i być może z Yasuro, ale dla Kirisu oznaczało to tylko jedno – stracił swoją okazję na figle. I to przez co? Przez swoją własną, nadmierną ciekawość. Musiała go sobie wychować, by więcej nie przychodziły mu do głowy takie niemądre pomysły, przez które nieopacznie mógłby zobaczyć zbyt wiele. Lub zwyczajnie jej zawadzać.
Pogładziła jeszcze chwilę biedne czoło młodzika, po czym palce wsunęła pośród jego kosmyki, tym bardziej niesforne po męczącej nocy. Muskała je lekko, w tak drobnej pieszczocie próbując doprowadzić do porządku i dodała -Odpocznij w spokoju, Płomieniu. I może tym razem bądź uważniejszy w jej towarzystwie. Sake, naturalnie.
-Hai.- zaczerwienił się Kirisu, nie bardzo wiedząc co powiedzieć na swoją obronę. Za to po chwili żarliwie wydukał.- Ty też uważaj na siebie, Leiko-chan.

Nie był samurajem, i choć mimo to postrzegała go jako zdolnego wojownika, to nieprzerwanie rozczulał ją swoim chłopięcym zachowaniem. Był uroczy w momentach, gdy tracił kontrolę nad sytuacją i okazywało się, że dumny, sławny Płomień nie ma ani gotowych gładkich słówek w zanadrzu, ani też nie sprawdzają się umiejętności zdobywcy kobiecych wdzięków. Miała swoistą słabość do tej jego bezradności wobec jej manipulacji, a czasem też i kaprysów.




***




Przytulanie przez siostrzyczkę wyrażało całkiem odmienne uczucia niż bycie obejmowaną przez jednego ze swoich kochanków. Wszak były ze sobą tak związane, tej więzi nie mogły zastąpić noce spędzane z mężczyzną na ekscytacjach, choćby nawet najbardziej rozpalających zmysły. Ta bliskość dawała poczucie bezpieczeństwa i namiastkę.. domu, w miejscu tak dużym, odległym i obcym jak Miyaushiro. Było to tym bardziej przyjemne po chwilach spędzonych na niebezpiecznych ziemiach młodego lorda Kojiro.
Nic więc dziwnego, że okaz takiego siostrzanego uczucia Leiko przyjęła z ciepłym uśmiechem.

-Dobrze przecież wiesz, że to musiałam być ja. Plotki nie były wystarczające, potrzebowałam zobaczyć ziemie Sasaki na własne oczy. Zobaczyłam i wróciłam bezpiecznie – powiedziała wesoło, po czym cmoknęła delikatnie Irukę prosto w usta. Nie z pożądaniem, nie dziko, nie lubieżnie. Troskliwie na pocieszenie i przepraszająco za te wszystkie dni, które zapewne spędziła zamartwiając się o nią.

-A wczoraj miałam spotkanie z Jumai Hataro – dodała jak w psotnej próbie przebicia ważkości i atrakcyjności jej ciekawostek swymi własnymi. I także niewątpliwie pobudzając ciekawość aktorki.
Ani myśląc od razu podzielić się z nią swoimi słodkimi kąskami, ani też przyprawić ją o kolejne zmartwienia opowiadając o przyszłość jakiej łowczyni zaplanowali mnisi, usiadła wygodnie z oczekiwaniem na zaspokojenie swego własnego zainteresowania -Ale Ty pierwsza, siostrzyczko. Czego to soczystego dowiedziałaś się o Isako?
-Hataro? Współczuję. Zapewne nie były to przyjemne chwile z tym opasłym lubieżnikiem.- rzekła w odpowiedzi Iruka wyjątkowo czułym tonem.-Za młodu ponoć też nie był piękny, ale...
Uśmiechnęła się dotykając kciukiem swojego podbródka i coś wspominając.- Otóż miasto okazało się być o wiele zasobniejszym w plotki miejscem od prowincji moja siostrzyczko. Och, mogłabym ci opowiedzieć o potworach grasujących po wsiach, lecz pomijając same opisy bestii, opowieści te były raczej schematyczne. Potwór grasuje, łowcy lub samuraje go ubijają. Natomiast miasto... To co innego. Otóż bowiem poznałam niejaką Sasami-chan z Wierzbowego Świata. Ma piękne, długie i lśniące włosy.-Iruka nieco się rozmarzyła, co świadczyło o tym, że nie tylko yojimbo z klanu Koga uległa urokowi owej Sasami-A więc, Sasami-chan podczas jednej z naszych.. rozmów mocno zakrapianych sake pochwaliła się, że odwiedza ją właśnie sama Isako-sama, która nie przepada za bardzo mężczyznami. Żaliła się jej, że męczą ją ciągłe obowiązki, że tylko z nią czuje się swobodnie... i takie tam różne narzekania znudzonej kobiety. Widać, służba u boku daymio ją rozleniwiła i uśpiła jej czujność. Choć ten stan akurat nie musi trwać długo...

Leiko przymrużyła kocio oczy i wargi rozciągnęła w podobnym uśmiechu, kiedy tak przyglądała się zadowoleniu siostrzyczki na wspomnienie włosów tamtej kobiety. Oh, będzie musiała pamiętać, aby przypadkiem nie przedstawić jej Kojiro. On ze swoimi lśniącymi w blasku księżyca długimi pasmami, w które sama łowczyni uwielbiała wplatać swe dłonie, mógłby się stać jej uosobieniem słabości i fascynacji. A chociaż były siostrzyczkami, to Leiko niekoniecznie miała ochotę się dzielić swoim osobistym tygrysem.

-Znów Ci zazdroszczę. Podróżujesz w zaufanym towarzystwie swojej trupy, nie musisz się zapuszczać na tereny nawiedzane przez oni i trafiasz na takie osóbki. Kiedy zaś ja muszę chodzić tam, gdzie klan mnie posyła, polować na demony nie dając się samej upolować i spotykać się z osobami pokroju Hataro nie mającym w sobie nic pięknego -westchnęła na zakończenie tych słów, wypowiedzianych trochę dla wylania żali nagromadzonych przez ostatni czas. No bo cóż innego jej pozostało? Nic nie mogła poradzić na swoje położenie, na swoją rolę w tym spektaklu, więc jedynie pozostawało sprawić się jak najlepiej w oczach Matki. Choćby misja była najbardziej męcząca, to nie było możliwości, aby ją porzuciła.
-Ale można się spodziewać po tylu konkubinach, że daimyo Hachisuka ma bezgraniczne zasoby energii i nie daje im czasu na znudzenie. Chociaż zapewne i takie.. obowiązki mogą się znudzić, a na nadmiar zajęć jako yojimbo też raczej nie może narzekać. Nie słyszałam, aby ktoś ostatnimi czasy próbował zaburzyć spokój jej panu – wzruszyła lekko ramionami, po czym zapytała spoglądając na Irukę -Cóż jeszcze mówiła zjawiskowa Sasami?

-Dużo, ale niewiele z tego, co mogłoby ci pomóc. Przy całym swym uroku Sasami-chan nie jest zbyt... bystra.-zachichotała Iruka i musnąwszy palcem jakiś pyłek z pukli Leiko kontynuowała wypowiedź.- A i Isako-san wie, że powinna trzymać język za zębami. Wiem, że ta kunoichi nie urozmaica nocy swemu panu z czego jest zadowolona. Natomiast zdecydowanie nuży ją jej zadanie. Poza tym Sasami-chan zdradziła mi że Isako w chwilach intymnych jest zaskakująco nieśmiała. Co zresztą bawiło strasznie moją śliczną trzpiotkę. Wszak zabójczyni taka jak Isako powinna mieć więcej inicjatywy w działaniu, ne? A tu jest na odwrót.
Iruka jeszcze przez chwilę próbowała sobie przypomnieć szczegóły rozmowy które mogłyby być interesujące dla łowczyni.-No i że szczególnie uda ma wrażliwe i lubi być po nich dotykana i całowana. I to chyba tyle. Nie mogłam za bardzo się interesować Isako-san, nawet łatwowierność Sasami-chan, może mieć swoje granice. Niemniej... pilnuję ją poprzez moich podwładnych na wypadek, gdyby w Isako-san znów obudziła się tęsknota do swej lokalnej kochanki. Wszak w Miyaushiro jest nudno... na razie.
Uśmiechnęła się jakby wiedziała coś więcej, ale najwyraźniej kolejnym smakołykiem chciała się podzielić po zaspokojeniu własnej ciekawości.- Czy ziemie Sasaki są tak straszne jak powiadają?

-Podejrzewam, że opowieści i pogłoski przedstawiają zaledwie niewielki fragment tego, jak bardzo są nieprzyjazne. Albo może.. były?- Leiko przechyliła głowę i uniosła wysoko brwi w krótkiej zadumie nad tą kwestią. Oraz tym, jak jej „niewielki” udział w tamtejszych wydarzeniach wpłynie na dotąd przeklęte ziemie Sasaki -Z moją drobną pomocą mogą się stać teraz nieco przystępniejsze, póki ktoś z klanu znowu się zabierze za odkrywanie ich tajemnic.

Poprawiła się na swym miejscu siadając wygodniej, jak gdyby już sama myśl o powracaniu dokładniej wspomnieniami do tych kilku dni wstecz zaburzała jej komfort. Milczała przez dłuższy moment, poszukując odpowiednich słów do opisania tego wszystko co widziała i czego była świadkiem. Przez okropność tych obrazów uniosła dłoń i przymykając oczy rozmasowała palcami nasadę nosa.
-Widziałam martwych powstających z grobów dzięki muzyce biwy i niczym mała armia rzucających się na intruzów. Natknęłam się na potężnego, białego tygrysa, przeraźliwego strażnika jak powstałego wprost z legend. Byli też ninja pilnujący, aby nikt nie zapuścił zbyt głęboko i nie poznał kryjących się tam sekretów. Przewodził im niejaki Ishiki, osobnik podobno niewiele lepszy od Oni.. albo i gorszy od nich. Ani ja, ani Ty, ani żadna inna z naszych siostrzyczek nie chciałaby stanąć mu na drodze – mówiła to wszystko z pełnym opanowaniem, chociaż aż dziwnym był brak choćby delikatnego zadrżenia jej głosu. A może właśnie stąd pochodził ten spokój łowczyni? Przesłaniał jej prawdziwe odczucia dotyczące tamtych mrocznych dni, aby teraz ni jedna nuta nie zdradziła jej słabości? -Ale pomimo tych wątpliwych atrakcji.. ziemie Sasaki przyciągają wielu gości, nie byłam jedyną, która tam się zapuściła. Tamta miko wraz ze swoim yojimbo raz jeszcze mi się plątali pod nogami.

-Ishiki... to imię na tych ziemiach i na ziemiach sąsiadów jest przekleństwem.- rzekła Iruka i wzdrygnąwszy się lekko dodała.- Mówili, że za życia był potworem w ludzkiej skórze. Ale, słyszałam, że go wygnano. Że umarł jako jeden z bezimiennych roninów.
Po czym posmutniała mówiąc.- Niestety o tej dwójce powiedzieć ci wiele nie mogę. W paru wioskach widziano ich. Polują na Oni tak jak i ty, ale nie z polecenia Sonoske-sama. Co więcej, klan Hachisuka na nich poluje. Czy ów ronin z Ishi miał obandażowane ramiona? Albo straszliwe poparzenia na rękach? Słyszałam o jednym Furoku, ale... podczas obrony jednego z zamków które znajdują się północ od ziem Hachisuka, walczyło kilkunastu Hojo, będących "podarkiem" i opiekunami żony pana zamku, która... tu już nie mam pewności. Była albo siostrą Hojo Atsumasy, albo córką Hojo Tenstu. Tak czy siak podczas tego oblężenia ów Ishi Furoku doznał ponoć poważnych oparzeń na ciele i... gdy zamek się poddał został, został pozostawiony w jego zgliszczach na pewną śmierć. Osobista zemsta jednego z samurajów oblegających ów zamek. Przyczyny owej zemsty nie udało mi się ustalić.
Plotki i niepewne opowieści, które niewiele pomagały i nic nie wyjaśniały. Nic dziwnego, że Iruka nie była z siebie zadowolona.

-Iye, nie miał bandaży.. ale ślady po zagojonych poparzeniach już tak. Nawet wspomniał kiedyś, że to właśnie ta miko uzdrowiła mu rany – mruknęła Leiko skupiając się na przypomnieniu sobie postaci Furoku, a następnie pokręciła lekko głową -Że też o tym nie pomyślałam. Słyszałam przecież, że klan szuka kilku roninów, w tym jednego z rękami całymi w bandażach. Jednak nie interesowałam się tym więcej, nie było potrzeby. Teraz wydaje się, że Hachisuka mają problemy nie tylko z demonami, ale też i z roninami powracającymi do żywych. I tylko jeden Ishiki powrócił pod dawne skrzydła.
Opuszkami palców musnęła swe wargi w zamyśleniu -Klan.. albo.. ktoś z klanu, może nawet bez wiedzy daimyo, urządził wykopaliska na ziemiach Sasaki. Zarządzał nimi i nazywał siebie namiestnikiem czarownik o imieniu Heike. Wyjątkowo paskudny. Trudno było powiedzieć, czy nadal człowiek, czy może już po części był jak te trupy, które ożywiał. Ah.. właśnie..
Urwała, po czym dłonią z gracją sięgnęła ku dekoltowi swego kimona. Zanurzyła palce pomiędzy piersiami ukrytymi za barwnym materiałem i wyciągnęła zeń pękatą sakiewkę. Brzęknęły monety, którymi hojnie została obdarzona, kiedy podała ją siostrzyczce ze słowami -Przekaż naszej Matce jak będziesz miała okazję. Moja nagroda za wykonanie zlecenia.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 15-04-2012, 04:05   #153
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Iye -Iruka powstrzymała Leiko gestem dłoni.-To nie jest dobry pomysł. Pieniądze mogą ci się jeszcze przydać. Bo i twoje zadanie może ulec skomplikowaniu.
Westchnęła ciężko, jakby miała przekazać jakąś ważną acz smutną wieść.-Sprawy się ostatnio pokomplikowały. Okoliczne klany z przerażeniem patrzą na bogacenie się Hachisuka. Krążą plotki, że niektórzy daimyo wysłali już zabójców którzy mają za zadanie ubić Sonoske-sama, albo ... Shao-shina. Istnieje możliwość, że gdy następnym razem się spotkamy, otrzymasz ode mnie list z takim właśnie poleceniem od mateczki.
Uśmiechnęła się nagle i rzekła przymilnie zmieniając temat.- Doszły mnie plotki, że ostatnio nowy przystojny mężczyzna kręcił się koło twego boku. Oj nieładnie, nieładnie. Straszysz mnie ciężkim losem łowczyni demonów, a nie wspominasz o przyjemnościach jakie przy tej okazji można posmakować...
Przez moment serce Leiko zamarło, choć twarz łowczyni nie pokazała zaskoczenia czy przerażenia. Ale Maruiken mogła się spodziewać, że jakimś cudem Iruka w końcu odkryje prawdę o...- Ginamoto Sageru, podobno jest wyjątkowo dobrym szermierzem. I jeszcze lepszym kochankiem... czy to prawda?
A jednak nie. Kojiro nadal był jej słodkim sekretem. Tylko jej sekretem.

Łowczyni prawie parsknęła śmiechem, gdy wyszły na jaw podejrzewania Iruki. Spodziewała się Kojiro, Yasuro, może nawet Płomyczka.. ale nie Sageru, z którym łączyło ją zaledwie kilka krótkich, wielce uprzejmych rozmów. Jednak nie okazała tego swojego rozbawienia.. zbyt otwarcie. Zaledwie na jej wargi wstąpił gorzki, nieco drżący w kącikach uśmiech.
-Jeśli lubisz dzielić futon z lodową statuą, jak mniemam. Przechodnią do tego, od jednej młodziutkiej wieśniaczki do kolejnej – odparła Leiko raczej z lekką niechęcią -Nie łączy mnie z nim nawet polowanie na demony i nie będzie łączyć nic ponadto, siostrzyczko. Wolę bardziej intrygujące okazy.
Podrzuciła w dłoni woreczek powoli przygotowując się do powiedzenia siostrzyczce o tym, co obecnie było najważniejsze.
-Mmm.. zatem przekaż Matce co innego ode mnie. To bardzo ważne, bym nie zniknęła bez słowa jak Yuriko – zniżając głos oraz zmieniając jego ton szepnęła wyraźnie -Mnisi mają na mnie oko. Będą próbowali porwać mnie i dwóch innych łowców przy następnym zleceniu.

-Jeśli dowiesz się gdzie, to... może będę mogła być w pobliżu.- rzekła w odpowiedzi Iruka i zamyśliła się.-Statua... ale ponoć... wyjątkowo sprawna statua. Tak powiadają.
Uśmiechnęła się i dodała.-Cóż, ja bym jednak była ciekawa, czy ma się czym wykazać.
Chichotała przez chwilę, po czym znów zmieniła temat.-Popytałam o panią Ofu i dowiedziałam się czegoś ciekawego. Ona jest krewną Jumai Hataro. I możliwe, że jego dodatkową parą uszu. Ogólnie ten Jumai-sama jest zawsze dobrze poinformowany, więc jeśli upatrzył cię na swą kochankę, to musisz być ostrożna.

-Gdyby sobie mnie upatrzył, to nie pozwoliłby mi tak łatwo odejść wieczorem. Nie zaproponował nawet takiej formy zapłaty za informacje, a i ja go do tego nie namawiałam – powiedziała to z dobrze wyczuwalną ulgą. Oczywiście, gdyby od tego zależało jej własne zadanie to spędziłaby tych kilka gorących chwil z Hataro. Gorących tylko dla niego, bowiem ona podporządkowałaby swoje ruchy czystemu instynktowi, samej odpływając myślami daleko. Bardzo daleko -Chciał wiedzieć dokładniej co się wydarzyło na ziemiach Sasaki.. lub jak wiele poznałam z tamtejszych sekretów. Wyraźnie mu nie w smak obecność mnichów w klanie.
Powróciła do swej poprzedniej pozycji i rozglądając się po pomieszczeniu zapytała -Wiesz może, czy Iga dostali jakieś misje w Miyaushiro?
- Z tego co wiem... Dostali.- rzekła Iruka zamyślając się.-Jakie i od kogo, tego nie wiem. Przybyła ponoć trójka ninja z tego klanu. Ale zdołali się już znaleźć kryjówki w mieście.
Spojrzała w oczy Leiko i rzekła.- Znając ich metody, dwójka Iga ma odwracać uwagę od trzeciego, który wykonuje właściwą misję. Ale Koga też o tym wiedzą.

-Ah, czyli nie wydawało mi się. Naprawdę mogłam wczoraj widzieć.. kogoś z tej trójki – mruknęła Leiko powracając do poprzedniego wieczoru i tego drobnego, niewielkiego mignięcia znajomej postaci.
-Cóż, ciekawe co może ich tutaj sprowadzać. I jak bardzo jest to związane z daimyo lub mnichami. Może też powinnam się zainteresować.. – z westchnieniem roztarła dłonią kark poniżej spiętych ciasno włosów. Przymykając leniwie oczy przyglądała się Iruce spod ciężkich powiek -Znasz Jednookiego Wilka?

-Tego zabójcę? Tak. Jest twardy i honorowy. Głupi.- stwierdziła Iruka wzruszając ramionami.- Ronin któremu się wydaje, że go obowiązuje jeszcze kodeks bushido. Wyzywa swoje ofiary do walki, otwarcie. Zabija je i tych którzy staną mu na drodze do celu. Ale kiedyś zginie. Jednooki Wilk jest dobry, widziałam go w walce. Ale kiedyś trafi na lepszego od siebie. Lub mniej honorowego.
Zastanowiła się przez chwilę.- Niemniej jest coś... romantycznego w jego osobie i jego filozofii. Coś co nadawało by się na sztukę, nieprawdaż?

-Oh, siostrzyczko, to Ty jesteś znawczynią teatru, nie mogłabym się nawet mieszać w Twe inspiracje. Pozostaje mi tylko się cieszyć, że mogę się rozkoszować Twoimi dziełami pomiędzy kolejnymi polowaniami – łowczyni uśmiechnęło się wesoło, nawet się nie kryjąc ze świadomością wyolbrzymiania w swym komplementowaniu umiejętności Iruki. Przesadą psotną w brzmieniu, ale przecież prawdziwą w głębszym znaczeniu -Wilka też widziałam. To miasto ściąga do siebie naprawdę interesujące osoby. A może ściąga na siebie? Zapewne jego obecność nie wróży niczego dobrego.
Z nieprzerwanym uśmiechem ozdabiającym jej twarz, kontynuowała ten temat jakże przecież miły dla swej drogiej siostrzyczki -A ta sztuka, którą wtedy widziałam.. też Cię do niej ktoś zainspirował?
-Niezupełnie. Znałam takiego miłego poetę o pięknych włosach, które splatał w warkocz jakby się ich wstydzić. Spędziliśmy kilka wspólnych tygodni. Byłam wtedy na misji, na dworze jednego z daimyo.- rzekła z rozmarzeniem Iruka i westchnęła smętnie.-Trochę szkoda, że nie mogłam go wziąć ze sobą. Na pamiątkę. A ty żałujesz... któregoś ze swych wielbicieli? Żałujesz, że nie mogłaś przedłużyć znajomości poza misję?

-Mmm.. jednego, istną perełkę pośród wszystkich dotychczasowych zadań Pewnego samuraja, wszechstronnie uzdolnionego. Gdyby nie obowiązki, to nie wstawałabym z futonu. Albo nie wychodziła z gorących źródeł. Albo.. nie przestawała wykorzystywać jego cudownych zdolności gdzie tylko byłaby ku temu możliwość – zachichotała cicho i nieco tak.. lekkomyślnie, całkiem beztrosko bez jakiejkolwiek gry. Poniekąd oznakami odległej i zawsze odepchniętej na bok romantyczniej strony jej natury, były tak ciepłe odczucia względem bohatera tych słów. A chociaż Iruka tego nie wiedziała, a sama Leiko ze znanych tylko sobie powodów wolała trzymać to w tajemnicy, to owym samurajem wcale nie był pozostawiony w przeszłości mężczyzna. Oh, Kojiro potrafił być uroczo bezczelny nawet pod swoją nieobecność..

-Był fascynująco skomplikowany, rozkoszne już były same próby poznania jego sekretów. Chyba nigdy mi się to do końca nie udało – nie było w jej głosie ni jednej nuty rozgoryczenia z faktu, że ktoś pozostał dla niej niezbadaną do końca tajemnicą. Wręcz przeciwnie, słychać było.. satysfakcję. Po chwili cmoknęła lekko, wyrywając je obie z marzeń -Ale wiesz jak to jest w naszej profesji. Ciągle zmieniamy maski, stajemy się różnymi osobami i ktoś taki tylko by przeszkadzał. A i Matka nie pochwala takiego przywiązywania się. Zapewne i Tobie zdarzyło się kiedyś uczestniczyć w.. wydziedziczaniu tych siostrzyczek z naszej rodziny, które zapragnęły mieć takie pamiątki. Bardziej niż zostać z nami.
-Hai.- Iruka lekko spochmurniała, gdy rozmowa zeszła na ten temat.




Przez chwilę milczała, nim rzekła.-A mimo to, niektóre z nas próbują, ne Leiko-chan? I nawet najlepsze z nas mogą ulec tej pokusie. Miłość to niebezpieczna trucizna, ale jakże słodka w smaku.

Leiko spojrzała ze zdziwieniem na Irukę. Nie spodziewała się takich słów padających z jej ust, a szczególnie tak.. szczerych w kwestiach miłości innej niż do ich Matki. Może jej zaskoczenie było tym większe, że sama nigdy nad tym nie myślała, nawet wspominając perełkę jaką był Kojiro? Jej wierność Matce była nieskończona, nie było w niej miejsca na wizje innego życia.
Rozczulona smutkiem malującym się na twarzy najdroższej siostrzyczki, łowczyni z łopotem kimona wyciągnęła ku niej rękę. Przyciągnęła do siebie to chwilowe ucieleśnienie bezbronności i objęła czule.
-Nasze misje bywają ciężkie, to tym silniejsze stają się takie pokusy. Ale powinnyśmy pamiętać jak wiele zrobiła dla nas Matka i jak bardzo nas kocha. Zaopiekowała się, przygarnęła do siebie, kiedy nikt inny nas nie chciał. Jej samej zawdzięczamy to, kim jesteśmy teraz – szeptała tuląc dziewczynę do swego ciała -Nie możemy się od niej odwrócić, gdy tylko ktoś inny poświęci miłą nam uwagę. Ona nas potrzebuje, jesteśmy jej coś winne za te wszystkie lata. I jestem pewna, że każde jedno odejście naszych sióstr łamało jej serce.

-Hai, hai. Wiem to...- odparła Iruka i dodała ciszej.- Gomen siostrzyczko, za ten ponury nastrój.
Bynajmniej nie rezygnując z przytulania zmieniła temat.- Wiem co nieco też o drugim z doradców, choć przyznaję że nie było to szczególnie trudne do zdobycia. Nie jest też tajemnicą. Każdy wie kto jest konkubiną Hatsuma Umariego. I nawet, kiedy do niej chodzi. Pod tym względem ciekawszą osobą jest Hataro. On ma więcej niż jedną kochankę... Aaaa i... przypomniało mi się. Masz okazję zobaczyć w mieście chińskiego demona o złotych włosach.
-Oh? Jeśli to ten, o którym myślę, to już go spotkałam przy wcześniejszej podróży do Miyaushiro. Istne zjawisko, doprawdy. Miał niesamowicie błękitne oczy, pierwszy raz takie widziałam. Ale mnisi powinni być w Klasztorze Czterdziestu i Czterech... być może jego obecność tutaj ma związek z tym kolejnym zleceniem i porwaniem.. - zamruczała w zadumie Leiko. Pamiętała dobrze tamto lodowate spojrzenie, którym ona i jej towarzysze zostali zlustrowani przez złotowłosego Diabła. Czy.. już wtedy, wydawałoby się, że tak dawno temu, planowali porwanie jej i tamtej dwójki łowców?

-A jeśli już o oczach mowa, to na spotkaniu z Hataro usługiwała nam jego służka.. i zapewne też kochanka sądząc po ubiorze i dorodnych wdziękach. Też miała intrygujące oczy, jakbym.. gdzieś je już widziała. Duże i brązowe jak u sarny. Słyszałaś może o jakiejś Setsuko?-odchyliła się delikatnie, jednak nie wypuszczając Iruki ze swych objęć. Uśmiechnęła się ciepło i palcami drugiej dłoni odgarnęła troskliwie kosmyki z jej twarzy -Ne? To czego takiego dowiedziałaś się o drugim doradcy?
-Setsuko. Setsuko. Jesteś pewna, że tak miała na imię?- zamyśliła się Iruka. Przymknęła oczy i trwała tak przez chwilę w ciszy.- Nie. To nie jest imię, żadnej z jego kochanek. Ale poślę moje pieski gończe, to popytają i ją być może wytropią.
Uśmiechnęła się i dodała.- Ostatnio ów demon kręci się po mieście. Wiem gdzie mieszka. I wiem gdzie trenuje. Bo i też się nie ukrywa.
Po czym przeszła na temat doradcy.- Kiedyś on i Hataro trzymali się razem w polityce i byli blisko, ale od czasu wyprawy Umariego do klasztoru Czterdziestu i Czterech, wszystko się zmieniło. Teraz Umari we wszystkim popiera Chińczyków. Ale możliwe, że po prostu liczy na ich opiekę? Niby Umariemu podlegają zwiadowcy i ninja klanu... ale ich przydatność jest niewielka i daimyo woli otrzymywać wieści od wynajętych Koga. Poprzez swą łączniczkę z nimi, Isako.

-Ten Klasztor.. zdaje się, że to nie wokół Miyaushiro wszystko się kręci, ale właśnie wokół niego. Plotki, opowieści.. to za mało. Powinnam sama się przyjrzeć temu lęgowisku mnichów i chyba nadarza mi się ku temu idealna okazja. Gdzież indziej wrócą ze swoim trofeum z polowania na łowców? Może się okazać, że wyświadczą mi przysługę tym porwaniem -mówiąc to Leiko pokręciła głową w rezygnacji.. a także w rozbawieniu na ironię, jaką Los jej perfidnie sprezentował. Mimo to sam pomysł, choć wyjątkowo niepewny, jej umysł przyjął jako potencjalny plan działania. Tuż obok wyszukiwania sposobów na uniknięcie trafienia w łapy Chińczyków.
-O klasztorze pod rządami mnichów mam zadziwiająco niewiele informacji.-mruknęła Iruka wyraźnie rozważając nad co powiedzieć.- Okolice są pełne bandytów, buntowników pod wodzą Tashiru Taipana, oraz bushi ich zwalczających. Oraz oni. Tam zapuszczać mi się nie wolno. A i byłoby to podejrzane.
Nagle drgnęła nerwowo i oczy rozszerzyły się jej z przerażenia formułowaną wargami wizją.




-Oddać się mnichom? Dać się im złapać? Nie możesz Leiko-chan. To zbyt ryzykowne. I być może niepotrzebne. Wszak Yuriko jest tu w pałacu i to z nią miałaś nawiązać kontakt.- rzekła drgającym z przejęcia tonem głosu.-Ryzyko jest zbyt wielkie. Możesz nie przybliżyć się do rozwiązania naszych problemów, gorzej... Możesz stracić wolność, albo życie Leiko-chan.
Zacisnęła dłonie. -A i nie zdołam dotrzeć z moimi ludźmi w okolicę klasztoru, by cię wesprzeć. Chyba, że udam się tam za tobą... sama. Ale ileż mogę zrobić, działając w pojedynkę?

-Iye, Ty zostań ze swoją trupą, zbieraj informacje. Matka nie pozwoliłaby mi tak Ciebie narażać – powiedziała ze stanowczością Leiko, nawet nie biorąc pod uwagę zabierania swojej siostrzyczki w tak groźne okolice, by później czuć się za nią odpowiedzialną -Nie wiemy, czy Yuriko na pewno jest w pałacu, jak dotąd nie trafiłyśmy na żaden ślad. Może być wszędzie, równie dobrze w Klasztorze, jeśli w jej zniknięcie byli zamieszani mnisi. Mają zbyt duży wpływ na wszystko co się dzieje w klanie. A i.. póki co łatwiej tam się dostać, niż w zamknięte części pałacu.
Opuszkami palców dotknęła zaciśniętej dłoni Iruki i pogładziła jej wierzch uspokajająco, uśmiechając się przy tym do niej swymi ustami o barwie soczystej śliwki -Nie martw się, nie zrobię niczego pochopnie. To tylko pomysł. Jeśli stwierdzę, że zbyt niebezpieczny, to nie wprowadzę go w życie.
-Do pałacu zapewne trudniej wejść, ale... z klasztoru trudniej wyjść. Z tego co wiem, jest położony wysoko w górach. To drewniana warownia, przysposobiona dla potrzeb mnichów i sohei.- rzekła Iruka nadal przejęta pomysłem łowczyni.- Ponoć skrywa w sobie skarb, ukryty w labiryncie lochów pod budynkami. Nie lepiej zaryzykować zakradnięcie się tam? Jako więzień mnichów możesz nie mieć możliwości ucieczki.

-Zakradnięcie się byłoby bezpieczniejsze.. ale już nie teraz. Chińczycy muszą się mną interesować, skoro chcą porwać do swego Klasztoru. Wątpię, aby pozwolili mi tak po prostu zniknąć ze swoich oczu. A nawet gdybym uciekła.. to oni mają swoje amulety, dzięki którym mogą odnaleźć wszystko czego tylko zapragną – spojrzenie łowczyni z melancholią powędrowało w stronę okna, a chociaż zdawało się skupiać widocznym na zewnątrz fragmencie miasta, to ona sama tego nie zauważała, zbyt pochłoniętą myślami -Z tą informacją od Hataro wszystko się pokomplikowało.

-Chyba nie tak łatwo im odnaleźć, skoro jednak nadal szukają.- zachichotała cicho Iruka zakrywając twarz dłonią. -Niemniej jeśli zdecydujesz się dać porwać, to zawiadom mnie i... prześlij część pieniędzy. Mimo wszystko w tym mieście na pewno znajdzie się paru roninów, którzy za odpowiednią ilość ryo zejdą choćby do wrót Jigoku.
Paskudne acz trafne było to porównanie. Klasztor rzeczywiście mógł się okazać przedsionkiem piekieł.
-Hai. A i ja też mam kilku.. dzielnych sojuszników, którzy nawet bez pieniędzy ruszą mi na ratunek – mruknęła enigmatycznie Leiko z zadowoleniem łagodnie wstępującym na jej twarz. Przez ten czas od początku swojej misji rzeczywiście zdołała zadbać o towarzystwo trzech wiernych sobie wojowników, na których mogłaby polegać w chwili tak wielkiego zagrożenia.

Płomyczek zapewne rzuciłby się bez namysłu, aby szturmem zdobyć Klasztor i heroicznie wyrwać ją ze szponów potworów jakimi są mnisi. A potem wynieść ją na rękach z płonących zgliszczy, jakie tylko pozostawiłby po sobie.
Yasuro.. miałby ciężką przeprawę pomiędzy nowymi dla siebie uczuciami do łowczyni, a obowiązkami wobec klanu, którego przecież ważnymi gośćmi byli Chińczycy. Ale nie zdziwiłaby się, gdyby koniec końców to jej bezpieczeństwo stało się ważniejsze.. szczególnie, jeśli samuraj byłby podjudzany przez palącego się do walki Kirisu.
I jeszcze jej słodki tygrys, własny yojimbo skryty w mrokach nocy. Już raz jej pomógł, raz też ją uratował, ale nie miała wątpliwości, że zrobiłby to po raz kolejny. Jego uczucie do Tsuki no musume było mocne i wykraczało poza byle pożądanie. Nie pozwoliłby, aby mnisi ją zamknęli i wykorzystywali do, jedni tylko Kami wiedzą, jakich brudnych obrzędów.

-Jutro.. iye, raczej pojutrze powinniśmy się dowiedzieć dokąd nas wyślą z tym zleceniem. Być może wtedy już podejmę decyzję, podeślij zatem do mnie jednego ze swoich aktorów. Oh, może być ten co ostatnim razem – cichy chichot wyrwał się z jej ust, kiedy wstawała powoli.
-Masz któregoś konkretnego na myśli? Może już ci go podesłać? Wszak romans z aktorem byłby dobrą przykrywką dla twej gorliwości w odwiedzaniu mnie. - zachichotała Iruka. I dodała dwuznacznie.- Zapewniam cię, że każdego z mych aktorów sprawdziłam osobiście.
Po czym spytała już poważnym tonem.- Jakie informacje mam zbierać za pomocą mych uszu w mieście?
-Jestem zbyt zapracowaną kobietą, aby wdawać się w miłostki. Ponadto mogłabym stracić moich sojuszników, gdyby wieści o takim romansie dotarły do ich uszu. Wystarczy mi sam wielbiciel. Chcę tego od mojego uroku i jego talentu, Twoją gwiazdeczkęLeiko subtelnie błysnęła białymi ząbkami w psotnym uśmieszku, gdy słowa jej zabrzmiały jak padające z ust rozpieszczonej dziewczynki. Dłońmi skrupulatnie, co do każdej niechcianej fałdeczki utworzonej na materiale w trakcie siedzenia, wygładzała kimono, dodając po chwili namysłu -Słuchaj dalej co ptaszki opowiadają o doradcach, mnichach i Isako. Spróbuj też się dowiedzieć, co sprowadza tutaj naszych przyjaciół z Iga. Przydatne również będą informacje o tym całym Ishikim i każdym innym duchu, który postanowił wrócić z martwych.
-Hai.- odparła Iruka i rzekła żartobliwie.- Wielbiciel? Moja gwiazdeczka będzie niepocieszona, ale i... radośnie obsypie cię dowodami swych uczuć. Wierszowanymi dowodami.
Po czym dodała z uśmiechem.- No i liczę, że przyjdziesz na przedstawienia mojej trupy, tak często jak będziesz miała możliwość.

-Oczywiście. Może nawet dzisiaj wieczorem?
– zamruczała łowczyni wesoło. Obowiązki obowiązkami, szpiegowanie, śledzenie i ewentualne zabójstwa też, ale i takich drobnych przyjemności nie miała zamiaru ignorować. Szczególnie, że przyszłość nie zapowiadała się zbyt pogodnie.
Zza opadającego figlarnie pasma włosów spojrzała na dziewczynę i dodała czule -Dobrze było Cię zobaczyć, droga siostrzyczko..
Nachyliła się do Iruki i w pocałunku musnęła ustami jej czoło.
Na pożegnanie.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 18-04-2012, 17:22   #154
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Tyle smacznych kąsków. Doprawdy, Iruka rozpieszczała łowczynię. Tyle smakowitych informacji.
Nowe fragmenty uzupełniły układankę Leiko, ale czy przez to stawała się ona bardziej zrozumiała?
Chyba nie, natomiast powodowała że łowczyni stanęła przed wyborem. Dać się złapać, czy uniknąć tej pułapki?
Mnisi jak dotąd mimo całego swego wpływu na daimyo nie odważyli się zaatakować otwarcie. Co ich powstrzymywało przed takimi działaniami? Możliwe, że obecność takich ludzi jak Hataro Jumai, samurajów widzący rosnące wpływy gaijinów na swego pana. Już teraz jedna rewolta toczyła się na ziemiach Hachisuka, czy można sobie było pozwolić na kolejne?
A może ich wpływ na daymio nie jest tak wielki jak się wydawało? Możliwe, że dlatego rolę yojimbo powierzono Isako? Kobiecie pochodzącej wszak z klanu Koga, najemnych ninja wiernych temu, kto ich opłacił. A w tym przypadku było Sonoske-sama?
Możliwe też, że otwarty atak na wynajętych łowców wypłoszyłby z ziem Hachisuka pozostałych? Bądź co bądź, plotki łatwo się roznoszą, a łowcy niechętnie pracują dla kogoś, kto jest gotów potraktować ich jak narzędzie. I zdradzić przy pierwszej lepszej okazji.
Możliwe, że... Tyle było możliwości, tak wiele hipotez mogła postawić łowczyni. Pajęcza sieć powiązań otulająca Miyaushiro była gęsta. A jej nitki spowijała mgła.
Kto mógł ją rozwiać? Niewątpliwie Jumai Hataro. Tyle, że doradca władcy nie będzie się zwierzał łowczyni.
A zbytnia ciekawość ze strony Leiko mogłaby wszak wzbudzić jego podejrzliwość. O Hataro można było powiedzieć wiele rzeczy, ale nie to że był głupcem.
Wyprawa do klasztoru Czterdziestu i Czterech była zaś, ryzykowna. Zwłaszcza w charakterze jeńca.
Zbyt ryzykowna, by podejmować jej bez informacji i sojuszników gotowych pomóc w razie zagrożenia. No i nadal zbyt mało wiedziała o tym miejscu i o jego historii. Ale wszak znała osoby które mogłyby powiedzieć o nim co nieco. Dasate Yasuro i Sasaki Kojiro. Zwłaszcza ten drugi, będąc yojimbo i jednego z wasali daymio był blisko wydarzeń z czasów wojny i tuż o niej. Ale nie tylko.
-“Wiesz, że czasem Chińczycy zapraszają niektórych bushi i inne osoby do swego klasztoru, na medytacje i trening duchowy? Po takich medytacjach bushi wracają odmienieni. Nie ufaj im, nie ufaj tym mnichom.”-
Czyż nie powiedział tak jej osobisty tygrys pomiędzy wspólnie spędzonymi gorącymi chwilami?

Iruka klasnęła w dłonie i tym dźwiękiem sprowadziła prze oblicze obu kobiet. Ów poeta którego rymy były intrygującym kąskiem wtedy w karczmie. Delikatne, acz męskie rysy twarzy, szlachetny profil nosa i spokojne spojrzenie pięknych oczu. Muskularna sylwetka, acz widać było że sztukami walki i ogólnie toczeniem bojów nigdy się nie parał.


No i włosy, może nie tak lśniące i fascynujące jak u Kojiro, ale równie piękne i spięte w misterną fryzurę. Nic dziwnego, że Iruka miała do niego słabość. Mężczyzna na widok Leiko uśmiechnął się ciepło i zalotnie zarazem. Ów uśmiech mówił: “wielbię, pragnę i obiecuję rozkosz”. Mężczyzna wręcz stworzony by uwodzić młódki i stare panny, wieśniaczki i kurtyzany. Nic dziwnego że był gwiazdą trupy aktorskiej.
-Rasume Yamori-san poznaj Maruiken Leiko-san moją drogą przyjaciółkę.- rzekła ciepło Iruka przedstawiając ich sobie nawzajem.
-Żadne słowa nie mogą opisać uroku tej chwili i piękna które mam przed oczami.- Yamori jak na obiekt kobiecych westchnień przystało wyrażał się kwieciście, a każdy jej ruch był wyćwiczoną pozą aktorską.
Grał na scenie i grał w życiu ekspresywną mimiką. Ujął w swe dłonie rękę Leiko i pieszcząc opuszkami palców jej skórę mówił.- Czyż można prosić o więcej w takiej chwili? Ach można! O kolejny uśmiech, który rozpromieni tę chwilę blaskiem szczęścia.
-Dość, dość. Zły Yamori. Za dużo sobie pozwalasz.-
Iruka strofowała figlarnie swego podopiecznego niczym niesfornego szczeniaczka.- Od dziś, jesteś w niej szaleńczo, acz nieszczęśliwie zakochany. Pamiętaj o tym.
-Och, zły losie, który tak okrutnie naznaczasz me przeznaczenie. Och, jakże mam pogodzić w mym sercu fakt, że kocham mą Leiko-dono nad życie, a ona zaś nieczuła ma wyznania miłosne. Och, jakiż ból zadają te pełne słodyczy usta, mówiąc że nie odwzajemniają mych uczuć.- Yamori szybko wszedł w nową rolę, przytykając dłoń do swego czoła w pełnym egzaltacji geście.
-Dość, dość... zachowaj swe wyznania na spacer po mieście. Oprowadzisz Leiko-chan przy okazji pokazując jej zakątki które będzie chciała zobaczyć. I rozgłosisz o łączącej was tragicznej więzi, jaką jest faktem bycia niechcianym, acz wiernym wielbicielem.-zadecydowała Iruka z trudem dusząc w sobie wybuch śmiechu.
- A więc, chodźmy Leiko-dono. Niech cały świat dowie się o słodkich torturach, jaką jest twa obecność przy mnie. Gdyż wiem, że nigdy nie będę nikim więcej niż... przyjacielem.- rozpaczał teatralnie niemalże Yamori. Był aktorem w każdej chwili. Był aktorem niemal do przesady. Ale za to jakim aktorem!

Uwielbianym. Ach, te spojrzenia zazdrości przechodzących kobiet. Ach, ten jad nienawiści ukryty w oczach. Ach, ta trudno skrywana radość, na wieść, że Leiko w swej głupocie, odrzuca taki skarb jakim był Yamori.
Zwłaszcza, że Rasume chętnie dzielił się z każdym swym cierpieniem. I na każdym kroku popisywał się słownymi dowodami uwielbienia. Równie żarliwymi co poetyckimi. Oczywiście Leiko nie mogła nie zauważyć, żartobliwego błysku, jaki czasem pojawiał w oczach swego wielbiciela. Nosił maskę, tak jak ona czy Iruka. Nosił maskę świetnie dopasowaną do niego, ale zapewne mało prawdziwą. Czasem zdarzała mu się wpadka. Ironiczny uśmieszek, zbyt patetyczny ton wypowiedzi, czy nadmierna ekspresja gestów. Ale tylko taki znawca ludzkiej natury jak Leiko mógłby dostrzec fałsz. A i to nie zawsze. Yamori był świetny w swej roli, maska zdawała się niemal być jego prawdziwą twarzą.

Póki co szli do szkoły kendo w którym ponoć pojawiał złotowłosy demon. I gdy się tam zbliżali, tłumek gęstniał. Coś ciekawego musiało się dziać w dojo. W rozmowach przewijało się często słowo złotowłosy oni, ale także i nazwisko Tamura. Nazwa tej rodziny niewiele mówiła Leiko. Ale czyż nie miała u boku wielbiciela, który chętnie wszystko jej by wyjaśnił?
-Ach, czyż uwaga twoja ma być znów skradzioną. I to przez potomka samurajskiej rodziny Tamura, dumnych posiadaczy własnego stylu, który jednak nigdy nie zyskał należnej mu chwały na ziemiach klanu?- rozpaczał Yamori.-O ja przeklęty, tym że spojrzenie oczu mej wybranki kradną inni. Teraz zapewne padnie na ostatniego z rodu Tamura, słynnego szermierza i wojownika Tamura Saitame-san. Który nie ma sobie równych w klanie szermierkę i walkę włócznią yari. Choć złośliwe języki plotą, iż jest tak dlatego iż lepsi od niego, albo nie żyją. Albo się zbuntowali. Ale czyż wypada mi wykorzystywać, zapewne nieprawdziwe plotki, przeciw... konkurentowi?

Niemniej rozpaczanie nie przeszkadzało Yamoriemu torowania sobie i łowczyni drogi przez tłumek gapiów.
Tam bowiem, w sali treningowej stał Tamura Saitame-sensei, otoczony przez swych uczniów.
Ostatni z tej rodziny bushi był mężczyzną w sile wieku, o ostrych drapieżnych rysach.


Jego oblicze przecinała pozioma, blizna co w połączeniu z bokobrodami miało zapewne przestraszać adwersarzy. Saitame pozował na groźnego bushi i niewątpliwie takim był w przeszłości. Czy teraz również?
Lekko sflaczałe ciało wydawało się przeczyć. Niemal miało się wrażenie, że najlepsze lata Tamura-sensei ma już jednak za sobą.
Niemniej kpiący wyraz twarzy i bijąca z niej pewność siebie, wydawały się mówić coś innego. Tamura uważał siebie za groźnego bushi. I pewnie stąd słowa były podszyte lekką kpiną, acz uprzejme.
A rozmawiał ze złotowłosym oni. Najdziwniejszym gaijinem jakiego Leiko miała okazję spotkać.
Wysoki, na pewno wyższy od pozostałych mnichów, złotowłosy oni, był ubrany podobnie jak pozostali mnisi.


Niebieskie zimne oczy, spoglądały na Tamurę beznamiętnie. Znudzone oblicze nie reagowało na jego zaczepki. Właściwie zdawało się, że ów “potwór” nie uważa Saitame za żadne zagrożenie.

Dążenie Saitame-sensei było wyraźne. Pojedynek. Przyjacielski pojedynek w którym to oczywiście Saitame-sensei miał zwyciężyć udowadniając potencjał tkwiący w jego stylu i siłę jego szkoły.
Natomiast chiński demon, mówiący biegle po japońsku, wydawał się być niechętny pojedynkowi. A jeszcze bardziej, znudzony pomysłem walki z Saitame. Nie wydawał bać się samuraja. Raczej nie uważał go za wyzwanie, co tylko bardziej rozsierdzało Tamurę.
Wreszcie sensei nie wytrzymał nerwowo i wyszedł poza grzeczność nazywając złotowłosego tchórzem.
Reakcja była na to mogła być tylko jedna.


Złotowłosy zbliżył się do Saitame i rzucił krótko.- Przyjmuję wyzwanie.

I uwaga gapiów spoczęła na dwójce przeciwników biorących w dłonie bokeny i stających naprzeciw siebie.
W tłumie słychać było różne opinie. Większość stawiała na zwycięstwo Saitame, był wszak stąd i był sensei. O obcym nie wiedziano nic. Niemniej niektórzy wspominali, że ostatnio Tamura-sensei uległ jakiemuś przybłędzie.
Łowczyni zamiast słuchać zdań “fachowców” skupiła się na walce. Saitame stanął w klasycznej postawie szermierczej. Jeśli istniała jakaś sekretna szkoła domu Tamura, to póki co nie było jej widać.
A złotowłosy stał spokojnie, ciało rozluźnione, miecz trzymany niedbale.
Pewien swego Saitame rozpoczął walkę okrzykiem “uderzam” i... zaczęło się.

Zanim sensei zdołał uderzyć, złotowłosy już skrócił dystans i wyprowadził silne mocne uderzenie w brzuch Saitame. Ten zaskoczony się cofnął i z trudem zablokował cios. A potem inicjatywa przeszła całkowicie na stronę mnicha. Złotowłosy atakował z furią, szybko i mocne. Zamaszyste uderzenia, silne pchnięcia.
A choć styl mnicha wydawał się być pełen pęknięć i zbytniego odsłaniania się to jednak zmuszony do dramatycznej obrony Saitame z trudem odpierał te gwałtowne ataki.
Złotowłosy łączył siłę i szybkość w zabójczej kombinacji. Był... nieludzki, aż trudno było uwierzyć, że jest człowiekiem. A może i nie był ? Może to ciało skrywa pod skórą i ubraniem potwora na kształt Sumiko?
Twarz złotowłosego mnicha wykrzywiała się w dzikiej radości, gdy walczył. Niczym u polującego drapieżnika.
Leiko przyglądała się temu czując lekki dreszczyk strachu. Zdawała bowiem sobie sprawę, że w bezpośredniej konfrontacji ze złotowłosym nie miała by żadnych szans. Jedyna możliwość, to utrzymanie bestii na dystans, co przy jego szybkości nie byłoby łatwym zadaniem.
Kolejne ciosy spadały na desperacko walczącego Saitame. Unikał ich z trudem, czasem zmuszony do blokowania ich swym bokenem. A czynił to z coraz większą trudnością. Nagłe uderzenie przeciwnika wytrąciło go z równowagi, a choć zablokował cios jego broni swoją to nic więcej nie mógł zrobić. Zaś złotowłosy wykonawszy obrót wokół swojej osi kopnął go w brzuch. Cios był tak silny, że Tamura z hukiem upadł na deski sali. Przegrał.
A złotowłosy za nic mając uprzejmość i kulturę osobistą rzucił bokenem w kąt i ruszył w kierunku wyjścia z dojo uśmiechając się tylko ironicznie.
Tłum rozstępował się przed nim przestrachu.

Posiadłość rodu Dasate, była spora i okolona wysokim murem. Dostępu do środka broniła mocna drewniana brama. I przy tej bramie Yamori, ze smutkiem i bezbrzeżną rozpaczą rysująca na jego licu, pożegnał na razie Leiko. Po czym oddalił się by jej nie przeszkadzać. Acz obiecał, że będzie z tęsknotą czekał.
Po krótkim pukaniu, wrota otworzył strażnik i wypytawszy się o cel wizyty kazał poczekać, chwilę.
Nie musiała zresztą czekać długo. Po chwili zjawiła się młoda służkach w barwionym na zielono kimonie i rzekła, że Dasate Yasuro-sama już czeka na nią.
Po czym uprzejmie poprosiła Leiko, by ta udała się za nią. Przemierzając korytarze domostwa łowczyni przekonywała się, że rodowi Dasate musiało się dobrze wieść przy boku daimyo.
Duże acz urokliwe przy tym domostwo było urządzone z przepychem i niewątpliwie bardzo gustownie. Jeśli łowczyni przyszłoby zgadywać, to wskazałaby na żonę Dasate Ginariego jako autorkę wystroju wnętrz.
Póki co wędrowała korytarzami zdobionymi malunkami na jedwabiu kierując się do wewnętrznego ogrodu posiadłości. Tam już bowiem czekał na nią Dasate Yasuro.
Na jej widok rzekł z uśmiechem.- Maruiken Leiko-san, cieszę że zdecydowałaś się odwiedzić mnie. Jak ci się podoba miasto? Mnie z każdą wizytą wydaje się większe i głośniejsze.

Po czym spojrzał na służkę.


I zwrócił się do niej ze słowami.- Przygotować posiłek i herbatę dla dwojga w moim pokoju.
-Hai Dasate-sama.- odpowiedziała służka i skłoniwszy się pospiesznie oddaliła.
Zaś Yasuro rzekł z uśmiechem.- Nie miałaś jeszcze okazji zwiedzić ogrodu tej posiadłości. Pozwól więc że cię po nim oprowadzę Leiko-san.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 18-04-2012 o 22:53. Powód: poprawki
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-05-2012, 03:52   #155
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Łowczyni krańcem długiego rękawa swego kimona przesłoniła malowane fioletem usta. Stłumiła także już i tak cichy, krótki kurtuazyjny chichot.
-Oh, Yasuro-san.. czyżbyś miał duszę chłopca, którego pociągają wolne przestrzenie, a źle się czuje zamknięty w miastowym gwarze i jego luksusach? - zapytała wesołym tonem. Przyglądała się młodzianowi z delikatnym uśmiechem stojąc w niewielkim, własnym cieniu jaki rzucała jej rozłożona i wsparta o ramię parasolka. Po swych słowach jednak westchnęła i z melancholią w piwnookim spojrzeniu rozejrzała się po osobistym, małym raju rodziny Dasate, do którego i ona została dopuszczona -Ale mimo wszystko to musi być miłe uczucie, ne? Ta pewność, że po każdej podróży, po każdym obowiązku wysyłającym Cię daleko od rodzinnych ziem, ciągle tutaj czeka takie urokliwe miejsce gdzie możesz wrócić.
-To dom mego wuja. Ja mieszkam z dala miasta, na prowincji.- rzekł Yasuro wspominając rodzinne ziemie.- Dlatego pewnie lepiej czuję się wśród pól ryżowych i lasów, niż pośród uliczek miasta.
Po czym spytał ponownie.- Nie odpowiedziałaś jednak na me pytanie. Jak ci się podoba miasto, Leiko-san? Zapewne w wielu bywałaś i masz możliwość porównania go z naszym.






Niewątpliwie radował się pojawieniem Leiko. Cała twarz młodzieńca mówiła to łowczyni. Podobnie jak jego rywal do jej wdzięków, Yasuro nie potrafił ukrywać swych uczuć za maską.

-Hai, podoba się. Tyle barwnych osób chodzi jego ulicami i jest tak duże, wypełnione atrakcjami i miejscami do zobaczenia. Ostatnim razem myślałam, że widziałam wszystko skoro mogłam przespacerować się korytarzami zamku. Ale jednak z każdym dniem Miyaushiro zaskakuje mnie czymś nowym. Oczywiście, nie pogardziłabym też spokojną prowincją. To byłaby miła odmiana od miasta i od wiosek nawiedzanych przez Oni – odparła pokrótce Leiko, a przy swoich słowach zapewnienia lekko ujęła samuraja pod ramię, palcami nieznacznie gładząc rękaw jego kimona. Tym samym podsunęła się bliżej niego. Na tyle na ile pozwalała etykieta, ale ciągle blisko by drobnymi kroczkami iść u jego boku przez ogród.
-Ale przede wszystkim mogę odpocząć od łowów. Oh, demony bywają wyzwaniem, ale to tamtą przejażdżkę boleśnie pamiętały me nogi. Nauczka przed niemądrymi pomysłami – pokręciła głową na swoją lekkomyślność tamtej chwili, po czym zapytała z troską -A Ty odpocząłeś, Yasuro-san? Czy..
Urwała, ale jej wzrok był jednoznaczny. Zawiesiła go na tym miejscu jego kimona, pod którym kilka dni temu znajdowała się krwawiąca rana. A i czyż to nie było jej winą, że młodzian wrócił w takim stanie?

-Moja rana już mi nie dokucza, rozpocząłem treningi.- rzekł z ciepłym uśmiechem młodzian prowadząc Leiko ścieżkami dużego i pięknie urządzonego ogrodu.-Choć medycy twierdzą, że nie powinienem jeszcze za bardzo forsować swego ciała.
Zmarkotniał nieco. -Obawiam się, że prowincja musi poczekać. Wiem, że wuj pozostawił jakieś instrukcje dla mnie. Ale póki odpoczywam i zdrowieję, nie przekazują mi jego poleceń. A i... ty pewnie będziesz znów wyruszała w jakąś misję.
Łowczyni spojrzała na niego zaskoczona, jej dłoń uścisnęła delikatnie acz wyczuwalnie jego przedramię.
-Czy to znaczy, że nie będziesz już nam towarzyszył? Nie będziesz dłużej naszym przewodnikiem? - pytała, jak gdyby nie mogła uwierzyć, że po tak długim czasie spędzonym razem nagle straci swego towarzysza. W zamyśleniu zaczęła poszukiwać rozwiązania takiej niepasującej sobie sytuacji -Ale dostałam już swoją nagrodę za ostatnie polowanie, może powinnam zrezygnować z kolejnych, aby nas nie rozdzielali. Wszak dobrze nam się razem współpracowało, ne? Mi, Tobie..
Jakże słodkie były jej słowa, jakże „ich współpraca” w ustach kobiety przywoływała wspomnienia wcale nie walk z demonami, ale tych spędzonych wspólnie chwil wstrząsającymi murami dyscypliny samuraja. I tylko jedno, drobne jedyne słówko dodało całości gorzkiego posmaku -.. i Płomieniowi.
-Służę klanowi, niestety.- westchnął smętnie Yasuro, starając się nieudolnie zamaskować grymas niechęci jakim było dla niego słowo "Płomień" w jej ustach.- I muszę wykonywać polecenia wuja. Chciałbym... -lekko się zaczerwienił na licach.-... dalej móc cię chronić.

-Też tego pragnę. Wspaniale było mieć przy sobie tak dobrego samuraja, a jeszcze lepiej takiego towarzysza uprzyjemniającego podróż. Zatęsknię za tym, Yasuro-san - zamruczała Leiko i uśmiechnęła się do niego ujmująco, ciepło bardzo w sposób szczególny. To drobne, ale wyraziste rozchylenie kobiecych ust było niezwykłym zjawiskiem, które rozgrzewało serce i przywoływało rozkoszne wariacje rozpływające się po ciele.
-Może.. może Kami będą dla nas na tyle łaskawi, że ponownie splotą nasze ścieżki i będziemy mogli nadrobić ten stracony czas. Oh, na pewno przyda Ci się masaż po powrocie ze swojego zadania, ne? - zażartowała powracając do tych kilku okazji, gdy młodzian mógł poczuć jej dłonie wędrujące po swym ciele.
-Cóż...- twarz Yasuro wyraźnie nabrała rumieńców, a jego mowa stała się chaotyczna.-Ja... sądzę, że... na pewno... się przyda... zdecydowanie... zatęsknię.
Nie przywykły do rozmów z kobietami i prostolinijny młody bushi, przegapiał okazje, z których nawet Kirisu potrafiłby skorzystać.- Ale... ten spacer... się nie skończył... Po cóż... więc, rozmawiać, o niepewnej i ... tęskn... smutnej przyszłości.
-Masz rację – łowczyni pozornie nie zauważyła ani rumieńców młodziana, ani zmieszania w jakie go wprawiła. Po raz kolejny. A i pewnie nie ostatni tego dnia. Zamiast poświęcać temu uwagi, ona z fascynacją rozejrzała się po otaczającej ich zieleni, raz po raz ciesząc nią swe oczy.
-Piękny. Zazdroszczę kobietom z rodziny Dasate takiej sztuki dbania o ogrody – zamruczała ze szczerym podziwem, po czym zachichotała rozbawiona jakąś myślą -Acz.. Gome, ale Twój wuj nie wydaje się być osobą często przesiadującą pośród kwiecia. Ale to tylko wrażenie po dwóch spotkaniach. Zapewne to jego żona zajmuje się pielęgnacją tego małego raju, ne?

Z nieco głośniejszym stuknięciem czarnych geta o ścieżkę, Leiko zatrzymała się zaintrygowana pobliskim drzewem magnolii. Pozbawiła samuraja dotyku swej dłoni, ale przecież zaledwie na moment, i tylko po to, by unieść ją wysoko ku wyciągającym się ku ich dwójce gałęziom. Smukłymi palcami musnęła ostrożnie jeszcze nie kwiat, ale już równie biały co jej porcelanowa skóra pąk ogłaszający wygraną wiosny nad zimą.




Uśmiechała się na ten widok, mówiąc przy tym głosem uprzejmej i niewinnej ciekawości, jak o pogodzie -A w Twoim domu? Twoja?
-Matka. Moja matka zajmuje się domem, jak przystało na przykładną żonę samuraja. No i mężem. Mój ojciec odniósł ranę na wojnie. Przez to kuleje i w zasadzie nie opuszcza domostwa.-stwierdził krótko Yasuro podziwiając sylwetkę łowczyni. Oraz jej zgrabną nogę, która dzięki rozcięciu w szacie była bardziej odkryta niż pozwalałaby na to przyzwoitość.
-To.. trochę smutne, Yasuro-san – odparła Leiko ciszej i z nutką przygnębienia, którą trochę rozpromieniły jej kolejne słowa -Ale takie są uroki bycia samurajem, ne? Służyć swemu Panu i klanowi zawsze, bez względu na wszystko. Narażać się na rzecz obowiązku i mieć szczęście, jeśli w przypadku odniesienia rany będzie przy Tobie ta jedna kobieta, która się Tobą zaopiekuje.

Zainteresowanie Japonki z jednego kwiatu przeniosło się na inny, wyżej nieco rosnący. Może nawet trochę za wysoko jak dla jej średnio pokaźnego wzrostu, bo i sięgając ku niemu musiała wznieść się na palcach w swych geta. Pociągnęło to za sobą kilka niebezpiecznych, ale jakże jednocześnie przyjemnych dla oczu zdarzeń. To nieszczęsne rozcięcie kimona, które przypadkiem zapewne ukazywało więcej niż chciałaby jego nieświadoma tego incydentu właścicielka, rozchyliło się jeszcze odrobinę prezentując już nie tylko smukłą łydkę łowczyni, ale również zgrabne kolano w przedstawieniu tylko dla młodziana. Co więcej, to jej wyciągnięcie się zwinnym ciałem ku upragnionemu kwiatowi spowodowało, że pewna część kimona wypełniła się wyraźniej dwiema jędrnymi tajemnicami kobiecych wdzięków.
A to wszystko tylko po to, by opuszkami musnąć kwiecia, jak gdyby samym dotknięciem chciała sprawić, że otworzą się te pąki i drzewo zakwitnie w pełnym majestacie. Ale nic takiego się nie stało oczywiście, dotyk Leiko nie miał aż tak magicznych właściwości, więc tylko zapytała -Widziałeś w mieście złotowłosego Oni?

Na tą odpowiedź łowczyni musiała chwilę poczekać. Nie żeby Yasuro nie wiedział co odpowiedzieć. Nie w tym był problem. Otóż bushi wędrując spojrzeniem po kształtach kobiety, tak zmysłowych zwłaszcza dla niezbyt doświadczonego młodziana, odpłynął myślami za daleko. I to do "krain" pełnych lubieżnych rozkoszy.
Dopiero po chwili ocknął się z tego jakże przyjemnego osłupienia. I spytał.- Oni? Jakie Oni?
-Złotowłose, Yasuro-san – powtórzyła z wesołą naganą w głosie za to, że samuraj jej nie słuchał. Po zaspokojeniu swego zaintrygowania ujęła go ponownie pod ramię.
-Może nie do końca Oni, ale z całą pewnością wygląda straszliwiej niż niejeden demon, którego ostatnio widzieliśmy. Całe miasto o nim mówi, całe miasto chce zobaczyć tego mnicha odmiennego od wszystkich. Złotowłosego, błękitnookiego – wzdrygnęła się pod zimnym dreszczem wyczuwalnym na swym kręgosłupie na wspomnienie nieludzkiej drapieżności z jaką walczył ten demon. Uścisnęła mocniej przedramię swego towarzysza dodając szeptem -Przerażającego.
-Hai słyszałem o nim plotki. Niektórzy twierdzą że to potwór, a nie człowiek.- stwierdził w odpowiedzi Yasuro, pieszczotliwie gładząc dłonią po jej ręce oplatającej jego przedramię. I ten gest miał ją tylko pocieszyć i uspokoić. Absolutnie nie można się było w nim dopatrzyć podtekstów. No, może ta gorliwość w dotykaniu skóry Leiko, była podejrzliwie nadmierna.
Młody bushi uśmiechnął się. -Ale to musi być śmiertelnik. Demon nie mógłby chodzić samopas. I nie musisz się trwożyć jego obecnością. Jestem przy tobie.
Nie można było nie zauważyć satysfakcji w jego głosie, zwłaszcza z faktu że był z Leiko w ogrodzie sam. Bez obecności konkurenta jakim był Płomień.
-Hai, jesteś. Jeszcze jesteś – zza opadającego pasma włosów, spod długich rzęs Leiko spojrzała samurajowi w oczy z wdzięcznością. I w podobnym tonie odwzajemniła jego uśmiech, choć już nieco podszyty smutkiem.

Nie wiedział jednak, że to zapewnienie lekko ją podrażniło. Nie wywołało irytacji, ale podrażniło delikatnie jak maleńka, ledwo widoczna drzazga wbita w palec. Przypomniało bowiem sen i białego lisa, pajęczynę po której cienkiej sieci przeskakiwała i upadek prosto w paszczę potwora. Łapiącą ją męską dłoń i głos wypowiadający dokładnie te słowa.
-Wprawdzie jestem tylko skromną łowczynią, tymczasową służką Hachisuka, ale.. - zniżyła głos o kilka stopni, aby nadać mu wydźwięk dzielenia się z młodzianem w zaufaniu swoją tajemnicą i lękiem -Ci mnisi mnie niepokoją, Yasuro-san. Nie tylko ten złotowłosy, ale każdy którego dotąd napotkałam na swojej drodze od Nagoi. To bardzo.. dziwni goście klanu. I to przecież do nich, do ich Klasztoru.. Czterdziestu i Czterech miał Cię wysłać Ishiki, ne? Oh, i tylko Kami wiedzą po co, a może nawet i nie one.. Byłabym szczęśliwa, gdybym już żadnego z nich nie spotkała.
-Na pewno są sensowne powody takich działań.- odparł cicho Yasuro. Ale nie brzmiał przekonująco. Możliwe że tymi słowami próbował nie tylko ją przekonać, ale także i siebie samego. Po czym dodał weselszym tonem głosu.- Zresztą, klasztor jest daleko stąd, więc nie ma powodu by się nim martwić, ne Leiko-san?
Niewątpliwie próbował ją pocieszyć. Nie bardzo jednak wiedział jak.
-Hai, ponownie masz rację – odparła Leiko, ale jak się można było spodziewać, wbrew tym słowom wcale nie czuła się przekonana. Yasuro nie zdołał odegnać wyczuwalnie ją przytłaczających ponurych myśli, które przywoływały krający serca cień na twarz równie urokliwą i zwykle nieskazitelną co u porcelanowej lalki lub gejszy spoglądającej z malowidła. Oh, gdyby tylko samuraj wiedział. Gdyby mogła się z nim podzielić tą informacją zdobytą od Hataro. Gdyby dowiedział się o planach jakie mieli wobec niej mnisi..

Zamilkła na kilka dłuższych chwil, spojrzenie zawieszając na swych stopami drobnymi kroczkami przemierzającymi przez ogród. Palcami zaś, tymi dotykanymi przez dłoń samuraja, musnęła przy okazji i jego skórę w takie bezwiednej, tylko odrobinę przekraczającej zasady etykiety pieszczocie.
-Bywałeś dawniej na ziemiach Sasaki, prawda? Jakie wtedy były? Jaka była rodzina Kojiro-san? - zapytała w końcu zmieniając temat na względnie weselszy, a z całą pewność na równie ją interesujący. I posłała młodzianowi czar swego zniewalającego uśmiech -Opowiesz mi?
-Hai. Jeśli cię to interesuje.- rzekł w odpowiedzi młodzian. Ale zanim zaczął opowiadać pojawiła się służka i schyliwszy się w głębokim ukłonie rzekła.- Posiłek jest już gotowy Dasate-sama.
Młodzian uśmiechnął się ciepło i rzekł.- Może to i lepiej. To dobry temat na rozmowę przy smacznym jedzeniu, nieprawdaż Leiko-san?
-Za bardzo mnie rozpieszczasz, Yasuro-san – zamruczała łowczyni żartobliwie w odpowiedzi, jednocześnie oczy przymykając i czule na moment swym czołem wtulając się w miękki materiał na ramieniu młodziana. I zapewne podsycając ploteczki na temat tego spotkania samuraja, jeśli okazałoby się, że młoda służka lubi opowiadać swoim przyjaciółkom o takich niecodziennych zdarzeniach. A i dodawać do nich trochę ze swojej własnej fantazji.
-Chodźmy zatem. Chociaż przyznaję, mogłabym w tym ogrodzie spędzić jeszcze wiele czasu.. - spod ciężkich od tej słodkiej bezczynności powiek rzuciła tęskne, pożegnalne spojrzenie otaczającej ich zieleni.




***




Służka zaprowadziła obydwoje do pokoju przeznaczonego dla Yasur. Był on urządzony ze smakiem i pozornie skromnie. Choć bogactwo rodziny Dasate zwracało uwagę w detalach, to nie rzucało się nachalnie w oczy. Trzeba było przyznać żonie Ginariego, że umie zarządzać domem. Niemalże idealna żona samuraja.
Posiłek nie był obfity, ani specjalnie ekstrawagancki, ale sycący i smaczny.






I niestety oparty na zaleceniach medyka, za co Yasuro przeprosił wylewnie Leiko. Bowiem dostała to samo co on do zjedzenia.
Yasuro zamyślił się przełykając kolejne kęsy jedzenia i wspominając dawne ziemie Sasaki.






-Co do samych ziem, to były takie... jakimi ich widziałaś. Może tylko o wiele mniej straszne. Północ ziem Sasaki była jałowa i zarośnięta chaszczami. Mało żyzna, a kolejne głowy tego rodu nie robiły nic by to zmienić. Północ ziem Sasaki, była ich terenami łowieckimi na których polowali z sokołami i z łukiem w ręku na drobną zwierzynę głównie. A południowa część była zaludniona i dzika zarazem. Sporą część ziem stanowiły właśnie lasy, gęste i bardzo obfite w zwierzynę. Poza nimi były pola uprawne. Ziemie tego rodu były urokliwe i piękne. Niemniej do dziś nie wiem, jak udało ci się odkryć sekret tych ziem, o których ja nie miałem pojęcia Leiko-san. Mówię o tej kotlince ukrytej za labiryntem jaskiń.- rzekł wspominając tamte zdarzenie.

-Kami – skwitowała krótko i bez choćby jednej drżącej nutki w głosie, które mogłaby zdradzić to jej niewielkie kłamstewko. Pochylając się sięgnęła ku glinianej czarce z herbatą, by otulić ją ciepło dłońmi i unieść do siebie -Czasem uśmiechają się do mnie łaskawie i wspomagają w ciężkich chwilach polowań na demony. A tamten zakątek był zbawienny, mogliśmy wszak odetchnąć w spokoju..
Rozchyliła wargi, ale nim zdążyła upić chociaż mały łyczek, to już uformowała je w uśmiech i znad naczynka spojrzała na młodziana -To dlatego mnie tak wypytywałeś wtedy, Yasuro-san. Ale czyż znalezione przeze mnie miejsce nie było.. bardzo przyjemne?
-Bardzo przyjemne.- mruknął w odpowiedzi Yasuro i lekko się czerwieniąc na obliczu dodał.- Szkoda że spędziliśmy tam tak mało czasu. I w tak licznym towarzystwie.
Owo "liczne towarzystwo" składało się jedynie z Kirisu. Wszak Yasuro nie dowiedział się ani o miko i jej yojimbo. Ani o osobistym tygrysie łowczyni.
-Oh? Przecież byliśmy tylko we trójkę. Ja i moi dwaj wspaniali obrońcy.. nie mogłabym sobie wymarzyć lepszego towarzystwa – nieustannie odgrywała swoją niemądrą rólkę i prezentowała przed dwoma zapalczywymi wielbicielami maskę kobiety, która trwała w czystej nieświadomości co do ich walki między sobą o jej względy. Nie dostrzegała prawdy w spojrzeniach jakie sobie rzucali, w złośliwych półsłówkach jakimi się do siebie odzywali, ani w tym jak każdego z nich właśnie to liczne towarzystwo mierziło. Nie widziała żadnej bójki, dostrzegała zaś to jak dobrymi.. kompanami się stali przez tę podróż.
Łowczyni upiła łyk pachnącej herbaty, której ciepło rozlało się rozkosznie po jej ciele. Aż odetchnęła z zadowoleniem, po czym przechyliła w zadumie głowę – A rodzina Sasaki? Pamiętam, że.. Kojiro-san miał siostrę? Młodszą chyba.. a może jednak starszą..

Yasuro starał się zachować kamienną minę, ale słowa o "dwóch" wspaniałych obrońcach, wywołały na jego obliczu kwaśny uśmiech. Ta liczba jakoś go raziła. Młody bushi drgnął też nerwowo na słowa o siostrze Kojiro.-Hai. Miał siostrę. Ona... Kisari-chan. Zginęła podczas wojny.
Kłamał. Jego lekko drżący ton głosu, jego unikanie jej wzroku, jego ciało mówiło Leiko że Yasuro ją okłamuje. W dodatku w wyjątkowo kiepskim stylu. Młody Dasate nie umiał kłamać, zwłaszcza kobiecie przez którą był uwodzony. Co nie znaczy, że nie próbował.
-Oh.. naprawdę.. - Leiko wyraźnie posmutniała na taką wieść. Tak jak ciało samuraja zdradzało go gdy kłamał, tak samo jej własne okazywało przygnębienie na wiele przykrych dla wpatrzonych w nią oczu sposobów. Zniknęły wesołe iskiereczki z jej oczu, całe ciało choć nadal zmysłowe, to na ten moment utraciło trochę czaru, gdy pochylając ponuro głowę zdała się być bardziej krucha i bezbronna niż zwykle pod ciężarem takiej rzeczywistości.
-Męczyło mnie to odkąd wróciliśmy. Kojiro-san mówił o niej z takim ciepłem, musieli być ze sobą bardzo zżyci. Myślałam, że.. może.. jakoś.. że jednak.. przeżyła.. - także głos postanowił zrezygnować ze współpracy i załamał się. W tej bezradności kobieta zawiesiła spojrzenie na trzymanej czarce i szepnęła -To straszne..
-Bardzo. Ciężko przeżyła jego stratę.- odparł bushi, po czym szybko poprawił się.- Przeżyłaby, gdyby nie to, że zginęła pierwsza. Niestety takie są koleje wojny.
Poczerwieniał na twarzy ze wstydu i zmienił temat.- A ty masz jakąś rodzinę Leiko-san? Kogoś kto jest ci szczególnie... bliski? Kogoś tak ważnego, że myśli o nim chowasz głęboko w swym sercu?
-Iye..- mruknęła cicho, zataczając kciukami kółeczka na niewielkim naczynku -Gdybym.. miała kogoś takiego.. taką szczególną osobę, to nie narażałabym się na polowaniach na demony. Nie mogłabym kogoś skazać na tyle zmartwień i.. bólu..

Głos kobiety ponownie zadrżał niebezpiecznie, aż zamarł całkiem w krtani. Delikatnie przygryzła swą dolną wargę w przypływie zawstydzenia na taką słabość.
A potem nagle odstawiła czarkę na stoliczek z niepewnym stuknięciem sugerującym gwałtowność tego ruchu. I zaczęła się niespokojnie podnosić ze swego miejsca pochylając przepraszająco głowę -Gomen nasai, Yasuro-san. Psuje Twój dzień, a przecież powinieneś odpoczywać..
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-05-2012, 03:56   #156
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-To nieprawda!- odpowiedział trochę zbyt gwałtownie mężczyzna. Czym się zresztą zawstydził i za co zdawał się przepraszać mówiąc.- Iye Leiko-san. Twoje odwiedziny były dla mnie miłą niespodzianką i cieszę się, że przyszłaś.

Kobieta na dźwięk głosu młodziana i przez znaczenie jakie niosły jego słowa, zamarła wpół podnoszenia się. I powoli, z wężową gracją i szelestem kimona ponownie opadła na swoje miejsce naprzeciwko niego. Spojrzeniem nadal wodząc nisko i ni razu nie wznosząc go na swojego towarzysza, powiedziała przepraszająco -Gomen. Po prostu.. to takie smutne. Wojna potrafiła w jednej chwili zabrać tak wiele istnień, a teraz jeszcze są te demony..
W bolesnych rozmyślaniach bezwolnie musnęła opuszkami palców swe wargi, zsunęła się nimi po szyi, aż zatoczyła kilka kółeczek na swym dekolcie. Do niego też zaraz przyłożyła całą dłoń i finalnie wzniosła wzrok na samuraja uśmiechając się ciepło. Spoglądała na niego jak w obrazek, z taką.. wiarą, hipnotyczną wręcz oraz niezachwianą nadzieją, że wszystko już będzie dobrze. -Ale Ty tu jesteś, Yasuro-san. I nigdy byś mnie nie okłamał ani nie zdradził, ne? Mogę Ci zaufać w tych niebezpiecznych czasach..
-Hai. Oczywiście, że możesz mi zaufać.- odparł entuzjastycznie Yasuro, po czym dodał niemrawo i smętnie.- Ale... Są sprawy, które nie dotyczą cię bezpośrednio, ani nawet pośrednio Leiko-san. Są przysięgi, które złożyłem. I o pewnych rzeczach nie mogę powiedzieć. Są sekrety, których powinienem nigdy nie wyjawiać.
Uśmiechnął się i pogłaskał Leiko po ramieniu. Choć wiedziała, że go kusi by dotknąć jej policzka.- Możesz być pewna, że nie zdradzę ciebie.

Nie odsunęła się od młodziana w reakcji na takie drobne przekroczenie granicy pomiędzy dwoma osobami. Nie wzdrygnęła się pod jego dotykiem naruszającym dworskie reguły i będącym zaprzeczeniem całej dyscypliny, w której zbroję się przywdziewał. Nie zrobiła nic. I właśnie to nic było tak rozkoszne. Było niemym przyzwoleniem na takie wkroczenie w jej przestrzeń osobistą mężczyźnie. Niemym przyzwoleniem na.. więcej. Więcej niż samo trzymanie pod ramię, więcej niż nieśmiałe gładzenie po dłoni, więcej niż spoglądanie na nią z tęsknotą.
Przechyliła głowę, przez co pasmo włosów odsłoniło zwykle skryty przez nie policzek.
-Sekrety? Przysięgi? Brzmi jak bardzo.. bardzo ciężkie brzmię do noszenia na Twych barkach, mój samuraju.. - głos Leiko zmienił się w przyjemny dla uszu pomruk, w swym brzmieniu zdający się istnieć tylko dla niego. Zawierał też w sobie słowo klucz. Wymruczane w mamiącym, romantycznym tonie, to szczególne „mój samuraju”.
-Hai. Czasami bardzo ciężkie, ale... też bycie twym samura... bycie samurajem ma swoje zalety.-nagle Yasuro zaczął mieć problemy z wysławianiem się poprawnie. I znów nie skorzystał z możliwości sięgnięcia po więcej. Młody bushi nie był bowiem ani tak obeznany z kobietami jak Kojiro, ani tak śmiały jak Kirisu. Zbyt dobrze wychowany, zbyt grzeczny, zbyt uprzejmy by zdobyć kobietę. Ale czyż musiał być inny? Wszak zapewne ojciec już szykował dla niego odpowiednią partię.

Leiko postanowiła tym razem dobrotliwie.. wspomóc swego dzielnego obrońcę w jego dążeniu do spełnienia tego drobnego pragnienia, któremu tak się opierał, i wyzwolić go z tych bezlitosnych kajdan żelaznej dyscypliny.
Uniosła rękę i dotknęła czule jego dłoni na swym ramieniu, najpierw wodząc opuszkami po jego skórze, a potem lekko splatając ze sobą ich palce.
-Mm.. zalety.. to dobrze – szeptała w międzyczasie, ciągle nadając swym słowom słodkie brzmienie, by były rozkosznym pomrukiem w uszach Yasuro. Pomrukiem, na którego sensie i znaczeniu nie trzeba było się zbyt mocno skupiać. Co nie było takie trudne w połączeniu z rozpraszającymi działaniami łowczyni.
Oto bowiem zsunęła dłoń młodziana ku swej szyi, którą musnęła jego palcami wywołując przyjemny dreszcz rozchodzący się po porcelanowej skórze jej i dekoltu.
-Ale wciąż, nie chciałabym, aby... - dotarła do swojego policzka. Pogładziła ostrożnie, by wyczuł jego aksamitność swym dotykiem, po czym wtuliła go we wnętrze jego dłoni. Przymknęła oczy -.. było Ci zbyt ciężko, mój samuraju.
-Nie jest mi...- właściwie Yasuro nie bardzo potrafił formułować myśli. Przybliżył się do Leiko wędrując palcami po jej alabastrowej niemalże szyi. A jego spojrzenie skupiło się na dekolcie szaty łowczyni. Myśli gdzieś odpływały. Wątek rozmowy rwał się ciągle w jego głowie, gdy tak ją dotykał.
-Jestem Twoją sojuszniczką, Yasuro-san. Ale mogę być kimś więcej.. - szeptała, przez cały ten czas, choć świadoma była jak niewiele już z jej słów dociera do zajętych myśli samuraja. Miód spływał spomiędzy soczystych warg i oblepiał resztki silnej woli samuraja uginającej się pod niezrównaną siłą, jaką była tak nęcąca bliskość Leiko.
-Twoją.. tylko Twoją... powierniczką.. - z zamkniętymi oczami poddawała się dotykowi młodziana. Nieumiejętny, bo wszak nienawykły do obdarzania pieszczotami kobiet, przyprawiał ją o wyraźną gęsią skórkę przyjemności znaczącą sobą porcelanową skórę. Gdy zaś przypadkiem, zupełnie tego nieświadom docierał do wrażliwego punktu na szyi łowczyni, to wyrywał z niej drżące tchnienie -Jeśli tylko zechcesz. Jeśli mi zaufasz. Jeśli.. zapragniesz..
-Ufam ci.- szeptał Yasuro masując palcami po skórze łowczyni i pieszcząc ją. "Pragnę cię" mówiło jego spojrzenie. Niemniej nic więcej powiedzieć nie zdołał zbyt zafascynowany Leiko, którą muskał palcami niczym ulubioną kotkę.

A kotki bywały kapryśne. Czasem potrafiły w samym środku pieszczot się odwinąć z pazurkami do głaszczącej je ręki. Bądź też zmienić diametralnie swe ułożenie, by z przeuroczym pomrukiem domagać się innych czułości. Tak samo Leiko, choć jej pobudki były zgoła odmienne i ukryte głęboko pod maską zwykłej kobiety walczącej ze swoją słabością do samuraja.
Dłońmi odnalazła poły jego kimona na klatce piersiowej, na których zacisnęła swe palce i podsunęła się jeszcze bliżej do młodego bushi, aż ich ciała prawie się ze sobą stykały. A już na pewno oboje odczuwali ciepło drugiej osoby. Uniosła nieco powieki, by spod nich spojrzeć mu w oczy. Gorącym oddechem muskała jego wargi, kiedy niewiele brakowało, a w pocałunku przekazałaby mu kolejne szepty -Zatem powiedz.. zrzuć z siebie ten ciężar.. mój samuraju..

Nie powiedział, bo i nie był w stanie wyartykułować żadnych słów. Nie przy tak bliskiej pokusie.
Yasuro przycisnął gwałtownie usta do warg Leiko. Wpił się w nie spragniony tych rozkoszy, całując ją mocno i gwałtownie. Jedną dłonią nadal dotykał jej szyi, ale drugą zapewne kibić chciał ująć. I nie trafił. Zamiast tego położona na oślep dłoń ujęła pierś łowczyni i pieścić ją zaczęła przez kimono. Młody bushi uległ pożądaniu, które w nim obudziła i podległy całkowicie jego instynktom, dążył na ślepo do zaspokojenia.

Z pasją odwzajemniała jego zapalczywość. Może nie najgorętszą z możliwych, ale ciągle pasją pozwalającą młodzianowi delektować się kunsztem tej pieszczoty barwionych fioletem warg. Całowała namiętnie, bez jednej chwili na głębsze odetchnięcie mające przerwać to jawne bezczeszczenie wszelkich zasad etykiety. Koniuszkiem języczka muskała usta Yasuro i zapraszająco ocierała się o jego własny język, ostrożnie wielce, aby nie spłoszyć młodziana tak.. dziewiczego w porównaniu do jej innych kochanków i wielbicieli.

W tym całym lubieżnym zagmatwaniu i miłosnej pieszczocie języka łowczyni nie zauważyła nawet, kiedy położyła się na plecach, a młodzieniec tuż obok niej. Nie miała okazji, by to rozważyć czując odważne pieszczoty języka Yasuro na swych wargach i języczku. Czuła wszak jego dłoń tak drapieżnie napierającą na dekolt. Ugniatającą jej piersi przez materiał kimona, a po chwili wędrującą w dół, po płaskim brzuchu doświadczonej uwodzicielki, by w końcu przez rozcięcie szaty tak zdradziecko odsłaniające jej zgrabne nogi, dotrzeć głębiej.
Yasuro nie miał doświadczenia z kobietami, ni sytuacjami intymnymi. Niemniej nadal był obdarzony przez wrodzone rasie ludzkiej instynkty. A te podpowiadały mu, że to czego szuka ukryte jest pod kimonem Leiko. Dlatego też docierał tam najkrótszą drogę, poprzez szczelinę w bastionie stroju łowczymi. I dlatego też Leiko czuła na swych ustach, szyi i dekolcie gorące usta młodego wielbiciela, oraz palce pieszczące skórę jej ud i dotykające przez ostatni fragment jej umocnień wrażliwe zakątki jej ciała. Dość nieporadne było to dobieranie się młodego bushi do jej osoby, nieporadne i pocieszne na swój sposób. W porównaniu z Yasuro, nawet chłopski kochanek Kirisu wykazywał więcej finezji. Ale też, łowczyni zdawała sobie sprawę, że może być pierwszą kobietą z jaką zaznał rozkoszy ten młodzian.

Spodziewała się, że będzie nadmiernie ostrożny w podbojach jej ciała, jak gdyby samym dotykiem w nieodpowiednim miejscu i nieodpowiedni sposób mógł popełnić błąd zaprzepaszczając swe szanse na dalsze pieszczoty. Był niezdarny, nie każde muśnięcie jego palców przywoływało falę gorąca rozchodzącą się od podbrzusza kobiety, jednak nikt nie stawał się Kojiro już przy pierwszym zbliżeniu. Ale ta nieporadność wcale nie spowalniała jego dążeń do odkrycia sekretów kryjących się pod ślicznym kimonem łowczyni. Poznawał je wręcz w zatrważającym tempie. Tak niecierpliwy, tak pochłonięty swą żądzą.. nie miał jeszcze okazji poznać przyjemności jaka płynęła ze sztuki powolnego delektowania się trzymanym w ramionach skarbem. A ten właśnie skarb, płonący pod jego ustami i doprowadzający Yasuro do istnego szaleństwa, drżał niespokojnie, gdy często nawet nieświadomie swymi palcami młodzian natrafiał na magicznie wrażliwe punkty na mapie kobiecego ciała.
-Yasuro-san...- gdzieś pomiędzy pocałunkami, a padającymi z ust łowczyni głośnymi tchnieniami, zdołało się szeptem przebić imię samuraja. Jak wymawiane bezwiednie, będące zapewnieniem go o odczuwanej dzięki niemu rozkoszy. Ale to było tylko wrażenie, które rozwiały kolejne słowa -Nie powinniśmy..
Po ostatniej samotnej nocy kusiło teraz Leiko, aby poddać się temu niespodziewanemu obrotowi sytuacji i spełnić fantazję dotąd tak wstrzemięźliwego bushi. Dać mu posmakować tej opiewanej w poezji i opowieściach wyuzdanej bliskości pomiędzy kobietą a mężczyzną. Ale przecie nie po to przyszła..
Przekrzywiła w bok głowę, by spojrzeniem zlustrować rozsuwane drzwi i cienkie ściany pokoju -Ktoś usłyszy.. wejdzie.. zobaczy..
-Iye. Nikt nie będzie... nikt nie wejdzie... nikt...-szeptał całując szyję poddany żarowi tej chwili. Spojrzał jej w oczy dysząc z pożądania, którego ogień wypełniał mu oczy. Spoglądał niczym drapieżnik na swą zdobycz, niechętny pomysłowi wypuszczenia jej ze swych objęć. Palcami nadal muskał uda pieszczotliwie. Ale on sam wydawał się uspokajać.-Leiko-san. Gome. Nie wiem co mnie naszło.

W swej naiwności sądząc, że jest winowajcą tej sytuacji, przepraszał. Jednak nie tylko on był winny. Czyż Leiko nie prowokowała młodego bushi wielokrotnie tego dnia? Czyż nie kusiła?
To proste drzewko jakim był młody Dasate, w końcu ugięło się pod naporem jej zmysłowych zachęt.
Pod tą całą zbroi grzeczności i ogłady, Yasuro był jednak wojownikiem. I czynił to co potrafił robić każdy wojownik. Zdobywał. Nadal czuła pod kimonem palce młodego bushi, bezwiednie muskające jej delikatną skórę. Nadal leżała na podłodze, mając nad swoją twarzą jego usta ubrudzone fioletowym barwnikiem. Nadal sytuacja była dwuznaczna, ale już pod kontrolą. Łowczyni wiedziała jednak, że od jej kolejnych działań i słów zależeć będzie dalszy przebieg tego spotkania. Mogła uspokoić jego emocje lub doprowadzić do gwałtownego wybuchu namiętności między nimi.

-Iye.. to nic złego, mój samuraju.. - zamruczała pocieszająco i posłała mu w górę ciepły uśmiech. Nawet jeśli nieco mało umiejętnie, to swymi pieszczotami młodzian przyprawił kobietę o przyśpieszone tempo oddechu, które i jej piersi unosiło niespokojnie pod rozchełstanymi połami kimona. Bo w trakcie tego może i krótkiego, ale jakże gwałtownego zakotłowania się dwóch ciał, jej strój popadł w lekki nieład ukazujący teraz więcej ciała niż zazwyczaj. A ona leżała pośród tej mieszaniny czerni i fioletu w niezmiennej pozie całkowitego oddania. Tak kusząca, tak blisko, tak na wyciągnięcie ręki i na niewielką odległość od ust.

-Ale ktoś mógłby nas nakryć.. Twa rodzina jest zbyt ważna i szanowana, byś miał narażać jej dobre imię takim skandalem z byle łowczynią spoza klanu.. - wzniosła dłoń ku Yasuro i przesunęła nią po jego szyi, a potem ułożyła wygodnie na karku, leniwie bawiąc się kosmykami gęstych włosów. Zaś palcami drugiej sięgnęła do tych złodziejskich ust, które skradły barwnik z jej własnych, i opuszkami psotnie obrysowała ich kontur oraz musnęła te ślady po pocałunkach -To musi być nasza... słodka tajemnica. Kolejne brzemię do noszenia, ne?
-Ale ja nie jestem aż tak ważnym członkiem rodziny jak mój wuj.-mruknął Yasuro i dodał szeptem nachylając się i muskając wargami szyję kusicielki.-I nikt nie przeszkodzi nam w rozmowie, Leiko-san.

Nie zrezygnował jeszcze z walki. Za bardzo spodobała mu się ta kotłowanina. Za bardzo kusiła go łowczyni w jakże wyzywającej teraz pozie i jakże przyjemnie pieszcząca jego zmysły swymi krągłościami. A i jej opór nie był dość stanowczy, by młody bushi zrezygnował. Dłonią przesunął po jej udzie i dotknął obszaru bielizny. Palcami ostrożnie szukał dojścia głębiej i poznania sekretów intymnych kobiety.
-A ja jestem gotów...- usta Yasuro przywarły zaborczo i władczo do jej ust w pocałunku.-... wziąć to brzemię na siebie.
Ostatnie natarcie, a może pierwsze z kolejnych, młodego bushi?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 01-05-2012, 04:02   #157
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Łowczyni uznała, że dobrała nieodpowiednią retorykę. Mimo wszystko, pod tą całą powagą Yasuro był tylko młodzikiem, nie różniącym się wiele od Kirisu. Gdy pożądanie wypełnia umysł wizjami rozkoszy, trudno oczekiwać od młodzieńca poczucia odpowiedzialności czy obowiązku.

Czy aby na pewno to ciągle był ten sam Yasuro? Tamten młodzian rumieniący się pod jej spojrzeniem, drżący pod dotykiem jej dłoni, gubiący się w swych słowach pod ciężarem jej sugestii i ratujący się ucieczką po kradzieży pocałunku z jej ust? To przelanie się czary pożądania do łowczyni zmieniło go drastycznie.. choć może nie do końca? Chciał zdobyć, był teraz wojownikiem. Ale także dowódcą na jakiego szkolono go od dziecięcych lat. W swych namowach i pieszczeniu jej ciała był równie zdecydowany, co przy znanej sobie roli wydawania rozkazów podwładnym. To jawne odrzucenie na bok etykiety powinno wpływać na łatwość manipulowania nim, lecz.. ogień jaki rozbudziła odkrył skupiska pewności siebie samuraja, dzięki którym powoli stawał się panem sytuacji. Wiedział czego pragnął i nie obawiał się po to sięgnąć. Czuła to w jego pocałunkach, w dłoniach sunących po jej skórze, widziała w wypełnionych żarem oczach.. Z tą nagłą drapieżnością i bezwzględnością, a także po odpowiednich wielkodusznie przekazanych mu naukach, mogłaby z niego zrobić rozkosznie zdolnego kochanka.

Jego zuchwałe pocałunki zdusiły pomruk, jaki wydobył z Leiko swym błądzeniem po tak wrażliwych na dotyk miejscach skrytych za bielizną. Oh, miała ochotę ująć jego poszukującą dłoń, naprowadzić wprost ku sekretowi swej kobiecości i tam przekazać mu pierwszą ze swych nauk wygrywania palcami wyuzdanej melodii na najczulszym instrumencie jej ciała. Kusiło, by podarować sobie choć tak drobne zaspokojenie. Ziemie Sasaki choć straszliwe, to jednak zapewniały jej wyrafinowane atrakcje ze strony osobistego tygrysa w pełni potrafiące ugasić płonące pragnienie. Odrobinę ją tamte noce rozpieściły i teraz musiała się zmagać z trochę zbyt rozbuchanymi jak na siebie potrzebami. Ale wszak w przeciwieństwie do Yasuro obecnie, ona ciągle pamiętała o swych obowiązkach.

-Jesteś.. wielkim kusicielem, mój samuraju – zachichotała cicho, gdy pozwolił jej odetchnąć od przyjemnych pieszczot swych ust i języka. Zaplotła ręce na karku młodziana przytulając go do siebie -I tak mocno tego pragnę..
Musnęła wargami jego ucho wlewając w nie te słodkie słówka, owionęła je swym gorącym oddechem, a następnie wyszeptała na poły przepraszająco i pożądliwie -Ale nie możemy, nie teraz. Gomen. Jednak to czekanie wynagrodzę nam po wielokroć. Nie dam Ci ani chwili wytchnienia w trakcie poznawania pragnień naszych ciał..
Zdążyła się jeszcze uśmiechnąć uwodzicielsko, nim spotkała ze sobą ich usta w czułym pocałunku kryjącym zmysłową obietnicę.

Pocałunek oddawał namiętnie i mocno, spragniony tych nowo odkrytych przyjemności. Nie zaprzestawał drapieżnej, acz niekoniecznie idealnej pieszczoty palców pomiędzy jej udami. Ale potem odparł z wyraźnym zawodem w głosie.- Hai. Później.
Powoli i z niechęcią się Yasuro odsunął od łowczyni wyraźnie nie mając ochoty na przerwanie tych ich figli. Czerwony na twarzy i z iskierkami pożądania wciąż tlącymi się w jego oczach spoglądał na Leiko. Długo szukał odpowiednich słów, by w końcu rzec.- Hai. Trochę sytuacja wymknęła się nam spod kontroli, ne Leiko-san? Niemniej nie żałuję tego, ani... tego co ma... może się między nami zdarzyć. A ty?
Jego drżący głos wciąż przeczył opanowaniu. Niemniej młody bushi który przed nią siedział, powoli się uspokajał. Wybuch żądzy i wyuzdane pragnienia zdołały znów zostać wepchnięte w kąt jego jaźni przez samokontrolę i etykietę. Niemniej czekały kolejnej okazji, by się wychylić ze swego zakamarka.

-Iye, to było przyjemne wyrwanie się spod kontroli.. - kobieta podniosła się z tatami i zaczęła poprawiać swe kimono, starając się doprowadzić je do początkowego stanu dokładności w otulaniu zgrabnego ciała. Ale nie do końca, czego była w pełni świadoma siedząc blisko Yasuro. Odzienie wprawdzie skrywało ponownie nogi i najintymniejsze z tajemnic kobiecego ciała, ale nadal kusiło nazbyt odsłoniętymi ramionami i pogłębionym dekoltem.
-Mm.. długo kazałeś mi czekać, mój samuraju, długo trzymałeś na dystans.. - mruczała sprawiając wrażenie, jak gdyby to wcale nie ona była tutaj stroną uwodzącą i bawiącą się pragnieniami jednego ze swych wielbicieli. Jak gdyby przez ten cały czas od Nagoi to ten młodzian rozpalał jej krew w żyłach swoją obecnością, ciągle jednak pozostając poza jej zasięgiem.
Sięgnęła ku niemu dłonią, by delikatnie i z troską spróbować zetrzeć z jego ust te niezbite ślady profanacji zasad etykiety -Ale teraz mi schlebia.. Jest dla mnie zaszczytem, że obdarzyłeś łowczynię tak dużym zainteresowaniem, Yasuro-san i weźmiesz na siebie to kolejne brzemię..
-No tak.- mruknął speszony bushi pozwalając zetrzeć z warg, te ślady barwnika które zostawiły usta łowczyni. Uśmiechnął lekko się i rzekł.- Ale już pewnie przywykłaś do takiego zainteresowania swoją osobą, choć pewnie nie bywasz ofiarą takich... napaści, jak przed chwilą. Ne Leiko-san?
-Nie każdy mężczyzna ma tyle śmiałości co Ty, mój samuraju, by tak rozkosznie na mnie napadać. A jakąż byłabym kobietą, gdybym pozwalała na tak wiele każdemu z moich wielbicieli?-zadowolona z efektów swych starań zacierających fioletowe tropy mogące kogoś nieopacznie doprowadzić do prawdy kryjącej się za tym spotkaniem, Leiko swymi palcami musnęła pieszczotliwe policzek młodziana, aż zawędrowała do jego czoła. Dbając o to, by ten słodki sekrecik nie dotarł do nikogo spoza ich dwójki, zaczęła z wolna odgarniać kosmyki jego włosów, które wskutek zakotłowania poopadały niesfornie.

W trakcie tych swoich robótek uśmiechała się i spoglądała na samuraja z wyjątkowo ciepłym uczuciem lśniącym w oczach -Jednak Yasuro-san.. jeśli zechcesz mnie na swą powierniczkę, to nic nie będzie nam stało na przeszkodzie by którejś nocy zajść dalej w naszych.. rozmowach, ne?
-Hai.- wybąkał z trudem samuraj, wstydząc się zapewne swego braku opanowania. I tej chwili słabości. Po czym dodał z gorliwością w głosie.-Zawsze z chęcią spędzę z tobą z czas, na bliskich rozmowach... i nie tylko.
Leiko płynnie przesunęła palcem z powrotem w dół, aż razem z kciukiem ujęła młodziana za podbródek.
-Wspaniale. Zatem...- pocałowała go krótko w usta, ale to co zdawało się być zaledwie prostą pieszczotą ze szczęścia kobiety, było tak naprawdę nagrodą za jego uległość. Pocałowała go także po to, by przypadkiem zdrowy rozsądek i dyscyplina nie zawładnęły ponownie poddanym jej sztuczkom umysłem samuraja.
A potem uniosła leniwie powieki i zapytała -Masz jakieś brzemię, którym chciałbyś się ze mną podzielić? Zrzucić trochę tego ciężaru ze swych ramion..?
-Iye. Nie wydaje mi się.- odparł bushi zaskoczony nieco tym pytaniem. Uśmiechnął się ciepło i dodał.- Przy tobie moje troski wydają się odpływać w dal. I rana mniej mi dokucza.
Zamyślił się na moment. -Ishiki może już nie żyje. Może zginął ukarany za swą porażkę. Oby.

Łowczyni lekko się zirytowała. Naprawdę delikatnie i tylko w duchu, ale bądź co bądź podirytowała. Myślała, że wyciągnięcie ciekawych dla siebie informacji z młodziana pokroju Yasuro będzie równie proste co w przypadku Kirisu. A już szczególnie po tak intymnej sytuacji, do której sama wszak doprowadziła. Ale nie, opierał się nieświadomie. Ona zaś dobrze wiedziała, że dalsze dopytywanie się o te sekrety wyda się podejrzane nawet jemu, oślepionemu przez z wolna stygnące niedawne doznania. Musiała zatem porzucić ten zamysł.. na teraz.

-Ishiki? Hai, być może. Choć z opowieści Twoich i Płomienia nie wyłania się on jako osoba.. zbyt łatwa do zabicia. Przyznam jednak, że będę w pełni zadowolona, jeśli już nigdy nie pojawi się w żadnym z moich zleceń.. - powiedziała z niesmakiem w głosie. Następnie odniosła się płynnie z tatami i ujmując za ramy dekoltu swego kimona naciągnęła materiał bardziej na ramiona, aby świat nie miał okazji oglądać zbyt wiele z jej porcelanowej skóry.
-Liczę że nigdy nie będę musiał spotykać takich osób. Chyba już bardziej wolę oni.- rzekł w odpowiedzi Yasuro. Po czym przeprosił cicho.- Gome. Znowu przywołuję nieprzyjemne wspomnienia. Ale cóż mogę poradzić, skoro me brzemię jest tak nieprzyjemne. Zepsułem tą rozmowę tym nieprzyjemnym tematem.
-To.. dużo nieprzyjemności jak na zaledwie jednego samuraja, Yasuro-san – kobieta zaśmiała się cicho na jego słowa, po czym pokręciła głową -Iye, iye. Wieczorem wybieram się na występ trupy teatralnej, a wcześniej chciałabym zdążyć jeszcze się przejść do świątyni. Podziękować Kami za udane łowy i poprosić o ich łaskę przy następnych.
Wesoły uśmiech opuścił wargi Leiko na rzecz obejmującej jej twarz nagłej melancholii. Wypełnionymi nią oczami spojrzała na widok rozpościerający się za oknem pokoju i szepnęła -Pomodlić się też za Kojiro-san i.. Kisari-chan.
-Towarzyszyć ci przy tym?- spytał z nadzieją w głosie Yasuro wstając gwałtownie. Podszedł do łowczyni.- Przy oglądaniu przedstawienia i modlitwie?

Leiko obróciła się ku niemu w zamyśleniu, które poskutkowało zmarszczeniem smug brwi w zakłopotaniu.
-Modlitwy są dla mnie.. czymś bardzo ważnym, Yasuro-san. Moją intymną rozmową z Kami, którą zwykłam przeprowadzać w samotności i największym skupieniu. A Ty mógłbyś mnie rozpraszać – w głosie oprócz zgrabnego kłamstewka o pełnym namaszczenia tonie, zabrzmiały także figlarne nutki. Stojąc tuż przed samurajem dłonie wsparła o jego klatkę piersiową i spojrzała na niego zza opadającego pasma włosów ze słowami -Ale możemy się później spotkać na przedstawieniu. Zapewne i Tobie przyda się taka drobna rozrywka, ne?
-Hai. Na pewno przybędę.- rzekł z uśmiechem Yasuro, po czym spytał.- Polecić ci jakąś konkretną świątynię?
-Bardzo byś mi tym pomógł. Miyaushiro jest tak duże, że się w nim gubię... - odparła kręcąc głową w rozbawieniu na tę swoją nieporadność. Ale także z zażenowaniem, które umiejętnie skryła w kimonie młodziana po wsparciu czoła o jego tors -Najchętniej bym się wybrała do jakiejś mało uczęszczanej, aby mieć spokój w modlitwach..

Roztaczała wokoło swój czar, pomimo tymczasowej porażki w zdobywaniu informacji od samuraja.
I za to beształa się w myślach, choć wargi jej układały się w urzekający uśmiech.

Ah, straszliwą broń miała w swym posiadaniu. Ani wakizashi, ani parasolka z zabójczym sekretem, ani nawet moc pochodząca z oka, żadne z nich nie stanowiło tak wielkiego zagrożenia dla męskiego rodu co uroda i zmysłowość Leiko. Łatwo było manipulować swe cele, nawet jeśli na każdego potrzebowała innej taktyki. Trudność się zaczynała, gdy właśnie przez mamiące ruchy jej ciała tonęli w pożądaniu i czerwona mgiełka przesłaniała im umysły zawierające interesujące ją skarby. Sama na siebie sprowadzała takie komplikacje.
Tak ciężkie bywało czasem panowanie nad swym powabem..
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 04-05-2012, 17:15   #158
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Po raz kolejny jej się to zdarzyło. Po raz kolejny miała wrażenie, że coś jej umknęło, jakiś szczegół, jakiś detal.
Tak było, gdy idąc korytarzami posiadłości Yasuro kierowała się do wyjścia.
Nagle bowiem, zza zakrętu wypadła jakaś drobna osóbka.
Młode dziewczę, o spiętych po męsku włosach zderzyło się z nią.


Spojrzenie jej ciemnobrązowych oczu, baczne i przenikliwe, acz przepraszające utkwiło w obliczu łowczyni.
Po czym młoda służka schyliła głowę i zaczęła szybko i wylewnie przepraszać za swe wpadnięcie. A Yasuro z jakiegoś powodu czuł się niezręcznie w tej sytuacji. Młody bushi dość oschle i szybko odprawił ową dziewczynę.
A Leiko... znów miała wrażenie, że skądś tą dziewczynę znała. Iye. To raczej nie to.
Coś w ruchach tego dziewczęcia, zadziwiająco spokojnych i oszczędnych. Coś w jej spojrzeniu, w sposobie wysławiania. Coś było w niej, znajomego.
Nie było to tak dobitne wrażenie jak w przypadku biuściastej służki Hataro. Jedynie delikatna impresja. Coś w tym młodym dziewczęciu, muskało struny pamięci łowczyni.

Pójście do świątyni wiązało się z potrzebą wymówki wobec Yasuro, który okazał się nie być tak nieśmiały jak się z pozoru wydawało. Niemniej łowczyni dość często i dość mocno wystawiała jego samokontrolę na ciężkie próby. Nic więc dziwnego, że w końcu pękł.
Leiko nigdy nie czuła specjalnie potrzeby modlitw i opieki Kami. Zawsze liczyła na własne siły i pomoc sióstr. Choć musiała przyznać, że podczas tej misji zaskakująco często odwiedzała te przybytki. Aczkolwiek powody tych odwiedzin, niewiele miały wspólnego z modlitwą.
A Yasuro poradził Leiko, by udała się do świątyni Hachiman, poświęconej Kami wojny.
Ponoć obecnie już tak nie odwiedzanej, jak kiedyś.
Było tu cicho i spokojnie.


Potężne posągi ryczących bestii, odstraszały złe duchy od tego poświęconego Kami miejsca.


Leiko przyglądała się tej świątyni i jej zdobieniom. Może jednak warto było pomodlić się o wsparcie Kami?
Wszak ilość wrogów jakich zdołała sobie narobić była zatrważająca. Ishiki, oni, oraz mnisi i ich sieć intryg.
Nic dziwnego, że siedząca znacznie głębiej w tej sieci pająka Yuriko była w niebezpieczeństwie.
Była tu sama, “zakochany w niej” Rasume Yamori został poza świątynią, czekając wiernie na jej powrót.
Może to dobra okazja do modlitwy?
-Maruiken Leiko- san, jak mniemam?- jej uwagę przyciągnął się zbliżający się do niej mnich. Zwykły buddyjski mnich o japońskich rysach twarzy. Uśmiechnął się ciepło, potarł potylicę głowy dłonią i spytał ponownie.-Maruiken Leiko-san, tak?
Gdy Leiko potwierdziła swoją tożsamość, mnich sięgnął w poły swej szaty.- Poproszono mnie o przekazanie listu, ponoć to bardzo ważne.

Po czym podał jej ów list.

Cytat:

Bezsenna noc -
księżyc wędruje
moje myśli za nim.

Miałem nadzieję, że świątynię wskaże ci Dasate Yasuro, gdy myśli twe popłyną do Nagoi.
Zostawiam ci w niej list więc, by przekazać, że za dwie noce, w tej świątyni będą wieczorem godziny kochanków.
Jeśli jednak się wtedy nie zjawisz, to pojawię się w mroku w twej komnacie, niczym złodziej.
Inusuke.
Miłosny. A jakże. Wyznanie miłosne, acz bezczelne w swej naturze.
Kojiro. Przewidział jej ruch, mimo że sama go nie planowała. Niczym mistrz Go planował kilka kroków naprzód. Gdzie jeszcze znajdowały się takie listy?

Przesunąwszy wzrokiem po tekście Leiko uprzejmie podziękowała i spytała.- Kiedy dostałeś ów list wraz z prośbą przekazania go ?
Mnich rzekł przypominając sobie.-List zostawiono u mnie wczoraj.
Wychodziło więc na to, że Kojiro zjawi się w tej świątyni następnego wieczoru. Albo u niej w komnacie, gdy ona nie zjawi się tu wieczorem.
Sytuacja robiła się więc nader ciekawa. Jej osobisty tygrys był w pobliżu i zapowiedział swe przybycie.
I dobrze... wszak z nim mogła mówić otwarcie. I u niego uzyskać pomoc i wsparcie.
Kojiro tu był. Nie była więc sama.

Także i w Świecie Wierzb i Kwiatów nie była sama.


Gdy szła pod rękę z Yamorim odgrywającym rolę przyjaciela próbującego stać się dla idącej obok niego Leiko czymś więcej. I dość ekspresyjnie przeżywającym kolejne swe porażki w tej materii. Dzielnica rozkoszy pełna była pięknych kobiet i bushi. Miastu dobrze się żyło w cieniu zamku Miyaushiro. Oczywiście poza okresami, gdy po mieście grasowały głodne oni. Obecnie jednak miasto tętniło życiem. A Leiko przyciągała uwagę swą urodą i strojem.
Obecność Yamoriego gwarantowała jednakże spokój od zaczepek. I jedynie kose spojrzenia niektórych kobiet przypominały jej o tym, jak wielkim skarbem był jej obecny adorator. Przemierzając to miejsce Leiko miała jednak wrażenie, że jest... obserwowana. Nie wiedziała przez kogo i nie udało się jej wypatrzyć owej pary ciekawskich oczu. Oznaczało to jednakże tylko jedno. Ów osobnik był dobry w tym co robił.

Niemniej i ów tajemniczy osobnik zrezygnował po jakimś czasie ze śledzenia Leiko uznając za pewne, że marnuje czas. Wszak cóż podejrzanego było w łowczyni idącej ze swym wielbicielem uliczkami tej urokliwej dzielnicy?
Podczas swych wędrówek Maruiken i Yamori natknęli się na zjawiskowo piękną kobietę.



Gejszę która przemierzała uliczkę sama, ale sądząc po zachowaniu mężczyzn, darzono ją tu wielkim szacunkiem. Musiała być kimś ważnym lub wpływowym.
I Yamori pośpieszył z wyjaśnieniami, tym razem cicho i bardzo rzeczowo.- To Hasuno Amasa. Oczywiście nie jest to jej prawdziwe imię. Tylko pseudonim, który łatwo przetłumaczyć jako Słodycz Lotosu. Ona jest ważną personą w tej dzielnicy. Niedoścignionym wzorem dla innych gejsz i... - tu dramatycznie przerwał, by zaskoczyć Leiko kolejnymi słowami wypowiedzianymi po chwili.-... nie jest ona kochanką daimyo. Lecz była kochanką jego brata. Także. To zresztą dość ciekawa opowieść.

Po czym zaczął opowiadać jej historię.-Hasuno-sama jest niewątpliwie perłą tej dzielnicy. I tą samą perłą była w czasach sprzed wojny. Tak piękny kwiat oczywiście miał wielu chętnych do objęcia na nią patronatu. O dziwo, dość szybko zrezygnował z tego sam Sonoske-sama, pozwalając by to jego brat Yokimura-san objął ją swym patronatem. I ponoć Amasa-sama rozkochała w sobie młodszego brata daimyo. Tak powiadają. Inni mówią, że oboje ulegli własnemu czarowi. I zakochali się w sobie. Ale to nie koniec.- niczym bajarz budował napięcie kolejnymi wypowiedziami i dramatycznymi pauzami.- Potem robi się jeszcze ciekawiej. Otóż... Hasuno-sama uległa zauroczeniu pewnym młodym yojimo imieniem Sasaki Kojiro. Ponoć odtrąciła miłość Yokimury-san, całkowicie się zatraciwszy w nowym uczuciu. I tu również wersje są różne. Jedni twierdzą, że Amasa-san i Kojiro-san zakochali się w sobie. Inni, że Kojiro-san uwiódł gejszę, by odciągnąć ją od brata daimyo, na wyraźne polecenie Sonoske-sama. Hachisuka-sama zamierzał bowiem znaleźć żonę dla swego brata i wzmocnić w ten sposób sojusz z którymś z klanów. Jedno jest pewne, Kojiro-san i Yokimura-san nie skrzyżowali o nią ostrzy katan. Jak było naprawdę? Wie tylko ona, skoro i Sasaki-san i Yokimura-san nie żyją. Choć zgonu tego drugiego nikt nie potwierdził.
Spojrzenie Yamoriego przesunęło się na oblicze Amasy.- Od czasu śmierci ich obu Hasuno Amasa-sama nie ma patrona, choć krążą plotki że Hataro Jumari-sama lub Dasate Ginari-sama są jej przyjaźni i wspomagają finansowo. Poza tym, uosabia piękno tej dzielnicy i dzięki temu ma wielu klientów.


Nadszedł wieczór, czas przedstawienia. Zarówno Kirisu jak i Yasuro wiele sobie obiecywali po wieczornym spotkaniu z Leiko. I obaj wielce się zawiedli zauważając siebie nawzajem. Ostateczną zwyciężczynią była jednak łowczyni.
Wszak na przedstawienie udawała się w towarzystwie dwóch młodzieńców. Patrzących na siebie niczym dwa wilki gotowe w każdej chwili rzucić się sobie do gardeł.

Spektakl przyciągnął zresztą uwagę wielu osób. Wieśniacy i mieszkańcy miasta, bushi, łowcy oni, kurtyzany... Sala była szczelnie wypełniona nimi. Siostrzyczka powinna być więc zadowolona z frekwencji.
Zaś łowczyni wypatrzyła kilka znajomych twarzy.
Był na widowni i Jednooki Wilk i Ginamoto i Kunashi.
Była i jednooka Sakura, której widok wywołał pogardliwy grymas na twarzy łowczyni
Był też Jumai Hataro w towarzystwie kilku ślicznotek, wśród których nie było jednak Setsuko.
Była i pani Ofu w towarzystwie dwórek.
Była też Isako.
W przeciwieństwie do Ofu czy Hataro , strażniczka bezpieczeństwa daymio przyszła sama. Nie było przy niej ni yojimbo czy też służby.
Niska i szczupła, nie wybrała dla siebie miejsca z przodu. Stała pośród wieśniaków i łowców, niemalże wtapiając się swą drobną sylwetką w tło.


Nie można było odmówić jej urody, choć raczej nie rzucała się ona w oczy. Isako przyglądała się przedstawieniu w zadumie i z melancholią na obliczu.

A przedstawienie właśnie się rozpoczęło. I tematyka była zdecydowanie pasująca do miejsca i obecnej sytuacji.


Dzielny bohater uwalniał wioski i miasta o jarzma potworów, zsyłanych przez ich mrocznego władcę, Nanatsu nomeno akuma - Siedmiookiego Oni.
Widząc w jego zwycięstwach szansę na pokonanie potwora Kami zesłali mu niebiańskie ostrze. I wraz z tym mieczem, dzielny bohater udał się by zmierzyć z potworem. Ale oni kpiło z jego wysiłków. Pożarłszy serce nieśmiertelnego Kami potwór wydawał się niezwyciężony. Więc wojownik zastosował niezwykłą taktykę. Wyłupił potworowi kolejno wszystkie oczy, po czym je zjadł, by mu nie odrosły. Następnie przebił mieczem jego serce nie pozwalając mu się odradzać. I tak zabitego potwora uwięził pod wielką górą wraz z mieczem wbitym w serce.
Przedstawienie było ciekawe, acz... nie tak ciekawe jak inne zdarzenia tego dnia.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-06-2012, 08:07   #159
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
..chan..
..Tsuki no...
..Lei..
..san..
...uważaj...
..ko...
.. musume..
..siostrzyczko..
...bądź..
...Lei...
..ostrożna..
...ko...
..Lei..

...


… jestem przy Tobie..

Powieki uniosły się gwałtownie ukazując błyszczące oczy, rozszerzone jak wyrwane z koszmaru. Bo i czyż to nie właśnie nim był ten sen? Chaotyczny zlepek głosów i imion, ostrzeżeń i pieszczotliwych zwrotów. Wirujące nieskończenie w ciemnej otchłani uśpionego i tym samym bezbronnego umysłu. Przytłaczające swą ilością i znaczeniem umykającym łowczyni. Rozbite echa ostatnich czasów. I szczególnie to jedno, wspomnienie słów wypowiedzianych w innym koszmarze, wypowiedzianych przez głos, którego nie potrafiła rozpoznać. Męski, znajomy.. czyj? Ta niewiedza i przedziwny lęk stały się powodem tak nerwowego przebudzenia.

Maruiken Leiko nie była przyzwyczajona do długiego spania, do.. posiadania choćby możliwości, by móc leżeć w takim rozgardiaszu na futonie do południa i po prostu spać. Bliższe jej było czuwanie i zawsze bycie w gotowości, zatem reagowanie na każdy najdrobniejszy dźwięk i poruszenie. Nie było w tym miejsca na pogrążanie się w głębokim śnie. Nie było miejsca na śnienie.
Jednak te ostatnie dni odrobinę ją uśpiły. Były drastyczną odmianą po czasie spędzonym na polowaniach, sypianiu w wioskach lub pod gołym niebem i z obawą przed demonami kryjącymi się w ciemnościach nocy. Oczywiście, będąc w mieście poznawała najnowsze ploteczki i nie mogła narzekać na brak swej aktywności w próbach poznania klanowej intrygi. Ale ten luksus, którym się otoczyła.. po prostu rozleniwiał. Dowodem tego był fakt, że leżała jeszcze na futonie choć ulice Miyaushiro już dawno przestały spać i żyły swym typowym rozgardiaszem.

Przeciągnęła się z przyjemnością, pod okrywającym ją materiałem prężąc swe zgrabne ciało jak przebudzona kotka. I zaczęła się podnosić wolno, wcale nie próbując się uwolnić od oplatających ją fałd pościeli, ale wręcz dokładniej otulając nimi swą nagość. Przyodziana w białe, zaimprowizowane kimono zasłaniające jej kobiecie atrybuty, wstała i z szelestem podeszła do drzwi wychodzących na ogród. Rozchyliła je nieznacznie, wpuszczając promienie słońca do swego gniazdka i samej wspierając się o framugę. Uspokajająco odetchnęła rześkim powietrzem.

Ostatni wieczór nie obfitował w istotne wydarzenia, choć za przedstawienie musiała pochwalić w myślach swą najdroższą siostrzyczkę. Wraz ze swymi aktorami opowiedziała intrygującą historię przyciągając niemałą widownię. I to nie tylko zwykłych mieszkańców żyjących w cieniu dworu daimyo, ale także osoby mogące się napawać przebywaniem w bliskim otoczeniu pana tych ziem. Jak na przykład.. Isako. Jego osobista yojimbo. Zabójczyni. Kunoichi. Kobieta potrafiąca z zimną krwią zabić drugiego człowieka. A jednak wczoraj wydawało się być delikatną, niczym zwyczajna dziewczyna pragnąca zatonąć na moment w teatralnej sztuce i oderwać się od szarości dnia codziennego. Pozostawała mimo to niebezpiecznym elementem układanki, a łowczyni po rozmowie z Iruką mogła wykorzystać poznany sekrecik Isako. Tę jej rozkoszną słabość oraz znudzenie służbą u Sonoske.
Zatem gdy na równi zadowolony i poruszony przedstawieniem tłum kierował się ku wyjściu, Maruiken „przypadkiem” zdołała się znaleźć całkiem nieopodal ślicznej kunoichi. Zaledwie na taką odległość, by tamtej nie umknęło ni skrzyżowanie z nią spojrzenia, ni posłany uśmiech o subtelnej, zalotnej nucie. Dostrzegła je i lekko się pod ich wpływem stropiła.






Osobista yojimbo władcy zamku najwyraźniej nie spodziewała się być zauważona. Tym bardziej przez osobę, która nie powinna jej zapamiętać z tamtego spotkania. I przez chwilę nie wiedziała co uczynić z tym faktem. Wreszcie odpowiedziała na gest Leiko skinięciem głowy i nieśmiałym uśmiechem. To łowczyni wystarczyło na ten wieczór.
Ah, upłynęło trochę czasu odkąd musiała uwodzić inną przedstawicielkę swej pięknej płci. Nie różniło się to wiele od oczarowywania mężczyzn. Również wobec niektórych musiała być delikatniejsza, wobec innych zaś bardziej bezpośrednia. Isako pasowała do tej pierwszej grupy, więc nie należało jej spłoszyć, ani też wzbudzać niepotrzebnych podejrzeń. Ta gra była o tyle intrygująca, że nagrodą po odpowiednim jej poprowadzeniu miały być sekrety wypowiadane prosto przez usteczka najbliższej osoby daimyo. Dodatkowo zaś sytuację osładzał fakt, że yojimbo z wyglądu przypominała Leiko.. ją samą z czasów młodości. Było to przeurocze podobieństwo.

Tak więc, po odprawieniu dwóch młodzianów o oczach pełnych gromów gdy spoglądali na siebie wzajemnie, tę noc spędziła samotnie. Raz jeszcze. Ale przecież.. to się miało zmienić, ne?

Zerknęła w bok, na tatami wyściełające podłogę. Na drobną istotkę czającą się nieopodal futonu łowczyni. Filigranową, kruchą i delikatną jak płatek kwiatu. Na motyla zręcznie i z pietyzmem poskładanego z otrzymanego wczorajszego dnia listu.






Ujęła go ostrożnie pomiędzy palce i zbliżyła do swej twarzy, by wargami i czubkiem nosa musnąć jego skrzydło. To pierwsze w przypływie ciepłych wspomnień.
Uśmiechnęła się.

Kojiro-san..
Dobrze, że był w pobliżu. Tyle się działo, tyle się miało wydarzyć. Każdego dnia głęboko tonęła w chmurach ponurych myśli i miała wrażenie, że umyka jej pomiędzy palcami panowanie nad swoją rolą w tym skomplikowanym przedstawieniu. Jego obecność była pocieszająca. W tak mrocznie zapowiadających się chwilach potrzebowała każdego sojusznika, który będzie gotów pójść za nią w każdy ogień.
A wkradnięcie się tak rozkosznego złodzieja wieczorem do jej pokoju było samo w sobie zapewnieniem nocnych atrakcji, które nie mogły się skończyć tylko na rozmowie. Zaspokojenie swych pragnień, przypomnienie sobie jak bardzo zdolnym kochankiem jest Kojiro i na jak wiele wyrafinowanych sposobów potrafi pieścić jej ciało.. tak, ta wizja silnie kusiła łowczynię. Tym bardziej, jeśli to miała być jedyna taka okazja, bowiem najbliższa przyszłość dyktowana przez mnichów nie wydawała się sprzyjać ekscytacjom. Jakże straszliwą pokusą było utonięcie w ramionach swego osobistego tygrysa..

W swym zamyśleniu i krótkim odpłynięciu ku wspomnieniom tych kilku wspólnie spędzonych nocy, Leiko najpierw musnęła delikatnie palcami swe warg, a potem szyję i porcelanę odsłoniętego barku. Opuściła w rozmarzeniu powieki. Umysł po niedawnym śnie jeszcze skory do łatwego odpływania ku przyjemnym ścieżkom, przywoływał wyobrażenie „tylko ronina” stojącego za nią i ustami pieszczącego jej skórę. Tak jak to miał w zwyczaju robić, za każdym razem odnajdując właściwe szlaki w swym powolnym cieszeniu się bliskością łani. A choć nie tak pobudzająca jak przy prawdziwym spotkaniu, to ta wizja wciąż silnie wpływała na zmysły kobiety. Aż dreszcz przeszedł po jej ciele, gdy subtelny powiew wiatru przemienił się w oddech kochanka na łabędziej szyi.





Ale.. jakby to właściwie było? Spędzić noc ze swym tygrysem i zasnąć przy nim snem kobiety zaspokojonej bez niepokojenia się o bycie nakrytymi? Zapewne miał sen równie lekki i czujny co ona, właśnie tego by się spodziewała po duchu. Para drapieżników wiecznie strzegąca swego bezpieczeństwa. Iye. Drapieżnik i jego słodka zdobycz, choć te role nie do końca były ustalone. Dla niej Kojiro był intrygującym kąskiem, przecudnym znaleziskiem. Ona zaś dla niego równie niespodziewanym skarbem, który mógł nawiedzać nocami i zdobywać tylko dla siebie. I czy jak swoją własność tuliłby ją do siebie zaborczo przez sen, jak w podświadomej obawie, że ktoś mógłby mu ją odebrać?
Przespałaby przy nim resztę nocy, poranek, aż do południa, leniwie tak i na przekór swojej naturze. Zbudziłaby się przy namacalnej sugestii bezpieczeństwa, jaką byłoby ciepłe ciało kochanka. Z zadowoleniem przyglądałaby się jego pogrążonej we śnie twarzy. Palcami ostrożnie odgarnęłaby niesforny kosmyk długich włosów wzburzonych nocnymi atrakcjami. A potem musnęłaby policzek i opuszką zakreśliła kontur jego warg rozchylonych w spokojnym oddychaniu. I to jej własne usta uformowałoby w przepełniony czułością uśmiech.
Po nacieszeniu się obecnością Kojiro zdołałaby się wyplątać z jego ramion i wspólnego leża, by ukrywając swe wdzięki zaledwie odzieniem z pościeli stanąć w miejscu podobnym właśnie temu. Przyjrzeć się nowemu dniowi, zamiast ubierać się w pośpiechu i skradając się uliczkami wrócić niepostrzeżenie do swych obrońców. Pogrążyć się w leniwie płynących myślach, dalekich od intryg i intryg, a pomiędzy nimi.. poczuć dotyk usta wędrujących po swej szyi. Zadrżeć pod tak przyjemnym atakiem cichego drapieżnika, któremu ni w głowie byłoby wypuszczenie łani z tygrysiej kryjówki. Ani powrót do spania.
Było to zdecydowanie niemądre myślenie, ale także całkiem niewinne póki trzymane w ryzach samego umysłu. Bowiem nie mogła..

Wizja zaczęła się rozpływać. Duch zaś, zdający się być prawdziwą postać z krwi i kości, z żalem wypuścił z ramion swą kochankę. By odejść, jak to te zjawy miały paskudnie w zwyczaju. I pozostawić za sobą jedynie tęsknotę.

Nie mogła przyjemności płynących z bliskości mężczyzny przedłożyć nad ważkość swego zadania. Nawet jeśli tym mężczyzną był jej własny, sekretny yojimbo o palcach i ustach zawsze znajdujących odpowiednie ścieżki na mapie ciała łowczyni. Potrzebowała go mieć przy sobie dzisiejszego wieczoru, ale przede wszystkim dla jego tajemnic i wiedzy. O doradcach daimyo, o klasztorze, o mnichach. Ale czy sama mogła mu powiedzieć o planach tych ostatnich wobec niej? O ich własnym pragnieniu upolowania sobie jego łani? Czy nie będzie wtedy starał się jej odwieść od zamysłu przyjęcia tego zlecenia? Lub później będzie próbował ją ratować nim wpadnie w ręce Chińczyków, jeśli ona postanowi dać się złapać by poznać tajniki ich klasztoru? Ale z drugiej strony, czy mogła pozwolić sobie na milczenie w tej sprawie, gdy zagrożenie było tak duże? Czy jeśli nie będzie wiedział o jej planach, to w porę zjawi się, by szturmem wyrwać ją z rąk mnichów nim coś złego jej się stanie? To była ciężka decyzja do podjęcia przez Leiko, bowiem na szali mogło stać albo powodzenie całej misji, albo jej własne życie.

Potrzebowała też z jego ust poznać prawdę o...

..Słodyczy Lotosu..


Czy Kojiro rzeczywiście był w niej zakochany? W kobiecie tak pięknej, tak niedostępnej zwykłym ludziom, ucieleśnieniu wszystkich cnót i najdoskonalszych talentów gejsz, istnemu klejnotowi i marzeniu niejednego mężczyzny? Łowczyni nie miała najmniejszych problemów z wyobrażeniem sobie młodego lorda ulegającego czarowi Hasuno Amasy. Ani tego ukrywającego długo swe pragnienia wobec niej.
Oczywiście, nie było to aż tak ważne jak inne jego sekrety powiązane z jej zadaniem. Nie musiała znać zapewne niemałej ilości kobiet jakie miał przed nią, ani też dokładnych historii jakie się wiązały z każdą z nich. Nie musiała aż tak głęboko wnikać w jego przeszłość, dopóki nie wiązało się to z siecią intryg oplatających klan. Nie musiała..
Iye.. z jakiegoś powodu jego uczucia względem Słodyczy Lotosu interesowały Leiko. Czy też nazywał ją swoją Tsuki no Musume? Łanią? Klejnotem? A może poprzestawał na samej Słodyczy Lotosu? Czy kochał, a może nadal miał do niej słabość? Czy też jej obecność tutaj miała związek z powrotem ronina na ziemie jego byłego klanu?
Koniec końców, jakiekolwiek miały być jego odpowiedzi, to ona będzie musiała odrobinę docisnąć swego rozkosznego tygrysa, aby tylko Tsuki no Musume miał w swych myślach, pragnieniach.. i sercu być może. Aby to jej był wierny i oddany, tylko w nią ślepo zapatrzony jak Płomyczek. Albo niewinny Yasuro.

Iye..
Delikatnie skubnęła ząbkami swą dolną wargę na wspomnienie burzliwego spotkania ze swym młodym wielbicielem. Spotkania, które ostatecznie zburzyło w nim te już od jakiegoś czasu ledwo broniące się mury zdyscyplinowania.
Samuraj nie był aż tak niewinny jak się wydawał. Gdy pożądanie brało górę, to nawet on odsuwał na bok swe obowiązki i sztywne trzymanie się granic etykiety. Pod tą jego zbroją krył się nie tylko nieobyty z kobietami młodzian, ale towarzyszył mu też przyszyły dowódca, stanowczy i władczy. Oh, zapewne o tym nie wiedział, ale gdyby to właśnie te dwie cechy stały się jego siłą, to stałby się postrachem niejednego niewieściego serca i ciała.
Acz nie tylko w tym objawił się jego brak niewinności. Czyż nie kłamał jej? I to prosto w oczy, chociaż swoimi tak trwożliwie uciekał, by nie mogła odczytać prawdy z okien jego duszy. Pokusy jakim go poddawała były silne, acz obowiązki samuraja i powierzone sekrety były jeszcze potężniejsze. Aż okłamał kobietę, która tak bardzo mieszała w jego życiu, i której wbrew wszelkim zasadom etykiety skradł pocałunek. I która wzbudziła w nim uczucia tak gorące, że zadziałał instynktownie rzucając się na nią w odosobnieniu swego pokoju. Nawet mimo tego krótkiego wybuchu namiętności nie udało jej się wyciągnąć z Yasuro informacji o Kisari. Zadanie jakie na siebie wzięła okazało się być trudniejszym niż się z początku zdawało, siostrzyczka Kojiro zaś ukryta gdzieś przed wścibskimi spojrzeniami. Gdzieś.. gdzieś..

Zmarszczyła lekko brwi przypominając sobie pewne drażniące uczucie wymykania się jej czegoś ważnego z garści.
Czyżby.. Oh, ale przecież to byłoby zbyt proste!
Ale gdyby jednak.. wtedy wyjaśniłoby się dziwne zachowanie młodego bushi w trakcie tak nieważnego spotkania z byle służką. I znajome uczucie jakie temu towarzyszyło też zostałoby wyjaśnione.
A wszak nic nie szkodziło spróbować, prawda?
Dasate Ginari.. czyżbyś nie był tak sprytny jakim się wydawałeś?
Dasate Yasuro.. czyżbyś był jeszcze perfidniejszym kłamcą?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 07-06-2012, 08:16   #160
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
I tego dnia łowczyni nie była zmuszona do zbyt długiego czekania pod bramą posiadłośc iDasate. Szczęśliwie, towarzyszący jej przy tym strażnik domu był skupiony tylko na swych obowiązkach, by uprzykrzać jej to oczekiwanie pogawędkami lub komentarzami. A przecież była czarująca, nieskończenie zmysłowa. Jak zwykle. Oh, a może jednak już nieco bardziej w oczach młodego samuraja po wczorajszej „napaści” na nią i zakosztowaniu namiastki rozkoszy?
Być może właśnie tak było i dlatego jej wielbiciel osobiście pofatygował się do bramy, miast pozwolić służce przyprowadzić gościa do siebie.

-Yasuro-san.. konnichiwa - powiedziała Leiko i zbliżyła się, odrobinę tylko przekraczając granicę etykiety, ale nie wystarczająco do uznania tej bliskości za prowokującą. Zaś sposób w jaki przez kilka sekund przechylała się ku niemu swym ciała, jak rozchylała soczyście fioletowe usta, świadczyło o pragnieniu pocałowania swego samuraja na powitania. Niezbyt gwałtowne były to gesty, ale wystarczyły by kobieta się strapiła i w lekkim zawodzie uciekła krótkim zerknięciem ku strażnikowi.
Pomimo tego swego drobnego występku nadal było wyraźnie widać jej radości na widok samuraja. W oczach tańcowały radosne iskierki, wargi układały się w ujmujący uśmiech, gdy mówiła – Czyżbym ponownie przerwała Twój odpoczynek? Gomen.
-Iye. Choć nie spodziewałem się ciebie tak szybko i tak wcześnie.- odparł młody bushi lekko uśmiechając się. Po czym gestem zaprosił ją do środka.




A gdy szli w kierunku wejścia do posiadłości spytał.- Jak ci się podobało wczorajsze przedstawienie?
-Oh, było cudowne. To bardzo zdolni aktorzy. Mogłabym codziennie oglądać ich sztuki.. - zamruczała Leiko na równi z podziwem i rozmarzeniem -Choć sama historia nie pozwoliła oddalić się mym myślom od polowań i obowiązków. Walki z Oni najczęściej są dalekie od przyjemności, ale być zmuszonym do.. zjedzenia oczu jednego z nich?
Wzdrygnęła się z obrzydzenia na samą myśl, na samo choćby wyobrażenie siebie w tak paskudnej sytuacji -Nie wiem, czy nawet jako łowczyni potrafiłabym się zmusić do czegoś takiego..
- Paskudna opowieść... Przyznaję, ale pięknie opowiedziana.- rzekł z ciepłym uśmiechem Yasuro, po czym spytał.-Co sprowadza cię tak szybko w progi mego domu?
W jego głosie wyczuć można było i ciekawość i nadzieję.
-Nie mogłam po prostu zatęsknić za towarzystwem mego samuraja? - odparła wesoło, gdy już żaden strażnik czy służka nie mogli usłyszeć tej dość dużej poufałości. I ujęła młodziana pod ramię, palcami leniwie acz wyczuwalnie gładząc jego rękę.

-Hai, to też. Ale przyszłam również z.. prośbą, Yasuro-san. Nie wiem jednak czy tak wypada.. - w zmieszaniu i niepewności musnęła wolną dłonią swe wargi, po czym dodała bezradnym szeptem -Ale nie mam nikogo innego do kogo mogłabym się zwrócić..
Niewątpliwie speszyła go swymi słowami i przywołała myśli stosowne dla wczorajszego wybuchu namiętności. Niewątpliwie też uznał, że owa prośba właśnie z tamtym wybuchem uczucia jest powiązana, bowiem z trudem wydukał.- Ja..ką Lei...ko-san?
-To może być mój ostatni dzień w Miyaushiro, jeśli jutro już poślą nas na łowy. Ostatni tak spokojny dzień na zapewne długi czas poświęcony polowaniom na demony. Nie wiem kiedy wrócę.. - zaczęła powoli, rzeczywiście z początku swym tonem i słowami sprawiając wrażenie, jak gdyby jej cel był bardziej romantyczny względem samuraja niż było naprawdę.
-Powinnam zatem trochę sobie dogodzić przed męczącą podróżą, ne? Wydać trochę nagrody od klanu na kobiece przyjemności. Nie znam jednak miasta, nie poznałam jeszcze dobrze wszystkich jego atrakcji. Czy.. ah..- widać w dalszym ciągu Leiko czuła się niepewnie ze swoją prośbą, bo pytanie swe urwała. Dopiero po krótkim momencie wzniosła na Yasuro spojrzenie -Czy.. mogłabym zabrać ze sobą jedną z Twych służek jako przewodniczkę?
-Oczywiście, zaraz wydam polecenia.- rzekł z uśmiechem Yasuro i dodał.- I chętnie ci potowarzyszę.
Tym chętniej, że Leiko była sama, jego konkurent nie kręcił się w pobliżu. Wczorajsza wspólna wyprawa na przedstawienie, tylko zaogniła ich wzajemne animozje.

-Iye, Yasuro-san – zachichotała cicho -Kobiece sprawunki i przeglądanie kolejnych kimon nie są zbyt interesującymi zajęciami dla samuraja, nie mogłabym Cię skazać na takie znudzenie. I to w moim towarzystwie.
Leiko postanowiła pozwolić sobie na nieco więcej. Obiema rękami oplotła ramię młodziana, wręcz z wdzięcznością wtulając się w nie po przysunięciu się bliżej niego. I zdawała się nic sobie z tego nie robić, ni odrobinę się nie zawstydziła swoją śmiałością. Co więcej, kontynuowała temat rozkosznym dla uszu pomrukiem -Może pójść ze mną ta, która wczoraj na mnie wpadła? Miała w sobie coś.. znajomego, choć trudno mi określić cóż takiego. Uprzyjemniłaby mi czas..
-Iye. Iye.- wyraz twarzy Yasuro szybko przybrał symptomy paniki.- To nie jest dobry pomysł. Ona jest bardzo młoda i... nie pochodzi z miasta. Lepiej jak znajdę ci służkę, która lepiej zna uliczki Miyaushiro.
-Jestem pewna, że byśmy sobie poradziły. I obie poznały lepiej miasto, ne? -mówiąc przyglądała się jego twarzy, nijak nie dając po sobie poznać, że dostrzegła tę nagłą, jakże interesującą zmianę w mimice oraz głosie -I mój samuraju, czyżbyś uważał, że towarzystwo tak młodej dziewczyny sprawiałoby mi kłopot? Sama uważam się za jeszcze dość młodą..
W międzyczasie oplecenie ramienia Yasuro stało się jakby ciaśniejsze, ale także wyczuwalnie dla niego.. bardziej krągłe, gdy łowczyni przypadkiem i zupełnie tego nieświadoma zamknęła jego rękę pomiędzy swymi piersiami.
-Iye. Gdzież bym śmiał coś takiego suger.. ale... żadnej ci pomocy nie udzieli. Ni pożytku z jej nie będzie. To wieśniaczka. Nie doradzi, nie wskaże dobrego wyboru.- Yasuro mimo pokus starał się zachować rozsądek. Nie było to jednak łatwe wobec rozpraszających wybiegów Leiko.
-Pozwolisz, że ja to ocenię? Mmm.. albo Ty, kiedy po powrocie pokażę Ci się w nowej kreacji? - Leiko nie poddawała się, próbując rozproszyć silną wolę samuraja oraz przekonać do swej racji zarówno słowami roztaczając przed nim miłe wizje, jak i przez swoją bliskość.
Nie wypuszczając go ze swych oplotów zsunęła jedną dłoń po przedramieniu samuraja, aż sięgnęła nadgarstka i jego dłoni. Opuszkami musnęła jej wnętrze, po czym w przypływie niewątpliwej czułości splotła ze sobą ich palce -Kudasai, Yasuro-san. Obiecuję, że ją oddam.
-Ale.. ale... dlaczego ona?- jęknął cicho Yasuro zupełnie nie rozumiejąc uporu łowczyni. -Są inne, bardziej przydatne w tej sytuacji. Nie uważasz Leiko-san?

Tymczasem właśnie na obiekt swej rozmowy natknęli się przemierzając korytarze posiadłości Dasate.
Dziewczę uśmiechnęło się na widok towarzyszącego Leiko młodzianowi.






Ale potem schyliło głowę w pokłonie, jak nakazywały obyczaje podczas spotkania godniejszych od siebie. Wszak była tu służką. Ale... nie umknął Leiko fakt, że zrobiła to dopiero, gdy zauważyła łowczynię.
A ta uśmiechnęła się ciepło na widok dokładnie tej postaci, której poszukiwała. Oh, i może też, za którą ruszył w podróż po ziemiach klanu Kojiro. W tym uśmiechu kryła się też pewna ledwo dostrzegalna krnąbrna iskiereczka, jak gdyby to spotkanie przesądzało o całej dyskusji. I przyglądała się.. służce, uważniej niż poprzedniego dnia, bowiem tym razem starając się dostrzec jakieś podobieństwo do młodego lorda. Wyraźniejsze niż samo przeczucie.

-Bo jest urocza. I jak mówiłam, ma w sobie coś.. znajomego. Jednak nie potrafię tego uchwycić. Coś jakby.. trochę.. jak.. - siląc się na złapanie tej drażniącej jej ciekawość drobnostki, Leiko utraciła nieco wątek nie potrafiąc sprecyzować tego uczucia. A tym bardziej jego przyczyny. W swej głębokiej zadumie delikatnie marszczyła brwi spoglądając na dziewczynę przymrużonymi z tegoż samego powodu oczami.
-Iye, nie wiem. To miłe wrażenie, ale cały czas mi umyka – westchnęła w końcu ciężko. W towarzystwie osoby trzeciej wypuściła go z oplotów jednej ręki, dzięki czemu dłonią mogła w zamyśleniu musnąć pierś na wysokości serca. Zaś smukłymi palcami drugiej uścisnęła dłoń samuraja i dodała z melancholią w głosie -To moja pierwsza i ostatnia prośba na zapewne długi czas, Yasuro-san. A i spacer póki co też będzie ostatnim, jeśli łowy poślą mnie ku miejscu równie wypełnionemu atrakcjami co ziemie Sasaki.
-Sasaki, byłaś pani na ziemiach Sasaki ?!- dziewczyna zareagowała bardzo żywiołowo, po czym zwróciła się do młodego bushi zupełnie niestosownie.- Yasuro-kun, nic mi o tym nie mówiłeś .
Po czym zorientowawszy się, że powiedziała za dużo. Schyliła się gwałtownie zaczęła wylewnie przepraszać za swój wybuch i zakłócanie wewnętrznego spokoju Leiko poprzez przywoływanie nieprzyjemnych wspomnień.
Była urocza w swej niewinności, acz widać było zadziorny pazur, tak charakterystyczny dla jej osobistego tygrysa. Jeśli była jego siostrą, to rodzeństwo różniło się pod wieloma względami, acz... niewątpliwie Kojiro i ta służka mogli mieć wspólne cechy.

-Widzisz ? Ona jest ze wsi. Brak jej ogłady i wychowania.- próbował załagodzić sytuację Yasuro i ściągnąć rozmowę na inne tory.- I nie zna miasta. Będzie ci tylko kłopotem.
Brakło jednak w jego tonie stanowczości, a w jego wypowiedzi zaprzeczenia.
-Bronisz mnie przed nią tak, jak gdyby była najgorzej wychowaną prostaczką, lub najstraszliwszym z demonów. A przecież żyję z polowań na Oni, pamiętasz Yasuro-kun? Chyba potrafię sobie poradzić ze służką.. - łowczyni zrugała młodziana, może nie dosłownie, ale niezadowolenie i być może nawet już znudzenie jego ciągłymi zaprzeczeniami było słyszalne w jej głosie. A choć „Yasuro-kun” w tych fioletowych ustach mogło przybrać ton równie pieszczotliwy co „Kirisu-kun”, to.. nie zrobiło tego, pobrzmiewając nutami dezaprobaty.
W swym niepocieszeniu zachowaniem samuraja Leiko pozbawiła go dotyku swej dłoni, a na domiar złego także swej bliskości, gdy podeszła do przepraszającego gorliwie dziewczątka. Delikatnie ujęła ją palcami za podbródek i uniosła pochyloną w pokłonie twarzyczkę, by móc przyjrzeć się jej z uśmiechem i zwrócić się bezpośrednio do niej -Hai, byłam. Jesteś ich ciekawa? Chciałabyś posłuchać o ziemiach strzeżonych przez białego tygrysa?
Oczy dziewczyny aż rozbłysły z zaciekawienia.







-Też pyt... To znaczy.- wydukała dziewczyna i starając się trzymać pokornego tonu rzekła dyplomatycznie.- Jeśli nie będzie to kłopot dla szlachetnego gościa mego pana.
Nie była jak Kojiro. Zbyt zanieczyszczony i zbyt nieforemny był z niej klejnot. Wymagała oczyszczenia i oszlifowania, ale... widać było w niej blask jej osobistego yojimbo.
-Oh, żaden. Wielcy panowie szczodrze nagradzają za pozbycie się ich problemów, ale niewielu pragnie słuchać o samym polowaniu. Przynajmniej nie z ust kobietyLeiko uskarżyła się odrobinę w odpowiedzi, po czym już radośniej przyklasnęła w dłonie -Zatem postanowione, porwę Cię na jakiś czas od Twych obowiązków. Będziesz mi towarzyszką i przewodniczką po mieście, a w zamian postaram się zaspokoić Twoją ciekawość o tamtych mrocznych ziemiach.
Powiedziała to bez jednej nuty zawahania czy też oczekiwania na potwierdzenie samuraja. Ot, jak gdyby ona już podjęła za niego decyzję i nie oczekiwała już dalszych dyskusji. Zerknęła krótko na Yasuro i nieznacznie brew jedną uniosła wyzywając go na próbę kolejnego sprzeciwu, który mógłby tylko napaskudzić w ich ostatnio gorących relacjach. Potem zaś ponownie zwróciła się do służki -Jak masz na imię?
-Kisari, dostojna pani.- rzekła dziewczyna skłaniając się przed Leiko podczas przedstawiania się.- I... ja... nie znam miasta. Jestem tu pierwszy raz.
Yasuro nie zdobył się na protest. Wiedział, że już przegrał te negocjacje. I pozostało mu tylko nie pogarszać sytuacji.
-Kisari? Doprawdy? - obie czarne smugi tworzące brwi łowczyni uniosły się wysoko słysząc to imię -Cóż za.. nieprawdopodobny zbieg okoliczności, ne Yasuro-san? Tak samo jak siostra Kojiro-san..
Przechylając głowę przyglądała się dziewczynie ze szczerym zainteresowaniem i lśniącym w oczach zaskoczeniem z tego niesamowitego przypadku. I palcami musnęła kilkakrotnie swą szyję, wyraźnie rozmyślając nad tym nieoczekiwanym kaprysem Losu. Oh, ale wszak samuraj, jej własny samuraj, powiedział, że siostra młodego lorda zginęła. A przecież jej własny samuraj by jej nie okłamał tak perfidnie.
-To popularne imię w moich strona łowczyni-sama.- młoda dziewuszka rzekła uprzejmym tonem uśmiechając się lekko. I skłaniając się ponownie Leiko tuszowała błysk zaskoczenia jaki pojawił się w jej oczach, gdy usłyszała to imię.- Wiele dziewcząt je nosi.
Niewątpliwie jej słowa były dyplomatyczną obroną Yasuro. Ale sam bushi potwierdził jej wypowiedź. -To jest Kisari, córka garncarza.
-Ah.. popularne. Tak też pomyślałam – łowczyni z łatwością przyjęła do wiadomości to wytłumaczenie tego zadziwiającego zbiegu okoliczności. Nie miała wszak powodu do dalszego dociekania.. cóż, na pewno nie przy samuraju, który jeszcze mógłby zacząć być wobec niej podejrzliwy. Było to dość mało prawdopodobne, ale jednak Leiko wolała się tak nie narażać.

Jaśniutkie lica zdobione wyraźnym makijażem rozświetliły się w niewinnym uśmiechu, który posłała młodzianowi z wdzięcznością za spełnienie jej drobnego kaprysu. Potem zaś z tym samym czarem zwróciła się do dziewczyny, a ton jej głosu sugerował, że była głucha na wszelkie sprzeciwy -Zatem będziesz tylko towarzyszką, Kisari-chan. Porywam Cię.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:05.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172