Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy

Sesje RPG - Fantasy Czekają na Ciebie setki zrodzonych w wyobraźni światów. Czy magią, czy też mieczem władasz - nie wahaj się. Wkrocz na ścieżkę przygody, którą przed Tobą podążyły setki bohaterów. I baw się dobrze w Krainie Współczesnej Baśni.


Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-06-2012, 08:24   #161
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Mając woreczek tak hojnie wypełniony przez klan złotymi monetami, Leiko mogła sobie pozwolić na wydanie drobnej fortunki na nowe kimono. Nawet, jeśli nie miało ono ozdabiać sobą jej ciała zbyt często. Zbyt ciężkie do ubierania na zlecenia, zbyt ograniczające ruchy przez kolejne warstwy materiału, a jednocześnie zbyt mało dopasowane, by skryć w sobie wszystkie skarby i zabójczy ekwipunek łowczyni. Ale była piękna, w pełni warta swej ceny i godna najwyższych w hierarchii dam dworów lub najlepszych w swej sztuce gejsz. A łowczyni nie należała do żadnych z nich, za to nagle miała pieniądze ilościowo zapewne przypominające codzienne wydatki tych pierwszych i urodę porównywalną do drugich. Kimono zakupiła nie z potrzeby zaspokojenia jakiegoś wewnętrznego pożądania posiadania większej ilości kreacji, ale do wykorzystania go jako element planu, by spacer po mieście ze służką nie wydał się podejrzany. I choć nie zamierzała go nosić zbyt często, to.. na wieczorne spotkanie z tygrysem było idealne.

Póki co nowy nabytek znajdował się w sporej, wyjątkowo ciężkiej jak na „byle ubranie” paczuszce, którą niosła przez miasto raz ona, a raz jej przeurocza towarzyszka. A teraz leżała tuż przy boku właścicielki siedzącej elegancko na tatami i drobnymi łyczkami popijającej kusząco pachnącą herbatę. Złoto od klanu już powtórnie wspomogło jej dzisiejszy plan i pozwoliło zadbać o prywatność w rozmowie tak zdawałoby się trywialnej, bo przecież zaledwie ze skromną służką. Dzięki błyszczącym monetom nie tylko zabrała ją ze sobą do jednej ze spokojniejszych, przyjemniejszych, a tym samym droższych gospód, ale także wynajęła osobny pokój miast siedzieć w głównym pomieszczeniu z innymi gośćmi. Pretensjonalnie jak na kobietę takiej profesji, ale bycie posądzoną o rozrzutność było najmniejszym ze zmartwień Leiko.

-Sasaki, Sasaki.. - mruczała ponad posiłkiem nieśpiesznie jedzonym przez obie przedstawicielki płci pięknej. W swym zamyśleniu nad wydarzeniami niedawnych dni i zapewne też nad tym, jakie historie mogłyby zainteresować dziewczynę, pokręciła leniwie w dłoni czarką -Czyżbyś była kiedyś na tamtych ziemiach, że tak Cię nimi zainteresowałam? To z tamtych okolic pochodzisz?
-Iye. Nie pochodzę. Nigdy tam nie mieszkałam.- dziewczyna zaprzeczyła gwałtownie i szybko. Zaprzeczyła z rumieńcem na twarzy. Zaprzeczyła... ale Leiko nie uwierzyła zapewnieniom Kisari-chan, córki garncarza. Podobnie jak Yasuro, dziewczyna nie umiała kłamać.






-Rodzina mego ojca stamtąd pochodzi.- mruknęła cicho w ramach wyjaśnienia. I starała się zmienić temat rozmowy na bardziej bezpieczny.- To piękne kimono, dostojna pani. Czy na jakąś konkretną okazję wybrane? Na spotkanie... z ukochanym?
Leiko zachichotała wdzięcznie na to pytanie.
-Iye, życie łowczyni nie sprzyja posiadaniu ukochanego. Ale też kobieta może się trochę rozpieścić bez powodu, nim zostanie wysłana na kolejne niebezpieczne polowanie – poklepała dłonią okazały pakuneczek, po czym niby to od niechcenia, acz z psotnym, porozumiewawczym błyskiem w oczach dodała -Ale byłoby miło, gdyby spodobało się Yasuro-san, ne?
Chcąc ukryć przed Kisari niemądry uśmieszek wstępujący na wargi, uniosła ku nim naczynko i upiła trochę naparu rozgrzewającego ciało. Odetchnęła i kolejne swe słowa wypowiedziała w zamyśleniu -Cóż zatem mogłabym Ci opowiedzieć o ziemiach Sasaki? Nie są teraz najprzyjemniejsze. To bardzo ponure i smutne miejsce. I ninja, i Oni wiele zniszczyli, chociaż ciągle można znaleźć tam nietknięte, urokliwe zakątki, głęboko ukryte i trudno dostępne, jak jedna urocza kotlinka za labiryntem jaskiń.
Dziewczę wsłuchiwało jej słowa z uwagą, zarówno te o Yasuro jak i te o ziemiach Sasaki.
-Słyszałam o nich... o jaskiniach i o kotlince. - sprecyzowała po jej wypowiedzi Kisari i z pewnym rumieńcem dodała.- Choć nigdy tam nie byłam. Tylko zakochani powinni tam chodzić, taka jest... tradycja. Była.
I szybko dodała.- A Yasuro-kun... -sama... na pewno się to kimono spodoba. Zawsze chciałaś być... No tym... Dlaczego zostałaś łowczynią, dostojna pani?
-Nie każdy ma możliwość dowolnego wyboru życiowej roli. Trzeba korzystać ze swych talentów i nabytych umiejętności, a mnie wychowanie w mieście w mało atrakcyjnym dla zwykłego człowieka towarzystwie, nauczyło sztuki przetrwania na wiele sposobów. Mogłam wybierać pomiędzy pracą niezbyt.. nobliwą i o obyczajach leciutkich jak piórko, lub tym Leiko wolną dłonią z gracją wykonała w powietrzu łuk obejmujący pomieszczenie, jego wyszukaniem podkreślając słuszność swej decyzji.
-Choć wtedy polowania ograniczały się do Oni wielkości szczurów. Nie było takich komplikacji z martwymi powstającymi ze swych grobów jak ostatnio.. - lekko pokręciła głową, jednocześnie wzdychając ciężko i ze znużeniem nad tym co jej prezentował Los. Ale by nie przytłoczyć dziewczyny tak ponurym nastrojem, dodała w łagodniejszym tonie -Czasem pozostają koszmary. Ale także i miłe wspomnienia. Zapłata za me obowiązki też bywa bardziej niż wystarczająca, a spotykani na mej drodze ludzie bardzo interesujący.
-A co będzie dalej? Nie można wszak przez całe życie polować na Oni. Chyba.- dopytywało się dziewczę wyraźnie zaintrygowane zawodem łowczyni. Spojrzała na oblicze Leiko wyraźnie zaciekawiona.-Co później uczynisz pani ? Jakie są twe plany na... dalsze życie?
-Któż wie co mają dla mnie w swych planach Kami na przyszłość? Ale jeszcze jedno, dwa takie zlecenia od klanu i równie sowita za nie zapłata, a nie będę musiała już nigdy oglądać żadnego demona. Może nawet mogłabym gdzieś osiąść na stałe i zasmakować spokojnego życia u czyjegoś boku.. - kobieta powiodła spojrzeniem gdzieś w bok, zawieszając je na jakimś nieważnym elemencie wystroju pomieszczenia. I zapewne wcale się na nim się skupiając, tylko odpływając myślami i oczami wyobraźni do takiego sielankowego obrazka. Sam ten pomysł przywołał uśmiech rozbawienia na jej wargi.

-Tylko czy na pewno po tylu latach potrafiłabym porzucić obecną wolność i dreszcz ekscytacji? To jak zamknąć tygrysa w klatce.. - zamruczała, a tymi słowami przypomniała sobie nagle zdarzenie mogące zainteresować córkę garncarza -Oh, na ziemiach Sasaki napotkałam tygrysa. Wielką, przeraźliwą bestię całkiem odmienną od swych współbraci. Białego ducha strzegącego okolic i ich sekretów, niby ożywionego wprost z legendy Gōsuto tora lub powstałego z posągu, którym straszono młodych Sasaki.
-A ja myślałam że to tylko bajki do straszenia. O wielkim duchu tygrysa, który pożera nieposłuszne dzieci.- rzekła Kisari wyraźnie zaciekawiona jej wypowiedzią.- Czy naprawdę jest wielki jak dom i zrobiony z mgły? Ma kły ostre jak stal i błyszczące jak lód? Czy walczyłaś z nim?
-Walczyć z nim? Iye, iye. Był potężniejszy od wielu Oni jakie kiedykolwiek spotkałam, walka z nim byłaby z góry skazana na bolesną porażkę. Szczęśliwie, był wobec mnie i moich towarzyszy.. może nie przyjazny, ale pokojowo nastawiony. Mieliśmy z nim wspólne cele – wytłumaczyła pokrótce Leiko, po czym roześmiała się cicho na takie wyobrażanie sobie przez dziewczynę owego tygrysa. Tak uroczo dziecięce i wyciągnięte wprost z zasłyszanych bajek, które wszak musiały odpowiednio demonizować swe strachy -Iye, był raczej.. mniej więcej wielkości konia, wystarczająco duży, by mógł go dosiąść dorosły mężczyzna. Choć wątpię, by wielu znalazło się na tyle lekkomyślnych do spróbowania.

Upiła kolejny łyczek herbaty rozkosznie działającej na jej organizm i samopoczucie, pozwalającej odetchnąć po długim błądzeniu przez uliczki miasta. Zapatrzyła się w to rozgrzewające cudo z zadowoleniem i zapytała z nutą mało nachalnej ciekawości -Widzę, że ojciec wiele Ci opowiadał o tamtych ziemiach, Kisari-chan. O samej rodzinie Sasaki także?
-Hai. Troszkę. -speszyła się dziewczyna. Jej krótka i wypowiedziana niepewnym głosikiem odpowiedź, tylko potwierdzała, że Kisari nie jest tym, za kogo się podaje. Nie jest córką garncarza.
-Cóż takiego? O swej imienniczce i jej czarującym bracie? Chyba byli bardzo zżytym ze sobą rodzeństwem. Jej wprawdzie nigdy nie spotkałam, ale Kojiro-san mówił o niej z dużym ciepłem.. - tak samo jak młody lord opowiadał z uczuciem o swej siostrze, tak samo łowczyni uśmiechnęła się ciepło na wspomnienia dawnych dni. Ale tylko na krótką chwilą, bowiem zaraz cień przygnębienia wstąpił na jej lica i wyrwał z płuc smutne westchnienie -Ale Yasuro-san powiedział, że zginęła w czasie wojny. Straszne..
-Znałaś pani Kojiro ? Skąd? Mówiono, że zginął. Że bandyci go ubili.- rzekła dziewczyna z wyraźnymi i gwałtownymi emocjami w tonie głosu . -Co o nim wiesz, pani?
Zorientowawszy się, że za bardzo wypadła ze swej roli Kisari zaczęła wylewnie przepraszać za swe nagabywanie i po chwili spytała.- Cóż takiego mogłabym ci opowiedzieć o tej dwójce?
-Hai, znałam. Ale to było dawno temu – odparła Leiko nie przejmując się taką nachalnością służki, wręcz uprzejmie przymykając oczy na to jawne naruszenie granic etykiety i bez oporów podejmując wątek młodego lorda.
-Wiele rzeczy widziałam i w równie wiele mogę uwierzyć, ale w to, że Kojiro-san zginął w walce z bandytami? To jest zbyt mało prawdopodobne, aby być prawdziwym. Był nadzwyczaj uzdolnionym samurajem, nie pozwoliłby się zabić jakimś byle zbirom. Co więcej, słyszałam pewne plotki, że.. - urwała w najbardziej obiecującym dla „córki garncarza” momencie, kiedy uświadomiła sobie, że prawie powiedziała zbyt wiele. I zrobiła to w sposób mało dyskretny, nie starając się nawet sprytnie zatuszować tego swojego potknięcia. Jedynie smukłym palcem musnęła swe wargi w uciszającym geście -Ara, ara. Nieważne. Klan nie byłby zadowolony, gdybym rozpowiadała coś takiego.
-Hai. Klan nie byłby zadowolony.- Kisari zmarkotniała nagle. Opuściła głowę i milczała przez chwilkę. Niemniej po owej chwili rozważań spytała.- Ale... Kogo w klanie obchodzą plotki rozpowiadane wśród nic nie znaczących wieśniaków. Ne, łowczyni-sama?
Po tych słowach zerknęła z nadzieją na Leiko.

-Masz rację, Kisari-chan – zamruczała z uśmiechem kobieta. Ale nim dziewczyna mogła się ucieszyć w duchu i poczuć się zwyciężczynią, łowczyni zaczęła wyjaśniać -Ale tylko w przypadku, gdy te plotki są niegroźne. Kiedy zaś potrafią być drobną drzazgą w oczach zasiadających wysoko wielkich panów, to wtedy bardzo interesują. I najchętniej by je stłumili w zarodku.
Uśmiech kobiety stał się bardziej tajemniczy, jak w przypadku rozmowy ze swoją siostrzyczką, gdy to próbowała pobudzać jej ciekawość i podpuszczać do niezmordowanego dopytywania się. Westchnęła nieco teatralnie -A chociaż zbiegiem okoliczności Twe imię jest takie samo jak siostry Kojiro-san, to nią nie jesteś. Nie jesteś związana z rodziną Sasaki i taka wiedza, choć niewątpliwie będąca słodkim kąskiem, tylko naraziłaby Cię na nieprzyjemności.
-Hai.- Kisari zmarkotniała nagle. Opuściła głowę i zacisnęła piąstki trzymając tkaninę swego kimona. Zbierało się jej na płacz, ale... zdusiła go w sobie.- Nie jestem. Sumimasen za te podpytywanie łowczyni-sama. Nie powinnam...

Popijając leniwie herbatę, Leiko kątem oka zerkała na reakcję służki. Oh, naturalnie, że mogła jej tak nie męczyć i z miejsca powiedzieć o duchu Kojiro nawiedzającym ziemie klanu. Ale wszak nie wiedziała, jakie po takim czasie młodziutka Sasaki miała wobec niego podejście, cóż naopowiadali jej obaj Dasate, a w co sama wierzyła. Ale jeśli będzie zainteresowana losem swego brata poza oficjalne opowieści rozpowiadane przez klan, jeśli ta niepoznana plotka będzie wystarczająco podrażniała jej ciekawość, to sama przyjdzie. Albo wcześniej tygrys do niej przyjdzie.
-Iye, iye – kobieta ze stuknięciem odstawiła czarkę, po czym pochyliła się ku dziewczęciu. Dłonią delikatnie sięgnęła ku jej policzkowi, by pogładzić ją po nim pocieszająco i czule -Nic się nie stało. Nie przepraszaj, Kisari-chan. Nie jestem jedną z tych kobiet zasiadających wysoko na dworze, byś mogła mnie urazić taką drobnostką. Nie jestem też łowczyni-sama, ale Maruiken-san lub Leiko-san.
Uniosła twarzyczkę dziewczyny, by tak mogła dostrzec posłane ku nie wesołe, porozumiewawcze mrugnięcie wraz ze słowami wypowiedzianymi konspiracyjnym szeptem -A o Twym podpytywaniu nawet nie wspomnę Yasuro-kun, ne? Już i tak straszliwie się wzbraniał przed posłaniem Cię ze mną..
-Hai. On się bardzo martwi o moje bezpie... o mnie. Jest jak... drugi brat.-rzekła Kisari cicho. I spoglądając w oczy łowczyni dodała.- I obiecałam mu, że nie przysporzę kłopotów.
-Jest bardzo opiekuńczy. O mnie też dbał już od samej naszej wędrówki z Nagoi, a później był towarzyszem i obrońcą przez ziemie Sasaki. Mogę mu zaufać, a on mnie Leiko mówiła powoli, głosem łagodnym, ciepłym i o przyjacielskim brzmieniu. W sposób zupełnie odmienny niż powinno się zwracać do służby. A już z całą pewnością nie powinno się pieszczotliwie dotykać jej policzka w celu dodania otuchy. Jednak łowczyni właśnie to robiła.
-Jak brat? To bardzo miłe. Niewielu samurajów z tak dobrych rodów jak Dasate, potrafiłoby się wykazać taką troską wobec służki. A po tych gorliwych sprzeciwach mogę zacząć go posądzać o obawy, że to z mojej strony miały Cię czekać jakieś kłopoty -pokręciła głową w rozbawieniu wprawiając w falowanie lśniące jak czarny jedwab pasmo włosów. Następnie zapytała, z czułością przyglądając się twarzy dziewczyny -Gdzie zatem jest Twój pierwszy brat, Kisari-chan?
-Umarł.- dziewczyna wyraźnie zbladła, a na twarzy zmieszanie walczyło z zaskoczeniem.-Umarł. Podczas wojny. Hai. Właśnie wtedy.
Kłamała równie nieudolnie jak Yasuro. I równie uparcie trzymała się tego kłamstwa.

-Oh – kobieta aż rozszerzyła oczy ze zdziwienia. Zamilkła na moment, także będąc zmieszaną i poszukując odpowiednich słów do tej sytuacji. Te dość szybko nadeszły, okazując się być tymi najprostszymi, ale także najbardziej współczującymi dziewczynie -Gomen nasai. Przykro mi, Kisari-chan.
Dłoń, która zamarła w zszokowaniu i zaprzestała gładzenia policzka dziewczyny, podjęła ponownie pieszczotę, lecz tym razem pocieszająco głaszcząc ją po główce. I spoglądała na nią ze smutkiem oraz wewnętrznym bólem, że tę kruszynę spotkała tak wielka strata -Wojna była samym okropieństwem. Mówiłam to wczoraj w rozmowie z Yasuro-san o Twej imienniczce, mówię i teraz. Ten koszmar pochłonął zbyt wiele dobrych istnień..
-Hai. Wojna jest strasznym przeżyciem. Rozlana krew, spalone wsie.- choć w głosie Kisari było słychać szczery ból i smutek, to pod nim ukryta była głęboko nutka ulgi. Związana z zejściem z niewygodnego tematu.
-Gomen nasai, raz jeszcze – odparła Leiko z najszczerszą skruchą pobrzmiewającą w głosie - Nie powinnam przywoływać tak ponurych wspomnień do tak ślicznej główki. Szczególnie, że teraz znalazłaś bezpieczne miejsce w służbie rodziny Dasate i zapewne nie chcesz powracać do tak tragicznych zdarzeń.
Pokręciła delikatnie głową w dezaprobacie na taką swoją ciekawość, po czym zerknęła krótko w stronę okna mówiąc -Ahh.. my zaś powinnyśmy powoli wracać, nim ponownie sięgnę do jakiegoś bolesnego fragmentu Twej przeszłości. Yasuro-san nie byłby zadowolony i kto wie, mógłby mi już nigdy więcej nie pozwolić na porwanie Ciebie, Kisari-chan. Już dzisiaj ciężko go było przekonać..

Uśmiechnęła się do dziewczyny pocieszająco, zapewne pragnąc zatrzeć i posłać w zapomnienie tę swoją nadmierną ciekawość prowadzącą tylko do przygnębienia służki. Bo i przecież nie potrzebowała już więcej pytać, wystarczyło jej tych kilka długich chwil spędzonych sam na sam z „córką garncarza”. Może nie była tak sprytna i drapieżna jak jej starszy brat, lecz ciągle była częścią rodziny Sasaki i w jej żyłach płynęła ta sama krew. Pod tą niewinnością zatem mogła się kryć błyskotliwość, która rozbudziłaby podejrzenia wobec Leiko. Dzięki temu spotkaniu dostała to czego chciała. A tylko i wyłącznie Kojiro będzie mógł zdecydować co dalej zrobić z informacjami o swej siostrze.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-06-2012, 17:55   #162
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Kimono było piękne. Gdy przesuwała palcami po nim, czuła delikatne muśnięcie najprzedniejszego jedwabiu. Szata cieszyła oczy kolorami i wzorami. Kwiatowy wzór, czysta czerń, przechodziła w krwistą czerwień tak płynnie. Istne dzieło sztuki.
Ta szata była piękna. I tak samo pięknie prezentowała się na samej Leiko otulając jej sylwetkę i subtelnie podkreślając atuty jej urody. A łowczyni wyglądała w nim olśniewająco.
Niczym kwiat wabiący do siebie motyla.
Bo wszak to czyniła. I strój i makijaż był po to by przyciągnąć jednego motyla. Zawładnąć nim i sprawić, by tylko jednego kwiatu był kochankiem.
Gdzieś w głębi ducha Maruiken czuła, że nie idzie na kolejne spotkanie. A na miłosną schadzkę. Owszem, jednym z powodów były informacje jakie mogła wyciągnąć od swego tygrysa, ale...
Nie tylko to było powodem. Planowała tej nocy uwieść swego yojimbo. Sprawić, by Kojiro do niej należał.
Tylko do niej.
Jedna opowieść sprawiła, że Leiko zaczęła się przygotowywać do boju. Miała już ku temu odpowiednią zbroję, piękną i olśniewającą. I mającą skusić ronina ku niej, umocnić jej podbój nad władcą ziem Sasaki.
Jakakolwiek były kulisy zażyłości między nim, a Słodyczą Lotosu, Leiko zamierzała przeciąć te nici, by mieć go tylko dla siebie. I jego myśli i jego ciało i jego serce.
Gdzieś głęboko w sercu wiedziała, że to już wykracza poza misję której się podjęła. Wszak lojalność i zainteresowanie ronina miała już zagwarantowane. Ale...

Chciała więcej.
Ten jeden raz Maruiken Leiko, chciała mieć mężczyznę tylko dla siebie. I to z czysto egoistycznych pobudek. Bowiem dotąd uwodziła mężczyzn i zaciągała pod futony jedynie w ramach misji, eksperymentów i ćwiczeń. Mężczyźni byli celem misji, czasem środkiem do osiągnięcia celu, czasem narzędziem, czasem zabawką.
Z Kojiro jednakże sytuacja się zmieniła. Tym razem jedynym powodem była zaborczość godna zakochanej kobiety. Pod warunkiem oczywiście, że Leiko była zakochana. Ale to nie mogła być prawda, ne?
Przecież ona nie mogła się zakochać. Były wszak inne powody jej zaangażowania w tą relację, wiedza ronina i jego miecz. Kojiro był wielce przydatny. Były inne powody, dla którego był jej sekretem i osobistym tygrysem. Były... ale jakoś w tej chwili nie chciały jej przyjść do głowy.

Ta użyteczność młodego lorda Sasaki, sprawiała, że Leiko musiała pobudzać jego zainteresowanie swoją osobą. I jak dotąd nie miała z tym problemu.
Nie było więc pozornie powodu by angażować dodatkowe środki.
Tyle, że... Słodycz Lotosu, wydawała się jej konkurencją do względów ronina. Niby nie miało to znaczenia, ale Leiko postanowiła walczyć.
I miała duże szanse na tym polu. Bo choć świetnie posługiwała się niepozornymi rodzajami oręża, to równie dobrze radziła sobie na polu miłości. Wszak uroda predestynowała ją do takich bojów, równie dobrze jak oko do staczania walki z Oni.
O tak, Leiko Maruiken potrafiła walczyć na polu miłości. I dziś wieczorem planowała użyć pełnego arsenału swych sztuczek, by osiągnąć cel.
W nowym kimonie oczekiwała wieczoru, spoglądając na kwiaty wiśni. Wszak kojarzone z wiosną.


Czekała niecierpliwie, choć nie chciała się do tego przyznać przed sobą. I z tego samego powodu ruszyła na spotkanie wcześniej. Po drodze natykając się na zaskoczonego Kirisu. Jego szeroko usta i wyraz zaskoczenia na obliczu, oraz niewątpliwy zachwyt jaki widziała w spojrzeniu Kogucika utwierdziły ją w przekonaniu, że doskonale przygotowała się do “wieczornej bitwy”.
Ten niemy zachwyt młodzika, wywołał ciepły uśmiech na obliczu Leiko. Jego podziw był wszak dowodem, że dobór arsenału na dzisiejszy wieczór był odpowiedni.
Łowczyni kiwnęła głową obdarzając swym uśmiechem Kogucika i... wymknęła się zanim młody łowca zdążył otrząsnąć się z osłupienia. Mógłby bowiem wtedy zadawać niewygodne pytania, lub co gorsza, chcieć jej towarzyszyć.

Co by zrobił, gdyby się dowiedział, że Leiko udaje się na spotkanie z swym porywaczem?
Maruiken wątpiła, by gładko przełknął takie upokorzenie. I była pewna, że następnego dnia będzie miał wiele pytań. Należało więc wymyślić odpowiednią historyjkę, by uśpić jego podejrzenia. Ale to było zmartwienie na jutro.

A dzisiaj liczyło się coś innego. Cicho chichocząc Leiko wyszła z karczmy i wtopiła się w tłum.
Łowczymi w nowym stroju wyglądała przepięknie, acz swym strojem nie zwracała uwagi.
Cóż... w zasadzie to zwracała, acz nie taką jak zwykle. Zazwyczaj tylko swym strojem przypominała gejszę lub kurtyzanę, o tyle teraz była damą, bądź bardzo drogą kurtyzaną. Pięknym kwiatem przemierzającym dróżki miasta. Była krucha, delikatna i przez swe piękno niedostępna. Niczym Słodycz Lotosu. Iye. Raczej niczym jej rywalka o pierwszeństwo wśród piękności Miyaushiro. Wyglądała wyjątkowo, acz nie ekscentrycznie.

Czekanie na przybycie Kojiro wydawało się torturą. Czekanie wzmagało napięcie. Czekanie przyspieszało bicie serca. Leiko lekkim krokiem przemierzała dziedziniec świątyni w oczekiwaniu na Inusuke. Tam i z powrotem.
Właściwie, to wydawało się dla niej nowością. Ta niecierpliwość, to drżenie serca... Leiko nie czuła się obecnie panią sytuacji.

Przybył cicho, niczym wiatr, choć dla czujnego ucha łowczyni jego przybycie nie mogło być niezauważone. I jego zaskoczył jej strój. Uśmiechnął się na ten widok wędrując spojrzeniem po jej ciele. Spojrzeniem w którym kryły się ogniki pożądania.
A spostrzegłszy, że za bardzo jego żądze są widoczne, przymknął lekko oczy...


… i rzekł.- Jestem wyjątkowym bandytą Leiko-san, skoro porywam perłę ozdabiającą Miyaushiro.
Podszedł powoli do łowczyni, z łobuzerskim uśmieszkiem na obliczu. Objął ją delikatnie w pasie i zaborczo przycisnął do siebie.- Acz... jeśli się jest bandytą i to poszukiwanym przez lokalne władze... poszukiwanym za życia, to...- przycisnął usta do jej ust powoli i delikatnie. Całował namiętnie delektując się tą pieszczotą.-...jeśli jest się bandytą. To lepiej być wyjątkowym bandytą, ne Leiko-san?
Trzymał ją w ramionach, dociskał do siebie. Z daleka wyglądali, jak para kochanków na potajemnej schadzce. Z bliska ta iluzja wydawała się równie realna. Może nawet aż za bardzo realna.

Ruszyli razem przez miasto, do Świata Wierzb i Kwiatów. Otwarcie i bezczelnie nawet.
Kojiro wykorzystywał fakt, że oficjalnie był martwy od lat. A i wojna przetrzebiła listę osób, które mogły go rozpoznać. Niemniej jej osobisty yojimbo wybierał boczne ścieżki, by się nie rzucać w oczy.
Choć to akurat nie było trudne, towarzysząca mu łowczyni przyciągała wzrok.
Błyszczała swą urodą zbyt jasno, by mogli przemykać całkowicie niezauważeni. Niemniej to na niej skupiały się spojrzenia i jej towarzysz umykał z ich pamięci.
Mimo to... niewielu potrafiłoby skojarzyć obecną Leiko z jej wizerunkiem łowczyni. Obie postacie Mauriken były piękne, ale Leiko łowczyni wydawała się drapieżna i niedostępna oraz niezwykła... coś co można było podziwiać z daleka.
Leiko gejsza natomiast wydawała się delikatnym kwiatem, wabiącym spojrzenia swymi atutami urody.
Obecność przy niej mężczyzny, łowcy Oni uzbrojonego w oręż hamowała ewentualne zaczepki.
Para kochanków, a może kurtyzana ze swym patronem?
Za takie osoby byli brani... Para kochanków, jak blisko ta iluzja była prawdy? To wiedziała tylko łowczyni wymieniając szepty z Kojiro, gdy szli przytuleni do siebie.
A może nawet ona nie wiedziała, zakłamując rzeczywistość i kryjąc prawdę przed sobą?

Nie był to jednak czas na takie myśli, wszak rozmowa z Kojiro dotyczyła wielu ważnych spraw. A choć Leiko nie wątpiła w to, jak się ten wieczór skończy i w jakich okolicznościach, to informacje wymienione podczas niego były ważne. Podobnie jak ważny był widok, który zauważyła, zatrzymując się na moment z Kojiro.
Spostrzegła bowiem Isako, lekko zarumienioną na twarzy i przemykającą się uliczkami Świata Wierzb i Kwiatów. Zbyt skupiona własnymi myślami, nie mogła zauważyć Leiko. A nawet gdyby, to i tak nie rozpoznałaby jej w tym stroju. Przynajmniej nie z tak dużej odległości, jaka ich dzieliła.
Wkrótce po znikającej w uliczkach Isako, Leiko dostrzegła przemykający po dachach cień. Co prawda łowczyni nie miała pewności, ale niewątpliwie był to jeden z aktorów Iruki.
Śledził Isako w jej eskapadzie do dzielnicy rozkoszy.

A i sama Maruiken "uprowadzona przez swego kochanka" dotarła do przybytku gejsz, w którym to Kojiro wynajął pokój na tę noc. Gdy się tam udawali, zarówno klienci jak i same gejsze obdarzały parkę zazdrosnymi spojrzeniami. Choć powody tej zazdrości były różne.

Ranek ostatniego dnia spokoju. Leiko wiedziała, że jutro zostanie im zaproponowana misja, której szczegóły już znała. W dodatku aż za dobrze. Szykowała się poważna operacja logistyczna, więc można było doliczyć dzień lub dwa w mieście, zanim wyruszą w drogę. Dzień lub dwa to dużo, ale też mogły to być dni pełne przygotowań do podróży.

Póki co na Leiko czekał Kirisu, wyraźnie zaniepokojony tym że wczoraj zniknęła na całą noc. I zaciekawiony, gdzie się wczoraj wybrała i do kogo. Szczególnie ta druga sprawa wyraźnie intrygowała młodzika, tyle że nie był zbyt dobrym dyplomatą. Z drugiej jednak strony miał całą noc na wymyślenie sposobu delikatnego wyciągnięcia prawdy z łowczyni.
Zanim to jednak zdążył zrobić, los znów z niego zakpił. Płomienia uprzedził gospodarz, który kłaniając się głęboko rzekł.-Proszę o wybaczenie Maruiken-sama, ale ktoś czeka w pani pokoju. Wiem, że nie powinienem tam nikogo wpuszczać, ale ta osoba miała solidne argumenty i nie mogłem postąpić inaczej.
To płaszczenie się gospodarza było niepokojące. A sprawa obecności osoby w jej pokoju, była poważna.
Co prawda, niewiele łowczyni miała do ukrycia w swych komnatach. Duża ilość oręża nie była kłopotliwym faktem w jej przypadku. Wszak polowała na Oni. Wielu łowców używało bardziej śmiercionośnych broni. Jedyne podejrzane przedmioty jakie były w posiadaniu łowczyni to wakizashi zabrane z podziemnej świątyni i amulet mnichów. Te jednak były dobrze ukryte.

Osobą która oczekiwała na Leiko, była biuściasta służka Jumai Hataro. Dziewczyna była ubrana skromnie, choć jej wydatny biust było odpowiednio podkreślony. Plebejski strój i plebejski gust. Leiko przez chwilę zastanawiała się czy wykorzystała pozycję swego pana, czy też inne “argumenty” by uzyskać od karczmarza możliwość wejścia do jej pokoju.
Setsuko uśmiechnęła się i pokłoniła łowczyni na powitanie.


-Witaj Maruiken-sama.- rzekła radośnie i czekała aż Leiko zamknie drzwi odseparowując się od dwójki towarzyszących jej mężczyzn, Kirisu i ciekawskiego karczmarza. Łowczyni rozejrzała się po pokoju, stwierdzając z zadowoleniem brak śladów jego przeszukiwań.
-Mój pan był wielce zadowolony z kolacji i twych... usług tamtej nocy.- dwuznaczne słowa podkreślone lekkim chichotem nadawały właściwy podtekst słowu “usługi”.
Siedząc wyjęła zza obi drobne puzderko z laki idealne do przechowywania kosztowności lub herbaty.
-Mój pan postanowił ci ofiarować ten drobiazg w ramach... nagrody za twój trud.- znowu ten dwuznaczny uśmieszek, mający nadać kłamstwu pozory prawdy. Setsuko przesunęła puzderko w kierunku łowczyni.
Ta siadając podniosła pokrywkę i dojrzała skrawek papieru.
Zapisany słowami.

Cytat:
Akado Yoru. Przybliż się do niego. Przepytaj. Poznaj sekrety.Trzymaj z dala od mnichów.
Postaram się, by był blisko podczas waszej kolejnej misji.
Kartka nie zawierała podpisu. A Setsuko widząc jak Leiko przesuwa spojrzeniem po tekście spytała niewinnym tonem głosu. - Prezent się podoba? A może masz w związku z nim jakieś pytania?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 19-01-2014 o 15:40. Powód: poprawki
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-09-2012, 10:41   #163
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Miejsce do którego ją porwał Kojiro pasowało do spotkania kochanków. Także poprzednie miały swój urok skrywania przed resztą tego zakazanego owocu jakimi były ich wspólne noce, ale Świat Wierzb i Kwiatów również dbał o prywatność odwiedzających. Naturalnie, kiedy nie było się obserwowanym przez ciekawskie cienie ukrywające się w ciemnościach nocy.

Cicho zasunął za obojgiem drzwi i obrócił się do skradzionego klejnotu, gdy to został przyparty do nich przez ciężar zgrabnego ciała łowczyni. Bez możliwości ucieczki, bez możliwości wyrwania się z objęć tego drapieżnika obudzonego w niepozornej łani. Palce zacisnęła mocno na jego haori, usta swe zaś poprowadziła ku spotkaniu z wargami mężczyzny. I całowała, tak jak tylko potrafiła kobieta pełna gorących uczuć. Długo i z pożądaniem, któremu dopiero teraz mogła dać upust. Ale także z głęboką tęsknotą nadającą jej pocałunkom niespotykanej czułości w miejsce dzikiej lubieżności.

Niewątpliwie zaskoczyła go tą nagłą inicjatywą. Dotąd bowiem pozwalała swemu tygrysowi na tą drapieżność, sama jedynie jej ulegając. Jednakże Kojiro nie był niedoświadczonym kochankiem i gładko włączył się w tą grę całując namiętnie i wędrując dłońmi po ciele kobiety okrytym “zbroją” z najprzedniejszego jedwabiu. Zbroją piękną, acz niemalże kuszącą do jej zerwania.

-Naprawdę tu jesteś. Tak prawdziwy.. tak blisko.. mój duchu..- wyszeptała „potem”, które nastąpiło po zdawałoby się wieczności na jaką uwięziła Kojiro w sidłach słodyczy swych ust -Czyżby i tym razem tęsknota była zbyt silna? Albo noce zbyt samotne i zimne?
-Leiko-san. Chyba nie powiesz mi, że ktoś, kto choć raz zakosztował słodyczy tych ust, potrafiłby przejść obok nich obojętnie, ne? Na Kami, jestem tylko człowiekiem, jakbym mógł oprzeć się urokowi córy Księżyca? - ronin wypowiadając te słowa czule odgarnął część kosmyków włosów opadających na jej twarz i dodał.-Martwiłem się. Zamek i miasto nie są bezpiecznym miejscem. Zwłaszcza po tym co się stało na ziemiach Sasaki. Ktoś mógłby chcieć się zemścić.
-Iye, póki co nikt jeszcze nie próbował się mścić. Miyaushiro to piękne miasto, ale to tylko śliczna ułuda, ne? Oh, Kojiro-san.. -uśmiechnęła się ciepło, jak gdyby sama jego obecność tak blisko zmieniała wszystko na lepsze. Było to słychać w tonie jej głosu, było widać w tęczówkach błyszczących iskierkami zadowolenia, że jej tygrys był tutaj.
Wtuliła się w bezpieczne objęcia swego kochanka i głowę wsparła o jego klatkę piersiową, by móc policzkiem dotknąć materiału jego odzienia -Może i jesteś duchem, ale w tych dniach jesteś także dla mnie jedynym co dobre i.. pewne..
Ostatnie słówko zadrżało nieoczekiwaną niepewnością w ustach Leiko. Nie umknęła jej ta wbrew woli objawiająca się nuta słabości, ale nic więcej nie powiedziała. Tylko mocniej zacisnęła palce na haori ronina tuląc się do niego w poszukiwaniu pocieszenia.

-Coś się zdarzyło?- w tym pytaniu było zaskoczenie i nutka podejrzliwości. Acz przeważało zaskoczenie. Kojiro nigdy jej takiej wszak nie widział. Łowczyni bowiem dotąd była osobą pewną siebie i silną. A teraz... ta drżąca w jego ramionach kobieta wydawała się lgnąć do niego w obronie przed całym światem.- Co się stało Leiko-san? Nie bój się. Jestem przy tobie. Obronię cię.
-Powiedziałeś kiedyś, że uratujesz mnie z zamku, gdy będzie taka potrzeba. A jeśli... - mówiła cicho, dalej opierając głowę o jego tors -.. tym zamkiem będzie klasztor? Bardzo konkretny, od którego powinnam trzymać się z daleka?
-Klasztor Czterdziestu i Czterech? To niebezpieczny wybór na wyprawę. Niełatwo tam wejść a i wyjść się prawie nie da. -Kojiro szybko domyślił się znaczenia jej słów.- Klasztor był kiedyś zamkiem i tak jak zamek jest trudny do spenetrowania. A i sama wyprawa do niego, to podróż przez niebezpieczne rejony. Zarówno buntownicy, jak i samuraje Hachisuka... obie grupy są zagrożeniem. Że o Oni nie wspomnę. Na pewno chcesz się tam udać? Są milsze miejsca na tych ziemiach.
-Ta decyzja.. niekoniecznie może należeć do mnie, Kojiro-san – mruknęła enigmatycznie i z lekkim przygnębieniem pobrzmiewającym w głosie. Ale nie powiedziała nic więcej, nie rozwinęła tego nieprzyjemnego dla siebie tematu.
Uniosła powoli głowę, by spojrzeć na niego i uśmiechnąć się czarująco, ale jeszcze z cieniem powstałym przez przytłoczenie ponurymi myślami -Ale znalazłam Twoją siostrę. Małą Kisari-chan, ne? Jest cała, zdrowa, bezpieczna i przeurocza.
-Znalazłaś?-głos Kojiro zadrżał na tą wieść. Ronin uśmiechnął się ciepło i delikatnie pocałował czoło łowczyni.-Widzę, że jest o czym rozmawiać tej nocy. Gdzież ona jest? Opowiedz mi wszystko, a potem porozmawiamy o klasztorze, a potem...- tu usta Kojiro zaczęły wędrówkę po szyi łowczyni.- Pozwolimy naszym ciałom na rozmowę.

-Hai, znalazłam. Wszak obiecałam, że popytam o nią Yauso-san, ne? I swej obietnicy dotrzymałam, chociaż nie było tak łatwo jak się z początku wydawało. Twoja siostra jest wielką tajemnicą klanu i rodziny Dasate, tak wielką, że samuraj nawet mnie okłamał o jej śmierci.. - wesołość wkradła się do jej relacji, gdy przypomniała sobie młodego bushi plączącego się w swych kłamstwach -Ale choć dzielnie walczył, to ja odkryłam ją. W domu samego Dasate Ginariego, ukrytą pod maską zwykłej służki.

Wymknęła się zwinnie z jego objęć. Z szelestem ubrania obróciła się do niego plecami i kołysząc biodrami kroczków kilka postąpiła w głąb pokoju, by mógł dokładnie obejrzeć jej sylwetkę skrytą pod barwnym materiałem. By tym pokazem jedynie wyostrzyć jego apetyt, ale nigdy nie nasycić do końca.
-Byłam z nią na małym spacerku. Pomogła mi wybrać to skromne kimono.. -słowa łowczyni jak najbardziej przeczyły rzeczywistości. Wiele bowiem można było powiedzieć o jej najnowszym nabytku, ale „skromne” nie było jednym z tych określeń.

-Wyjątkowo godny ciebie wybór.- rzekł z uśmiechem samuraj, któremu ciężko było skryć ogniki pożądania. Niemalże pieścił ją gorącym spojrzeniem swych oczu. Niemalże miał wypisane na twarzy, pragnienie zerwania z niej szat. Powoli ruszył w jej kierunku, krok po kroku, niczym myśliwy osaczający zwierzynę. Acz... kto tej nocy był myśliwym, a kto zwierzyną?

Ronin stanął tuż za nią. Nachylił się i dłońmi zsunął nieco tkaninę kimona z jej ramion odsłaniając skórę oraz pogłębiając dekolt. Pocałunki i pieszczoty ronina nie były intensywne. Były raczej delikatnymi muśnięciami. Nie rozpalały ognia, acz powodowały lekkie drżenie. Były zapowiedzią, subtelną grą przed bardziej lubieżnymi wybuchami namiętności.-Doszły do mnie wieści, że ktoś wypytuje o ród Sasaki, jakiś młody sługa lub służka... ale nie sądziłem, że Kisari-chan jest w mieście. Zaprawdę słodkie mi smakołyki przynosisz.
-Oczywiście, nie zdradziłam tego, że znam prawdę o Kisari-chan. Była dla mnie po prostu służką, córką garncarza. Nie mogłam też powiedzieć jej, że żyjesz i jesteś w pobliżu. Ona i Yasuro-san wydają się być w przyjaznych relacjach, nie mogłam narazić mojego sekretu na odkrycie. Jedynie.. zasiałam w niej ciekawość – Leiko rozplotła ręce i przechyliła głowę w stronę pocałunków raz po raz znaczących sobą jej szyję i barki. Sięgnęła ku nachylonemu do siebie roninowi, by czule dotknąć jego policzka i wsunąć palce pomiędzy kosmyki długich włosów.
- Niech więc sekret ten pozostanie naszym sekretem i ich. W tej chwili ujawniając się przed Kisari-chan, naraziłbym i ją i rodzinę która się nią zaopiekowała. -Kojiro wędrował wargami po szyi Leiko, dopiero po dłuższej chwili wykrywszy dłonią możliwość zagłębienia się pod ów kosztowny strój i muskania opuszkami palców biodra swej kochanki. Prawa dłoń mężczyzny nieobyczajnie szukała drogi wśród tkanin otulających łowczynię. Drogi do skarbów jej ciała i jedwabistej skóry. Nie było jej ruchach jednakże ni nerwowości, ni pośpiechu. Była jak złodziej, cicha i delikatna, acz nie uszła uwadze łowczyni.
Ronin pocałował usta łowczyni, po czym spytał.- Skoro jednak porwałem cię do mej kryjówki, więc jako gospodarz mam obowiązek spełnić twe... kaprysy, ne Leiko-san?

Mogła po prostu oddać się wyuzdanym atrakcjom dzisiejszej nocy, zapomnieć o ponurych myślach i tylko słodkie potwierdzenia rozkoszy wydobywać spomiędzy warg. Mogła, ale.. dopiero po pozbyciu się tej natrętnej, drażniącej drzazgi siedzącej w jej duszy. Dlatego po długim pocałunku spojrzała w oczy swego kochanka i mruknęła -Czy zatem spełnisz jeden z moich? Kaprys poznania kolejnej z Twych tajemnic?
- Tajemnic? A jakież to sekrety chciałabyś poznać? - Kojiro rzekł z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Nie zaprzestał śmiałych pieszczot dłonią na dekolcie łowczyni, ale i... nie posuwał się jeszcze dalej w swych lubieżnych działaniach.
-Zwiedzałam trochę miasto, poznawałam jego uroki. I oprócz pająków napotkałam też cudowne kwiaty skryte głęboko pod siecią intryg klanu. Lśniące swą urodą, tak niewinne i czyste, istne ucieleśnienia ludzkich pragnień.. - Leiko mówiła powoli, ostrożnie dobierając słowa i dbając o ich niewinny, rozmarzony ton świadczący o zachwycie nad widzianymi perłami Miyaushiro. A przede wszystkim pilnując, by w jej głosie nie pojawiła się ani podejrzliwość, ani gorycz, ani ból -I słyszałam też historię. O pewnym młodym yojimbo rozmiłowanym w słodyczy kwiatu lotosu..
-A więc słyszałaś opowieści?- rzekł żartobliwym tonem Kojiro - Ale wiedz, że wersje jakie krążą o tym romansie są różne. I żadna z nich nie jest prawdziwa.
Delikatnie przesunął językiem po płatku usznym łowczyni, mówiąc.- Jeśli chcesz usłyszeć prawdę, to... musisz usiąść wygodnie. Bo to długa historia pełna romantyzmu, to historia miłości tak silnej, że... poświęca się dla niej własne szczęście.
Łowczyni oczy przymknęła, by jakaś zagubiona emocja nie ujawniła się w jej tęczówkach -A czy.. na pewno powinnam chcieć jej wysłuchać, Kojiro-san?
Ronin ujął ją mocniej w pasie, przytulił i szepnął do ucha.-Myślę, że ci się spodoba. Choć opowiadają że byłem jej kochankiem, co... jest po części prawdą. To jednak mylą się w wielu sprawach Leiko-san. Nigdy nie byłem jej miłością. A stałem się jej wymówką, zostałem przez nią wykorzystany. Nie mogę jej jednak mieć tego za złe. W zasadzie to jest mi żal Słodyczy Lotosu.
Musnął wargami kącik jej ust zadając cicho pytanie.- Chcesz wiedzieć czy ją kochałem? Lub... czy ją kocham?

Przesunęła dłońmi po obejmujących ją rękach, zacieśniając jeszcze bardziej ich uścisk i wtulając się w ciało Kojiro w następnej tego wieczoru próbie odnalezienia dla siebie azylu w jego ramionach. Westchnęła bezradnie -Zadajesz pytania, których ja nie potrafiłabym wypowiedzieć. Nie odważyłabym się, nawet gdy ma słabość, ma ciekawość woła o zaspokojenie. Nie miałabym do tego prawa. Bo i jakież by mi pozwalało na wypytywanie Ciebie o takie szczegóły? Czyż już nie wystarczająco wpuściłeś mnie do swego świata?
-Ale czy potrafisz się cofnąć przed wrotami na wpół otwartymi? Czy potrafisz odmówić sobie zaspokojenia swej ciekawości? Czy potrafiłabyś żyć w niewiedzy?-szeptał cicho ronin muskając oddechem płatek uszny Leiko -Iye. Nie łączy mnie i Amasa-san romantyczne uczucie. Jej serce jest już zajęte. A moje... poluje. Sekretem niech będzie, tożsamość mojej zwierzyny.
Palce mężczyzny starały się wsunąć pod obi oplatające ciasno talię Maruiken. Ronin przy tej czynności mruczał niemal kocio wprost do ucha kochanki -Poznałem Hatsuno-san gdy byłem niewiele młodszy od Yasuro-kun. Ale jakże odmienny od niego. Już wtedy czułem się pogromcą kobiecych serc i znawcą ich natury. Głupiec był ze mnie. Sądziłem w swej naiwności, że i ją mogę zdobyć. Nawet mimo konkurencji jaką był brat daymio, też wielbiciel i znawca kobiecych wdzięków. Byłem naiwny sądząc, że...
Zamiast mówić dalej znalazł upodobanie w delikatnej wędrówce swych ust po szyi łowczyni.

By wspomniane piękno konkurentki nie zamąciło w jego długowłosej głowie, Leiko musnęła palcami dłoń zawieszoną na ostrym wcięciu jej talii. I nie wyswobadzając się z jego objęć, poprowadziła go powoli na spotkanie swego biodra, będąc mu przewodniczką po liniach i krągłościach smukłego ciała. Zwróciła także twarz lekko ku niemu i szepnęła -.. że?
Nie odpowiedział od razu, wpierw rozkoszując się dotykiem nowych obszarów ciała łowczyni, które mu ona sama wskazała. Pieścił jej biodro delikatnymi ruchami dłoni.
Także i druga dłoń zagłębiła się nieco pod dekolt stroju łowczyni by obdarzać jej nagą pierś wyuzdanymi pieszczotami. -Żeee... Ja jestem tu łowcą. Ja... zdobywcą. Hatsuno-san jest piękna, ale wtedy wydawała się bardziej niewinna i delikatna. Kto by pomyślał, że ów nieśmiały uśmiech skrywa za sobą umysł zdolny rozgrywać wielbicielami niczym kamieniami na planszy Go.
Wtulona w swego yojimbo Leiko, czuła jak rośnie pożądanie tygrysa. I jak wiele zapewne musi wkładać wysiłku, by nie rzucić się na nią i nie zedrzeć z niej szat by zaspokoić swe żądze. Był bardziej opanowany niż Yasuro czy Kirisu, ale nie mniej namiętny.
-I muszę przyznać, że... przegrałem.- rzekł muskając czubkiem języka kącik ust Leiko.- W rywalizacji o jej względy to Yokimura-sama okazał się triumfatorem. Nie tylko był jej patronem, ale... i ona była jego kochanką. To był romans bardzo... płomienny i żarliwy. Yokimura-sama ...napawał się słodyczą lotosu często. To wspomnienie ich błyszczących... oczu... Amasa-san promieniała... przy nim. Wydawała się słoneczkiem w jego... obecności. Ale...
Znów dramatyczna pauza, znów skupienie Kojiro na słodyczy wszak trzymanej własnych ramionach okazało się ważniejsze.
-Bardzo Cię.. rozpraszam, prawda Kojiro-san? - zachichotała cicho Leiko. Głowę przechylała eksponując swą łabędzią szyję, by jego usta i język mogły pieścić więcej, mocniej i drapieżniej.
-Może zatem łania powinna.. umknąć.. ze szponów tygrysa, by.. ten ogień.. ten straszliwy ogień nie strawił jeszcze myśli? - spomiędzy soczyście fioletowych warg padł ten szept o przerażającym znaczeniu, bo wszak mówiący o zniknięciu skarbu Kojiro z jego ramion, utracie swej zdobyczy jaką była Tsuki no Musume. Poruszyła ona swym ciałem, co było.. przyjemnie drażniącą próbą ucieczki z jej strony. Bo i jakże inaczej określić fakt, że w tym ruchu o wężowej gracji jej ciało „nieumyślnie” otarło się o ronina, przecząc słowom łowczyni i jeszcze bardziej pobudzając pożądanie do zawładnięcia parą kochanków?

-Iye. Czyż... nie byłoby to zbyt ...wielkim...-usta mężczyzny, wędrowały po skórze szyi w namiętnej pieszczocie. Mocno ją przyciskał do siebie, by utrudnić jej próby ucieczki z tej pułapki. Zadrżał lekko, gdy się zaczęła wić, bo i wzmacniała tym igraniem żądzę, którą ledwie kontrolował.- … Poświęceniem? Hatsuno-san była szczęśliwa będąc miłością swego... pana. Nie przeszkadzał jej fakt, że... nie będzie niczym innym, niż jego kochanką. Ale Yokimura...san. Jemu to nie wystarczało... To było silne uczucie. On chciał więcej... Uciec z nią. Porzucić swój ród, rodzinę, ziemię... Odwrócić się od klanu.

Leiko słuchała w milczeniu, delektowała się pieszczotami i z wolna trawiącym ją ogniem jakie wywoływały. Sięgnęła też ręką do tyłu, ku swojemu kochankowi. Dłonią dotknęła pieszczotliwie policzek całującego jej szyję mężczyzny. Następnie musnęła palcami ucho, a potem zatonęła w tych jego lśniących włosach. Bawiła się bezwolnie kosmykami, aż na ślepo odnalazła obiekt swych poszukiwań -tasiemkę wiążącą długie pukle. Tę, której rozwiązanie oświadczało pewność upojnych doznań z tygrysem i pozwalało na wczepianie się dłońmi w jego włosy w trakcie ekstatycznych zmagań dwóch ciał. Pociągnęła za nią lekko..

-I wtedy Hatsuno-san nagle...- szeptał głos Kojiro, gdy uwolnione od tasiemki włosy zaczęły łaskotać końcówkami jej piersi i szyję, łącząc się z doznaniami pochodzącymi z pocałunków i pieszczot języka ronina.-... zmieniła obiekt swych... zainteresowań. Zaczęliśmy się spotykać potajemnie, rozmowy nasze wypełniać zaczęły dwuznaczne... wypowiedzi. Którejś nocy, pocałowaliśmy się pod wiśniowym drzewem. Ogień sake i mój urok sprawił, że Amasa-san mi uległa. Byłem... naiwny... Staliśmy się kochankami, potajemnymi kochankami... ukrywałem ten romans przed Yokimura-sama. Ale... i tak się dowiedział.
Szepty nie były tak ważne, jak to co czuła pomiędzy jego biodrami. Jej tygrys był gotów. Był gotów zedrzeć bariery ich ubrań i sprawić jej rozkosz w gwałtownym i namiętnym akcie miłości. Dłoń Kojiro zsunęła tkaniny okrywające lewą pierś łowczyni i wydobyła jej krągłości na światło Księżyca, niemal w wyzwaniu rzucanemu Kami którego córką nazywał swą wybrankę. Dłoń niemal zacisnął w drapieżnej pieszczocie na tym odkrytym skarbie. Poprzez tą igraszkę jej tygrys próbował zapanować nad sobą, z coraz gorszym skutkiem.- To była trudna rozmowa... ja, Yokimura, Amasa... rozmowa która mogła zakończyć się... rozlewem krwi. Byliśmy młodzi i gorącokrwiści, gdyby nie ona... jej słowa i mediacja... Yokimura ustąpił, ze smutkiem... Nie czułem triumfu...wtedy... Ale tamtej nocy... żar... i następnej... i...

Kimono otulające ciało Leiko stawało się zbyt ciężkie, czuła się w nim zbyt ograniczona, uwięziona wręcz jak ptak w klatce, jak spętany drapieżnik. Choć materiał był wyjątkowo miękki, to teraz zdawał się ocierać nieprzyjemnie o rozpaloną skórę.
-Czy wtedy.. kochałeś ją? - zapytała, jednocześnie wykonując ruch swymi ramionami. Nieznaczny, ale to wystarczyło, by górna część kreacji zaczęła się gładko zsuwać po jej ciele. Materiał spływał po skórze, w pełni odsłaniając idealną jędrność obu piersi unoszących się w przyśpieszonym oddechu. Kimono zawisło smętnie na ciągle strzegącym największego sekretu kobiety pasie obi, a ona szepnęła – Kochałeś?

Ronin nie odpowiedział wpierw. Zamiast tego ułożył Leiko na podłodze pokoju, by tak leżąc prezentowała światu swe dwie półkule rozkoszy. Zajął się nimi od razu, całując i pieszcząc wędrówkami języka. Pocałunki na szyi i dekolcie były pełne ognia, podobnie jak mrukliwy niemal koci ton głosu.- Kochałem? Może... Możliwe, że tak... Na pewno kochałem siebie, zdobywcę... kochałem siebie, tego który uwiódł Amasę... Myliłem się.
Wielbił ustami dekolt łowczyni, wielbił i szyję. Wielbił lecz nie słowami, a uczynkami lubieżnymi - Nie kochała mnie... Nie uległa... Nie zależało jej na mnie, bardziej... niż na przyjacielu... Yokimura... nie mogła mu pozwolić, by zniszczył dla niej swe życie... Wiedziała, że będzie nieszczęśliwy... bez armii, bez dowodzenia, bez walki... Bała się, że po paru latach... żałowałby ich ucieczki... Dlatego poświęciła swoje... szczęście... dla niego.

-To.. bardzo smutna historia.. Kojiro-san.. Miłość to niebezpieczna trucizna... ale jakże słodka w smaku, ne? - powtórzyła słowa swej siostrzyczki, z równie wyraźnym bólem w głosie i w mimice twarzy co ona. Spojrzała mężczyźnie w oczy -A co z Twoim szczęściem?
-Ja? -mruknął i dłonią dotknął jej policzka czule - Ja czuję się bardzo szczęśliwy. Nawet jeśli to tylko sen, który musi się skończyć. A choć Tsuki no musume... ukryje się u swego ojca rankiem, to...-delikatnie pocałował jej usta nie przerywając lubieżnej pieszczoty dłonią.- Kto wie... Może śmiałek wykradnie w końcu Kami jej córkę. Wiele się może zdarzyć, ne Leiko-san?
Podstępny i zwinny tygrys... gdy tak mówił, gdy tak szeptał, gdy tak pieścił... wolną dłonią pozbawił łowczynię ostatniego bastionu, chroniącego jej intymność przed światem. Nagi od pasa w dół, w rozchełstanym na boki kimonem Kojiro odsłaniał powoli uda łowczyni, by i te sekrety pokazać nocy.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 06-09-2012, 10:41   #164
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Ha.. haai.. - zająknęła się delikatnie w swej odpowiedzi, która jednocześnie była zachętą dla dalszych działań mężczyzny.
Sasaki spoglądał na łowczynię z mgiełką pożądania zasnuwającą wzrok. Teraz już miał ją całą tylko dla siebie. Tak wyuzdaną w pozie całkowitego oddania, tak bezbronną tuż pod jego silnym ciałem.
Połączył się z jej nagim ciałem w namiętnym uścisku i szturmem bioder wdarł się do fortecy jej kobiecości.
-Gome... Leiko-san... twój tygrys... zbyt duży ma … apetyt...-szeptał mężczyzna, kolejnymi gwałtownymi ruchami bioder wprawiając ciało Leiko w drżenie. Całował jej usta i szyję, ugniatał lekko piersi dłońmi w wyuzdanej zabawie.-... by być... delikatnym.
Zbyt pochłonięty przez żądze by w tej chwili delektować się swą zdobyczą Kojiro wprawiał w ruch ich ciała w tańcu lubieżnym. Nie przeszkadzało mu to wielbić jej wdzięków dotykiem dłoni i całować ust spragnionymi swymi wargami.

Tutaj, w posiadłości gejsz zmuszonych przez wojnę do świadczenia usług nie tylko związanych ze sztukami artystycznymi, Leiko mogła w pełni dać wyraz pochwały nad umiejętnościami kochanka. Raz za razem swymi zapalczywymi, wręcz agresywnymi pchnięciami wyrywał z jej ust jęki mieszające w sobie uniesienie z bólem. Ale czyż mogła się dziwić jego gwałtowności? Wszak sama go doprowadziła do takiego stanu braku kontroli nad pożądaniem, pragnąc zapewnić sobie jego umysł, serce i ciało tylko dla siebie. A teraz mogła zbierać owoce swego słodkiego wysiłku.
Dwa splecione ze sobą ciała perlił pot, dwa wijące się w szaleńczym tańcu ciała odzywały się jedynie urywanymi oddechami. Pocałunki i pieszczoty Kojiro, dopełniały jedynie nawałnicę zmysłowych doznań, która przetaczała się przez jej ciało. Ronin tęsknił za nią i ta drapieżna tęsknota wzmocniona jej kuszeniem sprawiała że jej ciało drżało. W tej chwili byli jedynie rozpalonymi pożądaniem ciałami, nawzajem dającymi i biorącymi od siebie rozkosz. Może w niezbyt finezyjny, ale żarliwy sposób.
I gwałtownie docierali na szczyt ekstazy. Wyjątkowo mocno i wyjątkowo głośno.



***



Kojiro położył się tuż obok, opierając głowę na swej lewej ręce przyglądał się nagiej piękności.
-Może teraz... opowiesz mi... o klasztorze Czterdziestu i Czterech? Co się... stało? Albo... co się ma stać?-ronin nie byłby sobą, gdyby nie wykorzystywał okazji do pocałowania jej ust.
-Czy i teraz.. kochasz siebie jako.. zdobywcę? Tego, który.. może i nie zdobył Słodyczy Lotosu.. ale uprowadził.. Tsuki no Musume?- z trudem znajdującym w sobie jeszcze siły na tak drobny ruch po wymęczeniu przez Kojiro, uniosła się lekko i ucałowała jego usta. W pieszczocie żarliwej, zachłannej, jak gdyby próbowała dzięki niej odebrać mężczyźnie oddech dla uspokojenia swego własnego. Kojiro uśmiechnął się tylko na wspomnienie swych własnych słów. Objął ramieniem tulącą się do niego przy pocałunku łowczynię i przycisnął do swego ciała.

Leiko następnie odparła cicho -Miałam spotkanie z.. Jumai Hataro.
Obejmująca dłoń pieściła leniwym ruchami udo kochanki.- I... co też ów żarłok miał ci do zaoferowania i czego żądał w zamian?
-Chciał się ze mną podzielić pewnymi.. informacjami dotyczącymi kolejnego zlecenia od klanu. Oh, nie za darmo. Moją zapłatą miała być opowieść o tym co widziałam, czego z innymi łowcami nie zdradziliśmy z naszej podróży. O Heike i jego armii nieumarłych, o wykopaliskach.. i o zjawach ponad wszystko wyklinających czarownika, który wykradł im skarb - zachichotała figlarnie, jak najbardziej świadoma swego kłamstewka. Przytulona do jego ciała rozgrzanego niedawną ekstazą, odnajdywała przyjemność w tak dla odmiany niewinnym delektowaniu się biciem jego serca, słuchaniu uspokajającego się oddechu i byciu zamkniętą w jego objęciach -Starałam się jak najlepiej.. zaspokoić ciekawość samego doradcy daimyo.
-Ale pewne sekrety zachowałaś dla siebie, ne Leiko -san? -spytał żartobliwym tonem ronin, choć... zapewne mógł się martwić, że jego istnienie nie jest tajemnicą. Niemniej nie wyglądał na takiego -Nie sądziłem, że tego człowieka stać na tyle... odwagi. Zwykle wolał się nie narażać. Ciekawe skąd to zainteresowanie mnichami.

Leiko wodząc dłonią po jego torsie, nagle nią i resztą swego ciała naparła silniej, powodując że kochanek ugiął się pod jej rozkosznym ciężarem i opadł na plecy. A ona tuż obok, częściowo na nim, a częściowo leżąc na brzuchu stykającym się z tatami wyściełającym podłogę.
-Mam.. sekrety, których nikomu nie zdradzę, Kojiro-san. Sekrety, których będę zaciekle chroniła przed odkryciem i cieszyła się posiadaniem ich tylko dla siebie.. - zamruczała jak kotka, nachylając się nad nim i ustami drapieżnie smakując jego szyi. A potem jeszcze raz, i jeszcze, zostawiając po swych wargach delikatne, fioletowe ślady na skórze. Oznaczenia przynależności tego mężczyzny do niej -Hataro nie wydaje się być zbyt zadowolonym z pobytu mnichów w klanie. Zapewne stara się śledzić każdy ich ruch, dlatego to mnie zaprosił na rozmowę. Chińczycy zainteresowali się łowcami. Nasze kolejne polowanie jest związane z ich ochroną.
-Wygląda to na prostszą misję i bezpieczniejszą od wcześniejszych- szeptał ronin sycąc wzrok jej postacią, nadal piękną choć w inny sposób. Gdzieś znikło to wyrafinowanie i elegancja cechująca łowczynię. Gwałtowna chwila namiętności rozbiła misterną fryzurę Leiko, a jej nagie ciało pokryte potem wydawało się bardziej dzikie i nieujarzmione niż zazwyczaj -A ci mistycy zawsze się czymś interesowali. Gdy byłem jeszcze na dworze daimyo, miałem wrażenie że wpływy na władcę są dla nich tylko środkiem w dążeniach do celu. A nie celem samym w sobie.

-Bezpieczniejszą, mój tygrysie? - zapytała Leiko unosząc się i z góry spoglądając na mężczyznę -Bezpieczniejszą w towarzystwie tych mnichów? Z tym ich złotowłosym Oni? Ze świadomością, że to oni będą kierowali mymi krokami i zaprowadzą ku jakimś wyjątkowo nawiedzanym częściom ziemi klanu?
Zamilkła zaledwie na kilka dłuższych sekund, po których wzniosła wyżej brwi i powiedziała powoli -Bezpieczniejszą, gdy to podobno z łowców mamy się zmienić w zwierzynę, na którą Chińczycy chcą zapolować?
-Bezpieczniejszą w towarzystwie wielu łowców.-mruknął w odpowiedzi Kojiro, głaszcząc ją po policzku.-Bezpieczniejszą w licznej grupie łowców...Gdybym chciał twej śmierci to nie proponowałbym ci udziału w misji, w której tak blisko byłabyś mnie, byś mogła... na przykład, wziąć mnie na zakładnika. Nie proponowałbym ci misji, podczas której oczy wielu byłyby zwrócone na nas. Zabija się po cichu i z dala od innych spojrzeń. Zwłaszcza gdy się chce uchodzić, za mistyków walczących tylko z potworami, ne Leiko-san?
Zamyślił się przez chwilę, nim dodał pytając.- Acz, czemu zwierzyną Maruiken-san?
-Ochrona mnichów w trakcie ich rytuału to tylko.. kłamstwo, Kojiro-san. Złudne wytłumaczenie, dla którego potrzebują zabrać ze sobą łowców ukrywając prawdziwe zamiary.. - odparła kobieta, a dłoń jej powędrowała do tej pieszczącej czule policzek o porcelanowej, choć nieco zarumienionej z rozkosznego wysiłku barwie -Naturalnie, nie mam powodów, by ufać doradcy Sonoske, ale powiedział.. że Chińczycy upatrzyli sobie kilkoro z nas. Do złapania, jak zwierzynę właśnie. A to zlecenie jest idealne dla ich planu. Wszak w mym fachu zdarzają się wypadki, ne? Oni są nieobliczalne, nigdy nie można być pewnym wygranej z nimi.. Szczególnie, gdy są specjalnie zaklęte, a ich celem nie jest zabicie, lecz porwanie swej ofiary..
-Rozumiem.- mruknął Kojiro - Owszem wierzyłem, że mnisi kontrolują oni, ale... tak jak się kontroluje na wpół zdziczałe psy. Daje cel do atakowania i pozwala wyszaleć ich instynktom. A to co innego... olbrzymia władza. Wręcz przerażająca.

Przytulił mocno, niemalże zaborczo łowczynię. Jakby należała tylko do niego, a fakt że ktoś próbuje mu ją zabrać budził gniew. -Co więc zamierzasz? Wiesz, że możemy się ukryć razem. Zniknąć jak... duchy. To całkiem przyjemne życie... ducha. Nie znajdą nas. I będziesz mogła zaspokoić swą... ciekawość w pełni.
-Razem, Kojiro-san? Czyż to nie zaprzecza tygrysiej wolności? - wymruczała Leiko z rozbawieniem wodząc koniuszkiem palca po ustach Kojiro -I czy na pewno przyjemne? Jesteś szczęśliwy jako duch? Jako jeden z cieni przemykających w mrokach nocy, nawiedzający swe ofiary, by później pozostawiać po sobie jedynie.. tęsknotę? Nie myślisz czasem jak by to było powrócić do żywych? Wróciłbyś, gdybyś dostał taką możliwość?
-Iye. Przynajmniej nie do tego życia, które prowadziłem. Zacząć nowe... z dala od tej części Japonii. Tak, to kusi. Ale nie powrót.- rzekł Kojiro, po czym ujął ów palec w swe usta. Pieścił delikatnymi ruchami języka i warg - Kusi by porwać łanię na dłużej. Zabrać ją wszystkim i uciec z łupem największym, kusi... za każdym razem, gdy trzymam cię w swych ramionach Leiko-san. Kusi by z nich cię nie wypuścić. Zaborczo zatrzymać dla siebie. Kusi... nawet nie wiesz, jak bardzo.
Przesunął czubkiem języka po łabędziej szyi łowczyni zostawiając wilgotny ślad i wywołując przyjemny dreszczyk na jej skórze.- Ale możesz okazać się silniejsza niż oni które wyślą za tobą, ne Leiko-san? No i nie będziesz sama. Być może ja zdołam być w pobliżu. A i sami mnisi chyba nie chcą otwarcie odsłonić swych zamiarów, więc zagrożenie kryje się w cieniach. I tylko tam. Póki będziesz w świetle... będziesz bezpieczna.

-Hai, zapewne masz rację, Kojiro-san – wymruczała kobieta po opuszczeniu leniwie powiek pod ciężarem pocałunku kochanka na swym czole. Ah, ten tygrys. Wywoływał w niej tak wiele sprzecznych emocji. W jednej chwili doprowadzał jej krew do wrzenia, zmysły wypełniał rozkoszą idealną rozpływającą się po całym ciele, a później uspokajał jej nerwy i rozganiał przytłaczające ją ponure myśli -Nie wiem, dlaczego akurat mnie upatrzyli sobie na zdobycz. Nie mam też powodów, aby zaufać Hataro.. a tym bardziej, by ufać mnichom. Być może to ma być moja kara za mieszanie się w ich tajemnice na Twoich ziemiach. Ale jeśli uda im się mnie porwać.. to zabiorą mnie do swego klasztoru, ne? Może jednak nie tak trudno do niego wejść..
-Jest o wiele trudniej... i wejść i wyjść. Nazwa jest myląca Leiko-san. To miejsce było twierdzą zanim stało się klasztorem. Twierdzą położoną wysoko w górach i trudną do zdobycia. Twierdzą z prawdziwymi lochami i celami wykutymi w skale.- odparł smutnym głosem Kojiro. I uśmiechnął się łobuzersko.- Ale nie dotrzesz do klasztoru, gdy cię złapią... Duch może cię uwolnić podczas podróży do tego miejsca. Poza tym jest tajne przejście do wnętrza klasztoru, aczkolwiek wiedzą o nim tylko mnisi i sohei, którzy tam żyli. A ja ani jednym, ani drugim nie jestem.
-Ale czy i tym razem powinieneś? Wszak mam i innych obrońców gotowych rzucić się na mój ratunek, nie musisz się narażać na zostanie odkrytym..- z powrotem opuściła głowę, składając ją wygodnie na klatce piersiowej mężczyzny i leżąc na nim prawie całym swoich ciałem -Mała miko i jej yojimbo opowiadali mi o pewnych demonach spętanych przez klan. Tsuno? Podobno straszne kreatury, gorsze od tych, z którymi dotąd mieliśmy do czynienia. Olbrzymie, rogate, plujące jadem i rozszarpujące ciała swymi ostrzami.. Myślisz, że właśnie te Oni na mnie naślą?
-Iye... Jeśli nie chcą by daimyo wiedział o ich szczególnym tobą zainteresowaniu, nie użyją tsuno. A wyraźnie coś ukrywają przed wszystkimi... motywy ich działań zawsze wydawały mi się niejasne.-mówiąc te słowa ronin sam okazywał mieć jakieś podstępne plany, bowiem jego dłoń pieszczotliwie wędrowała po skórze jej uda i po pośladku. Acz owe motywy Kojiro stały się jasne dla Maruiken-san, gdy dłoń jego zawędrowała pomiędzy jej uda, by muskać wrażliwy na pieszczotę obszar w wielce lubieżnej manierze -Co do mnie... Pewnie udam się i tam. W okolicach klasztoru kryją się Taipan-san i Akage. Cóż, przynajmniej obecności Taipan-san jestem pewien. Gdzie jest Akage nie wie nikt. A myślę, że powinienem rozmówić się z nimi oboma. Nie będą to łatwe rozmowy.

Leiko zadrżała cała. Choć jej ciało zdołało odpocząć po gwałtownym ataku Kojiro, to ciągle było wielce wrażliwe na jego pieszczoty, czego dowodem było też wyrwane z płuc krótkie tchnienie. Ale czyż naprawdę mogła mu się dziwić i wyzywać w myślach od niewychowanych młodzianów? Wszak stęsknił się za nią, a choć jedną chwilę wyjątkowo silnej namiętności mieli już za sobą, to była ona zaledwie początkiem całej nocy gorących wrażeń. W końcu w świetle planów Chińczyków obecna bliskość będzie musiała im starczyć na dłużej.
-Znasz te.. potwory.. mój tygrysie? - usta i myśli łowczyni ciągnęły jeszcze ponury temat, ale reszta ciała powoli odpływała ku ciekawszym doznaniom, zmysły skupiały się na palcach ronina i chęci zwiększenia rozkoszy płynących z ich dotyku.
-Tak. Raz miałem okazję zetrzeć się z nimi. Są silne, duże...- szeptał Kojiro palcami głębiej penetrując siedlisko rozkoszy swej kochanki. Ronin wiedział jak sprawić przyjemność kobiecie na różne sposoby. Teraz właśnie zanurzał palce Leiko rozpalając jej zmysły swym dotykiem.- Swym orężem potrafią rozczepić spore drzewo na pół jednym uderzeniem, ale... jak wiele dużych stworów, zwinność nie jest atutem tsuno, choć nie czyni to bestii łatwej do pokonania.
-Hai.. zatem są jak zwierzęta.. skupione tylko.. na bezmyślnym. Zabijaniu.. - urywany, przyśpieszony oddech przeszkadzał Leiko w mówieniu, gdy tuliła się do swego tygrysa w tej obezwładniającej pieszczocie, która czyniła ją tak bezbronną, poddaną każdemu ruchowi jego palców -Na polowanie.. na łowców.. mnisi zapewne wyślą.. inne Oni.. zaklęte.. sprytniejsze..

Jęknęła cicho, jednocześnie paznokciami przesuwając po torsie Kojiro. I ten drobny przejaw rozkoszy, mimowolnej wyrwany z krtani kobiety, zadziałał na nią otrzeźwiająco. Chwilowo przynajmniej.
Maruiken uniosła się, zwierzęco wyginając grzbiet i wyostrzając smukłą linię kręgosłupa, by znaleźć się nad swym kochankiem. Dłonie ułożyła tuż przy jego głowie, palcami gubiąc się pośród długich włosów rozpływających się w nieładzie po podłodze. Zaś zza swoich opadających niesfornie kosmyków spoglądała na mężczyznę z góry. Zachłannie, jak wygłodniały drapieżnik na swoją ofiarę, z tańczącymi w tęczówkach iskierkami prymitywnych pragnień. Ale jednak były to w pewnym stopniu także oczy bystre, pomimo wielce nieobyczajnych działań ronina mających naprowadzić ścieżki ich rozmowy ponownie ku gorętszym tematom. Tematom bez słów, ale o znaczeniach wyraźniejszych niż każde wypowiedziane słowo. Acz póki co miast namiętnych pocałunków, szept słodki popłynął z ust łowczyni -Chcę, abyś mi coś obiecał, Kojiro-san.. mój tygrysie. Obiecaj, że nie zrobisz niczego pod wpływem impulsu. Obiecaj mi, że nie rzucisz się na ratunek swej Tsuki no Musume bez wcześniejszego znaku od niej..
-Wiele wymagasz...-mruknął ronin odważniej zanurzając palce w jej ciepłym i wilgotnym siedlisku rozkoszy - A jakiż to będzie znak Leiko-san? I co planujesz? Jak zamierzasz przechytrzyć mnichów?

-Jest jeszcze zbyt wcześnie.. na dokładne planowanie. Choć wiem więcej od innych łowców, to ciągle za mało.. nie dostaliśmy jeszcze szczegółów zlecenia, ale... - przerwała, by uśmiechnąć się do mężczyzny i spojrzeć na niego z pasją powstałą z dobrze mu znanej kobiecej słabości -Ale czy Ty mój tygrysie, potrafiłbyś nie skorzystać z okazji do poznania źródła tak.. nieoczekiwanego zainteresowania mnichów Twoją osobą? I co najważniejsze..
Nachyliła się nad nim powoli, tak nisko, że końcówkami swych włosów łaskotała jego twarz i szyję, a ustami i ciepłem swego oddechu muskała ucho kochanka szepcząc figlarnie -Czy kiedykolwiek.. zawiodłeś się na intuicji swej Tsuki no Musume.. Kojiro-san?
-Iye. I będę w pobliżu ufając twym zdolnościom. I dbając... o twe bezpieczeństwo...- szeptał w odpowiedzi ronin rozkoszując się miękkością jej ciała pod swymi palcami -Będę w pobliżu, by wkroczyć, ale... ustalmy już ten znak... zanim...- nie wiedziała co chciał powiedzieć, bowiem zamiast dokończyć zdanie, obrócił nieco głowę w kierunku jej oblicza i musnął czubkiem języka po jej policzku.

-Zanim co, mój tygrysie? - zapytała Leiko z psotnymi nutami w głosie. Wyprostowała się z gracją siadając wygodnie na jego biodrach, acz.. tylko siadając, samej teraz wykazując się niemałym hultajstwem względem niego. I swymi własnymi biodrami poruszała nieznacznie w sposób zdawałoby się bezwiedny i jakże leniwy, ocierając się raz po raz o swego kochanka w rytm zamyślonych słów.
-Mmm.. będziemy podróżować.. zatrzymywać się w różnych miejscach na sen i odpoczynek. A kiedy poznam już bliżej zagrożenie.. i podejmę decyzję co do swej roli w polowaniu, to może wtedy.. zostawię za sobą coś.. coś... - zlustrowała ich miłosne gniazdko. Sunęła wzrokiem po rozrzuconych w szale namiętności ubraniach, aż cudem trafiła pomiędzy nimi na błahostkę pasującą do jej planu. Aż twarz łowczyni rozpromieniła się w uśmiechu -Błękitną tasiemkę. Drobiazg w pośpiechu porzucony wśród traw lub w zapomnieniu zaplątany pomiędzy liśćmi drzewa. Symbol wiary w przybycie dzielnego samuraja na pomoc, nim Tsuki no Musume zostanie skradziona przez mnichów..

Ocierając się o miecz swego ronina, ten miecz który przeznaczony był do zadawania rozkoszy zamiast bólu sprawiała, że z jego ust wyrywały się mimowolne jęki i westchnięcia. Teraz to ona zadawała mu torturę swym figlarnym zachowaniem. Torturę słodką w swej naturze, ale mającą podporządkować tygrysa jej woli.
-Zanim... nie będę w stanie cię szybko uratować. Dostanie się do klasztoru...trudna sztuka... ja nie znam sekretów tej budowli... a ci co znają, nie muszą chcieć... mi ich przekazać.- drżąc z pożądania wydukał z siebie Kojiro. Niełatwo mu było mówić, gdy wędrował lubieżnym spojrzeniem po jej krągłościach.

-Jeśli zaś tasiemkę cały czas będę miała przy sobie i nie pozostawię jej nigdzie dla Ciebie.. to będzie znaczyło, że pozwoliłam się porwać. Że miałam ku temu powód. Nie rób wtedy niczego pochopnie -mówiąc nieprzerwanie uśmiechała się do siebie, ale teraz to rozchylenie ust nabrało bardziej wyrazu złowieszczej satysfakcji z obserwowania rozkosznych cierpień ronina.
-Nie boisz się?- szeptał Kojiro wędrując niemalże spragnionym spojrzeniem po jej ciele. -Nie boisz... że... tym razem... możesz... przeliczyć się...
Mimo tego żaru, myśli ronina wędrowały wokół porwania. Niechętnie zgodził się.- Ale... Niech będzie po twojemu. Będę... trzymał się z dala. Choć... niechętnie.
Leiko przymknęła na moment oczy melancholijnie i pokręciła głową, kosmykami włosów łaskocząc swe policzki -Oczywiście, że się boję... niepokoi mnie sama obecność mnichów.. a tym bardziej podróż wraz z nimi.. ich plany wobec mnie. Ale czyż nie mówiłeś Korjio-san, że.. Tsuki no Musume zawsze wymyka się z rąk swego porywacza? I pozostawia po sobie tylko tęsknotę? Zatem i Chińczycy powinni utracić ten skarb..

Głos jej zadrżał, czy to pod wpływem nieprzyjemnego tematu, czy może przeciwnie – sytuacji wpływającej przyjemnie na zmysły. Przesunęła dłońmi po rękach Kojiro sięgającym ku jej udom, jak gdyby jeszcze jej było mało jego bliskości i gorąca tego męskiego ciała dodającego otuchy. Najchętniej oplotłaby się bezpiecznie ramionami ronina, by w ich wspólnym ogniu bezkresnej namiętności spalić trawiące ją ponure myśli. Ulec zapomnieniu na resztę tej jednej ze spokojniejszych nocy jakie pozostały przed zleceniem. Tak prosto, zwierzęco wręcz oddać się wyuzdanym rozkoszom w azylu objęć swego kochanka.

Kolejne godziny tej nocy wypełniły lubieżne i wyuzdane rozkosze dwóch splecionych ze sobą ciał. Tygrys i wąż. Mężczyzna i kobieta. Tym byli oddalając się od zmartwień jakie niosły ich imiona i przeszłość... choć na tych kilka godzin rozkoszy i zapomnienia.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-09-2012, 17:40   #165
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Noc okazała się dla łowczyni wyczerpująca. Niezwykle przyjemna, ale i niezwykle intensywna. Tygrys... niewątpliwie zasługiwał na swą reputację pogromcy kobiecych serc... i nie tylko. Leiko miała wszak w swym życiu wielu kochanków. Ale ilu z nich było tak wyrafinowanych jak Kojiro?
Wystarczało ich ledwie na palce obu dłoni. A i nie na wszystkie.
Tymczasem... odpoczynek zaznany jedynie o świcie, gdy zmęczone ciała legły obok siebie, był jedynym relaksem jaki zaznała. A dzień zapowiadał się pracowity.
Pojawienie się służki Jumai tak wcześnie było tego zapowiedzią. A enigmatyczna wiadomość skreślona gwałtownymi machnięciami pędzla tylko podsycała ciekawość.

-Cudowny. Zaprawdę, Twój pan jest nazbyt hojny, skoro obdarowuje byle prostą łowczynię tak ślicznymi podarkami, Setsuko-san słowa rozbrzmiewające słodkim jak miód zachwytem wymieszanym z zawstydzeniem spłynęły z warg Leiko. A towarzyszył im uśmiech skromny, może nawet i dodatkowo podkreślający speszenie tak nagłym prezentem od samego doradcy daimyo. Oraz jego zainteresowaniem, tak obcym wszak dla zwyczajnej kobiety jak ona.
-Jednakże.. - uśmiech szybko po uprzejmościach spełzł z ust łowczyni, pozostawiając po sobie jakże odmienny wyraz. Nie podziwiała puzderka. Wpatrywała się w kawałek papieru jaki w sobie kryło, a który teraz wywołał w niej konsternację -Nie przypominam sobie bym znała.. przyjaciela Twego pana.
-Och... nie bądź taka skromna Mauriken-sama. Memu panu twoja obecność sprawiła dużo przyjemności. I zapewne nieraz jeszcze zechce pogłębić tą znajomość. A co do przyjaciela, to nic dziwnego że nie miałaś okazji poznać.
- rzekła z figlarnym uśmiechem służka Hataro podkreślającym nim dwuznaczność swych słów, a łowczyni wpatrywała się jej brązowe oczy. Było w nich coś... fascynującego? Iye. To nie było to słowo. Określenie “drażniące” również nie oddawało istoty tego odczucia. Za tymi oczami krył się sekret i Leiko czuła, że jest blisko jego odkrycia.


Kolejne słowa Setsuko wypowiedziała z lekkim zakłopotaniem.- Akado-san walczył bowiem z Oni w innej części kraju. A towarzyszącemu mu mnichowi przydarzył się niefortunny wypadek. Drogi nadal są niebezpieczne, a niektóre przyjemności... zdradliwe.
Zachichotała cichutko dodając.- Ale chyba tobie nie muszę tego mówić, ne?
Oczy, oczy, oczy... Widziała je! Tak. Powoli do Leiko docierało kim jest Setsuko. Że też wcześniej na to nie wpadła. Ale też i nie miała okazji skupić się na biuściastej służce, której jedynym talentem wydawał się spore piersi, tak popularne wśród pozbawionych dobrego gustu bushi.
Te oczy już widziała. Te oczy widziała w na ziemiach Sasaki. To z właścicielką tych oczu spotkała się przelotnie w zniszczonej siedzibie rodu Kojiro. Setsuko była kunoichi na usługach Ishikiego i zapewne jednocześnie uszami Hataro. Nic dziwnego, że grubas wiedział tak wiele.
-Rozumiem.. - mruknęła Maruiken, co jednocześnie mogło być potwierdzeniem dla myśli oscylujących wokół tożsamości służki, co i także reakcją na jej chichot. Przyglądała jej się złocistymi oczami ze spokojem, bez takiego rozświergotania jakim charakteryzowała się tamta. W duchu zaś starała się przeniknąć przez swe odkrycie, dociec jego ważkości.

Jak bardzo dziewczyna uzdolniona była w swych fachu, który współdzieliła z Leiko? Pozwoliła się zobaczyć obcemu w świetle dnia, czy to wskazywało na jej poślednie umiejętności? Ale gdzie później zniknęła? Czy uciekła, a może krążyła jak cień po ziemiach Sasaki nie dając się spostrzec nawet oczami łowczyni, ani ślepiami tygrysiego strażnika? Iye.. gdyby była świadkiem tamtych zdarzeń, to Hataro nie potrzebowałby usłyszeć dodatkowej relacji z malowanych fioletem ust. Zatem jak dużo wiedziała? Jak wiele dostrzegła tymi sarnimi oczami?
-Hai. Acz nawet jeśli zdradliwe, to wciąż przyjemności i mnisi są.. zadziwiającym zestawieniem, Setsuko-san swym drobnym rozbawieniem Leiko rozwiała wrażenie zbytniego oceniania swego gościa. Przesunęła lekko między palcami skrawek papieru, po raz wtóry odczytując jego skąpą zawartość -Dlaczego podróżował z łowcą Oni? I skąd to zainteresowanie Akado-san, bym aż jego sekrety miała poznawać?
-Uwaga mego pana skupiona na tym młodzieńcem wynika z tego, że mnich ów interesował się nim równie żarliwie co tobą i twoimi towarzyszami.
- odparła w odpowiedzi Setsuko nie zdając sobie sprawy z podejrzeniem łowczyni. Albo też maskując swe prawdziwe odczucia. Potarła podbródek w zamyśleniu.- Niestety, biedny mnich zginął zanim zdołał się podzielić swym znaleziskiem ze swoimi przełożonymi. Tak więc Akado-san jest sekretem mego pana, ale nie będzie nim wiecznie.
-”Trzymaj z dala od mnichów. Postaram się, by był blisko podczas waszej kolejnej misji” - Leiko przeczytała z wolna ostatnie dwa zdania przekazanej sobie wiadomości, w nich to właśnie znajdując dla siebie ciekawostkę. W nieznacznym drgnięciu wzniosła się jedna z jej idealnie czarnych brwi -Zatem nie będzie oficjalnie brał udziału w łowach, ale będzie w pobliżu? To nieoczekiwane. Gdybym ja wcześniej wiedziała jakim zainteresowaniem obdarzą mnie szacowni goście klanu, to nie przyjęłabym żadnego ze zleceń. Ten Akado-san wydaje się lubić kuszenie Losu i Kami, ne? Szczególnie tych sprzyjających mnichom.
-Akado-san jest łowcą który...-
Setsuko zamilkła na moment najwyraźniej szukając dobrego określenia. Uśmiechnęła się ciepło mówiąc.- Akado-kun, jest miłym chłopcem, ale i fanatycznym zarazem. Nie poluje na Oni ze zemsty, dla monet czy chwały. Wierzy, że został wybrany przez któreś z Kami po to by zniszczyć te potwory.
-Hai. Chociaż chwalebne, to nie są to cechy obecnie sprzyjające przeżyciu. Nie dziwię się, że Twój pan pragnie dla swego sekretu.. tak dobrej opieki –
Leiko na swe słowa o przyjemnym brzmieniu, ale jakże przewrotnym drugim, prawdziwym znaczeniu, uśmiechnęła się miękko. Odrobinę kocio, ale delikatnie, brońcie Kami, że nie zalotnie. Tajemniczo, ale jednocześnie z nutką porozumienia co do swego nowego zadania. I z tak nieprzejednanym wyrazem doprawionym jeszcze szczyptą niewinnej ciekawości, zwróciła się do swego gościa -Setsuko-san, opowiadasz o tym łowcy jak gdybyś już go spotkała. Poznałaś Akado-s.. kun?
-Hai. Jako służka mego pana, pełnię jego rolę posłanniczki. Oczywiście heiminka taka jak ja nie przenosi listów przeznaczonych dla szlachetnych samurajów. Ale że Jumai-sama ma też inne zainteresowania i ma obszerne kontakty z kupcam i kobietami, których reputacji możesz się zapewne domyślić Maruiken-sama... I korespondencję do nich przenoszę ja. I w czasie tych podróży spotkałam Akado-kun i jego opiekuna.-
rzekła skromnie opuszczając wzrok. -I byłam mimowolnym świadkiem wypadku tego mnicha... nieszczęśliwego wypadku.
I zapewne sprawczynią. Bo choć udawała skromną służkę, to już przestała nią być w oczach Leiko. Setsuko była kunoichi, może nie tak dobrą jak łowczyni czy też większość jej sióstr. Ale niewątpliwie zdolną, zwłaszcza jeśli chodzi o ukrywanie swej tożsamości jako chichoczącej urodziwej chłopki, której szczytem marzeń było poduszkowanie z Hataro.
Prawie wszak zmyliła Leiko... prawie.


Spojrzała na Leiko chichocząc cicho i mówiąc szeptem jakby zdradzała wielką tajemnicę.- Akado-kun, to duży chłopiec, naiwny chłopiec o złotym sercu i szlachetnych ideałach, ale nie mający pojęcia o prawdziwym życiu.
-Będzie przyjemnością wspomóc Jumai-sama. I zaszczytem wiedząc, że to właśnie mi powierzył dbanie o swój sekret –
odparła Leiko gładko, z uniżeniem odpowiednim dla osoby znajdującej się wszak o wiele niżej w hierarchii niż doradca daimyo. Delikatnie poskładała zwitek papieru, po czym z cichym stuknięciem schowała pod przykryciem puzderka.
-Jednakże czy Twój pan wspominał cóż dostanę za mą opiekę...? - szybko pożałowała swych słów, wręcz od razy gdy tylko w jej głosie zabrzmiała pytająca nuta. Skruszyła się nad tym swoim niewychowaniem i w zmieszaniu usta nakryła końcem długiego rękawa -Ah, gomenasai. Chyba nie wypada mi tak pytać, ne? Ale łowczyni nawet w najpiękniejszym i najdroższym kimonie nadal pozostaje tylko prostą łowczynią dbającą o jasność swych zleceń..
-Kto wie? Mój pan potrafi być hojny dla pięknych kobiet, ne Maruiken-sama?-
spytała retorycznie Setsuko.- Czyż protekcja kogoś tak potężnego nie jest nagrodą samą w sobie?
Splotła ręce na swych dużych piersiach dodając.- Jeśli się spiszesz Maruiken-sama, to na pewno ponownie spotkasz się z Jumai-sama. Będzie on ciekaw twych opowieści o tej misji. A wtedy...- oczy posłanniczki przesunęły się po szyi i dekolcie łowczyni, a jej uśmiech był wielce wymowny, gdy mówiła.- A wtedy niewątpliwie znajdziesz sposób, by przekonać mego pana do hojności, ne?
-Hai, niewątpliwie
– zgodziła się Maruiken, choć nieco ją samą podrażniały te dobitne dwuznaczności służki i fakt, że też nie kryła się z takimi sugestiami. Rzeczywiście kunoichi bardzo dobrze odnajdywała się w roli bezpruderyjnej służki nienawykłej do dworskiego języka pełnego domysłów i niedopowiedzeń.
Ale też Leiko nie mogła się nie zgodzić. Gdyby ceną za.. bycie bardzo przekonującą względem tamtego grubasa były ważne informacje, to zmusiłaby się do spędzenia z nim nocy. Niechętnie, acz jej ciało było tylko narzędziem, którego celami nie zawsze byli tak rozkoszni mężczyźni jak Kojiro.
Uniosła spojrzenie na swego gościa i z lekkością pochyliła wdzięcznie głowę – Arigatou gozaimasu, Setsuko-san. Jumai-sama może na mnie polegać.
-Więc przekażę mu twą odpowiedź.-
rzekła służka wstając i kłaniając się głęboko.- Czy to już wszystkie pytania Maruiken-sama? Czy jeszcze coś mam przekazać lub w czymś pomóc?
-Jeśli tylko znasz jakiś sposób, by zmniejszyć zainteresowanie mnichów moją osobą, to z chęcią go wysłucham.. -
mruknęła łowczyni z uśmiechem.. powątpiewającym, acz nie w chęć pomocy służki, co w łatwe wybrnięcie z sytuacji w jakiej się znalazła. Pokręciła głową w rozbawieniu, po czym również się podniosła z gracją, choć i nieco powoli, jak gdyby ciężar na jej barkach był wyjątkowo trudny do noszenia. A i ciało Leiko jeszcze nosiło piętna zmęczenia po nocnych ( i poranno- pożegnalnych także) ekscesach ze słodkich tygrysem.
-Iye. Sumimasen. Nie znam niestety.- westchnęła smutno Setsuko przepraszając wylewnie za swój brak użyteczności.

Rozmowa przyniosła wiele informacji łowczyni, a sposób w jaki była toczona wywołał wiele pytań u Kirisu. Na szczęście pozorna frywolność rozmowy sprawiła, że młodzian skupił się na mało istotnym dla Leiko detalu jakim były jej relacje z Jumai Hataro. A także jego tożsamość. Trzeba przyznać, że podczas wspólnego śniadania młodzian wznosił się na wyżyny swej dyplomacji, by wypytać Leiko o Jumai, a jednocześnie nie być posądzonym o podsłuchiwanie. Z miernym skutkiem niestety. Płomień był bowiem chłopem, zapewne rybakiem. Elokwencja nie była jego mocną stroną. Więc jego próby pociągnięcia łowczyni za język były... zabawne.
Niemniej jego ciekawość już mniej. Leiko przez chwilę rozważała czy by nie znaleźć poprzez siostrzyczkę zajęcia dla Kirisu w postaci miłej towarzyszki. By odciągnąć jego uwagę od siebie podczas pobytu w mieście.
To był czwarty dzień łowczyni w Miyaushiro. Dziś zostanie powiadomiona o nowej misji. Kiedy i jak?
Nie dbała o to. Jeśli Jumai miał rację, mnichom będzie bardzo zależało by wzięła w niej udział. Nie musiała się więc martwić o takie detale. Mogła spokojnie czekać na ich wiadomość, lub... przejść się po mieście.

Ruszyła więc w drogę sama, zostawiwszy Kirisu pod byle pretekstem. Ruszyła drużkami miasta wsłuchując się w gwar rozmów i rozglądając po tłumie. Leiko podobało się to miejsce, pełne gwaru i ludzi, pełne zapachów i dźwięków. To było jej naturalne środowisko. I pobyt tutaj już się jej kończył.
Wkrótce oddali się od miasta, od zamku, od uwięzionej w twierdzy Yuriko.
Wkrótce wyruszy na pustkowia otoczona wieloma wrogami i nielicznymi sojusznikami.
Póki co podążała drogami miasta, wędrowała pomiędzy uliczkami i ludźmi. I nasłuchiwała, instynktownie i mimowolnie. Nie potrzebowała zbierać plotek. Ale wyuczone nawyki nie dawały o sobie zapomnieć.

I tak dowiadywała się o początkach sadzenia ryżu na polach i nadziejach związanych z plonami. O tym że lato ma być chłodne i wilgotne, lub bardzo suche. O tym, że kilkoro dzieciaków zginęło w tajemniczych okolicznościach... i o tym, że te zaginięcia to bajki rozpowiadane przez tych, którzy chcą oczernić chińskich sojuszników daymio. Były też plotki o dużych czarnych pudłach wwożonych i wywożonych z zamki. Ponoć to trumny. Ponoć na mnichów poluje wynajęty zabójca.
Jednak większość plotkujących osób wróżyła krótką karierę owemu zabójcy. “Niech no tylko natknie się na złotowłosego oni. Nic z niego nie zostanie.”-mówili.
Do uszu Leiko doszły też plotki o zbliżającym się do poselstwie Miyaushiro klanu Ishikawa. Cel tego poselstwa pozostawał w sferze domysłów plebsu i ich spekulacje wahały się od zawarcia sojuszu z Hachisuka do wypowiedzenia wojny.

I tak wędrując ulicami dociera powoli w pobliże budynku w którym to zatrzymała się trupa Iruki. Nie zdążyła tam jednak dotrzeć.


Bowiem na swej drodze napotkała gwiazdę trupy aktorskiej swej siostrzyczki. Rasume Yamori, aktor i duma teatru Iruki. Obiekt westchnień wielu kobiet. I szaleńczo oraz krzykliwie “zakochany w niej” mężczyzna.
-Leiko-dono, kwiecie mej miłości. O ty która uśmiechem potrafisz osłodzić udręki swej odmowy. O jakże szczęśliwy dziś dzień, skorom cię spotkał na mej drodze!- hałaśliwy aktor w kilka chwil znalazł się koło łowczyni, obejmując jej ramię swoim.- Ach pozwól mi towarzyszyć, ach pozwól mi przez chwilę żyć w iluzji, że jesteśmy raz. Och, błagam!
Po czym już nieco ciszej dodał.- Iruka-dono prosiła by cię znaleźć i powiedzieć, że nalega na spotkanie i wspólną wyprawę po mieście. By posmakować uroków miasta. Prosi też by w miarę możliwości, ubrać się na tyle pięknie, by rzucać się w oczy jako kobieta, a nie łowczyni. I że będzie czekała dziś wieczorem, pod teatrem.
Pogłaskał czule dłoń Leiko, opuszkami palców.- A teraz pozwól, że niczym złodziej ukradnę nieco twego czasu by nasze... uczucia nie wydawały się fałszem.
I ruszył z nią, zabawiając łowczynię plotkami i opowiastkami ze swego życia. O ile plotki Leiko już znała, o tyle jego opowiastki o kolejnych kochankach... były jej nieznane i w większości zapewne zmyślone.
Bo były zabawne. Yamori opowiadał kolejne historie kochanków umykających z sypialni niewiernych żon wyuzdanych córek, czy też niezbyt cnotliwych matek. W swych opowiastkach w dowcipny sposób odsłaniał kobiecą hipokryzję i pomysłowość, jak także i naiwność oraz głupotę mężów, ojców i kochanków.
Czas spędzony z Yamorim był czasem zmarnowanym, ale w jakże przyjemny sposób. Nic dziwnego, że zniewieściały aktor, podobał się kobietom. Był przystojny, całkiem muskularny jak na aktora i umiał zająć się towarzyszką. A poza tym, wędrując z nim łowczyni dostrzegła coś ciekawego w mijanych karczmach i przybytkach gejsz.

Łowców oni, Kunashi Marasakiego w towarzystwie kilu gejsz i kilkunastu buteleczek z sake. Sagiego grające w shogi z innym wojownikiem w otoczeni kilku osobników uzbrojonych we wszelaki oręż. I siedzącą w pobliżu niego Hasuno Amasę. Wreszcie Sakurę o włosach barwy płatków wiśni siłującą się z brodatym mnichem, bynajmniej nie chińskiego pochodzenia. Otaczali ją inni łowcy dopingujący obojga zawodników i śmiejących się głośno. Dostrzegła wśród nich też i Kohena stojącego tuż za Sakurą. I zrozumiała.
“Bezpieczniejszą w towarzystwie wielu łowców.”
Tak powiedział Kojiro. Teraz dotarło do niej, dlaczego tak powiedział. Przywykła bowiem do działania samodzielnego, do opierania się tylko na swoich siłach. Owszem Iruka wspomagała siostrzyczki informacjami, ale ostatecznie zadanie wykonywało się najczęściej samemu. Tak było do czasu tego zadania. Do czasu przyjęcia tej maski. Jako łowczyni walczyła co prawda samotnie, raz czy dwa. Ale jeśli zagrożenie było większe, to łowcy łączyli siły. Wspierali się nawzajem w kłopotach. Dlatego mnisi nie mogli napaść jej otwarcie.
Ryzykowaliby w ten sposób utratą zaufania reszty łowców, jeśli nie zamieszkami w obronie “swoich kamratów”. Jako łowczyni Maruiken nie była sama, bo była częścią czegoś większego.
To była krzepiąca myśl.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 10-09-2012 o 15:09. Powód: poprawki
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 09-09-2012, 17:44   #166
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dzielnica biedoty była idealnym miejscem na ćwiczenia z nowym orężem, zwłaszcza teraz po wojnach Onin. Bowiem obecnie wiele budynków było po prostu pustych. Wiele ulic było opustoszałych. Wiele placów cichych.
Idealne miejsce do ukrycia się przed wzrokiem innych. Dlatego pewnie Kojiro krył się właśnie gdzieś w niej.
Dlatego też Leiko wybrała sobie to miejsce na trening. I na przemyślenie wielu spraw.
Idąc przez uliczki niemalże wymarłe, przyglądała się miastu. Ta część Miyaushiro, była tak odmienna od reszty miasta niemalże pulsującego życiem. Ta część swą ciszą przypominała o okropność wojny. Wystarczyło bowiem użyć naimenteki joukei, by przekonać się, że gdzieniegdzie snują się jeszcze widma dawnych lokatorów. Duchy biedaków, których ziemskie troski i zmartwienia przykuły do swych dawnych siedzib.
Za to naimenteki joukei nie wykrywało istot żywych. Było to więc idealne miejsce do ćwiczeń... przez pewien czas.

Bo jak się okazało, ktoś tu jeszcze zawędrował. Łowczyni szukając odpowiedniego i cichego placyku do ćwiczeń natrafiła na grupkę mężczyzn w znoszonych kimonach o szarych barwach.


Grupkę uzbrojonych mężczyzn. A to jak byli uzbrojeni wiele o nich mówiło. Trójka z nich miała przy pasie miecze. I bynajmniej nie były to katany. A ninja to, oręż kiepskiej jakości i słabo się nadający do szermierki. Niemniej tani i użyteczny. Dlatego preferowany przez wyrzutków z rodzin i klanów praktykujących tradycje shinobi. Broń używana tylko w bezpośredniej konfrontacji, gdy nie można było zaatakować z zaskoczenia. Ale ci tutaj nie byli ninja. Podobnie jak ich przywódca, z kataną przy pasie nie był roninem.
Cała czwórka charakteryzowała się sylwetkami nawykłymi do pracy nie do ćwiczeń.
Oręż wsunęli za obi w sposób niedbały, podobnie jak nie dbali o swe szaty. Ci tutaj byli... bandytami. Ale nie yakuzą i wojownikami.
To byli zwykli zasshuken... kundle. Tak jak psy żywili się ścierwami poległych obdzierając ich z ubrań i broni. Tak jak zwykle kundle zasadzali się na bezbronne ofiary, podkulając ogony na widok byle samuraja czy nawet kilku ashigaru. Tak jak kundle atakowali zgrajami i tak jak kundle ginęli zapomniani przez wszystkich.
I tak jak sfora kundli, potrafili być groźni... ale nie dla niej. Chłopi którzy uciekli z wiosek i przypadkiem zdobyli oręż. Czuli się silni mając broń w ręku, nawet jeśli nie umieli nią machać.
Ci tutaj musieli broń zebrać po poległych ninja lub białowłosych oni, podczas owej pamiętnej nocy.

A teraz patrzyli na Leiko uśmiechając się coraz bardziej zadziornie. Łowczyni niemal potrafiła odgadnąć ich myśli, gdy patrzyli na nią. Ślicznotka w długim kimonie, o młodym i jędrnym ciele. Może bogata, a może nie. Gejsza lub kurtyzana, nawykła do dawania rozkoszy mężczyźnie. Samotna. Zagubiona. Łatwy cel.
Wystarczy zastraszyć, by oddała wszystko. I monety i ciało. W zamian za życie.
Tak ją widzieli. I dlatego jednooki przywódca odezwał się do niej.


-Hola, hola... rybeńko. Zapędziłaś się w bardzo niebezpieczne rejony.- jego słowom towarzyszył rechot kumpli.- W których może ci się stać coś złego. Ale Kami się do ciebie uśmiechnęli, bowiem natrafiłaś na wielkiego Kyoge-sama i jego towarzyszy.
Maruiken nie odpowiedziała na te słowa, bowiem jej uwagę przykuło coś co się działo za jej plecami. Dostrzegła cień i kątem oka zerknęła za siebie.
No tak... piąty. Jego zadaniem było odcięcie jej drogi ucieczki. Czterech z przodu, jeden z tyłu.
Niezbyt wyrafinowana pułapka.
Bardziej jednak martwiło ją to, w co był uzbrojony ów piąty przeciwnik.
Kusarigama,


znała ten oręż. Sierp z łańcuchem potrafił być niebezpieczną bronią w rękach fachowca, pomocny zwłaszcza w łapaniu uciekającej ofiary. Na szczęście właściciel kusarigama nie był znawcą tej broni. Łańcuch był owinięty wokół obi, sierp dyndał swobodnie. A choć Leiko potrafiła się nią posługiwać, to nie była mistrzynią kusargiama. Znała jednak na tyle dobrze ten oręż, by wiedzieć, że jej właściciel nie zdoła użyć go w ciągu pierwszych sekund walki.
-... jeśli będziesz dla nas miła, to...Eeeeej, kobieto! Mówię do ciebie!- ryknął głośno przywódca kundli, wściekły tym, że skupiona na analizie sytuacji Leiko go ostentacyjnie ignorowała.

A w karczmie już czekał na łowczynię list od doradcy daymio, oficjalne wezwanie do zamku.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 12-09-2012 o 21:12.
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-10-2012, 10:04   #167
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
-Ah.. Gomenasai, wielki Kyoge-sama - przyjemnie zabrzmiało w ustach kobiety to imię, które wypowiedziane aksamitnym głosem mieszało w sobie nieco lęku i jednocześnie uznania dla jego pozycji w stadzie. Miło łechtało męską próżność.
Na dodatek pochyliła się we wdzięcznym pokłonie. Niezbyt głębokim, przejawiającym zaledwie niewielką drobinę czysto grzecznościowego szacunku, na którego widok każdy wielki pan obruszyłby się i uznałby łowczynię za prostą wieśniaczkę pozbawioną dworskiego obycia. Ale tego szacunku było aż nadto dla osobników zajmujących miejsce na drabinie hierarchii w okolicach.. jej najniższego szczebelka. Tak jak ta grupka mężczyzn równa kundlom, przed którymi zapewne nikt nigdy grzbietu nie zginał. A już na pewno nie z własnej woli.
Jednak to nie ta oznaka szacunku była najważniejsza. Nie w sytuacji, gdy Leiko pochylając się zaprezentowała przypadkiem to co kryło się w ramach jej dekoltu. Subtelnie, jedyne niewielki fragment niknący w ciemnościach miękkiego kimona, ale jakże zachęcający do zobaczenia więcej z tych skarbów. Wielki Kyoge-sama miał równie wielkie szczęście, że tak łatwa i kusząca zwierzyna trafiła w jego zasadzkę. Ona zaś nadal trwając w tej bezbronnej pozycji, mruknęła z zawstydzeniem -Miasto jest tak duże i tak łatwo można się zgubić wśród jego uliczek..

Zaskoczyła ich. Nie tego się spodziewali. Tylko czystego strachu, skrywanego za agresją lub wprost widocznego w słowach, spojrzeniu i zachowaniu. Przez chwilę nie wiedzieli co powiedzieć.
Wreszcie Kyoge odzyskując rezon, rzekł z szyderczym uśmiechem. -No właśnie, tak łatwo się zgubić. I pójść gdzie nie trzeba. A wtedy... trzeba się wykupić.
Głośny rechot jego kamratów, potwierdzał podejrzenia łowczyni co do natury wykupu. Bynajmniej nie w postaci monet.
Nie zważając ni na dwuznaczności, ni na podejrzane śmiechy, kobieta wyprostowała się, a na jej ustach gościł czarujący uśmiech osoby.. nieświadomej złych zamiarów wobec niej -Kami naprawdę musieli się do mnie dzisiaj słodko uśmiechnąć, skoro trafiłam na tak dobrych i łaskawych przewodników, ne?
Nieświadomej, a do tego naiwnej i najwyraźniej niemądrej. Być może dopiero co opuściła lub uciekła ze swojego dworskiego gniazdka mlekiem i miodem płynącego, gdzie otoczona była samymi zaufanymi twarzami. I z tak skrzywionym spojrzeniem na resztę świata oraz przy odpowiednim jej podejściu, była gotowa oddać z własnej woli i drogocenności, i nawet ciało swym wybawcom. Było to nic innego jak gra ze strony Leiko. Bo i czymże innym, jak nie swymi wdziękami połączonymi z pozornie niezbyt ostrym umysłem mogła osłabić czujność tej watahy?

-Raczej do nas... się Kami uśmiechnęli.- zaśmiał się Kyoge podchodząc samotnie do łowczyni, z kataną nadal w pochwie. Podchodząc powoli i nie dbając o swe bezpieczeństwo. No bo i jak tak dziewuszka mogła mu zagrozić. Chwycił za nadgarstek łowczyni lewą ręką, prawą zaś bezczelnie zacisnął na jej biuście sprawdzając miękkość i sprężystość jej piersi przez materiał. I zostawiając lewą rękę łowczyni wolną i swobodną.
-Trafiła nam się wyjątkowo śliczniutka dziewuszka, chłopcy!- krzyknął wesoło do kamratów, miętosząc pierś Leiko dłonią. Jego ludzie odpowiedzieli mu śmiechem. A Maruiken też zbierało się na śmiech. Mogła wszak bez problemu sięgnąć po katanę Kyoge i wbić mu jego własny miecz w brzuch. To było zbyt... proste.

Oh, nie zrobił tego..


Uniosła rękę jak do uderzenia prostackiego napastnika, ale pohamowana została przez jego silny uścisk na nadgarstku. Zaś jego dotyk na piersi był odrażający, wywoływał obrzydzenie u właścicielki tych rozkosznych krągłości. A także ledwie dostrzegalny, gorzki uśmiech.

Nie zrobił.


Rozdrażnił ją swoim uczynkiem. A mógł pozostać przy groźbach, dwuznacznościach i próbach odebrania jej wszelkich kosztowności. Szczęście doprawdy się do niego dzisiaj uśmiechało, skoro Leiko nie miała w zamiarze zabijać tej żałosnej gromady. W przeciwnym wypadku już leżałby martwy u jej stóp.

Zrobił.


I gdyby nie był tak pewny swej wygranej oraz zaszczucia ofiary w pułapce, to może zwróciłby uwagę na nieznacznie poruszenie jej wolnej ręki. Gdyby nie był tak pochłonięty swym zajęciem, to może nawet zdołałby zareagować zawczasu.
Ale był. A z długiego rękawa łowczyni wychynęło tantō, które kierowane jej zwinną dłonią pomknęło szybko pomiędzy nimi. I ukąsiło boleśnie w nadgarstek dłoni mężczyzny trzymającej jej własny. Wbiło się głęboko i celnie jak wąż, aż ostrze zalśniło krwawo wychodząc po drugiej stronie. Korzystając z zaskoczenia wywołanym tym atakiem, wykonała silny cios także i swoim kolanem. Mniej krwawy, ale równie dotkliwy, bo we wrażliwe miejsce po którego uderzeniu nawet i wielki Kyoge-sama by zmalał z bólu.
Upadł przed nią na kolana. Zawył... jak kundel.

Śmiech jego kamratów zamarł na ich ustach.
Przyglądali się tej sytuacji nie mogąc uwierzyć własnym oczom. A Kyoge-sama, obolały i klęczący przed nią wykazywał się dalszą błędną oceną sytuacji.- Na co czekacie głupcy, ubijcie tą sukę!
Kamraci ranionego szefa bandy z ociąganiem i niepewnie wysuwali miecze z pochew. Z tyłu łowczyni słyszała dźwięk odwijanego łańcucha.
Zabierali się do tego zabijania ospale i z wyraźnym brakiem koordynacji działań. Czyżby... czyżby nadal nie brali jej za poważne zagrożenie?

Uwolnioną ręką „dziewuszka” sięgnęła po parasolkę uczepioną jej pasa obi, po czym z cichutkim szczęknięciem rozłożyła ją nad sobą. Widok godzien kolejnych śmiechów i rubasznych chichotów ze strony towarzyszy klęczącego przed nią prawie w agonii mężczyzny. Bo i jakże postrzegać za zagrożenie kogoś, kto w obliczu takiej sytuacji bardziej dba o ochronę przed słońcem niż o własne bezpieczeństwo?
Opuściła lekko parasolkę, by rozciągnięty materiał zasłaniał jej plecy i zerknęła przez ramię na osobnika z kusarigamą.
-Osuwari – spomiędzy fioletowych warg padło krótkie, stanowcze mruknięcie, wręcz rozkaz wypowiedziany jak do psa, do kundla którym wszak każdy z nich był. Być może gdyby poczekała, to sam zrobiłby sobie wystarczającą krzywdę tą bronią.. ale wcale nie miała ochoty czekać i się z nimi bawić.
Koniuszkiem palca dotknęła przycisku na drewnianej rączce. Ożywiło to mechanizm ukryty w środku i doprowadziło do wystrzelenia długiego szpikulca przecinającego groźnie powietrze.

Ta obelga rozwścieczyła ich. Trójka kundli dobyła swoich ninja to i z wrzaskiem rzuciła się na “bezbronną” kobietę. Żądza ustąpiła pola wściekłości, ale nie dodała rozumu. Zaatakowali na raz, chaotycznie i bez planu. Wzajemnie wchodząc sobie w drogę, próbowali ją osaczyć. Lecz zmysły Leiko nie na nich się skupiły się odgłosie przecinającego powietrze łańcucha. W końcu zdołał wyplątać broń z obi. Teraz rozkręcał łańcuch szykując się do ataku. Kundel z kusari-gama mógł być zagrożeniem. Jeśli zdoła oplątać Leiko swym łańcuchem, prosta bitwa może stać się dramatyczną walką o życie.
Ale nie zdołał, wyrzucone przez sprężynę ostrze z parasolki pomknęło w kierunku przeciwnika. Trafiło prosto w serce zabijając go na miejscu. Nie spodziewał się wszak takiego ataku, nie miał dość wyćwiczonego instynktu.
Patrzył z niedowierzaniem na kawałek stali wystający z klatki piersiowej i rosnącą plamę krwi. Łańcuch przestał się obracać w powietrzu, a po chwili jego właściciel z jękiem osunął się na ziemię.

Tymczasem trójka przeciwników wykonała atak. Trzy miecze trzy pchnięcia, mające w teorii dosięgnąć jej ciała.

Rozłożona szeroko parasolka zawirowała w powietrzu mieniąc się tysiącem barw i przywodząc na myśl taniec gejszy bądź aktora teatru mającego cieszyć oczy publiczności. W żadnym wypadku nie przypominała kobiety z bronią, którą płynnie poprowadziła tuż przed siebie, by skryć się za materiałem przed napastnikami. Bo jakąż obronę mógł on stanowić przeciwko ostrzom ninja to? Żadną, dlatego właśnie uderzyli nieporadnie i bez namysłu.

Ale jednocześnie.. właśnie ta nieporadność mogłaby być groźną. Bushi i samuraje walczą swymi stylami wyuczonymi przez lata treningów, ich kata tworzą idealną mozaikę opanowanych ruchów i zgrabnych cięć. Jeśli się potrafiło, to można było w nich czytać, aby odnaleźć otwarcie na szybkie uderzenie. I dlatego siłą takich kundli jak ta grupka, była ich nieprzewidywalność, pozwalanie na kierowanie się wściekłością i instynktami. Gdyby tylko się postarali, to mogliby stanowić jakieś wyzwanie dla Leiko. Gdyby tylko.

Zaatakowali nagle, zaatakowali jednocześnie atakując pchnięciami w kierunku jej ciała.
Ostrza ich mieczy uderzyły o parasolkę. Ostrza przeciw tkaninie. Wynik takiego starcia był do przewidzenia.
Ostrza mieczy ugięły się i … zaczęły łamać. Ninja to nie były bronią przeznaczoną do szermierki, w starciu ze zwykłą kataną łatwo ulegały zniszczeniu. Tak jak teraz.
A parasolka... była sekretem Leiko. I jej powstanie i sekret materiału rozciągniętego na żebrach. Wytrzymywała ciosy silniejsze, niż te które próbowały zadać jej kundle.

Ich miecze się złamały, ich wódz klęczał jęcząc z bólu, ich najgroźniejszy wojownik umierał.
Ich wola walki została strzaskana.
Więc zrobili to co podpowiadał im instynkt. Rzucili się do panicznej ucieczki. Najpierw jeden, potem zaś pozostali dwaj, porzucając swego przywódcę na łaskę “bezbronnego dziewczęcia.

Leiko cmoknęła cicho raz – na widok trzech ninja to łamiących się jak byle zabawki i ich właścicieli uciekających, jak gdyby ona była straszliwym Oni.
Cmoknęła też i drugi raz, gdy podeszła do niedoszłego najgroźniejszego przeciwnika jakiego miało to samcze stadko. I który teraz leżał martwy, choć łowczyni miała jedynie w zamiarze nieco ich postraszyć, nawet jeśli dość boleśnie. Ale mimo to ta drobnostka, to zwieńczenie parasolki posłane prawie na oślep, zdołała namieszać jej w planach. Pochyliła się nad drżącym jeszcze w konwulsjach mężczyzną i szybkim ruchem wyrwała mu z klatki piersiowej szpikulec.
-Gomenasai – powiedziała czy to do jego ducha jeszcze unoszącego się w okolicy, czy też do jego przywódcy nieopodal. Do niego też skierowała swe kolejne słowa, znowu brzmiące niewinnością, choć już pozbawione wcześniejszej naiwności -Czy już się wykupiłam, wielki Kyoge-sama?
Nie odpowiedział, zamarł ze strachu, gdy rozpaczliwie próbował ucieczki poruczając się niczym kundel ze zranioną łapą. Zamarł ze strachu słysząc jej pytanie. I skulił się instynktownie osłaniając najbardziej wrażliwe części ciała.
Łowczyni mogła tylko westchnąć z dezaprobatą. Spotykała wszak na swej drodze bandytów z większą klasą niż “wielki Kyoge-sama”. Ten tutaj nie był w stanie nawet jej odszczekać. Potrafił się tylko kulić i piszczeć ze strachu... I popuszczać w kimono?
Czyżby tak nisko upadł? Leiko nie mogła dostrzec, ale niewątpliwie czuła zapach uryny. No cóż... niektórym w chwilach silnego stresu nie wytrzymują pęcherze.
Kyoge był jak wystraszony kundel. I pewnie tak samo jak kundla... i jego dałoby się wytresować.

-Oh.. nie martw się. Gdybym chciała Cię zabić, to już dawno leżałbyś martwy, wielki Kyoge-sama. I twoi kompani też.. cóż.. pozostała trójka. Kami rzeczywiście prawdziwie się do was dzisiaj uśmiechnęli – powiedziała łowczyni ze spokojem i tak.. w zamiarze pocieszająco, acz jeszcze lśniący szkarłatem szpikulec, którym się zwinnie bawiła między palcami, nie działał kojąco.
Ani też moment, gdy umieściła go z powrotem na zwieńczeniu parasolki i rozłożyła ją z głośnym trzaskiem przyprawiającym mężczyznę o gwałtowne drgnięcie. Biedny, czy może nabawił się przez nią lęku przed tymi przedmiotami już do końca życia? A może też i przed kobietami? Bądź przynajmniej nauczył się, by nie sięgać dłońmi po nie swoje skarby. Postukując swymi geta o podłoże Leiko zbliżyła się trochę i spojrzała na niego z góry -Boisz się mnie? Śliczniutkiej dziewuszki?
Zadrżał cicho, skulił się bardziej niczym skarcony pies. Drżącymi wargami wydukał.- Ha..ha...hai..
Bał się. I to bardzo. Drżał ze strachu i to uczucie tłumiło także i ból.
Bał się tak bardzo, że nie odważył spojrzeć. Gdyby mógł, to by rzucił się do ucieczki. Ale obolałe krocze
uniemożliwiało mu szybkie poruszanie.

Leiko westchnęła, po raz kolejny już nad egzystencją tego kundla. I nad swoją też trochę. Kiedy to stała się tak wielkim postrachem byle ulicznych rzezimieszków z trudem trzymających skradzioną broń? Widok mężczyzny wijącego się w strachu u jej stóp nie był wcale powodem do dumy. Ale przynajmniej mógł być pożyteczny.
-W takim razie zawrzemy układ, wielki Kyoge-sama. Ty dostarczysz mi to czego będę chciała, a ja... - rozchyliła wargi w uśmiechu czarującym, z jednoczesną drapieżnością ukrytą w osobliwym uniesieniu ich kącików - .. powiedzmy, że pozwolę ci jeszcze mieć w przyszłości dzieci. I nie wspomnę nikomu o wiele bardziej gniewnemu niż ja o tym, co chciałeś mi zrobić ze swymi kompanami. Ani jak mnie nazwałeś. Rozumiesz?
-Hai. Hai. Hai.- potakiwał nerwowo Kyoge zgadzając się. Był tak przerażony, że zapewne przystałby się na prawie każdy układ. Byle tylko uniknąć bólu i śmierci.
-Wspaniale, Kyoge-sama – mruknęła w pochwale do niego, jak do pieska, do którego najbliżej mu było w takiej pozycji i z takim zachowaniem.

Opierając drewnianą rączkę parasolki wygodnie i elegancko o swe ramię, nieśpiesznie spacerować zaczęła naokoło tego smutnego, straszliwie smutnego i żałosnego stworzenia kwilącego na ziemi. I mówiła z namysłem, powoli dobierając słowa -Ludzie.. Twego rodzaju znają miasto jak nikt inny, ne? Ale nie te śliczniutkie, często fałszywe zakątki przy zamku, po których przechadzają się wielcy panowie i ich piękne damy w drogich kimonach. Znacie ciemne uliczki, zapomniane przez daimyo miejsca takie jak to, ludzi tutaj mieszkających.. - obniżyła odrobinę ton swego głosu, kiedy przystanęła tuż naprzeciw mężczyzny. Bądź.. tam gdzie teoretycznie byłaby naprzeciw, gdyby się tak nie zwijał -Chcę wiedzieć co się dzieje w Miyaushiro, gdy nikt nie patrzy. Co się czai w ciemnościach, co niepokoi mieszkańców i jakie koszmary wylegają nocami na ulice. Wszystko, co jest zamiatane właśnie tutaj spod wydelikaconych stóp gejsz i samurajów.
-Hai. Hai... Popytam, poszukam.- Kyoge piskliwym głosikiem drżącym ze strachu zapewniał ją o swej przydatności.- Dowiem się.
Na pewno się dowie. Leiko była tego pewna. W końcu miał pod sobą jeszcze trzech ludzi. A ona... miała wszak złoto na zachętę. I pewność, że nie spróbują już jej ani obrabować, ani okłamać. Za bardzo się bali, zwłaszcza ich przywódca.
-Ale dyskretnie. Jeśli dojdzie do mych uszu od kogoś innego, niezainteresowanego naszym układem, że czegoś szukasz, to Cię sama znajdę. Jeśli komuś o tym powiesz, to też Cię znajdę. Uciec ode mnie też nie zdołasz, Kyoge-sama – i znowu uśmiechnęła się tym uśmiechem pełnym uroku, ale wcale nie rozgrzewającym serca. A i sama tyrada była nieco zbyt dramatyczna jak na Leiko, ale skoro już była tym postrachem to musiała się trzymać swej roli.

Wolną dłonią sięgnęła ku rozcięciu swego kimona tworzącemu kuszący dekolt, po czym z głębin materiału skrywającego najwyraźniej coś więcej niż tylko krągłe, kobiecie atrybuty, wyciągnęła monetę. Obracając ją zwinnie między długimi palcami kucnęła przed mężczyzną, by jej złote pobłyskiwanie w promieniach słońca zdało się jeszcze bardziej hipnotyzujące -Mam takich więcej i będę miała jeszcze więcej. Jeśli znajdziesz coś ciekawego, to też dostaniesz więcej. Czyż to nie jest dobry układ?
Chciwość to silny bodziec, równie silny jak strach. Chciwość wszak pozwala znaleźć siły na zapełnienie brzucha jeśli nie ciepłym ryżem, to przynajmniej ciepłą sake. Błysk złota przyciągnął uwagę Kyoge, oddalał na moment strach przed tą kobietą na tyle by spytać.-A gdzie cię znaleźć, o kogo pytać? Gdy będę coś wiedział, jak... przekazać to tobie?
-Oh, o to też się nie martw.. Kiedy będę ciekawa Twych informacji, to sama Cię tutaj znajdę. Nie chcemy wszak, by ktoś zaczął być podejrzliwy, gdy zaczniesz o mnie pytać, ne?- odparła Leiko odkładając monetę na ziemię, cały czas śledzona wygłodniałym wzrokiem mężczyzny, a dotykając jej opuszką smukłego palca, przesunęła powoli ku niemu. Następnie wstała wykonując jednocześnie kroczek w tył, aby dać temu przerażonemu stworzonku trochę przestrzeni do nabrania odwagi i sięgnięcia po upragnioną błyskotkę.

-Hai, hai, hai...- szeptał Kyoge sięgając po monetę. A mając ją w dłoniach pospiesznie zaczął się oddalać na czworaka ze swą zdobyczą, od swej hojnej acz niebezpiecznej pracodawczyni.
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 23-10-2012, 10:13   #168
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Łowców zgromadzono na jednym z placów zamkowych. Teraz Maruiken mogła ocenić liczebność owej grupki. Ponad osiemdziesiąt osób. Mały oddziałek niemalże. A każdy z nich wart kilku bushi. Odrobina dyscypliny i wpojenia obowiązku, a stanowiliby siłę której mógłby się obawiać nawet oddział samurajów. Wszak łowcy oni, bez problemu radzili sobie z zabijaniem bushi. Nawet taki Kirisu. Młody i roztrzepany, ale groźny w boju.

Leiko wyłapywała spojrzeniem znajome już twarze łowców z którymi zdołała zamienić parę słów.
Zauważyła wśród nich Jednookiego Wilka, a więc skusiły go monety, by zacząć polować na bestie...
Czy aby na pewno?

Wkrótce na ów plac weszli dwaj doradcy daimyo Hatsuma Umari i Jumai Hataro w towarzystwie sług i samurajów. Leiko nie wypatrzyła wśród nich Setsuko.
Słudzy ustawili stoliczek z rozłożonym na nim zwojem. Oraz pędzelek do pisania. A Umari wystąpił naprzód, podczas gdy Hataro usiadł z tyłu i ze znudzeniem w spojrzeniu raczył się sake podawanym mu przez śliczną służkę.
- Oni pustoszą wiele obszarów należących do klanu Hachisuka. Aby temu zapobiec mędrcy z Chin przygotowali specjalny rytuał, który ma pomóc w uwolnieniu naszych ziem od tej okropnej klątwy. Aczkolwiek rytuał jest długi, wyczerpujący i trudny. I co gorsza musi się odbyć w Shimodzie. Jest to miasto spustoszone straszliwie podczas wojny, a potem.. ponownie zasiedlone i... zniszczone przez nieumarłych którzy powstali z grobu. Roi się tam od oni, co gorsza... sam rytuał może przyciągnąć uwagę kolejnych, więc potrzebni są doświadczeni łowcy, którzy będą bronić mnichów podczas jego trwania i samej podróży do Shimody i z powrotem. Choć jeśli rytuał się powiedzie, powrót z Shimody powinien być bezpieczny.
Wskazał palcem na zwój.- Ci z was którzy skorzy są zaryzykować życie i zarobić w tej misji pokaźną ilość ryo, niech ustawią się w kolejce i wpiszą swe imię na zwoju. Reszta może odejść...

Nikt nie odszedł. Ci którzy przyszli na to spotkanie, wiedzieli że misja będzie trudna a zarobek pokaźny. Powoli powstawała kolejka, w której i Leiko się ustawiła. Spojrzeniem taksowała młodzieńców wśród łowców. Który z nich był Akado-kun? Trudno było zgadnąć. Kilku z nich pasowało do opisu, byli młodzi i wyglądali niewinnie.

Komu z tej zgrai będzie musiała się przypodobać, by czuć się bezpieczniejszą w trakcie podróży? Dotąd mogła sobie wybierać cele łatwe i przyjemne do oplatania na paluszki jak Yasuro lub Kirisu, ignorując przy tym łowców zbędnych w jej misji, użytecznych tylko w trakcie polowań. Sogetsu, zafascynowany demonami czarownik, Ginamoto czy pozbawiona taktu Sakura.. Leiko nie potrzebowała nikogo z nich. Nie zamieniła więcej niż kilka słów, nie interesowała się, nie spoufalała się. Jedynie akceptowała ich obecność, gdy tego od niej wymagała sytuacja. Jak bardzo teraz będzie musiała zmienić swoje nastawienie?

Kogo będzie musiała oczarować swym powabem, by zapewnić sobie towarzystwo kolejnych obrońców? Po wyczuwalnych na sobie spojrzeniach niejednego młodzika i mężczyzny mogła z łatwością stwierdzić, że stanowiliby oni takie samo wyzwanie jak Płomyczek. A i ten naturalnie był przy niej i teraz jak wierny szczeniaczek. Wiecznie złakniony zainteresowania ze strony Leiko, zabawiał ją swymi cichymi komentarzami dotyczącymi trywialności misji dla tak doświadczonego łowcy jak on, jak i zapewnieniami, że przy nim nie będzie musiała się martwić o żadne demony mogące zakłócić jej spokój. I puszył się też jak kogucik, ale czy mogła mu się dziwić? Wszak otaczała go konkurencja, zarówno do nagrody z rąk klanu, co i.. rozkosznego miejsca u boku Maruiken, które tak długo już trzymał dla siebie. Acz jakkolwiek naiwną i prostą miał duszę, to także potrafił robić użytek ze swych jumonji-yari. To było dla niej najważniejsze.

Gdy łowczyni tak się przyglądała, Umari mówił dalej.- Zostaniecie przydzieleni piątkami do konkretnego mnicha i osoby mu towarzyszącej, które przyjdzie wam chronić. Oraz... osiem osób do ochrony szczególnej osoby. Ale o tym dowiecie się jutro koło południa. Przybądźcie przed zamek, tam będzie wywieszona ustawiona tablica z informacjami na temat tego, kto i gdzie ma się stawić, z kim będzie w grupie i kogo przyjdzie mu ochraniać.

Gdy Hatsuma przemawiał, łowcy jeden po drugim nanosili swoje imiona na zwój potwierdzając w ten sposób podjęcie tej misji.



***



Iruka się spóźniała.
A Leiko zatem czekała. I wprowadzała zamieszanie wśród zwykle mijających ją, a czasem nawet przystających na moment mieszkańców. Szczęśliwie, w tej części miasta nikt nie był na tyle odważny, by zaczepiać kobietę wyglądającą jak ona obecnie. Ani na tyle głupi.
Siostrzyczka idealnie trafiła ze swym kaprysem na spacer. Wszak to zaledwie wczoraj Leiko zakupiła kimono, które mogło spełnić wymagania Iruki i pozwalało ukryć drapieżność łowczyni na rzecz nieskalanego, kobiecego wdzięku. Wprawdzie nie brakowało go jej w codziennym stroju, wręcz miała swego czaru w nadmiarze, ale ta zmiana czyniła ją potulniejszą w oczach innych. Gubiła się wśród materiału charakteryzująca kobietę kocia gibkość i wężowa gracja, a zastępowała je elegancja i zaskakująca dla łowczyni bezbronność. Zdawała się być delikatna i bardziej.. ułożona. Urzekająca i niedostępna jak najkosztowniejsza z gejsz.
Była.. jedną z nielicznych pereł ozdabiających Miyaushiro tego wieczoru.

Przybycie Iruki oznajmił głośny stukot get. Szła dostojnym krokiem, szła powoli rozdając na prawo i lewo uśmiechy zachwyconym przechodniom. Szła... jakże odmieniona.
Szła w kimonie w którym to czerń i róż splatały się w zaskakującą kombinację. W stroju urzekającym swym pięknem i skandalicznym zarazem. W stroju zdobionym dodatkami z rzadka przywożonymi z kontynentu. A pochodzącymi z na wpół mitycznych krajów zachodu, gdzie ludzie miewają skórę białą jak śnieg, a włosy barwy słońca lub ognia.
I w swym największym skarbie... Peruce z czarnych lśniących włosów, w które powpinano złote ozdoby.




-Go me na sai.- Iruka lekko skłoniła się przed Leiko, przepraszając powoli i mocno akcentując każdą sylabę. I z figlarnym uśmieszkiem dodała- Iruka-san, nie mogła niestety przybyć. Pozwól więc, że twoją przewodniczką po...ukrytym Miyaushiro, będzie mroczny kwiat tego miasta. Kurai Hana...- zachichotała cicho zasłaniać dyskretnie usta wachlarzem.- Czyli moja skromna osoba.
Kurai Hana... Mroczny kwiat. Pseudonim idealny dla gejszy. I typowe zachowanie dla Iruki. Nie mogła sobie odmówić tej gry aktorskiej, nawet gdy jeszcze nie była ona potrzebna.

-Nie wiem Kurai Hana-san, nie wiem.. - mruknęła Leiko grymaśnie, zaraz po tym jak wesoły uśmiech zniknął jej z ust po obejrzeniu tego osobistego przedstawienia kobiety. Teraz zaś przyglądała jej się bacznie z dołu do góry i coraz wyraźniejsze niezadowolenie rysowało się na porcelanowych licach. W końcu po kilku chwilach zdradziła powód swego obruszenia na Irukę -Czyżby moja siostrzyczka postanowiła zrobić mi pożegnalny psikus? Odmówiła mi bycia klejnotem Miyaushiro przez ten ostatni dzień przed moją wyprawą i wysłała Ciebie byś podbierała mi wszystkie zachwycone spojrzenia?

Dla podkreślenia „prawdziwości” swych słów rozejrzała się krótko po mijających ich przechodniach, wśród których stanowiły nie lada sensację. Nie tylko Mroczny Kwiat wbrew podejrzeniom łowczyni, ale obie.. czym tym bardziej musiały zwracać na siebie uwagę. Samotna piękność była niecodziennym zjawiskiem nawiedzającym myśli. Ale dwie piękności razem były zdarzeniem wstrząsającym niebem i ziemią, zachęcającym nawet Kami do zerknięcia. Mogła sobie z łatwością wyobrazić takie zachwyty padające z kwiecistych ust Rasume Yamori.

-A może.. - zniżyła głos do konspiracyjnego szeptu i przesłoniła obie swą parasolką, by nikt inny nie zdołał usłyszeć o czym rozmawiają. Wskazującym palcem wolnej dłoni dotknęła swych ponownie uśmiechających się warg -Może puszczenie wolno takich dwóch zjawisk jak my na ulice, jest jej niecnym planem by wykorzystując męskie słabości zdobyć miasto dla siebie?
-Hai. Przyznaję, że wykorzystamy męską słabość. I to nie byle kogo. Jednego z dowódców Hachisuka o imieniu Oyama Iwori-dono. Imię pewnie ci nieznane. I słusznie. Nie jest to ktoś znaczący, ale dzięki niemu...- uśmiechnęła się nieco lisio i zbliżyła do Leiko.- Wejdziemy tam, gdzie samych nas by nie wpuszczono. Przy takiej ilości bogactwa w mieście, pojawiły się jaskinie hazardu, działające jednakże półjawnie. Nie wejdzie tam byle kto. Nawet jeśli ma dość ryo przy sobie. Ale wpuszczą mego drogiego przyjaciela Iwori-dono wraz... z towarzyszkami.
Twarz Iruki przybliżyła się jeszcze bardziej.- A udamy się tam w jednym celu. Ishiki ma się tam pojawić. I na pewno nie po to, by pograć w Chō-Han. Ponoć ma się tam z kim spotkać.

-Ishiki? - łowczyni powtórzyła to imię z więcej niż niechęcią w głosie. Także i obawą. Chociaż miała szczęście na ziemiach Sasaki i nie natrafiła na niego na swej drodze, to relacja ze spotkania z nim Yasuro oraz mrożące krew w żyłach opowieści Kojiro samoistnie przyprawiały ją o niepokój na samo wspomnienie tej bestii. Gdyby tylko mogła, to już nigdy by się nie pojawiła w jego pobliżu. A już szczególnie z własnej woli -Wiesz dobrze, że zawsze korzystam z każdej okazji do zdobycia informacji, jednak.. czy jesteś pewna tego pomysłu, siostrzyczko? Ishiki nie jest kolejnym mężczyzną, którego będziemy mogły oczarować naszymi wdziękami. Bliżej mu do demona i zwierzęcia..
-Iye. Nie o oczarowanie go chodzi. Ale podsłuchanie rozmowy i dowiedzenie się z kim zamierza się spotkać. Nie jesteś tym zainteresowana? Nie szkodzi. Tam gdzie cię zabieram jest pełno osób z otoczenia daymio. Jeśli uważasz, że sam Ishiki �-jest zbyt �-groźną osobą, by warto szpiegować , to zapewniam cię... Znajdą się i inni.- rzekła lekko chichocząc Iruka.- Niestety, Kurai Hana nie będzie mogła opuścić swego przyjaciela, więc dlatego na dalsze łowy puszczę cię samą. Aaaa... i jak mam cię przedstawić moja droga.? Jakie imię przybierzesz tego wieczoru?

Leiko nie odpowiedziała od razu. Wpierw zamyśliła się, przywołując w swych myślach te wszystkie imiona, którymi posługiwała się przez lata w trakcie misji. Niektóre zwyczajne, inne zaś jej bliższe i milsze dla ucha. Gdzieś mignęło też i urokliwe Tsuki no Musume, miano tak idealne dla niej, acz.. nieodpowiednie na taką chwilę. Było wszak słodką tajemnicą jej i tygrysa.
-Utsukushii Yume. Bo i tym właśnie dla nich będę, ne? Zaledwie pięknym snem, który przeminie wraz z końcem nocy – odparła w końcu z ukontentowanym uśmiechem na taki swój wybór, a następnie westchnęła cicho -I gdybym wiedziała w jakie otoczenie przenosisz nasz siostrzany spacer, to lepiej bym dobrała maskę. Bycie łowczynią na usługach klanu czyni mnie bardziej rozpoznawalną niżbym tego czasem chciała..

Nawet Iruka nie mogła dokładnie wiedzieć kto przebywa w takich miejscach, Leiko zaś prawie każdego dnia odkrywała nowe pary oczy zainteresowanych jej poczynaniami. A ileż jeszcze takich kryło się w ciemnościach? Wiedząc wcześniej, mogłaby skorzystać z daru Kameru no kao, by wydłużyć włosy, nadać oczom nowej barwy, zmienić kształt ust i ułożenie kości policzkowych, może się odrobinę postarzeć lub wręcz przeciwnie – odmłodzić! A każdą z tych poprawek wytłumaczyłaby siostrzyczce swymi umiejętnościami do przeistaczania się w kogoś innego.
Palcami wolnej dłoni musnęła miękkie obramowanie tworzące jej dekolt -Ah. Jednak miejmy nadzieję, że to kimono będzie wystarczającą bronią do odgonienia wszelkich.. podejrzeń.
-Hai. Sądzę że kimono wystarczy. Wszak nawet łowczyni Oni może chcieć choć przez jedną noc posmakować życia bogatych samurajów, ne?- zapytała żartobliwym tonem Iruka, no i lekko przygryzając dolną wargę mruknęła oceniając urodę swej towarzyszki.- Zadziwiające jak wiele mężczyźni mogą wybaczyć pięknej kobiecie.
-Hai, hai. Ale czy i my nie bywamy przychylniejsze przystojnym młodzianom? - wymruczała kocio Leiko, swym tonem głosu nie pozostawiając żadnych wątpliwość co do natury swej wielkoduszności. Zadania zadaniami, ale ona i jej siostrzyczki nie były lodowymi statuami, by wzbraniać się przed urokami nocnych igraszek. A chociaż nie była pewna co do Iruki, to ona sama z radością i bezwzględnością korzystała ze swojego własnego „przystojnego młodziana” jakim był Kojiro.

-A mówiąc o młodzianach... - początkowe figlarne nutki zmieniły się w ustach kobiety w wyraz zaciekawienia -Słyszałaś o niejakim Akado Yoru? To kolejny łowca, którym interesują się mnisi, a nad którym... opiekę właśnie mi zlecił Hataro.
-Hai. Nawet go poznałam. Uroczy młodzian. Prostolinijny i dobrze wychowany. Trochę... naiwny.- rzekła w odpowiedzi Iruka uśmiechając dwuznacznie.- Pomógł mi, gdy pewien pijany samuraj dość nachalnie próbował sięgnąć po zbyt wiele po moim przedstawieniu. Nie wiem co niby miało być w tym chłopcu wyjątkowego. Co prawda towarzyszył mu mnich, ale Yoru-kun był jeszcze w towarzystwie bardziej doświadczonego... a przynajmniej starszego łowcy. No i mnichowi towarzyszyła jakaś chłopka... strachliwa jąkała.
Słowa Iruki przywołały na ustach jej siostrzyczki nieco gorzkawy uśmiech. Nie przez młodego Yoru, nie przez towarzyszącego mu łowcę, o którym pierwszy raz słyszała. Nie przez mnicha, ale przez..
-Czy ta chłopka, miała duże oczy jak łania i równie okazałe... - urwała szukając odpowiedniego określenia na kolejny wyraźny atrybut opisywanej kobiety, który zwiewnym, nieznacznym ruchem ręki nakreśliła w powietrzu przed swoim dekoltem –.. wyposażenie, z którym obnosiła się niezbyt subtelnie?
-Tak. Była dość urodziwa, ale bynajmniej nie obnosiła się ze swoimi dwoma atutami urody. Raczej starała się je ukryć. Dość skromne z niej było dziewczę, szczególnie nieśmiałe w towarzystwie mężczyzn. Jakoś też i jej imię nie utknęło mi w głowie.- mruknęła Iruka próbując sobie przypomnieć szczegóły.-Zdaje się, że jakiś samuraj podesłał ją do posługi mnichowi z wdzięczności... czy coś w tym rodzaju.

Setsuko okazywała się dość dobrą kunoichi, skoro zdołała się ukryć przed oczami jej siostrzyczki. Co prawda uwaga Iruki nie była akurat skupiona na chłopkach, ale... Setsuko mogła być groźna, jak i użyteczna jeśli plany Hataro i Leiko będą zbieżne.
-To, moja najdroższa siostrzyczko, była Setsuko. Pytałam Cię o nią ostatnio, ne? - poufałym gestem Leiko ujęła Irukę pod ramię, zaś spod trzymanej drugą ręką parasolki posłała czarujący uśmiech zerkających w ich stronę przechodniom, jak gdyby zaledwie radośnie świergotała sobie z towarzyszką na błahe tematy. A prawda była taka, że zza maski tego uśmiechu dzieliła się z nią kąskami swej nowo nabytej wiedzy -Służka Hataro.. i nie tylko. Jest także pracującą dla niego kunoichi, którą przez moment widziałam na ziemiach Sasaki, stąd też pamiętałam te jej sarnie oczy. Zapewne podróżowała z mnichem i Twym znajomym łowcą też z polecenia swego pana, a i tego pierwszego w trakcie tej wyprawy spotkał wypadek.. oh, niefortunny i niespodziewany, a jakże.
-Och.- tym krótkim słowem Iruka starała się ukryć zarówno zaskoczenie i jak i zażenowanie. Nie lubiła być bowiem wyprowadzana w pole. Wachlując się energicznie dużym wachlarzem, dodała.- Kto by pomyślał, że na tych ziemiach jest jednak wartościowa szkółka ninja. Bo dotąd natykałam się na samych partaczy. A o Setsuko... zbieram informacja, poprzez moje uszka w mieście. Idzie jednak dość opornie w tej materii. Teraz już wiem czemu. Co do mnichów, to mają wielu wrogów. Nie tylko rebeliantów, Oni czy też “bandytów“ takich jak twój Ishi Furoku i jego mała towarzyszka miko... Ktoś jeszcze na nich poluje. Gaijin z kontynentu. Chińczyk albo Koreańczyk. To może być jakaś prywatna zemsta tego osobnika. Bo choć walczył z mnichem i jego strażnikami, to jedynie mnicha dobił po pojedynku i... obciął kosmyk włosów. Ciekawe czemu, ne? To jednak dowodzi, że właśnie tutejszą sektą się interesuje.

-Też się spotkałam z tą praktyką obcinania włosów, acz przez mnicha i włosy też należały do jednego z nich – mruknęła Maruiken wspominając spotkanie z Jia-Minem. Jak teraz o tym sobie przypomniała to zorientowała się też, że po odejściu z tamtej wioski nie powracała już myślami do mnicha władającego egzotyczną bronią. Czy w ogóle przeżył spotkanie z watahą żabich Oni, a jeśli tak, to jakie były jego kolejne kroki? Czy interesował się jeszcze Matką Głodu, przyczyną jej nagłego pojawienia się i śmiercią swego brata? I do czegoż mu były potrzebne jego kosmyki, jakiż kolejny, mroczny rytuał był z tym związany?
Nie znając odpowiedzi na żadne z tych pytań, łowczyni jedynie westchnęła -Doprawdy, im więcej się o nich dowiadujemy, tym ciągle są coraz większą tajemnicą. A chociaż mają przeciwko sobie licznych wrogów i wiele osób, którym nie podoba się obecność Chińczyków na naszych ziemiach, to posiadają też potężnych sojuszników.

Idąc z siostrzyczką pod rękę, zapatrzyła się spod parasolki na nieśpiesznie ciemniejące wieczorne niebo. Acz jakże daleko odpłynęły jej myśli, stały się odleglejsze niż pierwsze gwiazdy blado i nieśmiało pojawiające się nad nimi -A teraz i ja będę musiała dbać o ich bezpieczeństwo w czasie podróży. Jakiż Los potrafi być przewrotny, ne?
 
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 26-10-2012, 18:01   #169
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Dwa świeżo rozkwitłe kwiaty przemierzały uliczki miasta. Dwie gwiazdy ozdabiały swą urodą tutejszy firmament. Były piękne i były spoza Miyaushiro. Więc budziły zachwyt i ciekawość.
Ale tak samo jak kwiaty delikatne, były też jak gwiazdy... niedostępne. I jak każde kobiety zajęte ulubionym zajęciem swej płci. Plotkowaniem.
A przynajmniej tak się wydawało z boku, bo Iruka dostarczała kolejnych informacji swej siostrzyczce. -Dotarły mnie ciekawe wieści z Nagoi. Genba Hario... mówi ci coś to imię? Powinno. Był to jeden z łowców który brał udział w oczyszczaniu Nagoi z oni. Ponoć nie żyje. Znaleziono go martwego na jednym z placyków miasta. Był też mocno poparzony. Ale ponoć śmierć zadała mu katana, nie szpony potwora.- pocierając podbródek.-Samo imię i nazwisko wydają mi się znajome. Już gdzieś o nim słyszałam. I bynajmniej nie z powodu oni. Jeśli jednak on też budził zainteresowanie mnichów, to bądź ostrożna.
Uśmiechnęła się nieco ironicznie.- Z innych ciekawych plotek... Żona daymio ponoć choruje. Nie wiadomo na co, tym bardziej że moje źródło w zamku dowiedziało się o tym przypadkiem. Żoną Sonoske opiekują się mnisi. Nie wiem czy to dobrze czy źle, ponoć mnisi uratowali daymio od śmierci... więc są duże szanse, że zostanie wyleczony, acz...- tu spojrzała na Leiko mówiąc.-Nie wiem czy zaryzykowałabym oddanie się w ręce mnichów, nawet jeśli są dobrymi medykami,
Spojrzała na drogę ciągnącą się przed nimi.- A co do mojego źródełka... To jest nim ów Oyama Iwori-dono. - pytanie było retoryczne, bowiem z lisimi uśmieszkiem na twarzy Iruka zachichotała.-Oyama Iwori, jest bystrym i inteligentnym człowiekiem, doskonałym taktykiem. Najmłodszym z generałów daymio, najsłabszym z szermierzy i... kompletnie niedocenianym bushi. I nie jest to jego opinia bynajmniej. Tylko moja. Iwori-dono jest bowiem osobą leniwą i im mniej musi robić, tym bardziej jest szczęśliwy. A teraz nie musi robić nic. Niemniej niech cię nie zwiedzie jego powierzchowna płytkość... nigdy nie pozwalaj sobie przy nim na nieuwagę droga Yume-chan.

O wilku było mowa, bo też i ów najmłodszy generał zbliżał się do nich powoli.


Był wysoki, o dość krótkich włosach związanych w samurajski węzeł. Wydatny nos i wysokie czoło wyraźnie pasowały od obecnie panujących kanonów mody. Twarde rysy i kwadratowa szczęka nadawały jego obliczu męskości. Był przystojny, choć niezbyt fascynujący. Był jak żółty irys, taki klasyczny w swoim jasnożółtym kimonie. I z jedynie wakizashi przy obi.
Żona na pewno musiała być z niego dumna.
Za to był ujmujący i czarujący.
-Kami wynagrodziły mnie podwójnie zsyłając, aż dwa piękne kwiaty. Jak powiadają buddyjscy mnisi, cierpliwość jest jedną z paramit, które pozwalają osiągnąć szczęście. Zapominają jednakże dodać, że jest szczodrze nagradzaną za życia. Dobrze, że urodziłem się z obojgiem oczu, bo ciężko byłoby kontemplować waszą urodę tylko jednym okiem.- i niewątpliwie wykształcony sądząc po prawionych komplementach.
-Och... Iwori-dono. Chcesz zwieść nas do grzechu słowami o cnocie. Twój sensei pewnie by się pogniewał- zachichotała uroczo Iruka zakrywając usta dłonią.
-Mój sensei na taki widok, mógłby porzucić cnotliwą ścieżkę Kurai -chan. Choć drogą do oświecenia jest wyzbycie się pożądania, to czyż właśnie pożądanie nie jest najsłodszą częścią życia?-spytał z łobuzerskim uśmieszkiem Iwori. Po czym, gdy ona chichotała spojrzał na Leiko z ciekawością. Trzeba było przyznać Iruce rację, Oyama miał bystry umysł i dar retoryki, sprawnie używając filozofii do flirtu. Nie każdy mężczyzna, czy kobieta by to potrafiła.
-Gome gome... Powinnam była przedstawić od razu. Oyama Iwori-dono, pozwól sobie przedstawić Utsukushii Yume, moją przyjaciółkę. W mieście jest tylko przejazdem i będąc obdarzona kobiecą ciekawością, chciała posmakować tej nocy życia jakie ja wiodę.- Iruka szybko zrozumiała niemą sugestię przedstawiając Leiko.
-Tylko sen? Więc aż kusi by się nigdy nie obudzić Utsukushii-san. Długo zostajesz w mieście?- spytał zaciekawiony Iwori. A Iruka “zazdrośnie” objąwszy swym ramieniem jego ramię rzekła za Maruiken.-Tylko jedną noc, więc nie traćmy czasu, ne Iwori-dono?

Budynek do którego dotarli, był okazały, był piękny. I miał dużą ciężką bramę wejściową. Po zapukaniu drzwi, wrota się lekko uchyliły. Bystre oko przyjrzało się trójce intruzów i po chwili wrota się otwarły i rosły Japończyk kuląc się w niskim ukłonie wpuścił ich do środka. Otoczona wysokim murem i okalającym ją uroczym ogrodem posiadłość nigdy nie miała być domem.
Zbudowano ją bowiem dość specyficznie. W środku była główna sala otoczona przez kilkanaście mniejszych pokoi. Piętrowy budynek miał tylko jedną taką salę, jej sufi sięgał owego piętra, a schody prowadzące na górę docierały do wewnętrznych balkonów z których można było podziwiać to co się działo w głównej sali, lub wejść z nich do pokojów. O wyjątkowo grubych ścianach, zapewne po to by goście mieli zapewnioną dyskrecję.
Leiko domyśliła się do czego owa sala mogła służyć. Do walk zwierząt lub wojowników, do występów teatralnych lub.. do bardziej zakazanych i mniej moralnych rozgrywek. Głównie jednak służyła hazardowi.
Zwłaszcza.. Chō-Han.

Zasady tej gry były proste. Jeden kubek, dwie kości, dwa możliwe wyniki.


Chō-parzyste lub Han-nieparzyste. Gracze obstawiali jeden z tych dwóch wyborów zanim krupierka umieści kości w kubku. Szanse miały oba wyniki, a o zwycięstwie decydował ślepy los. W teorii. W praktyce Leiko wiedziała, że da się oszukać i w tej grze jeśli jest rozgrywającym. Acz rzadko kiedy się to zdarzało, bowiem dom gier zazwyczaj pobierał opłaty od zwycięstw, będąc neutralnym obserwatorem.
Częściej pilnował, aby gracze i graczki nie oszukiwały.

-Chō ! Han! Chō ! Chō ! Han! Chō ! Han! Chō!- rozbrzmiały glosy. Krupierka zakończyła dokonywanie wyborów umieszczając kości w kubku.


Ten opadł, chwila ciszy towarzyszyła odsłonięciu kości.Wypadło Han!
Po czym rozległy się krzyki radości i jęki zawodów.

Hazard kwitł w Miyaushiro, co nie mogło dziwić łowczyni. Hachisuka mieli złota w nadmiarze, a to zawsze sprawia iż narasta chęć na rozrywki. A elitarność tego miejsca mogła oznaczać, że czasami owe rozrywki wykraczają poza to, czego Leiko była obecnie świadkiem.
Na razie jednak bardziej ciekawili ją ludzie niż gry i zabawy.Maruiken dostrzegła tu wiele znajomych twarzy.
Jak choćby Jumai Hataro. Grubas pił sake w otoczeniu trójki ślicznotek w dość skąpych w strategicznych miejscach kimonach. Żadna z nich nie była Setsuko.
Obok niego stał jednak samuraj, który co prawda nie pił tyle co on, ani nie obłapiał jakiekolwiek kobiety, ale za to lubieżnie spoglądał na towarzyszki doradcy daymio.
Twarz jego wydała się Leiko znajoma. I po chwili łowczyni skojarzyła owo oblicze.
To jego sprał na kwaśne jabłko złotowłosy oni. Jak miał na imię? A tak...

“Ostatni z rodu Tamura, słynny szermierz i wojownik Tamura Saitame-san. Który nie ma sobie równych w klanie jeśli chodzi o szermierkę i walkę włócznią yari. Choć złośliwe języki plotą, iż jest tak dlatego iż lepsi od niego, albo nie żyją. Albo się zbuntowali.”


Tamura Saitame... Był widać w dobrej komitywie z Hataro Jumai.

Oprócz niego, spojrzenie Leiko przyciągnęła kobieta, która gracją i urodą rywalizowała z siostrzyczkami tej nocy.


Sławna Hasuno Amasa, której losy tak tragiczne nadawały się na sztukę teatralną. I które nieco przypominały Leiko jej własne dylematy. Nie była tu sama, podobnie jak dwie kunoichi, była ozdobą innego mężczyzny. Dasate Ginari też tu się zjawił.


Przy Amasie wyglądał inaczej niż wtedy, gdy Maruiken go poznała. Głównie dlatego, że włosy które zwykle nosił rozpuszczone i swobodnie okalające jego oblicze teraz zostały zaczesane do tyłu i związane samurajskim węzłem. Dasate i Hasuno, głównie przechadzali się pomiędzy grającymi. A gejsza zabawiała mężczyznę rozmową.
Tuż obok nich przeszedł Sagi w towarzystwie dwóch ślicznych gejsz. Jakim cudem się tu dostał, było dla łowczyni sekretem.
Niemniej to akurat nie było w tej chwili istotne.
Leiko dostrzegła bowiem kogoś jeszcze. Trzymającą się z boku i zajętą obserwowaniem grających kobiet Isako. Widać bycie yojimbo samego daymio nie było bardzo zajmującym zajęciem, skoro miała tyle wolnego czasu... lub nie była tu w celach prywatnych.
Jeszcze jedna osoba zwróciła wzrok Maruiken. Głównie dlatego, że budziła nieprzyjemne wspomnienia.


Był to bushi w fioletowym kimonie z dziwną ozdobą głowy. Młody a przez to siwiejące przedwcześnie popielate włosy budziły zdziwienie... I niepokój. Maruiken dobrze bowiem pamiętała białowłose, szalone potwory wyglądające jak bushi zabijające na swej drodze kogo popadnie.
Ów młodzian pilnował wejścia do jednego z pokojów. Nie przybył tu dla rozrywki.
Dlatego też z ust łowczyni wyrwało się ciche.- Kto to ?
-Ach, on ? To Sotsu Gozaenmon, ne ?- ni to spytała, ni to rzekła Iruka zerkając na towarzyszącego im bushi.
-Tak to on... Sotsu Gozaenmon, osobisty yojimbo Umariego. Skoro on tu jest, to znaczy że w tamtej komnacie siedzi Hatsuma-sama.- stwierdził krótko Iwori.
-Jest tak dobrym szermierzem, jak urodziwym ?- spytała słodkim głosikiem Iruka, choć wydawało się że zna odpowiedź. Wywołała tymi słowami głośny śmiech u generała.-Iye. Nie wydaje mi się. Jest uczniem Saitame. I to nie wybitnym. Choć kto wie... Gozaenmon-san udał się wraz z Hatsumata Umari-sama do klasztory na nauki u chińskich mnichów. Może się rozwinął w szermierce w zamian ze te siwe włosy.
-Nie rozumiem twych słów Iwori-dono.- kłamała dalej Iruka. A samuraj dawał się wciągać w lep jej pułapki.-Ot nic w nich niezwykłego, Hana-chan. Nim pojechał do klasztoru czterdziestu i czterech, Gozaenmon-san miał czarne i lśniące włosy.
- To też... nie wiem, czy zysk jest godny straty.-westchnęła cicho Iruka, żałując owych włosów.
- Skoro przez to traci w twych oczach Hana-chan, to nie jest...-zaśmiała się Iwori.

Weszli do pokoiku na piętrze, po przeciwnej stronie w stosunku do komnaty na parterze, którą zajął Umari. Trzeba przyznać, że owe pokoje były duże i niestety.. dobrze wyciszone. Zapewne przeznaczone do zabaw bardziej wyuzdanych niż ta w której obie kunoichi brały udział.
Iwori bowiem umiał się zachować zgodnie z etykietą. I nie żądał od obu “gejsz” niczego więcej poza miłym towarzystwem.


I okazjonalnym nalewaniem sake do czarek. Sam zresztą był urokliwym i czarującym mężczyzną. Nie takim który wywołuje trzepot serca w klatce piersiowej, ale...snującym swe nici pająkiem. Cierpliwym i słodkim pająkiem, który z czasem mógł skłonić do siebie serce każdej kobiety.
Na szczęście dla Leiko, to Iruka przyjęła na siebie obowiązek zabawiania Iworiego. I powoli skupiała na sobie całą uwagę mężczyzny, pozwalając łowczyni dyskretnie opuścić Oyamę, by...
I tu następował dylemat. Możliwości było wiele, tym bardziej że Maruiken nie widziała na oczy Ishikiego i nie potrafiłaby go rozpoznać. Tak samo jak i on ją.
Nie dostrzegła żadnych mnichów, co nie było niespodzianką. Dom gier to nie miejsce dla osób, które wyrzekły się życia doczesnego. Za wiele tu pokus.
Ale za to spory tłumek bogatych bushi i zabawiających ich gejsz oraz kurtyzan, pozwalał Leiko na pewną dozę anonimowości.
I wywoływał dylemat... tyle możliwości, tyle dróg, tyle wyborów. Z którego skorzystać ?
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 07-11-2012 o 12:09. Powód: poprawki
abishai jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Stary 10-12-2012, 06:21   #170
 
Tyaestyra's Avatar
 
Reputacja: 1 Tyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputacjęTyaestyra ma wspaniałą reputację
Ara, ara.. jesteś taki zabawny, Iwori-dono..




Z wtórem czarującego chichotu Iruki oplatającego męskie serce i umysł, Leiko opuściła pomieszczenie zostawiając ją samą z samurajem. Zasunęła za sobą skrzydła drzwi ucinając sobie przyjemność z posłuchania słodkich słówek, jakimi zostanie uraczony nad kolejnymi czarkami sake. Biedny, tak dał się pochłonąć cudownej woni Mrocznego Kwiatu. Nic dziwnego, że była tak dobrze poinformowana o wydarzeniach i wszelkich sekrecikach w mieście. Ale czy można było się temu dziwić? Czyż urok Maruiken i jej siostrzyczek nie był właśnie tym, co uderzało prosto w indywidualne pragnienia każdej ofiary? Był pożądaniem, był uwielbieniem, zachwytem, czasem i wytęsknionymi iskierkami miłości.. był zabójczy i trudno było było mu się oprzeć. Był ich najlepszą bronią.

I czyż nie o urok chodziło w dzisiejszym wieczorze? Urzeczenie sobą bawiących się gości przybytku, namierzenie w tym tłumie celu będącego w posiadaniu ciekawych informacji, którymi z chęcią się podzieli tak fascynującej i zniewalającej gejszy. Może także omotać białowłosego strażnika, by móc zerknąć czegoż lub kogoż takiego pilnuje, choć.. jeśli to Ishiki znajdował się za tamtymi zamkniętymi drzwiami, to ta próba byłaby nierozważna. Acz sam Sotsu Gozaenmon przy odpowiedniej zachęcie mógłby stać się cennym nabytkiem wśród.. nieświadomych informatorów Leiko.

Zatem musiała wybierać pomiędzy nim, niechęcią do poszukiwania Ishikiego, skupieniu się na Ginarim lub Hataro, bądź skierowaniem swego zainteresowania ku Isako.
Ale najpierw..

Pięterko gwarantowało odrobinę spokoju na przemyślenia zważywszy na to, że cały gwar i zabawa miały głośne miejsce w sali niżej. Tutaj spoglądając z góry na to ludzkie mrowie mniej lub bardziej interesujących postaci, mogła zadecydować o swych kolejnych krokach. Mogła się przygotować do swego występu i być pewną, że ani Ginari, ani Hataro, ani Isako, ani Sagi nie rozpoznają w niej łowczyni.
Stojąc w swym bezpiecznym półmroku i nie rzucając się nikomu w oczy, przymknęła swoje własne, by skoncentrować się na nierealnym widoku powstałym w wyobraźni. I powoli urzeczywistnić go w kolejnych chwilach.

Zafalowały smoliste włosy wokół mlecznobiałej twarzy Maruiken, jak gdyby poruszone delikatnym powiewem wiatru. A potem zaczęły.. rosnąć, zmieniać się i rozpływać po wielokroć niczym smugi tuszu rozgałęziające się na washi. Wydłużały się i zagęszczały otulając majestatycznymi puklami ramiona i plecy łowczyni, układając się w sposób luźny, niesforny i zwyczajnie niepraktyczny w ocenie Leiko. Ale kobiecy, a jednocześnie odmienny od sztywnych uczesań, czyli swą oryginalnością zwracający uwagę.
Ostre rysy nadające jej tak drapieżnego wyrazu wygładziły się i zaokrągliły uroczo różowawe policzki. Soczysty fiolet ust zmienił barwę w niewiele mniej pasjonującą czerwień.
Finalnie, acz niby uniesienie kurtyny na początku spektaklu, podniesione na powrót powieki zaprezentowały otchłań ciemnych, czarnych prawie jak najgłębsza noc tęczówek. Lśniące onyksy na miejsce oscylujących wokół złota i pomarańczu kocich oczu.








Ostateczne dzieło Kameru no kao było bardziej dziewczęce niż kobiece. Bardziej niewinne i figlarne od spowitej enigmatycznością, wiecznie odległej łowczyni o wyuczonym każdym ruchu. Leiko była jak egzotyczne, dzikie zwierzę – piękna, niezwykła i niebezpieczna jednocześnie, pociągające oraz intrygujące stworzenie do podziwiania z bezpiecznej odległości, gdy nie chce się zostać na koniec pożartym. Yume zaś.. była przystępna. Z wyglądu jawiła się niczym młodziutka gejsza, acz beztroskim i niefrasobliwym zachowaniem miała do siebie kusić.

Nowa piękność budziła zainteresowanie. Zwracała uwagę, acz nie wiązało się to z nachalnością spojrzeń czy wręcz nagabywaniem. To był wszak inny świat. A skoro w nim była, to na pewno nie sama. Jej towarzysz pewnie znajduje się w tym tłumie, ne?
Tak myśleli, tak podejrzewali bywalcy tego miejsca. A w interesie Leiko nie powodu, by wyprowadzać ich z błędu. Przemykała pomiędzy gośćmi starannie acz subtelnie zwracając na siebie uwagę swą urodą i powiewem nowości. Tu szepnęła słówko, tam zażartowała. Wszędzie podsłuchiwała. I zbierała plon owych plotek. Plon w postaci opowieści o nowej kochance grubasa, którą była jedna z łowczyń oni. Grubasem określano oczywiście Hataro i zawsze z dala od zasięgu jego słuchu. Nietrudno było zgadnąć że ową “nową kochanką” dostojnika daymio była ona sama. Choć pocieszającym był fakt, że niewielu z bushi znało choćby przybliżoną tożsamość owej “kochanki”.
Tematem równie ciekawym były napaści bandytów nazywanych Tengu. Zuchwałe napaści o charakterze rabunkowym. Nieznana była tożsamość ich przywódcy. Był to dodatkowy problem pomijając oczywiście chłopską rebelię dowodzoną przez Tashiru Taipana, która poczynała sobie coraz pewniej. Wielu bushi po cichu wzdychało tęskniąc za Yokimurą, który w ich mniemaniu zdusiłby rebelię i bandyckie napady w zarodku. Młodszy brat daymio miał nadal wielkie poważanie wśród wpływowych bushi. I zapewne wśród szeregowych członków klanu pewnie też. Nic dziwnego, że daymio go wypędził, choć w opinii wielu zrobił to bez wyraźnego powodu i przedwcześnie. Hachisuka Yokimura cieszył się bowiem opinią wybitnego stratega i uzdolnionego taktyka mimo swego młodego wieku. Temat Oni przewijał się stosunkowo rzadko w ich wypowiedziach... i raczej traktowany żartobliwie niż poważnie. Leiko miała jednak wrażenie, że to jest jednakże pozór. Że pod tą maską kryje się strach. Ten sam, który sprawiał że temat mnichów w ogóle się nie przewijał w takich rozmowach. Za to pojawiały się informacje o chorobie żony daymio, chorobie ponoć śmiertelnej, której nie dało się uleczyć.

A pomiędzy tym karmieniem się ploteczkami i roztaczaniem swego czaru, co jakiś czas zerkała w stronę stojącej samotnie na uboczu Isako. Z ciekawością, jednak nie tą wygłodniałą jaka czaiła się we wnętrzu i domagała się zaspokojenia słodkimi kąskami informacji, ale zainteresowaniem całkiem niewinnym. Bądź co bądź było to jej pierwszy raz w takim przybytku, wśród tak mniej lub bardziej znamienitych osobistości, więc naturalną była chęć poznania i zobaczenia wszystkiego. I wszystkich.
Niby to przypadkowymi były te spojrzenia, rzucanymi to znad czyjegoś ramienia, to w trakcie chichotu na czyiś jakże przezabawny żarcik.. ale Leiko cały czas umiejętnie starała się, aby ta „przypadkowość” była dostrzegalna dla tamtej kobiety. Aby w swym lustrowaniu tej mozaiki barw, strojów i urody jakie tworzyły gejsze wraz z kurtyzanami kręcące się po pomieszczeniu, nie umknęła Isako ni razu ta para ciemnych oczu jaką przybrała łowczyni. I które znikały ponownie w tłumie, nęcąc jedynie zaintrygowaniem.
I nie umknęła, kilkakrotnie ich oczy spotykały się ze sobą




Kunoichi chroniąca daymio przyglądała się bacznie Leiko, pewna że nie została dostrzeżona. No bo jakim cudem mogła być zauważona przez młodą geishę, za jaką brała łowczynię?
Maruiken była pewna, że była obserwowana z rosnącym zainteresowaniem. Iruka miała rację. Isako rzeczywiście preferowała własną płeć.

Długo trwała ta zabawa. Długo Leiko zwinnie przemykała między bawiącymi się gośćmi poznając ich troski i narzekania. Długo bawiła się z drugą kunoichi.
Ale bycie w samym środku takiej wrzawy i gwaru potrafiło zmęczyć. Z tego też powodu opuściła ostatnich graczy zabawianych dotąd swą obecnością, po czym skierowała swe drobne kroczki ku przyjemnie spokojnemu kącikowi sali. Skinęła głową w pozdrowieniu do stojącej obok kobiety i posłała jej jeden ze swoich figlarnych uśmiechów, mówiąc jednocześnie z troską -Czy to nie nużące, Pani? Stać tutaj tak samotnie i jedynie z oddali przyglądać się zabawie?
Isako uśmiechnęła się delikatnie zerkając to na Leiko, to na bawiących się ludzi. Musnąwszy palcem dolną wargę, szepnęła dość cicho.-Nie jest to rozrywka w której lubię aktywnie uczestniczyć. Za dużo osób, za głośno. Ale lubię popatrzeć jak bawią się inni. To też sprawia mi przyjemność. Obserwowanie...
Przechyliwszy lekko na bok głowę i przesuwając spojrzeniem po ciele łowczyni mruknęła żartobliwie .- Ale ty tego pewnie nie zrozumiesz, ne geisha-chan? Rozkwitły kwiat jest po to by błyszczeć w blasku słońca. A nie po to by żyć życiem ćmy.
-Przeznaczeniem rozkwitłych kwiatów jest cieszyć cudze oczy. I choćbyśmy miały najpiękniejsze płatki, to nawet z nimi stajemy się nieważne, gdy nie ma nikogo do ich podziwiania, nikogo skrycie pragnącego zerwać i mieć tylko dla siebie..
- mruczała z melancholią Leiko, przyglądając się gejszom ozdabiającym ten ukryty przed resztą miasta przybytek -A ćma może w każdej chwili rozłożyć swe śliczne skrzydła i uciec od tego gwaru nie tracąc nic ze swego uroku, ne?

Pozwoliła swemu pytaniu zawisnąć w powietrzu, a i też spojrzeniem powróciła do kobiety, by nie pozostawić wątpliwości czyj urok miała na myśli w swych słowach. Aczkolwiek powróciła tylko po to, aby zaraz znowu ogarnąć wzrokiem tłum grających, po wcześniejszym nachyleniu się ku Isako. Przesłaniając uśmiechnięte usta wachlarzem szepnęła konspiracyjnie -Kogo zatem tak obserwujesz, Ga-chan? Czyżby jakiś kaganek przyciągnął Twoją uwagę?
-Ćma roztacza urok, tylko przed tymi których chce oczarować.
- mruknęła w odpowiedzi Isako mimowolnie muskając opuszkami palców swoją szyję. Zachichotała cicho.- I kto wie, czy ten kaganek nie jest bliżej jej niż powinien.
Przesunęła wzrokiem po sali mówiąc.- Nikogo konkretnego, podziwiam kwiaty.
-Mmm.. tutejszy klan musi być bardzo bogaty, skoro tak tutaj wrze zabawa i każdy ma dla siebie kwiat, albo nawet dwa
– powiedziała Leiko z nutkami zachwytu w głosie idąc spojrzeniem za przykładem Isako. Wręcz syciła się tymi widokami -Jestem raczej przyzwyczajona do spokojniejszych spotkań z pokazami tańca i urozmaicaniem gościom czasu grą na instrumentach. Tutaj to zupełnie inny świat, chyba nikomu by nie wystarczyła tak skromna rozrywka.
Opuściła spojrzenie zażenowana tym swoim brakiem obycia w tak dużym i szacownym towarzystwie, przez które teraz w oczach drugiej kobiety mogła zacząć jawić się jako prawie wieśniaczka z jakiegoś małego, nieistotnego miasteczka. Niewarty uwagi kwiatuszek pragnący zasmakować życia w dużym mieście.
Uporczywie szukając nowego tematu naplotła na smukły palec wolnej dłoni kosmyki swych włosów, których końcówki nieznacznie łaskotały jej dekolt - Miyaushiro zawsze się tak bawi, czy to jakaś specjalna okazja do świętowania?
-Iye. Miyaushiro zawsze się tak bawi. Bogactwo jest wyzwaniem dla siły woli. Słabi ulegają pokusie.
-odpowiedziała kunoichi z ironią w tonie głosu.- Silni potrafią być ponad puste rozrywki.
Po czym zmieniła temat skupiając wzrok na twarzyczce Leiko.- Od niedawna jesteś w mieście? Jakoś umknęłaś dotąd memu spojrzeniu.

-Hai, ale przejazdem jedynie, odwiedzam moją przyjaciółkę. Zaprosiła mnie, bym przyszła tutaj wraz z nią, posmakowała trochę życia jakie ona toczy i.. - urwała w konsternacji, kiedy wodząc spojrzeniem po sali zadziwiająco nie dostrzegła nigdzie swej towarzyszki. Zadziwiająco. I to odkrycie przywołało nieco cienia na jej porcelanowe lica - .. i zostawiła mnie samą.
W wyrazie zmartwienia uroczo przygryzła dolną wargę o barwie soczystej czerwieni , jak gdyby walczyła z wyborem pomiędzy poszukaniem swej przyjaciółki, a dalszą rozmową z nowo poznaną kobietą. Lekkie wzruszenie ramionami oznajmiło, że zwyciężczynią stała się ta druga, co Leiko dodatkowo zaznaczyła krzyżując ze sobą ich spojrzenia w ekscytującym spotkaniu - Niestety, jutro ponownie umknę Twemu spojrzeniu, Ga-chan. Tak jak me imię Utsukushii Yume, tak i ja przemijam po uprzyjemnieniu czyjejś nocy, zostawiając po sobie miłe wspomnienia..
-Bardzo... pasujące imię. I bardzo smutne.
- rzekła w odpowiedzi Isako również mimowolnie się rozglądając.- To bardzo bliska przyjaciółka?
Po czym delikatnie się uśmiechnęła.-Ale jej nieobecność nie przeszkodzi nam chyba w zabawie, ne? Skoro to twoja jedyna noc w tym miejscu, to powinnaś ją spędzić tak jak lubisz. Więc na co masz ochotę? Mogę ci nieco pokazać rozrywek tego miejsca, jako...- uśmiechnęła się tajemniczo.- Ja też tu jestem sama, acz z innych powodów.
-Właśnie.. zaskakującym jest widzieć kobietę o tak cudnej urodzie samotnie stojącą w takim gwarze, bez choćby jednego mężczyzny próbującego zdobyć jej zainteresowanie. Czyżbyś była.. ah.. - „Yume” otworzyła szerzej oczy wstrząśnięta myślą, która nagle zamigotała w jej umyśle. Wciągnięte gwałtownie w płuca powietrze dopiero po kilku chwilach opuściło je wraz z niespokojnym, rozedrganym z zaciekawienia i jednoczesnej obawy szeptem -.. żoną któregoś z tutejszych dostojników? Albo może.. nawet.. samego daimyo?
Uciekła spojrzeniem w bok, nie chcąc przypadkiem urazić takim bezczelnym wpatrywaniem kogoś zasiadającego wyżej w hierarchii od niej samej. Przesłoniła też w niepewności usta rękawem kimona i mruknęła w zamyśleniu -Może nie powinnam Cię obarczać moją osobą..
Isako zachichotała w odpowiedzi ukrywając ten śmiech za rękawem.- Iye, iye... Acz rzeczywiście mieszkam w zamku. Niemniej, po prostu nie czuję potrzeby opiekuńczego męskiego ramienia. No i wolę obserwować inne osoby, niż sama dołączyć się do tego wesołego rozgardiaszu.
Dłoń kunoichi ostrożnie, wręcz delikatnie dotknęła lica “Yume” i Isako muskając skórę łowczyni palcami skłoniła jej oblicze ku swojemu.- Ale nie jestem kimś, przed kim musisz uciekać spojrzeniem. Iye, przeciwnie... Masz zbyt ładne oblicze, by je ukrywać Yume-chan.
Na tym skończyła się śmiałość kunoichi, bo jej dłoń gwałtownie odsunęła się od twarzy Leiko.
-.. w zamku.. - powtórzyła cicho łowczyni będąc w niemałym zaskoczeniu na taką wieść. Ale szybko rozpromieniła się na licach, a także uśmiechnęła urokliwie. Zaś nie przejmując się ni etykietą, ni świętością jaką była dla każdego Japończyka jego prywatność, ujęła Isako za dłoń, którą ta dopiero co od niej odsunęła. Zuchwale splotła ze sobą ich palce, choć po jej beztroskim zachowaniu nie było widać, aby kojarzyła ten gest z czymś niestosownym.

-To niezwykłe! Musisz mi wszystko o tym opowiedzieć, Ga-chan – zaświergotała podekscytowana decydując za kobietę i nie czekając na jej zgodę zaczęła rozglądać się bacznie po sali -Znajdziemy tylko jakieś spokojniejsze miejsce, napijemy się odrobiny sake..
-Ach...
- wyrwało się Isako, która wyraźnie zarumieniła się na twarzy czując swą dłoń w szczupłej dłoni Leiko. Przez chwilę milczała nim rzekła nieco nerwowo.- Możemy, możemy... Możemy wybrać jakiś wolny pusty... pokój... pokój schadzek.
Ostatnie dwa słowa z trudem opuściły gardło, gdyż budziły jednoznaczne skojarzenia.
-Schadzek? - łowczyni wypowiedziała to słówko głośniej niż kunoichi, upewniając się czy dobrze ją zrozumiała. Niby to nagle się zawahała dostrzegając drugą naturę tego przybytku skrytą za drzwiami każdego pokoju. I to odkrycie mogło wprowadzić w popłoch niewinne, młode dziewczątko, a za tym także złamanie serca uroczej Isako. Ale to co na zewnątrz, nie miało swego odbicia wewnątrz, gdzie Leiko analizowała każdy kolejny krok w tej trajkotliwej rozmowie. A teraz, mając yojimbo samego Sonoske dosłownie na wyciągnięcie ręki, nie miała zamiaru porzucić takiej okazji. Jedynej w swoim rodzaju.
Trzymając towarzyszkę za dłoń i prowadząc przez pomieszczenie jak małą dziewczynkę, zerknęła na nią kokieteryjnie -Wyobrażam sobie, że nie będą to takie wygody jakimi raczysz się każdego dnia na zamku, ale będzie musiał nam wystarczyć na nasze kobiece pogawędki, ne?
-Iye. Nie jestem osobą tak delikatną jak żona daymio, czy też jej damy do towarzystwa.
- odparła z chichotem Isako mocniej ujmując dłoń łowczyni.-A poza tym, pokoje tutaj są urządzone wystarczająco dobrze, by dostarczyć wygody samurajom. I na tyle zapewniające dyskrecję, że... pozwalają na swobodne kontakty wykraczające poza etykietę i dobry obyczaj. Hazard nie jest jedyną rozrywką jaką uprawia się w tym przybytku.
Kilkoma słowa nakazała służce obsługującej gości przynieść do wybranego pokoju nieco sake i ryżowych ciasteczek. Podczas gdy Leiko mogła ocenić wygody owej komnaty.

Nie różnił się ona specjalnie od tego co widziała wcześniej. Wygodny stoliczek, maty, biwa na stojaku. Na stoliku służka postawiła sake i dwie czarki oraz ryżowe ciasteczka.
Ściany grubsze niż zazwyczaj się spotykało zapewniały dyskrecję. A malunki na ścianach mniej lub bardziej dyskretnie pokazywały flirtujące pary i nie tylko. Niemniej nie można było tym malunkom odmówić piękna.

Isako uśmiechając się delikatnie nalała ciepłej sake do czarek i spytała. - Co sprawiło, że już jutro zamierzasz opuścić miasto ? Nie wyglądasz na osobę spędzającą czas na podróżach Yume-chan.
-A Ty nie przypominasz damy zamieszkującej na zamku. Wrażenie może być bardzo złudne, Ga-chan
– zripostowała z chichotem Leiko. Siedziała elegancko tonąc wśród fałd materiału swego kimona, które czarną i czerwoną mieszanką rozpływały się po tatami. Przywodziła na myśl cudnej urody porcelanową laleczkę, którą ktoś posadził w pokoju jako dość niepokojącą ozdobę.
-Obecnie mam przyjemność podróżować z trupą teatralną, która zatrzymała się w mieście na kilka występów. To od nich jestem zależna, ale też.. - ściszyła głos, jak gdyby głośniejsze mówienie o takich sprawach mogło być co najmniej złowróżbne -.. prawda jest taka, że chciałabym szybko opuścić te ziemie. Podobno obecnie nie są one najbezpieczniejsze. Słyszałam pogłoski, że klan zmaga się ze straszliwymi demonami, a i widziałam też naprawdę dziwaczne postacie nazywające siebie łowcami oni..
-Hai hai. To prawda, okoliczne ziemie to niebezpieczne miejsce, pełne potworów wszelakiej maści. A te ściągają do siebie osoby trudniące się ich zabijaniem.
-zgodziła się w odpowiedzi Isako mimowolnie wędrując spojrzeniem po szyi i dekolcie łowczyni. Westchnęła głośno.- Szkoda że zamierzasz opuścić ziemie Hachisuka, ale rozumiem twe powody. A co do łowców to...- tu zamyśliła się jakby coś wspominając. Po czym z uśmiechem dodała.- Iye. Nieważne. Jesteś więc aktorką Yume-chan?
-Ach, iye. Jedynie czasem użyczam im swoich umiejętności tańca lub gry na instrumentach.. albo uroku, by łatwiej zapełnić widownię
– słowa padające spomiędzy warg łowczyni były równie śliczne i prawdziwe, co ozdabiający je psotny uśmieszek -Miła zgraja. Wyjątkowo ekscentryczni, ale też wielce pomocni. Zbieranina osobowości z różnych części Japonii.

Pochyliła się sięgając po czarkę z sake, a równocześnie ruch ten sprawił, że Isako mogła przez krótki moment uraczyć swe oczy skarbami skrytymi w cieniu dekoltu jej nieświadomej niczego towarzyszki. Ta zaś wyprostowała się i obracając naczynko w dłoni mruknęła zafrasowana -Ci łowcy zaś.. nie wiem, czy podziwiać ich za odwagę do walki z bestiami, czy może ulitować się nad ich bezmyślnością..
-Jednych można podziwiać. Od innych lepiej trzymać się z daleka. Przyznaję że... niektórzy łowcy... przyciągają spojrzenie.
- rzekła z uśmiechem Isako upijając nieco sake.-Tak samo jest w przypadku samurajów, ne ?
Wydawało się, że kunoichi jest lekko podekscytowana. Jej oblicze lekko się zarumieniło, oczy się iskrzyły, a na twarzy błąkał nieśmiały uśmieszek.






Oczywiście, sake było tylko jednym z powodów takiego stanu.

-Hai, chociaż.. łowcy wydają się być bardziej osobliwi.. - dodała jeszcze Leiko zza uniesionej czarki. Pozornie też nie zwracała uwagi na te drobiazgi w zachowaniu kunoichi, samej wszak przejawiając pewne oznaki podekscytowania, acz z jakże odmiennego powodu.
Musnęła ustami brzeg naczynka, po czym nieznacznie zanurzyła wargi w rozgrzewającym trunku jedynie je nim zwilżając. Dopiero potem podniosła swe spojrzenie przepełnione zafascynowaniem i wpatrzyła się w Isako z oczekiwaniem -Zatem jak wygląda życie na zamku, Ga-chan? Czy rzeczywiście korytarze są zdobione złotem, wszyscy jecie perłowymi pałeczkami, a sam daimyo jest tak przystojny i pełen werwy jak mówią plotki?
 

Ostatnio edytowane przez Tyaestyra : 10-12-2012 o 06:23.
Tyaestyra jest offline   Odpowiedź z Cytowaniem
Odpowiedz



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172