|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
09-01-2016, 17:56 | #101 |
Reputacja: 1 | Długo to trwało, ale w końcu udało im się uwolnić z tej podziemnej pułapki. Colin dyszał głośno, był cały brudny, a każda część jego ciała bolała go tak, jakby przez miesiąc pracował w kopalni. Był strasznie zmęczony, ale szczęśliwy, w końcu tyle razu udało mu się oszukać śmierć, a przecież to dopiero pierwsze zadanie. Miał tylko nadzieję, że wyczerpał już limit pecha i następne zlecenia pójdą jak z płatka. Było już południe i słońce górowało nad nimi, Colin cieszył się każdym jego promykiem, który padał na twarz. Miał ochotę położyć się do łóżka, chociaż na chwilę i tak po prostu odpocząć. Spojrzał na swoich towarzyszy, byli tak samo brudni jak on i zapewnie tak samo zmęczeni całą tą przygodą. - Wszyscy cali? – zapytał wszystkich, miał nadzieję, że nikomu nic się nie stało przy wychodzeniu z grobowca. Colin usiadł na ziemi i spróbował trochę uspokoić oddech. Cały czas bolały go plecy w miejscu, w które trafiła strzałka z pułapki. Dwukwiat wspomniał coś o modlitwie, ale Colin wiedział, że to tylko dzięki ich umiejętnościom udało się wyjść z tego cało, a nie z pomocą jakiś bogów. - Ja chciałbym wam podziękować, a nie bogom, za pomoc i za to, że wspólnymi siłami udało nam się wykonać to zadanie, choć proste nie było – wyszczerzył zęby do swoich towarzyszy. Nagle Lilius zaczął coś wykrzykiwać, o pomocy, o powrocie do zawalonego wejścia. Colinowi zrobiło się słabo na samą myśl o powrocie do podziemi. - No dobrze, nic tu po nas – Garlan wstał i otrzepał spodnie. – Idziemy sprawdzić, co z naszym zleceniodawcą, chociaż nie sądzę, żeby coś z niego zostało. W każdym razie, może wśród jego rzeczy w obozie znajdziemy coś cennego. Coś co uszczęśliwi Nagietka na przykład. |
10-01-2016, 03:09 | #102 |
Reputacja: 1 | Wolność, światło w tunelu, powiew wiatru na twarzy. Te kilka szczegółów wprawiło go niemal w ekstazę. Mogło się to wydawać niewiele, ale dla niego bardzo się liczyło. Udało mu się ich wyprowadzić z tego grobowca. No, może nie zdziałał wszystkiego sam, ale to on miał pomysł szukania za wilgocią i rozbijania ściany. Teraz zaś mógł odetchnąć świeżym powietrzem. Nie sądził że tak się za nim stęskni. Zerwał garść trawy i zaczął ją głęboko wdychać. Brud mu nie przeszkadzał, nie raz podchodząc zwierzynę, zdarzało mu się umorusać bardziej. Gdy już się nasztachał, rozrzucił źdźbła dookoła i skoncentrował się na towarzyszach. - Ja również wam dziękuję. Chyba tędy. - Wskazał kierunek, w którym jak mu się zdawało, było oryginalne wejście do grobowca. Sam był ciekaw, czy człowieka zasypało, czy też udało mu się w ostatniej chwili uciec z walącego się wykopu. Następnie, upewniwszy się, że nikt nie potrzebuje pomocy, ruszył żwawym krokiem.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
10-01-2016, 04:14 | #103 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Niziołek przyjął fakt, że jego towarzyszom udało się rozwalić ścianę bez zbędnej egzaltacji. Humor jak był zły tak zły pozostał. Ani chwili nie wątpił, że uda im się wydostać. Byli przecież bohaterami a bohaterzy nie giną sobie ot tak po prostu z głodu w jakimś lochu! Inna sprawa, że bohaterowie przynoszą z wypraw góry złota a oni wracają goli tak samo jak gdy wchodzili do środka. Gdy w tunelu pokazało się światło zgasił swoją latarnię i podążył za innymi. Ślizgał się nieco na rozmiękłej gliniastej ziemi, ale w przeciwieństwie do innych nie musiał iść na czworakach ani się schylać. Gdy znaleźli się na powierzchni i wyszli z krzaków zmrużył oczy oślepione blaskiem słońca. Doszedłszy do siebie Lilius wygłosił kolejne świętoszkowate kazanie i wezwał do modlitwy co Jorebha przyjął prychnięciem. Czas, który kapłan poświęcił na modły, on przeznaczył na doprowadzenie do porządku swojego stroju. Otrzepawszy się w miarę dokładnie z błota i kurzu podparł się pod boki i wyraźnie zniecierpliwiony popatrywał na resztę. Gdy wreszcie skończyli, niespodziewanie dla Jorebhy dwóch jego towarzyszy zaczęło dziękować. Niziołek nie byłby sobą gdyby nie dodał swojego komentarza. - Och nie musicie mi dziękować- powiedział przybierając możliwie najskromniejszy wyraz twarzy- uratowanie was to był mój obowiązek. Jestem przecież bohaterem!- zakończył przybierając posągową pozę i prezentując drużynie jego zdaniem najkorzystniejszy profil. Na wzmiankę Colina o czymś cennym Jorebha się zaczerwienił i lekko zaperzył. - Ależ Colinie można by pomyśleć, że masz mnie za jakiegoś chciwca! Ja tylko próbuję dbać o nasz prestiż! Osoby o moim statusie nie mogą zapominać o kwestiach materialnych! Ale mniejsza z tym. Chodźmy jak mamy iść. |
10-01-2016, 12:33 | #104 |
Reputacja: 1 | Czołganie się przez lepkie błoto było chyba najobrzydliwszym doświadczeniem w krótkim życiu Liski, lecz widok otwartej przestrzeni i błękitnego nieba sprawiły, że dziewczyna od razu zapomniała o przemokniętym ubraniu i błocie w wielu newralgicznych miejscach. Po godzinach spędzonych w podziemnym grobowcu, który mógł stać się także ich grobem, podwiejski las wydawał się miejscem wprost magicznym. [MEDIA]http://www.pxleyes.com/blog/wp-content/uploads/forest/13.jpg[/MEDIA] Tofik szybko ujął mu nieco magii; z jazgotem pognał przed siebie skacząc, piszcząc i kręcąc kółka za własnym ogonem, by na końcu wytarzać się w kupie jakiegoś leśnego zwierzęcia i obsikać najbliższe drzewa. No tak. Nie ma to jak w domu. Niemniej jednak beztroska radość zwierzaka udzieliła się także Lisce, która roześmiała się głośno, z ulgą i z głębi duszy. Byli WOLNI! Byli cali i zdrowi, na powierzchni, a mądry Gnorst z pewnością zaprowadzi ich do domu - przecież grobowiec nie był wcale tak daleko od Orilonu. Musieli co prawda odnaleźć swojego zleceniodawcę - lub raczej jego ciało, lecz Liska starała się na razie o tym nie myśleć. Humor popsuł jej bynajmniej nie śmierdzący jak nieczyszczony chlew Tofik lecz Nagietek i Colin. Dziewczyna poczuła, jak wzbiera w niej złość. Cały strach, napięcie i inne negatywne emocje tego dnia znalazły wreszcie ujście. Liska sztywno podeszła do niziołka, po czym z całych sił wyrżnęła go otwartą dłonią w tył głowy. Następnie odwróciła się w stronę Colina i wrzasnęła: Jak możesz tak mówić!? Ja w ogóle obaj możecie być tacy nieczuli i tacy... tacy... okropni! Zginął człowiek, a wy myślicie tylko o pieniądzach! Żeby zagrabić jego majątek, który należy się jego rodzinie, albo Bibliotece! Weźmiemy tylko to, co nam się należy za zlecenie, a resztę zapakujemy i oddamy w Candlekeep, jasne! Jak tak możecie!? Nie wiemy nawet czy na prawdę zginął - jeśli nie, to pewnie cierpi ogromne męczarnie przywalony kamieniami, albo wykrwawia się gdzieś w korytarzu podczas gdy wy beztrosko dzielicie sobie jego majątek!! Co gorsze, najgorsze - bluźnicie na bogów, którzy nas ocalili! Tak, ocalili! Kto dał Liliusowi moc, by powiększyć Gnorsta i rozbić ścianę?! Hę! Może Tofik, co? A może Tyrion Asad? Nie! Bogowie nad nami czuwają i otaczają nas opieką. Nie pozwolili by nas zasypało, dali światło, sprawili, że nieumarli pierzchali przed Liliusem jak spłoszone myszy, a na końcu pomogli otworzyć przejście! Jeśli nadal będziecie tak bluźnić to z pewnością pokarzą was, albo sprowadzicie nieszczęście na nas wszystkich. Te niedziałające buty to kara za twoją chciwość - Liska wycelowała w Nagietka palcem. - A jak dalej będziesz się tak zachowywał, to Mystra odbierze ci twoją magię, zobaczysz!! Bardka oddychała ciężko, spoglądając na niesfornych młodzieńców. Zamilkła, bo od tego słowotoku zaschło jej w końcu w gardle. Nagle dotarło do niej co zrobiła - nakrzyczała na swoich towarzyszy! Co więcej - uderzyła jednego z nich! Dziewczyna pisnęła, zasłoniła dłońmi purpurową twarz i pobiegła w dół zbocza. Lilius spojrzał za nią, zdumiony tym wybuchem - z niezwykłego dla niej przejęcia Leomunda przestała się przecież jąkać! |
10-01-2016, 16:19 | #105 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | Jorebha był kompletnie zaskoczony gdy dosięgnął go cios Leomundy. Ponieważ akurat miał zamiar coś powiedzieć, gdy spadł na niego cios, przygryzł sobie boleśnie język. Poczuł w ustach smak krwi i łzy napłynęły mu do oczu. Uważał się za dogłębnie skrzywdzonego. W końcu nie powiedział nic złego. Nie pisnął słowem o planach obrabowania zwłok Tynoda. Wybuchnął. - Nikt nie dotyka niziołka! Nikt nie dotyka mistrza magii ty niedorobiona szarpidrutko! Jeśli jeszcze raz podniesiesz na mnie bez powodu rękę posmakujesz mojej magii! Tak wygląda podziękowanie na rozprawienie się z cieniem? Nie będziesz mi dyktowała co mogę robić a co nie! Trzeba było zostać w domu skoro tak cię gorszy wszystko co robię, albo zgłosić się do nowicjatu w jakiejś świątyni i jej nie opuszczać. Nie masz pojęcia o byciu bohaterem! Wyrzuciwszy co mu leżało na sercu zaczął cichutko szlochać. Ostatnio edytowane przez Ulli : 10-01-2016 o 16:51. |
10-01-2016, 21:32 | #106 |
Reputacja: 1 | Colin stał jak wryty i nie mógł z siebie wydobyć żadnego dźwięku. Co tu się właściwie stało? Nagietek zaczął płakać, Liska gdzieś pobiegła. Może rzeczywiście trochę przesadził ze swoją reakcją. To wszystko przez Liliusa i jego gadki o bogu. Colin wiedział swoje, matka zawsze powtarzała mu, że bogowie jeszcze nigdy nam nie pomogli, więc zapewne nie istnieją. Liczy się to, co człowiek potrafi, a nie ile czasu spędza na klęczkach modląc się. Bogobojność Dwukwiata strasznie go podirytowała i stąd takie, a nie inne zachowanie. - Dajcie już spokój, dopiero co wyszliśmy z tego całego bajzlu cali, a już się kłócimy. Bez sensu – Colin załamał ręce, jeszcze tego brakowało, żeby teraz przez cały czas się kłócili. Chłopak podszedł do krawędzi zbocza, z którego zbiegła jego towarzyszka. - Liska! Liska! Wracaj! Nie wygłupiaj się! – krzyczał za Leomundą i miał nadzieję, że dziewczyna zaraz wróci. |
11-01-2016, 17:47 | #107 |
Reputacja: 1 | Takiego cyrku jeszcze nie widział. Nie dość, że dopiero co ledwo uszli z życiem, to teraz jeszcze dwójka przyjaciół niemalże rzuciła się sobie do gardła. Nie mogli się tak zachowywać. Pal licho bohaterstwo, jeśli to miały być jego przejawy. No i co w nią wstąpiło, przecież Lilka nigdy nie krzyczała. Nigdy! Przejęła go mrożąca krew w żyłach myśl. - A co jeśli coś ją opętał? - Rzucił cicho do stojących dookoła niego. Następnie rzucił się za bardką. - Liska, stój, tu bywa niebezpiecznie. Gdzie biegniesz sama cholero, potkniesz się o wykrot albo cię jakieś wilki zjedzą! - Krzyknął za dziewczyną i popędził w jej kierunku. Miał zamiar ją złapać i zatrzymać. Tak być nie mogło. Chyba że po prostu biegła w kierunku, gdzie być może pogrzebało archeologa, wtedy po prostu trzeba było ją spowolnić nieco. Żeby nie złamała karku.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 11-01-2016 o 18:03. Powód: Lilka, Liska i inne L-przestrzenie |
11-01-2016, 18:31 | #108 |
Reputacja: 1 | Gnorst jak zwykle miał rację. Pędząca na oślep Liska w końcu potknęła się (choć nie zdołał dostrzec czy o kamień, czy o plączącego się jej pod nogami psa) i resztę drogi z pagórka przebyła zjeżdzając na brzuchu po wilgotnej trawie. Gdy bednarz ją dopędził, zbierała się właśnie z ziemi, chlipiąc i smarkając. Na widok towarzysza jeszcze bardziej zalała się łzami. Tofik przyskoczył to niej, próbując polizać ją po twarzy. - Co... co... co ja najlepszego zrobiłam?! Na... na... nakrzyczałam na Co... Co... na chłopaków! I u... u... zbiłam Nagietka! On mi tego ni... ni... nigdy nie wybaczy! - rozszlochała się znowu. Potem jednak przełknęła łzy i spojrzała na Gnorsta z determinacją. - A... a... ale jak... jak... bohaterowanie ma polegać na blu... blu... lżeniu bogom i o... o... okradaniu zmarłych, to ja... ja... ja nie chcę być takim bohaterem! - wykrzyczała młodzieńcowi w twarz. |
12-01-2016, 02:53 | #109 |
Reputacja: 1 |
|
12-01-2016, 04:03 | #110 |
Reputacja: 1 | Gnorst podał bardce dłoń i pomógł jej wstać, potem zaś poszukał w kieszeniach chustki i zaoferował ją Lisce. Nie była może najbliższa, ale biorąc pod uwagę, że właśnie wydostali się z grobowca w nie do końca konwencjonalny sposób, większość ich ubrań nadawała się do prania. - Masz, a co do obrażania bogów i okradania grobowców, to zdaje się, że niczego takiego nie zrobiliśmy, poza zabraniem tej księgi o którą nas proszono, to mi zresztą bardziej wyglądało na pracownię niż grobowiec. Kto normalny takie buduje? Chodź, sprawdźmy czy ten nieszczęsny archeolog żyje i czy nie trzeba go wykopać. - Kiwnął na dziewczynę by ruszyła za nim. - Jesteś takim bohaterem, jakim chcesz być, sama mi chyba kiedyś opowiadałaś historię monety losu. Jak nie spadła na sztorc, to samemu ją trzeba wepchnąć między deski podłogi, a potem kuć los jak się chce. - Gnorst czekał aż młoda bardka będzie gotowa ruszyć sprawdzić co z przybyszem z Candlekeep i ruszył w kierunku wykopalisk.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
| |