Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-01-2017, 15:31   #1
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
[Dark Ages]: La Bella Italia pod nocnym niebem 18+



Pamięci signory Agnese Contarini, dawniej żywej, energicznej i namiętnej, obecnie energicznej i namiętnej

Wampir
Charles Baudelaire

Ty, co tak weszłaś w serce moje,
Jak sztylet w głąb wrażego łona,
Ty silna jak demonów roje,
Co przeszłaś próżna i szalona,

Ażeby włości mieć i łoże
Z podeptanego mego ducha,
Z którą się zrosłem, podły tworze,
Jak rab przyrasta do łańcucha,

Jak wściekły gracz o grze pamięta,
Jak pijak, co ust nie oderwie
Od flaszki, jak tkwi robak w ścierwie -
Przeklęta bądź! Przeklęta!

Myślałem: Niechże ostrze szpady
Gwałtownym pchnięciem mnie wyzwoli!
Lub zaklinałem ciche jady,
By dopomogły mi w złej doli.

Niestety, cóż? Trucizny, miecze
Odpowiedziały mi z pogardą:
"Nie jesteś godzien, nędzny człecze
By twą niewolę skruszyć twardą;

Zaprawdę, o stworzenie głupie,
Gdy panowanie jej upadnie,
Twe pocałunki zbudzą snadnie
Życie w wampira twego trupie."



UWAGA! Sesja wyłącznie pod każdym względem dla osób dorosłych.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 13-02-2017 o 13:58.
Kelly jest offline  
Stary 20-01-2017, 16:02   #2
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Agnese Contarini



Oryginalnie Lucrezia Tornabuoni żona Piero di Cosimo de' Medici. Przemieniona 1446 roku, przez znamienitego przestawiciela klanu Brujah Lorenzo Rosso (childe wampira walczącego pod Kartaginą 6 pokolenie), który 20 lat po przemienieniu Lucrenzi rusza na północ europy. W tym czasie stary wampir szkoli swe childe w sztukach walki, uczy ją jak rządzić w sposób godny próbując zbudować idealne społeczeństwo, bez cierpień, wyzysku i podłości, gdzie wszyscy ludzie i wampiry byliby sobie równi. Miejsce takie jak Kartagina. Wampir dażył szczerą niechęcią zarówno Venture jak i Torreadorów, po czym Agnese pozostała lekka nieufność wobec tych klanów. Z księżną Florencji połączył ja wspólny cel, jej siostrze nie zaufała w pełni nigdy. Kobiecie do tej pory zdarza się otrzymać czasem paczkę od swego sire.

Około 1470 roku Lucrecia wycofuje się do cienia, zaczyna działać z za pleców mistrzów Arte della Lana, gdy Medici wycofują się z Florencji roztacza też opiekę nad Arte del Cambio. W tym czasie wychodzi za Gasparo Contarini, handlarza wełną z Wenecji. Agnese czyni go swoim ghulem i na kilka lat w jej nieżyciu zapada spokój. Sterując z za pleców mistrzów dwóch gildii, czerpiąc z nich zyski i korzystając z pieniędzy gasparo, wampirzyca zaczyna interesować się literaturą, sztuką. Zaprzyjaźnia się z Niccolò di Bernardo dei Machiavelli, którego czyni swoim ghulem. To za jej pieniądze na początku XVI wieku Niccolo wyrusza do Rzymu.

Około 1495 roku jej mąż zostaje zabity przez jednego z młodszych wampirów. Carlo Gritti, przybysza z Wenecji, którego ród od wielu lat chował urazę względem rodu Contarini. Agnese zwraca się z prośbą do księżnej Lisy di Antonmaria Gherardini by móc osobiście wymierzyć karę za naruszenie zasad panujących we Florencji. Za jej zgodą zabija Carlo. Księżna zauważa potencjał starszej brujah i od tej pory często zwraca się do niej z prośbą o pomoc przy walce z naruszeniami zasad.

W tym czasie zaprzyjaźnia się z Toreadorem Tommaso dei Cavalieri, z którym łączy ją miłość do sztuki i sympatia do pewnego rzeźbiarza - Michała Anioła. To po namowach Agnese, Arte del Cambio zleca rzeźbiarzowi wykonanie Dawida. Wampirzyca często odwiedza artystę w pracowni podziwiając wyłaniające się z marmuru dzieło, dzieło przedstawiające nikogo innego tylko bliskiego jej Toreadora.


W tym czasie wampirzyca bardzo przypada do gustu Rinaldo Orsini, arcybisupowi Florencji. Agnese cieszy to o tyle, że ma drugie źródło informacji o tym co robi Rzym.

Agnese jest posiadaczką Medici Riccardi we Florencji Palazzo, oraz domu kupieckiego w Wenecji, którym zarządza potomek tamtejszej linii rodu Contarini. W pałacu posiada około 20 osób służby, w tym 10 ochroniarzy, którym przewodzi Borso - ghul. Do tego dochodzą, kucharze, sprzątaczki, garderobiane w tym przyboczna wampirzycy, ghulica Gilia.


O ile Borso, jest człowiekiem wychowanym we Florencji, dzieckiem jednego z ochroniarzy Arte del Cambio. To Gilia była zabójcą nasłanym przez ród Gritti w celu zabicia Agnese i Gasparo. Wampirzyca szybko zorientowała się w czym rzecz i przeciągnęła kobietę na swoją stronę. Od tej pory Gilia służy jej wiernie, czuwając nad swą panią za dnia.
 
Aiko jest offline  
Stary 20-01-2017, 16:25   #3
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
19 sierpnia 1503

Przepiękna kraino toskańska, tyś najwspanialszym owocem tego cudu, który wielu z nas zowie Bella Italia. Florencja zaś to twój największy klejnot. Jakże więc cieszyć się mamy widząc go tak upodlonego zdradą, przekupstwem oraz szaleństwem. Tak młody poeta, Allesandro Satti rozpoczął swój najsłynniejszy, nigdy nieukończony wiersz, jako że podczas jego pisania został uprowadzony przez nieznanych sprawców. Porywacze wytłumaczyli ręcznie oraz nożnie młodemu artyście, żeby zajął się raczej handlem, niż bezsensowną bazgraniną na temat niedostatków ojczyzny, która przecież jest absolutnie bez jakiejkolwiek skazy. Satti pojął sugestię i zamiast drugiego Petrarci nieopodal Palazzo Pitti pojawił się nowy handlarz jedwabiem, który zresztą całkiem nieźle sobie radził na lukratywnym rynku. Piero di Tommaso Soderini, nowy Gonfaloniere di Giustizia, doskonale potrafił sobie radzić z niepokornymi artystami, którzy śmieli narzekać na nową władzę. Ci, którzy sprzyjali nowemu porządkowi otrzymywali oferty pracy dorównujące tym z czasów Kosmy oraz Lorenzo, z pozostałymi zaś przeprowadzano rozmowy wychowawcze.

Można powiedzieć, że twarda ręka gonfaloniere wprowadził nieco spokoju na rozchwianej łodzi florenckiej polityki. Ale przecież tak niewiele czasu minęło od wygnania Medyceuszy oraz szaleństw wyklętego kaznodziei. Ich ukryci zwolennicy przyczaili się w swoich sklepach, czy kantorach, ale gdyby zdarzyła się okazja, niewątpliwie potrafiliby wesprzeć dawne porządki. Szczególnie tęskniono za Medyceuszami. Lorenzo Il Magnifico był uważany za jednego z najlepszych polityków swojego czasu, który potrafił utrzymać pokój, zapewnić bogactwo oraz obrzucić pospólstwo nieprawdopodobną ilością rozrywek, parad festiwali, nowych rzeźb, budowli. Powodowało to, że szczególnie jego panowanie wspominano, jako cudowna epoka. Nawet jeśli jednak radość czasów Wawrzyńca odeszła, pozostały wszak dzieła, które czyniły z niej miasto wyjątkowe. Kościół Matki Boskiej Kwietnej zdobił niesamowitą kopułą centrum. Oprócz tego przepiękna loggia, dziesiątki pałaców, placów, wspaniałych ulic, brakowałoby słów zachwytu, ażeby opisać te artystyczne cuda. Jednak słodki lukier pozłoty skrywał to, co doskonale wiedzieli wszyscy mieszkańcy: chwała Florencji powoli oddalała się. Miejskie zaułki kryły w sobie większe ilości żebraków niż zawsze, a ulice, dawniej bezpieczne, obecnie kryły tych, którzy woleli bogacić się ciosem miecza, niźli własną pracą. Gonfaloniere właściwie nie walczył z tymi zjawiskami. Im bardziej bowiem była niebezpieczna sytuacja wewnątrz miasta, tym bardziej potrzebny wdawał się Republice. Jego polityka była splotem kompromisów pomiędzy odzyskującymi wpływy Pazzimi, rodziną Capponi, del Nero, Landucci oraz wieloma innych.

Władcą Florencji był gonfaloniere, przynajmniej za dnia. Nocą bowiem rządy nad miastem przejmowały istoty nieco tylko mniej groźne od rodzimych politykierów. Dzieci nocy, żywiące się krwią oraz starające się być bardziej ludzkie, niż prawdziwi ludzie, pod względem wszelkich zalet, ale i najgorszych ułomności. Czyż można się więc dziwić, że najwspanialsze bale, najbardziej wyuzdane orgie, najokrutniejsze mordy, najwredniejsze oszustwa oraz największe mecenaty należały do miejscowych ów? Nie była to wielka grupa, ot, kilka osobników w różnym wieku podlegających dwóm zym siostrom, które wspólnie tytułowały się księżnymi oraz wspólnie podejmowały decyzje. Miały wiele lat i moce przekraczające zdolności każdego innego Vampira z miasta. Prawdopodobnie potrafiłyby opanować większy obszar, niż tylko Florencja, ale one nie okazywały takich ambicji. Piękna Lisa di Antonmaria Gherardini, oficjalnie żona swojego ghula Francesco di Bartolemeo del Giocondo, była panią łatwiej dostępną.


Natomiast plotki krążyły o jej niezwykle skrytej siostrze Emmanuelli. A to, że prowadziła badania alchemiczne poszukując kamienia filozoficznego, który pozwoliłby om poruszać się za dnia, a to że uwielbiała dzikie, seksualne perwersje, a to że poprzez swoich kochanków rządziła całym toskańskim klerem. Obydwie siostry należały do Ventrue. Sprawowały władzę w mieście raczej na zasadzie matkowania niż jakiejś tyranii. Praktyczna zasada brzmiała, żeby zachować zdrowy rozsądek. Zabijanie ludzi było ogólnie zakazane. Siostry mogły przymknąć oko na jakieś drobne nadprogramowe wyssanko, ale nic poza tym. Polowanie na Ponte Veccio oraz na placach della Signoria i San Marco było zabronione. Właściwie księżne sugerowały, żeby znaleźć sobie raczej swoich stałych dawców, co spotkało się z ogólnym zrozumieniem. Tworzenie dzieci było zakazane i to właściwie tyle. Kto był dyskretny mieszkał sobie pod rządami sióstr bardzo przyjemnie, a ci, którzy przez wieki próbowali naruszyć wprowadzony ład, znikali niczym wsiąkająca kamfora.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 20-01-2017 o 22:39.
Kelly jest offline  
Stary 20-01-2017, 22:02   #4
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
To była przyjemna sierpniowa noc. Nie mając na ten dzień planów, Agnese postanowiła udać się do Arte della Lana. Ostatnimi czasy nie bywała tam zbyt często i nie czuła się z tym dobrze.

Gilia pomogła się ubrać swej pani po czym zadbała o to by przed wejściem do pallazo pojawiła się lektyka, w której zajęła miejsce wampirzyca. Ghulica jak zwykle szła obok uważnie obserwując okolicę. Gdy tylko znalazły się przy gildii wybiegł im naprzeciw jeden z ochroniarzy i pomógł wysiąść Pani Contarini.


Kobieta pewnym krokiem udała się do pomieszczeń na tyłach gdzie znajdowały się księgi rachunkowe. Momentalnie dołączył do niej skryba odpowiadający za pilnowanie rachunków. Zajął miejsce przy drzwiach czekając na pytania wampirzycy, podczas gdy Gilia przysiadła na oknie.
To ona dała jej znak, że w stronę budynku zmierza ghul księżnej - Matteo. Agnese skinęła na skrybę, by udał się do drzwi i wpuścił mężczyznę, sama kontynuowała przeglądanie zapisków. Gdy u drzwi rozległo się pukanie zamknęła księgę. Gilia podeszła i otworzyła drzwi. Do pomieszczenia wpadł zdyszany Matteo. Agnese spojrzała na niego z uśmiechem.
- Cóż cię sprowadza do mych włości Matteo i to w takim stanie?
- Rozkazy od księżnej signora Contarini. - Ghul uspokoił już oddech i wyprostował się. - Signora Gherardini żąda byś stawiła się u niej niezwłocznie.
- Czy signora podała przyczynę? - Wampirzyca obserwowała ghula z rozbawieniem.

Matteo zmieszał się. Przeniósł pytający wzrok na Gilię, ale szybko powrócił do wampirzycy.
- Nie… nie podała Pani.
Wampirzyca obejrzała się na leżące obok, przygotowane, specjalnie na dzisiejszą noc księgi. Cóż, będzie musiała się tym zająć innej nocy. Powoli podniosła się, a skryba momentalnie podbiegł by zebrać i zanieść księgi na ich miejsce.
- Udajmy się więc do signory Gherardini.

Księżna mieszkała w pięknym oraz nowym, bowiem zaledwie w 1490 roku oddanym do zamieszkania, Palazzo Gondi.


Przejście do jej siedziby stanowiło więc niewielką przechadzkę dla wampira. Człowiek bowiem musiałby mieć wiele szczęścia, by idąc nocna porą nie natknąć się przynajmniej na natrętnych żebraków, a czasem znacznie gorzej, bowiem po prostu podrzynaczy, którzy uderzali sztyletem, kradli sakiewkę, potem zaś gdzieś znikali wśród plątaniny ulic. Jednak panią Agnese Contarini nikt nie miał ochoty zaczepiać. Może miała szczęście, a może głupców brakło na jej drodze? Tym lepiej, bowiem księżna nie lubiła zbytnio czekać. Była wspaniałą władczynią, nie wstrząsającą się w sprawy podwładnych, ale szanowaną oraz potrafiącą szacunek wymusić siłą. Dobrze jej się współpracowało z panią Contarini, która jak przystało na brujaha, miała słabość do dobrze ułożonych miast, gdzie istniał jaki taki porządek.

Cienie snuły się po pozornie pustych ulicach, ale nawet cienie, a może zwłaszcza one, nie ośmielały się nawet musnąć Agnese i prowadzącego ją Matteo. Stukot kołatki wystrzelił w przestrzeń, mącąc swoim głuchym odgłosem nocną ciszę. Pięknie zdobione drzwi uchyliły się i już po chwili wspomniana dwójka szła korytarzem, aż znalazła się na niewielkim dziedzińcu wewnętrznym ozdobionym fontanną, na której szczycie zręczny rzeźbiarz stworzył różany bukiet. Fontanna była wykonana ze znakomitego carraryjskiego marmuru jasnej barwy, poza jedynie różami szmaragdowej barwy.


Lekki szmer spływającej wody tworzył atmosferę spokoju, ale Agnese raczej nie było do śmiechu. Nie miała się czego obawiać księżny Lisy, lecz teraz stała ona razem ze swą tajemniczą siostrą. Obydwie wyglądały identycznie, jak dwa marmurowe posągi oczekujące na miłosne spełnienie. Która jest która? Agnese oczywiście wiedziała jak się zachować. Poprzedzający ją Matteo dotarł do swoich pań, przyklęknął na jedno kolano oraz skłonił nisko głowę.
- Vostra altezza, signora Contarini è venuto a chiamare – lekko uniósł się, potem cofnął i idąc tyłem do drzwi opuścił dziedziniec.

Rzeczywiście, przybyłam na wezwanie, pomyślała Agnese zaniepokojona całą niezwykłą sytuacją. Księżną Emanuellę można było spotkać niezwykle rzadko, tymczasem oto dwie władczynie miasta stały obok siebie spoglądając na przybyłą kobietę. Agnese grzecznie powitała księżne, one zaś odpowiedziały jej jednym głosem, absolutnie identycznym. Czy oznaczało to, przeleciała jej taka dziwaczna myśl, że obydwie wymieniają się swoimi rolami. Jeszcze dziwniejszy był ów wspólny szept, kiedy obydwie ruszały ustami i z ich ust wydobywały się identyczne słowa, które potem delikatnym echem odbijały się od wysokich ścian.
- Witaj signora Contarini – mówiły głosem przypominającym śpiew, wzbogacony o drobne fragmenciki drgań, niczym operowa aria. - Wezwałyśmy ciebie, bowiem jesteś naszą prawą ręką na terenie Florencji. Jakieś bowiem dwie godziny temu, papież wyzionął ducha w swoim pałacu.
Agnese doskonale wiedziała, że siostry musiały otrzymać informację jakimś niezwyczajnym sposobem, bowiem Rzym od Florencji dzieliło około 200u mil. Stanowczo jeszcze nikt poza murami Rzymu nie znał tej istotnej nowiny.
- Udasz się tam dzisiaj, właściwie zaraz i rozpoczniesz działanie w sprawie, którą ci zlecimy. Bądź ostrożna oraz cierpliwa. Oczekujemy od ciebie, że zorientujesz się w sytuacji, co knuje książę Romanii oraz będziesz starała się zneutralizować jego ewentualny wpływ na konklawe. Gdyby pojawił się ktoś inny, usiłujący spełniać jego rolę, uczynisz to samo. Masz wejść w tą atmosferę, obserwować oraz interweniować wtedy, gdyby ktoś, szczególnie książę Romanii, zyskał zbyt dużą pozycję przy pomocy wojska, rozruchów, lub przekupstwem większym, niżeli przeciętnie bywa. Jeszcze jedno- jedna spośród sióstr podała jej drobne puzderko zawierające fiolkę z jakimś płynem. - Uważaj na to, prawdopodobnie jest to najdroższy płyn na świecie. Zawiera parę dawek, które pozwalają wampirowi ominąć dzienny sen oraz poruszać się na powietrzu, wszakże pod warunkiem, że pora jest bezsłoneczna, aczkolwiek kiedy spożywasz go, opłacasz to bólem niczym rodząca kobieta, tyle, że boli cię każda część twojego ciała. Wampir używający go, ryzykuje szaleństwo, lub przynajmniej zrobienie czegoś, czego nie uczyniłby przy trzeźwym umyśle. Korzystaj więc rozsądnie ze wspaniałego, jednak także bardzo groźnego daru. Prawdopodobnie wiele masz pytań, zadawaj je teraz, później bowiem możemy być niedostępne przez jakiś czas i będziesz musiała korzystać przede wszystkim z własnych ocen oraz swojego doświadczenia.

Agnese czuła, jak identyczny głos pochodzący z dwóch różnych źródeł otacza ją na tym niewielkim wewnętrznym placyku. Przyznawała sama przed sobą, że to jest trochę niepokojące.

Wampirzyca przyjęła podaną fiolkę i skłoniła się nisko. Sposób w jaki księżne przekazywały jej teraz wieści niepokoił ją. Mimo, że głosy docierały do niej jednocześnie, miała wrażenie, że w jej głowie rozdzielały się i przemieszczały niemal z pogłosem… echem. Było to na tyle nieprzyjemne, że gdy zniżyła się w pokłonie i jej twarzy nie było widać pozwoliła sobie na grymas. Powoli wyprostowała się znów nakładając na twarz delikatnie uśmiechniętą maskę.
- To zaszczyt, że powierzacie właśnie mi, tak ważne zadanie. - Przyłożyła fiolkę do serca, jakby była jej już bardzo cenna. - Jeśli zatem pozwolicie, oddalę się by wyruszyć z powierzoną mi misją.

***

Gdy tylko opuściła pałac księżnej, podeszła do niej Gilia. Zamówiła już lektykę, która czekała na swojego pasażera.
- Wyślij gońca do Niccolo. Niech przekaże mu, że jego Pani jedzie z odwiedzinami.
Gilli nie trzeba było tego dwa razy powtarzać. Ghulica pomogła wsiąść swej Pani i wydała polecenia dla tragarzy. Po czym sama ruszyła biegiem. Miała wiele rzeczy do zrobienia. Poinformować służbę, nadać gońca, wezwać przedstawicieli gildii, a także sprowadzić pod pałac powóz należący do Agnese. Specjalnie przygotowany na podróż wampirzycy. Musiała się go dorobić, gdyż nadal modne było opuszczać miasto latem. Dobrze, że nie wyjechała zgodnie ze swoimi planami, a to tylko dlatego, że Michał miał lada moment kończyć Dawida.

Lektyka zatrzymała się i po chwili pojawił się przy niej Borso i pomógł zsiąść swej pani. W palazzo panowało prawdziwe szaleństwo, na dziedzińcu gromadzono kolejne kufry.

Niccolo Machiavelli był jednym z urzędników gonfaloniere Soderiniego. Zajmował się głównie polityką zagraniczną posłując w imieniu Republiki na dwory europejskich władców. Jednocześnie był ghulem Agnese i przez niego miała ona wiedzę oraz wpływ na podejmowaną politykę. Szczęśliwie obecnie Niccolo nie był na żadnym poselstwie. Niedawno powrócił z Rzymu, gdzie prowadził rozmowy z rodziną Colonna oraz kilkoma kardynałami, szukając ich wsparcia w celu utrzymania niezależności Republiki. Wszyscy bowiem wiedzieli, że książę Romanii, który zdobył znaczną część środkowej Italii czyha na więcej. Spotykali się z nim także florenccy posłowie, także Machiavelli, aczkolwiek nie teraz. Opustoszenie Stolicy Piotrowej w tej chwili, jak zawsze zapowiadało ostrą walkę. Kto jednak w niej miał wygrać? Nie wiadomo, lecz pewne szczegóły mógł przekazać właśnie Niccolo, który wprawdzie nie znał owej specjalnej nowiny sprzed dwóch godzin, jednak miał przynajmniej powierzchowną orientację w sytuacji kurii Rzymskiej.

Sprawy na miejscu z gildią oraz innymi udało się załatwić względnie szybko. Kamerdyner signory był, zresztą musiał być, osobą, która potrafi szybko wspomagać swoją panią oraz zastępować ją przy niektórych sprawach. Jednak pozostawała kwestia wyjazdu. Trudno było Agnese nie myśleć, jak trudne zadanie postawiły przed nią księżne. Chociaż oczywiście fascynujące. Dowodziło odpowiedniego zaufania. Jednak było również dosyć ryzykowne. Książę Romanii nie przegrał do tej pory. Nie znała go osobiście, ale spotkał go kiedyś Niccolo.


Udając się do niego Agnese pozostawiła swój pałac w gorączce szaleństwa pakowania. Pokojówki przygotowywały suknie, buty, bieliznę, biżuterię na wszelkie możliwe okazje. Było pewne wszak, że pani Contarini weźmie udział w bardzo wielu spotkaniach, pewnie balach, przejażdżkach konnych. Na każdą z tych sytuacji oraz na wiele innych, musiał być przygotowany odpowiedni strój, świadczący o szlacheckiej pozycji damy. Wszystko to musiało się odpowiednio pomieścić w ekwipażach. Do tego strażnicy, służba, osobisty powóz signory. Kolejnym problemem było znalezienie odpowiedniego miejsca, kiedy dojadą. Wynajęcie całej karczmy lub zatrzymanie się w pałacu u znajomych. Ale jednak pani Agnese nie miała w Rzymie znajomych. Tutaj jednak także mogła, albo raczej musiała liczyć na pomoc Niccolo. Zresztą karczmy także niewątpliwie się zapełnią, niechaj tylko wyjdzie wiadomość dotycząca papieża. Natychmiast także karczmarze zaczną podbijać cennik swoich usług.
 
Aiko jest offline  
Stary 20-01-2017, 22:35   #5
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Ghul Niccolo Machiavelli mieszkał nieco dalej na przedmieściach. Agnese przekroczyła Ponte Veccio i skierowała się w stronę budowanego od dawna Palazzo Pitti. Po chwili jej lektyka stanęła przy niewielkim, lecz ładnym domku z niewielkim ogrodem. Gdy tylko podeszła do drzwi, one już jak gdyby same otwarły się oczekując kobiety. Za nimi stał Niccolo, który na pierwsze wejrzenie swojej pani przyklęknął na jedno kolano całując delikatnie jej dłoń.
- Pani, jestem na twoje wszelkie rozkazy – jego spojrzenie było pełne lojalności oraz skrywanego dość umiejętnie pożądania. Dla niego Agnese Contarini były skończoną pięknością oraz damą wszelkich cnót, czyli kimś absolutnie wyjątkowym. Odmienność czyniła ją jedynie jeszcze bardziej atrakcyjną. Jednocześnie spoglądał bardzo bystro oraz czujnie. Spryt cygana, bystrość obserwacji, umiejętność odpowiedniego lawirowania wśród meandrów włoskiej polityki sprawiała, że był cennym sprzymierzeńcem. Sługa wyjątkowy, właśnie taki ktoś klęczał przed piękną signorą.
Agnese zajęła miejsce w jednym ze stojącym w salonie foteli.
- Minęły chyba wieki od ostatnich wiadomości z Rzymu, czyżby wieczne miasto wymarło i zniszczało, czy też dzieje się tyle, że nie masz czasu by do mnie napisać? - zyca pozwoliła by zabrzmiało tak jak wyrzut.
- Wybacz pani, nie mam nic na swoje usprawiedliwienie, poza tym, że zamiast pisać pragnąłem cię osobiście zobaczyć i cieszyć się twoją obecnością, tak jak tylko sługa może się cieszyć, kiedy zaszczyca go spotkaniem jego piękna pani - gładkie słowa zawodowego polityka były nacechowane siłą drżącej namiętności, której nie zdołał całkowicie ukryć. Przynajmniej początkowa część wypowiedzi, potem bowiem usiłował maskować wszystko jakimiś obojętnymi gestami oraz dodatkowym skłonem. Tak, niewątpliwie Niccolo był równie wierny, jak chorobliwie pragnący upojnej nocy ze swoją panią. Och, nie chodziło mu o nic poważniejszego, lecz o spróbowanie czegoś, co uważał za równe wypiciu kubka cudownej wody ze zdroju nimfy Aretuzy. Prawdopodobnie zgodziłby się na śmierć w jej ramionach, gdyby wcześniej oddała mu się pełnią swojej wspaniałej kobiecości i przedziwnej owatości.

Agnese przez chwilę uważnie obserwowała swego ghula. Wiedziała, że vitae tak na nich działa ale… Kiedy ostatnio była z kimś. Od śmierci Gasparo, chyba… tak parę razy sypiała z Tommaso. Powinna się teraz skupić na zadaniu, w towarzystwie kardynałów raczej nie zabraknie jej okazji do igraszek.
- Wiadomo ci coś o śmierci naszego drogiego papieża?
- Proszę
- aż zachłysnął się Niccolo, zaś jego twarz, która nigdy niczemu się nie dziwiła, właśnie się zdziwiła. - Czyżby Ojciec Święty … naprawdę nie żyje? - powtórzył jej słowa Machavelli. - Nie, pani, nic nie wiem. Kiedy odjeżdżałem z Rzymu mówiono raczej o nowych planach księcia Romanii oraz orzechowej uczcie, niżeli o czymkolwiek innych. Papież owszem, był zmęczony, ale biorąc pod uwagę, jak spędza czas, chyba każdy byłby.
No tak… wiadomości tak jak się spodziewała nie dotarły jeszcze do śmiertelnych. Skąd księżne o tym wiedziały? Jej oczy skupione były na ghulu, tak jakby w swych myślach zastanawiała się tylko czy by go nie zjeść.
- O jakich planach naszego drogiego księcia słyszałeś?
- A o czym żeby innym, jak nie o nowych podbojach księcia. I co więcej, uda mu się, absolutnie mu się uda. Nigdy nie widziałem takiego inteligentnego bandyty. Ideał władcy
- widać było, że Niccolo jest zafascynowany postacią księcia. - Może nawet napiszę kiedyś książkę, biorąc za przykład jego osobę - wyrwało mu się, jednak zaraz wrócił do odpowiedzi. - Powiada się, że zwrócił uwagę na Urbino. Jeśli rzeczywiście Ojciec Święty … niewątpliwie Medyceusze zamówią setkę gregorianek dziękczynienia. Oraz oczywiście Guidobaldo I Montefeltro z Urbino. Ojcu do pięt nie dorósł, więc pewnie zostałby zdmuchnięty jak wielu innych. Urbino to kąsek. Niby dobrze umocniony, ale nie takie rzeczy udawały się księciu. Ponadto Medyceusze … zresztą, jeśli papież nie żyje, to zacznie się konklawe, zaś tam ruszą niewątpliwie do boju ostrzy zawodnicy. Cesare również. Będzie musiał zostawić wszelką myśl dotyczącą operacji taktycznych, ale skupić się na przeforsowaniu swojego kandydata. Jest dowódcą papieskiej armii i jeśli nowy papież mu tego nie zagwarantuje, cała misterna konstrukcja rozpadnie się niczym domek z kart.

Urbino przedtem … a potem co? Florencja? Niestety konklawe może zadziałać na ruchy Cesare w dwojaki sposób, albo skupi się na tym co dzieje się w Rzymie, albo postara się umocnić swoją pozycję w centralnej italii. Nie… była jeszcze trzecia opcja. Rozdrobni się na dwa fronty. Byłoby to dla Agnese najwygodniejsze. Najłatwiej byłoby mu przeszkodzić w obu zadaniach.
- Niepokoi mnie wędrówka na północ naszego młodego Borgii - Agnese podniosła się z fotela i spokojnym krokiem zaczęła się przechadzać po salonie. Jej mina nie wskazywała na żaden niepokój. - Muszę dostać się do źródła. Dowiedzieć co szepczą do siebie nad grobem Rodrigo.
- Tak pani, aczkolwiek, kiedy wyjeżdżałem z Rzymu, a to było przecież niedawno, książę Romanii dopiero przygotowywał wyprawę. Niewątpliwie jednak, jeśli papież umarł, zrezygnował z niej i pozostał. Kandydat kolejny na papieża musi być jego przyjacielem, jeśli chce on utrzymać przynajmniej część wpływów
- obydwoje sobie bowiem zdawali sprawę, że sojusz Borgiów - ojca, jako głowy decydującej - syna, jako wykonującej ręki, stanowił podstawę ich sukcesów. Czy książę poradzi sobie sam w takiej skomplikowanej sytuacji? Tego nie wiedział nikt. Nikt także nie miał pojęcia, jakie zawiążą się układy. - Najprawdopodobniej najważniejszymi graczami - kontynuował - będą właśnie: książę Romani oraz ta sfora kardynalskich łajdaków, no może z wyjątkiem kilku jakimś cudem uczciwych. Dodajmy do tego interesy francuskie oraz hiszpańskie. Hm, wydaje mi się, pani, że jeśli chcesz mieć jakieś ucho na Lateranie, to musisz albo zbliżyć się do któregoś z kardynałów, albo do sług lub przyjaciół kardynalskich - Niccolo zaczął się chwilę zastanawiać, przerzucając w pamięci dziesiątki nazwisk oraz osobowości - ten nie … ten za uczciwy … ten zbyt zdradliwy … ten za przyzwoity, za stary i zbyt uczciwy jednocześnie, uff, co za dziwny zestaw jak na kardynała - pomyślał o zażywnym portugalskim 97iolatku w kardynalskiej purpurze, który miał niesamowite bogactwa i co najdziwniejsze, używał ich dla dobra zwykłych wiernych. - Może Raffaele Sansoni Riario - zaproponował ohydnie bogatego kardynała, który swoim zachowanie stanowczo bardziej przypominał świeckiego księcia, niźli sługę Kościoła. Hinduski nabab mógłby się zawstydzić przy kardynale Rario, zaś jego nadzwyczaj lekkie podejście do spraw czystości stanowiło pewien standard. Niegłupi całkiem, jednak dumny, popędliwy oraz przekupny mógł się nadawać na twe oko, piękna Agnese Contarini.

Wampirzyca uśmiechnęła się do swego ghula. Jednak gdy na jej twarzy zawitała ta piękna maska, w głowie toczyły się kalkulacje. Odnalezienie swego miejsca w tym purpurowym zdradzieckim motłochu będzie nie lada wyczynem. Manipulacja tą bandą będzie graniczyła z cudem. Księżne okazały jej wielki zaszczyt i wrzuciły w bardzo niebezpieczny wir.
- Wieki nie słyszałam o Riario. Co tam się u niego ostatnio dzieje?
- Kardynał Riario
– uśmiechnął się Niccolo unosząc się nieco oraz patrząc na nią świdrująco, jakby chciał przeszyć jej ciało oraz umysł swoim spojrzeniem. Jakby chciał odczytać jej myśli oraz kłębiące się w pięknej zycy uczucia. - Kardynał stanowi przykład kogoś, kto potrafi spaść na cztery łapy niczym kot. Popierał poprzedniego papieża, ten zaś nadawał mu coraz to nowe beneficje. Ma duże wpływy w kolegium kardynalskim oraz jest obłędnie bogaty. Kiedy odjeżdżałem z Rzymu, wszyscy rozmawiali o jego nowym pałacu. Wspaniały, nawiązujący do mody antycznej. Oraz właściwie o tym, co się w tym pałacu wyprawia. Oceniają go, jako kolejnego Nerona pod względem rozwiązłości oraz szaleństw. Podobno nawet papież wkurzył się na niego z tego powodu. Aczkolwiek przypuszczam osobiście, że raczej dlatego, iż Riario go pod tym względem przebił. Kardynał podobno przyjmuje pieniądze od każdego. Koresponduje z hrabią Niccolò Orsinim di Pitigliano. Przynajmniej posłowie pomiędzy nimi fruwają wręcz. Jednak to jest drobna tajemnica, chociaż udało mi się dotrzeć do jego sekretarza. Podobno pieniędzy dostarcza mu Wenecja, co jest logiczne, biorąc pod uwagę jego związek z Orsinim. Jakby nie było, generał Orsini od paru lat służy Wenecji dowodząc jej wojskami. Szczęśliwie na tyle kiepsko, że nie jest on zbyt groźny dla Florencji. Ów sekretarz kardynała to młody panicz baron Strozzoli. Interesuje się bardziej panami, niż paniami. Zapoznałem go właśnie z odpowiednią osobą oraz dzięki temu wniknąłem do tajemnic domu kardynała.
- Będę potrzebowała nawiązać kontakt z Riario. Jeśli jesteś w stanie proszę, zajmij się tym
.

Wampirzyca skrzyżowała ręce eksponując jeszcze bardziej swoje piersi. Machiavelli przełknął ślinę.
- Wydaje mi się, że najlepiej skorzystać z sekretarza, którego przed chwilą wspomniałem. Baron Ignazio Strozzoli. Powiesz mu pani, że przysyła cię przyjaciel z gospody “Pod dzbanem”. Umówiliśmy się, że jakbym miał kogoś wysłać z informacjami dla niego, to właśnie tak rzeknie. Przy okazji - zawiesił na chwilkę wypowiedź - gonfaloniere nie zna tego dojścia. Pominąłem ten fakt podczas pisania raportu. Tylko dla ciebie, moja piękna pani - powiedział gorąco zawiadamiając, iż właśnie z florenckiej dyplomacji robił sobie prywatę. Właściwie inna kwestia, że każdy chyba polityk tak właśnie czynił.

Więc już się tym “zajął”. Wampirzyca uśmiechnęła się. Uwielbiała te swoje oddane sługi. Gdyby nie regularne pojenie ich krwią, mogłaby mieć ich nieskończenie wiele. Podeszła do Niccolo i pogładziła go po twarzy, jakby w nagrodę, za dobre rady..
- I jak tam trakty do Rzymu, miałeś jakieś problemy w podróży?
- Dzięki pani
– Wampirzyca poczuła, jak zadrżał, kiedy ją dotknęła. Przez chwilkę milczał, jakby chciał przedłużyć ową chwilę pieszczoty. - Natomiast drogi – zaczął wreszcie odpowiadając na jej pytanie. - Trudna sprawa, szlachetna pani – rzeczywiście lekko spiął usta. - Sama pani wie, że tak naprawdę dokoła szaleje wojna. Kto wie, co wymyślą Hiszpanie, a co Francuzi. Nawet, jeśli ci drudzy obecnie skupiają się na północy niedaleko Turynu oraz Mediolanu. Pojedyncza osoba może się przemknąć bez problemu. Właśnie tak mi się udało przejechać. Natomiast bogaty orszak musi mieć ochronę – bowiem rozumiał, że to właśnie oznaczało wspomniane pytanie. - Osobiście uważałbym szczególnie nie tyle na wojsko, co na pospolite bandy żołnierzy, którym nie zapłacono żołdu, więc zbiegli z armii rabując wszystko wokoło. Kupcy narzekają strasznie. Bezpieczna jest raczej droga morska, ale także nie do końca. Okręty przeklętych Turków oraz ich sojuszników nie próżnują. Tak naprawdę, wybacz, wiele zależy po prostu od zwykłego farta. Oczywiście, gdybyś była pani zwykłym człowiekiem, najlepsze byłoby połączenie sił z jakimś poselstwem. Niewątpliwie bardzo dużo pojawi się takich zmierzając na konklawe. Jeśli jednak nie masz szansy poczekać, zaryzykowałbym albo podróż morską, albo drogę najkrótszą przez góry. Wprawdzie jest kiepska, nie będzie tam wspaniałych karczm po drodze, ale za to najkrótsza, ponadto niewiele tam maruderów, gdyż wiedzą, że nie ma na kogo polować. Biedni wieśniacy Abruzów nie zapewnią im dobrego łupu. Dlatego polują raczej wokoło miast oraz uczęszczanych szlaków, najpiękniejsza ze wszystkich dam – wypowiedział te słowa modulując głos tak, że zabrzmiał on słodko, niczym melodia francuskiego minstrela. - Czym może ci służyć jeszcze twój wierny poddany? Uczynię dla ciebie wszystko, czego tylko zechcesz.
zyca nachyliła się i ucałowała ghula w usta. Jego wargi, zaskoczone tym ruchem w pierwszej chwili jakby zmartwiały przerażone, ale momencik później gwałtownie odpowiedziały. Uwielbiała to pulsowanie śmiertelnych ciał, to tętnienie życiodajnej vitae, a on tą cudowną miękkość dotyku jej wyjątkowych ust. Powoli odsunęła się od Niccolo.
- Pomóż proszę Gilli w przygotowaniach, zaopiekujesz się domem pod moja nieobecność. - Poklepała mężczyznę po ramieniu i znów zaczęła krążyć po pokoju. - Ruszę przez góry, będę jednak potrzebowała większej ilości ochrony. Chcę pozostawić ty tylko tyle osób ile jest niezbędnych do ochrony palazzo, myślę jednak, że przydałoby się kilku najemników. Z tego co widziałam na dziedzińcu Gilia uznała, że wystarczą nam 4 wozy, przy każdym chcę mieć 5 ludzi. Zabiorę z sobą cztery garderobiane i Gillę, Borso jako szefa ochrony. Dwóch kucharzy dla nich, sześciu ludzi ze służby i dwóch stajennych. Poza końmi do powozów zabieram 8 koni dla ochrony i czterech woźniców. - Wampirzyca z uśmiechem zwróciła się w stronę ghula. - Upewnij się proszę, że wszystko zostanie wykonane. Ah… i proszę … potrzebuję jakiegoś noclegu w Rzymie.
- Wedle życzenia, pani
- Nicco wpatrywał się w jej usta, ale po chwilę opuścił spojrzenie niże, przesuwajac się przez jej smukła szyję, dekolt, aż do stanika, jakby chciał przebić materiał i delektować się wyglądem piersi Agnese. - Co do najemników, chyba mam kogoś takiego, to zbiry, ale przyzwoite zbiry. Raz kupione, nie sprzedają się ponownie. Wyślę po nich. Barwna banda, ale proszę, nie patrz pani na pozory. Dowodzi nią Jarosław Kowalski z Królestwa Polskiego. Był kiedyś w orszaku jakiegoś biskupa polskiego udającego się do Rzymu, no, ale stwierdził, że na południu bardziej mu się podoba niżeli tam, gdzie spacerują białe niedźwiedzie. Został więc gromadząc kilku podobnych i odtąd służy temu, kto mu płaci. Szlachcic. Uczciwy, wredny oraz naprawdę sprawny podczas walki. Zaś co noclegu w Rzymie, hm, w tej chwili jest taki wybór, albo wynajmie pani całą karczmę. Jest to jeszcze możliwe, skoro informacja dotycząca papieża jest bardzo świeża, albo zatrzyma się pani w pałacu u sprzyjającej nam rodziny. Proponuję to drugie, będzie wygodniej. Czy pozwoli pani zaproponować sobie markiza Alessandro di Colonna? To młody człowiek i szalenie bogaty. Jego pałac jest przestronny nadzwyczaj i nie słynie z jakichś wyjątkowych hulanek. Markiz radośnie panią przyjmie, ponieważ spodziewa się bliższej współpracy z Florencją. Właściwie z kimkolwiek, bowiem wariacko szuka sprzymierzeńców. Jego ojciec miał bardzo poważny zatarg z rodziną Caetani. Porwał zwyczajnie jedną z kobiet, jeszcze nie poślubionych. To że zgwałcił, to był drobiazg porównując z tym, że nie chciał się z nią potem ożenić. Caetani jasną rzeczą wysłali więc pannicę do klasztoru oraz poprzysięgli zemstę. Starego dorwali już, ale polują jeszcze na Alessandro oraz jego młodszą siostrę Sophię. Dlatego wiadomość, że chciałaby się u niego zatrzymać bogata dama z Florencji, stanowić będzie wspaniałą nowinę. Pozwolę sobie wystosować do niego list oraz poproszę ciebie, signora, o jego przekazanie. Żałuję pani, że tak rychło wyjeżdżasz - dodał nagle, ale natychmiast wziął się do roboty, choć wychodząc tęsknym okiem spoglądał na nią.
Nim zamknęły się za nim drzwi Agnese odezwała się.
- Przyślij tu tego Kowalski - wampirzyca miała problem z wymówieniem egzotycznego imienia, nie przejęła się tym jednak zbytnio, nada mu inne. - Pojaw się też gdy zakończysz swoje obowiązki i nadasz posłańca do Allessandro. Nie chciałabym wyjeżdżać bez pożegnania.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 20-01-2017 o 22:41.
Kelly jest offline  
Stary 22-01-2017, 23:35   #6
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Gdy ghul opuścił komnatę zajęła miejsce za biurkiem. Wydobyła papier i kałamarz. Napisała cztery listy zawiadamiające o jej planach. Pierwszy do samej księżnej, o jej planowanym czasie dojazdu i gdzie planuje się zatrzymać. Drugi do Tommaso dei Cavalieri z informacją, że obowiązki wzywają ją na chwilę do Rzymu i by w tym czasie doglądał ich wspólnego znajomego. Ostatnie dwa zaadresowała do szefów gildii wydając im polecenia. Powoli rozgrzała lak i upuszczając krople odciskała w nich pieczęć rodu Contarini.

Świt jeszcze nie ubarwił nieba pięknym, lecz zabójczym dla wampirów, różem, lecz czuło się, iż niedługo nadejdzie. Słowiki bowiem już powoli milkły, za to udawało się w ciemnościach dosłyszeć coraz częstsze kwilenie ptaków zwiastujących poranek, kiedy Niccolo zastukał w bramę pałacu Medici-Riccardi. Towarzyszyła mu upstrokacona hałastra, którą w żaden sposób nie możnaby wziąć na pierwszy rzut oka za normalnych wojowników. dopiero przypatrzywszy się im bliżej, można było dostrzec, iż znali się na rzeczy. Pierwszy spośród tej pozornej hałastry szedł grubszy brodacz w średnim wieku ze śmiesznym kapelusikiem.


Za nim podążała kolejna dwójka, która chyba urwała się z jakiejś dawnej pieśni barda na temat Normanów.


Agnese przyjęła ich w sali na parterze nie chcąc by wchodzili na piano nobile. Wyprostowana, okryta już podróżnym płaszczem uśmiechała się lekko. Potem, ciekawostka, szła młoda stosunkowo dziewczyna z łukiem. Owszem, kobiety często trafiały się przy wojsku, ale raczej nie w charakterze fajterów, oraz nie były młode, stosunkowo ładne, lecz sterane wiekiem i problemami. Ta była jednak inna.


Wreszcie za nią trójka kolejnych, także dziwacznie ubranych, niewątpliwie cudzoziemców.


Odkąd piękna kraina italska stała się polem walki, mnóstwo najemników z całej Europy pojawiło się na tej ziemi. Jednak ci wyróżniali się nawet spośród tej zbieraniny.
- Pani - skłonił się przed Agnese Nicccolo - to signor Kowalski oraz jego ludzie. Gotowi służyć ci zgodnie z kontraktem do ostatniej chwili kontraktu.

Stojący najemnicy za nim poudawali jakieś niewyraźne skłony, tylko ich przywódca ukłonił się niczym baletnica. Widać doskonale było, iż zna arkana etykiety.
- Szlachetna signoro - powiedział Kowalski - ja oraz moja gromadka pragniemy ci służyć pomocą. Signor Machiavelli zapewnił nas, że płacisz dobrze oraz uczciwie się rozliczasz. Jeśli tak, możesz liczyć na naszą wierność, jeśli nie, na naszą pomstę - podniósł na nią śmiałe spojrzenie.
Wampirzyca odpowiedziała na jego spojrzenie i użyła prezencji. Z uśmiechem przyjrzała się wszystkim zgromadzonym. Powoli podeszła do mężczyzny. Podobał się jej, lubiła charakterne jednostki.
- Nieźle pan mówi po włosku. - Odgarnęła z twarzy kosmyk włosów skupiając na swojej twarzy wzrok mężczyzny. - Jaka jest wasza cena?
- Dwa weneckie dukaty od głowy za każdego naszego przez księżycowy miesiąc. 28 pełnych dni. Ma wtedy pani nasze miecze, męstwo oraz pełną uwagę, ale mówimy z góry uczciwie, nie jesteśmy idiotami i na samobójcze misje nie leziemy. Tam gdzie trzeba śmiało, nawet ryzykownie, to nasza praca, jednak widywaliśmy wszyscy już dowódców, którzy nie przejmowali się życiem podwładnych. Takich rozkazów nie wypełnimy. Zaś włoski znamy wszyscy, każdy z nas jest tutaj już parę lat. Chyba tyle z mojej strony. Czy akceptujesz, signora, warunki?
- Naprawdę Kowalski oraz jego wojsko to sprawdzeni wojacy - dodał Niccolo, który podejmował już wcześniej współpracę.
Agnese skinęła głową i po chwili podbiegł do niej sługa niosący kilka sakiewek. Tuż za nim kroczył Borso.
- Trzecia część waszego żołdu, na dobry początek, reszta gdy postawię bezpiecznie nogę w wiecznym mieście. - Kobieta wyciągnęła dłoń, dając znak by ghul podszedł. - To szef mojej ochrony Borso, on będzie wydawał wam instrukcje.

Mężczyzna skłonił się lekko.
- Jest dobrym wojownikiem i rozsądniejszym niz większość ludzi, których udało się wam spotkać na swej drodze. Jeśli się zgadzacie na te warunki, Borso zapozna was ze szczegółami. Ta droga jest dla mnie pielgrzymką, podczas której chcę się podjąć wielu wyrzeczeń. Liczę na to, że będą to dla mnie jedyne trudności w tej wędrówce.
- Przyjmujemy - odpowiedział Kowalski. Widać najemnik był przyzwyczajony do dzielenia opłat. Zdaje się, że przyjmował to i potrafił się zemścić, jeśli ktoś nie dotrzymywał ustaleń. - To rozsądne postawienie sprawy. Z tego co wiem, ja już zostałem przedstawiony. Ci z tyłu to bracia Jeorg i Gudryk - wskazał na Wikingów - moja córka Wilenna, a to nasi przyjaciele z Walii: Cedryk, Livin i Minto.
- Doskonale - wskazał Borso - wejdźcie do środka, tam służący zaprowadzi was na prawo na dziedziniec, gdzie stoją karety.
 
Aiko jest offline  
Stary 23-01-2017, 17:24   #7
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Oddział Kowalskiego zniknął w głębi budynku.
- Pani, odjeżdżasz rano? - spytał Niccolo.
- Chcę wyjechać gdy tylko otworzą się bramy Florencji. - Wampirzyca dała mu znak by podążył za nią i sama weszła na schody prowadzące do piano nobile. Agnese podeszła do jednego z okien i wyjrzała na dziedziniec, na którym kończono przygotowania. Zgodnie z jej zaleceniem powozy były cztery. Pierwszy dla służby, dalej jej prywatna kareta, druga niemal identyczna, z jej rzeczami o ostatnia, wioząca także część służby i ich rzeczy. Wampirzyca obserwowała jak Broso tłumaczy coś temu Kowalskiemu. Po czym powracają do przygotowań. Zerknęła na ghula i dała mu znak ruchem głowy by podszedł. A on oczywiście wysłuchał swojej pani.
- Signora? - spytał kłaniając się.
Wampirzyca chwyciła jego dłonie i ułożyła je na swojej talii, po czym delikatnie chwyciła podbródek ghula.
- Będziesz grzeczny jak mnie nie będzie? - Na jej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Czuła drżenie jego dłoni, jakie są gorące. Oparła się o mężczyznę, tak by patrzył na nią lekko z góry.
- Gdybym ci to obiecał, signora, wiedziałabyś że kłamię - spojrzał na nią z bezczelnością starego sługi. - Możesz być spokojna, ty jesteś moją panią - dodał już poważniej. - Wrócisz do domu, jak do domu.

Agnese pocałowała mężczyznę, długo, namiętnie. Pozwoliła by jego ręce zaczęły błądzić po jej ciele. Gdy odpuściła czuła że Nicollowi brakuje oddechu. Delikatnie odchyliła jego głowę i wgryzła się w gorącą, pulsującą krwią szyję. Piła, aż mężczyzna osunął się w jej ramionach. Ostrożnie ułożyła go na podłodze i opuściła pokój. Wychodząc, dała znać sługom by położyli Machiavellego do łóżka.

Czuła, że świt się zbliża. Powoli zaczynała dopadać ją senność. Gdy tylko pojawiła się na dziedzińcu Gilla otworzyła jej drzwi karety, której sporą część zajmowała wielka skrzynia. Teraz była otwarta. Z zewnątrz obudowana stalą, wewnątrz wyścielana drogimi, grubymi materiałami, z rozrzuconymi po nich miękkimi poduchami. Agnese ułożyła się w niej, a chwilę potem ghulica zamknęła wieko. zyca zamknęła się od środka i pozwoliła myślom odpłynąć w stronę Rzymu i czekającego ją zadania.

Pozostały czas minął na krzątaninie oraz przygotowaniach. Ranek jednak zbliżał się, bramy miały być otwierane przed wieloma kupcami oraz rolnikami, którzy przywieźli płody swojej ziemi na florenckie bazary. Gdy zasypiała poczuła, że wozy ruszają. Chwilę wcześniej słyszała, że w jej karecie zajęli miejsca Gilla i Borso. Ghulica dała jej znak jak zwykle przesuwając delikatnie palcem po krawędzi skrzyni. Gdy orszak minął bramę, zyca już dawno spoczywała w objęciach śmierci.

20 sierpnia 1503, początek nocy

Odkąd zjechali z szlaku pielgrzymiego i skierowali się w góry, zmieniło się kompletnie otoczenie. Karczma przydrożna, do której właśnie zajechali, była nędzna i uboga, podobnie jak cała okolica. Przypominała nieco sporą szopę, krytą strzechą, ale na szczęście wewnątrz prezentowała się nieco lepiej, choć cuchnęła gorzej. Wbrew jednak pozorom, nawet kiepska karczma była lepsza niźli żadna. Mijali po drodze kilka innych, gdzie mogliby się zatrzymać, ale nie przetrwały. Pozostały jakieś kawałki ścian, resztki ogrodzeń … Dlatego musieli wybrać jakąkolwiek. Nawet najlepsze konie nie mogły ciągnąć wozów non stop, zaś wampirzyca pewnie chętnie zaspokoiłaby głód.


Wewnątrz ubogiego przybytku znajdowało się tylko kilku mężczyzn. Widać było to doskonale przez otwarte drzwi. Popijali niemal wszyscy sycąc powietrze tanim zapachem gorzały, czkania oraz pierdzenia, których miks Agnese wyczuła nawet z karety. Gdyby chciała, mijając nabąblowaną hołotę mogłaby ewentualnie podejść do karczmarza, grubszego jegomościa, który stojąc za obszczerbioną ladą udawał, że brudną szmatą wyciera mosiężne kubki. Jednak nie chciała brudzić sobie podeszw. Okazało się to zresztą niepotrzebne. Właściciel gospody natychmiast wyczuł klienta z grubszą gotówką. Nie czekał aż ktokolwiek podejdzie do niego, sam przyskoczył do nadjeżdżających powozów.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 23-01-2017 o 17:28.
Kelly jest offline  
Stary 24-01-2017, 20:48   #8
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Karczmarz skłonił się nisko:
- Jaśnie panie. Uboga „Czerwona smoczyca” jest do usług waszej dostojności – zaczął, przypuszczając, że włodarzem tego zestawu pięknych powozów jest jakiś bogaty mężczyzna. Ślinił się nieco, zaś jego zapach, czy raczej smród przypominał dawno nie czyszczony garnek łoju.
Wampirzyca dała znać ruchem ręki by Gilla odsłoniła okno. Spojrzała na karczmarza niechętnie.
- Oczyść ją z tej hołoty zajmiemy całą. Moi ludzie muszą się posilić i odpocząć.
Gdy tylko odezwała się, jej służba w okolicy ucichła. Momentalnie przy powozie znalazł się Borso z kilkoma ludźmi, za nimi biegli już słudzy. Ghul skłonił się nisko.
- Pani zajmę się przygotowaniami. - Skłonił się nisko, a Gilla zasłoniła z powrotem okna karety.

Karczmarz chyba się zdziwił widząc szlachetnie urodzoną panią. Ale jej życzenie wprawiło go właściwie w drżączkę.
- Jaśnie pani, szlachetna, tego księżno, nie mogę, to banda maruderów, oni spalą mi karczmę. Oni, wybacz, ja nie mogę, ja jaśnie pani – wił się niczym piskorz, ale wiadomo skąd jego obawa. Nawet dobra zapłata mogła nie wyrównać zniszczeń, które mogli spowodować wyrzuceni bandyci. Dla takich obwiesiów karczmarz stanowił coś mniej wartego, niźli splunięcie. Tak jak wcześniej mężczyzna liczył na zarobek, tak chyba teraz przeklinał powód, który spowodował, iż właśnie ta kobieta stanęła przed drzwiami jego karczmy.

Borso wyprostował się.
- Pozwól karczmarzu, że pomożemy ci przygotować miejsce. - Wojownik, był człowiekiem o pogodnym usposobieniu, życzliwym i raczej lubianym. - Zadbamy o to by nikt nie spalił tej karczmy.
Z karety wyszła Gilla, ubrana w suknie, miała przypasany miecz.

Wynajęta ochrona siedziała na dachach pozostałych wozów. Widać było, że są sprawni oraz potrafią się bronić. Nawet kiedy powozy zatrzymały się, nie zeszli, poza swoim dowódcą i z kuszami w dłoniach śledzili okolicę. Dopiero kiedy wydano im polecenie oczyszczenia. Tymczasem mości Kowalski nieco przedtem zlazł z góry podchodząc do wampirzycy. Zwykle wesoły mężczyzna wydawał się niezwykle poważny.
- Pani, nie wiem dokładnie, kto i co, ale jestem przekonany, że od bram Florencji byliśmy śledzeni.
- Rzucił ci się w oczy, ktoś? - Wampirzyca opuściła powóz, nakładając na głowę kaptur płaszcza. Odruchowo wyostrzyła zmysły. Z karczmy dobiegły do niej odgłosy podniesionych rozmów. - Nikt nie powienien wiedzieć, o moim wyjeździe.
- Gwarantuję, że ktoś nas śledził. Teraz już nie. Moja córka wie. Ona zawsze wie - uśmiechnął się. - Ja widziałem tylko latające nad nami ptaki, które nagle odlatywały, kiedy mierzyliśmy do nich. Nic nie wiem na temat ewentualnie jadących za nami ludzi, ale radzę uważać. Jeśli Wilenna coś mówi, nauczyliśmy się jej słuchać.

Tymczasem paru ludzi wampirzycy, w tym bracia Wikingowie, weszli do środka i zaczęło się.
- Co jest, kurwa? – odezwał się jakiś zachrypnięty od przepicia głos.
- Wychodzicie stąd – zaordynowała Gilla. – Nie chcemy jatki, ale nasza pani nie lubi jadać z hołotą
- Pierdol się - słodko rzucił ktoś odpowiedź po czym napierdział bardzo głośno.
- Ta, ty albo ta twoja dziwka - dorzucił inny.
- Co ty, niech przyjdzie i my ją wypierdolimy - poprawił go ktoś spośród nich. - Zobaczy chuje dzielnych żołnierzy, to od razu zrobi się milusia – chciał chyba rozpiąć spodnie oraz wywalić swojego koguta na wierzch.
- Dawać dziwkę! – wrzasnął jakiś, który spojrzał na zewnątrz dostrzegając Agnese wyglądającą przez okienko karety. To było jedyne, co zobaczył. Gilla miał zwyczaj uciszać tych, którzy obrazili jej panią. Błyskawiczny ruch sztyletu, którego końcówka biła się prosto w gardło. Rzężenie wulgarnego pijaczyny, który zdziwiony próbował jeszcze chwycić kufel, jeszcze rzucić nim w kobietę, ale nie zdołał osuwając się pod stół.
- Kurwa, chłopaki, ona zabiła Ignazio!

Ktoś się zerwał. Ktoś ruszył. Ktoś inny chwycił za broń i zaczęła się jatka. Dokładnie jatka, bowiem popici żołdacy nie stanowili żadnego kłopotu dla zaprawionych siepaczy wampirzycy. Zabijali. Nie bawili się w jakieś oszałamianie, tylko normalnie niszczyli wojskowych bandytów, jak się pleni szarańczę.
- Agh!
- Kurwa!
- Nieeeeee!

Okrzyki, upadanie ciał, naczyń, świst oręża. Chwilę potem nastało milczenie. Tylko gwałtowne jęki przerażonego karczmarza, który wpatrywał się w pełną krwi izbę. Gdzieniegdzie leżały rozrzucone kubki, albo półotwarte butelki od wina.

Nie zwracając uwagi na krzyki Agnese zwróciła się do Kowalskiego. Gdy tylko zapadła cisza, jej służba ruszyła do pracy. Kobiety i mężczyźni z akcesoriami do sprzątania, mijali ich. Wampirzyca nawet na nich nie zerknęła.
- Chciałabym z nią porozmawiać.
Kowalski skinął. Krzyknął coś w swoim szeleszczącym języku i Wilenna podeszła.
- Pani, chciałaś mnie widzieć? - spytała lekko skłoniwszy głowę przed wampirzycą.
- Podobno ktoś nas śledził, co dokładnie widziałaś? - Agnese uśmiechnęła się do kobiety. Obecność kobiet wśród wojowników, była rzadkością i nawet cieszyła ją ta nietypowa sytuacja.
- Pani - dziewczyna mówiła włoskim z przecudowną miękkością, głosem, który jak pomyślała Agnes, zachwycałaby na salonach, gdyby na nich bywała. - Śledzono nas. Ptaki, które wspominał ojciec, obserwowały nas. Rozmawiały niewątpliwie ze sobą o nas oraz o naszej drodze wśród gór. Im bardziej w góry, tym było ich więcej. Sprawdzały, gdzie jedziemy, potem odlatywały, za nimi zaś przylatywały kolejne. Nie było ich wiele, ale sprawdzały nas niemalże od bram miasta. Inne ptaki bały się ich, odlatywały na bok, odsuwały się, czekając aż odlecą - wyjaśniła Wilenna.
- Zaniepokoiłaś mnie tymi wieściami. - Agnese obserwowała Gillę opuszczającą karczmę. Rękawice ghulicy znaczyły plamki krwi. Wampirzyca poczuła dziwny głód. Przeniosła wzrok na stojącą obok kobietę. Najchętniej by się z niej napiła, ale uważała, że byłoby to nierozsądne. - Zdaję się na twoje bystre oczy.
- Dobrze pani - skłoniła się leciutko. Zaś jej oczy, duże oraz piękne, mieniące się wszystkimi barwami tęczy błysnęły wesoło.

Tymczasem chwilę później podeszła Gilla.
- Do głównej sali można już wejść. Zabijając ich staraliśmy się nie brudzić zbyt wiele - powiedziała.
- Daj karczmarzowi sakwę z czymś co poprawi mu nastrój. Niech nasi kucharze wejdą i przygotują coś dla wszystkich. - Wampirzyca ruszyła w stronę karczmy. Gdy znalazła się w ciasnym wnętrzu od razu znalazła miejsce, które przygotowano dla niej. Z powozu przyniesiono fotel, który ustawiono na dywanie. Wokół rozesłano tkaniny, a stół nakryto. Agnese zajęła miejsce. Widziała jak Gilla rozmawia z karczmarzem, a chwilę później do budynku wchodzą jej ludzie.
 
Aiko jest offline  
Stary 26-01-2017, 11:01   #9
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Właściciel oberży zwiał na zaplecze. Polecenie Gilli, żeby ani on ani jego rodzina, ani nikt ze służby nie mieszał się, przyjął z radością. chętnie powynosił wcześniej trupy maruderów, choćby dlatego, ażeby zabrać wszystko co tylko cenne. Humor chyba mu wrócił. Pomagała mu chyba żona oraz zapewne córka, biorąc pod uwagę podobieństwo oblicza. Wszyscy oni jednak przemknęli na zaplecze, zaś Agnese, siedząc przy przeznaczonym dla niej stole, mogła obserwować otoczenie. Dziwna rzecz, ale w kiedy usiadła, jej arcywrażliwe nozdrza podrażnił dziwny zapach. Bardzo niemiły oraz ulatujący, ale dalej nieprzyjemnie drażniący. Przypominający miks kału, popsutego jedzenia oraz psiej sierści.

Wampirzyca przytępiła swoje zmysły, ale niestety nieprzyjemne odczucie pozostało. Skinęła na ghulicę. Gdy ta podeszła i skłoniła się Agnese odezwała się cicho.
- Niech ktoś zapali lampki z wonną oliwą. Co to za smród?
Oczywiście miała ze sobą odpowiednie kadzidełka. Służba natychmiast rozpaliła wonności, które stłumiły zapach.
- Cóż, bród oraz hołota - odparła Gilla, ale Agnese wiedziała, że to nie jest to. Faktycznie ewentualnie jednak, niekiedy wymiksowane smrody tworzą dziwne zapachy, które wydają się znajome. Wampirzyca porzuciła myślenie o zapachu, bowiem okazało się, że jest znacznie gdzieś niebezpieczniejsza kwestia. Ktoś ich śledził. Ale kto? Czyżby księżne ją kontrolowały, a może to ktoś inny zdradził. Trudno było powiedzieć, pod warunkiem, że Wilenna się nie pomyliła. Z jakiegoś powodu wolała założyć, że wojowniczka jednak widziała to o czym opowiada. Prawdą było, że Agnese nie miała samych przyjaciół, by nie powiedzieć, że był zaledwie jeden wampir, którego za takowego uważała i inny, który był jej bliski. Gillia zajęła miejsce obok wampirzycy, natomiast Borso nim podano posiłek zajął miejsce na środku. Karczmę powoli wypełniały zapachy dań przygotowywanych przez kucharzy Agnese. Ludzi, którzy z byle czego, dzięki swym przyprawom i umiejętnościom byli w stanie stworzyć wspaniałe dania.

Borso jeszcze raz opowiedział o planowanym celu pielgrzymki, co podkreślił opowiadając jakich wyrzeczeń podjęła się ich Pani, a także o planowanym przebiegu trasy, postojach i czyhających na nich niebezpieczeństwach. Gdy skończył do sali wkroczyli służący i garderobiane niosąc dania. Strawę prostą, ale sycącą. Do tego podano wszystkim jasnego piwa tak by nie upili się zbytnio. Gilla korzystając z zamieszania i ogólnego entuzjazmu zniknęła na chwilę wracając z kielichem wypełnionym czymś, co oficjalnie było rozcieńczonym winem. Jedyną “strawą” jaką podczas wędrówki miała spożywać Pani Contarini. W rzeczywistości ghulica zadbała o to by z kilku świeżo zabitych upuścić krwi i teraz przed wampirzycą stanął wypełniony vitae kielich.

Siedziała odsunięta od reszty podróżnych, obserwując jak Borso i Kowalski ustawiają zmiany wart. Musiała przyznać, że dużo bardziej interesowała ją córka najemnika, siedząca obok Willena. Agnese nie skupiała na niej wzroku, ale obserwowała przesuwając spojrzenie po swoim “oddziale”. Gdy wydano strawę wojownikom, do posiłku siadła służba, garderobiane. Pozwolono też dołączyć się karczmarzowi i jego rodzinie. Gdy Borso przysiadł się do niej by omówić ustalenia, Gilla znów zniknęła na czas jakiś. Wróciła informując, że pokój dla wampirzycy został przygotowany.

Wysłuchała do końca raportu Borso i powstała ze swego miejsca. Momentalnie w karczmie zapanowała cisza. Wszyscy podnieśli się, najemnicy z lekkim opóźnieniem. Dopiero gdy wraz z Gillą znalazły się na piętrze, w wybranym przez ghulicę pokoju, na parterze znów zapanował chaos. Pokój oczyszczono ze wszystkiego. Tak jak jej miejsce na dole wyścielono tkaninami, na środku ustawiono przenośne biurko i krzesło. Pro forma w jednym z narożników pokoju umieszczono posłanie, w drugim stała otwarta, przenośny set do pisania należący do wampirzycy i skrzynia z ubraniami. Kobieta zrzuciła płaszcz, który podniosła ghulica i ułożyła starannie na skrzyni.

Agnese zajęła miejsce za biurkiem i wyjęła księgę, przygotowaną na dziennik podróży.
- Idź zjeść i przyślij mi tu jakąś garderobianą, najlepiej z ciepłą wodą i misą.
Gilla wycofała się pozostawiając wampirzycę samą. Agnese ledwo spisała sprawozdanie przedstawione jej przez Borso, a także dodała zapiski o spostrzeżeniach Willi, a u drzwi rozległo się pukanie. Do środka weszła młoda służąca. Pomogła się jej rozebrać i obmyć. Gdy ubierała ją w nowy strój wampirzyca napiła się z niej. Ułożyła omdlałe dziewczę na swoim posłaniu i wróciła do pracy.

Nie licząc niewielkiej awantury na początku, zapowiadała się spokojna noc. Gilla zaniosła służącą do ich pokoju, a Agnese kontynuowała zapiski. Wtedy to do jej uszu dobiegł z przerażający krzyk, mający swe źródło poza karczmą.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 26-01-2017 o 11:06.
Kelly jest offline  
Stary 27-01-2017, 20:10   #10
 
Aiko's Avatar
 
Reputacja: 1 Aiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputacjęAiko ma wspaniałą reputację
Wampirzyca poderwała się i ruszyła w jego kierunku. Na korytarzu, dołączyła do niej wyraźnie rozbudzona Gilla. Przed karczmą, nieco dalej za szopą, rosło drzewo, chociaż może słowo „rosło” to przesada. Było bardziej zniszczone, zaś swoim wyglądem różniło się od normalnego drzewa tak, jak owa karczma od porządnej gospody.

Przed karczmą przy drzewie stał jeden ze służących Agnese. Dłoń jego otwarta, nawet rozczapierzona dotykała kory, zaś z jej środka wychodziła niedługa, cienka gałąź wyglądało to tak, jakby mężczyzna podszedł do drzewa oraz po prostu nabił swoją dłoń na gałązkę, przesunął z parę cali i nagle się zorientował, że boli. Jednakże było to bezsensowne. Jakżeby ktoś mógł nabijać własną dłoń, zaś dostrzec ten drobny fakt, kiedy wszystko się nabiło. Mężczyzna patrzył jakimś dziwnym wzrokiem, jego twarz wyrażała ból, dłoń drżała.
- Pomocy – szeptał. - Pomocy! - jego głos rósł do krzyku, później ponownie ściszał swoje słowa. Miał opuszczone spodnie, zaś jego doskonale widoczna męskość uniesiona była, jakby niedawno zaczął się zabawiać.

Obok niego stała nastoletnia dziewczyna, córka gospodarza karczmy. Ona stała niczym zaczarowana, jej usta ruszały się, ale jakby nie wydobywał się z nich żaden dźwięk. Miała rozwichrzoną bluzkę, pasiastą spódnicę odrzuconą gdzieś na bok, wszakże jej tyłek i łono osłaniała lniana, sięgająca kolan halka. Trzewiki oraz pończochy także leżały gdzieś na boku. Ewidentnie właśnie zaczęli się zabawiać, kiedy stało się nieznane coś.

- Gilla, Borso zabierzcie stąd wszystkich. - Wampirzyca podeszła do drzewa. Nie zrobiła jednak nic, póki nie była pewna, że została sama z dwójką ludzi. Spojrzała na mężczyznę, chwytając jego twarz w swoją dłoń.
- Spokój. - Z jej ust padł rozkaz. - Co tu się wydarzyło?

Mężczyzna nagle zmartwiał, jakby utracił ową część własnej woli, która odpowiadała za krzyk. Otworzył usta i głosem wypranym z wszelkiej emocni odrzekł.
- Paani, caałoowaaliiśmyy się, aa wteedyy naabiłeem swojąą dłooń na gaałąązkęę - powiedział kretyńską oczywistość przeciągając słowa, niczym ktoś, kto stoi na środku wąwozu wzywając echo. W ciemną noc brzmiało to wręcz upiornie. dobrze, że nikt tego nie słyszał, bowiem ghule wykonały rozkaz Agnese.

- Sam nabiłeś się na gałązkę? - Wampirzyca obejrzała się na córkę karczmarza. - Nie wiedziałam, że “całowanie” wymaga pozbawiania garderoby drugiej strony? - Nie odwracając się do mężczyzny. - Opowiadaj dokładnie co i jak.
- Miraa podeszła ze mną tutaaj - zaczął opowiadać dokładniej. Widać było, że lecą z jego oczu łzy bólu, ale usta nie drgnęły odpowiadając na pytanie. - Dałem jej talaraa, a potem zaaczęęliśmyy sięę całowaać. Prawąą rękę położyyłem na jeej cyyckach i zacząąłem śiąągać jej kooszuliinę. Onaa zrzuciłaa swoje ubraniee i ściągnęęła mii spoodnie. Właśniee wkładałem jej rękęę pod halkęę, żebyy sięę doo nieej dobrać, kieedy pomyślałem, żee poowinieenem nabić łaapskoo na gałąąź. Zroobiłeem to, wtedy onaa zaczęęła krzyczeć - krew spływała pod dłoni mężczyzny., docierała do łokcia, potem zaś kropla za kroplą odrywała się pędząc ku trawie, gdzie stworzyła już niezła kałużę. Wedle wampirzycy było tam już koło solidnego litra.
- Gilla. - Głos wampirzycy był cichy, jednak ghulica momentalnie pojawiła się obok. - Zabierz tą dziewczynę do mojego pokoju, zaraz tam przyjdę.

Dopiero gdy została sama z mężczyzną, sięgnęła do jego ręki i bez większej trudności wyrwała ją z gałęzi. Sługa momentalnie stracił przytomność. Agnese trzymając jego dłoń zalizała rany, by ten się nie wykrwawił. Roznoszący się wokół zapach krwi pobudzał jej apetyt. Rozejrzała się po okolicy… wyglądało trochę tak jakby ktoś pilnował dziewczyny. “Pomyślał, że powinien nabić łapsko na łapsko na gałąź”. Wampirzyca rozejrzała się po okolicy. Ktoś namieszał w głowie jej słudze,a to nie wróżyło nic dobrego. Nocny wiatr poruszał gałęziami drzew. Na jednej właśnie, na dębie, kilka metrów nad gruntem, siedziało kilka srok, które przypatrywało się ciekawe, co Agnese robi. Były to jedyne ptaki na tym drzewie. Na innych siedziały słowiki oraz inne nocne ptactwo, ale na tym rozłożystym dębie pyszniło się tylko kilka srok. Ćwierkały coś tam do siebie po ptasiemu, takim dziwacznym chropowatym świergotem, który wywoływałby drżączkę każdego normalnego człowieka. Agnese jednak normalna nie była, więc rejestrowała jedynie nieprzyjemny dźwięk. Oprócz tego nikt nie podglądał jej. Nawet służba, która wyszła z Agnese, zabrana przez Gillę siedziała wewnątrz.

Ptactwo… nie przypominała sobie by, któryś ze znanych jej wampirów kontrolował zwierzęta. Ruszyła na powrót do karczmy. Mijając w przejściu Borso, poleciła mu by zajął się nieprzytomnym sługą, sama ruszyła w stronę swojego pokoju. Gilla czekała tam na nią razem z rozebraną Mirą. Wampirzyca zajęła miejsce za biurkiem.
- Przekaż wszystkim moje polecenie. Nikt, ma samotnie nie opuszczać karczmy. Niech Willa sprawdzi, czy ptaki siedzące na dębie nieopodal to te, które nas “śledziły”.

Gdy ghulica skłoniła się i wyszła by wykonać polecenia, Agnese skupiła się na córce kramarza.
- Opowiedz mi swoją wersję. - Znów wydała rozkaz, teraz jednak jej ton był spokojny, nawet zachęcający. - Mów prawdę.
- Najjaśniejsza pani - widać było, że córka karczmarza się boi, ale Agnese potrafiła otwierać ludzkie serca i nawet ci, którzy się jej początkowo obawiali, bywali zdobyci jej łaskawością. - Ja zajmuję się obsługą mężczyzn, jeśli potrzebują z niej korzystać. Ojciec przygotowuje wszystko, matka sprząta oraz gotuje, ja zaś zajmuję się ich ciałami, jeśli mają ochotę. Każdy musi pracować, żeby karczma się utrzymała. Tamten mężczyzna zapłacił mi talara - całego srebrnego talara - podkreśliła, widocznie jej stawka wynosiła sporo mniej
- Dlatego właśnie wyszliśmy. Karczma jest pełna, zaś tutaj był spokój. Nagle usłyszałam jakiś … świergot ptaków, ale taki dziwny i wtedy on jakby zostawił mnie podszedł do drzewa i zaczął nabijać … - urwała przerażona kompletnie - … własną rękę. Widziałam, jak sapie z bólu, ale robi to dalej. Drugą ręką sobie pomagał, kiedy mu słabiej szło, zaś stałam niczym … nie mogłam się ruszyć, aż nagle krzyknęłam. Krzyknęłam. Jakby mnie puściło. Och - dziewczyna zaczęła szlochać, widać było autentyczne przerażenie.

Wampirzyca odsunęła się od biurka i wskazała miejsce przed sobą.
- Już wszystko dobrze, podejdź.

Gdy dziewczyna znalazła się przed nią, dała jej znak by przyklękła. Dla tak prostej dziewki kobieta taka jak Agnese musiała być niczym bóstwo. Przyklękła przed nią i wpatrywała się w wampirzycę z zachwytem. Powoli zaczęła gładzić jej twarz. Uroczą, choć nieszczególnie piękną.
- Nie zrobiłaś nic złego. Zapłacił ci dobrze. To byłoby z pewnością bardzo przyjemne. - Jej głos był słodki. Dziewczyna zaczęła wtulać się w jej rękę. Przyjemne ciepło jej rozgrzanego emocjami ciała sprawiało wampirzycy nawet odrobinę przyjemności. Uśmiechnęła się, a na ten widok Mirze zalśniły oczy. Przysunęła się do wampirzycy.
- Byłaś bardzo grzeczna. - Wampirzyca chwyciła jej twarz w obie ręce, gdy dziewczyna, zaczęła się ocierać piersiami o jej kolana. Ich oczy spotkały się.
- Byłoby wam cudownie gdyby tylko nie nabił się na ten gwóźdź. To się zdarza. Mężczyzna z miasta, na wsi… oni są zawsze tacy nieporadni. - Dziewczyna uniosła się, niemal siadając na kolanach wampirzycy. Jej piersi prawie ocierały się o piersi Agnese. Mruczała i przytakiwała ruchem głowy, jednak tak by nie przerwać kontaktu wzrokowego.
- Wynagrodzę ci ten nieprzyjemny widok odrobiną przyjemności, co ty na to? - Dziewczyna poderwała się, pocałowała wampirzycę przylegając do niej całym ciałem. Jej oddech nawet nie był najgorszy. Najwyraźniej karczmarka nauczyła córkę rzuć miętę. Jednak dla Agnese liczył się tylko jej gorąc i pulsowanie jej wypełnionych vitae warg. Wampirzyca oderwała jej usta i pochyliwszy jej głowę, pocałowała szyję. Dziewczyna wiła się w jej rękach. Wtedy wgryzła się w jej szyję. Jeszcze piła gdy u drzwi rozległo się pukanie. Mira osunęła się w jej rękach. Na jej zarumienionej twarzy gościł uśmiech. Wampirzyca ułożyła ją u swoich nóg.

- Wejść.
Do pokoju wsunęła się Gilla. Na chwilę zatrzymała się zerkając na leżącą na podłodze córkę karczmarza. Apetyt jej Pani tylko rósł wraz z czasem jaki jej służyła.
- Pani, Willa chciałaby cię zobaczyć.
- Dobrze. Zabierz to dziecko. Powiedz, że zasłabło z emocji. - Wzrok wampirzycy był skupiony na jakimś punkcie za oknem.
Kobieta skłoniła się, podeszła i bez większego wysiłku podniosła dziewczynę.

- Zaraz wobec tego przyślę najemniczkę.
Wampirzyca odprawiła ją ruchem dłoni.
 
Aiko jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:48.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172