Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Rekrutacje do sesji RPG > Archiwum rekrutacji
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum rekrutacji Wszelkie rekrutacje, które zostały zakończone.


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-01-2016, 12:02   #1
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
"Ku Zatraceniu"- Warhammer 2 ed.

Ludzie żyjący z roli przyjęli ocieplenie z ulgą, gdyż zima srożyła się do połowy Jahrdrunga. Nienormalne o tej porze roku zimno było powodem zaniepokojenia nie tylko prostaczków, ale także kapłanów Taala. Składano ofiary i odprawiano modły w celu przebłagania bóstw. Gdy w końcu te wysiłki przyniosły skutek w postaci nagłej odwilży było już święto Mitterfruhl – równonocy wiosennej. Rolnicy i ogrodnicy ruszyli do pracy. Pośpiesznie rozrzucano obornik na odsłoniętych przez topniejący śnieg polach, następnie bronowano, drapano i czekano aż gleba obeschnie na tyle by można rzucić ziarno na glebę bez ryzyka, że ziarno zgnije. Właściwy czas nastał dopiero z Czasem Orki.

Siódmy Pflugzeita roku 2510 Rachuby Imperium był pogodny i ciepły. Chłopi w całym Talabeklandzie kończyli zasiewy. Nie inaczej było w wioskach znajdujących się wewnątrz Taalbastonu, wioskach nawet tak nietypowych jak Eastadt.

Całe Eastadt nie liczyło więcej jak trzydzieści chałup. To co wyróżniało niewielką osadę to podejrzanie duża świątynia Sigmara. Budynek nie był piętrowy, ale był z pewnością największy w wiosce. Zdobiło go zbite z desek wyobrażenie komety z rozdwojonym ogonem pomalowane żółtą farbą. Ostatecznie pobożność nie jest wadą, w każdym razie nie każda. Drugą zwracającą uwagę rzeczą był mały ruch. Nikt nie stał przy studni i korycie z wodą, gdzie zwykle wiejskie baby zwykły prać, jednocześnie plotkując. Nie bawiły się dzieci. Nie licząc gdakania kur i kwiczenia plątających się po wioskowym placu dwóch świń było cicho jak makiem zasiał. Na zewnątrz była tylko jedna kobieta karmiąca kury, tylko nie wiedzieć czemu okutana od głowy do stóp szmatami nie wyłączając dłoni. Jedyne co wyzierało spod kamuflażu to palce o krwistoczerwonej skórze.

Niektórzy mieszkańcy zajęci byli pracami polowymi. Na okolicznych polach pracowało czterech mężczyzn. Trzech z nich zajętych było siewem a czwarty przy pomocy lekkiej brony ciągniętej przez konia przykrywał ziarno glebą. Ich zmiany były już dużo mniej subtelne. Bronujący pozornie wyglądał normalnie tylko z daleka. Uważny obserwator bez trudu mógł zauważyć, że głowa to tylko proteza sporządzona prawdopodobnie z umiejętnie zszytego materiału wypchanego pakułami lub pierzem i schowana pod kapturem. Oczy zaś spoglądały na świat z otworów w ubraniu mniej więcej na wysokości piersi. Siewcami byli kolejno siwowłosy osobnik przypominający z wyglądu orka, przynajmniej jeśli chodzi o proporcje ciała i ręce sięgające ziemi; młodzian mający długi, łuskowaty ogon, zwierzęcy tułów, nogi oraz rogi; wieku trzeciego osobnika nie sposób było oszacować gdyż miał głowę niedźwiedzia. Wszyscy w miarę możliwości starali się skrywać swe mutacje, ale z oczywistych powodów w niektórych przypadkach było to trudne. Zarówno oni jak i inni mieszkańcy wioski prowadzili w miarę wygodne i dobre życie tuż pod nosem Księcia-Elektora Helmuta Feuerbacha, inkwizycji, kleru różnych wyznań i licznego garnizonu miejskiego Talabheim. Bezczelność, odwaga czy głupota? Pewnie wszystko po trochu plus konieczność. Jeśli ktoś uległ trudnej do ukrycia mutacji w granicach Taalbastonu i musiał w nocy uciekać z domu ścigany przez rodzinę i sąsiadów nie mógł tak po prostu iść w dzicz. Na zewnątrz „Oka Lasu” prowadziła tylko jedna oficjalna brama i droga - „Droga Czarodziei”. Przejście strzeżone dniem i nocą. Jedynym rozwiązaniem jest uciekać wtedy na wiejskie tereny wewnątrz krateru. Jeśli delikwent nie został zabity włócząc się po okolicy to miał szansę trafić do Eastadt.

Tym właśnie było Eastadt, azylem dla mutantów, szczególnych mutantów – wyznawców Tzeentcha. Mieszkańcy upodobali sobie akurat tego boga ponieważ jego nakazy najlepiej pasowały do ich trybu życia. Zdecydowana większość nowych mieszkańców była świeżo po przemianie i nie mieli oporów by czcić tego, który obiecuje zmianę ich beznadziejnego położenia. Jeśli jednak do Eastadt zawitał wybraniec, lub wyznawca innego chaotycznego boga był mordowany ze względów bezpieczeństwa. Taki sam los czekał pomioty chaosu. Zachowanie konspiracji było nadrzędnym celem wspólnoty. Jakiś łowca czarownic bądź inkwizytor może i nazwałby ich kultem, ale byli co najwyżej izolowaną wspólnota. Ich środki finansowe były takie jakimi mogli dysponować chłopi zaś kontakty nie wykraczały poza wieś. Niezbędne kontakty ze światem zewnętrznym były utrzymywane za pośrednictwem mutantów o niewidocznych zmianach. I ograniczały się do wycieczek na targ by sprzedać produkty i kupić niezbędne rzeczy, które nie mogły być wytworzone we wsi.

Chłopi z okolicznych wiosek, jak choćby Ziemianki, nienawidzili Eastdaczyków. Na sąsiadujących polach znajdowano okrutnie zamordowane i czasem tez zdeformowane zwierzęta. Do otwartych aktów wrogości nie dochodziło tylko z wyraźnych braków dowodów. Do czasu....

Feralnego siódmego Pflugzeita Pan Zmian postanowił zmienić los grupki swoich wyznawców. Obrazili go swą gnuśnością, czy był to po prostu kaprys tego żaden śmiertelnik nigdy się nie dowie.
W każdym razie jeden z siewców został zauważony przez swego boga w sposób, który ostatecznie dopełnił jego przeznaczenia.

Najpierw zatrzymał się, potem krzyknął i zgiął się w pół łapiąc się za brzuch. Zawieszona na ramieniu płachta z ziarnem zsunęła się i upadła na ziemię rozsypując zawartość. Wrzeszcząc wniebogłosy mężczyzna z ogonem i zwierzęcym tułowiem zaczął się zmieniać. W sposób niekontrolowany zaczęły wyrastać mu kolejne kończyny i najróżniejsze wypustki, zmieniał się w pomiot. Siwowłosy „orkoid” podbiegł do „szczęśliwca”.
-Otto spróbuj nad tym zapanować! Walcz chłopie!
Niespodziewanie rozrywany mutacjami mężczyzna spojrzał na starego po czym jego twarz została rozerwana na strzępy gwałtownie rozrastającym się ciałem. Jedna z zębatych macek wystrzeliła z korpusu i wgryzła się w twarz siwowłosego powalając go na ziemię.


Pozostała dwójka natychmiast rzuciła wszystko i puściła się biegiem do wsi. Żaden nie miał broni by samemu zakończyć egzystencję potwora. Mimo, że do przebiegnięcia było dwieście kroków a zmobilizowanie mieszkańców nie zajęło dłużej niż minutę nie zdążyli. Potwór uciekł gdzieś w kierunku miasta. Na polu w miejscu gdzie zaczęła się przemiana znaleźli już tylko szczątki dawnej cielesnej powłoki pomiotu, rozszarpanego siwowłosego i sporo krwi.

Wśród obserwujących miejsce zdarzenia była tak zwana starszyzna wioski. W jej skład wchodzili trzej mutanci tak zdeformowani, że nie sposób było rozpoznać ich pierwotną rasę i płeć. Dodatkowo było to utrudnione obszernymi szatami, które nosili. Takie nieistotne drobiazgi jak ich przeszłość znane były tylko nielicznym mieszkańcom. Mówiono, że przywódca triady to dawny elfi czarodziej o imieniu Yenander. Goniąc za wiedzą magiczną ponoć przemierzył Stary Świat od Arabii i Nipponu po królestwo Druchii. Był najpotężniejszym i jednocześnie najbardziej szalonym z wyznawców. Gdyby nie obłęd mógłby dokonać wielkich rzeczy. Pozostała dwójka miała za zadanie głównie trzymanie go w ryzach co udawało im się z coraz większym trudem.

-Czyż nie cudowną pogodę mamy dzisiaj?
Wysoki mężczyzna w postrzępionym płaszczu spiętym spinką w kształcie liścia patrzył ponad porozrywanym ciałem w kierunku horyzontu i północnej ściany Taalbastonu. Po chwili wybuchnął chichotem zakończonym rzężeniem. Dwójka przybocznych patrzyła na niego w skupieniu.

-Mistrzu Yananderze to może zakończyć istnienie naszej wspólnoty- odezwała się niska zgarbiona postać po lewo, sądząc po głosie kobieta.

-Nie nazywaj mnie tym imieniem! Mówiłem tysiąc razy jestem Zerkadotrem Błękitnym! Jeszcze raz mnie tak znieważysz a dołączysz jako pomiot do naszego brata!

Wykrzykując to obficie pluł śliną, która po wylądowaniu na gliniastej glebie zaczęła syczeć i się pienić jakby była czystym kwasem.

-Szanujemy cię mistrzu. Karren nie chciała cie obrazić. Po prostu kieruje nią troska o naszą sprawę pośpieszył z wsparciem mężczyzna po prawej.

-Jacy wy jesteście krótkowzroczni. Marzyłem o czymś takim od dawna. Nasza egzystencja jest obrazą dla Najwyższego. Zmiana, zmiana jest celem! Zmiana za wszelką cenę! To niesie zmianę, czuję to- Zerkadotr westchnął ekstatycznie.

-Czy nie powinniśmy wystawić straży i przygotować jakiegoś planu?

-Ależ wy jesteście nudni. Planu? Chcecie się zabezpieczyć przed Tzeentchem? Głupcy...

-Nie wiemy czego chce nasz Pan. Mistrzu...

-Dość! Niech wam będzie, zapytam. Tylko nie zawracajcie mi głowy dopóki nie skończę!

Mężczyzna zawrócił i szybkim krokiem ruszył z powrotem do osady. Dwójka asystentów z trudem nadążała następując mu na pięty. Spora część mieszkańców wioski stała ze spuszczonymi głowami jeszcze długo potem. Strach mieszał się u nich z religijnym uniesieniem. Zadawali sobie mnóstwo bardzo ludzkich pytań, pytań, które nie przystawały do ich obecnego stanu.

Pozostała część triady tymczasem postanowiła poczynić pewne przygotowania na najgorsze. Na drodze do wioski wystawiono czujki mające dźwiękiem rogu ostrzec o nadchodzącym zagrożeniu. Większość mutantów miała deformacje wykluczające możliwość ucieczki ze wsi i ukrycia się gdzieś w mieście. Poza tym pozostał cień nadziei, że nie uda się wrogom znaleźć tropu potwora prowadzącego do wioski. Paniczna ucieczka nie była więc dobrym rozwiązaniem. Wszyscy się uzbroili poza garstką tych, którzy nie byli zmienieni do tego stopnia, że mogli uchodzić za normalnych obywateli Imperium. Przeważnie były to osoby bardzo młode. Tym w razie czego kazano się ukryć w miejscu nazywanym sanctuarium. Było to nic innego jak ciasna piwnica pod świątynią z zamaskowanym wejściem.

Minęły dobre dwie godziny a Mistrz nie dawał znaku życia odkąd zamknął się w swojej chacie. Zaczęło robić się ciemno. Dwójka członków triady w otoczeniu kilku starszych mieszkańców oczekiwała przed wejściem. W końcu odważyli się zapukać. Odpowiedziała im cisza. Na wołania też nikt nie odpowiedział. Po następnej pół godzinie jeden z silniejszych mutantów wyważył drzwi. Wnętrze chaty było strasznie zagracone. Był to istny gabinet osobliwości. Wypchane i w słojach znajdowały się tu szczątki najróżniejszym mutantów i innych stworzeń. Walały się liczne pergaminy i księgi spisane w martwych językach. Nie brakowało przyrządów wykorzystywanych w pracowniach alchemicznych i aptekarskich. Na ziemi leżało ciało przywódcy wioski.



Trudno powiedzieć co było bezpośrednią przyczyną śmierci, ale były widoczne liczne ślady okaleczeń. Przy lewej dłoni brakowało kilku palców. Obok ciała leżał zakrwawiony sztylet i kartka pergaminu oraz torba. Pergamin zapisany był w staroświatowym prawdopodobnie krwią, ale pismo było zbyt nieskładne, żeby na szybko je przeczytać. Kiedy już się podnosił i miał wychodzić zobaczył na ścianie naprzeciwko nabazgrany krwią napis w demonicznym.

nemezis niewiernym

Na szczęście trafiło na Guntera, jednego z nielicznych w wiosce oprócz Mistrza, który znał ten język. Mężczyzna wiedziony instynktem a może natchniony przez samego Tzeentcha chwycił worek i kartę po czym wybiegł z chaty. Gdy znalazł się na wioskowym placu rozległy się odległe dźwięki rogu. W oddali widać już było łunę od setek pochodni i krzyki ludzi. W wiosce zapanowało zamieszanie. Pośpiesznie organizowano linie obronne i wznoszono barykady wykorzystując wozy i domowe sprzęty. Co słabsi i mniej stabilni psychicznie płakali lub stali ogarnięci katatonią niezdolni do jakiejkolwiek reakcji. Większość jednak nie miała zamiaru umrzeć leżąc.

Gunter biegł przez wieś skrzykując szczęśliwców, których wybrano by przeżyli. Otwarto wejście do sanctuarium i zaczęli schodzić. Ostatniemu Gunter wetknął w ręce worek i kartę pergaminu. Wejście zamknięto i zamaskowano ziemią.



***

Ten żałosny przejaw grafomaństwa u góry był pisany o trzeciej w nocy. Może być bełkotliwy i nielogiczny wobec czego konieczne jest ...

...Streszczenie:

Czas akcji: 2510 RI 8 Czasu Orki. Burza Chaosu dopiero ma się wydarzyć. Na tronie imperatorskim od 8 lat Karl Franz. Elektorem Talabeklandu jest powszechnie znienawidzony Książę-Elektor Helmut Feuerbach (dopiero ma zaginąć).

Miejsce akcji: "Oko Lasu", czyli wewnątrz Taalbastonu. Na upartego można powiedzieć Talabheim, ale to niezbyt precyzyjne. Precyzyjnie byłoby Eastadt. Osada mutantów wyznających Tzeentcha wewnątrz krateru.

Chronologia wydarzeń (nie ma tego wiele):

1. Jeden z mutantów otrzymuje o jedną mutację za dużo i zmienia się w pomiot.
2. Zabija innego mutanta i ucieka w kierunku Ziemianek i przedmieść Talabheim.
3. Starszyzna wioski "Triada" radzi co robić.Wskutek różnych czynników wśród których najważniejszym jest kompletny obłęd przywódcy i słabość pozostałych członków starszyzny postanawiają nie robić nic. Szef ma zapytać samego Tzeentcha.
4. Zniecierpliwieni konfratrzy włamują się do domostwa szefa i znajdują go zabitego. Znajdują też tajemniczą torbę, zapisany krwią pergamin i napis na ścianie.
5. Wzburzeni mieszkańcy Taalbastonu organizują wiec z pochodniami na Eastadt. Przyczyn można się domyślać.
6. Przeznaczeni do ocalenia zostają schowani, wyposażeni w rzeczy znalezione przy szefie (w tym testament/pergamin) i czekają na rozwój wydarzeń.


***


Jak wyobrażam sobie sesję?


Sandbox o tym jak być wyznawcą mrocznych potęg w Imperium, Bretonii, Kislevie i być może jeszcze w paru innych miejscach. Oczywiście przewidziałem jakąś propozycję dla drużyny, ale nie jest ona w żadnym razie zobowiązująca. Można testament Mistrza i misję od Tzeentcha rzucić do wszystkich diabłów i zając się na przykład wypasem owiec. Istnieje jednak spore ryzyko, że Tzeentch nie uszanuje waszego wyboru i w ten, czy inny sposób o sobie przypomni. Zresztą przypomni sobie tak czy siak nie lubię długich forumowych sesji i nie sądzę by ta była długa. Końcem będzie śmierć wszystkich bohaterów bądź ich przemiana w pomiot chaosu. Życie kultysty wyobrażam sobie jak życie gwiazdy rockandrolla - intensywne ale krótkie. Grywalnością przy wyborze mutacji będę się kierował tylko przy pierwszej startowej. Każda następna to już czysty przypadek. Może się więc zdarzyć, że postać gracza będzie się musiała odłączyć od grupy i zapaść gdzieś w las w poszukiwaniu sobie podobnych, lub nawet udać się na pustkowia chaosu. W skrajnej sytuacji sesja może się przerodzić w serię solówek. Co do motywów przewijających się w sesji to będą to kwazi autorskie pomysły. No dobra nie będą autorskie Będą się pojawiać artefakty, postacie, rytuały i mieć miejsce zdarzenia przewijające się w dodatkach zarówno tych oficjalnych, jak i fanowskich. Będę zrzynał z dostępnych przygód i materiałów, ale w każdej będę się starał zmienić coś na tyle by było to coś nowego.


Dlaczego Tzeentch?


Powód jest prosty. Jest najbardziej grywalnym wyznaniem spośród mrocznych potęg i najbardziej interesującym. Mordowanie wszystkiego co się nawinie w przypadku kultystów Khorna jest mało ciekawe i naraża kultystów na ogromne ryzyko dekonspiracji. Poza tym są lepsze systemy do walki jak WH. Szczytem marzeń wyznawcy Nurgle jest umrzeć na jakąś chorobę i jest to bardzo łatwe do zrealizowania zarówno ze względu na otoczenie w jakim się obracają kultyści jak i mutacje, którymi obdarza ojczulek. Slaanesh jest jak na mój gust zbyt obsceniczny. Nie uśmiecha mi się ani pisanie, ani czytanie o wynaturzeniach seksualnych i wymyślnych torturach dla samych tortur. Poza tym hedonizm jest mało kreatywny. Kultyści to przeważnie grupa bogatych, zblazowanych dupków z wyższych sfer zainteresowana tylko tym by się nawzajem chędożyć i odurzać narkotykami. Mało to bohaterskie.


Walki między postaciami graczy?

Jak najbardziej dopuszczalne. Jeśli jednak ktoś, korzystając z tego, że ślepy los obdarzył jego postać na przykład demoniczną zbroją lub orężem, będzie mordował postacie współgraczy tylko dlatego, bo uważa że musi być zuo i mhrocznie to może na niego spłynąć tyle nagród Tzeentcha, że zmieni się w bezmózgiego pupilka drużyny. To nie olimpiada ani wyścig.

Jak wyobrażam sobie kultystę Tzeentcha?

Chaos jest niejednorodny. Kultystą Pana Przemian może być zarówno renegat czarodziej lub akolita, jak też niepiśmienny chłop lub żebrak. Nie zgadzam się też z tym, że musi być dogłębnie zły. Zaczynacie jako początkujący mutanci i wyznawcy. Możecie mieć rozterki, stać w rozkroku między nowym i starym. Mieć wątpliwości. Być hojni i opiekuńczy wobec słabych.

Sposób prowadzenia rozgrywki:

Rozumiem, że to forum internetowe i rozgrywka na nim rządzi się trochę innymi prawami niż klasyczny RPG. Uważam jednak, że nie można sprowadzić gry do serii opowiadań o niczym. Światotworzenie jak najbardziej, ale w granicach określonych możliwościami postaci a te określają statystyki. Z tego względu będzie mechanika i mechanicznie rozstrzygane walki. Powstaje problem jak to przeprowadzić. W tych nielicznych sesjach lastinowych w których obecna jest mechanika walki są rozgrywane na docu i potem tworzy się opisy. Nie podoba mi się to rozwiązanie, bo jest za wolne. Niedawno w jednej z sesji rozgrywaliśmy walkę gdzie walczyła czteroosobowa drużyna. Trwało to prawie trzy tygodnie. Według mnie znacznie lepiej jest poprosić graczy żeby założyli konta na roll20 i umówić się z nimi na pół godzinki któregoś wieczoru. Przygotowanie tokenów i jakiejś prostej mapy jest banalnie proste. Każdy sam za siebie rzuca i czuje bezpośredni wpływ swoich decyzji na postać. Po walce rostrzygniętej góra w godzinę wszyscy mogą pisać posty z opisem i światotworzyć. Problem może być z tym, że wielu gra własnie na forum, bo nie chcą takiego bezpośredniego kontaktu.
Druga opcja to sposób podpatrzony u Malahaja. Przed walką gracze piszą co mniej więcej chcą robić a MG potem sam sobie rzuca i starając się podejmować możliwie najlepsze decyzje. W tej metodzie gracz może mieć jednak wrażenie, że niewiele od niego zależy. Inną sprawą jest to, że będziemy mieć do czynienia z wyznawcami Tzeentcha a więc magami. Konsekwencje niektórych zaklęć magii czarnoksięskiej mogą być bardzo poważne. Takie ryzyko jaki czar rzucić powinien podejmować gracz oceniając bieżąca sytuację a nie MG. To nie MG zostanie rozerwany przez demony.

Sprawy mechaniczne:

1. Poziom doświadczenia-
Postacie na pierwszej profesji*. Jedno darmowe rozwinięcie i łaska Shalyi.

2. Dozwolone profesje-
Akolita Tzeentcha i wszystkie podstawowe oprócz akolitów Nurgla, Khorne i Slaanesha.

*Wyjątki-
Jeśli ktoś wybierze profesję śmieciarza, sługi, ciury obozowej, złodzieja zwłok lub chłopa ma tę profesję skończoną (wszystkie rozwinięcia) ekwipunek z profesji i zaczętą profesję akolity Tzeentcha + 400 PD.

3. Rasy-
Mutant. Co do wyjściowej rasy to dostępne są krasnoludy, elfy i ludzie.

Z wyborem rasy mutanta wiążą się pewne konsekwencje. 1 punkt obłędu, -1 punkt przeznaczenia oraz zdolności i umiejętności.

Umiejętności: skradanie się, ukrywanie się, wiedza (Imperium), znajomość języka (staroświatowy)
Zdolności: chodu!

4. Złoto startowe-
każdemu rzucam k10.


5. Zdolności losowe w przypadku człowieka-
losujecie, albo wybieracie sami.

6. Cechy, żywotność, punkty przeznaczenia-
losuję ja. Zgłaszacie się w rekrutacji i wysyłam wam komplet na PW.

7. Pierwsza mutacja-
Jak już pisałem musi spełniać dwa warunki. Być niewidoczna i grywalna. Nie znaczy to jednak, że wszyscy wybieracie sobie co wam pasuje. Wtedy zapewne wszyscy mieliby jedną najlepszą. Musi być element losowości. Jeśli zgłaszacie się po atrybuty to od razu zapodajcie liczbę od 1 do 100. Ja ją poddam obróbce i podam wam efekt razem z atrybutami. Ilość mutacji jaką będą mogły przyjąć wasze postacie losuję ja i utrzymuję w tajemnicy.

Za karty i historię bierzcie się dopiero jak otrzymacie ode mnie te informacje.

Kwestie organizacyjne:

1. Karty w postaci google.doca w tym szablonie:
https://docs.google.com/document/d/1...WnMWcOvfI/edit

Powinniście móc skopiować i wkleić w swoich docach. Ja tak zrobiłem jak zwędziłem szablon Fyrskarowi dzięki Fyrskar.

2. Ilość miejsc:
Nie więcej niż osiem. Śmiertelność będzie duża, ale zbyt dużej liczby po prostu nie ogarnę, szczególnie jeżeli drużyna zostanie rozbita i będę musiał prowadzić osiem solówek.

3. Do kiedy rekrutacja:
Do niedzieli 31 stycznia do 20:00


jestem otwarty na pytania, ale odpowiedzi będą dopiero późnym wieczorem lub w nocy. Trzeba odespać nieprzespaną noc.
 

Ostatnio edytowane przez Nami : 20-01-2016 o 12:55. Powód: Kolor czerwony zarezerwowany wyłącznie dla administracji :)
Ulli jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:00.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172