Bus był lekko spóźniony, lecz większość uczniów Liceum św. Jana Chrzciciela nawet tego nie zauważyła. Natomiast Agata Woś wyciągnęła rękę i spojrzała na zegarek. Było to piękne arcydzieło sztuki jubilerskiej ze złota, w które wprawiono prawdziwe diamenty. Niektórzy zamożni ludzie nie lubili epatować swoim bogactwem, jednak bez wątpienia Agata do tych osób nie należała.
- Jak ja nienawidzę, kiedy ludzie się spóźniają. Czy kierowca w ogóle wie, kim ja jestem? - powiedziała zirytowana. - To kilka minut więcej, które mogłam poświęcić na sen. Jak mam utrzymać moje piękno, jeżeli nie wysypiam się odpowiednio? - zapytała swojej przyjaciółki, która stała obok.
- Nie wiem. Tak właściwie ja lubię wcześnie wsta… - zaczęła odpowiadać Piękna Marta.
- Zamilcz, głupia. Czy pytanie retoryczne musi cię przywalić w twarz, żebyś je rozpoznała? - fuknęła Woś.
- Ja… przepraszam - Wiśniak zawiesiła głos. - Nie chciałam cię…
- Nie marnuj swojej energii na słowa, jeśli nie masz nic do przekazania. Lepiej spożytkuj ją na coś właściwszego. Proszę przydaj się i wyjmij moje złote lusterko. Powinno być w trzeciej walizce. Chcę przekonać się, jak wiele nowych zmarszczek pojawiło się na mojej twarzy od rana. Z powodu niewyspania oraz towarzystwa tych wszystkich idiotów - rozejrzała się po szesnastu innych uczniach zgromadzonych na parkingu. - Dlaczego wszyscy fajni ludzie zostają w Warszawie? - westchnęła.
Piękna Marta nie odpowiedziała. Uznała, że tak będzie bezpieczniej. Podeszła do jednej z wielu walizek Agaty. Otworzyła ją w poszukiwaniu lusterka, ale wtedy przyjaciółka podeszła do niej i uderzyła ją w twarz.
- To był tylko test, skończona idiotko. Na mojej twarzy nie mogą pojawić się zmarszczki, to fizycznie niemożliwe. Za kogo ty mnie masz?!
Agata założyła okulary przeciwsłoneczne od Prady i spojrzała w bok.
- O nie, to ta szmata Amanda. Jeszcze jej brakowało - szepnęła do siebie. Następnie uśmiechnęła się szeroko i sztucznie, po czym ruszyła w stronę drugiej przyjaciółki. - Amanda, misiaczku, kucyku mój najdroższy. Jak bardzo cieszę się, że cię widzę! - obcałowała powietrze wokół twarzy Sabotowskiej. - Właśnie mówiłam Marcie, że wpadła na naprawdę świetny pomysł z pójściem po kawę dla nas wszystkich.
Zrobiła efektowną pauzę, spoglądając na Piękną Martę. Ta wolno zamrugała, po czym westchnęła i pokiwała głową. Ruszyła w stronę Costa Coffee po drugiej stronie ulicy, ale w ostatniej chwili skręciła w kierunku kawiarni mającej miejsce dwie przecznice dalej. Planowała kupić kawę w innym punkcie, który byłby niedostępny wzrokowi Agaty. W torebce miała trzy używane kubki z amerykańskiego Starbucksa, które kupiła na eBayu. Musiała przelać do nich brązowy napar i z nim pojawić się przed Woś. Tak powinno być najbezpieczniej. Może nie zacznie jej znowu bić. Wiśniak mocniej chwyciła różaniec w kieszeni, prosząc Boga, aby dał jej siłę podczas nadchodzących dni. Dobrze wiedziała, że mieszkanie w jednym domku z przyjaciółką będzie niepowtarzalnym doświadczeniem.
- Mam nadzieję, że spóźni się i wyjedziemy bez niej - mruknęła Agata. - Praktycznie powiedziała mi, że jestem cała pomarszczona.
Feliks Trzebiński siedział na murku niedaleko trzech największych szkolnych gwiazd. Pokręcił głową.
- Nie jest mi wcale szkoda Marty. Znosić to wszystko jest jej własnym wyborem - mruknął i wyciągnął paczkę papierosów. Zapalił jednego z nich. - Dorzucę Agacie tabletkę benzo do soku, tylko tak będziemy mogli wytrzymać z nią w Rowach - dodał, po czym zerknął na swoją koleżankę. - Ali, czy słuchasz mnie w ogóle?
Aaliyah al-Hosam również siedziała po turecku na murku i z uporem wpatrywała się w ekran laptopa. Miała nadzieję, że upora się z pracą do końca dnia, ale dopiero dzisiaj otrzymała od pracowników ostatnie raporty i kosztorysy. To był ambitny i skomplikowany projekt. Planowała wybudować dodatkowy gazociąg Yamal-II, który biegłby przez wschodnią Polskę. Można byłoby w ten sposób połączyć czeski Transgas z białoruskim Yamal-Europe z pominięciem obecnej drogi przez Ukrainę. Musiała koniecznie dzisiaj wysłać propozycję do rządu, a jeszcze na boku toczyła swoje prywatne porachunki z Gazpromem. Doszła również do wniosku, że koniecznie będzie trzeba zatrudnić nowych pracowników, aby do przyszłego tygodnia…
- Ziemia do Ali G. Słuchasz mnie w ogóle? - mruknął Feliks. - Co ty w ogóle robisz na tym komputerze?
- Ja… - Ali zastanowiła się. - Piszę fanficki.
- Fanficki?
- O mnie i o… - rozejrzała się dookoła. Zerknęła na pierwszego mężczyznę w zasięgu wzroku. - ...panie Sylwestrze.
Patrzyła na starego nauczyciela fizyki drzemiącego na ławeczce i błyskawicznie pożałowała swoich słów. Nawet nie miała odwagi spojrzeć z powrotem na Feliksa. Ten natomiast zagryzł wargę i wolno pokiwał głową.
- No cóż, skoro Julia woli starszych meżczyzn, to ty najpewniej również masz do tego prawo - wzruszył ramionami po chwili.
Aaliyah przybrała pokerową twarz.
- Cieszę się… że tak uważasz. Bałam się, że nie zrozumiesz - dodała, po czym zawiesiła się. Zaczęła myśleć o sensie swojego życia.
Pani Bernadeta pojawiła się na parkingu. Miała ponad dwa metry wzrostu i ciężko jej było nie zauważyć. Była ubrana w swój strój trenera. Widząc papierosa w dłoni Feliksa ruszyła prędko w jego stronę. Chłopak zbladł i zgasił go, ale było już za późno.
- Pięćdziesiąt pompek! - Dąb-Słonicka wydarła się na niego.
Feliks nie miał wyboru. Wiedział jak skończyłoby się pyskowanie. Rozpoczął swój niespodziewany trening pomimo ogromnego upału. Aaliyah natomiast wciąż wpatrywała się martwym wzrokiem w przestrzeń.
- Rozmawiałam przez telefon z kierowcą i będzie lada moment! - pani Bernadeta poinformowała innych gromkim okrzykiem, po czym zamilkła. Nie była kobietą, która lubiła zbędne słowa.
Tymczasem pan Piotr i pani Ania rozmawiali z sobą na boku. Po chwili dołączyli do reszty uczniów.
- Proszę o chwilę uwagi - rzekła Królik.
Zdawała się zmieszana, ale szczęśliwa. Na jej ślicznej twarzy pojawiły się głębokie rumieńce, które nie były związane z panującym gorącem.
- Nie sądzę, że życie prywatne nauczycieli powinno być dla was obiektem zainteresowania… ale ja i Piotrek… To znaczy pan Turlecki… Otóż… - pani Ania zaczęła się jąkać. - Nie ma też sensu niczego przed wami ukrywać. Zresztą wkrótce i tak pojawiłyby się plotki. Dlatego chcielibyśmy, abyście dowiedzieli się tego od nas. Otóż…
- Ja i pani Ania zaręczyliśmy się - dokończył wychowawca. - Wczoraj poprosiłem ją, żeby została moją żoną. A ona się zgodziła.
Królik zaśmiała się leciutko i pokazała wszystkim pierścionek na dłoni. Rozległy się oklaski wśród uczniów. Choć nie wszyscy dołączyli do wiwatów. Feliks robił pompki, więc nie mógł. Pani Bernadeta pokręciła głową, myśląc co nieco o łączeniu życia zawodowego z prywatnym. Mateusz oblizał wargi na widok pani Ani. Teraz nie miał już wątpliwości, że będą musieli ją wyruchać na spółkę z Alanem, kiedy znajdą się w Rowach. Te zaręczyny były dla niego najlepszym możliwym afrodyzjakiem.
Również Agata nie klaskała. Uśmiechnęła się złośliwie, nachylając w stronę Amandy.
- A więc te wszystkie plotki na temat Szmaty były prawdziwe - powiedziała. - Kto by pomyślał, że wyjdzie za mąż wcześniej ode mnie - jej dłoń gniewnie zacisnęła się w pięść.
Pan Piotr uśmiechnął się raz jeszcze do uczniów.
- W Rowach będziemy świętować nie tylko okrągłą rocznicę pięćdziesięciu lat w zawodzie pana Sylwestra - rzekł, patrząc na śpiącego nauczyciela. - Ale również nasze zaręczyny. Czuję, że to będzie wspaniała wycieczka pełna najlepszych momentów w naszych życiach. Musicie tylko odpowiednio zachowywać się.
Mateusz i Agata pokiwali jednocześnie głowami. Uśmiechnęli się szeroko do siebie.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=V0PisGe66mY&ab_channel=AltraModaMusic[/media]
Tymczasem autobus zajechał na miejsce. Miał bardzo donośne głośniki. Asereje zespołu Las Ketchup docierało pewnie do nawet najodleglejszych zakątków Warszawy. Przystanął i drzwi otworzyły się. Stał w nich przystojny nauczyciel historii.
- Sebastian? A co ty tu robisz? - zdziwiła się pani Ania. - Dyrekcja zadecydowała o dołączeniu piątego nauczyciela? - zmarszczyła brwi.
- Jestem tu w sprawach prywatnych - mężczyzna odpowiedział seksownym barytonem.
Turlecki i Królik spojrzeli po sobie w zdumieniu. Obydwoje mieli dwa wielkie pytajniki pulsujące w oczach. Sebastian tymczasem stanął bokiem i uśmiechnął się tajemniczo.
- Można powiedzieć, że mam rodzinę w Rowach… - mruknął i zniknął w głębi busa. - Wsiadacie, czy też nie…? - rzucił jeszcze za siebie.
A więc zaczęli wsiadać. Agata odepchnęła panią Anię na bok i weszła do autobusu jako pierwsza. Kierowca pomagał załadować walizki do luku bagażowego. Wnet wszyscy zajęli miejsca w środku i pojazd ruszył z licealnego parkingu. Ujechał może sto metrów, kiedy Ali krzyknęła głośno:
- Chwila, jeszcze Marta!
Wiśniak biegła przez skrzyżowanie z pojemnikiem, w który włożono trzy kawy ze Starbucksa. O mało co nie potrącił jej samochód. Niestety przewróciła się na chodniku i wszystkie napoje spłynęły prosto do okolicznej studzienki kanalizacyjnej.
- Pokraka - powiedziała Agata.
- O mój boże, policzyłam nas wszystkich i wyszło mi dwadzieścia dwa, ale zapomniałam, że z Sebastianem powinno być dwadzieścia trzy - pani Ania prawie rozpłakała się. - To moja wina - pokręciła głową.
Pan Turlecki wprowadził zdyszaną Martę do autobusu.
- Przepraszam… nie powinnam była… - sapała Wiśniak.
- ...urodzić się - dokończyła szeptem Agata. - Ptysiu, chodź do nas! Przestraszyłam się, że nie zdążysz! Zajęłam ci miejsce, kochanie!
Marta z wdzięcznością uśmiechnęła się do koleżanki i ruszyła na tył busa.
Pan Turlecki wzruszył ramionami.
- No cóż, mieliśmy emocjonalny start, ale teraz będzie już dużo spokojniej - zaśmiał się. Pani Ania pokiwała głową.
- Wszyscy na miejsca! Nie zapomnijcie o zapięciu pasów. Bezpieczeństwo najważniejsze!
Kierowca jeszcze podgłośnił Asereje i wnet bus ruszył prosto na północ Polski.
Tak też miał miejsce początek końca.