Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Horror i Świat Mroku > Archiwum sesji RPG z działu Horror i Świat Mroku
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-03-2017, 13:27   #51
 
Pan Elf's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputacjęPan Elf ma wspaniałą reputację
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=kOFUXumDEHs[/MEDIA]

Stało się to tak nagle. W jednym momencie Rita patrzyła na przerażonego Franza kulącego się przy wtyczce, a zaraz obok niego George’a. W drugim stała pośrodku czegoś, co ciężko jej było zrozumieć, a tym bardziej wytłumaczyć.
W głowie wciąż rozbrzmiewał jej cudzy głos, wołający o pomoc. Do kogo należał? Skąd się wziął? Dlaczego usłyszeli wołanie o pomoc akurat w momencie, kiedy nadjeżdżała piekielna lokomotywa widmo? Czemu Franz się zawahał i nie wyciągnął wtyczki?

Rita zdusiła w sobie okrzyk przerażenia i jedynie rozejrzała się gorączkowo dookoła, z nieukrywanym zaskoczeniem malującym się na jej pobladłej twarzy.
- Co do cholery… - wypowiedziała pół szeptem, wciąż próbując rozumem ogarnąć zaistniałą sytuację.
Jeszcze przed chwilą stała w jednym z pokojów w posiadłości Franza, wpatrując się w nadjeżdżającą lokomotywę z piekła rodem. Teraz była w zupełnie innym miejscu. Halucynacja? Sen? Tak byłoby najwygodniej i najbezpieczniej, jednak dworzec, na którym stała, wydawał się być jak najbardziej realnym. Rita poczuła, jak strach spowodowany niemożnością zrozumienia paraliżuje jej ciało i mąci wszystkie zmysły. Z trudem łapała oddech, jakby tonęła w absurdzie, jaki ją otaczał.
Kiedy nieświadomie chwyciła za rękę stojącego obok Franza, od razu ocknęła się z amoku, w który wpadła. Wszystko to trwało zaledwie sekundę, może znacznie mniej. Dla niej jednak czas się wydłużył na ten moment, kiedy poczuła się całkowicie osamotniona, mimo stojących obok przyjaciół.
Ocknąwszy się z osłupienia, dzięki nieświadomej pomocy von Merana, Rita puściła jego rękę i wtedy dostrzegła swoją przyjaciółkę. Dojrzała też coś, co ponownie uderzyło w nią niczym kubeł zimnej wody. Ludzie, którzy otaczali ich ze wszystkich stron, wcale nie przypominali ludzi. To były trupy. Żywe trupy, prosto z powieści z dreszczykiem, które czasami czytywała sobie dla rozrywki. Rita nie była już pewna co jest prawdą, a co tylko przewidzeniem, ale wiedziała jedno - jej przyjaciółka, jedna z najbliższych jej sercu osób, była w niebezpieczeństwie.
- Eleonor! - krzyknęła, po czym nie myśląc dłużej, rzuciła się w stronę jednej z makabrycznych kobiet, chcąc wyrwać jej z rąk parasol, którym mogłaby odgonić się od ewentualnych napastników.
Przeciwniczka panny Carter była od niej dwa razy szersza i mocniej zbudowana. Mimo że z zewnątrz wyglądała jak rozkładające się zwłoki, to miała krzepę żywego, rosłego mężczyzny. Zamachnęła się parasolem na Ritę i uderzyła z impetem. Carter upadła, obijając sobie boleśnie kolano. Jęknęła z bólu, ale dźwięk ten zagłuszony został serią wystrzałów. Kątem oka Rita zauważyła, że Franz i George zaczęli strzelać w trupy otaczające Eleonor. Nie miała jednak chwili wytchnienia, bo i ku niej rzuciło się dwóch mężczyzn.
- Fraaanz! - krzyknęła, rozpaczliwie próbując uwolnić się z mocnego uchwytu.
Mężczyźni próbowali za wszelką cenę złączyć się w makabrycznym pocałunku z Ritą, ta jednak zawzięcie starała się od nich odsunąć, wierzgając nogami, kopiąc, odpychając.
- Franz! - krzyknęła znowu. Nigdy nie lubiła prosić innych o pomoc, teraz jednak zapomniała o swojej dumie, walcząc o własne życie.
Po chwili jej prośby zostały wysłuchane. Von Meran skutecznie odepchnął jednego z mężczyzn, drugiemu zadając dotkliwy cios prawym sierpowym. Kiedy oboje postarali się o to, by odepchnąć ich jak najdalej, Franz pomógł Ricie wstać na równe nogi i pociągnął ją w stronę jednego z wagonów.
Rita nie miała czasu protestować. Nawet nie zamierzała. Była zdruzgotana tym, co się działo wokół. Nie rozumiała tego. Była przerażona. Spojrzała jedynie przez ramię, bo wciąż obawiała się o swoją przyjaciółkę. Na szczęście dojrzała, jak George pomaga Eleonor. Byli właściwie tuż za nimi, ścigani przez trupi pochód.

- Eleonor! - Rita rzuciła się na swoją przyjaciółkę, mocno ją ściskając, kiedy w końcu znaleźli się w wagonie, zamykając za sobą drzwi. - Nic ci nie jest?
- Co tu do cholery się dzieje?!
- spytała jeszcze, kiedy przestała obejmować Eleonor i z lekkim przerażeniem spojrzała przez okno na tłum zebrany na zewnątrz. - Ktoś jest w stanie to wytłumaczyć?
 
Pan Elf jest offline  
Stary 10-03-2017, 06:33   #52
 
czajos's Avatar
 
Reputacja: 1 czajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwuczajos jest godny podziwu

- Nie - rzucił cicho Carter uderzając kolanami o wyłożoną panelami podłogę salonu Franza. Nie było jej, ukryty za mgłą majaków dworzec był pusty. Carterowi ten widok podciął nogi, nie mógł nic zrobić klęczał na środku widmowych torów nie zważając na chuk lokomotywy niczym samobójca czekający na śmierć. Jego oczy pozostały wbite w peron jakby to jego spojrzenie miało przyciągnąć kobietę którą kochał z tamtego świata.

Wtedy usłyszał krzyk i świat zawirował, rozmył się skręcił i objawił wokół przyjaciół w zupełnie innej przerażającej postaci. Otoczeni przez hordę rozkładających się, a jednak wciąż niejako żywych ciał ich stopy stały na betonie peronu.
Lady Haward wypatrzył natychmiast, pochwycona była w uścisku gnijącego młodzieńca który to składał na jej usta obrzydliwy pocałunek. George wyszarpnął z kabury Colta widząc kątem oka, że Franz też dobywa rewolweru. Strzelali do jednego celu w dwóch różnych stylach Reporter po żołniersku trzymając broń w obu dłoniach naprzeciw tułowia, a Carter niczym gentleman w trakcie pojedynku, stojąc do celu bokiem z pistoletem w wyciągniętej w bok dłoni. Kule wgryzły się w ciało potwora niczym wściekłe osy, nie uczyniły mu jednak krzywdy. Dopiero ostatnia kula, George nie wiedział, jego czy Franza, która to uderzyła w bark trupa przyniosła jakiś efekt. Impet uderzenia szarpnął jego ciałem co pozwoliło wyrwać się walczącej resztkami sił Eleonor.
Carter widział, że Lady nie da rady sama przebić się do wagonów, horda otaczała ją znacznie ciaśniej niż trójkę. George rzucił się więc w jej stronę po drodze unikając uderzenia jednego z trupów którego to posłał na plac peronu mocnym szarpnięciem gdy ten skoczył na niego.
Eleonor była już na wyciągnięcie dłoni gdy Carter zauważył, że młodzieniec znów na nią skoczył, pierwsze jego uderzenie nie trafiło, drugie jednak pozwoliło mu pochwycić skraj rękawa kobiety.
Z takiej odległości George nie mógł spudłować, głowa trupa eksplodowała, a siła trafienia spowodowała, że puścił on Lady. Carter objął damę ramieniem i szybko odciągnął w stronę składu, nie patrzyli za siebie.
Po drodze George nie puszczał dłoni Eleonore razem z nią przebiegając między trupami które to raz po raz próbowały pochwycić dwójkę. Franz trzymał już drzwi wagonu gdy do niego dotarli,a Lady oprzytomniała już na tyle by samemu wskoczyć do składu. Carter był tuż za nią i właśnie wtedy kątem oka spostrzegł wbiegającego drzwiami na drugim końcu wagonu Hrabiego i Pauline, co przyjął z wielką ulgą. Gdy tylko przekroczył próg Franz i Rita zatrzasnęli drzwi, a George przekręcił zamek który uniemożliwiał ich otwarcie od zewnątrz .

Tłum ciał walił w drzwi i okna, a wśród nich w pierwszym rzędzie stał młodzieniec w cylindrze teraz jednak drastycznie odmieniony. Kapelusz zniknął zastąpiony przerażającym widokiem otwartej czaszki cała górna część jego czaszki zniknęła, oczodoły również ukazując grupie niechciany widok na wnętrze pokrytych śluzem zatok.

- Do czwartego przedziału ! - krzyknął popychając towarzyszy w stronę tej części pociągu. - Szybko ! szybko ! -
 
__________________
Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy
czajos jest offline  
Stary 10-03-2017, 16:30   #53
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Pauline była zszokowana. W jednej chwili znajdowała się bezpiecznie w pokoju, w drugiej zaś była na peronie-widmo. To jednak nie było głównym źródłem jej szoku. Wszędzie wokół niej grasowały żywe trupy, przywodząc na myśl powieści gotyckie pisane u schyłku wieku.

Nie było jednak czasu na rozpaczanie lub horror (choć Pauline podejrzewała, że za jakiś czas owe potwory będą jej się śnić w koszmarach). Człowiek z pociągu wzywał do siebie grupę przyjaciół, było jasne, że jeśli się tam nie dostaną, to zostaną przez nieumarłych zabici. Kobieta miała przed sobą czwórkę kreatur, rzuciła się biegiem między nimi, mając nadzieję, że jej nie pochwycą.

Tymczasem hrabia Zamoyski był przetrzymywany przez dwóch truposzy, tuż-tuż przy pociągu, nie mogąc pochwycić ręki Henry'ego. Wyciągnął swoją broń i krzyknął po polsku “A kysz, zgiń przepadnij zjawo nieczysta!!!”, po czym wystrzelił w stronę potworów.

Niestety, nie pomogło mu to zbytnio. Choć połowa nabojów trafiła w trupie damy, to nie przestały one atakować. Wbiły swoje ostre pazury w ciało mężczyzny, raniąc go do krwi.

Maurycy zaczął wierzgać nogami i wyrywać się z uścisku zombich. Kiedy dobiegła do niego Pauline, pomogła mu odciągnąć trupie damy, po czym razem wsiedli do pociągu oddychając głęboko. Nareszcie byli bezpieczni.
 
Kaworu jest offline  
Stary 10-03-2017, 23:06   #54
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację



Drzwi wagonu zatrzasnęły się z głuchym trzaskiem. Wszyscy odetchnęli z ulgą. Przerażone spojrzenia się skrzyżowały.
- Ktoś jest w stanie to wytłumaczyć? - zapytała piskliwym głosem Eleonor z obrzydzeniem spoglądając na dobijającego się do drzwi dżentelmena, który do niedawna nosił cylinder.
Przez kilka długich sekund nikt nie miał odwagi odpowiedzieć na to niepokojące pytanie.
Wtedy otworzyły się drzwi jednego z przedziałów.
- Witamy na pokładzie “ 9:15 do Liverpoolu”. - rzekł elegancki o około czterdziestoletni mężczyzna w idealnie dopasowanym garniturze. - Mamy obecnie małe opóźnienie, ale cóż… nie można mieć wszystkiego. Nazywam Randolph Alexis.

[MEDIA][/MEDIA]

Zapadła długa i bardzo wymowna cisza. Cała grupa znała to nazwisko. Przed nimi stał słynny okultysta, który jak wszystko na wskazywało zginął w katastrofie kolejowej w roku 1897.
- Proszę się nie bać. Za chwilę powinniśmy ruszyć w dalszą drogę.


Coś szarpnęło wagonami. Przeciągły gwizd lokomotywy rozległ się ponownie. Grymas zdziwienia przebiegł przez twarz hrabiego Zamoyskiego. Cały jego wysiłek poszedł na marne. Ktoś ponownie spiął cały skład. Choć może w obecnej sytuacji stanowiło to jakąś nadzieję dla wszystkich.

Pociąg ruszył, zostawiając w tyle zagubioną w czasie i przestrzeni, niewielką stacyjkę, a wraz z nią dawno martwych, ale wciąż jednak żywych pasażerów.
Wkrótce przestrzeń wypełnił rytmiczny stukot żelaznych kół.

- Zapraszam - powiedział sir Alexis, robiąc duży krok, aby przejść nad stertą ubrań i kości.
Widząc zdziwione miny swych gości znany okultysta tylko wzruszył ramionami i robiąc nad wyraz teatralną, niewinną minę wyjaśnił:
- Człowiek w końcu ma swoje potrzeby. Musi coś jeść, prawda?

George idąc za sir Alexisem zauważył coś niepokojącego. W stercie porozrzucanej garderoby dopatrzył złoty zegarek z dewizką . W oczy rzuciły mu się inicjały.
Czy to możliwe, żeby to była własność Alberta Alexisa? Mimo całej otaczającej go grozy, zimny dreszcz przebiegł mu po plecach. Człowiek mógł zaakceptować ożywione trupy, ale to… Nie, to nie może być prawda.


Wszyscy znaleźli się w przedziale numer cztery. Sir Alexis zamknął drzwi i klamkę obwiązał jedwabną szarfą z okultystycznymi symbolami wyszytymi złotą nitką.
- Nawet państwo sobie nie wyobrażają, jak się cieszę. - odezwał się w końcu Henry Stanley - W końcu żywi ludzie. To niebywałe, prawda?
Stanley uniósł dłoń i wykonał nią zamaszysty gest, niczym przewodnik pokazujący wycieczce jakiś wspaniały widok.
Za oknem roztaczał się doprawdy tyleż wspaniały, co przerażający widok.

Nieprzenikniona czerń rozciągała się, jak wzrokiem sięgnąć. Poprzetykana ona była tylko nielicznymi złotymi, migoczącymi punktami. Jedynie stukot żelaznych kół przypominał, że nadal znajdują się w pociągu. Pociąg wychylił się delikatnie w prawą stronę. Wtedy oczom wszystkich ukazała się mała i niewyobrażalnie odległą błękitna kula, wirująca w ciemności.
Wokół niej wiła się spiralnie srebrna nić, która z każdym okrążeniem oddalała się od niej.
- Prawda, że oszałamia? - zapytał sir Alexis.
Nikt nie odpowiedział. Wszyscy wpatrywali się w kosmiczną przestrzeń za oknem. Wszystko wskazywało na to, że przeklęty pociąg z piekła rodem, porusza się po orbicie okrążającej ich rodzimą Ziemię i z każdym okrążeniem oddalał się od niej..
Dobrze, że nikt nie wypowiedział tego zdania na głos. Brzmiało ono tak absurdalnie, że mogło budzić tylko uśmiech politowania. Jednak ku przerażeniu wszystkich było najszczerszą prawdą.
Fakty i obserwacje nie kłamały. Umysł bronił się przed tak niewyobrażalnym gwałtem na logice, prawach fizyki i fundamentach wszystkiego w co wierzyli i czego ich uczono.
Zbiorowa halucynacja trwała jednak w najlepsze.

- Wspaniały widok - skomentował sir Alexis - Wpatrywałem się w niego godzinami. Ba! Dniami całymi. Choć światła słonecznego tutaj nie uświadczysz. Wielu moich kolegów pewnie wiele by dało za ten widok. Ja już się napatrzyłem i teraz oddałbym wszystko, aby wrócić do domu. Skoro państwo tutaj przybyli, to moja teoria się potwierdza. Ucieczka stąd jest możliwa. I zapewne udałaby mi się już dawno temu, gdybym miał dostęp do mojej biblioteki lub chociaż tego cholernego notatnika. Jednak i bez tego powinniśmy dać radę. Z tego, co mówił mój nieodżałowany syn, to istnieje model tego pociągu. To za jego pomocą zapewne państwo przenieśli się tutaj. Ergo! Musimy zbudować taki sam model tylko tutaj. Gdy go uruchomimy powinnyśmy wrócić tam - sir Alexis wskazał dłonią na błękitną kulą wiszącą w czarnej przestrzeni.
- Model jest już nawet gotowy. Jednak coś jeszcze nie gra.
Na te słowa Henry Stanley pobladł i skrył twarz w dłoniach.
- To jedyne wyjście - kontynuował sir Alexis - Nie ma innego sposobu.
- Nie słuchajcie go! - krzyknął nagle Stanley - To szaleniec! Wariat! On potrzebuje bijącego serca! Żywego bijącego serca! Rozumiecie! Żywego bijącego serca, aby uruchomić swoją plugawą machinę.
- Ależ Henry, przecież się umawialiśmy. Prawda? Czemu mi to robisz?
W tym momencie sir Alexis sięgnął zza pazuchę marynarki i wyciągnął srebrnego colta. Gwałtownym ruchem złapał za przedramię Pauline, stojącą najbliżej niego i pociągnął ku sobie.
- Pani pójdzie ze mną! - krzyknął przystawiając lufę do skroni panny MacMoor.
Oczy sir Alexisa lśniły szaleńczym blaskiem. Blaskiem obłędu, fanatyzmu nie znającego granic i niezłomną determinacją.
- Jeszcze mi podziękujecie. Jedna skromna ofiara, a wszyscy będziemy mogli wrócić do domu. Zostańcie na miejscach, dobrze radzę.
Po tych słowach sir Alexis zaczął lewą ręką otwierać przedział.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 11-03-2017 o 13:12.
brody jest offline  
Stary 17-03-2017, 12:29   #55
 
WolfSet's Avatar
 
Reputacja: 1 WolfSet to imię znane każdemuWolfSet to imię znane każdemuWolfSet to imię znane każdemuWolfSet to imię znane każdemuWolfSet to imię znane każdemuWolfSet to imię znane każdemuWolfSet to imię znane każdemuWolfSet to imię znane każdemuWolfSet to imię znane każdemuWolfSet to imię znane każdemuWolfSet to imię znane każdemu
~W co ja się znów wplątałem - pomyślał Maurycy.
Potężne cielsko lokomotywy ciągnęło wagony ku przeznaczeniu, a hrabia kompletnie nie mógł sobie poradzić z przerażającą sytuacją w którą pchną go los. Biedna Pauline stała się zakładniczką szaleńca, który najwyraźniej już podjął decyzję o tym, by pozbawić ją życia by wyrwać ich wszystkich z tego mrocznego wymiaru. Nawet gdyby była to jedyna możliwość, Maurycy nie zamierał pozwolić na taką ofiarę. Cóż jednak miał zrobić ?
Strzał do Alexisa był wykluczony, wprawdzie hrabia doskonale radził sobie z bronią jednak pędzący wagon nie dawał wystarczająco stabilnego oparcia i strzał w tej sytuacji mógł skończyć się tragedią dla Pauline. Pozostała rozmowa.
-Szanowny panie, proszę o rozwagę, wspólnie na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie. Nie mogę pozwolić na to by skrzywdził pan tą niewinną młodą damę.
Na równi z ostatnim słowem Zamoyskiego, padł strzał. Hrabia nie zdążył zauważyć kto strzelił, szybko jednak dotarło do niego, że kula nie sięgnęła Randolpha Alexisa lecz nieszczęsnej zakładniczki.
Panna MacMoor osunęła się na ziemię a szalony zamachowiec zaczął uciekać. Równocześnie do wagonu zaczęli wdzierać się nieumarli.Zamoyski zrozumiał, że niema czasu do stracenia. Oderwał kawał poszarpanej nogawki i rozkazał Pauline przycisnąć prowizoryczny opatrunek do rany, mając nadzieję, że choć na chwilę powstrzyma krwawienie. Rannej pomogła Eleonor. W tym czasie hrabia porywa lampę naftową rozświetlającą przedział i ciska nią w potworne, zbliżające się kreatury. w tym samym czasie jego uszy dobiega kolejny strzał.


Model kolejki zbudowanej przez Alexisa wzbudził w Zamoyskim obrzydzenie tak wielkie, że hrabia ostatkiem sił powstrzymał się przed rozbiciem maszkarnej konstrukcji przy pomocy krzesła. Nie miał zamiaru pozwolić na ofiary. Zdawał sobie równocześnie sytuację z tego w jak tragiczne jest ich położenie. Wiedział też, że muszą działać szybko inaczej dla Pauline będzie za późno.
-Eleonor, jesteś medium prawda? Czy gdybyśmy podali sobie ręce jak na seansie, to zdołasz przekierować nasze siły życiowe do tej obrzydliwej maszyny by spróbować ją uruchomić ?
 
WolfSet jest offline  
Stary 17-03-2017, 12:30   #56
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Wzięcie Pauliny jako zakładniczki wszystkich zaskoczyło. Rita, Eleonor i George nie podjęli żadnych działań. Za to odezwała się Paulina:
- Jesteś chory… - wyszeptała Paulina. Czuła, jak w piersi bije jej serce - serce, które wkrótce miało być złożone w ofierze. Była bezbronna i nie podobało jej się to. Bała się tego, co może nastąpić w kolejnej chwili.

Zamoyski nie ma zamiaru pozwolić na żadne ofiary, to jakiś absurd. Powoli zaczynało docierać do niego, że to nie jest żadna halucynacja, ból w nodze bardzo pomagał w zdaniu sobie z tego sprawy. Po kryjomu starał się przeładować broń.
- Szanowny panie, proszę o rozwagę, wspólnie na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie. Nie mogę pozwolić na to by skrzywdził pan tą niewinną młodą damę.
Próbował przemówić Alexisowi do rozsądku.

Tymczasem Von Meran nie odzywał się spokojnie trzymając swój rewolwer w dłoni za plecami. Wystrzelił wszystkie kule i teraz spokojnie sięgnął do kieszeni po dwa naboje. Niewielkie łuski zniknęła między jego palcami. Przeniósł dłoń za plecy. Umieścił naboje w wolnych komorach i powoli, by nie hałasować odwiódł kurek.
Gdy tylko Paulina i Zamoyski skończyli mówić wyciągnął rękę z bronią przed siebie i celując w głowę Sir Alexisa nacisnął spust.

Strzał i ogłuszający huk odbija się echem od ścian. Strzał w tak małym pomieszczeniu jest dotkliwy dla uszu.
A strzał był celny, niestety. Paulina trafiona w szyję padła na ziemię, po tym jak Alexis puścił ją z uścisku.
Sam Alexis mocnym szarpnięciem odsunął drzwi i wybiegł na korytarz.

Franz zmełł przekleństwo w ustach. Cel był jednak mały, a trzeba było zaryzykować. Widząc, że Pauliną zajęli się przyjaciele pobiegł za Alexisem. Zamierzał postrzelić go w nogi, by drania unieruchomić. Jeszcze mógł się przydać. Pamiętał jednak, że mężczyzna był uzbrojony i nie zamierzał wystawiać się niepotrzebnie na strzał.

Gdy von Meran wyjrzał na korytarz zobaczył uciekającego Alexisa. Nie czekając, aż mężczyzna zniknie za drzwiami do kolejnego przedziału Franz wycelował w nogę i strzelił prosto w udo. Alexis padł z krzykiem. Nim zdążył się pozbierać Franz był już przy nim i wyrwał mu pistolet z ręki chowając go do kieszeni.

Chwycony za kark ranny mężczyzna musiał skakać na zdrowej nodze, gdy Franz brutalnie pchał go w stronę wolnego wagonu. Tam poczekali, aż reszt do nich dołączy.

Nie dość było makabrycznych atrakcji. W jednym z przedziałów znaleźli zbudowany model kolejki. Ten model był zbudowany z powiązanych ze sobą mięśni, kości, żył i wnętrzności. Całość ułożona była w ósemkę, tak jak tory w modelu. Potrzeba było tylko wstawić bijące serce, jako zasilanie układu i według tego, co twierdził Alexis pociąg miał wrócić do świata realnego. Tylko, czy można wierzyć szaleńcowi. O dziwo widok wszystkich zszokował, ale nie był to jakiś wielki szok. W natłoku grozy najwyraźniej to już nie wzbudziło wielkiego przerażenia.

- Panie Stanley. -
zaczął Franz spoglądając z obrzydzeniem na urządzenie - Ma Pan jakiś pomysł jak powrócić na ziemię? Nie licząc oczywiście opcji wypatroszenia sir Alexisa i użycia jego serca?
Spytał twardo patrząc na rannego mężczyznę, którego wciąż trzymał na muszce.
Stanley blady, jak ściana wpatrywał się w upiorną konstrukcję.
- Nie mam pojęcia. On - wskazał palcem na Alexisa - że to.. to… to jedyne wyjście.
- Niestety moje miłe robaczki. Nie ma innego wyjścia. Ktoś z was się musi poświęcić. Inaczej zostaniemy tutaj, jak mi się zdaje na zawsze.

Humor nie opuszczał Alexisa, choć jego pozycja nie była najlepsza.
- Wygląda na to, miły robaczku … - zaczął Franz uśmiechając się uroczo – że to ty się poświęcisz. Wymyśl coś, bo jeśli nie, to weźmiemy twoje serce. Przyznaję że z obrzydzeniem, ale skoro to jedyny sposób …

Franz wzruszył ramionami ładując broń i celując w głowę Alexisa.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 18-03-2017, 18:35   #57
 
Lunatyczka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputacjęLunatyczka ma wspaniałą reputację
Lady Howard rękawem płaszcza starła zastygłą na jej wargach ślinę należącą do niechcianego adoratora. Rozglądała się zamglonym spojrzeniem, popatrując po twarzach jej przyjaciół i nieznanych jej mężczyzn znajdujących się w pociągu. Cała była rozdygotana, a reakcję miała spóźnione, dlatego, jedynie rozwarła usta chcąc coś powiedzieć, gdy padł strzał. Nie zdążyła, nic zrobić, nie zdążyła zareagować, choć w głowie miała już ułożone zdania, być może udałoby jej się przemówić Alexiusowi do rozumu. Może by ją usłuchał i uznał jej propozycję za bardziej logiczną, ale nie mieli się o tym przekonać.

Czas zwolnił, niemal zatrzymując się, gdy trysnęła krew.

Nawet nie krzyknęła kiedy kula dosięgła Pauliny. Wymieniła spojrzenia z Ritą by ostatecznie zwiesić wzrokn zatroskanych oczu na Franzie, który wciąż jeszcze trzymał wyciągniętą bron w kierunku oprawcy i jego ofiary. Czas znów przyspieszył.
Austriak rzucił się w pogoń za uciekającym okultystą. George i Hrabia, próbowali zając się drzwiami, nie pozwalając chodzącym umarłym wedrzeć się do przedziału, a Rita z Eleonor, dopadły do leżącej i krwawiącej Puline. Rita dyrygowała, a byłą Księżna Norfolk wykonywała jej polecenia mechanicznie, myślami będąc gdzieś daleko, bardzo daleko. Gdzieś poza czasem i poza światem, gdzieś gdzie dawno jej nie było i skąd uciekała za każdym razem.

Ślubny pierścień zamigotał na palcu, gdy przykładała przez hrabiego materiał do rany Paulin. Największe zagrożenie zostało zażegnane i ich towarzyszka mogła się podnieść, pomogła jej wstać. Ruszyła wraz z archeolog do kolejnego przedziału. Rozejrzała się po pomieszczeniu spoglądając na model kolei. Tyle istnień, by stworzyć to? Uniosła oczy, o głębokiej, jasnej barwie na okultystę i jedynie pokręciła głową. Zacisnęła dłonie w pięści i spuściła głowę, a zupełnie roztrzepane włosy, które zapewne, jeszcze niedawno, miała upięte w kok, opadły wokół je młodej twarzy. Ktoś, coś chyba do niej mówił, niepewnie uniosła wzrok i napotkała spojrzenie Zamoyskiego.
- Nie wiem.. - wyrzekła całkowicie szczerze.
- Mogę spróbować, ale.. Nie wiem.. - głos jej się łamał, na chwilę uciekła spojrzeniem ku swojemu przyjacielowi.
- Franzie, chyba już za dużo krwi rozlaliśmy dzisiaj.. proszę Cię. Poszukajmy jakiegoś rozwiązania. Zaklinam Cię, niech odpowie za to co uczynił, ale nie w taki sposób.
 
Lunatyczka jest offline  
Stary 21-03-2017, 00:38   #58
Konto usunięte
 
brody's Avatar
 
Reputacja: 1 brody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputacjębrody ma wspaniałą reputację


“Your nightmares follow you like a shadow, forever. ”
Aleksandar Hemon





Czy to był tylko koszmarny sen?
Czy to był li tylko zwykły koszmar?
Wspomnienia traumatycznych przeżyć zacierały się w pamięci, niczym blaknące z czasem fotografie. Odświeżanie ich bolało, niczym zdzieranie bandaża z zaschniętej rany. Błoga niepamięć. Błoga nieświadomość.
Tak było lepiej. Nie myśleć. Nie pamiętać.

Szóstka dorosłych ludzi siedziała w milczeniu i z posępnymi minami. Pod ich nogami stała nieruchoma, upiorna makieta kolejowa. Nikt nie miał odwagi spojrzeć na tą zdawałoby się niewinną zabawkę. Na samą myśl przechodził ich zimny dreszcz, a w pamięci ożywiały potworne obrazy.

Żywe, choć rozkładające się ciała wędrujące po peronie i wagonach, pociągu zawieszonego w kosmicznej próżni.

Szalony, okultysta, który jak wszystko na to wskazywało zjadł swego jedynego syna, a zapewne i wielu innych pasażerów.

Przeklęta, bezbożna i kosmicznie upiorna makieta złożona z ludzkich organów, kości, ścięgien i mięśni.

I wizja bluźnierczego, krwawego rytuału, który miał ich sprowadzić do domu.

Byli tak blisko, by bez skrupułów zabić i wyciąć wciąż bijące serce człowieka, byleby tylko wrócić do dobrze znanego świata.
Kurczowo chwycili się ostatniej deski ratunku w tym wirującym, piekielnym obłędzie. Choć jeszcze kilka dni temu, ba nawet kilka godzin temu wszyscy wyśmialiby bezlitośnie pomysł zorganizowania seansu spirytystycznego.
Byli wszak cywilizowanymi, wykształconymi, białymi ludźmi, a nie bandą nieokrzesanych dzikusów.
Jednak w tej jednej chwili pragnęli, by wierzenia prymitywnych ludów, by słowa ich przyjaciela profesora Smitha stały się prawdą.

Niewiarygodna, niewyobrażalna i przecząca wszystkim znaną prawom fizyki, podróż między światami stała się faktem.

Nikt z nich jednak nie pragnął podzielić się tą wiedzą ze światem. W ich sercach było jedno, jedyne pragnienie. By nikt więcej nie dowiedział się o takiej możliwość, o istnieniu innych światów, wymiarów.
Oni wrócili i byli z tego powodu niebiańsko szczęśliwi.
Jednak to, co widzieli zapewne niejednokrotnie przerwie im spokojny, nocny sen. To,co widzieli już na zawsze zmieniło ich postrzeganie świata. Stateczny i klarowny obraz został zburzony, a w jego miejsce pojawił się chaos. Piekielny chaos, kosmicznej pustki w której czaiło się coś nieziemsko, odrażającego. Ucieleśnienie i esencja pierwotnego zła.

Umysł wyparł szczegóły tego, co widzieli. W uszach ciągle jednak jeszcze mieli budzący przeraźliwą zgrozę, szelest łopoczących, błoniastych skrzydeł.


- Franz! - krzyknęła Rita poprzez ogłuszający stukot kół pociągu - Franz trzymaj moją dłoń!
Uściska mężczyzn słabł jednak z każdą chwilą. Jego wzrok był całkowicie skupiony na skulonym w kącie przedziału szalonym okultyście.
Alexis wił się niczym piskorz w sieci. Wyginał się na lewo i prawo próbując poluzować więzy, którymi go skrępowano. Von Meran wiedział, że stare zasłony zerwane z okien długo nie wytrzymają. Gdy szaleniec się uwolni, pozabija ich wszystkich.
- Franz! - wrzeszczała Rita, próbując przebić się przez dziwny wiatr, który wypełnił wnętrze wagonu - Franz błagam! Nie puszczaj mnie!
- “Muszę go powstrzymać” - myślał von Meran. Widział jak Alexis wyciąga lewą dłoń zza pleców.
Stało się! Bestia wyrwała się z okowów. Jeszcze sekunda i rozerwie więzy na nogach.
- “Muszę go powstrzymać” - myślał von Meran - “Tylko to się liczy”
- Franz! Błagam! - Rita nachyliła się nad dziennikarzem i spojrzenia ich się skrzyżowały.
W słabym świetle lampy naftowej i migoczących za oknem gwiazd, Franz ujrzał zaszklone oczy przyjaciółki.
- Wytrzymaj proszę - usłyszał jej płaczliwe błaganie.

I w tym momencie wszystko zawirowało, jakby nagle znaleźli się na piekielnie rozpędzonej karuzeli.
Twarze ludzi, wnętrze wagonu i kosmiczny pejzaż za oknem zlały się w jedną barwną plamę, przypominającą obrazy paryskich abstrakcjonistów.


Zapach świeżo palonej kawy uwodził zmysły i był niczym prawdziwa ambrozja. Czy trzeba było czegoś więcej by postawić człowieka na nogi?
Za oknem budzł się kolejny zimowy dzień, a bezchmurne niebo zwiastowało piękną pogodę przez najbliżesz godziny.
Lokaj Franza zadbał o to, by gdy państwo zejdą na dół, czekał już na nich zastawiony stół. Rzecz tak prozaiczna i prosta, jak rogalik z masłem ucieszył wszystkich gości. Na ich twarzach nadal widać było liczne rany, zadrapania i siniaki. Żyli jednak i tylko to się liczyło.
W najgorszym stanie była Paulina, której szyja była szczelnie obwiązana bandażem. Pod nimi kryło się kilka szwów, które doktor Welington, znajomy Cartera, założył jej poprzedniego dnia.
Wszyscy zasiedli do stołu, a Ben jak co dzień przyniósł na srebrnej tacy poranną prasę.
 
__________________
Konto usunięte na prośbę użytkownika.

Ostatnio edytowane przez brody : 21-03-2017 o 18:39.
brody jest offline  
Stary 23-03-2017, 13:29   #59
 
Tom Atos's Avatar
 
Reputacja: 1 Tom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputacjęTom Atos ma wspaniałą reputację
Huk. Potworny huk uderzanego, wyginanego i pękającego metalu. Krzyki ludzi. Leci w dół prosto w paszczę potwornego monstrum. Chce krzyknąć, ale nie może. Uderza o dach wagonu. Potwór znika tak szybko, jak się pojawił. Franz nie może się ruszyć. Nie może krzyczeć, poruszać się. Leży jak sparaliżowany, a do niego podchodzi Alexis. Oczy Franza robią się okrągłe ze strachu. Alexis klęka, dotyka jego czoła patrząc w przerażone oczy mężczyzny. Lekko się uśmiech i … odchodzi. Dach ustępuje. Franz leci w dół w pustkę. Nieruchomy, niemy niczym mumia. W dół, ciągle w dół …

Odbił się i usiadł. Kompletna ciemność. Gdzie jest? Co to za miejsce. Zaczyna czuć. Czuć spocony materiał na plecach, włochaty dywan po stopami, a pod palcami rąk pościel. Po omacku wyciąga rękę szukając przełącznika lampki. Już wie gdzie jest nim światło oświetla pokój. Sypialnia. Jego sypialnia. Sięga po szklankę wody na stoliku i wypiją duszkiem, do dna. Odkłada. Niezręcznie. Szklanka spada. Na szczęście na dywan i nie rozbija się. Nie podnosi jej.

Wstaje. Zawroty głowy. Chwilę stoi i rusza do łazienki. Szuka po omacku przełącznika. Światło zalewa jasne kafelki. Z lustra nad umywalką spogląda na niego blada twarz. Jego własna. Rzut oka na zegar. W pół do siódmej. Wcześnie, ale wie że i tak już nie zaśnie.

Opiera dłonie o umywalkę i dysząc ciężko stoi tak lekko pochylony. Boli go krzyż, a palce mrowią. Zrzuca mokrą od potu piżamę. Gwałtowny ruch głowy przy pochylaniu sprawią, że powraca ból w skroniach. Odkręca wodę. Moczy ręce i twarz. Woda jest chłodna. Przynosi ulgę. Odbicie w lustrze wygląda żałośnie. Blada skóra, zarośnięte policzki, zmierzwione włosy, przekrwione, podkrążone oczy. Franz patrzy na tego typa i przychodzi mu na myśl tylko jedno słowo. Morda.
- Nigdy więcej … - słowa z trudem przeciskają się przez gardło – Nigdy więcej nie baw się kolejkami pacanie.

Świat wraca do normy. Świat wrócił do normy.

Von Meran wyciągnął z szafki pędzelek, mydło do golenia i maszynkę. Był nowoczesnym człowiekiem, nie używał brzytwy. Czynności higieniczne uspokajały go swoją powtarzalnością lepiej, niż najlepsze lekarstwa. Starał się nie myśleć o niczym poza tym, co właśnie robił. Mycie zębów, prysznic. Coś co robi się rutynowo, teraz odprawiał niczym jakiś rytuał ku czci czystości fizycznej i psychicznej. Mył swoją głowę w przenośni i dosłownie, swoje wspomnienia, swoje uczucia i lęki.

Gdy skończył czuł się lepiej. O wiele lepiej. Poczuł głód skręcający mu kiszki.
Stary dobry bebech domagał się swoich praw. Życie toczyło się dalej. Najważniejsze nie wspominać za dużo. Tylko ten dotyk na czole. Franz wzdrygnął się.
- Sukinsyn. – mruknął próbując zamienić strach we wściekłość.
Wiedział, ba był pewien, że jeszcze spotka się z sir Randolphem Alexisem. I że jeden z nich tego spotkania nie przeżyje.

Teraz jednak, czas było coś zjeść.

***

Nigdy, nawet w najczarniejszych snach nie przypuszczał, że będzie wdzięczny losowi za to, że doświadczył okropności Wielkiej Wojny. Front włoski zahartował go na tyle, że był w stanie zachować zdrowe zmysły, pomimo tego czego doświadczył, a przynajmniej miał taką nadzieję, że zachował zdrowe zmysły. Mimo woli, odruchowo potarł czoło, w miejscu w którym …
- Dziękuje Ben. - rzucił odruchowo biorąc gazetę.
Przeczytał w milczeniu artykuł popijając kawę. Czuł się dziwnie. Kawa i artykuł o wypadku kolejowym. Dwie rzeczy z kompletnie różnych światów. Znów potarł czoło i sięgnął po papierosa. Spojrzał z niepokojem na Paulinę i jej szyję.
- Jeszcze raz bardzo Cię przepraszam Paulino. Mam nadzieję, że nie boli Cię za bardzo?
Westchnął spoglądając na resztę przyjaciół.
- To jednak nie był dobry pomysł z tą kolejką. Ściągnęliśmy sobie na głowę wroga i zdaje się, że będę potrzebował większego pistoletu.
Zamilkł na chwilę nad czymś się zastanawiając.
- Myślę, że bezpieczniej będzie, jak opuścimy Londyn. Powinniśmy udać się do Paryża. Co o tym sądzicie?
Sam nie był przekonany, czy chce bardziej rozwiązać tajemnicę Sedefkar Simulacrum, czy po prostu uciec przed Alexisem.
 
Tom Atos jest offline  
Stary 23-03-2017, 17:01   #60
 
Kaworu's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputacjęKaworu ma wspaniałą reputację
Pauline niewiele pamiętała z tego, co wydarzyło się w pozaziemskim, upiornym pociągu. Im dłużej o tym myślała następnego dnia, tym bardziej bolała ją głowa. Jako, że już i tak bardzo bolała ją rana na szyi, starała się nie gnębić samej siebie usilnym przywoływaniem wspomnień.

Pewne rzeczy jednak zapamiętała.

Gdy doktor historii przyciskała do swojej szyi szmatkę daną jej przez hrabiego, grupa przyjaciół przeprowadziła coś w rodzaju seansu... a może rytuału? Chyba... chyba wszyscy usiedli w kółku. I chwycili się za ręce. Przewodziła im Eleonor. Mówiła obcym, dziwnym głosem – głosem, z którego bił chłód i zimno. Pauline czuła ciarki na plecach gdy o nim myślała.

Nie mogła także zrozumieć co Eleonor mówiła. Czasem wypowiadała się w jakimś obcym języku, który nie przypominał niczego, co MacMoor wcześniej słyszała. Innym razem krzyczała na wszystkich, lecz kobieta nie wiedziała co i dlaczego. Czyżby czymś ją obrazili?

Ktoś trzymał ją za ręce ten cały czas. Franz? Maurycy? Rita? Ktoś o ciepłym głosie, ktoś z przyjaciół. Ktoś, kto ciągle mówił, że będzie dobrze i że powinna wytrzymać, a wszystko się ułoży. Ktoś bliski.

Chyba straciła przytomność podczas seansu spirytystycznego. Nie była pewna, ale sądziła, że ją traciła i odzyskiwała kilka razy.

Następne co pamiętała... serce jej podchodziło do gardła na samo wspomnienie. Jakiś potwór. Wielki. Ogromny. Przerażający. Z gigantycznymi, błoniastymi skrzydłami. Czuła się mała, bezbronna, narażona na atak. Samo istnienie takiego monstra zagrażało jej istnieniu i zdrowiu psychicznemu. Krzyczała, krzyczała i krzyczała, a potwór zbliżał się nieuchronnie.

Musiała wpaść w panikę i przed nim uciec. Spaść w przepaść i spadać. Zdawało jej się, że upadek trwał nieskończoność. Nieskończoność strachu, lęku i braku tchu. Czy monstrum ją goniło? Czy to dlatego tak bardzo się bała? Czy było blisko niej, gotowe zrobić jej krzywdę?

Po upadku jej pamięć mówiła jej, że znalazła się na śniegu, blisko torów kolejowych. George i hrabia Maurycy zaopiekowali się nią. Podnieśli, zaprowadzili do lekarza. Choć czuła się bezpieczna i jej koszmar się skończył, detale dalej jej uciekały. Czy to z powodu upływu krwi, czy może po prostu szoku?

Znowu straciła przytomność. Gdy ją odzyskała, była w jakimś gabinecie lekarskim. Miły, młody lekarz opatrywał jej ranę. Wokół byli jej przyjaciele. Po raz pierwszy od długiego czasu czuła się bezpieczna, spokojna, radosna wręcz. Alexis, potwór, żywe trupy i piekielny pociąg zniknęli. Wszystko miało być dobrze. Musiało być.

Następnie udała się do domu Franza, by w jednym z jego pokoi gościnnych udać się na spoczynek. Zasnęła prawie natychmiast. Utrata krwi i zmęczenie przygodami dnia bardzo jej w tym pomogły.

~*~

Poranek spędziła z innymi, jedząc wspólnie śniadanie. Wzięła sobie świeże bułeczki z masłem i plasterkami zółtego sera, ale nie była pewna czy ma apetyt. Całą noc miała koszmary, a teraz, gdy zagrożenie minęło, rozpamiętywała wydarzenia dnia poprzedniego. Miała przed oczami Franza i wymierzoną w nią broń. Nie miała za złe mężczyźnie iż w nią strzelił, ale sądziła, że minie dużo czasu zanim usunie to wspomnienie z pamięci.

Rana na szyi ciągle ją bolała, ale tydzień lub dwa świeżo zmienianych opatrunków powinny pozwolić jej się zagoić.

Znacznie gorzej miało się jej zdrowie psychiczne. Przy śniadaniu, zamiast patrzeć w talerz, oglądała się wokół siebie, zwłaszcza zaś za swoje plecy. Być może to irracjonalne, ale bała się. Czuła się śledzona, obserwowana, inwigilowana. Czy ktoś ją namierza? Czy ta osoba chce jej zrobić krzywdę? Jak się przed nią uchronić?

Nie wokalizowała swoich obaw. Nie chciała, by przyjaciele uznali ją za wariatkę.

Była jeszcze jedna rzecz, która ją przerażała, nawet bardziej niż domniemany obserwator. Gdy zamykała oczy, choćby na chwilę, widziała przed sobą wielką, czarną bestię o pysku pełnym ostrych zębów i silnym, gniewnym ciele. Ten obraz gnębił ją, atakując w najmniej spodziewanych momentach. Serce jej przyspieszało i brała krótkie, urywane oddechy.

[media]http://i.imgur.com/Mam0nRE.jpg [/media]

Czy to ta sama potworność która ją ścigała w pociągu?
 
Kaworu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:45.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172