Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-01-2016, 23:12   #121
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Jorebha słysząc syk i osuwającego się Colina odwrócił się gwałtownie. Widząc co się stało chwycił się za głowę i szeroko otwarł oczy z przerażenia.

-Colinowi coś się stało!


Wydarł się tak głośno jak tylko pozwalało mu jego niziołcze gardło.

-W namiocie!

Będąc pewny, że udało mu się zwrócić uwagę drużyny czym prędzej podbiegł do leżącego Colina. Pierwsze co zrobił to szybko zebrał i schował pod połą płaszcza narzędzia złodziejskie żeby zatrzeć ślady włamania. Następnie przyklęknął przy rannym przyjacielu próbując pomóc. Zaczął oglądać leżącego szukając ran i krwawień, które by mógł zatamować.

"Cholerna ofiara. On zabije się kiedyś o własne nogi. Niczego nie można mu powierzyć"- pomyślał jednak popatrzył z troską na łotrzyka.
 
Ulli jest offline  
Stary 23-01-2016, 23:47   #122
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Na Wieniec Pani! - Lilius zbladł i nie szczędząc tchu pognał z pomocą. Oczywiście bez broni, bieganie z wielką, ostrą kosą nie jest zbyt dobrym pomysłem.
Wpadł do namiotu jako jeden z pierwszych.
- Colin! Colin! Nie odpływaj, nie zasypiaj! - zaczął nerwowo powtarzać Lilius - oglądając go dokładnie - Gdzie jest ranny, Nagietek? Nagietek!
Nie wiadomo czy Dwukwiat powtarzał, bo był niecierpliwy, czy po prostu pod nieudolną stanowczością chciał ukryć panikę. Bo jak tu nie panikować, jak wyroki bogów dopadają chciwych towarzyszy?
Ale ran nie było.
- Chaunteo miej Go w swojej opiece! Więc magia lub trucizna! - z przejęciem orzekł kapłan i ponownie odwołał się do swoich mocy. Źrenice Dwukwiata zapłonęły jadowitą zielenią i wydawały się prześwietlać ciało Colina.
Smocza magia szukała trucizn krążących w jego żyłach*.
- Staram się dostrzec jakieś jady, jeżeli to one go powaliły - orzekł Lilius pozostałym nie odrywając zielonego wzroku od badanego - jak to nie wyjdzie, ktoś musi spróbować wyczuć magię.
Sam bowiem - a wyrzucał to sobie straszliwie - nie poprosił na wieczornych modłach o ową łaskę.


*Lilius rzuca Wyczucie Trucizny


__________________________________________________ ____________

Pozostałe zaklęcia:
Kapłan 0 (4 sloty): Stworzenie Wody, Oczyszczenie Jadła i Napoju, Cnota
Kapłan 1 (2+1 slot): Oplątanie, Rozkaz, Przyzwanie Potwora I
Moce kapłańskie: Odpędzanie nieumarłych (3/4), Rozkazywanie roślinom (4/4), Rozmowa ze zwierzętami (0/1)
Zaklinacz 0: Wykrycie trucizny, Światło, Naprawa, Oszołomienie (2/5)
Zaklinacz 1: Ożywienie liny, Powiększenie osoby (2/4)
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 25-01-2016, 08:25   #123
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Liska, podobnie jak reszta, popędziła do namiotu, w którym zaczynał się już robić tłok. Niestety na wezwanie Liliusa tylko bezradnie pokręciła głową. Swoją moc wykrycia magii zużyła na poszukiwanie księgi; zresztą teraz i tak nie mogłaby się skupić - w głowie kołatało jej się tylko: "On umrze, a ja go przecież nie przeprosiłam!!".
- Moo... mo...że jest ranny w środku? - zasugerowała bez przekonania i ostrożnie podeszła do feralnej skrzyni, niczego jednak nie dotykając. Może będzie na niej widniało coś co naprowadzi ich na trop? Nie wierzyła w to w zasadzie, ale przecież nie mogła stać i nic nie robić!

 

Ostatnio edytowane przez Sayane : 05-02-2016 o 11:03.
Sayane jest offline  
Stary 25-01-2016, 19:05   #124
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Gnorst popędził za towarzyszami, zastanawiając się co też przytrafiło się ich wścibskiemu przyjacielowi. Gdy tylko zobaczył zwiniętego chłopaka, niemalże struchlał. - Ratujcie go jakoś, może to powietrze w namiocie albo coś?! - Krzyknął z przejęciem i rozsunął poły namiotu jak najszerzej. - Dajcie go na świeże powietrze, Liliusie, może jakaś modlitwa? Błogosławieństwo, cokolwiek?! - Wydarło się z piersi młodego bednarza.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 26-01-2016, 09:04   #125
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Na litość Chauntei, Gnorst, daj pracować! - Lilius niemal skończył oglądać szmaragdowym spojrzeniem chłopaka - zaraz będę wiedział, czy to zatrucie, jak nie - będę leczył, może to rzeczywiście jaka rana w środku. Szkoda, że nie ma tu Bohinny, ona by wiedziała...
Modlitwę uzdrawiającą miał gotową. Oby to rzeczywiście było coś tak prostego jak rana...
 
__________________
Bez podpisu.
TomaszJ jest offline  
Stary 26-01-2016, 21:02   #126
 
Lomir's Avatar
 
Reputacja: 1 Lomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputacjęLomir ma wspaniałą reputację
Pierwszy przy Colinie znalazł się Nagietek. Przyklęknął i szybkim ruchem schował narzędzia i wytrych, który ciągle tkwił w zamku skrzyni. Następnie przeszedł do obejrzenia ciała nieprzytomnego towarzysza. Nie było ani śladu nowych obrażeń, przynajmniej powierzchniowo. Nagietek wykorzystując swoją podstawową wiedzę medyczną ułożył chłopaka w pozycji, która udrożniła jego drogi oddechowe i zabezpieczała przed ewentualnym zachłyśnięciem. Oddech Colina wyrównał się i uspokoił, jednak łotrzyk dalej był nieprzytomny.

Wtedy do akcji wkroczył Lilius. Natchniony mocą swojej bogini wysłał w głąb ciała Colina trochę magicznej energii, która sondowała każdy mięsień, żyłę, tętnicę i komórkę w poszukiwaniu trucizn, które mogły znajdować się w ciele chłopaka. Gdy energia powróciła do kapłana ten już wiedział, że w organizmie łotrzyka znajdowała się trucizna, jednak to nie ona spowodowała obrażenia, gdyż była zbyt słaba. Kapłan zapewne wyczuł zatrucie spowodowane trafieniem strzałką w grobowcu.

Liska w tym czasie nie chcąc przeszkadzać Dwukwiatowi przyjrzała się dokładniej skrzyni, jednak nic zauważyła nic co mogłoby ją naprowadzić na trop tego co tu zaszło. Skrzynia wyglądała dalej tak samo jak za pierwszym razem gdy ją znaleźli w namiocie. Dalej wyglądała na zamkniętą (dziewczyna nie chciała jej dotykać, więc nie była pewna).

Gnorst z Edriciem starali się panować nad swoimi nerwami (co wychodziło im lepiej lub gorzej) i nie wchodzić w paradę towarzyszom, którzy zdawali się wiedzieć co robią.
 
__________________
Może jeszcze kiedyś tu wrócę :)
Lomir jest offline  
Stary 27-01-2016, 19:12   #127
 
Morfik's Avatar
 
Reputacja: 1 Morfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputacjęMorfik ma wspaniałą reputację
Próbował otworzyć skrzynie, miał przygotowane swoje narzędzia, Nagietek stał na straży. To ostatnie, co pamiętał. W momencie, gdy już miał uchylić wieko, nastąpiła ciemność. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak.

***
Nagle przebudził się. Okazało się, że leżał na swoim łóżku, w domu. Przez okno wpadały ciepłe promienie słońca. Poduszka była tak przyjemnie puszysta, a spod kołdry wprost nie chciało się wychodzić. A więc to wszystko było tylko snem. Z jednej strony szkoda, ale z drugiej może to i lepiej. Cała historia nie skończyła się dla niego najlepiej, więc w sumie to dobrze, że wszystko to okazało się tylko wytworem jego wyobraźni.

Drzwi od jego pokoju otworzyły się z trzaskiem. Do środka weszła uśmiechnięta od ucha do ucha matka z wielką tacką.
- Proszę bardzo, to dla mojej słodkie rybci – postawiła mu na nogach tacę, na której znajdowała się duża miska i szklanka z czerwonym płynem. – Masz tu świeżą zupkę, przed chwilą ojciec wrócił z polowania, więc od razu ją zrobiłam, a do tego przepyszny napój, świeżo wyciskany – pocałowała go w czoło i wyszła.

Colin zrobił bardzo zdziwioną minę. Zwykle jego matka, tak się nie zachowywała. Podejrzane… Czyżby dzisiaj były jego urodziny, o których zapomniał? Całkiem możliwe… Jednak nie ma co, zbyt mocno rozmyślać nad tym wszystkim. Trzeba wszystko zjeść, póki było jeszcze ciepłe. Z uśmiechem na twarzy Colin zjadł zupę i wypił całą zawartość szklanki.

Gdy był już najedzony, postanowił, że pora jednak wstać już z łóżka i pójść przywitać się z resztą rodziny. Wchodząc do głównej izby, przywitał się głośno z matką, która wciąż stała przy ogromnym garnku, oraz z ojcem, który jadł zupę przy stole.
- Zupa był przepyszna mamo! – krzyknął głośno.
- Bardzo się cieszę syneczku – uśmiechnęła się do niego szeroko.
- Koniecznie chce wiedzieć, z czego ją zrobiłaś – powiedział i podszedł do garnka.

To co zobaczył w środku wprawiło go w osłupienie. W garnku pływało mnóstwo kończyć ludzi, a po powierzchni unosiły się gałki oczne. Nagle jego rodzice zaczęli głośno rechotać.
- Mamo! Co się dzieje? Co to jest? – Colin zaczął wpadać w panikę.
- Smaczna zupka. Tatuś właśnie wrócił z polowania – kobieta cały czas głośno się śmiała.

Rodzice wciąż rechotali, a do tego zaczęli pokazywać na niego palcami. Colin spojrzał w dół, okazało się, że był cały goły. Szybko zamknął oczy i krzyknął tak głośno, jak tylko się dało.

Gdy otworzył oczy, leżał na pustym, zaoranym polu. Niebo było mocno zachmurzone. Spojrzał na siebie. Wciąż był nagi, a co gorsze, nie mógł się kompletnie ruszyć, był cały sparaliżowany. Colin chciał krzyknąć, ale żaden dźwięk nie wydobył się z jego ust.

Z nieba zaczął padać krwawy deszcz, który w bardzo szybkim tempie zmienił barwę skóry Colina na czerwoną. Ziemia pod nim zaczęła robić się co raz bardziej miękka. Czuł jak powoli się zapada. Chciał uciec, ale nie mógł się ruszyć. Ogarniała go, co raz większa panika.

Nagle niebo się otworzyło, a na jego nagie ciało padł promień słońca. W jego kierunku zbliżał się anioł. Gdy był już blisko chłopaka, Colin rozpoznał jej twarz. To była Mellisa. Jego ciało od razu przepełniło ogromne ciepło, zrobiło mu się bardzo przyjemnie. Anioł pocałował go w czoło. Colin zamknął oczy.

***

Gdy znów je otworzył, z błogim uśmiechem, okazało się, że Mellisa zniknęła. Pochylał się nad nim Dwukwiat. Colin skrzywił się i zamrugał kilka razy oczami. Zaczął się rozglądać dookoła. Wszyscy jego towarzysze zgromadzili się wokół niego. Garlan powoli się podniósł i usiadł na ziemi, przetarł oczy jakby dopiero co wstał.

- Nie czuję się zbyt dobrze. Co się stało? Nic nie pamiętam – powiedział lekko bełkocząc. Był cały obolały. Chciał jak najszybciej wrócić do domu i położyć się spać. Miał już dość tego wszystkiego i chciał, żeby dzień się już skończył.

Lilius zaczął odmawiać modlitwę, Colin nie miał sił nawet myśleć o modleniu się do jakiegokolwiek bóstwa. Zamknął oczy i zaczął tylko ruszać ustami, żeby Dwukwiat się nie czepiał. Gdy modły się skończyły, łotrzyk powoli zaczął wstawać z ziemi. Bolała go dosłownie każda część ciała. Nikt inny z jego grupy nie miał takiego pecha jak on. Jak tak dalej pójdzie, to nie dożyje nawet do momentu wyruszenia karawany.

- Zobaczymy się jutro rano, dziękuję za pomoc, a teraz idę spać – powiedział zmęczonym głosem i uśmiechnął się delikatnie do swoich towarzyszy. Bał się trochę wracać samemu do domu, ale na szczęście Nagietek pomógł mu w tej podróży.

Gdy weszli do jego domu, matka przywitała ich od progu. Wiedział, że jest zdenerwowana, ale powstrzymuje się, tylko ze względu na obecność Jorebhy. Colin ucieszył się, gdy okazało się, że niziołek zaopiekował się jego narzędziami.

- Dziękuję ci bardzo za to. Teraz myślę tylko o jednym, żeby położyć się spać i odpocząć. Jutro powinien już być lepszy dzień. A o ofierze pomyślimy, z moim pechem to pewnie i tak nie pomoże – uśmiechnął się do Nagietka i pożegnał się z nim.

Matka zamknęła drzwi za niziołkiem i wtedy się zaczęło.
- Gdzieś ty był?! Wyglądasz jakbyś umarł i dopiero co wstał z grobu! Ja ci dam się szlajać nie wiadomo gdzie! – złapała go za ucho i mocno szarpnęła.
- Ała, ała, no co, no co, nic mi nie jest. Chcę iść spać, nie czuję się za dobrze – powiedział szybko i jakoś wyrwał się z uścisku matki. Szybkim krokiem ruszył w stronę swojego pokoju. Matka jeszcze coś za nim krzyczała, ale kompletnie tego nie słuchał.

Łóżko. Jego kochane, najlepsze, najwygodniejsze, najcudowniejsze łóżko. Niczego więcej w tym momencie nie pragnął, tylko rzucić się na nie i zasnąć.

Gdy ułożył się na nim wygodnie, zaczął rozmyślać o tym szalonym dniu. Miał wielkiego pecha, ale też ogromne szczęście, że udało mu się przeżyć. Zawsze wydawało mu się, że jest dobry w swoim fachu, ale widać, że nie do końca. Podjęcie w końcu poważnej roboty, obnażyło wszystkie jego braki. Jutro spotka się rano z resztą grupy i ruszą na nową przygodę. To na pewno będzie dobry dzień. Z uśmiechem na twarzy zasnął.
 

Ostatnio edytowane przez Morfik : 30-01-2016 o 11:44.
Morfik jest offline  
Stary 27-01-2016, 20:09   #128
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
- Miałaś rację Leomundo! Musiał naprawdę być ranny gdzieś tam, w środku. Budzi się! Budzi! - ucieszył się Lilius widząc że Colin dochodzi do siebie. Nie pozwolił mu wstać, bojąc się że rany mogły być poważniejsze.
- Młody Garlanie, nie forsuj się. Coś Cię zraniło gdzieś głęboko. Wciąż możesz mieć tam problemy. Będziemy wiedzieć, jak zobaczymy czy nie wydalasz krwi z moczem lub kałem. Póki co leż i odpoczywaj, możesz cię cicho pomodlić do boskiej Chauntei, podziękować za uratowanie życia. Mogę zmówić modlitwę z Tobą jak chcesz.
Dwukwiat wyciągnął z torby kawałek chleba, uczynił na nim znak wieńca i wyciągnął na dłoni w geście ofiarowania, po czym cicho zaczął mówić

Co kryją głębiny naszej ziemi, rośnie dzięki łasce Twojej.
Co czyni z tego ręka ludzka, ku Elizjum podnosim dzisiaj
w geście dziękczynienia za dar życia dla ciała i duszy...

Po czym zatrzymał się i zaczekał aż dołączy do niego ozdrowiony urwis, gdyż widział w tym zdarzeniu szansę na nawrócenie go na drogę dobra.
Ale czegóż innego się spodziewać, to tylko Lilius...
 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 27-01-2016 o 20:12.
TomaszJ jest offline  
Stary 28-01-2016, 13:54   #129
Konto usunięte
 
Ulli's Avatar
 
Reputacja: 1 Ulli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputacjęUlli ma wspaniałą reputację
Niziołkowi kamień spadł z serca, gdy zobaczył, że Colin odzyskuje przytomność. Nigdy by sobie nie darował, gdyby jego ciekawość i pragnienie wzbogacenia się doprowadziły do śmierci przyjaciela.

Gdy Lilius wezwał do modlitwy Jorebha ze spuszczoną głową wycofał się rakiem na tył grupy. Dopiero tam się rozluźnił i skończył z religijną maskaradą. Wyznawcą Chauntei nie był a i wyznając Yondallę starał się za wszelką cenę unikać przesady. Był pewien, że bogini niziołków tak jak wszystkie niziołki podchodziła do siebie z dystansem i nie wymagała bicia jej pokłonów.

Pod połą płaszcza nadal chował narzędzia złodziejskie Colina, ale nie chciał się zdradzić, więc postanowił dalej ukrywać kłopotliwy bagaż. Colin już zapowiedział, że ma zamiar udać się do domu i odpocząć, więc wystarczy po prostu, że Jorebha pójdzie go odprowadzić i na miejscu zwróci mu narzędzia.

Wreszcie ruszyli w drogę powrotną. Niziołek znowu trzymał się możliwie z przodu i raźno maszerował pogwizdując sobie jakąś wesołą melodię. Obłowić się nie obłowili, ale przynajmniej nic poważnego im się nie stało.

Gdy w końcu dotarli do Orilonu Jorebha od razu wcielił w zycie swój plan odprowadzenia Colina.

- Odprowadzę cię drogi Colinie. Dopiero co otarłeś się o śmierć. Nie chcę żebyś zemdlał nam po drodze - powiedział mrugając porozumiewawczo do łotrzyka.

Natomiast zwracając się do reszty drużyny powiedział.

- Nie będę wracał do Pszczelej Górki. Zatrzymam się w karczmie w Orilonie. W końcu jestem poszukiwaczem przygód. Tacy jak ja nie mieszkają u mamy w domu tylko albo na szlaku albo właśnie w karczmie. Te kilka sztuk srebra jeszcze odżałuję. Będę dzięki temu miał oko na naszych karawaniarzy. Co macie zamiar zrobić z rzeczami Nyrvera nie obchodzi mnie. Tragarzem nie jestem, poza tym nie wyobrażam sobie, że będę fatygował papę z Pszczelej Górki z koniem i wozem z powodu tych szpargałów. Jesteście miejscowi to macie więcej możliwości. Działajcie.

Skończywszy przemowę ruszył z Colinem. Lubił łotrzyka, bo wydawało mu się, że ma w nim bratnią duszę. Kogoś kto myśli podobnie. Dlatego uśmiechał się do niego starając się iść na tyle szybko by go nie zgubić.

W domu rodzinnym Colina przywitał się, jak przystało na dobrze wychowanego niziołka z wszystkimi domownikami. Nie pierwszy raz zresztą tu gościł. Gdy uprzejmościom stało się za dość wyciągnął ukrywane do tej pory narzędzia złodziejskie łotrzyka.

- Zabrałem je. Dzięki Colinie za próbę zbadania skrzyni mnicha. Szkoda, że się tak skończyło. Doprawdy masz strasznego pecha. Na twoim miejscu pomyślałbym o jakiejś ofierze do twoich boskich patronów. Znasz mnie i wiesz, że sam zbyt religijny nie jestem, ale prześladujący cię pech to nic normalnego. Jakaś skromna ofiara nie zaszkodzi.


Pożegnał się serdecznie i ruszył samotnie w drogę do Orilonu. Był u siebie, pogoda była ładna a perspektywy na przyszłość nie najgorsze, oczywiste więc że humor mu dopisywał. Wszedł na ryneczek w miasteczku i grzecznie ukłoniwszy się kilku znajomym skierował się do karczmy.

W środku było dość dużo ludzi, grał też jakiś bard. Czyż można sobie zażyczyć milszej atmosfery? Najpierw zamówił jedzenie i picie i zajął się konsumpcją wsłuchując się w muzykę.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=jiwuQ6UHMQg[/MEDIA]

Gdy już nasycił zarówno żołądek jak i uszy zaczął się uważniej rozglądać. Wkrótce wypatrzył tego, którego chciał znaleźć. Chwycił oburącz kufel piwka i ruszył do stolika zajmowanego przez karawaniarzy. Nie pytając o pozwolenie usadowił się pomiędzy nimi wypowiadając słowa pozdrowienia.

- Witaj ponownie Gelbusie!
- zagadał do sędziwego gnoma - Mam wiadomość, która powinna cię ucieszyć. Nic już nie stoi na przeszkodzie byśmy jak najprędzej wyruszyli. Niestety jest w tym też smutny wątek. Podczas wykopalisk na Nyrvera zawalił się strop podziemnej komory. Jest już w królestwie Kelemvora. Moi przyjaciele mieli zamiar zabrać jego rzeczy. Prawdopodobnie już jutro będziemy mogli ruszać.

Wieczór w karczmie minął całkiem przyjemnie. Porozmawiawszy z karawaniarzami Jorebha zamówił u karczmarza kąpiel i pokój. Resztę wieczoru spędził na kąpieli i czyszczeniu swojego ubrania tak by znowu było nieskazitelne.

Następnego dnia miał zamiar odnaleźć resztę drużyny i ostatecznie potwierdzić co mają zamiar robić. W razie gdyby padło na trolla należałoby odwiedzić sołtysa. Wątpił jednak by ten wyłożył pieniądze tylko za wyprowadzenie potwora w pole.

Na razie jednak się tym nie martwił. Wsunął się pod kołdrę i zasnął snem sprawiedliwego.
 
Ulli jest offline  
Stary 31-01-2016, 02:22   #130
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Wraz ze śmiercią Nyrvera, sprawa skomplikowała się nie tylko dzięki faktowi, że trzeba było coś zrobić z księgą. Nikt im nie zapłacił za narażanie grzbietu i to, że niemalże zostali pogrzebani żywcem. No bo przecież archeolog nie wypłacił im z góry za fatygę. Miał nadzieję, że chociaż tarcza i miecze, które zostały zabrane szkieletom przyniosą nieco złota. Nie mógł powiedzieć że nie, bo interes rodzinny zawsze jakoś sensownie szedł. Jednak kilka lśniących koron na czarną godzinę zawsze się mogło przydać. Nie chciał jechać z karawaną nie zostawiwszy rodzinie niczego. Na co dzień kiepski był z niego bednarz, ale przynajmniej przynosił do domu czasem świeże mięso. To samo w sobie nie było mało. Jakieś zapasy, choćby bandaży na drogę też by się przydały, jak można było zobaczyć po eskapadzie do krypty, najczęstszą rzeczą jaka im się tam zdarzała, to było najzwyczajniejsze łatanie się nawzajem.


Mniej więcej z takimi myślami się gryząc, Gnorst wracał do domu. Obejrzał się od stóp do czubka głowy w kałuży i stwierdził że mydło też się przyda i to spora ilość, na drogę, ale już teraz kwalifikował się pod cotygodniową kąpiel i pranie. Tak więc tym głównie zajął się po powrocie, nie chciał iść do ludzi w obecnym stanie. Miał zamiar popytać o smołę, o której ktoś wspominał odnośnie trolla. Mogła zdziałać sporo, ale z drugiej strony, trzeba ją było najpierw dostać Na samą noc miał lepsze plany. Wyspać się, ale to mogło poczekać aż spotka się z reszta i ustalą cokolwiek.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172