|
Sesje RPG - Warhammer Wkrocz w mroczne realia zabobonnego średniowiecza. Wybierz się na morderczą krucjatę na Pustkowia Chaosu, spłoń na stosie lub utoń w blasku imperialnego bóstwa Sigmara. Poznaj dumne elfy i waleczne krasnoludy. Zamieszkaj w Starym Świecie, a umrzesz... młodo. |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
18-04-2023, 23:49 | #231 |
Reputacja: 1 | - Solidna stal. – Rust zważył rapier w dłoniach i chwycił za mieszek, wysupłując monety. – Za solidną walutę. Oczy Kuny zaświeciły się jak u prawdziwego zwierzaka. De Groat przeciągnął efekt, efekciarsko przerzucając monetę po monecie między palcami. - Potrzebujemy dużo – Nabywca rozejrzał się wokół oceniająco, nie do końca kontent. – Weźmiemy hurtowo. To, co tu – możemy z marszu. Ale szukamy i czegoś więcej, konkretów. Broni prochowej. Ale zastanawiam się… Czy to jest dla Ciebie osiągalne? - No pewnie! – Młodziak wystrzelił zanim się zastanowił, napalony na kasę. Moment refleksji przyszedł po chwili, ale mleko się rozlało. – Nn-nn-nooo… Tu mam to i owo, ale jak coś więcej, to już bym musiał skonsultować… - Zróbmy tak – to dostajesz z marszu. – Rust wepchnął mieszek w dłoń pasera. – Zorganizuj nam jakiś wóz i pomóż to wszystko załadować. Za skonsultowanie od razu leci ekstra, więc sam zważ, czy bawimy się w podchody, czy wolisz już wiedzieć, ile masz do wydania… Kuna pokiwał głową jak uczniak, kupiony złotem do wydania, które przemnażał już w kolejnych dziesiątkach. * * * Załadowany solidnie, zaprzężony w dwa gniadosze wóz kolebał się powoli, otoczony konnymi. Podkręceni piciem w tartaku konni sami kolebali się nie gorzej od wozu. - I mówisz, że to tam, w tej pustelni urzędują Czarne Jaśki? Oni dowiozą, co trzeba? – Rust wyszczerzył się serdecznie do Kuny, klepiąc go z uznaniem. – Z nieba nam Poldek spadłeś, z nieba samego! Jak w zegarku, za klepnięciem po ramieniu, przyszło rąbnięcie obuchem i Waldemar zgasił paserowi światło. Woźnica wypożyczonego wozu, na który ekipa wypadowa załadowała odkupiony od Kuny towar, jęknął cicho, ściągnięty w tył przez Semena i postraszony toporem. Czuł, że z kozakiem nie ma żartów, więc nim jeszcze zakneblowano go i przywiązano do kozła, siedział jak trusia i grzecznie pomagał w sznurowaniu mu więzów. - Może to źródło tego całego plugastwa w okolicy, a może nitka idzie gdzieś dalej. – Rust przywrócił swój wcześniejszy stan posiadania, odbierając Luitpoldowi sakiewkę. Nieprzytomny nie protestował, nawet kiedy nieuczciwy kontrahent sięgnął jeszcze i po nieswoje monety, które paser nosił we własnym mieszku. – Z tego, co głupol wygadał, wiadomo, że jest ich tam za dużo i sami nie uradzimy. Ale wiadomo też, że mają poważniejszą operację i nie zwiną się stamtąd raz-dwa. Jedziemy zdać sprawę do reszty i dobrać środki pod potrzebę. Rust zeskoczył z wozu, odkrywając plandekę, pod którą chrzęściły stosy wusterburskiego oręża. - No, ale zanim… Panowie – brać, wybierać. Można powiedzieć – zdobyczne, więc bierzcie, co Wam wpadnie w oko… Rzuty: 12, 54, 65, 49, 32 Ostatnio edytowane przez Panicz : 18-04-2023 o 23:51. |
24-04-2023, 22:39 | #232 |
Reputacja: 1 |
|
25-04-2023, 07:43 | #233 |
Reputacja: 1 | - Na Sigmara i najkochańszą panienkę Shayllę co tu się wyprawia? Tupik mimo mikrej postury słyszalny był dość dobrze gdy tego chciał, lata treningów zrobiły swoje , co prawda połowa z nich to przekrzykiwanie harmidru tłumu w karczmach, ale jednak. - Podsadź mnie nieco – uprosił Morgana i po chwili ładował mu się na plecy by być lepiej widzianym i słyszanym a poza tym widok halflinga siedzącego na grzbiecie szlachcica był swojski , rozładowujący napięcie , a przynajmniej taki był zamiar. Tłum nieco zbaraniał, zwłaszcza Lothar którego wraz z żołdakami przyprowadził nie kto inny a Tupik właśnie, niemniej nikt spośród zgromadzonych chłopów tego nie widział, co pozwalało Tupikowi zagrać swoją partię szachów po nowemu. "Adaptacja do sytuacja" – jak mawiał stary znajomy który przerzucił się na płynną żywność po tym jak stracił wszystkie zęby w karczemnej bójce. - Chłopi ! Toż jam spośród was , ciężką i oddaną służbą na tytuł zapracowałem, ochraniając dziedzica Lorda , własną piersią go przed niebezpieczeństwem osłaniając i taką żem nagrodę dostał – wymownie pokazał piąstkę z pierścieniem. – Prawdaż to że w Bretonni , bo tu w Imperium nie wiem czy kto by tak niziołka, nieludzia uhonorował , jednak skoro można tam dojść do czegoś więcej to i tu będzie można. Prędzej czy później. Ale nie gwałtem , nie sporem, ale zgodą pomiędzy stanami , wy żywicie a oni – wskazał ręką zbrojnych - chronią. - Do was też się zwracam zbrojni – Tupik kontynuował przemowę póki tłum nie za bardzo jeszcze wiedział o co chodzi a wraz z dalszym wywodem zdawało mu się że coraz bardziej zbijał z tropu zgromadzonych i oddalał ich od pierwotnych zamiarów – Toż przed wami bracia , Serrigijczycy jak i wy , bez nich nie mielibyśta co do garnka włożyć . – Tupik celowo zchłopszczał swoją mowę wszak zbrojnych miał po swojej stronie zanim jeszcze wszystko się zaczęło, tak naprawdę to „zdobywał” chłopów. – Iluż z was ma rodziny po wsiach ? Chcecie krzywdzić tu zgromadzonych tylko za to że na rozmowę przyszli , obcego posłuchać , o świecie się dowiedzieć? Wszak wy po całym Serrige podróżujecie a oni jak do sąsiedniej wsi zajadą toż to już wyprawa nad wyprawy! Wyraźnie słyszał szmer aprobaty przelewający się wśród zgromadzonych chłopów – dobrze gada – usłyszał spośród nich i choć nie opuścili obrony kaznodziei jednak napięcie zaczęło spośród nich ulatywać , być może na skutek pewnej dezorientacji w jaką Tupik wprawił wojskowych w tym Lotara. - Dajcież no mi z waszym kaznodzieją pomówić, na osobności , na spokojnie , wywiedzieć się z czym przybył , jeśli to człek prawy a na takiegoż wygląda nic mu nie będzie pójdzie dalej w swoją stronę. – Zaproponował pokojowe rozwiązanie sprawy. Po prawdzie nie za bardzo chciał mieć na sumieniu chłopów i samego kaznodziei który nie wyglądał i nie zachowywał się tak jak to sobie Tupik z początku wyobrażał. W porównaniu do agitatorów z Wustergurga ten zdawał się być wręcz lekarstwem, antidotum na chorobę jaka trawiła Imperium od środka. W niczym nie przypominał niosących światło rewolucji z jakimi do tej pory miał do czynienia. Przy odrobinie szczęścia miał nadzieje że zdoła ułagodzić sytuacje i kto wie , może jeszcze obie strony siądą wspólnie do kufla ? Alternatywą była przelana krew i w imię czego? Roztropnie nie wychylał się na przód , nie zamierzał wylądować pomiędzy chłopami a żołdakami, zresztą Dexter i tak mu by na to nie pozwolił , prędzej wycofałby się poza chałupę niż wchodził głębiej między zwaśnione strony. Już i tak nader wyraźnie czuł napięcie karku siedząc na Dexterze i nie wypowiedziane "W co ten Tupik jeszcze mnie wpakuje? " Jego instynkt samozachowawczy działał znacznie sprawniej niż niziołka, co trzeba mu było przyznać , Tupik mieszał się niemal we wszystko i nie raz się sparzył, Dexter zaś unikał wszystkiego co choćby mogło tylko kojarzyć się z jakimikolwiek kłopotami. Na dłuższa metę wszystkiego unikać się nie dało a i same unikanie mogło przysparzać kłopotów. Ten duet niemal idealnie wyrównywał wzajemne słabości. Ostatnio edytowane przez Eliasz : 25-04-2023 o 08:03. |
27-04-2023, 09:42 | #234 |
Reputacja: 1 | Dex srał w galoty przyglądając się zbieraninie. Może i część wieśniaków nie była poruszona i nawet opuszczała zgromadzenie, to jednak nie pocieszało go specjalnie, ponieważ każda osoba nie zainteresowana głównym mówcą mogła swój wzrok rzucić na cień niedaleko wejścia, który wyglądał nad wyraz podejrzanie. Wolał nie myśleć co by się stało jakby wpadł. Na szczęście zbrojni przebyli no i się zaczęło. Atmosfera gęstniała z każdą sekunda. Morgden zastanawiał się co czynić. Wiać? Próbować mediacji? Wyciągać broń? Z rozważań wyrwał go niziołek, który bez ceregieli wdrapał mu się na plecy, aby mieć lepszą pozycje dla swej przemowy. Młodemy “Von Werkowi” zostało tylko trzymać dumną i poważną pozę pomimo sytuacji w jakiej się znajdował. Niby szlachcic wiedział, że spektakl musi trwać, a słowa trzeba wzmocnić odpowiednią mową ciała, więc ruszył na przód na tyle na ile się odważył. Do pierwszego szeregu zbrojnych. Tak w razie najgorszego móc się za nimi skryć. Odwagą przecież nigdy nie grzeszył. |
03-05-2023, 22:45 | #235 |
Reputacja: 1 | Dębiny |
10-05-2023, 16:38 | #236 |
Reputacja: 1 | Semen był bardziej zamyślony niż zwykle. Dziwne ukradkowe zerkania Leo jawiły mu się nad wyraz podejrzane. Wrażenie odnosił, że nie chodziło tu o uczciwe wrażenie żelaza pod żebro, czy kradzież sakiewki. Bardziej chłopofilstwem mu to pachniało. Zastanowił się nad profilaktyką, ale kolejny trup mógłby nadszarpnąć jego opinię. Już odnosił wrażenie, że niektórzy nie do końca mają zaufanie do niego, zwłaszcza jak żelastwo w ręku trzyma. * Semen rozważniej od chłopofila ruszył ku stodole, na wszelki wypadek kusze rychtując. |
13-05-2023, 20:04 | #237 |
Reputacja: 1 | Czarne chmury zbiegały się coraz gęściej. Wissenland nasiąkał wyziewami Wusterburga i nie trzeba było już nawet specjalnie szukać, by napatoczyć się na nasiona rewolucji. Wiec pod samym nosem Lothara był kolejnym wybojem na mapie, gdzie bunt pakował się pod nogi podróżników. Rust czuł, że schwytanie Kuny mocno przyśpieszy wydarzenia, ale nie palił się do ich oglądania. Po tym, czego doświadczył w ostatnich dniach, spodziewał się, że macki rewolucji rozpełzły się już dość szeroko, by po ”sprawdzam”, które miało niebawem nastąpić, jucha miała sikać wszędzie wokół. - Wejdźmy do środka. – De Groat pociągnął skrępowanego Luitpolda ze sobą i wszedł za Fioną do budynku. – Mamy tu gagatka, który ma dla całej tej rewolucyjnej afery spore znaczenie, więc nie zostawię go bez opieki. - Co to za jeden, panie Rust? – Lisiczka omiotła Kunę wzrokiem, niepewna, co ciekawego może kryć się za mizernym fizys łotrzyka. - Pechowiec. Przedsiębiorczy pechowiec, który zadał się dla zarobku z niewłaściwymi ludźmi. – De Groat pokiwał głową z teatralnym ubolewaniem. – Jeśli będzie mądry i nam pomoże, kto wie, może pan Lothar okaże wyrozumiałość. - Surowy to pan, ale sprawiedliwy – wtrącił Waldemar, który jak duch wślizgnął się do salki. - To prawda. Może puścić wolno i jeńca, a może i jego razem z całą rodziną ukarać. – Rust nalał wszystkim po napitku, nie oszczędzając Luitpolda. – Pij, pij. I gadaj wszystko, co wiesz. Prawda cię wyzwoli, Luti. Rzuty: 47, 33, 74, 39, 66. Ostatnio edytowane przez Panicz : 13-05-2023 o 20:07. |
31-07-2023, 16:13 | #238 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Aro : 01-08-2023 o 13:46. |
04-08-2023, 21:56 | #239 |
Reputacja: 1 | 12. Sommerzeit 2524 KI |
05-08-2023, 18:51 | #240 |
Reputacja: 1 | …pojmany kontakt donosi o możliwym miejscu zaopatrzenia buntowników w broń i surowiec w kopalniach węgla… Rust strząchnął atrament z powrotem do kałamarza, odkładając pióro obok zrolowanych pergaminów. Przyszykował trzy dokumenty. Wszystkie w zasadzie podobnej treści, więc drukarskie cuda oszczędziłyby mu roboty. Gdyby nie detale. I forma. No i jeden list był parę zdań dłuższy. Do tego kompletnie o czym innym (pozory, pozory, gdy mielą ozory). Właściwie nie, nie dałoby się poratować odbijaniem matryc. Nauka kaligrafowania nie poszła w las. …prawdopodobnie chodzi o kopalnie na obszarze podległym baronowi Preissowi… Lady Henrietta musiała wiedzieć, co się święci. Rozhulana bandyterka. Nurglici, których zgnilizna zaczęła wyciekać na ziemie Serrig. Rozciągające się ponad granice domen macki rewolucji. - „Pozwoli pan, panie Lotharze, że dorzucę się ze swoją paczką wiadomości do poczty idącej do Jej Miłości?” - „O, widzę, że hurtem”. - „Jeszcze do Corrado” – Rust nachylił się jak u konfesjonału. – ”Miałem doglądać jak sprawują się jego ludzie. Czy to merytoryka, czy kontrola, stary lis zawsze lubi być na świeżo. Może dostojnie mu tak przeglądać stosy korespondencji, ważnieje sobie”. Mógł zważnieć, bo dostał nawet ekstra info. Rekomendację, by zgłosić wyższym instancjom konieczność działania. Polityka, było-nie było, krępowała ruchy, a tematu kultystów nie można było zostawić na podwieczorek. Robactwo trzeba było zgnieść natychmiast. Najszybciej. Bez sejmikowania i proceduralnego tango. Oczywiście taka zabawa wymagała namaszczenia wyższej instancji, więc może trzeba było to trochę podgotować, może upikantnić, może wyjść poza przepis. Corrado będzie wiedział, co czynić. - „Bez ujmy, ale tu widzę, że waszmości fantazja wylała się poza zwitkę” – Lothar uśmiechnął się, przymrużając oczy przy zerknięciu na trzeci papirus, który na zewnętrznej stronie zdobiły wymalowane szlaczki nie żałujące serduszek. – ”Rozumiem, że to już nie do Corrado?” - ”Co zrobić?” – De Groat rozłożył ręce i uśmiechnął się, czując, że nie uniknął koloru na policzkach. – ”Blizna za blizną, to osmalą, to potną, to podtopią… Niby mógłby się człowiek nauczyć, ale no… Mięknie się w środku”. - „Słusznie przecież” – Szlachcic przytaknął skinieniem głowy. – ”Kochać – rycerska to sprawa". - „No że zaraz…” – Rust przekrzywił głowę. – ”No, ale tak. Tak, prawdę, waszmość, rzecze”. - „Pilnuj tego Armaz, pilnuj” – Lothar zapakował zebrane pergaminy do juków gońca. – ”Poważny ładunek wieziesz. Państwowej sprawy wagi i większej nawet, niespisywalnej”. Chłopak stężały na baczność, skłonił tylko głowę i wymamrotał potwierdzenie, że tak, tak, oczywiście, wszystkiego doglądnie, wszystkiego dopilnuje. I pojechał. * * * A teraz byli na przełęczy, w klasztorze mniszek, na dziedzińcu. Z dala od słów, z powrotem w napięciu. Refleks i siła mięśni, w poważaniu pan miej listy i pergaminy. Albo i nie? Może dźwięcząca pustka zdarzyła się tak przypadkiem. Może cienie przemykały się jak w chowanego, filuternie, a nie złowrogo, a siostry były po prostu szalenie zarobione i nie miały czasu wyjść gościom naprzeciw. - Przynosimy wieści z dolin!” – krzyknął Rust, zeskakując z konia i tuląc się do zwierzęcia. – ”Czy ktoś nas przyjmie?” - „Do prawej!” – syknął ciszej do zbrojnych wokół, ciągnąc zwierzę za uzdę pod bliższą galerię, gdzie prędzej mogli schronić się od ewentualnej zasadzki. Rzuty: 73, 46, 28, 91, 06. Ostatnio edytowane przez Panicz : 05-08-2023 o 18:53. |