03-03-2021, 19:20 | #161 |
Reputacja: 1 | Spoon nasłuchując namierzał głos Dari próbując określić jej dokładne położenie. Wolno podszedł do ściany od niechcenia bębniąc o nią palcami. Sprawdzał czy wyda przy tym pewien znajomy głuchy odgłos. Wydała. Za ścianą bez wątpienia była pusta przestrzeń. Starał się przy tym określić jej grubość... Słuchał uważnie kroków po drugiej stronie w końcu... chyba udało mu się zrównać z kobietą. W milczeniu obserwował ścianę. Na razie... Na razie rozmawiali... Na razie zgodziła się im pomóc. Na razie nie mieli konkurencji… Jednak… Czy rozsądne było pozwolić jej żyć? Zbadał ścianę dłońmi i tak… powinien móc ją przebić. To go uspokoiło. Zawsze mógł to wrócić, złapać Darię i wymusić by wyjawiła mu położenie Brusilli, a potem przypilnować by nikomu już tej informacji nie powtórzyła. To go uspokoiło. Przyjął zaproszenie Nosferatu z szerokim uśmiechem. Lepiej by mu ufała. -Dziękuję Dario. To naprawdę miły gest z twojej strony. Wyciągnął rękę do Cath. -Chodź śliczna nie będziemy już przeszkadzać. – Chociaż… sam jeszcze został chwilę żeby namierzyć gdzie pójdzie Daria. Nosferatu poruszała się bardzo cicho. Wedle oceny Spoona prawdopodobnie przeszła do sąsiedniego pomieszczenia. W końcu zeszli na dół. Spoon prześlizgnął wzrokiem po klientach. Wychwycił zapach tytoniu, i jakiejś innej rośliny której nie znał. Oblizał wargi w sumie to… Chętnie spróbowałby czegoś nowego, nie był w końcu ze wszystkim na bieżąco. Spojrzał na Cath. -Zamówię Ci drinka. Malibu to drink z klasą w sam raz dla ciebie. – rozejrzał się w poszukiwaniu kompanów dla nich. Oni nie mogli pić, ale ludzie którymi się zaopiekują przecież już tak… -I zaraz znajdę dla nas pijące towarzystwo. Może… zaciągniemy też języka. Spytam się o ukryte przejścia i inne takie rzeczy… - Przesunął wzrok po bywalcach i po barmankach. Jedna… Jedna nawet przykuła jego uwagę. Uroczy rudzielec… Skinął na nią ręką by zamówić drinka. *** Spoon siedział w barze chłonąc nastrój miejsca i przysłuchując się leniwej muzyce… obserwował ludzi. Jednak jego wzrok cały czas uciekał do barmanki. Przesunął językiem po wysuwających się ostrych kłach. Ona… Ona była idealna. Okazja w końcu pojawiła się sama kiedy dziewczyna przeszła obok głośnych muzyków by pozbierać brudne naczynia bo tamci natychmiast ją otoczyli. Jak psy spłoszoną sarnę. Rzucali niewybredne żarciki i nie pozwalali jej opuścicie kręgu który zwężał się nieubłaganie. Spoon wstał. Wyglądało na to, że zaraz będzie „bohaterem” kiedy… Na scenę wkroczyła inna dziewczyna. Delikatna blondynka o spojrzeniu… Spojrzeniu które było spojrzeniem „wojownika”. Bez strachu skoczyła w tłum mężczyzn bijąc ich pięściami i kopiąc. Dostała się do koleżanki którą osłoniła sobą. Trzymała w rękach wielki kuchenny nóż. -Wynoście się! – wrzasnęła. Pijani kolesie jednak nie zamierzali posłuchać. Rzucili się na nie i nie wiadomo jakby to się wszystko skończyło gdyby Spoon nie wstał i nie włączył się do walki. Tak… Postanowił pomóc dziewczyną. Pomóc… Jednej dziewczynie… Tej blondynce. Szybko rozległy się odgłosy łamanych kości i wściekłe krzyki mężczyzn, które zmieniły się w krzyki przerażania. Spoon się nie bawił, łamał szczęki, piszczele, inne kości. Jeden z mężczyzn wyciągnął broń i strzelił ale nie trafił. Chwilę później wampir złamał strzelcowi rękę. To przelało czarę i mężczyźni zaczęli uciekać. Spoon ich nie gonił. Interesowała go tylko blondynka. -Chroniłabyś bliskich za wszelką cenę? – zapytał cieple brzmiącym głosem. Dziewczyna obserwowała go w milczeniu nie wypuszczając noża. Ciągle zasłaniała sobą przyjaciółkę. W końcu powoli skinęła głową. Spoon uśmiechnął się szeroko. -Nie, no… nie bój się mnie. Myślę, że zostaniemy przyjaciółmi. Takie miłe, dobre dziewczyny potrzebują takiego… przyjaciela… jak ja... – powiedział mierząc blondynkę od dołu do góry. Tak… Ta bezwzględność którą widział w jej oczach zafascynowała go na tyle, że chciał ją bliżej poznać. Poznać jako, jako osobę… Chociaż… czuł przez skórę że jej krew musiała być „naprawdę” wyjątkowa. Kiedy usłyszał, że dziewczyny kończą zaraz zmianę skinął głową Cath przypominając sobie o jej istnieniu i zaproponował odwieźć je do domu...Chciał żeby były bezpieczne. - Oczywiście – Cath pojawiła się obok Spoona. Już wcześniej zlustrowała jego nowy nabytek. Pokiwała głową z uznaniem, doceniając wybór. – Mój przyjaciel zapewni wam opiekę i bezpieczeństwo. O nic się nie musicie martwić. Skóra nowych przyjaciółek Spoona pachniała smakowicie, podobnie jak ich włosy… to były prawdziwe perfumy, nie żadne sztuczności. Piżmo, bergamotka.. Tak. Zdecydowanie były warte ich uwagi. -Chodźcie, moje słodkie. – powiedziała, uśmiechając się miło. *** Spoon obudził się przyjemnie odprężony. Oczywiście czół głód jednak stopniowo zaczynał się do niego przyzwyczajać. Owszem uwierał, ale nie rzucał się na mózg. Poza tym… wszystko w jego nieżyciu zaczynało się układać. Wkrótce odnajdzie samą Brusille i znowu będą razem i wszystko będzie tak jak być powinno. I… nagle przypomniał sobie o dziewczynie której pomógł wczorajszej nocy. Uśmiechnął się do siebie. Tak… Był cholernym BOHATEREM! Bohaterem. Zamknął oczy sprawdzając jak się z tym czuje i… Musiał przyznać że było to naprawdę BARDZO przyjemne uczucie... No i... o dziwo... przyłapał się nawet na myśli, że zaczął się zastanawiać… Czy Bru była by zazdrosna o tą śliczną blondyneczkę? I… Spodobała mu się myśl, że tak… W końcu leniwie przewrócił się na drugi bok i powlókł do samochodu, który zaparkował w jednej z bocznych uliczek w pewnej odległości od hotelu. Zabrał z wozu torby z komórkami i ubraniami. Wrócił do reszty. Wszedł gdy Malkavianin zaczął zdawać swoją relację. Zmarszczył brwi gdy usłyszał, że teren magazynu obserwuje policja. Znaczy to, że cały czas starali się ich namierzyć. Dobrze, że sprawy nie olał, zmienił im nocleg i kupił te przeklęte komórki. Z tego co sprawdził wystarczyło znać numer by namierzyć użytkownika a zabici Silva i Wheeler mieli numer każdego z nich, co oznacza, że ktokolwiek kto ich ściga zna teraz ich numery. Skinął głową gdy Malkavian pokazał numer rejestracyjny tajemniczego wozu jednak wyciągnął zgoła odmienne wnioski. Tych ludzi powinni złapać i przepytać zanim ich zabiją. Jednak… Nie był pewien czy ma na to czas… Zaraz krwawe łowy, a on nie wiedział gdzie jest Brusilla. W końcu zostawił to i przeszedł do sprawy balu. -Nie wiem jak wy ale ja nie pójdę na bal podając się za siebie, ani generalnie za Bruhja. Bo na Bruhja się poluje. Średnie to ale generalnie jak jest jakaś rewolta to jest to pierwszy klan w którym robi się czystki. Ja idę jako parias. Wy zróbcie jak uważacie. – myślał chwilę. -W sumie to mogę nas zawieść na ten bal i zaparkować niedaleko. Myślę, że to dobra opcja zwłaszcza jakbyśmy musieli uciekać. Ale się nie upieram. Jeśli znajdziesz jakiś inny wóz to też będzie okey. – powiedział patrząc na Tonego. -I… zgadzam się z tym że powinniśmy pozostawać w ciągłym ruchu. Dlatego zmieniłem nasze stare schronienie na to. I tak następną noc powinniśmy spędzić kolejnym innym miejscu. – Spoon spojrzał na pieniądze które przeliczył. -Jeszcze stać nas na coś bardzo, bardzo taniego i wstępnie zamówię nam nocleg w jakiejś nie przebierając w słowach „norze” gdyby plany z balem i czasem na poszukiwanie nowego schronienia zawiodły, bo nie chcę nawet hipotetycznie znaleźć się w sytuacji, że łuna wschodzącego słońca zacznie pojawiać się nad horyzontem a ja nie będę miał gdzie się ukryć. – Wzruszył ramionami. -Rezerwacje wszak zawsze można odwołać... – przesunął wzrok na torby które wyniósł z samochodu. -Ale do rzeczy. Tu są dla Was ubrania które kupiliśmy z Cath. W sumie myślę, że ujdą. A tu nowe komórki. – Spoon rozdał każdemu po jednej. - Silva i Wheeler prawdopodobnie nie żyją a ich telefony ma teraz policja co oznacza, że mają nasze numery. Pozbądźcie się starych komórek. Wyrzudźcie sprzedajcie zróbcie generalnie co chcecie ale przede wszystkim je wyłączcie. Bo nic nie da częsta zmiana noclegów jak zostanie taka jedna włączona komórka. – Spoon myślał przez chwilę. -Wpisałem też nasze inicjały przy numerach żebyśmy mogli łatwiej się odnaleźć przy dzwonieniu do siebie. Myślę, że to ważne jak szybko chcemy się skontaktować z tą właśnie a nie inną osobą. Dodałem też numer Shiraziego. Chociaż jeśli jest mądry to też powinien zmienić komórkę. - spojrzał na Malkaviana. -Prezentu dla królowej nie kupiliśmy. Zwyczajnie zabrakło na to czasu. Chociaż jeśli o mnie chodzi to ja najchętniej sprezentował bym jej „ciepły” uścisk za polowanie na Arwyn i narażanie życia Brusilli. Ale to jest mój punkt widzenia. – powiedział Spoon i założył ręce na piersi. Chyba przekazał wszystko. Ostatnio edytowane przez Rot : 15-03-2021 o 19:24. |
05-03-2021, 20:49 | #162 |
Reputacja: 1 |
__________________ The cycle of life and death continues. We will live, they will die. |
06-03-2021, 21:45 | #163 |
Reputacja: 1 |
Ostatnio edytowane przez Ombrose : 06-03-2021 o 21:48. |
06-03-2021, 22:56 | #164 |
Reputacja: 1 | Spoon milczał. Aktorka była tylko pośrednikiem. To Daria wiedziała gdzie jest Brusilla. To Daria mogła zdradzić położenie Brusilli popleczniką królowej. To Daria była ukryta za cieńką ścianą zaledwie kilka metrów od niego. Milczał. Jeszcze nie zdecydował czy powinien wyrwać z gardła nosferatu jej słodki sekret i przypilnować by na zawsze zamknęła usta. W ciszy obserwował innych heroldow starając się przekonać czy mają jakiś plan. Pokiwał głową słysząc słowa Malkaviana. Na jego oko to nie zmierzało w dobrą stronę i jak tak dalej pójdzie to nie będzie miał wyboru co do hmn... "pójścia na skróty." Postanowił więc zabrać głos. -Dzisiaj jest bal ogłoszą na nim krwawe łowy i każdy dzień zwłoki będzie narażał życie Brusilli która jest przy Arwyn coraz bardziej. Cokolwiek planujemy nie chcę by zajęło to dłużej niż kilka godzin jednej nocy od przechwycenia aktorki do wydania jej Dari Ostatnio edytowane przez Rot : 07-03-2021 o 08:39. |
07-03-2021, 18:29 | #165 |
Reputacja: 1 |
|
08-03-2021, 20:24 | #166 |
Reputacja: 1 | Club Electric - wcześniej [media]http://www.youtube.com/watch?v=rrYnVEnrqsE&ab_channel=EBSMElectroBodySynt hMusic[/media] Bas natychmiast poniósł Yusufa na swojej fali. Była to muzyka dziwna. Agresywna. Niemal pozbawiona melodii. Ale była tak… Pierwotna. Przez moment widział siebie w głębokim po kolana szkarłatnym jeziorze, z krwią podrywającą się w rytm muzyki. Wszędzie pływały ciała, a pierwsze z nich miało twarz czarnoskórego mężczyzny na wejściu. Przesiąknięte krwią dredy wyglądały jak aureola. Wizja rozmyła się równie szybko jak się pojawiła. Yusuf zwalczył odruch by rzucić się na nieznajomego i zamiast tego uśmiechnął się lekko. - Salam aleykum bracie. - powiedział wyciągając w jego stronę dłoń i taksując go spojrzeniem. Czarnoskóry był wampirem. Miał w oczach coś dzikiego. Ale był też blady. Zbyt blady na normalnego i zdrowego człowieka. W jego ruchach było coś zwierzęcego. Yusuf nie miał wielu towarzyszy z klanu Gangrel, ale tym razem nazwa tego klanu cisnęła się niemal sama na usta. - Szalam - odpowiedział i ścisnął podaną dłoń. Nieco mocniej niż to wypadało. - Nie widziałem cię tu dotąd. - Wczoraj wieczorem dotarłem do Londynu. - wzruszył ramionami Yusuf - Piękne miasto, dzikie, a równocześnie uległe. Pewnie znudzi mi się w ciągu roku czy dwóch. Ale chciałbym najpierw tego dożyć. A jutro podobno jest impreza z obecnością mocno obowiązkową. Wybierasz się? - Impreza Królowej? Nee… sorry, ale nie dla mnie lizanie się po dupach ze szlachtą. Tu cenimy wolność. A ty idziesz się meldować, tak? - Korzystając z tego, że nadal trzymał rękę Sędziego zbliżył się. - Nie jesteś tu zdaje się, żeby narzucić swoje szlacheckie jarzmo co? - z jego ust cuchnęło stęchlizną. Yusuf uśmiechnął się uprzejmie, lecz zacisnął przy tym mocniej swoją dłoń. Druga powędrowała na ramię Gangrela które Sędzia przyjacielsko poklepał. - Nie mam zamiaru niczego nikomu narzucać. Jedyna rzecz która mnie interesuje to prawo i porządek. A bądźmy szczerzy obecność na zabawie dla zblazowanych staruszków nie wpłynie na to w żaden sposób. - po chwili Yusuf rozluźnił swój uścisk. - Ale tak, będę tam. Choćby po to żeby wiedzieć komu się nie wpierdalać w teren. A potem jeśli los pozwoli nie będę musiał oglądać ich mord już nigdy więcej. Dobry łowca winien wiedzieć gdzie polują inni, czyż nie? - Yusuf jeszcze chwilę utrzymał kontakt wzrokowy po czym przepchnął się obok Gangrela do wnętrza klubu. Nie zabawił tam długo. Porozmawiał z przypadkowymi osobami na przypadkowe tematy i wrócił do hotelu, z światłem dnia depczącym mu po piętach. *** Hotel - Teraz Yusuf dołączył do heroldów nieco spóźniony. Z uwagą wysłuchał wszystkich opinii i przywdział ubrania które zdobyli jego towarzysze. Musiał przyznać że wyglądał przyzwoicie w smokingu, ale nie zrezygnował z czapki udającej turban, przez co choć wyglądał elegancko to z całą pewnością będzie wyróżniał się w tłumie. Poczekał aż pozostali Heroldzi skończyli mówić nim się odezwał. - Wczoraj w nocy odwiedziłem klub Electric, urocze miejsce. Miałem nieco problemu z tubylcami, z jakiegoś powodu uznali mnie za "szlachtę" więc długo tam nie zabawiłem. - oznajmił krótko, po czym przeszedł do ważniejszych spraw - Aktorkę możemy też zaszantażować. Odpowiednia kombinacja dyscyplin, kilka niewygodnych prawd, krótkie nagranie... Tyle może wystarczyć by zmienić jej zdanie. |
10-03-2021, 14:07 | #167 |
Reputacja: 1 | - Oczywicie, że mogę sprzedać fanty. - Tony przytaknął szybko Uiopowi, ale też zaraz dodał: - Ale będzie dobrze jeśli uda się pogonić taki towar po połowie jego rynkowej wartości. To śliska sprawa. Nie skomentował faktu, że Malakvian chciał oddać Lady Anne badziewny diadem z plastiku. Trochę się obawiał, że za taką potwarz księżna może i darczyńcę obdarować Krwawymi Łowami, ale z drugiej strony szaleńcom często udawały się takie wyskoki. No ale co by uszło Malkavianowi, niekoniecznie musiało ujść Cath i heroldom. Nawiasem mówiąc, samo już pojawienie się w Shard mogło zostać różnie rozpatrzone. Anne, choć przez stulecia służyła Mithrasowi, mogła wyrobić sobie nieco inne zdanie o Mitrze i nie w smak mogło jej być nagłe zjawienie się heroldów. Miał nadzieję, że jakoś uda im się wyjść z balu w jednym kawałku, najlepiej jeszcze z fantem, po jaki naprawdę się tam udawali. Potem trzeba było jak najszybciej zająć się sprawą aktorki. to będzie priorytetem, ze wzgledu na wydające się nieuniknionymi łowami na Arwyn. Yusuf wyłuszczył swój pogląd na sprawę, zachowując się trochę tak, jakby miał w kieszeni kilka haków na McDarron. Takie napewno by się znalazły, gdyby mieli czas na ich poszukiwanie, ale wszystko wskazywało na to, że w próbach przekonywania McDarron mogło heroldom przybyć sporo konkurencji, bo jeśli miasto rzuci się w wir napędzanego żądzą krwi poszukiwania Arwyn, wielu może się zgłosić do Darii i uzyskać takie samo ultimatum: - Cenna uwaga Yusufie, ale obawiam się, że możemy nie mieć czasu aby znaleźć na tę aktorkę jakieś kompromitujace fakty. Osobiście myślałem o omamieniu kobiety naturalnym czarem jakie ja i Cath potrafimy rozpstrzeć i ewentualnym deliktaną sugestią jaka zapewne jest w mocy klanu Ventrue, aby aktorka czym prędzej przeszła do podupdałego teatru. Chciałem się podać za jakiegoś agenta z Broadwayu i przedstawić teatr Darii jako śwetną odskocznie do przyszłej kariery w Nowym Yorku, gdzie skupiam się na szukaniu przyszłych gwiazd. Jeśli jest taka łasa na sławę, to może pod wpływem naszych nieludzkich darów łyknie taką przynęte. Tak ja to widzę. Oczywiście, gdybyśmy w międzyczasie dowiedzieli się czegoś kompromitującego, to można by to wykorzystać. |
11-03-2021, 20:29 | #168 |
Reputacja: 1 | - Nie chcę go oddawać – Lady Catherine wydęła usta. – I nie oddam. Mamy kontakt emocjonalny. To mój przyjaciel, prawie ten piesio – wskazała na zwierzę Utamukeeusa, przeciskając dłonie do piersi. – Nie ma mowy. Rozpoznaje mnie i cieszy się, że mnie widzi. Zawsze mnie wita i się uśmiecha. Rozstanie jest poza dyskusją. Powiodła wzrokiem po zgromadzonych. - Skoro już mamy to omówione… - podeszła do Uiopa. Położyła mu dłoń na ramieniu. Była w dobrym nastroju po rozmowie z Darią, co przekładało się w jej przypadku na życzliwy protekcjonizm wobec innych: – Doceniam twój gest, Querty. To szlachetne i wspaniałomyślne, że jesteś gotów rozstać się z czymś, co jest dla ciebie tak cenne, aby nam pomóc. Jestem głęboko wzruszona twoją propozycją. Obawiam się jednak… a raczej jestem prawie pewna, że Księżna nie doceni twojego gestu. Wiesz, że znam się na biżuterii, prawda? Jestem kobietą. Kobiety się w tym wyznają. Ja bym oczywiście doceniła – zadbała, żeby w jej spojrzeniu było dużo pożądliwości, gdy rzuciła szybkie spojrzenie na diadem. – Ale je jestem kobieta nowoczesną. Wyzwoloną. Nie przejmuje się konwenansami. I bez problemy założyłabym męską biżuterię, która jest ten diadem. Obawiam się, że Księżna może być bardziej zasadnicza w takich sprawach. Musimy zdobyć cos konwencjonalnego – złoto oczywiście, pierścień, brosza, lub naszyjnik. Cos starego. Rozmawiałam z moim przyjacielem - Znalazłam coś – wyjęła telefon zza dekoltu, uśmiechnęła się do niego. – To ja, mój śliczny. – powiedziała, a potem dodała obniżając i modulując głos: Witaj, lady Catherine. Na razie pisze to do mnie. - wyjaśniła. - Ale sądzę, że za jakiś czas nauczy się mówić. Jest bardzo bystry. - Hejgugl – powiedziała. – Pokaż mi te złote liście z miasta Ur. Muzeum brytyjskie. Odwróciła telefon do innych, pozwalając im zobaczyć obraz. - Wpuszczają tam za darmo – wyjaśniła, wyraźnie z siebie zadowolona. – Zaoszczędzimy. - A potem, sprowadzimy ta panienkę, której pragnie Daria. Tony ją uwiedzie, albo ja… nie wiemy, czy woli mężczyzn czy kobiety. Powinna być zadowolona i spokojna, bo tylko wtedy Daria będzie z nas zadowolona. A jej zadowolenie to obecnie mój… nasz priorytet.
__________________ A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić. Ostatnio edytowane przez kanna : 12-03-2021 o 14:13. |
12-03-2021, 14:14 | #169 |
Reputacja: 1 | Tony spojrzał na Lady Catherine ni to z wyrazem politowania, ni to ze zdziwieniem z jaką łatwością stwierdziła, że zdobycie naszyjnika będzie proste. - Precious gift... Godny królowej w rzeczy samej. Przyznam szczerze, że nic lepszego mi do głowy nie przychodzi. - zrobił pauzę: Nie chciałbym sabotować pomysłu, ale te precioza leżą w Muzeum Brytyjskim od stulecia. Dlaczego? Bo ciężko je stamtąd zabrać. Ciężko je było świsnąć przed wojną, a teraz jak się tak zastanawiam nad poziomem dzisiejszej techniki, to jest pewnie jeszcze trudniejsze. Nie mówię, że niemożliwe, ale wymagające przygotowań, a nie spontanicznego rabunku. A inna sprawa, że wolałbym się najpierw upewnić czy nie jest to jedno z wielu miejskich elizjów, lub czyjaś domena, bo wyszłoby niezłe faux paus. |
14-03-2021, 16:10 | #170 | |||||
Reputacja: 1 |
| |||||